Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ Fan Fiction i Kwiat Lotosu _ Manewry

Napisany przez: Meridien Auris 10.01.2004 01:15

Ostrzegam na poczatku, że to romans w 100%.
Musiałam ostatnio przecztać pewnego Arlekina i mi coś do łba strzeliło!
Z tego co strzeliło powstał ten właśnie FF i miam nadzieję, że się wam chyba spodoba.
Chyba... Bo słyszałam, że romansów niezabardzo lubicie tongue.gif

Manewry


Remus był wściekły. Jeszcze nigdy nie czuł się tak znerwicowany, niewyspany, zły i jeszcze nikt nie posłał go na dosłowną śmierć! A o n a to zrobiła, nic mu nie wspominając, że ta akcja może być t a k a niebezpieczna. Jak ona to powiedziała? A tak : „To nic nadzwyczajnego. Dostać się tam, znaleźć, wyjść i przynieść to tu.” Kiedy sobie przypomniał jakim tonem głosu to mówiła, przechodziły go ciarki, a zwierzęca natura żądała krwi tej kobiety. „Dostać się tam…” oznaczało: przebić się przez straże i nie oberwać Avadą, a „…znaleźć, wyjść i przynieść to tu” było już awykonalne. Nie rozumiał jednego; dlaczego (w przybliżeniu) pięćdziesięciu Śmierciożerców pilnowało jakiegoś sztyletu, który już dawno powinien się rozpaść ze starości! Nie potrafił rozsądnie myśleć i nawet nie chciał rozsądnie myśleć. Szedł, nie, maszerował korytarzami Hogwartu w kierunku jej biura, a jak jej tam nie będzie to pójdzie do jej kwater i wywrzeszczy jej wszystko prosto w te śliczne oczka. Nawet nie zauważył, kiedy stanął przed drzwiami do jej atelier. Nie wiedząc dlaczego, nawet nie zawracał sobie głowy pukaniem, tylko wszedł bez pytania. Nikogo nie było.
„Czy ta kobieta nigdy nie zamyka drzwi?!” – zirytował się.
Z tego, co pamiętał powinna mnieć komnaty, w których kiedyś urzędował stary Morris, więc bez namysłu zwrócił się ku południowemu skrzydłu szkoły.
„Jak ja ją dorwę, to nikt jej potem nie pozna!” – warczał, mijając kolejne drzwi i korytarze, aż w końcu stanął przed siedzibą młodej nauczycielki Obrony, która tak bardzo go wnerwiła.
Remus Lupin nie był człowiekiem, który łatwo popada w złość, ale czasami nie było innego wyboru jak tylko poddać się jego pierwotnej naturze i wyżyć się na kimś, co zresztą zdarzało się mu wyjątkowo rzadko. Jego przyjaciele widzieli jak się wścieka niewiele razy, a za każdym razem wściekał się na któregoś z nich.
I tym razem nie opanował się i szybkim ruchem otworzył drzwi. To, co zobaczył ostudziło jego zapędy.
- Remus. – Olivia O’Connell była wysoką szatynką o zniewalającym uśmiechu, ale też o charakterze, który nie pozwalał cieszyć się nią na długo. A teraz, Remus dosłownie oniemiał, widząc ją w samym tylko ręczniku z mokrymi włosami. Wyglądała jak nimfa, która dopiero wyszła z rzeki. – Remus! Bo ci oczy z orbit wyjdą! – te słowa otrzeźwiły go i spowodowały reakcję łańcuchową, której nie dało rady zatrzymać.
Wściekłość powróciła ze zdwojoną siłą. Wszedł do środka pokoju i zatrzasnąwszy za sobą drzwi. Z ledwością powstrzymywał się od rzucenia na nią jakiegoś zaklęcia.
- Coś ty sobie myślała?! – zawarczał, podchodząc do zdezorientowanej, jak się wydawało Olivii.
- Coś się stało? – spytała zdawkowo, co doprowadziło go do jeszcze większej wściekłości.
- Stało? – wysyczał. – Stało?!
- Remus, spokojnie. – wyciągnęła ramię, jakby chciała go przed czymś powstrzymać. – Widzę, że jesteś zdenerwowany…
- Zdenerwowany? – zrobił kolejny krok, zbliżając się ku niej. – Nie…Skądże znowu… -pokręcił przecząco głową. – Ja jestem WŚCIEKŁY!!! – zawył, łapiąc ją za ramię.
- Ale dlaczego? – otworzyła szerzej oczy. – Akcja się nie udała?
- Nie, akcja się nie udała.
- Ale dlaczego? – te jej dopytywanie się każdego szczegółu i powtarzanie się denerwowało ludzi chyba najbardziej.
- Dlaczego? Pytasz, dlaczego? – zbliżył twarz do jej twarzy. – Może dlatego, że jakaś przemądrzała dziewucha wysłała na tą akcję JEDNEGO tylko człowieka na pięćdziesięciu Śmierciożerców?!
- Ilu?
- Liv, czy ty głucha jesteś? – spytał sucho.
- Wypraszam sobie! – krzyknęła.
Remus zrozumiał, że teraz zaczną się krzyki i inne bezeceństwa, na które był przygotowany, ale nie mógł pozwolić żeby ktoś to usłyszał, bo mogło się skończyć bardzo źle dla nich obojga. Wyjął swoją różdżkę, skierował ją na drzwi, zamykając je zaklęciem, a potem nanosząc zaklęcie wyciszenia na całe kwatery nauczyciel Obrony.
- Po coś to zrobił? – w jej głosie słychać było przerażenie.
- Zdawało mi się, że musimy pogadać… - rzekł twardo. – tak, więc zabezpieczyłem wszystko, żeby nam nikt nie przeszkadzał.
- Nie poznaję cię. – stwierdziła, patrząc mu w oczy.
- Bo jeszcze nigdy nie widziałaś mnie, zaraz po tym jak jakaś pannica prawie nie doprowadza do mojej śmierci!
- Przecież żyjesz. – powiedziała nonszalancko.
To wyprowadziło go zupełnie z równowagi. Nie panował nad sobą zupełnie. Przygniótł Liv do ściany i zmusił ją do patrzenia na niego.
- Słuchaj. – warknął, nie mogąc się uspokoić. – Jak chcesz być tą, która doprowadzi kiedyś do mojej śmierci to dam ci prawo pierwszeństwa, ale musisz troszeczkę poczekać, bo mi się jeszcze na tamten świat nie śpieszy!
- Remus, może powinieneś napić się eliksiru uspokajającego? – to tej dziewczyny nic nie dochodziło.
- Liv, ty chyba nie normalna jesteś. – skwitował. – Ja na ciebie wrzeszczę, a ty zachowujesz się jakbyś rozmawiała z kim o manierach godnych króla, odzywając się do niego w nader nie specjalny sposób.
- Remus, puść mnie. – poprosiła.
Pokręcił głową i puścił ją, odsuwając się. I wtedy musiało się to stać. Ręcznik opadł, odkrywając wszystkie zalety panny O’Connell. Remus wybałuszył oczy, a ona stała jak sparaliżowana niewiadomo czym. Miała doprawdy wspaniałe ciało.
Remus z szybkością miotły odrzutowej odwrócił się od tego widoku, czując jak pieką go policzki.
- Starczy tego… -wysapał. – Idź do sypialni, przebierz się i tu wróć, bo jeszcze z tobą nie skończyłem! – rozkazał i w następnej chwili słyszał już bieg dziewczyny.
Oddychał ciężko, mając ciągle przed oczyma obraz Liv jak ją Pan Bóg stworzył.
- Emmm…Remus? – obrócił głowę w stronę drzwi do sypialni.
- Czego? – warknął niczym Snape.
- Mam prośbę. - przełknęła ślinę. – Zostawiłam coś w łazience.
- A co to takiego? – skrzyżował ręce.
- Stanik.
- Że co, proszę? – zakrztusił się.
- Stanik. Jedyny jaki mam, bo inne są w praniu. – uśmiechnęła się rozbrajająco.
- Stanik?
- Tak. – pokiwała głową. – Taki koronkowy.
- Stanik. Koronkowy. – powtórzył tępo, idąc do łazienki. – I gdzie on jest? – rozejrzał się po pomieszczeniu.
Łazienka była ładnie urządzona. Widać było, że Liv robiła to sama, bo wszędzie były jakieś bibeloty z kolorowych tworzyw, a i był słynny stanik; zawieszony na umywalce. Remus zmarszczył czoło i szybkim ruchem zabrał go stamtąd.
- Proszę. – powiedział, wpychając rękę do szpary miedzy futryną a drzwiami i opierając się na nich.
- Dzięki. – powiedziała rześko, odbierając własność.
Remus westchnął. Znał tą dziewczynę od niespełna roku, a już potrafiła doprowadzić go do czterdziestostopniowej gorączki, próbować wysłać go na druga stronę, wyśmiać Syriusza, gdy proponował jej randkę i zabrać serce wszystkim facetom, których uznawała za swoich dziadków. A było ich sporo; dajmy na to Dumbledora, który rzeczywiście opiekował się nią jak dziadek i kilku innych profesorów z Hogwartu.
- Słuchaj… - zaczęła, a Remus wytężył słuch. – Przepraszam cię za tamto… - wiedział jak trudno jest się jej przyznać do porażki i, nie zgadnąć czemu, bawiło go to. – Najwidoczniej sromotnie się pomyliłam… Sądziłam, że nie będzie tam więcej jak dziesięciu…
- Dziesięciu?! – oburzył się, a w sekundę potem usłyszał cichy śmiech.
- To też dla ciebie za dużo? – spytała nieśmiało. – W każdym razie; pomyślałam, że jeden człowiek przejdzie niezauważony.
- O, tak… - rzekł z sarkazmem, przypominając sobie mur Śmierciożerców, który szedł ku niemu.
- Ale nic ci nie jest?
- Nie… Tylko doznałem lekkiego szoku na widok małej armii.
- Pięćdziesiąt osób to nie armia. – zauważyła i Remus mógł przysiądz, że uśmiecha się teraz.
- Faktycznie… - przyznał jej rację. – Długo jeszcze?! – starał się żeby jego głos wypadł jak najbardziej szorstko, ale biedak nie zauważył, że jego cała złość na tą dziewczynę odpłynęła.
- Już.
- To dobrze. – stwierdził, nawet na nią nie parząc.
- Jak ci się podobam? – zapytała ze śmiechem.
Teraz musiał się odwrócić, a miał świadomość, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Ładnie. – rzekł, patrząc na jej koszulkę nocną w kolorze wrzosu.
„Czy ona mnie podrywa?” – zapytał sam siebie.
- Dziękuję.
- Przejdźmy, więc do ochrzanienia ciebie. – oparł się rękoma o blat jej biurka. – Posłuchaj mnie, bo już nie będzie mi się chciało tego powtarzać drugi raz. Mam 20 lat i szmat życia przed sobą i chcę je p r z e ż y ć! Zrozumiałaś? – podniósł brwi do góry, a Liv kiwnęła głową, siadając na swoim fotelu. – No, więc, nie zrozum mnie źle, ale już nigdy nie przyjmę jakiejkolwiek akcji, której przewodzisz T Y, jasne?
- Jasne. – mruknęła.
- No! I jeszcze coś… Czy ty nigdy nie zamykasz drzwi do swojego gabinetu? – wykrzywił twarz w czymś, co miało przypominać powagę.
- Słucham?
- Drzwi. Gabinet. Zamykać. Trzeba. Bo ktoś się wkradnie. – mówił do niej, jak do małego dziecka.
- Przestań! – walnęła pięścią o blat. – Przekraczasz granice. – teraz to ona była wściekła.
- Ty ją przekroczyłaś, wysyłając mnie po ten głupi sztylet! Do czego on właściwie służy?
- Do pewnej ceremonii. – odpowiedziała, nie podnosząc na niego wzroku, a kiedy to zrobiła Remusowi przeszedł dreszcz po plecach.
- Fajnie. – mruknął. – Chyba sobie wszystko wyjaśniliśmy?
- Nie. – szepnęła prawie niedosłyszalnie.
- Słucham? – był już w drodze do wyjścia, ale zatrzymał się.
- Jeszcze nie wyjdziesz. – wstała powoli, robiąc z tego prawie rytuał.
- Dlaczego? – zdziwił się.
- Ja mam jeszcze ci coś do powiedzenia. – oznajmiła chłodno.
- A co to takiego?
- Lepiej usiądź, bo ci się jeszcze w głowie za kołuje. – rzekła cynicznie.
- Dzięki, postoje.
- Jak chcesz. – wzruszyła ramionami i podeszła do niego.
Stali teraz twarzą w twarz. Jej zapach odurzał Remusa, a dziwaczne spojrzenie, którym go obrzuciła nie rokowało dobrego zakończenia tej konwersacji.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Co?
- Zaciekawiło cię to? – posłała mu rozczulający uśmiech.
- Liv, przejdź do rzeczy.
- Wiesz, że tylko ty nazywasz mnie Liv?
- Serio? Nie zdawałem sobie sprawy.
- Dumbledore mówi do mnie Livvy, a reszta Olivio. – zaśmiała się. – Ty mówisz Liv. Podoba mi się to.
- Cieszę się, ale czy mogę już iść? Jestem trochę niewyspany. – powiedział, ziewając.
- Niewyspany? – rzuciła, spoglądając na niego spod oka.
Czort wie co siedzi w głowie Olivii O’Connell, więc Remus naprawdę wolał się wycofać na bezpieczne pozycje.
- Tak…Właśnie…Dobranoc. – Alachamora to szybkie zaklęcie, jak ktoś chce się uwolnić spod wpływów pięknej kobiety, a Remus właśnie chciał się uwolnić.
Syriusz nazwałby go idiotą, że nie wykorzystał okazji, ale Lupin miał jeszcze swoją godność. Wychodząc z kwater Liv, odetchnął głęboko, by po nie długim czasie usłyszeć głuchy odgłos rzucanego w jego kierunku buta, który jednak natrafił na drzwi.
_____________________
Dobra a teraz prosiłabym o komentarze, bo jak się wam spodobało, to będę dawać dalej następne części.
Tylko piszcie trochę więcej niż „Pisz dalej” albo „ Co dalej”, OK.?

Napisany przez: avalanche 10.01.2004 13:54

Mam dzisiaj gorączkę i mi się podoba. Serio. Nie mam większych uwag. Fabuła mi się podoba - charakterek Lupina nieco się zmienił, ale jak dla mnie to jest OK W dziewczynie widzę cechy małej podrywaczki XD z czego mogą później wyniknąć bardziej zabawne sytuacje od tej z ręcznikiem.

Jestem więc na tak.

(ale numeru ze stanikiem to ci nie wybaczę XD to już takie oklepane! ^^ - nie no żartuje, dobry chwyt ^^)

Napisany przez: Yoanneca 10.01.2004 15:27

Całkiem fajne i pierwsze o Lupinie jakie kiedykolwiek czytałam. Aczkolwiek czuję się z lekka rozczarowana, ale styl masz na tyle fajny, że chętnie poczytam kolejną część. Posdroffa i zapraszam do siebie.

Napisany przez: Meridien Auris 11.01.2004 13:27

Chwila, chwila...
Poczekajcie musze przetrzeć okulary.... cool.gif

Dobra...
Czytam jeszcze raz poprzednie wypowiedzi i ....
Czuję się, jakby ktoś walną mnie z tyłu w głowę!
Czy ja dobrze przeczytaąłm, że się wam ROMANS podoba?
Tyle razy czytałam, że takowych nienawidzicie, lub nie lubicie, a ten jednak przypadł wam do gustu? czarodziej.gif
A niech mnie piorun strzeli!
Ale numer!
Czy to oznacza, że mam dawać dalej?
Nie chcę, żebyście myśleli, że z was szydzę, czy coś, ale jestem zszokowana! blink.gif


I fak Lupin jest tu inny, ale mi się taki podoba. biggrin.gif
Yoanneca, czy cię rozczarowałam?
Może coś poprawić? sad.gif


Napisany przez: avalanche 11.01.2004 14:38

ty tu nie mów głupot że zszokowana jesteś XD dawaj next parta a jak go schrzanisz to nie ręczę za siebie XD co że romans...ja też bywam człowiekiem (zazanaczam - rzadko)...co tam zresztą...czasem potrzebuje coś lżejszego przeczytać...mam zszargane nerwy przez niektórych "artystów"

Napisany przez: Yoanneca 11.01.2004 16:59

Romans to też przejaw pewnej twórczości i talentu. Nawet jeśli po pierwszym parcie trudno coś więcej powiedzieć, to nie przyjęłam tego jako pustego romansidła bez żadnej wartości intelektualnej. Jest całkiem fajne i chętnie przeczytam jakiegoś nowego parta. Mam nadzieję, że będzie na tym samym poziomie, albo jeszcze wyższym.
Aaaa i kto powiedział, że w romansie to tylko o miłości, zdradzie i walce o kochankę czarodziej.gif Ceni się też inne rzeczy (tak mi się wydaje).

Napisany przez: Hefaj 11.01.2004 17:24

Opowiadanie..hmm..romansy to temat już 'oklepany' lecz w tym przypadku - ok ^^ Dobre , tylko jeden błond , którego niestety już nie mogę znaleźć oraz jedna czy dwie literówki.

Napisany przez: Yoanneca 11.01.2004 17:27

Ooo błędów to więcej niż jeden naliczyłam, ale teraz nie chce mi się szukać, a poza tym tak jakoś szczególnie nie rzucały się w oczy. Za to BŁĄD znalazłam w poście już nie od autorki happy.gif bo to chyba się "błąd" pisze, a nie "błond". Ale spox, różne rzeczy ludziom się przydarzają... literówki i inne błędy (nie błendy) również.

Napisany przez: Meridien Auris 12.01.2004 19:27

To jest piękne... mad.gif
Po prostu super... mad.gif mad.gif
Skasowało mi sie wszystko, co już napisałam... mad.gif mad.gif mad.gif
A wszystko przez mojego durnego braciszka! mad.gif mad.gif mad.gif mad.gif
Będzie cie musieli poczekać jakiś czas na następnego nex parta... cry.gif cry.gif cry.gif
W końcu musze zaczynać od nowa. dry.gif mad.gif cry.gif
Dobrze, że mam przynajmniej pierwszy rozdział.

PS.
Niedługo odbędzie się pogrzeb niejakiego Roberta.
Świeć Panie nad jego duszą.... jak go dorwę! mad.gif

Napisany przez: Hefaj 12.01.2004 21:41

QUOTE (Yoanneca @ 11-01-2004 16:27)
Ooo błędów to więcej niż jeden naliczyłam, ale teraz nie chce mi się szukać, a poza tym tak jakoś szczególnie nie rzucały się w oczy. Za to BŁĄD znalazłam w poście już nie od autorki happy.gif bo to chyba się "błąd" pisze, a nie "błond". Ale spox, różne rzeczy ludziom się przydarzają... literówki i inne błędy (nie błendy) również.

To było CELOWE =P
No cóż/. Poszuka się tego błęda. Z lupą czy też nie , martwy lub żywy =D

Napisany przez: avalanche 12.01.2004 21:59

No niee...Ja tu wchodzę z nadzieją, że jest następny part a ty mi tu taką wiadomość walisz =/ Ja tego twojego brata mogę z przyjemnością za ciebie zabić - będę miała motyw " oskarżona z powodu ciągłych stresów musiała gdzieś odreagować. Apogeum jej przemęczenia sięgnęło szczytu z chwilą gdy dowiedziała się, że nie pojawi się planowana część z ficku Manewry. Oskarżona targana morderczymi myślami postanowiła zabić odpowiedzilanego za ten stan, brata autorki. Niech Bóg ma swej opiece nieszczęśnika, który padł ofiarą tej brutalnej zbrodni"

Co wy się tu błędów czepiacie XD Nudzi wam się? ^^

ostatnio jestem bardzo łaskawa...no i zauważyłam, że bardzo lubię ficki o Huncwotach XD (niemyslcie sobie tylko, że przestanę krytykować XD tak dobrze nie będzie)

Wracając jeszcze do treści twojego ficzka...przeczytałam jeszcze raz i wiesz co? Kurczę...ten charakterek Lupina mi się nawet podoba...autentycznie - fajne było to jak rozmawiał z tą dziewczyna (swoją drogą - fajna ona jest ^^)

No dobra dość tego słodzenia...to przez to mleko 3,2 %...za dużo się go nachlałam XD

ps. to był post mający na celu podnieść cię na duchu - wiem co to stracić część swojej pracy. Ja z miesiąc biadoliłam jak mi parę partów "wcięło" Jestem więc z tobą XD

Napisany przez: Psychopatka 12.01.2004 23:09

no ok here we go...

Jeszcze nigdy nie czuł się tak znerwicowany, niewyspany, zły i jeszcze nikt nie posłał go na dosłowną śmierć!

Mowcie co chcecie to zdanie jest felerne... na sam poczatek... czarno to widze.


dalej widze nawał zaimkow... ale ok, pisz ich duzo... mnie zasrana polonistka scoga za zaimki... pisz duzo... buntujmy sie!!! zaimki rlz!!~!!!


"siedzibą młodej nauczycielki Obrony, która tak bardzo go wnerwiła."

wnerwiac to ty sie na zycie mozesz albo niedobre masło... bohater literacki winien sie denerwowac.

wyżyć się na kimś- wyżyć powiadasz??? istnieje takie slowo? Chyba sie uzywa go w mowie potocznej a to jest roznica... jak bedziesz pchala wyrazy potoczne do jakiejkolwiek pracy literackiej to wczesniej czy pozniej ktos cie na tym zlapie... i teraz nie jest to moja zlosliwoc ale dobra rada.

Olivia O’Connell była wysoką szatynką o zniewalającym uśmiechu, ale też o charakterze, który nie pozwalał cieszyć się nią na długo. A teraz, Remus dosłownie oniemiał, widząc ją w samym tylko ręczniku z mokrymi włosami. Wyglądała jak nimfa, która dopiero wyszła z rzeki.

No i kolejna emanujaca seksem panienka... ktora zniewala naszych bohaterow... slaby pomysl.

inne bezeceństwa- inne co?

dalej czytalam z bledym usmieszkiem na twarzy... tania opowiastka... o stanikachm podrywachm cudownej nimfomance w realiach HP... Poza tym czytakjac te dialogi czulam sie jakbym byla nie w temacie... wiecej opis trzeba a nie jakies tajne zagadki dla czytelnika.

Jestem na nie... stylowo nie jest zle... ale fabula wg mnie skopana totalnie.



Napisany przez: Meridien Auris 13.01.2004 00:49

Jakby co, to ja to pisałam pod wpływem pewnego Arlekina (tylko, że napisałam to na wstępie.), którego przeczytania zosatałam niejako zmuszona przez pewną Ankę dry.gif .

QUOTE (Psychopatka @ 12-01-2004 22:09)
"siedzibą młodej nauczycielki Obrony, która tak bardzo go wnerwiła."
wnerwiac to ty sie na zycie mozesz albo niedobre masło... bohater  literacki winien sie denerwowac.


Chciałam to jednak napisać mową potoczną i stąd, niektóre sformuowania mi się wźeły, więc sorka, jeżeli ci się nie podoba.

QUOTE (Psychopatka @ 12-01-2004 22:09)
wyżyć się na kimś- wyżyć powiadasz???  istnieje takie slowo? Chyba sie uzywa go w mowie potocznej a to jest roznica... jak bedziesz pchala wyrazy  potoczne do jakiejkolwiek pracy literackiej to wczesniej czy pozniej ktos cie na tym zlapie... i teraz nie jest to moja zlosliwoc ale dobra rada.


Wyżyć <= istnieje takie słowo, jak nie wierzysz to sprwdź. Tyle, że tu chodzi o wyładowanie emocji, a w słowniku będzie coś w rodzaju "przetrwać".

QUOTE (Psychopatka @ 12-01-2004 22:09)
Olivia O’Connell była wysoką szatynką o zniewalającym uśmiechu, ale też o charakterze, który nie pozwalał cieszyć się nią na długo. A teraz, Remus dosłownie oniemiał, widząc ją w samym tylko ręczniku z mokrymi włosami. Wyglądała jak nimfa, która dopiero wyszła z rzeki.

No i kolejna emanujaca seksem panienka... ktora zniewala naszych bohaterow... slaby pomysl.


A jakbyś Psychopatka nie zauważyła to to jest Romans!

Napisany przez: Psychopatka 13.01.2004 15:17

Ach tak!... wiec oczekujesz samych pochwal? Nie moge napisac co mysle bo cie to rani... no to przykro mi

"Chciałam to jednak napisać mową potoczną i stąd, niektóre sformuowania mi się wźeły, więc sorka, jeżeli ci się nie podoba"

nie podoba mi sie... ale przeraszac mnie nie musisz.


"Wyżyć <= istnieje takie słowo, jak nie wierzysz to sprwdź. Tyle, że tu chodzi o wyładowanie emocji, a w słowniku będzie coś w rodzaju "przetrwać"."

Znam znaczenie tego slowa jako przetrwania, ale w tym opowiadaniu jak sama mowisz przedstawia wyladowanie emocji. A uzycie slowa "wyżyć"
w takim celu, mi nie odpowiada, na co zwrocilam Ci uwage. Wiec nie musisz mi tlumaczyc o co chodzilo bo naprawde nie jestem głupia.

" jakbyś Psychopatka nie zauważyła to to jest Romans! "

zauwazylam ze to romans i dlatego fabula mi nie odpowiada. Chyba moze mi nie odpowiadac fabula?

CHyba rozumiesz ze nie wszyscy beda sie zachwycac tym co piszesz, beda tacy ktorym sie bardzi spodoba jak i takcy ktorzy zmieszaja z blotem. To chyba naturalne wiec nie rozumiem tego Twojego posta.


Napisany przez: Meridien Auris 13.01.2004 22:53

Psychopatka, dziewczyno, ja nigdy nie twierdziłam, że oczekuję samych pochwał, a wręcz przeciwnie. Lubię, kiedy ludzie wytykają mi błędy, a że na twój post odpowiedziałam to zupełnie inna sprawa.
Każdy może mnieć swoje zdanie.

Napisany przez: Jade^_^ 13.01.2004 23:28

Droga Sylwiu
No więc (wiem, że się od 'no więc' zdań nie zaczyna tongue.gif ) fick mi się osobiście baaaarrdzo podoba
I otwarcie mogę się przyznać, że lubię romanse, szczególnie takie z intrygą

ava, jak chcesz, to Ci pomogę z tym bratem... mam nawet parę pomysłów na niezłe tortury :>

QUOTE
Psychopatka, dziewczyno, ja nigdy nie twierdziłam, że oczekuję samych pochwał, a wręcz przeciwnie. Lubię, kiedy ludzie wytykają mi błędy,


no za to, to masz u mnie dużeeego plusa biggrin.gif + i do tego jeszcze kolorowy biggrin.gif

Napisany przez: Alisia 14.01.2004 01:20

QUOTE (Psychopatka @ 12-01-2004 23:09)
inne bezeceństwa- inne co?


Bezecny - według internetowego słownika tematycznego Języka Polskiego - plugawy, nikczemny, podły, odznaczajacy sie brakiem honoru. Możemy sie więc domyślać, że w mowie potocznej znaczy coś jak "podłości", tak Sylwio?
POza tym opowiadanie na prawde dobre (nareszccie cośo Remusie!)i mimo, iż to romans (takowe zwyklepotępiam, jeśli nie trzymają się granic) uważam, że jest to dzieło pełne osobliwego(pozytywnego) uroku. Czekam na next party (jesteś pewna, że on tego gdzieś nie schował, a teraz sobie jaja robi?)

Napisany przez: Nea 14.01.2004 08:11

Ej no Sylwia spokój. Psycho się nie podoba i musisz to uszanować. Nie każdy lubi romanse. Nie czepiaj sie za uwagi, nie przepraszaj za wszystko tylko pisz dalej. Najwyżej jedna osoba mniej to przeczyta. Zresztą, nevermind i tak mnie nie posłuchasz.

Napisany przez: Meridien Auris 15.01.2004 19:37

Ale mi kurka nie chodzi o to, że jej się nie podoba, tylko odpowiedziałam na jej post!
To karalne?!
Według kodeksu karnego nie (mam go przy sobie, mój tatus to policjant)
Nea, ja się nie czepiam dlatego, że jej się nie podoba tylko dlatego, że chciałam wyjaśnić parę spraw!

I więcej prosze nie wspomoinać o tej sprawie.

Krytyka mile widziana i koniec! Zrozumiano?

Napisany przez: Meridien Auris 17.01.2004 21:38

I Vłala!
Długo oczekiwany drugi rozdzialik.
Mam nadzieję, że się spodoba.

Manewry - 2

Liv miotała się po sypialni, mając nadzieję, że przyjdzie jej do głowy jakikolwiek pomysł na usidlenie tego chłopaka, który przed chwilą wyszedł z jej komnat. Po woli domyślała się, że stał się poniekąd jej obsesją, ale ta obsesja sprawiała, że była szczęśliwa. Remus doprowadzał ją powoli, z rozmysłem czy bez, do czystej furii, a na to nie mogła sobie pozwolić.
Przystanęła na chwilę i przyjrzała się sobie w lustrze.
- No, Olivio, będziesz musiała się natrudzić nad tych chłopakiem. – westchnęła, splatając jeszcze mokre włosy w warkocz. – To jeszcze nie koniec, Remusie Lupin. To dopiero początek.
Olivia nigdy nie mała kłopotów z facetami, którzy sami za nią latali. Tylko, że żaden z nich nie przypadł jej do gustu na tyle, żeby zostać z nim na dłużej. A Remus? Remus przypadł jej do gustu w chwili, gdy uścisnął jej dłoń na powitanie i nie mógł wyjść jej z głowy. Przez prawie rok powodował u niej drgawki, a ona starała się zwrócić na siebie jego uwagę na przeróżne sposoby, ale nigdy nie chciała, by zginął. Schrzaniła. Schrzaniła wszystko na prostej linii.
- Możesz być z siebie dumna. – mruknęła, przewracając się na drugi bok i zapadając w sen.

W Hogwarcie pracowała od początku roku szkolnego, czyli jakieś cztery miesiące. Była w podobnym wieku, jak najstarsi uczniowie i to z nimi najlepiej jej szło. Liv nie uczyła się w Hogwarcie. Jej szkoła mieściła się w wielkim, starym zamczysku, które zawsze sprawiało, że chciała z niego uciec. I było daleko od Hogwartu gdzie był jej opiekun, który był również dyrektorem brytyjskiej placówki oświaty. Dużo by dała za jedynie rok spędzony jako uczennica jednego z domów angielskiej szkoły.
- Livvy! – wyrwana z zamyślenia, uniosła głowę do góry, stając twarzą w twarz z Albusem Dumbledorem.
- Cześć, dziadku – uśmiechnęła się i pocałowała staruszka w policzek.
Dumbledore bynajmniej nie był jej dziadkiem, ale zawsze wolała go tak nazywać. Opiekował się nią od czasu, gdy jej rodzice zginęli w wypadku, o którym nawet nie chciała nic wiedzieć. Wiedziała jedynie, że miała wtedy osiem lat i że przez kilka miesięcy była w szoku. To jej wystarczyło.
- Jak się czujesz? – siadł w fotelu obok. – Wszystko dobrze?
- Pewnie – poklepała go po ramieniu. – Ale ty wyglądasz okropnie. – stwierdziła, marszcząc nos.
- Nie spałem – rzekł i głęboko ziewnął. – Trochę się bałem o Remusa.
- Nie potrzebnie – skwitowała i zajęła się przeglądaniem jakiegoś czasopisma o eliksirach.
- Słucham?
- Nie potrzebnie się bałeś o Remusa. Był u mnie wczoraj – wiedziała, że już powiedziała za dużo, lecz cofnąć tego się nie dało.
- Był wczoraj u ciebie? Kiedy? – zaciekawił się.
- No, wczoraj – odpowiedziała zdawkowo.
- To już wiem, Livvy – oznajmił cichym głosem, który nigdy się Liv nie podobał. – Kiedy dokładnie?
- Emmm…w nocy…
- W nocy?
- Ale do niczego nie doszło – dodała od razu, widząc jak jej dziadek marszczy czoło.
- Wierze.
- Olivio? – usłyszała szorstki głos nad sobą.
- Cześć, Severus – uśmiechnęła się. – Czy coś się stało?
- Tak – stwierdził, wkładając ręce do kieszeni. – Chciałbym przeczytać swoją gazetę.
Liv stwierdziła, że Severus Snape ma wyjątkowo dobre poczucie czasu. Zawsze zjawiał się w chwili, gdy ona miała kłopoty i zawsze przydawał się aby się z nich wyplątać.
- Severus, szczerze mówiąc, musimy pogadać – wstała i chwyciła mężczyznę pod ramię.
- Koło ratunkowe? – spytał, kiedy wychodzili z pokoju nauczycielskiego.
- Dokładnie – podała mu gazetę. – Muszę ci kiedyś za to podziękować.
- Może teraz?
Liv wyjątkowo lubiła Mistrza Eliksirów, bo potrafił się z nią dogadać i nigdy nie dawał jej sposobności do szydzenia z własnej osoby. No, prawie zawsze; pozostawała sprawa jego włosów.
- Zanim ci podziękuję, to musisz umyć włosy.
Severus wykrzywił twarz w wyrazie urazy.
- Oj! No już! – pogłaskała go po ramieniu. – Nie gniewaj się na mnie.
- Jesteś szalona – powiedział, krzywiąc twarz w miłym(?) uśmiechu. – O co chodziło?
- A takie tam – zrobiła ręką ruch, który miał uzmysłowić jej towarzyszowi, żeby lepiej nie zadawał pytań.
- Za pięć minut mam lekcje – oznajmił i przyspieszył kroku. – Ty zresztą też.
- Pamiętam. Sklerozy jeszcze nie mam.
- A z którą klasą masz?
Zdębiała, nie wiedząc, co powiedzieć. Zwyczajnie zapomniała. Odwróciła się na pięcie i z szybkością mugolskiej rakiety popędziła do pokoju nauczycielskiego. Znów się spóźni na lekcję. Zresztą nigdy nie była punktualna, nawet gdy chodziła do szkoły jako uczennica.

Liv miała w głowie totalną pustkę. Powieki zamykały się jej samoczynnie, a nieznośne mrowienie w karku nie pozwalało jej na jakikolwiek ruch głową. Siedziała w swoim gabinecie nad stertą wypracowań klas czwartych i chciało się jej ryczeć, kiedy czytała niektóre fragmenty. Czy ona była tak złą nauczycielką, czy te dzieciaki tak słabo kojarzyły? Szczyt nastąpił, gdy przeczytała wypracowanie jednego z Puchonów. Odłożyła je ze zgrozą i poszła się czegoś napić; tylko że niczego nie mogła znaleźć. Nie pozostawało nic innego, jak tylko iść na nocny spacerek do kuchni. Wychodząc z pokoju, wróciła się i zamknęła je zaklęciem. Nie mogła pozwolić żeby wydarzenie z poprzedniego wieczora się powtórzyło.
Korytarze zdawały się żyć w nocy własnym życiem, duchowym życiem można by było rzec. Co jakiś czas Liv słała pozdrowienia do ducha, który akurat przelatywał przez ścianę, by po chwili wtopić się w inną. Nuciła pod nosem melodię wymyśloną przez siebie i w którymś momencie zaczęła podskakiwać, robić obroty, po prostu tańczyć do tej melodii. Jej szata powiewała przy tych piruetach, a w którejś sekundzie zdjęła ją, zaczynając tańczyć coś w rodzaju baletu nowoczesnego. Przerwała, gdy usłyszała klaskanie.
- Brawo, Liv – powoli odwróciła się z zażenowaniem i popatrzyła na osobnika, który wciąż klaskał. – Naprawdę ładnie tańczysz.
- Dzięki, Remus – prawie jęknęła. – Skąd ty tu?
Nawet nie zauważyła, że jej bluzka odsłania dużą część jej stanika. Tego p a m i ę t n e g o stanika. Ciężko dyszała ze zmęczenia. Było jej zimno. Wiadomo, przecież grudzień, a ona stała w samej bluzce, w dodatku rozpiętej, bez szaty wierzchniej i w spodnich, których nie odważyłby się założyć żaden szanujący się Eskimos, bez uprzedniego przerobienia ich na szalik, choć i na szalik się nie nadawały.
Remus przez kilka chwil mrugał tylko oczami i przyglądał się jej dziwnym wzrokiem chłopaka, któremu z niewiadomych przyczyn coś przysłoniło cały świat. W przypadku Remusa Lupin tym „czymś” była bluzka Liv O’Connell. Remus poczuł nagły skurcz w żołądku i zaraz oprzytomniał.
- Dumbledore mnie wezwał – odpowiedział, podchodząc do zdenerwowanej Liv.
Uśmiechał się lekko, a skurcz nie puszczał. Czuł się trochę zmieszany, ale przecież wczoraj widział ją nagą („ Remus, chyba się czymś od Blacka zaraziłeś – stwierdził w myślach), myślach nic takiego się nie stało, a teraz…
- Dlaczego? – rzuciła Liv, próbując odwzajemnić uśmiech chłopaka.
Wzrokiem wodziła po korytarzu w nadziei, że zlokalizuje swoją własność. Nic. Następnym razem będzie pamiętała, żeby nie zakładać czarnych rzeczy. Ten kolor wyjątkowo pasuje do Snapea, ale jej jak widać sprawia same kłopoty.
- Pewnie chodzi o wczorajszą akcję – stwierdził, wzruszając ramionami.
„Tak. Jeszcze dołoży ci żebyś się do mnie nie zbliżał” – pomyślała z goryczą.
Jej dziadek był wyjątkowo miłym człowiekiem, ale też wyjątkowo nie lubił, kiedy ktoś przystawia się do jego podopiecznej. Kochany Albus.
- A ty gdzie wędrujesz o tej porze? – wydusił z siebie.
- Do kuchni – rzekła kurtuazyjnie.
Pragnęła się teraz zapaść pod ziemię. Pragnęła, by w tej chwili zjawił się Severus, ale tego jak na złość nigdzie nie było. Pragnęła, by mnieć pod ręką swoją różdżkę i zmienić strój. Chociaż te spojrzenia Remusa dodawały jej wiary, że tego faceta coś do niej ciągnie. Punkt dla niej.
- Jesteś głodna? – uniósł brwi do góry.
- Nie – uśmiechnęła się do niego. Tym razem przyszło jej to zaskakująco łatwo.– Nie mam nic do picia.
- Acha… - zagryzł wargę. – To ja idę.
„Remus, ty nie idź, ty uciekaj, bo zrobisz coś czego nie powinieneś” – powtarzał sobie czarodziej.
Odwrócił się do niej plecami i wolnym krokiem, który zdawał się być jednak rejteradą dla niego i zachęceniem do dalszych poczynań dla Liv, odchodził od dziewczyny, która w głowie miała już ułożony odpowiedni plan działania.
- Do zobaczenia – pomachała mu nieznacznie dłonią.
„Powinnam się napić czegoś mocniejszego niż woda.” – pomyślała, zdając sobie sprawę, że to będzie długa noc. – „ Remus, słodziutki, zaczynamy zabawę.”

$@$@$

Remus wchodząc do dyrektorskiego gabinetu był uśmiechnięty, ale mina mu zrzędła, kiedy Dumbledore wniósł oczy ku niemu.
Albus Dumbledore był człowiekiem o wielkim autorytecie nie tylko u zwykłych szaraczków, ale też czarodzieji należących do najznakomitszych rodzin. Tych z czystą krwią też.
Remus uważał go za osobnika, któremu się ten autorytet należał w zupełności i nadal miał w pamięci, co dyrektor zrobił dla niego. Tylko ten jego wzrok mu się teraz nie podobał.
- Dzień dobry, dyrektorze – przywitał się jak na dobrze wychowanego młodego mężczyznę przystało.
- Miło mi cię widzieć, Remusie – wskazał mu fotel.
- Czy coś się stało, profesorze? – spytał, siadając i jednocześnie lustrując wzrokiem twarz profesora.
- Tak – Dumbledore odłożył pióro, którym uprzednio pisał na jakiś pergaminie i wyprostował się w swoim fotelu. – W jakich okolicznościach spotkałeś się wczoraj z Livvy?
- Że co, proszę? – wybałuszył oczy na psora.
Zaskoczyło go to pytanie. Czy on kochał tą dziewczynę i bardziej interesował się nią, niż akcjami? Remus czasami podejrzewał, że właśnie tak jest. Tylko pokażcie mu człowieka, który nie lubi tej pannicy! Nawet Severusa Snapea przekabaciła na swoją stronę, co, według Remusa i jego przyjaciół, było niemożliwe.
- W jakich okolicznościach spotkałeś się wczoraj z Livvy? – powtórzył uprzejmie starszy mężczyzna.
- Pan profesor, wybaczy, ale to były sprawy natury prywatnej – w sekundę później pożałował, że wypowiedział to zdanie.
- A czy ja mogę wiedzieć, co to za „sprawy natury prywatnej”? – Dumbledore zatrzepotał rzęsami, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, który szczerze Remusa zaciekawił.
- Miałem po prostu do niej sprawę – kolejny błąd.
„Liv O’Connell, ty mnie kiedyś do grobu wpędzisz, skoro teraz zaczynam wykręcać się przed własnym dobroczyńcą” – na jego czole pojawiła się maleńka kropelka potu.
Remus Lupin nigdy nie lubił, kiedy dyrektor zachowuje się tak jak teraz. To było gorsze niż tortury Hiszpańskiej Inkwizycji.
- Sprawę? – dyrektor uniósł do góry brwi i wykrzywił twarz w grymasie zainteresowania. I znowu zatrzepotał rzęsami!
- Tak. – odparł tępo. Za grosz nie chciał, żeby Dumbledore dowiedział się, że jego ukochana podopieczna prawie nie zabiłaby mu jednego z członków Zakonu Feniksa. Przecież nie był skończonym draniem i nie zrobiłby Liv takiego świństwa. Tylko, że psorowi chodziło o coś zupełnie innego i dopiero po dłuższej chwili Remusowi przyszło do głowy, o co. – Proszę się uspokoić – powiedział szybko. – Do niczego nie doszło, przysięgam!
Po kilku sekundach chciał walnąć się w głowę za swoją własną głupotę. Teraz się zacznie.
- Remus, uważaj – rzekł ostrzegawczym tonem Dumbledore. – Może i jestem staromodny, ale wolałbym żeby pozostała dziewicą do dnia ślubu. Inaczej mówiąc: Nie przeleć jej przed nocą poślubną, proszę – błysnął zębami.
Remus teraz potrzebował dodatkowej ilości czasu, by przyswoić słowa profesora. Nie przypuszczał, że ten ułożony, miły, uwielbiany i… ekchem… staromodny, ale chyba bynajmniej nie słowach jak było widać, dyrektor Hogwartu potrafi doprowadzić drugiego człowieka do takiego stanu w jakim był młody Lupin. Albus Dumbledore miał jeszcze kilka asów w rękawie.
- Może pan spać spokojnie – zapewnił słabym głosem. – Ja się do niej nie dotknę.
- Remus, ja się o ciebie boję – stwierdził z rozbawieniem Dumbledore.
- O mnie? – oczy Remusa rozszerzyły się jeszcze bardziej.
- Tak. Livvy jak sobie coś wbije do głowy, to trudno jej jest to wyciągnąć. Lepiej na siebie uważaj.
- Dziękuję za radę, profesorze – powiedział głosem o pół oktawy wyższym niż zazwyczaj.
- To byłoby wszystko. Dziękuję ci, że przyszedłeś pomimo tak późnej pory.
- Dobranoc.
Podniósł się z fotela. Serce biło mu trochę wolniej niż zazwyczaj, czyli krew nie dochodziła do mózgu w zwykłym tempie, co mogło być przyczyną jego demencji.
- A akcja się naturalnie n i e u d a ł a? – spytał dyrektor, znów pisząc coś na pergaminie.
- Dokładnie – odpowiedział, wychodząc już z pokoju.
Wciąż czuł się trochę rozkojarzony słowami Dumbledora i jak cień snuł się przez korytarze do wyjścia. Miał tylko nadzieję, że nie spotka teraz Liv O’Connell. Ta dziewczyna naprawdę kiedyś wpędzi go do grobu.

Napisany przez: Lousie 17.01.2004 21:52

No więc tak. Wiem, że zdania nie zaczyna sie od no więc, ale szczegół. Przeczytałam, znalazłam parę błędów, ale nie wszystkie napiszę.

QUOTE
Severus, szczerze mówiąc, musimy pogadać

Czy nie sądzisz, że lepiej by było Severusie zamiast Severus?
Takich przypadków jest więcej, ale nie chce mi sie wszystkich tutaj wklejać. Poza tym jest dużo literówek, a ortograficznych błędów nie zauważyłam. Są za ty powtórzenia, cczasami całkiem sporo. Mimo błędów, fick mi sie podoba. Czekam na dalszą część, tylko zanim ją wkleisz, to przeczytaj sobie wszystko jeszcze raz i popraw błędy.

Napisany przez: Meridien Auris 17.01.2004 21:59

Słuchajcie...
Ja wam mogę powiedzieć wszystko o ortografi, interpunkcji itp., ale jak co do czego przychodzi to mam 2 z dyktanda ( o przepraszam raz był 5-, ale z "ch" i "h"). Krótko mówiąc w praktyce moja znajomość tych rzeczy się nei sprawdza.

A co do tego "Severus" to jest coś takiego u mnie i moich kumpli, że żaden nie powie do mnei Sylwio, Rysiu (przezwisko, nie czepiać się) czy też nie zwruci się do kogo kolwiek np. Aniu, Mażenko, Radku i szczerze mówiąc uznaję to za naturalne. A charakterki np. Liv brałam z życia (pozdrówka dla Baśki <= pierwowzór). Postacie zachowują się mniejwięcej w taki sposób w jaki zachowałyby się moi znajomi.
Co do literówek to mnie już oczy bolą.
I mam prośbę:
Niech ktoś zrobi mi przyjemność i wytknie mi wszystkie błędy, proszę biggrin.gif .
Byłoby naprawdę miło.

Cześć.

Napisany przez: Alisia 17.01.2004 22:20

No, part dobry, tylko czasem powtórzenia, a na nie jestem uczulona. Ale nie bede cie o nic obwiniać, bo to ja cie ponaglałam, nie?
Poza tym part podobny stylem do poprzedniego, a to duży plus. Przy Dambledorze trzepoczącym rzęsami usmiałam się jak głupia. Już nie moge doczekać sie następnego partu, ale pytać cię o niego nie śmiem, bo z pewnością się wkurzysz.
Publiczne Gomnazjum im. św. Stanisława Kostki w Starym Gralewie
woj. mazowieckie
gm. raciąż
Powiat płońsk.
Już myslałam... nieważne.
Czas na błędy!
I było daleko od Hogwartu gdzie był jej opiekun, który był również dyrektorem brytyjskiej placówki oświaty.
To zdanie pozostaje dla mnie nie jasne. Zrezygnuj z niego lub go rozdziel.
- Wierze
Nawet jesli miała byc to mowa potoczna, to ustalone reguły każa piasać poprawnie, wbrew sposobowi, jak wyraz jest wymawiany. Wierzę.
po prostu tańczyć do tej melodii
niepotrzebne powtórzenie "melodii". Zamień to to jakos na jakis opis (ja tez powtórzenia lubię).
Blacka zaraziłeś – stwierdził w myślach), myślach
Znów.

- Tak. Livvy jak sobie coś wbije do głowy, to trudno jej jest to wyciągnąć. Lepiej na siebie uważaj.
Jak Livvy sobie cos wbije do głowy, trudno(...)

Takie błędy każdemu się przytrafiają, ale musze cię usprawiedliwić - part dłuższy i w miare szybko.

A to, co podobało mi się najbardziej. Takie sugestie dyrektora na temat ślubu...

Remus, uważaj – rzekł ostrzegawczym tonem Dumbledore. – Może i jestem staromodny, ale wolałbym żeby pozostała dziewicą do dnia ślubu. Inaczej mówiąc: Nie przeleć jej przed nocą poślubną, proszę – błysnął zębami.

Napisany przez: Szinga 18.01.2004 12:01

Parcik świetny, oprócz tego, że jest pare błędów (nie będę wymieniać, bo zrobili to już za mnie powyżej) Podobało mi się. Dumbel dbający o Livvy w taki "nowoczesny" sposób... niezłe. Chociaż nie sądzę, żeby znał takie słowo jak "przelecieć"... Chyba że mówiłby o sowie laugh.gif No ale wszystko się może zdarzyć :]
Czekam na następną część

Napisany przez: Yoanneca 22.01.2004 21:29

No, pora na moją opinię. Jak było podkreślane: romans, ale fantastyczny jak na romansidło. Tak ogólnie to błędów się nie czepiam, bo sama ich robię mnóstwo, a poza tym wolę ocieniać treść i styl, od ortografii. A stylu i treści nie mam się jak czepiać, bo to mi się po prostu straszliwie podoba.

Napisany przez: Bozo 20.02.2004 23:27

Loodziska błagam powiedzcie skąd to "Moja jest tylko racja i to święta racja, bo nawet jeżeli jest i twoja, to
moja jest mojsza niż twojsza, i zaprawdę powiadam wam, że to właśnie moja
racja jest najmojsza" pochodzi bo ja to już gdzieś widziałem XDDDDD

Napisany przez: Meave 20.02.2004 23:45

QUOTE (Bozo @ 20-02-2004 22:27)
Loodziska błagam powiedzcie skąd to "Moja jest tylko racja i to święta racja, bo nawet jeżeli jest i twoja, to
moja jest mojsza niż twojsza, i zaprawdę powiadam wam, że to właśnie moja
racja jest najmojsza"  pochodzi bo ja to już gdzieś widziałem XDDDDD

To cytat rozpoczynajacy opowiadanie Toroj "Hapy Niu Jer"

Napisany przez: Irwena 03.04.2004 10:58

No, no.... Powiem szczerze że opowiadanko jest świetne laugh.gif Zastanawiam się, skąd ty masz tyle odwagi żeby publikować swoje dziełka (choć to jest cool) - ja też piszę ale niestety trochę się boję że się nie spodobają i że już mnie to przytemperuje do końca cry.gif << Słuchajcie ludzie!!! Nie było jeszcze żadnego opowiadania o Tonks. Chcecie??? Właśnie kończę je pisać i nie wiem, czy publikować>>

Napisany przez: Syriiuszka 03.04.2004 13:16

hahahahahhahahahahhahhah ^^

Jeny, zaczęłam to czytać z myślą 'Boże, romans, to będzie straszne, jak ja to przetrwam i jeszcze o Lupinie, Boooooniek...' ale zwracam honor. Uśmiałam się ^^. Jeden z najlepszych fficków miłośnych na tym forum. Przynajmneij da się tą miłość znieść, nie ejst taka cukierkowa i oklepana. Podoba mi się, tylko nei zmień stylu i będzie dobrze.
"- No! I jeszcze coś… Czy ty nigdy nie zamykasz drzwi do swojego gabinetu? – wykrzywił twarz w czymś, co miało przypominać powagę.
- Słucham?
- Drzwi. Gabinet. Zamykać. Trzeba. Bo ktoś się wkradnie. – mówił do niej, jak do małego dziecka." to mi się podobało i motyw ze stanikiem. Nie podobało mi się to, że ten nieszczęsny ręcznik spadł, bo to tandetne było.

I jakim cudem Remus ma 20 lat?

Napisany przez: Meridien Auris 03.04.2004 16:21

QUOTE (Syriiuszka @ 03-04-2004 12:16)
I jakim cudem Remus ma 20 lat?

Z bardzo cudownego sposobu, bo to się dzieje, kiedy trwała pierwsza wojna.

Dzięki za pochwały, są balsamem dla mnie, bo już chciałąm porzucić to opowiadanie.
Niestety musiałam zawiesić pisanie tego opowiadania z powodu moje samopoczucia, które nie pozwala mi na humor... no i jeszcze egzaminy, które już za miesiąc >_<. Postaram sie jednak coś jeszcze napisać...

Pozdrowienia

Napisany przez: Syriiuszka 04.04.2004 10:05

ej, ja też mam egzaminy za miesiac, nie stresuj sie tym, przecie to tylko kartkówka, na którą tzreba się łądnie ubrać ^^

Napisany przez: Eowina 04.04.2004 10:37

Gratulacje !! Dawno nie czytałam tak ciekawego opowiadania. Poza tym TAKIEGO Lupina to jeszcze nie było wink.gif Fajnie by było jakbyś coś jeszcze napisała. Pozdrawiam.

Napisany przez: Meridien Auris 01.05.2004 16:10

Fajnie?! Fajnie?! JA już dawno coś w przypłuywie głupawki napisałam,a le ża forum się... nie wiem jak to nazwać! Po prostu wyparowało! Kurna! NAwet nei wiecie jak ja długo czekałam!
Dobra.... A wiecie, że w czoraj byłam w Częstochowie... Dobra, pal sześć! O to...

Manewry – 3
Korekta by Jade

Remus siedział w domu Jamesa z Syriuszem i czekał na pana domu. Za godzinę mieli stawić się w Hogwarcie na zebraniu Zakonu, więc jechali razem. Peter już wcześniej zapowiedział, że go nie będzie, a ani Remus, ani Syriusz nie wnikali w tą sprawę, sądząc, iż ich przyjaciel poderwał w końcu jakąś panienkę.
- Chłopaki, mam do was prośbę – Lily usiadła obok Remusa z małym Harry’m na rękach. – Popilnujcie Harry’ego, co?
- Dawaj go – odparł szybko Syriusz. – Kocham swojego chrześniaka.
- A twój chrześniak kocha ciebie – dodał Remus, widząc jak dziecko garnie się do Syriusza.
- A co? Zazdrosny?
- Nie.
- Widzisz, maleńki, wszyscy są o ciebie zazdrośni, nawet taki stary fryk jak wujek Remus.
- Nie słuchaj tego kretyna, Harry, bo ci się jeszcze w główce poprzekręca – szepnął żartobliwie do chłopca, który tylko pisnął radośnie – Widzę, że się ze mną zgadza.
- To jeszcze małe dziecko i nic nie rozumie – odparł Syriusz pewnym tonem.
- Niektórzy sądzą, że dzieci takie jak Harry rozumieją więcej niż dorośli… - jego wzrok opadł na wcześniej czytany artykuł w gazecie. – choć podobno niektórzy nigdy nie dorastają – ta aluzja zdecydowanie była przeznaczona dla faceta imieniem Syriusz Black.
O, taaak… Remus doskonale wiedział jak wyprowadzić Syriusza z równowagi. Szczerze mówiąc były na to dwa sposoby, ale nikt o zdrowych zmysłach nie posłałby się samodzielnie na przymusowy pobyt u dentysty. Bo tym drugim sposobem były kobiety, a dokładniej jedna z nich. No zgadujcie, kto? Dokładnie! Panna Olivia O’Connell, która posłała potomka rodziny Blacków do stu diabłów. Syriusz dostał na jej punkcie lekkiego bzika, no bo w końcu się mu oparła, nie?
Remus mimowolnie przypomniał sobie scenę sprzed kilkunastu dni i nie potrafił odpędzić od siebie obrazu Liv jak ją Pan Bóg stworzył. To nie było w jego stylu, aby tak się zachowywać, ale przecież nikt tu czytać w myślach nie potrafi, prawda? Prawda?!
Lupin rozejrzał się nerwowo i trochę przerażonym, a jednocześnie zaciekawionym wzrokiem spojrzał na towarzysza i dziecko. Trzeba było to przyznać… To było dwoje dzieci, tyle że jedno miało latek dwadzieścia, a drugie cztery miesiące, i bynajmniej żadno z nich czytać w myślach nie potrafiło, więc Remus usiadł wygodniej na kanapie i wbił wzrok w sufit. Doprawdy był to wyjątkowo ciekaw widok, a szczególnie jeżeli nie zwracało się na niego najmniejszej uwagi. Remus pamiętał każdy najmniejszy szczegół ciała Liv, które zdążył utrwalić podczas jakże krótkiej chwili.
- Dobra! – krzyknął James, który prawie spadł ze schodów w pośpiechu. – Huncwoty, do roboty!
- Huncwoty… - zaśmiał się Syriusz. – Słyszałeś go, Lunatyku? A mi się zdawało, że przynajmniej on p o w i n i e n być dorosłym.
- Jak widać nawet cuda nie działają na was dwóch – rzekł zgryźliwie Remus.

Kiedy jeszcze kilka dni temu w szoku odchodził z Hogwartu po rozmowie z Dumbledorem, nie przypuszczał, że będzie tu wracał bez „strachu”, że Liv go dopadnie, że złapie go w swą pajęczą sieć utkną z czułych słówek, że… on da się w nią złapać.
Bo widzicie… on jednak była facetem, a co za tym idzie czuł to samo, co każdy normalny facet, i nie miało tu znaczenia, iż jest tym, kim jest. Remus nigdy zbytnio nie przejmował się dziewczynami, ponieważ (mając również na uwadze swoją chorobę) bał się takowych wytworów Matki Natury, która musiała się chyba nieźle namęczyć tworząc coś takiego… coś takiego cudownego. Tak, teraz to widział. Kobiety w swej przebiegłości i (to musiał przyznać) urokowi wbiły się do jego umysłu z siłą tornada. Szkoda, że dopiero teraz (oj, tak – dop. Sylwia) i szkoda, że za sprawą „szaleństwa Blacka” (czyt. Liv).
Do cholery! Ta dziewczyna była okropna i bezmyślna, spóźnialska, wredna i okropnie pyskowała! Ale jemu się podobała.
Jego usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu, co nie uszło uwadze Syriusza, który od dłuższego czasu wpatrywał się w zamyślonego przyjaciela.
- Zakochałeś się – stwierdził bez ogródek.
Remus drgnął na te słowa i powoli wyprostował się w swoim fotelu w gabinecie dyrektora. Jego jasnobrązowe oczy skierowały się na postać czarnowłosego pantoflarza siedzącego po jego lewicy; gdyby wzrok mógł zabijać, Black leżałby teraz na podłodze z dziurą w głowie.
- Dlaczego tak sądzisz? – zapytał się Remus głosem urażonym, pełnym jednocześnie zaciekawienia.
- Ten twój uśmiech wszystko wyjaśnia – Syriusz wzruszył ramionami, nie zwracając na ton głosu i groźne błyski w oczach Lupina. – Już myślałem, że to się nigdy nie stanie, ale jednak! – klasnął uradowany w dłonie.
- Nie jestem zakochany! – sprzeciwiał się uparcie. – Nie jestem, a ty mógłbyś przestać się głupio na mnie patrzeć i robić sobie śmiechy-chichi – zacisnął mocniej zęby.
- Jesteś, kochany Lunatyku, bo się temu sprzeciwiasz – wtrącił się James swoim zwykłym dobitnym tonem. – Widzisz, bracie, to jest tak jak człowiek zakocha się po raz pierwszy – nigdy się do tego nie przyzna.
- Jesteście chorzy – skwitował Remus będąc w stanie mieszkańca wariatkowa po przyjęciu lekkiej dawki leków uspokajających. – Obaj!
- Mów sobie, co chcesz, a my wiemy swoje, co nie, Rogaczu? – Syriusz klepnął przyjaciela po plecach, na co ten wydał z siebie coś, co miało być potwierdzeniem, ale zdyszanym poprzez brak dopływu powietrza do płuc. – A my się dowiemy, w kim.
Na ostatnie słowa Remus prawie wykorkował. Myśl jakoby Syriusz Black, którego manią była Liv, miałby dowiedzieć się, że… Ej! On się wcale nie zakochał w Liv! Remus Lupin nie zakochał się w tej dziewczynie! To było niedorzeczne i… i… i głupie! On?! Zakochany?! Buachachachacha!!!! Wyjątkowo śmieszna stwierdzenie! On się po prostu nie mógł zakochać w Liv! To, to było nie możliwe! Merlinie, nie…?
- Witajcie, chłopcy! – do owalnego gabinetu wszedł największy czarodziej współczesności (choć niektórzy mogli się z tym nie zgadzać) we własnej osobie.
Wyrwany z rozmyślań, Remus, przywitał się z psorem w taki sam sposób jak tamtego wieczoru, gdy jako niczego nie domyślający się młody człowiek wszedł w paszczę lwa, jaką był ten oto gabinet.
Lupin musiał przyznać straszną prawdę: ma pecha w życiu, ten pech przekracza swoje granice, owy pech sprowadza na niego swoich krewnych w postaci niepomyślności innych ludzi! A wszystko w ciągu jednego tylko roku, od kiedy miał zaszczyt poznać pewną dziewczynę z Irlandii.
Ale dlaczego ta dziewucha tak siedziała w jego umyśle?! Dlaczego nie potrafił przestać o niej myśleć?! Czemu, na Merlina, chciał ją z nów zobaczyć?!
- Re-mus! – ocknąwszy się z jednej z wielu zadum, które ostatnio zdarzały mu się wyjątkowo często, zdał sobie sprawę, że Syriusz macha mu przed oczyma swoją dłonią, a James obwieszcza dyrektorowi, po czemu wilkołaczek zachowuje się tak a nie inaczej.
- …i myślimy z Łapą, że Remus wpadł jak śliwka w kompot! – zakończywszy swą przemowę, James, rozsiadł się w swym fotelu jak pan na włościach, a Dumbledore spojrzał na Remusa.
To było identyczne spojrzenie, jakim patrzył na niego, kiedy ostatnim razem się widzieli, co dobrze nie wróżyło. Remus autentycznie struchlał pod tym spojrzeniem i zdołał powiedzieć tylko:
- Ja się nie zakochałem – a powiedział to z taką skruchą, że każdemu z obecnych wydawało się, że kłamie.
- Oczywiście, chłopcze – rzekł dyrektor z powątpiewaniem.
Remus myślał, że zapadnie się zaraz pod ziemię. Jego policzki poróżowiały, serce zabiło odrobinę szybciej, a cała jego postura mocno wcisnęła się w fotel. Teraz czekał tylko, żeby wyjść z tego piekielnego gabinetu i móc się dostać do kuchni, gdzie czekała na niego mocna kawa, choć w tym przypadku chętnie napiłby się czegoś mocniejszego.

