Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Młodość :), ZAKOŃCZONE

Pensy Nocard
post 22.07.2003 19:22
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Młodość. Cz.1

Harry leżał w lochach. Wciąż czuł ból po zaklęciu Cruciatus, jakie rzucił na niego Voldemort. Na szczęście w samą porę do lochów wpadł Dumbledore. Lordowi udało się jakimś cudem uciec. Nie był z tego powodu bardzo zmartwiony. Wyglądało to tak jakby specjalnie czekał na Dumbledorea. Jakby chciał go wywabić z gabinetu, odwrócić jego uwagę.
- Co to znaczy? - spytał Harry, wskazując zielonkawy napis na ścianie, który pojawił się wcześniej za sprawą Voldemorta.
- To chyba jakieś zaklęcie. Wypowiedział je a nam zapisał byśmy wiedzieli co zrobił.
- Ale teraz łatwiej będzie znaleźć przeciwzaklęcie. - powiedziała Hermiona wchodząc wraz z Ronem do lochu.
- Racja. - powiedział Dumbledore - Może chce nam udowodnić, że nawet teraz go nie pokonamy. Ma bardzo wysokie mniemanie o sobie.
- Ale co to za zaklęcie? - spytał Ron
- Nie wiem nie znam go. - odpowiedział zamyślony Dumbledore.

Wspomnienia mają nawet najstarsi
Wiedzą ile w młodości byli warci
Niektórzy jednak zapominają
Jakie młodzi głupstwa poczynają
Na starość się ich wypiera każdy
Czy sławny, czy mało ważny
Pamięć im czasem szwankuje
Kolejne pokolenia oszukuje
Niech sobie przypomną właśnie teraz
Jak szalali w młodości nie raz.

- O Jezu!
- Co się stało Hermiono? - spytał dyrektor - Znasz to zaklęcie?
- Profesor Flitwick o tym mówił. Ten wierszyk opisuje zaklęcie Dermisis. Zaklęcie, które wybrane osoby cofa do wieku młodości.
- Kogo on cofnął? - spytał zaskoczony Harry - Przecież uczniowie są młodzi!
- Ale nauczyciele nie. - powiedział Dumbledore.
- I duchy. - powiedziała w zamyśleniu Hermiona - To zaklęcie może z nich uczynić młodych, żywych ludzi!
- O Jezu... Irytek! - jęknął dyrektor - Chodźcie zobaczymy co tam się dzieje.



Wyszli z lochów. Harry nie był zbyt ciężko ranny, tylko trochę poobijany. Szedł więc spokojnie bez niczyjej pomocy. Nagle z jednego z korytarzy po bokach wyszła młoda dziewczyna. Na oko miała z piętnaście, szesnaście lat. Miała długie do ramion ciemnoblond włosy i ciemno brązowe oczy. Hermiona jęknęła cicho. Poznała ją po prostokątnych okularach, ale trudno było jej sobie wyobrazić, że profesor McGonagall ma piętnaście lat i chodzi w niebieskich dżinsach i fioletowej bluzeczce.
- Minerva? - spytał zaskoczony dyrektor
- Panie profesorze! - ucieszyła się Minerva - Może mi pan wyjaśnić, co tu się stało? Dlaczego nie ma nikogo, kogo bym znała? I kim są oni? Nie znam ich nawet z widzenia!
- Profesor McGonagall? - prawie krzyknął zszokowany Ron.
- Profesor? - Minerva McGonagall była równie zaskoczona - Panie profesorze, o co chodzi? - jęknęła
- Minervo idź pod mój gabinet. Zaraz tam przyjdziemy z resztą tobie podobnych. Na razie niech Ci wystarczy, że jesteśmy w przyszłości.
- Fakt, posiwiał pan. - rzekła Minerva z uśmiechem i pobiegła w kierunku gabinetu.
- Mam do was prośbę - odezwał się znów Dumbledore - Idźcie i znajdźcie wszystkich, którzy nie są z czasów obecnych.
- Dobrze. - powiedziała Hermiona i już miała ruszyć gdy nagle Ron zaczął się śmiać.
Padł na podłogę i bijąc pięścią w podłogę śmiał się coraz głośniej.
- Ron dobrze się czujesz? - spytała Hermiona patrząc na niego z politowaniem
- Wręcz świetnie. - wysapał Ron.
- Więc o co chodzi panie Weasley? - spytał zaskoczony dyrektor.
- Po prostu już nie mogę się doczekać kiedy spotkamy Snapea!
- O tak, tego obawiam się najbardziej. - rzekł dyrektor, a cała trójka wbiła w niego ciekawe spojrzenie. Jednak ten nic już nie powiedział tylko ruszył do sowiarni. Posłać po zastępstwa.



Cdn.

