Młodość :), ZAKOŃCZONE
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Młodość :), ZAKOŃCZONE
Pensy Nocard |
![]()
Post
#1
|
![]() Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 35 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: z Warszawy ![]() |
Młodość. Cz.1
Harry leżał w lochach. Wciąż czuł ból po zaklęciu Cruciatus, jakie rzucił na niego Voldemort. Na szczęście w samą porę do lochów wpadł Dumbledore. Lordowi udało się jakimś cudem uciec. Nie był z tego powodu bardzo zmartwiony. Wyglądało to tak jakby specjalnie czekał na Dumbledorea. Jakby chciał go wywabić z gabinetu, odwrócić jego uwagę. - Co to znaczy? - spytał Harry, wskazując zielonkawy napis na ścianie, który pojawił się wcześniej za sprawą Voldemorta. - To chyba jakieś zaklęcie. Wypowiedział je a nam zapisał byśmy wiedzieli co zrobił. - Ale teraz łatwiej będzie znaleźć przeciwzaklęcie. - powiedziała Hermiona wchodząc wraz z Ronem do lochu. - Racja. - powiedział Dumbledore - Może chce nam udowodnić, że nawet teraz go nie pokonamy. Ma bardzo wysokie mniemanie o sobie. - Ale co to za zaklęcie? - spytał Ron - Nie wiem nie znam go. - odpowiedział zamyślony Dumbledore. Wspomnienia mają nawet najstarsi Wiedzą ile w młodości byli warci Niektórzy jednak zapominają Jakie młodzi głupstwa poczynają Na starość się ich wypiera każdy Czy sławny, czy mało ważny Pamięć im czasem szwankuje Kolejne pokolenia oszukuje Niech sobie przypomną właśnie teraz Jak szalali w młodości nie raz. - O Jezu! - Co się stało Hermiono? - spytał dyrektor - Znasz to zaklęcie? - Profesor Flitwick o tym mówił. Ten wierszyk opisuje zaklęcie Dermisis. Zaklęcie, które wybrane osoby cofa do wieku młodości. - Kogo on cofnął? - spytał zaskoczony Harry - Przecież uczniowie są młodzi! - Ale nauczyciele nie. - powiedział Dumbledore. - I duchy. - powiedziała w zamyśleniu Hermiona - To zaklęcie może z nich uczynić młodych, żywych ludzi! - O Jezu... Irytek! - jęknął dyrektor - Chodźcie zobaczymy co tam się dzieje. Wyszli z lochów. Harry nie był zbyt ciężko ranny, tylko trochę poobijany. Szedł więc spokojnie bez niczyjej pomocy. Nagle z jednego z korytarzy po bokach wyszła młoda dziewczyna. Na oko miała z piętnaście, szesnaście lat. Miała długie do ramion ciemnoblond włosy i ciemno brązowe oczy. Hermiona jęknęła cicho. Poznała ją po prostokątnych okularach, ale trudno było jej sobie wyobrazić, że profesor McGonagall ma piętnaście lat i chodzi w niebieskich dżinsach i fioletowej bluzeczce. - Minerva? - spytał zaskoczony dyrektor - Panie profesorze! - ucieszyła się Minerva - Może mi pan wyjaśnić, co tu się stało? Dlaczego nie ma nikogo, kogo bym znała? I kim są oni? Nie znam ich nawet z widzenia! - Profesor McGonagall? - prawie krzyknął zszokowany Ron. - Profesor? - Minerva McGonagall była równie zaskoczona - Panie profesorze, o co chodzi? - jęknęła - Minervo idź pod mój gabinet. Zaraz tam przyjdziemy z resztą tobie podobnych. Na razie niech Ci wystarczy, że jesteśmy w przyszłości. - Fakt, posiwiał pan. - rzekła Minerva z uśmiechem i pobiegła w kierunku gabinetu. - Mam do was prośbę - odezwał się znów Dumbledore - Idźcie i znajdźcie wszystkich, którzy nie są z czasów obecnych. - Dobrze. - powiedziała Hermiona i już miała ruszyć gdy nagle Ron zaczął się śmiać. Padł na podłogę i bijąc pięścią w podłogę śmiał się coraz głośniej. - Ron dobrze się czujesz? - spytała Hermiona patrząc na niego z politowaniem - Wręcz świetnie. - wysapał Ron. - Więc o co chodzi panie Weasley? - spytał zaskoczony dyrektor. - Po prostu już nie mogę się doczekać kiedy spotkamy Snapea! - O tak, tego obawiam się najbardziej. - rzekł dyrektor, a cała trójka wbiła w niego ciekawe spojrzenie. Jednak ten nic już nie powiedział tylko ruszył do sowiarni. Posłać po zastępstwa. Cdn. Młodość cz. 2 Hermiona i jej przyjaciele sprowadzili pod gabinet sporą grupkę osób. Nie było trudno ich