Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Niedziela (zak)

Mintir
post 03.07.2003 19:43
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 30.06.2003




Niedziela, wszystko zaczęło się w Niedzielę. Jest ona początkiem tygodnia katolickiego, powstaniem do życia. Dzień w dzień powoli umieramy, by w niedzielę powstać z martwych i powtórzyć cały cykl. By każde nasze życie było lepsze od poprzedniego. Byśmy nowi, odrodzeni mogli dalej kierować swe kroki drogą bólu i cierpienia. Bóg nam dał tę szansę. On nas zabija i on nas wskrzesza. Byśmy byli mądrzejsi. On jest życiem i śmiercią. Radością i szczęściem, bólem i cierpieniem. On jest dla nas. On jest.
W Niedzielę zmartwychwstał Jego syn, On sam. Pozwala nam tego doświadczyć. Pozwala nam doświadczyć szczęścia, pokazując cierpienie. Docenić jego wartość. Pokazuje nam siłę i skutki grzechu i daje nam oczyszczenie. W Niedzielę. Wstajemy nowi, oczyszczeni, inaczej patrząc na świat. Każda przeszkoda nas umacnia. Wszystko co rani, dodaje sił. Błądzimy i odnajdujemy drogę. To jest nasze przeznaczenie. Jemu się poddajemy i przyjmujemy je z wdzięcznością. Święćmy dzień Pański.

***

Była szósta rano, Niedziela. Agnieszka pospiesznie wstała i zaczęła szykować się do wyjścia. Msza zaczynała się o siódmej, a ona nie chciała się spóźnić. Nigdy tego nie zrobiła i nie miała zamiaru zmieniać tego stanu rzeczy. Poszła do łazienki i wzięła zimny prysznic, dzięki któremu się rozbudziła. Dla pewności, jeszcze, aby nie zasnąć w kościele zaparzyła sobie kawę. Taki incydent byłby nie do pomyślenia. Zapadłaby się pod ziemię gdyby przytrafiło się jej coś podobnego. Zrobiła sobie do tego dwie kanapki, a gdy skończyła śniadanie poszła się ubrać.
Ponieważ było lato, założyła białą, delikatną sukienkę z krótkim rękawem. Miała wygodniejszą i ładniejszą, ale tamta była na ramiączka, a w tym niestosownie było iść do kościoła. Następnie zrobiła sobie delikatny makijaż, nałożyła podkład, lekko podkreśliła oczy. Na więcej się nie odważyła. Co by ksiądz powiedział? Była szósta czterdzieści. Na szczęście do kościoła miała całkiem blisko; kilka przecznic do przejścia. Ostatni raz spojrzała w lustro i wyszła.

***

W kościele zauważyła, że do ich parafii przybył nowy ksiądz, który odprawiał dziś mszę. Bardzo spodobało się jej kazanie, mówiące o Niedzieli, życiu i miłosierdziu Bożym. Chciała jeszcze kiedyś go posłuchać. Może za tydzień będzie odprawiał mszę...
Ich kościółek był mały i piękny. Zbudowany w stylu gotyckim, który był ulubionym Agnieszki. Był otwarty całą dobę; zawsze można było wejść i się pomodlić. Agnieszka często przychodziła późnym wieczorem, kiedy nikogo prawie nie było. Kiedy oświetlany był światłem świec. Wtedy czuła się w nim lepiej niż w domu. Mogła swobodnie rozmawiać z Bogiem, ale często tylko przesiadywała w Jego towarzystwie. Kochała to, poczucie, że jest przy niej. Czuła się wtedy bezpiecznie.
Kiedy msza się skończyła niechętnie opuściła Dom Boży i udała się w kierunku własnego mieszkania.