Młodość cz. 2


Hermiona i jej przyjaciele sprowadzili pod gabinet sporą grupkę osób. Nie było trudno ich znaleźć, ale mimo to zmęczyli się, bo musieli przeszukać cały Hogwart. Ich "nauczyciele" patrzyli zdziwieni po sobie, niektórzy odnaleźli znajomych i teraz rozmawiali z nimi wesoło. Dyrektor stał po środku i patrzył na swych uczniów.
- Cisza! - zawołał- Chodźmy do gabinetu.
Puścił przodem "nauczycieli" i został z tyłu wraz z trójką przyjaciół.
- Czy wśród nich jest Snape? - spytał Ron z ciekawością
- Nie ma i to mnie najbardziej przeraża, choć brakuje jeszcze kilku nauczycieli.
- Czemu? Był złym uczniem? - spytał Harry z nadzieją
Dumbledore westchnął tylko i nic nie powiedział. Weszli do gabinetu gdzie po kątach poustawiali się byli nauczyciele. Tylko jeden siedział. Na fotelu Dumbledorea i głaskał Fawkes'a, który siedział mu na kolanie.
- Co tu robisz? - spytał dyrektor, a chłopak spojrzał na niego zaskoczony.
- Siedzę. - odpowiedział spokojnie
- Zejdź z mojego fotela. I skąd znałeś hasło?
- Zgadłem. - powiedział wstając z wyraźną niechęcią.
Dumbledore wyczarował małe drewniane krzesła i na nich usiedli nauczyciele, Ron, Hermiona i Harry. Ten nauczyciel zza biurka przyglądał się Harry'emu uważnie. Zresztą Harry jemu też. Zastanawiał się, którym z brakujących nauczycieli jest chłopak. Miał on krótkie, czarne włosy, stojące do góry i czarne jak węgiel oczy. Gdy Dumbledore usiadł chłopak spojrzał na niego i podniósł rękę do góry.
- O co chodzi? - spytał zrezygnowany dyrektor
- Czy ten mały...
- Obecnie jak wszyscy tu obecni jesteś w jego wieku.
- Ale jest niższy.
- Dobrze, o co chodzi?
- Czy on jest synem Śmottera?
- James Potter jest jego ojcem, jeśli o to pytałeś. - odpowiedział z naciskiem ktoś z tyłu. Harry poznał głos swojego ojca chrzestnego, który nauczał obrony przed czarną magią.
- Black! Coś tak się na końcu schował? Boisz się? No chodź nie mam kogo wkurzać.
- Odwal się.
- Oj Blackie! Do nogi!
- Severus ! Syriusz! Spokój! - wrzasnął dyrektor. Gdy zapadła cisza chciał już zacząć mówić ręka Snapea ponownie wystrzeliła w górę.
- O co chodzi? - spytał dyrektor siląc się na spokój.
- Dlaczego syn, sądząc po czuprynie, Molly zrobił minę jak Black na widok chodzącej kości?
- Severusie!
- Chciałem powiedzieć zaskoczoną.
- Bo zdziwił się, że jego nauczyciel eliksirów zachowuje się jak zwykły cham.
- Syriusz uczy eliksirów?
- TY UCZYSZ!!! - wrzasnął Dumbledore
- CO??? - wrzasnął Snape - Ja????? - Syriusz chichotał z tyłu - Jasne, a niby Sybilla uczy wróżbiarstwa.
- Profesor Trelavney uczy wróżbiarstwa. - powiedziała Hermiona z uśmiechem. Snape spojrzał na nią zaskoczony.
- Żartujesz? - Hermiona pokręciła z rozbawieniem głową.
- Ta szkoła schodzi na psy.
- Severusie.
- Przepraszam Black.

Cdn.