znaleźć, ale mimo to zmęczyli się, bo musieli przeszukać cały Hogwart. Ich "nauczyciele" patrzyli zdziwieni po sobie, niektórzy odnaleźli znajomych i teraz rozmawiali z nimi wesoło. Dyrektor stał po środku i patrzył na swych uczniów. - Cisza! - zawołał- Chodźmy do gabinetu. Puścił przodem "nauczycieli" i został z tyłu wraz z trójką przyjaciół. - Czy wśród nich jest Snape? - spytał Ron z ciekawością - Nie ma i to mnie najbardziej przeraża, choć brakuje jeszcze kilku nauczycieli. - Czemu? Był złym uczniem? - spytał Harry z nadzieją Dumbledore westchnął tylko i nic nie powiedział. Weszli do gabinetu gdzie po kątach poustawiali się byli nauczyciele. Tylko jeden siedział. Na fotelu Dumbledorea i głaskał Fawkes'a, który siedział mu na kolanie. - Co tu robisz? - spytał dyrektor, a chłopak spojrzał na niego zaskoczony. - Siedzę. - odpowiedział spokojnie - Zejdź z mojego fotela. I skąd znałeś hasło? - Zgadłem. - powiedział wstając z wyraźną niechęcią. Dumbledore wyczarował małe drewniane krzesła i na nich usiedli nauczyciele, Ron, Hermiona i Harry. Ten nauczyciel zza biurka przyglądał się Harry'emu uważnie. Zresztą Harry jemu też. Zastanawiał się, którym z brakujących nauczycieli jest chłopak. Miał on krótkie, czarne włosy, stojące do góry i czarne jak węgiel oczy. Gdy Dumbledore usiadł chłopak spojrzał na niego i podniósł rękę do góry. - O co chodzi? - spytał zrezygnowany dyrektor - Czy ten mały... - Obecnie jak wszyscy tu obecni jesteś w jego wieku. - Ale jest niższy. - Dobrze, o co chodzi? - Czy on jest synem Śmottera? - James Potter jest jego ojcem, jeśli o to pytałeś. - odpowiedział z naciskiem ktoś z tyłu. Harry poznał głos swojego ojca chrzestnego, który nauczał obrony przed czarną magią. - Black! Coś tak się na końcu schował? Boisz się? No chodź nie mam kogo wkurzać. - Odwal się. - Oj Blackie! Do nogi! - Severus ! Syriusz! Spokój! - wrzasnął dyrektor. Gdy zapadła cisza chciał już zacząć mówić ręka Snapea ponownie wystrzeliła w górę. - O co chodzi? - spytał dyrektor siląc się na spokój. - Dlaczego syn, sądząc po czuprynie, Molly zrobił minę jak Black na widok chodzącej kości? - Severusie! - Chciałem powiedzieć zaskoczoną. - Bo zdziwił się, że jego nauczyciel eliksirów zachowuje się jak zwykły cham. - Syriusz uczy eliksirów? - TY UCZYSZ!!! - wrzasnął Dumbledore - CO??? - wrzasnął Snape - Ja????? - Syriusz chichotał z tyłu - Jasne, a niby Sybilla uczy wróżbiarstwa. - Profesor Trelavney uczy wróżbiarstwa. - powiedziała Hermiona z uśmiechem. Snape spojrzał na nią zaskoczony. - Żartujesz? - Hermiona pokręciła z rozbawieniem głową. - Ta szkoła schodzi na psy. - Severusie. - Przepraszam Black. Cdn. 3 Hermiona, Ron i Harry chodzili po Hogwarcie w poszukiwaniu osób z listy, którą sporządził Dumbledore. Była to lista uczniów, którzy jako jedyni mieli być wtajemniczeni w to, co się dokładnie stało. Ktoś musiał w końcu pomagać dyrektorowi. Na resztę postanowił rzucić specjalne zaklęcie, by zmodyfikować ich pamięć. Kazał im mianowicie wierzyć, że ci nowi uczniowie, których nie znają przyjechali do Hogwartu w ramach wymiany studentów z innej szkoły, niejakiej Franglifton. Zaklęcie zmuszało ich również do myślenia iż nowi nauczyciele są tu już od dawna i każdego z nich uczą od pierwszej klasy. Na szczęście profesorowie na zastępstwo przybyli już następnego dnia rano i od poniedziałku mogli rozpocząć lekcje. Każdy z nich zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji i dlatego przybył najszybciej jak potrafił. Jednak Dumbledore chciał mieć też kilku "swoich" uczniów, by lepiej pilnować odmłodniałych nauczycieli. W tym celu sporządził ową listę. Po godzinie do sali od historii magii sprowadzono wybranych uczniów. Siedzieli tam już młodzi nauczyciele i szczerze mówiąc nie wszystkim się to podobało. Tak, więc gdy wreszcie pojawiło się jakieś urozmaicenie w postaci wybranych uczniów wszyscy