Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

2 Strony  1 2 > 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Przygody Huncwotów, mój pierwszy fan fic

Katarn90
post 24.08.2005 10:01
Post #1 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



Opowiadanie opowiada biggrin.gif o piątym roku nauki w Hogwarcie.

James Potter obudził się na tyle wcześnie, iż mogłoby to wydawać się dziwne. Ale nie dla niego. Dom Potterów znajdował się w Dolinie Godryka, otoczony był przepięknym ogrodem w którym James często bawił się gdy był jeszcze mały. Chłopak wstał bardzo wcześnie by jak zawsze w weekend polatać na miotle w okolicy. Musiał przy tym bardzo uważać gdyż mugole nader często pojawiali się niedaleko posesji Potterów, a gdyby ktoś zobaczył piętnastolatka latającego na miotle z pewnością James miałby kłopoty. „Wieczorem przychodzi Syriusz, jak dobrze” pomyślał chłopak i czując, że zapowiada się dobry dzień pospiesznie zjadł śniadanie i nim rodzice się obudzili już latał na miotle, podrzucając wysoko jabłko i łapiąc je zanim upadło. Jego miotła jeszcze nigdy go nie zawiodła – James był niemal najlepszym graczem quiddictha w szkole.
- James! Co ty u diabła robisz? – rozległ się znajomy głos ojca, który zawsze przywoływał Jamesa do porządku, a robił to dość często, głównie za pomocą wyjców przysyłanych do szkoły - Wracaj mi tu natychmiast!
- Już, tato – krzyknął James, po czym rzucił jabłko z całej siły w stronę ulicy i zanim upadło złapał je i wylądował przed frontowymi drzwiami.
Kuchnia była zawalona stosem naczyń. Pewnie dopiero co zjedli śniadanie, pomyślał James.
- Dzisiaj przychodzi Syriusz? - zapytała matka chłopca, która właśnie zaklęciem chłoszczyść zmniejszyła stos brudnych naczyń.
- Tak, ale tylko na kolację, bo jego rodzice pewnie znów będą się wściekać – mruknął James.
- Posprzątaj pokój.
- Wiem, tato.
James wrócił do pokoju i zabrał się za sprzątanie. Przede wszystkim musiał wyczyścić klatkę swojej sowy – Gryffindora. James nazwał ją tak na cześć domu w którym przebywał w okresie roku szkolnego. A tego James wyczekiwał najbardziej. Nie dlatego, że lubił naukę, ale dlatego, że czekała tam na niego jego paczka przyjaciół z którymi wymyślał najróżniejsze psoty. Remus, Peter, Syriusz – jego najlepsi przyjaciele. Rok temu wszyscy pobili rekord – dostali w sumie 15 wyjców, co i tak nie powstrzymywało ich od robienia kawałów każdemu nauczycielowi. Tylko gajowy Ogg zdawał się ich lubić, za wyjątkiem jednego przypadku kiedy Syriusz podmienił jego różdżkę na sztuczną, która zamieniła się w pająka. Mimo to Huncwoci - bo taką nazwę na swoją grupę wymyślili w drugiej klasie – byli bardzo lubiani. Może dlatego, że oprócz utraty 50 pkt co miesiąc, zdobywali 75 w tym samym czasie. O tak, byli bardzo inteligentni.

*

James był pogrążony w popołudniowym śnie, kiedy w domu rozległ się dźwięk dzwonka.
- Syriusz! – krzyknął James kiedy w drzwiach ukazała się znana mu sylwetka wysokiego i przystojnego chłopca.
- W rzeczy samej – odpowiedział Syriusz i wkroczył na korytarz, tak jakby był u siebie w domu. Trudno się dziwić skoro chłopak był zapraszany na obiady czy kolacje u Potterów co tydzień.
- Witaj Syriuszu – przywitał go ojciec Jamesa i wskazał ręką na stół – Usiądź. Kolacja zaraz będzie.
- Potem możemy polatać na miotle – zaproponował James, a Syriusz skinął głową i zajął miejsce przy kwadratowym stole.
Kolacja była wyśmienita. Dań było tyle, że James przez chwilę poczuł się jak w Hogwarcie, gdzie stoły aż uginały się od przeróżnych półmisków.
Po kolacji James i Syriusz poszli polatać na miotłach. Syriusz latał całkiem dobrze, ale nie był w drużynie Gryffindoru. Później byli bardzo zmęczeni, więc Syriusz wrócił do domu, a James położył się spać. W końcu jutro rozpoczyna się rok szkolny. Piąty na dodatek, a to oznaczało, że Huncwoci będą zdawali SUMY które zadecydują o ich przyszłej nauce. James postanowił martwić się o to w Hogwarcie, a nie w domu, choć i tak był pewny że zda wszyskie SUMY. No i jeszcze jest ta Evans. Ładna dziewczyna, pomyślał James, szkoda, że nie w Gryffindorze. Ale i tak będzie moja, pomyślał chłopak i zaśmiał się głośno. Spojrzał na zegarek – była jedenasta w nocy. Nawet się nie zorientował, że zasnął.


Koniec części pierwszej. A ile ich będzie? Tego nie wie nikt.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 24.08.2005 10:57
Post #2 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



Część 2

Samochód Potterów zatrzymał się tuż przed wejściem na stację kolejową w Londynie. James jeszcze raz sprawdził czy niczego nie zapomniał po czym zaczął wyjmować wielkie kufry z klatką Gryffindora na szczycie. Wyjęcie bagaży i upchnięcie je na wózek zajęły kilka dobrych minut.
- Na brodę Merlina! – wykrzyknął pan Potter spoglądając na zegarek – Mamy dziesięć minut.
Szybko weszli na stację i odnaleźli wzrokiem peron numer 9 i 10. Cała tajemnica jak dostać się do Ekspresu Hogwart polegała przejściu przez barierkę między peronami 9 i 10. James niby przypadkowo oparł się o barierkę i już znajdował się na peronie numer dziewięć i trzy czwarte. Lśniąca lokomotywa wśród obłoków pary wyglądała imponująco. James nieco się zagapił i dopiero kiedy odniósł bagaże do specjalnego wagonu odnalazł wzrokiem rodziców. Machali do niego zawzięcie, więc i on im pomachał. Tuż obok nich stał Syriusz, który zmierzał ku niemu.
- Szukałem cię - zagadał udając obrażonego – Chodź, pociąg rusza za minutę.
- Jest już Remus? – zapytał James
- Nie wiem, nie byłem jeszcze w pociągu – odparł Syriusz z uśmiechem.
Znaleźli wolny przedział i usiedli tam. Nie byli sami – w kącie siedział jakiś starszy chłopak i machał przez okno zapewne do rodziny.
James też pomachał widząc swoich rodziców tuż obok matki Syriusza, gdy nagle rozległ się donośny gwizd i pociąg powoli ruszył. James i Syriusz szybko odwrócili głowy kiedy drzwi przedziału otworzyły się z hukiem.
- Cześć – zagadał wesoło Remus Lupin, przyjaciel Jamesa, chudy i nieco niższy od Syriusza chłopiec.
- Cześć – odpowiedział mu James.
Remus usadowił się obok Syriusza i spojrzał na chłopca w kącie.
- Cześć – powiedział donośnie, a chłopak po raz pierwszy odwrócił się od okna.
- Witam – odpowiedział poważnie po czym wstał i podszedł do Remusa – Brian Derek – dodał podając dłoń każdemu po kolei.
- A teraz wybaczcie – powiedział kiedy przywitał się z wszystkimi – Muszę iść do przedziału prefektów.
I wyszedł niezamykając drzwi.
- Dziwny typ – mruknął Remus.
- Mogłem rzucić na niego Drętwote – powiedział zajadliwie James, a Syriusz zachichotał głośno.
Na chwilę zapadła cisza przerywana co raz pomrukami Syriusza.
- On jest ze Slytherinu – powiedział w końcu jakby długo się nad tym zastanawiał.
- Kumpel Snape’a? – zapytał James.
- Możliwe.
Przez całą podróż rozmawiali o psotach jakie planują i naśmiewali się ze Snape’a. W końcu przyjechał wózek ze smakołykami ale tylko Remus skusił się na trochę czekoladowych żab. Godzinę później do wagonu zawitał Peter Pettigrew i od tego czasu grali w eksplodującego durnia. Kilkanaście minut przed zatrzymaniem w Hogwarcie do przedziału zawitała najmniej pożądana osoba.
- No, no – mruknął wysoki, długowłosy chłopak o bladej cerze i żółtych zębach – Durnie grają w eksplodującego durnia. Cóż za ironia losu.
- Zjeżdżaj smarku! – ryknął James, ale w tej chwili zza Snape’a wyłonił się Brian Derek – prefekt Slytherinu.
- Uważaj Potter, bo Brian odejmie ci punkty – zadrwił Snape’a.
W tej chwili Remus poderwał się z siedzenia sięgnął za pazuchę i wyciągnął błyszczącą odznakę prefekta. Syriusz, który pomyślał, że Remus wyciąga różdżkę i będzie chciał walczyć, wyją swoją różdżkę.
- Uważaj Snape! – zapiał Remus – Nie tylko ten pajac jest prefektem!
Ślizgoni uśmiechnęli się szyderczo i wyszli z przedziału.
- No, ma za swoje – powiedział dziarsko Remus.
Ale James wpatrywał się w niego z szeroko otwartymi oczami.
- Dlaczego nam nie powiedziałeś – wydukał – Że jesteś Prefektem?
Remus zmieszał się nieco i schował odznakę do torby.
- Ale chyba nie odejmiesz nam punktów za wszyskie kawały jakie mamy zamiar zrobić? – zapytał Syriusz szczerząc zęby. Remus uznał, że nie odpowie na to pytanie, więc zapadła niezręczna cisza.
- Ćwiczyliście? – zapytał nagle Peter.
- No jasne – odparł zdawkowo Syriusz.
Remus patrzył na nich podejrzliwie.
- A ty James?
- Prawie. Mam problemy z ogonem – mruknął do podłogi James.
- Spoko – uspokoił ich Remus – Na pewno w tym roku wam się uda. Ostatecznie mogę pobyć kilka razy sam – jak zawsze.
- Jasne, że się uda! – krzyknął Syriusz wstając, gdyż zbliżali się do Hogwartu – Jam mam tylko problem z futrem....
- Ciiii! – przerwał mu Remus, rozglądając się niespokojnie.
Nagle pociąg stanął. Wszyscy pospiesznie przebrali się w szaty szkolne, a poprzez gwar uczniów dało się słyszeć znajomy okrzyk gajowego Ogg’a.
- Pierwszoklasiści do łodzi!

Koniec części drugiej.

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 24.08.2005 10:58
Post #3 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



Proszę o komenty tylko nie surowe bo to mój debiut czarodziej.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
kkate
post 24.08.2005 11:47
Post #4 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Ekhem...

Komentuję szczerze.

Zacznijmy od stron pozytywnych.

No więc, na pewno do niewątpliwych zalet tego opowiadania można zaliczyć to, że pisane jest normalną polszczyzną. To jest, z myślnikami i dużymi literami w odpowiednich miejscach, z polskimi znakami typu ą i ś, kropkami i przecinkami. Tak, to zaleta, uwierz mi, bo często czyjś "literacki" debiut i tego nie posiada.

Wiesz, jak opowiadanie powinno być zbudowane... czasem zgubisz przecinek, zrobisz literówkę, czy coś pomieszasz z szykiem - ale jest ok. Styl normalny, nie porywający, ale poprawny.

QUOTE
powiedział zajadliwie James,


Chyba zjadliwie tongue.gif No, taki przykład.

I... eee... na tym chyba zalety się skończą.

