Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> K.c. Czyli Wirtualny Słownik, DM/HG - poznaj historię miłości w sieci

Dominika1811
post 01.04.2014 19:03
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 20.05.2013

Płeć: Kobieta



Debiutuję tym tekstem na forum i mam nadzieję, że nie będzie najgorzej. Będę wdzięczna za każde słowo, czy to pochwały, czy krytyki. To opowiadanie będzie się składało z trzech części + jedna będąca niejako epilogiem. Kolejne fragmenty będą się pojawiać co tydzień. Enjoy! kiss.gif


K.C. czyli wirtualny słownik uczuć

„Miłość jest odpowiedzią. Ale kiedy czekasz na odpowiedź, seks zadaje całkiem interesujące pytania.”

Część pierwsza

To miał być kolejny, nudny dzień. Przeglądałam właśnie Internet w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji dotyczących centaurów. To niesamowite ile mugole wiedzą o tych magicznych stworzeniach. Wyjdzie z tego niezły artykuł do Proroka – stwierdziłam w duchu, dodając nową zakładkę z mitologią grecką. Od zawsze pisanie było moją pasją, a po spektakularnym zwycięstwie nad Voldemortem wydawnictwo najpopularniejszej gazety w świecie czarodziejów samo zwróciło się do mnie z propozycją zostania ich reporterką. Nie zastanawiałam się długo nad odpowiedzią i po dwóch latach pracy i spodziewanym awansie piastowałam już stanowisko redaktor naczelnej, mogąc nazwać się w stu procentach kobietą sukcesu, spełnioną zawodowo. Niestety tylko zawodowo. Osiągnięcie wszystkiego w życiu pisarskim, zaowocowało zaniedbaniem życia prywatnego. Każdą minutę swojego wolnego czasu poświęcałam pracy, oddając się jej bez reszty. Tylko raz postanowiłam zaangażować się w związek z Mattem, moim kolegą z pracy i nie zamierzałam tego błędu powtarzać. Satysfakcjonujący seks to jednak trochę za mało, by stworzyć chociażby fundamenty stabilnego związku. Może jeszcze nie spotkałam swojej przysłowiowej drugiej połówki? Z moich rozmyślań wyrwał mnie krótki sygnał, zwiastujący przyjście nowej wiadomości na gg. Moja znajomość mugolskich osiągnięć technologii użytkowej okazała się bardzo przydatna. Nie tylko zyskałam całkiem spore źródło informacji w postaci całej sieci internetowej, ale również lepszą możliwość kontaktu z moimi najlepszymi przyjaciółmi. Stosunkowo szybko się do niej przyzwyczaili, szczególnie Harry, któremu najnowsze wynalazki mugoli nie były całkowicie obce. Cieszył się z tak skutecznej formy nawiązania ze mną rozmowy, przynajmniej w świecie wirtualnym. Nasze osobiste spotkania ograniczały się jedynie do wspólnego spędzania świąt, zarówno tych Bożonarodzeniowych, jak i tych Wielkanocnych. Nawet urodziny celebrowaliśmy osobno, pocieszając się wysyłanymi sobie nawzajem prezentami i kartkami ze szczerymi, niestety niemożliwymi do spełnienia zapewnieniami jak najszybszego spotkania. Ale teraz w końcu to zmienię! – pomyślałam, naciskając na ramkę znajdującą się w prawym dolnym rogu, by po chwili wpatrywać się w okienko umiejscowione na samym środku ekranu.

Witam. Nie przeszkadzam?

No świetnie! Moje osobiste rozmyślania natury egzystencjalnej, które pojawiły się po raz pierwszy od dwóch lat musiał przerwać jakiś ciekawski i arogancki facet! Jego płeć wywnioskowałam po jego podpisie na górnym pasku – Książę Ciemności. To chyba jasne, że jest to facet, prawda? Dziewczyna mianowałaby się raczej Księżniczką. Czy ktoś, kto tak się przedstawia może nie być arogancki? I jeszcze to jego „Witam”. Ile on ma lat? 60? Zdenerwowana, napisałam tylko:

Przeszkadzasz. W rozmyślaniu.

Na pewno zaraz przeczytam jakiś górnolotny tekst, dotyczący zbytniego marnowania czasu na tak normalną czynność jak myślenie. – pomyślałam – To by do niego pasowało. Tak. Z całą pewnością. Słowa, które pojawiły się na ekranie wprawiły mnie więc w niemałe zdziwienie.

Rozumiem i przepraszam. Kiedy więc będę mógł napisać do ciebie bez obaw, że w czymś ci przeszkodzę?
Mam nadzieję, że wybaczysz mi to bezpośrednie przejście na „ty”, ale mając 26 lat nie przywykłem zwracać się do swoich rówieśników per Pan/Pani.


Zaskoczył mnie i to bardzo. Nie poświęcając zbytnio uwagi mojemu nagłemu ożywieniu na wiadomość o jego prawdziwym wieku i dziwnym uczuciu podekscytowania, napisałam:

Wybaczam. Ja również przepraszam za moją zdawkową odpowiedź. Napisz do mnie koło 19 wieczorem, dobrze?

Tak zrobię.
A tak przy okazji. Wiesz, że zbytnie rozmyślanie może być szkodliwe? Nie myśl tyle, bo zostaniesz myśliwym.


Z chwilą pojawienia się ostatniego słowa, słoneczko przy jego profilu przybrało barwę czerwieni.
Zaraz. Jak mówią na takich w Anglii? Self-important? Self-righteous? Tak, chyba tak. Jednak ja wolę nazywać wszystko po imieniu. You`re arrogant!
Powinnam bardziej zaufać swojej intuicji.
Ale czy właśnie nie tego się po nim spodziewałaś? Czy właśnie nie tego po tylu latach płaszczenia się przed twoimi nogami oczekiwałaś? – podpowiedziała mi moja ukochana podświadomość. Zdrajczyni! – krzyknęłam w duchu, próbując nie zwracać uwagi na fakt, że mówienie do samej siebie nie jest najlepszą oznaką inteligencji i opanowania. Nie zastanawiając się nad tym co robię, kliknęłam na napis „zamknij” w menu start.
Nagle cały artykuł czekający na napisanie stracił jakiekolwiek znaczenie. Cała moja praca nie miała już żadnego sensu. Po raz pierwszy od dwóch lat.