znudzeni się ocknęli i ożywili. Dumbledore siedział na fotelu i poprosił przybył aby usiedli na krzesłach. Usiedli ciekawie patrząc na nieznanych im ludzi. Przynajmniej tak sądzili. Dyrektor wybrał po czwórce z każdego domu, a z Gryffindoru piątkę, gdyż najwięcej nauczycieli było z tego domu. I tak Slytherin: Draco Malfoy (prefekt domu i zarazem prefekt naczelny klasa 5), Pansy Parkinson (klasa 5), Milicjenta Bulstrode (klasa 5) i Jacklin Tomson (klasa 7); Hufflepuff: Hanna Abbot (klasa 5), Justin Finch-Fletchley (klasa 5 prefekt domu), Kornelia Bigness (klasa piąta) i Bill Frotford (klasa siódma); Revanclev Cho Chang (klasa 6 prefekt domu), Terry Boot (klasa 5), Mandy Brocklehurst (klasa 5) i Dana Freedgull (klasa 7); Gryffindor: Hermiona Granger (klasa 5, prefekt domu i prefekt naczelny), Harry Potter (zaskakujące, również 5 klasa!), Ron Weasley (kolejna niespodzianka, 5 klasa!) oraz (gwódź programu) Fred i George Weasley (klasa siódma). Cała siedemnastka siedziała sztywno na krzesłach i zastanawiała się czego chce od nich dyrektor. Prawie cała. Fred i George wpatrywali się z otwartymi ustami w "profesora" Snapea. - Moi drodzy Ci ludzie, których tu widzicie będą przez jakiś czas uczniami Hogwartu. - Ale czad. - Siedź cicho! - powiedział dyrektor, a Severus Snape posłusznie zamilkł. - Wierzcie albo nie, ale są to cofnięci przez Voldemorta do wieku piętnastu lat, wasi nauczyciele.... - ON JEST NAUCZYCIELEM ???!!! - wrzasnęli jednocześnie bliźniacy, pokazując na ex mistrza eliksirów. - Widzi pan? A wszyscy się na mnie głupio patrzyli jak nie chciałem w to uwierzyć! - Skąd go znacie? - spytał zaskoczony dyrektor bliźniaków. - Czytaliśmy kroniki szkolne, bo układaliśmy je w porządku chronologicznym na jakimś szlabanie... - Już ich lubię! - powiedział Snape z uśmiechem - ... i znaleźliśmy tam jego opis i zdjęcie. - Podpis był zamazany, więc nie wiemy kto to, ale... -... ale po opisie wątpię, żeby go pan zatrudnił. - Też w to wątpię. - rzekł Snape. - A nawiasem mówiąc ciekawe, kto zamazał podpis. - powiedział Snape, patrząc na Łapę. - Wiem, że całej waszej trójce będzie w to trudno uwierzyć, ale Severus bardzo się zmienił od czasów szkolnych. - SEVERUS?????? - wrzasnęli bliźniacy, a wraz z nimi większość zebranych. - Na gorsze, czy na lepsze? - spytał Severus. - Według twojego sposobu rozumowania? Na gorsze. - To on ma w ogóle jakiś sposób rozumowania? Myślałem, że go jeszcze nie odkrył... - Oj zamknij się Łapa. Ja przynajmniej mam szansę go odkryć. - Spokój!!! - krzyknął Dumbledore. - Dobrze drodzy uczniowie, to jest profesor Snape. A teraz zapoznam was z moim planem, w którym weźmiecie udział... Dyrektor zaczął opisywać swój plan spokojnym głosem, odpowiadał na wszystkie pytania bardzo szczegółowo. Mówił jednym tonem w równym rytmie... Severus zasnął, położywszy głowę na ławce. Miał wprawę, jakby nie było, to sala od Historii Magii. Syriusz po raz pierwszy się z nim zgodził i po chwili chrapali razem, na szczęście na tyle cicho, że nie zagłuszali dyrektora. 4 Severus Snape otworzył jedno oko, budząc się z drzemki. Jednak to, co zobaczył zaskoczyło go całkowicie. Otworzył drugie oko dla porównania obrazu. Nadal był święcie przekonany, że miejsce, w którym się znajduje z całą pewnością nie jest salą lekcyjną. A tym bardziej salą, w której zasnął. Budzenie się w zupełnie odmiennym miejscu od miejsca zaśnięcia nie było dla Severusa czymś nowym. To, że nie pamiętał co się z nim działo i jak tu trafił też. Jednak zdziwiło go, to że nie pamiętał, by coś pił. To już było dziwne. Spojrzał w sufit i na odsłonięte kotary łóżka, w którym leżał. -Gdzie ja do diabła jestem? - zapytał dość głośno. -W łóżku. - padła odkrywcza odpowiedź. -Czyim? -No wiesz Sev? - zaśmiał się Łapa z sąsiedniego łóżka -Inaczej. Gdzie to łóżko stoi? -Szczerze mówiąc nie wiem dopiero co się obudziłem, ale... zaraz, to moje dormitorium!!! Tylko zgodnie z tym co gadał dyrektor ładnych parę lat później. Sev rozejrzał się. -Skoro tak twierdzisz. Nie wiem nigdy nie widziałem chłopięcego dormitorium Gryffindoru. -A żeńskie widziałeś?