Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Smak soli, ZAKOŃCZONE

Milenka
post 18.09.2003 08:39
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 16.09.2003




Cześć! Jestem tu nowa i prosiłabym o wyrozumiałość. Mam 13 lat i jest to mój pierwszy raz na tym forum.

- Nie będę z nimi pracował.
- Myślałem, że wy, haitańscy peoni, zawsze pracowaliście z zombimi.
Silna brązowa ręka chwyciła tępy nóż do chleba. Był to najszybszy ruch w ten wieczór wysysający energię. Trzeci mężczyzna odezwał się:
- Przestań. Jeśli go przerobisz na mięso, jutro będziemy mieli jednego więcej.
- Chyba że go posiekam na małe kawałeczki.
- Proszę bardzo - odparł trzeci mężczyzna.
W jego głosie zabrzmiał nikły ton nadziei. Większość takich półtonów już przebrzmiała. Obóz pracy starł warstewkę humanizmu. Trudno było odróżnić żywych od zgalwanizowanych martwych, nie z powodu wywyższenia tych drugich, lecz poniżenia tych pierwszych. Trójka mężczyzn wyglądała tak samo, jak inne małe grupki siedzące wokół baraków. Claude Suryan, żołnierz, który walczył przeciwko kubańskiej inwazji na Haiti, odbywał tutaj polityczną rehabilitację. Roberto Flores, którego rodzina posiadała niegdyś wielkie połacie Nuevo Leon, ścinał trzcinę cukrową, aż bąble mu krwawiły, za "zbrodnie przeciwko ludowi". John Stefenac, który kierował biurem CIA w Mexico City, pozostał przy życiu, ponieważ pewnego dnia mógł się przydać jako chip przetargowy.
Claude Suryan wetknął nóż do chleba w spróchniały pieniek. Ostatnio nie czuł się za dobrze. Chyba malaria.
Nikt nie chodził do obozowego lekarza.
- Jesteś tchórz - oświadczył Roberto.
- Nie chcę ci robić żadnej przysługi - burknął Claude.
- Ciekawe, czy oni cokolwiek pamiętają - zamyślił się John.
- Nic nie pamiętają. Gdyby coś pamiętali, wróciliby do grobów - odparł Claude.
- Ich nigdy nie pochowano - zwrócił mu uwagę John.
- Na każdego czeka jego działka ziemi.
- Miałem nadzieję, że moja będzie w Stanach.
- Więc nie cieszysz się, że umrzesz tutaj, w Robotniczym Raju? Powinienem donieść na ciebie do oficera politycznego - powiedział Roberto.
- Za późno - odparł John. - Już go przerobili na jednego z tamtych.
- Na pewno niewiele sie zmienił. Jak mówicie wy, Norte'Americanos: "Wielki Brat patrzy na ciebie."
- Dałbym wszystko, żeby zabrać jednego trupota z powrotem do Stanów. Po tej całej kubańskiej anty-trupotowej propagandzie. Choćby tylko po to, żeby pokazać się z nim w Miami.
- Wystarczy przepłynąć dziewięćdziesiąt mil na Florydę - zauważył Roberto.
- Nie, w tamtym kierunku jest więcej - poprawił go Claude. - Dlaczego nie weźmiesz Marii? To kawał baby. Dotrzyma ci towarzystwa w podróży.
- On nie chce Marii. Jak zgaśnie silnik, Maria będzie do niczego, a na Rosę nie ma już żadnych szans - oznajmił Roberto.
John wyciągnął nóż z pniaka. Wytarł resztki próchna o dżinsy. Wieczorami, kiedy fantazjowali o ucieczce, tępy nóż odgrywał ważną rolę. Po kolei chowali go w swoich pryczach. Powietrze wypełniał ciężki zapach wygotowywanego cukru. Strażnicy obudzą ich przed świtem. Wieczór nie różnił się od innych.
*****
I jak?
Opowiadanie nie jest długie.
Jakieś ok. 6 partów.


--------------------
Lekarz z hukiem wyrzuca za drzwi pacjenta.
-Co się stało panie doktorze? pyta pielęgniarka.
- To ja go dwa lata leczę na żółtaczkę, a on mi dopiero teraz mówi, że jest Chińczykiem.