***

Nie będąc do końca pewną, dlaczego to robię, o godzinie 18.50 włączyłam ponownie mój laptop, logując się na mój profil gg. Od ostatniej wizyty na „Edziu”, jak pieszczotliwie zwykłam nazywać mój przenośny komputer, nie mogłam myśleć o niczym innym, niż tylko o tej dziwnej rozmowie z nim. Był zbyt pewnym siebie zarozumialcem, jak zdążyłam już ustalić, jednak zrobił coś, czego nie udało się dokonać nikomu innemu od ponad dwóch lat. Zaintrygował mnie. Do tej pory nie liczyło się dla mnie nic innego poza pracą. On spowodował, że zapisany na pulpicie dokument pod tytułem „Centaury – prawda i mity o tych pięknych stworzeniach” był wciąż pusty.
Cholera! Nie dodałam go do kontaktów! – pomyślałam, zdając sobie sprawę, że będę musiała przeszukać moje ostatnie rozmowy w poszukiwaniu upragnionego numeru. Nie zdążyłam jednak nic zrobić, gdy u dołu ekranu zobaczyłam znajomą ramkę, zasygnalizowaną znajomym sygnałem, z tekstem napisanym znajomą czcionką.

Witaj. Czekałem.

Kliknęłam na nią, wpatrując się w dwa, z pozoru mało znaczące słowa, ukazujące się teraz w dużo większym oknie, z bladozieloną ramką. Już od czasów szkolnych miałam sentyment do tego koloru. Sama nie wiem dlaczego.
„Czekałem…” Jedno słowo, a wzbudza tyle emocji. Tym wyznaniem zmył całą moją wcześniejszą złość.

Już nie musisz. Jestem.

Napisałam, czując lekkie drżenie palców dotykających odpowiednich klawiszy na klawiaturze.

Wiem. Dziwię się tylko, że po moich ostatnich słowach jeszcze masz na to ochotę. Jesteś osobą, którą można łatwo podpuścić i szybko zdenerwować, czyż nie?

Czy ja coś przed chwilą wspominałam o mijającej złości? Arrogant! Co on się bawi w psychologa?! – pomyślałam zirytowana, zapominając, że sama przed chwilą przeprowadziłam mu dogłębną psychoanalizę. Pamiętaj, wdech, wydech…

Zaintrygowałeś mnie. A o to ostatnimi czasy nie łatwo.

Jesteś genialna! Tak trzymaj. Pamiętaj, tylko spokój może cię uratować.

W takim razie jestem z siebie dumny.

Chwila, jak to szło? Wdech ustami, wydech nosem?

Opisz mi siebie. Wiem już, że jesteś nerwową, niecierpliwą 26-latką mieszkającą w Londynie, którą trudno zaintrygować. Co jeszcze?

A w dupie mam całą samokontrolę! Ja nerwowa i niecierpliwa? Jak on śmie! Terapeuta od siedmiu boleści się znalazł.

A ty za to jesteś zbyt pewnym siebie arogantem, lubiącym swoim impertynenckim tonem denerwować ludzi. Self-righteous. Zgadza się?

Tak. Dobrze ujęte. Trafiłaś w samo sedno. Ale z tego co sobie przypominam rozmawialiśmy o tobie, a nie o mnie, prawda? Czym się zajmujesz?

Głośno wypuściłam powietrze z ust, nie mogąc uwierzyć w jego bezczelność.

Jestem redaktorem naczelnym ogólnotematycznego dziennika.

I jesteś z siebie dumna. To można wyczuć, wiesz? Jaka jest jego nazwa?


10, 9, 8, 7, 6,…, 3, 2, 1. Huuu…Tak już lepiej.

Ona ci nic nie powie. Nie jest on jakoś nad wyraz popularny.

Oczywiście było to wierutne kłamstwo, ale nie zamierzałam poprzez swoją nieostrożność zdradzić temu nadętemu pajacowi swojego prawdziwego pochodzenia. Mugol! Jeszcze chyba nigdy to słowo nie zabrzmiało w moich ustach tak obraźliwie.

Sprawdź mnie.

Czy on nigdy nie odpuszcza? Ale w końcu to tylko nazwa. I tak mu nic nie powie.

Prorok codzienny.

To mamy pierwszą cechę, która nas łączy, czarownico.


Co?! O cholera… On też jest czarodziejem? Tego najmniej się spodziewałam. Coś mi się wydaje, że jeszcze nie raz mnie zaskoczy.

Nie wiedziałam, że mugolskie komunikatory są tak powszechne wśród magicznej społeczności.

Nie tylko ty odkryłaś, że jest to bardzo ciekawa alternatywa do niezwykle powolnych sów pocztowych.
Skoro pasujemy do siebie pod względem mentalnym, sprawdźmy czy podobnie jest z naszą fizycznością. Jak wyglądasz?


Cóż, nie pomyliłam się. Jego bezpośredniość nie przestanie mnie zadziwiać.

Jestem szczupłą, niewysoką brunetką z kręconymi włosami i brązowymi oczami.
Wystarczająco zwizualizowane?

Ach… Zero finezji. Myślałem, że panią redaktor naczelną najpopularniejszej gazety w czarodziejskim świecie stać na więcej.

Tak? To niby czego oczekiwałeś?


Zapytałam, wkurzona jego bezczelnością. Po dłuższej chwili milczenia doczekałam się jego odpowiedzi. Oczywiście nie takiej, jakiej się spodziewałam.

Moje świeżo umyte blond włosy mienią się złocistymi refleksami pod wpływem słabego światła księżyca, które leniwie przebija się przez szyby, docierając do mojego pokoju. Znacznie różnią się pod względem palety barw, jakie prezentują za dnia, kiedy za sprawą jasnych promieni słonecznych wydają się wręcz platynowe. To nie jedyna różnica. Przeważnie ułożone, idealnie wymodelowane, teraz w artystycznym nieładzie opadają na moją twarz, nadając jej zawadiackiego charakteru. Kropelki wody spadają z ich końców, znacząc mokry szlak na mojej wyrzeźbionej klatce piersiowej. Zbaczają lekko z linii prostej, po której do tej pory spływały, kierując się w kierunku jasnych włosków porastających mój pępek. Zupełnie jakby przemierzały kosmatą ścieżkę miłości, prowadzącą do pożądanego miejsca erotycznych uniesień. Moje jasnoniebieskie oczy błyszczą w otaczającej mnie ciemności, podczas gdy ja zastanawiam się nad twoją reakcją na lekturę tego niecodziennego opisu. Stalowe nutki błąkają się w moim intensywnym spojrzeniu, które pada na kropelki wody wsiąkające w strukturę czarnego materiału bokserek, które stanowią jedyną część mojego ubioru, żałując, że niedane będzie im dotrzeć do najbardziej erogennego miejsca na moim ciele.

Z każdym kolejnym słowem mój oddech przyspieszał, a serce zaczynało szybciej bić. Mogłam tylko wpatrywać się z otwartą buzią w ekran monitora, pochłaniając każdą kolejną linijkę tekstu tak, jakby moje oczy były spragnione każdej cząstki jego ciała, odkrywanej poprzez czytane słowa. Wiedziałam, że ten opis jeszcze nie raz będzie pojawiał się przed moimi oczyma, wywołując w moim wnętrzu prawdziwą kaskadę niewytłumaczalnych reakcji, których w żaden sposób nie będę potrafiła powstrzymać.
Nie wiem sama ile czasu tkwiłam w tym przedziwnym stanie, po raz kolejny odkrywając magię tych słów, kiedy do rzeczywistości przywołał mnie dźwięk zwiastujący nową wiadomość. Zjechałam suwakiem w dół, odnajdując ostatni jego zapis.

