Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

2 Strony  1 2 >

Roma Napisane: 29.07.2008 00:03


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


W końcu ktoś kto potrafi coś sklecić...
Jest dobrze, przyjemnie się czyta i pomysł też jest dobry.
Podoba mi się cała otoczka i przedstawienie przeszłości jako tła.
Jestem na tak.
I tak chce więcej.
Nie poddaj się wink2.gif
Pozdrawiam
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #353609 · Odpowiedzi: 101 · Wyświetleń: 260478

Roma Napisane: 06.01.2008 22:52


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


QUOTE
w jego drżącym głosie dało się wyczuć nutkę wdzięczności.


Jak dla mnie ten fragment ratuje tą miniaturke.
Nieźle jak na pierwszy drabble, ale musisz trochę nad stylem popracować.
Pomysł to zawsze połowa sukcesu, a twój był nawet niezły.
dementi.gif
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #332961 · Odpowiedzi: 18 · Wyświetleń: 14683

Roma Napisane: 12.08.2007 18:40


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Wiedziałam, wiedziałam! Ten arystokrata! xD
Bardzo mi się podobało biggrin.gif Mimo że na poczatku nie byłam do końca przekonana do twojego pomysłu i wizji... Heh naprawdę fajnie to wszystko zakończyłaś ;]
Tylko szkoda że to takie krótkie sad.gif
No cóż, czekam na kolejne twoje twórczości xD
Nie zawiedź mnie,
Pozdrawiam.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #313371 · Odpowiedzi: 49 · Wyświetleń: 32456

Roma Napisane: 22.10.2006 20:32


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Coś ty zrobiła z TĄ kanoniczną Hermioną? Fajki? Przekleństwa? I cała reszta. Mam wrażenie jakbyś pisała imię Hermiona, a opisywała życie innej dziewczyny.
Malfoy też taki dziwny.
Ogólnie nie podobało mi się.
Pozdrawiam
Roma
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #281730 · Odpowiedzi: 21 · Wyświetleń: 12444

Roma Napisane: 05.09.2006 22:36


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Mi się podoba. W końcu ktoś kto od razu nie rzuca się "Dracusiowi" na szyje i krzyczy I LOVE YOU wink2.gif
Pomysł oryginalny. Czekam na kolejne części.
Pozdrawiam
Roma
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #277533 · Odpowiedzi: 49 · Wyświetleń: 32456

Roma Napisane: 24.08.2006 12:20


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Obietnica

Autor: Merin
Tłumacz: Roma
Beta: Sorella ( wielkie ukłony dla niej za cierpliwość do moich byków ^^)
Oryginał: http://www.notquiteroyal.net/theaffair/promise.html


- Obiecuję, że kupię ci czekoladę!

Harry zatrzymał się w pół kroku i odwrócił.

- Co?

Draco położył trzy palce na sercu.

- Obiecuję kupić ci czekoladę. Jaką tylko zechcesz.

Gryfon zmarszczył brwi, a Ślizgon w odpowiedzi spojrzał na niego spode łba, wyprostował się i opuścił rękę.

- Obiecujesz kupić mi czekoladę – Harry powtórzył powoli. – Dlaczego? Żebym zapomniał o tym jak zamieniłeś mojego najlepszego przyjaciela w żabę? – Draco skrzywił się, gdy Harry podniósł głos.- Zamieniłeś Rona w żabę, Malfoy! Pieprzoną żabę!

Draco nie mógł się powstrzymać.

- To była ropucha.

Harry uniósł do góry ręce z oburzenia.

- Nie obchodzi mnie, co to było! Zaczarowałeś go w coś, w co nigdy nie powinien się zamienić. A teraz chcesz żebym ci przebaczył, bo obiecałeś kupić mi czekoladę?

Później Draco zdał sobie sprawę, że ten pomysł był wyjątkowo głupi. Uświadomił to sobie dopiero wieczorem, kiedy leżał sam w swoim łóżku, słuchając chrapania Crabbe i Goyla.

Kiedy Malfoy skinął głową w odpowiedzi, Harry powiedział mu, co dokładnie może sobie zrobić z tą czekoladą i wściekły odszedł w głąb korytarza.

Tak naprawdę, to nie do końca był pomysł Draco, żeby zamienić Weasleya w ropuchę. To Pansy zastanawiała się głośno czy Weasley byłby czerwoną ropuchą, rozbudzając w ten sposób jego ciekawość do tego stopnia, że musiał to sprawdzić.

Mógł to zrobić i zrobił. Aczkolwiek, Malfoy nie przewidział tego, że Harry się obrazi i przestanie z nim błaznować. Droga do klasy była raczej nudna, kiedy nie miało się kogo wepchnąć do pustego schowka na miotły.

Draco potoczył groźnym spojrzeniem po Wielkiej Sali. Weasley wrócił do swojej dawnej postaci i wszystkie oznaki tego, że był olbrzymią ropuchą, zniknęły. Nawet teraz Potter nie odezwał się do blondyna ani słowem.

W sumie, Harry nawet na niego nie spojrzał. Trzeba coś z tym zrobić.

- Muszę iść do Hogsmeade. – Ogłosił Draco przy ślizgońskim stole. Wszyscy go zignorowali.

Draco wstał, położył ręce na stole, nachylił się i ryknął Blaise prosto do ucha.

- Powiedziałem, że muszę iść do Hogsmeade.

To dało jakiś efekt, gdyż Pansy spojrzała na niego znad krzyżówki z Proroka Codziennego i Blaise przesłał mu niezadowolone spojrzenie.

- Dlaczego musisz iść do Hogsmeade, Draco? – zapytała znudzonym tonem Pansy.

- Muszę coś kupić.

Dziewczyna przewróciła oczami i odwróciła się ponownie w stronę swojej krzyżówki.

- Więc będziesz musiał poczekać do przyszłego tygodnia. Wtedy znowu będzie wycieczka do tego miasteczka.

Draco, który nie był przyzwyczajony do tego, że musi czekać na coś, czego naprawdę pragnie, nie zaakceptował takiej odpowiedzi.

- Nie chcę czekać! – Zamknął usta, gdy zauważył, że wszyscy w Wielkiej Sali gapią się na niego. Kochał być w centrum uwagi, ale jedyna osoba, której uwagę próbował zwrócić, chciał żeby się patrzyła, nie robiła tego. W rzeczywistości Harry’ego nie było przy stole Gryfonów. Najwidoczniej już wcześniej opuścił salę.

- Głupek – mruknął czule Draco.

***

Kiedy pomysł z dostaniem się do Hogsmeade nie wypalił, Draco postanowił wykorzystać plan B: wysłać sowę do matki.

Narcyza, odpowiadając na prośbę o czekoladę, wysłała synowi bardzo drogie pudełko importowanych czekoladek – pokrytych karmelem. Niestety, zanim Malfoy miał okazję dać je Harry’ emu, zjadł je Goyle. Najwidoczniej dla Gregory’ego nie miał znaczenia fakt, że pudełko tak drogich słodkości może do kogoś należeć.

Draco poprosił matkę o przysłanie jeszcze jednego pudełka. Gdy zazwyczaj Narcyza robiła wszystko, o co poprosił ją syn, tym razem odmówiła, tłumacząc, że nie powinien jeść tyle czekolady, bo nie jest to dla niego dobre.

W akcie desperacji (w końcu minęło już pięć dni od kiedy on i Harry ostatnio się kochali) Draco zrobił coś tak głupiego, że dopiero później uświadomił sobie swoją głupotę. Zamówił czekoladki w nowym sklepie bliźniaków Weasley na Pokątnej.

Dostarczono je w raczej skromnym opakowaniu: zwykłe pudełko, opakowane w żółty papier z logiem bliźniaków na górze. Te czekoladki również nie dotarły do Harry’ ego, za co Ślizgon był ogromnie wdzięczny Losowi, dowiadując się, co dokładnie powodują.

Tym razem to Millicenta była osobą, która je zjadła, myląc słodycze Malfoya z własnymi, przysłanymi jej przez matkę z Australii. Czekoladki zapakowane były w podobny papier. Biedna Milli spędziła następne dwa dni w skrzydle szpitalnym. Madame Pomfrey starała się pozbyć z jej ciała rozmaitych zwierzęcych kończyn i ptasich piór.

Kto by pomyślał, że zdobycie czekoladek dla Pottera okaże się tak okropnie trudne? Powinien zaoferować coś prostszego, jak na przykład erotyczną zachciankę. Sam Draco desperacko pragnął chociaż jednej z nich. Siedem samotnych nocy, podczas których musiał zadowalać się swoją prawą ręką, która według niego była marnym zastępcą.

Na szczęście dla Draco tydzień nareszcie minął. Miał nadzieję, że po wycieczce do Miodowego Królestwa i po pokazaniu jak bardzo mu przykro, znowu wszystko będzie dobrze. Nie mógł się doczekać kiedy wszystko wróci do normy.

Tego ranka Draco przemierzał błonia z Pansy i Blaise u boku. Oboje byli bardzo ciekawi, dlaczego Ślizgon zachowywał się tak dziwnie. Jego nagłe zainteresowanie czekoladą przykuło uwagę całego domu.

Blondyn westchnął z ulgą, gdy otwierał drzwi Miodowego Królestwa. Szybko podszedł do półek, na których leżały czekoladki. Postanowił już więcej nie ryzykować i kupił trzy pudełka. Kobieta stojąca za ladą ostrożnie je zawinęła; nic nie wskazywało na to, że coś może pójść nie tak..

Ślizgona spotkał kolejny nieszczęśliwy wypadek w Trzech Miotłach, kiedy Crabbe usiadł na paczce z czekoladkami. Ale Malfoy stwierdził, że nawet lekko zgniecione nadal będą dobrze smakować i dziękował Merlinowi, że zniszczenia nie były większe.

Wrócił do Hogwartu opiekuńczo przyciskając czekoladki do swojej piersi. Teraz musiał po prostu znaleźć Harry’ego. Obiad był spokojny tego popołudnia, ale Draco jadł szybko, prawie krztusząc się szarlotką, żeby być gotowym, kiedy Gryfon skończy jeść.

Kiedy Harry wstał, Malfoy niemalże przewrócił ławę nagle podnosząc się z miejsca. Ignorując zdziwione spojrzenia skierowane na niego i krzyczącą jego imię Pansy, wybiegł z Wielkiej Sali.