3
Hermiona, Ron i Harry chodzili po Hogwarcie w poszukiwaniu osób z listy, którą sporządził Dumbledore. Była to lista uczniów, którzy jako jedyni mieli być wtajemniczeni w to, co się dokładnie stało. Ktoś musiał w końcu pomagać dyrektorowi. Na resztę postanowił rzucić specjalne zaklęcie, by zmodyfikować ich pamięć. Kazał im mianowicie wierzyć, że ci nowi uczniowie, których nie znają przyjechali do Hogwartu w ramach wymiany studentów z innej szkoły, niejakiej Franglifton. Zaklęcie zmuszało ich również do myślenia iż nowi nauczyciele są tu już od dawna i każdego z nich uczą od pierwszej klasy. Na szczęście profesorowie na zastępstwo przybyli już następnego dnia rano i od poniedziałku mogli rozpocząć lekcje. Każdy z nich zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji i dlatego przybył najszybciej jak potrafił. Jednak Dumbledore chciał mieć też kilku "swoich" uczniów, by lepiej pilnować odmłodniałych nauczycieli. W tym celu sporządził ową listę. Po godzinie do sali od historii magii sprowadzono wybranych uczniów. Siedzieli tam już młodzi nauczyciele i szczerze mówiąc nie wszystkim się to podobało. Tak, więc gdy wreszcie pojawiło się jakieś urozmaicenie w postaci wybranych uczniów wszyscy znudzeni się ocknęli i ożywili. Dumbledore siedział na fotelu i poprosił przybył aby usiedli na krzesłach. Usiedli ciekawie patrząc na nieznanych im ludzi. Przynajmniej tak sądzili. Dyrektor wybrał po czwórce z każdego domu, a z Gryffindoru piątkę, gdyż najwięcej nauczycieli było z tego domu. I tak Slytherin: Draco Malfoy (prefekt domu i zarazem prefekt naczelny klasa 5), Pansy Parkinson (klasa 5), Milicjenta Bulstrode (klasa 5) i Jacklin Tomson (klasa 7); Hufflepuff: Hanna Abbot (klasa 5), Justin Finch-Fletchley (klasa 5 prefekt domu), Kornelia Bigness (klasa piąta) i Bill Frotford (klasa siódma); Revanclev Cho Chang (klasa 6 prefekt domu), Terry Boot (klasa 5), Mandy Brocklehurst (klasa 5) i Dana Freedgull (klasa 7); Gryffindor: Hermiona Granger (klasa 5, prefekt domu i prefekt naczelny), Harry Potter (zaskakujące, również 5 klasa!), Ron Weasley (kolejna niespodzianka, 5 klasa!) oraz (gwódź programu) Fred i George Weasley (klasa siódma). Cała siedemnastka siedziała sztywno na krzesłach i zastanawiała się czego chce od nich dyrektor. Prawie cała. Fred i George wpatrywali się z otwartymi ustami w "profesora" Snapea.
- Moi drodzy Ci ludzie, których tu widzicie będą przez jakiś czas uczniami Hogwartu.
- Ale czad.
- Siedź cicho! - powiedział dyrektor, a Severus Snape posłusznie zamilkł. - Wierzcie albo nie, ale są to cofnięci przez Voldemorta do wieku piętnastu lat, wasi nauczyciele....
- ON JEST NAUCZYCIELEM ???!!! - wrzasnęli jednocześnie bliźniacy, pokazując na ex mistrza eliksirów.
- Widzi pan? A wszyscy się na mnie głupio patrzyli jak nie chciałem w to uwierzyć!
- Skąd go znacie? - spytał zaskoczony dyrektor bliźniaków.
- Czytaliśmy kroniki szkolne, bo układaliśmy je w porządku chronologicznym na jakimś szlabanie...
- Już ich lubię! - powiedział Snape z uśmiechem
- ... i znaleźliśmy tam jego opis i zdjęcie.
- Podpis był zamazany, więc nie wiemy kto to, ale...
-... ale po opisie wątpię, żeby go pan zatrudnił.
- Też w to wątpię. - rzekł Snape. - A nawiasem mówiąc ciekawe, kto zamazał podpis. - powiedział Snape, patrząc na Łapę.
- Wiem, że całej waszej trójce będzie w to trudno uwierzyć, ale Severus bardzo się zmienił od czasów szkolnych.
- SEVERUS?????? - wrzasnęli bliźniacy, a wraz z nimi większość zebranych.
- Na gorsze, czy na lepsze? - spytał Severus.
- Według twojego sposobu rozumowania? Na gorsze.
- To on ma w ogóle jakiś sposób rozumowania? Myślałem, że go jeszcze nie odkrył...
- Oj zamknij się Łapa. Ja przynajmniej mam szansę go odkryć.
- Spokój!!! - krzyknął Dumbledore. - Dobrze drodzy uczniowie, to jest profesor Snape. A teraz zapoznam was z moim planem, w którym weźmiecie udział...
Dyrektor zaczął opisywać swój plan spokojnym głosem, odpowiadał na wszystkie pytania bardzo szczegółowo. Mówił jednym tonem w równym rytmie... Severus zasnął, położywszy głowę na ławce. Miał wprawę, jakby nie było, to sala od Historii Magii.
Syriusz po raz pierwszy się z nim zgodził i po chwili chrapali razem, na szczęście na tyle cicho, że nie zagłuszali dyrektora.

4
Severus Snape otworzył jedno oko, budząc się z drzemki. Jednak to, co zobaczył zaskoczyło go całkowicie. Otworzył drugie oko dla porównania obrazu. Nadal był święcie przekonany, że miejsce, w którym się znajduje z całą pewnością nie jest salą lekcyjną. A tym bardziej salą, w której zasnął. Budzenie się w zupełnie odmiennym miejscu od miejsca zaśnięcia nie było dla Severusa czymś nowym. To, że nie pamiętał co się z nim działo i jak tu trafił też. Jednak zdziwiło go, to że nie pamiętał, by coś pił.
To już było dziwne. Spojrzał w sufit i na odsłonięte kotary łóżka, w którym leżał.
-Gdzie ja do diabła jestem? - zapytał dość głośno.
-W łóżku. - padła odkrywcza odpowiedź.
-Czyim?
-No wiesz Sev? - zaśmiał się Łapa z sąsiedniego łóżka
-Inaczej. Gdzie to łóżko stoi?
-Szczerze mówiąc nie wiem dopiero co się obudziłem, ale... zaraz, to moje dormitorium!!! Tylko zgodnie z tym co gadał dyrektor ładnych parę lat później.
Sev rozejrzał się.

-Skoro tak twierdzisz. Nie wiem nigdy nie widziałem chłopięcego dormitorium Gryffindoru.
-A żeńskie widziałeś?- zarechotał Black.
-Przelotnie.
-Hę? Jak to "Przelotnie"?
-Nie skupiałem się na wystroju wnętrza.
Gdy Łapa miał już o coś zapytać do pokoju wpadli Ron i Harry.
-Obudziliście się! - zawołał Ron wyjątkowo jak na niego spostrzegawczo
-Nie Weasley. Jesteśmy iluzją wywołaną przez to co nazywasz własnym mózgiem, na skutek silnego przemęczenia tegoż organu spowodowanego zbyt wieloma nieudanymi próbami myślenia.
-E, co?
-On z ciebie kpił Ron. - olśnił rudzielca Syriusz - Ale masz rację obudziliśmy się. Co teraz?
-Co chcecie jest sobota. - powiedział Harry, a na twarzy Snapea odmalował się dziwny uśmieszek.
-Co chcemy? - spytał, by potwierdzić swoje domyślenia.
-No... tak. - powiedział Ron, a gdy uśmieszek się poszerzył dodał szybko - Ale wy dwaj macie być szczególnie pilnowani i nie dopuszczani do możliwości łamania regulaminu. - wyrecytował formułkę wbitą mu do głowy przez Dumbledorea.
-Eeeee nuda. - podsumował Severus.
-Niekoniecznie. - oczy Łapy zabłysły złowrogo - Czy nie mogliby nas pilnować ci rudzi bliźniacy?
-Właściwie... - zaczął Harry
-MOGLIBY!!! - wrzasnęli bliźniacy stając w drzwiach.
Snape i Syriusz uśmiechnęli się w charakterystyczny dla ich szczeniackich lat uśmiech.
Na widok tego uśmiechu i błysku w oczach wszyscy im podobni cieszyli się i chcieli imprezować, a pani Noris mało nie odstawała zawału.
Była bardzo wrażliwą kotką.

