Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczy� temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ Kwiat Lotosu _ Rutyna [m]

Napisany przez: Yuriko 23.08.2009 21:42

Dzi�kuj� Aribeth. :*

Autor: Ja
Tytu�: Rutyna
Beta: Aribeth
Ostrze�enia: Brak

Rutyna

Kolejny dzie� wita go kilkoma ciep�ymi promykami s�o�ca i rze�kim powietrzem, kt�re ch�odzi jego sk�r�. Przez chwil� le�y nieruchomo, z r�koma z�o�onymi pod g�ow�, i wpatruje si� uporczywie w sufit. Kiedy w ko�cu si� podnosi, nie patrzy na osob� le��c� obok niego po�r�d �nie�nobia�ej po�cieli. Podchodzi do szafy. Szara koszula w cieniutkie paski jest idealnie wyprasowana, a perfumy maj� wyj�tkowo intensywny zapach. �eby m�c si� aportowa�, wychodzi na zewn�trz – lata wojny, strachu, a obecnie g�upie przyzwyczajenia pozwalaj� mu znie�� zakl�� obronnych.
Towarzyszy mu g�uchy trzask.

Hogsmeade nie wygl�da jak to, kt�re zapami�ta� z czas�w Hogwartu i uczniowskich wycieczek. W powietrzu unosi si� wolno�� i poczucie bezpiecze�stwa. Prycha z rozdra�nieniem. Kieruje si� szybkim, spr�ystym krokiem w stron� zau�ka, gdzie otwarto now� kawiarni�. Jest wykwintna, jedynie dla wybranych. Dla lepszych. Wyg�adza odruchowo szaty. Kiedy naciska z�ot� klamk�, czuje lekk� niepewno��. W Jego g�owie rodzi si� pytanie: czy Ona tam jest? Zawsze by�a. Ale mo�e tym razem ju� Jej tam nie b�dzie? S�odki zapach kawiarni g�aszcze Go po twarzy, nios�c ze sob� wspomnienia. Jak przez mg�� widzi J� – roze�mian�, ze �niegow� piank� pod spiczastym noskiem. Jej wargi s� ca�e w czekoladzie. Czy�ci je swoimi w�asnymi...
Serwetki le�� nienaruszone na stoliku.
Jest. Dostrzega J�, siedz�c� w k�cie kawiarni. Nie podnios�a wzroku, kiedy zamkn�� za sob� drzwi, ani gdy szed� w stron� wolnego miejsca, ale On doskonale wiedzia�, �e ju� zauwa�y�a Jego obecno��.
Zamawia koktajl z t� niesamowicie wysok�, �nie�n� piank�. To sta�o si� ju� rutyn�. Taki sam stoi na Jej stoliku. Kiedy Ich spojrzenia si� spotykaj�, Ona odwraca wzrok, a Jej oczy, pe�ne jesieni, spadaj�cych li�ci i �wie�ych kasztan�w, b��kaj� si� przez chwil�, a� z powrotem nie spoczn� na Jego bladej, nic nie wyra�aj�cej twarzy.
Sympatyczna kelnerka, w kt�rej oczach nie ma jesieni, przygl�da Mu si� z wyczekiwaniem, stawiaj�c na Jego stoliku koktajl, ale On nie zwraca na ni� uwagi. Tylko troszk�. Ona widzi Jego zachowanie ze swojego miejsca i delikatnie unosi k�ciki ust – jakby chcia�a si� u�miechn��, ale jest to dla Niej za du�y wysi�ek. On si� nie u�miecha.
Podnosz� szklanki w tym samym momencie, a Ich palce s� u�o�one na szkle w ten sam spos�b, jednak kiedy z powrotem je odstawiaj�, nad Jej wargami uk�adaj� si� piankowe, �nie�nobia�e w�siki, a nad Jego – nie. Mo�liwe, �e Ona robi to specjalnie.
Za owalnymi, ozdobionymi bladymi firankami oknami czarodzieje i czarownice mijaj� si� na ulicy, z towarzysz�cym im ciep�ym, wiosennym wiatrem, staraj�cym si� str�ci� im z g��w r�nokolorowe tiary.
Rozgl�da si� po kawiarni w poszukiwaniu kelnera, a kiedy odnajduje go wzrokiem, przywo�uje do siebie gestem. W�adczym gestem. M�ody m�czyzna spogl�da na Niego kpi�co i niech�tnie przyjmuje zam�wienie. O�wiadcza, �e ciasto czekoladowe zostanie zaraz podane. Sympatyczna kelnerka odchodzi w�a�nie od Jej stolika.
Czekolada jest lekko roztopiona, taka, jak� najbardziej lubi… lubi�. Z�oty widelczyk b�yska w �wietle s�o�ca wpadaj�cego do pomieszczenia, kiedy odkrawa nim kawa�ek kakaowego ciasta. Kiedy�, gdy poza rodzinnym sto�em sztu�ce by�y dla Nich obce, jedli r�koma. Teraz tak nie wypada. Znowu na Jej ustach jest czekolada, a Ona zlizuje j� z lubo�ci�. Gdyby kilkana�cie lat temu nie wybra� tej pieprzonej „przyja�ni”, teraz to On by to robi�.
Ciasto ma dobry smak, jednak nie smakuje Mu tak jak kiedy�.
Nie lubi gdyba� nad swoim �yciem, jednak… gdyby kilkana�cie lat temu nie wm�wi� sobie, �e nie u�o�y Im si� jako parze, teraz by�by szcz�liwy. Gdyby teraz porzuci� pieprzony, �lizgo�ski honor i po prostu podszed� do Niej, a nie siedzia� jak co tydzie�, drugi rok z rz�du, w tej kawiarni, przy innym stoliku, z dala od Niej, by�by szcz�liwy. Ona tak�e.
Zegar wybija kwadrans do dziesi�tej. Za pi�tna�cie minut zostanie sam, a Ona p�jdzie do pracy. I znowu b�dzie czeka� ca�y pieprzony tydzie�, �eby znowu przyj�� do tej kawiarni, zam�wi� koktajl z wysok�, �nie�n� piank�, a p�niej ciasto czekoladowe, by potem odprowadzi� J� wzrokiem do drzwi i po chwili wr�ci� do domu. Do �ony. Do syna.
Wstaje od swojego stolika, podnosi swoj� sk�rzan� torebk�, poprawia ciemne w�osy, kt�re, gdyby si� w nich zanurzy�, pachn� �wie�ym, jesiennym deszczem, i idzie w stron� wyj�cia. A On patrzy na Ni� w milczeniu, z zaci�ni�tymi ustami. I nie odzywa si�. Znowu. Mo�e to zmieni i nast�pnym razem powie Jej na po�egnanie „Mi�ego dnia, Pansy”?