Na miłość boską, kiedy ludzie nauczą się, że nikogo już nie bawią opowiadania z cyklu Huncwoci-zaczynają-rok-szkolny-spotykają-się-na-dworcu-i-wsiadają-do pociągu?

Tak, dokładnie. Takich tworów czytałam... próbowałam czytać... już kilkanaście, a na pewno jest ich dużo, dużo więcej. I to jest po prostu NUDNE. Nudne jak flaki z olejem. Dobry fick powinien być oryginalny... zainteresować, jak nie fabułą, to sposobem pisania... A ten nie porywa, nie ma w sobie nic, co przyciąga czytelnika. Pisane według tyle razy wykorzystywanego schematu... naprawdę, samo rozpoczęcia ficka taką akcją prawie od razu skazuje go na niepowodzenie. A żeby napisać dobre opowiadanie o Huncwotach w szkole, no to... trzeba mieć na pewno o wiele ciekawsze pomysły wink.gif

I tego musisz szukać.

Pozdrawiam.



--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 24.08.2005 13:24
Post #5 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



część 3

Chyba po raz pierwszy w dniu rozpoczęcia nauki nie padało. Przeprawa przez rzekę również poszła nader gładko. Piątoklasiści wraz z resztą szkoły weszli do Wielkiej Sali jako pierwsi. Apollion Pringle, woźny Hogwartu, stał pod drzwiami Wielkiej Sali i mruczał coś pod nosem za każdym razem kiedy jakiś uczeń przechodził obok brudząc podłogę. James, Syriusz, Remus i Peter zajęli miejsce obok Fabiana Prewetta – chłopca z szóstej klasy. James spojrzał tęsknie na stół Ravenclawu, gdzie Lily Evans gawędziła wesoło z grupką koleżanek nawet na niego nie spojrzawszy.
- Chyba jeszcze cię nie kocha – zaśmiał się Syriusz, czytając w myślach Jamesa.
- Sza! – uciszył go Remus, bo do sali wkroczył dyrektor Hogwartu – Dumbledore.
Był to człowiek wysoki z zaskakująco długą brodą sięgającą mu do pasa. W sali natychmiast zaległa cisza, kończyły się wszystkie rozmowy, cichły szepty.
- Witajcie! – zabrzmiał jego głos, zwielokrotniony przez echo - Witajcie w nowym roku w Hogwarcie! Mam wam do powiedzenia parę ważnych rzeczy, a przede wszystkim: wsuwajcie!
Syriusz i James zaśmiali się rubasznie i rzucili się na jedzenie. Bo oto na stole pojawiły się z nikąd najróżniejsze potrawy, sałatki, desery i napoje. Mało kto rozmawiał, w sali było słychać raczej szuranie krzeseł, szczęk widelców i noży.
Kiedy uczta się skończyła (a trwało to dość długo) jeszcze raz powstał Dumbledore, jak zwykle przypominając o stałych zakazach i obowiązkach. James był tak zmęczony, że jako jeden z pierwszych z wielkiego tłumu uczniów opuścił Wielką Salę.
W holu było wiele schodów, a choć James uczył się już 5 rok, nie mógł powiedzieć dokąd wszystkie dokładnie prowadzą. Udał się kamiennymi schodami w stronę wieży Gryffindoru i stanął przed wielkim portretem Grubej Damy.
- Hasło! – zapiała na cały korytarz dama.
- Eeee...
- Ślimaki-gumiaki – rozległ się zza Jamesa głos Remusa i portret odsłonił się ukazując znane wszystkim przejście do pokoju wspólnego Gryfonów.
Pokój powoli się zapełniał gdy uczniowie wracali z uczty, natomiast James od razu udał się do dormitorium, gdzie już czekali na niego Peter, Remus i Syriusz.
- No dobra – zaczął Syriusz – Peter ty pierwszy próbuj.
Peter zacisnął mocno powieki jakby na czymś się skupiał i po chwili zamienił się w szczura. Niestety, nie miał on ogona, więc James chwycił go za brzuch i wrzucił na swoje łóżko, gdzie Peter odzyskał swoją postać.
- Prawie! – ucieszył się Remus
- No dobra, teraz ja – powiedział Syriusz po czym zeskoczył na podłogę i prawie zmienił się w wielkiego kudłatego psa. Prawie, bo zamiast czterech psich łap miał ludzkie kolana i ręce.
- A niech to! – krzyknął kiedy już powrócił do swojej postaci.
Dotychczas jeszcze nikomu nie udało się w pełni przemienić. Od kiedy pod koniec pierwszej klasy Peter, James i Syriusz dowiedzieli się, że Remus jest wilkołakiem, uczą się by zostać animagami i by towarzyszyć przyjacielowi podczas jego bolesnych przemian. Remus gdy był mały został pogryziony przez wilkołaka i od tego czasu obawiał się, że nie zostanie przyjęty do Hogwartu. Na szczęście, rok przed jego 11 urodzinami, dyrektorem został Albus Dumbledore, który przyjął Remusa i zapewnił mu opiekę pani Pomfrey – młodej pielęgniarki pracującej w Hogwarcie.
- Jestem zmęczony – powiedział w końcu Syriusz
- No – przyznał James – Ja też.
- Dobranoc - mruknął Remus, kładąc się na łóżku.
- Dobranoc - odpowiedzieli naraz Peter, Syriusz i James.

Koniec części trzeciej.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 24.08.2005 13:29
Post #6 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



QUOTE(kkate @ 24.08.2005 13:47)
Ekhem...

Komentuję szczerze.

Zacznijmy od stron pozytywnych.

No więc, na pewno do niewątpliwych zalet tego opowiadania można zaliczyć to, że pisane jest normalną polszczyzną. To jest, z myślnikami i dużymi literami w odpowiednich miejscach, z polskimi znakami typu ą i ś, kropkami i przecinkami. Tak, to zaleta, uwierz mi, bo często czyjś "literacki" debiut i tego nie posiada.

Wiesz, jak opowiadanie powinno być zbudowane... czasem zgubisz przecinek, zrobisz literówkę, czy coś pomieszasz z szykiem - ale jest ok. Styl normalny, nie porywający, ale poprawny.

QUOTE
powiedział zajadliwie James,


Chyba zjadliwie tongue.gif No, taki przykład.

I... eee... na tym chyba zalety się skończą.

Na miłość boską, kiedy ludzie nauczą się, że nikogo już nie bawią opowiadania z cyklu Huncwoci-zaczynają-rok-szkolny-spotykają-się-na-dworcu-i-wsiadają-do pociągu?

Tak, dokładnie. Takich tworów czytałam... próbowałam czytać... już kilkanaście, a na pewno jest ich dużo, dużo więcej. I to jest po prostu NUDNE. Nudne jak flaki z olejem. Dobry fick powinien być oryginalny... zainteresować, jak nie fabułą, to sposobem pisania... A ten nie porywa, nie ma w sobie nic, co przyciąga czytelnika. Pisane według tyle razy wykorzystywanego schematu... naprawdę, samo rozpoczęcia ficka taką akcją prawie od razu skazuje go na niepowodzenie. A żeby napisać dobre opowiadanie o Huncwotach w szkole, no to... trzeba mieć na pewno o wiele ciekawsze pomysły wink.gif

I tego musisz szukać.

Pozdrawiam.
*






Pewnie masz rację ,ale zauważ, że ciekawe rzeczy dopiero się zacznął a ja niechciałem zaczynać fanfica od środka roku szkolnego. Musiałem napisać coś o jeżdzie do Hogwartu. A że nic tam nie było ciekawego - to chyba jasne! Co może być ciekawego w jeździe pociągiem . jasne, mogłem coś napisać - np. walka ze Snapem ale to by było takie napitolone że hej (przynajmniej mi by sie nie podobało)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
HUNCWOTKA
post 24.08.2005 13:52
Post #7 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 213
Dołączył: 06.06.2005
Skąd: :]




Ładnie piszesz i to sprawia ze twój fan fic da sie czytać.Tak jak wspomniała kkate zacząłeś dosyć "pospolicie" no ale mam nadzieje że się rozkręci bo uwielbiam opowiadania z Huncwotami w roli głównej tongue.gif .A i jeszcze jedno:odpuść sobie opisy takich osób jak Dumbledor bo to jest nie potrzebne.


--------------------
"Członkini The Marauders-fanklubu Huncwotów"
Kociaki:]
user posted image
UWAGA GRYZIE:P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 24.08.2005 15:53
Post #8 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna




