Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Mamo[bo Warto Mówić Kocham/zanim Będzie Za Późno]

Emily Strange
post 12.04.2005 15:51
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 11.03.2004
Skąd: Lublin




Pierwsze opowiadanie które nie jest erotykiem ^^
Na innym forum znalazło się 7 marca. W przed dzień Dnia Kobiet.
Tak jak i wtedy teraz również prosiłabym (a może raczej radziła) o chwilę przemyslenie po lub w trakcie czytania. Bo moim zdaniem temat jest tego wart,

Mamo

Wysoki mężczyzna w czarnym płaszczu pochylił się ku siedzącej na kawałku tektury staruszce i wcisnął jej do ręki dziesięć funtów, wybierając bukiet najokazalszych tulipanów. Miały piękny, rzadko spotykany odcień czerwieni. Ulubiony kolor jego matki.
Mężczyzna usiadł na parkowej ławce, kładąc kwiaty obok siebie. Wpatrzył się w przestrzeń przed sobą. Był to pierwszy pogodny, wiosenny dzień. Słońce świeciło wesoło, a drzewa powoli pokrywały się zielenią. Świat tak, jak co roku, budził się do życia.
Czemu on nie mógł w końcu zacząć żyć? Nie lubił wiosny, ponieważ wiązały się z nią niemiłe dla niego wspomnienia. Miała ona już na zawsze pozostać znienawidzoną przez niego porą roku. Wolał jesień. Melancholijną, smutną, szarą i płaczliwą jesień. Zawsze starał się ukrywać swoją antypatię do wiosny, bo przecież wszyscy tak ją uwielbiali. A jakże, przecież robiło się wtedy ciepło, świat stawał się bardziej optymistyczny dzięki pojawiającym się zewsząd kolorom, a ludzie z większą niż zazwyczaj intensywnością łączyli się w pary i obściskiwali we wszystkich możliwych miejscach publicznych. O tak, nie lubił tego. Nienawidził. I nie uważał, żeby było to za mocne słowo.
Ukrył twarz w dłoniach, nie zwracając uwagi na to, że chłodny wietrzyk wdziera się pod poły jego płaszcza. Gdy wracały do niego wspomnienia przestawać zwracać uwagę na otaczający go świat. Nie widział, nie słyszał ani nie czuł niczego.

