Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Młodość :), ZAKOŃCZONE

Pensy Nocard
post 22.07.2003 19:22
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Młodość. Cz.1

Harry leżał w lochach. Wciąż czuł ból po zaklęciu Cruciatus, jakie rzucił na niego Voldemort. Na szczęście w samą porę do lochów wpadł Dumbledore. Lordowi udało się jakimś cudem uciec. Nie był z tego powodu bardzo zmartwiony. Wyglądało to tak jakby specjalnie czekał na Dumbledorea. Jakby chciał go wywabić z gabinetu, odwrócić jego uwagę.
- Co to znaczy? - spytał Harry, wskazując zielonkawy napis na ścianie, który pojawił się wcześniej za sprawą Voldemorta.
- To chyba jakieś zaklęcie. Wypowiedział je a nam zapisał byśmy wiedzieli co zrobił.
- Ale teraz łatwiej będzie znaleźć przeciwzaklęcie. - powiedziała Hermiona wchodząc wraz z Ronem do lochu.
- Racja. - powiedział Dumbledore - Może chce nam udowodnić, że nawet teraz go nie pokonamy. Ma bardzo wysokie mniemanie o sobie.
- Ale co to za zaklęcie? - spytał Ron
- Nie wiem nie znam go. - odpowiedział zamyślony Dumbledore.

Wspomnienia mają nawet najstarsi
Wiedzą ile w młodości byli warci
Niektórzy jednak zapominają
Jakie młodzi głupstwa poczynają
Na starość się ich wypiera każdy
Czy sławny, czy mało ważny
Pamięć im czasem szwankuje
Kolejne pokolenia oszukuje
Niech sobie przypomną właśnie teraz
Jak szalali w młodości nie raz.

- O Jezu!
- Co się stało Hermiono? - spytał dyrektor - Znasz to zaklęcie?
- Profesor Flitwick o tym mówił. Ten wierszyk opisuje zaklęcie Dermisis. Zaklęcie, które wybrane osoby cofa do wieku młodości.
- Kogo on cofnął? - spytał zaskoczony Harry - Przecież uczniowie są młodzi!
- Ale nauczyciele nie. - powiedział Dumbledore.
- I duchy. - powiedziała w zamyśleniu Hermiona - To zaklęcie może z nich uczynić młodych, żywych ludzi!
- O Jezu... Irytek! - jęknął dyrektor - Chodźcie zobaczymy co tam się dzieje.



Wyszli z lochów. Harry nie był zbyt ciężko ranny, tylko trochę poobijany. Szedł więc spokojnie bez niczyjej pomocy. Nagle z jednego z korytarzy po bokach wyszła młoda dziewczyna. Na oko miała z piętnaście, szesnaście lat. Miała długie do ramion ciemnoblond włosy i ciemno brązowe oczy. Hermiona jęknęła cicho. Poznała ją po prostokątnych okularach, ale trudno było jej sobie wyobrazić, że profesor McGonagall ma piętnaście lat i chodzi w niebieskich dżinsach i fioletowej bluzeczce.
- Minerva? - spytał zaskoczony dyrektor
- Panie profesorze! - ucieszyła się Minerva - Może mi pan wyjaśnić, co tu się stało? Dlaczego nie ma nikogo, kogo bym znała? I kim są oni? Nie znam ich nawet z widzenia!
- Profesor McGonagall? - prawie krzyknął zszokowany Ron.
- Profesor? - Minerva McGonagall była równie zaskoczona - Panie profesorze, o co chodzi? - jęknęła
- Minervo idź pod mój gabinet. Zaraz tam przyjdziemy z resztą tobie podobnych. Na razie niech Ci wystarczy, że jesteśmy w przyszłości.
- Fakt, posiwiał pan. - rzekła Minerva z uśmiechem i pobiegła w kierunku gabinetu.
- Mam do was prośbę - odezwał się znów Dumbledore - Idźcie i znajdźcie wszystkich, którzy nie są z czasów obecnych.
- Dobrze. - powiedziała Hermiona i już miała ruszyć gdy nagle Ron zaczął się śmiać.
Padł na podłogę i bijąc pięścią w podłogę śmiał się coraz głośniej.
- Ron dobrze się czujesz? - spytała Hermiona patrząc na niego z politowaniem
- Wręcz świetnie. - wysapał Ron.
- Więc o co chodzi panie Weasley? - spytał zaskoczony dyrektor.
- Po prostu już nie mogę się doczekać kiedy spotkamy Snapea!
- O tak, tego obawiam się najbardziej. - rzekł dyrektor, a cała trójka wbiła w niego ciekawe spojrzenie. Jednak ten nic już nie powiedział tylko ruszył do sowiarni. Posłać po zastępstwa.



Cdn.

Młodość cz. 2


Hermiona i jej przyjaciele sprowadzili pod gabinet sporą grupkę osób. Nie było trudno ich znaleźć, ale mimo to zmęczyli się, bo musieli przeszukać cały Hogwart. Ich "nauczyciele" patrzyli zdziwieni po sobie, niektórzy odnaleźli znajomych i teraz rozmawiali z nimi wesoło. Dyrektor stał po środku i patrzył na swych uczniów.
- Cisza! - zawołał- Chodźmy do gabinetu.
Puścił przodem "nauczycieli" i został z tyłu wraz z trójką przyjaciół.
- Czy wśród nich jest Snape? - spytał Ron z ciekawością
- Nie ma i to mnie najbardziej przeraża, choć brakuje jeszcze kilku nauczycieli.
- Czemu? Był złym uczniem? - spytał Harry z nadzieją
Dumbledore westchnął tylko i nic nie powiedział. Weszli do gabinetu gdzie po kątach poustawiali się byli nauczyciele. Tylko jeden siedział. Na fotelu Dumbledorea i głaskał Fawkes'a, który siedział mu na kolanie.
- Co tu robisz? - spytał dyrektor, a chłopak spojrzał na niego zaskoczony.
- Siedzę. - odpowiedział spokojnie
- Zejdź z mojego fotela. I skąd znałeś hasło?
- Zgadłem. - powiedział wstając z wyraźną niechęcią.
Dumbledore wyczarował małe drewniane krzesła i na nich usiedli nauczyciele, Ron, Hermiona i Harry. Ten nauczyciel zza biurka przyglądał się Harry'emu uważnie. Zresztą Harry jemu też. Zastanawiał się, którym z brakujących nauczycieli jest chłopak. Miał on krótkie, czarne włosy, stojące do góry i czarne jak węgiel oczy. Gdy Dumbledore usiadł chłopak spojrzał na niego i podniósł rękę do góry.
- O co chodzi? - spytał zrezygnowany dyrektor
- Czy ten mały...
- Obecnie jak wszyscy tu obecni jesteś w jego wieku.
- Ale jest niższy.
- Dobrze, o co chodzi?
- Czy on jest synem Śmottera?
- James Potter jest jego ojcem, jeśli o to pytałeś. - odpowiedział z naciskiem ktoś z tyłu. Harry poznał głos swojego ojca chrzestnego, który nauczał obrony przed czarną magią.
- Black! Coś tak się na końcu schował? Boisz się? No chodź nie mam kogo wkurzać.
- Odwal się.
- Oj Blackie! Do nogi!
- Severus ! Syriusz! Spokój! - wrzasnął dyrektor. Gdy zapadła cisza chciał już zacząć mówić ręka Snapea ponownie wystrzeliła w górę.
- O co chodzi? - spytał dyrektor siląc się na spokój.
- Dlaczego syn, sądząc po czuprynie, Molly zrobił minę jak Black na widok chodzącej kości?
- Severusie!
- Chciałem powiedzieć zaskoczoną.
- Bo zdziwił się, że jego nauczyciel eliksirów zachowuje się jak zwykły cham.
- Syriusz uczy eliksirów?
- TY UCZYSZ!!! - wrzasnął Dumbledore
- CO??? - wrzasnął Snape - Ja????? - Syriusz chichotał z tyłu - Jasne, a niby Sybilla uczy wróżbiarstwa.
- Profesor Trelavney uczy wróżbiarstwa. - powiedziała Hermiona z uśmiechem. Snape spojrzał na nią zaskoczony.
- Żartujesz? - Hermiona pokręciła z rozbawieniem głową.
- Ta szkoła schodzi na psy.
- Severusie.
- Przepraszam Black.