Część 4

Rano James obudził się dość późno, więc w dormitorium nie było już nikogo. Zszedł pospiesznie na dół i zastał Remusa w Wielkiej Sali.
- Gdzie Syriusz? – zapytał gdy tylko usiadł.
- Poszedł nad jezioro – mruknął Remus, który wyglądał na niewyspanego.
- Aha.
James nie miał jednak czasu, żeby szukać Syriusza więc od razu poszedł pod salę obrony przez czarnej magii. Nauczycielem tego przedmiotu był animag profesor Diffis. Był to mężczyzna w średnim wieku, którego ulubieńcem był James, choć Diffis był wychowawcą Hufflepuff’u.
Syriusz wpadł kilka minut po rozpoczęciu lekcji, ale Diffis nawet nie spostrzegł gdy wślizgnął się do sali i usiadł obok Petera.
- Gdzieś ty do licha był? – szepnął James.
- Aaa...wiesz – zaczął Syriusz – poszedłem się ....ee.... przewietrzyć.
- Mnie możesz powiedzieć – powiedział nieco głośniej urażony James.
- Nie mogę – odparł Syriusz i niby przypadkowo upuścił pióro i zanurkował po nie pod stół.
James odwrócił się do Remusa.
- O co mu chodzi?
Ale Lupin tylko wzruszył ramionami.
- Chłopcy! – zagrzmiał Diffis – Uważacie tam? Pan Potter – tu zwrócił się do Jamesa – Może zaprezentuje nam poprawnie zaklęcie oszałamiające?
James wyciągnął różdżkę, co wywołało chichoty, bo inni mieli je wyciągnięte od co najmniej dziesięciu minut i powiedział od niechcenia:
- „Expelliarmus”
Na co żaba na której ćwiczyli odskoczyła, przeleciała przez całą klasę i wylądowała na biurku Diffisa z donośnym plaskiem.
- Brawo! – krzyknął Diffis – Dziesięć punktów dla Gryffindoru. Dla wszystkich zadanie! Ćwiczenie zaklęcia oszałamiającego – krzyczał za wychodzącą klasą bo właśnie rozległ się dzwonek.
Chłopcy skierowali się do lochów, gdzie za chwilę mieli mieć eliksiry, kiedy nagle James zapytał.
- Łapo, gdzie byłeś przed obroną przeciw czarnej magii?
- Nie powiem ci – odparł Syriusz, ale wcale nie wyglądał na urażonego, wręcz przeciwnie, na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Bo doleję ci veritaserum do soku dyniowego podczas obiadu - zagroził James z satysfakcją, bo wiedział, że teraz Syriusz ulegnie.
- Chodzę z Emeliną Smith – szepnął Syriusz wpatrując się w podłogę, ale i tak nie zdołał ukryć rumieńca który spowił jego policzki.
- CO? – ryknął James
- Ciii... nie tutaj! – syknął Syriusz, gdy grupa piątoklasistek z Ravenclawu nastawiła uszu.
- Galopujące gargulce! – powiedział James ale nieco ciszej.
Stanęli przed drzwiami lochów.
- I co? – zapytał ciekawie James
- Co co?- mruknął Syriusz.
- No, co dalej? – drążył James – Umówiłeś się gdzieś?
- Tak.
- Gdzie?
- W Hogwarcie.
James wybuchł głośnym śmiechem, tak, że kilka uczniów obejrzało się poszukując źródła tego śmiechu.
- Co za randka – zadrwił James – Kolacja w Hogwarcie. Pewnie w Wielkiej Sali?
- A żebyś wiedział, że nie – odparował Syriusz – To ma być romantyczny spacer po błoniach.
- Pringle was zabije – zauważył przerażony Peter, który dotąd nic nie powiedział.
- Bez ryzyka nie ma zabawy – odparł Syriusz i wkroczył do lochów.
Po eliksirach z Krukonami (James przez całą lekcję patrzył na Lily przez co jego eliksir przybrał zieloną barwę, która nie oznaczała nic dobrego) mieli wróżbiarstwo. James, Syriusz i Peter zazwyczaj wykorzystywali lekcję aby się pośmiać, ale tym razem nie towarzyszył im Lupin, który po dostaniu odznaki prefekta stał się spokojniejszy.
Syriusz umówił się na spacer z Emeliną późnym wieczorem, więc ryzyko przyłapania przez Apolloniusa Pringle’a wzrosła dwukrotnie, jednak jak Syriusz zauważył jest to jedyna pora gdzie nie będą ich śledzić wścibskie oczy zazdrosnych dziewczyn. Kiedy wszyscy położyli się w dormitorium Syriusz zszedł do pokoju wspólnego i przelazł przez dziurę pod portretem. Remus był bardzo zaskoczony, kiedy nagle James zaczął się ubierać.
- A ty gdzie?
- Ide za nim – powiedział z uśmiechem James.
- Będziesz go śledził? – zapytał Remus z niedowierzaniem.
- Tylko chwilkę – zachichotał – A poza tym zauważyłeś, że jeszcze nie zrobiłem żadnego numeru.
Po czym chichocąc zszedł do dormitorium i przelazł przez dziurę pod portretem. Starając się iść jak najciszej zszedł do przedsionka.
- A starego Pringle’a niema – mruknął po czym ruszył przez wrota na błonia.
W ciemności mało widział ale gdy tylko zerknął na jezioro zobaczył całującą się parę. Podszedł nieco bliżej i już widział zarys postaci Syriusza.
Jednak w tej chwili zobaczył coś co sprawiło, że serce mu zamarło. Z chatki gajowego wychodził gajowy Ogg, pewnie na przechadzkę. Syriusz nic nie wie, pomyślał James i padłszy na ziemię zaczął się czołgać do Syriusza i Emeliny.
- Łapo – szepnął, gdy był już kilka metrów od niego – Łapo! ŁAPO! Garbaty Gargulcu!
Syriusz odkleił się od Emeliny.
- Co ty tu robisz? – warknął
- Kto tam? – zagrzmiał Ogg.
- Niech to szlag! – zaklął Syriusz i kiedy wszystko zrozumiał szepnął do Emeliny:
- Kładź się!
Teraz wszyscy troje leżeli wstrzymując oddech bo Ogg właśnie przechodził kilka metrów za nimi.
- Kto tam? – powtórzył gajowy – Jeśli to znowu ty Gregory, to przysięgam - idziesz do dyrektora.
James zadrżał. Syriusz natomiast leżał bez ruchu i przez chwilę wydawał się nawet Jamesowi martwy.
- O! Brama zamku znowu otwarta? – zapytał w nocnej ciszy Ogg, po czym machnął różdżką i dało się słyszeć znajome odgłosy zamykanie bramy głównej.
- Jak wrócimy? – zapytała ze strachem Emelina.
- Nie wiem...AUUU! – James przysunął się do Syriusza i zderzyli się głowami.
- MAM CIĘ GREGORY! – zagrzmiał Ogg i ruszył w ich stronę.
- W NOGI! – ryknął Syriusz i razem z Emeliną i Jamesem poderwał się do góry.
- Gdzie, Łapo? – zapytał James.
- Zakazany las! – ryknął Syriusz i chwycił Emelinę za rękę.
Wszyscy troje uciekali w stronę Zakazanego lasu a za nimi grzmiał Ogg:
- Wezwać Pringle’a! Jakieś bandziory w zakazanym lesie!
James był już zmęczony, kiedy dotarli do skraju zakazanego lasu. Syriusz mimo to nie zatrzymywał się i nadal biegł, aż po kilku minutach ukryli się za drzewami w gęstej puszczy. Było tak ciemno, że nic nie widzieli, ale słyszeli – oddech Pringle’a który przedzierał się przez gęstwinę i dyszał jakby co dopiero przebiegł milę.
- Po nas – mruknął James.

Koniec części czwartej



User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 24.08.2005 19:47
Post #9 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



część 5


Apollonius Pringle był w siódmym niebie. Ogg powiedział mu, że tu ukrywa się Roger Gregory. Ach tak, pomyślał, wreszcie złapię Gregory’ego no gorącym uczynku. Co prawda wolałby, żeby to był Black albo Potter, tak, ale tych dwóch ciężko złapać. Tymczasem kilkanaście metrów dalej Syriusz, James i Emelina rozmyślali jak by tu uciec. Szelest liści łamanych przez nogi Pringle’a zdawał się przybliżać, a James mógłby przysiąc, że tym razem nie ujdzie im to na sucho.
- Wiem! – szepnął Syriusz zadowolony.
- Mów szybko.
- Emelino, musisz iść do Pringle’a – powiedział szybko Syriusz.
- A my co? – zapytał James nieco przerażony ale i podniecony, gdyż uwielbiał ryzyko, a już szczególnie tak wielkie.
- Potem ci powiem – szepnął Syriusz.
- Odejmą mi chyba z 50 punktów – zapiszczała Emelina.
- Błagam, jesteś moją dziewczyną – szeptał gorączkowo Syriusz – Błagam idź! Nas wyrzucą a tobie tylko odejmą punkty.
Pringle już był na ich wysokości, lecz kilka metrów w lewo. Emelina rzuciła mordercze spojrzenie Syriuszowi i wybiegła z gąszczu.
- MAM CIE! – ryknął triumfalnie Pringle – Zaraz, ty nie jesteś Gregory?
Syriusz i James nasłuchiwali w ciszy. Jamesowi serce tłukło się gdzieś w okolicy jabłka Adama.
- Hubercie! HUBERCIE! – zagrzmiał woźny do Ogga – To nie Gregory, to jakaś dziewczyna.
- Dziewczyna? – dobiegł ich głos gajowego – Ale ja słyszałem chłopaka! Jestem pewny!
Syriusz zamarł.
- Ach, sam go poszukam! – ryknął Ogg i ruszył do lasu.
- No i co teraz geniuszu? – zapytał James.
- Zamienimy się – szepnął podniecony Syriusz.
- Ale...choć ja wiem – mruczał James – No dobra...trzy....czte-RY!
I znów nie zamienili się doskonale, choć to wystarczyło by w nocy wyglądali jak zwierzęta – pies i jeleń.
Tuż nad nimi wyrósł nagle Ogg. Dyszał ciężko i choć było ciemno, James wiedział iż gajowy wypatruje ludzi.
Syriusz zaczął warczeć. Ogg nieco się przestraszył i pewnie dlatego ryknął do Pringle’a.
- Nie ma nikogo – odwrócił się i polazł w kierunku zamku – Pewnie mi się przywidziało.
- No dobra – powiedział zrezygnowany Pringle – Może uda mi się kiedyś złapać Gregory’ego. No mała – tu zwrócił się do Emeliny – idziemy do zamku.
Syriusz zaskomlał i położył się na ściółce. Nie pozostawało im nic innego jak poczekać do rana, kiedy to otworzą bramę i wśliznąć się niepostrzeżenie do środka.
Noc była bardzo długa i kiedy wreszcie nastał ranek James i Syriusz przemienili się z powrotem w ludzi i ruszyli w stronę zamku. Zanim jednak doszli do skraju lasu James potknął się i upadł boleśnie.
- Wstawaj – wysapał Syriusz podnosząc go z ziemi i otrzepując.
- Patrz- powiedział James
- Wiem, cały jesteś brudny...
- Nie – przerwał mu James – Patrz!
I wskazał na dziwną płachtę leżącą na ziemi.
- Pelerynka niewidka – szepnął Syriusz zauroczony.
- Wiesz jaka to broń?– zapytał James podnosząc ją (jego ręka znikła)
- Teraz – mruknął Syriusz – to nikt nas nie zobaczy – dodał z uśmiechem.
- No dobra, ale teraz wracajmy – ponaglił go James i razem wyszli z lasu.
Błonia były puste, a brama otwarta więc bez problemów weszli do środka. I kiedy zmierzali do wieży Gryffindoru przekonani, że znów im się udało:
- POTTER! BLACK! – zagrzmiał Pringle wynurzając się nagle z korytarza obok, tak niepostrzeżenie że James aż podskoczył.
- O kurczę – zaklął Syriusz.
- Ty.... – wysapał Pringle – Ty...dlaczego zabrudzasz szkolną podłogę! Dopiero co sprzątałem!
James dopiero teraz spostrzegł wielkie plamy błota za sobą, ale i tak kamień spadł mu z serca, bo myślał, że może woźny wie coś o ich nocnej przechadzce.
- DO DORMITORIUM! JUŻ!- zagrzmiał Pringle, zanim dostrzegł pelerynkę niewidkę w dłoni Jamesa.
Byli tak wyczerpani, że od razu położyli się spać, chcąc uniknąć ciekawych pytań Petera i oskarżycielskich spojrzeń Remusa.

Dopiero popołudniu James obudził się i ujrzał obok siebie na łóżku Petera Lupina.
- Witaj, Remusie

- James – zaczął gniewnie Remus – Dlaczego nie było cię ani na zielarstwie, ani na transmutacji ani na opieki nad magicznymi stworzeniami?