- zarechotał Black. -Przelotnie. -Hę? Jak to "Przelotnie"? -Nie skupiałem się na wystroju wnętrza. Gdy Łapa miał już o coś zapytać do pokoju wpadli Ron i Harry. -Obudziliście się! - zawołał Ron wyjątkowo jak na niego spostrzegawczo -Nie Weasley. Jesteśmy iluzją wywołaną przez to co nazywasz własnym mózgiem, na skutek silnego przemęczenia tegoż organu spowodowanego zbyt wieloma nieudanymi próbami myślenia. -E, co? -On z ciebie kpił Ron. - olśnił rudzielca Syriusz - Ale masz rację obudziliśmy się. Co teraz? -Co chcecie jest sobota. - powiedział Harry, a na twarzy Snapea odmalował się dziwny uśmieszek. -Co chcemy? - spytał, by potwierdzić swoje domyślenia. -No... tak. - powiedział Ron, a gdy uśmieszek się poszerzył dodał szybko - Ale wy dwaj macie być szczególnie pilnowani i nie dopuszczani do możliwości łamania regulaminu. - wyrecytował formułkę wbitą mu do głowy przez Dumbledorea. -Eeeee nuda. - podsumował Severus. -Niekoniecznie. - oczy Łapy zabłysły złowrogo - Czy nie mogliby nas pilnować ci rudzi bliźniacy? -Właściwie... - zaczął Harry -MOGLIBY!!! - wrzasnęli bliźniacy stając w drzwiach. Snape i Syriusz uśmiechnęli się w charakterystyczny dla ich szczeniackich lat uśmiech. Na widok tego uśmiechu i błysku w oczach wszyscy im podobni cieszyli się i chcieli imprezować, a pani Noris mało nie odstawała zawału. Była bardzo wrażliwą kotką. Cdn. 5 Szkolnymi korytarzami zmierzała czwórka uczniów. Na twarzy każdego z nich malował się mściwy uśmieszek. Byli to Fred, George, Severus i Syriusz. Byli bardzo dumni ze swego "przywitania" z panią Noris i Argusem Filchem. Ten ostatni jeszcze nie dowiedział się o prezencie powitalnym i tylko to uchroniło szkołę od wysłuchiwania jego przekleństw. Już dawno ściany tego zamku nie słyszały go w takim nasileniu. Odkąd Huncwoci i paczka Snapea skończyli szkołę. Właśnie pogrążeni w rozmowie łobuziacy szli szerokim szkolnym korytarzem, gdy zza jakiś drzwi doszedł ich podniesiony głos dyrektora. Dumbledore rzadko podnosił głos, nawet na nich. Wzbudziło, więc to zainteresowanie rozbawionej młodzieży. Przyjrzeli się uważniej drzwiom obok, których przeszli. To był pokój nauczycielski. Spojrzeli na siebie i zrozumieli się bez słów. Podeszli na palcach do drzwi i przytknęli uszy. -Powtarzam ci Alastorze, że wiem o tym, że coś trzeba zrobić! - powiedział podniesionym głosem Dumbledore.- Tylko nie wiem, co. -dodał już cicho i jakoś tak dziwnie. Jak na niego bardzo dziwnie. Jakoś tak smutno, jakby się bał. To z kolei przestraszyło stojących pod drzwiami chłopców. -Chyba ktoś bardzo chce się dowiedzieć o czym mówimy. - powiedział szalonooki Moody w tym samym momencie otwierając gwałtownie drzwi. Do pomieszczenia wpadła czwórka uczniów i wylądowała w niezbyt wygodnych pozycjach na podłodze. -Złazić ze mnie! Czyja to noga? -AAAA! Moja kretynie! A masz! -Ała! To nie jego! -Sorry Fred. -George. -Jeden pies. -Dobrze powiedziane Black. -CISZA!!! - przerwał wciągającą debatę na temat właścicieli poszczególnych części ciała, Moody. -Czego tu chcieliście? - spytał dyrektor - Czemu podsłuchiwaliście? - mówił tym samym smutnym głosem. Przestraszonym, w którym pobrzmiewała nuta zmęczenia. -My? Podsłuchiwaliśmy? -Snape. -No dobrze, ale podsłuchiwaliśmy przez pana... -Co? -No bo pan krzyczał, a że pan nigdy nie krzyczy, to rozbudził pan naszą ciekawość! - wytłumaczył Black. Zapadła niezręczna cisza. Dyrektor nie wiedział co powiedzieć, chyba po raz pierwszy w swojej karierze. Pewnie ta sytuacja trwała by dłużej gdyby nie krzyk, który dopiero co podniesionych chłopców znów o mało nie powalił na ziemię. -CO ONI CI ZROBILI?????????????? ZABIJĘ TYCH DRANI!!!!!!! Dumbledore spojrzał znacząco na stojących przed nim uczniów. Oni nagle zainteresowali się obrazkami na ścianach i widokiem za oknem. -Każdy z was traci po 20 punktów dla swojego domu. -Za co, panie profesorze? - spytał z niewinną minką Severus. -Za podsłuchiwanie. Za to co zrobiliście woźnemu oberwiecie później. -Ale pan nie ma dowodów, że to my. -Syriuszu, a niby kto? -Potter. -Severusie, to Harry, a nie James.