Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Młodość :), ZAKOŃCZONE

Pensy Nocard
post 22.07.2003 19:22
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Młodość. Cz.1

Harry leżał w lochach. Wciąż czuł ból po zaklęciu Cruciatus, jakie rzucił na niego Voldemort. Na szczęście w samą porę do lochów wpadł Dumbledore. Lordowi udało się jakimś cudem uciec. Nie był z tego powodu bardzo zmartwiony. Wyglądało to tak jakby specjalnie czekał na Dumbledorea. Jakby chciał go wywabić z gabinetu, odwrócić jego uwagę.
- Co to znaczy? - spytał Harry, wskazując zielonkawy napis na ścianie, który pojawił się wcześniej za sprawą Voldemorta.
- To chyba jakieś zaklęcie. Wypowiedział je a nam zapisał byśmy wiedzieli co zrobił.
- Ale teraz łatwiej będzie znaleźć przeciwzaklęcie. - powiedziała Hermiona wchodząc wraz z Ronem do lochu.
- Racja. - powiedział Dumbledore - Może chce nam udowodnić, że nawet teraz go nie pokonamy. Ma bardzo wysokie mniemanie o sobie.
- Ale co to za zaklęcie? - spytał Ron
- Nie wiem nie znam go. - odpowiedział zamyślony Dumbledore.

Wspomnienia mają nawet najstarsi
Wiedzą ile w młodości byli warci
Niektórzy jednak zapominają
Jakie młodzi głupstwa poczynają
Na starość się ich wypiera każdy
Czy sławny, czy mało ważny
Pamięć im czasem szwankuje
Kolejne pokolenia oszukuje
Niech sobie przypomną właśnie teraz
Jak szalali w młodości nie raz.

- O Jezu!
- Co się stało Hermiono? - spytał dyrektor - Znasz to zaklęcie?
- Profesor Flitwick o tym mówił. Ten wierszyk opisuje zaklęcie Dermisis. Zaklęcie, które wybrane osoby cofa do wieku młodości.
- Kogo on cofnął? - spytał zaskoczony Harry - Przecież uczniowie są młodzi!
- Ale nauczyciele nie. - powiedział Dumbledore.
- I duchy. - powiedziała w zamyśleniu Hermiona - To zaklęcie może z nich uczynić młodych, żywych ludzi!
- O Jezu... Irytek! - jęknął dyrektor - Chodźcie zobaczymy co tam się dzieje.



Wyszli z lochów. Harry nie był zbyt ciężko ranny, tylko trochę poobijany. Szedł więc spokojnie bez niczyjej pomocy. Nagle z jednego z korytarzy po bokach wyszła młoda dziewczyna. Na oko miała z piętnaście, szesnaście lat. Miała długie do ramion ciemnoblond włosy i ciemno brązowe oczy. Hermiona jęknęła cicho. Poznała ją po prostokątnych okularach, ale trudno było jej sobie wyobrazić, że profesor McGonagall ma piętnaście lat i chodzi w niebieskich dżinsach i fioletowej bluzeczce.
- Minerva? - spytał zaskoczony dyrektor
- Panie profesorze! - ucieszyła się Minerva - Może mi pan wyjaśnić, co tu się stało? Dlaczego nie ma nikogo, kogo bym znała? I kim są oni? Nie znam ich nawet z widzenia!
- Profesor McGonagall? - prawie krzyknął zszokowany Ron.
- Profesor? - Minerva McGonagall była równie zaskoczona - Panie profesorze, o co chodzi? - jęknęła
- Minervo idź pod mój gabinet. Zaraz tam przyjdziemy z resztą tobie podobnych. Na razie niech Ci wystarczy, że jesteśmy w przyszłości.
- Fakt, posiwiał pan. - rzekła Minerva z uśmiechem i pobiegła w kierunku gabinetu.
- Mam do was prośbę - odezwał się znów Dumbledore - Idźcie i znajdźcie wszystkich, którzy nie są z czasów obecnych.
- Dobrze. - powiedziała Hermiona i już miała ruszyć gdy nagle Ron zaczął się śmiać.
Padł na podłogę i bijąc pięścią w podłogę śmiał się coraz głośniej.
- Ron dobrze się czujesz? - spytała Hermiona patrząc na niego z politowaniem
- Wręcz świetnie. - wysapał Ron.
- Więc o co chodzi panie Weasley? - spytał zaskoczony dyrektor.
- Po prostu już nie mogę się doczekać kiedy spotkamy Snapea!
- O tak, tego obawiam się najbardziej. - rzekł dyrektor, a cała trójka wbiła w niego ciekawe spojrzenie. Jednak ten nic już nie powiedział tylko ruszył do sowiarni. Posłać po zastępstwa.



Cdn.

Młodość cz. 2


Hermiona i jej przyjaciele sprowadzili pod gabinet sporą grupkę osób. Nie było trudno ich znaleźć, ale mimo to zmęczyli się, bo musieli przeszukać cały Hogwart. Ich "nauczyciele" patrzyli zdziwieni po sobie, niektórzy odnaleźli znajomych i teraz rozmawiali z nimi wesoło. Dyrektor stał po środku i patrzył na swych uczniów.
- Cisza! - zawołał- Chodźmy do gabinetu.
Puścił przodem "nauczycieli" i został z tyłu wraz z trójką przyjaciół.
- Czy wśród nich jest Snape? - spytał Ron z ciekawością
- Nie ma i to mnie najbardziej przeraża, choć brakuje jeszcze kilku nauczycieli.
- Czemu? Był złym uczniem? - spytał Harry z nadzieją
Dumbledore westchnął tylko i nic nie powiedział. Weszli do gabinetu gdzie po kątach poustawiali się byli nauczyciele. Tylko jeden siedział. Na fotelu Dumbledorea i głaskał Fawkes'a, który siedział mu na kolanie.
- Co tu robisz? - spytał dyrektor, a chłopak spojrzał na niego zaskoczony.
- Siedzę. - odpowiedział spokojnie
- Zejdź z mojego fotela. I skąd znałeś hasło?
- Zgadłem. - powiedział wstając z wyraźną niechęcią.
Dumbledore wyczarował małe drewniane krzesła i na nich usiedli nauczyciele, Ron, Hermiona i Harry. Ten nauczyciel zza biurka przyglądał się Harry'emu uważnie. Zresztą Harry jemu też. Zastanawiał się, którym z brakujących nauczycieli jest chłopak. Miał on krótkie, czarne włosy, stojące do góry i czarne jak węgiel oczy. Gdy Dumbledore usiadł chłopak spojrzał na niego i podniósł rękę do góry.
- O co chodzi? - spytał zrezygnowany dyrektor
- Czy ten mały...
- Obecnie jak wszyscy tu obecni jesteś w jego wieku.
- Ale jest niższy.
- Dobrze, o co chodzi?
- Czy on jest synem Śmottera?
- James Potter jest jego ojcem, jeśli o to pytałeś. - odpowiedział z naciskiem ktoś z tyłu. Harry poznał głos swojego ojca chrzestnego, który nauczał obrony przed czarną magią.
- Black! Coś tak się na końcu schował? Boisz się? No chodź nie mam kogo wkurzać.
- Odwal się.
- Oj Blackie! Do nogi!
- Severus ! Syriusz! Spokój! - wrzasnął dyrektor. Gdy zapadła cisza chciał już zacząć mówić ręka Snapea ponownie wystrzeliła w górę.
- O co chodzi? - spytał dyrektor siląc się na spokój.
- Dlaczego syn, sądząc po czuprynie, Molly zrobił minę jak Black na widok chodzącej kości?
- Severusie!
- Chciałem powiedzieć zaskoczoną.
- Bo zdziwił się, że jego nauczyciel eliksirów zachowuje się jak zwykły cham.
- Syriusz uczy eliksirów?
- TY UCZYSZ!!! - wrzasnął Dumbledore
- CO??? - wrzasnął Snape - Ja????? - Syriusz chichotał z tyłu - Jasne, a niby Sybilla uczy wróżbiarstwa.
- Profesor Trelavney uczy wróżbiarstwa. - powiedziała Hermiona z uśmiechem. Snape spojrzał na nią zaskoczony.
- Żartujesz? - Hermiona pokręciła z rozbawieniem głową.
- Ta szkoła schodzi na psy.
- Severusie.
- Przepraszam Black.

Cdn.

3
Hermiona, Ron i Harry chodzili po Hogwarcie w poszukiwaniu osób z listy, którą sporządził Dumbledore. Była to lista uczniów, którzy jako jedyni mieli być wtajemniczeni w to, co się dokładnie stało. Ktoś musiał w końcu pomagać dyrektorowi. Na resztę postanowił rzucić specjalne zaklęcie, by zmodyfikować ich pamięć. Kazał im mianowicie wierzyć, że ci nowi uczniowie, których nie znają przyjechali do Hogwartu w ramach wymiany studentów z innej szkoły, niejakiej Franglifton. Zaklęcie zmuszało ich również do myślenia iż nowi nauczyciele są tu już od dawna i każdego z nich uczą od pierwszej klasy. Na szczęście profesorowie na zastępstwo przybyli już następnego dnia rano i od poniedziałku mogli rozpocząć lekcje. Każdy z nich zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji i dlatego przybył najszybciej jak potrafił. Jednak Dumbledore chciał mieć też kilku "swoich" uczniów, by lepiej pilnować odmłodniałych nauczycieli. W tym celu sporządził ową listę. Po godzinie do sali od historii magii sprowadzono wybranych uczniów. Siedzieli tam już młodzi nauczyciele i szczerze mówiąc nie wszystkim się to podobało. Tak, więc gdy wreszcie pojawiło się jakieś urozmaicenie w postaci wybranych uczniów wszyscy znudzeni się ocknęli i ożywili. Dumbledore siedział na fotelu i poprosił przybył aby usiedli na krzesłach. Usiedli ciekawie patrząc na nieznanych im ludzi. Przynajmniej tak sądzili. Dyrektor wybrał po czwórce z każdego domu, a z Gryffindoru piątkę, gdyż najwięcej nauczycieli było z tego domu. I tak Slytherin: Draco Malfoy (prefekt domu i zarazem prefekt naczelny klasa 5), Pansy Parkinson (klasa 5), Milicjenta Bulstrode (klasa 5) i Jacklin Tomson (klasa 7); Hufflepuff: Hanna Abbot (klasa 5), Justin Finch-Fletchley (klasa 5 prefekt domu), Kornelia Bigness (klasa piąta) i Bill Frotford (klasa siódma); Revanclev Cho Chang (klasa 6 prefekt domu), Terry Boot (klasa 5), Mandy Brocklehurst (klasa 5) i Dana Freedgull (klasa 7); Gryffindor: Hermiona Granger (klasa 5, prefekt domu i prefekt naczelny), Harry Potter (zaskakujące, również 5 klasa!), Ron Weasley (kolejna niespodzianka, 5 klasa!) oraz (gwódź programu) Fred i George Weasley (klasa siódma). Cała siedemnastka siedziała sztywno na krzesłach i zastanawiała się czego chce od nich dyrektor. Prawie cała. Fred i George wpatrywali się z otwartymi ustami w "profesora" Snapea.
- Moi drodzy Ci ludzie, których tu widzicie będą przez jakiś czas uczniami Hogwartu.
- Ale czad.
- Siedź cicho! - powiedział dyrektor, a Severus Snape posłusznie zamilkł. - Wierzcie albo nie, ale są to cofnięci przez Voldemorta do wieku piętnastu lat, wasi nauczyciele....
- ON JEST NAUCZYCIELEM ???!!! - wrzasnęli jednocześnie bliźniacy, pokazując na ex mistrza eliksirów.
- Widzi pan? A wszyscy się na mnie głupio patrzyli jak nie chciałem w to uwierzyć!
- Skąd go znacie? - spytał zaskoczony dyrektor bliźniaków.
- Czytaliśmy kroniki szkolne, bo układaliśmy je w porządku chronologicznym na jakimś szlabanie...
- Już ich lubię! - powiedział Snape z uśmiechem
- ... i znaleźliśmy tam jego opis i zdjęcie.
- Podpis był zamazany, więc nie wiemy kto to, ale...
-... ale po opisie wątpię, żeby go pan zatrudnił.
- Też w to wątpię. - rzekł Snape. - A nawiasem mówiąc ciekawe, kto zamazał podpis. - powiedział Snape, patrząc na Łapę.
- Wiem, że całej waszej trójce będzie w to trudno uwierzyć, ale Severus bardzo się zmienił od czasów szkolnych.
- SEVERUS?????? - wrzasnęli bliźniacy, a wraz z nimi większość zebranych.
- Na gorsze, czy na lepsze? - spytał Severus.
- Według twojego sposobu rozumowania? Na gorsze.
- To on ma w ogóle jakiś sposób rozumowania? Myślałem, że go jeszcze nie odkrył...
- Oj zamknij się Łapa. Ja przynajmniej mam szansę go odkryć.
- Spokój!!! - krzyknął Dumbledore. - Dobrze drodzy uczniowie, to jest profesor Snape. A teraz zapoznam was z moim planem, w którym weźmiecie udział...
Dyrektor zaczął opisywać swój plan spokojnym głosem, odpowiadał na wszystkie pytania bardzo szczegółowo. Mówił jednym tonem w równym rytmie... Severus zasnął, położywszy głowę na ławce. Miał wprawę, jakby nie było, to sala od Historii Magii.
Syriusz po raz pierwszy się z nim zgodził i po chwili chrapali razem, na szczęście na tyle cicho, że nie zagłuszali dyrektora.

4
Severus Snape otworzył jedno oko, budząc się z drzemki. Jednak to, co zobaczył zaskoczyło go całkowicie. Otworzył drugie oko dla porównania obrazu. Nadal był święcie przekonany, że miejsce, w którym się znajduje z całą pewnością nie jest salą lekcyjną. A tym bardziej salą, w której zasnął. Budzenie się w zupełnie odmiennym miejscu od miejsca zaśnięcia nie było dla Severusa czymś nowym. To, że nie pamiętał co się z nim działo i jak tu trafił też. Jednak zdziwiło go, to że nie pamiętał, by coś pił.
To już było dziwne. Spojrzał w sufit i na odsłonięte kotary łóżka, w którym leżał.
-Gdzie ja do diabła jestem? - zapytał dość głośno.
-W łóżku. - padła odkrywcza odpowiedź.
-Czyim?
-No wiesz Sev? - zaśmiał się Łapa z sąsiedniego łóżka
-Inaczej. Gdzie to łóżko stoi?
-Szczerze mówiąc nie wiem dopiero co się obudziłem, ale... zaraz, to moje dormitorium!!! Tylko zgodnie z tym co gadał dyrektor ładnych parę lat później.
Sev rozejrzał się.

-Skoro tak twierdzisz. Nie wiem nigdy nie widziałem chłopięcego dormitorium Gryffindoru.
-A żeńskie widziałeś?- zarechotał Black.
-Przelotnie.
-Hę? Jak to "Przelotnie"?
-Nie skupiałem się na wystroju wnętrza.
Gdy Łapa miał już o coś zapytać do pokoju wpadli Ron i Harry.
-Obudziliście się! - zawołał Ron wyjątkowo jak na niego spostrzegawczo
-Nie Weasley. Jesteśmy iluzją wywołaną przez to co nazywasz własnym mózgiem, na skutek silnego przemęczenia tegoż organu spowodowanego zbyt wieloma nieudanymi próbami myślenia.
-E, co?
-On z ciebie kpił Ron. - olśnił rudzielca Syriusz - Ale masz rację obudziliśmy się. Co teraz?
-Co chcecie jest sobota. - powiedział Harry, a na twarzy Snapea odmalował się dziwny uśmieszek.
-Co chcemy? - spytał, by potwierdzić swoje domyślenia.
-No... tak. - powiedział Ron, a gdy uśmieszek się poszerzył dodał szybko - Ale wy dwaj macie być szczególnie pilnowani i nie dopuszczani do możliwości łamania regulaminu. - wyrecytował formułkę wbitą mu do głowy przez Dumbledorea.
-Eeeee nuda. - podsumował Severus.
-Niekoniecznie. - oczy Łapy zabłysły złowrogo - Czy nie mogliby nas pilnować ci rudzi bliźniacy?
-Właściwie... - zaczął Harry
-MOGLIBY!!! - wrzasnęli bliźniacy stając w drzwiach.
Snape i Syriusz uśmiechnęli się w charakterystyczny dla ich szczeniackich lat uśmiech.
Na widok tego uśmiechu i błysku w oczach wszyscy im podobni cieszyli się i chcieli imprezować, a pani Noris mało nie odstawała zawału.
Była bardzo wrażliwą kotką.

Cdn.
5
Szkolnymi korytarzami zmierzała czwórka uczniów. Na twarzy każdego z nich malował się mściwy uśmieszek. Byli to Fred, George, Severus i Syriusz. Byli bardzo dumni ze swego "przywitania" z panią Noris i Argusem Filchem. Ten ostatni jeszcze nie dowiedział się o prezencie powitalnym i tylko to uchroniło szkołę od wysłuchiwania jego przekleństw. Już dawno ściany tego zamku nie słyszały go w takim nasileniu. Odkąd Huncwoci i paczka Snapea skończyli szkołę. Właśnie pogrążeni w rozmowie łobuziacy szli szerokim szkolnym korytarzem, gdy zza jakiś drzwi doszedł ich podniesiony głos dyrektora. Dumbledore rzadko podnosił głos, nawet na nich. Wzbudziło, więc to zainteresowanie rozbawionej młodzieży. Przyjrzeli się uważniej drzwiom obok, których przeszli. To był pokój nauczycielski. Spojrzeli na siebie i zrozumieli się bez słów. Podeszli na palcach do drzwi i przytknęli uszy.
-Powtarzam ci Alastorze, że wiem o tym, że coś trzeba zrobić! - powiedział podniesionym głosem Dumbledore.- Tylko nie wiem, co. -dodał już cicho i jakoś tak dziwnie. Jak na niego bardzo dziwnie. Jakoś tak smutno, jakby się bał. To z kolei przestraszyło stojących pod drzwiami chłopców.
-Chyba ktoś bardzo chce się dowiedzieć o czym mówimy. - powiedział szalonooki Moody w tym samym momencie otwierając gwałtownie drzwi.
Do pomieszczenia wpadła czwórka uczniów i wylądowała w niezbyt wygodnych pozycjach na podłodze.
-Złazić ze mnie! Czyja to noga?
-AAAA! Moja kretynie! A masz!
-Ała! To nie jego!
-Sorry Fred.
-George.
-Jeden pies.
-Dobrze powiedziane Black.
-CISZA!!! - przerwał wciągającą debatę na temat właścicieli poszczególnych części ciała, Moody.
-Czego tu chcieliście? - spytał dyrektor - Czemu podsłuchiwaliście? - mówił tym samym smutnym głosem. Przestraszonym, w którym pobrzmiewała nuta zmęczenia.
-My? Podsłuchiwaliśmy?
-Snape.
-No dobrze, ale podsłuchiwaliśmy przez pana...
-Co?
-No bo pan krzyczał, a że pan nigdy nie krzyczy, to rozbudził pan naszą ciekawość! - wytłumaczył Black.

Zapadła niezręczna cisza. Dyrektor nie wiedział co powiedzieć, chyba po raz pierwszy w swojej karierze. Pewnie ta sytuacja trwała by dłużej gdyby nie krzyk, który dopiero co podniesionych chłopców znów o mało nie powalił na ziemię.
-CO ONI CI ZROBILI?????????????? ZABIJĘ TYCH DRANI!!!!!!!
Dumbledore spojrzał znacząco na stojących przed nim uczniów. Oni nagle zainteresowali się obrazkami na ścianach i widokiem za oknem.
-Każdy z was traci po 20 punktów dla swojego domu.
-Za co, panie profesorze? - spytał z niewinną minką Severus.
-Za podsłuchiwanie. Za to co zrobiliście woźnemu oberwiecie później.
-Ale pan nie ma dowodów, że to my.
-Syriuszu, a niby kto?
-Potter.
-Severusie, to Harry, a nie James.- powiedział z iskierką rozbawienia dyrektor.
-Ale winę zwalić i tak można. - odparł szybko uczeń.
-To nie był Potter panie profesorze. - odezwał się Fred (George?) smutnym głosem i ze wzrokiem wbitym w podłogę. - My widzieliśmy kto to zrobił, ale nie chcieliśmy go wydać, bo Severus mógłby mieć problemy.
-Zwalasz na mnie? - spytał zaskoczony Snape, a Syriusz zarechotał.
-Nie. - odparł przemawiający bliźniak, po czym kontynuował.- To był Malfoy, ale my nie chcieliśmy, żeby ślizgoni znienawidzili Severusa od razu na początku...
-Całkiem nieźle Fred. - powiedział Moody
-Ale?
-Ale i tak nie uwierzymy, że odżałowaliby sobie przywitanie z Argusem. - dokończył wypowiedź kolegi dyrektor. - A teraz już idźcie. Macie obiad.