James ziewnął przeciągle, rozprostował ręce i wstał.
- Syriusza też nie było – usprawiedliwiał się chłopak.
- No właśnie – mruknął posępnie Remus – Wiesz, że to dopiero trzeci dzień, a już o mało cię nie wylali.
- O co ci chodzi? – zapytał rozdrażniony James ubierając skarpetki a na nie buty – Jakoś nigdy nie miałeś nic przeciwko naszym żartom a teraz zgrywasz ważniaka.
Remus wstał powoli urażony słowami Jamesa.
- Odznaka prefekta zamieszała ci w głowie – powiedział dobitnie James.
- Aha – powiedział Remus, a w jego głosie dało się słyszeć nutę ironii – według ciebie jestem nienormalny bo nie uczestniczę w tych wszystkich wygłupach? – zapytał zjadliwie – James, masz piętnaście lat! Chcesz chodzić z Lily Evans? Ona nie wybiera wyrośniętych dzieciaków jak ty czy Syriusz – dodał celując palcem w Jamesa.
James popatrzył z pogardą na Remusa. Nie po raz pierwszy się kłócą i choć James wiedział, że w słowach Lupina jest trochę prawdy, nie chciał tego przyjąć do wiadomości.
- Wiesz co – rzucił wychodząc z dormitorium – Lepiej zajmij się swoją odznaką! – i wybiegł z pokoju wspólnego Gryfonów. James był wściekły – dotychczas Remus nie miał nic przeciwko jego (może czasem niebezpiecznym) dowcipom. Chyba po raz pierwszy poczuł, że jest naprawdę zły na przyjaciela. Jeszcze większy szok przeżył gdy w Wielkiej Sali spotkał Syriusza.
- Cześć, Łapo – zagadał wesoło, gdyż widok Syriusza poprawił mu humor – Wyspany?
Syriusz popatrzył na niego spode łba.
- Chyba nie myślisz tak samo jak Remus – zapytał wyzywającym tonem James.
- No wiesz – zaczął – nie mam nic przeciwko dobrym kawałom, ale gdybyś mnie nie śledził nie było całej afery.
- O co ci chodzi? – zapytał zbity z tropu James.
- W skrócie: zepsułeś mi randkę – zakończył Syriusz patrząc się na swój talerz i ziemniaki.
James sposępniał.
- Przepraszam.
Syriusz spojrzał na niego i natychmiast się uśmiechną co sprawiło wielką ulgę Jamesowi.
- Spoko! Trzeba tylko przeprosić się z Remusem – zaproponował Syriusz – W końcu ma trochę racji.
- Tak – odpowiedział James i wstał od stołu.
Był pełen jakiejś nieokiełznanej energii – może po kłótni z Lupinem – I chyba po raz pierwszy ucieszył się na widok Snape’a który szedł z Malfoyem – chłopcem z szóstej klasy, z krótkimi jasnymi włosami.
- Potter! – zagrzmiał Snape na cały korytarz, tak że kilka osób oderwało się od swoich czynności i patrzyło na Snape’a i Malfoya – Słyszałem, że chcesz się umówić ze szlamą Evans!
Kilka ślizgonów parsknęło śmiechem w tym prefekt – Derek.
- Uważaj Smarkerusie – ostrzegł go James.
Nagle na scenę wkroczył Derek, szeroko uśmiechnięty.
- Potter, Gryffindor traci 50....
- “Expelliarmus”! – ryknął James, a Derek przeleciał przez hol i wylądował na zimnej posadzce skamląc z bólu.
Snape sięgnął za pazuchę i wyjął z niej różdżkę:
- „Drętwo...”
- DRĘTWOTA!
To Syriusz który wypadł z Wielkiej Sali uderzył zaklęciem Snape’a. Ślizgon upadł na posadzkę kilka metrów dalej. Tłum uczniów przyglądających się tej scenie wciąż się powiększał. Kilka osób parsknęło śmiechem na widok Snape’a który próbował się podnieść, ale nie mógł, gdyż klątwa Syriusza wciąż działała.
Lucjusz Malfoy wciąż nie kwapił się by pomóc kolegom i po chwili odszedł.
- „Mobilarius” – ryknął James i Snape wzbił się na kilka metrów w powietrze. Gryfoni zaryczeli z uciechy.
- OSTRZEGAŁEM CIĘ SMARKERUSIE! – wrzasnął James i sprawił, że Snape uderzył z łoskotem o posadzkę.
Tymczasem Derek mocno potłuczony wstał i przepychając się przez tłum próbował uciec gdy...
- Derek! Slytherin traci 25 punktów! – zagrzmiał znajomy głos Lupina, który stał na schodach nad Derekiem.
I kiedy James myślał, że odniósł wielkie zwycięstwo upokarzając Slytherin na scenę wkroczył Lucjusz Malfoy a za nim....profesor McGonagall.
- Oto on! – Malfoy wskazał palcem na Jamesa – Zaatakował Severusa i Briana.


Koniec części 5



User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Smerfka
post 24.08.2005 23:47
Post #10 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 87
Dołączył: 08.06.2004




No - opowiadanie może, lekko mówiąc, swoim stylem nie powala, ale z całą pewnością z odcinka na odcinek piszesz coraz lepiej i coraz rzadziej mozna przeczytac coś w stylu : James i Syriusz zjedli kolacje, potem Syriusz poszedl spac, a James poszedł do toalety, zeby zrobic siku. Potem poszedl do łóżka. Wstał rano itp...

Reansumując - musisz jeszcze sporo popracować nad swoim stylem, ale jest coraz lepiej smile.gif Oby tak dalej, a w 147 odcinku powalisz Rowling na kolana smile.gif
No - i oczywiście ogromny plus za Huncwotów - to zdecydowanie to, co tygryski lubią najbardziej...


--------------------

*****
One day u'll ask me - "what's more important for u, ur life or mine?"
And I'll say : mine... And u'll walk away, never knowing, that YOU are my life...

***
"Najbardziej odczujesz brak drugiej osoby,kiedy będziesz siedział obok niej,
wiedząc, że ona już NIGDY nie będzie Twoja..."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 25.08.2005 09:43
Post #11 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



część 6

- Co za godne pożałowania zachowanie – grzmiała profesor McGonagall w pokoju nauczycielskim kilka minut później – Wdać się w bójkę na szkolnym korytarzu!
Nozdrza drgały jej niebezpiecznie, a Syriusz był pewien, że zaraz z nich buchnie para.
- Snape zaczął – mruknął James.
- Nie obchodzi mnie kto zaczął! – wrzasnęła nauczycielka – Ważne, że wy kontynuowaliście!
- Ile punktów tracimy? – zapytał bez ogródek Syriusz.
- Gryffindor traci 25 punktów...- Syriusz odetchnął z ulgą - ...za każdego z was! – dodała McGonagall
- CO?! Pani profesor przecież...
- Koniec dyskusji – przerwała profesor McGonagall – Wracajcie do dormitorium.
Syriusz i James wrócili do pokoju wspólnego łypiąc spode łba na każdego kto im się nawinął.
Wkrótce jednak okazało się, że incydent na korytarzu ma swoje plusy. Snape unikał Jamesa zawsze gdy spotykał go na korytarzu, a Derek wręcz uciekał. Gorzej było z Malfoyem, on i grupka Ślizgonów – Rosier, Wilkes i Avery, drwili z nich (głównie z Syriusza, gdyż pewnie bali się reakcji Jamesa) i szydzili z utraty 50 punktów.
Jednak nie to miał James na głowie. Na każdej lekcji eliksirów przez cały czas patrzył na Lily i pewnie dlatego dwie ostatnie jego prace zostały ocenione na Z. Oczywiście nie był to zły stopień, ale James (który zawsze zdobywał co najmniej P) pękał z zazdrości, kiedy Remus dostał W.
Do końca pierwszego tygodnia nauki Syriuszowi i Jamesowi udało się odrobić stracone 50 punktów, głównie na obronie przeciw czarnej magii, gdzie Diffis wyraźnie faworyzował Pottera. Kiedy James użył zaklęcia spowalniającego na Peterze dostał za to 20 punktów.
Prawdziwego szoku James doznał jednak, kiedy dowiedział się o przyjęciu u profesora Slughorna – nauczyciela eliksirów.
- Dlaczego nas nie zaprosił? – zapytał James czytając ogłoszenie o przyjęciu.
Syriusz zamyślił się na chwilę po czym powiedział ostrożnie dobierając słowa:
- Wiesz, krążą pogłoski, że Slughorn zaprasza tylko znane osobistości.....albo po prostu swoich ulubieńców – dodał po chwili.
- Przecież my jesteśmy ulubieńcami nauczycieli – odparł James z uśmiechem. Syriusz parsknął śmiechem, ale natychmiast zamilkł.
- Co?
- Remus – odpowiedział krótko Syriusz.
Na fotelu przed kominkiem siedział Remus. Wyglądał na chorego, był bardzo blady i mętnym wzrokiem wpatrywał się w kominek.
- Sprowadzić panią Pomfrey? – zapytał James.
- Już byłem – odpowiedział Syriusz - Zaraz przyjdzie.
I rzeczywiście kilka minut później do pokoju wspólnego weszła pani Pomfrey, a kilka osób rozglądało się z zaciekawieniem szukając chorego.
- Remus, co ci jest? – zawołał Fabian Prewett widząc jak Lupin wstaje i podchodzi do pielęgniarki.
- Brzuch mnie boli – mruknął Remus i przelazł przez dziurę pod portretem.
Syriusz i James wymienili spojrzenia i usiedli przy kominku obok Petera i jakiegoś chłopca z trzeciej klasy, którego James znał tylko z widzenia. Peter zerknął nerwowo na zegarek: była jedenasta, a w pokoju wspólnym wciąż było dużo osób.
Dopiero pół godziny później, kiedy Sturgis Podmore skończył grać w eksplodującego durnia z Rabastanem Snake’em i życzył wszystkim dobrej nocy pokój się wyludnił. Syriusz rozejrzał się dokładnie po pokoju i schodach prowadzących do dormitorium.
- Wolna droga – mruknął, a James szybko pobiegł do dormitorium i wrócił z peleryną niewidką w dłoni.
- Peleryna niewidka! – zapiszczał podniecony Peter.
- Zamknij się – syknął James, ale na jego twarzy zagościł wyraz podekscytowania.
- No to włazimy – mruknął Peter, patrząc jak Syriusz rozwinął pelerynę.
James i Syriusz wymienili szybkie spojrzenia.
- Ty nie idziesz – oświadczył Potter.
- No chyba, że zamienisz się w szczura – dodał szybko Syriusz.
Peter przez chwilę rozważał wszystkie za i przeciw po czym zmienił się w szczura. Warto dodać, że była to prawie doskonała przemiana. James chwycił szczura i włożył go do kieszeni.
- Tylko się nie ruszaj – szepnął i narzucił pelerynę na siebie i Syriusza.
- Komu w drogę, temu w czas – mruknął Syriusz.
Wszyscy troje przeszli przez dziurę pod portretem i udali się kamiennymi schodami w dół. Ich kroki dudniły w nocnej ciszy, ale nic nie wskazywało na to, że dzisiaj złapie ich Pringle. Przecież ich nie widział.
Brama była zamknięta, ale już dawno znaleźli inne wyjście z zamku. Było ono nieco niebezpieczne, gdyż wychodziło tuż przy wierzbie bijącej, ale to tylko ułatwiło sprawę – przynajmniej w tym przypadku.
Gdy stanęli przed drzewem James rozejrzał się po błoniach, wyjął Petera z kieszeni i szepnął mu do ucha:
- Ruszaj.
Szczur zeskoczył na trawiaste zbocze i pognał nieco w dół, prześlizgnął się między groźnie kołyszącymi się gałęziami i nacisnął całym swym ciężarem przycisk pod drzewem. Gałęzie natychmiast znieruchomiały.
Syriusz i James wciąż pod peleryną przeszli między gałęziami i dotarli do otworu w drzewie. Bez chwili zastanowienia Syriusz wpełzł jako pierwszy a za nim James. Tunel który prowadził do Wrzeszczącej Chaty był dość długi, więc dopiero po kilku minutach dotarli na jego skraj i wylądowali w czymś w rodzaju holu. W kącie stało krzesło, przed nimi piętrzyły się nowe schody.
- Pewnie jest na górze – powiedział podekscytowany James.
Weszli po schodach i stanęli przed lśniąco-brązowymi drzwiami. Syriusz chwycił klamkę i nacisnął ją. Ich oczom ukazał się całkiem ładny pokój z dywanem na środku i wielkim łóżkiem z czterema kolumienkami. Na łóżku leżał zwinięty w kłębek wilkołak. Patrzył niespokojnie na troje przybyszów (Peter odzyskał swą postać) i lekko powarkiwał.
- Spokojnie – mruknął Syriusz wyciągając rękę – To my Remusie.
Wilkołak wstał i wyprostował się. Jego nabiegłe krwią oczy wpatrywały się groźnie w Syriusza.
- To my – powtórzył.
To stało się w ułamku sekundy. Wilkołak skoczył i zatopił ostre kły w ramieniu Syriusza. Syriusz zawył boleśnie, strącił z siebie zwierze i chwycił się za krwawiące ramię.
- JAMES! – ryknął Syriusz.
James wyciągnął różdżkę i krzyknął:
- Pertrificus Totalus!
Remus legł na łóżko bez ruchu.
- To powinno wystarczyć na kilka minut – oznajmił James – Jak tam? – dodał pomagając wstać Blackowi.
- Cholernie krwawi – jęknął Syriusz.
- Zmywamy się – powiedział James i pierwszy wybiegł z pokoju.
Wrócili jak najszybciej potrafili. Teraz niemal cała szata Syriusza od ramienia w dół był w krwi. Black bardzo zbladł, więc James pomógł mu wejść do zamku a po korytarzu musiał go już nieść. Peter cały się trząsł i denerwował.
- Spokojnie – mruknął James w pokoju wspólnym – Zaraz ci pomogę – dodał po czym wyciągnął różdżkę i stuknął nią w ramię Syriusza. Krwawienie ustało.
- To się musi zagoić – poinformował Syriusza James po czym owinął mu ramię magicznym bandażem.
- Nikt się nie domysli jak powiem, że się przewróciłem – rzekł Syriusz przekonując samego siebie.
- Z pewnością – rozległ się czyjś głos.
Wszyscy troje natychmiast odwrócili głowy. Na schodach prowadzących do dormitorium stał w piżamie Sturgis Podmore.