Ale najpierw czas opowiedzieć coś, czego Draco Malfoy nie mógł, a nawet nie miał prawa pamiętać z banalnego powodu – nie było go jeszcze na świecie.
Przyszła małżonka Lucjusza Malfoya była mu „przypisana” zaraz po ich narodzinach. Urodzili się w tym samym roku, a ich rodzice, dwa szanowane rody czarodziejów, były ze sobą blisko zaprzyjaźnione. Ani Lucjusz, ani pochodząca z rodu Blacków Narcyza nie mieli nic do powiedzenia w tym temacie. W wieku osiemnastu lat mieli wziąć ślub i musieli ten fakt zaakceptować.
Oboje skrajnie się od siebie różnili mimo, że zostali przydzieleni w Hogwarcie do tego samego domu. Do Slytherinu, rzecz jasna. On był pełnym ironii, zadufania i wyższości nastolatkiem, a ona w głębi serca miłą dziewczyną, tęskniącą za normalnością. Nie przepadała za światem czarodziei. Nie podzielała obsesji Ślizgonów na temat czystej krwi i tępienia szlam. Stała obok tego wszystkiego, nie ingerując w żaden sposób w otaczający ją świat. Trzymała się na uboczu, uchodząc za wyniosłą arystokratkę, którą w rzeczywistości wcale nie była.
Od zawsze wiedziała, że małżeństwo z Lucjuszem było najgorszą rzeczą, jaka mogła jej się przytrafić w życiu. Poglądy jej rodziców przypominały jednak nieco myślenie ludzi średniowiecznych, co oznaczało, że musiała całkowicie podporządkować się ich woli.
Lucjusz nigdy nie okazywał jej choćby cienia zainteresowania. W jego mniemaniu chyba nie musiał – przecież ona i tak była jego. Nie musiała go kochać, ale wydawało mu się, że to, że go pożąda jest oczywiste. Przecież uganiała się za nim większa część żeńskiej połowy Hogwartu. Nie mieściło mu się głowie, że jakakolwiek przedstawicielka płci pięknej mogłaby go uważać za niegodnego zainteresowania. Ale dla Narcyzy właśnie tak było. Nie podobało jej się jego aroganckie i bezczelne zachowanie. Nie mogła wręcz patrzeć na wszystkie jego gesty, tak bardzo przesycone nie odstępującym go poczuciem pewności siebie. Nienawidziła sposobu, w jaki odrzucał włosy i nie znosiła jego uśmiechu, a raczej uśmieszku pełnego wyższości. Napawał ją uczuciem ciężkim do opisania. Można powiedzieć, że Lucjusz Malfoy napawał ją niejako obrzydzeniem. Był jedynym człowiekiem na świecie, do którego czuła nie mającą granic pogardę.
Po ślubie musiała opanować swoją niechęć do męża. Nie mogła zażądać rozwodu, unikać go, nie mogła zrobić niczego oprócz przystosowania się do nowej sytuacji. Lucjusz zrobił to, czego przed zawarciem ślubu obawiała się najbardziej – wciągnął ją do grona Śmierciożerców. Nigdy nie myślała o zabijaniu jako o czymś pociągającym czy podniecającym. Nie bawiło jej to. Jej mąż tego nie rozumiał. O dziwo, Czarny Pan okazał się nieco bardziej wyrozumiały. Gdy pierwszy raz uczestniczyła w morderstwie, na szczęście jedynie jako widz, zwymiotowała na widok krwi. Później, przez kilka nocy dręczyły ją straszne koszmary. Nie brała udziału w tego typu „akcjach” przez wiele lat. Jednak z czasem się uodporniła. Dosyć często przebywała w ogromnym zamczysku, w którym rezydował Lord. Nie raz słyszała krzyki, jęki i płacz torturowanych ludzi. Po kilku latach władała zaklęciami niewybaczalnymi równie dobrze jak jej małżonek. Nie miała innego wyjścia. Musiała się przystosować i podporządkować. Zupełnie. Nawet wbrew samej sobie.
Gdy urodził się Draco, Narcyza miała nadzieję, że coś w ich małżeństwie ulegnie zmianie, jednak grubo się przeliczyła. Odkąd tylko nauczył się mówić był poddany ciężkim treningom. Był przyuczany do „zawodu” Śmierciożercy. Zabijał małe zwierzęta, torturował je, stopniowo przechodząc do coraz większych. Ojciec wpajał mu bezwzględne zasady i nie wahał się karać syna za pomocą zaklęć i przemocy fizycznej. Narcyza patrzyła na to i czuła jak łamie się jej serce, mimo tego zachowywała kamienną twarz. Nie chciała, by jej ukochany synek stał się takim potworem jak jego ojciec, miała jednak świadomość, że właśnie tak to się skończy. Draco był niezwykle pojętny i posłuszny. Unikał chociażby najmniejszych błędów czy oznak nieposłuszeństwa, wiedział bowiem jaka kara za nie grozi. Ojciec był z niego dumny, czego nie okazywał i co nie przeszkadzało mu, karać syna i być dla niego wyjątkowo zimnym i nieprzystępnym. Nari wiedziała, że Draco potrzebuje rodzicielskiej miłości, ciepła i czułości. Chciała mu je dać, ale nie mogła. Za okazywanie czułości, pobłażania i troski Lucjusz upominał ją po wieczornym posiłku. Była doskonałą aktorką. Nie okazywała swoich prawdziwych uczuć. Była zimna, wyniosła, arystokratyczna – była dokładnie taka, jaka powinna być zdaniem jej męża. Nie zmieniało to jednak faktu, że nigdy nie była dla niego wystarczająco idealna. I była też nieszczęśliwa. Codziennie rano przywdziewała na twarz maskę obojętności i odrywała ten sam spektakl, w teatrze, w którym widzami byli wszyscy poza nią. Jej świat miał wyłącznie odcienie szarości. Nie wiedziała co to szczęście, barwy czy śmiech. Z czasem zapomniała nawet jak się śmieje, jak się uśmiecha.

