Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Narazie Bez Tytułu ;], ...

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 1 ] ** [100.00%]
Gniot - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 1
Goście nie mogą głosować 
Joanne Riddle
post 24.01.2006 14:12
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 31
Dołączył: 18.01.2006
Skąd: z internetu :)




Wstawiam mój nowy projekt bo tamten jakoś mi nie idzie i nie wiem czy go w ogóle skończę. Mam nadzieję, że nikt jeszcze nie napisał o tym co tu zamieszczam. Piszcie swoje wrażenia i poprawiajcie biggrin.gif

***
Wielkie dębowe drzwi prowadzące do Wielkiej Sali otworzyły się z niemałym hukiem. Wszyscy obecni na sali zwrócili z zainteresowaniem wzrok na postać, która ukazała się w wejściu. Była to posiadająca niezwykłą urodę dziewczyna. Odrzuciła z twarzy długie, hebanowe włosy lśniące w blasku tysiąca ciepłych świec. Zwróciła swe duże, błękitne oczy w stronę stołu nauczycielskiego z wyczekującym wyrazem twarzy. Dumbledore spojrzał na dziewczynę i zareagował głośnym chrząknięciem. Nie było ono potrzebne, ponieważ w całej Wielkiej Sali panowała nienaturalna cisza. Dyrektor powstał i powiedział:
- Witam nową uczennicę w naszych skromnych progach! Przedstawiam wam Kathrine Riddle! - przez chwile daremnie czekał na oklaski, aż w końcu jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się serdecznie do dziewczyny i wskazał na wielki, stary i naznaczony upływem czasu kapelusz potocznie zwany „Tiarą Przydziału”. W ogóle nie zwrócił uwagi na to, że po tym jak na sali padło nazwisko „RIDDLE” wszyscy uczniowie otworzyli usta i przyglądali się nowej z przerażeniem w oczach. Absolutnie nikt nie potrafił wykonać żadnego ruchu, to był dla nich istny szok.
Jedyną osobą, która odważyła się coś zrobić była Pansy Parkinson – naczelna idiotka Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dziewczyna siedząca przy stole Slytherinu opuściła ceremonialnie widelec i cichutko pisnęła. Jednak w Wielkiej Sali znajdował się jeden jedyny uczeń, na którym słowa Dumbledore’a nie zrobiły większego wrażenia - był nim Harry Potter…
Tak samo jak regularne rysy twarzy chłopaka, jego głębokie, szmaragdowe spojrzenie odzwierciedlało w pełni to wszystko co przeżył. Blizna w kształcie błyskawicy była jednocześnie jego chlubą i skazą. Chłopak skrzętnie ukrywał ją pod wiecznie rozczochraną, kruczoczarną czupryną nadawającą mu chłopięcego uroku, któremu nie mogła się oprzeć żadna dziewczyna. Ku uciesze rzeszy jego fanek, był wysoki i wysportowany. Nie na darmo trenował Quidditicha, w którym był po prostu świetny. Talent ten odziedziczył po ojcu… Podobno, bo miał rok, gdy go stracił. Matkę i ojca Harry’ego zabił najpotężniejszy czarnoksiężnik wszechczasów - Lord Voldemort, którego prawdziwe imię brzmiało Tom Marvolo Riddle. Był on ojcem owej dziewczyny stojącej na środku Wielkiej Sali. To co Harry teraz czuł w stosunku do niej można by nazwać czymś więcej niż nienawiścią, lecz czy miał do tego prawo? Przecież on też wyrządził jej taką samą krzywdę jaką wyrządził mu Voldemort – zabił jej ojca. Z rozmyślań wyrwał go głos Tiary Przydziału:
- SLYTHERIN! Zdecydowanie Slytherin. – krzyknęła Tiara, gdy tylko dotknęła nieznacznie głowy Kathrine. Panna Riddle zdziwiła się nieco reakcją tego starego kapelusza i spojrzała w stronę stołu nauczycielskiego ukradkiem uśmiechając się do Snape’a. Po chwili Dumbledore podszedł do niej i coś wyszeptał. Dziewczyna skierowała się w stronę stołu Slytherinu. Każdy uważnie śledził jej kroki, jakby bał się, że zaraz rozpocznie na nim krwawą rzeź. Pansy Parkinson widząc, że córka Czarnego Pana ma w zamiarze usiąść obok niej, drżącym głosem zwróciła się do Draco Malfoy’a, który był najbliżej. Chłopak nie był przerażony, ale zaskoczony wydarzeniami, które się obecnie rozgrywały. Tak jak większość ludzi zgromadzonych w tej Sali zastanawiał się jak to jest być krewnym Voldemorta, jak to jest być jego dzieckiem…
- Draco – mówiła łamiącym się głosem Pansy – a jak rzuci we mnie Avadą albo czymś…?