Czwórce aniołków (z różkami) nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. W ułamku sekundy wypadli z komnaty. Szli wesoło korytarzem. Śmiali się i żartowali, ale coś nie dawało im spokoju. Ten ton dyrektora. Przeraził ich bardziej niż gdyby zobaczyli Voldemorta na własne oczy. Jeśli bał się dyrektor sprawa musiała być bardzo poważna. Nawet oni, którzy nie przejmowali się niczym za bardzo teraz to odczuli. Wiedzieli, że czekają ich poważne kłopoty. Już niedługo. Bali się Voldemorta i jego ludzi, ale zza rogu wyłoniło się o wiele bliższe zagrożenie i w tej chwili z pewnością o wiele bardziej wściekłe.
- Co zrobiliście mojej kotce?!?! - wydarł się na nich.

Winowajcy spojrzeli po sobie i wyrwali biegiem jak najdalej od Filcha i jego kotki wymalowanej w kwiatki odblaskową farbą. Ona też nie była zbyt mile nastawiona. Ona i jej pazury.


--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pensy Nocard
post 23.07.2003 18:14
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Przypominam, że sami tego chcieliście!!! smile.gif

6

- Ręce mnie bolą. - jęknął po raz nie wiadomo który Severus Snape
- Nie tylko Ciebie - odpowiedział po raz nie wiadomo który Syriusz Black.
- Jak sądzicie ile nas tu będzie trzymał? - spytał po raz pierwszy Fred
- To zależy... - odpowiedział mu Łapa
- Od czego? - spytał George
- Od prędkości wiatru i fazy księżyca. - mruknął Snape
- Od tego, czy dyrektor będzie temu przeciwny. Czy o tym się dowie. Czy ktoś się za nami wstawi i wreszcie, czy Filch kogoś posłucha. - odpowiedział Syriusz nie zwracając uwagi na Severusa.
Delikatnie mówiąc sytuacja żartownisiów nie wyglądała za pięknie. Wisieli w lochu numer trzynaście przykuci łańcuchami Filcha do sufitu. Woźny, znający więcej tajnych przejść od nich szybko ich złapał i wymierzył karę, za niewątpliwie okropny czyn wymalowania farbą jego kotki. Sama pani Norris udowodniła Snapeowi, co sądzi o jego żółtej odblaskowej farbie, wbijając mu swoje pazury w policzek. Teraz gdy wisiał i patrzył smętnym wzrokiem po swoich wspólnikach, cieniutkie strużki krwi spływały mu po policzku. Nie przejmował się za bardzo, nie była to pierwsza tego typu rana i z całą pewnością nie ostatnia.
- Przegapimy obiad. - jęknął Syriusz
- Nie martw się, coś sobie upolujesz.
- Oj, odwal się Snape. Zauważ, że jedziemy na tym samym wózku.
- Jak dla mnie, to wisimy na tym samym łańcuchu i nigdzie nie jedziemy.- zauważył słusznie Snape.
Filchowi zabrakło łańcuchów i Black wisiał wraz ze Snapem na jednym, którym był przewieszony przez metalowe kółko w suficie. Black wisiał na jednym jego końcu, a jego szkolny wróg na drugim.
- To była przenośnia idioto.
- Metafora?
- Tak. CO zrobimy?
- Nie rozumiem.
- Jak stąd zwiejemy?
- Ty się mnie pytasz? Z tego, co słyszałem od bliźniaków, to właśnie ty zwiałeś z Azkabanu.
- Ale trochę mi to zajęło! A teraz trzeba się spieszyć!
- Czemu?
- Bo jestem głodny!!!!!!
- Ja też. - przyznał Snape i zamyślił się na chwilę.
Black mu nie przeszkadzał. Sam rozmyślał o swoim planie ucieczki. Nagle coś brzęknęło i rozległ się odgłos czyjegoś upadku na ziemię. Zaskoczeni myśliciele spojrzeli w tamtym kierunku. Na podłodze Fred Weasley rozmasowywał zbolałe nadgarstki, a po chwili obok niego wylądował jego brat.
- Jak.. - zaczął Snape, patrząc na nowych znajomych z podziwem, a Fred uniósł triumfalnie spinacz do papierów.
- Trochę to trwało, bo musiałem wyjąć go z kieszeni. - wytłumaczył - Potem podałem Georgowi.
- Pomóc wam? - spytał drugi z braci.
Snape i Black uśmiechnęli się do nich. Właśnie obaj doszli do wniosku, że w czwórkę mogą wiele zdziałać. I można z tego powodu nawet na jakiś czas zakopać topór wojenny.

Cdn.
7
W Wielkiej Sali panował zwykły gwar, towarzyszący obiadowi. "Nauczyciele" siedzieli w swoich domach i zawierali znajomości. Ich zastępcy jeszcze nie przyjechali, więc przy stole nauczycielskim siedział tylko dyrektor. Nagle drzwi do sali otworzyły się z hukiem i stanęła w nich drużyna na miarę Huncwotów. Nie. Lepsza od Huncwotów!
- Ale jestem głodny. - jęknął Black i ruszył wraz z bliźniakami do stołu Gryffindoru.
Usadowił się naprzeciwko Rona, Harry'ego i Hermiony, a po jego bokach usiedli Fred i George Weasley.
- Jak minęło przedpołudnie? - spytała Hermiona
- Na początku było fajnie. - odparł Black
- Ale potem złapał nas Filch. - dodał George
- I wisieliśmy u sufitu na łańcuchach. - mówił dalej Fred
- Ale nasi kochani i zdolni bliźniacy nas uwolnili. - zakończył Syriusz z uśmiechem.
- Uciekliście?!- spytała z niedowierzaniem i oburzeniem Hermiona
Trójka łobuziaków spojrzała na nią zaskoczona, a potem uśmiechnęła się szeroko.
- Tak. - odpowiedział jej zgodny i dumny z siebie chórek.
Harry się zaśmiał.
- Wasza trójka jest bardziej niebezpieczna niż cała czwórka Huncwotów.
- Nasza czwórka. - poprawił Black, nakładając sobie gulaszu.
- Hę? - spytał inteligentnie Ron
- Nie umniejszajcie zasług Severusa. - powiedział Fred
- Przecież wy go nienawidzicie.
- Mi przeszło. - stwierdził George
- Mi też. - poparł go Fred.
- A ja razem z Sevem zakopałem topór wojenny.
- Hę? - powtórzył Ron
- No co chyba każdy ma prawo zmienić zdanie! - powiedział Black.
Harry chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Syriusz miał już dość pytań. Zajął się wreszcie upragnionym jedzeniem. Gdy się wreszcie najadł (co zajęło mu 1 godzinę 13 minut i 45 sekund) zaczął się zastanawiać, co teraz ma robić. Najwyraźniej Harry i jego przyjaciele też chcieli się tego dowiedzieć, bo wbili weń ciekawski wzrok. To samo zrobili bliźniacy. Nagle przed Blackiem wylądowała z gracją mała czarna sówka z listem. Chłopak otworzył go i zaczął czytać. List był bardzo krótki, więc szybko skończył. Spojrzał na bliźniaków i uśmiechnął się.
- Chodźcie.
Fred i George podążyli za nim i wyszli z Wielkiej Sali. Za drzwiami czekał Snape.
- Mam plan. - powiedział na przywitanie.
- Dobry? - spytał z powątpiewaniem Black.
- Jak zawsze.
- No nie wiem. Mnie wciąż ręce bolą.
- To się musisz przyzwyczaić!
- I jeszcze trochę powisieć?
- Dokładnie. - Snape się uśmiechnął.
- No dobra. Chodźmy! - zawołał już szczęśliwy Syriusz i ruszyli za Severusem.

&*&*&*&*&*&*&*&-2 godziny później-&*&*&*&*&*&*&*&

- Od razu widać, że to był twój plan! Mówiłem, że tak będzie.
- Przecież nie mówiłem, że będzie inaczej.
- Zmądrzał ten stary dziad.
- No nieźle musiały mu dać popalić nasze bliźniaki. A jeśli o nich mowa, to przecież uciekły. Pomogą nam.
- A jak nie?
- To szybciej przywykniesz do łańcuchów.
- Będę wyglądał jak szympans!
- Już ci niewiele brakuje.
- Oj spadaj kanalio.
- Musimy popracować nad dokładniejszym planem.
- Zdecydowanie. Tu chodzi o nasz honor!
- Co? A, tak. Zemścimy się na nim. Może jakiś eliksir? Nie raczej nie. Ale zemścimy się na pewno.
- Już mi lepiej, ale nadal bolą mnie ręce i jest mi zimno.
- Przeżyjesz.
- A jeśli nie?
- To więcej chwały dla mnie.
- Chciałbyś Snape, co?
Zaległa cisza. Jedynym dźwiękiem, który rozbrzmiewał w ciemnym lochu była woda, skapująca ze ścian i szczęknięcia łańcuchów, na których wisieli Severus Snape i Syriusz Black. Słyszeli też nieco dziwny dźwięk.
- Snape? - rozległ się nieco przestraszony głos
- Tak?
- Co to jest? Ty się znasz na lochach i ich mieszkańcach... AUUU!!!!!
- CO??? - wrzasnął przestraszony Snape.
- Coś mnie ugryzło! - powiedział Black ze strachem i wyrzutem.
- Szczur. - odpowiedział jego towarzysz już jak zwykle spokojnie.
- Co?!
- To co robi ten hałas i cię ugryzło to szczur. Sądząc po głośności, to całkiem spory.
Znów zaległa cisza przerywana tylko przez wodę, łańcuchy i szczury.
- Snape?
- Co znowu?
- Zimno mi.
- Ja cię nie ogrzeję!
8
Jasne światło rozświetliło ciemny loch, w którym wisieli Syriusz i Severus. Spojrzeli z nadzieją na drzwi, ale nie stali w nich bliźniacy. Stał wysoki, prawdopodobnie piętnastoletni, blondyn z długimi do ramion włosami i jasno niebieskimi oczami. Gdyby Sev i Black byli dziewczynami (a chyba nikt nie ma wątpliwości, że nie są) od razu zauważyliby, że chłopak jest wyjątkowo przystojny. Tak dotarło to do nich dopiero po chwili.

- Cześć. - przywitał się wesoło. - Mogę wam pomóc...
- Ale? - przerwał Snape.
- Ale musicie mnie przyjąć do waszej paczki. Wiem gdzie Filch uwięził Weasleyów i mogę pomóc ich uwolnić. Chcę też wam pomóc w układaniu planu przeciwko temu dziadowi. Znam kilka jego sekretów.
- Dlaczego chcesz się do nas dołączyć? - spytał zaskoczony Black.
- Bo psocenie w pojedynkę, to żadna zabawa. - oznajmił przybysz z szerokim uśmiechem.
- Kim ty w ogóle jesteś? - spytał Snape, który i tak już był za przyjęciem przybysza. Wbijające się do krwi kajdany były wielkim argumentem "za".
- Samuel Ticks.
- ??? - pytające spojrzenia kompletnie nie rozumiejących o kogo chodzi chłopaków mówiły same za siebie.
- Potocznie zwany Irytkiem.
- Było tak od razu! - zawołał Black
- Jesteś przyjęty. - Irytek zaśmiał się wesoło.
- Ale wolałbym jakbyście mówili od mnie Sam. OK.?
- OK.!!!!!!

Nie minęło pół godziny a korytarzem maszerowało pięciu uśmiechniętych nastolatków z czego czterej rozmasowywali zbolałe nadgarstki. Spędzenie połowy nocy w lochu nie należało do najprzyjemniejszych.
- Gdzie my właściwie idziemy? - szepnął Snape
- Mamy czteroosobową komnatę we wschodniej wieży. Takie dormitorium. - powiedział Sam - Wszyscy się dobierali z kimś z kim się znają, no to ja wziąłem was. Tylko jest pewien problem.....
Wszyscy stanęli i spojrzeli na Sama.
- Jaki? - spytał Snape.
- Właściwie dwa.
- No to mamy parkę. - jęknął Black
- Po pierwsze, to oprócz nas w pokoju nikogo nie ma.
- To plus. - powiedział zdecydowanie Snape
- Tak, ale to łóżko wyniesiono do komnaty obok, która jakby jest trochę z naszą połączona. Po wszystkich straconych dzisiaj punktach dyrektor doszedł do wniosku, że podzieli nas na kilka grup i będziemy dla siebie zdobywali punkty i je tracili.
- Takie osobne domy?
- Tak Syriuszu.
- No i co z tą komnatą?
- Już mówię. No więc obok nas mieszkają dwie dziewczyny, które są z nami w grupie.
- Dziewczyny? - zainteresował się Snape
- Ładne? - podchwycił Black
- Znacie je.- powiedział Sam.
- Kto to? - spytał Fred, który zdenerwował się kompletnym wyłączeniem jego i brata z rozmowy.
- Jedna to nauczycielka, a druga, to matka, która była z wizytą u dyrektora. Wezwał ją by powiedziała co wie od męża w sprawie ministerstwa...
- Skąd ty to wszystko wiesz? - przerwał mu Snape
- Podsłuchałem. Wracając do rzeczy ta dziewczyna to... Molly Weasley.
- MAMA?!?!

Cdn.
9

Pięciu nastolatków weszło do pokoju, w którym miała mieszkać trójka z nich. Fred i George stwierdzili, że i tak nie mogliby spać dopóki nie zobaczyliby swojej mamy w wieku piętnastu lat. Gdy weszli ich oczom ukazał się pokój z dużym oknem wystrojony w odcieniach ciemnoniebieskiego koloru. Były tam trzy łóżka, szafa, trzy biurka, i cztery fotele (dwa pod oknem i dwa przy kominku, w którym trzaskał ogień). Pokój mógłby przypominać dormitorium, ale był dużo większy. Był jakby połączeniem pokoju wspólnego z dormitorium, a jego wielkość była pomiędzy tymi pomieszczeniami (większy od dormitorium i mniejszy od pokoju wspólnego). Po obu stronach pokoju były drzwi. Jedne prawdopodobnie do łazienki, a drugie do pokoju dziewcząt.
Jednak w tym momencie nie było ich w tym pokoju. Siedziały na jednym z łóżek chłopców i plotkowały wesoło. Gdy weszli chłopcy spojrzały na nich i uśmiechnęły się. Jedna, ciemno włosa blondynka z włosami związanymi w dość luźny kok, w okularach, spod których spoglądała ciemnozielonymi oczami. Ubrana w ciemnogranatowe dżinsy i luźną bluzkę w jakieś kolorowe wzory. Miała na sobie sporo biżuterii. Kilka ładnych bransolet i duże kolczyki koła. I druga z rudymi włosami puszczonymi wolno i spadającymi na ramiona i dalej na plecy, aż do ich połowy. Miała piękne, przeszywające, zielone oczy i kilka słodkich piegów na nosie. Ubrana była w luźną czarną bluzkę z rozszerzanymi rękawami i jasne dżinsy z czarnymi wzorami na dole. Na uszach wisiały jej długie, srebrne kolczyki idealnie pasujące do pierścionka na kciuku i wisiorka ślicznie wyglądającego na sporym dekolcie.
- Cześć chłopaki. - zawołała ruda, która rzecz jasna była Molly Weasley.
- Molly! Wreszcie ktoś normalny. - krzyknął Snape i poszedł uściskać przyjaciółkę.
- No wiesz Sev tak to mnie jeszcze nikt chyba nie przywitał.
- No dobra. Wreszcie ktoś w idealnym poziomie walnięty.
- Już mi lepiej. - uśmiechnęła się do niego.
- A ze mną się już nie przywitasz? - jęknęła druga z udawanym smutkiem.
- Witaj Sybillo! - powiedział Sev i uściskał drugą z dziewczyn. - I w czym problem Sam? Mamy super dziewczyny w grupie a ty panikujesz.
- Cześć dziewczyny. - powiedział Syriusz z najładniejszym uśmiechem na jaki go było stać, a dziewczęta zrobiły maślane oczy.
- Cześć Syriusz. - powiedziały chórkiem z uwielbieniem, patrząc w Blacka jak w obrazek.
- Mamo? - spytał słabo Fred.
- Wiecie jakie to głupie uczucie jak się ma piętnaście lat i ktoś do ciebie mówi mamo?
- Nie. - odpowiedział zgodnie z prawdą Snape.
- Mam już za sobą rozmowę z Ronem. Dumbledore nie chciał mi powiedzieć za kogo wyszłam. Coś tam chrzanił o zasadach. Przecież jak wrócę do swojej starej postaci to i tak nie będę już nic chciała zmieniać...
- Za Artura Weasleya. - powstrzymał potok słów Syriusz.
- Arturka? I tak ni chcę nic zmieniać. - uśmiechnęła się szeroko.
- Mamo to prawda, że jak byłaś młoda...- zaczął Fred
- Ja jestem młoda.
- No teraz tak. - poprawił brata George.
- To co?
- Czy.... eeeee.... to znaczy.....
- On się chciał zapytać czy to prawda, że wkurzałaś Filcha i łamałaś zasady. - wytłumaczył usłużnie Snape.
- Tak. - odpowiedziała z rozbrajającą szczerością - Z tym tu obecnym Severusem Snapem. A właśnie Sev słyszałam, że zostałeś nauczycielem? - zaczęła się śmiać.
- Oj siedź cicho! - powiedział Sev i też się zaczął śmiać.
- Przestańcie być tacy sztywni. - powiedziała Molly do swych synów - Teraz jestem waszą koleżanką ze szkoły, a nie matką. Rozumiecie? Nazywam się Molly Nord i jestem waszą przyjaciółką, a nie matką. Zrozumiano?
- Tak mamo
- Tak Molly
- Tak Molly - powtórzyli z uśmiechem bliźniacy.
- Dobra a teraz won idę spać. - powiedział stanowczo Snape.
- Aleś ty miły Snape! - powiedziała Sybilla udając oburzoną.
- A co jak powiem, że nie chcę sobie iść? - przekomarzała się z nim Molly.
- Jak bardzo chcesz możesz zostać. - powiedział Sev z uśmiechem, a ona spojrzała nań pytająco - Masz piętnaście lat... Jeszcze nie jesteś mężatką.
- Świnia.
- Kto?
- Ty słońce ty moje! - zaśmiała się Molly pocałowała go w policzek i wyszła z Sybillą do drugiego pokoju.
- Ech tęsknię za czasami kiedy chodziłem z tą piękną laską.
- Chodziłeś z naszą mamą? - spytał Fred
- No... - rozmarzył się Snape.
- Z Sybillą nie. - powiedział Syriusz z dziwnym triumfem.
- Tak ona wybrała Blacka. A gdzie Iryt? - spytał nagle Snape, a wszyscy się rozejrzeli za przyjacielem. Znaleźli go szybko, smacznie chrapiącego na jego łóżku.
- Dobra bez obrazy bliźniaki, ale Snape ma rację - powiedział Syriusz - jesteśmy padnięci, a jutro trza będzie jeszcze popracować nad planem, więc miłych snów.
- Dobranoc. Spotkamy się na śniadaniu.
- Mhm. - mruknął Snape z nosem w poduszce.
Bliźniaki wyszły, a dwójka pozostałych bohaterów zaczęła się leniwie szykować do snu.

&*&*&*&*&*&*&* pół godziny później&*&*&*&*&*&*&*&
- Snape?
- Do diabła, czego chcesz? Idźże wreszcie spać! - wrzasnął Snape ze swojego łóżka
- Ja tylko chciałem się zapytać, co robimy jutro.
- Pomyślimy jutro. Na pewno coś zjemy i pomyślimy nad planem.
- Mhm.
- Coś jeszcze?
- Nie chyba nie.
- Dobranoc
- Dobranoc

&*&*&*&*&*&*&* piętnaście minut później&*&*&*&*&*&*&*&
- Snape?
- CO???
- Cicho obudzisz Sama.
- Czego chciałeś? - spytał Snape patrząc na niego wściekle
- Potrafiłbyś zrobić jakiś eliksir na Filcha
- Oczywiście, ale...
- Ale?
- No wiesz, bo chodzi o to...
I Snape zaczął się rozwodzić z dokładnymi szczegółami nad odpowiednim zbieraniem roślin i przepisami idealnie naśladując ton profesora Binsa. Po chwili usłyszał upragnioną odpowiedź ze strony Syriusza.
- chrrrrr
- Nareszcie już sam nie wiedziałem o czym chrzanię. - mruknął do siebie Sev i przewrócił na drugi bok.

