Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Miasto Światła, Powieść fantasy

Zeti
post 22.02.2007 13:54
Post #1 

Potężny Mag


Grupa: Prefekci
Postów: 3734
Dołączył: 13.12.2005
Skąd: Kraków

Płeć: Mężczyzna



Rozdział pierwszy
Gospoda "Pod psem"


Śnieżyca szalała w najlepsze. Tumany śniegu wzlatywały i opadały popychane przez wiatr. Resztki zbutwiałych liści utrzymywały się jeszcze na drzewach. Tego roku zima przybyła bardzo szybko. Nie skończył się jeszcze październik, a za oknami pojawił się biały puch. Zwierzęta w pośpiechu robiły zapasy zimowe. Ludzie, Elfowie, Skrzaty, Olbrzymy i Krasnoludy wyciągali z szaf futra, płaszcze i inne ciepłe ubrania. Wszystko wskazywało, że tegoroczna zima będzie najgroźniejszą, jaką pamiętano. W połowie listopada liście, które nie zdążyły opaść z drzew do końca zgniły i swym zapachem przepędzały zwierzęta z lasu. Lupki, Dwurożce, Sampy i Szpilaki kręciły się nieopodal sadyb ludzkich w nadziei, że może, chociaż troszkę się ogrzeją.
Ale nie wszyscy pozostali w swych zacisznych chroniących od chłodu domach i norach. Dwie postacie szły szybkim krokiem przez kurzawę. Obie były opatulone w płaszcze. Jedna z osób była wysoka i chuda, jej płaszcz był czarny a na plecy opadała srebrna tunika z herbem przedstawiającym czarnego wilka. Jej oczy były ukryte w przepastnym kapturze, zza pasa wystawał mu obosieczny miecz, prawdopodobnie robota goblinów. Postać poruszała się majestatycznie, stąpając po śniegu tak, że ani malutki płateczek nie opadał na jego płaszcz, który lśnił nieskazitelna czernią. W jego ręce połyskiwała srebrna laska, którą czasami się podpierał. Mógł mieć około pięćdziesięciu lat, jego nieosłonięte niczym dłonie były białe, zdawały się być obojętne na ten okropny mróz. Drugi jegomość był niski i gruby, miał na nogach jedynie ocieplane trzewiki. Jego płaszcz był brązowy, opasany sznurem. Na głowie miał czapkę Dollinianów, na plecach dźwigał ciężki wór, a w ręce kilka niezamaczalnych płomieni. Był bardzo stary. Miał już na pewno siedemdziesiąt lat, był cały zmarznięty, ale szedł prosto nie narzekając, zdawało się, że jego los nic a nic nie obchodzi jego wysokiego towarzysza. Obaj byli najprawdopodobniej ludźmi, chociaż w wysokiej osobie mogła płynąć krew wilkołaków, lub elfów. Mały osobnik był zapewne przewodnikiem tego większego, zapewne arystokraty, pochodzącego z jakiegoś bogatego rodu. Laska niesiona przez Dużego z niematerialnym srebrno-czarnym klejnotem na końcu była oznaką, że jest on czarodziejem, a czerń symbolizowała rodzaj magii, jaką parał się ten osobnik.
Niski człowiek zatrzymał się w pewnym momencie, zaczerpnął powietrza i powiedział:
- Milordzie Volpe zatrzymajmy się na moment. Gdzieś tu nieopodal jest opuszczony młyn. Jeżeli tam dojdziemy będziemy uratowani!
- Uratowani? Przed czym? Czy boisz się tej zamieci? Ja nie. Dlatego Antoniusie pójdziemy. Generał Klauk nie lubi spóźnialskich. – Odpowiedział Milord
-Wasza milordowska mość nie musi słuchać poleceń tego gbura. On może poczekać. Jeśli pójdziemy to ani chybi zamarzniemy na śmierć.
- Antoniusie, nie udawaj głupca generał jest starszym gildii czarnomagów. Może rozkazać nas zabić. Dobrze, że nie słyszy jak się o nim wyrażasz.
- Nic mnie On nie może mi nic zrobić, bo ja jestem członkiem Brązowej Gildii. Mną może rozporządzać tylko arcymag Aveci Dollis.
- Człowieku! Jakże ty jesteś naiwny. My Czarnomagowie od dawna kontrolujemy waszą gildię. Prowadź, bo jak nie to zostawię cię tutaj samego na pastwę moich przyjaciół wilków.
Antonius nic już nie powiedział. Ruszył dalej. On i Volpe szli dalej w milczeniu. Ant służył u Milorda Volpe już od ponad czterdziestu lat i wiedział, że takie groźby nie są rzucane na wiatr. Pamiętał dobrze jak siedemnaście lat temu, gdy narodził się młody panicz Vincent, on miał przygotować ceremonię wprowadzenia i zawalił, to Milord wsadził go do karceru o chlebie i wodzie na sześć miesięcy. Tak Milord Wilhelm był człowiekiem bardzo groźnym, a w dodatku porywczym, co tworzyło wybuchową mieszankę. Tym razem Antonius miał doprowadzić Volpa do karczmy „Pod Psem” na zupełnych rubieżach kraju, wśród gór, wilków, i co może jeszcze gorsze wilkołaków. W tej niegościnnej krainie ta właśnie karczma gromadziła wszelkiego rodzaju łotrów spod ciemnej gwiazdy i różne inne plugastwo. Władza żadnej z prawych gildii nie sięgała tu. O nie Milordostwo Vantou podobnie jak Milordostwo Volpe