- powiedział z iskierką rozbawienia dyrektor. -Ale winę zwalić i tak można. - odparł szybko uczeń. -To nie był Potter panie profesorze. - odezwał się Fred (George?) smutnym głosem i ze wzrokiem wbitym w podłogę. - My widzieliśmy kto to zrobił, ale nie chcieliśmy go wydać, bo Severus mógłby mieć problemy. -Zwalasz na mnie? - spytał zaskoczony Snape, a Syriusz zarechotał. -Nie. - odparł przemawiający bliźniak, po czym kontynuował.- To był Malfoy, ale my nie chcieliśmy, żeby ślizgoni znienawidzili Severusa od razu na początku... -Całkiem nieźle Fred. - powiedział Moody -Ale? -Ale i tak nie uwierzymy, że odżałowaliby sobie przywitanie z Argusem. - dokończył wypowiedź kolegi dyrektor. - A teraz już idźcie. Macie obiad. Czwórce aniołków (z różkami) nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. W ułamku sekundy wypadli z komnaty. Szli wesoło korytarzem. Śmiali się i żartowali, ale coś nie dawało im spokoju. Ten ton dyrektora. Przeraził ich bardziej niż gdyby zobaczyli Voldemorta na własne oczy. Jeśli bał się dyrektor sprawa musiała być bardzo poważna. Nawet oni, którzy nie przejmowali się niczym za bardzo teraz to odczuli. Wiedzieli, że czekają ich poważne kłopoty. Już niedługo. Bali się Voldemorta i jego ludzi, ale zza rogu wyłoniło się o wiele bliższe zagrożenie i w tej chwili z pewnością o wiele bardziej wściekłe. - Co zrobiliście mojej kotce?!?! - wydarł się na nich. Winowajcy spojrzeli po sobie i wyrwali biegiem jak najdalej od Filcha i jego kotki wymalowanej w kwiatki odblaskową farbą. Ona też nie była zbyt mile nastawiona. Ona i jej pazury. -------------------- Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and Pink gets me high as a kite And I think everything is going to be all right No matter what we do tonight AEROSMITH :-) |
![]() ![]() ![]() |
Pensy Nocard |
![]()
Post
#2
|
![]() Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 35 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: z Warszawy ![]() |
No, jak tak ładnie prosicie
![]() PS. Lekcja eliksirów oczywiście opisana ![]() Część 11 Hermiona, Harry i Ron siedzieli w Wielkiej Sali i ze smakiem zajadali posiłek zwany przez większość ludzi śniadaniem. Jak wiadomo jest to najważniejszy posiłek dnia, co oznaczało idealny pretekst do objadania się ile wlezie. Z tego przywileju korzystał bez żadnych ograniczeń Ron Weasley, nie zwracając na spojrzenia Hermiony, mówiące jasno do zrozumienia co sądzi o ciężkiej pracy skrzatów, którą muszą spełniać co rano by wykarmić rudzielca. Już miała mu rzucić jakąś kąśliwą uwagę, gdy nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i do Sali weszła zaspana drużyna do walki z Filchem, jak ich wczoraj nazwał Fred. Jednakże z samego rana wyglądali oni bardziej żałośnie niż walecznie. Syriusz usiłował związać niesforne i wciąż wilgotne po porannym prysznicu (tym razem to nie była Molly) włosy. Molly uwiesiła się Samowi na ramieniu i usiłowała w ten sposób dotrzeć do celu. Sybilla przeglądała leniwie jakąś książkę, przerywając czytanie na potężne ziewnięcie. Zaś Severus Snape nerwowo przeglądał notatki swymi podkrążonymi oczami po czym coś mamrotał pod nosem. Przyjaciele rozdzielili się na dwa domy i ruszyli by uzupełnić energię pożywnym posiłkiem. W ten oto sposób Molly musiała zmienić wieszak dla siebie i wylądowała na ramieniu Severusa, z którym ruszyła do stołu ślizgonów. Syriusz, Sam i Sybilla ruszyli zaś do stołu dla gryfonów. Ron podążył zszokowanym wzrokiem za swoją matką. Jego mina w pełni wyrażała zaskoczenie przynależeniem jego mamy do znienawidzonego przez gryfonów domu. - Moja mama jest w Slytherinie??? - prawie krzyknął, gdy obok niego usiadła gryfońska część słynnej drużyny. - Tak. - odpowiedział spokojnie Syriusz, nakładając sobie tosty. - A niby gdzie ma być najlepsza przyjaciółka Severusa Snapea?