Cdn.

3
Hermiona, Ron i Harry chodzili po Hogwarcie w poszukiwaniu osób z listy, którą sporządził Dumbledore. Była to lista uczniów, którzy jako jedyni mieli być wtajemniczeni w to, co się dokładnie stało. Ktoś musiał w końcu pomagać dyrektorowi. Na resztę postanowił rzucić specjalne zaklęcie, by zmodyfikować ich pamięć. Kazał im mianowicie wierzyć, że ci nowi uczniowie, których nie znają przyjechali do Hogwartu w ramach wymiany studentów z innej szkoły, niejakiej Franglifton. Zaklęcie zmuszało ich również do myślenia iż nowi nauczyciele są tu już od dawna i każdego z nich uczą od pierwszej klasy. Na szczęście profesorowie na zastępstwo przybyli już następnego dnia rano i od poniedziałku mogli rozpocząć lekcje. Każdy z nich zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji i dlatego przybył najszybciej jak potrafił. Jednak Dumbledore chciał mieć też kilku "swoich" uczniów, by lepiej pilnować odmłodniałych nauczycieli. W tym celu sporządził ową listę. Po godzinie do sali od historii magii sprowadzono wybranych uczniów. Siedzieli tam już młodzi nauczyciele i szczerze mówiąc nie wszystkim się to podobało. Tak, więc gdy wreszcie pojawiło się jakieś urozmaicenie w postaci wybranych uczniów wszyscy znudzeni się ocknęli i ożywili. Dumbledore siedział na fotelu i poprosił przybył aby usiedli na krzesłach. Usiedli ciekawie patrząc na nieznanych im ludzi. Przynajmniej tak sądzili. Dyrektor wybrał po czwórce z każdego domu, a z Gryffindoru piątkę, gdyż najwięcej nauczycieli było z tego domu. I tak Slytherin: Draco Malfoy (prefekt domu i zarazem prefekt naczelny klasa 5), Pansy Parkinson (klasa 5), Milicjenta Bulstrode (klasa 5) i Jacklin Tomson (klasa 7); Hufflepuff: Hanna Abbot (klasa 5), Justin Finch-Fletchley (klasa 5 prefekt domu), Kornelia Bigness (klasa piąta) i Bill Frotford (klasa siódma); Revanclev Cho Chang (klasa 6 prefekt domu), Terry Boot (klasa 5), Mandy Brocklehurst (klasa 5) i Dana Freedgull (klasa 7); Gryffindor: Hermiona Granger (klasa 5, prefekt domu i prefekt naczelny), Harry Potter (zaskakujące, również 5 klasa!), Ron Weasley (kolejna niespodzianka, 5 klasa!) oraz (gwódź programu) Fred i George Weasley (klasa siódma). Cała siedemnastka siedziała sztywno na krzesłach i zastanawiała się czego chce od nich dyrektor. Prawie cała. Fred i George wpatrywali się z otwartymi ustami w "profesora" Snapea.
- Moi drodzy Ci ludzie, których tu widzicie będą przez jakiś czas uczniami Hogwartu.
- Ale czad.
- Siedź cicho! - powiedział dyrektor, a Severus Snape posłusznie zamilkł. - Wierzcie albo nie, ale są to cofnięci przez Voldemorta do wieku piętnastu lat, wasi nauczyciele....
- ON JEST NAUCZYCIELEM ???!!! - wrzasnęli jednocześnie bliźniacy, pokazując na ex mistrza eliksirów.
- Widzi pan? A wszyscy się na mnie głupio patrzyli jak nie chciałem w to uwierzyć!
- Skąd go znacie? - spytał zaskoczony dyrektor bliźniaków.
- Czytaliśmy kroniki szkolne, bo układaliśmy je w porządku chronologicznym na jakimś szlabanie...
- Już ich lubię! - powiedział Snape z uśmiechem
- ... i znaleźliśmy tam jego opis i zdjęcie.
- Podpis był zamazany, więc nie wiemy kto to, ale...
-... ale po opisie wątpię, żeby go pan zatrudnił.
- Też w to wątpię. - rzekł Snape. - A nawiasem mówiąc ciekawe, kto zamazał podpis. - powiedział Snape, patrząc na Łapę.
- Wiem, że całej waszej trójce będzie w to trudno uwierzyć, ale Severus bardzo się zmienił od czasów szkolnych.
- SEVERUS?????? - wrzasnęli bliźniacy, a wraz z nimi większość zebranych.
- Na gorsze, czy na lepsze? - spytał Severus.
- Według twojego sposobu rozumowania? Na gorsze.
- To on ma w ogóle jakiś sposób rozumowania? Myślałem, że go jeszcze nie odkrył...
- Oj zamknij się Łapa. Ja przynajmniej mam szansę go odkryć.
- Spokój!!! - krzyknął Dumbledore. - Dobrze drodzy uczniowie, to jest profesor Snape. A teraz zapoznam was z moim planem, w którym weźmiecie udział...
Dyrektor zaczął opisywać swój plan spokojnym głosem, odpowiadał na wszystkie pytania bardzo szczegółowo. Mówił jednym tonem w równym rytmie... Severus zasnął, położywszy głowę na ławce. Miał wprawę, jakby nie było, to sala od Historii Magii.
Syriusz po raz pierwszy się z nim zgodził i po chwili chrapali razem, na szczęście na tyle cicho, że nie zagłuszali dyrektora.