buło ostoją ponurej i ciemnej Gildii Czarnomagów. Stary sługa dobrze wiedział, że jego pan od wielu lat uczestniczy w tajemnych praktykach czarnoksiężników, ale myślał, że Milord się jeszcze opamięta. Ale na zawrócenie z wybranej drogi było trudne. Teraz Antonius wiedział, że jego marzenia o wyciągnięciu Wilhelma z tego bagna legły w gruzach. Kiedyś planował, że może uda mu się nakłonic swego pana do przystąpienia do Brązowej Glidii Dolamoru, ale to już koniec. Milord zmierzał na spotkanie z przełożonym Gildii Czarnomagów Arcymagiem Branusem Klaukiem. „Jakim Arcymagiem?” To pytanie często pojawiało się w myślach Anta. Przecież ten samozwańczy generał wcale nie dostał legalnie od króla laski arcywładztwa, bo też jak król mógł się zgodzić na istnienie takiego groźnego dla Królestwa stronnictwa. Już król Martin IX Depreveo zakazał działalności czarnoksięskiej, co wszyscy kolejni królowie popierali aż do 1473 roku od założenia Ekwatorii. Wtedy królowa Maria XII Labrador pod presją wojny domowej postanowiła abdykować na rzecz swego syna myśląc, że on podejmie mądrą decyzję. Niestety młody król dał się zwieść pozorom i zalegalizował czarnoksięstwo, co było wielkim ciosem dla królestwa, chociaż uchroniło je od wojny domowej.
„Nie na długo.” Pomyśleli w tej samej chwili Antonius i Milord. Z taką różnicą, że Ant pomyślał o tym z rozpaczą, myśląc o tym, że na jego ukochany kraj zwali się nawałnica zdrady i intrygi jak żmija na własnej piersi wyhodowana, a Volpe już myślał o zyskach, jakie przyniesie mu odsunięcie od władzy tego głupca Jammeralda. No może nie zostanę królem, bo to działka zarezerwowana dla Branusa, ale w najgorszym razie Arcyksięciem. Jego myśli nie były jednak tak bardzo różowe. Żeby przejąć władzę w państwie należałoby odsunąć od władzy Depreveów a to może być trudne. Bo o ile obecna rodzina królewska Labradorów nie była tak bardzo poważana w całym kraju, to Stara Dynastia zawsze i wszędzie budziła strach, nawet wśród czarnomagów.
Wilhelma bardzo ciekawiło, jaki to sposób na pozbycie Starej Dynastii miał Klauk. Miał nadzieje, że to jest coś naprawdę skutecznego i może jeszcze trochę … drastycznego wymyślił Branus. Dobrze, że generał wymyślił to spotkanie w tej zapadłej dziurze, bo gdyby spotkali się w pałacu w Volph lub Ather to król już by wiedział, że coś jest grane...
Antonius głośno westchnął, pomyślał jak to człowiek może się człowiekowi odwdzięczyć za tyle lat służby. Ziąb rozchodził się mu po kościach. Chód promieniował od palców u stóp aż do samego czubka głowy, był wyraźnie opadający z sił. „Jeszcze chwila i ten parszywy sługus mi się tu przewróci” pomyślał Volpe, ale głośno powiedział, do Anta:
- Ile jeszcze drogi nam pozostało do oberży?
-Dwie eqale – wystękał sługa. Po chwili milczenia rzekł:
-Panie odpocznijmy, błagam niedługo zupełnie opadnę z sił, stare rany zaczynają mi już doskwierać. Za dziesięć minut będziemy mijać młyn. Zatrzymajmy się tam. Albo, jeżeli koniecznie chcesz iść to uzdrów mnie zaklęciem.
- Antoniusie, czy ty naprawdę myślisz ze twoje nędzne życie jest ważne dla mnie lub dla generała? Nie mam zamiaru marnować na ciebie zaklęć. Ale znaj łaskę pana. Kiedy będziemy przechodzić obok młyna zostawię cię tam, ale ty oddasz mi wszystkie swoje mapy i płomienie.
Milord zrzucił kaptur. Miał czarne wąsy, czarne włosy z wyzierającą na środku łysiną. Jego oczy były ciemne, przetaczał się przez nie stalowy błysk. Miałby rację ten, kto powiedziałby, że to po części wilkołak. Te oczy ukazywały, całą prawdę o tym człowieku. Pokazywały jego dumę, hardość i pewność siebie. Volpe wyciągnął laskę przed siebie i wszystkie mapy i płomyki z torby Anta uniosły się w powietrze i wylądowały w ręce Wilhelma. Antonius krzyknął z rozpaczy:
- Panie, zbierałem te mapy przez cale moje życie, a zabierając mii płomienie zostawiasz mnie na pewną śmierć. Panie błagam ulituj się nade mną!
Ale Milord już nie słuchał biadolenia swego starego sługi. Co go obchodziło, że starzec może umrzeć? Przecież to miernota, co on obchodzi szlachcica? Na obchodne rzekł:
- Nie martw się Antoniusie wilki się tobą zaopiekują, już niedługo. – Roześmiał się, a jego oczach pojawił się błysk zadowolenia. Uwielbiał męczyć ludzi, doprowadzać ich do rozpaczy.
Odszedł kilka kroków, wypowiedział kilka słów i cały rozbłysnął jasnym światłem, okręcił się wkoło siebie i zniknął. Antonius z przerażeniem myślał, co się z nim stanie…

