Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ Magiczny Hogwart _ [kll] Wojaże Luny

Napisany przez: PrZeMeK Z. 13.09.2007 20:01

Czas na pierwszą zabawę związaną z Luną!
Zasady są proste. Luna wyjechała w jakieś urocze miejsce i naszym zadaniem jest opowiedzieć, co tam robiła i co przeżyła. Każdy może opisać tylko jedną godzinę z dnia Luny - tekst może być króciutki lub trochę dłuższy, może mieć dowolną formę, jest tylko jeden warunek - musi być zakręcony jak sama Luna. Kiedy opiszemy już cały dzień od przebudzenia do zaśnięcia, ostatni opowiadający zmienia miejsce i opisujemy nową wyprawę.

Luna nad morzem

user posted image

08.00

Lunę obudziły krzyki mew za oknem. Słońce świeciło raźnie, zapowiadając wspaniały dzień. Luna starannie opuściła na podłogę prawą nogę i, skacząc na niej, dotarła do łazienki. Umyła twarz i wplotła we włosy kwiaty mikołajka nadmorskiego. Sukienkę na miasto wybrała lawendową we wściekle żółte, wielkie koła, a do tego dopasowane zielone buty. Przed wyjściem wrzuciła parę psich sucharków do szuflady w szafie - żyły tam niewidzialne pufki, które nie mogły siedzieć głodne. Potem powiesiła na drzwiach karteczkę: "Złodzieju, proszę, nie wchodź tu. Jestem bardzo przywiązana do moich błękitnych skarpetek" i tanecznym krokiem powędrowała do miasta na śniadanie.

Napisany przez: Aylet 13.09.2007 20:04

09.00

Po drodze zapomniała, że miała iść do miasta i zamiast tego poszła krętą, cienką dróżką prosto do lasu. Od razu zakwitła jej w głowie nowa myśl: może odnajdzie i poogląda chrapaki krętorogie! Pobiegła truchtem zbierając kwiaty i robiła z nich wianek.

W lesie? smile.gif Cała Luna.
Przemek


Wszędzie rosną kwiaty ^^

Napisany przez: Zeti 13.09.2007 20:33

10:00
Po chwili zapomniała, skąd przyszła, i idąc prosto przed siebie, uśmiechała się do swoich myśli, aż trafiła na jeziorko.

Napisany przez: Aylet 13.09.2007 20:40

dużo czasu jej to zajęło xD
11:00
Gdy dotarła do jeziora, nie rozbierając się, poszła popływać. Gdy wyszła z wody, osuszyła ubranie prostym zaklęciem i poszła dalej nie patrząc na przeszkody.

Napisany przez: Zeti 13.09.2007 20:48

12:00 Po chwili dotarł do niej sowa z Ministerstwa Magii, z ostrzeżeniem, aby nie używać czarów poza szkołą. Luna się zbytnio tym nie przejęła, i poszła w prawo, ponieważ zdawało się jej, że zobaczyła chrapaka krętorogiego.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 13.09.2007 21:16

13.00

Rzekomy chrapak okazał się być lisem. Luna pobawiła się z nim trochę w ganianego, po czym, porządnie już wygłodniała, udała się do miasta. Weszła do małej, mugolskiej kawiarenki o nazwie "Bursztynowa Komnata". Zamówiła tam sałatkę z pędami młodych kasterów (kelnerka zapisała: selerów) i kwiatami pachniewki (kelnerka zapisała: kwiaty z marchewki) oraz waniliowy budyń na deser. Pochłonęła to wszystko z apetytem, przyglądając się po kolei wszystkim gościom, co sprawiło, że lokal nagle dziwnie opustoszał. Potem siedziała przez dobrych kilka minut, rysując palcem po blacie. Upominającej się o zapłatę kelnerce wcisnęła w dłoń galeona i wyszła, nie zwracając uwagi na jej zaskoczenie.
Po obiedzie Luna postanowiła udać się na przechadzkę po mieście. Słyszała, że gdzieś tu jest ukryta czarodziejska ulica...