- spytał z rozbawieniem Sam. - Wy o tym wiedzieliście??? - spytał Ron bliźniaków. - Tak. - odparł spokojnie Fred. - Co teraz mamy? - spytała Sybilla, próbując zmienić temat. - Eliksiry. - odparła Hermiona, bo rudzielec wciąż otrząsał się z szoku, a Harry zapchał się pokaźnym gryzem tostu. - Biedny Sev. - mruknął Sam. - A później? - spytał zrezygnowany Black - Obronę przed Czarną Magią. - odpowiedziała Sybilla, która właśnie wyciągnęła z torby swój plan. - Ciekawe z kim. - mruknął Ron, który odzyskał już jaką taką równowagę psychiczną. - Niom. - mruknął Syriusz bardziej zastanawiając się nad tym, co jest w misce przed nim niż nad problemem rudzielca. Po kilku minutach poświęconych jedynie przeżuwaniu posiłku nad głową Blacka rozległ się cichy, ale stanowczy głos. - Musimy iść. Spóźnimy się. Black odwrócił się i ujrzał Severusa gotowego do wyjścia, a tuż obok niego Molly. - Dobra kujonie, już idziemy, ale mamy jeszcze masę czasu... - odparł Syriusz - Pół minuty. - odpowiedział ze stoickim spokojem Snape. Te nagłe olśnienie jakie spłynęło na klasę piątą Gryffindoru sprawiło, że pobili oni rekord świata w dostawaniu się do klasy eliksirów na czas. Gdy zziajani dotarli wreszcie do celu, profesor Wilkens właśnie otwierał salę z mściwym uśmieszkiem na twarzy. Gdy wszyscy weszli do sali i zajęli miejsca (spółka Snape&przyjaciele jak najdalej się dało). Jednak z powodu prostego (nierozciągalnych ławek) nie mogli usiąść razem. Severus, Sam i Syriusz zajęli, więc ostatnią ławkę, a w ostatniej ławce rzędu obok nich usiadły Sybilla i Molly wraz z Draconem Malfoyem. - Witajcie moi drodzy uczniowie. Sprawdzę teraz listę, by poznać naszych nowych uczniów. - zaczął profesor głosem podobnym do syku. Potem po kolei czytał nazwiska i rzucał krótkie spojrzenia uczniom. Podobnie jak profesor Snape zatrzymał się przy nazwisku Harry'ego... - Harry Potter. - Jestem. - odparł zgodnie z prawdą Harry, a Wilkens posłał mu pełne nienawiści spojrzenie. Potem zaczął czytać dalej, aż zatrzymał się przy kolejnym nazwisku. - Severus Snape. - J-jestem. - Wilkens spojrzał na niego i uśmiechnął się okropnie. Po sprawdzeniu listy nauczyciel usiadł za biurkiem i z okropnym szyderczym uśmiechem rozejrzał się po klasie. Jego wzrok zatrzymał się na Snapie, który spuścił głowę i wbił wzrok w posadzkę. - Wypadałoby kogoś zapytać. - syknął Wilkens i spojrzał na listę. - Snape. Zapraszam do tablicy. Severus powlókł się pod tablicę z wyraźnym strachem i niechęcią. - Jak nazywa się drzewo, z którego liście służą do robienia eliksiru zapomnienia numer trzy? - Eeeee... - Słucham. - Nie wiem panie profesorze. - Bilispitcs. Jak nazywa się krzak, który daje owoce potrzebne do eliksiru Hirbintsa? - Bontis... - mruknął Snape - Nie słyszę. - Bontis. - powtórzył głośniej Severus. - Wymawia się Błonti, a nie Bątis. Straciłeś właśnie dziesięć punktów, siadaj. Severus ruszył do ławki i zaklął cicho pod nosem. Nie dość cicho. - Co powiedziałeś? - Nic, panie profesorze. - Nic? A ja usłyszałem coś innego. Masz szlaban Snape, zostań by go omówić. No i straciłeś kolejne dziesięć punktów. Snape ruszył do ławki tym razem już bez słowa, choć wiele cisnęło mu się na usta. Znał jednak Wilkensa na tyle dobrze, by z nim nie zadzierać. Usiadł i z pomocą Syriusza i Sama sporządzał eliksir. Tymczasem Molly prowadziła bardzo miłą i ciekawą, szeptaną dyskusję z Malfoyem, co Rona doprowadzało do białej gorączki poniedziałkowego poranka. Lekcja minęła względnie spokojnie, a gdy zabrzmiał dzwonek loch został z ulgą opuszczony przez uczniów. Oprócz pewnego nieszczęśnika, który został by omówić swój szlaban. Syriusz i Sam czekali na niego pod klasą. Sybilla i Molly poszły już na Obronę w towarzystwie milczącej Hermiony i wrzeszczącego Rona. ("JAK MOŻNA POLUBIĆ MALFOYA!!!!") Tak więc tylko dwaj odważni chłopacy zaczekali na swego przyjaciela, by w razie czego móc go ratować. Nie zaistniała jednak taka konieczność. Severus wyszedł z sali cały i podejrzanie się uśmiechnął. - Czemu się uśmiechasz?