To początek pierwszego rozdziału. Nudziło mi się więc w sobote zacząłem coś pisać no i to wyszło. Oceńcie

Ten post był edytowany przez Zeti: 22.02.2007 14:01


--------------------
user posted image user posted image
...Prefekt Gryffindoru...
'Friends are angels who lift us to our feet, when our wings have trouble remembering, how to fly.'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
patix
post 22.02.2007 19:31
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 126
Dołączył: 28.08.2006

Płeć: Kobieta



Całkiem, całkiem, chociaż chciałabym przeczytać ciąg dalszy, zanim powiem coś więcej. Opisy są w porządku, bohaterowie też - ale na razie nie wzbudzili we mnie żadnych większych emocji...

Jeszcze mnie nie wciągnęło.

Ale pisz - chętnie zobaczę, co z tego wyniknie.

Klimat przypomina coś z pogranicza WP i Eragona (chociaż przez tego drugiego nie udało się mi przebrnąć do końca - w HP jest dużo prostszy język :p). Oczywiście to jeszcze nie TO, ale jestem dobrej myśli. A "Lupki, Dwurożce, Sampy i Szpilaki" są cudowne. :)

Eh, chyba mało wymagająca jestem - większość opowiadań na MF mi się podoba :). Więc albo piszą tu bardzo zdolni ludzie, albo... nie nadaję się do konstruktywnej krytyki :P.


--------------------
i don't think he wanted to kill James ... i mean,it's Voldy!~he'd kill everyone and everything
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zeti
post 23.02.2007 11:31
Post #3 

Potężny Mag


Grupa: Prefekci
Postów: 3734
Dołączył: 13.12.2005
Skąd: Kraków

Płeć: Mężczyzna



To dalsza część pierwszego rozdziału, który jest jakby przedakcją do wydarzeń które potem wydarzą się w Mieście Światła. Napisze jeszcze chyba z pięć-sześć części tegoż rozdziału po czym nastąpi rozdział drugi "Akademia Maga Eduarda"
W ostatniej części rozdziału pojawią się Lupki i odegraja pewną rolę wink2.gif