***

Postanowiła przejść się dłuższą drogą, przez park, rozkoszując się tym wspaniałym dniem. Słuchała śpiewu ptaków, patrzyła na promienie słoneczne okrywające liście. Przystanęła przy małym jeziorku i podziwiała liczne fale tworzone przez wiatr, który także rozwiewał jej długie czarne włosy. Wyglądała jak posąg. Z zadumy wyrwał ją głos znajomej.
- Witaj Agnieszko.
- Witaj, co tam u ciebie?
- Ba, dziś czeka mnie robota. Muszę posprzątać dom. Toż to dopiero początek wakacji a ja już muszę harować. Ty to masz dobrze, o rok starsza, studia ledwo skończone i własne mieszkanie. Żyć nie umierać.
Agnieszka faktycznie zaliczyła niedawno ostatni semestr i była wolna. Miała zrobić sobie odpoczynek a we wrześniu pomyśleć o pracy. Rodzice stwierdzili, że to dobrze jej zrobi.
- A dlaczego nie zrobiłaś tego wczoraj?
- Nie chciało mi się, a goście przyjeżdżają do starych dopiero w poniedziałek. Cóż, na razie. Śmigam do pracy. W niedzielę to powinno być zakazane. Mówiąc to uśmiechnęła się.
Agnieszka musiała się ugryźć w język, żeby nie powiedzieć jej jakiejś złośliwej uwagi dotyczącej tego, że faktycznie w niedzielę nie można pracować. Wolała tego jednak nie robić. Jeszcze Kaśka, bo to ją spotkała, uzna ją za fanatyczkę. Zamiast tego się pożegnała i poszła do domu.

***

Dzień spędziła relaksując się przed telewizorem, trochę się poopalała i czytała książkę. Próbowała znaleźć natchnienie by coś namalować, ale nie udało się jej. Cóż, następnym razem się powiedzie, pocieszała się w myślach.
Gdzieś koło jedenastej wieczorem udała się z powrotem do kościoła. Gdy tylko przekroczyła jego próg, wyczuła tę specyficzną atmosferę i Jego obecność. Zapaliła jedną świeczkę i złożyła ofiarę. Za swojego brata, który zginął dziesięć lat temu, w wypadku samochodowym. Myślała, że się z tym pogodziła, ale ból zawsze wracał. Nigdy nie mogła zapomnieć choć bardzo chciała. Zdarzenie to pchnęło ją w ramiona Boga. Oddała Mu się, poświęciła Mu całe życie. To pomagało jej przezwyciężyć uczucie straty i cierpienie.
Usiadła na ławce i przez długi czas rozkoszowała się poczuciem Jego obecności. Zapewne trwało to dużo dłużej niż się jej wydawało. Prawdopodobnie po jakiejś godzinie zauważyła przystojnego młodzieńca. Stał niedaleko niej, wsparty o kolumnę. Wyglądał na jakieś 24 lata, nie więcej. Miał kasztanowe włosy do ramion, związane na karku. Ubrany był w długi czarny płaszcz. Agnieszka nie zdziwiłaby się gdyby okazało się, że ma pod spodem garnitur. Chwilę przypatrywała mu się uważnie. Było już późno i delikatnie ziewnęła. Zamknęła na chwilę oczy, a gdy je otworzyła młodzieńca już nie było.

***

Poniedziałek 02:25
Kiedy wyruszyłem na spacer po okolicy, natrafiłem na mały kościół. Zdziwiłem się albowiem był on otwarty. Wszedłem do środka i zacząłem napawać się jego widokiem. Pragnąłem krwi bardziej niż kiedykolwiek przedtem, dlatego postanowiłem skalać to miejsce krwią, któregoś z niewiniątek je odwiedzających. Dziwnym trafem znajdowała się tam tylko jedna osoba, która mnie zaintrygowała. Nie słyszałem jej myśli, jednak nie dlatego, że je ukryła. Nie. Raczej dlatego, że ona nie miała wtedy żadnych myśli. Była wyciszona i przepełniała ją euforia i radość. Nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałem. Postanowiłem ją na jakiś czas oszczędzić, lecz gdy się znudzę z chęcią wykonam mój pierwotny plan. Ten stan u niej ( bowiem była to kobieta w wieku około 23 lat ) trwał do momentu, w którym pozwoliłem jej się zobaczyć. Wyraźnie zaciekawiła ją moja postać. Wykorzystam to.

