Trudna Miłość, O Syriusza Blacka miłosnych wypadkach ;)
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | Pomoc Szukaj Użytkownicy Kalendarz |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Trudna Miłość, O Syriusza Blacka miłosnych wypadkach ;)
Aquarelle |
30.03.2008 20:38
Post
#1
|
Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 13 Dołączył: 29.03.2008 Płeć: Kobieta |
Pierwsze Spotkanie
Idąc samotnie przez długie korytarze Hogwartu, zastanawiała się nad podobieństwem zamku do jej poprzedniej szkoły. Durmstrang, który do tej pory uważała za najpiękniejsze miejsce na ziemi, wydawał jej się teraz jedynie mgłą, przenikaną przez promienie świetności Hogwartu. Mijała kolejne obrazy, z których łypały na nią zaciekawione twarze. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że jest tutaj intruzem. Co prawda przeszła już przez ceremonię przydziału, ale mimo to...rzadko kto decydował się na zmianę szkoły w połowie semestru. Bała się, że jej nieśmiałość nie pozwoli na to, by w pełni odnalazła się w tym miejscu. Pogrążona we własnych myślach, dotarła wreszcie do portretu Grubej Damy, tak jak jej mówiono, nie sposób jej nie poznać. Przypomniała sobie szybko hasło, jakie podano jej w Wielkiej Sali. - Banialuki..- szepnęła, a portret odskoczył w bok. Popchnęła swój ciężki kufer i znalazła się pośrodku przytulnego, przepastnego pokoju. W kominku tliły się jeszcze słabe płomienie, oświetlając pomieszczenie nikłym blaskiem. Na dworze panowała już ciemność. Bez większych trudności odnalazła pokój, w którym spędzić miała najbliższe 2 lata nauki. Przystanęła na chwilę, nasłuchując jakichkolwiek odgłosów, lecz jedyne co udało jej się wychwycić, to ciche chichoty. Wstrzymała oddech i nacisnęła klamkę. Znalazła się po drugiej stronie, a gdy tylko podniosła głowę, i odgarnęła ciemne włosy z czoła, zauważyła, że wpatrują się w nią cztery pary oczu. Tak poznała Lily Evans, która uśmiechała się do niej siedząc na kolanach swojego chłopaka Jamesa. Jedyne co zauważyła Jasmin, bo tak miała na imię nowa uczennica Hogwartu, był nieprzytomny wzrok Rogacza śledzący każdy gest rudowłosej. -Witamy nową lokatorkę!- odezwała się dziewczyna z drugiego końca pokoju, odrabiała prawdopodobnie zadania, bo biurko przed nią zawalone było pergaminami i książkami, które próbował uporządkować wątły szatyn, jak się później okazało Remus Lupin. - Witamy nową lokatorkę! Musisz przyzwyczaić się do tego bałaganu, bo niestety rzadko tu bywamy no i sprzątać nie ma kiedy- zaszczebiotała Lily i podbiegła do Jas by przytulić ją na powitanie. - Aaa i przyzwyczaj się też do nas, często tu bywamy- krzyknął Rogacz, poprawiając okulary na nosie, kiedy Ruda zwichrzyła mu włosy. - Niestety! Taki los!- w odwecie popchnęła go na podłogę. Okazało się, że jej obawy były nieuzasadnione. Poznała ludzi, którzy z czasem stali się jej nowymi przyjaciółmi. * * * -Lily! Zaczekaj - krzyczała Jasmin, ledwo łapiąc dech, po 10 minutowym maratonie - No dalej, co ty kondycji nie masz, nie wiem jak tam u ciebie było, ale my tu przede wszystkim forma, forma dziewczyno! - Litości...może chociaż krótką przerwę?- Jęczała czarnowłosa tylko po to by zdobyć choć chwilę czasu na odsapnięcie. - No dobra. Dla tego marudera zrobimy wyjątek, co Meg? - trzecia współlokatorka z aprobatą kiwnęła głową, widać było, że tylko Lily cieszy się niezłomną formą. - No…Jasmin jesteś tu już miesiąc, jak ci się u nas podoba?