Potter był już w połowie schodów. Draco pośpieszył za nim.

- Harry! – zawołał zdyszany.

Gryfon zatrzymał się, lecz nadal stał odwrócony tyłem do niego.

Ślizgon zbliżył się do niego powoli, niepewny własnych ruchów. Zatrzymał się blisko poręczy, zachowując przy tym jak największy dystans między nimi. W końcu przemógł się, wyminął go i stanął przed nim.

Harry milczał. Zmarszczył brwi i jego wyraz twarzy nie wskazywał na zadowolenie z widoku Malfoya.

- Harry – powiedział ponownie Draco, podnosząc powoli rękę i pokazując pudełko. – Kupiłem ci czekoladki, tak jak obiecałem.

- Widzę.

Draco podał mu pudełko, a Gryfon wziął je niechętnie.

- Przepraszam, są trochę zgniecione. Crabbe na nich usiadł.

Harry uśmiechnął się lekko.

- Nic nie szkodzi. Jestem pewny, że i tak dalej świetnie smakują. – Zrobił kolejny krok, jakby chciał już odejść. Malfoy spanikował.

- Przepraszam, Harry. Nigdy nie powinienem zamieniać Weasleya w ropuchę. To było głupie. Nie masz pojęcia, ile kłopotu sprawiło mi dostanie tych cholernych czekoladek. Goyle zjadł pierwsze pudełko. Moja matka odmówiła wysłania mi kolejnego, więc byłem zmuszony zamówić je w sklepie bliźniaków Weasley, co było na sto procent złym pomysłem. Millicenta przypadkowo zjadła je i wyrosły jej ptasie pióra, i koci ogon, i, i … - Przestał mówić, gdy Harry podniósł rękę do góry, aby go uciszyć.

- Wiem o tym. Wszyscy byli zaciekawieni twoją świeżo odkrytą miłością do czekolady.

Draco zamrugał.

- Co? Wiedziałeś?

Harry uśmiechnął się z wyższością.

- Oczywiście, że wiedziałem. Pomyślałem, że to całkiem zabawne. O tak, doskonała kara.

Ślizgon wykrzywił się.

- To nie było zabawne. – Zignorował część o doskonałej karze, bo czuł, że Gryfon ma rację, ale oczywiście nigdy by mu tego nie powiedział.

Potter wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Było. – Zrobił krok w kierunku Draco i popychał go do tyłu, dopóki tamten nie stanął na podłodze, następnie zbliżył się do niego. Wolną rękę uniósł na wysokość twarzy blondyna i zaczął powoli wodzić kciukiem po jego ustach.

- Dziękuję. Za czekoladki i za przeprosiny.

Malfoy wzruszył ramionami.

- Nie ma za co.

Oczy szatyna zamigotały niebezpiecznie.

- Ile pudełek czekoladek dzisiaj kupiłeś?

- Trzy – odparł Draco ostrożnie. – A dlaczego pytasz?

- Och, bez powodu, naprawdę. Poza tym, w którym mogę sobie wyobrazić wiele różnych rzeczy jakie można zrobić z taką ilością czekolady. Tak dużo, że powinniśmy spróbować od razu. Nie masz nic przeciwko? – Harry uśmiechnął się demonicznie i blondyn poczuł jak rośnie w odpowiedzi. W końcu, to już siedem dni.

- Zdecydowanie– odparł, przyciągając go do siebie i zamykając mu usta pocałunkiem.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #276171 · Odpowiedzi: 9 · Wyświetleń: 9930

Roma Napisane: 21.08.2006 21:28


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Dawno nie tłumaczyłam.... Oj dawno, nie mam bety więc wychwycone błędy będę starała się poprawić smile.gif

Spowiedź

Autor: MuggleMunkey
Tłumacz: Roma
Oryginał: http://fanfiction.mugglenet.com/viewstory.php?sid=56453


Draco patrzył na czysty pergamin leżący na stole. W prawej dłoni trzymał pióro, a świeżo otwartą butelkę atramentu w lewej. Zanurzył końcówkę pióra w butelce po raz czwarty w przeciągu pół godziny.

- Dlaczego to robię? – Sapnął, odgarniając ręką swoje jasne włosy do tyłu.

Próbował sobie przypomnieć co tutaj robi, w pokoju wspólnym Slytherinu zupełnie sam, w czasie, gdy cała reszta była na zewnątrz korzystając ze słonecznego sobotniego popołudnia. Rozkazał nawet żeby, Crabbe i Goyle zostawili go samego.

- Oj, Draco myślałem, że chcesz dzisiaj rzucić w Weasleya jakimś przekleństwem. – Burknął Crabbe.

- Zmieniłem zdanie.

- Ale za niedługo zacznie się lunch...

- Nie możecie mnie po prostu zostawić w spokoju?

- Więc, znajdź nas, gdy skończysz to, czymkolwiek to jest.

- Dobra, ale przestańcie mi już przeszkadzać!

- Ale co jeśli-

- Powiedziałem, że chcę być sam i mieć święty spokój! – Sarknął Draco. Podszedł do nich i wypchnął za drzwi, zamykając je z trzaskiem.

Ale dlaczego tak bardzo chciał zostać sam?

Chciał po prostu napisać list. Nie robił niczego, co naprawdę chciałby ukryć, ale było to dla niego ważne.

Ale co powinienem napisać?

Chciał napisać o tej sekundzie, w której ją zobaczył po raz pierwszy cztery lata temu, jak był nią zafascynowany, jak wszystko, co miało z nią związek było interesujące i zawiłe, jak kochał to mrowienie przeszywające jego ciało za każdym razem, gdy na niego spojrzała, nawet, jeśli było ono pełne zdegustowania i furii, jak proste słowa wypływające z jej małych ust mogą znaczyć tak wiele, jak staje w obronie tego, w co wierzy…

Jak on jej nienawidził.

Draco ścisnął butelkę ze złości. Starając się uspokoić, położył atrament z powrotem na stole i próbował zapamiętać powody, dla których pisze ten list - chciał wyrzucić z siebie wszystkie myśli i uczucia, nawiedzające go za każdym razem, gdy widział ją, śmiejącą się ze swoimi przyjaciółmi. Nie wiedział jak zrobić to osobiście, ponieważ był pewny, że nie wysłuchałaby by go, nie ważne jak bardzo byłby szczery. To było najlepsze wyjście. Zdecydował uwolnić uczucia i myśli, które ukrywał w sobie przez lata. To był niebezpieczny wybór, gdyż nie wiedział, jaki będzie tego rezultat, ale nieważne czy będzie zły, czy dobry, podjął ryzyko.

Czy to go uwolni? Czy będzie w stanie żyć ze sobą, mężczyzną dumnym, którym był od urodzenia i zarówno daremnym tchórzem? Czy to pogorszy jego sytuacje? Czy go znienawidzi? Zapewne już to robi, a może znienawidzi go jeszcze bardziej?

Podczas myślenia o tym odruchowo przesunął lewą rękę w kierunku butelki atramentu, wywracając ją, w wyniku, czego czarny atrament zalał ostatni, czysty pergamin.

- Cholera! – Warknął. Zgniótł poplamiony papier w kulkę i wyrzucił do kosza.

Oparł czoło o krawędź stołu. Zirytowany, oddychał ciężko, czuł się pokonany jak nigdy dotąd.

Jak mógł pozwolić sobie na coś takiego? Jak mógł pozwolić na to, aby uczucia skierowane do niej pochłonęły go? Jest silniejszy od nich, wiedział to. On jest Draco Malfoy: syn Lucjusza Malfoya, duma Slytherinu, czystokrwisty czarodziej, a związanie się z kimś takim jak ona byłoby hańbą. Najważniejszą częścią bycia Malfoyem było posiadanie swojej godności i to uczucie, to głupie, młodzieńcze zauroczenie mogło ją zniszczyć.

Ale dlaczego? Dlaczego nie mógł pozwolić mu się po prostu rozwinąć? Więc dlaczego nawet, gdy znał konsekwencje, ona nadal odwiedzała go w snach? Dlaczego każda kpina, każdy lekceważący komentarz, którym ją obraził, wracał i dręczył go? Dlaczego świadomość, że doprowadza ją do wściekłości, sprawia okropne uczucie w żołądku? Mimo wszystko, dlaczego nadal ją rani? Uśmiechając się lodowato na widok jej cierpienia, mimo że naprawdę pod bezlitosną maską on również cierpi.

Lewa ręka, Draco zacisnęła się w pięść; trzęsła się ze złości jak zawsze, gdy o tym myślał. Nienawidził swojego charakteru w tym momencie: był taki sam jak szlamy, mieszańcy i miłośnicy mugoli, których nauczony był nienawidzić. Jego głowa nadal spoczywała na stole, a prawym ramieniem zasłaniał odsłoniętą cześć twarzy, jakby chciał ukryć swoją hańbę.

Podniósł głowę ze stołu. Wstał z krzesła na którym siedział przez około godzinę, aby przynieść ze swojej torby nową rolkę pergaminu. Kiedy go znalazł, z powrotem usiadł na krześle, położył papier na biurku, zanurzył końcówkę swojego pióra w atramencie i zaczął pisać.

Jego ręka poruszała się szybko, a czarny atrament na pergaminie zaczął układać się w słowa. Nie miał pojęcia, co pisze; jego ręka poruszała się jak zaczarowana. Nie myślał o niczym innym, tylko o niej, a jego serce zdawało się wiedzieć, co napisać. Pisał tak długo, dopóki nie został tylko skrawek miejsca w lewym dolnym rogu. W końcu, z ciężkim sercem zakończył:

Twój,
Draco Malfoy


Wziął kopertę i ostrożnie włożył list do środka. Kiedy pisał imię dziewczyny, poczuł przypływ emocji- nagły impuls, żeby wyrzucić ten list do kominka i spalić. Westchnął; rezygnując z oddania go jej, ponieważ było za dużo problemów, którym nie był jeszcze w stanie stawić czoła i schował kopertę do kieszeni. Spali go. Musi. To i tak na nic. W głębi siebie wiedział, że taka mała spowiedź dużo nie da. Nic, co mógłby zrobić lub powiedzieć, nigdy nie zmieni jej zdania o nim. Więc spali go nad jeziorem. Oczywiście, zaraz po tym jak zaczaruje miotłę Rona Weasleya na mecz Quidditcha Gryffindor contra Ravenclaw.