Ludzie, zapełnijcie trochę Lunie tę godzinę. smile.gif

Napisany przez: Aylet 13.09.2007 21:20

14:00
przeszła przez całe miasto, lecz nic nadzwyczajnego nie zauważyła. a bardzo chciała wejść na ulicę czarodziejów, bo mogłaby zobaczyć kogoś znajomego, albo, chociażby jakąś interesującą magiczną istotę. Przeszła przez małe nadmorskie miasteczko jeszcze raz i zauważyła coś dziwnego; było to wejście do małego sklepu zoologicznego. Jednak zaden mugol nie interesował się nim. Przeszła szybko przez ulicę i otworzyła drzwi do obskurnego sklepu...

Napisany przez: harolcia 13.09.2007 22:24

15.00
Weszła i... zasnęła. Na godzinę. (nikt bowiem nie wiedział, że Luna cierpi na narkolepsję. Skrzętnie to ukrywała. Nawet sama JKR o tym się nie dowiedziała. wink2.gif )

Napisany przez: PrZeMeK Z. 13.09.2007 22:47

Ahaha! laugh.gif
Doooobreeee!

16.00

Po przebudzeniu Luna rozejrzała się wokoło. Sklep wydał się jej zwyczajny: parę wypchanych sępów, różowa ropucha, pająki wielkości filiżanki, węże w wiaderkach... Postanowiła sprawić sobie zwierzątko i zaczęła z zainteresowaniem zwiedzać sklep. Jej srebrzyste, wyłupiaste oczy uważnie przyglądały się każdemu węszącemu ryjkowi i każdej miękkiej sierści. Sprzedawca siedział, zakapturzony i milczący, za ladą, nawet nie próbując reklamować swego towaru.
Wreszcie, po wielu przepędzonych gnębiwtryskach i z kilkoma wężami oplecionymi wokół nóg i rąk, Luna dokonała wyboru. Delikatnie zdjęła z siebie węże, którym zdążyła już opowiedzieć parę dowcipów i podeszła do lady z klatką, która zawierała ślicznego, biało - czarnego skunksa.
- Poproszę tego! - powiedziała rozmarzonym głosem. - Nie mam pieniędzy, ale mogę w zamian posprzątać!
Sprzedawca wytrzeszczył na nią oczy, ale w tej samej chwili skunks niebezpiecznie poruszył ogonem. Mężczyzna pospiesznie machnął dłonią.
- Bierz go, bierz!
Uradowana Luna wyszła z nowym przyjacielem na miasto. Postanowiła, że nazwie go Harry.

Napisany przez: Hermiona1900 13.09.2007 22:54

17.00

Okazało się, że zwierzątko jest bardzo sprytne i...szybkie.Gdy tylko Luna postanowiła go wyjąc z klatki, gdyż stworzonko było spokojne, Harry wyrwał się z rąk swojej właścicielki i pobiegł w głąb miasteczka.Luna postanowiła pobiec za nim... biggrin.gif

Napisany przez: Aylet 14.09.2007 18:06

Stworzonko szybko przebiegło przez miasto i wpadło na bramę na plażę. Skunks przeszedł pod przeszkodą i pobiegł dalej, nie oglądając się za siebie. Luna szybko pobiegła za nim, nie mogła przecież stracic takiego uroczego stworzątka.

Napisany przez: Zeti 15.09.2007 10:05

19:00
Goniła za nim przez plaże, przypatrując się całującej się parze. Skunksa złapała za długi ogonek, i przytuliła mocno do siebie. Niestety Skunks wybrał akurat ten moment na reakcję obronną, co Luna powitała z radością stwierdziwszy, ze odstrasza teraz Figonatrołaki. Wielce zadowolona Luna ruiszyła z powrotem w stronę miasta, była pewna, że w sklepie zoologicznym widziała z tylu jakieś drzwiczki. A może mają tam jeszcze jednego skunksa? Tudziez skunksiczkę?