- zapytał zaskoczony Sam - Odpuścił ci szlaban? - spytał z niedowierzaniem Syriusz - Wręcz przeciwnie. Mam wyszorować wszystkie kible i łazienki w zamku. - I to cię tak cieszy? - spytał Sam - Wiesz ile zajmie ci czyszczenie wszystkich męskich łazienek i kibli w zamku? - poparł go Syriusz - Nie, nie coś pokręciłeś Black. Nie męskich, WSZYSTKICH. - odpowiedział Snape, a uśmiech znów zagościł na jego twarzy. Cała trójka się roześmiała. Taki szlaban to było dopiero coś! Nagle ich wesoły nastrój popsuł dzwonek (jakto on ma w zwyczaju) i przyjaciele pognali na lekcję obrony przed czarną magią, która miała okazać się o wiele ciekawsza niż eliksiry... Cdn. Część 12 Cisza. Nie słychać praktycznie nic. Uczniowie spokojnie spali w swoich dormitoriach śniąc o swych miłościach, problemach, kłótniach, jedynkach z eliksirów i o wielu innych sprawach jakie podsuwają ich zmęczone mózgi. Cały Hogwart pogrążony był we śnie, a przynajmniej tak mogło wydawać się postronnemu obserwatorowi. W tej błogiej ciszy rozlegają się słowa. Przy uważniejszym wsłuchaniu można zauważyć, że układają się one w wersy, które brzmią w czymś na kształt melodii. Jednak nie wszyscy uczniowie spali... Stary Hagrid farmę miał I ja i ja oł!!! Na tej farmie pieska chciał I ja I ja oł!!! I tak Syriusz znalazł dom I ja I ja oł!!! Lecz spadł na niego jasny grom I ja I ja oł!!! Pojął, że tak być nie może I ja I ja oł!!! Że bez Seva żyć nie może I ja I ja oł!!! Wrócił więc do Hogwartu I ja I ja oł!!! I pomagał mu dla żartu I ja I ja oł!!! Tylko Filch zniósł to źle I ja I ja oł!!! I nie robi już w Hogwarcie I ja I ja oł!!! Ten niezwykle muzykalny uczeń nagle przerwał swą wyjątkowo ambitną i twórczą piosenkę, ponieważ usłyszał głoś, którego nie spodziewał się usłyszeć. Przystanął z mopem na ramieniu i wiadrem wdzięcznie dyndającym na tymże narzędziu tuż za głową chłopca. Czarnowłosy chłopak imieniem Severus Snape przystanął z zaciekawieniem. Głos dyrektora napływał zza drzwi pokoju nauczycielskiego. Po chwili walki ze swym (raczej cichym) głosem sumienia, odstawiwszy po cichu mop i wiadro ruszył na palcach do drzwi. Podsunąwszy się tak blisko nich, że dotykał uchem drewna, zaczął nasłuchiwać. - W takim razie, co mamy robić? - rozległ się głos nowego mistrza eliksirów, głos ten był dziwny, jakby Wilkens starał się być spokojny mimo uczuć nim targających. - Nie wiem Victorze. Naprawdę, nie wiem. - rozległ się zmęczony i zrezygnowany głos Dumbledorea. - Musimy postarać się ściągnąć to zaklęcie z nauczycieli. Voldemort chce nas osłabić. Nie możemy do tego dopuścić. - rozległ się znajomy dla Snapea głos. Po chwili nawet zdołał rozpoznać jego właściciela. - Lupin... - mruknął cicho zaskoczony swym genialnym odkryciem. - Przynajmniej jest z tego jedna korzyść - mruknął Wilkens - Ten idiota nie uczy eliksirów. - Ale oni z Syriuszem się pozabijają! - prawie krzyknął Remus. - Wątpię - rzekł dyrektor, a w jego głosie zabrzmiało rozbawienie - Sam byś się dowiedział, ale oczywiście nasza drużyna nie uznała za stosowne iść na Obronę. - Może i dobrze, gdyby zobaczyli kto ma ich uczyć... - No nie przesadzaj Remusie. Wracając do tematu, to muszę powiedzieć, że oni stworzyli coś w rodzaju Huncwotów 2 - Żartuje pan? - wydyszał Lupin - Nie, nie żartuję, a pan Filch wymógł na mnie powrót kary z łańcuchami. - O Merlinie! - Tylko, że nawet jemu nie starcza łańcuchów na