Mam nadzieję, że jeszcze żyjesz. Teraz czekam na stosowną korektę twojego opisu.

Żyję i mam się dobrze. Daj mi chwilę.


Napisałam, zastanawiając się nad dalszą częścią mojej wiadomości. Chce mieć szczegółowy i erotyczny opis? To będzie go miał! Z tym postanowieniem zaczęłam z wyjątkową szybkością wciskać kolejne litery na klawiaturze, patrząc jak na ekranie pojawiają się kolejne linijki tekstu. W końcu postawiłam ostatnią kropkę i z palcem zatrzymanym tuż nad przyciskiem „enter” jeszcze raz przeczytałam całą wiadomość. Jest nieźle – pomyślałam i opuściłam palec.
Cały tekst wyświetlił się w środku okienka.

Wpatruję się cały czas w ekran monitora, nie potrafiąc przestać. Moje bursztynowe tęczówki błyszczą w ciemności, mieniąc się elektryzującymi iskierkami wywołanymi twoim opisem. Serce nieznacznie przyspieszyło rytm, a ciało przechodzą niekontrolowane fale gorąca. Zwilżam językiem moje czerwone wargi, delikatnie przygryzając dolną z nich zębami. Lewą dłonią sięgam do moich długich, kasztanowych włosów, zatapiając palce w ich niesamowitej miękkości. Kciukiem drugiej dłoni obrysowuję dokładnie cały zarys ust, na sam koniec zwilżając jego czubek wilgotnym językiem. Przesuwam nim w dół po brodzie, przez miękką i wrażliwą skórę na szyi, aż do nabrzmiałych już sporych rozmiarów piersi, pozostawiając po sobie błyszczący szlak. Wsuwam całą dłoń pod koszulkę, wślizgując się pod koronkowy materiał czerwonego stanika delikatnie ściskając lewą półkulę, podczas gdy jeszcze wilgotny kciuk zatacza małe kółeczka wokół twardniejących sutków. Mój oddech znacznie przyspiesza, a klatka piersiowa unosi się krótkimi, szybkimi ruchami w górę i w dół. Drugą dłonią delikatnie pieszczę mój płaski brzuch, przesuwając ją niżej, prosto na moje lewe udo, usilnie próbując nie dotknąć miejsca, które teraz domaga się największej uwagi. Moja noga zaczyna wyczuwalnie drżeć, jednak od razu uspokajam ją, przejeżdżając palcami i delikatnie masując przez materiał jeansów górną jej cześć, delikatnie przyciskając ją z powrotem do podłoża. Biorę głęboki wdech, stopniowo wypuszczając powietrze ustami, jeszcze bardziej rozgrzewając je przyjemnym ciepłem. Wciąż nie odrywając wzroku od monitora, włączam małą, nocną lampkę, by choć trochę rozświetlić panujący mrok i rozwiać gęstniejącą aurę pożądania, unoszącą się wokół mnie.

I co ty na to, mistrzu? Byłam z siebie dumna. Opis był idealny. Z niecierpliwością czekałam na jego odpowiedź. Miałam nadzieję, że moja wiadomość zrobi na nim przynajmniej takie samo wrażenie, jak jego na mnie. Palcami lewej dłoni stukałam o blat mahoniowego biurka, a drugą bawiłam się srebrną łyżeczką, której górna cześć była pokryta gęstym, kremowym jogurtem.

Myślałem, że moje tętno nie może jeszcze bardziej przyśpieszyć, a oddech zrobić się jeszcze bardziej płytki. Jednak się myliłem. Twój opis jest zgodny z moimi wyobrażeniami, a nawet je przewyższa. Jeżeli wcześniej ja zaintrygowałem ciebie, teraz ty osiągnęłaś ten sam rezultat.

Uśmiechnęłam się szeroko, delikatnie przygryzając dolną wargę, czytając te słowa. Zamierzony efekt został osiągnięty.

Co teraz robisz?

Boże! Czy on nigdy nie ma dosyć?

Jem pełnoziarnisty jogurt, który jest moją prowizoryczną kolacją, będąc w trakcie wylizywania do czysta srebrnej łyżeczki.

Napisałam zgodnie z prawdą, wyciągając czubek łyżeczki z ust i odkładając ją na biurko.

Opisz to.

No, tak. Mogłam spodziewać się takiej reakcji, jednak i tak byłam nieco zaskoczona. Korciło mnie, by wyrazić swoje zdziwienie w mało inteligentnym „co?”, ale nie chciałam popisywać się elokwencją na poziomie mojego najlepszego przyjaciela, tym bardziej, że doskonale znałam odpowiedź na to niezadane pytanie.
Również postanowiłam go zaskoczyć. Chciałam, by tak jak ja, czytając moją odpowiedź chłonął każde kolejne słowo, czując w środku palący niedosyt, domagający się tylko słodkiego spełnienia.

Otwieram niepewnie usta, wpatrując się z wyraźnym oczekiwaniem w srebrzystą wypukłość, zbliżającą się coraz bardziej w ich kierunku. Gdy w końcu nieznacznie dotyka moich warg, promieniujący chłód rozchodzi się po całej ich długości, dając uczucie rozkosznego mrowienia. Mój język delikatnie się wysuwa, wychodząc na spotkanie metalicznej powierzchni. Do zmysłu dotyku dołącza zmysł smaku, odbierając delikatny posmak kremowej substancji. Nie czekając ani sekundy dłużej, wkładam cały czubek łyżeczki do ust, atakując go wilgotnym, zwinnym językiem. Kolistymi ruchami zmywam całą słodycz, czując jak powoli rozpływa się w gorącym wnętrzu. Przejeżdżam nim niespiesznie po całej długości wgłębienia, czując ostry, metaliczny posmak. Zaintrygowana nowym doznaniem liżę z nieznaną sobie dotąd gorliwością punkt na samym środku wgłębienia, z niezwykłą intensywnością odbierając wywołane tym odczucia. Drobne iskierki przeszywają mój język, tworząc niespotykaną mieszankę chemicznych reakcji. Kremowa słodycz jogurtu już dawno przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczył się tylko metaliczny posmak elektryzującej stali, którym upajałam się w czterech ścianach mojej małej, intymnej prywatności.

Moje serce biło w szalonym tempie, ręce zaczęły się pocić, a oddech przyspieszył. Jak winna erotycznej zbrodni w napięciu oczekiwałam na słowny wymiar kary, rozbudzający moją seksualność. Czekałam na werdykt. Jego werdykt.