Cdn.
5
Szkolnymi korytarzami zmierzała czwórka uczniów. Na twarzy każdego z nich malował się mściwy uśmieszek. Byli to Fred, George, Severus i Syriusz. Byli bardzo dumni ze swego "przywitania" z panią Noris i Argusem Filchem. Ten ostatni jeszcze nie dowiedział się o prezencie powitalnym i tylko to uchroniło szkołę od wysłuchiwania jego przekleństw. Już dawno ściany tego zamku nie słyszały go w takim nasileniu. Odkąd Huncwoci i paczka Snapea skończyli szkołę. Właśnie pogrążeni w rozmowie łobuziacy szli szerokim szkolnym korytarzem, gdy zza jakiś drzwi doszedł ich podniesiony głos dyrektora. Dumbledore rzadko podnosił głos, nawet na nich. Wzbudziło, więc to zainteresowanie rozbawionej młodzieży. Przyjrzeli się uważniej drzwiom obok, których przeszli. To był pokój nauczycielski. Spojrzeli na siebie i zrozumieli się bez słów. Podeszli na palcach do drzwi i przytknęli uszy.
-Powtarzam ci Alastorze, że wiem o tym, że coś trzeba zrobić! - powiedział podniesionym głosem Dumbledore.- Tylko nie wiem, co. -dodał już cicho i jakoś tak dziwnie. Jak na niego bardzo dziwnie. Jakoś tak smutno, jakby się bał. To z kolei przestraszyło stojących pod drzwiami chłopców.
-Chyba ktoś bardzo chce się dowiedzieć o czym mówimy. - powiedział szalonooki Moody w tym samym momencie otwierając gwałtownie drzwi.
Do pomieszczenia wpadła czwórka uczniów i wylądowała w niezbyt wygodnych pozycjach na podłodze.
-Złazić ze mnie! Czyja to noga?
-AAAA! Moja kretynie! A masz!
-Ała! To nie jego!
-Sorry Fred.
-George.
-Jeden pies.
-Dobrze powiedziane Black.
-CISZA!!! - przerwał wciągającą debatę na temat właścicieli poszczególnych części ciała, Moody.
-Czego tu chcieliście? - spytał dyrektor - Czemu podsłuchiwaliście? - mówił tym samym smutnym głosem. Przestraszonym, w którym pobrzmiewała nuta zmęczenia.
-My? Podsłuchiwaliśmy?
-Snape.
-No dobrze, ale podsłuchiwaliśmy przez pana...
-Co?
-No bo pan krzyczał, a że pan nigdy nie krzyczy, to rozbudził pan naszą ciekawość! - wytłumaczył Black.

Zapadła niezręczna cisza. Dyrektor nie wiedział co powiedzieć, chyba po raz pierwszy w swojej karierze. Pewnie ta sytuacja trwała by dłużej gdyby nie krzyk, który dopiero co podniesionych chłopców znów o mało nie powalił na ziemię.
-CO ONI CI ZROBILI?????????????? ZABIJĘ TYCH DRANI!!!!!!!
Dumbledore spojrzał znacząco na stojących przed nim uczniów. Oni nagle zainteresowali się obrazkami na ścianach i widokiem za oknem.
-Każdy z was traci po 20 punktów dla swojego domu.
-Za co, panie profesorze? - spytał z niewinną minką Severus.
-Za podsłuchiwanie. Za to co zrobiliście woźnemu oberwiecie później.
-Ale pan nie ma dowodów, że to my.
-Syriuszu, a niby kto?
-Potter.
-Severusie, to Harry, a nie James.- powiedział z iskierką rozbawienia dyrektor.
-Ale winę zwalić i tak można. - odparł szybko uczeń.
-To nie był Potter panie profesorze. - odezwał się Fred (George?) smutnym głosem i ze wzrokiem wbitym w podłogę. - My widzieliśmy kto to zrobił, ale nie chcieliśmy go wydać, bo Severus mógłby mieć problemy.
-Zwalasz na mnie? - spytał zaskoczony Snape, a Syriusz zarechotał.
-Nie. - odparł przemawiający bliźniak, po czym kontynuował.- To był Malfoy, ale my nie chcieliśmy, żeby ślizgoni znienawidzili Severusa od razu na początku...
-Całkiem nieźle Fred. - powiedział Moody
-Ale?
-Ale i tak nie uwierzymy, że odżałowaliby sobie przywitanie z Argusem. - dokończył wypowiedź kolegi dyrektor. - A teraz już idźcie. Macie obiad.