Gdy Draco opuścił pokój wspólny w poszukiwaniu swoich głupkowatych kumpli, wpadł na osóbkę o stopę niższą od niego, prawie ją przewracając.

- Uważaj. – Powiedział chłodno. – A co ty tak w ogóle robisz w lochach?

Ginny obróciła się do niego, a jej twarz przybrała różany kolor, gdy wyjąkała:
- Ja po prostu idę um… a tak w ogóle to, co cię to obchodzi?

- Nie mam na to czasu, muszę iść. – Draco pośpiesznie odszedł i zwolnił dopiero, gdy była poza zasięgiem wzroku.

Ginny zobaczyła kopertę leżącą na podłodze. Myśląc, że wypadła podczas zderzenia, podniosła ją i chciała podać Malfoyowi, ale on był już za rogiem.

- Hej, Malfoy! Upuściłeś swoją... - Zrobiła pauzę żeby przeczytać imię na kopercie napisane czarnym atramentem i zaniemówiła. Była zaadresowana do niej.
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #275811 · Odpowiedzi: 10 · Wyświetleń: 9979

[ ? ]: Na Koniec
Roma Napisane: 22.04.2006 23:10


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


To opowiadanie nie jest moje. Ja je tylko TŁUMACZĘ.
Tytuł oryginalny: At the End
Autor: Moonflower Rose
Forma: one-shot
Tłumacz: Roma
Korekta: Plama Atramentu



Kiedy Cię nie ma, czuję się pusty
Tracę zmysły
Ale kiedy jesteś obok, to staje się oczywiste
Przez większość naszego czasu
Kochanie, mówiłeś, że jestem zimny
I czasami wymykam się spod kontroli
Skarbie, ty wiesz, jaki jestem, na końcu zawsze jesteś mój

Nie chcę tego, gdy Cię ranię,
Ale potrzebuję Cię, gwarantuję Ci
Po prostu zostaw mnie, kiedy zwariuję
Na końcu jesteś tylko mój
Na końcu

Kiedy odchodzisz, naprawdę za Tobą tęsknię
Masz moje serce
Kiedy wracasz, chcę tylko Cię pocałować
I to Cię rozdziera
Kochanie, zatrzymaj mnie przy sobie,
Uwierz mi, to lepsza droga.
Skarbie, jestem prawdziwy i realny.
Daję Ci wszystko, co czuję.

Ukochany, staram się jak mogę,
By dać Ci najwięcej i nie mniej.
Skarbie, jestem prawdziwy i realny.
Daję Ci wszystko, co czuję.


Słowa piosenki Lio -At the End (przetłumaczone)


Wiem, że to tak źle, kiedy to robię, ale ja… ja nie mogę przestać.

Wszystko jest takie piękne. Zatracamy się w rozkoszy i nagle ktoś widzi nas razem. I wtedy pojawia się mur, a ja zaczynam kłótnię. Żeby wiedzieli. Wiedzieli, że my wcale się nie całowaliśmy, ani obejmowaliśmy, kiedy skręcili w tę ślepą uliczkę. Popychaliśmy się, uderzaliśmy, obrażaliśmy. Robiliśmy to, co powinniśmy robić. Będąc wrogami, którymi wszyscy wiedzą, że jesteśmy.

Za każdym razem, kiedy to się zdarza, mówisz mi, że to ostatni raz. Mówisz, że nie będziesz znosił tego już dłużej. Dajesz mi jeszcze jedną szansę, żeby zrezygnować z tego przedstawienia, żeby wszystkim powiedzieć. Powiedzieć, pie*rzę, co wy wszyscy myślicie, że wiecie – bo nie wiecie, ku*wa, nic.

Ale ja nie mogę tego zrobić.

Daję ci tysiące usprawiedliwień, dlaczego to musi być w ten sposób i wszystkie one brzmią rozsądnie i wszystkie to gówno prawda. Powód jest taki, że się boję. Ty to wiesz i ja to wiem. Ale pozwalasz mi udawać, że tak nie jest, a ja pozwalam ci udawać, że mi wierzysz, wciąż i wciąż. I czuję zimną rękę strachu, znów zaciskającą swoje widmowe palce na moich wnętrznościach i spędzam całą noc nie śpiąc, martwiąc się. Trudno powiedzieć, czym martwię się bardziej. Tym, że stracę ciebie przez swój głupi strach, czy że stracę strach przez ciebie.

Musisz myśleć, że cię nie kocham. Bogowie, ależ kocham. Tak bardzo.

To stąd ten strach pochodzi. To powstrzymuje mnie za każdym razem. Męczące pytania, trapiące mnie, kiedy powinienem spać z tobą u boku. Co zrobi moja rodzina, kiedy odkryje prawdę? Mi? Gorzej, tobie? Co powiedzą i zrobią twoi przyjaciele? Co, jeśli nie odwzajemniasz mojej miłości? Co, jeśli to się skończy, a ja się z tym nie pogodzę? Ktoś w końcu to odkryje pewnego dnia i zakończy. Z mojej strony albo z twojej. I boję się. Trzymam się znajomości naszej starej rutyny. To jedyna rzecz, wydająca się trwała. Nie chcę się odprężyć i ulec temu. Stawka jest zbyt duża. Zbyt dużo zmian. Zbyt wiele może nas zranić.

Często cię obserwuję, kiedy śpisz obok mnie. Twoje włosy plamią poduszkę jak atrament, twoje długie rzęsy, układające się na policzku, na złotej skórze. Twoje powieki drgają, kiedy śnisz i czasami wzdychasz. To czas, w którym najbardziej walczę i zimne palce wątpliwości zaciskają się najmocniej. Wiem, że nie mogę z tego zrezygnować. Więc nie mogę pozwolić, żeby ktokolwiek się dowiedział i zabrał cię ode mnie. Ale możesz mnie opuścić przez to. Albo i tak możesz mnie zostawić. To wszystko może być jednym, wielkim dowcipem, żartem. Złamać serce Malfoya. Sto galeonów dla tego, kto wykona zadanie.

Kiedy się budzisz, nie myślę o tym. Dlatego, że jesteś w moich ramionach i obaj jesteśmy zakochani, i wszystko jest takie nieprawdopodobne, a moje serce jest w domu.

Widzę cię przede mną w korytarzu, w drodze na ostatnie lekcje. Wiesz, że idę za tobą, bo upuściłeś swoje pióro. Raz. Dwa. Trzy razy. To sygnał, że spotkamy się w naszym zwykłym miejscu o północy. Nigdy nie było potrzeby, żeby wymyślić sygnał odpowiedzi. Żaden z nas nigdy nie odmawia. Czemu miałbym odmawiać? Będę tam. Granger karze cię za niedbałość o swoje rzeczy. Weasley dokucza ci, że jesteś niezdarny. Obracasz głowę tylko troszeczkę, żebym zobaczył cień twojego uśmiechu. Dzień nie może mijać dla mnie wystarczająco szybko.

W końcu jesteśmy tam. Blade, niebieskie światło księżyca rozlewa się po bruku dokoła. Pytasz mnie, czy możemy przesunąć się do światła, tylko ten jeden raz. Chcesz zobaczyć mnie w blasku. Odmawiam, jak zawsze. Upieram się przy staniu w cieniu. Nieważne, że jest północ i mało prawdopodobne, żeby ktoś nam przerwał. Nie mogę ryzykować.

Pachniesz tak niesamowicie. Nigdy nie sprzykrzy mi się wdychanie cię. Pachniesz tak świeżo – jak trawa, deszcz. Często mówię ci, że pachniesz pomarańczami, a ty śmiejesz się, że straciłem rozum. Ja straciłem rozum. Nauczyłem się, że kochając, tracisz rozum i serce jednocześnie. Całuję twoją szyję i ona też smakuje pomarańczami, słodka i świeża, i chcę wgryźć się w ciebie. Robię to, a ty chichoczesz mi do ucha. Chciałbym móc wziąć cię z powrotem do mojej lub twojej sypialni, gdzie w bezpiecznym i ciepłym miejscu rozmawialibyśmy całą, długą noc, ukrywając nasze sekrety zaklęciem wyciszającym. Ale dzisiejsza noc jest jedną z tych, kiedy wiesz, że Hermiona jest gdzieś z Ronem i ma twoją pelerynę niewidkę, więc nawet nie możemy zakraść się do lochów. Więc jesteśmy tutaj, w cichym, nieużywanym korytarzu gdzieś w zamku.

To spotkanie robi się namiętne. Błądzisz dłońmi w moich włosach, przekornie muskając moje usta, powodując, że mój wzrok odpływa i pojawia się to zwariowane uczucie, jakby motyle roiły mi się w żołądku. Moim wargom nie dość twojej skóry, mój język próbuje przyciągnąć cię do ust, bym mógł cię pochłonąć. Jestem tak zachwycony twoim zapachem, smakiem i biciem naszych serc w identycznym tempie, że nie słyszę kroków, zmierzających w naszym kierunku.

Głośny skowyt Pani Norris przebija się przez mgłę otaczającą mój umysł, odsuwam się w porę, żeby spostrzec Filcha i za nim grupę trzeciorocznych, odrabiających szlaban. Odpycham cię brutalnie, ale ty myślisz, że to jakaś gra, więc chwytasz mnie za koszulę, żeby przyciągnąć do siebie, uśmiech błąka ci się po ustach. Panikuję i odpycham cię jeszcze raz, mocniej, i zderzasz się z kamiennym murem za sobą. Spojrzenie pełne zaskoczenia i dezorientacji pojawia się w tych cudownych zielonych oczach i wtedy przytomniejesz. Patrzysz wzdłuż korytarza i na twojej twarzy pojawia się zrozumienie. Czuję ulgę. I wtedy mnie uderzasz.

Pięść trafia mnie w szczękę i tym razem to ja upadam w tył. Moja twarz eksploduje bólem. To nie był udawany cios. Ten był prawdziwy. Tak, jakbyśmy cofnęli się do dni, kiedy byliśmy rywalami. Ten cios był pełen tej nienawiści, którą tak dobrze znałem. Taki miał być.

Filch wrzeszczy coś, ale żaden z nas nie słucha. Ty patrzysz na mnie z czystą furią. Moje serce zatrzymało się. To jest to. Moment, którego się obawiałem. Dosłownie kurczę się przed tobą. Wszystko idzie tak potwornie źle.

- Wy dwaj! Co wy sobie myślicie, będąc poza łóżkiem o tej godzinie?