Napisany przez: Kolis 25.08.2009 23:50

Troch� nie rozumiem dopisku ''Paring do odgadni�cia'', poniewa� na ko�cu ju� wiadomo, �e kobieta to Pansy Parkinson. Je�li chodzi o m�czyzn� to wydaje mi si�, skoro mowa o �lizgo�skim honorze, �e chodzi o Dracona Malfoy'a cho� mo�e si� myl� ^^
�adnie to napisane, ale razi mnie, �e piszesz ''ona, on, jej, jego'' wielk� liter�. Tego mo�esz u�ywa� w listach, ale nie w zwyk�ych opowiadaniach.
Og�lnie mam mieszane uczucia. Troch� mnie to razi, ale co� w sobie ma. Co� dobrego.
Pozdrawiam

Napisany przez: NimfadoraTonks 26.08.2009 12:31

Zgadzam sie z kole�ank� wy�ej, �e nie rozumiem dopisku "paring do odgadni�cia".
poza tym opowiadanie jest boskie.

Napisany przez: Yuriko 26.08.2009 12:52

Mo�e �le si� wyrazi�am. Chodzi�o o to, �e nie podaj� na pocz�tku paringu.

Napisany przez: hadiya 27.08.2009 13:15

Podoba mi si�. Jako przeciwniczka Pansy mo�e nie powinno mi sie podoba�, ale mimo wszystko tak jest.
Zgadzam si� z Kolis - on, ona, mog�aby� pisa� ma�� liter�. Mysl�, �e w ten spos�b chcia�a� przedstawi�, �e to oni s� tu najwa�niejsi, jednak to mi zgrzyta.

B��d�w nie wy�apuje, bo mi si� nie chce.
Pozdrawiam i zycz� weny.

Napisany przez: Cassie.C 18.03.2010 17:34

Podoba mi si�.
Chocia� razi po oczach liczba zaimk�w jak dla mnie.
Ten "paring do odgadni�cia" troch� mnie zmyli�, bo my�lalam, �e to co� w stylu HP/GW, HG/RW albo HG/DM, a tu Pansy, no ale c�, czepia� si� nie b�de.

Napisany przez: Nadia vel Ariana 18.03.2010 23:27

Ha!
Nareszcie. Pansy.
Doczeka�am si� w ko�cu chocia�by miniaturki o niej. Zawsze wszyscy robili z niej tak� s�odk� idiotk�, bo nie by�a pi�kno�ci� (Bo Ganger i Ginny oczywicie by�y, h�?), kocha�a si� w Malfoyu i nie lubi�a Gryfon�w (A on to ich uwielbia�, no nie?). Zawsze chcia�am poczyta� o innej Parkinson (Nie tylko u siebie ).
Og�lnie rzec bior�c, przyjemne. Z nut� goryczy, ale jednak.
Szkoda tylko, �e tak kr�tko. A� si� prosi o jeszcze, ale... ma sw�j urok.
I zawsze jest jaka� nadzieja.