&*&*&*&*&*&*&* dwadzieścia minut później&*&*&*&*&*&*&*&
Po, wydawałoby się, pogrążonym we śnie pokoju trójki piętnastoletnich chłopców rozległ się głos idących bosych stóp człowieka, który usilnie starał się być cicho. Już była prawie pod drzwiami, już tak mało brakowało. Black otworzył jedno oko. Już prawie czuł zimną klamkę, jeszcze tylko kilka kroków.
- Snape? - kroki ucichły nagle na dźwięk głosu Syriusza, a postać podróżująca w srebrnym blasku księżyca zatrzymała się gwałtownie i zaklęła pod nosem- Zdawało mi się, że jesteś zmęczony i chcesz spać. Możesz mi więc powiedzieć w jakim celu zmierzasz do komnaty dziewczyn?
- Ja? Nic, nic. - mruknął Snape i zawrócił do łóżka klnąc pod nosem.

&*&*&*&*&*&*&* pięć minut później&*&*&*&*&*&*&*&

Odgłos stóp stawianych na podłodze.
- Black nie papuguj i chodźmy do diabła wreszcie spać!
- No dobra. - jęknął Syriusz i wrócił pod kołdrę.
Tym razem poszli spać. Wyczulony słuch Snapea wyłowił jedynie słowa z drugiego pokoju. Był jednak zbyt śpiący i zmęczony, by się zastanawiać nad tym, co usłyszał. Nie zrozumiał też do końca słów "Molly do diabła co robisz pod drzwiami do chłopaków???"

Cdn.10

Severus Snape był zły. Nie, to błędne sformułowanie. Severus był wściekły. O to już bardziej pasuje, choć chyba nadal nie w pełni opisuje stan psychiczny tegoż osobnika. Bynajmniej nie było w tym nic dziwnego, zakładając, że kilka minut wcześniej został wyrwany z pięknego snu (z Lily Evans w roli głównej). Dodatkowo był cały mokry. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że Severus nie posiadał żadnych problemów z nerkami. Po za tym był mokry od wody. Dokładnie rzecz biorąc od wiadra lodowato zimnej wody, którą przed chwilą wylała na niego nie jaka Molly Weasley. Każdy normalny i nie znający tej dziewczyny człowiek szybko zadał by proste, krótkie aczkolwiek treściwe pytanie - dlaczego? Jednakże człowiek, który znał Molly Weasley równie szybko, by na nie odpowiedział - z nudów. I była to odpowiedź prawidłowa.
Mówiąc nieco jaśniej wrodzony dar do zasypiania, który przejawiał już od urodzenia Severus delikatnie mówiąc zdenerwował Molly, która w pokoju, gdzie spał chłopak wraz z Syriuszem układała plan działań przeciwko Filchowi. Pozostałej dwójki bohaterów cofniętych do szczeniackich lat nie widać było w zasięgu wzroku. Jako że śpiący Severus Snape był niezwykle ciekawym obiektem pani Weasley miała problemy na skupieniu się na nudnym wykładzie Blacka. Wpadła, więc na genialny pomysł (gdy Black poszedł po coś do Pottera), aby obudzić leniwca, który zdawał się zapaść w sen zimowy ( był maj dop. Aut.)
Tak, więc wściekły Severus, który na dodatek wyglądał jak zmokła kura siedział obecnie na swoim łóżku i wpatrywał się wzrokiem pełnym szaleństwa i żądzy mordu w wijącą się ze śmiechu koleżankę. Ona jednak kompletnie nie zwracała na niego uwagi i śmiała się dalej, gdy wreszcie odrobinę jej przeszło do pokoju wszedł Syriusz Black.
Na widok Snapea stanął jak wryty i z trudem opanował śmiech. Jednak po chwili beznadziejnej i z góry przegranej walki parsknął radosnym śmiechem.
- Sev, co ci się stało? Nie wiedziałem, że aż tak ślinisz się na widok Molly.
- Nie denerwuj mnie. - warknął ostrzegawczo Snape i ruszył do łazienki, by się przebrać.
Gdy wrócił kilkanaście minut później Syriusz i Molly ślęczeli nad jakąś mapą.
- Co to?
- Mapa huncwotów. - odparł Syriusz i pokazał Severusowi mapę
- Co? - zapytał Snape z wyrazem kompletnego braku zrozumienia na swej (pięknej) twarzy.
- Mapa stworzona przez czterech wybitnie inteligentnych uczniów zwanych Huncwotami. - wytłumaczył Syriusz, a Snape parsknął śmiechem, gdyż wreszcie zrozumiał o kim mowa.
- Nie czepiaj się Sev. - wtrąciła Molly - To naprawdę niezły wynalazek.
- ???
- Oj siadaj Snape. Kombinujemy nad planem na Filcha.
- No to trza tak było od razu Black. Zamieniam się w słuch.
- W nic się nie zamieniaj tak ci ładnie. - odrzekła z pięknym uśmiechem Molly
- Na tobie jeszcze się zemszczę! - ostrzegł Snape
- Liczę na to.
- Gdzie są Sam i Sybilla? - zapytał z innej beczki Sev.
- Zaraz wrócą. Poszli do dyrcia. - odpowiedział Syriusz.
- Po co?
- Po nasze książki, przecież już jutro zaczynamy naukę! Dla przyjemności nie poszli.
- A kto ich tam wie.
W tym momencie drzwi od pokoju się otworzyły i weszli Sam i Sybilla, a przed nimi unosiły się dwa pokaźne stosy ksiąg. Ułożyli to wszystko na biurkach i usiedli obok swych przyjaciół.
- Snape ty bierzesz te same przedmioty, co w piątej klasie?
- No taak. Runy, Wróżbiarstwo i Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami.
- Kujon - mruknął Black, ale na tyle cicho, że nikt go nie usłyszał.
Wszyscy podeszli do stosów książek i zaczęli wybierać swoje. Po jakiejś godzinie wszyscy mieli swoje książki, torby i inne rzeczy potrzebne przeciętnemu uczniowi piątej klasy szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart. Oczywiście nie obyło się bez (nie) małych spięć, ale nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń na ciele i umyśle. Po uporaniu się z tym jakże trudnym zadaniem postanowili coś przekąsić i ruszyli do Wielkiej Sali. Ich pojawienie się w Wielkiej Sali wzbudziło nie małe zainteresowanie ich sława obiegła już całą szkołę, zawróciła i obiegła jeszcze raz. Paczka ruszyła do swoich stołów powoli, gdyż cały czas wpatrywała się w stół nauczycielski przy którym siedzieli nowi nauczyciele. Nagle Syriusz zaklął, a wszyscy podążyli za jego wzrokiem. Snape stanął jak wryty i bezgłośnie poruszał ustami, wpatrując się z przerażeniem w chudego mężczyznę z krótko przystrzyżonymi, siwymi włosami i stalowo szarymi oczami.
- Snape rusz się. - syknął Sam, ale Snape ani drgnął
- Snape! - syknął Black widząc kompletny brak reakcji przyjaciela, z całej siły pchnął go do przodu, a ten zaczął powoli i opornie iść.
Posadził go przy stole Gryffindoru i sam usiadł obok niego. Po drugiej stronie usiadł Sam, a naprzeciwko dziewczyny. Bliźniacy siedzieli obok dziewczyn, a Pottbanda naprzeciwko nich.
- Co się stało? - spytał Ron, patrząc na przerażonego Snapea i resztę byłych dorosłych, którzy wyglądali nie wiele lepiej.
- Dobre pytanie. - poparł go Fred i George
- On wrócił. - stwierdził z przerażeniem Snape
- Kto? - spytał zaskoczony Harry, patrząc z dziką satysfakcją na przerażonego ex mistrza eliksirów.
- Profesor Wilkens. - odpowiedział Black, a Snape zatrząsł się na sam dźwięk tego nazwiska. Ron uśmiechnął się lekko.
- Kto? - powtórzył Harry
- Najgorszy nauczyciel w historii szkół magicznych - powiedziała Molly, a na widok znaczącej miny Rona dodała szybko - z pewnością gorszy od Snapea. Gorszy od wszystkiego.
- Czego uczy? - spytała Hermiona zupełnie nie zrażona słowami pełnymi grozy.
- E-e-eliksirów. - wydukał Snape, a trójka naturalnie młodych przyjaciół parsknęła śmiechem. Zauważyli oni też, że głos Snapea dziwnie przypominał zwykłe dla Nevillea jęczenie.
- Kiedy mamy eliksiry? - spytał Black
- Dwie pierwsze lekcje w poniedziałek. Wraz ze ślizgonami. - powiedział Ron z mściwym uśmiechem, patrząc na Snapea, który próbował wstać, ale Syriusz i Sam zmusili go do zajęcia miejsca.
- Musisz coś zjeść. - powiedział stanowczo Sam
- Muszę się uczyć! - jęknął Snape
- Zjedz i jak chcesz, to idź się ucz. - powiedział Black nie świadom ogromnego błędu jaki popełnił.
Zauważył to dopiero, gdy poznał szybkość z jaką Snape jest w stanie pochłaniać jedzenie. Delikatnie mówiąc pobił rekord Hermiony, który padł w czwartej klasie ( no wiecie biblioteka WSZY itp.) Po pięciu minutach zmierzał już do dormitorium, w którym grzecznie czekały nań stęsknione książki. Gdy wreszcie do nich dotarł zagłębił się w świat nauki i nie pomagał nawet przy tworzeniu planu oprócz drobnych wstawek. Popołudnie minęło, więc bardzo pracowicie całemu zgromadzeniu (a zarazem cicho, więc wieczorem Dumbledore poszedł sprawdzić, czy wszystko w porządku, bo było to podejrzane, na szczęście nic nie wykrył). Tak, więc dzień był baaaaaaaardzo pracowity, a i noc nie była spokojna. Żadne z nich nie spało tej nocy. Snape dalej się uczył, Molly zniknęła gdzieś i pojawiła się nad ranem, Syriusz i Sam tworzyli plan i odwiedzali kuchnię, a Sybilla poszła przywitać się ze starymi kolegami ( nie mylić z koleżankami). A następnego ranka wcale nie miało być lżej...



--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pensy Nocard
post 24.07.2003 18:22
Post #3 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




No, jak tak ładnie prosicie biggrin.gif:D:D Okey daję kolejną część już napisanych części, ostrzegam, że jak skończą się moje zapasy tego opowa, to dłużej trzeba będzie czekać na cd. A teraz zapraszam!!!
PS. Lekcja eliksirów oczywiście opisana smile.gif

Część 11


Hermiona, Harry i Ron siedzieli w Wielkiej Sali i ze smakiem zajadali posiłek zwany przez większość ludzi śniadaniem. Jak wiadomo jest to najważniejszy posiłek dnia, co oznaczało idealny pretekst do objadania się ile wlezie. Z tego przywileju korzystał bez żadnych ograniczeń Ron Weasley, nie zwracając na spojrzenia Hermiony, mówiące jasno do zrozumienia co sądzi o ciężkiej pracy skrzatów, którą muszą spełniać co rano by wykarmić rudzielca. Już miała mu rzucić jakąś kąśliwą uwagę, gdy nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i do Sali weszła zaspana drużyna do walki z Filchem, jak ich wczoraj nazwał Fred. Jednakże z samego rana wyglądali oni bardziej żałośnie niż walecznie.
Syriusz usiłował związać niesforne i wciąż wilgotne po porannym prysznicu (tym razem to nie była Molly) włosy. Molly uwiesiła się Samowi na ramieniu i usiłowała w ten sposób dotrzeć do celu. Sybilla przeglądała leniwie jakąś książkę, przerywając czytanie na potężne ziewnięcie. Zaś Severus Snape nerwowo przeglądał notatki swymi podkrążonymi oczami po czym coś mamrotał pod nosem. Przyjaciele rozdzielili się na dwa domy i ruszyli by uzupełnić energię pożywnym posiłkiem. W ten oto sposób Molly musiała zmienić wieszak dla siebie i wylądowała na ramieniu Severusa, z którym ruszyła do stołu ślizgonów. Syriusz, Sam i Sybilla ruszyli zaś do stołu dla gryfonów.
Ron podążył zszokowanym wzrokiem za swoją matką. Jego mina w pełni wyrażała zaskoczenie przynależeniem jego mamy do znienawidzonego przez gryfonów domu.
- Moja mama jest w Slytherinie??? - prawie krzyknął, gdy obok niego usiadła gryfońska część słynnej drużyny.
- Tak. - odpowiedział spokojnie Syriusz, nakładając sobie tosty.
- A niby gdzie ma być najlepsza przyjaciółka Severusa Snapea?- spytał z rozbawieniem Sam.
- Wy o tym wiedzieliście??? - spytał Ron bliźniaków.
- Tak. - odparł spokojnie Fred.
- Co teraz mamy? - spytała Sybilla, próbując zmienić temat.
- Eliksiry. - odparła Hermiona, bo rudzielec wciąż otrząsał się z szoku, a Harry zapchał się pokaźnym gryzem tostu.
- Biedny Sev. - mruknął Sam.
- A później? - spytał zrezygnowany Black
- Obronę przed Czarną Magią. - odpowiedziała Sybilla, która właśnie wyciągnęła z torby swój plan.
- Ciekawe z kim. - mruknął Ron, który odzyskał już jaką taką równowagę psychiczną.
- Niom. - mruknął Syriusz bardziej zastanawiając się nad tym, co jest w misce przed nim niż nad problemem rudzielca.
Po kilku minutach poświęconych jedynie przeżuwaniu posiłku nad głową Blacka rozległ się cichy, ale stanowczy głos.
- Musimy iść. Spóźnimy się.
Black odwrócił się i ujrzał Severusa gotowego do wyjścia, a tuż obok niego Molly.
- Dobra kujonie, już idziemy, ale mamy jeszcze masę czasu... - odparł Syriusz
- Pół minuty. - odpowiedział ze stoickim spokojem Snape.
Te nagłe olśnienie jakie spłynęło na klasę piątą Gryffindoru sprawiło, że pobili oni rekord świata w dostawaniu się do klasy eliksirów na czas. Gdy zziajani dotarli wreszcie do celu, profesor Wilkens właśnie otwierał salę z mściwym uśmieszkiem na twarzy. Gdy wszyscy weszli do sali i zajęli miejsca (spółka Snape&przyjaciele jak najdalej się dało). Jednak z powodu prostego (nierozciągalnych ławek) nie mogli usiąść razem. Severus, Sam i Syriusz zajęli, więc ostatnią ławkę, a w ostatniej ławce rzędu obok nich usiadły Sybilla i Molly wraz z Draconem Malfoyem.
- Witajcie moi drodzy uczniowie. Sprawdzę teraz listę, by poznać naszych nowych uczniów. - zaczął profesor głosem podobnym do syku.
Potem po kolei czytał nazwiska i rzucał krótkie spojrzenia uczniom. Podobnie jak profesor Snape zatrzymał się przy nazwisku Harry'ego...
- Harry Potter.
- Jestem. - odparł zgodnie z prawdą Harry, a Wilkens posłał mu pełne nienawiści spojrzenie. Potem zaczął czytać dalej, aż zatrzymał się przy kolejnym nazwisku.
- Severus Snape.
- J-jestem. - Wilkens spojrzał na niego i uśmiechnął się okropnie.
Po sprawdzeniu listy nauczyciel usiadł za biurkiem i z okropnym szyderczym uśmiechem rozejrzał się po klasie. Jego wzrok zatrzymał się na Snapie, który spuścił głowę i wbił wzrok w posadzkę.
- Wypadałoby kogoś zapytać. - syknął Wilkens i spojrzał na listę. - Snape. Zapraszam do tablicy.
Severus powlókł się pod tablicę z wyraźnym strachem i niechęcią.
- Jak nazywa się drzewo, z którego liście służą do robienia eliksiru zapomnienia numer trzy?
- Eeeee...
- Słucham.
- Nie wiem panie profesorze.
- Bilispitcs. Jak nazywa się krzak, który daje owoce potrzebne do eliksiru Hirbintsa?
- Bontis... - mruknął Snape
- Nie słyszę.
- Bontis. - powtórzył głośniej Severus.
- Wymawia się Błonti, a nie Bątis. Straciłeś właśnie dziesięć punktów, siadaj.
Severus ruszył do ławki i zaklął cicho pod nosem. Nie dość cicho.
- Co powiedziałeś?
- Nic, panie profesorze.
- Nic? A ja usłyszałem coś innego. Masz szlaban Snape, zostań by go omówić. No i straciłeś kolejne dziesięć punktów.
Snape ruszył do ławki tym razem już bez słowa, choć wiele cisnęło mu się na usta. Znał jednak Wilkensa na tyle dobrze, by z nim nie zadzierać. Usiadł i z pomocą Syriusza i Sama sporządzał eliksir. Tymczasem Molly prowadziła bardzo miłą i ciekawą, szeptaną dyskusję z Malfoyem, co Rona doprowadzało do białej gorączki poniedziałkowego poranka. Lekcja minęła względnie spokojnie, a gdy zabrzmiał dzwonek loch został z ulgą opuszczony przez uczniów. Oprócz pewnego nieszczęśnika, który został by omówić swój szlaban.
Syriusz i Sam czekali na niego pod klasą. Sybilla i Molly poszły już na Obronę w towarzystwie milczącej Hermiony i wrzeszczącego Rona. ("JAK MOŻNA POLUBIĆ MALFOYA!!!!") Tak więc tylko dwaj odważni chłopacy zaczekali na swego przyjaciela, by w razie czego móc go ratować. Nie zaistniała jednak taka konieczność. Severus wyszedł z sali cały i podejrzanie się uśmiechnął.
- Czemu się uśmiechasz?- zapytał zaskoczony Sam
- Odpuścił ci szlaban? - spytał z niedowierzaniem Syriusz
- Wręcz przeciwnie. Mam wyszorować wszystkie kible i łazienki w zamku.
- I to cię tak cieszy? - spytał Sam
- Wiesz ile zajmie ci czyszczenie wszystkich męskich łazienek i kibli w zamku? - poparł go Syriusz
- Nie, nie coś pokręciłeś Black. Nie męskich, WSZYSTKICH. - odpowiedział Snape, a uśmiech znów zagościł na jego twarzy.
Cała trójka się roześmiała. Taki szlaban to było dopiero coś! Nagle ich wesoły nastrój popsuł dzwonek (jakto on ma w zwyczaju) i przyjaciele pognali na lekcję obrony przed czarną magią, która miała okazać się o wiele ciekawsza niż eliksiry...

Cdn.

Część 12
Cisza. Nie słychać praktycznie nic. Uczniowie spokojnie spali w swoich dormitoriach śniąc o swych miłościach, problemach, kłótniach, jedynkach z eliksirów i o wielu innych sprawach jakie podsuwają ich zmęczone mózgi. Cały Hogwart pogrążony był we śnie, a przynajmniej tak mogło wydawać się postronnemu obserwatorowi.
W tej błogiej ciszy rozlegają się słowa. Przy uważniejszym wsłuchaniu można zauważyć, że układają się one w wersy, które brzmią w czymś na kształt melodii. Jednak nie wszyscy uczniowie spali...

Stary Hagrid farmę miał
I ja i ja oł!!!
Na tej farmie pieska chciał
I ja I ja oł!!!
I tak Syriusz znalazł dom
I ja I ja oł!!!
Lecz spadł na niego jasny grom
I ja I ja oł!!!
Pojął, że tak być nie może
I ja I ja oł!!!
Że bez Seva żyć nie może
I ja I ja oł!!!
Wrócił więc do Hogwartu
I ja I ja oł!!!
I pomagał mu dla żartu
I ja I ja oł!!!
Tylko Filch zniósł to źle
I ja I ja oł!!!
I nie robi już w Hogwarcie
I ja I ja oł!!!