Szybko się uczysz. Ten opis był nad wyraz… intrygujący.

Wypuściłam wstrzymywane powietrze z płuc, wciąż jednak czując niewytłumaczalny ścisk w klatce piersiowej. Ten jeden wyraz, tak mało istotny dla innych, dla mnie znaczył bardzo wiele. Był jak niewypowiedziana obietnica. Obietnica słodkiej przyjemności. Chciałam jednak usłyszeć więcej. Mieć pewność, że dobrze odczytuję jego przesłania. Jeden wyraz nie był w stanie mnie zaspokoić. Wiedziałam, czego chciałam. Chciałam całkowitego spełnienia.

Tylko intrygujące? Wydaje mi się, czy ten wielokropek był odzwierciedleniem złożoności twojego prawdziwego stanu? Nawet siedząc tutaj, po drugiej stronie szklanego ekranu wyczuwam twój gorący oddech, wyłapuję każdy błysk w oku i drżenie mięśni.

Jesteś nad wyraz zdolną czarownicą, skoro umiesz odczytać takie reakcje.

Nawet nie wiesz jak bardzo…

Czy ty próbujesz ze mną flirtować?

W porównaniu do naszych wcześniejszych dyskusji, ta mogłaby być co najwyżej oznaką wzmożonego zainteresowania, ale na pewno nie flirtu.

Czy ty w ten sposób chcesz mi przekazać, że chcesz więcej?

Może…

Twoje życzenie stanie się dla mnie rozkazem… jutro. Teraz muszę już znikać. Życzę dobrej nocy księżniczko.
Książę Ciemności


Nie wiedziałam, dlaczego odczuwałam tylko pustkę na widok czerwonego słoneczka przy jego profilu.
Nie wiedziałam, dlaczego ogarnia mnie tylko gorzkie rozczarowanie, mimo ukrytego zapewnienia dalszego kontaktu.
Nie rozumiałam w końcu jego podpisu, skoro dobrze wiedział, że jego pseudonim cały czas widnieje na górnym pasku bladozielonej ramki.
Tylko jednego byłam pewna.
Tej nocy jeszcze długo nie będę potrafiła zasnąć, nękana wizjami niebieskookiego, dobrze zbudowanego blondyna, stojącego koło okna w delikatnej poświacie księżycowego blasku.
Cholera! You`re arrogant!

Ten post był edytowany przez Dominika1811: 15.04.2014 22:25


--------------------
Wieczność nie jest przywilejem wybranych, ale przeznaczeniem wszystkich.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Dominika1811
post 15.04.2014 22:22
Post #2 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 20.05.2013

Płeć: Kobieta



Przepraszam za tak duże opóźnienie! W ramach rekompensaty dodaję dwie części, które z poprzednią tworzą dla mnie już kompletną całość. Jednak jak już wcześniej wspomniałam pojawi się jeszcze jedna, która być może dla was stanie się zwieńczeniem tej historii. Dla mnie ona kończy się słowami "K.C to nie były inicjały. To było wyznanie."

„Nie krytykuj masturbacji! To seks z kimś, kogo się kocha!”

Część druga

Tej nocy prawie wcale nie zmrużyłam oka. W głowie ciągle przewijały mi się słowa napisane przez nowo poznanego blondyna, tworząc niezapomniany obraz jego idealnego ciała. Dlaczego tak przejmowałam się jakimś nieznajomym mężczyzną? Cóż, pomyślmy… Te przenikliwe jasnoniebieskie tęczówki, to przepełnione erotyzmem spojrzenie, te złociste blond włosy, ta męska, wyrzeźbiona sylwetka… - szeptała moja podświadomość, a ja czułam jak w podbrzuszu rodzi się niezaspokojone napięcie seksualne. Stop! Przecież to ten sam irytujący facet, który śmiał mnie nazwać nerwową, niecierpliwą, dumną panią redaktor! Kto tu jest dumny i zadufany w sobie, ja się pytam?! W dodatku ja go wcale nie znam! To mógł być zwykły oszust. Stary, sfrustrowany desperat, podszywający się pod przystojnego 26 latka. Tylko dlaczego, do jasnej cholery, ciągle nie mogłam pozbyć się wrażenia, że on jest ze mną zupełnie szczery? Zaczynałam mu ufać, a to nie był najlepszy znak. Musiałam coś z tym zrobić. Miałam dwa wyjścia.
Albo wykasować go z listy kontaktów na gg, usunąć wszystkie nasze rozmowy (no, może zostawiając jedynie opis jego wyglądu… Nie, nie! Opanuj się dziewczyno!) oraz wymazać całkowicie jego irytującą osobę ze swojej pamięci.
Tak, to brzmiało odpowiedzialnie i było zgodne z głosem rozsądku.
Albo brnąć dalej w tę znajomość, poznać go lepiej i próbując dowiedzieć się o nim jak najwięcej, wystawić na sam koniec wotum zaufania, bądź wotum niepewności.
To z pewnością brzmiało mniej zdroworozsądkowo, tym bardziej, że trudno byłoby mi pozostać obiektywną i ocena końcowa była dla mnie oczywista już w tym momencie, ale zważając na moje nieustające i co gorsza narastające doznania w dole brzucha, moja ostateczna decyzja mogła być tylko jedna.
Próbując nie myśleć o swoich uciążliwych, seksualnych wariacjach posiliłam się śniadaniem w samo południe, po czym przeniosłam się do swojego zacisznego kąciku komputerowego, by wprowadzić w życie podjętą wcześniej decyzję. Włączyłam komputer i ponownie zalogowałam się na internetowy komunikator. Co prawda nie umawialiśmy się na konkretną godzinę naszej rozmowy, ale miałam cichą nadzieję, że będzie już tam na mnie czekała jego wiadomość. Nie myliłam się. Zaraz po zalogowaniu, w prawym dolnym rogu wyświetliła mi się mała ramka, w którą od razu kliknęłam. Na monitorze pojawiły się te same słowa, co wcześniej.

Witaj. Czekałem.

Spojrzałam na godzinę wysłania – 10:30. Przeniosłam wzrok na zegar wiszący na przeciwległej ścianie pokoju – 12:20. Cholera! Nie mogłam wcześniej zwlec się z tego łóżka? Teraz już za późno. Jednak moje szczęście najwyraźniej bardzo się za mną stęskniło, bo przy jego profilu słoneczko zmieniło barwę z czerwonej na żółtą. Tak!

Cześć. Już jestem.

Napisałam, mając nadzieję na jego szybką odpowiedź.

Jesteś mi winna przeprosiny. W nocy nawiedzały mnie bardzo ciekawe wizje z tobą w roli głównej.

Hah! Czyli nie ja jedna nie zmrużyłam oka. Nie mogłam jednak pokazać jakie wrażenie wywarła na mnie ta informacja, więc napisałam:

To raczej ty jesteś mi winny podziękowania. To z pewnością była dla ciebie niezapomniana noc. Może opiszesz mi swoje przeżycia?