Czwórce aniołków (z różkami) nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. W ułamku sekundy wypadli z komnaty. Szli wesoło korytarzem. Śmiali się i żartowali, ale coś nie dawało im spokoju. Ten ton dyrektora. Przeraził ich bardziej niż gdyby zobaczyli Voldemorta na własne oczy. Jeśli bał się dyrektor sprawa musiała być bardzo poważna. Nawet oni, którzy nie przejmowali się niczym za bardzo teraz to odczuli. Wiedzieli, że czekają ich poważne kłopoty. Już niedługo. Bali się Voldemorta i jego ludzi, ale zza rogu wyłoniło się o wiele bliższe zagrożenie i w tej chwili z pewnością o wiele bardziej wściekłe.
- Co zrobiliście mojej kotce?!?! - wydarł się na nich.

Winowajcy spojrzeli po sobie i wyrwali biegiem jak najdalej od Filcha i jego kotki wymalowanej w kwiatki odblaskową farbą. Ona też nie była zbyt mile nastawiona. Ona i jej pazury.


--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Pensy Nocard
post 25.07.2003 18:33
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Zakochanie w Severusie jest chyba zaraźliwe smile.gif
Teraz chyba nieco nudniejsze odcinki, sami oceńcie, w każdym razie ostatnie z zapasowych i będziecie musieli czekać na przypływ weny, która gdzieś odpłynęła, więc.... cierpliwości. wink.gif

Część 13

Ranek był wyjątkowo piękny, uroczy i wyjątkowo mało obchodziło to Severusa Snape'a, który odsypiał swój nocny szlaban, chrapiąc donośnie. Może i jego chrapanie mało obeszłoby inne istoty ludzkie, ale było to raczej wątpliwe. Zważywszy, że było tak donośne, że obudziło sąsiada Severusa i był on zmuszony do przyłożenia poduszką chrapaczowi.
- Czego? - warknął zdenerwowany Severus.
- Zamknij się chociaż jak śpisz. O nic więcej cię nie proszę.
- To i tak za dużo, drogi Syriuszu.
- Czemu drogi?
- A skąd mam wiedzieć? Może jednak jesteś rasowy?
- Oj zamknij się.
- Ja nie drzwi.
- Ale skrzypisz tak samo.
- Cicho bądźcie. - Usłyszeli głos Sybilli, co ich nieco zbiło z tropu.
Otworzyli powoli i ostrożnie oczęta, jakby bali się tego, co mogą zobaczyć. Severus doszedł jednak do szybkiego wniosku, że nie było się czego bać. Między łóżkami dwóch kłócących się chłopaków stała Sybilla Trelavney w dosyć krótkiej koszuli nocnej. Snape uśmiechnął się obrzydliwie.
- Co tu robisz słońce? - spytał.
- Świecę idioto. Wstawajcie mamy godzinę do śniadania, a musimy jeszcze ustalić nasz plan. Jako że podsłuchałyśmy wasze tajne, nocne pogawędki, postanowiłyśmy wziąć sprawy w swoje ręce. - odparła lodowato Sybilla.
- Właśnie lenie tyłki w górę! - krzyknęła swym potężnym głosikiem Molly, która stała w pobliżu, oczywiste było, że cała męska trójca stanęła na baczność. - Brawo, a teraz migiem do łazienki i ubierać się!
Jeszcze kilka komend Molly i jęków Snape'a sprawiło, że po dwudziestu minutach cała piątka zebrała się i usadowiła na wyrku ex mistrza eliksirów. Między nimi leżała tiara Syriusza, do której Molly wrzucała imiona osób "do wybawienia". Oczywiście Sev usiadła jak najbliżej niej, by "czuwać nad sprawiedliwością losowania".
- Kto pierwszy? - spytała po chwili Weasley'ówna, potrząsając tiarą, by wymieszać losy. Jakoś nikomu się nie paliło do pierwszeństwa.
- Może ten kto to wymyślił? - zaproponował Black z uśmiechem. - A potem zgodnie z ruchem wskazówek zegara, dookoła.
- Tak, żebyś ty był ostatni? - Severus łapał się ostatniej deski ratunku. - A ratowanych jest mniej niż ratujących. - Doliczył się właśnie Sev.
- Owszem mój drogi. I dlatego ja i Sybil nie losujemy...
- Ale jest mniej o jedno. - brutalnie jej przerwał Sam.
- Tak, ale my we dwie zajmiemy się jedną osobą... Hermioną Granger. - Ostatnie dwa słowa zamknęły usta Severusowi, który już chciał zaprotestować.
- OK. - odparli za to zgodnym chórem faceci.
- Ale musimy losować? To takie dziwne... - marudził Irytek.
- Chcecie wybierać?
- Tak. - Padła raczej zgodna odpowiedź.
- No dobra. - Molly odrzuciła tiarę Blacka - Kto bierze Pottera?
- Ja. - zgłosił się Syriusz - Jak by nie było jestem jego chrzestnym.
- OK. - Sybil zapisała wybór Blacka w swym notesie. - Weasley?
- Który? - spytał Snape, który słusznie zauważył, że mają ratować dwójkę.
- Ginny. - odpowiedziała mu Molly.
- Ja. - zgłosił się szybko nocny podglądacz łazienkowy.
- No dobrze... - zgodziła się z obawą w głosie przyszła pani Weasley. - Zapisz go Sybil, a Samowi przypada Roniasty.
- Ano. - mruknął Sam. - Takie parszywe szczęście.
- Musimy ich dorwać po lekcjach. - Trelavney zaczęła tłumaczyć swój plan. - Każde z nas zainteresuje jakoś nawracanaego i będziemy ich wyprowadzać na ludzi. Czy nam się udało, okaże się na balu.
- Jakim balu? - prawie krzyknął Samuel.
- Tym, na którego zorganizowanie namówimy dyrektora. - oznajmiła spokojnie Molly.