$#$#$

Coś zaskwierczało i w lochach rozległ się wybuch przypominający ten z Hiroszimy i Nagasaki. Z sufitu posypały się spore odłamki tego ostatniego, a z jedynego okna, jakie było w sali do eliksirów wyleciały szyby. Z regałów pospadały wszelkie składniki, z których korzystał Mistrz Eliksirów. I wszystko byłoby dobrze, gdyby to ten ostatni wywołał wybuch, ale na nieszczęście zawinił, kto inny. Na nieszczęście Mistrz był w swoich komnatach, na nieszczęście wybuch było słychać tylko w szkolnych lochach, bo gdyby nie te grube ściany, to ktoś przecież mógłby uratować winnego przed rozwścieczonym Śmierciożercą, jakim był Severus Snape.
Ten dwudziestoletni mężczyzna właśnie podążał do swojej pracowni, do swojego Królestwa Niebieskiego na Ziemi. Na swoich niedomytych włosach wciąż miał biały tynk, tak samo zresztą było na jego ramionach, a co za tym szło ten biały proszek pobrudził mu ulubioną koszulę! Do kroć set! Gdyby nie chodziło tu o jego pracownie, ukochane „warsztatum perfekto” to za tą koszulę zabiłby najpierw.
Kopniakiem wywarzył i tak rozwalone już drewniane drzwi. Jego oczom ukazał się widok największej tragedii jego życia, rzezi niewiniątek, jakimi były jego składniki i tsunami, które pozbawiło go wszystkich ksiąg, jakie dla bezpieczeństwa trzymał w zamkniętej szafie w pracowni. A w środku tego wszystkiego stała niewinnie wyglądająca osóbka o obecnie śnieżnobiałych włosach oraz szatach oblepionych oczami, językami, jelitami i innymi komponentami eliksirów.
- Niech zgadnę… - jęknął, wstrzymując tym samym wypowiedź winnej tego wszystkiego osoby – Czarny Pan i Dumbledore byli tu na popołudniowej herbatce, a Dumbledore dał temu bydlakowi za mało mleka do jego naparu?
Śnieżnowłosa pokręciła przecząco głową.
- To może niejaka Olivia chciała przyrządzić ową herbatkę, zapomniawszy, że mamy coś takiego jak skrzaty domowe? – zapytał ironicznie.
- Robię wyjątkowo dobrą herbatę, o czym mogłeś się już nieraz przekonać! – żachnęła się dziewczyna.
Severus zrobił ku winowajczyni kilka kroków i zatrzymując się kilka metrów od niej. Jego twarz zrobiła się sino-żółta, a usta wykrzywiły się w grymasie szaleństwa.
- Więc co się stało, na Melina?!?!?!?!?!?!?!?! – ryknął, zaciskając pięści, aż jego palce zbielały zupełnie.
Sapał jak byk na toreadora, widząc jak ten macha mu przed oczami czerwoną płachtą. Para mu dosłownie z nosa leciała! Ale nie, trzymał się jeszcze! Był dzielny! Nie po to przecież przetrzymał wszystkie wariactwa Czarnego Pana, żeby teraz dać się pokonać takiej smarkuli! Gówniara nie wygra z nim, z Severusem Snapem! NA WRZÓD NA TYŁKU CZARNEGO PANA, NIE POKONA GO!
- Chciałam zrobić eliksir miłosny – poinformowała go, cofając się do tyłu.
Zaskoczony mężczyzna opuścił na chwilę wzrok, spostrzegając, iż cała podłoga pokryta jest szarawą, gęstą mgłą. Czuł jak pulsuje mu mała żyłka na skroni, jak żyła na jego szyi napina się, jak dolna powieka jego prawego oka niebezpiecznie zaczyna drgać.
- Eliksir miłosny – powtórzył, podnosząc głowę do góry.
Jego czarne oczy błyszczały, rzucały błyskawice, których sam Zeus by się nie powstydził, a z ust prawie dosłownie ciekła mu piana, jak u zakażonego wścieklizną zwierzęcia.
Liv dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak Severus ubóstwiał swoje laboratorium. Tyle, że jej poczucie przyzwoitości, sumienie, które zawsze trzymało ją w ryzach akurat w tej sekundzie musiało pojechać na Karaiby, zwalniając miejsce dla panicznego strachu. Od kiedy tylko weszła do tego lochu miała przeczucie, ze coś się stanie! Dumbledore zawsze jej mówił, że kobieca intuicja nigdy się nie myli, a ona się zastanawiała skąd on mógł o tym wiedzieć. Musiała również przyznać, że jest jedną z najbardziej bezmyślnych osób, jakie udało się jej dotąd poznać. Żeby nie posłuchać własnej intuicji!!!! Przecież mogła tu nie wchodzić! Mogła również nie wrzucać do kociołka oka traszki, które znajdowało się teraz na jej bluzce, ale było już za późno.
- Eliksir miłosny – głos Severusa przypominał jej coraz bardziej głos szaleńca.
- Gniewasz się? – zapytała niewinnie, strząsając z siebie trochę flaków jakiegoś małego zwierzątka.
Mężczyzna nie odpowiedział, ale za to zaczął ganiać ją po całym pomieszczeniu, krzycząc przy tym wszelkie wyzwiska, jakie tylko znał, nie omijając przy tym zwrotów nadających się do cenzury. Liv starając się uciec przed rozsierdzonym Snapem, wskakiwała na pozostałości stołów i krzesła. Na podłodze znalazło się jeszcze więcej żabiego skrzeku, zatęchłej wody i śmierdzącego czegoś tam niż poprzednim razem. Kilka słoików roztrzaskało się o ścianę dosłownie parę centymetrów od jej głowy, bo Mistrz Eliksirów stracił cierpliwość na gonitwę i przystanął na sekundę, by chwycić szklane naczynia.
- Severusie! – krzyknęła poważnym tonem. – Severusie, pomyśl, co powie dziadek jak się dowie, co robisz! – zdarzyła się uchylić przed kolejnym pociskiem w postaci tym razem miedzianej miski.
Odpowiedział jej tylko szalony śmiech czarnowłosego.
Taka sytuacja (czyt. Severus stoi i rzuca czym popadnie, a Liv stara się zachować swój człowieczy wygląd) trwała do momentu, aż Snape odzyskał chęć do gonitwy, ale i ta nie trwałą zbyt długo. W pewnej chwili czarny, przerośnięty nietoperz zniknął z oczu Liv, a do uszu dziewczyny doszło tylko głuche chlupnięcie i stłamszony jęk.
- Severusie? – zawołała cicho.
- Zabiję cię! – odpowiedział głosem jeszcze bardziej wściekłym niż uprzednio, kiedy trwała pogoń.
- Więc żyjesz – ucieszyła się. – Mów dalej, to postaram się cię znaleźć!
- Przysięgam ci, O’Connor, że popamiętasz mnie do końca swojego nic nie wartego żywota!
- Ja też cię kocham, staruszku.
- Kto tu jest starcem, smarkulo?! Ty masz jeszcze mleko pod nosem!
- Oczywiście. Wiesz, że ze starszymi zawsze trzeba się zgadzać?
- Nie jestem stary!!!!!!!!
- A, tu jesteś! – wykrzyknęła uradowana, łapiąc za czarne coś, co okazało się koszulą, porwaną koszulą i pociągając za nią, powodując dalsze jej zniszczenia.
Z szarawego dymu wyłonił się jak wampir wychodzący z trumny wściekły Severus Snape, i prawie automatycznie zerknął na koszulę; jego twarz przybrała kolor twarzy trupa wyciągniętego z rzeki.
- Moja… moja… - Severus z niedowierzaniem wpatrywał się w rozerwany lewy rękaw, oderwaną kieszeń i puste miejsca po pourywanych guzikach.
- Nie jest tak źle – pocieszyła go z uśmiechem. – Kilka guzików tu i tu, kilka łatek tam i siam, i będzie wyglądała jak nowa!
Severus spojrzał na nią wilkiem… nie, on nie spojrzał na nią wilkiem, to było by zbyt mało. On popatrzył na nią swoim słynnym snapeowskim spojrzeniem, które przeznaczał tylko dla znienawidzonych uczniów, co oznaczało, że jeżeli zaraz stąd nie wyjdzie znajdą jej ciało rozszarpane przez śmiercioślady**.
- Może jednak pomogę ci posprzątać? – zaoferowała się.
- WON!!!!!!!! – ryknął wskazując jej drzwi, o przepraszam, nie „drzwi”, ale miejsce, gdzie kiedyś się znajdowały.
- Tylko się nie przemęcz – rzuciła jeszcze za siebie, a obok jej głowy przeleciała połowa słoju, by w sekundę później roztrzaskać się o ścianę. – Zrozumiałam aluzję i już mnie nie ma – i już jej nie było.
Parę godzin po tym wydarzeniu wciąż siedziała w swojej łazience, próbując zmyć ze swoich włosów jakiś śmierdzący, biały szlam.
- Nigdy wiecej eliksirów, rozumiesz, Olivio?! – krzyknęła na swoje odbicie w lustrze, mierząc w nie szczotką do włosów.
- Gdybyś wierzyła w swoje siły, to być tam nie poszła, moja droga – odpowiedziała jej bezczelnie dziewczyna z lustra.
- A ty nie bądź taka wymądrzała! – ryknęła starając się rozczesać pasmo włosów, na którym nie było już cuchnącej mazi.
- Ja się nie wymądrzam, ale mówię prawdę! – oburzyło się odbicie.
- Wymądrzasz się, kochana! – stwierdziła Liv jak stara ciotka.
- A ty jesteś upartym osłem! – ryknęła lustrzana dziewczyna. – Nie przyjmujesz do wiadomości, że Lupin mógłby zainteresować się tobą bez pomocy środków doraźnych!
- Jakich „środków doraźnych”?
- Takich, które przestałyby działać po pewnym czasie, ale wtedy Remus byłby już twój i biedaczek nie mógłby się od ciebie uwolnić!
- Bzdury gadasz! – rozeźliła się, porzucając szlam na włosach.
- Jesteś jak czarna wdowa! Zrób z siebie aniołka!
- Oszalałaś!
Dziewczyna z lustra zachichotała, kręcąc głową.
- Kochana, jestem twoim odbiciem w lustrze, czyli jeżeli ja zwariowałam to ty również – wskazała na Liv palcem.
Liv wpatrywała się w lustro z dziką furią. Była tak wściekła, że nie zauważyła, iż błoto zniknęłoł z jej włosów i teraz wglądają jak przed tym nieszczęsnym eksperymentem w lochach.
- Jesteś idiotką, Olivio – powiedziała, kiwając głową.
Wyprostowała się i jeszcze raz spojrzała na siebie.
Jeszcze trzy lata temu wyglądała… lepiej. Miała błyszczące oczy i włosy, a jej cera była wręcz idealna. A teraz? Jej blask przygasł, a cera stała się blada w porównaniu z tą, jaką miała zanim wylądowała na mglistej wyspie. Wyglądała jakby przez dłuższy czas nie dbała o siebie. A przecież to robiła! Tylko te stresy z pracą i… innymi rzeczami. Jeżeli chciała mieć Remusa to koniecznie musi coś zrobić ze sobą! Przecież każdy facet poleci na piękną dziewczynę, a ona mogła określić się mianem „ładnej”.
Wchodząc do pokoju zapaliła światło i krzyknęła. Na jej kanapie siedział sobie wysoki, czarnowłosy mężczyzna, ale nie był to Severus. Butnie uśmiechał się do niej nie kto inny jak Syriusz Black we własnej osobie.
Tak, Liv musiała to przyznać: miała pecha w życiu, ten pech przekraczał swoje granice, owy pech spraszał do niej swoją rodzinę w postaci Syriusza Blacka. Tylko, że jeżeli jest tu Syriusz to jest również Remus, a to oznacza, że będzie miała trochę roboty… Ale najpierw Black… Boże…
_____________________________________________________________ _______________________
* tak się wyraża moja mamusia, kiedy żartujemy z bratem z kogoś.
** nie czytałam tłumaczenia Polkowskiego, więc zostaje przy tłumaczeniu internetowym.

Ps.
JAK ja się cieszę!

Napisany przez: avalanche 02.05.2004 10:08

QUOTE
z nów


to mnie tylko zraziło, były jeszcze z dwie literówki bodajże, ale nie będę ci ich wytykać =)

Treść jak zwykle mi się podobała. Lekko a zarazem zabawnie (patrz tłumaczenia Remisa). Brakowało mi więcej takich przekomarzań na lini Syriusz - Remis. Myślę, że gdybyś to rozwinęła byłoby jeszcze zabawniej - zupełne osaczenie ^^
No ale tak jak jest też jest dobrze.

Mam nadzieję, że nie będziesz długo kazać czekać na następną część.

Napisany przez: Meridien Auris 02.05.2004 18:56

QUOTE (avalanche @ 02.05.2004 09:08)
Treść jak zwykle mi się podobała. Lekko a zarazem zabawnie (patrz tłumaczenia Remisa). Brakowało mi więcej takich przekomarzań na lini Syriusz - Remis. Myślę, że gdybyś to rozwinęła byłoby jeszcze zabawniej - zupełne osaczenie ^^
No ale tak jak jest też jest dobrze.


Remisa? Rozumiem, że miało być Remusa.
Czekaj to (mniejmy nadzieję) dopiero początek. Mam parę pomysłów.
(Jade po naszej wczorajszej rozmowie kilka mi wpadło)
Ava, dzięki za słowa otuchy (Tak, Dorota tobie też się należą)

QUOTE (avalanche @ 02.05.2004 09:08)
Mam nadzieję, że nie będziesz długo kazać czekać na następną część.


*Sylwia głowę z głębokiego doła, w którym się znalazła, gdy doszło do niej, iż za kilka dni egzaminy, niedługo rocznica śmierci jej przyjaciela i paru innych rzeczy.*

Jak z niego wyjdę, dostanę imblirowego i będę miała dobry humor to możesz byc pewna, że napiszę smile.gif

Napisany przez: Irwena 10.05.2004 16:36

Powiem to tak - jestem zachwycona!!! Szkoda tylko, że tyle czasu zajęło mi znalezienie twojego ficka.... Ale znalazłam, i tylko to się liczy tongue.gif Co do błędów

QUOTE
A ty nie bądź taka wymądrzała!
- wymądrzała??? w sensie - czasownik w formie przeszłej ( ona - co robiła? - wymądrzała się * jak ja teraz * ) ale przymiotnik to wydaje mi się powinien być 'przemądrzała'. To tyle, ile udało mi się wyłowić. Sylwia, jeszcze jedna sprawa. Śmiercioślady znalazłam, a to co "twoja mama tak mówi jak i ty twój brat cośtam...." nie mogłam znaleźć tego w tekscie. Napiszesz mi o co chodzi? Mam nadzieję, ze to co napisałam podniosło cię trzoszkę na duchu laugh.gif Bo mnie na pewno. Brakowało mi wymądrzania się laugh.gif W każdym razie nie każ nam czekać na następnego parta!!! Pozdrawiam kiss.gif

Napisany przez: Bloodlust 12.05.2004 13:06

Podoba mi się, podoba mi się i jeszcze raz podoba. Chyba głównie z powodu imienia głównej bohaterki- Olivia, ja tez się tak nazywam i takze mówią do mnie Liv, Livvy, chociaż najczęściej po prostu Oliwka smile.gif
Zauważyłam kilka literówek, ale zdaje się, ze nie ja jedna wink.gif
W kazdym razie opowiadanko na przyzwoitym poziomie.
Pozdroffka draco.gif

Napisany przez: Fannane 14.05.2004 09:57

Fajne, tego rodzaju opowiadania (Remus zakochany) prawie nie czytałam.

Czekam na następny part biggrin.gif

Napisany przez: Syriiuszka 24.05.2004 18:09

więcej Syriusza! Koniecznie.

Napisany przez: Mordoklejka 25.05.2004 19:41

Podoba mi się, nawet bardzo!!!!
Rzeczywiscie takie jakieś insze od innych!!!
Błędy zauważyłam ale nie chce mi się ich teraz szukać.
A tak nawiasem mówiąc to chyba wiem po co Liv ten sztylet (oglądałam "COŚTAM - Duch z Luwru") i był taki rytułał w egipcie, że... a po co będę wam zdradzać...

QUOTE
QUOTE

Treść jak zwykle mi się podobała. Lekko a zarazem zabawnie (patrz tłumaczenia Remisa). Brakowało mi więcej takich przekomarzań na lini Syriusz - Remis. Myślę, że gdybyś to rozwinęła byłoby jeszcze zabawniej - zupełne osaczenie ^^
No ale tak jak jest też jest dobrze.


Remisa? Rozumiem, że miało być Remusa.

Ja nie wiem jak miało być ale sądzę, że Remis z "Przyjaciół na zawsze" Avy (zapraszamy na reklamy!)???

Napisany przez: avalanche 25.05.2004 20:44

Morda miało być Remus ale wyszło Remis bo się mi tak już zakodowało z wiadomych powodów.

dobra koniec finito z wytłumaczeniami

Napisany przez: Jade^_^ 27.05.2004 18:06

Ogłoszenie parafialne!!!
Z powodu braku netu.. tymczasowo Sylwia nie zamieści kolejnej części "Manewrów"... na pocieszenie dodam, iż skończyła pisać czwartą część i prawdopodobnie już zabrała się za piątą... Pozdrawiam
Jade biggrin.gif

Napisany przez: Meridien Auris 28.05.2004 17:35

DOROTKO TY SIĘ PRZYGOTUJ, ŻE ZA JAKIS CZAS BĘDZIESZ POPRAWIAĆ DWA ROZDZIAŁY!
\HAHA

Napisany przez: Jade^_^ 29.05.2004 15:26

chwała Ci Sylwuniu biggrin.gif!!!
tylko jedno zastrzeżenie... mogę się z tym nieco ociągać, ponieważ szykuje mi się na 17 test z całego roku z matmy (urok liceum) :/ więc się będę musiała trochę pouczyć na niego smile.gif
ale damy radę biggrin.gif
PoZdRo 4u and Robiego
całuski :*

Napisany przez: Meridien Auris 04.06.2004 00:01

Ja nie wiem ludzie kochani czy dawać Jade do korekty następny rozdział, bo jak ona go przeczyta (a już poczęści wie, co ja tem zrobiłam) to mnie zapewne ochrzani, a jak wyprzeczytacie to pewne osoby ochrzanią mnie jeszcze bardziej.
Tak więc stoję przed dylematem: Dać czy nie dać (o to jest pytanie ^^)? Albo inaczje: Dać tak jak jest teraz, czy może napisać od poczatku?

/Po krótkim zastnowieniu/

Dam jak poprawię, więc zastrzega się, że do przyszej soboty nie zobaczycie tu nic. Dziękuję za uwagę smile.gif

Pozdrawiam
S.

Napisany przez: Jade^_^ 04.06.2004 18:47

Sylwia... a ryj to Ty byś czasem nie chciała??
wrrrr.. ja tu chcę jak najszybciej to dostać do korekty, a nie...
długo to będziesz poprawiać słońce?
mam szczerą nadzieję, że nie... i się nieco spręż jakbyś była taka łaskawa smile.gif
PoZdRo :*

P.S.: sorry, że trochę niemiło, ale mam ostatnio cholernego stresa i się nie mam zbytnio jak rozładować :/ trudno się mówi..

Napisany przez: Alisia 07.06.2004 20:31

To będzie mój pierwszy post na tym forum od jakiejś połowy roku, więc za wszystkie skróty myślowe itp, autorka serdecznie przeprasza i obiecuje poprawę.

Paznokcie me tracę w skutek obgryzania
i oczy me zwolna mgłą zachodzą-
gdyż oto Sylwia, rodzima przyjaciółka
z tego samego forum pochodząca
nie jest w tej łasce, by dać nam złaknionym
u jej stóp próżno na wieki klęczącym
jakąś pożywkę dla zlęknionych zmysłów
i nowych wyobrażeń dróg zamkniętych pętli...

I oto w ziemi tej wielkie narzekanie
manewry manewrami wciąż znowu tłumione
czy kiedyś powrócą w pełnej swej potędze
by rzucić nami o ścianę lub o podług miejsce?
Bo i Harry się chowa i Snewek niemiły
gdy z Remusem stają do wielkiej gonitwy
o sławę i chwałę, co ją ciągle ważą
gdzieś w komnatach Seva, gromiastego nietoperza.

Powiedz nam, gromowładana autorko wspaniała
co za czasu dzierżyłaś laskę nieba syna,
wspaniałego Hermesa, bogów nam posłańca;
Kiedy w twym zamyśle część następna będzie?
I czy większą się okaże niż poprzednie dzieła,
co nam nakazały swoją wyobraźnię
na tak różne tory zaraz przekierować?

Bo już pierza chmury z nieba nam spadają
i śpiewają w hurze elizejskie córy:
"Oto część następna, widzicie ją przeto".
Ale gdzież, o Sylwio, ten wieniec zwycięstwa?
Mów, nie lękaj się; sługi większych niźli
nasi wielcy panowie i nauczyciele
krzywdzić nie w zwyczaju, ani w żadnej myśli!

( smile.gif )

by Alisia

Napisany przez: Meridien Auris 07.06.2004 20:44

<obłękanczy śmiech i różowe policzki>
Jezu... nie wiem, co powiedzieć... Jedna chce mi dać w ryj inna pisze mi tu poematy! Aaaa... szczęka opada!

Dobra. Już się uspokajam, ale gęba nadal mi się szeroko uśmiecha.

Następny rozdział... mówiłam, ze musze poprawić, a że Dorota mnie nieco oświeciła o samcach (nadal mi nie przeszło) to dodałam co nie co dementi.gif
Jeżeli dam go do korekty, to będziecie go mieć, ale zastrzega się, że są pewne sceny za które mnie pozabijacie dry.gif I jest scena, która... ekchem... ja nei pisze erotyków, ale jak mnei coś strzeli to... oj, oj...

Pozdrawiam.
Sylwuśka

Ps.
Się pochwalić musze, że stworzyłam do Manewrów okładkę, chcecie?

Napisany przez: Mordoklejka 09.06.2004 15:37

QUOTE
Następny rozdział... mówiłam, ze musze poprawić, a że Dorota mnie nieco oświeciła o samcach (nadal mi nie przeszło) to dodałam co nie co
Jeżeli dam go do korekty, to będziecie go mieć, ale zastrzega się, że są pewne sceny za które mnie pozabijacie  I jest scena, która... ekchem... ja nei pisze erotyków, ale jak mnei coś strzeli to... oj, oj...
Zamiast się śmiać dałabyś następnego parta!!!

Swoją drogą , to ty nie wiesz co tu czasem można przeczytać na tym forum, oj nie wiesz...

Napisany przez: Syriiuszka 10.06.2004 10:19

daj daj! Zapewne i tak mi sie niespodoba, ale chętnie zobaczę XD

Napisany przez: Meridien Auris 10.06.2004 23:22

Więc dobrze, moi milusińscy… Zastrzega się, że kiedy to pisałam miałam nagły przypływ głupawiki nie wiadomo, czym spowodowany, ale poprawiłam i dodałam coś (błędy to już sprawka Jade, więc mnie nie bić).
A tak… szukałam stworzenia zwanego potocznie „Samcem”, który nadałby się do pewnej sceny… skoro Sevka doprowadziłam do stanu dłuższej nie używalności, a James to chłopak dzieciaty i żonaty, Peterka nie ma, a zresztą i tak by się nie odważył… to pozostaje Syriusz… Uch, ja wiem, że niektóre z was mnie po tym będą ochrzaniać, ale na kogoś musiało trafić… Ale obiecuje, że go potem przywrócę do łask, lecz teraz, a przynajmniej w tym rozdziale to tak nie będzie…
Życzę smacznego… nie zakrztuście się tym tylko…

Dedykacja – dla Abbadona, Silvera, Roberta, Marka, Radka, Arka i innych samców (nie obrażajcie się, ale ostatnio cały wasz gatunek mi podpada) (i nie, Moon, ty jesteś dobry chłopak smile.gif )


PS.
Tęskniliście? Wiem, że nie…

Sylwia
Manewry – 4

- Co tu robisz? – wysyczała gniewnie.
Syriusz rozszerzył uśmiech do granic możliwości swojej mimiki. Przez ponad pięć minut wpatrywał się w Liv jakby patrzył na jeden z cudów świata, ale ona sądziła, że patrzy na nią jak rzeźnik na swą przyszłą ofiarę.
Bo prawdą było, że ona nie znosiła tego człowieka*. Kiedy niespełna rok temu ktoś taki jak Syriusz Black przekroczył próg gabinetu jej dziadka, a ona w tym samym czasie siedziała przy biurku tego ostatniego, jej kobieca intuicja, której wtedy jeszcze słuchała, podpowiedziała jej, że nadchodzą kłopoty. I nie myliła się; jeszcze tego samego dnia zaczęły się jego próby poderwania jej. Zamęczał ją jakimiś kawałami, z których ona i tak nic nie rozumiała oraz nawet nie próbowała zrozumieć. Chciała tylko, aby sobie poszedł i dał jej spokój. Tylko że ten facet był wyjątkowo uparty. Dopiero niedawno, gdy wykrzyczała mu, że prędzej umówi się z samym Lucyferem dał jej trochę odetchnąć od swojej osoby.
Doprawdy nie wiedziała, jakim cudem większość dziewczyn potrafiła się w nim nawet zakochać. Trzeba było jednak przyznać, że był przystojny i mógł się podobać, ale ta jego gadatliwość ją przerażała. No i był jeszcze Remus. Remus, który był odwrotnością tego człowieka, który właśnie zostawił w spokoju jej kanapę i zaczął niebezpiecznie zbliżać się do niej.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? – zapytał wyzywająco.
Nie odpowiedziała od razu, ale skierowała się najpierw do swojej sypialni. Będąc już w pokoju, trzasnęła za sobą drzwiami i panicznym wzrokiem omiotła pomieszczenie.
Jak zwykle na łóżku i krześle było pełno jej ubrań, które już dawno powinny znaleźć się w pralni, ale jakimś cudem skrzaty wolały się do niech nie zbliżać. Zaczęła przeczesywać sterty swoich szmatek w poszukiwaniu rzeczy nadającej się do użycia, a potem na spalenie. Przecież nie może zostać żaden ślad zbrodni. Jakiej, zapytacie? Otóż ona była pewna, że w którymś momencie ich konwersacji, która musiała nadejść akurat dzisiaj, dojdzie do tego, że ten typek zacznie ją molestować i będzie musiał się bronić! Krótko mówiąc zamierzała mu najpierw wydrapać oczy, następnie obciąć język i… kolejną myślą było, żeby pozbawić go męskości, ale przecież nie będzie taka wredna i nie zrobi z niego eunucha.
Choć po zastanowieniu… Syriusz był tylko jednym z wielu, którzy myślą, że ulegną im wszystkie, a Liv zawsze mówiła, że należy się takim nauczka…
- Ile ty tam będziesz siedzieć?! – jej rozmyślania zostały brutalnie przerwane przez głos tak zwanego Łapy.
- Czego ty chcesz?! – odkrzyknęła, wyciągając w końcu bluzkę spod tony innych ubrań. – Ile razy mam ci mówić, żebyś dał sobie spokój?! – jęknęła, próbując założyć bluzkę na siebie. Moja głowa utyła, czy jak?! – zirytowana, nie zauważyła, że padła na łóżko, które zgrzytnęło złowrogo.
Liv zamarła. Powoli próbowała zdjąć bawełnianą bluzeczkę, nie robiąc przy tym zbędnych ruchów.
- Spokojnie, dziewczyno… - nie dokończyła.
Potężny jęk zabrzmiał w sypialni, szkoda tylko, że nie wydobył się z gardła Liv, która zdrętwiała. Potem jakby na złość nauczycielce Obrony jedna noga jej łóżka pękła, druga poszła w jej ślady, a potem cały mebel przełamał się na pół, przyprawiając dziewczynę o łzy. Liv leżała pomiędzy pozostałościami jej łóżka, nie potrafiąc uwierzyć w to wszystko. Jej mózg zdawał się wyjechać na wakacje (ja też bym chciała – dop. Sylwia), bo Liv… no cóż, można rzecz, że ona była po prostu w takim szoku jak nigdy wcześniej.**
- Olivio! – Syriusz walił w drzwi sypialni z całej siły.
Liv natomiast, będąc w coraz większym wstrząsie, macała dłonią podłogę, natrafiając na drzazgi mebla, który już nigdy nie będzie taki sam jak kiedyś.
Aż się łza w oku kręci… Te łóżko z dębowego drewna, ze swoimi zdobieniami w postaci małych krasnali i prymitywnym baldachimem było miejscem, które odwiedzała najczęściej. Co noc wślizgiwała się pod ciepłą kołderkę (a przynajmniej myślała, że będzie ciepła, jednak skrzaty uparcie nie chciały wchodzić do jej sypialni), by zakosztować słodyczy niebiańskiego snu, który regenerował jej siły witalne po każdym ciężkim dniu.
Teraz przepadło! Jej ukochany mebelek leżał, nie dając znaków życia i nic nie zapowiadało poprawy.
A ona się śmiała. Słyszał to dokładnie, nawet przez zamknięte drzwi. W jej śmiechu było pełno niedowierzania i szaleństwa. To był jeden z tych śmiechów, które można usłyszeć na oddziale dla psychicznie chorych. Syriusz jednak nadal nie wiedział, co było jego powodem.
Wtem drzwi z cichym skrzypnięciem otworzyły się na oścież. Black’owi oczy zrobiły się wielkie jak talerze.
- Powinnam zrzucić parę kilo – mruknęła ze śmiechem, przechodząc obok niego.
Oczy Syriusza powiększyły się do rozmiarów koła od roweru i wciąż rosły.
Liv trochę rozmarzonym gestem powiesiła na krzesełku swoja bawełniane bluzkę i odwróciła się ku mężczyźnie.
- Słuchaj, Syriusz – zaczęła, ale nie dane jej było skończyć, bo oto doszło do niej, że Syriusz patrzy na nią jakoś tak… dziwnie!
Jego twarz wyrażała zaskoczenie (w postaci szeroko otwartych oczu), zadowolenie (w postaci głupkowatego uśmieszku i odgłosów przerywanego śmiechu) oraz totalne oddalenie się od świata rzeczywistego. Biorąc pod uwagę, że to ostatnie dość często pojawiało się na jego śniadej twarzy, to jednak dwie pierwsze nigdy, w mniemaniu Liv, nie powinny znaleźć się tam w połączeniu.
Liv z lękiem wpatrywała się w coraz bardziej rozradowaną postawę Syriusza. Jej dłonie mimochodem starały się wydobyć spod ziemi choćby odłamek czegoś, co mogło jej przysłużyć do obrony. Jednak jej nieszczęściu nie było końca – ktoś skrupulatnie pozbierał wszystkie szpargały z jej biurka. No teraz się wzięły za sprzątanie - pomyślała z irytacją o domowych skrzatach.
Gdy ona w tym czasie starała się wykombinować jakąś drogę ucieczki, Syriusz zajęty był widokiem, który przyszło mu oglądać. Swoimi ciemnymi oczami prawie dotykał roznegliżowanego do połowy ciała dziewczyny. Swoją pierwotną częścią mózgu wyobrażał sobie już jak zaciąga ją do jej sypialni
„Ona jest twoja!” – mówił Syriusz z Epoki Kamienia Łupanego.
„Ona jest moja…” – powtarzał Syriusz wpatrujący się w ten osobliwy cud natury.
„Zaczekaj, przyjacielu” – wtrącił się Syriusz dobrze wychowany. – „Nie możesz jej tak po prostu… zgwałcić!”
Na stwierdzenie Syriusza dobrze wychowanego, Syriusz zapatrzony speszył się trochę.
„Nie zgwałciłbym jej” - stwierdził poważnie jak na siebie. – „Chce ją tylko pocałować” - dodał.
„Merlinie, broń tej niewiasty przed tym źle wychowanym, młodym człowiekiem” – powiedział z żalem, Black kulturalny.
„Ługa-Buga!” – wrzasnął ten z Prehistorii. – „Uuuuu!!!!! Bierz ją, człowieku!”***
Olivia, nie zdając sobie sprawy z kwestii, które obecnie rozważał młody Black, dalej próbowała znaleźć sposób, aby wyjść z tej opresji cało. Facet ciągle wpatrywał się w nią niczym wygłodniały wilk na bezbronną owieczkę, a ona nawet nie wiedziała, czemu.
Dopiero, gdy do jej rozkojarzonego rozumku dotarła myśl, że on wpatruje się na pewno nie w jej twarz, zdecydowała się podążyć za jego wzrokiem. Jakież było jej zaskoczenie (napisane z wyjątkowym sarkazmem – dop. Sylwia), kiedy stwierdziła, że Syriusz jest typowym samcem – wzrokowcem (czego i tak dawno mogła się domyśleć). Jednak nie to było całkowitym powodem jej zaskoczenia, bowiem kolejną informacją, jaka dotarła do Liv, była ta, że stoi teraz na środku pokoju, przed nią sterczy zapewne napalony samiec, a ona nie posiada swojej bluzki! Stoi przed napalonym Syriuszem tylko w staniku! Przynosisz mi pecha - stwierdziła, wpatrując się w ten stanik, który już nieraz stawał się powodem jej zawstydzenia, i za każdym razem chodziło o Remusa… dlaczego, no dlaczego nie mogło być i tym razem tak samo?!
Z twarzy dziewczyny słynęła cała krew, a Liv wyglądała teraz jak marmurowy posąg.
- Uznaję to za zachętę – owe wypowiedziane przez Syriusza słowa były chyba najtragiczniejsza rzeczą, jaką mogła teraz usłyszeć.
- Nie odważysz się – jej głos wcale nie był przekonujący.
Black zrobił jeden krok ku niej, a ona w tym czasie krok do tyłu, omijając sprytnie biurko zagradzające jej drogę.
- Nie zrobię ci krzywdy – powiedział przekonująco z taka pewnością siebie, że Liv poczuła silny skurcz w żołądku.
- Piłeś coś? – zapytała ponownie cofając się.
- Nie – odparł urażonym tonem, a ostatnim, czego ona teraz chciała było to, żeby go rozłościć.
Olivia wzięła głęboki wdech. Oczami dosłownie strzelała we wszelkie znane sobie strony, aby tylko uciec. Ale chyba coś zwane losem musiało się na nią uwziąć, bo z nikąd ani ucieczki, ani pomocy.
Kiedy Liv wypuściła powietrze, wiedziała już, że ma poważny kłopot.
"Sevek, gdzie ty, kiedy cię potrzebuję?!" - rozpaczała, przeklinając równocześnie tego nietoperza.
Zawsze, od zarania dziejów, to jest od kiedy się znają, ten nietoperz zjawiał się w odpowiednich chwilach, ale ostatnio zaniedbał haniebnie swoje obowiązki, szlajając się nie wiadomo gdzie i nie wiadomo, z kim! A ona tu umiera ze strachu! O, gdzie ty, Sevek, gdzie ty.. ty parszywa namiastko faceta, przerośnięty nietoperzu, hańbo wszystkich samców na równi z Blackiem i Voldemortem, i jego sługusami, którzy kolorystycznie ci pasują, żmijo na piersi wyhodowana jesteś!? (autorka pozwoliła sobie zostawić to bez komentarza, bo to mówi za siebie – dop. Sylwia)
Syriusz łakomymi oczami wodził po gołych skrawkach ciała Liv. Jej jędrna skóra o brzoskwiniowym odcieniu, zgrabne palce dłoni, brzuch i dekolt proszące się o pocałunki powodowały u niego reakcję, której nie dało się już powstrzymać. Lecz to nie to korciło go najbardziej. Jego męska wyobraźnia zainteresowana była głównie tym, co widoczne nie było. Ten piekielny stanik… jak on chciał go zedrzeć z jej ciała…
Już sam nad sobą nie panując, zaczął już nie kroczyć, ale iść do niej jak idzie spragniony do oazy na pustyni. Nie zauważył nawet, że na zewnątrz, jakimś dziwnym zrządzeniem losu, panuje ulewa, że pioruny odbijają się od szyb w oknie, że po jego lewej stronie, na stoliku leżała różdżka jego przyszłej ofiary, oraz że sama ofiara rozpaczliwie starała się nie przewrócić przez porozstawiane na swej drodze doniczki z kwiatami.
Liv co rusz potykała się o jakieś rośliny w glinianych misach, które sama tam rozstawiła, sadząc, że przysporzą temu salonikowi trochę uroku. Obecnie obiecała sobie, że gdy to wszystko się skończy wywali je na zbity pysk.
Syriusz przyspieszył kroku i już prawie chwycił Liv za rękę, kiedy ona zwinnie się mu wymknęła.
Dziewczyna skierowała się ku drzwiom wyjściowym. Z każdą chwilą upragnione wyjście stawało się dla niej coraz bardziej wyraźne i dostarczające jej proporcjonalnie do tego coraz więcej radości. Prawdziwa euforia, która nawiedziła ją z sekundą, gdy była na tyle ich blisko, że mogła swobodnie dosięgnąć mosiężnej klamki prysła, kiedy zamiast klamki w swojej dłoni poczuła rozgrzaną, męską pięść.
Liv przełknęła ciężko ślinę i z największym oporem podniosła głowę do góry. Jedynym, co zdążyła zauważyć, były przymglone oczy chłopaka z roku Blaków, a potem zacisnęła mocno wargi i poczuła jak usta Syriusza dotykają jej policzka.
Poczuła jak przechodzą ją ciarki pod dotykiem jego ust, kiedy z policzka przesunął je bliżej zaciśniętych warg. Coś kazało Liv zamknąć oczy, coś niespodziewanie zamąciło jej w umyśle. Dłoń Syriusza, którą trzymał na jej plecach, zaczęła kierować się do jej szyi, wzdłuż karku. Nie potrafiła się bronić, bo wiedziała, że to bezcelowe.
Syriusz podniósł ją lekko. Za sprawą jakiś czarów znalazła się przy swoim biurku, a on napierał na nią swoim ciałem. W jego pocałunkach, które błądziły po jej twarzy było tyle męskiej dumy, tyle żądzy i podniecenia, że Liv bała się poruszyć. W jego ramionach była jak przysłowiowy słup soli, jak grecki posąg – piękny, ale bez życia.
I kiedy wydawało się jej, że wszystko stracone drzwi prowadzące do jej komnat, otrzorzyły się szeroko. Olivia wydała z siebie pomruk niezadowolenia, bo oto nadarzyła się jej okazja, aby się wyswobodzić.
Gość jednak nawet nie drgnął, tylko wpatrywał się w dwoje ludzi, którzy bynajmniej nie wyglądali na nienawidzącą się parę.
- Widzę, że przeszkadzam – rzekł przez zęby, ale Liv rozpoznała w jego głosie głos Remusa.
Mocno szarpnęła się, próbując wydostać się z objęć Syriusza. Chłopak oderwał się od niej i przekręcił głowę w stronę przyjaciela.
- Lunatyku, czy nikt nie nauczył cię pukać? – zapytał, uśmiechając się bezczelnie.
Olivia widziała jak twarz Lupina wydłuża się i czerwienieje, jak zaciskają się jego pięści i z jaką wściekłością patrzy na przyjaciela, który na ustach miał pozostałości szminki Liv.
Kiedy tak stał w drzwiach otwartych na oścież, Liv zdała sobie sprawę z całej sytuacji. Domyśliła się jak ona teraz może wyglądać w jego oczach. Poczuła jak łzy napływając jej pod powieki.
Patrząc to raz na Remusa, raz na Blacka, nie wiedziała co ma zrobić, dopóki ten ostatni nie odezwał się do Remusa, prosząc go, aby zostawił ich samych. Wtedy nie zastanawiała się długo i zrobiła pierwszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Zamachnęła się i kolanem z całej siły ugodziła Blacka między nogi. Syriusz wydał z siebie zduszony jęk, a gdy przychylił się, łapiąc się jednocześnie za krocze, ona wymierzyła mu na dokładkę prawego sierpowego.
Syriusz przewalił się na podłogę jęcząc w niebogłosy.
- Nigdy… więcej – wydyszała zmienionym głosem osoby wściekłej – tego… nie rób…
Cała dygotała zarazem z zimna i wściekłości. Jej dłonie, mocno zaciśnięte w pięści, zbielały momentalnie. Całą duszą chciała coś zrobić Blackowi, zrobić mu coś, co pozwoli mu pamiętać ją do końca jego życia.
Remus, zamurowany, wpatrywał się na wijące się ciało Łapy, by po sekundzie przenieść wzrok na bladą jak ściana twarz Liv. Teraz już nie wiedział, co tu się stało. Kiedy przyszedł, choć nawet sam nie wiedział, dlaczego to robił, zastał obejmującą się parę w preludium miłosnego uniesienia, a teraz te same osoby nie były już tak ze sobą… zżyte. A wręcz przeciwnie! Remus nawet nie wiedział, co ma teraz myśleć, ale wiedział, co ma zrobić.
Zdjął z siebie płaszcz i owinął nim Liv.
- Wyjdź na korytarz – szepnął do niej.
Liv skinęła tylko głową i bez słowa zostawiła Lupina i Blacka samych.
Remus pokręcił się trochę po pokoju, starając się ułożyć sobie jakieś racjonalne wyjaśnienie całej zaistniałej sytuacji, ale jedyne, jakie wymyślił było na niekorzyść dla Syriusz.
- Zdajesz sobie sprawę, że molestowanie jest karalne? – zapytał ostro mężczyznę leżącego wciąż na podłodze.
Ten wydał z siebie tylko cichy jęk.
Remus wywrócił oczami.
- Pogadamy potem – warknął, wyciągając różdżkę. – To powinno ci pomóc.
Liv apatycznie patrzyła na pokazujące się co kilka sekund pioruny. Ich ostry wygląd zawsze przyprawiał ją o nocne koszmary. Chciało jej się płakać, gryźć, wyć do księżyca i napić się czegoś bardzo, bardzo mocnego. Nie czuła się skrzywdzona, czy coś w tym stylu. Ona była pełna próżnej złości, która nie pozwalała się jej uspokoić na tyle, żeby mogła wypowiedzieć przynajmniej jedno słowo bez uprzedniego wyładowania emocji, na czymkolwiek lub kimkolwiek.
I co ona powie Remusowi?! Jak mu to wytłumaczy?! To Black zaczął! Fakt, sprowokowała go, ale nie zdawała sobie z tego sprawy… była w szoku, po tym jak wylądowała na podłodze między dwiema połówkami swojego łóżka. Co ona ma mu powiedzieć? Że to nie tak? A jeżeli nie będzie chciał jej słuchać?
"Dlaczego się nim tak przejmujesz?" - zapytała samą siebie, przyciskając mocno drżący palec do ust - "Przecież.. przecież nie traktujesz go poważnie… To miała być przygoda… wyzwanie, nie zakochanie."
Czując łagodny dotyk na ramieniu odwróciła się, a z jej oczu pociekły łzy.
Remus, wychodząc z komnat Liv, ostatni raz rzucił okiem na przyjaciela i zatrzasnął za sobą drzwi. Przełknął ciężko ślinę, nadal wpatrując się w mosiężną klamkę. I co miał teraz zrobić? Nie był pocieszycielem na poziomie kobiet pokrzepiających swoje przyjaciółki. Co najwyżej mógłby poklepać ją po plecach i powiedzieć, żeby się nie martwiła, że on już sobie pogada z Syriuszem. I zrobi to!
Mocniej zacisnął dłoń na klamce.
Black tym razem przesadził. Remus wiedział, że czasami odbija temu chłopakowi, ale jeszcze nigdy nie posunął się do tego stopnia. "Tym razem się policzymy" - przysiągł sobie, kręcąc z westchnieniem głową.
Odwracając głowę w kierunku, gdzie powinna znajdować się dziewczyna, myślał, co jej powiedzieć, jak uspokoić. Kobiety to skomplikowany system różnych nerwów, które często pozostają nie zrozumiałe dla normalnego faceta, wiec jakim cudem ma coś o tym wiedzieć wilkołak? Na pewno nie z doświadczenia.
Stała przy oknie, zapewne obserwując błyski zza szyb. Obtuliła się jego płaszczem jakby był on jedyną opoką jaką posiadała. Remus zauważył, że była bez butów, a jej ramiona drgały.
Ze strachem uniósł rękę, aby położyć ją, w pierwszym uspokajającym geście, jaki przyszedł mu na myśl, na jej barku. Kiedy jej dotknął jakiś prąd przeszedł po jego palcach, a dziewczyna obróciła się ku niemu.
- Na Merlina, nie płacz – szepnął, widząc jej łzy.
Było coś w płaczącej kobiecie, co sprawiało, że nie potrafił się ruszyć, a wszelkie słowa zalegały mu w gardle.
A ona przytuliła się do niego, jakby chciała sprawdzić, czy on tu naprawdę jest. Niepewnym ruchem dotknął jej pleców, by po chwili móc swobodnie ją objąć. Przez tę jedną minutę, kiedy przyzwyczajał się do jej dotyku, na myśl przychodziły mu różne rzeczy, ale żadnej nie odważył się zrobić. Ani pogłaskać ją po włosach, ani otrzeć łzy z jej policzków. Tak jak teraz było mu dobrze – bez zbędnych słów i ruchów mógł tak trwać w nieskończoność.
- Remusie – cichy szloch przy jego piersi wyrwał go z oszołomienia, w którym się znalazł. – Remusie… ja… ja nie chciałam… - mocniej wtuliła się w niego.
Lupin przez sekundę rozważał, co zrobić.
- Przestań – powiedział, zdając sobie sprawę, że jest to jedyne słowo, które teraz może wypowiedzieć z powodu ściśniętego gardła. – Przestań.
Liv podniosła głowę w górę, napotykając wzrok Remusa. Wpatrywała się w niego, a dopiero po jakimś czasie doszło do niej, w jaki sposób on na nią patrzy. Jego oczy jakby pojaśniały jeszcze bardziej, niż w chwilę temu, gdy zwróciła się ku niemu.
Znała takie spojrzenie. Jej nogi zrobiły się jak z waty, kiedy jego dłoń niezgrabnie poruszyła się, by objąć ją mocniej. To co innego niż z Syriuszem - przeraziła się jednoczenie szczęśliwa z tego gestu. Bijące od Remusa ciepło ogrzewało ją od wewnątrz. Jej spojrzenie przeniosło się z jego oczu na usta i Liv wiedziała już, że teraz nad niczym nie panuje. Jeszcze wczoraj miała wszystko obmyślane – daje Lupinowi napić się eliksiru miłosnego i ma go w swojej garści. A teraz? Na pewno tak nie było. Nie było ani eliksiru, ani tego, że Remus jest jej za jego pomocą. Był Remus i ona i nic więcej. Z rozpaczą pomyślała, że przyjdzie jej teraz zapłacić za rozpoczęcie tej zabawy.
- Liv – wypowiadając jej imię, Remus miał głos ochrypły, ale rzeczą dla niej oczywistą było to, że nie wynikało to z przeziębienia. W tonie, w jakim powiedział jej imię było napięcie, oczekiwanie i prośba, aby zakończyła to, do czego miało między nimi dojść.
Jeszcze piętnaście minut temu, Olivia miała w głowie tylko morderstwo Syriusza i ukrycie potem jego ciała albo pozostawienie mu śladu po sobie. Obecnie wciąż wpatrywała się w bladoróżowe usta Remusa i z dziką rozkoszą chciałaby ich dotykać.
Przymknęła na chwilę oczy. Widziała to, co chciała zobaczyć, choć tylko w wyobraźni. Widziała jak oboje, splątani w silnym uścisku, leżą na łóżku.
"To nie tak" - przestraszyła się.
Lupin objął wzrokiem całą posturę Liv. Czuł jak dostaje prawie gorączki i chociaż wokoło było przeraźliwie zimno, a dziury w szybach pozwalały dostać się do środka zamku lodowatym wiatrom, jemu nie było zimno.
Wiedząc, co robi dłonią dotknął jej szyi, co spowodowało, że zadrgała – wydało mu się, że to z zimna – zaciskając swoje palce na jego koszuli. Rozgrzanym czołem dotknął jej czoła, które temperaturą nie różniło się wiele od jego. Potem przesunął głowę tak, żeby jego wargi mogły musnąć skórę na jej czole. I znów drgnęła, ale jej uścisk stał się bardziej niezdecydowany.
Naraz przeraził się, że chce od niego odejść. Otworzył, przymknięte dotąd, oczy i popatrzył na nią nieprzytomnie. Ona, jakby odczuwając ten sam niepokój, raptownie ujęła jego dłoń obejmującą jej szyję. Remus nie rozumiał, co chce zrobić. Liv w letargu poprowadziła ją niżej, do rozcięcia płaszcza. Lupin poczuł napiętą, gładką skórę i chropowatą koronkę. Niech ona przestanie póki jeszcze czas - błagał w duszy. I wtedy Liv nagle zesztywniała, jakby przytomniejąc.
- Nie! – wykrzyknęła, odsuwając się od chłopaka.
Patrzyła na rozszerzone źrenice oczu Remusa, potem jak jego usta układają się układają się w te same słowo, które wymówiła.
Remus oparł się ciężko o ścianę, chcąc ochłonąć. Całym ciałem czuł jak drży – pierwszy raz doświadczył czegoś podobnego.
- Co się z nami dzieje? – zapytała innym głosem Liv.
Opanował się, aby nie wypomnieć jej, że to wszystko zaczęło się od tego dnia u niej, od jej spojrzenia. Zacisnął mocno powieki.
"NIE PATRZ NA NIĄ, CZŁOWIEKU" - krzyczał na samego siebie.
- Powinnaś się przespać – stwierdził na głos, połykając końcówki wyrazów.
Liv zaśmiała się krótko.
- Nie mam gdzie – oznajmiła.
- Zaraz go stamtąd zabiorę – powiedział szybko, myśląc o Syriuszu.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Moje łóżko przełamało się na pół – powiedziała cicho. – Powinnam chyba trochę schudnąć – dorzuciła, chcąc rozładować atmosferę.
- Nie… - zaprzeczył nieprzytomnie. – Jesteś śliczna – nie otworzył nawet oczu, by na nią spojrzeć, ale odchylił tylko głowę w tył, napotykając ścianę.
Obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem.
- Zwariowałeś, Lupin – stwierdziła, zawiązując pasek od płaszcza wokół talii.
- Mówię prawdę… ja nigdy nie kłamię – dodał poważnym tonem. – Naprawię ci łóżko, ale zaraz potem się położysz… Już dość miałaś na dzisiaj przeżyć.
Prawie oderwał się od kamiennego muru, robiąc kilka kroków w kierunku drzwi do pokoi Liv.
Dziewczynę zatkało, kiedy przekroczyła ich próg. Jakiś metr pod sufitem (a trzeba zaznaczyć, że ściany prywatnych komnat nauczycieli w Hogwarcie były wyjątkowo wysokie) wisiał sobie, będąc pod działaniem zaklęcia lewitacji, Syriusz Black, ciągle trzymając się krocza.
Gdy zobaczył Liv natychmiast wyprostował się i oderwał dłonie od zaatakowanego przez nią uprzednio miejsca. Oczy miał wielkie jak spodki od filiżanek, a jego usta mocno się zacisnęły. Pod prawym okiem ściekała mu na policzek strużka krwi.
"Nie wiedziałam, że potrafię tak bić" - pomyślała z uznaniem dla samej siebie. Jej usta wykrzywił specyficzny uśmiech człowieka zadowolonego z udanej zemsty.
Z jej sypialni rozległ się trzask, a w chwilę potem wyszedł z niej Remus, obwieszczając, że łóżko jest całe.
- To my idziemy – powiedział zerkając z ukosa na Blacka.
Olivia kiwnęła głową w nadziei, że Remus odprowadzi tego idiotę i do niej wróci. Nie wrócił. Ona miała jednak przed oczami obraz Syriusza powieszonego nad podłogą i wyglądającego jak siedem nieszczęść na kacu.
Ciężko upadła na najbliższy fotel. Jej usta ciągle wykrzywiał figlarski uśmieszek, a jej ramiona nieustannie drgały od stłumionego wybuchu śmiechu. Zerknęła na swoje piersi.
- Jesteś szczęśliwy – stwierdziła. – Od teraz będę cię zawsze zakładać, jeżeli Remus będzie w pobliżu – powiedziała do swojego stanika.

- Mógłbyś uważać!? – wydarł się Black, kiedy po raz kolejny oberwał w głowę jakąś odstającą od ściany chimerą.
- A co ja takiego robię?! – żachnął się Remus, wyjąc w duszy ze śmiechu.
Syriusz zaklął pod nosem.
- Już nie udawaj! Ał! – płaskorzeźba małpy uderzyła go prosto w nos.
Remus odwrócił się do rozmówcy.
- Za dużo mleka piłeś jak byłeś mały – powiedział, czekając na wybuch przyjaciela.
Ten jednak wzruszył tylko ramionami, omijając kolejną chimerę.
- Mamusia zawsze mówiła :”Pij mleko! Będziesz wielki!” – humorystycznie starał się naśladować apodyktyczny ton swojej matki.
Remus pokręcił głową z postanowieniem, że jeszcze trochę Syriusza pomęczy za to, co on i James zrobili mu u dyrektorze. Zaczął więc temat Liv.
- Ta dziewczyna jest cudowna! – stwierdził z przekonaniem Black, choć skrzywił się lekko.
- A szczególnie, kiedy uderza w twoją męską dumę swoim zgrabnym kolankiem? – zapytał ironicznie Remus, wkładając ręce do kieszeni.
Ukradkiem zerknął na poczerwienioną twarz Łapy i uśmiechnął się półgębkiem. Wiedział, co go boli (dosłownie i w przenośni) i zdecydowanie potrafił to przeciwko niemu wykorzystać.
- Chyba tym razem trafiłeś na taką, której nie za bardzo się podobasz, co? – stwierdził dziarsko, skręcając w prawy korytarz prowadzący do ich pokoi.
Kolejny jęk Syriusza przyprawił go o kaszel, który miał ukryć śmiech.
"Jeszcze z tobą nie skończyłem" – pomyślał otwarcie dla samego siebie. Remus Lupin miał plan, plan przez wielkie, wręcz ogromne „P” i ten plan prawie całkowicie skierowany był przeciw Syriuszowi. Szczerze to Lupin miał już dość wybryków swojego przyjaciela i zamierzał utrzeć mu nosa.
Skręcając w kolejny korytarz napotkał znienawidzoną przez niego kotkę woźnego. Brzydkie stworzenie popatrzyło na niego ze wstrętem i z zadartym do góry ogonem poczłapało, jakby chciało okazać Remusowi swoją wyższość. Sam zainteresowany nie zwrócił na starą kocicę uwagi, za to jego przyjaciel mruczał pod nosem wszelkie przekleństwa jakie przyszły mu go głowy.
Remus podniósł do góry różdżkę i jednym ruchem sprowadził Syriusza na posadzkę – byli już przy drzwiach do ich pokoju. Black uśmiechnął się wdzięcznie do Remusa, ale chłopak złapał go za kark i wręcz wrzucił do pokoju, w którym James Potter siedział właśnie przy biurku zajęty pisaniem listu. Na widok padającego na podłogę przyjaciela zerwał się z krzesła.
- Co się tu dzieje?! – krzyknął w kierunku drzwi.
- Musimy z nim pogadać – stwierdził Remus spokojnym głosem. – Przegiął.
_____________________________________________
* Acha, tak zabijcie mnie te, które ubóstwiacie Syriusza tongue.gif
** pozdrowienia dla Anki, która to przeżyła i po wielu namowach zgodziła się na użycie TEGO zdarzenia do TEGO opowiadania.
*** zacytowane, dosłyszane w szkole

Bo widzicie, drodzy panowie, że większość z was to chamy, ale zawsze musi być jakiś błędny rycerz, który pozwala nam wierzyć, że jest takich rycerzy więcej :* .

PS do Doroty:
Wystarczająca ilość opisów, czy wciąż za mało?

Napisany przez: Jade^_^ 10.06.2004 23:34

żeby nie było wątpliwości ani tego typu rzeczy..
opowiadanie jest świeżo po korekcie (nawiasem mówiąc mojej)...
a co do Syriusza w roli tego 'złego'...
TYLKO NIECH MI KTOŚ SPRÓBUJE RUSZYĆ SYLWKA (bez obrazy), TO DOSTANIE PRZEZ CZEREP TAK, ŻE PO RAZ PIERWSZY W ŻYCIU ZOBACZY GWIAZDY W ŚRODKU DNIA..
no.. chyba się wystarczająco jasno wyraziłam.. a teraz pozdro dla wszystkich samców biggrin.gif

Napisany przez: Mordoklejka 11.06.2004 11:51

Jade, spoko, nie musisz interweniować! cool.gif

Super, podobało mi się, w pewnym miejscu nie bardzo wiedziałam o co chodzi ale potem się skapnęłam...
Motyw z syriuszem wcale nie był tak bardzo...ekhm... że tak się wyrażę - niemoralny jak myślałam, że bedzie (czegoż to ja się w życiu naczytałam to nawet nie wiesz!) i dlatego jest fajnie. Podoba mi się reakcja Remusa (myślałam, że bardziejs ię wnerwi...)... biggrin.gif

Pozostaje tylko jedno:

NEXT PART PLEASE!!! cool.gif

Napisany przez: Madame Rosmerta 12.06.2004 15:32

UUUUUUUh, to jest ŚWIETNE po prostu.

Muszę przyznać, że miałam nad wszystkimi fanami "manewrów" tą wyższość, że przeczytałam wszystkie dotychczasowe party na raz (wczoraj zaczęłam, dzisiaj -(bo wczoraj zaczęłam późno) SKOŃCZYŁAM). naprawde SIUPEŁ, szczególnie, że początek nie zapowiadał aż tak fajnego ficka, a z każdą częścią stawał się on coraz lepszy WIELKIE POCHWAŁY DLA AUTORKi.

Co do malutkich literóweczek, czy błędzików - każdemu się mogą zdarzyć, a całosc jest naprawde extra, szczególnie podobały mi się te inteligentne wstawki pt. kto kiedy CO pomyslał (Syriusz, khehe wink.gif). No i mialam delikatna odmiane po Treacherous temptation, które naprawde juz połamało wszelkie granice, a u Ciebie SYLWIO jest miło i subtelnie, za co WIELKIE DZIĘKI


ładny PEAN, Co ???? ;P

Napisany przez: Jade^_^ 12.06.2004 16:23

Mordoklejko.. wiem, że nie muszę i miałam w zamierzeniach nie interweniować, ale ostrożności nigdy za wiele i zawsze ostrzec można biggrin.gif

I tu niestety muszę Cię rozczarować Madame Rosmerto...
nie Ty posiadasz tęj "wyższość", lecz jeśli ktokolwiek ją ma, to ja (ach ta wrodzona skromność:D)..
dlaczego?
bo czytam party "Manewrów" jako pierwsza (nie liczać Sylwi), gdyż do mnie należy ich korekta..
przyznaję.. czasem nie jest dokładna i mnie także zdarzają się literówki, ale wynika to jedynie z faktu.. zaangażowania się w czytanie ficka i z mojej nieuwagi smile.gif

PoZdRo dla wszystkich odwiedzających.. oraz dla samców, w szczególności cukierków :>

Napisany przez: Meridien Auris 13.06.2004 16:40

Obiecałam wam okładkę do "Manewrów" więc oto i ona, ale nie wiem,c zy się wam szybko załaduje smile.gif

Napisany przez: Madame Rosmerta 13.06.2004 16:56

hehe. baldzio ładna ta okładka, ale sądzę, że byłaby jeszcze ładniejsza gdyby się na niej znaleźli główni bohaterowie wink.gif


Jade=> ZAZDROSZCZĘ CI STRASZNIE!!!!!!!