***

Obudziła się grubo po południu następnego dnia, w poniedziałek. Natychmiast przypomniała sobie wydarzenia poprzedniego wieczoru i stwierdziła, że musi zobaczyć tego młodzieńca jeszcze raz. Nie wiedziała czemu. Po prostu musiała. Postanowiła przedsięwziąć wszelkie środki aby tego dokonać i żeby dobrze wyglądać. Nigdy jeszcze aż tak nie przejmowała się wyglądem, zadziwiające. Koło szóstej odebrała telefon. Dzwonił kolega, któremu jak sądziła się podoba. Proponował jej wypad do kina, ale ona szybko go zbyła, mówiąc, że źle się czuję. Następnie odrzekła, że jej też jest przykro i odłożyła słuchawkę zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Miała na dzisiaj inne plany.
O dziesiątej już była gotowa i siedziała jak na szpilkach czekając aż nadejdzie odpowiednia pora by wyjść. Zastanawiała się w żartach czy przypadkiem nieznajomy nie rzucił na nią jakiegoś uroku. Ubrała się w długą, czarną suknię i zrobiła sobie makijaż stosowny do ubioru, dużo bardziej wyzywający niż poprzedniego dnia. Zresztą, stwierdziła, ksiądz i tak mnie nie zobaczy, a nawet jeśli to co z tego? Umyła głowę i wymodelowała sobie włosy. Zrobiła sobie lekkie loki. Pomalowała paznokcie i w końcu po długim oczekiwaniu poszła do kościoła.
Usiadła w tej samej ławce co uprzednio. Tak jak poprzedniego dnia nie zauważyła kiedy młodzieniec wszedł do kościoła. Po prostu w pewnym momencie zauważyła, ze stoi dokładnie w tym samym miejscu. Jakby się od wczoraj nie ruszał. Kiedy puściła mu jedno z ukradkowych spojrzeń, on popatrzył jej w oczy, uśmiechnął się do niej szarmancko i ruszył w jej kierunku. Usiadł obok nic nie mówiąc. Kiedy ukradkiem na niego spoglądała, widziała że młodzieniec jakby z nabożną czcią wpatrywał się w świece i ołtarz. Po czasie, całkiem krótkim, a który jednak wydawał się być jej niemalże wiecznością, zapytał się jej szeptem czy mogliby wyjść na zewnątrz. Ochoczo się zgodziła, pod wpływem jakiegoś dziwnego uczucia. Nie wiedziała czym ono jest, lecz z pewnością nigdy wcześniej go nie doświadczyła.
Kiedy wyszli młodzieniec zaproponował jej spacer, na który również przystała. Nie wiedziała kiedy doszli do lasu. Księżyc w pełni górował nad ich postaciami raz po raz przykrywany przez delikatne chmury. Jej nowy znajomy zdawał się wszystko doskonale widzieć wtedy kiedy ona się potykała. Zazwyczaj starał się ją uprzedzić o przeszkodach w postaci gałęzi i tym podobnych. Powiedział jej, że nazywa się Vincentio i przyszedł do kościoła popatrzeć na dzieło Boże. Nic więcej już o sobie nie powiedział, natomiast wyciągał z Agnieszki wszystkie jej tajemnice, wszystkie epizody jej życia, a ona z chęcią mu je opowiadała. Czuła się szczęśliwa mogąc spacerować u jego boku. Potem odprowadził ją pod drzwi mieszkania. Lekko zawstydzona zapytała:
- Może wejdziesz na chwilę?
- Niestety, z przykrością muszę odmówić albowiem jestem dzisiaj zajęty. Ale przyjemnie by było gdybyśmy mogli przełożyć zaproszenie na jutro. Co ty na to? Mówiąc to uśmiechał się, a Agnieszka wpatrywała się w ten uśmiech jak w obrazek.
- Z chęcią. O której byś mógł przyjść?
- Co powiesz na jedenastą trzydzieści?
- To jesteśmy umówieni.
- Do widzenia. Do jutra
Na pożegnanie ucałował jej dłoń i odszedł.