Nie bali się swojego wyzwania, byli spokojni. Przecież musiało się im udać! Postanowili się skupić na bliższych problemach, jakimi niewątpliwie były lekcje.

&*&*&*&*&*& około osiemnastej wieczorem &*&*&*&*&*&*&*&

Dormitorium chłopców klasy piątej Gryffindoru.

- Masz na myśli, że od czasu do czasu należałoby łamać zasady dla przyjemności, a nie dla ratowania świata? - Ton Harry'ego Pottera nie był tak pewny, jak jego ojca chrzestnego, gdy przedstawiał mu ten pomysł kilka minut wcześniej.
- Właśnie Harry! - Syriusz był wyraźnie dumny z siebie, że wreszcie udało mu się wyjaśnić swoje racje chrześniakowi.
Potter zamyślił się na chwilę (albo udawał) nad słowami Łapy. Miał się nad czym zastanawiać, od ponad godziny Syriusz usiłował go przekonać do swej racji i do spróbowania innego sposobu życia. Właściwie kilka spraw wyjątkowo Harry'ego pociągało w tych opisach. W końcu od czasu do czasu możnaby troszeczkę popsocić... tylko troszeczkę...

Dormitorium dziewcząt klasy piątej Gryffindoru
- Ale to nie zgodne z regulaminem! - wrzasnęła po raz niewiadomo który Hermiona Granger
Sybilla westchnęła, zadanie jakiego się podjęły z Molly wyraźnie ją przerastało. Nic dziwnego, w końcu chodziło o Hermionę kujonkę Granger!
Molly najwyraźniej zastanawiała się nad tym samym, ale nigdy łatwo się nie poddawała. Tak została panią Weasley. Postanowiła użyć argumentu, który powinien podziałać na każdą dziewczynę.
- Słuchaj Hermiono, a nie podobałoby ci się bardzie, gdyby chłopaki ze szkoły uważali cię za sexy dziewczynę, a nie kujonkę... - Hermiona przygryzła wargę w zastanowieniu, a więc ruda dziewczyna zaczęła się rozkręcać. - Jesteś ładną dziewczyną, ale tego nie widać...
- To co mam zrobić. - Poddała się Hermiona, a jej towarzyszki uśmiechnęły się w przerażający sposób.
- Troszkę się zmienić, my ci pomożemy. - odpowiedziała Sybilla.
- Troszkę? - zapytała ze strachem prefekt Gryffindoru.
- Oczywiście. - odparły zgodnie pozostałe dziewczęta z obłudnymi uśmiechami na twarzy.

Dormitorium drużyny do walki z Filchem
- Twierdzisz, że jakbym mniej jadł, śmielej się odzywał i robił śmieszne kawały, to dziewczyny by mnie polubiły? - zapytał z powątpiewaniem Ron.
- Oczywiście! - Sam powoli tracił cierpliwość, ale nie dał tego po sobie poznać.
- I nawet... - Weasley zamilkł i zarumienił się po czubki uszu. Nawet on pojął, że powiedział za dużo.
- Nawet kto? - Oczy Ticksa błysnęły niehamowaną ciekawością.
- H - Hermiona... - mruknął cicho Ron.
- Nawet ona! Tylko do tego musisz się trochę pouczyć... - Przez twarz rudzielca przebiegł grymas przerażenia. - ... jak skutecznie udawać inteligentnego i oczytanego. Oczywiście coś tam będziesz musiał przeczytać.
- Dobrze! Ale zakocha się we mnie? Obiecujesz?
- Obiecuję, ale musisz mnie słuchać, gdy będę ci doradzał.
- OK.
I tak Ron Weasley podpisał pakt z diabłem, a właściwie z Irytkiem. Biedny Ron nie był w stanie wysilić swojego mózgu do zrozumienia sytuacji w jaką się wpakował...

Dormitorium dziewcząt klasy czwartej Gryffindoru

Severusowi poszło nieco łatwiej niż innym misjonarzom. Dosyć szybko przekonał Ginny, że nie pasują jej rumieńce i że powinna częściej się wypowiadać i nie wstydzić, bo jak zauważył w ciągu kilkudziesięciu minut rozmowy, ta mała naprawdę potrafiła ciekawie rozmawiać. Co do wybryków przeciwko Filchowi, to i na to dość szybko się zgodziła, ale musiał obiecać, że dopóki będzie młody, będzie ją wspierał, bo ona się boi. "Tak - myślał Sev - ona się wszystkiego boi, ale jakby wziąć ją za rączkę i poprowadzić, to nawet fajna może z niej dziewczyna wyrosnąć". Teraz Severus miał chwilę na rozmyślania, gdyż obiekt przez niego nawracany zniknął w łazience, by przymierzyć swoją sukienkę "nieco" przerobioną kilkoma zaklęciami Seva. Chłopak siedział więc, wpatrując się w pozornie niepozorne drzwi, ale tylko pozornie, gdyż to właśnie w nich miała się ukazać młoda panna Weasley. I ukazała się. Jej była brązowa suknia z długimi rękawami, białym kołnierzykiem, sięgająca za kolana, została zamieniona na białą sukienkę w drobne, niebieskie kwiatki, nawet nie do kolan, bez rękawów i z małym (Sev nie chciał wprawić dziewczyny w zbyt wielki szok tak od razu) dekoltem. Ginny Weasley prezentowała się znakomicie.
- Jutro w tym idziesz na lekcje. - oświadczył Severus wciąż podążając wzrokiem po swym wyjątkowym sukcesie. - I nie rumień się! - dodał szybko na widok miny dziewczyny.
- Naprawdę sądzisz, że ładnie wyglądam? - spytała cicho i tylko leciutko się rumieniąc.
Severus jeszcze raz spojrzał na jej zgrabne, długie nogi.
- Daję ci słowo, że każdy facet się jutro za tobą obejrzy. Wyglądasz bosko!