A nie mogłybyście tak czasem dać mi też do korekty następną część????

Podwójna korekta to podwójna poprawność wink.gif tongue.gif

Przemyślcie tą NIEMORALNĄ PROPOZYCJĘ (jestem dobra z ortografii i gramatyki tongue.gif wink.gif)

Proooooooszę

pozdroofka

Napisany przez: Meridien Auris 13.06.2004 17:09

tak, wiem, ze byłoby lepiej zobaczyć tak Olivię i Remusa, ale nei znalazła odpowiednich artów sad.gif wtedy smile.gif bo teraz mam coś odpowiedniego i postaram się zrobic kolejną smile.gif Albo jak ktoś ma fotkę lub art (lepiej art) ze stanikiem to do mnie proszę!

A co do korekty - a weź się spytaj Jade *_* jak ona się zgodzi...

QUOTE (Syriiuszka @ 13.06.2004 16:06)
a mi sie okładka wgrywa i wgrywa i wgrac nie może...

Wiedziłam T_T

Napisany przez: Syriiuszka 13.06.2004 17:49

No spokojnie, już się wgrało =)

Ej darling, mam pytanko dotyczace fabuły, zamierzasz zrobić z Syriusza gnoja (to się muszę nastawić psychicznie) cyz tylko takiego 'nieszkodliwego' kolesia jak do tej pory? ^^

Napisany przez: Meridien Auris 13.06.2004 17:59

QUOTE (Syriiuszka @ 13.06.2004 16:49)
No spokojnie, już się wgrało =)

Ej darling, mam pytanko dotyczace fabuły, zamierzasz zrobić z Syriusza gnoja (to się muszę nastawić psychicznie) cyz tylko takiego 'nieszkodliwego' kolesia jak do tej pory? ^^

Cieszę cię, że się wgrało biggrin.gif

Co do Syriusza to spokojnie, nei robie z niego gnoja. Po tym, co mu Remus powiedział (a powiedział mu do słuchu) to będzie teraz spokojny... do czasu biggrin.gif

Napisany przez: Eowina 15.06.2004 17:02

Oklaski dla Sylwi. Świetnie Ci to wyszło. Jak napisałam że zamieścisz tam sceny których nigdy Ci nie wybaczymy to az sie przestraszylam,nie wiem jak inni ale ja Ci wybaczam :)Spodziewałam się czegoś o wiele gorszego. No i muszę cos jeszcze napisac.Od kiedy czytam Manewry uświadomiłam sobie że takich facetów jak Remus Lupin nie ma na świecie. Ta część uswiadomila mnie jeszcze bardziej. W skrócie: Sylwia,ta część jest równie dobra jak poprzednie - oby tak dalej !

Napisany przez: Mordoklejka 15.06.2004 18:46

Sylwia, świtna okładka, tylko autora trzeba byłoby napisać (chyba że to ten napis w rogu - odczytac go za bardzo nie mogę!!!)

Napisany przez: Meridien Auris 15.06.2004 20:45

QUOTE (Mordoklejka @ 15.06.2004 17:46)
Sylwia, świtna okładka, tylko autora trzeba byłoby napisać (chyba że to ten napis w rogu - odczytac go za bardzo nie mogę!!!)

Wiem, że tam trzeba było dać autora tylko jak miałabym się podpisać? "Sylwia"? Sylwii jest wiele w Polsce,a najlepsze, że dziewczyn o takim imieniu i nazwisku w Polsce są dwie (w tym ja), o których wiem sad.gif
Dlatego też podpisałam w rogu, że wszytkie prawa do opowieści... ble, ble ble...

Napisany przez: Meridien Auris 16.06.2004 11:29

QUOTE (Hefaj of Gryffindor @ 15.06.2004 22:01)
QUOTE (Child of Bodom @ 15.06.2004 22:59)
a zatem umieraj, albowiem napisane jest w regulaminie: "Kto posty nabija, ten skazuje się na potępienie wieczne"

Amen.

Amen, kolego, ale sam tym Amenem sobie posta nabiłeś bez większej przyczyny.

Syriuszka, nie mam drugiego imienia chyba, ze z bierzmowania - oliwia tongue.gif

Napisany przez: Eowina 19.06.2004 00:11

Czesc.Irwena(jedna z fanek Manewrów) chwilowo nie ma internetu więc prosiła mnie żebym napisała jej komentarz to czwartej części. No więc...Irwenka powiedziała że nigdy Ci nie wybaczy co zrobiłaś z Syriusza(ale pewnie się później Ci wybaczy)
Ale od siebie muszę dodać że mi się podobają wszystkie części i czekam z niecierpliwością na następne części.

Napisany przez: Meridien Auris 19.06.2004 12:36

Wiedziałam, ze przy najmniej jedej osobie się nie spodoba, ale no cóż nie zamierzam tego zmieniać.

A TU znajdziecie nową okładkę. Chyba lepsza od tamtej.

Napisany przez: Hungarian Horntail 08.07.2004 12:43

Zaczynam zapominać jak sie to wszystko zakończyło w poprzednim parcie...Prosze nie bądź taka i daj następny part. To jest dobre, a nawet bardzo dobre opowiadanie i masz sporo fanów (jak to brzmi...) którzy czekają z niecierpliwością... smile.gif

Napisany przez: Jade^_^ 08.07.2004 15:10

a teraz dobra wiadomosc..
wczoraj dostalam piata czesc do korekty..
niestety mam teraz utrudnione warunki pracy, poniewaz monitor mi sie spalil, a poza tym caly system sie sypie i musze zrobic formata..
gdyby nie to, ze mam komputer podlaczony do TV (dzieki Bogu za karty graficzne z wyjsciem telewizyjnym) nie byloby mowy o zadnej korekcie..
mimo przeciwnosci (typu zlewajace sie literki) postaram sie jak najszybciej dokonac poprawy i przekazac part autorce, zeby mogla wkleic na forum smile.gif

Napisany przez: Meridien Auris 08.07.2004 23:24

QUOTE (daigb @ 08.07.2004 18:00)
wspolczuje, ale i tak czekam na nastepnego parta smile.gif pozdrowionka


A należy jej współczuć. Dziewczyna się dla nas poświęca za darmoche! tongue.gif

QUOTE (Hungarian Horntail @ 08.07.2004 11:43)
Prosze nie bądź taka i daj następny part.


Będę wiec Jędzą tongue.gif

QUOTE (Galia @ 06.07.2004 09:59)
Dziewczyno dawaj next parta ,ale już, teraz , zaraz, natychmiast!
W końcu ile można czekać na kontynuację ulubionego opowiadanka  ?
Czekam na ciąg dalszy... czekam i lepiej zebym się doczekała!!!


Mruczy - "pierwsza podejrzana-Galia"
A czekać można bardzo długo... uwieżcie mi...

QUOTE (Mira @ 05.07.2004 20:31)
co? 
nieeeee!, 
to opowiadanko jest miodzio...
może nawet dlatego że wystepuje w nim Lupin?


TAAAKKKK!!!!! ;!
To przez Lupina! Wszytko przez niego! Zakochałam się w nim! I dlatego to pisze, bo wszystko, co już napisałam było z nim związane! WOW!
A tak na marginesie - miałaś kiedyś co do tego jakieś wątpliwości wink.gif

QUOTE (kaola @ 05.07.2004 20:07)
chociaż do romansów czuję wstręt, to muszę przyznać, że ten jest... wciągający! kiedy będzie więcej?


Już niedługo... Jak można czuć do romansów wstręt?


QUOTE (hermionqa14 @ 30.06.2004 15:59)
Dodawaj szybko next parta , bo zgupieje  !


Nie, nie zgłupiejesz. Zawsze można coś dodać od siebie w swojej wyobraźni tongue.gif

A teraz tak na serio - dziaciaczki kochane, słońca moje, dajcie sobei an wstrzymanie, bo autorka - czyli ja bodajże - z powodu nacisków będzie pisała coraz gorzej. A chyba tego nie chcemy?
Więc szklaneczka wody mineralnej z lodem na ochłodę biggrin.gif

Pozdrówka
Meridien Auris

Napisany przez: Mira 08.07.2004 23:29

QUOTE (Meridien Auris @ 08.07.2004 23:24)
TAAAKKKK!!!!!!
To przez Lupina! Wszytko przez niego! Zakochałam się w nim! I dlatego to pisze, bo wszystko, co już napisałam było z nim związane! WOW!
A tak na marginesie - miałaś kiedyś co do tego jakieś wątpliwości wink.gif


ależ skąd biggrin.gif
Lupin to też moja ulubiona postać z HP, dlatego jestem ucieszona jak ktoś tak utalentowany, jak Ty może pisac o nim ficzka, na dodatek romansik (czego mało o Lupinie jest)

a tak na marginesie zna może ktoś jeszcze inne ficzki o Lupinie?
chetnie poczytam wink.gif

wenki zyczę! tongue.gif
pozdrawiam! biggrin.gif

Napisany przez: Meridien Auris 08.07.2004 23:39

QUOTE (Mira @ 08.07.2004 22:29)
QUOTE (Meridien Auris @ 08.07.2004 23:24)
TAAAKKKK!!!!!!
To przez Lupina! Wszytko przez niego! Zakochałam się w nim! I dlatego to pisze, bo wszystko, co już napisałam było z nim związane! WOW!
A tak na marginesie - miałaś kiedyś co do tego jakieś wątpliwości wink.gif


ależ skąd biggrin.gif
Lupin to też moja ulubiona postać z HP, dlatego jestem ucieszona jak ktoś tak utalentowany, jak Ty może pisac o nim ficzka, na dodatek romansik (czego mało o Lupinie jest)

a tak na marginesie zna może ktoś jeszcze inne ficzki o Lupinie?
chetnie poczytam wink.gif

wenki zyczę! tongue.gif
pozdrawiam! biggrin.gif

Boże, dziękuję ci!!! Wkońcu znalazłam kogoś, ko pośród zakochanych w Sevku, Syriuszu i Draco docenia Remusa! TAAKK!!!!

Sama pisałam już wcześniej coś o Lupinie, ale wy dostaneicie to dopiero kiedy będzie mieć drastyczną przeróbkę tongue.gif
A najwięcej opowiadań o Lupinie jest na FFnet, tyle, ze sporo tam slashy jest z Blackiem sad.gif
Ale jeżeli już coś to warto tam poszperać.

:*
Merid

Napisany przez: Meridien Auris 11.07.2004 00:35

Zacznijmy od najważniejszej sprawy… A no 30 czerwca br. niejaka Jade^_^ zaliczyła siedemnasty roczek swego żywota. Wstyd się przyznać, ale o tym oczywiście zapomniałam (przeprosiłam, ale ona nie lepsza – nie pamiętała ile ja mam lat tongue.gif) (a tak w ogóle to obie jesteśmy sklerotyczki). Z tej okazji dla tak pomocnej, kochanej i szczerej dziochy mam najlepsze życzenia – życzę więc zdrowia i tej całej zwykłej wiązanki oraz… ona wie czego… a raczej kogo. I to coś, co pod spodem, to jak teraz na to patrzę to tak, jakbym pisała to dla niej, bo to już i tak było jej dedykowane.

A tak na marginesie to mam mały dylemat, co do tego opowiadania. Co za tym idzie, póki go nie rozstrzygnę to raczej części 6. nie zobaczycie (uch, te moje poczucie wyższości tongue.gif ).
I jeszcze coś – drobne pytanie – kto wysyła mi listy z pogróżkami na maila?! dry.gif To karalne kurna (chyba) jest…

Dedykacja:
Dla Jade, która doprowadza mnie do niekontrolowanego śmiechu i z którą gada się jak z nikim innym. God bless you, Dorotka!


Meridien Auris (przyzwyczajać się, ludziska)


Manewry - 5

Liv stanęła na przeciw drzwi prowadzących do gabinetu Severusa. Łapczywie łykając powietrze do płuc, starała się chwycić za klamkę i wejść do owego pokoju, ale tak jakoś nie potrafiła. Może się bała? Albo po prostu zadziałał jej zdrowy rozsądek? Nie mogła tego jednoznacznie określić, ale po dziesięciu minutach, z westchnieniem, odeszła z kwitkiem.
Już od kilku dni, po kilka razy dziennie, stawała przed tymi drzwiami, starając się zrobić ten ruch. Chciała wejść i przeprosić Severusa za swoje zachowanie, lecz miała przed nim cykora. Trzeba to przyznać! Miała cykora, tchórzyła i nic nie mogła na to poradzić!
Podobnie rzecz się miała z Syriuszem. Tylko, że tu było odwrotnie, bo to on raczej miał cykora przed nią. Co raz, gdy widział ją na zebraniach, czy nawet na korytarzu, zatrzymywał się kilka metrów od niej, bąkał coś niezrozumiałego i uciekał ile wlezie. No, może nie uciekał, ale starał się zejść jej z drogi. Liv nie była pewna, czy robi to ze względu na jej atak w samoobronie na jego męskość i ten sierpowy, czy może wręcz ktoś nakazał mu się trzymać od niej z daleka.
Jeżeli to drugie było prawdą, to Liv doskonale wiedziała, komu ma to zawdzięczać.
Remus od pamiętnego wydarzenia również jakby jej nie zauważał, co doprawdy zabolało ją jak bolało wrogów Vlada nabijanie na pale*. Z uporem jednak szukała jego towarzystwa i po pewnym czasie z zaskoczeniem stwierdziła, że chłopak (ba! Mężczyzna!) przesiaduje w wieży astronomicznej i patrzy na gwiazdy. Kiedy go tam znalazła za pierwszym razem, coś nie pozwoliło jej do niego podejść. Siedziała w ciemnym kącie i zamiast na mrugające ponad nią światełka wpatrzona była na skuloną postać siedzącą na parapecie.
Obok niej właśnie przebiegło kilkoro piątoklasistów, krzycząc do niej „Dzień dobry, pani profesor!” jakby zależało od tego ich życie. Liv uśmiechnęła się pobłażliwie i pomachała im ręką. Co jak co, ale uczniowie od piątego roku w górę traktowali ja jak kumpla, a siódmy rok prawie wcale nie widział w niej nauczycielki. Mogła się założyć, że jakby ktoś poddał taki pomysł, to zostałaby zaproszona przez nich na imprezę. Ich dobre humory kończyły się jednak szybko, kiedy przychodził czas sprawdzianów, a te były wyjątkowo dla nich wredne – jak sami stwierdzili, bo przecież nie mogli oskarżać jedynego nauczyciela, który traktuje ich „po normalnemu” i nie odejmuje punktów za pięcio czy dziesięciominutowe spóźnienie, jak to mieli w zwyczaju inni profesorowie.
- Albo ten, pożal się Boże, Mistrz Eliksirów! – krzyknęła pewna Krukonka na jednej z luźniejszych lekcji – I te jego przetłuszczone włosy! Czy on je myje choćby raz na dekadę?!
- Nie – wtrącił Gregory Tom Dawson III ze swoimi przeciągnięciami sylab i akcentem, podobnym do mówienia w trakcie jedzenia, z którego był dumny, a Liv uznała kiedyś, że powinien go opatentować – Mogę się założyć, że Severus S. kiedyś je umyje, ale to będzie w przyszłym stuleciu, bo w tym zużył już szampon, kiedy mył je ostatnio.
Pomimo kawalerskiego tonu, jakim było to powiedziane, nikt się nie zaśmiał, ale niemal czterdzieści par oczu wpatrywało się w Liv.
- Mamy wolność słowa… podobno. – stwierdziła stukając piórem w blat biurka – W Proroku to raczej nie obowiązuje, bo oni piszą, co im Ministerstwo każe, ale tu i teraz cenzury nie ma… przynajmniej na razie. Gregory, z łaski swojej nie wspominaj o ilości razy, kiedy Severus Snape mył swoje włosy, bo sądzę, że to było robione częściej niż na wiek. – w owej chwili niespełna cztery dziesiątki par oczu zdawały się nie rozumieć, co mają zrobić – Co sądzicie o naszym duchowym nauczycielu? – zapytała, opierając się o biurko i unosząc lekko brwi
W sali zapanował jednoczesny jęk i, dla odmiany, donośne, wysoce fachowo wyreżyserowane chrapanie.
Liv potrafiła znieść dużo. Nawet bardzo dużo, biorąc pod uwagę jej wcześniejsze doświadczenia, ale jeżeli coś zaczynało układać się nie po jej myśli wolała zrobić kilka kroków w tył i odstąpić od swego. Była osóbką – choć dość małej postury – wysoce upartą, czasami niemal upierdliwą – jeżeli jej na czymś zależało – oraz niezbyt trzymającą się ziemi. Co było już kolosalnym błędem, Bóg dodał jeszcze do tej mieszanki duszę romantyczki. Ona była do tego zazdrosna jak dziadowski bicz. Z tego powodu Liv często traciła to, co już zdobyła. Żaden chłopak nie wytrzymał dłużej niż miesiąc, a rekordzista zostawił ją już po trzech dniach.
Ale teraz poprzysięgła sobie, że będzie miała chłopa (nie, nie chłopaka, ale chłopa!) na resztę życia albo nie nazywa się Olivia O’Connell!
- Ciekawe – stwierdził lodowaty głos tuż za nią – Nie sądziłem, że jesteś aż tak zdesperowana. Trzeba było powiedzieć, to przedstawiłbym ci kilku znajomych.
Liv, która znieruchomiała w pół kroku, wyprostowała się, przekręciła na pięcie niczym rasowy żołnierz i stanęła twarzą w twarz z głównym nietoperzowatym Hogwartu.
- Witaj, Severusie, jak tam dzionek? – zapytała, szczerząc się do niego w swoim najsłodszym z możliwym uśmiechu
- Według najnowszej plotki powinienem się teraz spalić na popiół, nie sądzisz? – zapytał dziarsko, a Liv zrobiło się gorąco
- A może on jej po prostu wampirem? – poddała pomysł na pewnej lekcji z szóstoklasistami, a oni – ku jej przerażeniu – przyznali jej racje i ogłosili to po całej szkole w ciągu zaledwie kilku przerw
- Gdzie teraz jesteś? – Severus wyrwał ją z zamyślenia
A myślała! Ona myślała, każda komórka w kolorze szarym wytężała się, aby znaleźć sposób wyjścia z niewygodnej sytuacji.
- W trumnie. – odpowiedziała szczerze, starając się nie myśleć za głośno, bo to było przy tym facecie wręcz karalne
- A co to miało być? – oburzył się – Jakaś aluzja do mojego… rzekomego, oczywiście… wampiryzmu? Uwierz mi, kochana, że ja wampirem bynajmniej nie jestem, a kiedy dowiem się, kto puścił tą głupią płotkę to ukręcę gnojowi kark. – rzekł z taką pewnością siebie, że Olivia wolała się nie odzywać i tylko przełknęła cichutko ślinę
- A jak tam Black? – zapytał, skręcając w kierunku Wielkiej Sali
- Dostał po mordzie i go nie ma. – mruknęła, prostując się natychmiastowo, co i tak nie zrobiło na jej towarzyszu wymaganego efektu
- Słucham? – zakrztusił się nie wiadomo czym i oparł się o ścianę
- I nie tylko po mordzie. – odrzekła, patrząc jak Severus zanosi się śmiechem, a trzeba wspomnieć, że on prawie nigdy się nie śmiał, toteż dziewczyna uznała, że Mistrzunio zdradza objawy utraty zdrowych zmysłów
Wzruszyła ramionami, wciąż jednak patrząc na kolegę po fachu z lekkim przerażeniem w oczach.
- To ja pójdę…
- Tylko… tylko… - obecnie Severus, panicz na wiosce Snape, tarzał się na środku korytarza, nie mogąc zakończyć zdania
- Ciesz się, że tobie twojej… wątpliwej… męskości nie uszkodziłam! – krzyknęła dobre dwadzieścia metrów od niego, wypowiadając „wątpliwej” jak najciszej
Jeszcze u wejścia do Wielkiej Sali dało się słyszeć szaleńczy śmiech przyszłego członka Zakonu Mieszkańców Oddziału Zamkniętego w Świętym Mungo.

--/\--

Liv miała nałóg. Nie jeden, to prawda, ale kilku już się pozbyła, a reszta niestety się jej trzymała niczym przysłowiowa rzepa psiego ogona. A najgorzej to ona miała z czytaniem. To była mania, której nijak nie potrafiła przezwyciężyć. I żeby to była jeszcze literatura fachowa, którą ubóstwiał Severus albo powieści kryminalne polecane jej przez Dumbledora, lecz ona zaczytywała się w romansach, które były tak ckliwe, że czasami nawet jej robiło się mdło.**
- … i… i… i… i wtedy Eufrozyna popatrzyła na śniadą twarz Carlosa… O matko… zdając sobie sprawę ze swojego tak wielkiego uczucia do tego kawalerzysty. Niczym nie skrępowana przywarła do jego nagiego, zanurzonego do połowy w wodzie ciała. Czując jak jego mięśnie drżą pod jej dotykiem, zatopiła jedną dłoń w jego mahoniowym włosach, a drugą… Co do ch***ry?!
Jakiś niepowołany gość właśnie próbował przebić się do niej przez drzwi do jej sypialni, gdzie zagrzebana w białą kołderkę, uzbrojona w trzy paczki Nieprzemakalnych Chusteczek Apsika i pięć romansów z jej ukochanego cyklu „Upojne noce” - tomy od 55 do 60 - wprawiała się w nastrój. A teraz to wszystko poszło się kochać, bo ktoś się do niej dobijał! Nie daruje, nie daruje!!!!!!!
Wytarła chusteczką załzawione oczy, a potem jeszcze wysmarkała nos, krzycząc niezbyt zrozumiale „Zaraz”.
- Pani psor, mamy coś dla pani! – chór dziewczęcych głosów zabrzmiał tak zgranie, że aż w uszach Olivii zadźwięczały dzwony
Liv zatrzymała się dwa kroki przez drzwiami. Że usłyszała, to co usłyszała, to była bardziej pewna, niż w to, co mówił dzisiaj do niej dziadek, a starała się wtedy wnikliwie w niego wsłuchiwać. Co szło za tym, że do jej uszu dochodziły teraz ciche piski i chichotanie, dziewczyny musiały mieć w zanadrzu coś intrygującego, a Liv była ciekawska z natury, jak każdy szanujący się bliźniak, więc jej ręka zaczynała ją już niemal świerzbić, by chwycić za klamkę. Kiedy chichot przybierał na sile, w jego ślady szła ciekawość Liv, i choć wiedziała, że powinna je odesłać do dormitoriów to jednak zaprosiła je do środka. Najpierw jednak jej niemal granatowe oczy zaokrągliły się, widząc, co dziewczęta trzymają w dłoniach. A dużo tego było!
Cóż – stwierdził jej aniołek***, a Liv przełknęła ślinę - Jak mówi przysłowie ciekawość to pierwszy stopień do piekła, kochana, a Ty wpakowałaś się…
Nie dane było aniołkowi skończyć, ponieważ swym piskliwym głosikiem wtrącił się diabełek:
HA! – krzyknął, i musiał szczerzyć swoje kły (Liv była tego pewna), bo dalsze słowa mówił z taka ochotą jakby właśnie zwęszył najlepszy interes na świecie – Ale brak ciekawości jest stopniem drugim!
Toteż ona jest jeszcze do odratowania – wyśpiewał aniołek, zapewne brzdąkając swoją harfą.
A idź ty sobie, gdzie słońca nie widać! – ryknął diabełek, przypuszczalnie poklepując się po zadku - Liv jest dorosłą kobietą, która zna granice. A trzeba dodać, że żadnych do tej pory nie przekroczyła - dodał mocniejszym głosem - Tak więc stul pyszczek, bo jeszcze zachlapiesz sobie swoją szatę wypraną w Perwolu**** i spadaj na bambus!
A zdawało mi się, że mam iść, gdzie słońca nie widać. – zakpił niewinnie aniołek -Wyrażaj się precyzyjniej, Lucyferku, bo niedługo sam nie będziesz rozumiał, co mówisz i…
Osz, Ty chamie zafajdaczony! – ryknął naraz piekielnik, a Liv usłyszała odgłos jakby pękającej struny (co z tego, że jedna Gryfonka wcisnęła jej właśnie butelkę do rąk?). W głowie słyszała odgłosy bijatyki, szamotania się dwóch osób, aż w końcu oczami wyobraźni zobaczyła, co się działo.
Oto dwóch rosłych mężczyzn – jeden z kręconymi, jasnymi włoskami i złotawą, przekrzywioną aureolą nad głową, a drugi w kurtce motocyklisty, z przylizanymi, czarnymi włosami (macho man tongue.gif –dop. Merid) i wystającym mu z portek ogonkiem – biło się niczym dwa koguty. Diabełek co rusz atakował aniołka, ale ten bronił się oddając ciosy, aż w końcu – cały czerwony na twarzy – przeszedł do kontrataku i z całej siły przyłożył diabełkowi w jego gładko wygoloną gębusię tak, że Lucyferek padł jak długi na matę. Aniołek wzniósł w geście zwycięstwa ramiona do góry, przy okazji poprawiając aureolę.
Liv ogarnął wtedy sprzeciw, a dziewczęta, które zdążyły się już rozgościć w jej sypialni, zaczęły ją niebywale denerwować, żeby nie powiedzieć, iż przyprawiały ją o białą gorączkę.
- Sądzę… - BRZDĘK!
Olivia zamarła w pół zdania, bo zobaczyła jak aniołek obrywa w głowę swoją harfą, a diabełek szczerzy się jakby wygrał z mistrzem boksu podwórkowego (i co z tego, że w tej samej chwili spojrzała na trzymaną w ręku butelkę ognistej?).
- Za co pijemy? – zapytała idąc powoli ku dziewczętom, zamykając uprzednio z trzaskiem drzwi.
- Za męski ród, pani psor!***** - odezwała się Hannah Wspaniała, jak nazywała ją Liv, bo ta dziewczyna wszystko robiła wspaniale… może nawet za wspaniale
W prawym uchu, Olivia usłyszała piskliwy śmieszek. Potrząsnęła głową.
- Za facetów? – dopytała się, jakby nie zdawała sobie sprawy, że o nich chodzi – Samców, znaczy?
- Dokładnie, prze pani! – Dorothy McAdams wydawała się być teraz dla Liv wręcz boginią (trzymała kieliszki, proszę się nie dziwić) – Bo widzi pani… niech pani siądzie, a Kate otworzy butelkę… faceci to kurna zło konieczne, ale czasami ciężko przeginają.
- Trzeba się wtedy kogoś poradzić. – Kate Smith wybełkotała wypowiedziane wcześniej zdanie z taką precyzją, że upewniła swoją nauczycielkę, iż piła już wcześniej – A jest tu tylko pani… pani sorko! ŁOŁ! – dziewczyna zachichotała, kiedy udało się jej otworzyć butelkę (Jakby to była sztuka godna Leonarda – pomyślała zgryźliwie Liv)
- A co z McGonagall? – spytała, podnosząc jedną brew do góry
Dziewczyny rozmytym wzrokiem spojrzały na nią.
- Pani chyba żartuje, sorko! – krzyknęła Dorothy, kręcąc głową, jakby chciała, żeby się jej urwała – Stara Zasuszona i gadanie przy Ognistej o facetach?! Pani koniecznie musi się napić! – i nie zwracając uwagi na powarkiwania, wyrwała Kate butelkę, którą Gryfonka trzymała w ramionach, jak małe dziecko, by wcisnąć ją Liv
W nozdrzach zawirował jej ciężki zapach alkoholu. Po raz kolejny usłyszała cichy śmiech diabełka i chwyciła butelkę.
- Drogie panie… przecież jesteśmy dorosłe… chyba… ZA FACETÓW!!! – dotknęła ustami do ogrzanego dłońmi szkła, przechylając butelkę
Trwało sekundę zanim alkohol wypłynął z jej wnętrza i wlał się jak potop do gardła Olivii. Momentalnie zrobiło się jej gorąco. Odstawiła szkło od warg i zmrużyła oczy. Coś jej dudniło w głowie, ale to zbagatelizowała. Padła za to niczym nosorożec na łóżko, nie przejmując się zupełnie, że powtórnie całe było dopiero od kilku dni. Miłe uczucie rozbudzenia opanowało jej ciało, a z każdym następnym łykiem Liv stawała się coraz bardziej podatna na paplaninę swoich towarzyszek.
- Niech nam pani wytłumaczy.. - zagadnęła Kate, zabierając od Liv butelkę – facetów.
Olivia zamrugała powiekami.
- Ich się nie da wytłumaczyć. – zaśmiała się – Oni są jak Czarna Magia – tylko niektóre z nas potrafią skapować, o co im chodzi. Choć można się domyśleć, co im właśnie chodzi po głowie.
- Oni są płascy jak deska! – wykrzyknęła nagle Hannah – Wszyscy!
- Nie! – zaprotestowała Liv, czując jak zalewa ją fala oburzenia – Nie wszyscy!
Dziewczyny zastygły, wpatrzone w chwiejną postać nauczycielki.
- Są dranie, to fakt niepodważalny. – oparła się o szczyt łóżka – Lecz raz na jakiś milion trafia się książę z bajki, taki, któremu z oczu aż zionie ciepłem, który potrafi również… kiedy trzeba… pokazać, że nie jest słabeuszem…
Liv zaróżowiła się na twarzy i przymknęła powieki. Coś plątało się jej po głowie.. coś, co było na tyle silne, że dziewczyna odchyliła głowę do tyłu. Tuż przed jej oczyma stanął Remus w rozpiętej koszuli i uśmiechający się do niej. Czuła niemal jego zapach – jabłka i trawa.
Jakby zza mgły usłyszała śmiechy dziewczyn.
- Co?!
- Sorka się zabujała. – oświadczyła pretensjonalnie Dorothy, przeciągając przy tym sylaby – I nawet wiemy, w kim!
- Oświeć mnie. – warknęła Liv, zabierając whisky od Kate, która teraz przechylała się wte i wewte i jęknęła, kiedy zabrano jej alkohol
- Sorkaaa… - czknęła, otwierając szeroko zamglone, zielone oczy – Uuuu… przepraszam… to niech Hannah dokończy… czki… bo ja chyba… czki…
- Ta pijaczka chciała powiedzieć.. – zaśmiała się Puchonka – że się sorka zabujała… w… w… w… w… on chyba Lupin miał na nazwisko, tak? – dziewczyna puknęła Kate, która wpatrywała się z uporem w butelkę (pustą!), którą ponownie starała się opróżnić Liv
Odzewu brak.
Dorothy macnęła niecierpliwie ręką na nauczycielkę Obrony, bo w jej mniemaniu nic już nie dało się z niej wyciągnąć. Po stwierdzeniu, że O’Connor ma słabiuteńką głowę, wyciągnęła jeszcze jedną butelkę. Oczy zebranych zabłysły.
- Niech pani pomyśli. – bełkotała Kate – Niech pani pomyśli… taki… taki, kurna, nie wart niczego samiec, który przydaje się tylko do zapłodnienia może tak namotać w życiu! – z całej siły walnęła pięścią w łóżko
- Ale dlaczego tylko… czki… do zapłodnienia! – zaprotestowała momentalnie Dorothy – Oni też się przydają, kiedy… czki… chce się człowiek rozładować… wiecie… czki… co mam na myśli? – porozumiewawczo mrugnęła do profesorki
Małą sypialnię Olivii O’Connor prawie rozerwał głośny śmiech czterech ululanych panien.
- Pamiętam! Pamiętam! – krzyknęła Hannah, podnosząc do góry wskazujący palec – Był taki… miodzio po prostu! Taki mniamniuśny (szkoda mi gwiazdek – Radek to chyba hołd dla ciebie z tym zdankiem – Merid), że człowieka zatykało na środku korytarza jak szedł z resztą kumpli. Jakie oczka! Szkoda, że już go nie ma…
- Ty o Blacku mówisz. – zaśmiała się cicho Kate – Ciiii… ja nikomu nie powiem… hahaha… ciii… to tajemnica. – przytknęła sobie dłoń do ust i runęła na podłogę
- Ale teraz są lepsi! – stwierdziła niezgrabnie Hannah – Ten Robert od Krukonów… jaki on muskularny!!!! – wciągnęła ze świstem powietrze do płuc
- Harry Jameson jest ładniejszy… - zauważyła cicho Kate, próbując wgramolić się na łóżko i zabierając przy tym whisky od Dorothy
- I ten Tom… no ten… ten od was, Kate… ten z fioletowymi ślepiami! – Hannah mocno rąbnęła Kate w plecy, co zaowocowało, że ta wypluła na podłogę całą whisky, jaką miała przełknąć
- Oooo… - Dorothy wskazała palcem na kałużę, która powiększała się z każdą sekundą, chichocząc przy tym jakby dostała potężnym rozśmieszaczem
Liv była daleko od tej kałuży. Jej umysł wyluzował się na tyle, że dziewczyna rozłożyła się wygodnie na łóżku, tak, że nie przeszkadzała przy tym dwóm Puchonkom i Gryfonce. Co rusz zagryzała wargę, żeby nie krzyknąć tego, co pałętało się jej po głowie. Prawie czuła jego dotyk na swoich piersiach i oddech na twarzy. Czy to było normalne? Z pewnością. Poza tym była pijana przez duże „P”, więc nie miało dla niej znaczenia, że ktoś w ogóle jest koło niej.
W końcu któraś z dziewczyn trąciła ją, podając butelkę. Liv wypiła pozostały w niej alkohol jednym haustem. Silne wirowanie w głowie spowodowało, że straciła and sobą kontrolę.

Remus siedział w wieży astronomicznej, na parapecie okna wychodzącego na wioskę. Z daleka widział Wrzeszczącą Chatę, Trzy Miotły i inne, znane ze szkolnych lat, miejsca, do których prowadziło wiele ukrytych przejść. Nadal pamiętał ich wyprawy, gdy na granatowym niebie zawisł księżyc w całej swojej okazałości. Nawet Dumbledore nie wiedział, jakie jego były uczeń miał wyrzuty sumienia z powodu tych wypadów.
Mechanicznie odwrócił się, wyciągając z płaszcza różdżkę, kiedy od strony wejścia dobiegły go podniesione głosy.
- PO KIEGO GROMA DAWAŁEŚ IM TE BUTELKI?! – zaryczał pierwszy z głosów
Remus zeskoczył z parapetu.
- BO CHCIAŁY!!! – wrzasnął drugi – A poza tym wiesz, że mam słabość do Hannah, kiedy na mnie patrzy…
- TY ZBOCZONY BAŁWANIE!! – zaczął trzeci głos – TKNIESZ TYLKO MOJĄ SIOSTRĘ, A MORDĘ CI TAK OBIJE, ŻE MAMUŚKA CIĘ NIE POZNA!!!
- ZARAZ NAS WOŹNY PRZYŁAPIE, JAK SIĘ NIE ZAMKNIECIE!!!! – przerwał im stanowczo głos czwarty
Remus opuścił różdżkę i z wyczekiwaniem wpatrywał się w drzwi.
Po chwili do okrągłej sali wieży astronomicznej wdarło się nikłe światło z rozwieszonych na klatce schodowej pochodni.
- Eeee… czy ja Cię skądś nie znam? – zapytał jeden z przybyłych
- Remus Lupin – przedstawił się z krzywym uśmieszkiem – Dla przyjaciół Lunatyk.
Na momencik zaległa cisza, po czym cała czwórka naraz chciała uściskać mu dłoń.
Patrzcie jaki jestem popularny – pomyślał zgryźliwie, starając się pochwycić nazwiska obecnych chłopaków.
Kiedy zapytał ich, dlaczego szwędają się w nocy po szkole, zalali go opowieścią o tym, jak jeden z nich dał trzem dziewczynom trzy butelki Ognistej. Próbując się przekrzyczeć nawzajem powiadomili go, że szukają ich już dwie godziny, a on spadł im z nieba.
- Ale… - próbował ich uciszyć, lecz oni nadal zachowywali się, jak przekupki na targu – ZAMKNĄĆ SIĘ!!!
Cisza.
- Dobra. – odetchnął – Dlaczego wzięły te butelki?
Cisza i wzruszenie ramionami.
Remus nie siedział w tym od wczoraj i doskonale wiedział, że ktoś coś zbroił. Toteż skrzyżował ramiona na piersi, zacisnął zęby, przez co jego szczęka nabrała szlachetnych rysów i zaczął swoją mowę przedwyborczą, która zawsze działała na jego przyjaciół. A na tych podziała?
- Musicie zrozumieć, że dziewczyny nie są jakimiś krowami, które zrobią to, co im karzesz i kiedy chcesz. To ludzie, istoty myślące, choć czasami tego nie okazują ( Wrrr – Meridien Auris), ale trzeba je szanować, bo mogą być na tyle niebezpieczne, że będziecie każdą z nich pamiętać z osobna, kiedy coś zrobią. A uwierzcie mi, że ona mają łeb nie od parady! Kobieta to osoba będąca niezastąpioną. Jakby nie było ich na świecie to, kto by was, młotki, urodził?! Przecież nie ja! Kobiety was wychowały.. – tu rzucił ostre spojrzenie na jednego z chłopaków, który już otwierał usta – i kobiety wychowają wasze dzieci… jeżeli takowe przyjdą na świat… Więc szacunek, panowie, szacunek, bo inaczej to będzie z wami krucho! – zakończywszy, odetchnął raz jeszcze i już z milszym wyrazem twarzy zapytał - Więc jak było?
- Było stanowczo zbyt mało szacunku. – rzekł Puchon, jakby był zaskoczony tym, co powiedział – I musimy je teraz jeszcze szybciej znaleźć!
- Więc pomyślcie racjonalnie! – stwierdził Remus. – Gdzie mogły pójść?
Dwóch Puchonów, Krukom i Gryfon spojrzeli po sobie, wzruszając ramionami. Dwóch nawet przybrało postawę myśliciela, co chyba i tak im nie pomogło.
Jeżeli ja się tak zachowywałem w wieku lat siedemnastu, to już wiem, dlaczego nie miałem dziewczyny. – pomyślał Lupin z goryczą.
Ostatnio jego myśli plątały się nieustannie wokół płci przeciwnej. Próbował sobie przypomnieć, czy w szkole była jakaś dziewczyna. Ku jego zaskoczeniu przed oczami stanęła mu pewna dziewczyna, która przyjechała do Hogwartu na jeden tylko rok. Nie wiedział, jakim cudem mógł zapomnieć Laurę******. Ona jedna była swego czasu dla niego kimś więcej niż przyjacielem. Kochał? Może. Jednak teraz nie było Laury, ale Liv.
Liv… Olivia… Cholera! One poszły do niej! (ale zaskoczył – Merid)
Remus stanął przed drzwiami do komnat nauczycielki Obrony. Który to już raz ostatnimi czasy patrzył się na nie jak na największego wroga? Wiedział jedno – zbyt często się tak działo. Toteż nie próbował nawet pukać, bo wiedział, że jeżeli już to Liv siedzi w swojej sypialni, a z nią reszta upitych – zapewne – dziewczyn. I na co mu przyszło!
W życiu nie przypuszczałby, że przyjdzie do jakiejkolwiek kobiety z zamiarem skonfiskowania alkoholu. Co innego jeżeli chodziło o jego przyjaciół. Nieraz James i Syriusz przedobrzyli na przyjęciu, a on musiał ich ratować, bo Peter nie miał również mocnej głowy. Co było zaskoczeniem dla niego samego tylko on mógł się takową pochwalić w gronie Huncwotów. Nie lubił alkoholu, zatem nigdy mu w to nie uwierzyli, ale był raz, kiedy dzięki niej wyrwał się z nielada kłopotów podczas akcji.
Krukon o posturze godnej średniowiecznego rycerza (Ogromny on był!) walnął z całych sił w wiotkie drzwi, które jęknęły i wypadły z zawiasów. Remus przez dłuższą chwilę z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w nie, teraz leżące na podłodze salonu Liv.
O Boże. – pomyślał momentalnie, zerkając na Krukano - To już eksperymenty na niemowlakach muszą robić?
- Hej! – krzyknęła jakaś dziewczyna z burzą rudych loków na głowie i szacie Hufflepuffu – Te drzwi… czki… należą… czki… do sorki!
- Dorothy! – krzyknął Krukon – Co Ty… O nie! Idziemy! – podszedł do niej i jednym zwinnym ruchem rzucił ją sobie przez ramię jak worek kartofli
Kiedy odchodził od wejścia do sypialni, pozostałym ukazały się trzy zaskoczone twarze. Jedna z nich z pewnością należała do Olivii.
- No, siostrzyczko… - zaczął jeden z Puchonów, podchodząc do blondynki
Drugi uczeń Hufflepuffu podreptał za nim.
- To wieży! Ale już!
- Nie bądź taki surowy… - wtrącił chłopak po jego lewicy
- Ty mi nie mów, barani zboczeńcu, jak mam wychowywać siostrę! – uciął rozmowę – I Ty też do wieży!
Puchon chwycił dziewczynę za przegub ręki i pociągnął ją za sobą. Jeszcze dłuższy okres czas słychać było, jak Puchonka wyzywa brata od najgorszych.
Teraz zostało dwóch Gryfonów (w tym jeden były) i dwie pijane panie.
Remus i… Tom(?), chyba tak się nazywał ten chłopak, spojrzeli na siebie. Byli zgodni, że jedna z nich trzeba zabrać do wieży Gryffindoru, a drugą zająć się na miejscu. Tom poszedł na pierwszy ogień.
- Kate. – zwrócił się ostrożnie do Gryfonki, która patrzyła na niego maślanymi oczami – Kate, słonko, choć zaprowadzę cię do wierzy. Dam ci cukierka jak ze mną pójdziesz! – zaoferował
Remus zaskoczony patrzył jak Kate wyciąga się i staje tuż przez Tomem.
- Tom. – zamruczała namiętnie
- Eeee… - mruknął inteligentnie chłopak
- Lubię truskawkowe, mas takie?! – klasnęła uradowana w dłonie i straciła przy tym równowagę
Ledwie Gryfom ją złapał zaraz zarządziła, aby zaniósł ją na rękach do samiutkiej wieży. Tom jęknął donośnie, ale wyszedł z uczepioną go Kate.
- Remus. – szepnęła Liv, tak seksownie, że Remus przełknął ślinę
- Fajnie… - westchnął drętwo
_________________________
* - Jeżeli dobrze pamiętam, bo oczywiście wszystkie moje książki gdzieś zniknęły i sprawdzić tego za bardzo nie mogę, to Vlad był księciem, który swoją siedzibę miał w Rumuni, a dokładniej na obszarze Transylwani. To on był pierwowzorem Drakuli z powodu, w jaki traktował swoich wrogów, jeńców wojenny, a nawet własnych poddanych – nabijał ich na pale. Krążyły opowieści, że książę pije krew swoich ofiar – jak coś nie tak, to proszę powiedzieć.

** - I kto tu jeszcze się zaczytuje, moi kochani? Zgłaszać się, przyznawać! Po kolei! Proszę nie tarasować wejścia! Zgłoszenia do okienka 1, a nie przepraszam tam już zajęte, to do 2! Dziękuję! Wall Street się kłania!:P
Wbiega jakaś dziewczyna z okrzykiem „JA PIERWSZA!!!!” i łokciami, nogami oraz kopniakami tarasuje sobie drogę do okienka nr. 2.
- Jestem uzależniona! – wrzeszczy. – Będę miała jakąś dopłatę z Ministerstwa Zdrowia, czy znowu jakaś ustawa zapobiegająca nałogom weszła i nic nie dostanę??? CO?! Muszę jeszcze dopłacić?! A spadaj, pani! – i wybiega z powrotem na ulicę, szukając wzrokiem najbliższej księgarni lub Kiosku „Ruchu”, by zakupić nowy egzemplarz „Upojnych nocy” tongue.gif.

*** - doszłam już dawno do takiego wniosku, że ludzie mają to do siebie, że każdy z nas ma dwie lub więcej „postaci” czy też inaczej mówiąc „świadomości” albo jeszcze inaczej – kilka diabełków i aniołków. Tak jak w przypadku opisanego tu już Syriusza (Syriusz z Epoki Kamienia Łupanego i ten Kulturalny) obie świadomości łączyły się w jedną postać – Syriusza Blacka z burzą hormonów, chociaż już dawno powinno mu to przejść tongue.gif. Teraz przyszedł Czas na Olivię. Jeżeli czytasz to po przeczytaniu całego teksu to wiesz, co ona tam sobie myśli, ale jeżeli zobaczyłeś trzy gwiazdki i automatycznie popędziłeś na dół strony, to WRACAJ, GDZIE SKOŃCZYŁEŚ!!!

**** - ja się powstrzymać nie mogłam!!!!

***** - po pierwsze za dużo się robi tych gwiazdek, a po drugie to te opowiadanie staje się feministycznie, nie sadzicie?

****** - Laura została zaczerpnięta z mojego innego opowiadania, które obecnie znajduje się w przeredagowaniu. Potem dopiero Alisia, bo już ona o tym dawno wie, dostanie je do korekty i wtedy i wy zobaczycie je na Magicznym. I znowu będzie Lupin – zakochałam się w tym facecie!


Za pomoc w napisaniu powyższego rozdziału dziękuję: Mojemu bratu i jego kumplom, którzy są niekiedy męskimi szowinistycznymi świniami, Jade, z którą rozmowy przez telefon dają mi tyle pomysłów…, Żartom o blondynkach i nie tylko z bloga www.anty-men.blog.pl (reklamę robię) oraz moim kolegom i koleżankom z klasy, którzy są niezastąpieni.


Całuski :*
Meridien Auris

Napisany przez: Galia 11.07.2004 13:21

Doczekałam się!!! ( Tu nastąpił niekontrolowany wybuch radości) biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif
Masz talent, w pewnych chwilach dostawałam takich ataków chichotu, że o mało co nie spadłam z krzesła. Szczególnie podobała mi się ta filozofia dziewcząt w zakresie facetów po wypiciu Ognistej. Znam to, znam.
Duża czekolada.gif dla ciebie.

Ty mnie tam o nic nie podejrzewaj, ja poprostu uwielbiam Lupina i to opowiadanie. biggrin.gif

Napisany przez: Hungarian Horntail 11.07.2004 16:44

No...nawet mi się podobało biggrin.gif ALe pogubiłam się w czasie akcji...no bo Lupin jest już po szkole, James jeszcze żyje...ale oni sa w Hogwarcie...to ile gdzies mają lat?? Z góry dzięki za wyjaśnienia smile.gif Co do parta jeszcze to...Czekam na nastepnego...możesz w przybliżeniu podac kiedy nastąpi uroczyste wklejenie MANEWRÓW 6 ???

Napisany przez: Jade^_^ 11.07.2004 20:15

QUOTE (Hungarian Horntail @ 11.07.2004 16:44)
No...nawet mi się podobało biggrin.gif ALe pogubiłam się w czasie akcji...no bo Lupin jest już po szkole, James jeszcze żyje...ale oni sa w Hogwarcie...to ile gdzies mają lat?? Z góry dzięki za wyjaśnienia smile.gif Co do parta jeszcze to...Czekam na nastepnego...możesz w przybliżeniu podac kiedy nastąpi uroczyste wklejenie MANEWRÓW 6 ???

najwidoczniej nie czytałaś zbyt dokładnie ficka, bo w pierwszym parcie napisane jest, że Remus ma 20 lat, czyli akcja dzieje się rok po skończeniu przez niego szkoły..
a po drugie.. Sylwia pisała, że ma dylemat do rozwiązania i do czasu, aż jej się nei uda, to nie będzie parta.. więc radzę uzbroić się w cierpliwość smile.gif

Napisany przez: Mira 11.07.2004 23:44

na usta ciska mi się tylko jedne określenie - świetne!!
zdarzyło się pare literówek, a tak nie znalazłam błędów (zbyt dobrze się czytało)

no teraz jestem ciekawa jak zacznie się 6 część!
pozdrwiam!!!

wierna fanka Remuska biggrin.gif

Napisany przez: Smerfka 14.07.2004 09:55

QUOTE (madziula @ 13.07.2004 22:37)
.Remus (abstynent  tongue.gif )...usilujacy ..powstrzymac sie przed...przerżnięciem(sorki za wyrażenie ale jakoś tak pasuje ) Liv.... biggrin.gif


Rany julek.... blink.gif -->masz dziewczyno wenę ^^

A co do ficka , no to chyba jasne , ze mi się podoba - nawet bardzo !
Swietnie piszesz , opow super się czyta ( ucierpiała tylko moja klawiaturka , po której momentami DOSŁOWNIE walałam się ze śmiechu , no ale cóż.... moze to znak , ze trzeba już kupić nową rolleyes.gif ) i ogólnie jest supcio !
BARDZO, BARDZO FAJNIE !

No... to teraz wyczaruj sobie jeszcze wenę i SZYBKO dry.gif wklejaj siódemkę

Napisany przez: avalanche 14.07.2004 15:01

jeszcze się pytasz =)

co do poprzedniego parta

Bardzo podobał mi się ten "pojedynek" diabełek vs. aniołek ^^ Rozczulająco śmieszny. Podoba mi się że wtrącasz takie pomysły do fabuły - dziwne pomysły mają swój urok.

Napisany przez: Meridien Auris 15.07.2004 14:06

QUOTE (Mira @ 11.07.2004 22:44)
zdarzyło się pare literówek, a tak nie znalazłam błędów (zbyt dobrze się czytało)


[SIZE=1]*uśmiecha się* Miło mi, że „tak dobrze się czyta”, a ja się literówkom nie dziwię, bo Jade miała przecież kłopoty z ekranem.

QUOTE (Galia @ 11.07.2004 12:21)
Szczególnie podobała mi się ta filozofia dziewcząt w zakresie facetów po wypiciu Ognistej.


MI TEŻ!!!!

QUOTE (..:Ala:.. @ 12.07.2004 11:16)
twoje opowiadanie jest zaje*****. Nie czytałam takiego od czasu....... hmm....... Sary Black Story (inna stronka), dawaj następnego parta bo mnie bo wariatkowa wezmą :/ a tego CHYBA nie chcemy


Odezwa do S. - Iza, widzisz to Ty!?

Myśli - Moje opowiadanie jest zaje*****, nie czytałaś takiego od Sahar Black Story… Do wariatkowa Cię wsadzą?

Ponowna odezwa do S. - Iza, widzisz to Ty?!


QUOTE (hermionqa14 @ 12.07.2004 14:13)
Opowiadanie jest nieziemskie, po prostu czadowe , tylko błagam rozwiąż jak najszybciej ten dylemat i daj siódemkę! Pozdrowionka i dużo wenny twórczej!


Czadowe… hmm… jany… hihi…

QUOTE ( Jade^_^ @ 11.07.2004 19:15)
Sylwia pisała, że ma dylemat do rozwiązania i do czasu, aż jej się nie uda, to nie będzie parta…


Się udało :”D

QUOTE ( Hungarian Horntail @ 11.07.2004 15:44)
no bo Lupin jest już po szkole, James jeszcze żyje...


Faktycznie

QUOTE (Hungarian Horntail @ 11.07.2004 15:44)
ale oni sa w Hogwarcie...


Dumbledore zwołał zebranie Zakonu Feniksa. Kiedy się ono zakończyło, Dumbledore zaproponował Remusowi, by został do pełni, bo przecież Wrzeszcząca Chana stoi dla niego otworem. A Jim i Syriusz zostali z nim… wiadomo chyba, dlaczego.

QUOTE (Hungarian Horntail @ 11.07.2004 15:44)
to ile gdzies mają lat??


W którymś poście już pisałam, że 20, a nawet w pierwszej części opowiadania było to napisane.

QUOTE (Hungarian Horntail @ 11.07.2004 15:44)
Z góry dzięki za wyjaśnienia 


Proszę bardzo

QUOTE (Hungarian Horntail @ 11.07.2004 15:44)
Co do parta jeszcze to...Czekam na nastepnego...możesz w przybliżeniu podać kiedy nastąpi uroczyste wklejenie MANEWRÓW 6 ???


Teraz

Dedykacja:
Dla Rozmerty, która kocha piłkę raz na cztery lata i jest jedyna w swoim rodzaju. :*



Manewry – 6

Remus pośpiesznie zatrzasnął za sobą, wcześniej zreperowane „na szybko”, drzwi. Ciężko oparł się o nie. Czuł jak pulsuje mu mózg. [Sylwia, jak będzie więcej takich tekstów, to ja Cię kiedyś śmiechem czasem mogę zabić.. HAHAHA - Jade^_^]
Co on właściwie robił?! Powinien wrócić? Nie! Ona tam nadal jest! Cholera, przecież on zachowuje się jak ostatni idiota!
Remus wolał być idiotą, niż narazić się Dumbledorowi. Myśl, że miałby KOLEJNY RAZ zawieść zaufanie dyrektora przyprawiała go o mdłości. Dlatego też musiał teraz podjąć brzemienną w skutkach decyzję – albo wróci do komnat Liv i tylko Bóg wie, czym może się to skończyć, albo pójdzie sobie spokojnie do Jim’a i Syriusza i zacznie z nimi grać w karty.
Liv a chłopaki… co wybrać ma ten, co serca swego nie słucha? Czy patrzeć ma jak przyjaciele, zerkając na siebie, wygrać jeden z drugim chce, czy może iść do swej lubej i… TO ONA OD KIEDY JEST JEGO LUBĄ?!
Oj, nie, Remus… – upomniał się, myśląc o tym, żeby nie strzelić się po twarzy… tak, dla oprzytomnienia. – To jest zauroczenie, nie zakochałeś się…
Ale Ty głupi jesteś – prychnął głosik w jego głowie. – Dziewczyna najwyraźniej chętna, a Ty stoisz za drzwiami! Co z Ciebie za facet?!
A Ty to, kto, u licha? – usłyszał zgrzytnięcie swoich zębów.
Jestem Tobą… i nie… – odparł w zamyśle, trochę tym Remusa irytując. – Przez ostatnie lata, to Tobą rządził Remy, ale teraz ja się Tobą zajmę.
Coś Ty za jeden?! – chłopak był już na tyle wściekły, że zdawało mu się, iż zaraz zacznie krzyczeć.
Rem, jestem Rem – powiedział dość poważnie, co kazało mu wierzyć.
Remus skrzywił się, bo uprzytomnił sobie, kim jest ten jegomość, który bezczelnie gada mu w głowie.
Jesteś… moim diabełkiem? – zapytał, w wyobraźni widząc siebie jak pisze podanie do świętego Munga, żeby przyjęli go na odział Zamknięty.
I widzisz, jaki pojętny jesteś! – zaśmiał się Rem. – A teraz posłuchaj mnie i idź do niej – rzekł niemal błagalnie.
Dumbledore…
Przecież cię nie wykastruje! – oburzył się. – I się nie dowie! Szczerze powiedziawszy, to nawet nie jestem pewny, czy czasem ona coś z tego zapamięta…
- Zamknij się! – warknął na głos.
Wystarczyło o tym, młotku, pomyśleć, a nie wykrzykiwać na cały korytarz! Pomyślą jeszcze, że zwariowałeś!
A niby nie?!
O, ja sobie wypraszam! Nie jestem skutkiem Twojego szalonego umysłu, ale siedzę w Tobie, od kiedy Ten na górze wpakował cię, biedaku, na ten świat!
Boże – jęknął w duchu.
Za jakie grzechy musiał się teraz tak męczyć!?
Właśnie On Cię wyposażył we mnie i Remy’ego! – krzyknął uradowany Rem.
- Spadaj! – jego złość wciąż narastała i niedługo nie będzie mógł się opanować, wiedział o tym aż nazbyt doskonale.
Ciszej! Chcesz, głąbie, żeby ktoś Cię usłyszał?!
- Idę stąąąą…

Bach!