Ten niezwykle muzykalny uczeń nagle przerwał swą wyjątkowo ambitną i twórczą piosenkę, ponieważ usłyszał głoś, którego nie spodziewał się usłyszeć. Przystanął z mopem na ramieniu i wiadrem wdzięcznie dyndającym na tymże narzędziu tuż za głową chłopca. Czarnowłosy chłopak imieniem Severus Snape przystanął z zaciekawieniem. Głos dyrektora napływał zza drzwi pokoju nauczycielskiego. Po chwili walki ze swym (raczej cichym) głosem sumienia, odstawiwszy po cichu mop i wiadro ruszył na palcach do drzwi. Podsunąwszy się tak blisko nich, że dotykał uchem drewna, zaczął nasłuchiwać.
- W takim razie, co mamy robić? - rozległ się głos nowego mistrza eliksirów, głos ten był dziwny, jakby Wilkens starał się być spokojny mimo uczuć nim targających.
- Nie wiem Victorze. Naprawdę, nie wiem. - rozległ się zmęczony i zrezygnowany głos Dumbledorea.
- Musimy postarać się ściągnąć to zaklęcie z nauczycieli. Voldemort chce nas osłabić. Nie możemy do tego dopuścić. - rozległ się znajomy dla Snapea głos. Po chwili nawet zdołał rozpoznać jego właściciela.
- Lupin... - mruknął cicho zaskoczony swym genialnym odkryciem.
- Przynajmniej jest z tego jedna korzyść - mruknął Wilkens - Ten idiota nie uczy eliksirów.
- Ale oni z Syriuszem się pozabijają! - prawie krzyknął Remus.
- Wątpię - rzekł dyrektor, a w jego głosie zabrzmiało rozbawienie - Sam byś się dowiedział, ale oczywiście nasza drużyna nie uznała za stosowne iść na Obronę.
- Może i dobrze, gdyby zobaczyli kto ma ich uczyć...
- No nie przesadzaj Remusie. Wracając do tematu, to muszę powiedzieć, że oni stworzyli coś w rodzaju Huncwotów 2
- Żartuje pan? - wydyszał Lupin
- Nie, nie żartuję, a pan Filch wymógł na mnie powrót kary z łańcuchami.
- O Merlinie!
- Tylko, że nawet jemu nie starcza łańcuchów na Syriusza, Severusa, Samuela, Sybillę, Molly i oczywiście nowoczesnych pomocników - Freda i Georgea Weasleyów.
- Chyba nie oni są tematem naszego spotkania. - przerwał tę miłą pogawędkę Wilkens. - Mieliśmy mówić o tym jak sprzeciwić się Sami - Wiecie - Komu!
- Masz rację, wybacz Victorze.
- Ma pan jakiś pomysł? - spytała dyrektora McGonagall
- Tak, aczkolwiek nie wiem, czy najtrafniejszy w takiej sytuacji, ale sądzę, że należy powołać bractwo feniksa.
- Co? - rozległ się wspólny głos wszystkich zebranych
- Jakie bractwo? - dobiegł ich głos zza drzwi.
Profesor Flitwick, stojący najbliżej drzwi, otworzył je na oścież i do pomieszczenia z wrodzoną gracją wpadł Severus Snape. Oczy wszystkich zebranych wbiły się w niego ze złością. Uśmiechnął się przepraszająco.
- Dobry wieczór. - przywitał się.
- Witaj Severusie. - powitał go Remus - niedawno mówiliśmy o tobie...
- Wiem. Witaj Remusie, a nawiasem mówiąc nie jesteśmy Huncwotami 2, bo druga część zawsze jest gorsza, a my jesteśmy nieporównywalnie lepsi.
- Z Syriuszem? - spytał ze śmiechem Lupin
- A przyszwendało się psisko, to co miałem zrobić? Z natury dobry jestem dla zwierząt...
- Severusie znów podsłuchiwałeś! - rozległ się zły głos Dumbledorea. - I chodziłeś po nocy po szkole...
- To nie moja wina! Miałem szlaban! Miałem posprzątać wszystkie łazienki w Hogwarcie.
- Wszystkie męskie łazienki w Hogwarcie. - poprawił profesor Wilkens
- Tego pan profesor nie zaznaczył.
- Więc posprzątałeś wszystkie? - spytał ledwo hamując śmiech, Remus.
- No. - odparł ex mistrz eliksirów z uśmiechem.
- Warto było?
- Było, znasz może Cho Chang?
- To dziewczyna Harry'ego. - odparł Lupin
- O kurak. No nie ważne, ale widziałam ładną gryfonkę, ba nawet dwie.
- Nie opisuj! Przypominam ci, że jestem tu nauczycielem.
- Dobrze. To mogę już iść? - spojrzał błagalnie na Dumbledorea.
- Nie możesz.
Półgodziny później ten sam uczeń zawył nad głowami swoich przyjaciół z pokoju, budząc ich skutecznie. Syriusz klnąc na czym świat stoi wstał i z wrażenia założył skarpetkę na głowę. Sam zaś tylko otworzył oczy i dostrzegłszy Snapea spytał wściekłym głosem
- Czego?
- Stały się dwie niemożliwe rzeczy. - odparł Snape, patrząc na wciąż niewłaściwie ubranego Blacka.
- Jakie? - odparł obiekt zainteresowania ściągając wreszcie skarpetkę.
- Po pierwsze dostałem szlaban od Dumbledorea.
- CO???
- Ty jakiś rekordzista jesteś. - stwierdził Sam z podziwem.
- A po drugie wiem kto nas uczy obrony - Remus Lupin
- Lunatyk nauczycielem?! - wrzasnął Black - My się w przyszłości wszyscy stoczyliśmy.
- No, zeszliśmy na psy. Bez obrazy. I trzeba to naprawić i uratować nasze sumienia!
- Masz coś konkretnego na myśli? - spytał Sam bojąc się odpowiedzi twierdzącej
- Owszem! Zarzućmy na jakiś czas zemstę na Filchu! Trzeba doprowadzić do porządku Świętą trójcę. Musimy uratować choć młode duszyczki.
- Znaczy mamy ich zdemoralizować? - upewnił się Black
- Tak.
- Jestem za.
- Ja też. Najtrudniej będzie z Hermioną. - zaczął rozważać Syriusz
- Jutro to ustalimy. Chodźmy już spać. A tak w ogóle to widziałeś coś ciekawego Snape?
- Cho Chang, Parvati Patil i Ginny Weasley.
- Tą skromną córeczkę Molly? - spytał Black
- Może i skromną, ale ładniutką. - mruknął Snape - Ją też trzeba uratować.
- Od jutra zaczynamy naszą misję!
- OK.
- W porządku.
I tak trzej misjonarze zasnęli z myślami pochłoniętymi szlachetną misją, ewentualnie widokiem Ginny Weasley w ręczniku. Nie wiedzieli, że to będzie bardzo trudna misja, ale nawet jakby się dowiedzieli, to by ich to nie zraziło. No, bo co powstrzyma Huncwotów 2... przepraszam grupę lepszą od Huncwotów.

Cdn.


--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pensy Nocard
post 25.07.2003 18:33
Post #4 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Zakochanie w Severusie jest chyba zaraźliwe smile.gif
Teraz chyba nieco nudniejsze odcinki, sami oceńcie, w każdym razie ostatnie z zapasowych i będziecie musieli czekać na przypływ weny, która gdzieś odpłynęła, więc.... cierpliwości. wink.gif

Część 13

Ranek był wyjątkowo piękny, uroczy i wyjątkowo mało obchodziło to Severusa Snape'a, który odsypiał swój nocny szlaban, chrapiąc donośnie. Może i jego chrapanie mało obeszłoby inne istoty ludzkie, ale było to raczej wątpliwe. Zważywszy, że było tak donośne, że obudziło sąsiada Severusa i był on zmuszony do przyłożenia poduszką chrapaczowi.
- Czego? - warknął zdenerwowany Severus.
- Zamknij się chociaż jak śpisz. O nic więcej cię nie proszę.
- To i tak za dużo, drogi Syriuszu.
- Czemu drogi?
- A skąd mam wiedzieć? Może jednak jesteś rasowy?
- Oj zamknij się.
- Ja nie drzwi.
- Ale skrzypisz tak samo.
- Cicho bądźcie. - Usłyszeli głos Sybilli, co ich nieco zbiło z tropu.
Otworzyli powoli i ostrożnie oczęta, jakby bali się tego, co mogą zobaczyć. Severus doszedł jednak do szybkiego wniosku, że nie było się czego bać. Między łóżkami dwóch kłócących się chłopaków stała Sybilla Trelavney w dosyć krótkiej koszuli nocnej. Snape uśmiechnął się obrzydliwie.
- Co tu robisz słońce? - spytał.
- Świecę idioto. Wstawajcie mamy godzinę do śniadania, a musimy jeszcze ustalić nasz plan. Jako że podsłuchałyśmy wasze tajne, nocne pogawędki, postanowiłyśmy wziąć sprawy w swoje ręce. - odparła lodowato Sybilla.
- Właśnie lenie tyłki w górę! - krzyknęła swym potężnym głosikiem Molly, która stała w pobliżu, oczywiste było, że cała męska trójca stanęła na baczność. - Brawo, a teraz migiem do łazienki i ubierać się!
Jeszcze kilka komend Molly i jęków Snape'a sprawiło, że po dwudziestu minutach cała piątka zebrała się i usadowiła na wyrku ex mistrza eliksirów. Między nimi leżała tiara Syriusza, do której Molly wrzucała imiona osób "do wybawienia". Oczywiście Sev usiadła jak najbliżej niej, by "czuwać nad sprawiedliwością losowania".
- Kto pierwszy? - spytała po chwili Weasley'ówna, potrząsając tiarą, by wymieszać losy. Jakoś nikomu się nie paliło do pierwszeństwa.
- Może ten kto to wymyślił? - zaproponował Black z uśmiechem. - A potem zgodnie z ruchem wskazówek zegara, dookoła.
- Tak, żebyś ty był ostatni? - Severus łapał się ostatniej deski ratunku. - A ratowanych jest mniej niż ratujących. - Doliczył się właśnie Sev.
- Owszem mój drogi. I dlatego ja i Sybil nie losujemy...
- Ale jest mniej o jedno. - brutalnie jej przerwał Sam.
- Tak, ale my we dwie zajmiemy się jedną osobą... Hermioną Granger. - Ostatnie dwa słowa zamknęły usta Severusowi, który już chciał zaprotestować.
- OK. - odparli za to zgodnym chórem faceci.
- Ale musimy losować? To takie dziwne... - marudził Irytek.
- Chcecie wybierać?
- Tak. - Padła raczej zgodna odpowiedź.
- No dobra. - Molly odrzuciła tiarę Blacka - Kto bierze Pottera?
- Ja. - zgłosił się Syriusz - Jak by nie było jestem jego chrzestnym.
- OK. - Sybil zapisała wybór Blacka w swym notesie. - Weasley?
- Który? - spytał Snape, który słusznie zauważył, że mają ratować dwójkę.
- Ginny. - odpowiedziała mu Molly.
- Ja. - zgłosił się szybko nocny podglądacz łazienkowy.
- No dobrze... - zgodziła się z obawą w głosie przyszła pani Weasley. - Zapisz go Sybil, a Samowi przypada Roniasty.
- Ano. - mruknął Sam. - Takie parszywe szczęście.
- Musimy ich dorwać po lekcjach. - Trelavney zaczęła tłumaczyć swój plan. - Każde z nas zainteresuje jakoś nawracanaego i będziemy ich wyprowadzać na ludzi. Czy nam się udało, okaże się na balu.
- Jakim balu? - prawie krzyknął Samuel.
- Tym, na którego zorganizowanie namówimy dyrektora. - oznajmiła spokojnie Molly.

Nie bali się swojego wyzwania, byli spokojni. Przecież musiało się im udać! Postanowili się skupić na bliższych problemach, jakimi niewątpliwie były lekcje.

&*&*&*&*&*& około osiemnastej wieczorem &*&*&*&*&*&*&*&

Dormitorium chłopców klasy piątej Gryffindoru.

- Masz na myśli, że od czasu do czasu należałoby łamać zasady dla przyjemności, a nie dla ratowania świata? - Ton Harry'ego Pottera nie był tak pewny, jak jego ojca chrzestnego, gdy przedstawiał mu ten pomysł kilka minut wcześniej.
- Właśnie Harry! - Syriusz był wyraźnie dumny z siebie, że wreszcie udało mu się wyjaśnić swoje racje chrześniakowi.
Potter zamyślił się na chwilę (albo udawał) nad słowami Łapy. Miał się nad czym zastanawiać, od ponad godziny Syriusz usiłował go przekonać do swej racji i do spróbowania innego sposobu życia. Właściwie kilka spraw wyjątkowo Harry'ego pociągało w tych opisach. W końcu od czasu do czasu możnaby troszeczkę popsocić... tylko troszeczkę...

Dormitorium dziewcząt klasy piątej Gryffindoru
- Ale to nie zgodne z regulaminem! - wrzasnęła po raz niewiadomo który Hermiona Granger
Sybilla westchnęła, zadanie jakiego się podjęły z Molly wyraźnie ją przerastało. Nic dziwnego, w końcu chodziło o Hermionę kujonkę Granger!
Molly najwyraźniej zastanawiała się nad tym samym, ale nigdy łatwo się nie poddawała. Tak została panią Weasley. Postanowiła użyć argumentu, który powinien podziałać na każdą dziewczynę.
- Słuchaj Hermiono, a nie podobałoby ci się bardzie, gdyby chłopaki ze szkoły uważali cię za sexy dziewczynę, a nie kujonkę... - Hermiona przygryzła wargę w zastanowieniu, a więc ruda dziewczyna zaczęła się rozkręcać. - Jesteś ładną dziewczyną, ale tego nie widać...
- To co mam zrobić. - Poddała się Hermiona, a jej towarzyszki uśmiechnęły się w przerażający sposób.
- Troszkę się zmienić, my ci pomożemy. - odpowiedziała Sybilla.
- Troszkę? - zapytała ze strachem prefekt Gryffindoru.
- Oczywiście. - odparły zgodnie pozostałe dziewczęta z obłudnymi uśmiechami na twarzy.

Dormitorium drużyny do walki z Filchem
- Twierdzisz, że jakbym mniej jadł, śmielej się odzywał i robił śmieszne kawały, to dziewczyny by mnie polubiły? - zapytał z powątpiewaniem Ron.
- Oczywiście! - Sam powoli tracił cierpliwość, ale nie dał tego po sobie poznać.
- I nawet... - Weasley zamilkł i zarumienił się po czubki uszu. Nawet on pojął, że powiedział za dużo.
- Nawet kto? - Oczy Ticksa błysnęły niehamowaną ciekawością.
- H - Hermiona... - mruknął cicho Ron.
- Nawet ona! Tylko do tego musisz się trochę pouczyć... - Przez twarz rudzielca przebiegł grymas przerażenia. - ... jak skutecznie udawać inteligentnego i oczytanego. Oczywiście coś tam będziesz musiał przeczytać.
- Dobrze! Ale zakocha się we mnie? Obiecujesz?
- Obiecuję, ale musisz mnie słuchać, gdy będę ci doradzał.
- OK.
I tak Ron Weasley podpisał pakt z diabłem, a właściwie z Irytkiem. Biedny Ron nie był w stanie wysilić swojego mózgu do zrozumienia sytuacji w jaką się wpakował...

Dormitorium dziewcząt klasy czwartej Gryffindoru

Severusowi poszło nieco łatwiej niż innym misjonarzom. Dosyć szybko przekonał Ginny, że nie pasują jej rumieńce i że powinna częściej się wypowiadać i nie wstydzić, bo jak zauważył w ciągu kilkudziesięciu minut rozmowy, ta mała naprawdę potrafiła ciekawie rozmawiać. Co do wybryków przeciwko Filchowi, to i na to dość szybko się zgodziła, ale musiał obiecać, że dopóki będzie młody, będzie ją wspierał, bo ona się boi. "Tak - myślał Sev - ona się wszystkiego boi, ale jakby wziąć ją za rączkę i poprowadzić, to nawet fajna może z niej dziewczyna wyrosnąć". Teraz Severus miał chwilę na rozmyślania, gdyż obiekt przez niego nawracany zniknął w łazience, by przymierzyć swoją sukienkę "nieco" przerobioną kilkoma zaklęciami Seva. Chłopak siedział więc, wpatrując się w pozornie niepozorne drzwi, ale tylko pozornie, gdyż to właśnie w nich miała się ukazać młoda panna Weasley. I ukazała się. Jej była brązowa suknia z długimi rękawami, białym kołnierzykiem, sięgająca za kolana, została zamieniona na białą sukienkę w drobne, niebieskie kwiatki, nawet nie do kolan, bez rękawów i z małym (Sev nie chciał wprawić dziewczyny w zbyt wielki szok tak od razu) dekoltem. Ginny Weasley prezentowała się znakomicie.
- Jutro w tym idziesz na lekcje. - oświadczył Severus wciąż podążając wzrokiem po swym wyjątkowym sukcesie. - I nie rumień się! - dodał szybko na widok miny dziewczyny.
- Naprawdę sądzisz, że ładnie wyglądam? - spytała cicho i tylko leciutko się rumieniąc.
Severus jeszcze raz spojrzał na jej zgrabne, długie nogi.
- Daję ci słowo, że każdy facet się jutro za tobą obejrzy. Wyglądasz bosko!

Dormitorium chłopców klasy siódmej Gryffindoru
- Ciekawe co porabia reszta. - zaciekawił się Fred Weasley
- Pewnie znów się obijają. - odpowiedział mu brat.

Cdn.

Wielka Sala, święte miejsce dla wszystkich obżartuchów, a także miejsce, w którym miały się zaprezentować odmienione dziewczyny. No i chłopcy, choć ci ostatni mało się zmienili. Wykąpani, uczesani w stylu luźnym, ale przyzwoitym i w nowych koszulach od swych misjonarzy. Ron w niebieskiej, a Harry w zielonej. Najwyraźniej jednak i ta zmiana została zarejestrowana, gdyż połowa dziewczyn w Sali miło się do nich uśmiechała i co chwila na nich zerkała. Większość chłopców była tym zgorszona albo po prostu zazdrosna, ale i dla nich wspaniali wysłannicy spełniający swą misję mieli niespodziankę.
Przed drzwiami Wielkiej Sali stały dwie dziewczyny, usiłujące odnaleźć swój duchowy spokój. Była to Ginny Weasley w "lekko" przerobionej sukience z rozpuszczonym, długimi włosami, lekko falującymi na końcach, oraz Hermiona Granger w nowym stroju, gdyż jej poprzednie ciuchy, jak to zgrabnie ujęła Molly Nord "Nadają się jedynie na ubrania dla początkujących zakonnic". Tak więc Hermiona stała w długich (zbyt mocny szok niewskazany- diagnoza Sybilli Trelavney) i obcisłych dżinsach kolory niebieskiego z czarnymi wzorami na dole i bardzo obcisłym topie koloru żółto-czarnego, który miał bardzo duży dekolt, a na dodatek odsłaniał brzuch i włosach również rozpuszczonych, ale jakimś tajemnych zaklęciem zmuszonych do porządnego ułożenia. Obie dziewczyny w zrozumiały sposób czuły się nieswojo, szczególnie, że do tego miały lśniące, czarne buty na obcasie, na szczęście niskim, a na twarzy, co prawda delikatny, ale zawsze makijaż. Coraz bardziej wątpiły w racje misjonarzy i w to, że jak wejdą do sali, to ich nie wyśmieją. Ich rozważania przerwał pewien blondyn, w dodatku prefekt, w dodatku z klasy piątej, w dodatku ze Slytherinu, w dodatku z żelem na włosach, czyli nie kto inny, jak Draco Malfoy, który zdążał do Wielkiej Sali na spotkanie ze swymi gorylami.
- Cóż za parka Granger i Weasley, nie wiedziałem, że wolisz... - i w tym momencie urwał, bo dziewczyny zwróciły się w jego stronę, a jego zatkało.
- Malfoy! Jesteś ostatnią deską ratunku! - prawie krzyknęła Hermiona. - Jak wyglądam? Jeśli wymyślisz więcej niż dziesięć złośliwych uwag ja tam nie wchodzę. - Hermiona pewna, że zaraz wróci do dormitorium, patrzyła na Malfoy'a, który usiłował wyartykułować jakieś zdanie.
- Eeee... yyyy... to znaczy.... Wyglądasz bosko. - wydukał, patrząc na nią bardzo uważnie i tym razem Hermionie szczęka opadła, ale zaraz się uśmiechnęła.
- Tak sądzisz? - spytała ze słodkim uśmiechem, patrząc na błędny wzrok Ślizgona.
- Ehe... - mruknął nie bardzo wiedząc gdzie jest.
- Wiesz, zaczyna mi się to podobać... - mruknęła Hermiona do Ginny i śmiało weszła do Wielkiej Sali, w której nagle zaległa cisza.
Draco patrzył jeszcze przez chwilę na drzwi, za którymi znikła, niepozorna, zarozumiała, kujonka Granger... Otrząsnął się jednak szybko i znów był dawnym złośliwym i wrednym Malfoyem, przynajmniej przez chwilę.
- Malfoy? - Ginny odezwała się nieśmiało. - A ja?
- A ty Weasley... - Malfoy zaczął swym wrednym tonem, ale urwał na widok odsłoniętych nóg rudego dziewczęcia. - ...wyglądasz jeszcze piękniej.
- Naprawdę?- zapiszczała Ginny, a po otrzymaniu potwierdzenia rzuciła się Draco na szyję i pocałowała go w policzek oczywiście
- Pouczysz się ze mną dzisiaj w bibliotece? - spytał kiedy odzyskał jako taką równowagę psychiczną.
- Ale... ja jestem młodsza o rok...
- To co, na pewno jesteś bardzo zdolna, a ja też ci mogę pomóc...
- No dobrze, to do zobaczenia po obiedzie w bibliotece.
- Do zobaczenia.
Ginny znikła za drzwiami, a Malfoy, który teraz naprawdę zaczął się uspokajać doszedł do wniosku, ze coś jest tu nie tak.