Napisany przez: solve 15.09.2007 14:24

20:00

Równo z biciem zegara na pobliskiej wieży Luna weszła do środka, rozglądając się z zaciekawieniem. Nie zauważyła jednak godzin otwarcia i zamknięcia, które głosiły że sklep czynny jest do dwudziestej. Jej uwagi nie zwrócił też fakt, że sklep jest pusty. Beztrosko oglądała półki z klatkami, dziwiąc się, że można trzymać zwierzęta w takiej ciasnocie.
Niewiele się namyślając, rozejrzała się, ale nie dostrzegając nikogo, uwolniła małe stworzenia. Na jej ramieniu natychmiast usiadła mała, brązowa sówka i dziewczyna uśmiechnęła się zadowolona, kierując kroki ku tajemniczym drzwiom.
Nagle spod jednego ze stolików prosto na nią wyskoczył Harry. Widocznie stęsknił się za przyjaciółmi, pomyślała.
Otworzyła drzwi i weszła do środka.
Harry podążył za nią.

Napisany przez: Zeti 15.09.2007 14:42

21:00
I tu czekała ją niespodzianka. Za drzwiami był tylko mur. Ale z doświadczenia wiedziała, co trzeba robić. Wyciągnęła różdżkę, stuknęła w cegły, które malowniczo zaczęły się kruszyć. Za rumowiskiem zobaczyła czarodziejską uliczkę. Z uśmiechem na ustach ruszyła przed siebie, nie patrząc pod nogi, i przewracając się na stercie gruzu.

Napisany przez: solve 15.09.2007 14:59

Coś długo stukała w ten mur tongue.gif

BTW, akcja MUSI być osadzona w świecie Rowling? Czy można "trochę" ^^ go nagiąć?

22:00
Podniosła się po chwili i otrzepała z pyłu, a Harry spojrzał na nią, z miną wielce mówiącą o tym, co myśli o ludziach.
Dopiero teraz Luna zauważyła, że zaczęło się ściemniać. Sówka na jej ramieniu zahuczała radośnie i zaczęła krążyć jej nad głową. Dziewczyna ruszyła dalej, zafascynowana nowy widokiem, jaki ujrzała.
Po prawej stronie widniał rząd ciężkich, dębowych drzwi ze złotymi tabliczkami. Luna przeczytała napis na jednej z nich: "Las Myśli". Podeszła do następnych, czytając coraz to nowe napisy na tabliczkach, które kolejno głosiły "Morze Rozumu", "Góra Przyjaźni", "Jezioro Zapomnienia".
Przypomniał jej się łuk z zasłoną w Ministerstwie Magii...

Napisany przez: Zeti 15.09.2007 15:06

QUOTE
Coś długo stukała w ten mur tongue.gif

Och zapomniałem dodać, że zemdlała po wywrotce.

23:00 Luna uznała, ze nie może wałęsać się całą noc po mieście, więc pomyślała o łóżku. łóżko pojawiło się natychmiast. Luna już wiedziała co odkryła. Był to drugi Pokój życzeń, a właściwie Ulica życzeń. Te tabliczki były jej pragnieniami (No kto nie chciałby mieć Lasu Myśli) Z uśmiechem na twarzy, i w oparach wytworzonych przez Harrego zasnęła.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 15.09.2007 15:11

Solve - w sumie nie musi, ale jeśli już umieścisz Lunę w "swoim" świecie, bądź konsekwentny i nie przeskakuj od jednego do drugiego.
I świetny pomysł z tymi drzwiami.

Przypominam, że nawet Luna czasem je. smile.gif

Zeti, wybierasz nowe miejsce. Z obrazkiem poprosimy.

Napisany przez: Zeti 16.09.2007 10:49

O, ale mnie zaszczyt kopnął biggrin.gif

No więc Luna dzięki Ulicy życzeń wyśniła sobie wakacje. Następnego dnia obudziłą się w...
...Górach (jestem w swoim klimacie)

user posted image

8:00
Luna zaczęła ziewać. Do ust wpadł jej jakiś robak, chrobak, czy coś takiego. Obudziła się, wyjęła Owada z jamy ustnej, zdezynfekowała ją poranną rosą, i stwierdziła zmianę w swoim umiejscowieniu. śniły się jej niby góry, ale to nie prawda. Ona była w górach. Raczej zadowolona udała się w kierunku hal. No bo co to znaczy być w górach, i nie być na haju? przepraszam, na hali? Po półgodzinnej wspinaczce dotarła na pastwisko, i zobaczyła owce. Uznała je za jakiś nowy gatunek, i nadała im nazwę Owce Luny, czy jak kto woli po łacinie Ovcus Lunus Lovgudus. I wtedy zjawił sie baca.

