Opowiadanie [ZAK] do LW
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Opowiadanie [ZAK] do LW
Sol z Ludzi Lodu |
![]()
Post
#1
|
![]() Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 42 Dołączył: 05.04.2003 ![]() |
NO to moje opowiadanko =) A co? Iskra =)
nie chciało mi się tego czytać i poprawiać =) Także jest jakie jest =) miłej
lektury =)
Deszcz padał od trzech dni. Nie przerwanie krople dudniły w dach. Dziewczyna siedziała na metalowej pryczy i rozmasowywała zziębnięte dłonie. Była późna jesień, koło godziny 23. Świeca stojąca na drewnianej podłodze dogasała tworząc woskowego kleksa. Pod ścianą stała szafka, która ledwo trzymała się na spróchniałych nogach. Na owej szafce znajdowała się metalowa miska, a obok gliniany dzbanek. Cieszyła się, że ma gdzie spać. Że ktoś pozwolił jej spędzić tu parę dni; aż ulewa przejdzie. Zanim ją tu przyprowadzono, do schroniska, które prowadziła babcia w podeszłym wieku, spędzała noce przy fontannie, na ryneczku. Nie wiedziała czemu, nie było tam przecież żadnego zadaszenia, a mimo to czuła się tam dobrze. Pomijając lodowate zimno, przenikające ją do szpiku kości oraz kąśliwe uwagi pijaków. Przebywała tam dwa dni, a następnie pokierowano ją tutaj. Staruszka burzyła się, że nie ma miejsca; nie przyjmie żadnej ladacznicy, która straciło prace. Dziewczyna cały czas stała ze spuszczoną głową, z kosmyków włosów, woda skapywała na wyszorowaną podłogę. Nie odzywała się, nie chciała się narażać. Nie miała też zbytniej ochoty. Nie teraz. Gdyby ktoś znał ją wcześniej, a teraz stałby z boku i obserwował całe zajście, zaklinałby się, że to nie ona. Monika nie siedziałaby cicho zbierając burę, na którą zresztą nie zasłużyła. Staruszkę, udobruchała dopiero sakiewka pełna brzęczących monet. Nie wiedziała, czemu ten mężczyzna okazuje jej takie zainteresowanie i traci na nią pieniądze, ale było jej to obojętne. Chciała się już położyć, chociażby przy fontannie... Naszły ją wątpliwości, teraz nie chciałaby tam wracać, nie po tym jak poczuła ciepło bijące od płomieni, skaczących w kominku i zapraszających zziębniętych, aby się ogrzali. Ona nie chciała, a inni? Gdy mężczyzna wyszedł, staruszka kazała jej iść za sobą. Dotarły na 3 piętro, a następnie właścicielka pokazała jej drzwi, za którymi były schody. Miała iść na górę. Jej mina świadczyła, że powinna się cieszyć, iż coś dla niej ma. Tak, była wdzięczna, ale w inny sposób. Wchodząc po starych dawno nie używanych stopniach, słyszała jak trzeszczą i uginają się pod jej ciężarem. Poręcz była przegniła i wolała jej nie dotykać. Następny krok. Trzask... następny Trzask... wiedziała, że to koniec jej uciekania, w jakiś dziwny sposób to czuła. Trzask...już widziała oczami wyobraźni swój nowy pokoik. Trzask...marzyła o własnym kącie od małego. Trzask...widziała już jak go urządzi. Trzask...uśmiech wpłynął na jej twarz. Trzask...jak dawno się nie uśmiechała. Dotarła na sam szczyt schodów. Złapała zimną, mosiężna klamkę. Nacisnęła. Drzwi ani się ruszyły. Naparła mocniej i prawie wypadły z zawiasów. Uśmiech zamarł na ustach. Wyglądał jakby został przyklejony. A czego się spodziewała? Apartamentu z sofką, na której gościć będą porcelanowe lalki? Ponownie doznała zawodu. Pierwszy raz to był, gdy matka wygnała ją z domu dowiedziawszy się, że jest w ciąży. Zastanawiała się jak długo wytrzyma. Sumienie zżerało ją od środka. Podeszła do popękanej szyby. Tak szyby, bo oknem nie można nazwać czegoś, co nie ma framugi i jest przyklejone do ścian taśmą. Pomiędzy zbitymi razem belkami rozpościerały się pajęczyny, a na nich pająki ukryte w cieniu, czyhające na swe ofiary. Ale nowa lokatorka nie