Draco pamiętał matkę jako zimną kobietę o surowym wyrazie twarzy. Od zawsze. Patrzyła na niego wzrokiem, który z zamierzenia miał być chłodny, lecz w rzeczywistości pod przykrywką lodu kłębiły się emocje, które chłopak czasem dostrzegał – jednak dopiero, gdy dorósł. Jej oczy były smutne i pełne bólu. Draco widział to i cierpiał, bo wiedział, że w żaden sposób nie może jej pomóc.
Czasami słyszał jej cichy, tłumiony płacz. Zawsze w nocy. Szczególnie wtedy, gdy ojciec nie wracał na noc do domu. Draco nienawidził go wtedy jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Ciężko było jednoznacznie opisać jego odczucia względem ojca. Nienawidził go, a jednocześnie czuł przed nim respekt, chory strach, wymuszony szacunek. Kiedy jeszcze był w Hogwarcie nie rozumiał tego. W ogóle rozumiał niewiele. Jego psychika dziecka wolała nie zauważać pewnych rzeczy. Dopiero później zrozumiał i cierpiał, gdy fakty, których wcześniej nie dostrzegał docierały do jego umysłu i serca.
Przez kilka lat mieszkał jeszcze w Malfoy Manor i patrzył jak jego rodzice wzajemnie się unikają. To właśnie w trakcie tych kilku lat słyszał płacz matki po każdej akcji Śmierciożerców i za każdym razem, gdy Lucjusz nie wracał do domu Jej ból był niemal namacalny, lecz udawał, ze go nie widzi. Odwracał wzrok, gdy jej spojrzenie stawało się błagalne. Odwracał się od jej cierpienia i trosk. Bo przecież nie mógł jej pomóc. Nie mógł...

Po pewnym czasie Nari nie pamiętała już innego życia, jeśli kiedykolwiek takowego zaznała. Nie wiedziała co to domowe ciepło, rodzicielska troska. Nie znała znaczenia słowa miłość, bo nigdy go nie doświadczyła.
Jej życie było ciągłym, nieprzerwanym pasmem udręk i emocjonalnej szarpaniny. Cały czas żyła ze świadomością, że nikt jej nie kocha, że nie jest nikomu potrzebna, że nikt nie płakałby gdyby zabrakło jej na tym świecie. Wiedziała, że najlepszym wyjściem rzeczywiście byłoby samobójstwo, ale nie mogła podjąć tej ostatecznej decyzji. Brakowało jej odwagi. Szkoda, że nigdy nie dowiedziała się, że na tym znienawidzonym przez nią świecie jest ktoś, kto kochał ją najmocniej jak tylko potrafił, ktoś, kto zrobiłby dla niej wszystko gdyby tylko mógł. Gdyby tylko mógł...

Mężczyzna wstał z parkowej ławki i ruszył przed siebie, machinalnie otulając się płaszczem i mocno ściskając w ręku pęk czerwonych tulipanów.

Znacznie później Draco wielokrotnie zastanawiał się czy życie jego samego i jego rodziców mogłoby wyglądać inaczej. Po długim czasie, kiedy to pytanie nie dawało mu spać, doszedł do wniosku, że nie. Jego matka nie mogła sprzeciwić się ani własnym rodzicom, ani mężowi. Lucjusz nie mógł mieć innego podejścia do ludzi i świata, bo został wychowany właśnie tak, przez ojca, do którego był podobny. A on sam nie mógł żyć inaczej. Nie mógł pomóc matce, bo tym skrzywdziłby ją jeszcze bardziej.
Poza tym jego zdaniem i tak nie miała najgorzej w Malfoy Manor „u boku” jego ojca. Miała pieniądze, piękny dom, nigdy nie była głodna. Tak myślał na początku. Wtedy nie do końca był w stanie ją rozumieć. Był za młody by móc, by rozumieć, że w życiu nie liczą się tylko wartości materialne, że nie one są najważniejsze. Zrozumiał to znacznie później, jak na jego gust niestety za późno. Usprawiedliwiało go jednak to, że i on nie wiedział co to miłość, ciepło i troska. Ludzi traktował jak gorszych od siebie, niewartych większego zainteresowania, a co dopiero zaangażowania emocjonalnego.
Dopiero, gdy w jednej chwili wskoczył w dorosłość postanowił wziąć los w swoje ręce. Dopiero wtedy, gdy zrozumiał istotę życia.