Odwróciłeś swoje płonące spojrzenie ode mnie na niego.

- Bijemy się. A jak to wygląda? Jesteśmy wrogami. To jest to, co robimy. Wszyscy to wiedzą. A może przegapiłeś służbową notatkę?

Filch bełkocze i grozi, ale ty nawet nie słuchasz. Patrzysz na mnie groźnie. Świat zniknął i jesteśmy tylko ty, ja i twoja wściekłość.

- Trzymaj się, ku*wa, z dala ode mnie, Malfoy. Jesteśmy wrogami. Trzymaj się, ku*wa, z daleka ode mnie. Nigdy więcej mnie nie dotykaj.

Nie patrzysz już na mnie więcej. Odwracasz się i przepychasz się obok Filcha i pomiędzy innymi uczniami. On wrzeszczy za tobą, grożąc, że „ma cię tym razem”.

W końcu daję radę wstać.

- Harry! Harry! HARRY!

Nagle nie obchodzi mnie, że wszyscy gapią się na nas i zastanawiają, czemu, do diabła, wołam do ciebie „Harry”. Chcę tylko, żebyś wrócił. Chcę, żebyś wrócił, żebym mógł cię przeprosić. Żebym mógł ci powiedzieć, że możemy stać w blasku księżyca przez całą noc, albo pójść na górę do wieży Gryffindoru i krzyczeć „ kocham cię”, chociaż w łóżku obok byłby Ron z Hermioną, albo całować się bez opamiętania, stojąc na szczycie stołu nauczycielskiego w Wielkiej Sali. Chcę ci powiedzieć, że zrobię wszystko, co tylko chcesz, tak długo, jak nie spojrzysz na mnie w taki sposób już nigdy więcej. Chcę ci powiedzieć, że cię kocham.

Nie odwracasz się.

Filch wścieka się teraz na mnie. Warczę coś o byciu prefektem i pozwoleniu przebywania, gdzie tylko, do diabła, chcę, zanim zbiegam na dół do holu za tobą. Do tej pory na pewno już uciekłeś. Wracam załamany do swojego dormitorium. Wszystkie moje sensowne wymówki wyleciały przez okno. Teraz, kiedy odszedłeś, nic już nie będzie miało sensu.

Nie śpię całą tę noc. Kiedy w końcu nadchodzi ranek, ubieram się w stanie otumanienia i spieszę na miejsce, które wiem, że będziesz mijał w drodze na śniadanie. Jestem tam o piątej, siedzę i czekam aż do dziewiątej, spóźnię się na zajęcia. Nie zjawiasz się. Zaczynam rozumieć, że celowo mnie uniknąłeś. Wiedziałeś, że spróbuję zobaczyć się z tobą w ten sposób, więc znalazłeś drogę, żeby mnie przechytrzyć. Ta wiedza doskwiera, jak tępe pulsowanie rany, która znowu została rozdarta.

Widzę cię w klasie. Wyglądasz normalnie, radośnie, ta sama osoba, którą wszyscy znają i kochają. Ale ja zauważam w tobie zmianę. Albo raczej brak czegoś. Nie patrzysz już na mnie więcej, przy żadnej okazji. Twoje oczy nie spoczywają na mnie ani razu, nawet na ułamek sekundy. Przechodzisz tam i z powrotem, totalnie mnie ignorując. Tak, jakby mnie tu w ogóle nie było. Jakbym w ogóle nie istniał.

Nie upuszczasz już swojego pióra. Nawet przez przypadek.

Wysyłam ci listy. Mówię ci, jak mi przykro, jak straszny popełniłem błąd i jak bardzo tego żałuję. Mówię ci, że zrobię wszystko, by cię odzyskać, wszystko, co zechcesz. Sowy nigdy nie wracają z odpowiedzią.

Staram się czekać na ciebie wszędzie. Opuszczam lekcje. Spóźniam się na posiłki. Spędzam pół nocy na siedzeniu w korytarzu, blisko twojego pokoju i zasypiam obok posągów i zbroi. W najlepszym wypadku udaje mi się cię zobaczyć, kiedy wychodzisz z klasy, otoczony swoimi przyjaciółmi i całkowicie niedostępny dla mnie. W najgorszym wypadku nie widzę cię przez kilka dni. Po pewnym czasie uświadamiam sobie, że musisz używać swojej mapy, czy nawet swojej peleryny, żeby mnie unikać. Idę spać wieczorem, pierwszy raz od miesięcy, ponieważ wiem, że nigdy nie znajdę cię w ten sposób. Chociaż i tak nie śpię zbyt dużo. Nie spałem dobrze od tygodni.

Postanawiam posunąć się do drastycznych sposobów. Na następnej lekcji eliksirów podchodzę do ciebie i popycham. Zanim się orientuję, jesteśmy w trakcie walki i Snape wrzeszczy na nas, że mamy szlaban i jak dużo punktów ma zamiar nam odjąć. Wycofuję się natychmiast i siadam cicho na końcu klasy. Snape rzuca mi piorunujące spojrzenie, zastanawiając się, czy wreszcie mi odbiło. Granger i Weasley gapią się na mnie z nienawiścią i z odrobiną tego samego spojrzenia w stylu „czy on zwariował?”. Ty patrzysz na mnie tylko raz. Chwytam twoje spojrzenie i wiem, że jesteś wystarczająco bystry, żeby się domyślić, po co to zrobiłem. Później odwracasz wzrok i nie spoglądasz już więcej.

*

Snape zostawia nas na piętnaście minut, żebyśmy szorowali kociołki. Natychmiast upuszczam swoją szczotkę.

- Porozmawiaj ze mną. Proszę.

Wzdychasz i brzmi to, jakby wyszło z wnętrza twojego brzucha. Wydajesz się taki zmęczony.

- Co chcesz, żebym powiedział?

Błagam.

- Powiedz, że mi wybaczasz.

Spojrzałeś na mnie tymi złoto-zielonymi oczami.

- Wybaczam ci, Draco.

Wyczuwam, że jest jeszcze coś więcej. Mówisz prawdę, ale tam jest jeszcze coś, czego nie mówisz.

- Powiedz, że chcesz, żebym wrócił.

Odwróciłeś wzrok, spoglądając na dół do swojego kotła i nie powiedziałeś słowa.

- Harry, ja… Ja kocham cię. Przepraszam.

Nadal nie mogę uchwycić twojego wzroku i czuję wzrastającą we mnie panikę.

- Proszę. Powiedz mi, że wszystko między nami może być znów tak, jak było. Kochasz mnie, prawda?

Spoglądasz na mnie i łzy płyną po moich policzkach. Nie zauważyłem, że płaczę.

- Kocham cię, Draco. Ale miłość nigdy nie była naszym problemem.

Odpycham kociołki na bok i gramolę się na czworaka, żeby usiąść przed tobą, ocierając kolana o kamienie, ale nie dbając o to zupełnie.

- Harry, obiecuję ci, zrobię wszystko, co zechcesz. Nigdy nie chcę znowu się ukrywać. Tamte problemy już nie istnieją. Jedyny problem, który mam, to, że nie jestem z tobą, cała reszta jest nieważna. Ty pokazałeś mi, co było prawdziwe, co było ważne. Dałeś mi lekcję, której nigdy nie zapomnę. Proszę.

Znowu odwracasz wzrok i przecierasz ręką oczy, a później włosy, zaciskając dłoń z frustracją.

- Zraniłeś mnie.

Kiwam głową, płaczę i skomlę bez końca „proszę”, jak przeprosiny, deklaracja miłości i obietnica wieczności, wszystko naraz. Po prostu żebrzę, żebyś mi naprawdę wybaczył, żebrzę, żebyś pozwolił mi wrócić.

Zaczynasz coś mówić, ale w tym momencie wraca Snape. Spoglądasz na mnie ze smutkiem w oczach.

- Ja po prostu nie wiem.

Później wstajesz i wymijasz Snape’a, który drze się na ciebie, żebyś zawrócił i skończył swój szlaban. Ale ignorujesz go. Wtedy on odwraca się i uświadamia sobie, że siedzę zgięty na podłodze, szlochając, a on nie wie, co zrobić.

- Draco… Co Potter ci zrobił? Co się dzieje, do diabła? Jesteś pod wpływem czegoś? Rzucił w ciebie zaklęciem?

Wciąż płaczę, a on próbuje pomóc mi wstać, łapię się jego szaty. Będąc moim ojcem chrzestnym, stara się pocieszyć mnie najlepiej, jak tylko umie, ale nic nie może mi pomóc. Nic, tylko twój powrót do mojego życia może mi teraz pomóc.

Tygodnie mijają, a ja jestem tylko cieniem człowieka, którym byłem, będąc z tobą. W ogóle nie jestem sobą. Niespodziewanie nadchodzi bitwa ostateczna i jestem tam, przy twoim boku, kiedy z nim walczysz - tym, którego imię zawsze mogłeś wymówić, ale ja nigdy nie mogłem. Nawet udaje mi się uratować kark Weasleyowi i Granger właściwie przytula mnie z wdzięcznością.

Jesteś wyczerpany i ranny, niosą cię do skrzydła szpitalnego na noszach. Nie mam pozwolenia, żeby wejść i się z tobą zobaczyć… Czemu miałbym mieć? Nie jestem przyjacielem, ani krewnym. Siadam za drzwiami i czekam, aż Snape znajdzie mnie i powie, że ciała moich rodziców zostały znalezione na polu bitwy. Pochłania mnie rozpacz, całkowita i absolutna rozpacz. Straciłem ciebie i moja rodzinę. Nic mi nie pozostało.

Kolejne trzy tygodnie upłynęły i w końcu cię wypuścili, ale się z tobą nie widziałem. Jestem ruiną. Wielu uczniów Slytherinu zostało zabitych podczas bitwy, albo straciło rodziców. Straciłem prawie wszystkich przyjaciół. Nie spałem więcej niż trzy godziny na noc, od naszej ostatniej wspólnej nocy, i jeszcze ta bitwa i moi rodzice… Jestem przerażająco chudy, jak jeden z Weasleyowskich swetrów. Bliski całkowitego rozpadnięcia się.