Drzwi, na których oparł całą swoją rosłą postać nagle otworzyły się, a Remus, nie mogąc złapać równowagi, runął na podłogę jak długi. Dzwony ze wszystkich kościołów, kaplic i czego tam jeszcze zadźwięczały raźnie w jego głowie, zajmując miejsce Rema. Pod powiekami dodatkowo zobaczył wszystkie możliwe konstelacje gwiezdne, których nazwy znał – albo i nie – z lekcji astronomii.
- Remus! – coś lub ktoś mocno szarpnął go za szatę. – Remus! Kochanie! N-nie wiedziałam, że tam jesteś! – bełkot przypominał Remusowi ryk jelenia na rykowisku. – Co mam zrobić?! Masaż serca? Sztuczne oddychanie! Tak, to dobry pomysł! – i zanim, Remus mógł cokolwiek zrobić, poczuł na swoich ustać czyjeś wargi.
Stwierdzić zdołał jedno – jeżeli tak wygląda sztuczne oddychanie to powinien częściej udawać prawie żywego. Miękkie usta niemal na początku wbiły się w jego, tak jakby nigdy wcześniej tego nie robiły, ale już po chwili ich dotyk zelżał, a cały pocałunek stał się bardziej intymny. Wtedy dopiero, Remus zdecydował się go oddać, choć bardziej pragnęło tego jego ciało niż rozum.
Powodzenia, brachu – cichy śmieszek Rema teraz nawet go nie interesował.
Liv zamruczała cicho i odsunęła się od Lupina, uważnie się w niego wpatrując. Miał tak samo rozkojarzony wzrok jak wtedy, gdy prawie pocałowali się po znokautowaniu przez nią Syriusza, ale teraz oczy mu błyszczały, uśmiechał się lekko.
Dziewczyna zachichotała cicho.
- Kocham Cię, wiesz? – zapytała, nie zdając sobie sprawy, że mówi teraz niebywale szczerze. – Szkoda, że Ty mnie nie – dodała, smutniejąc momentalnie.
Przecież on jej nigdy nie pokocha, jest dla niego… nie wiedziała, kim dla niego jest. Całym ciałem czuła, że ta miłość nie skończy się dla niej dobrze, że Remus jest zbyt przyzwoity, by ją skrzywdzić, lecz nie podejmie się takiego wyzwania, by zrobić z niej kochaną osobę. Nie wytrzyma jej charakteru, zazdrości.
Zaszumiało jej w głowie. Mleczna mgiełka osłaniała wszystko, co było teraz wokoło. Wiedziała, iż jej rozum poleciał na wakacje, a wszystko, co teraz się stanie to same pragnienia.
Odsunęła się jeszcze dalej, wstając na równe nogi i z zaciekawieniem taksując wzrokiem zaskoczonego Lupina.
On za to w sekundzie oprzytomniał na tyle, żeby zdać sobie sprawę, że mimo woli oddał jej pocałunek. Przecież to ona była pijana, a nie on – powinien się wcześniej zareagować, nie dopuścić do pocałunku. Poderwał się z ziemi, zatrzasnął ponownie drzwi i szybkim krokiem podszedł do Liv. Wyrwał jej butelkę Ognistej w chwili, kiedy chciała się z niej napić.
Był trochę wściekły z całej zaistniałej sytuacji.
- Co…? – Liv otworzyła szeroko usta, patrząc jak cała zawartość nowo otwartej butelki ląduje za oknem. – Dlaczego to zrobiłeś?! – napadła na chłopaka.
- I tak już wystarczająco wypiłaś! – warknął tonem, który miał zakomunikować Liv, żeby się nie odzywała.
Tyle tylko, że ona była pijana.
- Kilka łyków! – zakomunikowała mu, tak jakby była na niego obrażona. – Jestem trzeźwiuteńka!
Remus spojrzał na nią lodowato i wyrwał jej szklankę, z której jednak zdążyła już wychylić resztę alkoholu.
- I wygadujesz głupoty?! – krzyknął, denerwując się jeszcze bardziej.
Dlaczego ona z nim igrała? Nie wiedziała, jak na niego działa, jak on zachowuje się w jej obecności?
- Sam jesteś głupi! – wrzasnęła, wyrywając mu szklankę, którą w następnej chwili rzuciła na ścianę.
Na podłodze rozsypały się miliardy kawałeczków szkła, połyskując w nikłym świetle zapalonej na biurku świeczki.
- Głupi! – powtórzyła z mocą.
Alkohol nie pozwalał jej racjonalnie myśleć. Wszystko zdawało się ułudą.
- Ja? – spokojny głos Remusa, wydał się jej nader podejrzany. – Ja jestem głupi? A to bardzo ciekawe…
Liv zakołysało się w głowie. Czuła się jakby ktoś nalał jej na głowę zimnej wody, i choć to powinno ją ocucić, wbrew wszelkiej logice, powodowało jeszcze większy zamęt.
Remus, widząc że dziewczyna nie utrzyma się długo w pionie, jednym krokiem przebył dzielącą ich odległość i przytrzymał Liv. Dopiero teraz uderzył go mocny zapach alkoholu panujący w pomieszczeniu.
Zaczął szybko myśleć. Musiał przecież z nią coś zrobić i jej pomóc. Pierwszą myślą było to, by dać jej wody, bo była teraz nieźle odwodniona. Potem będzie musiał ją ułożyć do snu, jak niegrzeczne dziecko, ponieważ miał przeczucie, że Olivia spokojna nie będzie.
- Jabłka i trawa. – gdzieś koło jego prawego ramienia, Liv szeptała uparcie te dwa słowa, a on nawet nie potrafił zrozumieć, dlaczego.
Ostrożnie zaniósł ją do sypialni, z zamiarem automatycznego położenia Liv na łóżko, ale już na progu znieruchomiał widząc pobojowisko. Na podłodze leżały dwie puste butelki, kołdra na łóżku była w takim nieładzie, jakby ktoś specjalnie się o to postarał i miał przy tym świetną zabawę. Wszędzie walały się jakieś ciuszki, wśród których można było dojrzeć jedwabną bieliznę.
Co one tu robiły?! – zaciekawił się, kopiąc na bok białe majteczki. – Na Merlina!
Co miał zrobić? Postawił ledwie przytomną Liv na podłodze i pomaszerował do łazienki. Po drodze chwycił szklankę i różdżkę Liv, która wbita była w jabłko.
No, łazienka to lepiej nie wyglądała od sypialni właścicielki tych komnat. Kosmetyki były dosłownie wszędzie, aż Remus bał się zrobić choćby krok. Na lustrze szminką zapewne jedna z upitych panien wymalowała napis „Niech Zginie Męski Ród”.
- Czuję się zaszczycony – mruknął pod nosem.
Olivia była na tyle przytomna, by dostrzec, że stoi naprzeciwko swojego łóżeczka. Zachichotała, nie wiadomo dlaczego, i zaczęła zdejmować z siebie ubranie. Po kolei – jak to miała w zwyczaju – rzucała ciuchy za siebie, na podłogę. Fakt faktem, Liv zawsze nie lubiła sprzątać, a kiedy bałagan w jej pokoju zobaczyła raz Minerwa McGionagall, to stwierdziła, że dziewczyna ma po prostu artystyczną duszę.
W chwili, gdy jej spodnie opadły na komodę, ktoś wkroczył przez otwarte na oścież drzwi. Liv mechanicznie odwrócił się w tam tym kierunku i niemal straciła ziemię spod nóg. Oprzytomniała lekko, zdając sobie sprawę, że właśnie szeroko otwartymi oczami patrzy na nią Remus Lupin za szklanką wody w dłoniach. Wydawał się być teraz jak słóp soli, bo nie poruszał się, nawet nie oddychał. A przecież widział ją już całkiem nagą!
Dziewczyna zaśmiał się.
- Wyglądasz jakbyś widział mnie pierwszy raz bez ubrania! – zakryła dłonią usta, starając się zatamować śmiech.
Usłyszała jak Remus zaklął szpetnie pod nosem.
- Po co się rozebrałaś? – zapytał ochrypłym głosem.
- Bo chciałam iść spać! – odparła jeszcze bardziej rozbawiona.
- Zlituj się i załóż coś na siebie – poprosił, tak jakby zależało od tego jego życie.
Niemal wyczuwał napięcie, jakie było teraz pomiędzy nimi, ale ona zdawała się tego nawet nie zauważać.
– Przed każdym tak paradujesz? – dopytał się zgryźliwie, przypominając sobie, że kiedy był tu Syriusz nie miała na sobie bluzki.
Policzki Liv poczerwieniały, pobladły, potem znów poczerwieniały. W końcu dziewczyna podeszła do niego. Remus był już gotowy na siarczysty policzek, ale ku jego zszokowaniu, Olivia nic nie zrobiła.
- Gdybym zrobiła Ci to samo, co temu Casanovie to nie mogłabym mieć z Tobą dzieci – rzekła, burczącym z oburzenia głosem, a jasnobrązowe oczy Remus zaokrągliły się.
Ona chce mieć z nim dzieci?! Ten alkohol stanowczo źle na nią wpływa!
- Ubierz się, na litość boską – syknął przez zęby, starając się nie patrzyć w dół.
Liv wydęła usta, jak mała dziewczynka.
- Nie podobam Ci się? – zapiszczała z jeszcze większym oburzeniem niż uprzednio. – Nawet Ci cię nie podobam? – dopytał się z goryczą.
- Liv O’Connell, jesteś doprawdy jedyna w swoim rodzaju! – stwierdził nad wyraz poważnie. – Ale jeżeli Tobie się zdaje, że nabierzesz mnie na takie coś, to jesteś w błędzie! Przynajmniej mogłabyś ze mnie nie drwić w żywe oczy! Ślepa jesteś?! – wykrzyczał, tak jakby miał doczynienia z osobą trzeźwą, która będzie w stanie się opanować – choć w przypadku tej dziewczyny, to nawet tego pewnym być nie mógł – i obronić.
Po chwili dowiedział się, jaki zrobił błąd, atakując ją w ten sposób. Olivia wytrzeszczyła na niego swoje bławatkowe oczy, otworzyła szerzej usta. A Remusa zatkało. Patrzyła na niego coraz bardziej mokrymi oczami, a jemu jakaś gula zadomowiła się w gardle na tyle, iż nie potrafił porządnie przełknąć.
Po tym wszystkim, co przeżył z tą dziewczyną to zdążył się już przygotować na to, że nastąpi zaraz wybuch.
- NIENAWIDZĘ CIĘ!!!! – wykrzyknęła, poczym złotą piąstką przyłożyła Remusowi prosto w twarz.
Zrobił kilka kroków do tyłu, zatrzymując się na futrynie drzwi. Powoli dotknął wargi, a kiedy uniósł w górę palce zobaczył na niej krew. Tak, Liv miała mocny sierpowy, ale kiedy się upiła stawał się niegroźny.
Dziewczyna trzęsła się teraz jak narkoman na głodzie. Próbowała zrozumieć, co właśnie zrobiła i choć odpowiedź wydawała się oczywista, dla niej stanowiła zagadkę podobną do węzła gordyjskiego. Jej żyłka na skroni pulsowała, co tylko pogarszało sytuację, bo owe pulsowanie było dla Liv niczym innym, jak tylko torturą.
A potem w jej głowie odezwał się cichy, niemal niedosłyszalny głosik:
Na co czekasz? Idź do niego - wyobraźnia poddała jej obraz tego głosiku i jej oczom ukazał się wysoki mężczyzna z przylizanymi włosami, o całkowitym wyglądzie macho.
Zrobiła jeden niepewny ruch ku Remusowi. Zachwiała się, ale jednak zrobiła drugi i trzeci, i czwarty, aż była na tyle blisko niego, że poczuła znowu jego znajomy zapach.
- Jabłka i trawa – wyszeptała.
Remus był trochę oszołomiony nagłym uderzeniem, że jakby do niego nie docierało, iż Liv jest zbyt blisko niego. Była tuż pod jego nosem. Boże, jak ona ślicznie pachniała. Zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Musiał się zastanowić, myśleć na tyle szybko, by wyprzedzić myśli Liv.
Nagle poczuł silne szarpnięcie. Olivia chwyciła go za szaty, ciągnąc w stronę łóżka. On już wiedział, co zamierza ona i – chociaż szczerze by tego chciał – wcale się mu to nie podobało. Starał się jej przeciwstawić, ale odkrył, że Liv jest wyjątkowo silna. Potknął się i runął jak długi na miękką pościel. Pozbierał się szybko, lecz zdążył tylko siąść na brzegu materacu.
- Czekaj – szepnęła Liv, patrząc mu prosto w oczy z dziwnym blaskiem.
Uśmiechnęła się przelotnie i usiadła mu na kolanach twarzą ku niemu. Nadal się uśmiechając wplotła swoje palce w jasne włosy Remusa, wtulając się w niego, jakby był jedyną jej ostoją. Dłonią, która spoczęła na jego szyi wyczuwała gęsią skórkę na jego karku.
Lupin nie odezwał się ani jednym słowem. Na wpół przymkniętymi oczami chłonął obraz dziewczyny, starał się zapamiętać każdy szczegół jej ciała, twarzy. Perfumy, którymi się spryskała – dziwnym trafem nie wyczuwał od niej alkoholu – drażniły go, a nawet podniecały. Dotyk jej palców jeszcze bardziej go w tym zagłębiał, w tym pragnieniu, żeby wziąć ją w ramiona, całować i pieścić.
Syknął cicho, gdy Liv dotknęła lekko jego pękniętej wargi.
- Przepraszam – szepnęła, w sekundę potem całując go żarliwie.
Chciała to poczuć. Ten dreszczyk, który zawsze towarzyszył jej, podczas gdy on był blisko. Poczuła coś zupełnie innego. Nagłe ciepło w sercu, szum w głowie wspomagany alkoholem i chęć spełnienia nie dawały jej sposobności, by odsunąć się od niego. Zaczęła zmagać się z jego koszulą, która była chyba bardziej uparta od niej. W końcu nie wytrzymała i oderwała jednym, szybkim pociągnięciem wszystkie guziki. Ciepło bijące od Remusa było jak żar ogniska w lodowatą noc.
Wtedy się odsunęła, choć wszystko jej mówiło, żeby została przy nim. Wyprostowała swoją niepozorną sylwetkę, obrzuciła chłopaka mglistym, rozmarzonym wzrokiem. Sięgnęła do zapięcia stanika.
Szczęśliwy stanik – zaśmiała się w duchu.
Nabrała dużo powietrza w płuca i rozpięła go.
Remus wstrzymał oddech. Biustonosz opadł na podłogę, pomiędzy resztę bielizny, która już wcześniej się tam znajdowała. W uszach usłyszał jakaś nieznaną sobie muzykę, która jednak wręcz porywała go.
Ale przecież nie mógł. Nie powinien. Będzie zwykłą łachudrą, jeżeli wykorzysta teraz ułomność Liv. Gdyby sam miał córkę, na pewno nie chciałby, żeby jakiś facet wziął ją, kiedy będzie pijana. Nie, nie może tego zrobić.
- Liv, ja… - zerwał się w oka mgnieniu, chwytając koszulę. – nie możemy… JA nie mogę. Zrozum.
Wydawało się, że nie zrozumiała, bo z powrotem pchnęła go na łóżko. Przechyliła się, by ponownie go pocałować. On wiedział, że jeżeli to zrobi, to skończy się to wspólnie spędzoną nocą. Tylko, że ona wtedy powiedziała:
- Nie dobrze mi!
I odchyliła głowę w lewo, gdzie była pusta podłoga – opaczność widocznie nad nim czuwała.
Olivia zakasłała, po czym wydawała z siebie dźwięk towarzyszący wymiotowaniu. Remus odgarnął jej włosy, tak żeby ich sobie… nie pobrudziła. Nie przyjemny swąd zawirował w jego nozdrzach, toteż kiedy Liv przestała zwracać kolację, obiad i śniadanie, jeszcze zanim zaprowadził ją do łazienki, pozbył się nieprzyjemnych pozostałości posiłków.
Dziewczyna była szara i miała gęsią skórkę na całym ciele. Gdyby nie wiedział, co wcześniej wypiła, to stwierdziłby, że się zatruła. Sam nie wiedząc czemu, uśmiechnął się pod nosem, widząc jak Liv płucze sobie jamę ustną i myje twarz. Zachowywała się obecnie całkiem trzeźwo. Remus stwierdził z przekonaniem, że na Liv alkohol ma zły wpływ, ale szybko z niej wparowuje.
- Wiem, jak to musi wyglądać – szepnęła, cała czerwona na twarzy.
- Chodź się położyć – zaproponował, bo jednak chyba nie cały alkohol z niej wyparował.
Olivia była bardziej przytomna, jednak nadal chwiała się wte i wewte. Mruczała również coś ciągle pod nosem.
Wziął ją za rękę i, jak małe dziecko, zaprowadził do sypialni. Ile to już razy przebywał tę drogę?!
- Kładź się – powiedział po ojcowsku.
Liv popatrzyła na niego.
Kładź się i co potem? – zadała sobie pytanie.
Spać się jej nie chciało. Ale dlaczego by nie…?
Kładąc się jak grzeczna dziewczynka pod kołdrę, uśmiechała się figlarnie, a w jej oczach pojawiły się filuterne błyski. Na pewno nie zamierzała spędzić dzisiejszej nosy sama. Toteż przy nadażającej się okazji schwyciła rękaw Remusa i przycisnęła go do siebie. Młody Lupin upadł wprost na nią.
- Co Ty…?
- Nie wypuszczę cię! – pisnęła jak mała dziewczynka, przytulając go, jakby był jej misiem. – Śpisz dziś ze mną!
Spojrzał na nią, ściągając brwi. Znał ją aż za dobrze, żeby stwierdzić, że nie ma żadnej szansy, aby ona go puściła. Przewrócił oczami. Poddał się i wślizgnął pod kołdrę. Czuł się jak przydrogowy żigolak.
Liv czuła się zupełnie inaczej.

--------------------------------

Trudno jest pisać o momentach w życiu człowieka, które zaważą na jego życiu uczuciowym. Tak też myślała moja siostra, kiedy dałam jej do przeczytania pierwotny wygląd tego odcinka. Stwierdziła jedno – zbyt dużo śmiechu, zbyt mało intymności. Jej słowa sprawiły, iż napisany w jeden dzień kilkustronicowy part poszedł do gruntownego przeredagowania. Choć to jeszcze nie jest ten moment, na który większość z was czeka, to jednak jest to przełom i postanowiłam, iż będzie on napisany tak, jak radziła mi siostra.

Za pomoc w napisaniu odcinka dziękuję: Mojej siostrze, która mi wiele przetłumaczyła, Mojemu bratu, którego przeżycia posłużyły mi jako pomysł i nakręciły machinę, która teraz szybko nie stanie (em… Jade, Ty chyba powinnaś wiedzieć o co chodzi ;”P), Morganie, dzięki której mogliście czytać o „niezwykłym pocałunku” i Asi za ten jej humorek :*.

Całuski (cmok!)
Merdien A.

Napisany przez: avalanche 15.07.2004 14:27

QUOTE
Nie przyjemny


razem piszemy

Z tym czekaniem do końca wakacji to smutna wiadomość. Szkoda że nie umilisz nam tych "pięknych, słonecznych (XD)" dni swoim fickiem.
Co tu dużo mówić. Ja myślę, że właściwie więcej śmiechu by nie zaszkodziło. Intymność wcześniej czy później będzie, to nie uniknione a taka zabawa w kotka i myszkę naprawdę rozbudza apetyt =) Końcówka ze "złym samopoczuciem" Liv nieco zburzyła nastrój, ale to nie znaczy, że coś w tym fragmnecie jest złe. Myślę, że takie "małe niepowodzenia" w dążeniu do punktu kulminacyjnego są dobre ^^ To wzbudza większą ciekawość co do tego, co może się zdarzyć później.

Życzę powodzenia w dalszym pisaniu.

Napisany przez: Hungarian Horntail 15.07.2004 16:25

Podoba mi się... lubie kiedy do punktu kulminacyjnego prowadzi wiele zawiłości...niby już...ale jeszcze nie smile.gif Dlatego podoba mi sie twoje opowiadania i dlatego z chęcią je czytam. Niestety smutną wiadomością jest ze następna cześć będzie dopiero po wakacjach...no ale DAMY RADE!!!

Napisany przez: Irwena 20.07.2004 20:25

wiesz sorry za to że ci nie wybaczyłam tego z Blackiem.... ja wiem... chlip... ale byłam przyzwyczajona do innych ficków....

a twój jest świetny.
bardzio mi się podoba.
taaak.
do roboty! czekam na następną część smile.gif

QUOTE
słóp soli
słup soli XD

to tyle, fick pikny XD

Napisany przez: kkate 30.07.2004 18:54

Nareszcie! Wróciłam z wakacji, i pierwsza strona na kórą zajrzałam to oczywiście harrypotter.org.pl, potem Fan Fiction i Manewry! I co widzę? 2 nowe części! Fajne, naprawdę, tylko to opowiadanko się nieco zboczone zrobiło tongue.gif Nie no, żartuję, jest super. Tylko że nie dla dzieci ( i kto to mówi - he he).
Ale Remus to naprawdę porządny facet. Naprawdę mało który nie wykorzystałby takiej okazji (ciekawe, co by zrobił Syriusz wink.gif ) . Rany, Sylwia, ja też się chyba w nim (Remusie) też zakochałam. Szkoda, że tacy faceci nie istnieją, nie?
A jak dla mnie powinno być go duuuużo więcej w książkach!
Czekam na następną część!!!!! Niech czekolada.gif ci pomoże w pisaniu!
Aha, mam pomysł: jak skończysz Manewry, to może razem napiszemy opowiadanie o spotkaniu Remusa i Liv po latach???? Mam na to materiał....

Napisany przez: Sarah Black 10.08.2004 21:29

Witam, długo Cię nie męczyłam swoją skromną osobą. To samo jednak tyczy się też Ciebie, czekam na komentarz!
Na samym początku mojej bezczelnej oceny pragnę Ci powiedzieć, że chyba nadejdzie niedługo taki dzień, w którym rzucę to wszystko w cholerę i nie napisze ani linijki. Powód: nie ma sprawy, w którą mnie w jakiś sposób nie wkręcą. Czy nawet w tym temacie musi być jakieś odniesienie do mojego tragicznego "dzieła". Ludzie!

QUOTE
Odezwa do S. - Iza, widzisz to Ty!?

Myśli - Moje opowiadanie jest zaje*****, nie czytałaś takiego od Sahar Black Story… Do wariatkowa Cię wsadzą?

Ponowna odezwa do S. - Iza, widzisz to Ty?!

Widzę to ja, Iza. I S. też to widzi! Nie komentuje. A raczej tylko skromnie powyżej.

Dobra, nie będę się rozpisywać, bo zaraz wyjdą na światła dzienne wszystkie moje problemy i nieszczęścia. Wolę już przejść do komentarza. Tradycyjnie po kolei wszystko komentuje, na koniec urocze podsumowanie. Odpalam!

Na sam początek napisze Ci o tym samym co ostatnio. Dialogi. Stawiasz źle kropkę. Po wypowiedzi jakiegoś typka stawiasz myślnik, przykładowo słowo "powiedział" i dopiero tutaj kropeczka. Ta zasada nie dotyczy wykrzykników i znaków zapytania. A teraz wklejam cytaty biggrin.gif

Rozdział 1
QUOTE
Z tego, co pamiętał powinna mnieć komnaty

Sylwio! To aż razi! Nie zauważyłaś tego?

QUOTE
bardzo go wnerwiła.

Wnerwiła jest słowem potocznym, lepiej zdenerwowała, rozłościła, doprowadziła do pasji... co tam chcesz - byle nie słownictwem podwórkowym! Zdarza Ci się to czasami, ale widzę, że się odzwyczajasz. I co jest najważniejsze, robisz postępy. Teraz pewnie bym sobie ten jabłecznik darowała ^^

QUOTE
Jego przyjaciele widzieli jak się wścieka niewiele razy, a za każdym razem wściekał się na któregoś z nich.

Powtórzenie, poza tym mam uwagi do budowy całego zdania. Ogólnie nie rozumiem przesłania. Jego przyjaciele widzieli? Dobra, Remus też człowiek (?), więc zdarza mu się zwyczajnie wkurzyć. W całym swoim życiu był zły tylko na swoich przyjaciół? Bym zmieniła całkowicie to zdanie, albo zwyczajnie je usunęła. Pozostawiam to Tobie.

QUOTE
To, co zobaczył ostudziło jego zapędy.

Przecinek zbyteczny. Ale na razie interpunkcja porządna. Widać, że jednak mnie nie zlewasz smile.gif

Nie wiem co mam myśleć o tych pięćdziesięciu Śmierciożercach. Voldemort ma powodzenie? Rozumiem, pierwsza wojna. Ale czy on miał aż tylu ludzi? Bo Śmierciożercy byli jego najbliższymi sprzymierzeńcami. Tez sztylet chronili chyba wszyscy... Dobra, daruje sobie wywody na ten temat, ale mówię Ci szczerze - pięćdziesiąt to trochę za dużo. Niech będzie dwadzieścia to to kupie, teraz nie.

QUOTE
To wyprowadziło go zupełnie z równowagi. Nie panował nad sobą zupełnie

Powtórzenie. Drugie zdanie mogło by brzmieć: "Nie miał już sił, by nad sobą panować"??

QUOTE
nie normalna

Razem, nienormalna

QUOTE
Mam 20 lat i szmat życia przed sobą

Nie używamy cyfr, dwadzieścia.

QUOTE
by po nie długim czasie

niedługim

Dziwnie się czytało o Lupinie, który daje się ponieść nerwom, ale tutaj jest dwudziestoletnim facetem i ma do tego prawo. Myślę, że sama Rowling postawi go w końcu w sytuacji, gdy szlag ognisty go trafi. To jest wilkołak, a nie jakiś anioł!

A tak marginesem: moje wrażenia po pierwszej części!
Sylwia Ty cholero jedna, to wcale nie jest beznadzieje. Nawet mnie ciekawi co będzie dalej. To jakaś nowość biggrin.gif Mam nadzieję, że dalej nie popsułaś opowiadania. "Manewry" zapowiadają się ciekawie, biorę się dalej do roboty.

Rozdział 2

QUOTE
o którym nawet nie chciała nic wiedzieć. Wiedziała jedynie, że miała wtedy osiem lat i

Wiedzieć, wiedziała. Jakby to zmienić? "o którym nawet nie chciała słyszeć" O! I proponuje wywalić to "nic". Kolejne zaprzeczenie jest niepotrzebne.

Proponuje szybciej napisać, że Olivia rozmawia z Dumbledorem w pokoju nauczycielskim. Na początku myślałam, że przyszedł on do jej kwatery. I ten jej taniec na korytarzu. Mogłaś trochę więcej o nim napisać. To świetny fragment by puścić wodze fantazji, ponieść się wenie i pisać jednocześnie samemu słuchając tej melodii.

QUOTE
- Severus, szczerze mówiąc, musimy pogadać – wstała i chwyciła mężczyznę pod ramię.

Wołacz - Severusie! Lepiej będzie smile.gif
A teraz przeczytałam komentarze, w tym Twoją wypowiedz. Właściwie to masz racje, ale tu chodzi o zachowanie poprawności. Za mną też nie wołają "Izo" lub... Nie, Kezi chyba się nie da zmienić... Ale często słyszę "Izuniu". Chyba myślą, że jestem słodka i ogólnie kochana. Cóż za pomyłka... :mrgreen:

QUOTE
by mnieć pod ręką swoją różdżkę i zmienić strój

Teraz to ja sama już nie wiem czy powinno być "mnieć" czy "mieć"... co te ff robią człowiekowi z mózgu?! Dobra, biorę słownik. Szukam... szukam... Mam! Tak jak mówiłam na początku "mieć". Chyba się naćpałam, żeby się przy czymś takim zakręcić!

QUOTE
o wielkim autorytecie nie tylko u zwykłych szaraczków, ale też czarodzieji należących do najznakomitszych rodzin. Tych z czystą krwią też. 

Czarodziei i w drugim zdaniu zamiast "też" dałabym "również". Lepiej brzmi.

QUOTE
Nawet Severusa Snapea przekabaciła na swoją stronę, co, według Remusa

Severusa Snape'a i bez przecinka przed "co". Tak mi się przynajmniej wydaje...

QUOTE
- Tak. – odparł tępo.

Bu! Dlaczego tu jest ta kropka! sad.gif

Podobała mi się rozmowa Remusa z Dropsem (wzięłam to od Kit i Sonki). Uśmiechnęłam się przy kawałku o przeleceniu po ślubie. Fajnie by było, gdyby do jutra zrobiła ten komentarz jak należy... Postaram się czytać tez komentarze, ale za bardzo mi się nie chce czasu marnować. Jeżeli ktoś Ci wytknie to samo co ja, to zwyczajnie wykasuje. Chyba, że coś pominę. Staram się, ale nie wiem ile mi cierpliwości starczy.

Rozdział 3
Jade zaczyna swoją korektę. Jestem ciekawa jak to wyszło.

QUOTE
Bo widzicie… on jednak była facetem

Nie no... była facetem. Spox :"D W dzisiejszych czasach wszystko możliwe.

Także od tego fragmentu do końca akapitu jest trochę za dużo marginesów. Poukładaj to jakoś z sensem.

QUOTE
- Jesteś, kochany Lunatyku, bo się temu sprzeciwiasz

Po "jesteś" bez przecinka. Palce mnie bolą i jestem głodna.

QUOTE
Buachachachacha!!!!

Wiesz jak tego nie znoszę...

Scena z laboratorium Mistrzunia jest boska. Biedny Sever! Smarkula zdemolowała mu najukochańsze miejsce na świecie, bo chciała zrobić eliksir miłosny, który nawet gdyby się udał - nic by nie zmienił.
Tak poza opowiadaniem - Dziwią mnie wpisy, z których dowiaduję się, że to pierwsze opowiadanie o Remusie - i o tego romans. Ja czytałam i to wręcz cudowny. Panienka miała na imię Andrea i w końcu historii się hajtają. To taki mój niewinny dopisek...

A teraz pytanko:
QUOTE
– Olivia O’Connell

QUOTE
- Przysięgam ci, O’Connor,

To w końcu jak ona ma na nazwisko?
To by było na tyle. Nie mam innych uwag smile.gif

Rozdział 4

QUOTE
Dedykacja – dla Abbadona, Silvera, Roberta...

Abaddona tongue.gif Co Cię to tego podkusiło? A Silver to ten typ co się mądrzył u Zuzki? Jakby nie było komu dedykować opowiadań... Bratu to rozumiem, ale ex-szefowi od siedmiu boleści?

Podoba mi się jak Liv wzywa w myślach Severusa. Szczególnie to
QUOTE
, którzy kolorystycznie ci pasują, żmijo na piersi wyhodowana jesteś!?

Widzi mi się wink.gif

No i pozdrowienia dla tych naszych Perełek! I proszę nie robić z Syriusza kogoś na wzór BB!
A rozdział był świetny smile.gif i co ja mam z Tobą dziewczyno zrobić? Mówiłam, że masz talent i musisz się rozkręcić. Kiedy ja Ci to powiedziałam... chyba po moim komentarzu do "PzO"? Już nie wiem dokłądnie, ale mówiłam tak na 100%!

Rozdział 5

Po dyskusjach o tym jaki jest Remus i czy wolicie książkowego od filmowego nareszcie dotarłam do piątego rozdziału. Od siebie mogę powiedzieć, że urwałam się zajęć, żeby obejrzeć "HPiWA". I musze Wam powiedziec jedną, uśmiałam się jak wariatka. Uwielbiam Syriusza, ale przy scenie, gdy on umierał myślałam, że powinnam szybciutko iść do kibelka. A Remus jest tragiczny. Jakiś taki niewydarzony jak to mówi moja cioteczka smile.gif Dobra, czytam ten urodzinowy odcinek. (ja do Meridien Auris nigdy chyba się nie przyzwyczaje)

W tym rozdzaile jest dość dużo wytłumaczeń na dole i musze powiedzieć, że to jest trochę denrwujace. Czytelnik chce wiedzieć czemu akurat w tym miejscu postawiłaś gwiazdkę, więc schodzi w dół tekstu i szuka odpowiedzi. Wtedy, gdy już wie o co chodzi, wraca z powrotem na góre i szuka miejsca, w którym skończył. Co innego jeden, dwa odnośniki a kilka... Trzeba nad sobą panować i budowac tak zdania, by czytelnik wiedział o co chodzi. Lub kompletnie zrezygnować z niektórych wstawek.

Zapomniałaś napisać, kiedy skończyła się lekcja. Czytam o tym, że Liv jest zazdrośnicą, a tu nagle wyskakuje Sever. Brakuje mi tu kilku zdań. Byłam przekonana, że bohaterka siedzi u siebie przy buirku w klasie, a tu nagle czytam, że zatrzymała się w półkroku. No i pisze to się to razem ^^

Mam niezły dzisiaj humorek... słucham 3 Dors Down smile.gif i jeszcze romans czytam - do czego to dochodzi!

QUOTE
szczerząc się do niego w swoim najsłodszym z możliwym uśmiechu

z możliwych uśmiechów

QUOTE
- A może on jej po prostu wampirem? – poddała pomysł na pewnej lekcji z szóstoklasistami, a oni – ku jej przerażeniu – przyznali jej racje i ogłosili to po całej szkole w ciągu zaledwie kilku przerw
- Gdzie teraz jesteś? – Severus wyrwał ją z zamyślenia
A myślała! Ona myślała, każda komórka w kolorze szarym wytężała się, aby znaleźć sposób wyjścia z niewygodnej sytuacji.
- W trumnie. – odpowiedziała szczerze, starając się nie myśleć za głośno, bo to było przy tym facecie wręcz karalne
- A co to miało być? – oburzył się –

Po "kilku przerw" powinna być kropka. To samo po "z zamyślenia". I do tego po "W trumnie" nie powinno być, tylko po "karalne". Żeby jeszcze samą siebie dobić musze dodać, że kropka powinna być po "oburzył się". Wyraźnie nadużyłam słowa "po", ale nie chce mi się wydurniać, więc pisze prosto i zrozumiale. Oj, Rysiu! Dalej też jest nieciekawie. Ale wiesz jak już poprawić. Albo zrobi to Jade wink.gif

QUOTE
albo powieści kryminalne polecane jej przez Dumbledora,

Dumbledore'a

QUOTE
gdzie zagrzebana w białą kołderkę, uzbrojona w trzy paczki Nieprzemakalnych Chusteczek Apsika i pięć romansów z jej ukochanego cyklu „Upojne noce” - tomy od 55 do 60 - wprawiała się w nastrój.

To jest boskie!

QUOTE
Po stwierdzeniu, że O’Connor ma słabiuteńką głowę,

??? Ja już to pisałam gdzieś wyżej...

Ja i Akasha dziękujemy za reklamę. Cieszę, że mogłyśmy pomóc w powstaniu tego rozdziału wink.gif

Rozdział 6

QUOTE
Remus wolał być idiotą, niż narazić się Dumbledorowi.

Dumbledore'owi

No, tym razem nie będę się czepiać. Dobrze, że Liv wymiotowanie tak szybko poszło. Jednak jesteśmy do siebie z charakterku podobne smile.gif Ja się takimi sprawami nie męczę, od razu wszystko ze mnie normalnie wyskakuje i mam święty spokój. Współczuje ludziom, którzy wymiotują czasem i z godzinę i jeszcze sądzą, że to nie jest koniec.


I to by było na tyle moja kochana. Jestem zmęczona, nie dostałam pierniczków, więc trochę się nad tym wymęczyłam. Pisz dalej, na pewno przeczytam. "Manewry" to Twoje najlepsze opowiadanie, pamiętaj o tym i za przeproszeniem nie spierdziel go!
Podoba mi się postać Liv. Jest taka naturalna, młoda i szalona. Zawsze chciałam mieć taką psorkę, ale na to już za późno... Remus jak zwykle kochany, pełen ciepła - szczególnie ślicznie wyszła Ci ta ostatnia scena. Jak dalej się potoczą losy naszego ulubionego wilkołaka? Zobaczymy we wrześniu

Pozdrawiam serdecznie (Roberta też!)

Sarah Black

Napisany przez: Eowina 10.08.2004 22:50

Jestem mile zaskoczona ze Manewry6 pojawiły sie przed koncem wakacji.
Musze powiedziec ze nie zeszlas z poziomu,jest równie dobry jak poprzednie czesci. Na początku mozna bylo sie posmiac,a potem...no cóz,troche inaczej.
Szkoda tylko ze tak dlugo trzeba czekac,bo jestem ciekawa co bedzie dalej.

Bardzo mi sie podobalo.Pozdrawiam tongue.gif

Napisany przez: Meridien Auris 12.08.2004 00:16

Ech…
Przygryzając długopis w zębach, przez kilka minut starała się powstrzymywać. Przed czym? Przed tym, czego robić nie powinna, a jednak zrobi. Dlaczego? Bo panna Sylwia ma tak w naturze, że jest wredna i odpisze na komentarz S.B. (jak to brzmi! Jak Służba Bezpieczeństwa! O matko! W co ja biedna się wpakowałam! Zaraz będę internowana!).
Dobra, żarty na bok…

Izunio, nie wiem, dlaczego… albo raczej wiem i już raz to tłumaczyłam, że te zwracanie się do kogoś w ten sposób nie jest dla mnie naturalne. Wiem jednak, że jest to poprawna pisownia i jak Boga kocham, postaram się tego trzymać, choć czasami będę od tego odchodzić. Dlaczego? Bo czasami nie da się powiedzieć czegoś zgodnie z obowiązującymi formami. I to się gwarą zwie. (PS. Mazowsze rządzi! A Wisła przegrała z Królewskimi – właśnie się mecz skończył)
Tak też było z tym „wnerwiła”, „wyżył” i kilkoma innymi przykładami. Na początku miałam taką opcję, żeby napisać to opowiadanie w języku potocznym (i tak w całości było napisane, ale że Robak „przez przypadek” wykasował je całe to musiałam napisać od nowa i się poprawiam). Wypomniała mi to już Psychopatka i choć wytłumaczyłam wtedy, o co chodziło, to jednak przyznałam jej rację (choć tego nie napisałam) i potem starałam się już użyłaś Poprawnej Polszczyzny (chociaż sama nie wiem, czy takowa jeszcze istnieje i czy oprócz „polskiej inteligencji” ktoś jeszcze jej używa).

Widać, że jednak mnie nie zlewasz

Że jak? Po proszę po polsku. *krzywy uśmiech*

Nie wiem co mam myśleć o tych pięćdziesięciu Śmierciożercach. Voldemort ma powodzenie? Rozumiem, pierwsza wojna. Ale czy on miał aż tylu ludzi? Bo Śmierciożercy byli jego najbliższymi sprzymierzeńcami. Tez sztylet chronili chyba wszyscy... Dobra, daruje sobie wywody na ten temat, ale mówię Ci szczerze - pięćdziesiąt to trochę za dużo. Niech będzie dwadzieścia to to kupie, teraz nie.

Chodzi o to, moja kochana, że jak człowiek jest w opałach, nie myśli zbytnio racjonalnie i stara się tylko przeżyć, to nawet z małej garstki ludzi może zrobić się mała armia. Tak też było w tym przypadku. Może faktycznie przesadziłam, ale również stwierdzenie, iż Śmeirciożercy byli najbliższymi sprzymierzeńcami i miało by być ich tylko ze dwadzieścia osób – sama elita, to zkolei mi nie pasuje. Voldemort (a mogę się o to założyć) działał równocześnie w kilku krajach – przykład, były już dyrektor Bułgarskiej Szkoły Magii, czy też Instytutu, którego nazwiska nijak nie mogę sobie na sto procent przypomnieć, bo chodzi mi po głowie Karkarow i Karłakow i za Chiny Ludowe, Rosję Carską i Kapitalistyczne USA… no, po prostu nie pamiętam jak miał na nazwisko i tyle!. Sądzę, że gdyby chciał to sprowadziłby do Brytanii ponad pięćdziesięciu Śmierciozęrców.

Tak poza opowiadaniem - Dziwią mnie wpisy, z których dowiaduję się, że to pierwsze opowiadanie o Remusie - i o tego romans. Ja czytałam i to wręcz cudowny. Panienka miała na imię Andrea i w końcu historii się hajtają. To taki mój niewinny dopisek...

„Apokryf” Dziewczyny Hagrida, czy też Minerwy opowiada wprawdzie o Remusie i Andreii, ale to nie jest czysty romans, tam nawet nie pada stwierdzenie, że ktoś komuś się podoba (a przynajmniej tak to pamiętam). Nie jest również tam napisane, że się Hajtneli czy też ślubowali sobie wierność, miłość i te inne rzeczy, aż po grób. To, że Andrea jest w ciąży dodał sam chyba od siebie Arthur W. i z tą wszyscy wiedzą, że się „Hajtneli”. – Sorry, że tak wtrąciłam.
A pyzatym był czysty romans z Lupinem w robi głównej, tylko, że autorka zrobiła z niego Romea, co siłą rzeczy sprawiało, iż mi ciarki przechodziły po plecach. A jak przeczytałam ostatnio dodany rozdział „Ostatniego Bastionu”, to mi się za przeproszeniem flaki w środku po wykręcały na lewą stronę.
Był także świetny romans, ale to już na FFnet – nie pamiętam tytułu, lecz z przekonaniem stwierdzam, że było tam coś o motylach. Świetne to było. Tylko teraz wywaliłam gdzieś to opowiadanie i nie wiem, gdzie. Czytał je ktoś?! Dziewczyna jest mugolką, a że Remus jest czarodziejem dowiaduje się z „HP i Więzień Azkabanu”. Była tam tez scena na plaży, gdzie nauczyciele z Hogwartu nie chcąc, żeby w/w panna dowiedziała się o nich mówią, że nazywają się jak aktorzy grający ich w filmach o HP! I Syriusz jest tam wolny… No, pomórzcie sierotce Sylwuni (o Królu na Niebiosach, jak ja nienawidzę zmiękczeń imion… błech…)!
Dzięki z góry.

A za to:
Sylwia Ty cholero jedna, to wcale nie jest beznadzieje. Nawet mnie ciekawi co będzie dalej. To jakaś nowość Mam nadzieję, że dalej nie popsułaś opowiadania. "Manewry" zapowiadają się ciekawie, biorę się dalej do roboty.

i jeszcze za to:

I to by było na tyle moja kochana. Jestem zmęczona, nie dostałam pierniczków, więc trochę się nad tym wymęczyłam. Pisz dalej, na pewno przeczytam. "Manewry" to Twoje najlepsze opowiadanie, pamiętaj o tym i za przeproszeniem nie spierdziel go!

Dostaniesz takiego kopniaka, jakiego za czasów podstawówki nie dostałaś! Co nie jest beznadziejne?! Co nie jest?! IZO, (Chrystusie panie, po cholerę ta głupia zasada?) Ty chyba okulary powinnaś nosić! JA noszę! I co, co widzę?! Widzę, że nikt tu mojego zdania nie podziela. Toż to jest beznadziejne! Ba, mało! To się nadaje na makulaturę i to tą najgorszą! Co, nie prawda?!
Spierdziele…
A tak na marginesie…
Ja czuję po kościach, w tętnicach, żyłach, naczynkach włosowatych, że nie pobiję tego opowiadania, albo będzie mi je bardzo trudno pobić. To tak jak z Twoją Sarą – musisz nieźle kombinować (chociaż podobno nasz naród z tego słynie) żeby stworzyć coś, co zdobędzie tyle fanów, co Saga.
A komentarz dla ciebie, to chyba nigdy nie powstanie… ledwo wyrabiam się z tym opowiadaniem, a wena znów poleciała samolotem na Bermudy.

Podoba mi się postać Liv. Jest taka naturalna, młoda i szalona. Zawsze chciałam mieć taką psorkę, ale na to już za późno...

Obiecaj mi coś – jak zaczniesz znęcać się nad biedakami, próbując nauczyć ich angielskiego, to wspomnij, to co żeś tu napisała zgoda? O tej nauczycielce.

Remus jak zwykle kochany, pełen ciepła - szczególnie ślicznie wyszła Ci ta ostatnia scena.

Ta, co ląduje w jej łóżku? Ślicznie? Eee…

Podsumowując:
Najlepiej wychodzą mi romanse. Niestety muszę stwierdzić, że oprócz tego, to chyba jeszcze tylko jeden nabazgram i dam sobie z nimi spokój, ponieważ pewna moja koleżanka twierdzi (tu cytat): „Sylwuś, ty się marnujesz!”. Inna mówi do tej, co twierdzi, że się marnuję: „Głupia jesteś.” Ale trza się słuchać starszych (fakt faktem zaledwie o dni cztery, ale zawsze mi to chuchro wypomina tę różnicę).
Izo, ty się nie poddawaj, sama kazałaś mi pisać, jak kiedyś na gg w podpisie nabazgrałam, że daję sobie spokój. Racja racją, nie tylko ty chciałaś mi coś zrobić, tyle że ty zareagowałaś najgorzej ze wszystkich. Więc, wprawdzie wiem, że to karalnie, to jednak zaszantażuję Cię:
SKOŃCZYSZ PISAĆ OPOWIADANIA, TO JA KOŃCZĘ TEŻ!!! Kropka i wykrzykniki.

Czy Sylwuśka napisze do końca wakacji całe „Manewry”? Czy po drodze do zakończenia nie zamorduje swego brata (który notabene dziękuje za pozdrowienie i również karze pozdrowić)? Czy Wilczek i Zazdrośnica Pomieszana Ze Złośnicą będą razem?
Czas na to będzie we wrześniu… lub grudniu…

Pierniczka życzę
Merid A.
(Rysia dla znajomych)

PS.
QUOTE
Buachachachacha!!!!

Wiesz jak tego nie znoszę...

Buachachachacha!!!!

Napisany przez: Syriiuszka 12.08.2004 14:33

hmmmm... no to czekamy darling, czekamy namiętnie i ej, no weź mi zrechabilituj Syriuszaaaa ^^

Napisany przez: Eowina 12.08.2004 14:54

QUOTE (Syriiuszka @ 12.08.2004 13:33)
weź mi zrechabilituj Syriuszaaaa ^^

Jestem za. Meridien, mała rehabilitacja chyba nikomu by nie zaszkodzila...

Napisany przez: Syriiuszka 12.08.2004 15:00

Właśnie, nie chodzi o to, żeby z niego zrobić zaraz super bohatera i herosa, ale tak troszeczkę, troszeczkę go upozytywnić... ^^"

Napisany przez: Sarah Black 12.08.2004 16:47

Zanim zacznę moją odpowiedz - widziałaś deszcz meteorytów? Ale pięknie było! Jestem wciąż nieprzytomna, z kotkami sobie siedziałam na tarasie w nocy i patrzyłam w niebo. Dodam, że jedna kotka nazywa się Kitiara na cześć Sylwii (tak! Kitiara uth Matar ma na imię Sylwia). Co do "Ostatniego Bastionu" - przeczytałam cały, ale pominęłam sceny erotyczne Voldemorta z Lupinem. Inne gejowskie to któregoś momentu, zależy od tego jaki miałam humor. Ale Remus nie pasuje mi zwyczajnie do TAKICH scen! Z kobietą, oczywiście - ale nie mężczyzną! No i "OB" jest również autorstwa Nagini wink.gif
Tyle dobrego, odpisuje.

odpisze na komentarz S.B. (jak to brzmi! Jak Służba Bezpieczeństwa!
Właściwie to podoba mi się ta Służba Bezpieczeństwa. Chronię użytkowników forum przed samą sobą i Selką :"D Jak zły nastrój, to niech mi się tylko ktoś po d rękę nawinie... Ale nie o tym pisać powinnam ^^

Co do tej poprawnej polszczyzny to masz racje. Teraz nie ma chyba ludzi, którzy by się takową posługiwali, ale starajmy się jak najmocniej potrafimy. Jednak mowa tu o opowiadaniach, a nie luźnych wypowiedziach - w tym moich. Jestem raczej człowiekiem, który lubi luuuz tongue.gif Dobra, przyznaje. Sącze sobie od obiadku piwko z bratem i trochę głupawka mnie bierze. Ale staram się zachować powagę.

Kwestia pięćdziesięciu Śmierciożerców jest już dla mnie jasna. Dziękuje za wytłumaczenie. Wolałam się upewnić co na to mi odpowiesz.

Co do innych opowiadań o Remusie. Hajtneli (^^) się z Andreą w "Oswoić smoka". Wiem o tym, ale autorka wyraziła na pewno na to zgodę. Prawda, nie wyjawiali sobie uczuć. Jedynie ostatni rozdział jest taki sentymentalny. Czytałam go chyba dwa lata temu... Nie wiem dokładnie, ten czas tak szybko leci. Nie znam niestety opowiadania o którym piszesz. Mało czytam opowiadań z FF.netu. Jak mi coś polecą to się zabieram. Samej nie chce mi się wybierać.

Dostaniesz takiego kopniaka, jakiego za czasów podstawówki nie dostałaś!
Co do kwestii kopniaków to ja szczęście przed maturą dostałam takiego, że prawie nie wylądowałam na chodniku. No chodź mądralo smile.gif

Pamiętam jak chciałaś przestać pisać. Nie mogłaś ze mną wytrzymać i skazałaś mnie na Roberta tongue.gif Różnica między nami jest jednak taka, że ja mam 19 latek i nie w głowie mi pisanie ff. Dokończę "Prochy", możesz być tego pewna, ale co dalej? Sama piszesz komedie romantyczną.

Obiecaj mi coś – jak zaczniesz znęcać się nad biedakami, próbując nauczyć ich angielskiego, to wspomnij, to co żeś tu napisała zgoda? O tej nauczycielce.
Słowo, że nie zapomnę. Biorę sobie to do serca biggrin.gif Mam cichą nadzieję, że jak już będę miała swoich uczniów, któryś mi nie wytknie grzechów mojej przeszłości, czyli Sagi. Ojej, krucho by było!

Pierniczka życzę
Dziękuję, właśnie dostałam całą paczkę od wujka z Torunia. W czekoladzie! Mniam!

Chyba to już wszystko.

Pa :*

Napisany przez: Eowina 12.08.2004 20:47

QUOTE (Syriiuszka @ 12.08.2004 14:00)
Właśnie, nie chodzi o to, żeby z niego zrobić zaraz super bohatera i herosa, ale tak troszeczkę, troszeczkę go upozytywnić... ^^"

A kto tu mówi o super bohaterach ? Ja nie chce zbyt wiele wink.gif Ale mogłabys pokazac jego dobrą stronę wink.gif

Niech Moc Będzie z Fanami Manewrów tongue.gif

Napisany przez: Syriiuszka 14.08.2004 18:34

No, ja bym nie mogła niestety, chociaż nie miałabym nic przeciwko =P

Napisany przez: hermionqa14 23.08.2004 15:34

Po powrocie z kolonii odpalam kompa i co widze...?"Manewry-6" ...Czytam i jak zwykle jestem mile zaskoczona...CZekam ze zniecierpliweiniem na nastepna czesc. A co do Lupina..niezly jest....tylko ze , niestety takich facetow nie ma sad.gif

Napisany przez: Galia 23.08.2004 16:57

Niezmiennie po pochłonięciu parta czekam na więcej i to szybko! biggrin.gif
Lupin jest poprostu super ( ja też chcę takiego faceta cry.gif ). Czyli jesteś Wielka biggrin.gif .

EDIT: Są kkate, naprawdę są tylko jest ich niewielu dry.gif

Napisany przez: kkate 23.08.2004 18:47

QUOTE
ja też chcę takiego faceta


I ja też... cry.gif tylko że takich nie ma....

Wakacje zbliżają się ku końcowi, niedługo nasza ukochana szkółka dry.gif , a co za tym idzie - Manewry 7! Już niedługo, ludzie! Hurra!

Merid, mam nadzieje, że nas nie zawiedziesz...

Napisany przez: Mordoklejka 23.08.2004 20:22

Czyli jeszcze tylko (Mordzia udaje, że liczy)

troche ponad tydzień do Manewrów 7 ????!!!!

JJJJJJJJJEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!! ;!!!!!!!!!!!!11111

Napisany przez: Eowina 24.08.2004 09:14

QUOTE (Galia @ 23.08.2004 15:57)

Lupin jest poprostu super ( ja też chcę takiego faceta cry.gif ).

Dołaczam się do was wink.gif

A tak poza tym jeszcze tydzien do Manewrów 7... Musimy jeszcze troche poczekac.

Napisany przez: kkate 24.08.2004 11:34

Dziewczyny ale wcale nie jest powiedziane, że Merid wklei następną część 1 wrzesnia o północy!!!! biggrin.gif Równie dobrze może to zrobic w połowie miesiąca... Chociaż nie chciałabym... Najlepiej to niech ona sama nam to powie!

Napisany przez: Mordoklejka 24.08.2004 16:49

Kkate, nie psuj nam humoru! Już zebrałam zarcie na libację!

Napisany przez: kkate 24.08.2004 22:07

QUOTE
Kkate, nie psuj nam humoru! Już zebrałam zarcie na libację!


No dobra, dobra... Tylko niech nam się wreszcie odezwie szanowna autorka i raczy nam powiedzieć, kiedy następuje premiera "Manewrów 7"? Prosimy o podanie dnia i godziny wink.gif , to urządzimy sobie zbiorowe czytanie z porcją popcornu/chipsów/paluszków/ciasteczek/dietetycznych wafli ryżowych tongue.gif oraz butelką coli/cocacoli light/oranżady/kawy/herbaty/wody w ręku. Kto przeczyta, skomentuje, a kto pierwszy skomentuje, wygrywa! biggrin.gif

Tylko muszę sie modlić, żeby premiera nie wypadła w czasie moich lekcji dry.gif , imienin babci albo co gorsza kucia przed klasówką. No, w ostatnim przypadku oderwę się na chwilę i przeczytam smile.gif

Merid, to dla ciebie --> czekolada.gif , aby ci dobrze szło i abyś skończyła jak najszybciej!

Napisany przez: Mordoklejka 27.08.2004 16:48

No i o to chodziło... biggrin.gif

Taaaa... *Mordzia siada na podłodze z wieeeelkim kubłem popcornu i skrzynką coli*
To kiedy zaczynamy?

Napisany przez: Szyszmora 27.08.2004 19:22

Oby jask najszybciej!!!!!

Trzeba dorzucić jeszcze stos batoników i żyć nie umierać!!!! tongue.gif

Napisany przez: kkate 27.08.2004 19:41

Taaa.... Tylko Merid gdzieś zniknęła, bo nie ma jej ani na forum, ani na gg.... dry.gif

Napisany przez: Meridien Auris 27.08.2004 21:57

Kkate mi kazała:

Spokój ludzie. Fakt faktem nie napisałm wszytkiego, co chciałam, bo brakło mi weny, ale część jest.

To by było na tyle

Cześć!

Napisany przez: kkate 28.08.2004 15:42

QUOTE
Kkate mi kazała:


Nie kazałam, tylko cię grzecznie, kulturalnie poprosiłam, Sylwusiu kochana wink.gif


Dobra ludzie, trzeba się chwilowo uspokoić, bo to nic nie da; czekamy na next parta z niecierpliwością.

Piać z zachwytu będziemy później tongue.gif


P.S. Mój post nr 200!!!!

Napisany przez: Kiniulka 28.08.2004 21:30

Ło jesiuńku ... przeczytałam całość, która dotą d się ukazala i muszę to powiedzieć : TO JEST JEDEN Z NAJLEPSZYCH FICK'ów JAKI CZYTAŁAM (i będę cytać biggrin.gif ) NA TYM FORUM !!!!!!!! No dobra ... nie powiedziałam tego tylko wykrzyczałam tongue.gif
Mam ogromną nadzieję, że dasz jak najszybciej nową część. Pozdrawiam i życzę veny.

Napisany przez: Mordoklejka 28.08.2004 22:13

Kiniulka, na moje to to napisałaś! biggrin.gif

Ale tu się offtop zrobił!
Więcej lepiej nic nie piszmy, bo mopże być źle... wink.gif

Napisany przez: Eowina 01.09.2004 19:17

Ja równiez zyczę weny Meriden tongue.gif
I razem z resztą czytelników czekam na parta.

Napisany przez: kkate 01.09.2004 20:20

1 września się kończy... Manewrów nie ma dry.gif

Czekamy dalej... Ale domyślam się, że Merid była dzisiaj bardzo zaaferowana nową szkołą, mam rację?


Napisany przez: Eowina 01.09.2004 21:17

kkate,wlasnie to chcialam napisac.
Jestem zalamana nową klasą.Po dwu tygodniowej nieobecnosci na forum przypomnialam sobie o nowych Manewrach.Ale widze ze ich jeszcze nie ma. Moze to i lepiej ? Oslodzi mi troche gorzkie pierwsze dni w nowej szkole...

Napisany przez: Meridien Auris 05.09.2004 23:39

No, chyba się za mną stęskniliście? Przez całe wakacje siedziałam przy Manewrach, po nocach poprawiałam inne opowiadanie, a rankami czytałam „Mitologię” Parandowskiego - już w lipcu nam lekturę zadali, możecie uwierzyć?! *bulwersuje się*
I mimo wszystko „Manewrów” nie ukończyłam. Podczas pisania przyszedł mi jednak dziwny pomysł, a co za tym idzie - fani S.B. będą mieli coś na poprawienie nastrojów smile.gif
A tak poza tym: Ło, jejuśku, dali nam nową tapicerkę na forum!

Dedykacja:
Dla Sary Black - bo miałam u niej dwie dedykacje i trzeba się jakoś odwdzięczyć i ponieważ (co ważniejsze) jest wyszczekana (jak cię obraziłam, to przepraszam, ale to chyba prawda). I za to, że chyba nie doczeka się komentarza.