Koniec części 6



User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 25.08.2005 11:03
Post #12 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



część 7




- Co tu robisz Sturgis? – zapytał przerażony Syriusz przykrywając ramię szatą Jamesa.
- Gdzie byliście? – odpowiedział pytaniem Podmore.
- Nigdzie.
- Nie kłam, Peter – żachnął się Sturgis – A tobie co się stało? – zapytał Syriusza bo właśnie szata Jamesa zsunęła się ukazując obandażowane ramię.
Syriusz zerknął nerwowo na Petera.
- Poszliśmy po Petera, bo się wybrał na nocną przechadzkę – powiedział niezbyt przekonującym tonem Syriusz – Wiesz, nie chcieliśmy, żeby Gryffindor stracił punkty.
Sturgis zaśmiał się głośno.
- Jeśli ktoś wybierał się na nocną przechadzkę to tylko Black i Potter – powiedział wciąż śmiejąc się.
Podmore zerknął nerwowo przez ramię, do dormitorium, po czym zszedł ze schodów i usiadł na fotelu obok Petera.
- Wiem – konspiracyjnie zniżył głos - że byliście u Remusa.
Syriusz pobladł.
- Tylko nie wiem – ciągnął Sturgis – czemu w nocy? Przecież skrzyło szpitalne jest otwarte cały dzień.
James odetchną z ulgą.
- Wiesz, w nocy pani Pomfrey śpi, więc moglibyśmy siedzieć do woli – odpowiedział szybko Syriusz.
- Więc dlaczego wróciliście?
- Eee...widzisz.... – zaczął Syriusz.
- Zobaczyliśmy Pringle’a – wpadł mu w słowo James.
Podmore popatrzył na nich podejrzliwie. W tym samym momencie ze schodów zszedł Rabastan Snake.
- Coś się stało? – zapytał sennym głosem.
- Nie nic – odpowiedział Podmore po czym wstał i ruszył w kierunku dormitorium – Dobranoc.
- Branoc – odpowiedzieli Syriusz, James i Peter.
Wszyscy troje byli tak zmęczeni, że od razu zasnęli. Rano obudzili się dość późno dlatego biegiem zeszli do Wielkiej Sali, gdzie zastali całą szkołę już przy śniadaniu.
- Umieram z głodu – mruknął Syriusz i rzucił się na owsiankę – Oho – dodał po chwili – Ktoś idzie do ciebie, James.
James odwrócił się i zobaczył idącego ku niemu Kevina Biscuit’a – kapitana drużyny Gryfonów. Biscuit był rosłym siódmoklasistą i jednym z lepszych uczniów w swojej klasie.
- James! JAMES! – zawołał przez całą salę.
Potter podbiegł do niego.
- O co...
- Dziś mamy trening – przerwał mu Kevin – Wieczorem. Bądź na stadionie, dobra?
- Trening? – zapytał James z głupią miną – Mecz dopiero za dwa tygodnie!
- Wiem, ale musimy sprawdzić nowego ścigającego – odpowiedział z powagą Biscuit – Po odejściu Artura Goldmana brakuje nam jednego zawodnika, zapomniałeś?
James dopiero teraz sobie przypomniał, że Goldman skończył szkołę.
- Aha, jasne, że będę – zapewnił Kevina po czym wrócił do stołu.
- O co chodzi? – zapytał Syriusz.
- Trening – odpowiedział krótko James, ale natychmiast szturchną Syriusza w bok bo zobaczył Remusa idącego ku nim.
Syriusz zakrztusił się, ale dojrzał Lupina.
- Cześć Remusie – wykrztusił.
- Cześć – odpowiedział Lupin, wciąż tak blady jak wczoraj.
Przez całe śniadanie mało rozmawiali. Później mieli eliksiry na których James po prostu pękał z zazdrości. Lily siedziała z jakimś wysokim krukonem i wesoło gawędziła. Lily Evans była ulubioną uczennicą Horacego Slughorna, mimo iż nie była czystej krwi czarodziejką. A to Slughorn zwykł sobie cenić tym bardziej, iż jest on wychowawcą Slytherinu.
- Tak, tak, czarnowłosa pluskwo – mruczał James pod nosem, patrząc cały czas na wysokiego krukona, a nie na swój eliksir – Podlizuj się garbaty gargulcu....
- James – mruknął Syriusz – Nie żabie mózgi tylko skóra salamandry!
James oderwał wzrok od Lily i zobaczył, że wrzucił nie ten składnik.
- Na brodę Merlina – zaklął cicho i zaczął łowić żabie mózgi.
Z pomocą Syriusza James otrzymał P za swój eliksir, ale pewnie wcale tego nie usłyszał, bo zajęty był śledzeniem każdego ruchu Krukona. Po lekcji długo pomstował na tego chłopaka, który jak się potem okazało jest kapitanem drużyny Ravenclawu z którą mają grać za dwa tygodnie. Pogrążony w czarnych myślach James dotarł do dormitorium. Syriusz musiał trzy razy szturchnąć go w bok zanim go sprowadził na ziemię.
- Co?– warknął James.
- Kolejne przyjęcie u Slughorna – wyjaśnił mu Remus.
James przeczytał ogłoszenie.
- Świetnie – mruknął po chwili – Zaproszę Evans.



Koniec części 7
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Magya
post 25.08.2005 13:06
Post #13 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 874
Dołączył: 01.08.2004

Płeć: Kobieta



Fabuła jak narazie średnia, masz bardzo ładny styl pisania. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie smile.gif Oby tak dalej wink.gif


--------------------
Motylem jestem.


user posted image

Członkini The Marauders - fanklubu Huncwotów
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
kruk
post 25.08.2005 14:30
Post #14 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 200
Dołączył: 12.03.2004

Płeć: Kobieta



coraz lepiej, coraz lepiej... widzę, że się rozkręcasz. Styl całkiem dobry.


--------------------
Idę swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą!


user posted image ssssss....
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 25.08.2005 16:16
Post #15 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna




Częśc 8 (mało sie dzieje biggrin.gif )

Kiedy w sobotę rano James z mieszanymi uczuciami przemierzał szkolne korytarze w poszukiwaniu profesora Slughorna, zdał sobie sprawę, że jest zdenerwowany. Wystarczy się ukłonić, powiedzieć „dzień dobry” i zapytać, powtarzał sobie w duchu. Zacisnął ręce w pięść i włożył je do kieszeni.
W gabinecie Horacego Slughorna rozległo się pukanie. Nauczyciel zakorkował właśnie ostatnią butelkę napoju wzmacniającego, którą miał dostarczyć pani Pomfrey.
- Proszę – powiedział głośno i w tej samej chwili w drzwiach stanął James Potter. Ukłonił się nisko.
- Dzień dobry panie profesorze – powiedział nieco przesłodzonym głosem.
Slughorn spojrzał na niego podejrzliwie i po niezręcznej pauzie wskazał na krzesło. James natychmiast usiadł.
Profesor odstawił buteleczkę na regał za swoimi plecami. Gabinet Slughorna znajdował się w lochach, niedaleko pokoju wspólnego Slytherinu. Na ścianach przytwierdzone były pochodnie, a po lewej stronie wielkie okno wychodziło wprost na błonia. Na regałach James dojrzał stos książek o różnej tematyce, przeważnie o eliksirach.
- Co pana tu sprowadza, panie Potter – zapytał uprzejmie Slughorn.
James zaczął kiwać się na krześle.
- Chciałem zapytać – zaczął, nie patrząc na Slughorna – czy mógłbym przyjść na dzisiejsze przyjęcie?
Slughorn przypatrywał mu się długo. W końcu wstał i podszedł do okna. Dopiero wtedy James zobaczył ceglany kominek za biurkiem profesora.
- Proszę bardzo – odpowiedział spokojnym głosem Slughorn.
- Dziękuję – odpowiedział szybko James i wybiegł z pokoju. Postanowił nie tracić czasu i natychmiast poleciał do pokoju wspólnego aby podzielić się radosną nowiną z przyjaciółmi.
Pokój wspólny był jeszcze pusty, ale James natychmiast spostrzegł trzy skulone postacie w kącie, ślęczące nad czymś co wyglądało jak mapa.
- Co tam macie? – zagadał James, a wszyscy trzej odwrócili się i odetchnęli z ulgą na widok Jamesa.
- Mów nam czy nikt nie idzie – powiedział Syriusz i pochylił się nad zwojem pergaminu.
- Mapa? – zapytał James.
- Ty mu wytłumacz – odparł Remus, który właśnie rysował jakąś linię.
Syriusz wstał, odprowadził Jamesa do fotela przy kominku i zaczął mówić:
- To pomysł Remusa. Postanowiliśmy narysować kompletną mapę Hogwartu. Nie taką zwykłą – dodał szybko widząc minę Jamesa – Magiczną. Ale póki co rysujemy podstawy.
- Po co komu taka mapa?
- No wiesz, przyznaj sam, wiemy dużo o Hogwarcie – Syriusz wypiął dumnie pierś – Taka mapa z wszystkimi sekretnymi przejściami to skarb dla młodszych pokoleń.
James przypatrywał mu się ze zdziwieniem, ale po chwili dołączył do reszty. Remus rysował mapę, a reszta mówiła mu co gdzie jest. Lupin uparł się też, żeby na mapę rzucić bardzo złożone zaklęcie tajności.
- Ale po co? – zapytał Peter.
- Już ci mówiłem – warknął Remus – Jak ktoś niepowołany ją znajdzie to wyda mu się, że jest to zwykła kartka pergaminu!
- Można by też... – zaczął Syriusz.
- Co można by też?
- No, jest takie zaklęcie, że postacie na mapie ruszają się tak jak te w rzeczywistości - powiedział Syriusz.
Remus popatrzył na niego surowo.
- A umiesz je rzucić?
- No nie, ale jakbyśmy umieli – zaczął Syriusz, ale urwał widząc minę Lupina.
- Potem nad tym pomyślimy – odparł – James, chowaj mapę! – syknął po chwili, bo z dormitorium wyszło kilku uczniów, najpewniej udających się na śniadanie.
Już o piątej James oznajmił, że musi się przygotować do przyjęcia u Slughorna. Ubrał się w najlepsze spodnie jakie miał, przygładził nieco włosy. Syriusz nie wybierał się z Jamesem, więc został nieco dłużej na błoniach próbując transmutować Petera w kamień, a kilka minut później James zobaczył jak idzie ku niemu profesor McGonagall. Uśmiechnął się na widok miny Syriusza, który wskoczył do jeziora.
Na korytarzu było niewielu uczniów, toteż znalezienie Lily nie zajęło Jamesowi dużo czasu.
- Cześć Evans – powiedział najgłębszym głosem na jaki go było stać.
Lily obrzuciła go groźnym spojrzeniem po czym odpowiedziała
- Słucham?
James zacisnął ręce w kieszeni.
- Chcesz iść ze mną na przyjęcie u Slughorna? – zapytał
Lily popatrzyła na niego, ale zanim odpowiedziała James ujrzał nad jej ramieniem Severusa Snape’a.
Zareagował tak szybko jak tylko potrafił. Snape zrzucił torbę, wyciągnął różdżkę i ryknął:
- EXPELIARMUS!
Huknęło i jakiś pierwszoroczniak trafiony zaklęciem Snape’a runął z łoskotem na ziemię. James w ostatniej chwili uniknął trafienia.
- DOŚĆ! – krzyknęła Lily, ale James już wyciągał różdżkę.
- WINGARDIUM LEVIOSA! – ryknął, a Snape uniósł się do góry.
Wtedy jednak Jamesowi serce zamarło. Z drugiej strony korytarzem szła McGonagall prowadząc mokrego Syriusza. James szybko wypowiedział przeciwzaklęcie i Snape opadł na posadzkę. Zanim jednak zdołał schować różdżkę profesor McGonagall chwyciła go mocno pod ramię i poprowadziła do pokoju wspólnego.
Syriusz owinął się kocem ale i tak trząsł się z zimna. Po chwili zastanowienia opadł na wolne krzesło przed biurkiem McGonagall. James stał wyprostowany, ale wpatrywał się w sufit.
- Czy my Potter – zaczęła McGonagall drżącym głosem – przypadkiem nie ucięliśmy sobie pogawędki o używaniu magii na korytarzu?
- Ucięliśmy – odpowiedział cicho James.
Nauczycielka wstała.
- Nie będę wam prawić kazań – oznajmiła surowym tonem – Każdy ma u mnie tygodniowy szlaban.
***