I tak, na zgromadzeniu Dumbledore czyni ci honory, a ja rozpadam się. Przypinają ci medal do koszuli i wygłaszasz przemowę, potem wyczytują imiona poległych i wszyscy pochylają głowy ku uczczeniu ich pamięci. Później wyczytują moje imię. Mówią, że otrzymuję specjalne odznaczenie za odwagę, za uratowanie Weasleya. Wszyscy odwracają się, żeby na mnie spojrzeć, lecz ja nie mogę się ruszyć. Stoję tylko w miejscu, kiedy się gapią i Dumbledore wyczytuje moje imię ponownie. A ja odwracam się i biegnę, przepychając się przez tłum, słysząc ich sapnięcia i kogoś, wołającego moje imię, ale jestem taki oszołomiony i zalany łzami, że nie mogę się zatrzymać.

Wybiegam przez drzwi i zbiegam na dół po schodach do głównego wejścia. Potykam się, zanim tam docieram i uderzam mocno o ziemię. Nie mogę nawet wstać. Tylko leżę tam jak kłoda i poddaję się szlochowi. Nie zasługuję na odznakę za odwagę. Jestem tchórzem i moje tchórzostwo kosztowało mnie najważniejszą rzecz na świecie. Kosztowało mnie ciebie. Jak, do diabła, mogą dać mi odznakę za odwagę?

I wtedy czuję twoje ręce wokół mnie i przyciągasz mnie w swoje objęcia, głaszczesz moje włosy i mówisz, że wszystko już będzie dobrze. Pozwalasz mi drżeć i dygotać, powtarzasz, że wszystko będzie teraz w porządku. Potrząsam głową i odsuwam twarz od twojego ramienia.

- Nie jest w porządku. Nie mogę robić tego bez ciebie.

Wycierasz kilka łez z mojego policzka, a moje serce zaczyna wydzierać się z piersi, znów czując dotyk twojej skóry na mojej.

- Czego nie możesz robić beze mnie?

Twoje pytanie jest delikatne, jakbyś czekał, żeby coś usłyszeć.

- Żyć.

Słowa brzmią jakby wyrwane z mojego gardła, jestem taki zachrypnięty i wzruszony. Ale to musi być odpowiedzieć, na którą czekałeś, ponieważ przytulasz mnie i zaczynasz całować, jestem pewny, że umarłem, bo to nie może być prawdziwe.

- Jestem zawsze twój.

Zatracam się w tobie znowu i czuję się tak, jak za pierwszym razem, kiedy się kochaliśmy, moje serce jest znowu takie pełne, i nawet nie zauważyliśmy tłumu na balkonie nad nami, zagapionego w dwóch wrogów, rozciągniętych na ziemi obok drzwi, przytulonych, płaczących i całujących się i niepozwalających odejść sobie nawzajem.

- I ty zawsze jesteś mój.

Wiem, że to takie dobre, kiedy to mówisz…i nikt nie może nas zatrzymać.

Koniec

http://www.fanfictionworld.net/hparchive/v....php?sid=104443 - oryginał
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #261509 · Odpowiedzi: 8 · Wyświetleń: 10092

[ ? ]: Spotkanie
Roma Napisane: 11.04.2006 15:37


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Nie mam nic do slashy - nawet je lubie, ale twoje słownictwo -wybacz że tak to określe "kuleje", niektóre momenty były... dziwne. Nie dlatego że to slash, nie potrafie sobie wyobrazic tej sytuacji. Mam wrażenie jakbyś : a) zamieniła Pottera w Malfoya, b) Zamieniła Malfoya w ... no brak mi słów, ale okreslenie "słodka idiotka" jest adekwatne. To całe jego zachowanie było BARDZO dziwne i po prostu nieprawdopodobne (jednym słowem - nierealne). Gdzie się podział wredny i wywyższający Draco? Co zrobiłaś z honorowym i bohaterskim Potterem?
Wybacz ale jestem na nie. Byków też było od groma.

QUOTE
rozdzialy beda dluzsze. to taki przedsmak troszke. i od razu prosze- jesli nie podoba sie wam sposob w jaki pisze- jak przedstawiam charaktery poszczegolnych postaci- to nie komentujcie nic. konstruktywna krytyka i hymny pochwalne jak najmilej widziane. im a feedback bitch soo piszcie!


Tym mnie rozwaliłaś. To co mamy siedzieć, czytać i nie komentować?
Przeciez konstruktywna krytyka to podstawa! dry.gif

Jak wkleisz następny rozdział to przeczytam, z ciekawości czy coś będzie lepiej.
Pozdrawiam i weny życze.
Roma
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #260349 · Odpowiedzi: 81 · Wyświetleń: 88639

Roma Napisane: 17.03.2006 21:47


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Brak mi słów. Piszesz bardzo dobrze, styl masz niesamowity i bardzo bogate słownictwo. Najbardziej podoba mi się wątek romansu i wogóle wszystko smile.gif
Skup się na tym co ty uwarzasz za najważniejsze.
Pozdrawiam
Roma
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #257138 · Odpowiedzi: 264 · Wyświetleń: 148295

Roma Napisane: 26.02.2006 20:50


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Musze cię rozczarować bo nie mam nic do skrytykowania, no może poza jedną literówką w XI rozdziale wink2.gif
Masz świetny styl, no po prostu brak mi słów, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! POstacie, fabuła... no po prostu miodzio. czekolada.gif na zachętę;)

Pozdrawiam
Roma
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #254793 · Odpowiedzi: 264 · Wyświetleń: 148295

Roma Napisane: 22.02.2006 16:33


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Pierwszy raz czuje się taki bezwładny. Opanowany przez zwykłe… światło. Jest wszędzie wokół mnie, czuje jak mnie przenika, obserwuje. Chcę przed nim uciec, lecz jednocześnie chcę je poznać, dowiedzieć się, dlaczego. Dlaczego tu jestem? Co się wydarzyło? Chcę się ruszyć, lecz nie widzę swoich nóg, moje ręce pochłonęła jasność. Jestem sam. Tak bardzo samotny, czy to kara?
Wybaczcie, nie udało mi się.
Próbuje zamknąć oczy, odepchnąć wspomnienia, ale one nie poddają się tak łatwo i brutalnie wkraczają do mojego umysły. Znowu je czuje, tkwią we mnie, powoli przesuwając się w stronę serca.
Wyrzuty sumienia.
Mogłem temu zapobiec, mogłem go powstrzymać. Mogłem, mogłem, mogłem…
Gdzież jesteście dobre dzieci? Gdzież was opuściłem?
Marze żeby kogoś zobaczyć, obojętnie kogo. Oddam wszystko za towarzysza niedoli.
Dlaczego nadal jestem sam?
Nigdy nie narzekałem, nigdy nie pragnąłem więcej niż mam, więc dlaczego?
Nie zasłużyłem.
Wybaczcie, że was opuściłem.

Czy umarłem? Czy to niebo? Gdzież jestem, gdzież się podziewam. Żałosne doprawdy, ktoś mógłby patrzeć na mnie z boku i naśmiewać się z mojej niewiedzy i głupoty.
A może to tylko żart?
Może zaraz się obudzę, jak co rano, w jasnej delikatnej pościeli, czując jej aksamitny dotyk. Czując, oddychając, żyjąc.
Czemu to tak długo trwa? Czy nie powinienem już odejść, jak każdy czarodziej? Żałosne naprawdę, czy za mało poświęciłem? Zrobiłem wszystko.
Prawie.
Czy ten głos się w końcu uciszy i pozwoli mi odejść? Dlaczego, dlaczego mnie dręczy to niewdzięczne sumienie! Tak, dawno, tak wiele lat.
Obwiniam się.
No i dobrze głupcze zasłużyłeś na swój los! Tylko ta samotność… Gdybym, gdybym tylko mógł ich uratować, gdybym mógł go powstrzymać. Oni wszyscy by żyli, czuli, oddychali.
Czy to kara?
Zasłużyłem. Dlaczego nazywali mnie mistrzem? Przecież jestem głupcem! Głupcem powinni mnie nazywać. Moje życie było daremne, skoro tak wielu zginęło.
Potępiony głupiec!
Tylko ta jasność, taka inna od mojego życia, od mojego pojęcia zaświatów. Nie zasłużyłem na jasność! Tylko noc, tylko ona może mi pomóc… Dlaczego?
Powinienem sam go zniszczyć, nie dopuścić do tego co się stało. Tchórzliwy mistrz ze mnie, znowu zawiodłem. Tyle okazji, tyle zmarnowanych szans.
Zgaśnij wątłe światło! Chcę zniknąć, pochłoń mnie!
A cóż to? Czy ktoś tam idzie? Czuje jak ktoś rozsuwa jasne zasłony i otwiera przejście.
Kimże jesteś nieznajomy? Po coś przybył?
Gość jednak nie słyszał mych niemych pytań i nadal wytrwale szedł w moim kierunku, a jasna niesamowita aura oświetla go.
Oślepiała mnie.
Może nie powinienem patrzeć? Ale po cóż mi oczy skoro nie mam na kogo patrzeć, a to może być jedyna szansa na rozmowę. Jedyna szansa na ujrzenie kogoś, a od tak dawno jestem sam… Moje pragnienia się spełniają. Nadzieja jest cudowna.
Postać staje się wyraźniejsza, kroczy dumnie, a biel ustępuje jej miejsca, ucieka w popłochu. Próbuję rozchylić wargi, wypowiedzieć pytania, zadręczające mój umysł. Ale jakież jest moje rozczarowanie, gdy nie mogę nimi poruszyć.
Zamarły.
Wytężam wzrok, starając się rozpoznać obcego. Mrugam, nie dowierzając.
Nie! Nie ona…
Biorę głęboki wdech, zamykam oczy. Mam przewidzenia, tak to MUSZĄ być przewidzenia, albo halucynacje. Uchylam ponownie powieki, postać jest już bardzo dobrze widoczna, oddalona zaledwie o kilka kroków. Czarne macki ściskają mnie za serce, czuje, że nie wytrzymam tej rozmowy. Moje sumienie zawyło z rozpaczy. Dopiero teraz dostrzegam inny szczegół. Zmienił się krajobraz, w miejscu skąd przybyła zjawa, pojawiła się…
Brama?
Odwracam jednak od niej wzrok i znowu spoglądam na kobietę. Wyciągnęła w moją stronę dłoń. Serce pękło mi niemalże na pół.
Jak możesz?
Odsunąłem się od niej i dostrzegłem kolejną zmianę, miałem ciało. Spojrzałem na swoje dłonie i szkarłatną szatę okalającą moje wątłe ciało, spuściłem wzrok. Jak ona mogła patrzeć na mnie tak łagodnie, po tym co zrobiłem, jak mogła być taka miła i dobra!
Znowu spojrzałem jej w oczy.
Niebieskie tęczówki wbite z zieloną otchłań.
Żyłabyś…Żyłabyś z mężem i synem, szczęśliwa…
To mnie przerasta, upadam na kolana.
- Przepraszam – szeptam, czując się strasznie zmęczony i przytłoczony tym wszystkim.
- Nie masz za co przepraszać profesorze. – Usłyszałem jej delikatny piękny głos. Macki zacisnęły się mocniej.
- Wybacz – powiedziałem cicho starając się uspokoić kołatające serce, spojrzałem w jej oczy. Kobieta schyliła się i położyła mi dłoń na ramieniu.
- Nie powinieneś się obwiniać, tak dużo zrobiłeś – szeptała delikatnie podnosząc mnie do pionu. – Decyzja należała do mnie i Jamesa, nie ma w tym twojej winy. Chciałeś dobrze, to nasza wina że powierzyliśmy wszystko zdrajcy. Tylu ludzi dzięki tobie przeżyło, tłumy dzięki tobie zmieniły strony. Zaufały Ci tak jak ja. Pomogłeś Harry'emu, pokazałeś mu drogę. Dzięki tobie zwycięży. Pozwól mu dokończyć resztę.
Uśmiechnęła się łagodnie, a ja poczułem jak cały ciężar który nosiłem na swoich barkach w mgnienia oku znika. Poczułem się jakbym miał dwadzieścia lat, a wszystkie wątpliwości uleciały ze mnie i pozostała tylko błoga nieświadomość.
Pociągnęła mnie za rękę w stronę bramy, lecz zatrzymałem się tchnięty nagłym impulsem.
- Czy to już koniec, Lily? Czy zwyciężyliśmy? – W jasnych oczach zajaśniała nadzieja i ciekawość. Kobieta ścisnęła mocniej moją dłoń i z lekkim uśmiechem odparła.
- To już nas nie dotyczy. – Mruknęła a ja tylko kiwnąłem smutno głową, jednak Lily delikatnie uniosła mój podbródek do góry i wyszeptała.
- My już jesteśmy wolni. Na zawsze wolni.
Uśmiechnąłem się ciepło, a na mojej pokrytej zmarszczki twarzy pojawiło się zrozumienie.
- Już nigdy nie będziesz sam Albusie, od teraz wszyscy jesteśmy jednością.
Przeszliśmy przez bramę. A ja wreszcie poczułem się szczęśliwy.