- zagaiła ruda - Hmm..Miejsce wspaniałe, nauczyciele, cóż..niezgorsi..ale ludzie...to towarzystwo mnie wykańcza! - dodała z teatralną przesadą. - Zobaczymy co powiesz, jak włożymy ci sklątki tylnowybuchowe do łóżka OO!! Odechce ci się porządnych ludzi obrażać! Zaczęły udawaną bójkę na błoniach, a kiedy Jasmin miała już we włosach zieleniny każdego rodzaju, Lily zbombardowała ją garścią ziemi, która pozostawiła brunatny ślad na sukience Czarnej. Już miało dojść do całkiem poważnej bitwy, kiedy na horyzoncie pojawił się ON. -Black! - wrzasnęły jednocześnie Meg i Ruda. - Wróciłeś wreszcie, James chodził jak struty bez ciebie! - Przypuszczam, że robiłaś co w twojej mocy Lill by go jakoś podnieść na duchu. - Skwitował Black i posłał jej rozbrajający uśmiech. Nie był w nastroju do żartów. Chciał jak najszybciej porozmawiać z rogaczem i lupinem o czasie spędzonym w rodzinnej posiadłości Blacków. Był już nieco zmęczony demonstrowaniem swojej inności reszcie rodziny. Prędzej czy później będą musieli zaakceptować fakt, że ich syn wcale nie zamierza iść w ślady ojca. Gdyby nie ten wypadek na boisku quidditcha w ogóle by tam nie wrócił, ale podobno "dla jego dobra" miał spędzić rekonwalescencję we własnym domu. Po krótkiej wymianie zdań, już miał odchodzić, kiedy spostrzegł, że za nimi stoi jeszcze jakaś dziewczyna. Miała długie włosy, lekko poskręcane, miękko opadały za ramiona. Była bardzo delikatna, drobna, jej skóra wydawała się prawie tak biała jak materiał mlecznej sukienki, którą miała na sobie. Nie mógł oderwać od niej wzroku, gdy podniosła głowę i nieśmiało spojrzała prosto w jego tęczówki. Miała oczy, których kolor można by porównać do burzowego nieba. Głęboki niebieski odcień zmącony szarością, ukryty pod firaną czarnych rzęs. Był urzeczony jej wątłą postacią, coś w niej samej sprawiało, że chciał podejść i ją przytulić, ale nie dał po sobie poznać jakie są jego prawdziwe uczucia. Przecież był Blackiem, podrywaczem szkolnych panienek nie mógł pozwolić sobie na chwilę słabości Reputacja ponad wszystko. Dziewczyny widząc jak Black przypatruje się ich nowej przyjaciółce, sugestywnie uniosły brwi. Meg pociągnęła Jas za łokieć tak, że stali teraz w jakimś dziwnym kręgu milczenia. - No jak Black, fajna ta nowa, co? - rzekła Ruda z przekąsem. - Co? dlaczego tak myślisz? - Hmm..Patrzysz na nią już dobre 5 minut. - kontynuowała, a Jasmin nie mogła powstrzymać rumieńca jaki wykwitł na jej policzkach, co nie uszło bacznej uwadze Blacka, który zaśmiał się w duchu z własnej boskości. - Oczywiście, że patrzę. Ciekawi mnie co to za nieboskie stworzenia ta wasza NOWA - sugestywnie spojrzał na jej poplątane włosy, przyozdobione źdźbłami zeschłej trawy i dużą brunatną plamę z okolicy klatki piersiowej (dzieło panny Evans) Lily szturchnęła przyjaciółkę, która do tej pory zajmowała się tym, by nie patrzeć na Blacka i kontynuować zbawienne milczenie. -Eee...po prostu..my tylko...biegałyśmy. Jestem Jasmin. - Ach biegałyście, nie wiedziałem że bieganie jest takim brutalnym sportem! -Ty jesteś brutalny Syriuszu- wystawiła mu język Meg Nie zwrócił na nią uwagi i podszedł do nowej. Spojrzał jej w oczy i ujął delikatnie rękę. Była tak zdezorientowana, ale nie szarpnęła dłoni, powoli odzyskiwała zdrowy rozsądek, ale on wcale jej tego nie ułatwiał. Myślała, że ją pocałuje, bo robił dziwne wystudiowane, książęce gesty. Ale ku jej zaskoczeniu po tym teatralnym geście potrząsnął jej ręką przesadnie mocno i powiedział: - Chyba muszę się przedstawić, skoro nasza dzikuska juz to zrobiła. Syriusz Black, miło mi.