Lily nie zgodziła się pójść z Jamesem na dzisiejsze przyjęcie. Gorzej, wypominała mu, że zaatakował Snape’a.
- Tylko mi nie mów, że ci żal Smarkerusa! – zawołał za nią James, ale ona już odchodziła do wieży Ravenclawu.
- I znów porażka, Rogaczu – mruknął Syriusz, który stał obok niego.
Mimo wszystko nie było tak źle. Slughorn pozwolił przyjść również Syriuszowi, więc przynajmniej się nie nudzili. Na przyjęciu była Lily (z racji swoich zdolności do sporządzania eliksirów), ale też Snape, Malfoy, Avery, Gregory, Diggory i wielu uczniów, których James nie znał. Pojawiło się też sporo przysmaków i (ku uciesze Syriusza) wiele ładnych dziewczyn z którymi Syriusz nie omieszkał zatańczyć. Przyjęcie skończyło się dopiero około północy, więc zmęczeni Huncwoci udali się łóżek i od razu zasnęli.

***

Rano James zastał pokój wspólny prawie pełny.
Rozległy się wesołe okrzyki „dzień dobry”, ale na widok schodzącego Kevina Biscuit’a James pomyślał, że nie taki dobry. No i jeszcze ten szlaban u McGonagall.
- Dzisiaj trening! – zawołał dziarsko i podszedł do Jamesa – Nie będziemy szukać nowego ścigającego – oznajmił.
- Dlaczego?
- Bo już go mamy – Kevin uśmiechnął się – To Harry Goldman, brat Artura. Co prawda – dodał po chwili – chodzi dopiero do trzeciej klasy, ale jest naprawdę dobry.
Drużynę Gryffindoru tworzyli ścigający: Rabastan Snake, Harry Goldman i Emelina Smith, szukający: James, obrońca: Fabian Prewett i pałkarze: Kevin Biscuit i Caradoc Dearborn. Ten ostatni chodził do klasy Jamesa.
Dni do pierwszego meczu w sezonie mijały bardzo szybko. Teraz od meczu dzielił ich zaledwie jeden dzień.
James, który był aż nader pewny wygranej Gryfonów, nie denerwował się, czego nie można było powiedzieć o innych zawodnikach. Młody Harry Goldman wyglądał jak trup podczas środowego śniadania. Cały się trząsł i nie zdołał zjeść choćby tosta. Kiedy Kevin próbował go pocieszyć chłopak zrobił się zielony na twarzy, więc Biscuit uznał, iż powinni już iść do szatni. Wszyscy szybko przebrali się w szkarłatne szaty. Kevin dopiero po kilku minutach wylazł z pokoju kapitana i wskazał ręką drzwi.
- No to powodzenia – mruknął, kiedy wszyscy chwycili swoje miotły i skierowali się ku wyjściu.
James poczuł jak ogarnia go radosne podniecenie.

Koniec części 8.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 25.08.2005 18:36
Post #16 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



dzięki za komenty - szalenie je sobie cenie i staram się stosowac do waszych porad. Swoją drogą - mam problem z wymyslaniem nazwisk. Mógłby mi ktoś pomóc i wymyslić imiona dla

- ministra magii
- sprzedającego w Trzech Miotłach (wiecie, taka Madame Rosmerta)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Smerfka
post 25.08.2005 22:30
Post #17 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 87
Dołączył: 08.06.2004




QUOTE(Katarn90 @ 25.08.2005 19:36)
dzięki za komenty - szalenie je sobie cenie i staram się stosowac do waszych porad. Swoją drogą - mam problem z wymyslaniem nazwisk. Mógłby mi ktoś pomóc i wymyslić imiona dla

- ministra magii
- sprzedającego w Trzech Miotłach (wiecie, taka Madame Rosmerta)
*



Wydaję mi się, że nie musisz "tworzyć" nowego sprzedawcy w Trzech Miotlach, bo przecież już za czasów Huncwotów była nią Rosmerta.
W trzecim tomie opowiadała nauczycielom, jak bardzo lubiła Łapę i Rogacza, kiedy chodzili jeszcze do Hogwartu - no wiesz, wtedy, kiedy Harry przypadkiem dowiedział się, że Black jest jego ojcem chrzestnym.
Co do ministra - niestety raczej nie potrafię Ci pomóc... blink.gif


--------------------

*****
One day u'll ask me - "what's more important for u, ur life or mine?"
And I'll say : mine... And u'll walk away, never knowing, that YOU are my life...

***
"Najbardziej odczujesz brak drugiej osoby,kiedy będziesz siedział obok niej,
wiedząc, że ona już NIGDY nie będzie Twoja..."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 26.08.2005 09:19
Post #18 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



Racja (z tą Rosmertą)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 26.08.2005 11:05
Post #19 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



To było bodajże w Czarze Ognia (Powrót Łapy), ale nie sądzę, żeby poprzedni minister był tak stary, żeby rządzić za czasów Huncwotów i przed Knotem.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
HUNCWOTKA
post 26.08.2005 22:57
Post #20 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 213
Dołączył: 06.06.2005
Skąd: :]





A mam jeszcze zastrzeżenie:
klapa do tunelu chyba znajdowała sie w Miodowym Królestwie:/

Ten post był edytowany przez HUNCWOTKA: 27.08.2005 11:10


--------------------
"Członkini The Marauders-fanklubu Huncwotów"
Kociaki:]
user posted image
UWAGA GRYZIE:P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 27.08.2005 08:34
Post #21 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



część 9 (poprawiona, dzięki wprawnemu oku HUNCWOTKI - nutella.gif dla ciebie)



Pogoda była wyśmienita – dobra widoczność, w miarę ciepło i żadnych chmur. Na stadionie wszystkie miejsca były już zajęte. James poczuł niemiłe ukłucie w żołądku, kiedy zobaczył Lily z ogromnym transparentem: PUCHAR DLA KRUKONÓW. Biscuit podszedł do kapitana drużyny Krukonów i podał mu rękę. James zobaczył jak pani Herve wyciągnęła skrzynkę z piłkami i umieściła ją na środku boiska. Zobaczył też Petera, który machając do niego strącił okulary z nosa Lupina. James zachichotał i dosiadł miotły.
- Znacie zasady! – powiedziała krótka pani Herve – To ma być ładna gra!
Rozległ się krótki gwizdek i w powietrze wzbiło się czternaścioro graczy. James od razu podleciał najwyżej z wszystkich i zaczął rozglądać się za zniczem. Komentator, którym był profesor Diffis krzyczał coś głośno, więc James obrócił się w powietrzu i dostrzegł trzech ścigających krukonów i Fabiana Prewetta stojącego (wiszącego?) samotnie między środkowym, a lewym słupkiem.
- Czy to obroni? Scott podaje do Fickleya, Fickley będzie rzucał...tak...nie...TAK! GOL DLA KRUKONÓW!!
James jęknął cicho, kiedy kibice Ravenclawu skakali i tupali ze szczęścia. Zacisnął zęby – wiedział, że zaraz złapie znicza, zresztą zawsze to robił dość szybko. Jednak James nie widział ani złotej piłeczki, ani szukającego krukonów – Armand’a Hush’a. Zrobił kilka rundek wokoło sektora kibiców Gryffindoru i zawisł w powietrzu.
Zobaczył Lily zawzięcie dopingującą krukonów. Wyglądała bardzo ładnie w kasztanowym swetrze, a jej rude włosy powiewały na wietrze. Zaraz, co ona krzyczy?
- TAK! – ryknął Diffis – HUSH ZŁAPAŁ ZNICZA! 160 DO 20 DLA KRUKONÓW.
James odwrócił się i zobaczył szukającego Ravenclawu ze złotą piłeczką w dłoni. Serce podskoczyło mu do gardła. Koniec? KONIEC?
Po chwili podleciał do niego Kevin.
- POTTER – ryknął przekrzykując wrzaski krukonów – CO SIĘ Z TOBĄ STAŁO?
James wylądował na ziemi. W brzuchu czuł dziwną pustkę. Dziesięć minut. W dziesięć minut przegrali mecz quiddictha, do którego przygotowywali się dwa tygodnie.
- No więc ?- zapytał go Kevin raz jeszcze cały czerwony.
- Co no więc?
- PRZEGRALIŚMY! – ryknął – Bo ty zawisłeś nad sektorem krukonów, kiedy znicz był za tobą.
James odwrócił wzrok. W szatni panowała ponura atmosfera. Wszyscy łypali na Jamesa spode łba. W końcu postanowił jak najszybciej opuścić szatnię i udał się do pokoju wspólnego w podłym nastroju.
W fotelu przy kominku siedzieli Remus, Syriusz i Peter. Wszyscy wyglądali jakby im przerwał. James usiadł obok nich.
- O co chodzi?
Peter już miał otworzyć usta, kiedy uprzedził go Syriusz.
- Mamy pewną propozycję.
- Choć z pewnością w tym humorze nie będziesz chciał – dodał szybko Remus.
- Czego nie będę chciał? – zapytał James, choć już przeczuwał (po rozmarzonej minie Syriusza i ostrzegającym spojrzeniu Remusa) jaka będzie odpowiedź.
Syriusz sięgnął za pazuchę i wyjął z niej pelerynkę niewidkę.
- Nocny spacer po Hogsmeade – powiedział Syriusz.
- Ekstra – mruknął James, ale po chwili dodał – Ale przecież mamy szlaban u McGonagall.
Syriusz zaśmiał się.
- O to chodzi – mruknął.
- Przecież stracimy....choć ja wiem? – James zaczął się zastanawiać.
Wstał i podszedł do okna.
- Pamiętaj – przypomniał mu Syriusz – że w tamtym roku robiliśmy lepsze numery.
- No tak – zachichotał James.
Natychmiast przypomniał sobie siebie samego używającego zaklęcia lewitacji na biednym profesorze Flitwicku. Albo, kiedy Syriusz zaczarował talerz woźnego Pringle’a. Kiedy stary zaczął jest swoją porcję obiadu, kluski uniosły się i oplotły mu szyję i głowę robiąc z niego żywą mumię. James jeszcze raz zachichotał. Tak, teraz mają pelerynę, nikt ich nie zobaczy.....no i nie będą musieli iść na szlaban.
- Dobra.
Remus chrząknął co zazwyczaj oznaczało, że chciał coś powiedzieć (co James przewidywał).
- Jeśli stracimy choćby jeden punkt – zaczął celując palcem w pierś Syriusza – to sam odejmę ci chyba z pięćdziesiąt!
Syriusz mruknął coś w stylu „dobra” i wrócił do dormitorium po płaszcz.
- Idziesz Luniaczku? – zapytał James potrząsając pelerynką-niewidką.
Lupin uśmiechnął się.
- Myślisz, że puścił bym was samych?
Tak więc kilka minut później wszyscy (oprócz Petera, który był bardzo zmęczony i udał się do dormitorium) przeszli przez dziurę pod portretem i nakryli się peleryną niewidką. Było bardzo trudno przykryć wszystkich równomiernie, ale jakoś się to udało. Powoli idąc, żeby nie zwabić woźnego, doszli do tajemnego wyjścia i po kilku minutach biegu tunelem (już bez peleryny) znaleźli się przed wierzbą bijącą. Syriusz zerknął na zegarek – była dziesiąta wieczorem. Uśmiechnął się widząc w myślach twarz McGonagall, która pewnie teraz ich szukała po całym zamku. Podróż do Hogsmeade zajęła im ponad dwadzieścia minut. Na szczęście na ulicy głównej było już niemal pusto. James był bardzo podniecony – cały gniew związany z jego porażką na meczu nagle wyparował. Teraz liczyły się tylko te godziny, które spędzą tu, w Hogsmeade. W niektórych domach lub pubach jeszcze świeciło się światło, ale James zauważył, że prawie nie było klientów. Był szczerze zdziwiony tą pustką, ale zdał sobie sprawę, że to tylko ułatwia nocną włóczęgę.