Stajemy się wygadani. Czyżbyś czuła niedosyt po naszych ostatnich rozmowach?

Powiedzmy, że ciekawość zżera mnie od środka.

Dobrze, ale to może chwilę potrwać, więc proponuję ci w tym czasie zaparzyć sobie herbaty.


Oczywiście się zgodziłam i podekscytowana ruszyłam do kuchni, nie mogąc się doczekać przeczytania jego wiadomości. Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie. Jego ostatni opis był jedynie przedsmakiem przed czekającą ucztą. Lekką przystawką, przed podaniem sycącego dania dnia.
Gdy załączyłam czajnik i odwróciłam się z zamiarem sięgnięcia do szafki po herbatę, mój wzrok padł na czerwone, krągłe pomidory, leżące w misce na lodówce. Oczami wyobraźni już widziałam stalowe ostrze wbijające się w miękką, ciepłą esencję oparzonego pomidora, chcące dostać się do jego słodkiego wnętrza. Czerwone soki spływające po srebrnej powierzchni, wraz z soczystym miąższem, hipnotyzujące intensywnością swojej barwy i aromatu… Nie! Stop! Co się ze mną dzieje? Przez tego seksownego czarusia staję się jakąś niewyżytą nimfomanką. Czy ja powiedziałam seksownego? Cholera! Jest ze mną gorzej, niż myślałam. Nawet warzywa kojarzą mi się tylko z jednym. Chociaż jakby on wycisnął na mój brzuch czerwony miąższ, a potem go zlizał swoim wilgotnym, zwinnym językiem… Nie, nie, nie!!! Opanuj się! Nie jesteś jakimś sex chefem, tylko porządną, ułożoną redaktor naczelną! Tak, tego się trzymajmy. Wrzuciłam torebkę herbaty do kubka, zalewając ją przegotowaną wodą. Odczekałam trzy minuty i czubatą łyżeczką wyciągnęłam ją, wrzucając do kosza. Nasypałam dwie pełne łyżeczki cukru, pomieszałam i złapałam za uszko, kierując się do mojego gabinetu. Usiadłam wygodnie w fotelu, upijając łyk mojego ulubionego napoju, spoglądając na właśnie co wyświetloną wiadomość.
Pfu!
Dopiero co wypita ciecz rozprysła się malowniczo na ekranie komputera, a jej resztki spływały mi po brodzie, skapując na biurko. Jasna cholera, oplułam monitor! Chusteczką przetarłam szybko ekran, wciąż oniemiała wpatrując się w wyświetlony tekst, chłonąc każde napisane słowo.

Przeciągłe spojrzenie połączyło ich umysły w jedności celu i pragnień. Dusząca cisza napierająca z każdej strony przypominała atmosferę na kształt tej, następującej przed wystrzałem z broni palnej. Namacalny bezdźwięk, przenikliwy bardziej niż cała kakofonia świata. Usta spragnione ust, ciało spragnione ciała, drżące z niecierpliwości pożądania. Całą mimiczną scenę przerwała ona, przygryzając wargi, naciskając tym samym spust broni łaknienia. Wystrzał namiętności przeszywający każdą komórkę ciała odbijał się jeszcze echem od ścian, kiedy ruszył ku niej, nie oglądając się za siebie. Z zadziwiającą szybkością, pchnął ją ku ścianie frontowej przygważdżając ją do niej, nie dając nawet milimetra swobody. Rozstawił ręce, które spragnione dotarły do upragnionego frontu. Jedna z nich, mijając jej głowę o cal, spoczęła na ścianie, napierając na nią boleśnie. Druga bezwiednie powędrowała w okolicę jej pasa, drżąc z niecierpliwości. Nie czekając na jej reakcję przycisnął ją jeszcze bardziej do siebie, nie pozostawiając miedzy nimi ani centymetra odstępu. W tym samym momencie, nie dając sobie czasu na złapanie oddechu, zatopił się w jej wargach w porywczym pocałunku, zabierając jej resztki tchu i wysysając każdorazowo ostatki życiodajnego powietrza. Lewa noga, znalazłszy się miedzy jej udami, rozchylała je w gorejącej pantomimie emocji, ocierając się coraz mocniej o jej łono, wilgotniejsze z każdą sekundą. Gra świateł rozpalonych świec, cichy chichot płomieni, drwiących z prostoty ludzkiej gorączki pożądania, w zazdrości ciskających ostrzegawcze, pojedyncze promienie rozpalonej łuny światła w mroczne zakamarki pomieszczenia. Bezcelowo błądząca dłoń powędrowała ostatecznie do rozporka jego czarnych jeansów, rozpinając go subtelnie, odpiąwszy moment wcześniej jedyny guzik, znajdujący się odrobinę wyżej. Poczuł jak ona zaczyna zatapiać się w powolnym, przemijającym przedstawieniu żądzy, bezwładnie staczając się po ścianie, kiedy jej kolana nie były już w stanie dłużej się opierać. Odchylił się w tył, odwracając się na pięcie i jednym pchnięciem zwalił wszystko, co do tej pory znajdowało się na stole. Ciężki tępy łoskot rozniósł się po pokoju, rozbrzmiewając setką dźwięków trudnych do przypisania czemukolwiek. Odwrócił się ponownie w jej stronę i chwyciwszy ją za przeguby, cisnął na dopiero co wyczyszczony blat stołu.
W tym momencie się obudziłem. Wystarczająco zwizualizowane?

Kolejną minutę polerowałam to samo miejsce na monitorze, wpatrując się w niego z uchylonymi ustami. Nie zwróciłam uwagi na wyraźne odniesienie do moich wcześniejszych słów w jego ostatnim pytaniu. Reszta tekstu zbyt skutecznie odciągała od tego moją uwagę. Jeżeli wcześniejszy opis spowodował znaczne podwyższenie temperatury mojego ciała, to ten wywołał w nim istną gorączkę. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć, omamiona poetycką erotycznością, zawartą w każdym słowie. Nigdy jeszcze nie przeczytałam tak przepięknie wyrażonych uczuć. Jego porównania wprawiały mnie w przedziwny trans, a ich przesłanie rozbudzało jednocześnie wszystkie moje zmysły. Opadłam na oparcie fotela, próbując opanować emocje. Gdy spojrzałam ponownie na ekran, w okienku widniały słowa:

Wiem, że przyjemność musi trwać, ale mogłabyś mnie chociaż włączyć w ten proces. Chętnie poczytam jak zaspokajasz własne pożądanie wywołane moim opisem.

Po moim trupie! Nigdy nie dam mu tej satysfakcji! Jego słowa nie zmuszą mnie nawet do tego, by chociaż pomyśleć o masturbacji, a co dopiero, by się do niej posunąć.