Narcyza, gdy była mała chciała przeżyć swoje życie tak, aby niczego nie żałować. Nie udało jej się to. Poniosła sromotną klęskę na tym polu, a zresztą nie tylko na tym. Czasami, gdy spędzała czas w ciszy i samotności zastanawiała się jak mogło wyglądać jej życie, gdyby wzięła je w swoje ręce od razu, na samym początku. Była pewna, że inaczej. Żałowała, że poddała się woli rodziców, mimo, że pozornie nie miała innego wyjścia. Żałowała, że jest świadkiem tego, jak jej syn staje się takim samym potworem jak jego ojciec. Żałowała, że nie potrafi mieć choćby tyle odwagi by chociaż raz, przez chwilę, przytulić Dracona tak, jak matka powinna tulić do siebie swoje ukochane dziecko. Bo przecież go kochała. Kochała go najmocniej na świecie, tylko jego. Najbardziej ze wszystkiego żałowała chyba właśnie tego, że nigdy mu tej miłości nie okazała, że chociaż raz nie wyszeptała tych dwóch magicznych słów. A przecież to takie proste.

Mężczyzna nagle zatrzymał się i kucnął, gdy tylko dotarł do celu. Wstawił kwiaty do stojącego przed nim wazonu. Dotknął palcami ust, a następnie musnął nimi zimny nagrobek. Położył na granitowej płycie obie dłonie i wyszeptał te dwa, proste słowa. Zmieniła go jedna drobna chwila. Te ułamki sekund, gdy usłyszał, że jego matka nie żyje. Na wiosnę. Wiedział, że do końca życia będzie żałował, że nie zdążył jej powiedzieć jak bardzo ją kocha.

KONIEC


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
avalanche
post 12.04.2005 16:58
Post #2 

Mistrz Różdżki


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1391
Dołączył: 11.04.2003
Skąd: Mementium Morium

Płeć: Kobieta



nie będę się rozpisywać, chyba nie potrafię.

Podobało mi się, takie przepełnione smutkiem i poruszające. szczególnie ostatnia scena, taka..niepasująca, pod względem nastrojowym - dziwne, ale mogę tu zastosować takie porównianie pór roku. Cały tekst oprócz końcówki - jesień, przeplatana zimą a sama końcówka - chłodna wiosna, kiedy słonko świeci, ale czujemy jeszcze zimno. (Moze to jakieś osobiste skojarzenia, ale pamiętam jedną z wizyt na Powązkach właśnie wiosną, podczas takiej pogody i stąd to moje takie wyobrażenie)


--------------------
"Oznaką inteligencji najwyższej klasy jest zdolność do uznawania dwóch przeciwstawnych idei jednocześnie."
F. Scott Fitzgerald
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Magya
post 13.04.2005 16:03
Post #3 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 874
Dołączył: 01.08.2004

Płeć: Kobieta



Poruszające, piękne, wspaniałe. Bardzo mnie to poruszyło. Masz bardzo fajny talent do budowania jakiegoś nastroju, a potem to pęka jak bańka mydlana. Tak nagle, tak niespodziewanie. Jedno z twoich najlepszych opowiadań, które czytałam. Twoje opowiadania sa takie...wymagające dojrzałości. Trzeba naprawdę potem przemyśleć sobie to. Bardzo mnie poruszyłaś. Chwała Ci za to


--------------------
Motylem jestem.


user posted image

Członkini The Marauders - fanklubu Huncwotów
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nimbuska2000
post 13.04.2005 18:42
Post #4 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 166
Dołączył: 13.05.2004

Płeć: Kobieta



Niesamowite. Zdziwiło mnie trochę to zachowanie Draco, ale... To było tak dojmujące i pełne smutku... Aż łzy stanęły mi w oczach... Ech znowu się rozklejam.
Ale bardzo piękne opowiadanie. Pisz jak najwięcej takich opowiadań!