Gdy Hermiona weszła do Wielkiej Sali zaległa tam cisza, jak makiem zasiał. Ona jednak się nie przeraziła i wziąwszy głębszy oddech podeszła do stołu Gryffindoru i usiadła. Odczuła pewną satysfakcję na widok maślanych i nie do końca przytomnych spojrzeń weń wbitych. Po chwili jednak ciszę przerwał gwar przy stole Gryffindoru. A dokładniej gwar męskich głosów. W reszcie sali słychać było tylko wściekłe syki i okrzyki dziewczyn.
- Hermiono może kawy? - zaoferował się Harry
- A może kakao? - Ron
- Może tosta, jeszcze ciepły! - Neville
- Cukierka, nie zatruty, przysięgam. - Fred
- Może trochę soku? - George
- A może czekoladkę? - Syriusz
- Bułeczkę? - Seamus
- Sera? - Dean
- Może małą dokładkę? - Fred
- Jeszcze placka? - George
- Ponieść ci torbę, jak będziesz szła na lekcje? - Syriusz
- Mogę ci zrobić zdjęcie? - Colin
- Pójdziesz ze mną na lody do Hogsmade?- Harry
- Przeczytałem "Historię Hogwartu"! - Neville
- A ja dwa razy to czytałem! - Lee Jordan
- Ja całą bibliotekę przeczytałem! - Syriusz
- A ja mogę przeczytać z tobą...- Ron
- A ja czytałem cały zakazany dział! - Harry
Z pewnością więcej osób brałoby udział w tych licytacjach, gdyby nie wyżej wymieniona śmietanka towarzyska, która zajęła całe wolne miejsce wokół, uśmiechającej się szeroko Hermiony i Sybilli, która dawała jej ciche rady na ucho i o mało nie została zmiażdżona.
Z pewnością te licytacje trwałyby dłużej, gdyby nie pojawienie się Ginny Weasley, która usiadła kilkanaście miejsc dalej, za którą po kilku sekundach wpadł Malfoy i nie zważając na przynależność domową usiadł obok rudowłosej dziewczyny, obsypując ją komplementami. Niestety nie długo został z nią sam na sam.
- Ginny może kawy? - zaoferował się Harry
- A może kakao? - Neville
- Może tosta? - Harry
- Może ciastko? - Malfoy
- Może trochę soku? - John
- A może czekoladkę? - Syriusz
- Bułeczkę? - Seamus
- Sera? - Lee
- Może małą dokładkę? - Ben
- Jeszcze placka? - Frank
- Ponieść ci torbę, jak będziesz szła na lekcje? - Harry
- Mogę ci zrobić zdjęcie? - Colin
- Pójdziesz ze mną na lody do Hogsmade?- Malfoy
- Spadaj Malfoy. - Harry
- Sam spadaj Potter, to ze mną się jako pierwszym umówiła. Słońce moje kochane.
- Ginny jesteś boska - Colin
- I mądra. - Neville
- I zgrabna - Harry
- Idealna. - Malfoy.
Tymczasem niedaleko wciągająca debata rozpoczęła się od nowa.
- Hermiono, jesteś taka mądra. - Ron.
- I piękna. - Fred.
- Jak bogini. - Lee
- Jesteś cudowna, wspaniała, piękna, zgrabna, idealna, mądra, cwana, utalentowana i wyjątkowo ponętna. - Syriusz w przypływie natchnienia.
- Mogę wam obu zrobić zdjęcie? - Colin
- Hermiona wyjdziesz za mnie? - Ron.
- Tylko musisz wziąć duży posag. - Malfoy, wychodzący z Ginny i niosący jej torbę, bo Potter padł bez sił po dziesięciu krokach.
Tymczasem ogół misjonarzy zebrał się przy stole Slytherinu i podziwiał wszystkie te wydarzenia w milczącym skupieniu. Dopiero, gdy trzech Weasley'ów uniosło torbę Hermiony i wyniosło ją z Wielkiej Sali, a Lee Jordan wyszedł przed samą Hermioną, by patrzeć, czy o nic się nie potknie "jego gwiazda", a za nimi wyszła Hermiona, piątka przyjaciół spojrzała po sobie.
- Chyba nam się udało. - mruknął Severus do dwóch dziewczyn.
- Też uległam takiemu złudzeniu. - odparła Molly spokojnie.
- Tak, chyba im się to spodobało. Trzeba tylko zadbać, by im woda sodowa nie uderzyła do głowy, bo nam małe Changi wyrosną, a nie nasi następcy.
- W pełni się zgadzam. - odparł Sam. - Z chłopakami też nam nieźle poszło.
- Owszem, są lepsi niż byli. - potwierdził Severus
- Ale trzeba to jeszcze podretuszować. - dodał Syriusz. - Ale Hermiona jest boska.
- E tam, Ginny lepsza. - mruknął rozmarzony Sev.
- Co wyście im zrobili? - ostry głos z trudem, hamujący rozbawienie sprowadził ich na ziemię. Podnieśli wzrok i ujrzeli swego nauczyciela OPCM.
- Remus, ale ty stary jesteś. - odezwał się Syriusz, a Lunatyk wybuchnął śmiechem.
- Powtarzam pytanie: Co wyście zrobili tej czwórce dzieci?
- Jakich dzieci, dziadku. - oburzyła się Molly
- Nic. Myśmy ich tylko zmobilizowali. - odparł Sam i cała piątka uśmiechnęła się niewinnie i wymijając swego nauczyciela, wyszła z Wielkiej Sali na lekcje.




--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pensy Nocard
post 09.08.2003 16:39
Post #5 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Oto najprawdziwsza wymyślona historia miłosna Hogwartu, a właściwie, to cała masa miłosnych historii. Czytelnicy, którzy mają słabe nerwy do pocałunków i tym podobnych rzeczy proszeni są o ominięcie tego odcinka, który jest typowym przykładem, jak impreza pada, gdy każdy ucieka na romantyczne sytuację we dwoje. Tak więc, zapraszam...
Osoby, które zbyt szybko są rozśmieszane, prosozne są o siedzenie na podłodze w celu nie spadania z krzeseł, co się czasem zdarza i zostało naukowo udowodnione przez firmę BDSTA, czyli Badania Dla Specjalnej Troski Autorów.
Autorka (nie mylić z Aurorka)


- Ginny, musimy porozmawiać - oznajmił Severus po tym, jak panna Weasley o mało nie przyprawiła swojego nauczyciela od Zaklęć o zawał. Nie tylko na uczniów działał jej nowy image.
- O czym? - spytała rudowłosa piękność i olśniewającym uśmiechem, ale nie z Sevem takie numery. Zachował kamienną twarz! Z trudem.
- O tobie. CHODŹ.
Ginny westchnęła i odprawiwszy z kwitkiem adoratorów ruszyła za swoim wybawicielem i mentorem. Po chwili zamknęli się w pustej sali co, gdyby nie czysto misjonarskie plany Snape'a, mogłoby się wydać podejrzane.
- O czym dokładnie chciałeś porozmawiać? - kolejny zniewalający uśmiech mocno zatrząsł postanowieniem Severusa, co do kamiennej miny. Jednak mimo tych przeciwności nie dał się. Był dzielny! Wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- Musisz uważać na to, co robisz. ( i z kim. - dodał w myślach) W innym wypadku zrobisz się zarozumiała i nie będziesz cenić nic poza swoim wyglądem, jak Lee Chang.
- Kto?
- Matka Cho... Musisz mieć jakieś wyższe wartości. ( Ja gadający o wyższych wartościach?! O God...- kolejna myśl Snape'a [jak od dużo myśli... dop. Aut.]) Dla przykładu, twoja matka. Piękność, flirciara, jak się patrzy, a jednak potrafiła się zakochać i ustatkować.
Ginny Weasley patrzył ciekawym wzrokiem na przemawiającego przystojniaka i "połykała" każde jego słowo, jak słowa wyroczni. Ściągnąwszy brwi, na bieżąco starała się przyswoić wszystkie informacje...
- Znaczy, że... mogę się bawić, ale muszę wiedzieć, kiedy przestać?
- Brawo! - Severus krzyknął z uśmiechem i prawdziwą dumą ze... swoich zdolności dydaktycznych. - A jak się nie będziesz stosować, to będziesz samotna, jak Sybilla, czy Lee Chang.
- Pani Chang jest samotna? - Ginny zamyśliła się poważnie - To kto jest ojcem Cho?
Severus, który niedawno znalazł swoje dzienniki z okresu między Łamaniem-szkolnych-przepisów a Wyjątkowo-suorowym-wobec-gryfonów-pilnowaniem-przepisów i dogłębnie je przestudiował właśnie wyjątkowo zainteresował się, jakimś ohydnym obrazkiem, wiszącym na ścianie i nie był w stanie patrzeć swej uczennicy w oczy.
- Cóż... nikomu tego nie udowodniła... - mruknął i pospiesznie wyprowadził dziewczynę z sali, rozpoczynając temat o różnorodności w ubarwieniu hipogryfów.

*)*)*)*)*)*)*)*)*)*)*)*)*)*)*)*)*)*)*)*)*) - zmiana dekoracji wink.gif

Około godziny dwudziestej, czyli po przeprowadzeniu poważnych rozmów ze wszystkimi nawracanymi, po lekcjach, po nielegalnej wizycie w Hogsmeade, po specjalnym makijażu połowy zwołanych, po rzuceniu odpowiednich zaklęć wyciszających i po odrobieniu wszystkich dzisiejszych szlabanów, w lochu numer 145 5/6 w czasie imprezy ogólnodomowej!

- ZATAŃCZYSZ??? - chór kilkudziesięciu gardeł wrzasnął zgodnie, gdy do lochu weszły Hermiona, Ginny, Molly i Sybilla.
Cho Chang, Parvati Patil i jej siostra Padma, wraz z kilkudziesięcioma innymi dziewczynami ruszyły w kierunku baru ostentacyjnie obrażone. Na ich szczęście chłopaków było po prostu zbyt wielu, żeby wszyscy mogli tańczyć ze sławetną czwórką. Po za tym, po jakimś czasie żadna dziewczyna nie była zazdrosna o cztery piękności, ale jedynie o tę wybrankę, którą w tym momencie darzył swoimi względami Severus, Syriusz, czy Samuel. Brygada SSS (czyli Sexapil, Sexapil and more Sexapil smile.gif ) robiła piorunujące wrażenie na żeńskiej części imprezy… no i na Ericu Samilsie z Huffelpuffu, który miał inną orientację, bynajmniej nie w terenie. A teraz przyjrzyjmy się bliżej interesującym scenom tejże zabawy. Dla ułatwienia podawane mniej więcej chronologicznie.

(*)(*)(*)(*)(*)(*) 21:04(*)(*)(*)(*)(*)(*)
- Hermiono, zatańczysz? - niepewny i cichy, a jednak znajomy głos wyrwał Hermionę z zamyślenie, gdy starała się jednocześnie ukryć w ciemnym kącie, by trochę odpocząć i gwizdnąć kremowe piwo z odległego baru. Odwróciła się roztargniona do najmłodszego przedstawiciela płci męskiej w rudym rodzie. ( to z kolei brygada RR od której wywodzą się pewne kreskówkowe wiewiórki)
- Widzisz, Ron... nie chciałabym się tam pokazywać... znowu te ciągłe zaloty i flirty i tańce... chyba muszę trochę odpocząć...
- Mhm
Chwila ciszy...
Przeciągająca się chwila ciszy...
Nieprzyjemnie długa i bezczynna chwila ciszy...
- Ron? - zagadnęła ostrożnie Granger.
- Co? Mam sobie iść?- przestraszony rudzielec bynajmniej nie chciał opuszczać ukochanej piękności.
- Niekoniecznie... - pociągający i niebezpieczny uśmiech Hermiony rozbłysł w ciemności odległego od ciekawskich spojrzeń kąta, gdy zbliżała swoją twarz do piegowatej twarzy pijanego - ze szczęścia ma się rozumieć - Weasley'a.
Chwila ciszy...
Przeciągająca się chwila ciszy...
Przyjemnie długa i pracowita chwila ciszy...
Złapanie oddechu.
Chwila ciszy...
Przeciągająca się chwila ciszy...
Przyjemnie długa i pracowita chwila ciszy...

(*)(*)(*)(*)(*)(*) 21:06(*)(*)(*)(*)(*)(*)

- Ginny? - dwa głosy rozległy się z dwóch stron, siedzącej pod stołem w celu uniknięcia, choć na chwilę adoratorów, rudowłosej dziewczyny.
W pierwszej chwili pomyślała, że wbrew zapewnieniom wszystkich napotkanych do tej pory wróżbiarek i wróżbiarzy, ma dar!
W kolejnej doszła do wniosku, że słyszenie głosów, to nie najlepsza oznaka dla jej zdrowia psychicznego.
A już po kolejnych dwóch setnych sekundy była pewna, że jest w gorszych opałach niż sądziła.
Po obu jej stronach siedzieli dwaj najwięksi wrogowie, jakich widział Hogwart od bardzo dawna. Draco Malfoy i Harry Potter. Wyglądało na to, że zauważyli, gdzie ukryła się poszukiwana piękność i obaj zanurkowali pod stół z zamiarem "porozmawiania" z nią. O sobie dowiedzieli się dopiero, gdy stanęli (kucnęli, ale nie bądźmy drobiazgowi) twarzą w twarz. Nie spodobało im się to.
- Chłopcy, tylko spokojnie! Bez nerwów!
- Co tu robisz Malfoy?
- Obawiam się, że to samo, co ty Potter!
- Chłopcy!
- Wyłaź stąd Ślizgonie!
- Ty się wynoś Gryfoński dupku!
- CHŁOPCY, BO JA SOBIE PÓJDĘ!!!!! - umilkli.
- Mam propozycję - odezwał się wreszcie Malfoy, wciąż gniewnie patrząc na rywala. - Wybierz jednego z nas, a drugi sobie pójdzie cały i zdrowy... chyba, że będzie się stawiał.
- Jestem za! - prawie krzyknął Harry. - Wszyscy wiedzą, że ona się we mnie kocha. W końcu to ja jestem sławny...
- A ja bogaty idioto. A po za tym sądzę, że Ginny już wyrosła z głupiego podkochiwania się w sławnych istotach, które nie umieją nawet prosto kociołka ustawić i mówić o niczym innym niż swoja sława i quidditch.
- To prawda, Harry? - zdziwienie Ginny, która była najlepszą uczennicą z eliksirów, jaką kiedykolwiek miał Gryffindor ( i Malfoy dobrze o tym wiedział) nie miało granic. Jej ideał miał wady!!!
- Eeeeee...
- A ty umiesz porozmawiać o czymś innym niż quidditch, twoja blizna i Voldemort? - sceptyczne spojrzenie rudowłosej dziewczyny padło na Draco.
- Może być teoria Franckwiska na temat nowoczesnych antidotów, tworzonych ze składników podobnych truciznom, ale z odpowiednim dodatkiem składnika filistis, co jest oczywiście dozwolone, biorąc pod uwagę ostatni dekret Knota, którym sam siebie zniszczył?
- ... - Harry
- Spadaj, Harry. - Ginny jak urzeczona patrzyła w zimne oczy inteligentnego chłopaka.
- ...
- Niedosłyszałeś? - zapytał uprzejmie wygrany blondyn.
Harry bez słowa, wciąż w szoku wytoczył się spod stołu i usiadł pod innym, pogrążywszy się w rozmyślaniach nad swoją przegraną. Tymczasem pod drugim stołem wciąż zapatrzeni w siebie Weasley i Malfoy, jeszcze rozmawiali.
- To co z tą teorią? - spytała Ginny ze śmiechem.
- Może później o tym porozmawiamy? - spytał, starając się ukryć zainteresowanie głębokim dekoltem towarzyszki.
- Dobry pomysł... Opuść ten obrus!
Obrus został opuszczony, a zakochana para schowana przed ciekawskimi spojrzeniami pozostałych gości.

(*)(*)(*)(*)(*)(*) 21:09(*)(*)(*)(*)(*)(*)

Niektóre pary w ogóle nie zwracały uwagi na podobne bzdury, jak rywalizacja, nieśmiałość, czy rozmowy. Po prostu rozpoznawszy wspólne przyciąganie wyszli do sąsiedniego lochu, by nikt im nie przeszkadzał. No, ale cóż Severus i Cho, bynajmniej cnotliwi nie byli, więc nie musieli się przejmować bzdurami, a zmieniwszy lokal skutecznie pozbyli się natrętów.
Tylko szczury siedziały zafascynowane, podziwiając w milczeniu.

(*)(*)(*)(*)(*)(*) 21:12(*)(*)(*)(*)(*)(*)

Syriusz stał, popijając kremowe piwo i tak był zafascynowany coraz to nowymi partnerkami do tańca, że dopiero po jakimś czasie zauważył, że z imprezy zaczynają znikać ludzie. Jeszcze stopniowo, ale dało się już to zauważyć. Początkowo biedny chłopak myślał, że dzieje się coś złego i trzeba ich będzie ratować, ale potem zauważył, że znikają parami, a to było już jak najbardziej normalne. Rozejrzał się za Severusem, by podzielić się spostrzeżeniami, ale nigdzie nie było go widać. Zagadnął więc stojącą nieopodal Sybillę, która podobnie, jak on rozglądała się po sali, czekając na kolejny taniec i chwilę odpoczywając. Okazało się, że widziała tego czarnowłosego chłopaka kilka minut temu, jak wymykał się z sali wraz z młodą Chang. Black pokręcił z niedowierzaniem głową. To matka mu nie wystarczyła? Przecież jest możliwość 1 do 53, że jest ojcem Cho! Cóż... Syriusz też czytał pamiętniki Snape'a, oczywiście bez jego wiedzy. "Czego oczy nie widzą, tego pięść nie pomści", jak mawiał James, gdy wykradali coś Remusowi.
Nagle do Blacka napłynęło dziwne uczucie, które po chwili rozpoznał jako samotność. Samo to, że nie "zniknął" jako jeden z pierwszych było nie do pomyślenia, a jeśli... miał nie zniknąć wcale??? Groza zmroziła jego młode serce, gdy nagle jego wzrok ponownie padł na
Sybillę.
- Nudno się tu robi, nie sądzisz? - zagadnął, gdy tuż koło nich przebiegł rozpędzony wąż stworzony z ludzi, których salwy śmiechu, chyba tylko zdolnościom magicznym Hermiony, jeszcze nie zbudziły profesorów.
- Owszem... Może pójdziemy do nas? Powróżę ci z tarota...
- Ok.
Kolejna para znikła i po chwili była już grzecznie w swoim pokoju, problem polegał na tym, że żadne z nich nie chciało sobie wróżyć. Na szczęście dla nich oboje mieli świetne pojęcie o intencjach drugiego. Dopiero następnego dnia rano, gdy Trelavney wymieniała się wrażeniami z Molly, doszły do zaskakującego wniosku, że Sybilla nie ma w swoich obecnych rzeczach żadnego tarota.
Co do Molly....