Manewry - 7

Słońce leniło się tego dnia nie mniej niż Liv O’Connell zazwyczaj. Jak tylko mogło, opierało się konieczności pojawienia nad horyzontem. Co szczególnie mu się nie podobało to to, że tego poranka nad całą Brytanią szalał zimny wiatr, a nad samym Hogwartem śnieżyca. Nie było się jednak, czemu dziwić, ponieważ był grudzień, a dokładnie to jeszcze pozostał tydzień do gwiazdki i dyrektor wysyłał uczniów do domów.
Toteż wszyscy nauczyciele powinni teraz żegnać swoich podopiecznych na sali wejściowej… wszyscy, ale jeden nauczyciel, a raczej nauczycielka nadal sobie smacznie chrapała, nie zdając sobie sprawy z godziny, którą przed chwilą wybił zegar, ani z kim dzieli łóżko.
Olivia zamruczała przez sen, przekręcając się na bok. Zrobiło się jej zimno, więc mocniej przywarła do ciepłego czegoś, co towarzyszyło jej całą noc. Rękę położyła na barku „tego czegoś”, jej noga splotła się z jego nogą. Było jej błogo. Nawet gdyby to rzeczywiście nie był sen - a uważała, że to jednak jest sen - to postarałaby się o to, żeby nie wstawać do końca dnia, tygodnia… życia… Miłe ciepło leżącego przy niej CZEGOŚ było tak przyjemne, że wydawało się, iż można by zapłacić za nie każdą cenę.
Nagle coś uderzyło w okno, na co Liv przebudziła się, lecz nadal leżała, nie otwierając oczu. Przeklinając wszystko, na czym świat stoi, otarła się ociężale o swojego towarzysza, przytulając się do niego jakby do swojego Misia, który wałkował się teraz za łóżkiem. Jakby, ale to raczej Misio nie był. Chyba.
Zmarszczyła brwi. Samoczynnie nasunęło się jej pytanie, czym jest to COŚ, co teraz przytulała.
Misiu? - pomyślała. - Nie, to nie misiu, bo on ma futerko. Albo dziewczyny go wczoraj ogoliły. Wrrrrr… Jeżeli to naprawdę zrobiły nie przepuszczę ich do następnej klasy. A właśnie… - teraz prawie wdrapała się na „Misia”. - Nie mam łupania w czaszce, ani mdłości… Eeee… jakiś słaby był ten alkohol. O czym myśmy gadały? A tak, o facetach. Hie, hie… idealny temat przy Ognistej - uśmiechnęła się. - Hmmm… chyba… nie, nie chyba, bo nawet na pewno… O matko i córko… synu i ojcu też… FILM MI SIĘ URWAŁ!!! Łe… no… no super, jak gadałam jakieś głupoty i dziewczyny to zapamiętały to będę mieć niezły bigos na głowie…chlip, chlip… - uderzyła pięścią w materac, a ona odskoczyła ku górze, jak na trampolinie.
Nagle COŚ pod nią poruszyło się. Liv znieruchomiała natychmiastowo, ale oczu nie otwierała w dalszym ciągu.
Eeee… teraz to na pewno nie jest Misio… w ogóle rozmiary się nie zgadzają… ale mogły go skubane powiększyć! Ale wtedy by się nie poruszał! Ludzie! Ludzie, kto leży w moim łóżku?! - drgnęła niepewnie, a przez jej twarz przeszedł wiele mówiący skurcz paniki i szoku. - To niemożliwe… dobra, jestem spokojna. Liv, słoneczko moje kochane, ZACZNIJ MYŚLEĆ!!! To takie trudne dla ciebie? Nie? No to pomyśl, kto pod tobą leży - stwierdziła twardo, zaciskając zęby. Oczy ciągle miała zamknięte. - Dobra, dobra, dobra… czekaj, może otworzysz oczy? To bardzo proste, wystarczy tylko podnieść powieki do góry… No, dalej. Na co czekasz? Kurna, na odwagę czekam, ot co! - jej głowa bezwładnie opadła na pierś CZEGOŚ. - Okey, co do jednego to obecnie mam nie powtarzalny dowód - to facet! Nawet silny facet, biorąc pod uwagę bicepsy na jego ramionach. Chwila… czy ja mam majtki? Tak mam. A on? Merlinie, przecież nie sprawdzę! Nie, on chyba coś na sobie ma. Ale kto to jest? Matko i córko, to musi być ktoś ze szkoły. Jak to jest jeden z uczniów to chyba złoże natychmiastową rezygnację! A jeżeli to Severus? Jiiii…!!! Nie, nie, nie, Liv, nie myśl o tym, nie o Sevie! To, kto tu jeszcze jest? Znaczy w zamku… nie w łóżku. Jest Filch (hie, hie, dobry żart) jest Black (Jezusie Chrystusie, Buddo, Jahwe, Kriszno, Allachu i kto tam jeszcze jest - NIE!!!) jest Potter (Żonaty, dzieciaty, zbyt przyzwoity i to na pewno nie on!) jest… mamusiu kochana… jest Lupin (tu obiekcji brak, choć on by tu na stówę i jeszcze trochę nie wylądował! Prędzej dałby się wykastrować… ale lepiej żeby tego nie robił) Kurna, co za ranek! Nigdy więcej żadnych alkoholi! Niech mi ktoś kiedyś o tym przypomni, dobrze? - głęboko wciągnęła powietrze, które przyniosło ze sobą zapach mężczyzny. I zdrętwiała jeszcze bardziej. - Uno momento… ja skądś ten zapach znam… zbyt dobrze znam… nieee… no przecież go odrzuciłam!
- Livvy, ja wiem, że jesteś niewyżyta, ale zejdź ze mnie - brawurowo zażartował sobie z niej głos, nikogo innego jak Remusa Lupina.
Liv zbierało się na płacz. Fala wstydu, jaka ją zalała była niczym Tsunami i nic nie mogło się jej oprzeć. Chcąc, nie chcąc musiała jednak podnieść głowę i spojrzeć w jasne oczy chłopaka. Śmiały się do niej!
- Czy…? - wydukała.
- Liv, ja tylko żartuję, ale na serio powinnaś ze mnie zejść - mówił tak sennie, że dziewczynie wydało się wręcz nierzeczywiste, co teraz przeżywała.
Nie ruszyła się.
Niemrawe ruchy chłopaka, jego nieprzytomny wzrok i jeszcze pierwsze jego słowa były dla niej jak wstrząs elektryczny - tak silny, że zupełności wystarczyłby na wpakowanie jej do Świętego Munga na cały rok. Boże, co ona takiego zrobiła, że znalazła się (jak to brzmi!) w jego ramionach… na nim!
- Tak, patrz tak dalej na mnie, to z pewnością będziemy mieć dzieci - powiedział, tracąc najwyraźniej cierpliwość.
- A skąd Ty o tym wiesz?! - krzyknęła zaskoczona i szybko usiadła na nim.
- Bo tak mówiłaś… - ziewnął. - Liv, ja wiem, że ludzie wygadują głupoty, jak są pijani - najzabawniejsze było to, że ona naprawdę chciała mieć z nim dzieci.
Dziewczyna zadrżała. Nie potrafiła spojrzeć mu raz jeszcze prosto w oczy. Czuła jakby coś ją dusiło od środka, nie pozwalając jej oddychać, racjonalnie myśleć. Co raz starała się przełknąć choć trochę drogocennego powietrza, lecz zawsze kończyło się to na niekontrolowanym napływie łez do jej oczu.
- Liv - Remus niemal mechanicznie położył dłoń na jej policzku. - Liv, malutka…
Boże, on całkowicie nie rozumiał już kobiet. Co tym stworzeniom chodziło po głowie? Teraz, wcześniej, później… kiedykolwiek! Dlaczego ona musi przy nim płakać? To już sadystyczne, biorąc pod uwagę, że przecież nie potrafi sobie z tym radzić.
A ona, jakby nigdy nic, wtuliła się w niego. Czuł dotyk jej skóry, zbyt szybki, konwulsyjny oddech, który przerywał co chwilę szloch. Niemal widział jak jej oczy, które teraz ukryły się w jej czuprynie ciemnych włosów, stawały się wręcz czerwone od łez.
Co zrobić?
Powiedzieć coś?
Przytulić?
Na Merlina, ten, kto wymyślił kobietę, nie zdawał sobie sprawy, co robi. Uczynił żywym tak dziwne i grzeszące wręcz tajemniczością stworzenie, które miało zawsze na celu przyćmić rozum mężczyzny. Tak… to też prawda, ale prawdą było również stwierdzenie, że jednak przez nich to ONI, faceci, mężczyźni, samce… mieli przerąbane - inaczej ująć się tego nie da.
Remus niepewnym ruchem pogładził gołe plecy Liv. Uspokajająco przytulił do siebie drżącą postać i nijak nie wiedział, co ma robić dalej.
I nagle, dzięki jego wznoszonym wcześniej modłom, sam Pan Bóg musiał przywołać jego Anioła Stróża, który chyba poszedł na jakąś balangę porządku. Oj, on już sobie wyobrażał tego człowieczka z pijaczą łysiną na głowie, malutkimi oczkami i o chwiejnym kroku - jednym słowem, nieodpowiedzialny pijak. Bo jak inaczej on mógł wyglądać, skoro Remus był tym, kim jest, a dodatkowo przydarzały się mu TAKIE sytuacje?!
Ale mniejsza z tym! Ważne, że pierwszy raz w swoim żywocie wywiązał się z obowiązku, ponieważ Liv ucichła.
Remus odetchnął z ulgą.
- Powiem Ci jedno - szepnął jakby zaraz miał dostać chrypy - albo dwie rzeczy. Po pierwsze, ja na serio tylko żartowałem.
Dziewczyna podniosła na niego zamglony wzrok.
- Po drugie, - zaczął ponownie coraz bardziej niepewnym głosem. Czuł się jakby ktoś na siłę wpychał mu te słowa do gardła - kobieto, błagam Cię, załóż na siebie stanik.
Liv zmarszczyła brwi, jak gdyby nie wiedziała, o co chodzi. Czyżby Amnezja Alkoholowa?
- Jestem facetem - stwierdził z przekonaniem. Bojąc się, że zaraz zacznie to kwestionować, odezwał się ostrzej: - Do cholery, jestem nim i nie waż się teraz odzywać! Zrobisz to, co powiedziałem, bo za siebie nie ręczę! - zacisnął mocniej zęby, licząc po cichu do dziesięciu, starając się zająć czymś swój (jak sam zresztą stwierdził) zboczony, nastawiony na molestowanie seksualne umysł czym innym niż tylko odczuciem, jakie wzbudzał w nim dotyk skóry tej dziewczyny.
- Liv. Stanik. TWOJE NAGIE PIERSI!!! Biust, inaczej mówiąc! Cycki, jak mówi Syriusz! Litości!!!
A ona dalej patrzyła na niego, jak na ostatniego przedstawiciela bezmózgowców, choć ten gatunek nadal był potęgą. Po chwili Olivia spaliła raka. Jestem bez stanika? I on…? Oj, nie dobrze.
Szybko chwyciła za kołdrę. Szarpiąc się z nią kilka sekund, wreszcie zdołała okryć nią swoje piersi. Podniosła wysoko brodę, chcąc wyglądać na osobę pewną siebie w tej sytuacji, tylko że szkarłat na jej policzkach temu przeczył. Uparcie chciała popatrzeć Remusowi w oczy, pokazać mu, że wszystko jest w porządku.
I niespodziewanie, jak grom z jasnego nieba, wytrzeszczyła oczy na chłopaka, nie mogąc się poruszyć. Poczuła coś twardego pod sobą, coś, czego tam być nie powinno… to znaczy… to tam powinno być, ale… nie powinno teraz… „ożyć”! Tak, dobre słowo, „ożyć”!
Zrobiło się jej gorąco. Na twarzy pojawiły się biało-czerwone plamy, a Liv była jak podróżny na rozstaju dwóch dróg. Chociaż bardziej pasowała jej, no ta... łatwiejsza...
Nie! O, nie! - zaraz przywróciła się do pionu, a raczej próbowała to zrobić. - Co to, to nie! Nie! Cholera, co mam zrobić?! Ej, to jeszcze rośnie! Matuszko kochana! Zejść? Nie zejść? Zejść, stanowczo zejść! - nie ruszyła się.
Remus patrzył na nią przymkniętymi oczami, jakby czekał na jej reakcję. Powoli zaczęła rozumieć, że teraz to i tak wszystko zależy od niej. Czyli, Remus Lupin, chłopak… powiedzmy szczerze… w którym się zakochała… on… no! TEGO! O cholera…
Jej policzki spurpurowiały jeszcze bardziej i była już pewna, że czym prędzej powinna uciekać. Tylko gdzie?
Może na dobry początek wystarczy nie kusić losu?! - wrzasnął na nią oburzony aniołek, a diabełek chichotał cicho w kącie. - Zejdź z niego!!!!
Olivia poczuła się jakby oblano ją lodowatą wodą i dodatkowo uderzono jeszcze wiadrem, dla lepszego rezultatu. Odskoczyła do tyłu jak oparzona i wylądowała na ścianie, waląc w nią z całej siły tyłem głowy. Zamgliło się jej przed oczyma i musiała zamknąć na chwilę powieki. Niemal wszystkie konstelacje zaświeciły się w ciemności. Zobaczyła Wielką Niedźwiedzicę, Pegaza i Pas Oriona. Nagle gwiazdy zaczęły tańczyć, robić kółeczka i poruszać się w tą i z powrotem.
Ktoś ścisnął jej dłoń. Niewinne dotknięcie podziałało na nią, jak ogień i szybko, niemal z przerażeniem otworzyła oczy. Zaledwie kilka cali przed sobą zobaczyła teraz bursztynowe oczy Remusa. Błyszczały żywym ogniem.
- OLIVIO!!! - zagrzmiał denny głos zza drzwi, po czym owe drzwi zatrzęsły się niebezpiecznie. - Olivio, czyś Ty całkowicie rozum straciła? Albo totalnej sklerozy dostała? - głos stał się trochę bardziej spokojny, ale nadal słychać w nim było wściekłość. - Wszyscy uczniowie już wyjechali - zamilkł na chwilę, po czym już całkowicie spokojnie mówił dalej - Rozumiem, że Twoja obecność wtedy była niekonieczna, lecz już miesiąc temu tłumaczyłem Ci, że o dwunastej masz być w głównym holu. Przecież wiesz, że dzisiaj przyjeżdżają Czerwoni - Severus bynajmniej nie zamierzał dać jej chyba dzisiejszego dnia spokoju.
Liv jęknęła i z zadziwiającą łatwością odwróciła wzrok od brązowych oczu chłopaka. Zwinnie wymknęła się z łóżka i chwyciła pierwszą z brzegu podkoszulkę.
- Dzięki za przypomnienie! - krzyknęła, choć nadal nie kojarzyła dzisiejszego przybycia tak zwanych „Czerwonych”.
- Miło słyszeć, że jeszcze żyjesz - zaśmiał się Severus, budząc w niej przy tym demony zagłady Mistrzów Eliksirów pracujących obecnie w Hogwarcie.
- Nie mogę powiedzieć tego samego o tobie, wampirze! - warknęła, patrząc się z uporem na dębowe drzwi. Z miłą chęcią walnęłaby w nie jakaś klątwą. A nóż widelec, może i Severus by przy tym oberwał?
- Jakże mi miło, że się mną tak interesujesz - zacmokał. - Ale, księżniczko, czy mogłabyś się, DO CHOLERY JASNEJ, POŚPIESZYĆ? Jest dziesięć po! Dziesięć minut po ustalonej godzinie! MASZ SZCZĘŚCIE, ŻE CZERWONI NIE GRZESZĄ PUNKTUALNOŚCIĄ!!! A poza tym… - dodał - NIE JESTEM WAMPIREM!!!
W sekundę potem oboje z Remusem usłyszeli zgrzytnięcie drzwi wejściowych. Punkt dla niej.
Liv oparła się o zimną ścianę i tak nagle się od niej odsunęła, że niemal straciła równowagę. Nie, ta ściana nie była zimna, tylko wręcz lodowata. Trzeba będzie pomyśleć o ogrzewaniu ściennym - jeżeli coś takiego istniało.
Zerknęła na leżącego na boku Remusa i coś ją drgnęło. Nie poruszał się. Jego sylwetka przywodziła na myśl kłodę drewna.
Liv wciągnęła głośno powietrze do płuc. Trzema szybkimi susami przebiegła odległość dzielącą ją od łóżka i niemal upadła na nie. Chwyciła jednak ramię chłopaka i okręciła go w swoją stronę, na plecy, tak, że mogła widzieć jego szarą twarz i podkrążone oczy. Wyglądał źle. Nie wiedziała, jakim cudem nie zauważyła tego wcześniej.
- Co ci jest? - spytała zduszonym z przerażenia głosem.
Delikatnie położyła dłoń na jego piersi. Miał zadziwiająco gorącą skórą, co ją zaniepokoiło jeszcze bardziej.
- Nic, zaraz mi przejdzie - stwierdził, podnosząc się i zmęczonym wzrokiem poszukał ubrania.
- Może powinieneś iść do Skrzydła Szpitalnego? - zaproponowała, mając przeczucie, że coś mu dolega, a to coś w jej mniemaniu mogło być bardzo niebezpieczne.
- Może… - mruknął.
Wydało jej się, iż nie zwraca na nią niemal żadnej uwagi. Toteż zmarszczyła brwi i z szybkością błyskawicy dorwała się do swych czystych rzeczy, by poszukać czegoś odpowiedniego. Tak, odpowiedniego… Bzdura! Ona nawet nie sprawdzała czy coś jest pomarańczowe czy czarne albo krwistoczerwone! Mechanicznie wyciągnęła z szafy pierwszą lepszą sukienkę i pomaszerowała się przebrać.

Wściekła na cały świat - tak można było ją nazwać, tak można było określić stan, w jakim była obecnie Olivia O’Connell. Każda najdrobniejsza rzecz przyprawiała ją o drgania, które niechybnie były preludium do wyznaczonego na określoną godzinę pandemonium.
Severus zastanawiał się, czy to on ją tak rozzłościł. Miał w tym niejaką wprawę, choć do kunsztu Lupina było mu jeszcze daleko. A może to on? Hehe, chyba w końcu trafiła kosa na kamień, przy czym to Olivia była Kosą, a biedny Lupin - Kamieniem. Mistrzunio był niebywale ciekaw, czy szybciej stępi się kosa, czy może skruszy kamień.
Miał niebywałą ochotę spytać O’Connell czy wie, że jej kochaś ma drobną tajemnicę, ale przeszkodził mu w tym ostry blask z końca korytarza, w którym się znajdowali.
Severus natychmiast się wyprostował, a jego czarne oczy zmrużyły się. Z daleka widział jakąś zawisłą w powietrzu, różnobarwną plamę.
- Portal - stwierdziła bez zająknięcia Olivia, stając przy jego boku. Miała zaciętą minę.
Z portalu wychodziły kolejne osoby, co spotkało się z zaskoczeniem Severusa. Nic przecież nie mogło się zjawiać w ten sposób w Hogwarcie! Czyżby o czymś nie wiedział, a wiedziała ta młodociana?
Poczuł ukłucie zazdrości. Przecież powinien być z tym bardziej obeznany niż ONA!!!
Niemal tuzin polskich aurorów w swoich tradycyjnych, szarych pelerynach maszerowało w zwartym szyku ku nim. Pod materiałem, przypominającego len, widoczne były ich siwe mundury obszyte czarną lamówką. Na postawionych sztywno na sztorc kołnierzykach, które ciasno opasały ich szyje, widniały małe flagi z biało-czerwonych pasków.
Wśród przeważającej większości mężczyzn znalazła się jedna kobieta. Z daleka można było dostrzec jej długie, brązowe włosy i niesamowicie niebieskie oczy.
Severus uśmiechnął się krzywo.
Tyle lat minęło, a jednak. Nic, nic się nie zmieniła. Dziewczyna, która zawsze twierdziła, że Severus nie ma sumienia, lecz jego przebłyski, szła w jego kierunku. Mężczyzna poczuł, że jeżeli ona i Olivia zjednoczą się, to na przykład Black bardzo na tym ucierpi. W całej szkole słynna była niechęć , jaką żywili do siebie Syriusz Black i Laura Olszak. Czuł w kościach, że jej wizyta tym razem pozostawi trwałe piętno. Dobre czy złe, to już zależy od człowieka.
Idący na czele podstarzały mężczyzna w średnim wieku, obrzucił ich zaciekawionym spojrzeniem. Czarne włosy, poprzecinane przez srebrne niteczki, których było dość sporo, i niewielka blizna nad skronią dawały obraz zaprawionego w bojach Szefa. Muczienko.
- Witamy w Hogwarcie - odezwała się Olivia z szerokim uśmiechem, podając dłoń Muczienko.
- Miło nam, że w końcu dotarliśmy - powiedział z wyraźnym wschodnim akcentem. - Mieliśmy pewne kłopoty, lecz już po wszystkim - uśmiechnął się.
- Profesor Dumbledore czeka na was w swoim gabinecie - stwierdził szorstko Severus, łypiąc groźnie na podstarzałego Aurora. Oj, jego nie polubi.
Muczienko skinął głową.

Remus łyknął lekarstwo i skrzywił się. Nigdy go nie lubił.
- No, dobry chłopczyk - powiedziała żartobliwie Madame Poppy. - Widzisz, nie było tak źle!
Zdołał wymusić jakiś cień uśmiechu.
Starsza kobieta posłała mu za to szeroki, poczciwy uśmiech, lecz on wiedział, że kryje się za nim współczucie. Denerwowało go to. Nie dość, że doświadczał tego od każdego, kto dowiedział się o jego chorobie, to jeszcze potem wydawało mu się, że każdy tak na niego patrzy. Było to na tyle uciążliwe, że czasami wymykał się spod czujnego oka Syriusza - biedak postawił sobie z zadanie pilnowanie go chyba do końca jego życia - i uciekał na wieżę Astronomiczną. Tam zawsze był spokój i mógł swobodnie myśleć i marzyć.
O czym marzył? Nie, nie o tym, jakby to było, gdyby nie był wilkołakiem, bo o tym wiedział doskonale. Byłby dużo śmielszy, bo nie bałby się, że ktoś odkryje kim jest. Co by za tym szło, to już teraz miałby pewnie rodzinę… taką własną. Zawsze kochał dzieci. Nie wiadomo jednak było, czy wilkołaki mogą mieć „normalne” potomstwo, więc ta myśl sprawiała mu ból. Nie mógł przecież nikogo narażać.
Jego marzenia dotyczyły tak przyziemnych spraw, że każdemu wydałoby się, iż zamiast o nich myśleć, trzeba zakasać rękawy i je wykonać. Po pierwsze, chciał mieć miotłę. Taką najlepszą, żeby szczęka Syriuszowi opadła, a Jim chciał pożyczać ją na mecze. Wręcz modlił się o jakąś porządną ocenę z Historii Magii - zawsze zasypiał na tych lekcjach, a potem dostawał za marne ocenki, jak na jego gust.
Podziękował pielęgniarce i wyszedł zanim zaczęła go pytać o wszystko, co mógł wiedzieć, aby tylko podtrzymać rozmowę. Wsadził ręce do kieszeni i poszedł okrężną drogą, koło gabinetu dyrektora, by dojść w końcu na błonia.
Lupin szedł ze zwieszoną głową. Nie widział niemal nic, oprócz krańca swojego płaszcza. I jakież było jego zdziwienie, kiedy jakaś dziewczyna naskoczyła na niego (dosłownie!) i oboje rąbnęli o podłogę.
Chłopak miał już szczerze zbesztać tę panienkę. Tylko, że to postanowienie oddaliło się niepocieszone, bo wpatrujące się w niego błękitne oczy, śmiały się tak jak dziecko śmieje się na widok wielkiego cukierka.
- Jak się masz, Remusie?!

____________________________________

Dzięku wielkie, dla:
Avy i Jade. I uprtej Kkate wink.gif

Napisany przez: kkate 06.09.2004 15:00

Heeeeej!!!!

Nareszcie! Wracam ze szkoły i co widzę? "Manewry 7"! Boże, Merid, nawet nie wiesz, jak mnie to ucieszyło i natchnęło do nauki (tak, tak.... już mam się uczyć! Ależ nas męczą w tych szkołach mad.gif ). Ale co do ficka:

ABSOLUTNIE FANTASTYCZNY JAK ZAWSZE. Czytając, usiłowałam wyobrazić sobie półnagą Liv budzącą się obok.. nie, przepraszam... NA Remusie. blush.gif Po prostu świetne. A przyjazd tych Polaków i tej niebieskookiej laski zapowiada naprawdę niezły dalszy ciąg! Oby tak dalej! Dzięki za tą część i czekam na kolejne! Życzę weny!

P.S. Niestety, nie zrobiłam tak jak zapowiadałam, czyli nie przeczytałam Manewrów z popcornem i colą, ale to wyłącznie z braku kasy tongue.gif Niestety, parta pochłonęłam bez żadnych zapasów przy sobie, ale na głodnego (nawet obiadu nie zdążyłam zjeść) i zaraz po szkole... He he... Ale zrobię to jeszcze raz, na spokojnie...

QUOTE
Dzięku wielkie, dla:
Avy i Jade. I uprtej Kkate 


Nie ma za co, Sylwia, ja tylko cię popędzałam do pracy. biggrin.gif
A tobie dzięki, że o mnie wspomniałaś. Buziaczki! kiss.gif

Napisany przez: Galia 11.09.2004 20:27

Dzięki ci za next part! Już myślałam, ze nie dożyję tego wiekopomnego wydarzenia! Jak zazwyczaj part- genialny, jesteś wieeelka! ( piłaś mleko?)
Czekam na Manewry - 8

Napisany przez: Hungarian Horntail 11.09.2004 22:46

Jesteś wieeeelllka...Pozostaje nam tylko czekać...Na Manewry 8. Ale mam nadzieje ze teraz nie będziemy musili czekac prawie 2 miechy..Nie rób nam tego...
Nie chce mi się długo czekac więc życzę weny...pomogłabym w lekcjach ale nie wiem czy byłabym w stanie wink.gif

Napisany przez: Eden_ka 12.09.2004 00:26

O ja, praktycznie caly wieczor czytalam Manewry w calosci =) Lekura wciagajaca, na prawdęXD Nie musze chyba mowic, ze baaardzo mi sie ten fick podoba... Romans, ale wcale nie taki ckliwy, z wyidealizowanymi bohateroami (zle to ujelam, Lupin jest przeciez idealem=))... Niekotre momenty podobaly mi sie bardziej, inne troche mneij, ale calosc sklada sie na super opowiadanie. Ostatni rozdzial, w calosci, bardzo fajnyXD
Ehh... przez ten ff moim idolem staje sie LupinXD
Its not enought, I want more!!!

Napisany przez: Szyszmora 12.09.2004 17:04

Tylko jedno.....
DZIĘKUJĘ.....

Napisany przez: Irwena 12.09.2004 19:02

Ło matko!!!
Jakie to fajne biggrin.gif

Dzięki. Meridien, ty nawet nie wiesz ile ludzi wyszło z dołka dzięki Manewrom.
W imieniu ich wszystkich dziękuję XD



powodzenia w dalszym pisaniu, czekam na next parta!!!

Napisany przez: daigb 13.09.2004 21:18

eeeeeee no to zaczynamy od poczatku! ludzie cieszymy sie ze jest nowy part ale znowu nachodzi mnie pytanko do Meridien: kiedy nastepna czesc?? pewnie ja wkurze tym pytaniem ale wole zadac je pierwsza niz ktoras tam z kolei...co do tego parta to byl fajny, nie jakis nadzwyczajny tylko fajny i sympatyczny. tak to dobre slowa na opisanie mojej minki gdy juz przeczytalam go! smile.gif iiiiiiiiiiiiiii najbardziej sie usmialam z tego fragmentu gdy nasza Olivia probowala wstac z jej ukochanego lozeczka (nota bene przydalby jej sie ten koktajl danona, wypadla mi nazwa z glowy) ale przyznaj sie Meridien, ty tez tak powoli wstajesz?? smile.gif pozdrowka

Napisany przez: Meridien Auris 13.09.2004 21:31

Na początku - Dzięki za tak miłe słowa. Szczerze powiem, że i mi się ten rozdział podoba (trace moją spójność ze światem rzeczywistym). blush.gif
daigb, tak masz rację. Ja też jestem leniem z umiłowania i temperamentu. Po prostu lubię dłuuuuuuuuugo spać, a potem jeszcze się trochę powylegiwać w cieplutkim łóżeczku (spoko, jestem tam tylko ja tongue.gif)
A kiedy będzie następny rozdział? Poczekacie trochę, bo musze sobie dać czas na anpisanie następnego. 8 jest już napisania, poprawiona, ale wolę dać wam to trochę później, żebyście znów nei musieli czekać dwa miesiące... czy ileś tam...

Pozdrówka kiss.gif

Napisany przez: Eowina 15.09.2004 15:23

2 miesiące ? Meridien,czemu zmuszasz nas do tak dlugiego czekania ?

Nie bylo mnie na forum dwa tygodnie( sad.gif przez to gimnazjum mam tyle rzeczy jeszcze do roboty i jeszcze czytam Krzyzaków...).Spotkalam w szkole Irwene,a ona mi mówi : Eowina! Czytalas Manewry 7 ? - A ja zaskoczona i ucieszona za razem po lekcjach pobieglam do domu i przeczytalam nowego parta. Nie zawiodlam sie. Podobala mi sie tak jak poprzednie czesci biggrin.gif

Coz moge jeszcze napisac ? Zgodze sie z Irwenką - ten ff wyciąga z dolka,bardzo go lubie wink.gif

I tak jak reszta forumowiczow czekam na nastepnego parta smile.gif

pozdrawiam.

Napisany przez: Kiniulka 16.09.2004 11:30

Buuu cry.gif ... Meridien daj nowe Manewry cry.gif ... Tak długo nie ma nic nowego. ... Bardzio plosiem ... Wklej nowe Manewry cry.gif

Napisany przez: Meridien Auris 16.09.2004 14:32

Dobra, słuchjacie:
Dam wam "Manewry 8", jeżeli będzie tego chcieć przynajmniej dwadzieścia osób.
Tylko pamiętajcie - potem nie bedize ich też długi czas, bo ja naprawdę nie mam teraz czasu.

Napisany przez: Galia 16.09.2004 15:04

Ja, ja, ja, ja chcę!!! Ja się podpisuję obiema łapkami i odciski butów też dam!!! Głos 1 (???)
III... Proszę państwa tłum szaleje i skanduje...
DAĆ MANEWRY!!! DAĆ MANEWRY! DAĆ MANEWRY!!! DAĆ MANEWRY! biggrin.gif biggrin.gif laugh.gif laugh.gif

Napisany przez: Sarah Black 16.09.2004 15:12

Dziękuje za dedykacje! Szczególnie jestem wdzięczna, bo rozumiem Liv z całego serca. Jestem wyszczekana, o tym wiedzą chyba wszyscy. Do tego trochę szalona i zbyt chętna do pijackich imprez. Dlatego też czytając ten rozdział przypomniałam sobie jak ja znalazłam się w podobnej sytuacji. Na szczęście nie przekroczono aż takich granic i ja nie chciałam mieć z nim dzieci. Ja nawet nie chciałam z nim rozmawiać, ale dla przyzwoitości chodzić musiałam z tym czubem. Najgorsze dwa tygodnie mojego życia... To matura była przyjemna!
Nie widziałam błędów. Specjalnie ich nie szukałam, ale jakby coś było nie tak, to bym to zauważyła.

Męcz ich i dręcz! Daj następny rozdział na miesiąc tongue.gif Oj, zła Izunia.

Ale nie napisze zlituje się, bo zbyt często takie słowa padają w tym temacie wink.gif

Pozdrawiam
<B>Sarah Black</B>

Napisany przez: Child 16.09.2004 15:17

skąd chcesz te dwadzieścia osób skołować?
ja daje góra osiem

Napisany przez: Szyszmora 16.09.2004 15:54

MY CHCEMY MANEWRY!!!!!!!!!!MY CHCEMY MANEWRY!!!!!!!!!!MY CHCEMY MANEWRY!!!!!!!!!!MY CHCEMY MANEWRY!!!!!!!!!!MY CHCEMY MANEWRY!!!!


No, już pięć głosów.................... biggrin.gif

Napisany przez: kkate 16.09.2004 16:19

Ja też się dopisuję!!!!!!!!!!!!!!! biggrin.gif I powiem innym znajomym forumowiczom , żeby mnie poparli.

Kogo mamy? Więc - Galia, Szyszmora, ja.... Sarah Black i Child of Bodom jednoznacznie się nie opowiedzieli, ale....

Tylko słuchajcie - weźcie jakoś tak zaznaczcie te swoje głosy, żeby Merid łatwo mogla je policzyc.... Np. tak jak ja:

CHCEMY MANEWRY 8!!!! - kkate (głos nr... 3?)


Dziewczyny (Galia, Szyszmora itd.) - jakbyscie mogly, zedytujcie posty i uwidocznijcie swój głos wink.gif

Czekamy dalej.....





Napisany przez: madziula 16.09.2004 20:14

No ja też się dołączę..nie wiem ktory top głos..4???
Ale krzyczeć nie będę....pisz Sylwuniu jak cie najdzie wena (mogę tak do Ciebie mopwic wink.gif ? ) ...ja tam moge poczekac...i nie stresuj sie tymi postami .,.rób swoje...Wazne zebys Ty byłą zadowolona z tego co stworzysz smile.gif

P.S: Jak dawno mnei tu nie bylo.....stare czasy sie przypominaja smile.gif...

Napisany przez: Child 16.09.2004 20:24

QUOTE
Sarah Black i Child of Bodom jednoznacznie się nie opowiedzieli, ale....
ja sie nie opowiadam, bo uważam, że daje się to co jest, nie patrząc na to czy chce jedna osoba, czy sto. dziękuje za uwagę

Napisany przez: Kiniulka 16.09.2004 21:16

Możesz być pewna, że ja również będę czekać na następne Manewry smile.gif . Tak jak Child uważam, że 20-stki nie da się uzbierać sleep.gif , więc nie rób nam, fanom, czegoś tak okropnego. Nie daj się prosić i wlkej to co już napisałaś mad.gif .

Napisany przez: Meridien Auris 17.09.2004 13:51

QUOTE(Child of Bodom @ 16.09.2004 14:17)
skąd chcesz te dwadzieścia osób skołować?
ja daje góra osiem
*



I oto chodzi.Nie chce jeszcze dawać im 8 części, bo ostatnim razem były osoby, które mnie wręcz nękały. Teraz znów nie mam czasu i wolę dać im to za jakiś czas, by dać sobie trochę czasu.
Wiem, że to wredne.
Ale może im się powiedzie... ale na to potrzeba czasu...

Napisany przez: Sarah Black 17.09.2004 14:54

Ja nie daje głosu, by Sylwia nie musiała dawać. Na moje to uzbiera za jakieś dwa tygodnie, czy kiedy JA sobie wróce do domu. Wtedy sobie przeczytam Manewry smile.gif Ślizgonka jestem w końcu.

Pozdrawiam

S.

Napisany przez: kkate 17.09.2004 15:34

No dobra, Sylwia, rozumiemy cię i rób co chcesz, zresztą... ty sama wiesz najlepiej.................

QUOTE
bo ostatnim razem były osoby, które mnie wręcz nękały


Ekhm... czy to dotyczy mnie blush.gif , czy byli tacy cię nękali jeszcze bardziej? blink.gif

No bo jeśli cię to wkurzało... to przepraszam blush.gif

QUOTE
Wiem, że to wredne.


Wcale nie. Po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że jak jeszcze nie masz 9 i dopiero ją musisz stworzyc, to z 8 może i lepiej poczekac. Ale nie za długo!

Zrób to, co uznasz za najlepsze rozwiązanie.

Napisany przez: kaola 17.09.2004 19:25

chce
[czyli głos numer ileśtam]

Napisany przez: daigb 17.09.2004 22:13

hmmmmmmmmm to ile juz tych osob jest?? tez bym chciala ale nie sadze by Meridien wklepala nam ten 8 part! tak tylko powiedziala by miec spokoj! smile.gif pozdrowionka

Napisany przez: Kiniulka 18.09.2004 17:00

O ile dobrze nas policzylam to jest już 8 osób złaknionych nowych Manewrów.
Wniosek:
To nawet nie połowa tego ile zażyczyła sobie Meridien cry.gif .

Napisany przez: Eowina 18.09.2004 22:56

dopisuje sie do listy tongue.gif

chociaz to moze lepiej ze musimy troche poczekac ? Sylwia,pisz sobie w spokoju 8-parta a my poczekamy... nie mamy wyboru

pozdrawiam

Napisany przez: Eden_ka 18.09.2004 23:16

jakby co teraz jestem fanką nie mogaca sie dozekac nastepnej czesci... TY sie Meridien nie tlumacz tylko pisz kolejna czesc tongue.gif

Napisany przez: Irwena 19.09.2004 18:16

a ja sie zgadzam z Childem smile.gif (nie, to nie wazelina smile.gif )

chcialabym juz Manewry 8, lubie to czytac i o czym bedziemy z Luizą gadać w szatni wf-owej?
ale wolałabym jakbys to dokonczyla i byla zadowolona z tego co napisałas

i pamietaj ze piszesz dla siebie, a my tylko cie dopingujemy smile.gif nie wazne czy bedzie 20 osob, czy 100 czy nikt, ale pisz dalej!

tak... do roboty XD

Napisany przez: avalanche 19.09.2004 19:01

Nie wiem co wam się tak pali. Nie przesadzajcie, potraficie na pewno wytrzymać.
Zresztą dla autorki może to będzie większy komfort psychiczny jak wam da 8 mając napisaną 9 ^^" /ja przynajmniej zawsze tak miałam że wolałam mieć na przód choć jeden part napisany/

uczcie się lepiej a nie tu na forach rozrywki szukacie! XD

Napisany przez: Eowina 19.09.2004 19:04

Tak dla niewtajemniczonych to ta Luiza od Irweny to ja tongue.gif

A tak do avalanche: tez wole miec troche wiecej napisanych ff. A poza tym jestem na forum tylko w weekendy(i to nie zawsze). Czytaliscie Krzyzaków ? Okropne...

Sylwia,pisz sobie spokojnie. A na dobry początek - czekolada.gif - dla ciebie.

pozdrowionka.

Napisany przez: Szyszmora 19.09.2004 19:41

QUOTE
Czytaliscie Krzyzaków ? Okropne...



Zgadzam sie........ Nic dodać nic ująć.........


ps. Czytałam, ale nie PRZEczytałam................

Napisany przez: Eowina 25.09.2004 19:05

Kończe juz Krzyzaków !! Ciesze sie ze podjelam z nimi walke.W niedziele ostateczna rozgrywka tongue.gif

A co tutaj tak cicho ?
Nie bylo mnie tydzien a tutaj tak malo postów... blink.gif

pozdrawiam.

Napisany przez: daigb 25.09.2004 22:07

bo chyba uswiadomilismy sobie ze nabijamy posty smile.gif co do krzyzakow to czytalam i ch ale na szybko i nazbyt wiele nie chce z nich pamietac! smile.gif pozdrowionka

Napisany przez: kaola 29.09.2004 17:49

wy tu o krzyzakach, a kiedy next part bedzie?

Napisany przez: kkate 29.09.2004 17:55

A to zależy... Kiedy Sylwia zdecyduje.... bo, jak pisała, moze wkleić już teraz, bo ma, ale wtedy będziemy musieli strasznie długo czekać na jeszcze następnego, którego nie ma.... dry.gif

A szkoła mnie wykańcza, więc Merid tym bardziej, i tym bardziej może byc zajęta.

Co do Krzyżaków - czytałam w zeszłym roku, i była to najgorsza książka jaką w życiu czytałam... (no, może przebija ją Robinson Cruzoe - to był dopiero nudziarz tongue.gif!), i ta, którą czytałam najdłużej - chyba 3 miesiące. Ale ledwo, ledwo do końca dobrnęłam. Należą mi się gratulacje, no nie? biggrin.gif

Napisany przez: Kiniulka 29.09.2004 19:03

Krzyżacy, Qvo Vadis i Pan Tadeusz .... to najgorsze lektury jakie kiedykolwiek czytalam. Co do Manewrów to poczekam jeszcze troche jeżeli tak trzeba. Chociaż szczerze mówiąc wolałabym przeczytać je już teraz a nie z utęsknieniem czekać codziennie. Wolałabym poczekać na następną część a tę mieć już za sobą.

Napisany przez: daigb 29.09.2004 21:28

co do lektur: moze wlaczymy do nich Manewry? fajniej by bylo smile.gif tyle ze wtedy panie Meridien musialaby sie postarac szybciej skonczyc! tongue.gif pozdrowka krzyzacy sux

Napisany przez: Meridien Auris 30.09.2004 10:07

Mam kłopoty z internetem.
Teraz siedzę w czytelni i uczę się na WOS. I szczerze uważam, że niedługo wykituję i zmienię tą parszywą budę. I nie ja jedyna!!!!
Co do zrobienia Z "Manewrów" lektóry, to jaki nauczyciel by się na to zgodził ?? tongue.gif
Ale tak poza tymn. Dam wam ten rozdizał, kiedy tylko będę mieć sprawnie działąjący internet. To nie długo... Nie mam siły w ogóle pisać, więc bardzow am przepraszam, ale jest tak, a nie inaczej. Spróbuję w sobotę coś nabazgrać, ale nie ręczę za siebie.
Zresztą obiecałam Dorce, ze ten rodział będzie dłuższy, a ja nie łamię danego słowa.

Buziaki i trzymajcie za mnie kciuki.
Merid.

Ps.
Jeżeli kiedyś wejdzie tu Robert i napiszę coś w rodzaju "Moja siostra nie żyje", to to będize szczera prawda. Wykończę sie tutaj.

Napisany przez: Szyszmora 30.09.2004 19:05

co wy mówicie........Najgorszy był Pinokio......... tongue.gif

QUOTE
Ps.
Jeżeli kiedyś wejdzie tu Robert i napiszę coś w rodzaju "Moja siostra nie żyje", to to będize szczera prawda. Wykończę sie tutaj.


OOOOOOOOOOby tak nie było..........Kto by nam pisał Manewry???Skoro mają być lekturą, to jak na mój gust powinny być skończone............ biggrin.gif

Napisany przez: daigb 30.09.2004 22:27

o, czyzby moje wpisanie Manewrow do spisu lektur sie przyjelo? jak milo! smile.gif a co do nauczycieli, to napewno by sie jacys narwani znalezli tongue.gif Meridien: poczekamy na ten twoj dluzszy part, jeszcze wlasciwie mozemy wytrzymac....narazie nie jestesmy w depresji....ale kto wie? smile.gif

Napisany przez: madziula 03.10.2004 21:16

Och... ja ja tu dawno nie byłam smile.gif ...może i lepiej wink.gif krócej będę czekać.. tongue.gif
Ja tam sie nie będę do żadnych głosowań dołączać, sama wiem, że jak ktoś mnie do czegoś zmusza ...to mi wychodzi najgorzej wink.gif
So...Sylwuśka , trzymaj się w tej budzie, rozumiem Cię...paść można..
Ja Ci życzę i sama bym bardzo tego chciała, żebyśw końcu napisała parta i powiedziała: Podoba mi się ... smile.gif wtedy by było supcio, nawet gdybym musiała czekać rok.. wink.gif ...Buziaczki ;-*;-*;-*

P.S: Nawiąże jeszcze do "Krzyżaków", kurcze czy ja jestem jedyną osobą,ktorej sie ta książka podobała? Dla mnie nudna była tylko jedna bitwa ..of cors nie pod Grunwaldem ..poza tym SUPER..^^

Napisany przez: daigb 03.10.2004 21:33

hmmmmmmm chyba jednak jestes ta jedyna osoba...ja tam takich ksiazek nie lubie! za duzo brutalnosci (?) no dobra....

co do Meridien...niech se pisze dziewcze kiedy chce! to w koncu jej opowiadanie a nie nasze....

tak a propos: wiem ze nabijam posciaka!

pozdrowka

Napisany przez: kaola 04.10.2004 12:18

oł je.
to ja też nabiję.

Madziula - nie, nie jestes jedyna - mam kolezanke fanke "Krzyżaków".

czy każdego już szkoła wykańcza? chryste, jest 4 pazdziernika, a ja nie mam na nic sily.

Napisany przez: kkate 04.10.2004 17:43

Kaola - nie tylko ciebie. Ja też mam dosyć - dzisiaj miałam 8 godzin, 2 klasówki i 2 kartkówki dry.gif I 5-kartkową pracę domową. Czy to nie lekka przesada???? mad.gif

Meridien chyba też jest wykończona... Na to wygląda, bo się ostatnio nie odzywa...

Madziu - dla mnie Krzyżacy byli zbyt.. he he... brutalni.. odcinali sobie głowy, ręce i różne inne rzeczy blink.gif

No niby Peter w 4 tomie sobie obciął rękę, no ale... oj no tak jakoś.... blush.gif

Dobra, to nie na temat.

Czekamy na Manewry!

Napisany przez: Agis Black 04.10.2004 17:51

Błagam ja chce Manewry! Ile można czekać ! To przecież jeden z bestsellerów ! MANEWRY ! MANEWRY ! MANEWRY ! sad.gif nie moge już wytrzymać normalnie pisać pisać plizzzzzz smile.gif

Napisany przez: Eowina 04.10.2004 20:57


co wy mówicie........Najgorszy był Pinokio......... tongue.gif
Pinokio tez byl straszny ;/
Ja tez czekam na Manewry.Ale nie poganiam Cie Sylwia,pisz spokojnie tongue.gif
A to dla fanów i autorki Manewrów - czekolada.gif
podzielcie sie smile.gif

Napisany przez: Lady A. 05.10.2004 14:58

A dla mnie najgorsza była "Sierotka Marysia".
Matko, ledwo przez to przebrnęłam xD

Hmm....kiedy next part?

Napisany przez: kaola 05.10.2004 15:37

'sierotka marysia'?
mnie tego nie kazali czytać, z tego, co pamietam.

i ja nie wiem, czemu nikomu sie nie podobala 'awantura o basie'. toż to urocze było. XP

Napisany przez: ..::*megi*::.. 05.10.2004 16:46

Najgorsza lektura? To z pewnością był "Dywizjon 303". Normalnie masakra!!!
Nie ma nic gorszego od książki wojennej... sleeping.gif

Napisany przez: kkate 06.10.2004 14:10

Dobra ludzie, kazałabym wam się za przeproszeniem przymknąć, bo się "troszeczkę" nie na temat zrobiło dry.gif

Jeszcze go zamkną, a tego przecież nie chcemy. Jak Merid będzie chciała wkleić nexta, to wklei. Koniec.

Napisany przez: Meridien Auris 06.10.2004 19:06

ęłęóEkchem… powiem jedno - czytać! Doczekaliście się, kochani.

Dla Natalki Z. - wiem, ze raczej tego nie zobaczy, ale to zdecydowanie dla niej.

MANEWRY - 8

- Jak się masz, Remusie?
Zainteresowany zamrugał powiekami, jakby niedowierzał w to, co widzą jego własne, wilkołacze oczy, które przecież zawsze były w wyśmienitym stanie i remontu bynajmniej nie potrzebowały!
Syriusz uznałby to za niebywałe szczęście (pomińmy fakt, że akurat TEJ dziewczyny wręcz nienawidził). Przecież nie zawsze zdarza się, że w ciągu jednego dnia człowiek znajdzie się w sytuacji, gdzie dwie różne kobiety będą na nim leżały! Oczywiście nie równocześnie! A w dodatku ten dzień się jeszcze nie skończył.
- Skąd Ty tu? - wydukał w końcu.
Uśmiech dziewczyny był zaraźliwy - było tak zawsze i chyba na zawsze tak pozostanie. Tak też Remus, nieszczęsny uczestnik leżanki na środku hogwarckiego korytarza, zaczął się szczerzyć, jak przysłowiowy idiota.
- Z portalu! - usłyszał w odpowiedzi.
- Miło Cię widzieć - oznajmił trochę głośniej.
- Wzajemnie! - zaśmiała się od razu dziewczyna. - Co słychać? Tak dawno cię nie widziałam! Urosłeś! Dlaczego nie odpisałeś?! - grad pytań, którym go zalała, był jak grecka rzeka - niby nic, a poczekajcie jak wody przybędzie.
- Chcę pomarańczę! - obwieściła, spoglądając na niego spod długich, czarnych rzęs.
- Dostaniesz ją, jak tylko się wyswobodzę.
- Lupin, niewygodnie ci?
- Wręcz przeciwnie! Ale na czyichś oczach? Nie lepiej w ustronnym miejscu?
- Taa... Trzy Miotły?
- O której?
- Dziewiąta?
Lupin skinął głową.
- Wiesz, że mogą mnie wziąć za szpiega? - odezwała się ponownie.
- Kto?
- Moi koledzy po fachu.
- Towarzystwa nie chcę. Do tanga dwie osoby wystarczą.
- Lupuś, jak ja się za Tobą stęskniłam! - przylgnęła do niego już chyba na zawsze.
- Lauro, a ja myślałem, że doczekam spokojnie lat seniorskich*...
- A co do lat seniorskich - szepnęła mu do ucha - źle wyglądasz.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo jesteś za mała.
- Mała? A kto Ci tyłek ostatnim razem uratował?
- Moody.
- Och, przymknij się - wydęła karminowe ustka i wstała najwyraźniej niepocieszona.
A Remus, jak zawsze, chciał jej dopiec - najwidoczniej odezwały się w nim stare nawyki - i tylko jeszcze płomienniej uśmiechnął się do niej.
Laura Olszak była dziewczyną z rocznika Remusa, o wyjątkowo zaraźliwym uśmiechu - ale to zostało już dawno powiedziane, tak też powiedzieć trzeba o niej coś więcej. Owa panna miała wzrost zawsze imponujący, przez rok, gdy chodziła wraz z Huncwotami go Hogwartu, doganiała nim takich wielkoludów, jakimi byli w tamtym czasie Severus, Syriusz i Remus. Obecnie, stojąc twarzą w twarz z dawnym prześladowcą była od niego minimalnie niższa, czego Remus bynajmniej nie zapomni jej obwieścić. Swoją postawą przypominała dawne kobiety, które niekiedy musiały walczyć o swoje domy. Spod płaszcza i szarego munduru odznaczała się jej talia, a wyżej... ekhem... Łagodne rysy twarzy dawały obraz poczciwej przedstawicielki rodzaju żeńskiego, ale nie było to prawdą. Sam Lupin nadal pamiętał, jak na sam koniec roku szkolnego "podziękowała" mu za wszystkie psoty i wygłupy, na które była wystawiona, a których zarzewiem byli niemal we wszelkich przypadkach właśnie Huncwoci.
Doszło nawet do tego, że sprzymierzyła się z Severusem, i oboje wyrządzili Remusowi i spółce dużą krzywdę. Syriusz nigdy tego nie zapomniał. Jego męska duma, nie mogła i nie potrafiła stłamsić w sobie pragnienia zemsty. Skończyło się na tym, że Laura wyjechała z Hogwartu po roku. Ku radości Syriusza i nieszczęściu Severusa, który stracił najwierniejszego kompana.
A Lupin? Lupin żywił do niej dziwne uczucie - tak, jak był nieśmiały względem innych dziewcząt, do niej potrafił powiedzieć wszystko, nawet ją obrażając. Raz podsłuchała, kiedy rozmawiał z jedną z jej znajomych, po czym, gdy dziewczyna się oddaliła, a Remus dostrzegł Laurę, stwierdziła z zaskoczeniem: "Lupin, Ty jesteś kulturalny!!!" A on śnił o niej niemal każdej nocy.
- Co jeszcze powiesz? - zaciekawił się, wkładając ręce do kieszeni.
Laura przekręciła głowę w prawo, dotykając nią niemal do ramienia i spojrzała na niego uważnie. Lupin jęknął.
- Spróbuj tylko, a chyba po raz pierwszy wasz auror zostanie pogryziony przez wilkołaka - obiecał jej natychmiastowo.
Zamrugała powiekami.
- Aż tak widać, co robię? - zapytała z goryczą.
- Zawsze widać, co robisz - odparł, uszczęśliwiony nagłym powrotem do lat szkolnych. - Ilekroć, miałem dyżur w pokoju wspólnym, a Ty wychodziłaś do łazienki, to słychać Cię było w całej wieży. Pomijając już fakt, że, gdy Ty miałaś dyżur, zawsze dziwnym trafem na drugi dzień nasza czwórka budziła się z oślimi uszami niczym król Midas, brodami jak u Hagrida, czy też ogolonymi nogami - przy ostatnim skulił się w duchu. Nie tylko nogi im ogoliła.
Laura zachichotała na wspomnienie nadzwyczaj udanych kawałów.
- Ale musisz przyznać, że nigdy nie pozostawałam dłużna! - odkrzyknęła z pasją.
- Ależ oczywiście!
- Więc zaprowadzisz mnie przed naszą wędrówką do gospody, do swoich kumpli. Słyszałam, że Jamie został tatusiem.
- Aha, a o Syriusza się nie pytasz?
Zapadła nagła cisza. Laura zmarszczyła brwi, tym samym pojawiała się na jej czole głęboka zmarszczka.
- Lupin…
- Dobra! - Remus uniósł w górę ręce w geście poddania się pod dyktando tej dziewczyny. Ona nie omieszkała tego nie wykorzystać. Natychmiast chwyciła go za ramię i dalej szli, jak zakochana para.
Liv zgrzytała donośnie zębami.
Co to miało znaczyć? Jakaś dziewucha rzuca się na niego, a on zaraz szczerzy się do niej, podobnie jak sroka do gnata! Faceci polecą na każdą, ale żeby być tak zdesperowanym, aby od razu przyklejać się do kogoś takiego jak ta Polka? Toż to przesada! Brakuje, jest lepszym słowem, mu kobiet zainteresowanych jego towarzystwem?! NIE! Więc dlaczego…?
- Przeprasiam - odezwał się jeden z polskich aurorów, niezręcznie kładąc jej dłoń na ramieniu, by zwrócić jej uwagę na własną osobę.
Z uszów Liv niemal fukała para, jednak zdołała się na tyle uspokoić, aby odwrócić się do mężczyzny. Aż powaliło ją to, co zobaczyła. Stał przed nią boski Apollo w swych najlepszych latach. Jasna cera, na której można było dostrzec czerwone plamy, zapewne ze zdenerwowania pojawiające się na przystojnej twarzy Polaka, była jak białe złoto, które Liv uwielbiała ze wszystkich szlachetnych metali. Kędzierzawe, blond włosy zostały obcięte na krótko, tak, by nie sprawiać właścicielowi większego kłopotu z ich układaniem. Niemal brzoskwiniowe, zręcznie tworzące łuk nad oczami brwi zostały lekko uniesione w górę. Same, podobne bursztynom, wielkie oczy, w których tliły się zaciekawione iskierki oraz jakiś cień, którego niemal podświadomie, Olivia starała się nie zauważać, wyglądały tak, jakby same z własnej woli śmiały się do dziewczyny. Nie mniej była ona również przytłoczona postawą mężczyzny stojącego zaledwie dwa, czy trzy kroki dalej. Polak spoglądał na nią sponad jej głowy, będąc chyba najwyższym człowiekiem, jakiego młoda nauczycielka Obrony widziała w życiu. Szerokie barki wydawały się być na tyle mocne, aby wytrzymać ciężar nie tylko samej Olivii, jak również kilku jej kopii.
- Em… - odezwał się z wahaniem, taksując malutką w porównaniu ze sobą Liv, tak jakby była jedną z lalek z porcelany, którą ustawiono na wystawie sklepu z butami i była ona najbardziej intrygującą częścią owej wystawy.
- Czym mogę panu służyć? - zapytała, zszokowana, że potrafiła zachować stoicki spokój, bo jej kolana niebezpiecznie podążały ku przodowi, gnąc się przy tym i mięknąc zarazem.
- Ja… sporo słyszeć… o Hogwart… - wykrztusił, a kilka dodatkowych plam pokazało się na jego alabastrowej cerze. Olivia uśmiechnęła się do niego, rozumiejąc, iż zapewne chcę zwiedzić zamek. Jak tak, to zgoda! - pomyślała naraz, przejęta tym, iż może przebywać blisko takiego przystojniaka. Przez myśl nawet jej nie przemknęło tak często pojawiające się w nich imię i to, że właściciel tego imienia właśnie rzuca jej ukradkowe spojrzenia i szarzeje na twarzy.
- Podobno… macie wspaniałą… - zawahał się. Jak ślicznie wyglądał, kiedy się nad czymś zastanawiał, a mała kropelka potu spływała mu po czole!
- Bibliotekę? - rzuciła pierwsze co przyszło jej do głowy. Fakt faktem nie było to miejsce bardzo wygodne na „randki we dwoje”, ale lepsze to niż nic.
Spojrzenie czystego już teraz koloru bursztynu rzucone przez zdezorientowanego mężczyznę, wywołało w niej dziwną reakcję. Rozciągnęła swój uśmiech do niemal nieprzyzwoitych rozmiarów i zaciągnęła biedaka bliżej okna, gdzie byli na tyle daleko od pozostałych, że Liv była spokojna. Usiadła z drobną pomocą towarzysza na parapecie jak każda szanująca się uczennica, którą notabene nie była i figlarnie spojrzała na niego.
Tak, miała rację. Uśmiech tego człowieka zwalał z nóg. Dobrze się składa, iż siedzi, nie stoi, bo wyłożyłaby się na podłodze niczym Remus Lupin…
Przelękła się nagle. Wystarczyło jedno spojrzenie boskiego Apollo, aby zapomniała o Remusie i reszcie świata. Czy to było aż tak proste? Doświadczenie nauczyło ją, że kiedy tak się dzieje, to nie kocha się naprawdę. Czy było możliwe, by to, co czuła do Remusa było zwykłym zauroczeniem, które minie po krótkim czasie?
I znowu to samo - jęknął donośnie diabełek.
A czy Ty nie mogłabyś raz tak nie myśleć? - żachnął się energicznie aniołek. - Zaufaj Panu! Zacznij wierzyć w jego dobrą siłę!
Albo po prostu podetnij sobie żyły… na jedno wychodzi - dodał od siebie diabełek.
Przez ułamek sekundy było cicho, ale potem nastąpiła vendetta aniołka. Coś pod czaszką dziewczyny zaczęło pulsować tak boleśnie, iż niemal oderwała się ponownie od rzeczywistości. Potem poczuła, jakby ktoś wsadził jej do głowy młot pneumatyczny i próbował rozbić czaszkę od środka, brocząc przy tym w zwojach mózgowych niczym w pierwotnym bagnie myśli.
W tym czasie Polak mówił coś do niej. Jego usta poruszały się niemo. Będąc całkowicie pochłoniętą swoimi myślami, dziewczyna słuchała go jednym uchem. Zdołała tylko przytakiwać i nic więcej. Nie zdawała sobie sprawy, że mężczyzna usilnie próbuje ją wypytać o ceny tutejszych mioteł i tym podobnych spraw, którymi faceci zawsze starają się zbałamucić dziewczyny. Nic z tego, ponieważ:
- po pierwsze, była to Liv O’Connell, a co za tym szło, był to skręt w ślepą uliczkę - dziewczyna znała się tak na samochodach, jak Budda na sztuce wojennej.
- po drugie, nie było jej przy nim. Duchowo, ale zawsze.
- po trzecie, ona była uparta, a właśnie doszło do niej, jak diabełek krzyczy:
Już nie będę, tylko odłóż swoją harfę! Słyszysz?! Odłóż ją! Kto Ci dał aureolę?!
A Tyś, czego majstrował w Liv?! Wara mi z oczu!
Jesteś pewien, że nie pomyliłeś stron? - zapytał na ostatku diabełek.
Zła istoto potępiona na wieki podaj mi proszę herbatę, bo coś czuję, że zaraz mi głowa pęknie, a napar z liści herbacianych zawsze mnie uspokaja - aniołek zwrócił się tymi słowami do towarzysza niedoli, rozciągając się na wygodnym fotelu. Diabełek zatrzymał się jak rażony piorunem, zaklął (aniołek odchrząknął) i poszedł do kuchni.
Liv uśmiechnęła się, czując jak zdrowy rozsądek wraca. Zeskoczyła zwinnie na podłogę.
- Przykro mi, ale muszę… naprawdę muszę iść do swoich pokoi i sprawdzić bardzo, ale to bardzo ważną rzecz - stwierdziła i nie czekając na odpowiedź od syna Latony pomaszerowała do „domu”.
Natrafiła niestety na roześmianych „zakochanych”, stojących tuż przy drzwiach do jakiejś sali. Niczym mocne pchnięcie nożem, Olivia poczuła ukłucie zazdrości i nagłą chęć zrobienia czegoś, co raczej nie należało do jej obecnych obowiązków - opiekowała się przecież gośćmi.
Nie zatrzymując się, krocząc kolejnymi korytarzami i przechodząc obok gderających jak zazwyczaj obrazów, obmyślała zemstę doskonałą. W jej umyśle powstawały najróżniejsze sceny i żadna z nich nie była na tyle łagodna, by można ją bez zbędnych cięć przedstawić zebranym. Sama amerykańska cenzura za czasów złotej Ery Kina, gdyby nakręcono film na podstawie myśli ciemnowłosej dziewczyny, spaliłaby owe wątpliwej jakości dzieło w sekundę po rozpoczęci seansu. Były to więc rzeczy straszne, mrożące części ludziom krew krążącą po całym ciele.
Ostatecznie zostało, JAK NA RAZIE, wybrane rozwiązanie mogące nieco rozładować napiętą do ostateczności malutką postać Liv. Potem dopiero, kiedy już pozbędzie się tych szybkich emocji i zacznie logiczniej myśleć, będzie potrafiła podjąć właściwą decyzję. Już jednak teraz wiedziała, ze będzie musiała przystać na sojusz, który był dla niej jak wrzód na tyłku. Stare przysłowie mówi jednak: „W miłości i na wojnie wszelkie chwyty dozwolone”. Inne mówi również, że aby dość do celu nie należy przebierać w środkach.
A tak na marginesie - Voodoo zawsze ją ciekawiło…

Liv pisnęła po raz kolejny i schowała swój palec do ust - ta wstrętna igła ponownie zaatakowała jej biedny, pokuty już chyba w tysiącach miejsc palec. Pomijając ból i to, że dziewczyna szczerze zastanawiała się czy ma jeszcze linie papilarne, to ta bezczelna igła była już dobrze powyginana. Oczywiście Olivia nie wiedziała, jakim cudem tak się stało! Szyła zgodnie z tym, jak tłumaczyła jej Minerwa - spokojnie (dodając od siebie kilka „niegroźnych” przekleństw), z wyczuciem (pomijając chwilę, kiedy igła po raz pierwszy się skrzywiła) i myśląc przy tym, jak gdyby rozwiązywała jakąś krzyżówkę (rzecz jasna nie zawsze).
- Dlaczego to musi tak boleć? - zastanawiała się na głos.
Bo inaczej nie miałabyś nerwów… albo mózgu… - stwierdził teatralnym szeptem diabełek.
- Stul pysk - warknęła, zabierając się ponownie do pracy.
Ten Dumbledore nie potrafił Cię wychować - zagaił ostrzej El Diablo.
- Bo się zbyt często wtrącałeś, szczurze - rzekła, wiercąc wzrokiem lniany materiał.
Aha, powiedz lepiej coś, czego nie wiem - zaśmiał się, machając ogonkiem.
Liv uśmiechnęła się chytrze, a jej lazurowe oczy zaświeciły diabelsko.
- Powiem ci, że właśnie powinieneś się odwrócić, bo aniołek się obudził - powiadomiła go, wyobrażając sobie czerwoną z furii twarz jasnowłosego aniołka. Jak diabełek ucieka przed latającą harfą też sobie nie omieszkała wyobrazić.
W końcu zapanowała błoga cisza i tylko bijący w szyby śnieg, cichutko sprowadzał Liv na ziemię. Palące się wokoło niej świece dawały miłe dla zmęczonych oczu światło, które oblewało pomieszczenie miodowym blaskiem. Na biurku w stosie ustawiono zbiór przeróżnej wielkości książek, obłożonych to w skórę, to znów w twardą tekturę lub inne materiały. Pierwszy wolumin, na którego okładce wytłoczono tytuł „Religia i magia - poznajcie Kult z Karaibów”, była grubości przysłowiowej pajdy chleba (bardzo gruba) i unosił się od niej zapach ciężkiej stęchlizny. Co było jednak najciekawsze, podobnych jej tomów było więcej niż się zdawać mogło. Nie znajdowały się one tylko na blacie dębowego biurka, ale również istniały jeszcze dwie sterty - jedna w sypialni, kolejna w łazience.
Olivia była osobą o wielkiej determinacji. Lubiła także być wystarczająco dobrze przygotowaną do wyznaczonego sobie celu, tak aby nie mogła potem sobie czegoś zarzucić. Przy ostatniej akcji popełniła tylko mały błąd, a skończyło się to dla niej… hm… całkiem szczęśliwie. Niestety, albo raczej stety, tym razem nie mogła sobie na to pozwolić. Zbyt wiele zależało do tego - gdyby, nie daj Boże, się pomyliła to Remus Lupin nieźle by oberwał, a jego śmierci, mimo pozorów, nie chciała. Tak więc nie miała obecnie przy sobie nawet jego włosa, paznokcia czy tym podobnych rzeczy. Miała za to niemal ukończoną laleczkę.
Wielkie czarne, zrobione z guzików od jednej z jej sukienek, oczy wpatrywały się w nią bez zbędnych uczuć. Duża głowa koloru podobnego do odcienia szarości na mundurach Polaków, sterczała sztywno na nieproporcjonalnym ciele. Obraz beztalencia do robótek ręcznych Olivii O’Connell był aż nad wyraz widoczny w biednej zabawce.
Tuż obok lewego kolana dziewczyny leżały z pozoru niewinne nożyce krawieckie - przyszłe narzędzie zagłady, które już niedługo miało brać udział w istnym pandemonium, a na tę chwilę czekały już dobre kilkadziesiąt minut. W końcu, kiedy Liv zrobiła ostatni węzełek na mocnej nici, którą zszywać można było skórę, odezwały się cicho, trącone kolanem przez właścicielkę.
Olivia spojrzała z zachwytem na swoje dzieło.
- To zaczynamy - stwierdziła, kładąc laleczkę na podłodze.
Ze świec ułożyła krąg, w środku którego znalazła się teraz lniana podobizna Lupina i uklękła, biorąc w rękę nożyce.