Biel ponownie zapanowała na polanie, czekając na kolejnego gościa, który zaszczyci ją swoją obecnością.
W końcu na pewno się jakiś zjawi. Przecież czyściec nigdy nie jest pusty, prawda?
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #254055 · Odpowiedzi: 3 · Wyświetleń: 12222

Roma Napisane: 08.02.2006 18:15


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


WoW
Mam takie pytanko: To twój pierwszy ff? Bo jesli tak... to musze ci przyznać że masz talent, jego duże pokłady. A więc teraz komentarz konstruktywny:
Po pierwsze TYTUŁ! Każde opowiadanie musi mieć tytuł! Na niektórych forach jest on niemalże niezbędny, więc zmień ten bo szczerze mówiąc nie zachęca wink2.gif
Po drugie: Wiesz jak wyglądają diologi? Nie? To ci powiem:
QUOTE
- Blebleble. - Duża litera
lub
QUOTE
- Blebleble - mała litera

I tego się trzymaj w twoich dialogach nie ma niestety myśliników początkowych, a powinny być - popraw.
Po trzecie; yyy przewidujesz jakąś scenę "erotyczną"? Bo jesli nie to nie jest odpowiedni dział na tego opka tongue.gif
Pozytywy:
Bardzo orginalne światy alternatywne- zawiodłam się jednakże tak dużym podobieństwiem tego ostatniego do prawdziwego świata- Voldzia, śmierć Cedrica itp. Podobają mi się opisy (począwszy od natury, na zachowaniach postaci skończywszy wink2.gif )
Długość partów mnie nie znięchęca- wręcz przeciwnie uwielbiam takie kolosy!
Opowiadanie robi wrażenie=> jak najbardziej pozytywne.
Pozdrawiam
Roma
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #251769 · Odpowiedzi: 264 · Wyświetleń: 148295

Roma Napisane: 31.01.2006 22:47


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


A mogłbyscie nie spamowac w moim temacie? ^^ wink2.gif
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #250225 · Odpowiedzi: 67 · Wyświetleń: 47016

Roma Napisane: 17.12.2005 23:56


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


"Krok"17.12.2005

Upadam, aby się podnosić
Na brudnych kolanach
Powstaje
Na przekór losowi
Maszeruje
A lodowaty wiatr
Szarpie poły mojego płaszcza
Rzuca kłody pod nogi
Aż w końcu
Przegrywam i
Czuje go
Ten płomień
Czyżby nadzieja?
Podnoszę się
I idę dalej
Na przekór innym
Na przekór sobie
Zwyciężę
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #245324 · Odpowiedzi: 14 · Wyświetleń: 5763

Roma Napisane: 10.12.2005 15:37


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Moja własna jedno partóweczka. Nie wiem czy wam się spodoba, ale mam taką cichą nadzieje:) Miłego czytania.


Kiedy chcesz spojrzeć w gwiazdy, podnosisz głowę. Uniesione czoło kierujesz w stronę bezkresnego nieba, rzekomo jest to najpiękniejszy widok. Ale gdy zamiast tysiąca konstelacji gwiezdnych, ujrzymy czerwone smugi na nieboskłonie, a obok nas będzie się rozchodził odór nie do zniesienia, nic nie wyda nam się takie cudowne. Dla jednych jest to zapach wywołujący strach i przerażenie, dla innych jest jak afrodyzjak.

Umierając
Podnosisz dłoń
Krzyczysz
Bierzesz wdech
I odchodzisz…
Żałosne


*
On. Ten, który spowodował to całe zajście. Morderca. Spoglądał obojętnym wzrokiem po okolicy. Straty były po obu stronach, wielu jego podwładnych zginęło, ale jego to nie obchodziło. Liczy się wynik. Wygrał. W końcu zwyciężył. Kilku niedobitków uciekło z pola bitwy.„ To jeszcze nie koniec” pomyślał, wiedział, że wrócą. Zawsze wracają, jak natrętne osy, ale mu to już nie przeszkadza. Już nie.
- Zdrajco… - wysyczał nienawistnie w stronę leżącego nieopodal mężczyzny. W końcu udało mu się go odnaleźć. Zniszczyć. Prawie zabić. Napawał się tym podwójnym zwycięstwem. Leżał tu u jego stóp, zdemaskowany, ledwo żywy. Dwa słowa i będzie martwy.
Mężczyzna oddychał nierówno, nie zmieniał pozycji, albo ze strachu, albo, co było bardziej prawdopodobne z braku sił, które utracił na obronę. Jej obronę. Teraz mógł umrzeć, mając pewność, że ona żyje. Przyjaciele się nią zajmą, jak zawsze zresztą. Zacisnął z całej siły powieki, przywołując sobie w pamięci wszystkie jej uśmiechy, jej wesołe oczy, zmierzwione włosy. Czy to ważne, że te uśmiechy nie były skierowane do niego? Że i tak nigdy by jej nie zdobył? Że zawsze była tak blisko, na wyciagnięcie ręki, a jednocześnie tak daleko we własnym świecie. W świecie ludzi, którzy ją kochali, szanowali… Zazdrościł im, tak bardzo, że gdy widział ich z nią zaciskał bezwiednie pięści i nienawidził. Oni mogli na nią patrzeć, rozmawiać z nią, kiedy chcieli. A on? Czy porozmawiał z nią kiedyś normalnie? Nie. Nigdy.
Żałuję
Nie za późno na takie wyznania? Na stwierdzenie tak oczywistych faktów? Nie próbował. Nie chciał.
Tchórz
Nie potrafił, bał się. Czy ona potrafiłaby go zrozumieć? Pokochać? A kiedy on to poczuł…
Pokochać
Wiele osób nazywało go bezuczuciową bestią ze stali. Mylili się. Ona też tak mówiła. Nienawidziła go.
Ból
Gdy widział jej oczy pełne bólu i nienawiści czuł się kimś wstrętnym. Brzydził się siebie, nienawidził i wiedział, że to tylko jego wina. Nawet, jeśli inni jego złudni przyjaciele twierdzili inaczej. On wiedział. Był winny.

Być z Tobą, razem z Tobą uciec w nieznane
Rzucając przeszłość, rozbijając ja o ścianę
Jak ten cholerny kamień, o ta szara życia ścianę
Jeden znak-to wszystko zmienić będę w stanie


- No, no, no, kto by pomyślał, że ostatnią osobą, o której pomyślisz będzie ta szlama. Zawiodłem się na tobie.- Tom podszedł do leżącego mężczyzny, chwycił go za podbródek i brutalnie pociągnął do góry. Mężczyzna nawet nie drgnął. Nadal miał zamknięte oczy. Na jasnej młodej twarzy można było dostrzec głębokie blizny, pies wojny.
- Nie martw się, ona będzie następna - wyszeptał mu prosto do uch i zaczął się lodowato i przerażająco śmiać . Zacisnął mocniej dłonie na brodzie chłopaka.
- Jesteś żałosny - syczał.- Myślałeś, że ją uratujesz? – zawiesił głos i kopnął go z całej siły w żebra, mężczyzna jęknął. - Głupcze, mogłeś być najlepszym dowódcą, mieć tłumy szlam i dziwek dla siebie. Być kimś. A tak, co zyskałeś? Przegrałeś. Wszyscy zginą, tylko silni zwyciężają, słabi muszą zginąć - puścił podróbek i splunął na leżącego zdrajcę.
Ale on tego nie żałował. Było dużo więcej innych rzeczy, których żałował.
Wybacz
Jak bardzo chciał jej to powiedzieć. Żałował wszystkich słów, jakimi ją obraził. Żałował? To za małe słowo. Pragnął cofnąć czas, wszystko zmienić, wszystko, co związane z nią. Chciał…
- Żegnaj, przyjacielu - uśmiechnął się szyderczo. – Ava…
Jej oczy takie błyszczące.
Nigdy już ich nie zobaczę…
- …da…
Jej włosy poplątane przez wiatr.
Takie piękne…
- Keda…
Jej łzy. Tak rzadkie, a jednak tak cudowne.
- ...vra!
Jej wyraz twarzy, gdy popchnął ją na bok przyjmując na siebie Cruciatusa samego Voldemorta. Zdziwione twarze jej przyjaciół. Wściekłość jego pana.