4
Severus Snape otworzył jedno oko, budząc się z drzemki. Jednak to, co zobaczył zaskoczyło go całkowicie. Otworzył drugie oko dla porównania obrazu. Nadal był święcie przekonany, że miejsce, w którym się znajduje z całą pewnością nie jest salą lekcyjną. A tym bardziej salą, w której zasnął. Budzenie się w zupełnie odmiennym miejscu od miejsca zaśnięcia nie było dla Severusa czymś nowym. To, że nie pamiętał co się z nim działo i jak tu trafił też. Jednak zdziwiło go, to że nie pamiętał, by coś pił.
To już było dziwne. Spojrzał w sufit i na odsłonięte kotary łóżka, w którym leżał.
-Gdzie ja do diabła jestem? - zapytał dość głośno.
-W łóżku. - padła odkrywcza odpowiedź.
-Czyim?
-No wiesz Sev? - zaśmiał się Łapa z sąsiedniego łóżka
-Inaczej. Gdzie to łóżko stoi?
-Szczerze mówiąc nie wiem dopiero co się obudziłem, ale... zaraz, to moje dormitorium!!! Tylko zgodnie z tym co gadał dyrektor ładnych parę lat później.
Sev rozejrzał się.

-Skoro tak twierdzisz. Nie wiem nigdy nie widziałem chłopięcego dormitorium Gryffindoru.
-A żeńskie widziałeś?- zarechotał Black.
-Przelotnie.
-Hę? Jak to "Przelotnie"?
-Nie skupiałem się na wystroju wnętrza.
Gdy Łapa miał już o coś zapytać do pokoju wpadli Ron i Harry.
-Obudziliście się! - zawołał Ron wyjątkowo jak na niego spostrzegawczo
-Nie Weasley. Jesteśmy iluzją wywołaną przez to co nazywasz własnym mózgiem, na skutek silnego przemęczenia tegoż organu spowodowanego zbyt wieloma nieudanymi próbami myślenia.
-E, co?
-On z ciebie kpił Ron. - olśnił rudzielca Syriusz - Ale masz rację obudziliśmy się. Co teraz?
-Co chcecie jest sobota. - powiedział Harry, a na twarzy Snapea odmalował się dziwny uśmieszek.
-Co chcemy? - spytał, by potwierdzić swoje domyślenia.
-No... tak. - powiedział Ron, a gdy uśmieszek się poszerzył dodał szybko - Ale wy dwaj macie być szczególnie pilnowani i nie dopuszczani do możliwości łamania regulaminu. - wyrecytował formułkę wbitą mu do głowy przez Dumbledorea.
-Eeeee nuda. - podsumował Severus.
-Niekoniecznie. - oczy Łapy zabłysły złowrogo - Czy nie mogliby nas pilnować ci rudzi bliźniacy?
-Właściwie... - zaczął Harry
-MOGLIBY!!! - wrzasnęli bliźniacy stając w drzwiach.
Snape i Syriusz uśmiechnęli się w charakterystyczny dla ich szczeniackich lat uśmiech.
Na widok tego uśmiechu i błysku w oczach wszyscy im podobni cieszyli się i chcieli imprezować, a pani Noris mało nie odstawała zawału.
Była bardzo wrażliwą kotką.

Cdn.
5
Szkolnymi korytarzami zmierzała czwórka uczniów. Na twarzy każdego z nich malował się mściwy uśmieszek. Byli to Fred, George, Severus i Syriusz. Byli bardzo dumni ze swego "przywitania" z panią Noris i Argusem Filchem. Ten ostatni jeszcze nie dowiedział się o prezencie powitalnym i tylko to uchroniło szkołę od wysłuchiwania jego przekleństw. Już dawno ściany tego zamku nie słyszały go w takim nasileniu. Odkąd Huncwoci i paczka Snapea skończyli szkołę. Właśnie pogrążeni w rozmowie łobuziacy szli szerokim szkolnym korytarzem, gdy zza jakiś drzwi doszedł ich podniesiony głos dyrektora. Dumbledore rzadko podnosił głos, nawet na nich. Wzbudziło, więc to zainteresowanie rozbawionej młodzieży. Przyjrzeli się uważniej drzwiom obok, których przeszli. To był pokój nauczycielski. Spojrzeli na siebie i zrozumieli się bez słów. Podeszli na palcach do drzwi i przytknęli uszy.
-Powtarzam ci Alastorze, że wiem o tym, że coś trzeba zrobić! - powiedział podniesionym głosem Dumbledore.- Tylko nie wiem, co. -dodał już cicho i jakoś tak dziwnie. Jak na niego bardzo dziwnie. Jakoś tak smutno, jakby się bał. To z kolei przestraszyło stojących pod drzwiami chłopców.
-Chyba ktoś bardzo chce się dowiedzieć o czym mówimy. - powiedział szalonooki Moody w tym samym momencie otwierając gwałtownie drzwi.
Do pomieszczenia wpadła czwórka uczniów i wylądowała w niezbyt wygodnych pozycjach na podłodze.
-Złazić ze mnie! Czyja to noga?
-AAAA! Moja kretynie! A masz!
-Ała! To nie jego!
-Sorry Fred.
-George.
-Jeden pies.
-Dobrze powiedziane Black.
-CISZA!!! - przerwał wciągającą debatę na temat właścicieli poszczególnych części ciała, Moody.
-Czego tu chcieliście? - spytał dyrektor - Czemu podsłuchiwaliście? - mówił tym samym smutnym głosem. Przestraszonym, w którym pobrzmiewała nuta zmęczenia.
-My? Podsłuchiwaliśmy?
-Snape.
-No dobrze, ale podsłuchiwaliśmy przez pana...
-Co?
-No bo pan krzyczał, a że pan nigdy nie krzyczy, to rozbudził pan naszą ciekawość! - wytłumaczył Black.