***
Volpe przeniósł się kilka findów od miejsca, gdzie zostawił Anta własnemu losowi. Myślał, jak ten człowiek, mógl być tak bezczelny, aby pomyśleć, że uzdrowi go zaklęciem. Przecież na śmieci nie marnuje się cennych mikstur. Stanął, rozprostował jedna z map zwiniętych w rulon. Była to dokładna mapa Milordostwa Vantou. Nie wiedział jak temu prostakowi udało się zdobyć tak dokładny szkic tych dzikich terenów. Przecież nie od swoich koleżków z tej rozpadającej się gildii. Gdy przyjrzał się dokładnie mapie zobaczył runy Almoleków. Coraz bardziej zastanawiał się skąd ten idiota mógł wziąć tę mapę, Nie mógł jej kupić, bo musiałby zapłacić za nie kilka ładnych tysięcy Pescadores, Antonius zarabiał za swoją służbę marne grosze. Rozwinął kolejną tym razem była to mapa całego Królestwa. Oglądał ją ze zdumieniem. Gdy ucisnął ją w miejscu gdzie znajdowała się legenda mapa uwypukliła się. Można było na niej zobaczyć góry i doliny, miasta i wsie jak na miniaturze. Drugi raz dotknął mapy, a zaczęła się poruszać, rzeki płynęły do oceanu, bryły lodowców poruszały się w górach, nawet kiesy przybliżyło się do niej rękę czuć było wiatr. Dotknął mapy po raz trzeci. Pojawiły się na niej tajemne tunele i nieznane mu symbole. Pogładził ręką okolice jego miasta Volph i wtedy stało się coś niezwykłego. Mapa przybliżyła mu miasto, tak, że widział jego trójwymiarowy plan, wraz z ludźmi, którzy poruszali się po ulicach i alejkach. Nie miał już złudzeń. Ten staruch w jakiś niewyjaśniony sposób zdobył chyba zaginioną przed wiekami Mapę Danthesa przedstawiającą cały Nowy Świat, na którą rzucono taki czar ze, gdy pojawiało się gdzieś coś nowego, cos, czego nie było to mapa sama nanosiła ten obiekt na siebie. Vilhelm pomyślał, że to Niebiosa zesłały mu chyba tę mapę. Spowodował, że przybliżyła się mu okolica, w której się właśnie znajdował, zobaczył na planie swoją sylwetkę, a niedaleko może półtora eqala stąd budynek przypominający walącą się oborę. „To musi być ta karczma” pomyślał. – „Najlepiej by było, gdybym jak najszybciej tam dotarł. Będę mógł tam spokojnie przestudiować mapę.” Zerknął jeszcze raz na podniszczony pergamin. W ciągu półtorej godziny powinien dojść do gospody. Branus powinien już tam na niego czekać. Wyciągnął przed siebie laskę, szepnął „kerown” a obok niego zmaterializował się worek. Volpe włożył do niego zdobyte mapy, płomienie włożył do słoja, który znalazł w worze. W myślach postanowił odnaleźć Antoniusa, kiedy już załatwi swoje sprawy z Klaukiem.
Milord był bardzo zadowolony. Gildia Czarnomagów rosła w siłę. Wypowiedzenie posłuszeństwa królowi to już tylko kwestia czasu. Być może generał wezwał go na to zadupie w sprawie podjęcia ostatecznej decyzji o wojnie przeciwko Królestwu. Czarnomagowie przez ponad tysiąc lat nie mogli jawnie uprawiać swych praktyk. Dopiero odpowiedni szantaż tego niedoświadczonego „królika” pozwolił na otwarcie gildii. Volpe szedł z uporem. Postanowił się więcej nie teleportować, bo nawet taka miernota jak Antonius potrafi rozpoznać działanie magii, a co dopiero szpiedzy królowej Marii. „Ta stara damulka powinna zrobić przysługę Królestwu i skoczyć z baszty pałacowej Her do Very, a nie mieszać się w sprawy państwa, po abdykacji.” Pomstował na dawną królową Vilhelm. „Ile jeszcze trzeba iść?” Zadawał sobie pytanie.