Syriusz nagle zatrzymał się. Remus odwrócił się i szturchnął Jamesa w bok. Uwagę Syriusza przykuło wielkie stoisko „Proroka Codziennego” zawalonego wydaniami nowego numeru.
- Zaraz, co tu pisze? – Syriusz wytężył wzrok, choć w ciemności i tak niewiele było widać.
- Lumos – mruknął Remus wyciągając różdżkę na końcu której pojawił się mały świecący obłoczek.
James przybliżył się nieco do regału i zesztywniał. Na pierwszym numerze „Proroka” było umieszczone ruchome, czarno-białe zdjęcie jakiegoś czarodzieja z rodziną. Pod nim tytuł głosił:
PRACOWNIK DEPARTAMENTU TAJEMNIC ZAGINĄŁ W TAJEMNICZYCH OKOLICZNOŚCIACH!Syriusz porwał gazetę i wrzucił kilka knutów do sakiewki wiszącej obok. Wszyscy trzej rozejrzeli się za jakąś ławką, ale kiedy takowej nie znaleźli przycupnęli na krawężniku. Remus zaczął cicho czytać:

Frank Royce (lat 42) pracownik Departamentu Tajemnic zaginął wczoraj, wraz z całą rodziną w okolicach Hogsmeade. Przechodnie, którzy widzieli Royce’a wczoraj w Hogsmeade zeznali:
„Royce najpierw poszedł na kufel Ognistej Whisky do Trzech Mioteł – twierdzi Tyberiusz Ogden – widziałem to bo akurat przechodziłem tamtędy. Później spotkał się ze swoją rodziną i poszli w kierunku wzgórza prowadzącego do Wrzeszczącej Chaty”
To właśnie tam widziano Royce’a ostatnio. Ministerstwo nie wydało jeszcze oficjalnego oświadczenia, ale z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że aurorzy mają swoje podejrzenia i od jutra zaczynają szczegółowe śledztwo w tej sprawie. Przypomnijmy – wszyscy, którzy mogą wiedzieć coś o zaginięciu Franka Royce’a i jego rodziny proszeni są o skonsultowanie się z Ministerstwem Magii.
Zaginięcie pracownika Departamentu Tajemnic to kolejna tragiczna wiadomość, jaka doszła nas w tym miesiącu. Przypomnijmy, że na początku października zaginął pan Arnold Burkes – jeden z założycieli sklepu Borgin&Burkes.
Mamy też dobre wieści. Wczoraj, w Nottingham znaleziono zaginionego dwa tygodnie temu aurora – Wulfryka Bones. Z oficjalnego oświadczenia kliniki św. Munga wynika, iż Bones ma ciężki uraz psychiczny.
„Wykryliśmy, że rzucano na niego wielokrotnie klątwę zapomnienia i modyfikowano mu pamięć, ale wyliże się z tego” – powiedział nam wczoraj Alastor Moody. Więcej o przypuszczeniach ministerstwa na str.10


Remus skończył czytać. Na długą chwilę zapadła cisza.
- Ciekawe – mruknął w końcu James.
Syriusz wstał i zerknął na zegarek.
- Chodźcie, może jeszcze zdążymy do Miodowego Królestwa – powiedział i poprowadził wszystkich do baru. Otworzył ostrożnie drzwi i wszedł do środka. Kilku czarodziei siedziało w kącie i zawzięcie rozprawiali o czymś. James dojrzał w ręku jednego z nich „Proroka”. Poza tym lokal był pusty, a i za ladą brakowało sprzedawczyni.
- Eee.. – zaczął James rozglądając się po lokalu – Gdzie jest ktoś z obsługi?
Remus wzruszył ramionami, ale Syriusz tylko kiwnął głową, podszedł do lady i przeskoczył ją.
- Pewnie jest na tyłach – mruknął i przywołał do siebie resztę. Czarodzieje w kącie obejrzeli się ciekawie.
James i Remus przeszli pod ladą i stanęli pod drzwiami prowadzącymi do spiżarni. Syriusz zapukał kilka razy, ale kiedy nikt nie odpowiedział nacisnął klamkę i zrobił kilka kroków do przodu. W spiżarni paliło się światło, przed nimi były niewielkie schodki a pod nimi stos beczek z różnymi smakołykami.
- Nigdy tu nie byłem – mruknął z przejęciem James, ale Remus pociągnął go za rękaw.
- Jest już późno – stwierdził – Chodźmy stąd.
Ale Syriusz już zbiegał po schodkach i zaglądał do różnych beczek. James i Remus wymienili spojrzenia i pobiegli za Łapą.
- Zobacz – prawie krzyknął James wskazując coś na podłodze. Remus i Syriusz natychmiast podbiegli.
- Co?
- Patrz – powtórzył James i uklęknął na podłodze – Klapa.
Lupin przyjrzał się wyraźnie odstającemu ponad poziom podłogi kawałkowi. James włożył palce w małą szparę i podniósł klapę do góry.
- Przejście? – zapytał Syriusz pochylając się nad czymś co wyglądało jak tunel.


Koniec części 9.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 30.08.2005 09:53
Post #22 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



Part 10


Tunel był ciemny i wilgotny. Remus co prawda użył „lumosa”, ale i to nie wiele dawało. Szli tak chyba z dwadzieścia minut zanim doszli do końca. Niestety był to koniec i tunelu i Huncwotów.
- Ślepy zaułek? – szepnął bezgłośnie Syriusz, oddychając ciężko.
Remus wyciągnął różdżkę i stuknął w ścianę. Nic się nie stało. Mruknął coś pod nosem i jeszcze raz stuknął różdżką. Też nic.
- Popchnij – mruknął James.
- Co?
- Popchnij ścianę – powtórzył.
Syriusz przyglądał mu się z niedowierzaniem, ale po chwili cofnął się i natarł z całej siły na kamienny mur. Ściana ustąpiła, a Syriusz upadł na posadzkę. Posadzkę szkolną warto dodać.
- Ha! – mruknął Remus – Uratowani!
Wraz z Jamesem wygramolił się z tunelu. Okazało się, że wyszli przy posągu Jednookiej czarownicy.
Remus zagwizdał cicho.
- Zapamiętaj to Łapo – zwrócił się do Syriusza – Przyda się do naszej mapy.
Na korytarzu było ciemno, ale i tak James przykrył wszystkich pelerynką niewidką na wypadek gdyby pojawił się Pringle, który od wiecznego grasowania po szkole o zmroku potrafił widzieć w ciemnościach o wiele lepiej, niż normalny człowiek. Powrót do dormitorium przebiegł bez problemów. Było już grubo po północy, więc wszyscy trzej położyli się spać.
Niemiła niespodzianka czekała ich natomiast rano. Ledwie zasiedli do śniadania, a już obok nich pojawiła się profesor McGonagall.
- Potter! Black – zagrzmiała, a James zauważył nad ramieniem McGonagall jak całej scenie przyglądają się inni uczniowie – Do mojego gabinetu.
Przez drogę niewiele mówiła, zapewne obmyślając karę jaka czeka ich za ucieczkę ze szlabanu. Mocnym uderzeniem otworzyła drzwi swojego gabinetu, na oścież. Zasiadła za biurkiem i popatrzyła na nich surowo. Jamesowi zdawało się, że minęło pół godziny zanim się odezwała.
- Wiecie – zaczęła siląc się na spokój – Wczoraj dostałam sporo ciekawych wiadomości.
Syriusz przełknął głośno ślinę.
- Najpierw – ciągnęła – nie pojawiliście się na szlabanie. Potem dowiedziałam się od uczniów w pokoju wspólnym, że jesteście na stadionie quiddictha... – kąciki ust Jamesa zadrgały – Gdzie była tylko drużyna Slytherinu i nikt was nie widział. Mało tego – dodała – nawet nie było was na błoniach.
Profesor wzięła głęboki oddech i kontynuowała:
- Ani w dormitorium. Potem zaś przeszukałam całą szkołę i wiecie co? – James i Syriusz pokręcili głowami – WAS NIE BYŁO! – zagrzmiała McGonagall – możecie mi zatem powiedzieć, gdzie byliście?.
- Obawiam się, że nie – odparł bez śladu lęku Syriusz.
- Rozumiem – nauczycielka wstała – obaj macie tygodniowy szlaban, tracicie 75 punktów, a do czasu skończenia szlabanu Potter ma zakaz latania na miotle i uczestniczenia w treningach i meczach.
James zesztywniał.
- Przecież musimy zdobyć puchar! – krzyknął przerażony – pani profesor jest pani wychowaw...
- Wolę – przerwała mu McGonagall – stracić puchar, niż odpowiadać przed Wizengamotem za twoją śmierć.
James prychnął. Wątpił, żeby w Hogsmeade mogło mu się coś złego stać. Wrócili do dormitorium, choć w nie tak podłym nastroju jak mogłoby się wydawać. W końcu szlaban i tak mieli, a 75 punktów odrobią w jeden miesiąc. Problem był z lataniem. James był najlepszy w drużynie Gryffindoru, toteż mógł spodziewać się reakcji Kevina, kiedy dowie się, że James nie zagra przeciw Ślizgonom. I nie mylił się.
- Co? – zapytał z oburzeniem Biscuit kilka godzin później, w pokoju wspólnym – Nie zagrasz?
- Tak – odparł James i popatrzył na kapitana, którego twarz przybrała teraz barwę czerwieni.
Kiedy przemówił głos mu się trząsł.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę – mówił dźgając palcem w klatkę piersiową Jamesa – Że bez ciebie przegramy? Kogo ja wystawię? – dodał – Blacka? On woli podrywać dziewczyny – prychnął głośno – Może Pettigrewa? – zaśmiał się, ale po chwili kontynuował – Może Varcocka? Ale przecież ten cymbał całe dnie gra w eksplodującego durnia.
- Casidy – mruknął James.
- CASIDY!? – ryknął Kevin, na co sam zainteresowany podniósł głowę i rozejrzał się po pokoju. - Casidy to zero, nie wie jak się gra w quidditcha.
James wstał. Nie miał zamiaru dalej znosić krzyków Kevina. Już miał nawet wyjść do dormitorium, kiedy Biscuit złapał go za rękaw.
- Idź do McGonagall – syknął – I poproś ją, żeby ci pozwoliła grać.
- To nic nie da – warknął James.
- MASZ ZA SWOJE GŁUPIE ZABAWY – krzyknął Kevin opryskując Jamesa śliną – TY I TEN GŁUPEK BLACK!
- Jakie głupie zabawy!? – krzyknął James wyrywając się z uścisku Biscuita – Myślisz, że wolę szlaban niż quiddictha?
I nie zważając na chichoty dziewczyn przyglądających się całej scenie wbiegł po krętych schodach do dormitorium, otworzył drzwi z hukiem i rzucił się na łóżko. „Zachowałem się jak pajac”, pomyślał, ”Po cholerę ja tam szedłem? Żeby zaimponować Lily? No tak, a teraz się wygłupiłem”. Jęknął w duchu. Na samą myśl o pięknej krukonce ogarnął go gniew. Mając przed sobą tydzień ciężkiej pracy i szlabanów pomyślał, że powinien się przespać i zasnął zanim odnalazł go którykolwiek z Huncwotów.