Jakieś trzy korytarze dalej, Remus siedział właśnie w pokoju, przysłuchując się rozmowie Laury z Jim’em. Potter dziwnie spokojnie przyjął ją i zaczął rozmowę, która dla Remusa była jakaś nienaturalna. Nadal miał w pamięci ostatnie spotkanie tej pary, a nie należało ono do najprzyjemniejszych.
- Zgadzam się! - krzyknął nagle Jim i cały pokój zapełnił się chichotem Laury. - Zgadzam się na wszystko, tylko powiedz mi, jak wtedy nas oszukałaś!
Lupin zauważył, że piwne oczy przyjaciela błyszczą w zaciekawieniu i podnieceniu. Zrozumiał, iż oto nadeszła pora, gdy James Potter miał dowiedzieć się, jakim cudem Laura wywiodła ich w pole, podczas kiedy oni skręcali się z wysiłku, by zrobić jej jakiś kawał. Był bowiem czas, kiedy takowego nie dało się zrobić owej pannie. Gdzie oni już wszystko przygotowali i byli pewni jej pojawienia się, to akurat natykali się wtedy na Filcha i musieli zwiewać. Innym razem czatowali na nią tuż przy wejściu do wieży Gryffindoru, ale jednak to nic nie dało - po całej nieprzespanej nocy dowiedzieli się, że non stop była w wieży, chociaż nie widzieli jak wchodziła.
- Wcale was nie oszukałam! - żachnęła się, wydymając usta. - Jamie, pomyśl!
- Nawet nasza mapa nic nie dawała! - krzyknął rozochocony Jim. Przez te lata musiał myśleć o tym nieustannie. - Myślałem już, że do wieży prowadzi jakieś inne wejście, że któryś z nas zdradził i Ci wszystko wypaplał, że… nie wiem, co jeszcze!
- Ależ to jest prostsze niż myślisz! - zaśmiała się perliście.
- Laura, wiedźmo wredna, powiedz biedakowi - wtrącił się Lupin; jego to również ciekawiło.
- Przecież wiecie, że wiele osób was nie lubiło…
- Tak jak ciebie! - krzyknął z rogu pokoju Syriusz, który siedział tam w ciemnościach, aby najwyraźniej nie wystawiać się na spojrzenie błękitnych oczu Polki.
Remus odruchowo spojrzał na dłonie Laury, które teraz zacisnęły się mocno, gotowe skruszyć najtwardsze głazy.
- Ludzie… - ciągnęła dalej Laura, ale było widać, że ledwo wytrzymuje obecność Syriusza - potrafią być pożyteczni, jeżeli wiedzą o planach wroga i jego również nie lubią… Tak było w tym przypadku. W szkole było przecież wielu uczniów i istniało bardzo małe prawdopodobieństwo, że któryś z nich was nie zobaczy. Jak zobaczył, mówił o tym mi lub Sevkowi i sprawa była przesądzona. Kiedy jednak takiego kogoś nie było… - tu Jim wyostrzył słuch, tak samo zresztą jak Remus i Syriusz, który zrobił to acz trochę niechętnie. - Używałam przecież telepatii! Coście myśleli?! Że to potrafię, a nie korzystam?!
Jim i Remus wyglądali jakby przed chwilą zostali chlaśnięci z liścia po twarzach. Z szeroko otwartymi, zdziwionymi do granic możliwości oczami wyglądali tak komicznie, że Laura zaczęła się gromko śmiać.
- No, dobrze, ale… - Jim z dziwnym wyrazem twarzy, będącym połączeniem szoku i przerażenia, pochylił się ku niej - Jak się dostawałaś do wieży…?
- Portale - powiedział zamiast niej Syriusz.
- Dokładnie - przytaknęła z drobną niechęcią.
- Wiedziałem o tym już wtedy… - zaśmiał się cicho - tylko nie byłem pewny.
Remus spoglądał to na niego, to na Laurę. Człowiekowi postronnemu, który nie znał ani jego, ani jej, mogło się wydawać, że ta rozmowa jest jakaś przyjacielska - jakże mógł się ten człowiek mylić! Już dawno, Lupin poznał sposoby mogące wytrącić Laurę z równowagi. Jednym z nich była właśnie rozmowa o jej zdolnościach - bo do tego właśnie zmierzał Syriusz. Był to lód tak kruchy, a woda była tak głęboka, że tonący nie mógł dostać pomocy z nikąd, ponieważ nikt nie był na tyle głupi, aby wtrącać się, kiedy Laura Olszak jest wściekła. Nawet Liv, która była złośnicą z krwi i kości, nie sięgała Laurze do kolan.

Złośnica zamachnęła się i z całej siły dźgnęła lalkę w nogę. Mało. Potem oberwała rękę. Mało! Na kolejny diabelski ogień poszedł brzuch szmacianej ofiary. Wtedy zaczęło się to, co było nie uniknione. Lazurowe oczy Olivii O’Connell błyszczały od czystej wściekłości.
- A żeby Ci żylaki powyskakiwały, łotrze jeden - powiedziała, niemal krzycząc, kiedy nożyce tkwiły jeszcze w brzuchu lalki. - Hemoroidy! Hemoroidów Ci życzę! Żeby Cię tyłek tak bolał, jakby Cię tysiąc chorych na wściekliznę psów pogryzło! - szarpnęła, wyciągając ostrze z biednej szmacianki.
Voodoo należało do jednej z dziedzin Czarnej Magii, a że wypada znać swego wroga - czego kilka chwil wcześniej dowiedli Syriusz i Laura - to nauczycielce Obrony wypadało tę sztukę poznać. Tak też Remus John Lupin miał kłopoty większe niźli te, których doświadczył do tej pory.
Olivia podniosła raz jeszcze żelazne narzędzie zemsty. Zmrużyła oczy, biorąc głęboki wdech. Z chwilą wypuszczenia powietrza z płuc, z całej swojej siły, Liv nadziała na ostre nożyczki w miejscu, gdzie mężczyzna powinien mieć swoją „dumę” i podniosła laleczkę w górę.
- A żeby Ci opadał za każdym razem jak będziesz chciał - wysyczała z niebywałą przyjemnością. - Żebyś żadnej nie zadowolił, póki nie będę to ja. Żebyś za każdym razem, kiedy z jakąś babą się chciał ******** będziesz musiał tony viagry** brać, a żeby i to nie starczyło!
Chwyciła szmaciankę i zdjęła ją z ostrzy. Spojrzała na nią z obrzydzeniem i zanim jeszcze pomyślała, stwierdziła:
- I chcę, żebyś miał biegunkę… już teraz…

W tej samej chwili, Remus poczuł, że jego żołądek odmawia mu posłuszeństwa. Nie zważając na zdziwienie wszystkich dookoła, pobiegł do najbliższej toalety.

________________________________
* - Poczuwam się do odpowiedzialności, aby wam wytłumaczyć o co chodzi. Ava mówiła mi, że nie spotkała się z takim określeniem, więc większość z was zapewne również. „Doczekać do seniorskich lat” to to samo, co „doczekać późnej starości”
** - Tak, ja wiem, że wtedy nie było viagry, ale to tak mi pasowało, że po prostu nie mogłam sobie tego odmówić. Wybaczcie.

Ps.
Czytałam coście tutaj nabazgrały (faceta tu raczej żadnego nei ma) (chyba?) i mam wam coś do powiedzenia:
- "Krzyżaków" nie lubię, a przecyztałam je tylko dlatego, że się o to załolżyłam (jak zwykle, zresztą)
- Ale to nie jest najgorsza książka jaką czytałam
- "To przecież jeden z bestsellerów " <= moje samo uwielbienie zostało miło połechtane, ale to nei zmienia faktu, że i tak za takowe "Manewry" nie uważam.
- 'sierotka marysia' <= hie, dotąd te krasnoludki pamiętam
- Ej! A "Konu Leonarda da Vinci" to nikt nie czytał? Albo przynajmniej "Aniołów i demonów"?

I bardzo dziękuję za zrozumienie. Ja was po prostu Kocham, wy zadziory! tongue.gif

Meridien Auris

Napisany przez: Eowina 06.10.2004 19:56

Doczekalam sie wreszcie nowego parta smile.gif Dzięki Meridien.
FF jak zwyle - podobal mi sie tongue.gif
Konczy sie ciekawie... Remus ma klopoty wink.gif
Skoncze tak jak zwykle - CZEKAM NA NOWEGO PARTA tongue.gif Ale musze sie jeszcze nacieszyc 8 Manewrów.

To ja chyba zaczelam dyskusje o Krzyzakach.... blush.gif kurcze...

I jeszcze cos dla Sylwi - czekolada.gif

Napisany przez: kkate 06.10.2004 20:55

Witam smile.gif

Teraz moje emocje nieco opadły, ale... ufffff...
dzisiaj sobie spokojnie klikam po forum, wchodzę sobie na swój temacik o Huncwotach, a Eowina: "Czytałaś nowe Manewry?"
Ja myślałam, że jej o 7 chodzi, więc mnie to specjalnie nie wzruszyło, ale czytam to jeszcze raz i nagle... he he zaskoczyłam tongue.gif : "NOWE MANEWRY? RAAAANY!!!!!"

Wchodzę i widzę posta Sylwii. "No i się doczekaliście" Rzuciłam się na tekst i go przeczytałam... Delektując się każdym słowem smile.gif

Nic dodać nic ująć. Może było parę literówek, ale co tam... nie szkodzi!

Mmm, widzę, że teraz jest coraz ciekawiej... Teraz to nie jest wyłącznie o Remusku i Liv... A oboje się nieźle wkurzają na siebie... A to wszystko przez Polaków biggrin.gif (no co, najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny!!! laugh.gif chłopaki może też).

Zazdrość potrafi być straszna... ojoj, biedny Luniaczek.... i jego problemy żołądkowe i inne blush.gif

QUOTE
- A żeby Ci opadał za każdym razem jak będziesz chciał - wysyczała z niebywałą przyjemnością.

W tym miejscu nastąpił niekontrolowany chichot biggrin.gif

Ta Laura Olszak to też ciekawa postać. I w ogóle nowy wątek z naszymi rodakami urozmaica ficka.

Nie mogę już się doczekać następnego parta!!!
Sylwusiu, WIELKIE WIELKIE DZIĘKI!!! Normalnie mam więcej siły do nauki. (pewnie jedynie do jutra, ale co tam...)

Wielkie buziaki dla Ciebie! kiss.gif
Oprócz tego landrynki.gif czekolada.gif nutella.gif zelka1.gif krowki.gif zelka2.gif

Smacznego wink.gif
Aha, dzięki też dla Eowiny za informację.

No, narazie tyle chyba...

Pozdrawia was Najbardziej Oddana Fanka "Manewrów" I Wielbicielka Talentu Sylwii - Kasia albo Kkate, jak tam kto woli biggrin.gif

Napisany przez: Meridien Auris 07.10.2004 11:21

QUOTE(kkate @ 06.10.2004 19:55)
Pozdrawia was Najbardziej Oddana Fanka "Manewrów" I Wielbicielka Talentu Sylwii - Kasia albo Kkate, jak tam kto woli biggrin.gif
*



Kasiu, jakiego talentu?

Napisany przez: kkate 07.10.2004 15:19

QUOTE(Meridien Auris @ 07.10.2004 10:21)
QUOTE(kkate @ 06.10.2004 19:55)
Pozdrawia was Najbardziej Oddana Fanka "Manewrów" I Wielbicielka Talentu Sylwii - Kasia albo Kkate, jak tam kto woli biggrin.gif
*



Kasiu, jakiego talentu?
*



Sylwia - po pierwsze piszesz. Po drugie twoje pisanie wielu osobom tutaj się podoba. A jeśli komuś całkiem podoba się coś wymyślone przez ciebie, to znaczy, że masz pewne zdolności. Jeżeli bardzo się podoba, znaczy że masz talent. smile.gif

Naprawdę, nie każdy potrafiłby pisać w taki sposób jak ty... Masz taki swój styl, jest duużo opisów, dużo pewnego rodzaju przenośni... Skupiasz się na tym, co bohaterowie czują i opisujesz wszystko dookoła, nie ma mnóstwa sztucznych dialogów. Poza tym cała historia i pomysł jest fantastyczna. Dlatego tak strasznie lubię "Manewry" biggrin.gif

Żałuję tylko, że w tym parcie nie było bezpośrednich konfrontacji Liv-Remus... Kocham te kawałki... smile.gif Możesz powiedzieć, czy następny part będzie podobny do ostatniego, tzn. będą osobno opisane uczucia i przeżycia Liv i Remusa, czy też dojdzie do ich bezpośredniego starcia? tongue.gif Kiedyś to musi nastąpić, no ale... kiedy i jak? Już ty coś wymyślisz...

Moimi ulubionymi częściami bez wątpienia pozostają ta z "napaścią" Syriusza, no i niezła była 7. Pisz dalej, będę starała się czekać cierpliwie. Buźka kiss.gif !

----------
Pozdrawia was Najbardziej Oddana Fanka "Manewrów" I Wielbicielka Talentu Sylwii - Kasia albo Kkate, jak tam kto woli biggrin.gif


Napisany przez: ..::*megi*::.. 07.10.2004 19:54

Ja to opowiadanie po prostu kocham! Dziewczyno życzę Ci abyś jakiegoś Nobla dostała biggrin.gif
Z niecierpliwością będę czekać na następne "Manewry". Ale nie wiem czy sie doczekam cry.gif
Pozdfrawiam.

Napisany przez: Eowina 07.10.2004 21:39

Nie ma za co kkate tongue.gif
Przylączam sie do pozdrowien, Sylwia - nie przesadzaj ze cos takiego napisac trzeba miec talent !

Napisany przez: Anulcia 08.10.2004 09:02

QUOTE
Pozdrawia was Najbardziej Oddana Fanka "Manewrów" I Wielbicielka Talentu Sylwii - Kasia albo Kkate, jak tam kto woli  biggrin.gif 

O tak, Kkate to zdecydowanie najwieksza fanka ,,Manewrów". smile.gif Jak jeszcze nie byłam zarejestrowana na forum, to jak się spotykałysmy, wszystko mi o tym ff opowiadała i zachwycała się nim. smile.gif
Tak więc Meridien, skoro Twoj fick powoduje w innych tyle emocji, to jak mozesz nie miec talentu?? To poprostu niemozliwe!
Pozdrawiam wink.gif

Napisany przez: daigb 08.10.2004 18:24

a ja jestem po kkate druga najbardziej oddana fanka tego ficka smile.gif fajnie ze dodalas nowy part ale chyba niezbyt mi sie podobal...tzn part na b. dobrym poziomie ale cos mi tutaj takiego porzadku i spokoju nie bylo (w tekscie nie w fabule) tylko takie male zastrzezonko smile.gif pozdrowka

Napisany przez: Galia 08.10.2004 19:55

No nareszcie nowy part - już myslałm, że się nie doczekam. Jak zwykle mi się podobało. Czekam na więcej i życzę weny.
Gal czarodziej.gif

Napisany przez: madziula 08.10.2004 20:41

To znowu ja... smile.gif cóz mogę powiedzieć...odnosnie Manewrów, ładny styl jak zawsze, ale part średni trochę nudny.....jak dla mnie
po prostu nei czytałam go z takim przejęciem jak poprzednich.. wink.gif

P.S: A tak "Anioły i Demony" świetna ksiązka, wprawdzie niec zytałam, ale koleżanka mi opowiadała , niestety tylk odo połowy, a moze mniej...czekam moze pojawi sie w naszych bibliotekach to na pewno ją złapie..=)..a "Kod(..)" może sobie zamówie ....;-)

Napisany przez: Czarny Łowca 08.10.2004 21:56

UUUUUUUUU. Biedny Remus, na jego miejscu uciakaBbym. Fanfick odjazdowy. Jedwabisty, że się tak wyrażę.

Napisany przez: kaola 08.10.2004 22:21

"Kod Leonarda da Vinci" czytałam, niestety, i już gdzieś pisałam, co o tej książce myślę - największa bzdura, i histroii moich lektur (a ksiązki pochłaniam w ilościach nieprzyzwoitych wręcz). JEDYNA zaleta tej ksiazki jest taka, ze czyta sie ja w jeden dzien, i jest na prawde wciagajaca. wad ma pelno, teraz nie mam sily w palcach;) zeby wymieniac, gdzies w temacie 'ksiazki' chyba juz pisalam...

a co do 'manewrów' - wreszcie!!!!! smile.gif jest bardzo dobrze - jak zawsze, z reszta. krótko troche, ale nie nazekajmy XP
romans w 100% - ale ostrzegalas juz na poczatku. az mi sie troche za slodko miejscami robilo (biorac pod uwage, ze wlasnie czytam "Miłość w czasch zarazy" Marquez'a) - ale ogólnie bardzo, bardzo dobrze. moze nie genialnie, jak poprzednie, ale kazdy fick ma gorsze i lepsze party;>

mam nadzieje za na nastepna czesc nie bedzie trzeba czekac miesiąca.

w kazdym razie - pisz, pisz, pisz!

pozdrawiam cieplutko:)

Napisany przez: Szyszmora 09.10.2004 13:12

No nareszcie. Fajnie tak sobie poczytać coś tak świetnego po dniu usłanym ( a może usranym??) kolejnymi pałami. Tak...." Ludzie z normalnych szkół po lekcjach chodzą na dystoteki, a wy musicie sie uczyć. Ale pociesze was- zawsze możecie sie przepisać" ....sor Nowicki potrafi optymistycznie nastawić na następne 8 godzin....


Jak kkate jest pierwsza, a daigb jest druga, to ja chyba jestem zerowa....Albo 1/2. Tak....To brzmi lepiej... biggrin.gif

czekolada.gif landrynki.gif krowki.gif nutella.gif zelka1.gif zelka2.gif -czyli to co szyszmorki lubią najbardziej.....Oczywiście dawać!!

Napisany przez: kkate 09.10.2004 13:23

No to w takim razie mamy przynajmniej trzy dziewczyny jako fanki Manewrów nr 1 smile.gif Podzielę się tym stanowiskiem, spoko biggrin.gif

Więc, Sylwusiu kochana, czekamy aż ci się uda coś stworzyć !

nutella.gif Smaczego tongue.gif

Napisany przez: ..::*megi*::.. 09.10.2004 13:28

Dołączam się do klubu " Fanek Manewrów" biggrin.gif. Czekam na następne party!!!

Napisany przez: Eden_ka 09.10.2004 14:36

Wreszcie nowe Manewry biggrin.gif
Czytajac poczatek nie moglam sobie przypomniec co sie dzialo wczesniej (oczywiscie sprawdzenie strone wczesniej koncowki siodemki bylo by dla mnie za duzym wysilkiem) ale nawet szybko sobie przypomnialam. Zauwazylam ze dwa razy, ze piszesz "Ty" w srodku zdania z duzej litery:

QUOTE
- Skąd Ty tu? - wydukał w końcu

po co - przeciez to nie list!

Oj, biedny Remus, jak sie kobieta wkurzy to nie ma przebacz smile.gif ... mam nadzieje ze napiszesz niedlugo kolejne czesci... PROSZĘ!

Napisany przez: Tenebris69 09.10.2004 17:46

"Manewry" były pierwszym fanfikiem jaki przeczytałam na tym forum. A było to z pół roku temu, może nawet więcej. I to chyba własnie one skłoniły mnie w koncu do zarejestrowania się na tym forum. ^^ Ostatnia część jak dla mnie - miodzio.

Daję za nie.... czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif ...trzy czekoladki. kiss.gif

Napisany przez: Luthien03 09.10.2004 18:10

A ja mam pytanie do Meridien...Ile mniej wiecej zamierzasz napisać partów "Manewrów"?
Z utęsknieniem czekamy na kolejną część ;]

Napisany przez: daigb 09.10.2004 19:19

ejjjjjjjj az 4 osoby na pierwszym miejscu? makabra! za duzo! stanowczo za duzo! tongue.gif nie zgadzam siem! jeszcze w porzo z tym 1 miejscem dla kkate, 1/2 dla szyszmory moje 2, dobra, jedna osoba jeszcze tak...reszta niech sie gryza w nochal! tongue.gif

Napisany przez: Kiniulka 09.10.2004 20:20

Nareszcie doczekałam się upragnionych Manewrów nr 8 tongue.gif To był bardzo, bardzo fajny part (tak jak z resztą pozostałe biggrin.gif ). Obiecuję, że będę cierpliwie czekać na nową część i nie będę Cię zamęczać postami typu "Kiedy next part". Jak będą to będę się cieszyć .. Jak ich długo nie będzie to ... dalej będę czekać smile.gif Pozdrawiam i życzę veny.

Napisany przez: Meridien Auris 09.10.2004 20:51

Wiecie, jak się zakłada fun club to nr. jest zwykle osoba, która go założyła.
A co do tego: "Skąd TY tu" -> jeszcze raz mówie: NIE DO MNIE Z TYM, bo od tego jest Jade biggrin.gif

"Kod Leonarda da Vinci" to dobra książka, świetny, zagmatwaty pomysł, który bardzo mis ię spodoba, że aż żałuje, że sama takeigo bym nie wymyśliła.

Manewrów będzie 12 rozdziałów i 13 to będzie Epilog.

A propo... szykuję wam małą sądę.
Kkate i Jade - w dwie chyba wiecie, o co chodzi. Nie wyspowiadać sie na ten temat!

Napisany przez: kkate 11.10.2004 16:47

QUOTE(daigb)
jeszcze w porzo z tym 1 miejscem dla kkate, 1/2 dla szyszmory moje 2, dobra, jedna osoba jeszcze tak...reszta niech sie gryza w nochal!


Miło mi smile.gif Następne osoby moga numerować się jako 3, 4, 5 itd. Ale zobaczcie, co Merid napisała.
Tu, niżej.:

QUOTE(Merid)
Wiecie, jak się zakłada fun club to nr. 1 jest zwykle osoba, która go założyła.


To znaczy... ja? biggrin.gif
No bo jak nie ja, to kto?
Jak się zgodzicie, to ja się ogłaszam nr 1!!!

QUOTE(Merid)
A propo... szykuję wam małą sądę.
Kkate i Jade - w dwie chyba wiecie, o co chodzi. Nie wyspowiadać sie na ten temat!


Mhm, jasne że tak smile.gif I "sondę", Sylwia, a nie "sądę". Ale to tylko taka mała uwaga z mojej strony tongue.gif

Czekam na sondę i na ciąg dalszy. Pozdro kiss.gif

Napisany przez: Eowina 12.10.2004 19:55

Dolączam sie do fanklubu ? tongue.gif

Kiedy bedzie ta sonda ? Chetnie zaglosuje.

pozdrowienia - szczegolnie dla kkate i Irweny(która niestety nie moze teraz z nami tu byc)

Napisany przez: Szyszmora 13.10.2004 11:30

No a co my z tym klubem zrobimy po zakończeniu Manewrów??

No fajnie, taki niewinny tekst, a cały klub sie z tego zrobił tongue.gif

Jak tam po dniu nieustających kłamstw?? Moie o dniu Edukacji Narodowej, rzecz jasna biggrin.gif .Ja jestem teraz na informastyce i nie moge znieść widoku faci jedzęcej czekoladki....Dlaczego uczniowie nie dostają??? cry.gif cry.gif

No wypadało by, żerby nasz klub sie jakoś nazywał, bo fanklub manewrów, to tak nudno.....

Napisany przez: kkate 13.10.2004 16:06

U mnie na dzień nauczyciela wszyscy dostali kwiatki tongue.gif Konkretnie czerwone różyczki smile.gif

A kochana wychowawczyni bukiecik oraz śliczną filiżankę + herbatka z najlepszego sklepu z herbatką, czyli Herbaty Świata w M1 - kto jest z mojego miasta, ten wie.... biggrin.gif

A co do fanklubu - wszystkich zainteresowanych proszę na gg do mnie : 1446299. Ustalimy fakty tam, zamiast nabijać tu posty albo skrzynkę PM-ową blush.gif

P.S. Jak widzicie, że jestem niedostępna, też piszcie, wcześniej czy później odbiorę, a poza tym często siedzę na niewidocznym, bo nie lubię jak piszą do mnie ci, z którymi gadać nie chcę tongue.gif

Napisany przez: Eowina 14.10.2004 20:06

Mieliscie wolne w dzien nauczyciela ? Nam zrobili wolny dzien tongue.gif Moi nauczyciele dostali po jednej czerwonej rózy.

kkate,napisalabym ale mam zepsute gg sad.gif

A tak poza tym to dobre pytanie - co my zrobimy jak Meridien opublikuje ostatni part(Meridien,to pytanie takze do ciebie?) Co my zrobimy bez Manewrów ?

pozdrawiam smile.gif

Napisany przez: Kiniulka 14.10.2004 21:07

Ja musiałam iść dzisiaj do szkoły. Maiałam dzień nauczyciela i otrzęsiny w jednym biggrin.gif

Napisany przez: Meridien Auris 15.10.2004 14:15

Czy wy czasem nie przesadzacie??? Z tym fan clubem? JA nie zakazuje,ale...

Napisany przez: kkate 15.10.2004 19:13

Bo to będzie fanklub nie tylko "Manewrów", ale ogólnie Lupina.... biggrin.gif

Tylko musimy ustalić parę szczegółów.... Chętnych do przyłączenia się proszę o kontakt na gg do mnie albo daigb, ewentualnie na PMa...

tak w ogóle to szukamy odpowiedniej nazwy, macie propozycje??

P.S. Merid, jak idzie pisanie???

Napisany przez: Tova Brink 16.10.2004 19:33

No cóż... Za to opowiadanie wzięłam się dzisiaj rano, i skończyłam je może przed godziną... I na gorąco mogę powiedzieć tylko, że dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania o Lupinie. Znakomicie balansujesz, nie przekraczając granicy żenującej szmiry ani ociekającego lukrem słodzika. Każdy part jest świetny i bardzo wciągający - nie można się już oderwać, kiedy zacznie się go czytać. Żałuję, że nie zaczęłam wcześniej przygody z "Manewrami" smile.gif Widzę, że tutaj się jakieś fankluby pod przewodnictwem kkate tworzą wink.gif No, jestem pod dużym wrażeniem... A dziś już niewiele ficków (oprócz ficków z portkey. org, które czytuję namiętnie) potrafi mnie wciągnąć w takim stopniu i wywrzeć na mnie takie pozytywne wrażenie. Z pewnością należy do nielicznych "perełek" na tym forum, które czyta się naprawdę przyjemnie. Zauważałam nieliczne błędy, ale one przy reszcie po prostu odchodzą w niebyt... Bardzo lubię postać Liv... Charakterowo to nawet mnie przypomina, dlatego jest mi tak bliska. A Remus jawi się niczym ten książe na białym koniu. Niektóre momenty są do tego stopnia zabawne, że później siostra wypytywała mi się, dlaczego rechoczę jak jakaś żaba. Czekam z niecierpliwością na następną część wspaniałych "Manewrów".

A propos "Krzyżaków" - nazwijcie mnie wariatką, ale ta książka naprawdę mi sie podobała... Może poza nielicznymi momentami, które są tak nudne, że nie do przetrawienia. Choć ogólnie to lektur nie lubię - nie znoszę, jak mi ktoś coś narzuca.

Acha, jeszcze jedno! Macie kolejną fankę tego opowiadania! Jest naprawdę wspaniałe smile.gif

Napisany przez: Eowina 17.10.2004 20:14

Co do fanklubu to mysle intensywnie nad nazwą i nie moge wymyslic.
Meridien,moze pomozesz ?

Dzwoneczku,a co do Krzyzaków.To po miesiącu odetchniecia od nich doszlam do wniosku nie byli tacy zli w niektórych momentach fajni... Jak na Sienkiewicza oczywiscie:)

A i jeszcze dla autorki Manewrów : czekolada.gif nutella.gif

Napisany przez: Anulcia 19.10.2004 15:30

smile.gif Ekhm, Kochani!
Mam przyjemność zakomunikować wszem i wobec, że oto (i tu następują fanfary tongue.gif tongue.gif tongue.gif ) dołącza do was kolejna wielka fanka (która to już z kolei???) wspaniałych Manewrów i oczywiście Remusa Lupina. Przeczytałam tego ficka w kilka dni (niestety nie miałam możliwości zrobić tego za jednym razem) i muszę powiedzieć, że jestem pełna uznania dla Merid - masz rzeczywiście niesamowity styl pisania i talent (nie próbuj nawet zaprzeczać, bo i tak wszyscy z pewnością podzielają tę opinię biggrin.gif ). Cóż mogę jeszcze powiedzieć… po prostu pisz dalej, bo masz do tego dar! To wszystko.
WIELKA czekolada.gif DLA MERID. MIŁEGO PISANIA!! wink.gif Pozdrooffka :-*

Napisany przez: avalanche 20.10.2004 14:32

sekta jakaś =P

Napisany przez: Miaka 20.10.2004 15:50

strach się bać XD

Napisany przez: Galia 20.10.2004 21:57

Ja też chcę do fanklubu! Ja też!
Ava- jasne, że sekta. Sekta rządzi, sekta radzi, sekta nigdy cię nie zdradzi. tongue.gif tongue.gif
Ja to nawet werbuję nowych członków 5 osób czytało dzięki mnie "manewry''!!!

Napisany przez: kkate 21.10.2004 15:41

Werbuj dalej, Galia smile.gif

Zostałaś oficjalnie przyjęta.

Więc... jacyś nowi chętni?

Jakby co, to mamy już:

1. Ja, czyli kkate - przewodnicząca
2. daigb - wice
3. Szyszmora - II wice
4. Anulcia - członek fanklubu
5. Eowina - członek fanklubu
6. Galia - członek fanklubu

Ludzie, myślcie nad nazwą!!! Co do działalności, to ja powoli planuję... na wzór takiego stowarzyszenia na forum Veritaserum, którego jestem członkiem biggrin.gif

Ava --> O do licha, nakryłaś nas laugh.gif

Napisany przez: Eowina 21.10.2004 16:13

Witam : )
Co do nazwy to nie mam pomysłów kkate sad.gif Ale mam nowe gg wiec jakbyscie cos chcieli to moj nowy numer : 4026782

pozdrowionka

a to dla czytelników Manewrów tongue.gif - czekolada.gif czekolada.gif

Napisany przez: Kiniulka 21.10.2004 20:56

Jeszcze ja ... jeszcze ja chce do fanklubu smile.gif

Napisany przez: Anulcia 22.10.2004 13:26

Kochani fani ,,Manewrów" i Remus Lupina! Oto powstał temat naszego nowego fanklubu - zajrzyjcie TUTAJ! wink.gif

Napisany przez: żaba 22.10.2004 17:57

Podabaly mi sie wszystkie party,ale kurcze ten ostatni z ta laleczka jakos nie takos tongue.gif .byl ok tylko to VooDoo mi nie pasuje.Czekam na nastepna czesc!jest super!
A to na zachetke: czekolada.gif nutella.gif czekolada.gif nutella.gif smile.gif

Napisany przez: Nimfka 22.10.2004 20:43

I przeczytałam dzisiaj całe Manewry, bo chciałam zapisać się do Fanklubu Lupina...
Dziękuję wszystkim tym, którzy ustaliali regulamin Fanklubu...
I kazali Manewry przeczytać...
Bo się w Manewrach zakochałam...
Pewnie nie będę mogła spać w nocy z wrażenia... Ale co tam...

Pozrowienia dla autorki i fanów Manewrów... biggrin.gif

Napisany przez: Anulcia 27.10.2004 19:07

Słuchajcie, wygrzebałam na stronce, gdzie znajdują się między innymi bardzo ładniutkie rysunki, taki obrazeczek, który przedstawia Remusa i jakąś dziewczynę. Wygląda ona dokładnie tak, jak wyobrażałam sobie Liv, więc pomyślałam, że dam go tutaj. Co o nim sądzicie?: KLIK!

PS. Scenki takiej nie było w MANEWRACH, ale kto wie, czym nas jeszcze Merid zaskoczy?? wink.gif

Napisany przez: ..::*megi*::.. 27.10.2004 19:48

Obrazek bardzo ładniuśki jest tongue.gif . Także chciałabym się zapisać do fanklubu "Manewrów" , tylko nie wiem jak to zrobić i do kogo się zgłosić blush.gif
Pozdrowionka dla wszystkich !

Napisany przez: kkate 28.10.2004 16:11

megi, kochana --> to fanklub nie tylko "Manewrów", ale w ogóle Remusa smile.gif

Jak chcesz się dowiedzieć szczegółów, to przeczytaj temat, do którego wejdziesz klikając na obrazek w moim podpisie.

Pozdro.

Anulciu ---> ja też kocham te arty (kto ci dał adres strony....? No kto? tongue.gif) , ale ten nie skojarzył mi się akurat z tym fickiem... tylko z czymś innym wink.gif

Napisany przez: Smerfka 28.10.2004 20:43

QUOTE(kkate @ 28.10.2004 16:11)
Anulciu ---> ja też kocham te arty (kto ci dał adres strony....? No kto? tongue.gif) , ale ten nie skojarzył mi się akurat z  tym fickiem... tylko z czymś innym wink.gif
*



Ta Kasiu... zastanówmy się tylko z czym tongue.gif
Brakuje tylko tej bialytkiej koszuli Remuska - wtedy by dopiero było nutella.gif - znaczy się - miodzio... rolleyes.gif
Wszystko przed nami ^^

********** **********

A co do ficka - wiem , wiem - mieliśmy Cię nie męczyć , ale święte prawa Bogów głoszą - Kołaczcie , a otworzą wam ( czyli... Męczcie Sylwusię , a napisze nexta^^)
No to... kiedy wgłębimy się w biegunkę biednego Remuska ?*
(Bez przesady z tym całym wgłębianiem oczywiście ) wink.gif

* Biedny Remus - jak nie urok <wilkołaczki ^^> to sraczka =)

Napisany przez: kkate 29.10.2004 15:12

QUOTE
Ta Kasiu... zastanówmy się tylko z czym tongue.gif


Taaaa.... ciekawe biggrin.gif

QUOTE
Brakuje tylko tej bialytkiej koszuli Remuska - wtedy by dopiero było  nutella.gif  - znaczy się - miodzio...


O tak, zgadzam się.... jakbym miała odrobinę większy talent od rysowania, to bym naszkicowała... próbowałam... ale narazie tylko na nieudanych próbach się skończyło dry.gif

QUOTE
Wszystko przed nami ^^


Noooo, ja liczę także i na CIEBIE w tej kwestii wink.gif
Musimy na gadulcu się spotkać kiedyś.

---
A tak na temat: Merid mogłaby dać jakiś znak życia... mogłaby wygrzebać klawiaturkę spod książek, prac domowych i referatów... mogłaby znaleźć wśród różnych plików ikonkę Explorera czy tego tam używa... mogłaby wejść TUTAJ i napisać.... JAK JEJ IDZIE PISANIE!!!!

Więc czekamy!




Napisany przez: Szyszmora 29.10.2004 18:30

...ale on nie może bo jest sadystką.... tongue.gif

Napisany przez: kkate 29.10.2004 19:06

on czy ONA, Szyszmoro???????? biggrin.gif

Napisany przez: Meridien Auris 29.10.2004 23:16

Dziecie kochane! Powróciłam! Jestem świerzo po formacie! Własnoręcznym, dodatkowo!
Co do opowiadania, to stwierdzam, że... sie pisze. Ci, którzy mają mój nr. gg mogli przeczytać w moim podpisie, że... 5 stron napisanym, a to jeszcze nei koniec.
Mogę wam już zapowiedzieć, że jak modzi albo admin wejdą wtedy na "Manewry", to przeniosą je do "Kwiatu Lotosu". Ale nie myślcie, że będzie tak łatwo!
O, nie, kochanie, nie ma takm łatwo!

Całuski! :*
Meridien

Ps.
Dziękuję za wszytkie czekoladki!

Napisany przez: kkate 30.10.2004 13:07

QUOTE
Co do opowiadania, to stwierdzam, że... sie pisze. Ci, którzy mają mój nr. gg mogli przeczytać w moim podpisie, że... 5 stron napisanym, a to jeszcze nei koniec.


Taaa??? Oj, to musiałam przeoczyć!

No ale się cieszę, strasznie się cieszę! biggrin.gif Zwłaszcza że:

QUOTE
Mogę wam już zapowiedzieć, że jak modzi albo admin wejdą wtedy na "Manewry", to przeniosą je do "Kwiatu Lotosu".


He he, już zacieram rączki laugh.gif Nie myślcie tylko, że niewyżyta jestem jakaś.... blush.gif
Mmm... nie mogę się doczekać, moja Sylwusiu kochana!

...czuję, że to będzie po prostu miodzio. Jak zawsze zresztą.

Buziaki, i jeszcze jedna czekolada.gif . Jedz, jedz, żeby ci dobrze szło!

Pozdrowionka szczególnie dla szanownej autorki no i reszty fanów Manewrów, trzymajcie się cieplutko i nie dajcie się jesiennej szarudze!!!!!


P.S. Merid, weź no sobie napisz w podpisie że jesteś honorowym członkiem TFM smile.gif

Napisany przez: daigb 30.10.2004 19:16

hieh....fajnie ze piszesz...milo z twojej strony smile.gif
no to niesmiertelne pytanie zadam: na kiedy dopiszesz reszte i ja tu zamiescisz?
aha, i jeszcze jedno: gratuluje formatu kompa smile.gif
pozdrowionka

Napisany przez: Meridien Auris 31.10.2004 00:18

Po pierwsze nei wiem... po drugie mylą mi się literki (ava świadkiem!) po trzecie
dziękuję za gratulacje!

Napisany przez: avalanche 31.10.2004 00:33

MeRiD gratuluję formatu kompa czarodziej.gif czarodziej.gif czarodziej.gif czarodziej.gif czarodziej.gif <o tą ikonę mi chodziło, tą MEDŻŻŻŻŻŻŻŻŻZIK! MAG!>

zapraszam na herbatę z dodatkiem prochów! <dla kolegi będę zbierać zioła czarodziej.gif >


Marid no powiedz pliiiiiiiiiiiiiiiis kiedy NeXt PaRt? czarodziej.gif

Napisany przez: Meridien Auris 31.10.2004 00:41

a nie powiem! Idźcie sobie do wróżki, jak chceta wiedzieć. Teraz to jestem zdolna tylko do pisania pop********** przyśpiewek... po zarzyciu alkoholu (bezalkoholowego, oczywiscie!)

Napisany przez: Szyszmora 31.10.2004 16:48


QUOTE
on czy ONA, Szyszmoro????????


ekhm, no wiesz aż TAM user posted imagenie wnikam......... tongue.gif

Ej, a czemu mi nikt nie gratuluje formatowania????? To nie fer......... tongue.gif

No jak to będzie w Kwiecie Lotosu, to ja nie wim, czy będę mogła czytać.......




pees.coś dużo dziś tych wielokropków........................................................... tongue.gif

Napisany przez: Meridien Auris 01.11.2004 01:41

QUOTE(Szyszmora @ 31.10.2004 15:48)
ekhm, no wiesz aż TAM user posted imagenie wnikam......... tongue.gif


pozostawię bez kometarza huh.gif

QUOTE(Szyszmora @ 31.10.2004 15:48)
Ej, a czemu mi nikt nie gratuluje formatowania????? To nie fer......... tongue.gif


Gratulacje! czarodziej.gif

QUOTE(Szyszmora @ 31.10.2004 15:48)
No jak to będzie w Kwiecie Lotosu, to ja nie wim, czy będę mogła czytać.......
*



To dam wam wersję bardziej... lekką biggrin.gif

Napisany przez: Tenebris69 01.11.2004 11:12

Zaczynam usychać...

Proszę. Oto 2 słoiczki Nutelli, żeby Ci się słodziutko pisało.... => nutella.gif nutella.gif

Napisany przez: Szyszmora 01.11.2004 11:58

QUOTE
pozostawię bez kometarza  huh.gif

nie żebym kwestionowała to, albo coś, ale w końcu nigdy nie wiesz kto siedzi po drugiej stronie.............. tongue.gif

QUOTE
Gratulacje! czarodziej.gif 


no dziękuje bardzo

QUOTE
To dam wam wersję bardziej... lekką  biggrin.gif

nie, nami sie nie przejmuj. Daj poprostu lepszą....

Ale w ogóle DAJ!!!!!Bo narazie sie chyba na to nie zanosi...... czekolada.gif landrynki.gif krowki.gif nutella.gif zelka1.gif -to dla ciebie (nie ma jak korupcja tongue.gif )

Napisany przez: corka_ciemnosci 03.11.2004 16:32

Przyznam się, że zaglądałam na to forum dosyć częstwo, alby poczytać "Manewry", jednak dopiero co się zalogowałam i mniemam, że pozostanę stałym bywalcem.
Powiem, że owe opowiadanie zrobiło na mnie duże wrażenie, choć z nóg nie powaliło. Jest to chyba najlepsze, opowiadanie z udziałem Remusa Lupina, oczywiście w roli głównej.
Wszystko jest napisane ładnie, zgrabnie i stylistycznie. Przynam, że podziwiam... Każdy odcinek czytałam z uwagą i skupienie, gdyż nie chciałam ominąc żadnych szczegółów.
Talent pisarski to Ty posiadasz, bez dwóch zdań. Komponujesz wszystko odpowiednio, idealnie budujesz zdania, zaciekawiasz czytelnika. Sprawiasz, że z każdym nowym rozdziałem chce się więcej i więcej. I do tego nigdy się nie ma dosyć. Apetyt na to opowiadanie rośnie w miarę jedzenia.
Oczywiście nie będę piała, że czekam na kolejny odcinek "Manewrów", bo to chyba to jest logiczne.
Pozdrawiam
CC

Napisany przez: żaba 04.11.2004 21:28

Prosze...maneeeewry... mad.gif czekam i czekam a tu nic! Prosze bardzo,bardzo prosze nastepna czesc! biggrin.gif
nutella.gif nutella.gif nutella.gif mniam dla Ciebie! Pisz i weny zycze!

Napisany przez: Meridien Auris 05.11.2004 14:39

Ludzie! Mi się chce już ryczeć! Nie dość, ze dostałam kichawki na francu, to dotatkowo pisałam sprawdzian z giełdy!
Jutro jeszcze do szkoły! Boże, nie mam czasu!

Napisany przez: kkate 05.11.2004 14:50

Oj, nie martw się, bedzie dobrze...

W tę sobotę wszyscy chyba do szkoły idą dry.gif

Napisany przez: avalanche 05.11.2004 20:41

mówcie za siebie ;p

Napisany przez: madziula 06.11.2004 00:30

Ajsz...nudzi mi się, chyba normalnie aż napiszę..
Nie bede powtarzac na co czekam..bo to przeciez jasne..ze czekam..
Przyznam sie że ostatniego parta nie doczytalam,bo jakos mi nie przypadl do gustu ale TEN przeczytam na pewno biggrin.gif

A..i Szyszymorko..czyz te wielokropki to jakas aluzja..do dawnych czasow? ^^
Wiem,ze nie tak mi sie przypomnialo tongue.gif
Powoli się oduczam,ale mi cięzko wink.gif

czekolada.gif nutella.gif krowki.gif ..a dla Sylwusi dawka magnezu..bo potrzebuje siły..rozumiem co czujesz, mnie też szkołą przytłacza, a Ty zapewne masz tego jeszcze wiecej ..1 LO , jak sie nie myle dry.gif ...TRZYMAM KCIUKI i TRZYMAJ SIE...

P.S: Ja sie musze do 15.11 z reli 43 pyt. nauczyc blink.gif ..Boże ratuj..a jak narazie nie zajrzalam nawet..tak..
i jako niezwykle "inteligentna" osoba zapisalam sie na konkurs z niemca...
Szkoda palcow..na klawiaturze tracic, nie ma co..cieżko jest i jeszcze sama sobie ten cieżar na siebie ściagam..
P.s 2: tak troche sie rozpisalam o sobie..powiedzmy, zeby pokazac ze rozumiem naszą autorke..tyle.. huh.gif

Napisany przez: Szyszmora 07.11.2004 18:07

QUOTE
W tę sobotę wszyscy chyba do szkoły idą


etam. Ja byłam 22 października.

QUOTE
A..i Szyszymorko..czyz te wielokropki to jakas aluzja..do dawnych czasow? ^^


nie no, gdzież bym śmiała. Btw robisz duże postępy. Brawo



Napisany przez: Eowina 07.11.2004 20:32

moja klasa zamiast isc do szkoly w sobote wybralismy sie do kina smile.gif a tak poza tym to witam was,dawno mnie nie bylo na forum sad.gif

Meridien - nutella.gif ,i jeszcze ci napisze,ze przeczytalam Kod Leonarda da Vinci(mowilas ze przeczytalas),swietna ksiązka,glowny bohater strasznie kojarzy mi sie z Lupinem(echm...),ale teoria Graala to dla mnie jedna wielka bzdura...

pozdrawiam smile.gif

Napisany przez: Eowina 07.11.2004 20:32

moja klasa zamiast isc do szkoly w sobote wybralismy sie do kina smile.gif a tak poza tym to witam was,dawno mnie nie bylo na forum sad.gif

Meridien - nutella.gif ,i jeszcze ci napisze,ze przeczytalam Kod Leonarda da Vinci(mowilas ze przeczytalas),swietna ksiązka,glowny bohater strasznie kojarzy mi sie z Lupinem(echm...),ale teoria Graala to dla mnie jedna wielka bzdura...

pozdrawiam smile.gif

ludzie nie czepiajcie sie,cos mi ostatnio forum nie dziala !! jak ktos mądry mi powie jak usunąc tą wiadomosc to ją wykasuje ....

Napisany przez: Meridien Auris 09.11.2004 00:00

QUOTE(Eowina @ 07.11.2004 19:32)
Meridien -  nutella.gif ,i jeszcze ci napisze,ze przeczytalam Kod Leonarda da Vinci(mowilas ze przeczytalas),swietna ksiązka,glowny bohater strasznie kojarzy mi sie z Lupinem(echm...),ale teoria Graala to dla mnie jedna wielka bzdura...

pozdrawiam smile.gif
*



Cieszę się, że ci się podobała. Mi ta teoria też wydaje się trochę nie z tej ziemi, ale w końcu to FIKCJA LITERACKA, więc można to przełknąć.
Wiesz, ze nie rpzyszedł mi na myśl Remus, kiedy czytałam o Robercie L. (swoją drogą takie same inicjały mają... ło, spisek! tongue.gif).

PA!

Napisany przez: Meridien Auris 10.11.2004 17:41

Wszytko o Manewrach

Założyłam bloga, gdzie będe pisała o pewnych rzeczach związanych z opowiadaniem. Nie chcę abyście zaśmiecały forum. Wszelkie pytania kierować tam i na wszytkie odpowiem.

Zapraszam
Merid

Napisany przez: Kloe 13.11.2004 13:31

Wow, czytam to od wczoraj (między reklamami na Harrym Potterze biggrin.gif ) i to jest fajne, cudowne, piękne, boskie itp. itd.
Teraz będe chyba codziennie włazić na ten temat.
czekolada.gif dla ciebie biggrin.gif

Napisany przez: Meridien Auris 17.11.2004 17:58

Podpis Podpis Podpis Podpis Podpis Podpis

MÓJ Podpis

Napisany przez: żaba 17.11.2004 18:05

QUOTE
Podpis Podpis Podpis Podpis Podpis Podpis

MÓJ Podpis


hmm...droga Meridien...mozna wiedziec o co tu chodzi blink.gif ? tongue.gif

I do kogo do jest?

I powielam pytanie kiedy beda "Manewry"?

________________

I jeszcze jedno:
Nie musisz się spieszyć.Wiem, że trudno jest kiedy Cię poganiają.Ale wiem, że jak dasz następnego parta, to napewno wszyscy będą go chwalić, bo.... POPROSTU MASZ TALENT!!! czarodziej.gif


Napisany przez: daigb 17.11.2004 18:16

kobieto, po co ty to piszesz ze chcesz kolejne manewry? wszyscy tego chca wiec niepotrzebnie to piszesz. a co do merid, to niech sobie pisze na spokojnie bo gdyby nas posluchala i dala parta to prawdopodobnie nie bylby taki klawusny jak poprzednie. tylko tyle mialam do powiedzenia

Napisany przez: Piotrek 26.11.2004 15:52

Hejka! Niedawno zapisałem się do fanklubu i przeczytałem jeden z najlepszych ficków, ale coś długo nie ma next parta!

Napisany przez: Jade^_^ 26.11.2004 19:33

I w najbliższym czasie na pewno nie będzie... przez wichurę, która przeszła niedawno przez Polskę, Merid popsuł się komputer i teraz nie ma w domu w ogóle dostępu do netu.. skąd wiem?
Od dwóch dni próbowała się do mnie dodzwonić i w końcu dzisiaj jej się udało (a to przez to, że dkopiero dzisiaj odzyskałam komórkę) i kazała przekazać tą smutną wiadomość

PoZdRo

Naczelny Korektor MF

Napisany przez: żaba 26.11.2004 19:48

ech biedna Meridien... I biedna JA! cry.gif cry.gif cry.gif
A ja takj czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam czekałam
i nic i teraz okazuje sie ze jeszcze sobie
poczekam poczekam sobie poczekam poczekam sobie poczekam poczekam sobie poczekam poczekam sobie poczekam poczekam...szkoda:(

no ale trudno...

Napisany przez: Galia 27.11.2004 22:10

I ukarał Bóg biedne fanki Manewrów zsyłając wichurę, która odcięła Merid od neta... cry.gif
Czekamy, ale nie wiem, czy nikt nie zemdleje bez dawki Manewrów.

pozdrawiam
Gali

P.S./szept/ a ja wciągnęłam kolejną koleżankę w Manewry / opentańczy śmiech/

Napisany przez: vigga 28.11.2004 20:49

ej no dupa. i trzeba będzie jeszcze dłużej czekać. buu ):

[hehe, widzicie fajna jestem i też przeczyałam sobie Manewry =P]

Napisany przez: Lady A. 12.12.2004 17:20

Łoj łoj .... a "Manewrów" jak nie było, tak nie ma =(.
No to se jeszcze poczekamy.

Napisany przez: żaba 12.12.2004 17:44

QUOTE
Łoj łoj .... a "Manewrów" jak nie było, tak nie ma =(.
No to se jeszcze poczekamy.

Noo...tylko ja se tak czekam chyba z miesiąc... dry.gif

Napisany przez: Lady A. 12.12.2004 19:23

QUOTE(żaba @ 12.12.2004 17:44)

Noo...tylko ja se tak czekam chyba z miesiąc... dry.gif
*


ehhh....żeby to był tylko miesiąc...=(

Napisany przez: kkate 12.12.2004 21:47

No bo Sylwia miała komp popsuty, no! A teraz wszystko jest ok, ale czy coś tworzy, to nie wiem. Zapewne po trochu tak.

Damy radę biggrin.gif

Napisany przez: Meridien Auris 14.12.2004 10:23

QUOTE(kkate @ 12.12.2004 20:47)
Damy radę biggrin.gif
*



Bob Budowniczy: "Damy radę?"
Sprzęty (w odpowiedzi): "DAMY RADĘ!!!"

Merid jakmy jakaś mniejsza, mizerniejsza: "Damy...?"

Napisany przez: Nimfka 14.12.2004 18:01

Nimfka w odpowiedzi: nie mamy wyboru!

I znowu leciałam jak głupia, bo a nóż pojawiła się kolejna część Manewrów... Się zawiodłam.
Ale czekam.

Pozdrawiam. czarodziej.gif

Napisany przez: Galia 14.12.2004 20:58

Merid : Damy radę ?

Wielbiciele Manewrów : DAMY RADĘ. biggrin.gif biggrin.gif

Nie śpiesz się... Jakoś musimy doczekać.

Gall

Napisany przez: Piotrek 20.12.2004 22:16

Musimy... może będzie po świętach... oby.

edit: Nimfadora, bardzo mi przykro, ale popełniłaś okropny błąd ortograficzny.
W tym wypadku piszemy nuż.

Zwołuję komisję do ustalenia, czy pewna osoba o inicjałach K.K.
i nicku: "Nimfadora" nie powinna znać tej zasady ortograficznej.

Skład komisji (nicki):
Przewodniczący: Piotrek
Doradcy: kkate, vigga

Zasługi komisji:
Piotrek - Oficjalny Tytuł Mistrza Ortografii Miasta Kraśnika dla lat 16 (ma lat 13)
kkate - Oficjalny Tytuł Mistrza Ortografii Miasta Radomia do lat 16 (ma lat 14)
vigga - średnia 5,9

Napisany przez: avalanche 21.12.2004 00:06

kij wam w oko faszyści ortograficzni!

anarchy!

Napisany przez: Nimfka 21.12.2004 19:36

QUOTE(Piotrek @ 20.12.2004 22:16)
Musimy... może będzie po świętach... oby.

edit: Nimfadora, bardzo mi przykro, ale popełniłaś okropny błąd ortograficzny.
W tym wypadku piszemy nuż.

Zwołuję komisję do ustalenia, czy pewna osoba o inicjałach K.K.
i nicku: "Nimfadora" nie powinna znać tej zasady ortograficznej.

Skład komisji (nicki):
Przewodniczący: Piotrek
Doradcy: kkate, vigga

Zasługi komisji:
Piotrek - Oficjalny Tytuł Mistrza Ortografii Miasta Kraśnika dla lat 16 (ma lat 13)
kkate - Oficjalny Tytuł Mistrza Ortografii Miasta Radomia do lat 16 (ma lat 14)
vigga - średnia 5,9
*



Kopnąć was? Się chwalicie zasługami... Ech...
Piotrek - skąd ty wiesz jakie ja mam inicjały? I wytłumacz mi czemu przez U a nie Ó. Hę?
vigga - co sie chwalisz jaką masz średnią?
kkate - nie wybaczę...

I co to ma znaczyć? tongue.gif

P.S ile błędów popełniłam w tej wypowiedzi?

Napisany przez: vigga 21.12.2004 19:36

QUOTE
Zasługi komisji:
Piotrek - Oficjalny Tytuł Mistrza Ortografii Miasta Kraśnika dla lat 16 (ma lat 13)
kkate - Oficjalny Tytuł Mistrza Ortografii Miasta Radomia do lat 16 (ma lat 14)
vigga - średnia 5,9

ej... ej, ej ej...! to chyba ja! niie otrzymałeś zgody na przetwarzanie moich danych osobowych. ja protestuje. tak nie można! kurde, no! zabije Nimfadorko, ZABIJE!!

Napisany przez: kkate 21.12.2004 20:06

O_o

Interesujące. Jestem w komisji nawet o tym nie wiedząc. Miło.

Piotrek, już mnie tak nie przeceniaj - to było w podstawówce a konkurs był do 13 lat tongue.gif

Tak mi się wydaje.

Ale w zeszłym roku wygrałam szkolny konkurs! Ooo! Dobra, nieważne. Meridien, czekamy. Nimfuś, nie przejmuj się tym smile.gif

Napisany przez: Child 21.12.2004 20:09

o borze jaki to był ochydny błont! tszeba jom wyhłostać, żeby zapamientała! mad.gif

Napisany przez: Piotrek 21.12.2004 20:29

Na gg proszę:
1. kkate
2. vigga

Ponieważ vigga nie zna mojego numeru, to: 5397637.

Napisany przez: Nimfka 24.12.2004 18:08

Oh, mój borze, nie hłostajcie, jam niewinna.

Piotrek, nie popisuj się.

Napisany przez: Piotrek 24.12.2004 19:26

Czy mi się zdanie, Nim, czy już rozmawialiśmy o tym na gg? Bez takich, proszę.

Napisany przez: daigb 24.12.2004 23:05

ech, ale wam sie nudzi....nie mogliscie pmkowac?! tylko tutaj...to przeciez temat manewrow a nie ortografii! doslownie nabijanie postow! jak smialiscie? tongue.gif a ja i tak jestem za nimfadorka....kazdy moze zrobic blad...pozdrowionka

Napisany przez: vigga 24.12.2004 23:19

QUOTE
Na gg proszę:
1. kkate
2. vigga
cóż to za oferty matrymonialne XP. łożesz kurcze.

QUOTE
a ja i tak jestem za nimfadorka....kazdy moze zrobic blad...pozdrowionka

taaa, a jak dla mnie to Ty po prostu czujesz się pominięta, bo nie jesteś w komisji i nie wygrałaś konkursu ortograficznego do 16 lat i nie masz średnej 5.9 czy cuś takiego XP. hehe. lol.

Napisany przez: Tenebris69 25.12.2004 15:26

Ja tez jestem za Nimfką!
W końcu forum to nie wypracowanie, nie?

Mój wujek przysłał mi fajną kartkę świąteczną. Kiedy ją czytałam mało co się nie poplakałam ze smiechu. Było tam z pięć błędów ortograficznych i ze swa stylistyczne. Ehym... Właściwie to to nie było smieszne.

Usycham bez kolejnego parcika Manewrów...

Napisany przez: daigb 25.12.2004 16:45

QUOTE
taaa, a jak dla mnie to Ty po prostu czujesz się pominięta, bo nie jesteś w komisji i nie wygrałaś konkursu ortograficznego do 16 lat i nie masz średnej 5.9 czy cuś takiego XP. hehe. lol.
*



ja sie czuje pominieta? nie no dzieki...szczerze mowiac to mnie to nic nie obchodzi tylko wyrazilam swoje zdanie ze takie sprawy nie powinny byc w tym temacie. milego sprawdzania bledow.

Napisany przez: żaba 25.12.2004 16:51

QUOTE
taaa, a jak dla mnie to Ty po prostu czujesz się pominięta, bo nie jesteś w komisji i nie wygrałaś konkursu ortograficznego do 16 lat i nie masz średnej 5.9 czy cuś takiego XP. hehe. lol.

QUOTE
ja sie czuje pominieta? nie no dzieki...szczerze mowiac to mnie to nic nie obchodzi tylko wyrazilam swoje zdanie ze takie sprawy nie powinny byc w tym temacie



eee....wiez co daigb? ja myślę, że vigga nie pisała tego złośliwie tylko to byl taki...eee..żart? W końcu napisała na końcu wypowiedzi to : "XP. hehe. lol."

dry.gif


A z reszą...co ja tu będę... niech się vigga wypowie tongue.gif


Napisany przez: Nimfka 25.12.2004 17:21

Zaraz się zaczną walki w kisielu...

Dajmy sobie spokój.

Napisany przez: Piotrek 25.12.2004 21:39

Och, jakaż dyskusja! No dobrze, dajmy temu spokój. A czy ktoś wie, co sie dzieje z Merid?

Napisany przez: vigga 25.12.2004 21:39

QUOTE(daigb @ 25.12.2004 16:45)
QUOTE
taaa, a jak dla mnie to Ty po prostu czujesz się pominięta, bo nie jesteś w komisji i nie wygrałaś konkursu ortograficznego do 16 lat i nie masz średnej 5.9 czy cuś takiego XP. hehe. lol.
*



ja sie czuje pominieta? nie no dzieki...szczerze mowiac to mnie to nic nie obchodzi tylko wyrazilam swoje zdanie ze takie sprawy nie powinny byc w tym temacie. milego sprawdzania bledow.
*


ej, przepraszam, jeśli Cię uraziłam. wiesz, to miał być taki żart. zapamiętam i już więcej na pewno nie będę sobie z Ciebie żartować, bo jeszcze poczujesz się urażona i będzie mi smutno :|

Napisany przez: Nimfka 25.12.2004 22:53

QUOTE(Piotrek @ 25.12.2004 21:39)
Och, jakaż dyskusja! No dobrze, dajmy temu spokój.
*


Ciekawe kto zaczął.
Dobra, nie filozofujmy juz.

Pozdrawiam. czarodziej.gif

Napisany przez: kkate 26.12.2004 12:45

Spokój ludzie! To naprawdę beznadziejna dyskusja.

QUOTE
A czy ktoś wie, co sie dzieje z Merid?


Noo... z tego co wiem, żyje (cóż za odkrycie!), co można stwierdzić po jej obecności na gg. No i chyba podobnie jak ja jest nie do końca zdrowa. Cóż, trzeba wybadać jak jej idzie!


Napisany przez: Piotrek 26.12.2004 16:54

Skoro widzisz, że jest na gg, to Twoje jest OK. Czemu się nie odzywasz????

Napisany przez: kkate 26.12.2004 22:09

No bo widocznie nie możemy na siebie trafić. A poza tym jestem chora, mam grype, a jak mi jest lepiej, to zajmuję się różnymi sprawami tajnymi blush.gif

OFFTOPIC!!

Napisany przez: ren.Asiek 26.12.2004 22:13

QUOTE
No bo widocznie nie możemy na siebie trafić. A poza tym jestem chora, mam grype, a jak mi jest lepiej, to zajmuję się różnymi sprawami tajnymi 

OFFTOPIC!!


Ja sie kkate nie dziwie....XD lol =)) Tiaaa.... :-]

Offtopic...oky...to na jaki temat mam pisać, bo ja już nie widzę nic poza ortografią =dD

Napisany przez: Mordoklejka 10.01.2005 12:11

Hej, kkate, a o mnie zapomniałaś? Ja też być fanka Manewrów!!!!!!
biggrin.gif

Khe, khe, offtopy są super... XP

Napisany przez: Magya 15.04.2005 17:45

Ruszamy temacik! Ja tęsknię za manewrami, a wy?

Napisany przez: Jade^_^ 15.04.2005 22:24

muszę was niestety zmnartwić.. póki co.. Manewry nie istnieją.. w dosłownym znaczeniu tych słów... Merid nie ma tymczasowo neta, a do tego brat skasował jej dysk.. i to nie są żadne żarty...

PoZdRo dla wszystkich zdołowanych tym faktem

Naczelny Korektor MF

Napisany przez: daigb 16.04.2005 18:45

czemu to sie stalo?! to nie moze byc prawda!! a ja tak tesknilam i czekalam na nowy part!! sad.gif to bylo za dobre zeby istnialo? sad.gif (uwaga, wierze w przesady)...mam nadzieje ze bedzie pisac je dalej....i mam nadzieje ze to niedlugo nastapi ..... pozdrawiam

Napisany przez: Magya 16.04.2005 20:41

Dlaczego? Tak diagb było za dobrze...