- i puścił jej rękę równie gwałtownie jak nią potrząsał. Dziewczyna wreszcie opamiętała się i wydarzenie, które zdawało się być romantycznym, nagle wydało jej się bardzo groteskowe. - Niestety ja nie mogę powiedzieć tego o sobie Black, mnie w ogóle nie jest miło, że poznaje kogoś takiego jak ty. Na szczęście już wiedziałam czego się po tobie spodziewać, bo widzisz...twoja wątpliwa "sława" wyprzedziła ciebie samego. – wycedziła przez zaciśnięte zęby i odwróciła się na pięcie, zanim Brunet zdążył coś powiedzieć. Dziewczyny zachichotały i pospiesznie ruszyły za Jasmin. Zostawiając Blacka sam na sam z myślami. Był wściekły, że ta mała tak go potraktowała. „Jeszcze jej pokażę, że ta moja sława, wcale nie jest przesadzona, będę ją miał choćby nie wiem co”. Uśmiechnął się sam do siebie, na myśl o swoim zuchwałym planie i pełen nowej radości ruszył ku wieży Gryffindoru na spotkanie z dzielną paczką Huncwotów. Tej nocy Jasmin nie mogła spać myśląc o intrygującym panie Blacku. Było w nim coś pociągającego, to władcze spojrzenie czarnych oczy, nonszalancki styl i rozwichrzone ciemne jak heban włosy. Z jednej strony bała się jego pewności siebie, a z drugiej pociągało ją to. Wiedziała, że nie może dać się uwieść, bo nie ma doświadczenia z facetami, a on należy do tych, którzy zdobywają i porzucają. Nie chciała by złamał jej serce. Nie pozwoli na to…Zasnęła z nowym postanowieniem. Być może nie zdawała sobie jeszcze wtedy sprawy jak trudno będzie jej w nim wytrwać. Ten post był edytowany przez Aquarelle: 10.07.2009 21:35 -------------------- Le plus beαu vetement
qui puisse hαbiller une femme, ce sont les brαs de l' homme qu' elle αime |
Aquarelle |
07.08.2011 20:57
Post
#2
|
Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 13 Dołączył: 29.03.2008 Płeć: Kobieta |
Witajcie...Wiem, że kolejny part pojawia się nieprzyzwoicie za późno, ale szczerze mówiąc miałam już porzucić tego ficka. Ostatecznie mam trochę czasu, kilka pomysłów, więc jeśli macie ochotę czytać, postaram się go wskrzesić =)
Duchy przeszłości Jasnowłosy chłopak stał przed gabinetem dyrektora. Nonszalancko oparty o kolumnę tuż przy wejściu, lustrował spokojnym wzrokiem zatłoczony korytarz . Jego oczy, błękitne jak czerwcowe niebo, z zimną obojętnością taksowały wszystko wokół. Zastanawiał się co takiego skłoniło rodzinę do przeniesienia go z Beauxbatons do Hogwartu, tym bardziej, że był to środek zimowego semestru. Rozczochrał niesforne, złote kosmyki opadające na szlachetną twarz. Myślał o niej, wiedział, że ten pośpiech, te sekrety, wszystko musi mieć związek z nią. Na wspomnienie o dawnej towarzyszce zabaw, jego dotychczas obojętne i chłodne oblicze rozjaśnił ciepły, niewinny, niemalże dziecięcy uśmiech. Ciotka mówiła mu, że dobrze byłoby gdyby trafił do Gryffindoru, wtedy mieliby szansę by nadrobić z Jas stracony czas, poznać się na nowo „ Cholerna tiara nawet nie czekała na to żebym włożył ją na głowę” – pomyślał chłopak, niezbyt zadowolony z przydziału do Slytherinu. Niespiesznie zszedł do ciemnych, wilgotnych