Dormitorium chłopców klasy siódmej Gryffindoru
- Ciekawe co porabia reszta. - zaciekawił się Fred Weasley
- Pewnie znów się obijają. - odpowiedział mu brat.

Cdn.

Wielka Sala, święte miejsce dla wszystkich obżartuchów, a także miejsce, w którym miały się zaprezentować odmienione dziewczyny. No i chłopcy, choć ci ostatni mało się zmienili. Wykąpani, uczesani w stylu luźnym, ale przyzwoitym i w nowych koszulach od swych misjonarzy. Ron w niebieskiej, a Harry w zielonej. Najwyraźniej jednak i ta zmiana została zarejestrowana, gdyż połowa dziewczyn w Sali miło się do nich uśmiechała i co chwila na nich zerkała. Większość chłopców była tym zgorszona albo po prostu zazdrosna, ale i dla nich wspaniali wysłannicy spełniający swą misję mieli niespodziankę.
Przed drzwiami Wielkiej Sali stały dwie dziewczyny, usiłujące odnaleźć swój duchowy spokój. Była to Ginny Weasley w "lekko" przerobionej sukience z rozpuszczonym, długimi włosami, lekko falującymi na końcach, oraz Hermiona Granger w nowym stroju, gdyż jej poprzednie ciuchy, jak to zgrabnie ujęła Molly Nord "Nadają się jedynie na ubrania dla początkujących zakonnic". Tak więc Hermiona stała w długich (zbyt mocny szok niewskazany- diagnoza Sybilli Trelavney) i obcisłych dżinsach kolory niebieskiego z czarnymi wzorami na dole i bardzo obcisłym topie koloru żółto-czarnego, który miał bardzo duży dekolt, a na dodatek odsłaniał brzuch i włosach również rozpuszczonych, ale jakimś tajemnych zaklęciem zmuszonych do porządnego ułożenia. Obie dziewczyny w zrozumiały sposób czuły się nieswojo, szczególnie, że do tego miały lśniące, czarne buty na obcasie, na szczęście niskim, a na twarzy, co prawda delikatny, ale zawsze makijaż. Coraz bardziej wątpiły w racje misjonarzy i w to, że jak wejdą do sali, to ich nie wyśmieją. Ich rozważania przerwał pewien blondyn, w dodatku prefekt, w dodatku z klasy piątej, w dodatku ze Slytherinu, w dodatku z żelem na włosach, czyli nie kto inny, jak Draco Malfoy, który zdążał do Wielkiej Sali na spotkanie ze swymi gorylami.
- Cóż za parka Granger i Weasley, nie wiedziałem, że wolisz... - i w tym momencie urwał, bo dziewczyny zwróciły się w jego stronę, a jego zatkało.
- Malfoy! Jesteś ostatnią deską ratunku! - prawie krzyknęła Hermiona. - Jak wyglądam? Jeśli wymyślisz więcej niż dziesięć złośliwych uwag ja tam nie wchodzę. - Hermiona pewna, że zaraz wróci do dormitorium, patrzyła na Malfoy'a, który usiłował wyartykułować jakieś zdanie.
- Eeee... yyyy... to znaczy.... Wyglądasz bosko. - wydukał, patrząc na nią bardzo uważnie i tym razem Hermionie szczęka opadła, ale zaraz się uśmiechnęła.
- Tak sądzisz? - spytała ze słodkim uśmiechem, patrząc na błędny wzrok Ślizgona.
- Ehe... - mruknął nie bardzo wiedząc gdzie jest.
- Wiesz, zaczyna mi się to podobać... - mruknęła Hermiona do Ginny i śmiało weszła do Wielkiej Sali, w której nagle zaległa cisza.
Draco patrzył jeszcze przez chwilę na drzwi, za którymi znikła, niepozorna, zarozumiała, kujonka Granger... Otrząsnął się jednak szybko i znów był dawnym złośliwym i wrednym Malfoyem, przynajmniej przez chwilę.
- Malfoy? - Ginny odezwała się nieśmiało. - A ja?
- A ty Weasley... - Malfoy zaczął swym wrednym tonem, ale urwał na widok odsłoniętych nóg rudego dziewczęcia. - ...wyglądasz jeszcze piękniej.
- Naprawdę?- zapiszczała Ginny, a po otrzymaniu potwierdzenia rzuciła się Draco na szyję i pocałowała go w policzek oczywiście
- Pouczysz się ze mną dzisiaj w bibliotece? - spytał kiedy odzyskał jako taką równowagę psychiczną.
- Ale... ja jestem młodsza o rok...
- To co, na pewno jesteś bardzo zdolna, a ja też ci mogę pomóc...
- No dobrze, to do zobaczenia po obiedzie w bibliotece.
- Do zobaczenia.
Ginny znikła za drzwiami, a Malfoy, który teraz naprawdę zaczął się uspokajać doszedł do wniosku, ze coś jest tu nie tak.