Nareszcie w pewnym momencie na horyzoncie zamajaczyły zabudowania wsi Bulfdegh. Według Mapy Danthesa była to miejscowość, miejscowość, w której znajdowała się gospoda „Pod Psem” Przyspieszył. Czuł, że zaklęcie niedopuszczające mrozu powoli przestaje działać. Po kilku minutach stanął w bramach. „Po co na takim pustkowiu ktoś kuł taki portale?” Pomyślał, gdy zobaczył bramę w calej okazałości. Była ręcznie kuta, Ryciny na jej skrzydłach przedstawiały jakiegoś rycerza walczącego ze smokiem. Domyślił się że to scena z legendy o Veritasie Smokobójcy. Musiały być bardzo stare. Podszedł do nich, chcąc wejść do środka, ale coś go od nich odrzuciło. „Pole siłowe, czy ki diabeł” W tej samej chwili przed bramę wyszło dwóch strażników uzbrojonych po zęby. Jeden trzymał w ręku topór, a drugi obosieczny miecz. Vilhelm w pierwszej chwili trochę się przestraszył, ale przytomnie podniósł laskę na wysokość swoich oczu, jakby chciał ich przepędzić tym, że jest czarownikiem. Jednak strażnicy wcale nie uciekli w popłochu, lecz przybrali pozycje bojową. Volpe powiedział:
- Kim jesteście że podnosicie rękę na bezbronnego człowieka?
- Bezbronnego? Nie powiedziałbym! – Odparł chrypiąc większy ze strażników trzymający topór, po czym zamachnął się i świsnął mieczem obok ucha Milorda. Tego było za wiele dla Vilhelma. Machnął laską i nakreślił wokół siebie ognisty krąg, który roztopił śnieg. Osiłki były tak bardzo zaskoczone, ze nie stawiały oporu, kiedy rozzłoszczony czarnomag rzucał na nich zaklęcia. Potoczyli się po śniegu, po czy zostali związani przez sznury, które nagle pojawiły się w powietrzu.
Zadowolony z siebie Volpe jednym machnięciem laski otworzył bramę i przeszedł przez starożytny portyk. Zastanawiał się, czego Ci rycerze bronili, może to byli ludzie Klauka? Rozejrzał się wokół siebie. Wieś wyglądała na pustawą. Kamienna, brukowana ulica była jednak odśnieżona, co pozwalało sądzić, że poza tymi dwoma pożal się Boże osiłkami ktoś tu jest. Volpe postanowił poszukać karczmy. Chodził po alejkach i uliczkach nie mogąc znaleźć swego celu. W pewnym momencie przystanął i walnął się w czoło. Przecież ma wspaniałą mapę.
Szybkim ruchem rozsupłał worek i wydobył z niego pergaminowy zwój. Chuchnął, rozwinął mapę i wydał jej polecenie:
-No malutka, może pokażesz mi gdzie jest ta zapchlona karczma?
Mapa rozbłysła jasnym światłem i ukazał się na niej dokładny plan Bulfdegh. Rozświetlony czerwony punkt pokazywał mu położenie karczmy. Skręcił w tamta stronę. Zobaczył odrapane drzwi do małego budynku. Zastanawiając się, czy generał wybrał dobre miejsce na ich spotkanie otworzył wrota.