Zapadła niezręczna cisza. Dyrektor nie wiedział co powiedzieć, chyba po raz pierwszy w swojej karierze. Pewnie ta sytuacja trwała by dłużej gdyby nie krzyk, który dopiero co podniesionych chłopców znów o mało nie powalił na ziemię.
-CO ONI CI ZROBILI?????????????? ZABIJĘ TYCH DRANI!!!!!!!
Dumbledore spojrzał znacząco na stojących przed nim uczniów. Oni nagle zainteresowali się obrazkami na ścianach i widokiem za oknem.
-Każdy z was traci po 20 punktów dla swojego domu.
-Za co, panie profesorze? - spytał z niewinną minką Severus.
-Za podsłuchiwanie. Za to co zrobiliście woźnemu oberwiecie później.
-Ale pan nie ma dowodów, że to my.
-Syriuszu, a niby kto?
-Potter.
-Severusie, to Harry, a nie James.- powiedział z iskierką rozbawienia dyrektor.
-Ale winę zwalić i tak można. - odparł szybko uczeń.
-To nie był Potter panie profesorze. - odezwał się Fred (George?) smutnym głosem i ze wzrokiem wbitym w podłogę. - My widzieliśmy kto to zrobił, ale nie chcieliśmy go wydać, bo Severus mógłby mieć problemy.
-Zwalasz na mnie? - spytał zaskoczony Snape, a Syriusz zarechotał.
-Nie. - odparł przemawiający bliźniak, po czym kontynuował.- To był Malfoy, ale my nie chcieliśmy, żeby ślizgoni znienawidzili Severusa od razu na początku...
-Całkiem nieźle Fred. - powiedział Moody
-Ale?
-Ale i tak nie uwierzymy, że odżałowaliby sobie przywitanie z Argusem. - dokończył wypowiedź kolegi dyrektor. - A teraz już idźcie. Macie obiad.

Czwórce aniołków (z różkami) nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. W ułamku sekundy wypadli z komnaty. Szli wesoło korytarzem. Śmiali się i żartowali, ale coś nie dawało im spokoju. Ten ton dyrektora. Przeraził ich bardziej niż gdyby zobaczyli Voldemorta na własne oczy. Jeśli bał się dyrektor sprawa musiała być bardzo poważna. Nawet oni, którzy nie przejmowali się niczym za bardzo teraz to odczuli. Wiedzieli, że czekają ich poważne kłopoty. Już niedługo. Bali się Voldemorta i jego ludzi, ale zza rogu wyłoniło się o wiele bliższe zagrożenie i w tej chwili z pewnością o wiele bardziej wściekłe.
- Co zrobiliście mojej kotce?!?! - wydarł się na nich.

Winowajcy spojrzeli po sobie i wyrwali biegiem jak najdalej od Filcha i jego kotki wymalowanej w kwiatki odblaskową farbą. Ona też nie była zbyt mile nastawiona. Ona i jej pazury.


--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Pensy Nocard
post 23.07.2003 18:14
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Przypominam, że sami tego chcieliście!!! smile.gif

6

- Ręce mnie bolą. - jęknął po raz nie wiadomo który Severus Snape
- Nie tylko Ciebie - odpowiedział po raz nie wiadomo który Syriusz Black.
- Jak sądzicie ile nas tu będzie trzymał? - spytał po raz pierwszy Fred
- To zależy... - odpowiedział mu Łapa
- Od czego? - spytał George
- Od prędkości wiatru i fazy księżyca. - mruknął Snape
- Od tego, czy dyrektor będzie temu przeciwny. Czy o tym się dowie. Czy ktoś się za nami wstawi i wreszcie, czy Filch kogoś posłucha. - odpowiedział Syriusz nie zwracając uwagi na Severusa.
Delikatnie mówiąc sytuacja żartownisiów nie wyglądała za pięknie. Wisieli w lochu numer trzynaście przykuci łańcuchami Filcha do sufitu. Woźny, znający więcej tajnych przejść od nich szybko ich złapał i wymierzył karę, za niewątpliwie okropny czyn wymalowania farbą jego kotki. Sama pani Norris udowodniła Snapeowi, co sądzi o jego żółtej odblaskowej farbie, wbijając mu swoje pazury w policzek. Teraz gdy wisiał i patrzył smętnym wzrokiem po swoich wspólnikach, cieniutkie strużki krwi spływały mu po policzku. Nie przejmował się za bardzo, nie była to pierwsza tego typu rana i z całą pewnością nie ostatnia.
- Przegapimy obiad. - jęknął Syriusz
- Nie martw się, coś sobie upolujesz.
- Oj, odwal się Snape. Zauważ, że jedziemy na tym samym wózku.
- Jak dla mnie, to wisimy na tym samym łańcuchu i nigdzie nie jedziemy.- zauważył słusznie Snape.
Filchowi zabrakło łańcuchów i Black wisiał wraz ze Snapem na jednym, którym był przewieszony przez metalowe kółko w suficie. Black wisiał na jednym jego końcu, a jego szkolny wróg na drugim.
- To była przenośnia idioto.
- Metafora?
- Tak. CO zrobimy?
- Nie rozumiem.
- Jak stąd zwiejemy?
- Ty się mnie pytasz? Z tego, co słyszałem od bliźniaków, to właśnie ty zwiałeś z Azkabanu.
- Ale trochę mi to zajęło! A teraz trzeba się spieszyć!
- Czemu?
- Bo jestem głodny!!!!!!
- Ja też. - przyznał Snape i zamyślił się na chwilę.
Black mu nie przeszkadzał. Sam rozmyślał o swoim planie ucieczki. Nagle coś brzęknęło i rozległ się odgłos czyjegoś upadku na ziemię. Zaskoczeni myśliciele spojrzeli w tamtym kierunku. Na podłodze Fred Weasley rozmasowywał zbolałe nadgarstki, a po chwili obok niego wylądował jego brat.
- Jak.. - zaczął Snape, patrząc na nowych znajomych z podziwem, a Fred uniósł triumfalnie spinacz do papierów.
- Trochę to trwało, bo musiałem wyjąć go z kieszeni. - wytłumaczył - Potem podałem Georgowi.
- Pomóc wam? - spytał drugi z braci.
Snape i Black uśmiechnęli się do nich. Właśnie obaj doszli do wniosku, że w czwórkę mogą wiele zdziałać. I można z tego powodu nawet na jakiś czas zakopać topór wojenny.