Napisany przez: corka_ciemnosci 16.04.2005 20:51

sad.gif
A już myślałam, że jeśli forum powstało, to "Manewry" też będą publikowane.
Cóż nalezy poczekać i mieć nadzieje, że wszystko się jakoś ułoży i w najbliższym czasie będziemy się cieszyć z nowej publikacji.

Pozdrawiam
CC, pełna nadziei biggrin.gif

Napisany przez: Jade^_^ 16.04.2005 21:35

widzę, że tu małe niedopowiedzenie wystąpiło... a więc prostuję.. Manewry nie istnieją, ponieważ przez swojego brata ma skasowany dysk, a tym samym skasowane Manewry... jednakże, jako jej korektor i krytyk mam na dysku część jeszcze nie opublikowaną, którą prześlę Merid, jak tylko odzyska neta... niestety nie mam pojęcia kiedy to nastąpi... mogę napisać tylko jedno.. cierpliwości..

PoZdRo

Naczelny Korektor MF

Napisany przez: Mordoklejka 21.04.2005 20:40

Mam nadzieję, że juz niedługo Manewry się pojawią.

Mi tez kiedyś KTOŚ dry.gif * wymowne spojrzenie na klasowego bossa, Kubę B.* skasował opowiadanie jakieś 20-rozdziałowe z dyskietki (jedyna kopia). Myslałam że go utopię, powieszę, zasztyletuję i w ogóle. Wiem jak to boli.

Współczuję Merid.

i cierpliwie czekam na cud.

:*

Napisany przez: Tova Brink 22.04.2005 06:53

Ja miałam coś podobnego - tata zrobił formata nie pytając nikogo o zdanie. Jaka ja byłam wściekła! Potraciłam opowiadanka, które pisałam wtedy (głupie i bezsensowne, ale miło byłoby się pośmiać biggrin.gif), wszystkie obrazki, fotki... Miałam tylko jakieś 5% z tego na dyskietkę przezornie zgrane, i chociaż to dobrze. A teraz znów mój dysk pęka w szwach i lepiej, żeby mi ojciec z czymś takim nie wyskoczył, bo go na żywca poćwiartuję tongue.gif Rozumiem Merid.


Miejmy nadzieję, że Merid wkrótce odzyska neta, aby mogła nas uraczyć kolejną częścią doskonałych "Manewrów" biggrin.gif :*

Napisany przez: Daphne 22.04.2005 11:18

Manewry biggrin.gif
Czytałam to kiedyś tutaj jak byłam zwykłym ''gościem''...
Ja też nie mogę się doczekać, kiedy będzie następna część...
Mam nadzieję, że autorka szybko odzyska net biggrin.gif
Kisses,
Daphne

Napisany przez: Meridien Auris 23.04.2005 16:55

Cierpliwość jest cnotą

Mar dla was wszytkich

Pozdrawiam
Merid wnerwiona

Napisany przez: Magya 23.04.2005 18:41

Chwała Merid smile.gif Przynajmniej wiemy, że żyjesz wink.gif

Napisany przez: Kate64100 22.05.2005 12:42

Marid, może i cierpliwość jest cnotą, ale wiesz, co za dużo to nie zdrowo... Czytanie tego zajeło mi jakieś trzy czy cztery dni(przeklęci rodzice, uważają że za dużo siedze i na pół godziny dziennie mi pozwalają tylko siedzieć, ehh:/) i myślałam że będzie coś nowego, świeżego, a tu nic, pustka, cisza, jak makiem zasiał... I takie małe pytanko, jest może nadzieja na nową cześć jeszcze w tym roku?

Napisany przez: Meridien Auris 11.06.2005 14:00

Biorąc pod uwagę to, że nareszcie kończy się szkoła i chyba wena mi ostatecznie wróci, to raczej tak. Sądzę, jednak, że mojego rekordu w pisaniu JEDNEGO odcinka chyba już nikt na tym forum nie pobije. 10 miechów jakie spędziłam w tej zakichanej budzie wyzeło mnie z tego, co miałam najlepsze. Zobaczymy co zostało...

Napisany przez: Kate64100 11.06.2005 21:10

Merid, napewno coś zostało i na 100% no może jednak dajmy 99% uda ci się coś spłodzić jak tylko złapiesz wene( ale ona, cholera, jest czasem strasznie szybka, zdarza się czasem że aż za szybka) miejmy tylko nadzieje że twoja wena zmęczyła się już uciekaniem i trochę zwolni...biggrin.gif

Napisany przez: kkate 13.06.2005 18:39

Słusznie. Ja już usycham bez nowej części, ale oczywiście rozumiem, że wcześniej nie dałaś rady. Ech, szkoła. Liceum. dry.gif

Wiedz tylko, że jak chcę poprawić sobie humor, to czasem czytam swoje ulubione kawałki biggrin.gif Chyba druknę to sobie i przeczytam jeszcze raz od początku do końca. Kochanego Remusa nigdy nie za wiele, a naprawdę dobrych opowiadań z nim w roli głównej aż tak dużo nie ma.

Trzymaj się ciepło, i w razie potrzeby pisz na dobrze sobie znany login tlena wink.gif

Napisany przez: Meridien Auris 29.06.2005 00:11

Kaśka, dziocho jedna w swym rodzaju, ja na serio się staram; Kate, do ciebie też to mówie. Ja swym jestestwem i brakiem weny ludzi już wykańczam. Do nikogo się nie odzywam, tylko przez białą kartką w Wordzie siedzę (Coś mi się zdaje, że już sporą licznę kumpli z neta straciłam sad.gif ) i nic!

Ide się upić. Tylko kurna kawałów brak!

Merid stracona

PS.
Natka, jak to czytasz, to jak mnie zobaczysz, to mnie zastrzel.

Napisany przez: Pycior 08.07.2005 19:29

Napisze tak... niektóre sekwencje oowiadania są do dupy..... Poza tym obleci. Z postu na post piszesz lepiej. No i co mogę jeszcze powiedziec, zyskałas nowego czytelnika smile.gif No, to kiedy nastepna częśc??? biggrin.gif

Napisany przez: Tenebris69 09.07.2005 11:25

Zalogowałam się na MF-ie tylko dla Manewrów. Śledziłam je od poczatku, choć się nie udzielałam. Wiadomość o zawieszeniu pisania tego opowiadania była więc nieco dołująca. Cieszę się, więc, ze wracasz do tworzenia. ^^
Mam jednak nadzieję, ze tym razem dokończysz juz Manewry. dry.gif

Niedawno jednak przeczytałam wszystko od początku i musze zwrócić uwage na pewne rzeczy, które mnie nieco rażą.
Np. wstawki w nawiasach od Autorki w tekście. Nie wiem czemu tak mi to przeszkadza, ale ja wprost tego nie cierpię. Wolę jak ktoś napisze wszystko co chce dodac POD wklejonym opowiadaniem, a nie W TEKŚCIE.
Znaki zapytania. Jeden wystarczy. biggrin.gif Coś takiego: ??????????????????????? wygląda mało estetycznie. I tak wszyscy wiedzą o co chodzi. ^^

Napisany przez: Meridien Auris 21.08.2005 23:50

Doczekaliście się. Przedstawiam wam najdłuższy z napisanych przeze mnie rozdziałów „Manewrów”. Musieliście na niego dłuuuugo czekać, ale mam nadzieję, że spodoba wam się, szczególnie, że natrudziłam się nad nim (wiem, wiem, ale pomarzyć przecież można, a ja mam do tego duże skłonności).

Dobra, oto 9, życzę smacznego.

Dedykacja:
Dla wszystkich tych, którzy lubią Syriusza… zlitowałam się nad wami. Niech to rozjaśni wasze oblicza smile.gif.
Dla chłopaka, który na Angielskim mówi po niemiecku.

PS. Oj, chyba za to wpakują mnie do Kwiatu Lotosu wink.gif

Pisane przy akompaniamencie „Aya Benzer” , „Top” , „Bombaci” , „Teyze” oraz innych piosenek z płyty Mustafy Sandal’a.

Manewry – 9

Laura patrzyła z niedowierzaniem, jak Remus po raz kolejny od dwóch dni idzie cały zielony na twarzy do toalety. To dziesiąty raz, od kiedy się obudził, a minęła zaledwie trzecia godzina, od tamtego czasu – jak poinformował ją Jim. Co najdziwniejsze, ten sam Potter przysięgał, że na jego oczach pielęgniarka dawała Remusowi lekarstwo na jego dolegliwość.
Polka już nic nie rozumiała. Doskonale pamiętała, że lekarstwa w Hogwarcie były niekiedy lepsze niż te podawane w Świętym Mungo. Po kościach czuła, iż to ma coś wspólnego z klątwami. Za dobrze się na tym znała. Ileż to razy używała ich na Huncwotach, aby teraz ich działania nie rozpoznać?!
- Severusie – zagaiła zgoła niewinnie.
- Hm? - spojrzał na nią ostentacyjnie.
- Pamiętasz, jak kiedyś załatwiliśmy całą ich czwórkę…?
- Wiele razy to robiliśmy – odparł, spoglądając przez sekundę na siedzących nieco z boku w pokoju nauczycielskim Jim’a i Syriusza. – Wiele razy również przez to obrywaliśmy.
- Tak – pokiwała głową, jakby sobie to przypominała. Na jej pełnych ustach błąkał się lekki uśmiech. – Ale był raz, gdy nawet sam Dumbledore nas ochrzanił.
- To było wtedy, kiedy jeden z nich nie zdążył do łazienki – szepnął z uśmiechem pełnym zadowolenia. – I szczerze, to nie żałuję tego jednego razu.
Laura błysnęła zębami.
- Ja też – przyznała szczerze.
Wojna tocząca się między nimi a Huncwotami trwała lat pięć. Podczas niej użyto tyle niedozwolonych zaklęć, że raz ministerstwo przysłało specjalnego inspektora, ponieważ podejrzewano, iż w Hogwarcie dochodzi do notorycznych spotkań sług Sami-Wiesz-Kogo. Choć zarówno Laura jak i kilka innych osób mówiło na niego Voldemort – co stanowiło w tamtych czasach oznakę niebywałej odwagi – nie zainteresowano się nimi. I wojna trwała nadal. Nawet, kiedy inspektor był nadal w szkole. Ostatecznie można przyznać, że wygrali jej przeciwnicy. Ale tego, co zrobił Syriusz Black nie zapomni do końca życia.
- Nie wierz facetom! – mówiła zawsze jej przyjaciółka. Powinna jej słuchać, bo miała rację.

Syriusz Black spoglądał co kilka chwil w kierunku pary siedzącej pod oknem. Jego brązowe oczy mrużyły się przy tym, jakby chciały przewiercić na wylot obie postacie.
- Zazdrosny? – spytał Jim z lichym uśmiechem.
Syriusz obruszył się.
- O kogo? – zapytał tonem, który miał obwieścić zgrozę sytuacji, która nastanie, po odpowiedzi przyjaciela.
Jednak osobnika, który tak dobrze zna Black’a, jak jego najlepszy przyjaciel trudno jest zbić z tropu.
- Snivellusa?
- O, tak! Zakochałem się w Smarku!
- Tak też przypuszczałem! – podchwycił natychmiast Jim. – Tyle razy mówiłeś o jego lśniących włosach… Zawsze podejrzewałem, że jesteś homo, a te dziewczyny to tylko na pokaz!
- Aha!
- To może napiszesz do niego list miłosny?
- Dobry pomysł. Zaczekaj… - zamyślił się niczym filozof. – Może tak: „Kochany Smarku… Jak ja kocham twe smolne ślepia, których śmiertelne blaski rozgrzewają mnie od środka, a twoje jakże puszyste włosy przypominają mi watę cukrową!”
- Black, może byś napisał ten list, zamiast wykrzykiwać to na całą salę? – poprosił grzecznie Severus Snape, który właśnie miał wyjść z pokoju nauczycielskiego.
Syriusz wlepił tępy wzrok w punkt gdzieś ponad ramieniem Jim’a.
- A jednak homo! – wykrzyknęła uradowana Laura. – Jimie, powiedz żonie, że wisi mi kasę za zakład w czwartej klasie! – zaśmiała się na cały głos i triumfalnie wyszła.
Jim popatrzył litościwie na bruneta. Syriusz potrafił wpakować się w kłopoty nawet o tym nie wiedząc, co stanowiło nawet dla niego, James’a Potter’a, wyzwanie nie do pobicia.
Syriusz szepnął jakby do siebie:
- Ja jej jeszcze pokażę – i wybiegł z pomieszczenia, odprowadzony przez tłum zdziwionych oczu.

*&*

Laura Olszak miała to do siebie, że była jak medal ze swoimi dwoma stronami. Potrafiła być miła, uprzejma i pomocna, by za chwilę stać się wcieleniem Kali i żądać krwawej zemsty. Z tego również powodu część osób z Hogwartu zapamiętało ją jako mieszankę Chaplina i Matki Teresy z Kalkuty, a inni woleli jej wręcz nie pamiętać.
Dużo wody już upłynęło, od kiedy po raz ostatni widziała te zatęchłe mury. Nie, wcale za nimi nie tęskniła. Najbardziej brakowało jej ludzi, których tu spotkała. Ta cała gadka o sentymentach co do korytarzy czy sal byłych szkół jej w ogóle nie ruszała. Wręcz uciekała od szkoły i tym podobnych rzeczy.
Jakby na złość samej sobie, Laura była też osobą, która kiedy upatrzy sobie za cel, na przykład osiągnięcie najlepszego wyniku na roku, to każdy może być pewien, że tak będzie. Ale musiała mieś ku temu powód. A utarcie nosa pewnej smarkuli, która myśli, iż zjadła wszystkie rozumy było takim powodem. Biedna mała nadal nie może ścierpieć, że dała się zamienić w lamę podczas najważniejszego egzaminu.
Laura będąc piętnastolatką stwierdziła, że jej powołaniem jest zostać Aurorem. Już wcześniej zagłębiała się w klątwach, a o ich przydatności wiedziała więcej niż niejeden z dorosłych czarodziei. Za to mogła z czystym sumieniem podziękować czworgu swoim wrogom, bo, jak już to wiele razy było podkreślane - ona i Huncwoci byli niczym dwa barany walczące o samicę. W tym przypadku samicą był honor, a tego ani Laurze, ani im nie brakowało.
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Tak, to były ciekawe czasy.
- Laura, zaczekaj! – krzyknął, aż nazbyt przypominający odgłos wydawany na waltorni, głos.
Laura, z pokorą, jaką u niej widać tylko, kiedy szykuje się do czegoś złowieszczego, stanęła i poczekała na wołającego ją mężczyznę.
Owy mężczyzna wyglądał jakby właśnie przebiegł kilkanaście kilometrów sprintem, po czym wskoczył jeszcze do rwącej rzeki i płynął pod prąd. Doskonale widziała, jak na jego czole pojawiają się maleńkie kropelki wody i niemal niezauważalnie spływają w dół po bokach twarzy. Laura perfekcyjnie wiedziała, że zapewne będzie chciał teraz wyglądać, jak przysłowiowy facet z neolitu – męski i dostojny. Tyle tylko, że tamtych facetów charakteryzowały nie tylko już wymienione cechy, lecz również dzikość.
- Tak? – a jej głos był niczym miód spływający na kromki chleba – tak kiedyś głos Laury opisał jeden z jej znajomych, a prawda była taka, że panna Olszak dysponowała trochę durowym altem, w którym częściej słyszało się ironię niż ciepło.
- Co byś powiedziała, gdybym zaprosił cię na kolację?
Jeżeli porównanie do greckiego posągu, który wyszedł spod dłuta Fidiasza, wyszłoby urodzie Laury na dobre, to mogło się takie porównanie stworzyć. Ale ograniczymy się do stwierdzenie, że dziewczynę zamurowało od stóp do głów.
A ON się do niej uśmiechał! Uśmiechał! I to ciepło!
- Milczenie oznacza zgodę – szepnął z sukcesem tak dokładnie wypisanym na twarzy, aż Laura zadrżała.
Kiedy On odszedł zaczęła kląć jak szewc. Na światło dzienne posypały się wszystkie wyzwiska, jakie mogła przypomnieć sobie tej chwili. A było ich dużo.
Osz ty chamie jeden, bęcwale ***(dłuższa cenzura)*** Nie doczekanie twoje!!!! – tak oto pokrótce przedstawiały się jej myśli, kiedy zawiłymi korytarzami pędziła ku swemu, jak myślała, wybawieniu.
Ale pytanie brzmiało – Jak, u licha, mijała wejść do męskiej toalety??????

Remus był już wyczerpany. Nie dość, że wyjątkowo bolały go pewne części ciała (nie tylko brzuch!), to dodatkowo gorączkowo myślał o człowieku, który mu to zrobił. Bo było dla niego jasne, iż nie stało się to za sprawą jakiegoś przysmaku podwędzonego z kuchni. Nie widział też związku swoich dolegliwości z wilkołactwem, więc pozostawało jedno – ktoś rzucił na niego klątwę! Ba! Mógł dać głowę, że ktoś bawił się kukiełkami!
- To żenujące – jęknął, skręcając w kolejny korytarz.
Jeszcze tylko kilka metrów – Remus usłyszał donośne bulgotanie w żołądku.
Tylko metr – Zdąży!
Chłopak wpadł niczym tornado z wysp Haiti do toalety na trzecim piętrze i zaraz potem schował się w jednej z kabin.
Przysięgam, że kiedy dorwę tego żartownisia, to zobaczy, z kim zaczął. Zachciało mu się wygłupów? Jeszcze zobaczymy! – syczał w myślach, zdając sobie sprawę, że długo potrwa zanim znajdzie odpowiednią karę dla tego, kto mu to zrobił.
Wtem usłyszał, jak drzwi otwierają się.
- Nie patrzę! – wrzasnął podenerwowany głos. – Naprawdę nie patrzę! Słowo honoru!
- Laura?
- Noo…
Boże kochany, co ona tu robi?!?! – strach teraz zajrzał mu tak głęboko w oczy, jak nigdy wcześniej.
Ale zaraz potem przyszedł gniew.
- Pomyliłaś drzwi?! – warknął, tak jak zwykł robić to dawniej, gdy zalazła mu za skórę.
- Nnie…
Na Merlina! Ona się jąka! – na jego twarzy pojawił się wiele mówiący uśmiech – ironia plus zadowolenie równa się Remus Huncwotem.
- Więc?
- Booo…
- Tak?
- Mam…
- Co masz?
- Prośbę.
- Jaką?
- Możemy pomóc sobie nawzajem…
- Jak?
- Bo wiesz, że siedzisz tam… przez kogoś.
- Aha.
- A ja ci mogę pomóc… go znaleźć.
Remus zamilkł (a cichy chlupot zabrzmiał w jego kabinie) i poczerwieniał. I ze wstydu spowodowanego pewnym odgłosem i dlatego, że zapomniał, kogo ma zaraz obok siebie. Laura mogła mu pomóc bardziej niż jego przyjaciele!
- Jak rozumiem, nic za darmo – mruknął, coraz bardziej zażenowany.
- Aha!
Laura najwidoczniej odzyskała pogodę ducha i mogła teraz mówić już bardziej dosadnie.
- Musisz zrobić tylko jedną rzecz – stwierdziła niemal błagalnie.
- Jak pomożesz mi ty, to ja zrobię dla ciebie wszystko! – zapewnił gorąco.
- Wyjdziesz za mnie?

*&*

Liv czuła się samotna i opuszczona przez wszystko i wszystkich. Siedząc pod oknem w swojej sypialni, tuliła do siebie swojego misia i szczerze miała gdzieś i Remusa, i tę panienkę od Polaków, i uporczywe wyrzuty sumienia. Te ostatnie wywodziły się z tego, że nie rozumiała, jakim sposobem jej zaklinanie osiągnęło taki skutek. Chciała żeby tak się stało… ale też tego nie chciała!
Nie potrafiła dokładnie określić, co czuje, ani też tego, czego chce. W tej chwili była jedną z wielu kobiet przechodzących najkoszmarniejsze dni w ciągu całego miesiąca. Syndrom przed miesiączkowy - jedne z najbardziej groteskowych, a zarazem przerażających słów, jakie istnieją. Ta, która przez to przeszła wie, co to znaczy, ale istnieją ci, którzy nigdy nawet o tym nie słyszeli. Owe persony nieznające zagrożeń, jakie za sobą niesie syndrom przed miesiączkowy często wkraczają na złowrogą ziemię, a czas ich jest policzony.
Jednym z takich idiotów był Severus Snape.
- Olivio, do cholery!
Severusowi zdawało się dzisiejszego ranka, że przynajmniej tego dnia będzie spokój. Niestety pomylił się sromotnie, bo o to pannie O’Cośtam zachciało się stawiać fochy.
O, biedny ignorancie – pożałował go nawet sam diabełek.
Chyba po raz pierwszy się z tobą zgadzam – przytaknął aniołek.
Severus w swoim życiu znał bliżej tylko dwie kobiety, które nie były jego matkami – Bellę i Laurę, a Liv napatoczyła się jakiś czas temu i jeszcze jej dobrze poznać nie mógł. Toteż biorąc po uwagę, że dwie poprzednie takowych kłopotów raczej nie przechodziły, a matki raczej o takie rzeczy nie pytał, jego niewiedza była usprawiedliwiona.
Niestety Liv to nie obchodziło.
- Jeżeli nie wyjdziesz stamtąd…!
Wielki nietoperz, prawdopodobny wampir i „żmija wychowana na piersi” stanął jak wryty.
Oto drzwi otworzyły się z przeraźliwym piskiem (chłopak zadrżał), a w nich stanął Anioł Zemsty. Niczym niezmącony strach zapanował nad wątłym teraz ciałem Mistrza Eliksirów, który podświadomie zaczął rozliczać się ze Stwórcą ze swoich grzechów.
Filigranowa postać z różdżką w jednym ręku, a pluszowym misiem w drugiej, zrobiła krok ku niemu, a on był już gotów uciekać gdzie pieprz rośnie albo i dalej, ale coś nie pozwalało mu się ruszyć. Niebezpieczeństwo było coraz bliżej i jakaś część jego świadomości starała się wymyślić jakieś wyjście, inna za to chciała o wszystkim zapomnieć, następna bała się.
- Czego? – warknęła wściekła dziewczyna.
Severus nie miał odwagi się odezwać.
- CZEGO? – zapytała donośniej i zrobiła krok ku niemu.
Severus w dalszym ciągu nie odzywał się, ani również nie ruszył się z miejsca. Pot spływał mu po policzkach, w oczy zajrzał prawdziwy, dziki strach. Nie był do tego przyzwyczajony i nie wiedział, co robić… ale jedno zrobić mógł!
- POMOCY!!!!! –wydarł się, przerażony perspektywą poniesienia śmierci z rąk krasnoludka.
Sekundę później rzucił się na podłogę, chcąc uniknąć bliskiego spotkania z zaklęciem, którym uraczyła go Olivia. Zakrył głowę rękoma i starał się nie zauważać promieni przelatującymi tuż nad jego głową – szczęśliwym trafem wskoczył za fotel, który osłaniał jego nogi, głowa za to musiała się sama bronić.
Boże, Boże, Boże! Zlituj się! – modlił się gorączkowo Severus Snape, który dla wtajemniczonych pozostawał zatwardziałym ateistą.
Bóg się nie zlitował, a Liv rozkręciła się na dobre, co dało Severusowi kolejny powód do niewiary w jakiekolwiek siły wyższe, które chronią lub skazują ludność tego świata. W ostatnim przypadku coś mu zgrzytało, lecz nie miał czasu, aby głębiej się nad tym zastanawiać – musiał przecież przeżyć.
Czy „Żył pełnią życia” to dobry pomysł na napis na nagrobek?” – odezwał się cichy głosik, którego panicz Snape nie słyszał od jakiś dziesięciu godzin.
Yyyyyy… – pomyślał bardzo inteligentnie.
Co? – zarechotał wysoki, skrzekliwy głos.
Severus nie zdążył odpowiedzieć. Nagle poczuł swąd palących się włosów.
Krzyk, który rozległ się w chwili następnej był niczym połączenie okrzyku bojowego Xeny i pisku Kastratów.
Liv oprzytomniała w jednym momencie. Musiała zamrugać kilkukrotnie powiekami, bo nie mogła uwierzyć w obraz, którego była świadkiem. Oto Severus S. Snape latał po całym salonie, starając się ugasić pożar, jaki rozpętał się na jego czarnej czuprynie. A piszczał przy tym!
Na ustach Liv wykiełkował słaby uśmiech, ale zaraz potem zreflektowała się i rzuciła mu na pomoc. Wrzeszcząc pierwsze z brzegu zaklęcie, które miało coś wspólnego z wodą, biegła za Severusem, wymachując dodatkowo przy tym dziwacznie różdżką. Efekt tych zabiegów był po prostu piorunujący – dosłownie! Tuż pod sufitem pojawiła się nagle mała ciemnoszara chmurka, która szybko powiększała swoje rozmiary, aż objęła cały sufit. W chwili kolejnej rozległ się złowieszczy grzmot, błyskawica rozjaśniła pokój (na szczęście nie trafiając w żadną rzecz godną uwagi), a na Liv i Severus’a runął deszcz nie gorszy niż monsunowy z Indii.

Laura pluła sobie w brodę, że była aż taka głupia i poszła do Lupina ( Tego gada nieopierzonego, jajorodnego, jajogłowego bęcwała ). No, ale pomysł był dobry! Taka prawda! Poudawać kochającą się parę do czasu jej odjazdu (wtedy ten Pies zawszony zastawiłby ją w spokoju), a wówczas pomogłaby mu odnaleźć osobę, która spowodowała jego… drobny dyskomfort. Ale nie! Dupek się jeszcze roześmiał. I gdzie się podziali się ci słynni angielscy dżentelmeni??? No, tak… Bardzo dobre pytanie…
Te jakże interesujące rozważania przerwał, szanownej panience Polce grzmot. Laura stanęła jak wryta na środku korytarza. Bo Laura miała jedną mają wadę. Cholernie bała się burzy – inaczej się tego określić nie da. Zwykle w takich wypadkach zaszywała się gdzieś głęboko pod kołdrą, nakładając najpierw na swój pokój odpowiedni zaklęcie i nawet nie myślała, aby wyścibić nos spod cieplutkiego okrycia. Tym razem jednak nie było o tym mowy ze względu na towarzyszących jej kolegów i innych idiotów, z którymi raczej nie chciała się widywać szczególnie, kiedy była przerażona.
Głośno przełykając ślinę, zwróciła głowę ku najbliższemu oknu. Zważywszy na to, że Olszakówna zmarszczyła swoje ciemne brwi, a ja jej czole pojawił się wiele mówiący mars i lekko wytrzeszczonymi oczyma koloru nieba za oknem wpatrywała się w niespotykanie piękny dzień, jaki można było spotkań w Szkocji, stało się wiadome, że coś tu śmierdziało.
Laura wyprostowała się i poruszyła lekko ramionami. Wszystkie trybiki w jej głowie zaczęły gorączkowo pracować nad wyjaśnieniem tej sprawy. Po krótkiej obserwacji, zauważyła, że spod jednych drzwi, które kiedyś należały do nauczyciela Obrony (i zdaje się, że nadal należały), wypływał strumyk wody. Lekka konsternacja, jaka nastąpiła po owym odkryciu minęła Laurze szybko.
Zastąpiła ją złość.
Dziewczyna wyciągnęła szybko swoją różdżkę i szarpnęła za klamkę drzwi i… otworzywszy szeroko usta i wytrzeszczywszy oczęta, stanęła jak wryta. To był Armagedon we własnej osobie – błyskawice, grzmoty, kłębiące się chmury i Severus z nadpalonymi włosami, a przy nim takie małe coś, co zdaje się było Olivią O’Connell. Laura zmusiła się do zachowania spokoju, choć biorąc pod uwagę okoliczności burzowe było to w jej przypadku bardzo trudne. Wysyczała zaklęcie, machnęła różdżką, poczym wiadomy patyk czarodziejski schowała. Czekała. Na co czekała, tego akurat nie wiedziała, ale miała nadzieję, że niebiosa się zlitują w jakikolwiek sposób. Oczywiście nie nastąpiło nic, co można by było uznać za jakieś objawienie – nie pojawił się żaden święty, nie było żadnych głosów jak w przypadku Dziewicy z Lotaryngii. Było natomiast głośne i wyjątkowo wulgarne przekleństwo, którego dopuścił się jedyny w tym gronie przedstawiciel płci brzydkiej. Poczym rzucił się na Olivię.
- Zabiję!!! – ryknął jakby jako dodatek do tego, co powiedział wcześniej.
Laura zobaczyła scenę żywcem wyjętą z programu Benny Hill’a.

Deszczówki nie było, pozostałości po uderzeniu błyskawic zostały usunięte, jedynie wrogie spojrzenie i szopa spalonych włosów na głowie Sev’a świadczyły na niekorzyść Liv. Ale ona nie miała wyrzutów sumienia. Skoro ten bałwan sam się napatoczył to była jego wina.
- Severusie, przestań – powiedziała łagodnie Laura, dzierżąc w dłoni nożyczki krawieckie. – Nie bądź dzieckiem.
- Który facet… - mruknęła Liv, ale widząc, że szponiaste dłonie „pana od eliksirów” zaciskają się spazmatycznie na poręczy fotela, zamilkła.
- Zgadzam się z tobą – stwierdziła głośno Laura, niezrażona zachowaniem mężczyzny. – Faceci zawsze będą dzieciakami!
Czarne oczy zwęziły się niczym ślepia drapieżnika. A Laura dalej stała z podniesionymi do góry nożyczkami i uśmiechała się kpiąco do niego. Zdaniem Liv trochę przesadziła… Nie, mało powiedziane! Liv zastanawiała się, czy ta kobieta ma jakiś instynkt samozachowawczy!
Z gardła Snape’a wyłonił się wrogi pomruk.
- W łóżku też tak mruczysz? – Polka uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Olivia, cokolwiek można by było o niej powiedzieć, instynkt samozachowawczy miała rozwinięty lepiej niż niejeden agent CIA. Z intuicją również w tyle nie była, a że i ona i wcześniej wspomniany instynkt właśnie wszczęły dziki alarm w głowie Liv, to po prostu, nie bacząc na nic, owa panna cofnęła się kilka kroków bliżej drzwi.
- Nie dotkniesz ich – wycharczał mężczyzna. – Do jutra odrosną same.
Laura zaśmiała się perliście. Liv znalazła się jeszcze bliżej wyjścia.
- Durniu jeden, zapomniałeś wszystkiego, co żeśmy się uczyli? – wysyczała Laura, przybliżając twarz do Severusa, tak, że niemal stykali się nosami. – W czwartej klasie wywołałeś taką samą burzę. Z tego, co pamiętam jeden z piorunów trafił Filch’a i biedaczek… dotąd ma trochę miej włosków na głowie…
- Jest charłakiem…
- Tak! – krzyknęła. – Tak! Ale stary Albus starał mu się pomóc. Ty, kochany, masz takie szczęście, że Olivia nie skoncentrowała się wystarczająco i nie upiekła twoich… notabene niezbyt zadbanych włosów… na węgielki do mugolskiego grilla! – to powiedziawszy wyprostowała się i spojrzała na Severus’a strasznie nieprzyjemnym wzrokiem.
Snape poczuł się bardzo mały.
- No, widzę, że przemówiłam ci do rozsądku – uśmiechnęła się półgębkiem. – Olivio, podejdź tu, drogie dziecko. Masz niepowtarzalną okazję zobaczyć jak się ścina włosy jaszczurowi.
Liv zamarła i od jakiś dwóch minut wpatrywała się wytrzeszczonymi oczami w dziewczynę. O, kurde… – pomyślała natychmiast. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
Laura wyciągnęła różdżkę i kilkoma szybkimi ruchami zamieniła wiszące na ścianie lustro w toaletkę a’la Ludwik VI z pięknymi złoceniami. Krzesło, na którym usadowił się Snape zakręciło się niczym małe tornado wraz ze swoim pasażerem i nagle zatrzymało, przemienione w zielony, fakt faktem, niezbyt gustowny, fotel na kółkach. Severus wydawał się teraz bardziej zielony niż zazwyczaj i Liv przestraszyła się, że zaraz zobaczy na swoim dywanie wszystko, co skonsumował na śniadanie i obiad. Sekundę później cała sylwetka chłopaka została zakryta przez jego własny płaszcz, przemieniony w „płachtę od fryzjera”, jak to zwała Liv.
Laura stanęła na lekko rozstawionych nogach i zakomenderowała:
- Olivio, muzykę proszę!
Z chwilą, kiedy rozbrzmiała muzyka, którą puszczała właśnie jedna z wiodących muzycznych magicznych rozgłośni, Laura, podrygując, podeszła do przerażonego Seva, posławszy mu zniewalający uśmiech (na który Snape był zdaje się uodporniony) i stanęła za nim. Chwyciła spalone do połowy pasemko i… Severus zerwał się z krzykiem.
Muzyka grać przestała.
- Jesteś pewna, że wiesz, co robisz?! – zapytał histerycznie, trzymając się za głowę.
Laura popatrzyła na niego twardo i wskazała palcem fotel.
- No… ale…
- Severusie Snape, pomimo, że dwojga imion, to drugiego nie powiem, bo obrażać cię nie chcę, ale jeżeli zaraz nie usiądziesz, to ogolę cię na łyso i tak chodzić będziesz, aż sobie tupecik przykleisz, a i przy tym raczej żadnej panny nie poderwiesz, wielki czarny wampirze bezzębny!!!
Severus grzecznie usiadł, a muzyka znów rozbrzmiała. A Liv w duchu nie przestawała się śmiać.
Pomimo, że były to nożyczki krawieckie, to jednak Olszak posługiwała się nimi wręcz po mistrzowsku. Ze zmarszczonym czołem, patrzyła się czy czasem nie ucięła tu za dużo, tam za mało. Natomiast jej pacjent miał zaciśnięte oczy, nie potrafiąc patrzeć na przerażającą scenę, która rozgrywała się na jego głowie. Śmierć tylu niewinnych włosów, tak skrupulatnie codziennie namaszczanych różnymi olejkami, nawet mugolskimi piankami i maseczkami, aby uzyskać niepowtarzalny ich blask! Ach! Nie, on na to patrzeć nie mógł! Toż to barbarzyństwo!!! Chlip… Chlip…

Kolejne pasma wzbijały się w powietrze,
By zaraz opaść w geście poddania się tej pogance,
Co świętości severusowej fryzury nie znała.
Ach! Jak, jak można w barbarzyństwie takim pozostawać?!
Karę za to wymyślić należy!
Nożyczki fryzjerskie złamać!
Szkodę naprawić!
Cholera, tylko jak kobiecie się przeciwstawić…?
O to było i pytanie, co sen z powiek spędza!
Ale bowiem Bóg wymyślił te stworzenie i… co zrobić z nim nie wiedział…
Więc, Dobry Bóg postanowił, że jako z przyjaźni, da to robactwo płci przeciwnej…
Co wtedy jeszcze głupia była,
Skazując ją przy tym!
Ale do kary wracając…
Może do morderstwa należało się posunąć,
Aby zniewagę zmyć z honoru swego?
Albo różdżkę jej złamać…?

Severus Snape „Zemsta na kobiecie, co mi włosy obcinała”


Nie wiedząc, co po tak (wątpliwym) wielkim dziele, jakie Sev ułożył sobie w myślach, może jeszcze zrobić, otworzył jedno oko, ale zamknął je szybko. Zauważył tylko, że włosy ma już o połowę krótsze! Barbarzyństwo.
A muzyka ciągle leciała…
Aż w końcu umilkła.
- No, panie wampir! – zawołała wesoło Olivia.- Otwórz swoje piękne oczka!
Szczerze mówiąc, Severus postanowił właśnie nigdy więcej swoich oczków nie otwierać. Stwierdził również, że ktoś chwyta go za powieki i gwałtem je podnosi.
- Cześć! – uśmiechnęła się do niego Laura. – Słuchaj, barani łbie, ja mam cię już szczerze dość, więc nie każ mi używać zaklęć, żebyś wykonał to, co my chcemy – warknęła. Tyrady jednozdaniowe były jej specjalnością.
To rzekłszy puściła jego powieki i odsunęła się, stając ramię w ramię z Olivią, zasłaniając mu widok na lustro.
Obie panie przechyliły głowy.
Popatrzyły na siebie.
I wręcz eksplodowały śmiechem.
I dopuściły go do lustra.
I Severus niemal padł trupem.
I drzwi się otworzyły.
Remus popatrzył na obecne towarzystwo, uśmiechnął się nieznacznie.
- Cześć, Syriusz! Nie wiedziałem… - mężczyzna spojrzał na niego. - SEVERUS?!

Przez następne godziny Severus’a S. Snape’a trzymano jak najdalej od Syriusza G. Black’a, a i ten ostatni starał się nie wychodzić ze swej nory, chyba, że w nagłych przypadkach, takich jak trzęsienie ziemi, tornado, pożar czy powódź… choć swoją drogą niemal nic z wymienionych nie mogło mieć miejsca w tej części kraju. Ostatecznie wygrzebać się stamtąd musiał, bo zapiekło go przedramię. I jak to bywa musiał wyjść, bo inaczej czekało go kilka (jak nie kilkanaście, co zależało od stanu psychicznego pana V.) „Crucio!”. Ech.. ten świat jest niesprawiedliwy…
W każdym razie z Hogwartu wydostać się musiał. Jak to zrobi? Zobaczy się po drodze.
Cicho było. I ciemno! Ale co mu tam! Lepsze to niż rozjaśniona Pokątna. Severus wytknął głowę zza drzwi i zaraz schował ją z powrotem. Miał cichą nadzieję, że idący korytarzem Black go nie zauważył. Swoją drogę, Severus‘a ciekawiło, co wymieniony z nazwiska tu robi o tak późnej porze.
Jego rozważania przerwało raźne gwizdanie i zgrzyt otwieranych drzwi.
Syriusz Black stanął przed lustrem. Z drobnym zaskoczeniem notabene, zwarzywszy na to, ze ta tymi drzwiami lustra być nie powinno. Syriusz zmarszczył brwi. Jego odbicie zrobiło to samo. Uniósł rękę i pomachał nią. Jego odbicie też. Zrobił minę pijaczyny. Jego odbicie też.
Choć było to naturalne, to jednak Black swoim szóstym zmysłem (lub po prostu psim węchem) węszył jakiś podstęp. Choć było ciemno, to jednak widział lustro dość dobrze i… swoją szarawą cerę, zakrzywiony nos i ciemne ślepia??!!
Syriusz wyciągnął rękę i chwycił „odbicie” za kołnierz. Na oczy zaszła mu czerwona płachta.
- Snape – wycharczał.
- Black – wysapał były ślizgon – nie powinieneś już spać?
Syriusz zamknął oczy i zaczął liczyć do dziesięciu. Co jak co, ale morderstwa lepiej pod nosem Dumbledore’a nie popełniać.
- Twoje włosy – powiedział dziwnie spokojnie. – Są jak… moje!
Severus w duchu poprzysiągł Laurze jeszcze większą, bardziej dotkliwą zemstę niż przewidywał wcześniej.
- Coś ty zrobił? – zapytał dodatkowo Black.
Severus szybko przeanalizował wszystkie za i przeciw. Wziął pod uwagę, że znak piecze go coraz bardziej i to, że Black jest jeszcze bardziej przewrażliwiony na punkcie swojego wyglądu i swej oryginalności niż był sam Snape. Koniec końców stwierdził:
- Zapytaj Laury – i wyrwawszy się, uciekł.
Następnego dnia Remus J. Lupin został gwałtownie wyciągnięty z łóżka, gdzie śnił swoje słodkie sny o Liv. Nieprzytomnie popatrzył na Syriusza, który miotał się po pokoju i perorował o jakiejś fryzurze, Snape’ie i Laurze. Zamroczony jeszcze umysł Remusa nie skojarzył za bardzo, więc chłopak runął z powrotem na łóżko. Dopiero, kiedy Syriusz wylał mu na głowę szklankę wody, oprzytomniał.
- Co!? Gdzie?! Kiedy?! Dlaczego?!
- CO? Masz wstać – odpowiedział grzecznie Syriusz. – Gdzie? Tu, w Hogwarcie, a potem w Hogsmeade. Kiedy? TERAZ! Dlaczego? Bo tak chcę!
- A niby co ja jestem? Służka, wyleź spod łóżka?!
- Co ty jesteś? Remus John Lupin, dwu imienny wilkołak, który za cztery dni będzie miał pełnię – powiedział Syriusz, wyjmując z szafy ubrania swoje i Lupina. – Jeśli chodzi o służki… cóż w naszym świecie możemy mieć tylko skrzaty, a one dość ponętne nie są.
Remus uniósł oczu ku sufitowi. Syriuszek miał dziś dobry humor.
- A co, polecasz jakąś?
- Szczerze mówiąc, nie, ale wiesz… jestem jeszcze młody.
- Co nie znaczy, że sprawny.
- I kto to mówi?
- Ja. I mam co do ciebie pewne podejrzenia.
- Uwierz, przyjacielu, że jestem całkowicie sprawny.
- Na umyśle pewnie tak…
- Remus, jak chcesz dożyć do pełni, to nie podważaj moich zdolności, bo samo przeczytanie „Kamasutry” ekspertem cię nie czyni.
Lupin uśmiechnął się krzywo.
- Ale pozwala odróżnić mężczyzn od… - nie dokończywszy zdania, zapiął koszulę do końca i nałożył płaszcz. – Idziemy? – wyszczerzył się.
Syriusz posłał mu spojrzenie zranionego psa.. zranionego i wściekłego.
- Idziemy,
W Hogsmeade był tylko jeden fryzjer. Dość… niezwykły, ale o tym potem. Obrotów zbyt wielkich nie miał, lecz i tak zaglądano tam od czasu do czasu z ciekawości. Budynek, gdzie mieścił się zakład był ukryty po między Zonkiem a, wyglądającym na elżbietański, domem mieszkalnym. Prowadziła do niego wybrukowana ścieżka, przy której ktoś ustawił wielkiego Mikołaja i kilka reniferów, a wszystko było przyozdobione taką ilością kolorowego brokatu, że przebłyskiwał nawet przez śnieg, który okrył je miękką pierzynką. Budynek nie był duży. Pomalowany został na jasno różowy, śmiem powiedzieć cukierkowy kolor i przyozdobiony przez tysiące kolorowych mugolskich świeczek, które mrugały radośnie. Niewiadomo z czego sączyła się spokojna melodia „Cichej nocy”. Remus poczuł ciepło wokół serca.
Które minęło, kiedy wszedł do owego Salonu przy akompaniamencie dzwonka, który obwieszczać miał przybycie klientów. Po czym po prostu zdębiał.
Ściany pomalowane na wściekle różowy kolor, sufit z kolei przyozdobiony freskami przedstawiającymi młodych greckich bogów bawiących się na jakiejś polanie z… niewiadomo czym, bo to raczej ni kobieta ni mężczyzna nie było. Do sufitu ktoś (chyba jakiś szalony architekt wnętrz) przykręcił żyrandol wyrwany z Wersalu, z którego zwisało zielone boa z piór. Przy ścianie z lewej strony stała sobie kanapa w paski zebry (czyli nigdy nie kończący się spór – czarne na białym, czy białe na czarnym), a ułożone na niej poduszki obszyte tonami cekinów nijak do niej nie pasowały. Co więcej na środku ciemnej drewnianej podłogi położono perski dywan.
A w samym środku tego stał ktoś… Ktoś w lśniącej niebieskiej sukni wieczorowej z rozporkiem do biodra, z którego wystała bardzo zgrabna noga w czarnych kabaretkach i na, co najmniej, dziesięciocentymetrowych szpilkach z ”meszkiem” na pasku, jaki się spotyka u porannych pantofli. Ale co tam! Oczy Remusa powędrowały znacznie wyżej do wąskiej tali i wielkich, wielkich, bombowcowych** wręcz piersi, które z trudem mieściły się w staniku. Remus przełknął ślinę i zerknął jeszcze wyżej i… szczęka mu opadła. Patrzyła na niego… e, osoba, tak to dobre określenie… z wielkimi ustali pomalowanymi na krwistoczerwony kolor obramowane o kilka tonów ciemniejszą konturówką, z dużym nosem i sowimi oczami, powiekami pomalowanymi grubo na granatowo-błękitny kolor z dużą dozą brokatu i przyklejonymi sztucznymi rzęsami długości pięciu centymetrów. Co więcej na głowie sterczała przerażająca fioletowa peruka, wysokości ponad pół metra.
TO BYŁ FACET!!!
- Syriusz! – zagruchotał(a) fryzjer(ka) nienaturalnie wysokim głosem. – Mon chéri![ /i] ***
Black pokazał w uśmiechu swoje białe, równiutkie, jakby ktoś uciął je przy linijce, zęby.
- Dominique! – objął wyższego/wyższą (niepotrzebne skreślić) o dobre dwadzieścia centymetrów. – Nawet nie wiesz, jak się za tobą stęskniłem!
- [i]Dieu!
– krzyknął/krzyknęła. – A ja za toi! Je pense à toi au moins chaque semaine!
Remus, pomimo, że francuskiego znał tyle, co grecki, czyli wcale, domyślił się, iż ta dwójka zna się dość dobrze. Patrzył na ową dziwaczną parę z podniesionymi brwiami i czuł coraz większą konsternację.
- Dominique, przyszedłem oddać się w twoje cudowne rączki! Możesz zrobić z moimi włosami, co tylko zechcesz! – powiedział Syriusz, odrywając się na chwilę od niego/niej i chwytając go/ją za dłonie.
Dominique zatrzepotał(a) swoimi długimi rzęsami i zmarszczył(a) swoje idealne brwi.
- Je ne sais pas ce que tu veux faire – wydukał(a).
Syriusz pokręcił z rozbawieniem głową i jego czarne włosy, co prawda z deczka przydługie według Remusa, opadły mu po chłopięcemu na czoło.
- To nie ja mam to zrobić, ale ty, mon chéri! – poprawił francuza/francuzkę, poczył obszedł zdębiałą owym stwierdzeniem osobę i usiedł na kwiecistym fotelu. – Tnij! – dodał na koniec i w pomieszczniu rozległ się płacz.
- Ale ty masz idealne włosy ! – wychlipał(a) z silnym akcentem. – Niczego im nie potrzeba! Moze tylko przystrzyc...
- Nie! – przerwał mu/jej Syriusz. – Tnij, maluj, nakręcaj... wszytko jedno! Znudziła mnie ta fryzura. Chcę jakiejś odmiany. Ale nie lubię zbyt awangardowych rzeczy, więc nie przesadź, chéri.
Teraz Remus miał przyznać, że pycha jego przyjaciela jest po prostu nie do przewidzenia. Żaden przecież normalny facet nie zareagowałby w ten sposób, prawda? A może...
Dominique, pochlipując, podeszła do Syriusza, pogładziła jego włosy i zabrała się do pracy.
Przez co najmniej godzinę, Remus siedział na, jak się okazało, bardzo wygodnej sofiei patrzył jak włosy Syriusza staja sie coraz to bardziej krótsze, zostają nażelowane i ułożone w wymaganej pozycji. Po czym fryzjerka, czy też fryzjer, bo zależało jak na to aptrzeć odsunał się i Lupin mógł w całej okazałości podziwiać, co też stworzyły jego (albo jej) dłonie.
Syriusz Gracjan Black **** nie przypominał tego huncwota, który przyszedł tu przez trochę ponad godziną z głupim pomysłem w głowie. Jego dość długie włosy były obecnie przerobione na fryzurę bardziej męską, która uwydatniała jego silny zarys szczeki. Fryzurę miał po prostu jak typowy mugolski biznesmen – czyli taką, która nie wymaga czasu.
- Świetnie! – oznajmił, dotykajac lekko włosów,Syriusz. – Merci, Dominique!
Black uściskał fryzjera/fryzjerke, która zdawał(a) się być już jedną nogą w depresji, a już na pewno w demencji i, pogwizdując, wyszedł.
Remus dźwignął się i stanął przed drzwiami, myśląc nad głupotą niektórych.
- Dobrze, że nie chciał dredów – odezwał się baryton obok niego. Dominique zapalał(a) właśnie papierosa. – Tego to już bym nie wytrzymała!
Remus wybuchnął szczerym świechem.


Napisany przez: Meridien Auris 21.08.2005 23:54

*&*

Boże Narodzenie nastąpiło szybko, ale jego nastój można było wyczuć już na kilka dni wcześniej. Niestety nie wszyscy to odczuwali i dopiero w dniu wigilijnym nagle zdali sobie sprawę, że powinni cos kupić. Do takich osób należał pewien pan, który całkowicie zasłużył na swoje nazwisko. Ciemne oczy, czarne jak heban włosy nadawały nazwisku Black coś więcej niż tylko oddźwięk, ale i, jak dziwnie by to nie zabrzmiało, blasku.
Syriusz Black z szacownego rodu, którego korzenie sięgały jeszcze czasów sprzed Wilhelma Zdobywcy, obudził się w Wigilię, nagle zdając sobie sprawę, że padł ofiarą sklerozy w jej najczystszej postaci. Wytrzeszczonymi oczami popatrzył na uśpionych jeszcze przyjaciół i zerwał się, zrzucając kołdrę na podłogę. Chwycił ubrania i w ekspresowym tempie ubrał się, nie zwracając uwagi, że założył spodnie Remusa, pomimo, że były na niego trochę za ciasne, a koszula, którą zapinał, należała do Jim’a. Co należało do niego, to tylko skarpetki i buty, bo płaszcz zagarnął Potter’owi, ale akurat mało go to obchodziło.
Wybiegł na korytarz, kierując się od razu do wyjścia. Na przelatującego obok niego Irytka rzucił zaklęcie ciszy zanim jeszcze biedny poltergeist zdołał się odezwać. Pędził na złamanie karku, układając w myślach listę zakupów.
Wylądował na Pokątnej w piętnaście minut po wyjściu ze swojego pokoju. Zdyszany, bez tchu oparł się o najbliższy budynek. Serce mało nie wyskoczyło mu z piersi, kiedy gnał przez błonia. Zdał sobie wtedy sprawę, że powinien bardziej skoncentrować się na swoim ciele niż robił to dotąd. Każdy Śmierciożerca dogoniłby go zanim zrobiłby pierwszy metr.
Wziąwszy się garść i wytarłszy czoło, wyprostował się i skierował ku najbliższemu jubilerowi – jeżeli nie masz pomysłu na prezent dla kobiety, kup jej precjoza. W tym jednym musiał zgodzić się z resztą męskiego rodu. Kwiaty lub biżuteria i babka zawsze będzie zadowolona. Kolegom po fachu, to jest Jim’owi, Remusowi i Peter’owi (kiedy ten ostatni się pojawi) co kupić wiedział, tak jak Staruszkowi.
Co jak co, ale Syriusz postanowił nie porzucać jeszcze marzeń o Olivi O’Connell. Chłopaki (czyt. Remus i Jim bardzo… zdenerwowani) kazali mu się do niej nie zbliżać, ale nie mówili nic o dawaniu prezentów. Tak więc u Złotnika Arkadego wybrał dla niej wiele mówiące serce na łańcuszku. Z przyjemnością zauważył też odpowiedni prezent dla tej… Laury. Broszka przedstawiająca wampirze zęby powinna utwierdzić ją w przekonaniu, jak bardzo mu na niej „zależy”. Miał nadzieję, ze już następnego dnia wyniesie się z Hogwartu i pofrunie wysysać krew innym niewinnym stworzeniom oprócz niego.
Przypominajka dla Peter’a, Wielkie Pudełko Czekoladek Mamusi dla Lily, Magicznie Odnawialny Gryzak firmy „Dzieciaki-Mamuśki & Inc.” dla chrześniaka, Poradnik „Jak wychować magiczne dziecko dla kompletnych idiotów” dla Jim’a, „Kamasutra dla magicznie niewtajemniczonych” dla Remusa, zamówienie na całoroczne dostawy cytrynowych dropsów (zapłacone z góry) dla Dubla i nowe oprawki dla McGonagall, bo stwierdził, że już dość nanosiła się biedaczka tych spiczastych z cyrkoniami, przypominających skrzydełka elfów.
Cóż, ostatecznie, co najwyżej zakują go w kajdany i zostawią Smarkowi na pożarcie… ale przecież biedny Snape jeszcze nie ma prezentu!!!
Wysyłając do Lily i Jim’a (bo już dwa dni temu Jim się wyniósł z Hogwartu, ale wrócić obiecał) prezenty, widział już mściwą minę młodego ojca, który bardzo był wyczulony na punkcie synka swego i słyszał śmiech Lily. Posyłając Przypominajkę Peter’owi, zdał sobie sprawę, że chłopak powinien już dawno ją dostać. Natomiast pakując prezenty dla obecnych w zamku, myślał o ich reakcjach i na twarzy wykwitł mu wredny uśmieszek.
Nie zauważony przez nikogo wrócił do szkoły i ukrył wszystkie prezenty w sobie tylko znanym miejscu i odszedł.
W sobie tylko znanym miejscu…?
Wielka choinka ustawiona w Wielkiej Sali iskrzyła się złotem i srebrem. W powietrzu unosił się zapach żywicy i różnorodnych potraw ustawionych na okrągłym stole. Toczące się wśród uczestników wieczerzy rozmowy były wesołe, zabawne, jakby oni wszyscy starali się oderwać od świata zewnętrznego.
Liv i Laura, od kilku dni w zażartej komitywie, siedziały obok siebie i dość głośno komentowały nowe fryzury panów, znacząco patrząc na siedzącego Visa Vi Severus’a, który starał się nie zwracać uwagi na owe… panie, bo jakby ich nie chciał nazwać, to zaraz mu się przypominało, że Laura się natychmiast w taki czy owaki sposób dowie i wtedy będzie się miał z pyszna. Po ostatnich przeżyciach Snape podobnież zmądrzał (a przynajmniej mu się tak wydawało), więc w kolejne kłopoty zamiaru się wplątywać nie miał.
Brunet kolejny, który również od czasu do czasu rozumem wręcz grzeszył, wypijał właśnie swoją działkę soku dyniowego, kiedy przyjaciel jego, zwany za młodu Lunatykiem, choć raczej nie lunatykował, odezwał się:
- Przyjacielu drogi – Remus Lupin uśmiechnął się – nie w smak ci potrawy? Zjadłeś mało.
Black, co powtarzane już nieraz było, ze szlachetnego rodu pochodzący, podniósł swoją brew jedną i na przyjaciela zerknął.
- Ależ skąd, kamracie – zaśmiał się, w małpę się bawiąc. – Jakże bym mógł? Przy tak zacnym towarzystwie i wieczerzy? Atoli jednak diety się trzymać muszę.
- Ach! – westchnął tamten. – Więc brzuszka ci przybyło, panie?
Syriusz, człek prawy i prawdomówny, co żadnemu i żadnej nie przepuści, odstawił swą szklanicę i posłał przyjacielowi, niedoli towarzyszowi szlachetnie urodzonemu spojrzenie nieprzystające.
- Ty, głupku, do mej wagi nie bij, bo sparzyć się możesz!
- Czyżem uraził cię, przyjacielu?
- A juści!
- A więc przepraszać nie będę, bo, co prawda to prawda, że za często ci się zdarza, a narcyzm twój za wielki nawet dla nas tu z tobą obcujących.
- A ja myślałem, że Boże Narodzenie to czas, kiedy jest się miłym dla ludzi…
- Dla zwierząt też, Black! – wtrącił Snape Severus i oberwał pasztecikiem.
Nie ten jednak dzień był ważny. Dnia następnego, z rana samego po tym jak pierwszy kur skrzeczeć zacznie i naruszy świętość odpoczynku nocnego, wszyscy wstaną i prezenty pod choinką znajdą. I na to czekać należy!

Tak też było, że przyjaciele w liczbie czterech, w tym dwie damy zacne i świątobliwe, wstali zawczasu i przybiegli do Sali Wielkiej, aby podarków szukać. I zawieść się nie mogli, kiedy to już z daleka zobaczyli kolorowe pudła, wstęgami przewiązane. W chwilę potem pokazał się panicz Snape wraz z zacnym dyrektorem oraz panną McGonagall słynącą ze swych praktyk nauczania każdych, nawet idiotów, w sprawach magicznych. Wszyscy jeszcze w bieliźnie nocnej stali, lecz nic sobie z tego nie robili, bo przecież prezenty czekały.
Ale, porzućmy już ton ten, co w użytku był kilka wieków wstecz.
Tak więc, jak już powiedziane było, pod choinką były prezenty, a większość obecnych w Hogwarcie osób znalazła się w Wielkiej Sali.
Syriusz dziarskim krokiem podszedł do dyrektora i puknął go łokciem w bok.
- Może pan dyrektor zabawi się w świętego Mikołaja? – podsunął.
Dumbledore spojrzał na niego, potem na swoja wnuczkę i z uśmiechem stwierdził: - Pod warunkiem, że Livvy będzie elfem.
Dziewczyna uśmiechnęła się i zamieniła swoją koszulę nocną i szlafrok w zielony strój mikołajowego elfa z zakręconymi butami i pasiastymi skarpetkami.
Remus trącił jej czapkę i rozległ się wesoły dźwięk dzwoneczka.
Kiedy spojrzeli znów na dyrektora ten był już ubrany na biało-czernowo lub czerwono-biało, w zależności kogo by się zapytało. Brodę miał kędzierzawą, jakby użył papilotów, a dorobiony brzuszek wyglądał jak gdyby był skrupulatnie hodowany od kilku lat.
- Ho ho ho! – zawołał Dumbledore. – Czy są tu grzeczne dzieci?!
- NIE! – usłyszał w odpowiedzi jeden zgodny krzyk.
- O cholercia.
- Dziadku, pomyliłeś się – zwróciła mu uwagę Livvy. – Tą kwestię wypowiada Hagrid.
- A tak ,przepraszam – odchrząknął. – Ho HO! – zagrzmiał tym razem. – Czyli wszystkim po rózdze!?
- Ale skopaliśmy tyłki kilku Śmierciożercom! – pochwalił się Syriusz.
- HO HO! – krzyknął Dumbledore. – Niech wam będzie, ale ty – wskazał na Black’a – masz rózgę jak się patrzy!
Syriusz skrzywił się z lekka w ferworze śmiechu.
- Kto chce pierwszy dostać prezenty? – zapytał „Święty Mikołaj” .
Oczywiście Syriusz wgramolił się mu na kolano i wyszczerzył się wyjątkowo niewinnie.
- Nie wiedziałem, że to potrafisz – powiedział dyrektor.
- Faceci zawsze będą dziećmi, więc niewiele musiał się starać – stwierdziła odkrywczo Olivia, podając stosik prezentów dla Syriusza, które on natychmiast porwał i wyniósł się z kolan staruszka.
- A zdjęcie?! – dopytał się Dumbledore.
- Może kiedy indziej – odparł Syriusz, zajęty otwieraniem prezentu od Lupina. – Ale wtedy, jak już będę sławny, to z autografem – urwał, kiedy jego wzrok padł na wnętrze pudełka, w którym znajdował się prezent. – HA! HA! – zaśmiał się sztucznie, wyjmując czerwone bokserki w reniferowe głowy. – Dziękuję, przyjacielu – zwrócił się do Remusa, za którym ukrywała się pękająca ze śmiechu, Laura. Poczekajcie na swoje prezenty – pomyślał mściwie. – To może teraz następny ktoś?
- Ja! – wyrwał się Laura i również usiadła na kolanie dyrektora. – Ale ja proszę ze zdjęciem!
- Najpierw prezenty – zaśmiał się starszy pan. – A ty to byłaś grzeczna?
Laura zamyśliła się efektownie.
- No… raczej śmierciożercom nie pokopałam tyłków…
- Ha! – krzyknął Syriusz.
- …ale mogę się pochwalić złapaniem kilku niebezpiecznych przestępców w swoim regionie Europy – zakończyła z dumą, ignorując śmiech Black’a.
- No to niech będzie! – odparł Dumbledore i podał jej paczki.
Laura położyła wszystkie, a było ich siedem, na najbliższym stole. Wzięła pierwsza z brzegu.
- O, patrzcie, od Syriusza – posłała mu najsłodszy uśmiech na świecie. – Zobaczmy co on tez mi podarował…
Uśmiechając się kpiąco pod nosem, Syriusz obserwował rozwój wydarzeń. Do momentu, aż dziewczyna znieruchomiała i wytrzeszczyła oczy.
- Podoba ci się? – zapytał najbardziej miło, jak tylko mógł z siebie wykrztusić.
Laura spojrzała na niego, nie zmieniając wyrazu twarzy. Patrzyła na niego niesamowicie niebieskimi oczami, w których dostrzegł jakiś błysk, który zniknął jednak zbyt szybko, aby mógł się nad nim zastanowić.
- No pokaż, co dostałaś – rzekł dziarsko Snape, podchodząc do Polki. – Fiu… - gwizdnął. – Co za cacko! – stwierdził, wyjmując z pudełka… łańcuszek z serduszkiem, który trafić miał do Liv.
Syriusz poczuł, że zaschło mu w ustach.
- Pomogę ci – usłużenie rzucił Severus i założył Laurze wisiorek na szyi. – No, co by nie powiedzieć, ładnie ci w nim, Lauro. – powiedział, kiwając głową.
Gdyby spojrzenia mogły zabijać, Sev padłby trupem z dziurą w głowie wielkości piłki tenisowej po podwójnym ataku Laury i Syriusza.
Niezrażony dodał jeszcze:
- A więc jednak Bi, Black.
Na policzkach Syriusza wykwitł ceglasty rumieniec. Dla dodania narodowych polskich barw, Laura zbielała na twarzy.
Dumbledore chrząknął.
- Kto następny?
Laura rzuciła Syriuszowi porozumiewawcze spojrzenie i chyba w tej chwili byli ze sobą pierwszy raz zgodni od niewiadomo kiedy.
- Może Snape? – podsunął Syriusz.
- Tak! – dorzuciła się Laura. – Idź przyjacielu! – zwróciła się do Severus’a.
- Ależ dziękuję, ale pozwolę… - zamilkł czując na brzuchu różdżkę Laury.
- No idź – powiedziała ze swoim smirkiem. – Nie zapomnij tylko usiąść na kolanach Mikołaja, Sevuś.
Przepadł.
- Oczywiście – przytaknął mężczyzna, podążając w stronę Dumbledore’a.
Zarumieniony Severus ostatecznie z dziwnym grymasem na twarzy usadowił się na żądanym miejscu. Potem spjrzał, acz niechętnie, na swego pracodawcę. I zesztywniał.
Boże, drogi! – przeraził się ateista. – Co on robi?!
A Dumbledore, po prostu trzepotał rzęsami.
- Więc jak, Severusie? – zagaił. – Byłeś grzeczny?
Tak – odpowiedział w myślach. – Zabiłem kilku ‘niewinnych’ ludzi, kilku innych torturowałem, a ciebie zaraz strzelę, jak nie przestaniesz furkotać tymi rzęsami!!!
Chrząknąwszy, nie uznał za stosowne, żeby odpowiadać na to pytanie głośno, a zabrawszy prezenty wręcz wybiegł z Sali przy wtórze cichego chichotu.