Chyba masz zbyt wygórowane mniemanie o własnych możliwościach. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że twoje teksty mogłyby mnie doprowadzić do spełnienia. Zapamiętaj to sobie!

Napisałam, czując gotującą się we mnie wściekłość, omijając prawdę szerokim łukiem i machając jej na pożegnanie.

To brzmi jak wyzwanie.

I niech nim będzie!

A więc dobrze. Jeszcze zobaczymy, jak silna jest twoja samokontrola. Ponowna próba sił o 22. Pasuje?


Oczywiście, że pasuje! Już ja ci pokaże, że ze mną się nie zadziera!

Tak, będę o 22.

A więc, do zobaczenia księżniczko.


Ty zakichany palancie! Nie jestem twoją księżniczką! Poza tym, nie zaczyna się zdania od „a więc”. Moja wściekłość sięgnęła górnych rejestrów furii. Zamknęłam laptop, nie siląc się nawet na słowo pożegnania. Już on mnie popamięta! Arrogant!

***

Cały dzień minął mi wyjątkowo szybko. Chcąc rozładować emocje, które skumulowały się we mnie po rozmowie z tym księciem w papierowej koronie na ośle, zamiast rumaka, napisałam zaległy artykuł o centaurach i o godzinie dwudziestej postanowiłam zażyć trochę rozrywki, więc włączyłam mugolską telewizję. Jednocześnie uruchomiłam też laptop, logując się na gg. Może Harry lub Ron się do mnie odezwą? Na jednym z programów zaczynał się właśnie film - „Joe Black”. Niech będzie – pomyślałam, rozsiadając się wygodnie w fotelu.

***

W wypełnionym do tej pory przerażającą ciszą pokoju rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Skierowałam swoje opuchnięte od płaczu oczy w stronę monitora i machinalnie kliknęłam na małą ramkę w prawym dolnym rogu.

Gotowa na dalszą część naszej erotycznej potyczki?

Nie. Na nic nie byłam gotowa. Z łzami spływającymi po policzkach zatraciłam się w mrocznym dance macabre, zastanawiając się nad kruchością ludzkiego istnienia. Ten film uzmysłowił mi, że śmierć spotka każdego z nas, bez względu na wyznawaną religię, czy status społeczny. Jedyna pewna rzecz na tym świecie. Ale czy jestem na to gotowa? Przerażała mnie wizja, że w każdej chwili mogłoby mnie nie być. Co wtedy się stanie? Czy będę coś czuła? Czy dalej będę istniała? Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić i to wypełniało mnie niewyobrażalnym strachem, totalnie paraliżując. Najbardziej boimy się tego, czego nie potrafimy zdefiniować...

Co się stało? Wiem, że coś jest nie tak. Proszę, powiedz mi.

Jego pieprzony szósty zmysł!

Chcesz wiedzieć co się stało? Siedzę w fotelu cała zapłakana, bojąc się śmierci. Tak, dobrze widzisz. Boję się śmierci. Film Joe Black uświadomił mi najbardziej oczywistą rzecz na świecie, o której każdy wie, ale o której każdy boi się rozmawiać.
I co, zadowolony? Teraz możesz mnie dobić swoją kolejną ironiczną ripostą.


Przepraszam, jeżeli uraziłem cię jakimkolwiek swoim słowem. Nigdy nie chciałem cię zranić.
Proszę, nie bój się. Czy William Parish się bał?


Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Było mi strasznie głupio, że tak impulsywnie zareagowałam. Nigdy nie odebrałam jego wypowiedzi jako raniących, wręcz przeciwnie. Dzięki niemu w końcu oderwałam się od tej zabijającej mnie od środka monotonii.
„Czy William Parish się bał?” A więc znał ten film. Nie wiedziałam dlaczego, ale poczułam, że chcę się przed nim otworzyć. Miałam niewytłumaczalną pewność, że on mnie zrozumie.

To nie takie proste. Nagle uświadomiłam sobie, że jutro mogę się już nie obudzić i wiem, że nie jestem na to gotowa.

Żyj tak, jakby ten dzień był twoim ostatnim. Nie będziesz się bać, jeżeli będziesz miała świadomość, że wykonałaś swój plan w 100%. Jeżeli nie pozostawisz za sobą niezałatwionych spraw. Jeżeli nie będziesz żałować w swoim życiu żadnej chwili. Ty żałujesz?

Dobre pytanie. Przypomniałam sobie wszystkie dobre i złe chwile, minione podczas 26-letniej przygody, którą miałam już za sobą. Zebrałam już spory bagaż doświadczeń, ale czy znalazłyby się w nim sytuacje, które chciałabym wymazać z pamięci?

Nie.

To dobrze. I tak masz żyć dalej, w pełni ciesząc się z trwających wakacji. Mimo iż nie zawsze będzie idealnie, ty będziesz zbierać nowe wspomnienia, które pozostaną z tobą na zawsze. Piękne zdjęcia, które będziesz kolekcjonować w albumie życia, do chwili, gdy się cały zapełni. A gdy to się stanie będziesz spokojna i gotowa.


Już jestem – pomyślałam, ścierając ostatnią płynącą łzę. Każde jego słowo wywiewało cząstkę niepewności i strachu, tkwiącą we mnie, napawając mnie tylko optymizmem. Nie spodziewałam się po nim takiej wrażliwości i dojrzałości. Jak ty to robisz? Z resztą nieważne.

Dziękuję ci.

Za co?

Za to, że jesteś.
Mogę zadać ci pytanie?

Oczywiście.

Będziesz moim Joe Blackiem?

Nie.


Zamarłam. Dziwny ucisk w klatce piersiowej uniemożliwił mi normalne oddychanie. Nie rób mi tego, proszę.

To niemożliwe. Nie mogę być twoim Joe Blackiem, będąc twoim Księciem Ciemności.

Zamknęłam oczy, wypuszczając powoli powietrze. Uśmiechnęłam się delikatnie, podnosząc wzrok na wyświetlone słowa.

Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym cię teraz przytulić.

Więc to zrób.


Potrzebowałam jego obecności. Zapewnienia, że jest ze mną, chociażby na tę krótką chwilę. Po dwóch minutach, które mi wydawały się wiecznością, w okienku zobaczyłam jego wiadomość.

Stali jedno przy drugim. Ramie w ramię, delikatnie ocierając się o siebie. Wydawać by się mogło, że spoglądają na niesamowitą, delikatnie majaczącą panoramę miasta, teraz, w zapadającym zmroku, rozświetlaną przez tysiące latarni. Widok ten zapierał dech w piersiach, ale dla nich nie było to nic szczególnego. Życie za szybą biegło swoim torem, gnając przed siebie jak oszalałe, ale w tym pomieszczeniu czas się zatrzymał. Dla nich. W jednej, tak drogocennej chwili, zniknęły wszystkie troski, zmartwienia i cały ten denerwujący zgiełk świata zewnętrznego. Czuli, że są tam tylko dla siebie. Stojąc obok niej od jakiegoś czasu, nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Nie miało to jednak znaczenia. Słowa były zbędne. Był szczęśliwy, że mógł na nią patrzeć. Chłonął każdy najmniejszy szczegół jej twarzy, zapamiętując każde drżenie mięśni. Chciał wyryć sobie jej obraz w pamięci, bojąc się, że może za chwilę zniknąć, zostawiając go samego, a wiedział, że bez jej widoku nie byłby w stanie przeżyć nawet sekundy.