***

Antonius tymczasem, rozmyślał, o swoim bezsensownym położeniu. Jeżeli zostanie tu, gdzie jest zamarznie na śmierć. Podążanie do Bulfdegh także nie wchodziło w grę. Ant podejrzewał, że całe Vantou jest kontrolowane przez Czarnomagów. Jedynym rozsądnym wyjściem wydawało mu się doczołganie się do starego młyna. Tam przeczeka zamieć, a rano będzie zastanawiał się, co zrobi dalej. Ledwie żywy z zimna przeczołgał się kilka metrów. Zatrzymał się żeby odsapnąć. Nagle szeroki uśmiech zagościł na jego ustach. Sięgnął za pazuchę i spod płaszcza wydobył mały przedmiot. Był to kijek zrobiony z drewna, na którego końcu tlił się brązowy płomyk. Antonius był człowiekiem doświadczonym. Wiedział, że tej różdżki ( tak, bowiem była to różdżka) mógł skorzystać już tylko do wykonania czterech zaklęć pierwszego stopnia. Nie był też w ciemię bity. Od kilku miesięcy przypuszczał, że Brązowa Gildia upadnie. Teraz miał już pewność, że magiczna moc zgromadzona w podziemiach Baszty Angamaru kończy się, tak jakby zżerała ją niepojęta siła. Tą siłą była Czarna Gildia Czarnomagów. Tą siłę należy zniszczyć. Ant wyciągnął różdżkę przed siebie. Wypowiedział szybko jakieś zaklęcie i natychmiast znalazł się przed młynem. Ale tu czekała go niespodzianka…

***

CDN.

Ten post był edytowany przez Zeti: 24.02.2007 10:37


--------------------
user posted image user posted image
...Prefekt Gryffindoru...
'Friends are angels who lift us to our feet, when our wings have trouble remembering, how to fly.'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
patix
post 24.02.2007 00:36
Post #4 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 126
Dołączył: 28.08.2006

Płeć: Kobieta



QUOTE(Zeti @ 23.02.2007 12:31)
Volpe przeniósł się kilka, findów od miejsca gdzie zostawił Anta własnemu losowi.

Troszkę się chyba przemieścił przecinek (i nie tylko w tym miejscu).

QUOTE(Zeti @ 23.02.2007 12:31)
Coraz bardziej zastanawiał się skąd ten idiota mógł wziąć tę mapę, Nie mógł jej kupić, bo musiałby zapłacić za nie kilka ładnych tysięcy Pescadores, Pescadores zarabiał za swoją służbę marne grosze.

Tutaj też coś się z interpunkcją smyknęło - kropka, nie przecinek.
I nie do końca rozumiem Pescadores - dwa razy? Za drugim razem chyba miało być Ant?

Ale to wszystko drobnostki.

Nie do końca podoba mi się postać Volpe'a (i nie chodzi mi tu oczywiście o sympatię, której zresztą i tak nie odczuwam w stosunku do niego) - ale czekam na rozwój postaci.
Za to Ant... smile.gif

Robi się ciekawiej i cóż innego mogę powiedzieć... czekam na dalsze części.