dostrzegała tego. Ponownie usiadła i zacisnęła ręce na ramionach, kołysząc się przy tym w przód i w tył.. Zaczęła szlochać, sucho płakać, łez jej zabrakło. Nie znajdowała się już w zniszczone klitce. Świat teraźniejszy przestał istnieć. Stała obok siebie w jej dawnym domu. W gabinecie ojca. Coś pisał. Chyba list. Po czym wstał. Zbliżył się do niej. Nie czuła obawy dlatego nie odsunęła się. Uśmiechała się do ojca, który zawsze sprawiał jej wiele prezentów, niespodzianek. Podszedł na tyle blisko, by położyć dłonie na jej ramionach. Z zaciekawieniem w oczach spojrzała na ojca. -Chcesz mi coś powiedzieć ojcze? - zawsze troszczyła się o rodziców i zawsze pierwsza najlepiej wiedziała kiedy jest z nimi coś nie tak. Ojciec pochylił głowę i pocałował w czoło. Zrobiło się jej miło, ale gdy ojciec zaczął całować ją po powiekach, szyi i próbował w usta przestała się jej podobać ta zabawa. Chciała się odsunąć, ale silne palce ojca zacisnęły się mocniej. -Nie odchodź dziecino - mruknął. Monika miała wtedy 13 lat. -Ojcze - przypomniała mu, ale ten już zdzierał z niej suknię. Zatrzęsła się na to wspomnienie. Została wykorzystana przez własnego ojca! Kiedy mówiła o tym matce, dostawała po twarzy, dlatego unikała tego tematu. Dopiero kiedy widać było, że jest w ciąży, matka powiedziała, żeby się wynosiła. -Puściłaś się z jakimś stajennym, a teraz będziesz kazała mi wychowywać jakiegoś bękarta!? - opuszczając dom nawet nie płakała, wbrew oczekiwaniom matki. Ta chciała, aby córka błagała o pozostanie i wylewała litry łez. Dziecko urodziła w jakiejś karczmie. Nie wiedziała nawet w jakiej. Poród przyjęła żona karczmarza. Odeszła bez słowa następnego dnia. Przed świtem. Dziecko miała zawinięte w kocyk, który ukradła z pokoju, w którym ją zostawili. Wzięła jeszcze lusterko i srebrną miedniczkę z łaźni, którą można było ukryć pod płaszczem. Owszem, była wdzięczna, ale musiała żyć. Weszła do jakiegoś lasu. Szła na ślepo. Nie uczyła się. Była typową córeczką lorda. Dziecko cały czas płakało. Denerwowało ją. Przykucnęła pod jakimś drzewem i udusiła je... Rąbkiem kocyka, który miał ich ogrzewać. Ciałko zostawiła pod drzewem, żeby wilki miały co jeść. Odeszła. Nawet nie płakała... Drzewa skończyły się równie szybko jak się zaczęły. Gdy miała 15 lat zaczaiła się na ojca. Zemściła się za krzywdę jaką jej wyrządził. Z mordem w oczach uderzyła go jakimś kijem znalezionym w lesie, cios zrzucił go z konia, na którym jechał. Doskonale wiedziała, że na polowania jeździ sam. To był błąd, teraz zapłaci za niego życiem. Na matce także pragnęła się zemścić, a śmierć ojca będzie dla niej najbardziej bolesna. Wyciągnęła z rękawa zaostrzony kij, który bez zastanowienia wbijała ojcu w oczy, usta, na końcu w serce. Zaczęła się śmiać opętańczo, ale głos uwiązł w gardle i przerodził się w szloch. Chwilę klęczała przy ojcu, ale wracając twarz miała uśmiechniętą. Sama o tym nie wiedziała. Wyjęła kołek, którym zabiła ojca. W nierównościach nadal była jego krew, po dwóch latach... Trzymała go drżącymi dłońmi. Jakiś glos mówił jej żeby go wyrzucić, drugi, aby go spalić, zniszczyć. Trzeci, aby użyła go na sobie. Posłuchała trzeciego... That`s all. -------------------- ![]() |
![]() ![]() ![]() |
Vamp |
![]()
Post
#2
|
![]() Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 2 Dołączył: 17.06.2003 ![]() |
No,no,no... Sol sie przekonala i dala
opowiadanie:D
Bardzo dobrze droga Sol. Opowiadanie bardzo ladne, ale ja pisze lepsze, zartuje oczywiscie;) Pozdro;) -------------------- Kiedy zabije w sobie dobro, bede czysta.
Corey Taylor mym Panem... |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 15.05.2025 06:02 |