Przeczytawszy ostatnie słowo ponownie poczułam jak łzy zbierają się pod moimi powiekami, które z trudem powstrzymywały je przed wypłynięciem. Mrugając kilka razy, nachyliłam się nad klawiaturą, zaczynając pisać najbardziej intymny tekst w swoim życiu.

Tak bardzo chciała, żeby w końcu jej dotknął, przytulił. Czuła jak kolana jej miękną, a ona z trudem powstrzymuje się przed upadkiem. Ich spojrzenia w końcu się spotkały, a i tak już gęsta atmosfera zdawała się być teraz nie do wytrzymania. To, co wtedy zobaczyła w jego oczach, nie sposób było wyrazić słowami. Jego głębokie spojrzenie zdawało się ciskać iskry, wraz z wydobywającym się żarem, który mógłby, równie skutecznie co latarnie, rozświetlić całe miasto. Było w tym coś niesamowicie pociągającego, wręcz hipnotyzującego.

To uczucie, które w nim eksplodowało, patrząc w jej przepiękne, orzechowe oczy wzięło w końcu górę nad zdrowym rozsądkiem. Było to pożądanie. Niezwykły pociąg w stosunku do kobiety. Rozrywający, gorejący w piersiach, zawadniający umysł i ciało afekt. W jednej chwili tak jak stali, złączyli się razem, przylegając do siebie ciałami w szaleństwie emocji, jakie ich ogarnęły.

Bez najmniejszego ostrzeżenia wskoczyła na niego niczym dzika kotka, splątawszy swoje nogi na jego plecach, obejmując go udami w pasie.

Nie potrafiąc się już dłużej kontrolować, przygwoździł ją z impetem do ściany, starając się przemierzyć każdy, najmniejszy cal jej rozpalonego ciała swoimi rękoma. Kiedy, jak już mu się wydawało, zdołał tego dokonać, odchylił się nieznacznie.

Ona wciąż oparta o ścianę wołała o pomstę do nieba, że śmie przerywać w takim momencie. Wszystko zostało zapomniane, kiedy wyszło na jaw, że zrobił to tylko po to, aby w bezprecedensowy, a nawet spektakularny sposób zedrzeć z niej ubranie. Kiedy została na niej sama bielizna, kiedy do jego świadomości dotarł obraz wysoko wykrojonych stringów, ogarnęła go zimna furia. Zerwał z niej resztki garderoby, odwracając ją do siebie tyłem. Jeszcze raz docisnął ją do ściany, mocniej, niż by sobie tego życzyła, zdecydowanym ruchem nogi, rozdzielając jej uda. Chwyciwszy jej ręce zaciągnął je na plecy, całkowicie uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Była już niezwykle mokra.

Z niemal zwierzęcym instynktem wszedł w nią gładko. Jej jęki nosiły się po pokoju, wracając do nich, odbiwszy się od ścian. Nie potrafił nad sobą zapanować. Wchodził w nią za każdym razem coraz głębiej, czując jak zaczyna niesfornie dygotać na całym ciele. Chwyciwszy za jej opadające włosy, odciągnął jej głowę do tyłu, odsłaniając delikatnie zarumienioną szyję. Nie namyślając się długo, w przypływie dzikości zatopił w niej swoje zęby niczym rozwścieczone zwierze, pragnące rozszarpać w furii swoją ofiarę.

Jęknęła jeszcze głośniej, odpływając w ekstazie. Jej ciało spowite, w trudnej do opisania, rozkoszy, wyrwało się spod rozkazów swojej właścicielki. Poczuł jak delikatnie zaczyna osuwać się na podłogę. Schwyciwszy ją w ostatnim momencie, przygarnął do siebie, wtuliwszy się w nią najmocniej jak tylko potrafił. Czuł jak ogromne uniesienie i emocje z nim związane, delikatnie, z każdą chwilą coraz bardziej opadają, by w końcu całkowicie zaniknąć...


Nie potrafiłam się opanować. Każdym słowem próbowałam zabrać część tego paraliżującego pożądania, które zamiast całkowicie odpłynąć, zwiększało się z każdą kolejną linijką tekstu. Moja dłoń powędrowała w bezwarunkowym odruchu do miejsca, w którym teraz była tak bardzo potrzebna. Gdy przesuwałam nią po brzuchu, przed moimi oczyma pojawiły się jego słowa: Jeszcze zobaczymy, jak silna jest twoja samokontrola. Nie mogłam pozbyć się palącej obawy, że wszystkie jego słowa są tylko nic nieznaczącymi pionkami w słownej, erotycznej potyczce. Słysząc znajomy dźwięk, przeniosłam spojrzenie na monitor.

Wiesz, okazałem się słaby. Onanizuję się jak oszalały, wyobrażając sobie, że robię to z tobą.

Pieprzyć samokontrolę! Odganiając wszystkie myśli, pozwoliłam swojej dłoni dotrzeć do pożądanego miejsca erotycznych rozkoszy.

***

Pięć minut później, oddychając szybko, wciąż przeżywając niedawno miniony orgazm, drżącymi palcami napisałam:

Przegrałam. Możesz być z siebie dumny.

Nie. Nikt z nas nie przegrał. Przykro mi, że tak sądzisz. Dla mnie, oboje zwyciężyliśmy.


Czasami czuję się przy nim jak emocjonalna analfabetka. On nie przestanie mnie zaskakiwać.

Dla mnie jest to porażka, bo jeszcze nigdy nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu jak ty, samymi słowami. Jednak jak tak ma smakować przegrana, nazywaj mnie straconą.

Wystarczy mi określenie „księżniczka”.
Pisząc pierwszy fragment miałem zamiar zaserwować ci najbardziej zmysłowe, a jednocześnie najbardziej delikatne pieszczoty, na jakie tylko byłoby mnie stać, ale czytając twój opis, nie mogłem się powstrzymać. Moja samokontrola poszła się kochać, jęcząc głośno, zagłuszając moje własne krzyki.


Nie mogłam dłużej się powstrzymywać i wybuchnęłam głośnym śmiechem. Jego określenia nigdy mi się nie znudzą. Nie chciałam być gorsza.

Nic straconego. Chętnie stanę się obiektem twoich miłosnych eksperymentów, tym bardziej, że moje pożądanie złapało właśnie pociąg powrotny do domu.