CDN


--------------------
We are what we are

I didn't begin it.
I didn't make the world.
It was always there, this evil.
It was in the shadows and it caught me
and made me part of it.
I didn't make evil.
I didn't make myself

- Lestat de Lioncourt
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Mintir
post 03.07.2003 22:41
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 30.06.2003




nadal musicie mi wybaczyć ewentualne błędy. Opowiadanie całe powstało dzisiaj i nie sprawdzałam go jeszcze

***

Czwartek 01:28
Biedactwo. Gdyby tylko wiedziała, że cały wieczór śledziłem jej myśli. Muszę przejść do ataku. Bezpośredniej konfrontacji. Mam już nawet pewien pomysł. Wydaje mi się, że znam jej słaby punkt. Dzięki któremu którego potrafiła oddać się błogiej nieświadomości i rozkoszy. O ironio! Ona naprawdę w Niego wierzy. Zobaczę jeszcze czy czegoś nie ominąłem i pora będzie się żegnać z naszą słodką koleżanką.

***

W czwartek, kiedy się obudziła i wstała zobaczyła duża białą kopertę pod drzwiami. Natychmiast ją pochwyciła przeczuwając, że jest to wiadomość od Vincentia. Nie myliła się. Otworzyła ją. Wewnątrz znajdowała się kartka, na której było napisane:
Dziękuję za wspaniały wieczór. Zawsze będę go mile wspominał. Czuję, że wiele dla mnie znaczysz. Wydaje mi się, iż rzuciłaś na mnie jakiś czar, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wybacz, że nie odezwałem się wczoraj, ale chyba nie miałem dość odwagi. Proszę... nie, błagam, abyśmy zobaczyli się dzisiaj wieczorem. Najlepiej w parku, gdzie mógłbym podziwiać cię w blasku księżyca. Bądź proszę przy jeziorze o jedenastej. Z góry dziękuję. Nie chciałbym znów kłaść się spać nie widząc przedtem ciebie.
Twój na zawsze, Vincentio.
Agnieszka o mało nie krzyknęła ze szczęścia. A jednak on czuł to samo co ona! Pocałowała list i przycisnęła go do piersi. Czuła się jakby to on był przy niej i tulił w swoich objęciach. Siedziała w bezruchu przez jakiś czas a następnie poszła wziąć prysznic.
Wszędzie dokądkolwiek się nie udała, czuła jego obecność, zapach, dotyk na skórze. Nie mogła otrząsnąć się z oszołomienia. Przez jakiś czas malowała czując jego oddech na ramieniu. Wreszcie nadeszła dziesiąta trzydzieści i udała się w kierunku parku. Vincentio już tam był i czekał na nią. Tym razem podarował jej broszkę przedstawiającą czarną różę. Piękniejszą niż jakakolwiek którą kiedyś widziała. Serdecznie mu podziękowała.
Potem zapanowała niezręczna cisza. Żeby ją przerwać zapytała:
- Dlaczego spotykamy się zawsze nocą?
- Wiesz, już dawno chciałem ci to powiedzieć. Nie mogę wychodzić w czasie dnia ponieważ.... jestem posłańcem Boga. Wykonuję Jego wolę
- Ale.... jak to? Nie żartuj sobie ze mnie w taki sposób.
- Naprawdę. Mogę ci to udowodnić. Potrafię czytać w myślach. Pomyśl coś a ja ci powiem co to było.
Pomyślała o domu, w którym się wychowała, o rodzicach. O swoim bracie, który nie żył. Na myśl o nim zaczęła płakać. Vincentio wziął ją w ramiona i powiedział:
- Tak mi przykro z powodu twojego brata. Nie miałem o tym pojęcia.
Agnieszka podniosła głowę i spojrzała mu w oczy
- Skąd... to wiedziałeś? Nikomu o tym nigdy nie wspominałam.
- Mówiłem ci przecież, że potrafię czytać w myślach. Uwierz mi proszę. Na miłość jaką do ciebie odczuwam.
Chociaż było to nieprawdopodobne, uwierzyła mu. Potrzebowała tego.
- Mam cię nazywać aniołem, czy jak?
Roześmiał się, ona delikatnie się uśmiechnęła.
- Vincentio wystarczy
Resztę wieczoru spędziła doskonale się bawiąc w jego towarzystwie. Zapomniała o troskach i była naprawdę szczęśliwa po raz pierwszy od bardzo dawna. Kiedy zrobiło się chłodniej odprowadził ją do domu. Namiętnie pocałował ją na pożegnanie, a z powodu rozkoszy znowu nie poczuła nutki bólu. Znowu maleńka kropelka krwi popłynęła jej z wargi.