Cdn.
7
W Wielkiej Sali panował zwykły gwar, towarzyszący obiadowi. "Nauczyciele" siedzieli w swoich domach i zawierali znajomości. Ich zastępcy jeszcze nie przyjechali, więc przy stole nauczycielskim siedział tylko dyrektor. Nagle drzwi do sali otworzyły się z hukiem i stanęła w nich drużyna na miarę Huncwotów. Nie. Lepsza od Huncwotów!
- Ale jestem głodny. - jęknął Black i ruszył wraz z bliźniakami do stołu Gryffindoru.
Usadowił się naprzeciwko Rona, Harry'ego i Hermiony, a po jego bokach usiedli Fred i George Weasley.
- Jak minęło przedpołudnie? - spytała Hermiona
- Na początku było fajnie. - odparł Black
- Ale potem złapał nas Filch. - dodał George
- I wisieliśmy u sufitu na łańcuchach. - mówił dalej Fred
- Ale nasi kochani i zdolni bliźniacy nas uwolnili. - zakończył Syriusz z uśmiechem.
- Uciekliście?!- spytała z niedowierzaniem i oburzeniem Hermiona
Trójka łobuziaków spojrzała na nią zaskoczona, a potem uśmiechnęła się szeroko.
- Tak. - odpowiedział jej zgodny i dumny z siebie chórek.
Harry się zaśmiał.
- Wasza trójka jest bardziej niebezpieczna niż cała czwórka Huncwotów.
- Nasza czwórka. - poprawił Black, nakładając sobie gulaszu.
- Hę? - spytał inteligentnie Ron
- Nie umniejszajcie zasług Severusa. - powiedział Fred
- Przecież wy go nienawidzicie.
- Mi przeszło. - stwierdził George
- Mi też. - poparł go Fred.
- A ja razem z Sevem zakopałem topór wojenny.
- Hę? - powtórzył Ron
- No co chyba każdy ma prawo zmienić zdanie! - powiedział Black.
Harry chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Syriusz miał już dość pytań. Zajął się wreszcie upragnionym jedzeniem. Gdy się wreszcie najadł (co zajęło mu 1 godzinę 13 minut i 45 sekund) zaczął się zastanawiać, co teraz ma robić. Najwyraźniej Harry i jego przyjaciele też chcieli się tego dowiedzieć, bo wbili weń ciekawski wzrok. To samo zrobili bliźniacy. Nagle przed Blackiem wylądowała z gracją mała czarna sówka z listem. Chłopak otworzył go i zaczął czytać. List był bardzo krótki, więc szybko skończył. Spojrzał na bliźniaków i uśmiechnął się.
- Chodźcie.
Fred i George podążyli za nim i wyszli z Wielkiej Sali. Za drzwiami czekał Snape.
- Mam plan. - powiedział na przywitanie.
- Dobry? - spytał z powątpiewaniem Black.
- Jak zawsze.
- No nie wiem. Mnie wciąż ręce bolą.
- To się musisz przyzwyczaić!
- I jeszcze trochę powisieć?
- Dokładnie. - Snape się uśmiechnął.
- No dobra. Chodźmy! - zawołał już szczęśliwy Syriusz i ruszyli za Severusem.

&*&*&*&*&*&*&*&-2 godziny później-&*&*&*&*&*&*&*&

- Od razu widać, że to był twój plan! Mówiłem, że tak będzie.
- Przecież nie mówiłem, że będzie inaczej.
- Zmądrzał ten stary dziad.
- No nieźle musiały mu dać popalić nasze bliźniaki. A jeśli o nich mowa, to przecież uciekły. Pomogą nam.
- A jak nie?
- To szybciej przywykniesz do łańcuchów.
- Będę wyglądał jak szympans!
- Już ci niewiele brakuje.
- Oj spadaj kanalio.
- Musimy popracować nad dokładniejszym planem.
- Zdecydowanie. Tu chodzi o nasz honor!
- Co? A, tak. Zemścimy się na nim. Może jakiś eliksir? Nie raczej nie. Ale zemścimy się na pewno.
- Już mi lepiej, ale nadal bolą mnie ręce i jest mi zimno.
- Przeżyjesz.
- A jeśli nie?
- To więcej chwały dla mnie.
- Chciałbyś Snape, co?
Zaległa cisza. Jedynym dźwiękiem, który rozbrzmiewał w ciemnym lochu była woda, skapująca ze ścian i szczęknięcia łańcuchów, na których wisieli Severus Snape i Syriusz Black. Słyszeli też nieco dziwny dźwięk.
- Snape? - rozległ się nieco przestraszony głos
- Tak?
- Co to jest? Ty się znasz na lochach i ich mieszkańcach... AUUU!!!!!
- CO??? - wrzasnął przestraszony Snape.
- Coś mnie ugryzło! - powiedział Black ze strachem i wyrzutem.
- Szczur. - odpowiedział jego towarzysz już jak zwykle spokojnie.
- Co?!
- To co robi ten hałas i cię ugryzło to szczur. Sądząc po głośności, to całkiem spory.
Znów zaległa cisza przerywana tylko przez wodę, łańcuchy i szczury.
- Snape?
- Co znowu?
- Zimno mi.
- Ja cię nie ogrzeję!
8
Jasne światło rozświetliło ciemny loch, w którym wisieli Syriusz i Severus. Spojrzeli z nadzieją na drzwi, ale nie stali w nich bliźniacy. Stał wysoki, prawdopodobnie piętnastoletni, blondyn z długimi do ramion włosami i jasno niebieskimi oczami. Gdyby Sev i Black byli dziewczynami (a chyba nikt nie ma wątpliwości, że nie są) od razu zauważyliby, że chłopak jest wyjątkowo przystojny. Tak dotarło to do nich dopiero po chwili.

- Cześć. - przywitał się wesoło. - Mogę wam pomóc...
- Ale? - przerwał Snape.
- Ale musicie mnie przyjąć do waszej paczki. Wiem gdzie Filch uwięził Weasleyów i mogę pomóc ich uwolnić. Chcę też wam pomóc w układaniu planu przeciwko temu dziadowi. Znam kilka jego sekretów.
- Dlaczego chcesz się do nas dołączyć? - spytał zaskoczony Black.
- Bo psocenie w pojedynkę, to żadna zabawa. - oznajmił przybysz z szerokim uśmiechem.
- Kim ty w ogóle jesteś? - spytał Snape, który i tak już był za przyjęciem przybysza. Wbijające się do krwi kajdany były wielkim argumentem "za".
- Samuel Ticks.
- ??? - pytające spojrzenia kompletnie nie rozumiejących o kogo chodzi chłopaków mówiły same za siebie.
- Potocznie zwany Irytkiem.
- Było tak od razu! - zawołał Black
- Jesteś przyjęty. - Irytek zaśmiał się wesoło.
- Ale wolałbym jakbyście mówili od mnie Sam. OK.?
- OK.!!!!!!