korytarzy położonych w lochach zamku. Po kilku minutach błąkania się w mroku znalazł wreszcie salę, gdzie odbyć się miały jego pierwsze zajęcia w nowej Szkole Magii. Czarna pochłonięta mieszaniem zielonej, błotnistej mikstury, nie zwróciła nawet uwagi na podniesione szepty i ciche nerwowe chichoty, które błyskawicznie przebiegły ciemną salę i dotarły nawet do uszu Profesora. Lily szturchnęła ją łokciem tak mocno, ze niewiele brakowało a upuściłaby chochlę. -Pssst…patrz! Młody Apollo, cudo, no…no…gdyby nie James, być może sama bym się skusiła. Podobno to jakiś nowy uczeń, chyba francuz. –zamyśliła się. –co sądzisz? –dodała widząc, że Jas nadal nie reaguje na te ekscytujące informacje. Czarna czując, że brakiem zainteresowania niczego nie wskura, powoli podniosła wzrok chcąc jednym komentarzem ostudzić zapał Rudej. Obejrzała dokładnie profil nowego ucznia, jego lekko kręcone, jasne włosy przypominały aureolę, która miękko okalała twarz. Było w nim coś znajomego,ale nie mogła przyjrzeć mu się dokładniej, bo wciąż spoglądał przed siebie. Wreszcie, prawdopodobnie pod wpływem jej wzroku, obrócił się i spojrzał prosto w jej fiołkowe oczy…Przypomniała sobie, Jamie! To był naprawdę on. Rozpromienił się na jej widok, a ona uśmiechem dała mu do zrozumienia, że poznała dawnego przyjaciela. - Możesz mi powiedzieć co tu się kroi? – zaczęła Ruda, przybierając ton moralizatorski. Czarna nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jamie! Jej jedyny przyjaciel, nikt nie znał jej sekretów, jej rodziny tak dobrze jak on. Jamie…Jej narzeczony, jej przyszły mąż…Te myśli sprawiły, że z jej twarzy w jednej sekundzie spełzł uśmiech. Jamie obserwował jej oczy, radość przechodzącą w niezdecydowanie i…tak to była Jas jaką znał z dzieciństwa, skryta i wrażliwa, pełna sprzecznych uczuć . * * * Lekcja wreszcie dobiegła końca. Jas, nękana ciągłymi pytaniami Rudej, zgarnęła rzeczy do przepastnej, skórzanej torby i ruszyła czym prędzej w stronę drzwi. -Jas! Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo! – krzyknęła za nią Ruda, zanosząc się wdzięcznym śmiechem. -Aaaa! Krzyknęła Jas, gdy z impetem wpadła na postać, która niemalże wyrosła przed nią w ułamku sekundy. Pochyliła się by podnieść torbę i spojrzała w górę. Wpatrywała się w nią para znajomych, dziecięcych oczu. - Chyba nie uciekasz ode mnie Jas? – spytał Jamie i uśmiechnął się łobuzersko, prawie tak samo jak dawniej, gdy nabroił i liczył na to, że ujdzie mu to na sucho. - Jamie! Nie mogłam uwierzyć, że to ty, myślałam o tobie. – przytuliła go nieśmiało. A chłopak, wykorzystując w pełni sytuację przygarnął ją do siebie i mocno pocałował w usta. - Ja myślałem o tobie przez cały ten czas, bez przerwy. – wymruczał jej do ucha. - Och Jamie, proszę … byliśmy dziećmi. - Wciąż nimi jesteśmy – zripostował. –Moja niewinna, słodka Jas. – delikatnie pogładził ją po policzku. - Jamie proszę…- powtórzyła cicho. – Mam tyle pytań. – Nie mogła oderwać wzroku od jego oczy, pełnych ust, złotych włosów. Od zawsze tak było, w towarzystwie Jamie’go wszyscy byli onieśmieleni, miał w sobie siłę i urok. - Nie teraz, przyjdź do mnie wieczorem, musimy wyjaśnić sobie wiele rzeczy. Zasługujesz na to by wiedzieć co się dzieje u nas…co się dzieje w domu. – dodał, widząc jej zmieszanie. - Ale…- zaczęła Czarna. -Cii…wieczorem, tutaj. – pocałował