***

Piątek 03:52
Coś mnie w niej pociąga, fascynuje. Może jest to jej uwielbienie Boga, nie wiem. Ale uświadomiłem sobie, że ona jest wyjątkowa. Myślę, iż mógłbym wprowadzić ją do naszego „bractwa”.

***

W piątek obudziła się przepełniona szczęściem. Nareszcie sprawdziły się jej sny. Zawsze wiedziała, że w końcu Bóg uwolni ją od bólu i tak też się stało. Od prawie samego rana wzięła się za malowanie. Czuła, że musi dziś skończyć ten obraz. Dziś albo nigdy. A tak bardzo chciała się dowiedzieć co on będzie przedstawiał. Dlatego pracowała cały dzień. Kiedy skończyła, zasłoniła do materiałem i poszła zjeść kolację. Potem, kiedy już było ciemno zapaliła świeczki i postanowiła odsłonić obraz. Kiedy się nad tym zastanawiała absolutnie nie miała pojęcia co namalowała. Jakby tworzyła w transie, a teraz wszystko zapomniała.
Kiedy odsłoniła płótno jej oczom ukazała się kompozycja pełna czerni i czerwieni. Brutalności i śmierci. Demona pożywiającego się krwią ofiary. Patrzyła na nią zafascynowana, a następnie ją zasłoniła.
Wtedy usłyszała muzykę. Była to melodia piękna, pełna uniesienia i euforii, radości. Wyszła na balkon, aby zobaczyć skąd ona dochodzi. Spojrzała w dół i zobaczyła Vincentia grającego na jakimś nieznanym jej instrumencie. Stała tam urzeczona i wsłuchiwała się w tę melodię z zamkniętymi oczami. Kiedy skończył grać popatrzyła na niego. Do balonika przywiązał małą różę – znów czarną – i puścił. Natychmiast uniósł się w górę gdzie złapała go Agnieszka. Vincentio bez słowa ukłonił się jej i odszedł.
Postanowiła, że musi go złapać. Jak szybko tylko mogła zbiegła na dół i zaczęła go nawoływać. Nikogo tam nie było. Nagle usłyszała krzyk. Pobiegła w stronę, z której napływał. Zobaczyła przerażającą scenę. Vincentio, jej anioł nachylał się nad jakimś mężczyzną i pił jego krew. Wściekła krzyknęła;
- Ty oszuście! Wcale nie jesteś Aniołem! Jesteś diabłem!
Następnie kryjąc łzy uciekła do swojego mieszkania i zatrzasnęła zasuwę. Usiadła przy drzwiach opierając się o nie plecami. Chwilę później był po drugiej ich stronie i mówił coś czego nie rozumiała, czego nie chciała rozumieć. Zaczęła odmawiać „Ojcze nasz..” a gdy skończyła jego już nie było. Wybuchnęła donośnym płaczem.