Syriusza, Severusa, Samuela, Sybillę, Molly i oczywiście nowoczesnych pomocników - Freda i Georgea Weasleyów. - Chyba nie oni są tematem naszego spotkania. - przerwał tę miłą pogawędkę Wilkens. - Mieliśmy mówić o tym jak sprzeciwić się Sami - Wiecie - Komu! - Masz rację, wybacz Victorze. - Ma pan jakiś pomysł? - spytała dyrektora McGonagall - Tak, aczkolwiek nie wiem, czy najtrafniejszy w takiej sytuacji, ale sądzę, że należy powołać bractwo feniksa. - Co? - rozległ się wspólny głos wszystkich zebranych - Jakie bractwo? - dobiegł ich głos zza drzwi. Profesor Flitwick, stojący najbliżej drzwi, otworzył je na oścież i do pomieszczenia z wrodzoną gracją wpadł Severus Snape. Oczy wszystkich zebranych wbiły się w niego ze złością. Uśmiechnął się przepraszająco. - Dobry wieczór. - przywitał się. - Witaj Severusie. - powitał go Remus - niedawno mówiliśmy o tobie... - Wiem. Witaj Remusie, a nawiasem mówiąc nie jesteśmy Huncwotami 2, bo druga część zawsze jest gorsza, a my jesteśmy nieporównywalnie lepsi. - Z Syriuszem? - spytał ze śmiechem Lupin - A przyszwendało się psisko, to co miałem zrobić? Z natury dobry jestem dla zwierząt... - Severusie znów podsłuchiwałeś! - rozległ się zły głos Dumbledorea. - I chodziłeś po nocy po szkole... - To nie moja wina! Miałem szlaban! Miałem posprzątać wszystkie łazienki w Hogwarcie. - Wszystkie męskie łazienki w Hogwarcie. - poprawił profesor Wilkens - Tego pan profesor nie zaznaczył. - Więc posprzątałeś wszystkie? - spytał ledwo hamując śmiech, Remus. - No. - odparł ex mistrz eliksirów z uśmiechem. - Warto było? - Było, znasz może Cho Chang? - To dziewczyna Harry'ego. - odparł Lupin - O kurak. No nie ważne, ale widziałam ładną gryfonkę, ba nawet dwie. - Nie opisuj! Przypominam ci, że jestem tu nauczycielem. - Dobrze. To mogę już iść? - spojrzał błagalnie na Dumbledorea. - Nie możesz. Półgodziny później ten sam uczeń zawył nad głowami swoich przyjaciół z pokoju, budząc ich skutecznie. Syriusz klnąc na czym świat stoi wstał i z wrażenia założył skarpetkę na głowę. Sam zaś tylko otworzył oczy i dostrzegłszy Snapea spytał wściekłym głosem - Czego? - Stały się dwie niemożliwe rzeczy. - odparł Snape, patrząc na wciąż niewłaściwie ubranego Blacka. - Jakie? - odparł obiekt zainteresowania ściągając wreszcie skarpetkę. - Po pierwsze dostałem szlaban od Dumbledorea. - CO??? - Ty jakiś rekordzista jesteś. - stwierdził Sam z podziwem. - A po drugie wiem kto nas uczy obrony - Remus Lupin - Lunatyk nauczycielem?! - wrzasnął Black - My się w przyszłości wszyscy stoczyliśmy. - No, zeszliśmy na psy. Bez obrazy. I trzeba to naprawić i uratować nasze sumienia! - Masz coś konkretnego na myśli? - spytał Sam bojąc się odpowiedzi twierdzącej - Owszem! Zarzućmy na jakiś czas zemstę na Filchu! Trzeba doprowadzić do porządku Świętą trójcę. Musimy uratować choć młode duszyczki. - Znaczy mamy ich zdemoralizować? - upewnił się Black - Tak. - Jestem za. - Ja też. Najtrudniej będzie z Hermioną. - zaczął rozważać Syriusz - Jutro to ustalimy. Chodźmy już spać. A tak w ogóle to widziałeś coś ciekawego Snape? - Cho Chang, Parvati Patil i Ginny Weasley. - Tą skromną córeczkę Molly? - spytał Black - Może i skromną, ale ładniutką. - mruknął Snape - Ją też trzeba uratować. - Od jutra zaczynamy naszą misję! - OK. - W porządku. I tak trzej misjonarze zasnęli z myślami pochłoniętymi szlachetną misją, ewentualnie widokiem Ginny Weasley w ręczniku. Nie wiedzieli, że to będzie bardzo trudna misja, ale nawet jakby się dowiedzieli, to by ich to nie zraziło. No, bo co powstrzyma Huncwotów 2... przepraszam grupę lepszą od Huncwotów. Cdn. -------------------- Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and Pink gets me high as a kite And I think everything is going to be all right No matter what we do tonight AEROSMITH :-) |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 15.05.2025 07:59 |