Spotyka się dwóch kumpli i jeden z nich jest bardzo smutny.
- Co się stało brachu? - pyta drugi
- Teściową mi porwali i żądają okupu.
- Co się martwisz to tylko teściowa?
- Dobrze Ci mówić porywacze powiedzieli, że jak nie zapłacę to mi ją sklonują

- JAK ŻEGNA SIĘ OKULISTA?
- Do zobaczenia
- A LARYNGOLOG?
- Do usłyszenia
-A GINEKOLOG?
- Jeszcze do pani zajrzę

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Milenka
post 18.09.2003 09:02
Post #2 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 16.09.2003




Strażnik trupot rozdał zardzewiałe maczety. Na twarzy miał liczne ślady po cięciach i widać było jego gnijące zielone zęby. Jeśli skaleczyłeś strażnika maczetą, dostawałeś dwadzieścia batów. Czasami było warto. Kubańskie trupoty nie były takie ulizane, jak ich kapitalistyczne odpowiedniki. Po upadku światowego komunizmu, kiedy Kuba została sama, musiała zaadaptować północnoamerykańską technologię. Rozwiązanie ostateczne. W Ameryce biedni wszczynali zamieszki, podczas gdy zmarli przejmowali ich posady. Miasta płonęły i zmarli marszowym krokiem wkraczali w początek ponurego milenium. Galwaniczne zestawy ciężko zwisały na ich ciałach. Bransolety lub łańcuchy.
Trzcina wyrosła wysoko. Dwadzieścia dwie stopy zamiast odmian mierzących dwanaście do czternastu stóp, do jakich przywykł John. Trzcina cukrowa to roślina wieloletnia i kiedy ją ścinasz, pachnie jak najsłodszy trawnik, który kosiłeś w dzieciństwie. Czasami ten zapach zagłuszał gryzącą woń smogu z Hawany albo woń morza. Ścinając trzcinę - grubą na półtora do dwóch cali - modliłeś się o chmury. Podczas zbiorów nie pada, więc chmury oznaczają wytchnienie od upału. Tniesz u podstawy łodygi i zostawiasz krótki kikut, żeby odrósł do następnych zbiorów. Wysokie trzciny padają wokół ciebie, a trupoty zbierają je i zdzierają liście podobne do mieczów. Claude i Roberto cięli oczyszczone łodygi na metrowe kawałki i wrzucali na ciężarówki. Martwi kierowcy wywozili je błotnistą drogą, którą zbudowali w zeszłym tygodniu. Martwe dłonie układały trzciny na taśmie bez końca. Kiedy Johna przywieźli na Kubę, na początku pracował w fabryce. Jeden z trupotów (dawniej sflaczała kobieta w średnim wieku) upadł na taśmę. Jej operatorowi brakowało kwalifikacji, żeby ją ściągnąć. Pojechała w górę, w górę pod krajalnicę trzciny na końcu fabryki. Większość jej kości i cały metal zatrzymały się na grubej kracie z pulpą trzcinową. Reszta popłynęła dalej razem z mętnym trzcinowym sokiem, który poddawano działaniu mleka wapiennego i przerabiano na surowy syrop cukrowy. Żywi robotnicy pękali ze śmiechu wyobrażając sobie, jak jakiś arystobiurokrata ze Zjednoczonej Europy słodzi kawę szczątkami kubańskiego zombi. Tutaj rozpaczliwie czepiałeś się takich rzeczy. Przebłyski. Gwałtowne wizje wolności.
Centrum wszystkiego stanowiła Rosa. Rosa Montez, piękna córka komisarza, a więc na tej wyspie kogoś jakby z arystokracji. Rosa należała do operatorów trupotów, pierwsza pośród równych. Miała pięć stóp sześć cali wzrostu, ciemne włosy i błękitne karaibskie oczy. Pewnego razu, kiedy John obsługiwał maszynę z dwutlenkiem siarki, Rosa stanęła obok niego. Po kilku minutach katuszy, wypełnionych maszynowym hałasem, odwrócił się i pocałował ją prosto w usta. Ku jego zdumieniu oddała pocałunek. Zatrzymał wspomnienie tych ust tylko dla siebie. Nawet nie marzył, żeby komuś powiedzieć. Tak, Rosa była środkiem wszystkiego.
Dzisiaj trzcina miała purpurowe paski biegnące przez środek liści. To wyróżniało dzisiejszy dzień. I jeszcze fakt, że Claude ukradł coś ze stołu z lunchem.

****
No to jeszcze jeden króciutki part.


--------------------
Lekarz z hukiem wyrzuca za drzwi pacjenta.
-Co się stało panie doktorze? pyta pielęgniarka.
- To ja go dwa lata leczę na żółtaczkę, a on mi dopiero teraz mówi, że jest Chińczykiem.

Spotyka się dwóch kumpli i jeden z nich jest bardzo smutny.
- Co się stało brachu? - pyta drugi
- Teściową mi porwali i żądają okupu.
- Co się martwisz to tylko teściowa?
- Dobrze Ci mówić porywacze powiedzieli, że jak nie zapłacę to mi ją sklonują

- JAK ŻEGNA SIĘ OKULISTA?
- Do zobaczenia
- A LARYNGOLOG?
- Do usłyszenia
-A GINEKOLOG?
- Jeszcze do pani zajrzę

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 11:17