(*)(*)(*)(*)(*)(*) 21:15(*)(*)(*)(*)(*)(*)

Co do Molly, to trzymała się dzielnie spraw przywoitych, wciąż mając na uwadze to, że jej przyszli dwaj synowie (bliźniacy) stali przy barze i ciągle na nią zerkali i także to, że dla nich jest już żoną i matką, a to że nic z tego nie pamięta mało ich obchodziło. Tak więc przyszła pani Weasley, a obecna panna Nord trzymała się dzielnie postanowienia o nie zdradzaniu męża. Jednak, gdy zobaczyła, że jej najlepsza przyjaciółka znikła, jak kamfora albo raczej, jak partnerka Syriusza, jej przekonania i postanowienia legły w gruzach. Złapała pierwszego lepszego faceta i ruszyła w ustronne miejsce (tzn. do schowka na miotły).
Samuel Ticks zwany Irytkiem jakoś wyjątkowo się nie sprzeciwiał. Była tu już mowa o parach, które nie zwracają uwagi na takie drobiazgi, jak rozmowy.

(*)(*)(*)(*)(*)(*) 23:45(*)(*)(*)(*)(*)(*)

Fred rozglądał się po pomieszczeniu z dziwną miną. Co prawda widział, jak kilka osób znikało, ale żeby do tego stopnia? Na parkiecie nie było nikogo, jeszcze przed chwilą kręcił się Eric Samils, ale i on nie dawno gdzieś znikł.
- George, gdzie się wszyscy podziali? - rudzielec rozejrzał się gwałtownie dookoła. - George? George?! Geor... Angelina?
W tym momencie Weasley zanurkował za barem z nagłym przeczuciem, że wie, gdzie się wszyscy podziali, ale już nie bardzo go to obchodziło. Zdecydowanie ważniejsza była dziewczyna, która czekała aż ją zauważy. Zauważył!


(*)(*)(*)(*)(*)(*) 23:43 ( tylko lekko nie chronologicznie) (*)(*)(*)(*)(*)(*)

Harry wciąż siedział pod stołem zrozpaczony, gdy nagle ktoś podniósł obrus i opuścił go z powrotem, siadając obok okularnika.
- Cześć, Harry. - rozległ się miły i słodki głos.
- Cześć, Eric... ERIC?!?!?!
No cóż, w niektórych parach tylko jedna strona nie zwraca uwagi na rozmowy...


--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pensy Nocard
post 01.09.2003 18:28
Post #6 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Oto historia, która jest dalszym ciągiem poprzedniej, jak to często bywa w opowiadaniach. Ten oto odcinek opisuje, jak dziwne mogą być skutki całonocnej imprezy i romantycznych spotkań we dwoje i że nie zawsze jest to ciąża. Dziękuję i przepraszam
AUTORKA, A PRZYNAJMNIEJ TAK TWIERDZI


- Jak dobrze wstać skoro świt... - śpiewał (niemiłosiernie fałszując) Albus Dumbledore pod porannym prysznicem (to znaczy prysznic był ten sam, co zawsze, ale Albus brał go rano, więc był poranny ze względu na porę)
Humor mu dopisywał. Nie musiał od wczorajszego popołudnia słuchać tłumaczeń żadnego złapanego ucznia, bo też nikt złapany nie został. Biedny dyrektor spychał w najdalsze i najciemniejsze otchłanie swoje umysłu, wieść, że to musi oznaczać coś okropnego. Ta myśl jednak wydobyła się na powierzchnię, gdy tylko wkroczył do swojego gabinetu w nowym szlafroczku w różowe świnki i zobaczył przyszłą profesor McGonagall z wyjątkowo cienką linią ust. Dumbledore, człowiek przewidujący i w pełni zdający sobie sprawę, że serce ma już nie to samo, co siedemdziesiąt lat temu (w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo przeszczepili mu świńskie) zrobił jedyną możliwą i racjonalną rzecz w takiej sytuacji, usiadł.
- Co się stało, Minervo? - spytał zmęczonym głosem.
- Pan Filch zauważył, że jeden z lochów jest chroniony jakimś silnym zaklęciem i nie można się tam dostać bez zezwolenia, którego nie mamy i nie wiemy o co chodzi. Na dodatek opiekunowie WSZYSTKICH domów odnotowali zniknięcie, co najmniej kilkorga uczniów.
- To oznacza chyba naszą drużynę do walki z Filchem...
- Prawdopodobnie, zważywszy, że ich także nie ma. Oprócz panny Trelavney i pana Blacka, który wychodził z jej sypialni, gdy woźny polecił mi sprawdzić ich dormitorium - oznajmiła dumna z siebie uczennica.
- Czy ty wiedziałaś o jakiejś zabawie, która miała się odbyć?
- Nie, panie profesorze. Obawiam się, że podejrzewali mnie, że powiem nauczycielom albo będę im robić wyrzuty, że postępują wbrew regulaminowi. Co oczywiści robili!- Dumbledore uśmiechnął się pod nosem.
- Zaraz pójdę do tego lochu, tylko się ubiorę - powiedział dyrektor i piętnastoletnia Minerva McGonagall opuściła jego gabinet.
Około pół godziny później, Dumbledore, młoda McGonagall i Argus Filch zdążali do tajemniczego lochu. Właśnie mijali jeden z sąsiadujących z nim pomieszczeń, gdy szeroko ziewając wyszedł z niego nikt inny, jak sam Severus Snape.
- Severusie, co ty tu robisz? - szepnął dyrektor, bo nie chciał wypłoszyć potencjalnej reszty bandy.
- Musi pan tak krzyczeć? - warknął Snape i sprawnym ruchem różdżki wyczarował sobie butelkę wody i aspirynę.
- Widzę, że zabawa była huczna - mruknął Albus
- W rzeczy samej. Dzień dobry. Sev, wyczarujesz mi aspirynę? - powiedziała słabym głosem Cho, której bluzka była dziwnie krzywo zapięta, gdy wyszła z tego samego lochu, co Severus i stanęła tuż obok niego. Snape spełnił jej życzenie.
- Severusie! Ona jest nieletnia! Wiesz, że to jest prawnie zakazane? - Dumbledore mówił już normalnym głosem, na co Snape skrzywił się z bólu.
- O wypraszam sobie panie dyrektorze! Ja też jestem nieletni, ona tez może zostać oskarżona o uwiedzenie nieletniego, ale nie mam zamiaru podawać jej do sądu - uspokoił Cho.
- Co tu się wczoraj wieczorem stało? - spytał zmęczony już Dumbledore, przeklinając w myśli samego siebie, że tak łatwo dał się zwieść.
- W tym lochu, z którego wyszedłem? - spytał podejrzliwie Snape.
- Nie! - zapewnił bardzo szybko Filch. - Co się stało w tym chronionym zaklęciem?
- Była impreza z rozkazu Dumbledore'a - powiedział szybko chłopak.
- CO?! - wrzasnęła całą trójka detektywów.
- Cicho! - jęknęła para z lochu.
- Nie dawałem rozkazu... BA! Nawet pozwolenia na żadną zabawę!
- Nie? - spytał zdziwiony Severus - A ta przemowa o tym, że wszystkie domy powinny się trzymać razem, czy jakoś tak? Hermiona coś tam opowiadała...
- "Będziemy na tyle silni, na ile będziemy zjednoczeni, i na tyle słabi, na ile będziemy podzieleni" - usłużnie dopowiedziała Hermiona wychodząc z niedostępnego lochu, ciągnąc Weasley'a (Rona tak, żeby nie było, że sobie zmieniła w czasie balu biggrin.gif) za sobą.
- Panna Granger! - wrzasnęli Dumbledore i Filch.
- Cicho! - jęknęła czwórka skacowanych uczniów.
- ELIKSIR NA KACA! ELIKSIR NA KACA! ZA JEDYNEGO GALEONA CAŁA BUTELECZKA!!!
- Bliźniaki!!!!!!!! - wydarł się Snape, po czym szybko zakupił, co potrzeba i pożyczył trochę kasy współtowarzyszom niedoli. - Ech, wy zawsze umiecie się tak zakręcić, żeby zrobić jakiś dobry interes.
- Nasz klient, nasz pan - uśmiechnął się George, pobrzękując wypchaną sakiewką i ruszając ratować kolejnych niedobitków imprezy ogólnodomowej... oczywiście za odpowiednią zapłatą.
Przez kolejne kilkanaście minut dyrektor do spółki z Filchem wydzierali się na znalezionych uczniów i prawili im moralizatorskie kazania. Nagle zaległa nieprzyjemna i znacznie wymowna cisza, gdy z "zakazanego korytarza" wyszedł Harry, a tuż za nim Eric, z czego ten drugi z trudem usiłował zapiąć guziki koszuli. Widać po nich było, że już pili zbawczy eliksir, ale są jeszcze trochę zaspani. Bardzo zaspani.
- Er.... - zaczął inteligentnie Snape, który znany był ze swej ogromnej tolerancji. (tolerował ludzi, którzy przynosili mu piwo (kremowe oczywiście), tolerował nauczycieli, którzy stawiali mu piątki, tolerował Dumbledore'a gdy był wystarczająco daleko... wiele rzeczy tolerował)
- Co (ziewnięcie) się (ziewnięcie) tu (ziewnięcie krótkie) stało? (dwa średnie ziewnięcia) - spytał Harry
- No (ziewnięcie bardzo potężne) właśnie - dodał Eric
- Dyrektor na nas krzyczy, bo zorganizowaliśmy imprezę - wyjaśniła Cho.
- Aha - odparł inteligentnie Eric.
- A nie lepiej zebrać wszystkich i dopiero prawić morały? Mniej się pan zmęczy - podpowiedział Potter.
- Eee... dobry pomysł Harry! - wydukał Dumbel, który wciąż był w szoku na skutek zobaczenia swojego ulubionego ucznia w towarzystwie, kogoś takiego, jak Eric. - Minervo, Argusie, wszyscy, których znajdziecie mają się u mnie w gabinecie stawić o piętnastej! Was - spojrzał na parę czysto chłopięcą, Hermionę, Rona, Severusa i Cho - też to dotyczy.
Wspólny jęk wszystkich wezwanych oznajmił dyrektorowi, że podjął słuszną decyzję.

^^()^^()^^()^^()^^()^^()^^()^^()^^ - kolejna zmiana dekoracji. ( godzina 15:30)

Dumbledore nie kończył swojego moralizującego monologu, który chwilami przechodził w krzyki. Tak właściwie, to nikt go nie słuchał, ale on się o tym nie dowiedział. "Po co psuć dziadkowi zabawę?" - uzasadnił swoją postawę Draco M. Oskarżony o przebywanie poza dormitorium po ciszy nocnej oraz o picie alkoholu i uwiedzenie nieletniej.
Nawet zawsze porządna i regulaminowa panna Granger (oskarżona o picie alkoholu, przebywanie po ciszy nocnej poza dormitorium i uwodzenie nieletnich )nie bardzo uważała na to, co mówi (tudzież krzyczy) dyrektor. Może było to spowodowane niewyspaniem, a może ręką pewnego rudzielca, która skutecznie ją dekoncentrowała.
Nawet główny ulubieniec dyrektora Harry Potter (oskarżony o picie alkoholu, przebywanie poza dormitorium po ciszy nocnej, uwiedzenie nieletniego - czemu się stanowczo sprzeciwiał-, i dawanie złego przykładu fanom - niejaki Colin od dzisiejszego snia zaczął chodzić w różowej apaszce-) nie słuchał wstrząsającej przemowy, bo zbytnie dekoncentrował go sąsiad w postaci Erica Samilsa (oskarżony o picie alkoholu, przebywanie poza dormitorium po ciszy nocnej i próbę gwałtu na nieletnim - jednak Harry za mało oponował, żeby można było uznać, to za całkowity gwałt. Trudno).
Wszyscy jednak musieli się przebudzić z dziwnego stanu w jaki wpadli, chcąc uniknąć słów Dumbledore'a gdy ten ogłosił im, co mają robić. Każdy dostał kartkę ze szlabanem odpowiadającym ich przewinieniom (za każdą winę jedna kara).
Severus o mało nie zemdlał, gdy się dowiedział, że w poniedziałek obiera ziemniaki dla całej szkoły wraz z Harrym Potterem i Draco Malfoy'em. Bez użycia magii. Wizja środy spędzonej na wyławianiu śmieci z jeziora też nie była nazbyt przyjemna, pomijając już piątek i czyszczenie sreber, oraz niedzielę i układanie dokumentów historycznych Binsa. Oczywiście wszystko z tymi samymi partnerami.
Pozostali uczniowie tez nie byli zbyt zachwycenia na wieść, że muszą:
- wyczyścić Wielką Salę szczoteczką do zębów (bez użycia magii)
- Wyczyścić najbrudniejsze lochy szczoteczką do zębów (dla dzieci) (bez użycia magii)
- Wyczyścić stajnię hipogryfów szczoteczką normalną (własną) (bez użycia magii)
- Posprzątać wszystkie toalety własnej płci (drugi raz nie dali się nabrać sad.gif ) (bez użycia magii)
- Pomóc Hagridowi w pilnowaniu szczeniaczków (Puszek został ojcem...) (bez użycia magii)
- Pomóc pani Pomfrey opatrywać rany, jakie odniósł Argus Filch w pogoni za uczniami... (bez użycia magii)
- Patroszyć składniki dla nowego mistrza eliksirów (bez użycia magii)
- Układać chronologicznie i zgodnie z alfabetem dokumenty Hogwartu (bez użycia magii)
- Spisywać wszystkie książki pod czujnym okiem pani Pince (która wciąż była stara, bo podobnie, jak Filch była charłakiem i czar na nią nie działał) (bez użycia magii)
- Wyprowadzać na spacery zwierzątka Hagrida (bez użycia magii)
- Pracować za poszczególne skrzaty (tylko Hermiona się ucieszyła) (bez użycia magii)
- Wysprzątać sowiarnię (bez użycia magii)
- Pisać listy, które dyktują poszczególnie nauczyciele (a trzeba wam wiedzieć, że oni zawsze mają bardzo dużo listów do wysłania, kiedy może zastąpić ich uczeń) (bez użycia magii)
- Służyć za worek treningowy na kółku zajęć z Obrony przed Czarną magią (im niższa klasa tym było niebezpieczniej) (bez użycia magii)
- Pokroić cebulę do kuchni dla całej szkoły (bez użycia magii)
- Przystrzyc nożyczkami do paznokci trawę na boisku do Quidditcha (bez użycia magii)
- Robić za królika doświadczalnego dla mistrza eliksirów (bez użycia magii - w celach obronnych, bo inna jest zbędna)
Severus, próbujący ocucić Freda Weasley'a (oskarżony o przebywanie poza dormitorium po ciszy nocnej oraz o picie alkoholu, uwiedzenie nieletniej, handel bez zezwolenie, tworzenie zakazanych eliksirów, organizację potajemnej imprezy, tworzenie i przechowywanie magicznego jedzenia, zaczarowywanie magicznego jedzenie, tworzenie fajerwerków i odpalanie ich w szkole, sprzedaż alkoholu i nielegalne wizyty w Hogsmeade) musiał przyznać, że fantazji, to dyrektorowi nie brakuje.
^^()^^()^^()^^()^^()^^()^^()^^()^^ wieczór tego samego dnia (tajemna sala przerobiona na przytulny pokoik (z łóżkiem, łazienką w pomieszczeniu obok, kominkiem, stolikiem i małą szafką) dźwiękoszczelny i silnie zamknięty. ^^()^^()^^()^^()^^()^^()^^()^^()^^

Większość par po przelotnej znajomości na jakiejś imprezie rozpada się. Pozostają jednak niektóre, które przetrwają wszelkie przeszkody i sprzeciwy. Właśnie taka para leżała sobie przy kominku w tymże pokoju.
- Harry?
- Mhm?
- Jak sądzisz, jak jest w Holandii?
- Nie wiem, zobaczymy za dwa lata.
- No.

Cdn.
_____________________
Odcinek gorszy, ale jak wspominałam 1 września nie wpływa za dobrze na poczucie humoru. Mam nadzieję, jednak, że ta część zaspokoi Was na czas oczekiwania następnej. To może trochę potrwać.
Do zobaczenia i proszę o duuuuuuuuuuuużo komentarzy, żebym i ja się poczuła lepiej. smile.gif
PS. W następnym odcinku spodziewajcie się opisów poszczególnych szlabanów biggrin.gif



--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pensy Nocard
post 18.09.2003 18:45
Post #7 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




TEŚKNILIŚCIE???

biggrin.gif

Cz. Kolejna.

Sporej wielkości brązowa góra obierek ziemniaków wzrastała powoli, ale stale. Co chwilę rozlegał się też plusk, gdy do ogromnego gara z wodą wpadał kolejny obrany ziemniak.
Był poniedziałek i trzech uczniów odpracowywało dzielnie swój szlaban. Z początku pan Malfoy i pan Potter planowali się kłócić i obrzucać wyzwiskami przez co najmniej kilka godzin, ale na widok góry ziemniaków odebrało im mowę. Obecnie więc siedzieli wraz z Severusem Snapem na samym szczycie powoli malejącej góry i pracowali w milczeniu.
- To jest nudne - stwierdził Snape.
- Odkrywcze stwierdzenie - Draco najwyraźniej nie miał dziś nastroju do oczywistych stwierdzeń.
- I męczące - dodał Severus.
- Możemy poopowiadać kawały - zasugerował blado Harry po kilku minutach ciszy.
- Możemy - zgodził się Snape z obleśnym uśmiechem.
Draco uśmiechnął się okrutnie i udając brak zainteresowania reakcją towarzyszy skupił się na ziemniaku i przemówił.
- Znacie najkrótszy kawał o gejach?
Severus na wpół wystraszony, na wpół zaciekawiony podniósł wzrok najpierw na Draco, a potem na Pottera, który gwałtownie się zaczerwienił.
- Znacie?
- Nie - burknął Harry, a Snape patrzył z zaciekawieniem na Ślizgona.
- Ten Tego - Draco zarobił ziemniakiem, gdy Harry "przypadkiem" nie trafił do garnka.
Tak rozpoczęła się największa bitwa wszechczasów. Bitwa między Slytherinem a Gryffindorem. Między tolerancją i stereotypami, bitwa, w której Snape najbardziej obrywał, choć nie miał z nią nic wspólnego. Bitwa, którą w końcu wygrał Severus, bo stracił cierpliwość do przypadkowych trafień.
Co do ogólnego rezultatu bitwy, to najbardziej skorzystali uczniowie, bo ziemniaki roztrzaskały się na kawałki, a trójka szlabanowców, żeby uniknąć kłopotów zrobiła frytki.
Zaskakujące tylko, że na następny dzień, gdy szlaban miał Eric, Cho i Ginny, było piure.