Chce byś była
Ze mną bądź
Ty ja, ty ja
Na zawsze*


Ruch jej warg. Najpiękniejsze słowo w jego życiu.
Dziękuję



Fragmenty piosenki, ‘Verba- „Słuchaj skarbie’
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #244777 · Odpowiedzi: 2 · Wyświetleń: 4735

Roma Napisane: 26.11.2005 23:25


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


"Bunt" 25.11.2005

Widzisz ich?
O tych tam
Na wzgórzu

Unoszą ręce
Krzyczą
Wołają Cię

Pytasz, dlaczego?
Oczywiście, że Ci nie odpowiem

Tak idą tu
Ręce wyciągają w naszą stronę
Chcą Cię powstrzymać
Zniszczyć

O tak Lucyferze
Masz rację

TO jest bunt

Diabelski Bunt
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #243556 · Odpowiedzi: 14 · Wyświetleń: 5763

Roma Napisane: 20.11.2005 14:50


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Z tego co piszecie wnioskuje że beznadziejnie pisze... No cóż, szkoda. Ale i tak bede pisac mam nadzieje że wkońcu napisze "coś" godnego pozytywnej oceny. Wiem jedno - Nigdy więcej rymowanych wierszy! wink2.gif

”Naiwna”
Zasłaniam srebrzystą kotarą
Twoje zwłoki
Ciekawe czy zauważą
Przechodząc obok

Nikt jednak
Nie spojrzał
Nie zauważył

Czyżby zapomnieli?
Ech nadziejo
Jakaś ty naiwna

Umierasz pierwsza
A obiecałaś
Mi pierwszeństwo

Nikt nie tęskni
Nie wzdycha

Ach ty Głupia
Ty naiwna

„ Warto było?”
Gdyby tak otworzyć oczy,
Zobaczyć, co się dzieje wokół
Hmm ale, po co?
Żeby stwierdzić, że jednak nie było warto?

Gdyby tak złapać Cię za rękę,
Usłyszeć chłodny dźwięk odmowy,
Twoje ciche kroki
Odchodzisz

Gdyby tak żyć nadzieją,
Marząc o wolności
Spotykać przyjaciół
Niepotrafiących spojrzeć
Pytających
Warto było?

Otwieram im oczy
Wskazuję na Ciebie
I pytam
A jak myślisz?
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #243348 · Odpowiedzi: 14 · Wyświetleń: 5763

Roma Napisane: 16.11.2005 16:26


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Dzięki za komentarze smile.gif
"Pewnego dnia"

Pewnego dnia
Będziemy wolni
A Skradzione chwile
Posklejamy
I stworzymy
Jedno wspomnienie

Pewnego dnia
Odzyskamy nadzieję
A orężem prawdy
Przebijemy się
Przez mury
Kłamstw

Pewnego dnia
Stojąc u wrót niebios
Powspominamy
A czas
Wyda nam się
Marną namiastką
Wieczności

"Uśmiech"

Wszyscy są samotni
Ale o tym nie mówią
Nie wypada

Człowiek wpada na człowieka
Łapie spojrzenie
Słowo
Przeproszenie

Siedząc na ławce
Obserwujesz
I pocieszasz się myślą
Że są ludzie
Smutniejsi od ciebie

A na twojej twarzy
Pojawia się uśmiech
Sztuczny
Gorzki
Wymuszony
Uśmiech
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #243005 · Odpowiedzi: 14 · Wyświetleń: 5763

Roma Napisane: 15.11.2005 22:12


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


"Pryzmat"[/B]03.10.2005

Czasami
Mam wrażenie
Jakby świat
Zasłaniał nam oczy

Abyśmy nie mogli
Dojrzeć tego
Co naprawdę
Ważne

Teraz
Gdy ci się przyglądam
Nie obchodzi mnie świat

I dokładnie
Widzę
Twoje wady

Hmm
A może jednak
Nie jesteś moim
Ideałem?

[B]”Spragniona”
15.11.2005

Po błękitnym horyzoncie
Biegać bym chciała
Świeżych traw zapachu
Bym się nawdychała

I kryształowych kropli
Też bym się napiła
A kochana matka natura
By mnie nakarmiła

A któż by mnie napoił?
Czy znalazłby się ktoś taki?
Kto by się zaniepokoił
O mój los nie byle jaki.

Jak wam się podoba moge dać więcej wink2.gif
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #242976 · Odpowiedzi: 14 · Wyświetleń: 5763

Roma Napisane: 07.11.2005 00:01


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Opowiadanie składa się z samych dialogów- można nawet powiedzieć monologu, bo napisane są tylko odpowiedzi, jakie udzielała bohaterka na pytania.

Tytuł oryginalny: Denial
Autor: Weaslysgurl
Forma: one-shot
Tłumacz: Roma
Korekta: Brak (wszystkie błędy proszę wypisać, postaram się poprawić(szukam bety)  )
Oryginał: http://www.riddikulus.org/authors/weaslysgurl/denial.html
Słowo od autorskie: Hermiona miała kilka utarczek z kimś, kto wydawał się być pewny, jej uczuć do rudowłosego.

Zaprzeczenie


- Co?

- Nie robię tego!

- Powtarzam: Nie sprawdzam go. Dlaczego miałabym to robić?

- Nie podoba mi się!

- No coś ty. Jest miły i to wszystko, naprawdę, nie jest w moim typie.

- Mój typ? Więc, no wiesz, wysoki, ciemnowłosy i przystojny. Nie, tylko żartowałam. Tak naprawdę to nie mam swojego typu.

- Nie, po prostu, dlatego że nie mam swojego typu to nie oznacza to, że go szpieguje! Zostawisz to? Proszę!

- Spadaj!
************

- Nie chcę znowu przeprowadzać tej konwersacji.

- Nie kontrolowałam go! Po prostu przypadkowo stałam obok niego, kiedy powiedziałam do…

- Jasne.

- Więc teraz to on kontroluje mnie? Nie, on nie robiłby czegoś takiego. To niedorzeczne.

- Możesz po prostu przestać to robić? Nie obchodzi mnie, co robisz tak długo jak zostawisz mnie w spokoju!
***********

- O nie, nie znowu. Co tym razem? Niech zgadnę, znowu mnie szpieguje.

- I ja go też szpiegowałam? Nie prawda! Ja tylko rozmawiałam z …

- Przeprosiny? Jakie przeprosiny? Nie musze nikogo przepraszać, bo nic nie zrobiłam! Hej, zaczekaj chwilkę! Mówiłeś, że mnie kontroluje? Mówiłeś serio?

- Nie, nie pytam, dlatego bo mnie to interesuje. Ja tylko nie mogę uwierzyć, że nie masz nic ciekawszego do roboty, niż bawienie się w swatkę.

- Tak jesteś nią! Dlaczego w przeciwnym razie mówiłeś, że szpiegujemy się nawzajem?

- Nie kontrolujemy siebie. I Kropka.
***********

- Tak rozmawialiśmy. No i co z tego? Jesteśmy przyjaciółmi.

- Przeprosił, żeby być blisko mnie? Twoja wyobraźnia przekroczyła dopuszczalne granice. Wiesz o tym, prawda?

- Co to za pytanie? Lubię dużo osób znajdujących się tu.

- Tak, włącznie z nim.

- Nie to nic nie znaczy. Proszę przestaniesz dręczyć mnie tym tematem?
***********

- Tak pogratulowałam mu wygrania meczu Quidditcha. Zawsze to robię.

- Nie flirtował ze mną!

- I ja z nim też nie flirtowałam.

- Nie prawda.

- Nie prawda!

- Nie. Prawda! Od kiedy to rozmowy z przyjacielem stały się zakazane?

- Och, po prostu… Zamknij się! Znajdź sobie inną ofiarę do dręczenia.
***********

- Nie, nie zrobisz tego i nie zapytasz czy jest mną zainteresowany.

- Dlatego że nie jest! I dlatego że ja nie jestem nim zainteresowana! Koniec dyskusji!
***********

- No poszliśmy do Hagrida razem.

- Ekhm… zapytał mnie.

- Powiedział że potrzebuje towarzysza.

- Bo lubię spotkania z Hagridem!

- Tam nie było żadnego flirtowania, dziękujęCibardzo.

- Poważnie, co to jest? Dwadzieścia pytań?

- Bardzo chciałabym zostać, i pogawędzić ale nie mogę. Muszę iść do biblioteki zanim zostanie zamknięta.
***********

- Tak poszliśmy razem na obiad. A co?

- Tak, usiedliśmy obok siebie jak zawsze na obiedzie.

- Nie wiem. Usiadł obok mnie. Co w tym takiego interesującego, widziałeś nas razem na obiedzie setki razy.

- Ja nie flirtuje z nim, a on nie flirtuje ze mną. A teraz spadaj. Mam lepsze rzeczy do roboty niż gadanie z tobą o tym.

- Jeszcze nie wiem. Ale jestem pewna że coś znajdę. Pójdę do biblioteki albo gdzieś indziej.
***********

- Co robiłam wczoraj wieczorem? Byłam we wspólnym pokoju.

- Tak. Razem z nim. Czemu pytasz?

- Rozmawialiśmy. I nie mogę uwierzyć, że nas szpiegowałeś! To nie jest miłe!
***********

- Co tym razem?

- Tak, poszliśmy razem do Hogsmeade. No i co z tego? Ludzie ciągle to robią.

- Nie to nie znaczyło, że poszliśmy na randkę.

- Po prostu zdecydowaliśmy, że pójdziemy razem.

- Nie masz do zrobienia jakieś pracy domowej, albo czegokolwiek innego?
***********

- No i co że ostatnio spędzamy ze sobą dużo czasu? Tak jest już od pierwszego roku!

- Nie mogę uwierzyć że nadal to robisz!

- Szpiegujesz!

- Więc, jak to nazwiesz?

- Jesteś niemożliwy!
***********

- Co widziałeś?

- Nie robiliśmy tego! A tak przy okazji to kiedy to widziałeś?

- Nie szczerz się tak!

- Więc…Ok tak. Lubię go.

- Tak… Bardziej niż przyjaciela.