Nie minęło pół godziny a korytarzem maszerowało pięciu uśmiechniętych nastolatków z czego czterej rozmasowywali zbolałe nadgarstki. Spędzenie połowy nocy w lochu nie należało do najprzyjemniejszych.
- Gdzie my właściwie idziemy? - szepnął Snape
- Mamy czteroosobową komnatę we wschodniej wieży. Takie dormitorium. - powiedział Sam - Wszyscy się dobierali z kimś z kim się znają, no to ja wziąłem was. Tylko jest pewien problem.....
Wszyscy stanęli i spojrzeli na Sama.
- Jaki? - spytał Snape.
- Właściwie dwa.
- No to mamy parkę. - jęknął Black
- Po pierwsze, to oprócz nas w pokoju nikogo nie ma.
- To plus. - powiedział zdecydowanie Snape
- Tak, ale to łóżko wyniesiono do komnaty obok, która jakby jest trochę z naszą połączona. Po wszystkich straconych dzisiaj punktach dyrektor doszedł do wniosku, że podzieli nas na kilka grup i będziemy dla siebie zdobywali punkty i je tracili.
- Takie osobne domy?
- Tak Syriuszu.
- No i co z tą komnatą?
- Już mówię. No więc obok nas mieszkają dwie dziewczyny, które są z nami w grupie.
- Dziewczyny? - zainteresował się Snape
- Ładne? - podchwycił Black
- Znacie je.- powiedział Sam.
- Kto to? - spytał Fred, który zdenerwował się kompletnym wyłączeniem jego i brata z rozmowy.
- Jedna to nauczycielka, a druga, to matka, która była z wizytą u dyrektora. Wezwał ją by powiedziała co wie od męża w sprawie ministerstwa...
- Skąd ty to wszystko wiesz? - przerwał mu Snape
- Podsłuchałem. Wracając do rzeczy ta dziewczyna to... Molly Weasley.
- MAMA?!?!

Cdn.
9

Pięciu nastolatków weszło do pokoju, w którym miała mieszkać trójka z nich. Fred i George stwierdzili, że i tak nie mogliby spać dopóki nie zobaczyliby swojej mamy w wieku piętnastu lat. Gdy weszli ich oczom ukazał się pokój z dużym oknem wystrojony w odcieniach ciemnoniebieskiego koloru. Były tam trzy łóżka, szafa, trzy biurka, i cztery fotele (dwa pod oknem i dwa przy kominku, w którym trzaskał ogień). Pokój mógłby przypominać dormitorium, ale był dużo większy. Był jakby połączeniem pokoju wspólnego z dormitorium, a jego wielkość była pomiędzy tymi pomieszczeniami (większy od dormitorium i mniejszy od pokoju wspólnego). Po obu stronach pokoju były drzwi. Jedne prawdopodobnie do łazienki, a drugie do pokoju dziewcząt.
Jednak w tym momencie nie było ich w tym pokoju. Siedziały na jednym z łóżek chłopców i plotkowały wesoło. Gdy weszli chłopcy spojrzały na nich i uśmiechnęły się. Jedna, ciemno włosa blondynka z włosami związanymi w dość luźny kok, w okularach, spod których spoglądała ciemnozielonymi oczami. Ubrana w ciemnogranatowe dżinsy i luźną bluzkę w jakieś kolorowe wzory. Miała na sobie sporo biżuterii. Kilka ładnych bransolet i duże kolczyki koła. I druga z rudymi włosami puszczonymi wolno i spadającymi na ramiona i dalej na plecy, aż do ich połowy. Miała piękne, przeszywające, zielone oczy i kilka słodkich piegów na nosie. Ubrana była w luźną czarną bluzkę z rozszerzanymi rękawami i jasne dżinsy z czarnymi wzorami na dole. Na uszach wisiały jej długie, srebrne kolczyki idealnie pasujące do pierścionka na kciuku i wisiorka ślicznie wyglądającego na sporym dekolcie.
- Cześć chłopaki. - zawołała ruda, która rzecz jasna była Molly Weasley.
- Molly! Wreszcie ktoś normalny. - krzyknął Snape i poszedł uściskać przyjaciółkę.
- No wiesz Sev tak to mnie jeszcze nikt chyba nie przywitał.
- No dobra. Wreszcie ktoś w idealnym poziomie walnięty.
- Już mi lepiej. - uśmiechnęła się do niego.
- A ze mną się już nie przywitasz? - jęknęła druga z udawanym smutkiem.
- Witaj Sybillo! - powiedział Sev i uściskał drugą z dziewczyn. - I w czym problem Sam? Mamy super dziewczyny w grupie a ty panikujesz.
- Cześć dziewczyny. - powiedział Syriusz z najładniejszym uśmiechem na jaki go było stać, a dziewczęta zrobiły maślane oczy.
- Cześć Syriusz. - powiedziały chórkiem z uwielbieniem, patrząc w Blacka jak w obrazek.
- Mamo? - spytał słabo Fred.
- Wiecie jakie to głupie uczucie jak się ma piętnaście lat i ktoś do ciebie mówi mamo?
- Nie. - odpowiedział zgodnie z prawdą Snape.
- Mam już za sobą rozmowę z Ronem. Dumbledore nie chciał mi powiedzieć za kogo wyszłam. Coś tam chrzanił o zasadach. Przecież jak wrócę do swojej starej postaci to i tak nie będę już nic chciała zmieniać...
- Za Artura Weasleya. - powstrzymał potok słów Syriusz.
- Arturka? I tak ni chcę nic zmieniać. - uśmiechnęła się szeroko.
- Mamo to prawda, że jak byłaś młoda...- zaczął Fred
- Ja jestem młoda.
- No teraz tak. - poprawił brata George.
- To co?
- Czy.... eeeee.... to znaczy.....
- On się chciał zapytać czy to prawda, że wkurzałaś Filcha i łamałaś zasady. - wytłumaczył usłużnie Snape.
- Tak. - odpowiedziała z rozbrajającą szczerością - Z tym tu obecnym Severusem Snapem. A właśnie Sev słyszałam, że zostałeś nauczycielem? - zaczęła się śmiać.
- Oj siedź cicho! - powiedział Sev i też się zaczął śmiać.
- Przestańcie być tacy sztywni. - powiedziała Molly do swych synów - Teraz jestem waszą koleżanką ze szkoły, a nie matką. Rozumiecie? Nazywam się Molly Nord i jestem waszą przyjaciółką, a nie matką. Zrozumiano?
- Tak mamo
- Tak Molly
- Tak Molly - powtórzyli z uśmiechem bliźniacy.
- Dobra a teraz won idę spać. - powiedział stanowczo Snape.
- Aleś ty miły Snape! - powiedziała Sybilla udając oburzoną.
- A co jak powiem, że nie chcę sobie iść? - przekomarzała się z nim Molly.
- Jak bardzo chcesz możesz zostać. - powiedział Sev z uśmiechem, a ona spojrzała nań pytająco - Masz piętnaście lat... Jeszcze nie jesteś mężatką.
- Świnia.
- Kto?
- Ty słońce ty moje! - zaśmiała się Molly pocałowała go w policzek i wyszła z Sybillą do drugiego pokoju.
- Ech tęsknię za czasami kiedy chodziłem z tą piękną laską.
- Chodziłeś z naszą mamą? - spytał Fred
- No... - rozmarzył się Snape.
- Z Sybillą nie. - powiedział Syriusz z dziwnym triumfem.
- Tak ona wybrała Blacka. A gdzie Iryt? - spytał nagle Snape, a wszyscy się rozejrzeli za przyjacielem. Znaleźli go szybko, smacznie chrapiącego na jego łóżku.
- Dobra bez obrazy bliźniaki, ale Snape ma rację - powiedział Syriusz - jesteśmy padnięci, a jutro trza będzie jeszcze popracować nad planem, więc miłych snów.
- Dobranoc. Spotkamy się na śniadaniu.
- Mhm. - mruknął Snape z nosem w poduszce.
Bliźniaki wyszły, a dwójka pozostałych bohaterów zaczęła się leniwie szykować do snu.