Do niedzieli Severus dożył w jednym kawałku, aczkolwiek sam nie był do końca pewien, jak tego dokonał. Miał tylko "lekko" pokaleczone palce od pamiętnych ziemniaków, a raczej noża do ich obierania, na łydce miał potężnego siniaka zrobionego przez piękną mieszkankę jeziora, która nie chciała go wypuścić na pastwę ziemskich kobiet, miał też rozciętą głowę zaszytą magicznymi nićmi lekarskimi, a to ostatnie przez Draco, któremu puchar, który czyścił "wyślizgnął" się z rąk.
Teraz zostało już tylko porządkowanie papierów Binnsa, co do najprzyjemniejszych nie należało. Z drugiej jednak strony nie było też niebezpieczne. Przynajmniej pozornie.
- Co to do cholery w ogóle jest? - warknął w pewnym momencie Harry, bo nawet istoty tak delikatne i spokojne, jak on, kiedyś tracą cierpliwość.
- Kroniki Hogwartu. Wszystko, co ktokolwiek uznał za warte zachowania z poszczególnych lat, oraz kroniki pamiątkowe każdej klasy. My mamy to ułożyć w porządku chronologicznym - odpowiedział grzecznie Severus, który miał minę, jakby było mu już wszystko jedno.
- To jest dyrektorski sadyzm - Draco po raz pierwszy w życiu poparł stanowisko Harry'ego.
- Nie martw się. Mamy do zrobienia tylko XX wiek - powiedział Snape spokojnie z uśmieszkiem, wskazującym na powolne odchodzenie od zmysłów.
- TYLKO?!?!?!?!?!?!?!?!?!
- Spojnie Malfoy, z nim chyba nie wszystko jest w porządku.
- Chyba tak.
- Tak, tak, tak, to pan Tik Tak - zanucił Severus
- Na pewno tak - rzekli zgodnie Malfoy i Potter (jak dalej będą tak zgodni, to Ginny powinna zacząć się martwić dop. Aut) (właściwie Eric też... dop. Aut.)
- O Boże Jedyny, Merlinie niegolony, Dementorze gwałcicielu i wszyscy inni też - szeptał Snape, patrząc z szacunkiem, miłością, pożądaniem, ckliwością i czymś jeszcze, na średniej grubości, granatowy album, w którym Potter zauważył tylko jakieś stare gazety.
- Co to jest? - spytał delikatnie Draco, nie chcąc narażać na szwank i tak już nadszarpniętych zmysłów Snape'a.
- Skarb
- A tak jaśniej? - poprosił Potter
- Największy skarb Hogwartu. ZNAJDZCIE TAKICH WIĘCEJ!!!!! TAKICH SAMYCH ALBUMÓW TYLKO Z INNYMI LATAMI OCZYWIŚCIE!!!!!!!!!!!!!& #33;!!!!!!!!
- Bez obrazy Snape, ale... eee... musimy tu układać to chronoligicznie i nie mamy ochoty na dodatkowe zajęcia...
- Jak mi znajdziecie dużo takich albumów i pomożecie je stąd wynieść, to posprzątam i poukładam za was.
Obietnica był trochę zbyt szybko wypowiedziana, bo większość albumów leżała w niedalekiej odległości od tej kupy papierów, na której obecnie siedzieli i starali się ją ułożyć. No, ale Sever był w stanie BARDZO wiele zrobić dla tych albumów. Nie żałował nawet, gdy już siedział nad ranem (zaczynali pracę w południe) na swoim łóżku i patrzył na skradzione cuda.
- Skarb, mój skarb... tylko mój... no nie tylko, ale przede wszystkim... to ja je znalazłem i ukradłem... mój sssskarb...

_ _ _
I jak:??? Krótkie, wiem, ale chora jestem i tak wyszło.


--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pensy Nocard
post 20.10.2003 20:19
Post #8 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Cz. 18 (chyba) (to całkiem możliwe) (oj, załóżmy, że osiemnasta)

Powolne ruchy człowieka, który za wszelką cenę stara się pozostać nie zauważony.
Wszyscy oprócz niego śpią.
Panuje absolutna cisza.
Nikt go nie usłyszy.
Nie mają szans, bo on jest cichutko.
Jego ofiara na pewno się nie obudzi...

Syriusz Black delikatnym i idealnie cichym ruchem sięgnął w kierunku czegoś, co wyglądało, jak album. I na czym spał Severus Snape. Właściwie wyglądało tak, jakby Ślizgon ułożył sobie posłanie z tych "albumów" i zasnął na nich. Pewnie chciał się zabezpieczyć przed kradzieżą.
Na daremnie.
Syriusz był już pewien zwycięstwa. Opuszkami palców dotknął okładki najłatwiejszego do zdobycia albumu.
- GRRRRR
Syriusz odskoczył i stanął prawie, że na baczność, przed łóżkiem swojego przyjaciela, który niewątpliwie miał otwarte oczy, i niewątpliwie przed chwilą warknął.
- Cześć Sev! Nie śpisz? - spytał z uśmiechem wyjątkowo szerokim, nawet jak na niego.
- Wyobraź sssobie - warknął (syknął?) Snape. - Czemu dobierałeś się do moich albumów?
- A... Czemu warczałeś? - wykręcił się od odpowiedzi Black
- Myślałem, że we własnym języku lepiej zrozumiesz. A teraz sssspadaj.
- Sss Khem Khem Znaczy Sev, ty chyba coś nie tak?
- Jaśśśniej?
- Przeciągasz "s" a czasem "ś"
- Jassssne...
- Wiesz Sev, ja też lubię Jubilera...
- Co?!
- No... "Władcę Pierścieni" , czy bransoletek? Nie ważne! Ale nie musisz się od razu tak upodabniać do bohaterów Sever.
- Nie czytałem Władcy Pierścieni... Sssrozumiano?
- Nie teraz, to już przesadziłeś. Mówi się Zzzzzrozumiano!
- A co mucha jestem?
- Tak, bzykajmy razem...
- CO?!
- Idę po Molly, ona ci przemówi do rozzzzumu.
- Nie przedrzeźniaj mnie.
- Jakżebym śśśśmiał...

Po krótkiej naradzie w pokoju dziewczęcym (w którym zaskoczony Black znalazł zaspanego Iryta) Molly wyszła do Severusa Snape'a, który wciąż okupował łóżko i układał na nim albumy z taką miną i wzrokiem, że Molly poczuła się zazdrosna. Jednak opanowała pierwotne instynkty porwania rywali na strzępy i usiadła na łóżku Ślizgona tak, żeby nie naruszyć żadnego ze ssssskarbów.
- Severus, zapytam wprost.
- Proszszszę.
- Jest źle - powiedziała cicho przyszła Weasley. - Czy jesteś albumofilem?
- CO?! - Snape oderwał się na chwilę od pieszczenia znalezisk.
- Bo innego wyjścia nie widzę...
- BO NIE WIESZ CO, TO JEST!!!!!!!!! - wydarł się Snape tak, jak nawet żaden Potter nigdy nie słyszał.
- NO TO MI POWIEDZ, JEŁOPIE!!!!!!!!!!!!!! ; - jednak mimo usilnych wysiłków, wciąż nie dorastał Molly do pięt.
- No to patrz!
Z tymi słowami otworzył jeden z albumów, w którym znajdowały się jakieś stare gazety. W każdym albumie z jednego roku, choć często były przerwy na kilka lat albo były wyjątkowe lata, które mieściły się w kilku.
Molly patrzyła, jak urzeczona.
- Przecież to SKARB!!! Skąd ty, to masz???
- No pięknie, on syczy, a ona gada inną czcionką!
- Mam plan. - oznajmił Severus. - Plan wspaniały i genialny!
- SEVERUS!!! Nie zasyczałeś. - Syriusz był bliski ekstazy z wrażenia, że kłopoty się ssskończyły. Khem, khem skończyły smile.gif
- No i?
- Jaki ten plan?! - krzyknęły dziewczyny, bo Sybilla dołączyła już do nich wraz z Samuelem.
- Stworzymy obecny rok. Jakby nie było mamy wprawę.
- Eee... Sev, ja nie jarzę - przyznał się Black.
- IDIOTO, SŁCUHAJ JAK DO CIEBIE MÓWIĘ! - wrzasnął Snape. - To są wszystkie powstałe numery "G.U.M.I.Ś"
- "G.U.M.I.Ś"?!?!?!?!?!?!?! - oczy Syriusza zalśniły niezdrowym blaskiem, jak oczy większości facetów na widok "gazet dla panów". Tylko, że to była gazeta uczniowska.
Wszyscy obsiedli łóżko Snape'a, jak muchy g... znaczy śmieci.
I zaczęli wspominać.
- Te tajemne spotkania...
- Ściśle tajny bal maskowy na koniec roku...
- Kryptonimy...
- Te artykuły! Ich czytanie i... pisanie!
- Ta walka z nauczycielami!
- I Filchem!
- I uczniami też trochę.
- Po prostu zdrowy humor...
- Karykatury...
- Wierszyki!
- Piosenki...
- I te wszystkie fanki naszej twórczości...
- Tyle wrażeń zapewniał tylko "G.U.M.I.Ś"!!!
- Tak. Raz musiałam pisać egzamin poprawkowy, bo zamiast się uczyć, czy chodzić na randki, to wprowadzałam korekty do ostatniego numeru w tym roku.
- Numery jubileuszowe...
Kolejka jaka właśnie się toczyła ze wspomnieniami zatrzymała się na Blacku, który stracił chwilowo wątek i z oczami pełnymi łez wzruszenia wydusił tylko.
- Cóż... po prostu "Głos Uczniów Mądrych i Innych Świrów"
- Dokładnie!!! - poparli go wszyscy zebrani i zaczęli ocierać łzy spływające po policzkach rękawami... niekoniecznie swoimi.
Gdy wreszcie się opanowali, co zajęło im trochę czasu. (Nie tak znowu dużo, ze dwie godziny. No, ale takie wzruszenie! Wszystkie numery "G.U.M.I.Ś"... chlip...przepraszam... chlip dop.aut.) Postanowili omówić pomysł Severusa. Oczywiście każdy był za.
- Musimy ściągnąć nowych członków... Bez skojarzeń proszę! - oznajmiła Molly
- I zmienić sobie ksywki, bo nas poznają - dodała konspiracyjnym szeptem Sybilla.
- A co będzie, jak nas zabraknie? Znaczy już będziemy starzy znowu? - zapytał Syriusz, a wszyscy zamilkli.
- No... Wciągniemy bliźniaków, a oni później awansują na szefów! - rozwiązał Severus, a po chwili ciężkiego myślenia reszta zaaprobowała pomysł.
- Ej, a można będzie ze starej kadry się nabijać? - spytała Sybilla.
- Znaczy z naszej? - spytał Severus. - Nie, dopóki nie będziemy znów starzy, bo przecież większość uczniów nie pamięta nas obecnie, jako swoich nauczycieli.
- No fakt - przyznała Sybil.
- Jutro zaczynamy! - oznajmił Severus, który w niejasnych okolicznościach zrobił się prezesem (a raczej głównym redaktorem). - Najpierw bierzemy tylko bliźniaków. Potem będą się zgłaszać, jak zawsze.
- OK.
- Sev?
- Co Black?!
- Mogę obejrzeć nasze roczniki???
- JA TEŻ!
- I ja.
- I jeszcze ja!
- Dobra, dobra spokój. Są tu.
Severus podał im około sześciu albumów i razem zaczęli przeglądać różne numery gazety. Śmiali się przy karykaturze Wilkensa, na której oprócz normalnego ciała miał zamiast głowy kociołek, a w ręku chochlę. Podpisane było Sukinkocioł ze strzałką wskazującą na mistrza eliksirów. Autorem był nie jaki ESES. Zresztą, jak większości karykatur.
Następnie zatrzymali się przy karykaturze idealnie odwzorowującej idącego na czworaka Syriusza Blacka, który w swych (LUDZKICH!) ustach niósł pokaźną kość. Podpis ESES był aż nazbyt oczywisty.
Kolejna przedstawiała Lily Evans, całującą się z jakimś chłopakiem, a tuż obok Pottera seniora z jelenimi rogami na głowie. Podpis Rogacz rozbawił Molly do łez. A za podpis ESES, autor zarobił w łeb.
Następny w kolejności był Remus Lupin. Przedstawiony w pozycji, parodiującej psi siad (PSI SIAD , a nie PRZYSIAD) z głową uniesioną do góry i ustami ułożonymi tak, że widać było, jak wyje do narysowanego wyżej księżyca w pełni. Na szczęście nikt nie wziąć inwencji twórczej ESESa na poważnie.
Peter Petigrew siedział skulony, gryząc ogromny ser żółty.
Dalej były narysowane same, ogromne buty z dopiskiem "Więcej Hagrida się nie zmieściło"
Były też wierszyki i piosenki, które odwzorowywały charaktery uczniów i nauczycieli Hogwartu. Czasem i Filcha.
Była strona, na której dedykowano piosenki (zarówno mugolskie, jak i magiczne) poszczególnym osobom. Oczywiście z właściwym gazecie, złośliwym humorem. Np. "I belive I can Fly" dla pani Hooch*, piosenka zespołu Fatalne Jędze "Pogłaszcz psa, weź na kolana smoka" dla Hagrida; "A ja mam już dość" - wszystkim uczniom w trakcie OWTM-ów i SUM-ów; "Angel" - wszystkim Ślizgonom; "Escape" - wszystkim uczniom na szlabanach; "Help" - wszystkim uczniom, którzy jutro mają sprawdzian z eliksirów. Itd. Itp.

Po raz kolejny łzy wzruszenia zagościły w ich oczach. I łzy śmiechu, bo nie wszystkie artykuły ze swych lat już znali. Jakby nie było ich wiedza i pamięć kończyła się w wieku lat piętnastu.
Ale i tak było cudownie :-)

*To pochodzi z jednej z Potterowskich stron. Niestety nie posiadam jej adresu, byłam tam raz albo dwa i teraz mi się przypomniało. Pozostałe tytuły są moje. To znaczy dopasowanie moje.
A i jeszcze jedno. Wiem, że tytuły nie pasują latami do czasu kiedy oni byli młodzi. Przynajmniej większość, no ale to czarodzieje, więc mogli poznać, to już wcześniej. Za pomocą zaklęcia Trelum Pollelum. Prawda? No, to nie czepiać się smile.gif wink.gif smile.gif

A i jeszcze jedno (prawie bym zapomniała):

CDN.

I sorry, że znów kiepski odcinek.


Część według wszelkich praw matemtyczno-fizyczno-przyrodniczo-filozoficznych 19

Ten oto odcinek zostanie w większej części, poświęcony opisaniu pierwszego numeru reanimowanego czasopisma "G.U.M.I.Ś.", które zdołało się po raz kolejny podnieść z upadku i braku czytelników. Pisma, które jako jedyne w całym istnieniu czarodziejskiego i mugolskiego świata tyle razy się odradzało i na nowo umierało. Jak feniks. Przynosiło radość i pocieszenie w cierpieniach. Podnosiło na duchu i leczyło z kompleksów. A teraz odrodziło się ponownie z własnych popiołów, aby dalej cieszyć, wzruszać i irytować. Aby nieść przesłanie, że zawsze należy się śmiać, nie ważne, kiedy, jak, z kim i z czego (kogo). Obudziło się by trwać i nieść na dzieję na lepsze dni i noce... chlip... chlip.... chlip... chlip... przepraszam... chlip... chlip... wzruszyłam się.
Autorka w pośpiechu, ocierająca łzy.


Na okładce tego cudownego numeru pierwszego kolejnego wydania "G.U.M.I.Ś" - a widniał piękny rysunek (autor n.n. czyt. Nikomu nieznany) feniksa i tekst <<"G.U.M.I.Ś" SIĘ ODRODZIŁ!!!>>
Na pierwszej stronie był zgrabny i wzruszający artykuł, który mówił odrobinę o historii gazety oraz o jej reaktywacji (nadmiar Matrixa na redaktora naczelnego jednak źle wpływał). Wspominał także, że aby opublikować coś w magazynie wystarcz:
1. Zdobyć w miarę inteligentną sowę.
2. Nakłonić ją, żeby stała przez chwilę w spokoju.
3. Przywiązać jej do nóżki kopertę z napisem <<do G.U.M.I.Ś. - a>>, w której będzie jeden próbny artykuł kandydata (tudzież karykatura, wierszyk, dedykacje piosenek itd.)
4. Jeśli kandydat nie posiada takiego czegoś, to niech puści sowę wolno idzie w ustronne miejsce i napisze (narysuje, namaluje, naszkicuje itd. Itp.)
5. Gdy już to zrobi, niech włoży to coś do koperty z napisem << do G.U.M.I.Ś. - a>> i poszuka innej inteligentnej sowy, bo tamta się już pewnie obraziła.
6. Zdobędzie tą sowę i nakłoni ją do siedzenie przez chwilę w spokoju.
7. Wyśle tą że sowę.
UWAGA!!! PODCZAS "NAKŁANIANIA" SOWY DO SIEDZENIA W SPOKOJU, ZWIERZĄTKU NIE MOŻE STAĆ SIĘ KRZYWDA!!!
A JEŚLI SIĘ STANIE, TO PROSZĘ JĄ ODNIEŚĆ OD RAZU DO PROF. WILKENSA, TO CHOCIAŻ ON BĘDZIE MIAŁ Z NIEJ POŻYTEK I NOWE SKŁADNIKI DO ELIKSIRÓW.

Kolejne strony poświęcone były na trzy artykuły dla uczniów różnych autorów.

1. "Jak poderwać nauczyciela?" aut. Snakiego (litościwa autorka doda, że taką nową xywkę przyjął niejaki dawny ESES, czyli Severus Snape dop.aut.)
Fragment artykułu:
"... Mitem jest, że nie da rady poderwać nauczyciela. Da radę. Ambitnym dziewczętom polecamy profesorów od eliksirów, którzy z natury muszą udawać zimnych, jak lód. Trzeba ich tylko roztopić..."

2. "Jak oszukiwać przy grze w rozbieranego pokera?" aut. Pani Tarota (czyli Sybilli, jakby ktoś się nie domyślił dop. aut)
Fragment artykułu:
"... Rady dla obu płci. Po pierwsze - zaklinaj się, że nie umiesz w to grać, nigdy na oczy nie widziałeś (-łaś) kart i w ogóle zawstydza cię ta gra. Po drugie - nie daj nic po sobie poznać Po trzecie - uśmiech triumfu niech zagości dopiero przy bieliźnie. Rady szczegółowe..."

3. "Dlaczego profesor Wilkens chodzi takim zamaszystym krokiem?" aut. Szarika ( w sensie Łapy Dop. Aut.)
Fragment artykułu:
"... Moim zdaniem główny problem polega na nieodpowiedniej bieliźnie..."

Dalej, jak w każdym numerze był jeden artykuł dla nauczycieli (bo wbrew ogólnej opinii, to oni też czytali "G.U.M.I.Ś - a") (oczywiście tylko po to, żeby próbować rozszyfrować, kto takie bzdury pisze... oczywiście ^^)
Artykuł napisał Snaki , bo już wczuł się w temat:
"Jak poderwać uczennicę?"

"... Mitem jest, że nie da rady poderwać uczennicy (ucznia). Da radę. Ambitnym profesorom polecamy fanów wszelakiej nauki, a w szczególności Waszych przedmiotów. I pamiętajcie tekst >>Panie (Pani) profesor(ze) ja chyba potrzebuję dodatkowych lekcji<< to tylko pretekst dla ucznia, a dla Was zachęta. Podobnie, jak tekst >>Ja nic z tego nie rozumiem<< Zawsze się coś rozumie. Longbottom jest wyjątkiem, potwierdzającym regułę..."

Dział z karykaturami był bodaj najgrubszy, bo Snakiego naszło natchnienie.
a) Cała masa wijących się brązowych kresek, a pośrodku dwie dłonie, trzymające książkę. Podpis : Hermiona Granger
cool.gif Chmura burzowa z błyskawicą. Strzałka na chmurę i podpis: mama Harry'ego Pottera
c) Idealny portret pani Norris i podpis: Tak naprawdę, to pani Filch.
d) Wielki żółty drops z cienkimi rączkami i nóżkami, oraz brodą : Przyszłość Albusa Dumbledore'a.
e) Czarny Pan, kierujący różdżkę na lustro, przed którym stoi i dymek: Ostatni mugolak i świat będzie czysty....