--------------------
-To żałosne. No, mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić. Wiesz co, może zaczniesz chodzić z McLaggenem, wtedy Slughorn mianuje was królem i królową Ślimaków...
-Możemy przyprowadzić gości-powiedziała Hermiona, która z jakiegoś powodu zrobiła się purpurowa na twarzy- i zamierzałam zaprosić ciebie, ale skoro uważasz, że jesteś ponad takie głupoty, nie będę nawet próbowała! (...)
-Zamierzałaś mnie zaprosić?- Zapytał Ron zupełnie innym tonem.
-Wyobraź sobie, że ta.- Odpowiedziała ze złością Hermiona.- Ale jeśli wolisz, żebym chodziła z McLaggenem... (...)
-Nie, nie chcę- powiedział bardzo cicho Ron.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
voldzia
post 13.04.2005 22:21
Post #5 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 367
Dołączył: 20.08.2004
Skąd: Łódź

Płeć: Kobieta



hmm bardzo ladne. nie napisze ze niesamowite czy jakies wyjatkowe pod kazdym wzgledem, ale hm... przeczytalam je dwa razy, bardzo mi sie spodobalo. Trudno mi wyobrazic sobie Narcyze i Draca wlasnie takich, o drugim wnetrzu, ale to wcale nie jest zle. po prostu inaczej sobie ich wyobrazalam, co nie oznacza ze Twoj punkt widzenia jest niegodny uwagi. Zgadzam sie z kims wyzej - masz talent do budowania nastroju, a ostatnia scena to niejako 'przypieczetowanie', dowod milosci matki i jej dziecka.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Moonchild
post 16.04.2005 08:39
Post #6 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 120
Dołączył: 11.04.2005
Skąd: z daleka




Opowiadanie bardzo mi się podobało - krótkie ale poruszające. Szkoda tylko, że użyłaś do niego rodzinę Malfoyów bo jakoś mi oni tu nie pasują...


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Carmen
post 09.07.2005 00:02
Post #7 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 46
Dołączył: 26.06.2005
Skąd: Gdynia




Wg mnie dobrze, ze wlasnie pokazalas tu Malfloy'ow, a nie inna rodzine. Bardzo mi sie podobalo. I teraz wiem, ze umiesz pisac nie tylko erotyki tongue.gif


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nokiaaa
post 10.07.2005 23:16
Post #8 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 18
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Kołobrzeg




Masz talent. Masz naprawdę wielki talent i błagam, nie zmarnuj go.

To opowiadanie podoba mi się pod tym względem, że pobudza do głębszych przemyśleń i refleksji. Nieco smutne i poruszające..

Oby tak dalej smile.gif


--------------------
Oż !
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Mordoklejka
post 13.07.2005 21:44
Post #9 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 83
Dołączył: 24.08.2003
Skąd: Wolsztyn




powiem że mnie urzekło. domysliłam sie końca. Tylko Malfoy'owie mi jakos tu nie pasują - z drugiej strony jednak nikt inny by tu nie pasował lepiej... myslę że wiesz o co mi chodzi.

A tak nawiasem, sama napisałam coś podobnego (gdzieś tak cghyba w lutym?? albo to był marzec?? a może już kwiecień?? eeee... tam - kiedyś), tylko że o ojcu i córce i muszę się pochwalić, że ta praca zdobyłam trzecie miejsce w konkursie powiatowym. Na 300 prac!! ! mam nadzieję że tobie też uda się twoja twórczościa cos osiągnąć. zycze powodzenia!!!


--------------------
Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. (...) Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można.

A. Sapkowski "Narrenturm"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Copiczek
post 02.08.2005 11:02
Post #10 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 23
Dołączył: 28.04.2005
Skąd: Sosnowiec




A kogo nie urzekło... To było piękne, niczym kwiat lotosu tongue.gif Choć smutne jak jesień... cry.gif Ślicznie, oby tak dalej


--------------------
Ogółem nie lubie ludzi, myślę, że są głupi.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.03.2024 12:54