&*&*&*&*&*&*&* pół godziny później&*&*&*&*&*&*&*&
- Snape?
- Do diabła, czego chcesz? Idźże wreszcie spać! - wrzasnął Snape ze swojego łóżka
- Ja tylko chciałem się zapytać, co robimy jutro.
- Pomyślimy jutro. Na pewno coś zjemy i pomyślimy nad planem.
- Mhm.
- Coś jeszcze?
- Nie chyba nie.
- Dobranoc
- Dobranoc

&*&*&*&*&*&*&* piętnaście minut później&*&*&*&*&*&*&*&
- Snape?
- CO???
- Cicho obudzisz Sama.
- Czego chciałeś? - spytał Snape patrząc na niego wściekle
- Potrafiłbyś zrobić jakiś eliksir na Filcha
- Oczywiście, ale...
- Ale?
- No wiesz, bo chodzi o to...
I Snape zaczął się rozwodzić z dokładnymi szczegółami nad odpowiednim zbieraniem roślin i przepisami idealnie naśladując ton profesora Binsa. Po chwili usłyszał upragnioną odpowiedź ze strony Syriusza.
- chrrrrr
- Nareszcie już sam nie wiedziałem o czym chrzanię. - mruknął do siebie Sev i przewrócił na drugi bok.

&*&*&*&*&*&*&* dwadzieścia minut później&*&*&*&*&*&*&*&
Po, wydawałoby się, pogrążonym we śnie pokoju trójki piętnastoletnich chłopców rozległ się głos idących bosych stóp człowieka, który usilnie starał się być cicho. Już była prawie pod drzwiami, już tak mało brakowało. Black otworzył jedno oko. Już prawie czuł zimną klamkę, jeszcze tylko kilka kroków.
- Snape? - kroki ucichły nagle na dźwięk głosu Syriusza, a postać podróżująca w srebrnym blasku księżyca zatrzymała się gwałtownie i zaklęła pod nosem- Zdawało mi się, że jesteś zmęczony i chcesz spać. Możesz mi więc powiedzieć w jakim celu zmierzasz do komnaty dziewczyn?
- Ja? Nic, nic. - mruknął Snape i zawrócił do łóżka klnąc pod nosem.

&*&*&*&*&*&*&* pięć minut później&*&*&*&*&*&*&*&

Odgłos stóp stawianych na podłodze.
- Black nie papuguj i chodźmy do diabła wreszcie spać!
- No dobra. - jęknął Syriusz i wrócił pod kołdrę.
Tym razem poszli spać. Wyczulony słuch Snapea wyłowił jedynie słowa z drugiego pokoju. Był jednak zbyt śpiący i zmęczony, by się zastanawiać nad tym, co usłyszał. Nie zrozumiał też do końca słów "Molly do diabła co robisz pod drzwiami do chłopaków???"