Gdy Hermiona weszła do Wielkiej Sali zaległa tam cisza, jak makiem zasiał. Ona jednak się nie przeraziła i wziąwszy głębszy oddech podeszła do stołu Gryffindoru i usiadła. Odczuła pewną satysfakcję na widok maślanych i nie do końca przytomnych spojrzeń weń wbitych. Po chwili jednak ciszę przerwał gwar przy stole Gryffindoru. A dokładniej gwar męskich głosów. W reszcie sali słychać było tylko wściekłe syki i okrzyki dziewczyn.
- Hermiono może kawy? - zaoferował się Harry
- A może kakao? - Ron
- Może tosta, jeszcze ciepły! - Neville
- Cukierka, nie zatruty, przysięgam. - Fred
- Może trochę soku? - George
- A może czekoladkę? - Syriusz
- Bułeczkę? - Seamus
- Sera? - Dean
- Może małą dokładkę? - Fred
- Jeszcze placka? - George
- Ponieść ci torbę, jak będziesz szła na lekcje? - Syriusz
- Mogę ci zrobić zdjęcie? - Colin
- Pójdziesz ze mną na lody do Hogsmade?- Harry
- Przeczytałem "Historię Hogwartu"! - Neville
- A ja dwa razy to czytałem! - Lee Jordan
- Ja całą bibliotekę przeczytałem! - Syriusz
- A ja mogę przeczytać z tobą...- Ron
- A ja czytałem cały zakazany dział! - Harry
Z pewnością więcej osób brałoby udział w tych licytacjach, gdyby nie wyżej wymieniona śmietanka towarzyska, która zajęła całe wolne miejsce wokół, uśmiechającej się szeroko Hermiony i Sybilli, która dawała jej ciche rady na ucho i o mało nie została zmiażdżona.
Z pewnością te licytacje trwałyby dłużej, gdyby nie pojawienie się Ginny Weasley, która usiadła kilkanaście miejsc dalej, za którą po kilku sekundach wpadł Malfoy i nie zważając na przynależność domową usiadł obok rudowłosej dziewczyny, obsypując ją komplementami. Niestety nie długo został z nią sam na sam.
- Ginny może kawy? - zaoferował się Harry
- A może kakao? - Neville
- Może tosta? - Harry
- Może ciastko? - Malfoy
- Może trochę soku? - John
- A może czekoladkę? - Syriusz
- Bułeczkę? - Seamus
- Sera? - Lee
- Może małą dokładkę? - Ben
- Jeszcze placka? - Frank
- Ponieść ci torbę, jak będziesz szła na lekcje? - Harry
- Mogę ci zrobić zdjęcie? - Colin
- Pójdziesz ze mną na lody do Hogsmade?- Malfoy
- Spadaj Malfoy. - Harry
- Sam spadaj Potter, to ze mną się jako pierwszym umówiła. Słońce moje kochane.
- Ginny jesteś boska - Colin
- I mądra. - Neville
- I zgrabna - Harry
- Idealna. - Malfoy.
Tymczasem niedaleko wciągająca debata rozpoczęła się od nowa.
- Hermiono, jesteś taka mądra. - Ron.
- I piękna. - Fred.
- Jak bogini. - Lee
- Jesteś cudowna, wspaniała, piękna, zgrabna, idealna, mądra, cwana, utalentowana i wyjątkowo ponętna. - Syriusz w przypływie natchnienia.
- Mogę wam obu zrobić zdjęcie? - Colin
- Hermiona wyjdziesz za mnie? - Ron.
- Tylko musisz wziąć duży posag. - Malfoy, wychodzący z Ginny i niosący jej torbę, bo Potter padł bez sił po dziesięciu krokach.
Tymczasem ogół misjonarzy zebrał się przy stole Slytherinu i podziwiał wszystkie te wydarzenia w milczącym skupieniu. Dopiero, gdy trzech Weasley'ów uniosło torbę Hermiony i wyniosło ją z Wielkiej Sali, a Lee Jordan wyszedł przed samą Hermioną, by patrzeć, czy o nic się nie potknie "jego gwiazda", a za nimi wyszła Hermiona, piątka przyjaciół spojrzała po sobie.
- Chyba nam się udało. - mruknął Severus do dwóch dziewczyn.
- Też uległam takiemu złudzeniu. - odparła Molly spokojnie.
- Tak, chyba im się to spodobało. Trzeba tylko zadbać, by im woda sodowa nie uderzyła do głowy, bo nam małe Changi wyrosną, a nie nasi następcy.
- W pełni się zgadzam. - odparł Sam. - Z chłopakami też nam nieźle poszło.
- Owszem, są lepsi niż byli. - potwierdził Severus
- Ale trzeba to jeszcze podretuszować. - dodał Syriusz. - Ale Hermiona jest boska.
- E tam, Ginny lepsza. - mruknął rozmarzony Sev.
- Co wyście im zrobili? - ostry głos z trudem, hamujący rozbawienie sprowadził ich na ziemię. Podnieśli wzrok i ujrzeli swego nauczyciela OPCM.
- Remus, ale ty stary jesteś. - odezwał się Syriusz, a Lunatyk wybuchnął śmiechem.
- Powtarzam pytanie: Co wyście zrobili tej czwórce dzieci?
- Jakich dzieci, dziadku. - oburzyła się Molly
- Nic. Myśmy ich tylko zmobilizowali. - odparł Sam i cała piątka uśmiechnęła się niewinnie i wymijając swego nauczyciela, wyszła z Wielkiej Sali na lekcje.




--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
 

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 06:25