***

Rano James obudził się w całkiem dobrym humorze, ale już po chwili naszło go wspomnienie poprzedniego wieczoru. Zaklął cicho pod nosem i zaczął się ubierać. Doznał lekkiego szoku, kiedy swoje skarpetki i spodnie znalazł pod łózkiem Syriusza, który spał smacznie co jakiś czas mrucząc coś przez sen. James nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Po zejściu do pokoju wspólnego zastał Remusa, który zaznaczał szlak z Miodowego Królestwa do Hogwartu na mapie Huncwotów.
- Jak idzie? – rzucił mu na dzień dobry James .
- Ekstra – odpowiedział żywo Lupin i powrócił do rysowania mapy, a jego nos zwisał o cal nad pergaminem.
James przez chwilę przyglądał mu się z zaciekawieniem. Jeszcze nie wiedział jak ciężki dzień go czeka. Okazało, się iż wiadomość o nocnej przechadzce dotarła do wszystkich nauczycieli z prędkością światła. Syriusz zauważył, że dostają o wiele więcej zadań domowych od innych. Chyba jedynym, którego to ominęło był Remus, ale to tylko dlatego, iż przez poprzednie cztery lata wypracował sobie niezłą reputację wśród nauczycieli.
Najgorsze jednak czekało na nich w gabinecie profesor McGonagall. Okazało się, że mają pomóc Apolloniusowi Pringle’owi w czyszczeniu posadzki w lochach. Co jakiś czas mijał ich któryś ze Ślizgonów, szydząc głośno, a Syriusz bojąc się reakcji Jamesa mruczał co chwile:
- Spoko, olewaj ich.
Szlaban skończył się dopiero koło jedenastej, ale jutro czekał następny, więc James nie mógł nawet zmusić się do uśmiechu, kiedy Syriusz powiedział, że zostało tylko 6 szlabanów. Mimo to starał się dzielnie wytrzymywać męki sprzątania Hogwartu i nawet nie jęknął, kiedy wrócił do dormitorium.

***

To było trudne. Szalenie trudne, a na dodatek szalone. Ale przecież czy istnieje cokolwiek czemu nie sprostali Huncwoci. Oni? najlepsi, najmądrzejsi, najwspanialsi. Oni? Huncwoci?. Nie, nie istnieją takie rzeczy. Dlatego zrobią to, na pewno.
James długo rozmyślał nad słowami Syriusza. Propozycja była kusząca, a poza tym nie wzbudzą podejrzeń, bo pojawią się na szlabanie. Tak, plan był doskonały. James wstał i chwycił różdżkę, leżącą na nocnej szafce. Sięgnął pod łóżko i wydobył swój szkolny kufer. Grzebał w nim przez chwilę, a potem z wyrazem tryumfu na twarzy wydobył nieoceniony skarb – pelerynkę-niewidkę. Omiótł dormitorium wzrokiem i dostrzegł swoje buty na prześcieradle Petera. Chwycił je i pospiesznie założył na nogi, boleśnie obcierając piętę. Zmiął pelerynę i wcisnął do wewnętrznej kieszeni szaty. Wybiegł z dormitorium, gdzie czekał na niego Syriusz.
- Gotowy do sprzątania? – zapytał dziarsko.
- I nie tylko – odparł James z uśmiechem i razem przeszli przez dziurę pod portretem.
Szybko doszli do lochów i nawet nie spojrzawszy na woźnego chwycili mugolskie miotły do sprzątania. James pogwizdywał cicho i uśmiechał się od ucha do ucha co wzbudziło podejrzenia Pringle’a. Ale stary nic nie powiedział tylko schował się za nowym numerem „Proroka”. Syriusz zerknął ciekawie na pierwszą stronę i ujrzał spory nagłówek: KOLEJNE ZAGINIĘCIA – FRANK ROYCE WIDZIANY W HOGSMEADE.
- Kto zaginął?– zapytał ciekawie Syriusz.
- Nie twój interes – warknął Pringle – Sprzątaj Black.
Ale Syriusz wciąż wpatrywał się w gazetę. Te wszystkie zaginięcia – choć Syriusz nie znał, żadnej z tych osób – bardzo go interesowały, ale i przerażały. Kto lub co poluje na pracowników Departamentu Tajemnic? Czy warto się wybierać do Hogsmeade, teraz, kiedy dzieją się tak dziwne rzeczy? Spojrzał na Jamesa, ale ten mruczał tylko coś pod nosem i zamiatał podłogę. Warto.
Kiedy skończyli sprzątać nawet nie pożegnawszy się z woźnym ruszyli do pokoju wspólnego. Przynajmniej tak się wydawało. Pringle jeszcze długo czytał „Proroka” aż w końcu złożył gazetę na pół i ruszył do swojego gabinetu.

***

James i Syriusz byli już blisko końca tunelu, którym szli od kilkunastu minut, ale ten powoli zaczął się wznosić
co sygnalizowało jego koniec.
- Jeszcze chwila – mruczał Syriusz.
Po chwili doszli do klapy w podłodze i lekko ją uchylili. James rozejrzał się kilkakrotnie we wszystkie strony i powiedział cicho do Syriusza.
- Pusto.
James popchnął mocno klapę, która z hukiem opadła na podłogę, wygramolił się z przejścia i pomógł wyjść Syriuszowi. Szybko zamknęli klapę i ruszyli w stronę schodów. Zdawało się, że za drzwiami słychać gwar podnieconych głosów i szeptów. James nacisnął klamkę i stwierdził, że szczęście im sprzyja – lokal był pełny ludzi, tak, że nikt nie zauważył ich przyjścia. Szybko przemknęli pod ladą i już znajdowali się w Miodowym Królestwie. Tłum ludzi oglądał i kosztował nowe smakołyki, niektórzy stali w kolejce do lady, a jeszcze inni stali przy oknach i rozprawiali o czymś gorączkowo pochłaniając czekoladowe bloki. Uwagę Jamesa przykuł wielki plakat za jednym z goblinów, który teraz sięgał po kwachy nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. James ruszył ku niemu i przeszedł obok niego widząc teraz plakat bardzo dobrze. Przeczytał wielki napis na górze opatrzony zdjęciem czterech czarodziei w postrzępionych szatach i z wymyślnymi fryzurami.
KONCERT HOBOGOBLINÓW – JUTRO W HOGSMEADE.
- Łał – mruknął Syriusz, który doszedł do Jamesa i właśnie przeczytał ogłoszenie.
- Po co dzisiaj przyszliśmy? – zapytał z goryczą – Jutro też trzeba będzie się urwać.
James szturchnął go łokciem i pokazał niewielki napis na dole: WSTĘP – 5 GALEONÓW.
Syriusz jeszcze bardziej sposępniał, więc postanowili opuścić Miodowe Królestwo i po prostu się przejść. Na zewnątrz było zimno, a na dodatek wiał wiatr, ale i to nie przeszkadzało w spacerze. James lubił popatrzeć na dziwnie wyglądających czarodziei i podejrzane czarownice. Szybko jednak opuścili zamieszkałą część Hogsmeade i znaleźli się na wzgórzu za którym widać było Wrzeszczącą Chatę. Syriusz otulił się szczelniej swoją szatą gdyż tutaj był o wiele mocniejszy wiatr. Obaj usiedli pod drzewem, a ponieważ była ciemna noc, prawie nie było ich widać. Przez chwilę rozmawiali o tym koncercie („Myślisz, że Remus pójdzie?”), ale kiedy Syriusz miał wyrazić swoje zdanie zamarł.
- Co? – zapytał
Ale Syriusz tylko przyłożył palec wskazujący do ust. James natychmiast pojął o co mu chodzi. Za sobą usłyszał czyjeś kroki, odwrócił bardzo powoli głowę i dojrzał ciemną sylwetkę jakiegoś mężczyzny w kapturze i idącego przed nim czarodzieja. Zakapturzona postać celowała różdżką. Po chwili dobiegły ich strzępy rozmowy:
- Miałeś to zrobić...
- Ale...panie...to niemożliwe...wyrzucono by mnie
- Trzeba było o tym wcześniej pomyśleć...
- Ale..
- Zginiesz...on cię zabije, nie jest zadowolony z twojej pracy Royce.
Jamesowi serce podskoczyło do gardła. Royce? Ten Royce? I ktoś chce go zabić? Sięgnął powoli po różdżkę, ale Syriusz go powstrzymał.
- Ciii – szepnął, a głosy dwóch przybyszów znów zabrzmiały w nocnej ciszy.
- Masz ostatnią szansę...
- Nie.. – w głosie (chyba Royce’a ) zabrzmiała nuta buntu.
- Nie?...Jak śmiesz, miałeś to zrobić, wszyscy na ciebie czekamy!
Na chwilę zapadła cisza. James już miał nadzieje, że obaj czarodzieje poszli, albo, że ten drugi przebaczył Royce’owi (choć James nie wiedział o co chodzi), a nawet odetchną głośno, kiedy ciszę przerwał krzyk.
- AVADA KEDAVRA!

Ten post był edytowany przez Katarn90: 30.08.2005 11:58
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tomak
post 30.08.2005 12:04
Post #23 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 116
Dołączył: 12.07.2005
Skąd: Hogwart




Nie takie złe nawet fajne a co do ministra który był przed knotem to była
Milicenta Bagnold - Zakon Feniksa str. 109


--------------------
user posted image

S.Z.K.O.Ł.A.- Społeczny Zakład Karno Opiekuńczy Łączący Analfabetów

Kierowanie się logiką przy pracy z komputerem jest nielogiczne
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 31.08.2005 15:44
Post #24 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



piszcie czy chcecie kolejne party.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tomak
post 31.08.2005 15:51
Post #25 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 116
Dołączył: 12.07.2005
Skąd: Hogwart




pisz dalej nawet fajnie się czyta


--------------------
user posted image

S.Z.K.O.Ł.A.- Społeczny Zakład Karno Opiekuńczy Łączący Analfabetów

Kierowanie się logiką przy pracy z komputerem jest nielogiczne
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

2 Strony  1 2 >
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 04.05.2024 00:50