My Immortale Love..., czyli opowiadanie z mojego bloga. HGxDM
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | Pomoc Szukaj Użytkownicy Kalendarz |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
My Immortale Love..., czyli opowiadanie z mojego bloga. HGxDM
Aria |
01.12.2010 13:14
Post
#1
|
Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 11 Dołączył: 01.12.2010 Skąd: Zadupie zwane Wrocław Płeć: kaloryfer |
Proszę o szczere opinie Wiem, że jest dużo błędów i tego typu świństwa, ale nie miałam czasu poprawić Wspomnę od razu, że jestem odporna na krytykę, jednak tylko tą uzasadnioną.
_____________________________________________________________________________ - Hermiona! Pośpiesz się! - Harry darł się do mnie przez drzwi. - No już, już... Idę. - odkrzyknęłam mu. Usłyszałam westchnienie mojego przyjaciela, który był już wyraźnie podirytowany moim ociąganiem się. Prawda była taka, że ja, Hermiona Granger, nie znoszę wstawania w środku nocy. A tego właśnie dzisiejsza sytuacja ode mnie wymagała. Harry wręcz błagał mnie na kolanach, żebym pomogła mu przygotować romantyczną kolację dla niego i Ginny. Jako że i Harry i Ginny są dla mnie jak rodzeństwo, którego nigdy nie miałam, nie mogłam odmówić zielonookiemu. Szybko dokończyłam przygotowywania (bo w końcu jestem dziewczyną i nie wyjdę na korytarz [nawet jeśli jest środek nocy] w piżamie) i wyszłam z mojego prywatnego dormitorium (Przywilej prefekta naczelnego). - No, wreszcie. - mruknął mój przyjaciel - Ile można się ubierać?! - Długo - powiedziałam i wyszczerzyłam do niego zęby. Zaczęliśmy się skradać korytarzami. Harry postanowił, że romantyczna randka odbędzie się na Wieży Zachodniej. Tam właśnie poszliśmy. - Masz wszystko? - szepnęłam. Nie chciałam żeby przez przypadek usłyszała mnie Pani Norris lub Filch. - Tak. Wszystko - Harry pomachał mi przed nosem woreczkiem, w którym coś cicho zagrzechotało. - Zaklęcie pomniejszające? - zapytałam. - Tak - odrzekł z dumą zielonooki - Uczyłem się od mistrzyni. Posłałam mu szeroki uśmiech, a on odwzajemnił gest. Nagle z przeciwnego końca korytarza usłyszeliśmy kroki. Jednak nie był to Filch. Jego kroki, a raczej człapanie, nauczyłam się rozpoznawać przez prawie siedem lat wymykania się w nocy z dormitorium. Mój przyjaciel już chciał się chować za jakąś zbroją, ale go powstrzymałam. - Harry, przecież jestem prefekt naczelną. Mogę przebywać poza dormitorium w dowolnych godzinach i mogę do tego samego upoważnić kogo chcę - powiedziałam szybko. Kroki były coraz głośniejsze, co znaczyło, że KTOŚ się zbliża. Tym ktosiem okazał się... - Blaise?! Co ty tu robisz? - zdenerwowałam się. Jeszcze tylko brakowało tego, że by Filch złapał jedynego Ślizgona, którego lubiłam. - Hej, Szczotuś. Co ty tu robisz? - zapytał chłopak. - Grzyby zbieram! Do dormitorium! - syknęłam. - Lekką hipokrytką jesteś. Wiesz o tym? - zaśmiał się Zabini. - Tak, tak... - mruknęłam - Świetnie. Cieszę się z tego powodu niezmiernie. A teraz spadaj! Jak Filch cię złapie, to mi nie mów, że cię nie ostrzegałam. - Ale właśnie nie ostrzegałaś - rechotał Blaise. - No to ostrzegam! - Wy dwoje obalacie każdą teorię na temat tego, jak nienawidzą się Gryfoni i Ślizgoni - powiedział Harry. - Wiemy - odpowiedzieliśmy z Blaisem równocześnie. - Sio! - mruknęłam na odchodne do Ślizgona. - Jak spotkam Filcha, to użyję mojego uroku osobistego - rzekł Blaise z niezwykle poważną miną. Parsknęłam śmiechem. Ale nie dlatego, że Zabini mi miał uroku osobistego, bo miał. I to sporo. W końcu musiał być jakiś powód, dla którego dziewczyny ustawiały się do niego kolejkami. Poza tym, że był przystojnym, wysokim, wysportowanym brunetem o pięknych, niebieskich oczach, miał wspaniałe poczucie humoru i był dobrym rozmówcą. Był także mądry. Miał tylko parę wad: był ze Slytherinu, był sarkastyczny, ironiczny, odrobinę egoistyczny no i przede wszystkim rozpieszczony, jak każdy bogaty nastolatek. Harry i ja w końcu dotarliśmy na Wieżę Zachodnią. Wyczarowaliśmy stolik, świece i krzesła. Mój przyjaciel wyciągnął z woreczka obrus, talerze, sztućce i serwetki. No i oczywiście Harry postarał się o jakiś prezent dla Ginny. Nie powiedział mi co to, ale jestem pewna, że Ginevra przybiegnie się pochwalić. Potter zajął się sprowadzeniem z kuchni paru potraw. Pomagał mu w tym Zgredek, który bardzo się cieszył , że może w czymś pomóc. Ja zajęłam się kwiatami i estetyką (Harry niestety nie zwracał na to uwagi). Tu parę płatków róż, tam też trochę... My, dziewczyny, lubimy takie rzeczy. - To powiesz mi w końcu z jakiej okazji ta romantyczna kolacja dla Ginny? - zapytałam po raz kolejny. - Nie mogę - bąknął chłopak. - Harry... Czy ty się rumienisz?! - zdziwiłam się. - Ja... No... Eee... To na prawdę musiało być coś poważnego, bo ostatnio Harry rumienił się tak, kiedy oznajmił mi, że spędził z Ginny noc... - Ron by mnie zabił... - mruknął pod nosem zielonooki. Oczy zaczęły mnie szczypać, jak zwykle, gdy rozmawialiśmy o najmłodszym synu Weasley'ów. Ale już nie płakałam. Już nie... Minęło parę miesięcy od tragicznego wypadku, w którym Ronald został poważnie ranny i zapadł w śpiączkę. Pogodziłam się z myślą, że jeden z moich przyjaciół może się już nigdy nie obudzić. Od pokonania Voldemorta łatwiej mi przyswajać przykre wiadomości. Może to przez to, że zginęło tak wielu ludzi? Nie wiem... Kiedy skończyliśmy przygotowywać Wieżę Zachodnią na romantyczne randez vous zostawiłam Harry'ego samego, by poczekał na Ginny. Sama znów skradałam się korytarzami Hogwartu nasłuchując choćby najmniejszego szelestu. Nagle zderzyłam się z kimś, kto akurat wychodził zza zakrętu. - Przepraaaaa...Malfoy? Ten post był edytowany przez Aria: 01.12.2010 13:14 -------------------- |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 01.11.2024 02:37 |