Ten post był edytowany przez patix: 24.02.2007 00:37


--------------------
i don't think he wanted to kill James ... i mean,it's Voldy!~he'd kill everyone and everything
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zeti
post 24.02.2007 10:35
Post #5 

Potężny Mag


Grupa: Prefekci
Postów: 3734
Dołączył: 13.12.2005
Skąd: Kraków

Płeć: Mężczyzna



Mam chyba jakieć problemy z Wordem, już poprawiam te błędy.

QUOTE
Nie do końca podoba mi się postać Volpe'a (i nie chodzi mi tu oczywiście o sympatię, której zresztą i tak nie odczuwam w stosunku do niego) - ale czekam na rozwój postaci.
Za to Ant... smile.gif


Volpe jest drugą z ciemnych postaci, które będą prowokować rozwój wydarzeń.
Ant natomiast, będzie pomagał w odzyskanie ładu i porządku w całej Eqatorii. Osobiście bardzo lubie Anta i mam szeroko zakrojone plany co do rozwoju jego postaci. Ciesze się ze też go polubiłaś

W ciągu tego tygodnia dodam czwartą część pierwszego rozdziału, bo jeszcze jest w pisaniu. Będzie opowiadała o Vopie i jego spotkaniu z generałem.

Edit: Chociaż nie wiem czy zdąże Mam kopę prac domowych, a przez ferie nie chciało mi się ich robić z powodu wrodzonego lenistwa... biggrin.gif

Ten post był edytowany przez Zeti: 24.02.2007 10:43


--------------------
user posted image user posted image
...Prefekt Gryffindoru...
'Friends are angels who lift us to our feet, when our wings have trouble remembering, how to fly.'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zeti
post 11.03.2007 17:01
Post #6 

Potężny Mag


Grupa: Prefekci
Postów: 3734
Dołączył: 13.12.2005
Skąd: Kraków

Płeć: Mężczyzna



Proszę czytajcie i oceniajcie, bo nie wiem, czy pisać dalej.
Czekam na oceny.


--------------------
user posted image user posted image
...Prefekt Gryffindoru...
'Friends are angels who lift us to our feet, when our wings have trouble remembering, how to fly.'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
patix
post 11.03.2007 18:00
Post #7 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 126
Dołączył: 28.08.2006

Płeć: Kobieta



Weszłam z nadzieją, że pojawił się następny wpis...
A tutaj - pustka.
Zeti, oczywiście - pisz.

Chociażby dla mnie.

Alem egocentryczna. smile.gif


--------------------
i don't think he wanted to kill James ... i mean,it's Voldy!~he'd kill everyone and everything
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zeti
post 11.03.2007 20:12
Post #8 

Potężny Mag


Grupa: Prefekci
Postów: 3734
Dołączył: 13.12.2005
Skąd: Kraków

Płeć: Mężczyzna



Dzięki, cieszę sie, ze ci się podoba. Bedę pisał dalej. Nie wiem kiedy pojawi się następny wpis, miałem juz gotowy, ale skasowałem przypadkiem. Muszę go jak najdokładniej odtworzyć. Ale nie wiem kiedy to zrobie, bo mam jeszcze pamiętnik Moodyego. W ciągu marca powiniem być.


--------------------
user posted image user posted image
...Prefekt Gryffindoru...
'Friends are angels who lift us to our feet, when our wings have trouble remembering, how to fly.'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zeti
post 17.03.2007 20:08
Post #9 

Potężny Mag


Grupa: Prefekci
Postów: 3734
Dołączył: 13.12.2005
Skąd: Kraków

Płeć: Mężczyzna



Mam już część następnej notatki.
Mam pytanie, jak można na forum wkleić tekst w innej czcionce, i innym alfabecie, niż łaciński? Bez tego dalsza częśc nie będzie miała sensu, więc pytam, czy w ogóle da się takie coś zrobić. Jak nie to jakoś będę musiał to zmienić


--------------------
user posted image user posted image
...Prefekt Gryffindoru...
'Friends are angels who lift us to our feet, when our wings have trouble remembering, how to fly.'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 24.04.2024 05:58