***

Wiedziała, że obserwował ją całą noc. Rano kiedy się obudziła nadal siedziała wsparta o drzwi. Wstała i zaczęła się pakować. Zabrała tylko niezbędne rzeczy, resztę jak postanowiła odda rodzicom. Odwiedziła ich popołudniu i opowiedziała im o swoim zamiarze. W przeciwieństwie do tego co myślała nie robili jej wyrzutów. Powiedzieli, że cieszą się z jej wyboru. Bardzo jej to pomogło. Następnego ranka wyruszyła w podróż, choć krótką, decydującą o całym jej przyszłym życiu. Weszła na drogę, z której nie było powrotu. I byłą szczęśliwa.

***

Niedziela 01:37
Mogłem ją zabić. Owszem, ale po co? Odrzuciła moją propozycję, ale wszakże nie jest to powód do rozpaczy. Raz się żyje, fakt, że niektórzy nawet całkiem długo, ale to nie zmienia faktu. Wybrała to co dla niej było lepsze. Teraz jest w bezpiecznym miejscu, blisko Tego Kogo Kocha. A ja? Będę wędrować dalej, aż znajdę swoje miejsce na tym świecie.




--------------------
We are what we are

I didn't begin it.
I didn't make the world.
It was always there, this evil.
It was in the shadows and it caught me
and made me part of it.
I didn't make evil.
I didn't make myself

- Lestat de Lioncourt
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Mintir   Niedziela (zak)   03.07.2003 19:43
Sir Momo Mumencjusz Mum   fajne i ciekawe ^^ Ale będę szczerze zawiedzio...   03.07.2003 19:50
Mintir   ale z czego nawrócić? tak nawiasem jeśli chodz...   03.07.2003 20:02
Sir Momo Mumencjusz Mum   tego się sam domyśliłem ^^ Z czego nawrócić? z te...   03.07.2003 20:04
Layla   wow. super opowiadanie. skąd ty dziewczyno biezesz...   03.07.2003 20:10
Mintir   1. Co do nawrócenia, to on po prostu chciał tr...   03.07.2003 20:13
Layla   Skoro Alice tak mówi to na pewno takie jest...   03.07.2003 20:16
Sir Momo Mumencjusz Mum   Ja może ignorant jestem, ale powiedzcie mi: kt...   03.07.2003 20:24
Mintir   Mam jeszcze troszeczkę, ale nie zdążyłam tego ...   03.07.2003 20:30
Layla   ciemność, widzę ciemność. strasznie mi się pod...   03.07.2003 20:36
Sir Momo Mumencjusz Mum   no no no... pisz dalej... to jedyne, na co mni...   03.07.2003 20:45
Mintir   nadal musicie mi wybaczyć ewentualne błędy. Opowia...   03.07.2003 22:41
kelyy   bardzo mi sie podobało. Opowiadanie na poziomi...   06.07.2003 17:43
agniesha   Bardzo mroczne :P i fajne... usun tylko te krzaczk...   06.07.2003 21:55
Alisia   mam pewną sugestię co do tego opowiadania: jeśli ...   07.07.2003 17:42
KaRoLiNa   Fajne opowiadanie. Orginalna i mroczna fabuła....   10.07.2003 16:02
iskra   Ty, Magdaleno, masz szczescie, że mnie nie zna...   20.07.2003 22:07
Mintir   musisz mi wybaczyć ale opowiadanie powstało w pół ...   21.07.2003 12:15
Abaska   Klimacik miodzio :D Piszesz fajnie, ale chyba st...   21.07.2003 17:16


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 19.06.2024 18:27