Cdn.10

Severus Snape był zły. Nie, to błędne sformułowanie. Severus był wściekły. O to już bardziej pasuje, choć chyba nadal nie w pełni opisuje stan psychiczny tegoż osobnika. Bynajmniej nie było w tym nic dziwnego, zakładając, że kilka minut wcześniej został wyrwany z pięknego snu (z Lily Evans w roli głównej). Dodatkowo był cały mokry. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że Severus nie posiadał żadnych problemów z nerkami. Po za tym był mokry od wody. Dokładnie rzecz biorąc od wiadra lodowato zimnej wody, którą przed chwilą wylała na niego nie jaka Molly Weasley. Każdy normalny i nie znający tej dziewczyny człowiek szybko zadał by proste, krótkie aczkolwiek treściwe pytanie - dlaczego? Jednakże człowiek, który znał Molly Weasley równie szybko, by na nie odpowiedział - z nudów. I była to odpowiedź prawidłowa.
Mówiąc nieco jaśniej wrodzony dar do zasypiania, który przejawiał już od urodzenia Severus delikatnie mówiąc zdenerwował Molly, która w pokoju, gdzie spał chłopak wraz z Syriuszem układała plan działań przeciwko Filchowi. Pozostałej dwójki bohaterów cofniętych do szczeniackich lat nie widać było w zasięgu wzroku. Jako że śpiący Severus Snape był niezwykle ciekawym obiektem pani Weasley miała problemy na skupieniu się na nudnym wykładzie Blacka. Wpadła, więc na genialny pomysł (gdy Black poszedł po coś do Pottera), aby obudzić leniwca, który zdawał się zapaść w sen zimowy ( był maj dop. Aut.)
Tak, więc wściekły Severus, który na dodatek wyglądał jak zmokła kura siedział obecnie na swoim łóżku i wpatrywał się wzrokiem pełnym szaleństwa i żądzy mordu w wijącą się ze śmiechu koleżankę. Ona jednak kompletnie nie zwracała na niego uwagi i śmiała się dalej, gdy wreszcie odrobinę jej przeszło do pokoju wszedł Syriusz Black.
Na widok Snapea stanął jak wryty i z trudem opanował śmiech. Jednak po chwili beznadziejnej i z góry przegranej walki parsknął radosnym śmiechem.
- Sev, co ci się stało? Nie wiedziałem, że aż tak ślinisz się na widok Molly.
- Nie denerwuj mnie. - warknął ostrzegawczo Snape i ruszył do łazienki, by się przebrać.
Gdy wrócił kilkanaście minut później Syriusz i Molly ślęczeli nad jakąś mapą.
- Co to?
- Mapa huncwotów. - odparł Syriusz i pokazał Severusowi mapę
- Co? - zapytał Snape z wyrazem kompletnego braku zrozumienia na swej (pięknej) twarzy.
- Mapa stworzona przez czterech wybitnie inteligentnych uczniów zwanych Huncwotami. - wytłumaczył Syriusz, a Snape parsknął śmiechem, gdyż wreszcie zrozumiał o kim mowa.
- Nie czepiaj się Sev. - wtrąciła Molly - To naprawdę niezły wynalazek.
- ???
- Oj siadaj Snape. Kombinujemy nad planem na Filcha.
- No to trza tak było od razu Black. Zamieniam się w słuch.
- W nic się nie zamieniaj tak ci ładnie. - odrzekła z pięknym uśmiechem Molly
- Na tobie jeszcze się zemszczę! - ostrzegł Snape
- Liczę na to.
- Gdzie są Sam i Sybilla? - zapytał z innej beczki Sev.
- Zaraz wrócą. Poszli do dyrcia. - odpowiedział Syriusz.
- Po co?
- Po nasze książki, przecież już jutro zaczynamy naukę! Dla przyjemności nie poszli.
- A kto ich tam wie.
W tym momencie drzwi od pokoju się otworzyły i weszli Sam i Sybilla, a przed nimi unosiły się dwa pokaźne stosy ksiąg. Ułożyli to wszystko na biurkach i usiedli obok swych przyjaciół.
- Snape ty bierzesz te same przedmioty, co w piątej klasie?
- No taak. Runy, Wróżbiarstwo i Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami.
- Kujon - mruknął Black, ale na tyle cicho, że nikt go nie usłyszał.
Wszyscy podeszli do stosów książek i zaczęli wybierać swoje. Po jakiejś godzinie wszyscy mieli swoje książki, torby i inne rzeczy potrzebne przeciętnemu uczniowi piątej klasy szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart. Oczywiście nie obyło się bez (nie) małych spięć, ale nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń na ciele i umyśle. Po uporaniu się z tym jakże trudnym zadaniem postanowili coś przekąsić i ruszyli do Wielkiej Sali. Ich pojawienie się w Wielkiej Sali wzbudziło nie małe zainteresowanie ich sława obiegła już całą szkołę, zawróciła i obiegła jeszcze raz. Paczka ruszyła do swoich stołów powoli, gdyż cały czas wpatrywała się w stół nauczycielski przy którym siedzieli nowi nauczyciele. Nagle Syriusz zaklął, a wszyscy podążyli za jego wzrokiem. Snape stanął jak wryty i bezgłośnie poruszał ustami, wpatrując się z przerażeniem w chudego mężczyznę z krótko przystrzyżonymi, siwymi włosami i stalowo szarymi oczami.
- Snape rusz się. - syknął Sam, ale Snape ani drgnął
- Snape! - syknął Black widząc kompletny brak reakcji przyjaciela, z całej siły pchnął go do przodu, a ten zaczął powoli i opornie iść.
Posadził go przy stole Gryffindoru i sam usiadł obok niego. Po drugiej stronie usiadł Sam, a naprzeciwko dziewczyny. Bliźniacy siedzieli obok dziewczyn, a Pottbanda naprzeciwko nich.
- Co się stało? - spytał Ron, patrząc na przerażonego Snapea i resztę byłych dorosłych, którzy wyglądali nie wiele lepiej.
- Dobre pytanie. - poparł go Fred i George
- On wrócił. - stwierdził z przerażeniem Snape
- Kto? - spytał zaskoczony Harry, patrząc z dziką satysfakcją na przerażonego ex mistrza eliksirów.
- Profesor Wilkens. - odpowiedział Black, a Snape zatrząsł się na sam dźwięk tego nazwiska. Ron uśmiechnął się lekko.
- Kto? - powtórzył Harry
- Najgorszy nauczyciel w historii szkół magicznych - powiedziała Molly, a na widok znaczącej miny Rona dodała szybko - z pewnością gorszy od Snapea. Gorszy od wszystkiego.
- Czego uczy? - spytała Hermiona zupełnie nie zrażona słowami pełnymi grozy.
- E-e-eliksirów. - wydukał Snape, a trójka naturalnie młodych przyjaciół parsknęła śmiechem. Zauważyli oni też, że głos Snapea dziwnie przypominał zwykłe dla Nevillea jęczenie.
- Kiedy mamy eliksiry? - spytał Black
- Dwie pierwsze lekcje w poniedziałek. Wraz ze ślizgonami. - powiedział Ron z mściwym uśmiechem, patrząc na Snapea, który próbował wstać, ale Syriusz i Sam zmusili go do zajęcia miejsca.
- Musisz coś zjeść. - powiedział stanowczo Sam
- Muszę się uczyć! - jęknął Snape
- Zjedz i jak chcesz, to idź się ucz. - powiedział Black nie świadom ogromnego błędu jaki popełnił.
Zauważył to dopiero, gdy poznał szybkość z jaką Snape jest w stanie pochłaniać jedzenie. Delikatnie mówiąc pobił rekord Hermiony, który padł w czwartej klasie ( no wiecie biblioteka WSZY itp.) Po pięciu minutach zmierzał już do dormitorium, w którym grzecznie czekały nań stęsknione książki. Gdy wreszcie do nich dotarł zagłębił się w świat nauki i nie pomagał nawet przy tworzeniu planu oprócz drobnych wstawek. Popołudnie minęło, więc bardzo pracowicie całemu zgromadzeniu (a zarazem cicho, więc wieczorem Dumbledore poszedł sprawdzić, czy wszystko w porządku, bo było to podejrzane, na szczęście nic nie wykrył). Tak, więc dzień był baaaaaaaardzo pracowity, a i noc nie była spokojna. Żadne z nich nie spało tej nocy. Snape dalej się uczył, Molly zniknęła gdzieś i pojawiła się nad ranem, Syriusz i Sam tworzyli plan i odwiedzali kuchnię, a Sybilla poszła przywitać się ze starymi kolegami ( nie mylić z koleżankami). A następnego ranka wcale nie miało być lżej...



--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
 

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 05:54