- Mam nadzieję.

- Idziemy jutro razem do Hogsmeade. Nie, nie możesz iść z nami. Przykro mi.

- Bo powiedziałam NIE!
***********

- Tak, mamy randkę. Zadowolony?!

The End
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #241950 · Odpowiedzi: 1 · Wyświetleń: 4168

Roma Napisane: 28.04.2005 12:31


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Hmm tak sie zastanawiam czy juz tego opka nie skomentowalam na DK, ale nawet jesli to nie zaszkodzi tego zrobic po raz drugi smile.gif (a tak apropo to pierwszy erotyk ktory w zyciu przeczytalam i bardzo mnie zachecil do czytania opowiadan "tego" typu tongue.gif )
Mile, przyjemne i rozluzniajace, moze jest wiele osob ktorym ta parka sie juz znudzila, ale ja do grona tych ludzi nie naleze ;] po prostu uwielbiam to polaczenie i sama nie wiem dlaczego laugh.gif Piszesz bardzo ladnym stylem tylko czasem z bledami masz problem, ale kto nie ma? tongue.gif Komentarz z mojej strony bardzo pozytywny wink.gif
Pozdrawiam
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #217499 · Odpowiedzi: 88 · Wyświetleń: 402134

Roma Napisane: 24.04.2005 23:26


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Sliczne, pelne zycia, poruszajace wyobraznie. Jeden z niewielu wierszy który mnie rusza, wszystko mi sie w nim podobalo-od poczatku do konca.
Pozdrawiam
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #216891 · Odpowiedzi: 11 · Wyświetleń: 3667

Roma Napisane: 24.04.2005 23:10


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Hmm srednio mi sie podobalo, takie bez glebszego pszeslania, zero szczegolowych opisow. Acha po myslniku rob spacje lepiej sie czyta, bo jak narazie to dialogi strasznie zlewaja sie ze soba. Szczerze mowiac nie zainteresowalas mnie, musisz sie bardziej postarac.
Pozdrawiam
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #216887 · Odpowiedzi: 17 · Wyświetleń: 20495

Roma Napisane: 20.04.2005 16:34


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K
Nr użytkownika: 2950


Nie jest to zbyt dobre opowiadanie, ale chcialam zaczac od czegos łatwiejszego i jakos tak wyszlo... ehh Aha uprzedzam ze jest to HG+DM, jesli ktos nie lubi/ nie cierpi itp niech nie czyta, ladnie ostrzeglam (:

To opowiadanie nie jest moje. Ja je tylko TŁUMACZE. Moje pierwsze tłumaczenie *sniff*
Tytuł orginalny: Strawberry Gashes
Autor: Mirro
Forma: one-shot
Tłumacz: Roma
Korekta: Vaam

Turn her over
A candle is lit, I see through her
Blow it out and save all her ashes for me


Leżałaś na balkonie i czułem, że umierałaś. Wiedziałem, że to moja wina. Moja, ślizgońskiego księcia bez serca. Czas stanął w miejscu, a świat się rozmył, kiedy biegłem do ciebie. Odwróciłaś swoją bladą twarz w moją stronę i wszystko, co mogłem zobaczyć w twoich oczach, to niechęć. Przeszył mnie ból, ale wiedziałem, że zasłużyłem na niego.

Curse me sold her
The poison that runs it's course through her
Pale white skin with strawberry gashes all over all over


-skok w przeszłość-

- Nie Hermiona. Mam dosyć twojego grania niedostępnej. Zrywam z tobą. Może Pansy zrozumie - nie można kogoś prawdziwie kochać jeśli nie zna się go w pełni, z każdej strony.
- A może ty chcesz po prostu seksu, ty niewyżyty seksualnie sku*wysynu! Kocham Cię, to ci nie wystarcza? Nie chcę się z tobą kochać!
- Cóż, teraz już nie musisz.

Watch me fault her
You're living like a disaster
She said kill me faster
with strawberry gashes all over


I odszedłem. Odszedłem jak skończony tchórz, którym jak widać jestem, za bardzo obawiający się prawdy. Kochałaś mnie. Nie mogłem stawić temu czoła. Miłość była przerażająca. Całe życie opierałem się miłości, odwracałem się od niej. Wmawiałem sobie że lepiej radzę sobie bez niej i zaspokajałem swoje romantyczne popędy przelotnymi związkami. Przez wszystkie moje dni w roli gracza, nigdy nie byłem z nikim związany. Żadna z pustogłowych którymi się zabawiałem, nie potrafiła nawiązać inteligentnej rozmowy. Oczywiście, były dobre w łóżku, ale to jedyne, w czym były dobre. Ty byłaś inna.

Deszcz tłukł bezlitośnie w blaszany dach szopy. Utknęliśmy tam razem. Oboje byliśmy przemoczeni i suszyliśmy nasze ubrania na magicznym ogniu, który wyczarowałaś. Oboje byliśmy trochę zażenowani - ja stałem tam tylko w bokserkach, a ty starałaś się zrobić coś, żeby zasłonić swój stanik i majtki. Nie wiedziałem, gdzie mam patrzeć. Byłaś taka piękna. Nagle poczułem wielka ochotę, żeby Cię pocałować... i zrobiłem to.

To musiało się stać. Twoje usta naprzeciw moich, twój oddech na moim policzku. Omal nie ulegliśmy pożądaniu tamtej nocy, ale nas powstrzymałaś. Byłem zmieszany, ale myślę, że to było dla ciebie trudne zamienić się z mojego wroga na kochankę w tak krótkim czasie.

Zaczęliśmy się spotykać w każdą noc, w komnacie Potrzeby. Rozmawialiśmy po kilkanaście godzin bez przerwy. Kochałem z tobą rozmawiać. Byłaś taka inteligentna i wnikliwa. Nawet zmieniłaś niektóre moje poglądy na temat mugoli, chociaż nigdy Ci się do tego nie przyznałem. Ciągle czuję, jakby mi czegoś brakowało.

Starałem się zaciągnąć cię do łóżka wiele razy, ale zawsze odmawiałaś. Czułem, że zaczynam tracić zainteresowanie. Powracał stary Draco Malfoy. Wszystko, co ta miłość znaczyła, w moim umyśle zeszło na dalszy plan i jedyne, o czym mogłem myśleć, to fakt, że ani razu nie uprawialiśmy seksu. Zdecydowałem się z tobą zerwać.

Tej nocy spotkaliśmy się w Komnacie Potrzeby. Usiedliśmy razem przed płonącym kominkiem, przypiekając pianki. Włożyłaś mi do ust jedną i zaczęłaś się śmiać, kiedy stopiona przykleiła mi się do nosa. Zlizałaś ją, pocałowałaś mnie i owinęłaś swoje ramiona wokół mnie.

- Draco, kocham Cię - wyszeptałaś mi do ucha. Zdrętwiałem. Musiałem to teraz zrobić. Musiałem z tobą zerwać. Spojrzałem w twoje pełne oczekiwania, czekoladowe oczy i coś we mnie stopniało. Nie mogłem tego zrobić.
- Ja też Cię kocham, Hermiona.

Tak. Powiedziałem to. Ale to nie było w porządku. Musiałem Ci powiedzieć...nie, nie dzisiaj. Zasnęłaś na mojej piersi.

Called her over
and asked her if she was improving
She said "feels fine" it's wonderful, wonderful here


Następnej nocy postanowiłem zakończyć nasz związek. Czułem łzy napływające mi do oczu, ale je przełknąłem.

- Hermiona... ja...- Zająknąłem się. Jak mogłem ci to powiedzieć? Ty, piękna Hermiona, która powiedziała, że mnie kocha, która mnie słuchała i która była moim powiernikiem...nie. Nadszedł czas, żeby to skończyć.
- Zrywam z tobą.

Te słowa napełniły mnie goryczą i spuściłem głowę. Nie mogłem spojrzeć w te smutne oczy i zobaczyć w nich rozpacz i mękę. Usłyszałem ostry trzask i zapiekł mnie policzek. Zasłużyłem na to. Pozwoliłem popłynąć łzom. Słone krople spłynęły kaskadami w dół po moim policzku i skapywały z podbródka. W końcu wróciłem do pokoju wspólnego Slytherinu i poszedłem spać.

Hex me told her
I dreamt of a devil that knew her
Pale white skin with strawberry gashes all over all over


Obudziłem się wcześnie rano i wiedziałem od razu, że coś jest z tobą nie tak. Coś mówiło mi że jesteś w Wieży Astronomicznej i to coś miało rację. Leżałaś na balkonie i czułem, że umierałaś.

-powrót do teraźniejszości-

Watch me fault her
You're living like a disaster
She said kill me faster
with strawberry gashes all over - all over


- Ty mi to zrobiłeś - wyszeptałaś ostatkiem sił. Rozpoznałem cięcia na twoich rękach i wiedziałem, że jest już za późno. Moje łzy spływały na twoją twarz, mieszając się z twoimi.

I lay quiet
waiting for her voice to say
"Some things you lose and some things you just give away


- Przepraszam - wyszeptałem, nie wypowiadając nawet połowy swoich myśli. - Prze...praszam- Co jeszcze mógłbym powiedzieć? Ja to zrobiłem. To moja wina.

Scold me failed her
If only I'd held on tighter to her
Pale white skin that twisted and withered away from me away from me


Kiedy życie uchodziło z ciebie, ukląkłem, płacząc z żalu i szoku. Nie odzywałaś się, tylko miałaś wzrok utkwiony we mnie, twoje oczy...twoje oczy tak były pełne zarzutu, smutku i dezorientacji, ale szybko gasły.

Watch me lose her
It's almost like losing myself
Give her my soul
and let them take somebody else get away from me


Kiedy słońce wznosiło się nad jeziorem i jego jasne promienie zajrzały do Wieży Astronomicznej, otworzyłaś usta i powiedziałaś.

- Zabiłeś mnie.

Te proste słowa zniszczyły mnie. Opadłem obok Ciebie i jedyne, co mogłem powiedzieć, to:

- Przepraszam

Twoje powieki uniosły się raz jeszcze i zamknęły na zawsze. Ty byłaś martwa, a ja byłem twoim mordercą.

The End
Użyte zostały słowa piosenki Jacka Off Jill- Strawberry Gashes
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #215930 · Odpowiedzi: 67 · Wyświetleń: 47016

2 Strony  1 2 >

New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 20.04.2024 04:11