Zrobię to z przyjemnością, pod jednym warunkiem.


Znowu? Czy on zawsze musi wszystko komplikować?

Jakim?

Spotkasz się ze mną jutro, w hotelu Corinthia o 19 wieczorem.


Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Nie mogłam uwierzyć, że zrealizuje się moje niewypowiedziane życzenie. Pragnęłam bezpośredniego spotkania z nim od chwili, w której poznałam jego wrażliwą stronę, dzięki filmowi „Joe Black”. Nie zastanawiając się długo napisałam:

Zgadzam się.

A więc jesteśmy umówieni. To teraz przechodzimy do wersji soft.


Całe moje ciało napięło się, czekając na jego kolejny ruch. Wiedziałam, że to on musi go wykonać. Z resztą nie miałam nic przeciwko, chciałam mu się oddać. Byłam tylko jego.

Zbliżam się do ciebie powoli, nie spuszczając wzroku z twojej twarzy. Kładę dłonie na twojej talii, czując jak pod wpływem mojego dotyku nieruchomiejesz. Przesuwam nimi niespiesznie po całym twoim ciele, odganiając całe niepotrzebne napięcie. Biorę cię na ręce i zanoszę w stronę łóżka, na którym delikatnie cię kładę. Zbliżam swoje usta do twoich, składając na nich słodki pocałunek.

Zdziwiła mnie ta nagła zmiana narracji. Pchana niekontrolowanym impulsem wystukałam tylko:

Dlaczego piszesz w pierwszej osobie?

Bo chcę się kochać z tobą, a nie z bezosobową dziewczyną.


Zabrakło mi oddechu. Tak bardzo go pragnęłam. Postanowiłam dać mu tyle rozkoszy, ile tylko będę potrafiła. Chciałam, by mnie nigdy nie zapomniał.

Oddaję pocałunek z całą skrywaną namiętnością. Przybliżam cię do siebie jeszcze bardziej, jedną dłoń wplatając w twoje włosy, a drugą błądząc po twoich plecach. W końcu odrywam się od twoich warg, przenosząc swoje ręce na twoją klatkę piersiową, odpinając wszystkie guziki przy twojej koszuli, zsuwając ją z ramion.

Jesteś moja.
Jednym szarpnięciem pozbywam się zwiewnej koszulki, niecierpliwymi palcami odpinając niepotrzebny stanik. Przysysam się do twojej piersi, drugą pieszcząc dłonią. Schodzę pocałunkami niżej, jednocześnie odpinając jedyny guzik przy twoich jeansach. Ściągam je jednym ruchem, rzucając je na ziemię. Schylam się niżej, całując twoją kobiecość przez materiał majtek, zsuwając je delikatnie w dół.
Lubisz czekoladę?


Zszokowana tym pytaniem, wpatrywałam się w ekran.

Tak, lubię. Dlaczego pytasz?

Zaraz zobaczysz księżniczko.


Ciekawość zżerała mnie od środka. Nie musiałam długo czekać na jego reakcję.

Wyczarowując jednym skinieniem różdżki kostkę czekolady, zbliżam ją do moich ust, oblizując jej czubek. Kieruję ją na twoją szyję, przesuwając nią po twojej delikatnej skórze w stronę dekoltu, zostawiając po sobie brązowy ślad. Wyznaczoną w ten sposób ścieżką, podążam swoim językiem, rozkoszując się każdą twoją reakcją.
Ten sam zabieg powtarzam na twoim brzuchu i wewnętrznej stronie ud, skutecznie omijając twoje najwrażliwsze miejsce.


Przestań!

Chcesz, żebym przestał?

Tak, to znaczy nie! Cholera! Ja też chcę cię całować.


Byłam sfrustrowana. Tak bardzo chciałam mu się odwdzięczyć za jego słowa, sprawić mu jak największa przyjemność, a on doprowadzał mnie do białej furii każdym swoim kolejnym słowem.

Księżniczko, pozwól mi się kochać. Nawet nie wiesz, jaką sprawia mi przyjemność myśl, że jutro będę mógł cię dotknąć w rzeczywistości.

Cholera! Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej zsunęłam dłoń między uda, spijając każde jego słowo, pojawiające się na szklanym ekranie.

Zachwycony twoimi reakcjami, trzymając między palcami pozostałości po słodkim przysmaku, wsuwam je w twoje wnętrze, upajając się jego gorącem. Zaczynam nimi poruszać, z każdą sekunda zwiększając tempo, nie spuszczając wzroku z twojej twarzy. Twoje iskrzące, czekoladowe tęczówki są dla mnie otchłanią, w której zatapiam się bez reszty. Zaalarmowany twoimi okrzykami i nagłym skurczem mięśni wokół moich palców, zagłębiam je w tobie do samego końca, doprowadzając cię do upragnionego orgazmu. Wysuwam je powoli, kierując je w stronę moich spragnionych ust. Językiem zlizuję resztkę słodkości czekolady, połączonej z intensywnym smakiem twojego wnętrza. Jednak to mi nie wystarcza. Spragniony twojej esencji palcami delikatnie odchylam płatki twojej kobiecości, zagłębiając się w niej językiem. Jestem pewien, że nigdy nie zapomnę cudownego smaku i oszałamiającej woni najpiękniejszego kwiatu, którym mnie obdarowałaś.

Z lekturą ostatniego zdania wygięłam swoje ciało w łuk, osiągając kolejny raz słodkie spełnienie. Wykończona opadłam na oparcie fotela, próbując unormować oddech.

Mam nadzieję, że udało mi się choć po części cię zadowolić. Obiecuję, że jutro poznasz szerszą gamę moich możliwości. Rezerwacja w hotelu jest złożona na twoje nazwisko. Nie mogę się doczekać naszego spotkania. Dobranoc księżniczko.
K.C.


Jeżeli to był tylko przedsmak tego, co mnie jutro czeka, musiałam się nieźle wyspać, by wytrzymać choć do połowy jego miłosnych tortur. Chwila… Czy on napisał, że rezerwacja jest złożona na moje nazwisko? Cholera! Kiedy on zdążył to zrobić? I kto mu dał prawo posługiwania się moim nazwiskiem? A najgorsze było to, że nie potrafiłam mieć mu tego za złe. Tak bardzo chciałam go poznać…
Pospiesznie zamykając laptop skierowałam się do łazienki, biorąc letni prysznic. Przebrałam się w satynową koszulkę nocną, odkładając na fotel komplet czerwonej, koronkowej bielizny. To będzie długa noc – szepnęłam sama do siebie, kładąc się do łóżka.
Już jutro świat wirtualnych rozkoszy wkroczy w rzeczywisty wymiar.

Ten post był edytowany przez Dominika1811: 15.04.2014 22:24


--------------------
Wieczność nie jest przywilejem wybranych, ale przeznaczeniem wszystkich.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 30.05.2024 21:07