W dziale porady dla nauczycieli i uczniów:
1. Jak sprawdzić, czy to wilk, a nie wilkołak?
a) zrób mu zdjęcie
cool.gif zaczekaj do pełni
c) zrób zdjęcie profesorowi Lupinowi
d) porównaj
2. Jak sprawdzić, czy ktoś opisał cię w jakiejś książce?
a) poszukaj biblioteki
cool.gif wejdź
c) Znajdź Hermionę Granger
d) Zapytaj ją
3. Jak namówić uczniów do dzikiej radości?
a) Na pierwszej lekcji każ im przepisać cały rozdział z książki, a potem go sprawdź odejmując punkty za najmniejsze błędy ( "t" powinno mieć dłuższy daszek itd.)
cool.gif Na drugiej lekcji zrób im sprawdzian z 13 rozdziału, którego na poprzedniej lekcji zabroniłeś im czytać. Odejmij punkty za wszystkie błędy, a jak ktoś napisze dobrze, to odejmij za złamanie twojego zakazu. Jak będzie się buntował, to daj szlaban za impertynencję.
c) Obrażaj ich na tyle subtelnie, żeby nie mogli się nikomu poskarżyć i na tyle dosłownie by zrozumieli.
d) Odejdź z pracy - dzika radość gwarantowana.
e) Jeśli jesteś profesorem Wilkensem, to wykonaj tylko punkt d)

W dziale z wierszykami był tylko jeden napisany przez Sybillę całkowicie talentu pozbawioną, ale za to w kuli zobaczyła inny wymiar, gdzie postacią książkową tylko była. Wzięła się, więc do roboty i spłodziła te głupoty:

Harry Potter dziwna księga
Piękna, cudna no i wielka!
Ile tam postaci występuje
I każdy z każdym flirtuje

I tak jest Snape boski
Który ratuje swe włoski
Od szamponu wrednego
Z powodu urazu dziecięcego

Dalej jest długowłosy Black
Co zwiał z więzieni ot tak
Snepe'a nienawidzi
I się tego bynajmniej nie wstydzi

Jest też Lupin ubrany w łach
Ale bogina rozprawi raz ciach
Jest kumplem Syriusza Blacka
I ma naturę wilkołaka

Jest jeszcze jeden facet wielki
Fajny, zabawny, choć nie piękny
Wszystkie zwierzaczki przyjmie w mig
A jego imię to Hagrid

Jest też jeden kujon wielki
Który czyta druk wszelki
Granger Hermiona się nazywa
A Draco ją od Szlam wyzywa

Draco Malfoy to jest gość
Pan wszelakich ziem i włość
Wielka szycha w Slytherinie
Co ze swego ojca słynie

Lucjusz jego ojcem jest
Zginiesz jeśli tego nie wiesz
Lucek ładny jest i bogaty
Rolę spełnia wpływowego taty

Wielką sławą nas oślepia
Ten co w nas gały zielone wlepia
Sławnego Harry'ego poznasz w mig
Bo ma na czole paskudny sznyt

Pozostały jeszcze rudzielce
Których jest mnogo wielce
pan Weasley Artur zaczyna
niech was nie zwiedzie niewinna mina
To konstruktor wynalazca
Latającego samochodu sprawca
Jego żoną jest Molly
Co na dzieci krzyczeć woli
Niż gotować im warzywa
Do tego sztucznych różdżek używa
Dalej jest ich fajny syn
Długowłosy, piękny Bill
A tuż za nim grzecznie stoi
Charlie, co się smoków nie boi
Potem kujon - pracocholik dumny
Percy, co by go Fred wsadził do urny
Fred i George są bliźniakami
Co się specjalizują żartami
Grają też w quidditcha często
I tłuczka odbijają gęsto
Potem jest już tylko Ron
Przyjacielem Potter'a jest on
Sławę chce zdobyć wielką
Najlepiej łatwą i piękną
Najmłodsza zaś jest Ginny
Rodzice postęp poczynili
Jest to ich córeczka pierwsza
Co Potterowi nie poskąpi wiersza

Możnaby długo jeszcze wymieniać
I kolejnych ludzi tymi wersami wpieniać
Jednak ja tylko o jednym powiem uporcie
O nie jakim Lordzie Voldmorcie
Jest to już łysawy stary dziadek
Którym straszy się czarodziejski dziatek
Bo choć sklerotyk i fajtłapa z niego
To ma niejednego kolegę fajnego
Śmierciożercą potocznie zwanym
I przez aurów skutecznie wybijanym.

To już koniec jest wierszyka
A autorka szybko znika
Bo się Voldzio, Potter połączyli
I plan genialny ułożyli
Chcą potwory poszczuć na nią
By zobaczyć jak ją zjadają
Jednak ona się nie boi
Bo wie kto twardo za nią stoi
Atakującym zrzednie mina
Jak zobaczą miecz Wiedźmina...***

Dział z piosenkami i dedykacjami też był pełen....

MALCHIK-GEY ( TATU) - dla Harry'ego Pottera i Erica Samilsa
KISS YOUR PAST GOOD-BYE (AEROSMITH) - Dla wszystkich dementorów i ich ofiar
HAVE YOU REALLY LOVE A (WO)MAN (trochę zmieniony przez nawias BRIAN ADAMS) - dla wszystkich mężczyzn w Hogwarcie
I DON'T WANT MISS A THING (AEROSMITH) - dla notującej wszystko uważnie Hermiony Granger
JA NIE LUBIĘ NIKOGO (ŁZY) - dla profesora Wilkensa
DZIŚ BĘDZIESZ MÓJ (ŁZY) - Potter do pucharu quidditcha
CRAZY (AEROSMITH) - dla redakcji gazety
OSIEM (SMOCZYCH) SERC (ŁZY zmienione przez nawias) - dla fanów eliksirów
OPOWIEM WAM JEJ HISTORIĘ (ŁZY) - dla profesor Smith (nowa od historii magii)
NARCYZ (ŁZY) - dla Gilderoy'a Lockharta
POWIEDZ (ICH3) - dla uczniów przy odpowiedzi

Magazyn kończył się pozdrowieniami od redakcji i życzeniami utrzymania humoru przez najbliższe dni aż do następnego numeru, który wyjdzie, jak będzie. No i oczywiście zaproszeniem do pisania i rysowania dla gazety.


~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^

W pokoju nauczycielskim, przy kominku i resztkach promieni zachodzącego słońca, wpadających przez okno, Remus Lupin czytał najnowszy numer "G.U.M.I.Ś - a" i wbrew nakazanej zawodowej powadze śmiał się, jak głupi.
Czyli normalka.
Stojący pod drzwiami tegoż nauczycielskiego przybytku, Severus i Syriusz mieli powód by być z siebie dumni.

_)(__)(__)(__)(__)(__)(__)(__)(_

*** Wierszyk został kiedyś napisany przeze mnie w napadzie głupawki i niepoczytalności umysłowej (spokojnie daruję Wam inne, acz podobne smile.gif )

Mam nadzieję, że taki odcinek, choć na jakiś czas Was zaspokoi, bo ostatnio mam pełno kartkówek i nie mam czasu, humoru i chęci do pisania. Wiem, że chwilami humor jest okropny, ale cóż.... nie będę kłamać, że odcinek jest trochę wymuszony. No, ale chyba z raz się uśmiechnęliście, co??? (jak nie, to mi się nawet nie warzyć tego pisać smile.gif )
No i komentować, bo pisać nie będę (ale szantaż = =")





--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pensy Nocard
post 16.11.2003 19:33
Post #9 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Przez to, że forum nie działało (przynajmniej mi) to starciliście coś ważnego... zakończenie tego ficka. Tak moi drodzy skończyłam to... cos.

1)Tak, jak obiecałam kolejna część.
2)Jak za pewne większość Was się domyśli jest część ostatnia, choć na pewno będzie jeszcze epilog biggrin.gif
3) Nie cieszcie się za bardzo z punktu 2. Planuję coś nowego smile.gif i śmiesznego (nie śmiesznego też, ale jak to skończę pomyślę o czymś śmiesznym )


Część... 20!!! (jubileusz mamy smile.gif )

"G.U.M.I.Ś." sprzedawał się wręcz cudownie i nowi członkowie zostali przyjęci do tej cudownej i wspaniałej redakcji. Stary skład starał się przyjąć dużo nowych, bo wiedział, że za jakiś czas będą musieli wrócić do swych starszych wersji. Niestety.
A oto nowy skład, wraz z oryginalnymi nazwiskami, które znał tylko główny redaktor alias snaki.
Hermiona Granger (autorka krytycznych artykułów, oraz najlepsza, jak na razie kandydatka na następczynię redaktora naczelnego) - xywka Lady Ja-Wiem-To-Wszystko
Draco Malfoy (autor wspaniałych karykatur, które rozbawiły snakiego do łez, oraz najlepszy kandydat na wiceredakora ) - xywka synalek
Harry Potter (autor cudownych wierszyków, oraz... i tylko to) - xywka piorun
Virginia Weasley (autorka karykatur i porad) - xywka wiewiórka (miała być synowa, ale to by było zbyt oczywiste tongue.gif)
Cho Chang (porady i artykuły, oraz listy zaufania) - xywka Kicia (złośliwi (czyt. Syriusz) zaczęli nazywać Severusa Kocurem, gdy dowiedzieli się, kto jest Kicią )
No i oczywiście: Fred i George Weasley, jako syjamscy (zajmowali się pisaniem artykółów, robieniem śmiesznych zdjęć i ogólnie byli złotymi raczkami redakcji)
I to chwilowo koniec.
Tak, więc życie było piękne. Fanki słały listy, nauczyciele groźby, ale nikt nie miał absolutnej pewności do kogo. To właśnie główna zaleta posiadania ksywki. "G.U.M.I.Ś." rozwijał się. Gdy rozpoczął się czerwiec posiadał dodatkowe działy z poradami miłosnymi ("Podejdź do niego i go pocałuj na środku szkoły. Może i stracisz reputacje, a on Cię odrzuci, ale co wycałowałaś, to Twoje!!!"- autor Kicia), urodowymi ("Wiesz... najlepiej ostrzyż się na łyso" - Kicia), stronę z wróżbami ("Weźcie talię kart i każcie wybierać trzem potencjalnym kandydatom na Waszą drugą połówkę. Potem spójrzcie, jakie wybrali i wymyślcie takie zasady, żeby wygrał ten najładniejszy" - Pani Tarota), zaklęciami potrzebnymi na co dzień ("Jak usunąć włosy z nosa smokowi? To bardzo proste, najtrudniej zdobyć smoka..." - snaki), randką w ciemno ("Przystojny, wysoki, o ciekawej twarzy i ślicznych zielonych oczach pozna miłą i ładną" Sev i Syriusz podglądający te spotkanie mało nie padli, jak zobaczyli, że Colin wyswatał się z Pansy Parkinson), kwiatkami z lekcji ("Ja nie twierdzę, że jesteście tumanami, ja tylko uczę Was wystarczająco intensywnie, żebyście sami to odkryli" - prof. Wilkens), ogłoszeniami drobnymi ("Tanio sprzedam Błyskawicę Pottera. Draco Malfoy") i podsłuchanymi rozmowami nauczycieli ("Voldemort, to rzeczywiście problem, ale w porównaniu z "G.U.M.I.Ś.-em...".

Jak widać nie wszystkim podobał się nagły sukces gazety.
I to nie tylko w szkole.

- JAK ONI MOGLI MI TO ZROBIĆ!!!.... CHLIP... BUUUUU... CHLIP... SMARK... TO JA CHCĘ BYĆ SŁAWNY, A NIE ONI!!!
- Jesteś sławny, Panie.
- NIE JESTEM!!! I NIKT MNIE NIE LUBI!!! I JESTEM BRZYDKI... A ONI SĄ ŁADNI!!! GLIZDOGON JESTEM BRZYDKI???
- Eeee...
- CRUCIO!!! JESTEM?
- Nie panie... au... skądże...
- Malfoy... chlip?
- Jest pan cudny, Panie.
- Naprawdę?
- Tak, Panie.
- Ładniejszy od nich? I lepszy? I mam więcej władzy?
- Tak, Panie. W każdym calu.
- Lubię Cię, Malfoy! Pozwolę Ci obciąć mi paznokcie u stóp!
- Dziękuję, Panie - Lucjusz Malfoy skłonił się głęboko, po raz kolejny udowadniając, że nawet wykrywacz kłamstw da się nabrać na jego komplementy.

Jednak zazdrość, czy złość nauczycieli były czymś oczywistym i nikt z redakcji się specjalnie tym nie przejął. Jak grom z jasnego nieba dobiła ich inna informacja, którą Snape usłyszał, gdy pod pokojem nauczycielskim nasłuchiwał kolejnych ciekawych nowinek do gazety.
- O czym chciał pan rozmawiać, dyrektorze? - spytał profesor Wilkens. - Co oni znów zmalowali?
- Nie o to chodzi Victorze - odparł dyrektor z wyczuwalnym nawet zza drzwi, uśmiechem. - Znalazłem antyzaklęcie.
- Znaczy, że ich odczarujemy? - spytał z nadzieją Lupin.
- Tak i żadne z nich, ani żaden z uczniów nic nie będzie pamiętał z ostatni dwóch tygodni.
- To, jak im to wytłumaczymy? - zaniepokoił się głos, który Snape z trudem poznał... Arthur!
- Nieudanym zaklęciem Voldemorta! I wszystko wróci do normy, zakon feniksa już powołany, uda się nam pokonać Toma.

Severus Snape na chwiejących się nogach dotarł do swojego pokoju. Wiedział, że to kiedyś nastąpi, ale żeby teraz?!?!?! Syriusz przyjrzał mu się uważnie.
- Wszystko w porządku? - spytał niepewnie.
- Zwołaj całą redakcję. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, Dumbledore - powiedział Severus i zaśmiał się tak szatańsko, że Black lotem błyskawicy popędził spełnić jego życzenie. Zawsze bał się wariatów. (Żeby wyleczyć ten lęk przyłączył się do Huncwotów. To, jak leczyć klaustrofobię, zamykając się w szafce...)


Godzinę później... (redakcja takiego pisma, jak "G.U.M.I.Ś." nigdy nie była za dobrze zorganizowana, a już za rządów Severusa...)

- Znaczy znów będziesz naszym mistrzem eliksirów?! - spytał po krótkim wyjaśnieniu Severusa, Harry.
- Owszem, Potter - Harry spojrzał na niego przerażony - No co... wczuwam się w rolę.
- I mówisz, że mój mąż brał w tym udział?! ZDRAJCA!!! - Molly wyraźnie nad sobą nie panowała.
- Ale mówiłeś, że masz pomysł - przypomniał Samuel.
- Owszem.
Wszyscy pochyli się w kręgu, który utworzyli, a Severus zaczął im opowiadać o zaklęciu, którego kiedyś się uczył. Zaklęciu, które sprawi, że zarówno oni, jak i wszyscy, o których mocno pomyślą, będą pamiętać czas odkąd grono pedagogiczne i duchy stały się piękne, młode i zwariowane do dzisiejszego słonecznego dnia, który chylił się ku zachodowi. Jako, że ta drużyna zawsze szybciej robi niż myśli (wyłączając Hermionę, która została przegłosowana) zaklęcie rzucono od razu. I właściwie był to dobry pomysł, bo chwilę później do drzwi zapukał dyrektor.
- Mam dla was wiadomość. Chodźcie ze mną do Wielkiej Sali. Wszyscy, chciałbym tam zebrać całą szkołę - i uśmiechnął się tak obłudnie, że nawet Tom Riddle by mu uwierzył.

KONIEC.

EWN (Epilog Wkrótce Nastąpi)

___________
Za ewentualne zarzuty co do kończenia tego opowiadania odpowiem teraz. Oto me powody:
1. Piszę obecnie 5 opowiadań i muszę zacząć je kończyć. ( Jedno Z Archiwum X, drugie to "Konflikt Pokoleń", o którym bynajmniej nie zapomniałam, dalej jest jedno nowe, które staram się dopracować (o HP), to, które właśnie skończyliście czytać, no i jedno na potrzeby mych koleżanek ze szkoły)
2. Ta przebrzydła szkoła, co humor ludziom odbiera i czas również.
3. Brak pomysłów na ciąg dalszy... Tak, tak przyznaję się bez bicia.
4. Kiedyś to trzeba było skończyć, a 20 to taka równa liczba, nie sądzicie???
5. Nie mam sumienia Was dłużej męczyć smile.gif
6. Jak chcecie coś jeszcze głupszego od tego przeczytać, to dajcie znak w komentarzach a zaprezentuję Wam wierszyki o Sevie smile.gif smile.gif smile.gif I ja wcale nie mam manii!!!!!!!!!!! Żeby było wszystko jasne!

EPILOG:

Hermiona Granger starała się skupić na dokładnym odpowiadaniu na pytania testu. Profesor Snape nie lubił niedokładności. Starała się nie myśleć o tym, jaki był jeszcze niedawno. Nie była pewna, czy podziałało na niego rzucone w pośpiechu zaklęcie. Podejrzewała, że jest to możliwe. Ron i Harry prawdopodobnie wszystko pamiętali, bo Ron z nią chodził, a Harry często widywany był z Ericiem. Regularnie znajdowała też w swojej torbie ich materiały do "G.U.M.I.Ś.-a", który wciąż działał i sprzedawał się wręcz cudownie. No, ale to już nie było to samo, co ze starą eskadrą. Nie wiedziała, jak ma zorganizować bal na koniec roku, czy cokolwiek innego. Mimo wielkiej pomocy zastępcy redaktora naczelnego - synalka. No cóż, jakoś sobie poradzą. Westchnęła i podeszła od biurka nauczyciela oddając test i biorąc od niego swoją sprawdzoną pracę dodatkową.
- Może pani wyjść, panno Granger - odezwał się łaskawie swoim zimnym głosem Snape.
- Dobrze panie profesorze.
Gryfonka wzięła swoje rzeczy i wyszła przed klasę, gdzie czekała na dwójkę swoich przyjaciół. Otworzyła swoją pracę, aby sprawdzić, co dostała i zobaczyła w niej coś dziwnego. Kopertę. Otworzyła ją i szeroko się uśmiechnęła. I bynajmniej nie za sprawą rysunków, jakie zawierała, ale krótkiej notki, którą autor do nich dodał. "Przyjmujecie starą eskadrę, prawda? Snaki"
- A więc jednak wszystko było tak, jak pamiętam... - szepnęła do siebie - I wszyscy to pamiętają. Muszę ich wszystkich uświadomić! - Zarumieniła się - To znaczy powiedzieć im, że zaklęcie zadziałało!
Pobiegła w głębię Hogwartu aby odnaleźć swych przyjaciół, ale w połowie schodów zatrzymała się.
- Czy ja gadam do siebie? - spytała Hermiona Granger.
- Nie, zdecydowanie nie - odpowiedziała Granger Hermiona.
- TO dobrze.


Przed wieczorem o dobrze działającym zaklęciu wiedzieli już wszyscy. I wszyscy się cieszyli. Niektórzy nawet bardziej od innych.
Severus Snape leżał na swoim łóżku, w swych prywatnych kwaterach i uśmiechał się do siebie. Wiedział, że dobrze zrobił dając kopertę Hermionie, w końcu skoro Black szepnął m na korytarzu, że wszystko pamięta, to Granger chyba też? Ona zajmie się już wszystkim.
Jego rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Było to dziwne zwarzywszy ile zaklęć trzeba by było złamać, żeby się tu dostać.
- Proszę - Severus uniósł się na łokciach i wpatrzył w uchylające się drzwi.
Po chwili błogi uśmiech rozlał się na jego twarzy, a w oczach zalśniła iskierka.
- Dzień dobry profesorze snaki - Cho Chang uśmiechnęła się rozbrajająco. Zawsze wolała trochę starszych...

Definitywnie, nieodwołalnie, niezaprzeczalnie, niepodważalnie i niezmiennie

KONIEC

Happy End smile.gif


--------------------
Pink it was love at first sight
Pink when I turn out the light, and
Pink gets me high as a kite
And I think everything is going to be all right
No matter what we do tonight

AEROSMITH :-)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Alisia
post 16.11.2003 23:21
Post #10 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 60
Dołączył: 30.06.2003




laugh.gif Cóż by tu rzec, na koniec?
choć lepiej gdyby znów był początek,
gdy spod papieru zawiniątek,
wychodzi piękna opowieść....

Więc Pansy podpowiedz słowo
nie liczę się z żadną odmową

czekam
na kolejną część Młodości,
gdzie humor w każdym momencie gości
to wszystko co mam do powiedzenia
więc mówię do widzenia

Cho Chang (nie chce mi się wylogować siostry) nio to spadam biggrin.gif


--------------------
"Jest taka jedna komnata, w której panują wieczne ciemnosci; mrok pęznie po kamiennych ścianach, jak strach, który nawiedza nagle zbrodniarza, by zmiażdżyć go w sidłach przestępstwa. Nie ma początka, ani konca, a jednak wejście do komanty istnieje; jak światło w ciemności rozjaśnia początek drogi, prowadzacej do kresu. A na środku tego lochu płynie woda i jak wszystko inne nie zobaczysz jej źródła, ani wylewu - niknie w otchłani nie zbadanych miejsc, do których nikt nie wazy się zajrzeć. Na wodzie tej nie jest cicho: wśród wzburzonych fal płyną zapalone świece; zdarzy sie, ze jakaś się przewróci, a wtedy płomyk gasnie, zduszony przez jego dawcę. Woda bowiem daje życie, a także je odbira. Zgaszone światła życie wyznaczają kres nadzieji na nieśmiertelność. (...)"
Powiedziałabym. jakiego to jest autora, ale zapomniałam, a możliwości sprawdzenia nie mam:))
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 02.05.2024 14:59