Blondyn spojrzał na nią z litością.
- To zrobi dobry uczynek dla ludzkości… – stwierdził chłodnym głosem . Pansy już się nie odezwała, jak zwykle myślała, że on tylko tak. Tak jak przewidziała Pansy, córka samego Lorda, młoda panna Riddle usiadła obok niej, ale ku uciesze tej pierwszej nawet nie zaszczyciła jej spojrzeniem. Ignorując jej obecność, wszystkie natrętne spojrzenia i denerwujące szepty z uwagą wsłuchiwała się w słowa Dumbledore’a, który teraz wyliczał przedmioty zakazane, z rosnącej z roku na rok listy Filcha. Gdy padło słowo „łajnobomby” większość uczniów wyglądało na niepocieszonych, ale wróćmy do Malfoya i jego odczuć…
Jej zachowanie intrygowało Malfoya… Intrygowało go i to bardzo…Zrobiła coś co wprawiło Ślizgona w niemały szok, popatrzyła mu prosto w oczy. Dracze zakłopotany, pierwszy odwrócił wzrok i postanowił, że do końca kolacji już nie spojrzy na nią ani razu.
Przy stole Gryfonów też wiele się działo, chociaż tam nie było aż tak napiętej sytuacji jak przy stole Ślizgonów. Oczywiście wszystkim towarzyszył szok i bliżej nieokreślony strach, ale fakt, że mają przy sobie Pottera dodawał im nikłej pewności siebie. On sam był wyjątkowo spokojny, lecz w jego umyśle walczyły dwa uczucia – nienawiść i poczucie winy. Od początku kolacji, odkąd tylko usłyszał nazwisko Riddle czuł się dziwne odpowiedzialny za to, że pozbawił kogoś ojca, jeśli nawet ten ojciec nie był dobrym i prawym człowiekiem. (Tak ogólnie to on nie był człowiekiem smile.gif- - przyp. Autorki). Wiedział, że nie będzie umiał jej spojrzeć w oczy. Na pewno to przeżyła i będzie chciała się zemścić. Harry był ciekawy zaistniałego faktu jakim było to, że Voldemort - Pogromca Wszystkiego Co Niewinne - miał córkę. To było dla niego nie do pojęcia. Jakim cudem Voldemort, dla którego zabijanie jest czymś normalnym, miał okazję zasmakować czym jest miłość. Czy on w ogóle wiedział co znaczy to słowo…? Harry przez chwilę pomyślał, że była to czysta wpadka, bo w końcu każdy się musi rozładować emocjonalnie, ale to nie było by w jego stylu… Przecież każde jego działanie było starannie przemyślane, był bardziej przebiegły niż by się to wszystkim wydawało… Potter coś o tym wiedział, tyle razy mógł podziwiać chłodny wyraz jego twarzy i wzrok mówiący jedno: ZABIĆ . Pomyślał też, że może zrobił to specjalnie. Spłodził niewinnej kobiecie dziecko, aby gdy on się wypali i zniknie miał zastępcę, który dokończy jego mroczne dzieło zniszczenia. Tylko dlaczego to dziewczyna? Z tych dziwnych myśli wyrwał go cichy, lecz ostry głos jego przyjaciółki - Hermiony Granger, której mina zwiastowała burzę z piorunami.
- Harry czy do ciebie cokolwiek dociera?! Mógłbyś uważać, jesteś dziś strasznie rozkojarzony… Okazujesz brak szacunku profesorowi Dumbledore’owi swoim zachowaniem…! – mówiła konspiracyjnym szeptem.
- A co ja takiego robię…? - spytał trochę według niej protekcjonalnie, a ta tylko spiorunowała go wzrokiem i ciężko westchnęła:
- Jesteś na tyle dorosły, że chyba nie musze ci tłumaczyć jak małemu dziecku, co robisz źle prawda…? - po tych słowach odwróciła się w stronę przemawiającego Dumbledore’a, i jak zwykle notowała w pamięci wszystko co mówił. Harry nie skomentował tego co powiedziała, tylko „ignorancko” powrócił do swych myśli. Wielka ciekawość kazała Harry’emu spojrzeć ukradkiem na dziewczynę. Dostrzegł w niej wielkie podobieństwo do Czarnego Pana. Tylko te jej błękitne oczy wyglądające jak czyste i bajeczne niebo… Po jego ciele niczym morska fala przepłynęły dreszcze. Ocknął się ze stanu kompletnego otępienia i rozejrzał się po wszystkich obecnych na sali. W ich oczach widać było zwierzęcy strach. Nawet Ron nerwowo machał nogą pod stołem. Pomyślał, że jedynym pragnieniem tych ludzi jest ucieczka stąd w miejsce gdzie będą bezpieczni, tylko czemu on czuł, że nic złego się nie wydarzy?


--------------------
user posted image
"Serce bije szybciej niż pięści..."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 18.06.2025 00:31