- Drogie panie – odezwał się Remus w kilka godzin później. – Mam zaszczyt zaprosić was na sylwestrowe przyjęcie w gronie zasłużonych przyjaciół WIECIE-SKĄD – mrugnął do nich porozumiewawczo.
- Ja nie wiem, ale pewnie i tak się dowiem – stwierdziła Laura. – Ja zawsze się wszystkiego dowiem – dodała specjalnie dla Syriusza.
- I dobrze – stwierdził tamten, unosząc wysoko brodę.
- Obowiązują kostiumy wszelkiego rodzaju – dodał Remus.
- Adama i Ewy też? – dopytał się Syriusz.

No i faktycznie, dowiedziała się wszystkiego. Prawie wszystkiego. Nie wiedziała gdzie jest, ale wiedziała z kim. Otaczał ją właśnie ze wszystkich stron sławetny Zakon Feniksa. W przeciągu godziny poznała wszystkich jego członków, którzy żyli i zjawili się na balu. Przed jej oczami fruwały postacie żywcem wyjęte z poszczególnych epok, legend, bajek czy sztuk teatralnych.
Zerknęła n ubranego w stylu lat trzydziestych Remusa i puknęła go łokciem.
- Taak?
- Porwij tę Greczynkę wreszcie do tańca – poradziła, widząc jak wodzi oczami za Olivią. – Wydaje się niezbyt zadowolona, że to nie ty ją teraz obściskujesz, tylko jeden z braci Prewett’ów [sprawdź, czy dobrze napisałam, Dorka]
Remus zmarszczył brwi, patrząc na roześmianą twarz Liv.
- Niby skąd to ci…
- Jakby nie patrzeć, to jednak jestem kobietą – roześmiała się dźwięcznie, szeleszcząc suknią z osiemnastego wieku a’la Maria Antonina przed rewolucją. Na szczęście obyło się bez peruki. – Swoje wiem.
- Wiec lepiej zajmij się Syriuszem – kiwnął w kierunku pochmurnego jegomościa z dziewiętnastego wieku w wysokim cylindrze.
Laura spurpurowiała.
- Remus, jak tam Kamasutra? – odgryzła się, myśląc o prezencie jaki dał mu Black.
- A dziękuję – odrzekł bynajmniej niespeszony Lupin. – Nawet nie wiesz, jakie rzeczy można robić z różdżką.
Laura zamilkła, przyjmując swoją porażkę z honorem.
Gdy wybiła północ z sufitu pięknie przystrojonej sali balowej posypały się balony, a kolejny z braci Prewett’ów skradł jej całusa. A potem poczuła szarpnięcie w tył i spojrzała prosto w oczy Black’a, machinalnie rozchylając usta. Zrobiło jej się gorąco.
- Tak – przytaknął na niewypowiedziane pytanie. – Wracamy.
Pomachał w kierunku Remusa i Olivii, którzy zdaje się też już chcieli się ulotnić. W chwilę potem byli już w Hogwarcie, ale Laura zdołała ochłonąć.
Kiedy więc podeszli do jej pokoju, odwróciła się do niego i grzecznie podziękowała za odprowadzenie.
Syriusz złapał dłoń Laury, zanim dziewczyna zdążyła zniknąć w swoim pokoju.
- U nas istnieje tradycja… - zaczął – całusa o północy… a ja żadnego nie dostałem – przypomniał jej.
- Widocznie nie zasłużyłeś – mruknęła, uśmiechając się lekko.
Black’owi zawsze podobało się, kiedy Laura się uśmiechała. Różowiła się wtedy jak pączek różany, a w jej policzkach pojawiały się małe dołeczki.
- Jesteś pewna? – zapytał, muskając opuszkami palców jej dłoń. – Byłem przecież grzeczny.
- No… - Laura położyła mu dłoń na karku, ponieważ znów ogarnął ją ogień. – Może nawet trochę zbyt grzeczny…
Syriusz zajrzał w oczy dziewczyny, które swym błękitem dorównywały tylko niebu i poczuł jak pewien dobrze mu znany płomień ogarnia całe jego ciało. Mimowolnie wyobraźnia zaczęła nasuwać mu szczególne obrazy jego i dziewczyny, która posłała mu lekki uśmiech.
A był to uśmiech szczególny. Laura słynęła ze swego ironicznego smirka, z przesyconej sarkazmem gadki i badawczego spojrzenia. Teraz ani w jej uśmiechu, ani w mowie nie było śladu cynizmu, tylko oczy patrzyły na niego jakby chciały odgadnąć jego myśli.
I odgadły.
Laura zrobiła krok w jego kierunku. Jej wolna ręka, która uprzednio masowała kark Syriusza, teraz zatopiła się w jego hebanowych włosach. Niby powiew wiatru, Black poczuł na policzku jak Laura muska go swoimi wargami.
Syriusz przyciągnął Laurę do siebie, a ona skwitowała to cichym chichotem.
- Nie wiem jak ty – szepną Syriusz ochrypłym od pożądania głosem - ale ja długo nie wytrzymam.
- Ja też nie jestem z kamienia – zakomunikowała Laura i przywarła ustami do jego warg.
Byli tego samego wzrostu. Syriusz potrafił jednak sprawić, że Laura poczuła się jak mała dziewczynka, którą koniecznie trzeba się zająć. Tuż przy swojej piersi czuła twardy tors Syriusza, który spokojnie unosił się przy każdym jego oddechu. Jakby nie wiedząc, co robi przyparła biodrami do ud chłopaka. Ale wszystko co czuła, to co zostało opisane, gasło przy całym czarze pocałunku.
Syriusz, pomimo tego, co twierdziła zawsze Laura, umiał całować. Wodził wargami po jej ustach, niemal torturując ją tym, ponieważ robił to tak powoli, jakby był pewien, że musi robić to w ten sposób. Laura jęknęła na to cichutko, a on jakby tylko na to czekał, pogłębił pieszczotę.
Laura uwolniła rękę z uścisku Syriusza i zarzuca mu ją na szyję. Przywarła mocno do niego, niby w obawie, że pocałunek zostanie przerwany. Wyczuła grę twardych mięśni tuż pod jego cienką koszulą.
Dreszcz przeszył jej ciało, kiedy ich języki zetknęły się ze sobą. Jej pożądanie było już nie do wytrzymania. Zapragnęła poczuć Syriusza tu i teraz i nie miało znaczenia, że stoją na korytarzu i ktoś może ich zobaczyć.
Nie tylko ona czuła się, jakby zaraz miała spłonąć. Na jej brzuch naciskała gotowa już do miłosnego aktu męskość Syriusza.
- Dość – szepnęła, odrywając się od ust chłopaka.
Sama nie wiedziała jakim cudem stoi na równych nogach, jakim cudem nie straciła przytomności, jakim cudem pozostałe jeszcze resztki rozumu wtrąciły się do tej miłosnej gry.
- Nie tutaj – dodała, kiedy zszokowany Syriusz otworzył ze zdziwienia oczy.
Szarpnęła się, by wyswobodzić się (ze smutkiem, trzeba przyznać) z ramion Syriusza i chwycić za mosiężną klamkę. Drzwi skrzypnęły, jakby ktoś chciał je zamordować, nagle w ciemnym pokoju zapaliły się lampy, oblewając go ciepłym, miodowym światłem.
Syriusz wstrzymał oddech. Laura stała przy komodzie. Gra cieni podkreślała jej zgrabne wypukłości i łagodne wcięcia. Włosy połyskiwały brunatno-miedzianymi iskierkami. Oczy chłopaka pociemniały z pożądania.
Oddech Syriusza stał się nagle szybszy, tak jak bicie jego serca, które zdążyło się już nieco uspokoić po pocałunku. Powoli podszedł do dziewczyny i ujął jej twarz w swoje dłonie.
- Czy ty wiesz, co ze mną robisz? – zapytał prosto w jej usta.
- Nic, czego byś nie chciał – odparła zuchwale.
Syriusz uśmiechnął się i musną wargi Laury.
Szczerze – Laura nie wiedziała, co robi. Nie rozumiała, dlaczego to robi. Ale wiedziała, że nawet, gdyby teraz wypędziła Syriusza ze swojego pokoju, to i tak prędzej czy później znów znaleźliby się w takiej sytuacji. Ona nie znosiła Syriusza, ale zdaje się, że stare przysłowia mają w sobie więcej odniesień do rzeczywistości, niż tylko zgrabnie dobrane, rymujące się wyrazy. Kto się czubi, ten się lubi – mówiło jedno. Nie myliło się?
Syriusz zdawał się nie myśleć i tak było mu wygodnie. Miał przy sobie Laurę i nic mu więcej do szczęścia nie było potrzebne. Mógł dotykać jej skóry, całować ją tak jak marzył wiele razy.
Obszerny materiał sukni Laury szeleścił przy każdym ich ruchu. Osiemnastowieczna dama ze swoim kochankiem, który bardziej przypominał wielkiego człowieka doby romantyzmu, drobnymi krokami zatoczyła koło.
Laura odchyliła głowę do tyłu, pozwalając pieścić swoja szyję. Czuła jak język Syriusza tworzy na jej skórze kółka, fale wzdłuż miejsca, gdzie na pewno wyczuł jej tętno. Ogarniała ją coraz silniejsza, rwąca rzeka, która uwolniła się po wiosennych roztopach. Rzeka pełna niekontrolowanych uczuć, ruchów i namiętności. Nigdy nie sądziła, że do tego dojdzie!
Syriusz dłońmi odnalazł sznurowadła i zapinki gorsetu. Jednocześnie całując dekolt dziewczyny, najszybciej jak potrafił odsznurowywał, rozluźniał, ostatecznie rozpinał znikome zapinki.* Laura odetchnęła głęboko, zastanawiając się jakim cudem nie udusiła się przez te godziny. Zazdrościła Liv stroju nimfy- powiewnego, lekko tylko przewiązanego złotym sznurem.
Teraz mogła oddychać!
Syriusz zdawało się też to zauważył i przywarł wargami do jej piersi, a ona wydała z siebie jęk. Długi, ochrypły, napęczniały uczuciami, który tylko jeszcze bardziej pobudził Syriusza do działania.
Jego ręce błądziły po jej ciele i to już samo w sobie wystarczyło, by była dla niego gotowa. Oh, ile już czasu, ile czasu minęło…
Nawet nie wiedziała, kiedy znalazła się w łóżku, rozebrana, a tak samo nagi Syriusz spoglądał na nią góry, potem już z pomiędzy jej piersi. Laura załkała cicho, kiedy chwycił jedną z nich i zaczął lekko ssać sutek. Jednak jego druga ręka nawet nie miała zamiaru tknąć jej drugiej piersi. Powędrowała gdzieś niżej, uczyła się kształtów Laury na pamięć, a potem pogłaskała ją po wnętrzu jej uda, aż dotarła do najbardziej niebezpiecznego miejsca na całym ciele dziewczyny. A potem wsunął w nią palce.
Laura jęknęła i uniosła biodra, by silniej odczuć jego bliskość. Pieszczoty na piersi i ruchy jego palców w niej były czymś niezwykłym i ledwo wytrzymywała napięcie, jakie się ujawniło. Jednocześnie ogarnęło ją coś, czego się nie spodziewała – opętała ją wręcz energia, której pozbyć się mogła tylko w jeden sposób.
Przejechała opuszkami palców po jego żebrach, brzuchu, aż w końcu ujęła w dłoń jego nabrzmiałą męskość.
- Nie rób tego – ostrzegł ją z gardłowym pomrukiem.
- Myślisz, że posłucham?
Syriusz znieruchomiał na chwilę, kiedy jej palce poruszały się na jego penisie i odetchnął głęboko, kiedy przestały. Spojrzał na Laurę spode łba.
- Ty wredna istoto – mruknął i pocałował ją.
To nie był pocałunek słodki, ale dziki, bo Syriusz zawsze miał w sobie coś dzikiego, drapieżnego, co tak przyciągało do niego najpierw dziewczyny, potem kobiety.
Całował ją długo, pieszcząc przy tym każdy skrawek jej ciała, aż w końcu Laura nie potrafiła już wytrzymać i oderwała się od niego.
- Na litość Boską! – krzyknęła, przywierając do niego jeszcze mocniej. – Syriusz!
- Tak, kochanie?
- Nie bądź chamem…
- A jestem…?
- Jeszcze nie… - pokręciła szybko głową, czując jak znów robi niesamowite rzeczy ze swoimi palcami.
- Co chcesz ode mnie, Lauro?
- Nie baw się ze mną.
- A robię to?
- Tak! – krzyknęła, kiedy ugryzł ją w ramię. – Syriusz, chodź do mnie… słyszysz? Chodź…
- Wedle życzenia… - widziała jak w ciemności jego oczy zabłysły.
Ale Syriusz był panem siebie samego i tak łatwo nie zamierzał dać jej tego, czego chciała. Potarł najpierw kciukiem jej wrażliwy punkt.
Laura wygięła swoje ciało w łuk, pewna, że dostanie wszystko, czego chciała, czego potrzebowała. Poruszała się pod nim wolno, jakby z ociąganiem, czując jak napięcie w podbrzuszu staje się nie do wytrzymania.
Wcisnęła paznokcie w plecy Syriusza i oplotła jego biodra nogami. Syriusz stracił panowanie nad sobą i wbił się w nią, aż krzyknęła. Nie był delikatny, ale też ona tego nie chciała. Poruszał się z furią, coraz szybciej z im większą intensywnością oboje czuli słodki ból oczekiwania, aż w końcu Syriusz znieruchomiał, a Laura głęboko wciągnęła powietrze i przyciągnęła go do siebie jeszcze mocniej.

Sprawa miała się inaczej z Olivią i Remusem. Tu po prostu zadziałał instynkt, którego oboje mieli w znacznym nadmiarze, a Liv tym bardziej. Po prostu z chwilą, kiedy z Remusem stanęli na progu jej pokoi, już i tak rozjuszona dziewczyna powiedziała:
- Lupin, ja mam już tego dość!
Remus zmarszczył brwi.
- Albo wchodzisz i się mną porządnie zajmiesz, albo cię tam zaciągnę i zgwałcę! Jakem O’Connellówna z dziada pradziada i babki prababki. Doszło?
Remus wytrzeszczył oczy.
- Boże, faceci się beznadziejni – jęknęła, chwyciła go za poły marynarki i przyciągnęła. No i oczywiście pocałowała. Jakżeby inaczej! Ale następstw tego nie przewidziała.
Bo Remus, chociaż z lekka ciemnawy w tych sprawach, to potrafił pewne rzeczy. Po sekundzie przejął kontrolę nad pocałunkiem i chwycił Liv w ramiona. Nie wiedzieć kiedy, usłyszała, że drzwi zatrzaskują się za nimi. Stanęli na środku jej salonu i bynajmniej nie stali tam bezczynnie.
Remus całował ją, pieścił, dotykał raz delikatnie, raz stanowczo. A ona odpowiadała mu tak samo.
- Obudziłam potwora – szepnęła bez tchu, a Remus na potwierdzenie ugryzł ją w płatek ucha.
Przylgnęła do niego, jakby chciała się z nim scalić dosłownie i w przenośni.
Aż nagle go odepchnęła. Remus zakołysał się zszokowany. Szczerze mówiąc, dobrze że ona to zrobiło, bo sam nie miałby siły.
- O Boże – westchnęła Liv, kładąc dłoń na falującej piersi. – Gdzieś ty się tego nauczył.
Remus zamrugał oczami.
- Słucham?
- Całowanie.
- Aaaa…
Olivia wzięła kolejny głęboki oddech i stwierdziła:
- Dobrze, mogę oddychać - a rzuciwszy wymowne spojrzenie Lupinowi, dodała: - Chodź tu.
Lupinowi zakołysało się w głowie i zamknął oczy.
- Daj mi dwa powody, dla których miałbym to zrobić – wycharczał ochrypłym głosem.
Liv przekalkulowała w myślach wszystko, co mogła mu powiedzieć i zdała sobie sprawę, że najlepiej skubańca zaskoczyć. Chrząknęła.
- Byś się zdziwił, o czym… em… dość często myślę – zacięła się na chwilę.
- O czym?
- O nas – powiedziała, opierając się o biurko. – Nagich.
Remus przegnał ślinę.
- Nagich – powtórzył, otwierając oczy. Zastanawiał się, kiedy jego krew już całkiem zamieni się we wrzątek. - Musze ci się przyznać, że nie jesteś jedyna.
Jej oczy pociemniały.
- Chodź tu.
- Moment, Liv – przerwał jej, choć sam nie wiedział, po jaką cholerę to robi. – Drugi powód.
Olivia O’Connell zacisnęła palce na biurku, aż zbielały jej knykcie.
Koniec.
- Kocham cię.
Przepadło.
Remus otworzył szerzej oczy, zamrugał powiekami i stwierdził filozoficznie w myślach: Wpadłem Przemierzył trzema susami odległość, jaka dzieliła go od Liv i znowu pochwycił ją w ramiona.
Ubrań pozbyli się nadzwyczaj szybko, już po chwili ciesząc się dotykiem swych gorących ciał. To było niezwykłe, musieli przyznać oboje. Czysty Chaos.
Świat trząsł się u podstaw, tynk odrywał się od sufitu. Cały Hogwart zaraz miał runąć do jeziora! A oni stali, całując się, potem idąc powoli do sypialni (Remus lekko kierowany przez Liv), a Ziemia rozchodziła się u podstaw.
Łóżko nie było lepsze. Prze ułamek sekundy Liv zmarszczyła brwi i zamartwiła się o biedny mebel. A później istniał dla niej już tylko Remus. Zalała ją fala ognia.
Wiedziała, że wszystko odbiera inaczej niż z innymi. Zawładnęło nią dziwne napięcie, a umysł przepełniała pewność, że to na niego, Remus czekała od początku swojego życia, że był jej pisany. Ledwie jej dotknął, a już była cała rozpalona, pragnąca jego pieszczot. Otoczyła go ramionami i pocałowała w obojczyk.
- Gdzie jesteś? – doszedł ją głos niby z zaświatów.
- Oj, bardzo daleko – wiła się pod jego dotykiem – ale zawsze obok ciebie… przy tobie…
- Dobra odpowiedź – mruknął, przykrywając swoimi twardymi wargami jej usta.
Syciła się nim, jakby w przekonaniu, że trzeba, że musi robi to wasze, tak na wszelki wypadek, bo nigdy nie było wiadomo, co strzeli temu facetowi do głowy. Czuła, że musi go mieć w sobie, żeby wypełnił ją do końca, aby nią zawładnął ostatecznie.
Remus, niepoprawnie (i niech Bogu będą za to dzięki) drżącymi palcami dotknął jej piersi, które nabrzmiały już od jego pieszczot i spojrzał w oczy, szukając przyzwolenia.
- Chodź do mnie – wyszeptała, podnosząc biodra. Czy on nie widzi jakie przeżywa męki?!
- Poczekaj – pokręcił głową, całując jej szyję, gładząc wnętrze ud.
- Niby na co?
- Liv…
- Mowy nie ma – odparła, przewracając go na plecy i siadając na nim okrakiem.
Remus wydał z siebie gardłowy jęk aprobaty. Położył dłonie na jej biodrach i uniósł swoje, wchodząc w nią jeszcze głębiej.
- Patrz na mnie – powiedział, podnosząc swój tułów i spoglądając jej prosto w oczy. – Chcę cię widzieć jak szczytujesz. Patrz mi w oczy.
Liv poruszała rytmicznie biodrami, czując jak w jej podbrzuszu rozpętuje się huragan, który z każdą chwilą przybierał na sile. Oparła dłonie na szerokiej klatce piersiowej Remusa. Sapnęła przy tym, naprężając ciało.
Jednak nie zamknęła oczu. Wpatrywała się w bursztynowe tęczówki i z zaskoczenie stwierdziła, że ukrywają się w nich małe plamki. Dwie w lewym oku, trzy w prawym; razem pięć.
Remus przytulił ją mocniej do siebie, całując szyję dziewczyny, gładząc jej plecy. Spajali się ze sobą w ogniu, który mógł ich spalić, jak Arlekina i jego ukochaną tancerkę.
- Kocham cię – szepnął, gdy Liv nie wytrzymała i zamknęła oczy, kiedy jej ciałem wstrząsnął dreszcz, a z gardła wydobył się krzyk spełnienia. W chwilę potem podążył za nią.
Długo jeszcze siedzieli w takiej samej pozycji. No, do momentu, gdy Liv popatrzyła na niego, odgarnęła mu włosy z czoła i stwierdziła:
- Masz tu zostać.
- A jak nas ktoś tu zastanie? – uśmiechnął się zaczepnie.
- Remus, ty matole…

*&*

Syriusz spał. Był wykończony i niesamowicie usatysfakcjonowany. Już od dawna się tak nie czuł. Szczerze mówiąc to nie czuł się tak nigdy. To było coś innego i wiedział, że bez Laury nie zdarzy mu się to nigdy więcej.
Przeciągnął się przez sen i przekręcił na bok. Chciał przytulić się do miękkiego kobiecego ciała. Gdy jego ręka trafiła w nicość, zmarszczył brwi, otworzył już całkiem przytomne oczy i zaklął.
Bardzo fajnie, uciekła od niego.
Tyle, że on jej na to nie pozwoli. Trafiła kosa na kamień.
O tej porze, to jest o godzinie piątej, korytarze były puste i Syriusz bardzo się z tego cieszył. Przeczesał już dwa piętra, a po Laurze nadal nie było śladu. Koniec końców natknął się na kogoś innego.
Remus wyglądał tak jakby znalazł garniec ze złotem na końcu tęczy i dodatkowo wygrał na loterii… albo po prostu spędził noc z Liv. Tak, zdecydowanie to drugie – pomyślał, przystając aby nie przeszkadzać parze w pożegnaniu. Kiedy pożegnanie przedłużyło się do dziesięciu minut, darował sobie subtelności i podszedł do całującej się pary.
- Ja bardzo przepraszam, ale ja w sprawie Laury – wyszczerzył się, kiedy oboje czerwieniąc się, spojrzeli w jego stronę.
- A co ona znowu wymyśliła? – warknął Remus, zasłaniając sobą Liv, która pomimo, ze powinna już dawno się schować, nadal stała za swoich kochankiem z marsem na czole.
- Co ciekawe, nie mam zielonego pojęcia - powiedział szczerze Syriusz, wciskając dłonie w kieszenie dziewiętnastowiecznych spodni. – Po prostu zniknęła.
Liv wciągnęła głośno powietrze, poczym zniknęła w swoich pokojach.
- A tej co? – mruknął Black, a Lupin skwitował to wzruszeniem ramion. – Dasz mi sprawozdanie? – palnął nie z tego ni z owego.
- A ty mi? – dopytał się jego przyjaciel, uśmiechając się asymetrycznie.
Syriusz obruszył się i nic nie powiedział. Jedynie ceglasty rumieniec świadczył, o czym myśli.
- Aż tak…?
- Lepiej – mruknął Syriusz.
- Idziemy! – krzyknęła Liv , która wyskoczyła jak diabeł z pudełka. – Zdaje się, że jest tam, gdzie myślę.
Mężczyźni spojrzeli na siebie znacząco. Nic nie rozumiejąc, poszli jednak za krasnoludkiem, który (co Lupin mógł potwierdzić, a Syriusz skwapliwie nie zwracał na to uwagi) wyjątkowo kokieteryjnie poruszał pupą. A szli dość długo, aż znaleźli się na błoniach, a potem weszli do Zakazanego Lasu.
- Gdzie my idziemy? – zapytał w końcu Lupin, kiedy minęli co gorsza zbyt znaną mu polanę i kierowali się w stronę obozowiska centaurów. Miał nadzieję, że jego najgorsze przypuszczenia się nie potwierdzą.
- Do centaurów – potwierdziły się.
- Ona tam będzie? – odezwał się zaskoczony Syriusz. Centaury nikomu nie pozwalały zbliżać się do swych obozowisk.
- Na sto procent – zapewniła go szybko Olivia. – Pierwszego stycznia, od północy do północy, centaury mają święto Księżyca. Niebo jest wyjątkowo czyste, jakbyś nie zauważył, to ich czary.
- A co ma z tym wspólnego Laura? – Remus schylił się, by nie oberwać gałęzią.
- Laura jest kapłanką w dębowych kręgach – stwierdziła spokojnie. – Zawsze, kiedy mogła, uczestniczyła w tym obrządku.
- No świetnie – mruknął Syriusz. – Kochałem się z kapłanką.
- Źle ci było? – odezwał się głos tuż nad nimi.
Cała trójka, jak na komendę, podniosła głowy. Nic nie zobaczyli.
- Lumos – powiedziała Liv, kierując światło w tamtym kierunku.
Laura siedziała na gałęzi i kołysała się do tyłu i przodu. Długie spodnie zlewały się niemal z panującą czernią, tak samo jak peleryna.
- Wyszłaś na polowanie? – warknął rozjuszony Syriusz. – Złaź stamtąd, bo jeszcze sobie coś złamiesz!
Laura uniosła do góry brwi i wykonała efektowny zeskok.
- Jestem cała twoja – zaśmiała się.
- Miło mi to słyszeć – żachnął się Black, chwytając ją za rękę i ciągnąc w kierunku polany. – Czyś ty rozum postradała?! Dodatkowo, nawet nie napomknęłaś, że jesteś… no… jak to się nazywa?
- Kapłanką - podsunęła usłużnie Liv, niemal wyczuwając, że Laura nie przetrzyma tej jego tyrady.
- Właśnie! Dziękuję ci bardzo, Olivio. A wracając do sprawy Laury… - doszedłszy do polany, zatrzymał się i ścisnął ramiona dziewczyny. – Z tego, co wiem, co takie rzeczy są zabronione u was – syknął, przybliżając twarz do jej twarzy. – Co by pomyślał, ten Mucośtam, jakby się dowiedział, że jesteś kapłanką?
Laura spojrzała z lękiem na Syriusza. Wyrwała mu się.
- Ty nic nie wiesz – powiedziała ostro. – U nas jest całkiem inaczej!
Remus rzucił ostrzegawcze spojrzenie w stronę przyjaciela. Ten jednak wpatrywał się tylko w poczerwieniałą twarz dziewczyny, nie zwracając uwagi na Liv i Remusa, którzy chcieli za wszelką cenę powstrzymać tę dwójkę od kłótni.
- Laura, spokojnie, nie słuchaj go – powiedziała Liv swoim jasnym głosem, podchodząc do Polki.
- Wy… wy boicie się tego cholernego Lorda! – zarzuciła Syriuszowi Laura. Cały tłumiony starach, gorycz i żal wybuchnęły w niej. – A my boimy się własnych władz i to nie dlatego, że mamy takie a nie inne prawo, ale dlaczego, że jeżeli tylko coś przeskrobiemy to ci z Moskwy mogą nas zabić i nic im się nie stanie! To nie to samo, co z mugolami! Nas zabijali Hitlerowcy, potem Rosjanie! Wszystko dlatego, że byliśmy zbyt silni! A po co, myślisz, jesteśmy tutaj?? Bo chcemy coś zrobić, a wy możecie nam pomóc! Oni chcą dogadać się z tym szaleńcem!
Laura była na tyle wzburzona, że nie panowała już nad tym, co mówi, a wypowiadała rzeczy, których nie powinna. Nie zastanawiała się jednak nad tym. To był jej błąd.
- Nie powinnaś tego robić – oświadczył nieco ochrypnięty głos po polsku.
Laura zamknęła oczy i odwróciła się, tak jak Liv, która stała tuż obok niej. Kilka metrów od nich stał ktoś ukryty w cieniu, lecz Polka dobrze wiedziała, kim jest. Muczienko.
- Zdaje się, że wy naprawdę macie więcej honoru niż rozumu – powiedział mężczyzna, wchodząc w światło Księżyca.
Laura bała się odezwać, bo ten człowiek był nieobliczalny. Już kilka razy widziała, do czego był zdolny, nie wiedziała tylko, jak daleko sięga jego „determinacja”.
Czarne oczy Muczienki zmrużyły się niebezpiecznie.
- Pewnie chciałabyś zapłacić za to, tak? – zaśmiał się cicho. – Nie, spokojnie, nie będę aż taki bezwzględny! Każdemu przecież może się coś wymknąć.
Choć jego słowa dawały nadzieję, Laura nie mogła jakoś uwierzyć w jego dobre serce. Nie mogła jednak ryzykować i szybkim krokiem podeszła do niego.
- Co chcesz zrobić? – zapytała drżącym głosem.
Muczienko uśmiechnął się obłudnie.
- Ciebie stracić nie możemy, bo jesteś za dobra – zapewnił ją – ale mały chłopiec nie jest nam w niczym potrzebny…
W Laurze zamarło serce. Zaskoczona wpatrywała się w mężczyznę, nie mogąc uwierzyć, że by dać jej nauczkę zaatakuje najmłodszego członka jej rodziny. Mała Gosia była w tym wszystkim niewinna.
- Zrobię, co zechcesz, ale ją zostaw – powiedziała zrozpaczona.
- Mogłabyś nawet robić za moją dziwkę, ale kara musi być – skwitował Muczienko, szczerząc się z zadowoleniem.
Mężczyzna skierował się w kierunku zamku, a Laura dalej stała, patrząc na niego. Coś w niej pękło.
- Muczienko! – zawołała.
Jej szef przystanął i spojrzał na nią w oczekiwaniu.
- Adam był moim przyjacielem, tak jak inni. – powiedziała spokojnie, wyciągając różdżkę.
Przez chwilę widziała jak i Muczienko stara się wyciągnąć swoją, ale było już dla niego za późno. Ku niemu poszybował zielony promień, który trafił go w samą pierś.
Zapadła cisza.
Liv zakryła usta dłonią. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. I nie była jedyną osobą, która nie potrafiła tego zrobić. Remus i Syriusz wpatrywali się to w martwego mężczyznę, to w Laurę, która upuściła różdżkę i zgarbiona, stała w tym samym miejscu, nie ruszając się nawet o centymetr.
Pierwszy oprzytomniał Remus. Podszedł do dziewczyny i objął ją.
- Trzymaj się – szepnął cicho. – Liv zabierz ją stąd, a ja z Syriuszem coś tu zrobimy – dodał już znacznie głośniej.
Olivia ruszyła szybko w stronę Polki. W myślach liczyła non stop do dziesięciu, by choć trochę się uspokoić i być podporą dla dziewczyny.
Będąc już przy Laurze przytuliła ją niczym siostrę. Zaczęły odchodzić.
- To ty rozumiesz coś w ich języku – odezwał się cicho Syriusz do Lupina. – Co ona mówiła?
- Chodziło o jakąś karę – mruknął chłopak.
Syriusz rzucił ostatnie spojrzenie na oddalające się i poszedł za Remusem do ciała. Nachylił się nad nim i już miał chwycić Muczienkę za ramię, gdy nagle ten poruszył się. Syriusz i Remus krzyknęli razem w przerażeniu.
- Zdawało mi się…
- …że on się poruszył? – dokończył za Black’a Lupin.
Obaj popatrzyli na siebie.
- Nieee – odparli jednocześnie, kręcąc głowami.
Remus złapał za jedno ramię, a Syriusz za drugie. Przekręcili trupa na plecy i zaczęli ciągnąć w stronę Zakazanego Lasu. Spostrzegli, że tuż przed nimi zatrzymały się dziewczyny. Patrzyły ze strachem w oczach w ich kierunku.
- Co? – zdziwił się Syriusz, lecz one poruszały tylko ustami. Tylko Liv wskazała coś po między chłopakami.
Obaj najpierw spojrzeli po sobie, a potem na Muczienkę.
Z ich płuc wydarł jeden wspólny ryk przerażenia.
Syriusz i Remus naraz odskoczyli od Muczienki. Histerycznie wpatrywali się w postać, która kiedyś musiała być człowiekiem. Ale dawano temu…
Kawałki skóry z twarzy mężczyzny odrywały się, pozostawiając po sobie czerwone miejsca, gdzie widać było grające jeszcze mięśnie mimiczne. Po chwili jednak zarastały one, na nowo pokrywając się skórą, która była mocno zaróżowiona i jakby nieco przezroczysta, ale to wrażenie zaraz znikało, bo stawała się ona coraz bardziej zwyczajna. Powrócił lekki zarost, który był tak znany wśród żeńskiej części populacji.
Jednak nie tylko na twarzy działa się ta makabryczna przemiana. Dłonie, zapewne cały tułów, czubek głowy przypominały jedną wielką ranę, z której jednakże krew nie płynęła. Muczienko nie krzyczał, nie wił się z bólu, nie wzywał pomocy – wyglądał spokojnie i godnie, widocznie przyzwyczajony do tego, co działo się z jego ciałem.
Syriusz poczuł się chory, gdy patrzył, co dzieje się z tym stworzeniem. Coś krzyczało mu koło ucha „Uciekaj! Uciekaj stąd!” On jednak stał nadal, nie potrafiąc oderwać oczu od metamorfozy, która teraz objęła także ubranie Muczienki. Ono wręcz płonęło na nim!
- Syriusz – szepnął Remus ochrypłym z przerażenia głosem. – Powiedz, że jeszcze nie oszalałem… że to iluzja…
O, Syriusz dużo by dał, żeby to naprawdę była iluzja! Tak, żeby to była tylko iluzja i nic więcej. Ale to nie były urojenia, ani mary specjalnie na nich zesłane. To, co działo się przed ich oczami było rzeczywiste i przerażało właśnie tym.
Nic nie odrzekł na zadane pytanie. Patrzył się ciągle na upadające na śnieg kremowe kawałki i proch pozostały po spalonym odzieniu. Nic, nic nie mogło się równać z tym widokiem. Żaden czarodziej nie mógł powiedzieć, że widział coś bardziej niesamowitego, a jednocześnie przerażającego.
Z ostatnim pyłkiem pozostałym z ubrania mężczyzny (choć można by się zastanawiać, czy należy mówić o nim jako o mężczyźnie) wszystko się skończyło. Muczienko wyglądał jak zwykły człowiek, tylko biło od niego czymś, co pozostało dla Syriusza nieodgadnione, ale Laura i Liv wiedziały, co to jest.
Obie, tak bardzo podobne do siebie, dziewczyny z zaróżowionymi policzkami wpatrywały się w postać leżącą niemal u ich stóp. A było na co popatrzeć! Pominąwszy wcześniejsze wydarzenia, i Liv, i Laura doszły do wniosku, że oto mają przed sobą żywe bóstwo. Sam Apollon czy Eros, Helios, który słynął ze swej urody, nie mogli się równać z tym mężczyzną.
Muczienko zaczął się powoli podnosić. Z jego nagrzanego ciała parował ledwie widoczny pot. Wyglądało, to tak, jakby powolutku spalał się w swoim własnym żarze. Był teraz znacznie wyższy niż uprzednio i znacznie bardziej potężny. Laura mogła z premedytacją stwierdzić, że bijąca od niego erotyka była wręcz porażająca.
Dziewczyna czuła, że w miarę jak Muczienko stawał wyprostowany, ona wręcz płonie. Kolana ugięły się pod nią, a w ustach zrobiło się sucho z przejęcia. Teraz.. teraz chciała być blisko niego! Jakie to głupie! Ale chciała to zrobić!
Muczienko był nagi, taki jakim go stworzył Pan Bóg i raczej nic nie dało się na to poradzić. Syriusza i Remusa to raczej nie interesowało – byli przecież zbudowani tak jak i on. Tyle tylko, że chyba żaden z nich nie podejrzewał, co to oznacza dla ich towarzyszek. Co najwyżej Remusowi przeszło przez głowę, iż Liv i Laura odwrócą wzrok, speszone tym widokiem. Przeliczył się jednak.
Ku swemu przerażeniu obserwował, jak Muczienko odwraca się od nich i staje naprzeciw dziewcząt. Widział, że obie wstrzymały oddech. Stały z szeroko otwartymi ustami, czerwone na twarzach i z takim błyszczącym wzrokiem, jakim obdarowała go kiedyś Liv. Wyglądały jakby je zaczarowano.
Muczienko coś do nich mówił, a one tylko kiwały głowami. Potem jakby nigdy nic zaczęły zdejmować z siebie ubrania, powoli, leniwie, aby najwyraźniej sprawić tym przyjemność Muczienko. A on i Syriusz nie ruszyli się ani o milimetr. Bo zaklął ich Muczienko, choć nie zdawali sobie z tego sprawy.
Liv czuła się szczęśliwa, wręcz odurzona ekstazą, jaką czuła w swym ciele. Wpatrzona w swego… pana (tak, był jej panem!) stawała się coraz bardziej wyuzdana. Jej ciało przeszywał dziwny dreszcz, kiedy spoglądała w szare oczy mężczyzny.
Jaki on był piękny! Mocno zarysowane kości policzkowe i szczęka czyniły go pociągającym bardziej niż niejednego ze współcześnie żyjących. Szerokie bary, wąskie biodra i ta dzikość skrywająca się w jego postaci… Liv westchnęła cichutko, robiąc krok ku Muczienko. Naraz zamknęła oczy, czując śnieg pod stopą, a w chwilę potem zrzuciła z siebie ostatni fatałaszek, jaki na sobie miała.
- Chodź – nakazał stanowczo, tak jak zwraca się właściciel do niewolnika.
Liv przystąpiła do niego. Dotknęła rozpalonej skóry o oliwkowej barwie. Już samo to wystarczyło, by stała się gotowa dla niego.
Laura miała znacznie silniejszą wolę niż jej towarzyszka. Szkolenia, jakie przeszła jeszcze w Akademii pozwalało się jej w jakiś sposób oprzeć się jego sugestiom. Przemawiał do jej podświadomości. Był silny, potężny na tyle, żeby nakazać jej pozbycia się odzienia, ale nie potrafił zmusić jej, by się mu poddała do reszty. Nie mógł sprowadzić jej do siebie, jak to zrobił z Liv. Za to podsycał w niej pragnienia, które były jak kolce w jej duszy.
- Chodź – szeptał znacznie łagodniej, niż uprzednio.
Laura rzuciła szybkie spojrzenie na przyklejoną do niego Liv i poczuła skurcz w żołądku. O, ile by oddała za to, by stanąć przy nim i oddać mu się, lecz zrobić tego nie mogła.
Na pięknej twarzy Muczienki pojawił się grymas złości. Przycisnął do siebie silniej Liv i pocałował, mocno, namiętnie. Dziewczyna objęła go ufnie.
- Najdroższa – przemówił głębokim, kłamliwie zachrypniętym i wyjątkowo przekonującym głosem – zajmij się tymi chłopcami – wskazał na Remusa i Syriusza, uśmiechając się wrogo.
Nie wiadomo skąd w jego dłoni znalazł się nóż, który podał następnie Liv, wyprawiając ją do „zajęcia się chłopcami”.

Remus miał nadzieję, że to koszmar, skądinąd dość niezwykły, ale jednak. No bo jak wytłumaczyć to, że ukochana idzie w twoim kierunku z nożem w ręku i dziwnie słodkim uśmiechem na ustach? Co innego gdyby szła z wałkiem… a przynajmniej tak mu się wydawało. I co innego, gdyby był pijany… Chryste! Merlinie! Leninie! To przechodziło ludzkie pojęcie!
- Remus – odezwał się cicho Syriusz. – Remusku, kochany przyjacielu, chcę żebyś wiedział, że w testamencie nic ci nie zapisałem, ale po drugiej stronie postaram się ci to wszystko jakoś wynagrodzić.
Lupin przeszył przyjaciela wzrokiem nie gorszym niż ten, który charakterystyczny był dla Severusa Snape’a. Że też teraz zachciało mu się żartów! Ponownie spojrzał na idącą ku niemu dziewczynę.
W innej sytuacji zapewne szczerzyłby się jak jakiś idiota, patrząc na ten sam widok. Niestety obecnie do śmiechu wcale mu nie było, a wręcz przeciwnie. Nie mógł się ruszyć, a samo myślenie na nic się nie zdawało. Był… przepraszam, BYLI, jako że tuż obok Remusa stał sobie Syriusz Black, w poważnych tarapatach.
A Olivia była coraz bliżej. Kołysząc uwodzicielsko biodrami, zachowywała się, jakby chciała zahipnotyzować ich obu. Brązowe włosy zakrywały jej piersi, ale nic więcej.
Remus poczuł tak zwane motylki w żołądku. Tylko, dlaczego, do cholery, w takim momencie?!
- Olivio, chyba nie chcesz nam zrobić krzywdy? – zapytała ni stąd, ni zowąd najstarsza latorośl rodu Black’ów, która (a wszystko na to wskazywało) nie zdoła przekazać cennego zbioru genów następnemu pokoleniu.
Dziewczyna spojrzała na niego półprzytomnie, rozmarzonym wzrokiem powiodła po jego sylwetce i uśmiechnęła się leciutko.
- Remus, jak z tego wyjdziemy cało, to możesz ją sobie wziąć – stwierdził Syriusz. – Mogę ci nawet dopłacić.
- A skąd ta zmiana? – dopytał się Remus, który w duszy już zaczął odmawiać rachunek sumienia.
- Szczerze, to dziwnie się czuję, jako obiekt seksualny tej dziewczyny, kiedy ma nóż w dłoni – przyznał się chłopak.
- Ahaaaa…
Lupin wybałuszył oczy, głos zamarł mu w gardle. Liv lekko dotknęła nożem wewnętrznej strony jego uda. Uśmiechnęła się przy tym z zadowoleniem, bezdusznie, z kasandrycznym błyskiem w oku. A Remus poczuł się nagle tak, jakby naraz wzleciał wysoko i tak samo szybko spadł na jakąś twardą skałę. Zaszumiało mu w głowie, tętno przyspieszyło biegu.
Syriusz wiedział swoje, jeżeli chodzi o kobiety otumanione – że są BARDZO niebezpieczne. Liv była niebezpieczna jak diabli albo nawet jeszcze bardziej. A szczególnie dla Remusa Lupina, który zakochał się i tak się nieszczęśliwie składało, że akurat właśnie w niej. Syriusz doskonale rozumiał jak czuje się teraz jego kumpel – wiedział, jakie to uczucie, kiedy ogarnia cię gorączka, której musisz się pozbyć, bo inaczej strawi cię żywym płomieniem. Czuł się ostatnio tak wiele razy i nigdy jeszcze nie doszło do tego, że wyleczył się całkowicie. Nie wiedział, czy współczuć Remusowi, czy samemu sobie. Jednakże czekał ich jeden los… chyba, że stanie się cud…
Remus na taki cud nie liczył. Tak naprawdę to on już nic nie pojmował, bo rozłączył się ze światem rzeczywistym. Teraz już tylko potrafił czuć. A czuł dużo.
Rozpalona skóra błagała o ukojenie, o pocałunki. Zaspokoić mogła to jedynie Liv, wiedział o tym. Ona jednak bawiła się. Raz dotykała go swoimi dłońmi, raz ostrzem noża. Merlinie, cóż to była dla niego za udręka!
Liv popatrzyła na niego tymi swoimi niemal granatowymi oczami, a on zatracił się w nich. Nie bacząc na ostrze w ręku ukochanej, chwycił ją w pół i przyciągnął do siebie. Przywarł ustami do jej warg, które pamiętały jeszcze pocałunek Muczienki.
Nóż upadł na śnieg.
Syriusz nie przeoczył tego. Starał się skupić i poruszyć, jednak nic to nie dawało, bowiem zaklęcie nadal było mocne. Rzucił szybkie spojrzenie w kierunku Remusa i Liv i westchnął. Tych dwoje na nic mu się nie przyda. Byli za bardzo pochłonięci sobą, aby zrozumieć cokolwiek. Ale wiedział już przynajmniej jak przejąć kontrolę nad Laurą, gdyby nie zdołała się oprzeć Muczience.
Laura była silna, lecz każdy ma granice swojej wytrzymałości, a ona niemal już je przekroczyła. Muczienko obejmował ją, szeptał do ucha słowa, od których robił się jej coraz bardziej gorąco, sprawiał, że zapominała, co dzieje się wokół niej. Wiła się niego ramionach, stawała się coraz uleglejsza. Starczyła jednak jedna chwila, kiedy jej wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Syriusza, a już powracała na Ziemię. To on ją tu utrzymywał, dzięki niemu jeszcze się nie poddała.
Pewnie o tym nie wiedział. Dlaczego? Nie może się domyślić? I dlaczego ona tak chce do niego iść, chwycić go za rękę? Żeby poczuć się choć trochę bezpieczniej? Tak, chyba tak… bo po cóżby innego?
W nieczęstych przebłyskach świadomości, Laura musiała podjąć decyzję, co ma zrobić. Musiała jakoś przechytrzyć swego byłego szefa – to pewnie, ale jak? On nie mógł się zorientować.
Kobiety znają przeróżne sztuczki. Laura też kilka znała, a najprostsza były słowa. Odpowiednio dobrane mogły zdziałać cuda.
Polska wzięła głęboki wdech. Poczuła słodki zapach skóry mężczyzny.
- Panie – szepnęła pełnym uległości głosem. – Panie, proszę…
Muczienko wyczuł jak przylgnęła do niego silniej i by ostatecznie mieć pewność, że jest jego, położył Laurę na śniegu. Przygniótł ją ciężarem swojego ciała. Dziwnym zbiegiem okoliczności, dotyk zimnego puchu i piersi dziewczyny podniecił go mocniej niż cokolwiek innego. Przesunął dłońmi po biodrach dziewczyny, wyczuwając coś, czego jego mniemaniu nie powinno tam być, ale jakie to miało teraz znaczenie?! Jakie znaczenie miało to, że tak niedawno chciała go zabić?!
Mężczyzna uśmiechnął się do siebie, prowadząc swoją dłoń w te rejony dziewczyny, które dotąd były jej słodką tajemnicą. Pogładził wewnętrzną stronę jej uda i doszedł to Tego miejsca. Laura wygięła się pod wpływem rozkoszy (a przynajmniej się mu tak wydawało). Była jego, to dla niego stała się gotowa i nie zamierzał z tego zrezygnować.
Musnął ustami jej piersi, sutki, które już dawno stwardniały. Spojrzał na lśniącą od potu twarz towarzyszyli i jednym szybkim ruchem wdarł się w nią.
Laura krzyknęła z przerażenia, zanim zdała sobie sprawę z tego, że nie powinna tego robić. Jednak Muczienko poruszał się w niej dalej, głuchy na jej krzyki – jeżeli jednak już je słyszał, to zapewne wziął je za znak rozkoszy, jaką miała przeżywać Polka. Ona jednak czuła się źle, chciała, żeby zrobił swoje i pozwolił jej odejść.
Muczienko zachowywał się jak dzikie zwierzę. Niby na początku czuły i delikatny, teraz interesował się tylko swoją przyjemnością.
Po twarzy dziewczyny spłynęły łzy.
Syriusz zacisnął powieki, z całych sił koncentrując się na przerwaniu zaklęcia. Jego oddech stał się ciężki, po czole spłynęły mu cienkim strumykiem kropelki potu. Musiał przerwać ten urok!
Nagle krzyk zniweczył wszelkie jego próby. Otworzył szeroko oczy i serce w nim zamarło. Muczienko posunął się za daleko!
W uchu usłyszał cichy brzdęk. Nie wiedział jak, ale chwycił leżący na śniegu nóż i rzucił się na mężczyznę.
Wszystko potoczyło się tak szybko, że Syriusz nie zauważył nawet jak podczas szamotaniny puścił ostrze. Teraz siłował się z Muczienko, starając się przewrócić go na ziemię. Jednak jego przeciwnik był znacznie silniejszy niż on i ostatecznie to właśnie on wylądował na glebie.
Syriusz i Muczienko znaleźli tak blisko siebie, że Black przez dłuższy czas wpatrywał się w czarne oczy przeciwnika. Mrożący krew błysk zrodził się w tych oczach, a potem zgasł nagle. Mężczyzna osunął się na Syriusza i już nie wstał.
Black odepchnął od siebie bezwładne ciało. Spojrzał na Laurę, która stała tuż nad nim, blada jak ściana wpatrywała się w niego, a po policzkach spływały jej łzy. Dalej za nią leżeli Liv i Remus, ale to nie interesowało Syriusza.
- Należało mu się – szepnął, wstając. – To nie twoja wina – powiedział, obejmując Laurę.
Kątem oka spojrzał na ciało. Cienka strużka krwi spływała na lewy bok mężczyzny. A Laura go zabiła.

*- zdaje się, że mało jest gorsetów z zapinkami, ale ja się wzorowałam na gorsecie, który miała moja siostra. Nie mam zielonego pojęcia skąd ona go wytrzasnęła.

**-
Jasiu w szkole siedzi na pierwszej ławce. Wchodzi pani nauczycielka w sukience z dużym dekoltem i wisiorkiem w kształcie samolocika na złotym łańcuszku. Jasiu z uporem wpatruje się w dekolt nauczycielki. Nauczycielka po chwili pyta:
- No co, Jasiu? Podoba ci się samolocik?
A Jasiu na to:
- Nie, ale te dwa bombowce tak!

***- tłumaczenia z francuskiego:

- Syriusz! Mój drogi![ /i]
- Dominique! Nawet nie wiesz, jak się za tobą stęskniłem!
- [i]Boże!
A ja za tobą! Myślę o tobie co najmniej co tydzień!
- Dominique, przyszedłem oddać się w twoje cudowne rączki! Możesz zrobić z moimi włosami, co tylko zechcesz.
- Nie rozumiem, co chcesz zrobić


**** - jak Boga kocham nie wiem, jak Syriusz ma na drugie i czy w ogóle jakoś ma, ale że jak wszyscy to wszyscy, to tak wybrałam.


ps
DO ZOBACZENIA ZA ROK

Napisany przez: Jade^_^ 22.08.2005 00:08

przeczytane i poprawione przez moi oczywiscie.. opowiadanko jak zwykle siuperasne... oraz łosiałamiające i żajebiste...

pozdro dla wszystkich
od moi
czyli

Jade
Naczelnego Korektora MF

Napisany przez: Magya 22.08.2005 15:42

Świetne

Dlaczego za rok??????????? cry.gif

Napisany przez: Smerfka 22.08.2005 16:41

"Świetne"
Ta - nie ma to jak długa, sycąca wypowiedź, doskonale ujmująca całą treść przedstawionego wyżej opowiadania - pozazdrościć elokwencji...
***
A co do Ciebie, Droga Meridien - to w ogóle fajnie, że żyjesz - już się obawiałam, że ktos Cię zadźgał, potraktował prądem,udusił, bądź wykorzystał gdzies pod monopolowym:)
Rozmarzyłam sie trochę... no ale, wracając do tematu- to oczywiście i tak dobrze wiesz, jak rewelacyjnie piszesz.
Przeczytanie tego wszystkiego zajęło mi sporo czasu,ale nie powiem - warto było.
Twoje teksty są przyjemne, zabawne i mają w sobie to COŚ, co sprawia,że nawet za rok, ale jednak - wrócę po więcej smile.gif
Aha - mimo wspaniałej treści ficka, muszę dodać, że zauwazyłam też kilka powtórzeń, czy niepoprawnych form gramatycznych, którymi powinnas się zająć, ale - z całą pewnością nie odebrało to poziomu twojej pracy...
Gratuluję smile.gif

Czekamy na więcej... czarodziej.gif

Napisany przez: Magya 22.08.2005 18:17

QUOTE(Smerfka @ 22.08.2005 16:41)
"Świetne"
Ta - nie ma to jak długa, sycąca wypowiedź, doskonale ujmująca całą treść przedstawionego wyżej opowiadania - pozazdrościć elokwencji...
***

*



Co miałam napisać smile.gif Mam pisać, żę ma świetny styl, fantastyczny dar pisania? Nie będę się powtarzać smile.gif Przecież to jest wiadome.
No ale czy owe P.S ma jakieś drugie dno? dry.gif

Napisany przez: Meridien Auris 22.08.2005 19:49

Chyba, a nawet jestem pewna, że zaserwowałam wam nie tą wersję, co potrzeba... ech...

Co do PS.
Od osatniego parta, którego napisałam minął rok

Napisany przez: Magya 24.08.2005 11:45

Wiesz... jak masz drugą wersję to możesz wkleić :] My nie mamy nic przeciwko czarodziej.gif

Napisany przez: kkate 24.08.2005 11:50

Przeklejam komentarz z innego forum wink.gif

Hm. Kochana Sylwio, z czystym sumieniem mogę ci powiedzieć, że jak jakiś mod przeczyta lub chociażby przeleci wzrokiem ostatni odcinek, bez wahania przeniesie to oto opowiadanie do "Kwiatu Lotosu". No, trudno żeby nie tongue.gif

Odcinek rzeczywiście długi, i to cholernie, no ale przeczytałam na raz. Mało który fick jestem w stanie przeczytać na komputerze bez przerywania.

Błędów wytykać nie będę, no ale kilka ich było, zazwyczaj takich drobnych literówek. Bardzo to jednak w czytaniu nie przeszkadza.

W kilku momentach musiałam siłą powstrzymywać się od wybuchnięcia śmiechem, jako że moja "kochana" siostrzyczka jeszcze śpała, i to całkiem niedaleko mnie, no ale... niektóre teksty i sformułowania były boskie tongue.gif No, a Syriusz rzeczywiście się zrehabilitował, i to do tego stopnia, że było go nawet więcej niż Remusa wink.gif No ale przeynajmniej teraz nikt nie powinien mieć pretensji o przedstawienie Łapy w złym świetle.

Świetny pomysł z obcięciem Severusowi jego puszystych włosów... Hmm jak sobie wyobraziłam tą scenę, muszę przyznać, że wyglądało to naprawdę komicznie.

W ogóle jak zwykle fajny, oryginalny styl, taki raczej na luzie i dość nietypowy, no ale ja to lubię. Może momentami było ciut za dużo dodatkowych komentarzy w nawiasach....

Scena erotyczna... no ta, wiedziałam, że coś takiego w końcu zdarzyć się musi, ale nie spodziewałam się, że od razu podwójna ;] Tak szczerze mówiąc, to nie wczytywałam się super dokładnie w szczegóły, no ale wiesz, to chyba było opisane nieźle.
Mrr, ale Remus się dziki zrobił... biggrin.gif Normalnie jak nie on, i momentami, czytając cały odcinek w ogóle, miałam wrażenie że jest taki trochę inny, nie taki ułożony i spokojny, no ale Twój Remus zawsze taki był, a teraz dodatkowo pokazał swoją drugą naturę evil.gif

Syriusz to zupełnie inna sprawa, akurat on jest wybitnie Syriuszowaty i ogólnie też boski ^^

No tak, o ile sceny Syriusz/Laura i Remus/Liv w czytaniu i ogólnej akcji nie przeszkadzały, o tyle średnio mogę pojąć tą końcową scenę z Muczienko tongue.gif Chyba muszę przeczytać to jeszcze raz, bo tak na dobrą sprawę to nie wiem, co się z nim stało i po co.

I to chyba tyle... wiem, że na następną część pewnie długo sobie poczekamy, no ale... trzeba to jakoś zakończyć, no nie?

Napisany przez: DoMuŚ 27.08.2005 18:51

Manewry czytam od początku,ale dopiero teraz jestem zalogowanym użytkownikiem...Więc mam zamiar komentować każdy nowy part.. smile.gif Na tematostatniej części : po tak długiej przerwie,w ciągu której zdążyłam 2 razy przeczytać wszytskie party 'Manewrów' wreszcie jest....poczekałam aż w domu będzie cisza i spokój i zabrałam się do czytania. I cóż moge powiedzieć : apetyt zaspokojony...nowa część ostrzejsza, ale wreszcie Lupin zdecydował się na ten krok i dał się do końca uwieść Liv...Syriusz też nieźle sobie poczyna tongue.gif Dalsza część , po tych 'łóżkowych sensacjach' też wielce interesująca, ciekawa jestem jak dalej poprowadzisz ten wątek...no i czekam z niecierpliwością na next parta,mam nadzieje że nie będe musiała czekać aż rok..
Pozdro dla wszytskich fanów 'Manewrów' biggrin.gif

Napisany przez: corka_ciemnosci 28.08.2005 17:17

Ja chyba jednak będę miała zupełnie inne zdanie niż poprzednicy. Za co lubiłam to opowiadanie, za jego wyrafinowanie, dobry smak i lekkość czytania. Teraz się wszystko zmieniło. Dosłownie. Przyznaje się, że zrobienie z tego opowiadania erotyka, było grzechem i to naprawdę wielkim. Ja osobiście (można mnie za to zabić, albo jeszcze coś innego zrobić) sądzę iż zrobił się z tego tani pornol, z długą przedakcją. Poprostu nie mogę ścierpieć tej zmiany.
Akcja - jakoś nie mogę zrozumieć jej do końca, wydarzenia bardzo szybko się zmieniają, nie wiadomo dla czego, w poprzednich publikacjach, wszystko się jakby ciągnęło (to akurat mi się podobało). Bohaterowie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniają swe charaktery. Stają się naprawdę dziwni. Syriusz, Remus, ech...
Myślę, że ta przerwa niezbyt pozytywnie na Ciebie wpłynęła. Nawet sam Twój styl pisania stał się słabszy, w samym opowiadaniu było mnóstwo błędów, zarówno literówek, jak i braków czy w nieodpowiednych miejscach postawionych spacji, po dziwną składnie zdań.
Sądzę, iż można było dopracować to opowiadanie. Napisać je "nie w tylu erotyka". POprostu zrobić z tego kawał dobrej roboty, który dopracowywany był przez tak długi czas, a wyszłoby z tego coś naprawdę świetnego. Coś do czego nie mogłabym się przyczepić. Nadrabiasz może długością, jednak nie niweczy to wszystkich wyżej wymienionych przeze mnie błędów. Sądzę, że erotyka nie jest Twoim najmocniejszym stylem, dlatego tak z czystej dobroci radziłabym wrócić do stylu, który był prezentowany w początkowych publikacjach "Manewrów"

Z pozdrowieniami
CC

Napisany przez: avalanche 29.08.2005 12:56

<przytakuje>

zgadzam się całkowicie z CC. erotyka Ci nie przysłużyła.

i tylko uzupełnie (jeśli można) co brakowało mi w wypowiedzi poprzedniczki.

Straciło to swoją subtelność (strasznie pasuje mi to słowo odnośnie pierwszych partów ;pp nie wiem czemu), delikatność (chodzi mi o styl) i lekkość. Po prostu sama słodycz była, którą aż miło się było delektować.


Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)