ją w czoło, jak dziecko, które zadaje zbyt wiele pytań. Odszedł, zostawiając ją zupełnie zdezorientowaną na środku korytarza. Miała wrażenie, że jest tam całkiem sama, ale myliła się, nie wiedziała nawet jak bardzo. *** Całą tę scenę obserwował Black, a wkrótce potem i Potter. Widząc, że kumpel nie słucha jego wywodów o potrzebie udoskonalenie techniki gry na najbliższy mecz Quiditcha, podążył wzrokiem za punktem w który wpatrzony był Syriusz. Zobaczył Czarną z jakimś nieznajomym, diabelnie przystojnym chłopcem. - Stary weź się ocknij, już poszedł, może to znajomy – uspokajał James. – Daj spokój –dodał gdy spostrzegł, ze pięści kumpla zaczynają się niebezpiecznie zaciskać. - Rozerwę gnoja, na strzępy rozerwę. – wymamrotał Black. Widząc jednak, jak Jas stoi skamieniała na środku korytarza, zagadnął. – Czy…on ją spetryfikował? Stoi jak wryta od kilku minut. - Tak kobiety reagują gdy całuje je ktoś nieziemsko przystojny, ale co ty możesz… - Aaaau!- Black nie dał mu dokończyć myśli. Ciężkim podręcznikiem wycelował prosto w czuprynę przyjaciela. - Jak wolisz, prawda boli!- krzyknął Potter za oddalającym się w Blackiem. Black zdecydował się na szybkie działanie, nie przywykł do okazywania zazdrości, więc nie mógł jednoznacznie stwierdzić czy to silne ukłucie w klatce piersiowej zwiastowało właśnie to uczucie. Był jednak pewien, że ta cała sytuacja mało przypadła mu do gustu. W jego działaniu było wiele desperacji, gdy chwycił ją za rękę i brutalnie pociągnął na błonie. Była tak oszołomiona, że szła za nim bez słowa. Pogrążona we własnych myślach, zdała sobie sprawę, że zawsze potrzebowała kogoś silniejszego, kogoś kto kierowałby nią i jej życiem. Niespodziewanie poczuła pod sobą ciepłą trawę i ciężar który przygniótł ją do ziemi. Oprzytomniała i wyrwana z letargu spojrzała na Blacka. Jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od jej własnej. Próbował wyczytać coś z jej oczu, ale patrzyła na niego smutnym wzrokiem. Leżała spokojnie pod nim, spojrzał niżej, widział jak jej piersi opadają i unoszą się miarowo. Podciągnął jej czerwoną spódnicę i sięgnął niecierpliwie między uda. * * * Czarna obserwowała go spokojnie, potrzebowała rozmowy, chciała by ją przytulił i powiedział, że zależy mu na niej, ale nic takiego się nie stało. Gdy sięgnął między jej nogi, drgnęła i próbowała się szarpnąć, ale mocno ją przytrzymał. Zdała sobie sprawę, że Black nie był i nigdy nie będzie ucieczką przed jej władczą rodziną. Podobnie jak oni chciał ją kontrolować, chciał mieć ją tylko dla siebie, chciał ją po prostu MIEĆ. Zaczęła się szarpać, aż wreszcie zniechęcony Black puścił jej nadgarstki. - To przez tego gogusia? Nie sądziłem, że ślinisz się na widok każdego faceta, który zwróci na ciebie uwagę. - parsknął ze złością Black, obserwując jak Jas poprawia spódnicę. - Jesteś taki sam jak on, wszyscy jesteście tacy sami Black! Nie byłam i nigdy nie będę twoją zabawką! – krzyknęła i pobiegła w stronę zamku. Black zastanawiał się co to właściwie ma znaczyć. Sygnały, które mu dawała były tak sprzeczne, że nie miał pojęcie co robić. Właściwie co on o niej wiedział? Czy naprawdę coś do niej czuł… -------------------- Le plus beαu vetement
qui puisse hαbiller une femme, ce sont les brαs de l' homme qu' elle αime |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 01.11.2024 02:09 |