Napisany przez: KeyeM 16.09.2007 12:42

09:00

Baca myslac ze to zlodziej owiec, czym predzej ja przegonil.
Luna nie dala jednak za wygrana, i grzmotnela w goscia zakleciem, zapominajac o wczesniejszym ostrzezeniu.
Po paru minutach dostala sowe z Ministerstwa Magii, ze ma sie stawic na przesluchaniu, za uzywanie zaklec w swiecie mugoli.
Nie przejela sie tym zbytnio i poszla dalej przechadzac sie po gorach.

Gdy byla juz na szczycie gory, postanowila troche polatac tongue.gif
Znienacka pojawil sie testral, a na nim Harry Potter..

- Chcesz sie ze mna przeleciec, bejbe?

tongue.gif

Napisany przez: kaszolka14 16.09.2007 12:56

10:00

Luna z zapałem przyjeła propozycje Harry'ego i wsiadla na grzbiet testrala.. mając przed sobą plecy przyjaciela wymruczała do nich niewyraźnie coś, ze chciałaby jeszcze nakarmić robaki- chrobaki tongue.gif więc musi wrócic za trzy kwadranse.. smile.gif a potem opowiedziała Harry'emu o sowie Ministerstwa.. i zamiast przejmować się wezwaniem na przesłuchanie zaczęła zachwycać się sową, która dostarczyła list.. mówiąc, ze była taka urocza postanowila nadac jej imię.. jednak nic nie przychodziło jej do głowy... w tem zza chmury przylecial drugi testral.. Luna pożegnała się z Harry'm, przesiadła na zwierzę i poleciała nakarmić robaczki biggrin.gif

Napisany przez: Zeti 16.09.2007 13:06

KeyeM, zapisz sie do klubu Luny!

11:00
Jak już nakarmiła zawołała do Harrego
-jeszcze jak, może wpadniemy do jakiejś restauracji? Wczoraj byłam na plaży, i nic nie jadłam sad.gif
-OK. Co powiesz na zalutowanego kotła?
-Nie znam, gdzie to jest?
-Nasz stary dziurawy kocioł zmienił nazwę, bo Percy Weasley jako szef departamentu porządku logicznego kazał zmienić nazwę, i zalutować dziurę w szyldzie.
-Uee? dziurawy Kocioł zalutowano? To już nie będzie ten klimat. Zjedzmy coś tutaj.
-Co proponujesz?
-Wiesz, chodziły tu Ovcusy, moze upieczemy troszkę mięsa, zanim baca dostanie Dopiwkrętu?
-Ok
I poszli owcusy kraść.

Napisany przez: KeyeM 16.09.2007 13:21

Zeti jak dojde do tego, to sie zapisze biggrin.gif

12:00

tak wiec Luna i Harry, poszli krasc ovcusy.

Zakradli sie pod ogrodzenie, gdzie spal baca..

- I co teraz robimy Luna?
- No jak to co, skacz i je lap?
- Ja? Dlaczego ja?
- Jak zawsze wszystko musze robic sama..
- Nie! Poczekaj! Ja, jako mezczyzna zrobie to sam - i nie zastanawiajac sie dluzej, wyciagnal rozdzke i celujac w owce, wypowiedzial zaklecie "Wingardium Leviosa"
- W sumie masz racje, Ty jeszcze nie dostales ostarzenia z Ministerstwa.
- Cooo?

Owca zgrabniutko przeleciala nad ogrodzeniem i wyladowala w rekach Luny.
- Świetna robota Harry!
- Dzieki. Moze dostane za to cos od Ciebie- i robiac maslane oczy zblizyl sie do dziewczyny.
- A tak, masz racje - wlozyla reke do kieszeni i wyciagnela marchewke - trzymaj i chodz ja usmazyc.

Napisany przez: harolcia 16.09.2007 13:41

13.00
Luna nie zdawała sobie sprawy z tego, że Harry robił do niej maślane oczka, bo chciał dostać marchewkę. Oczywiście ona chciał czegoś więcej. Luna zdążyła już mu opowiedzieć o swoim pupilku - skunksie Harry'm, którego zgubiła nad morzem i za którym niesamowicie tęskni. Młody chłopiec wymyślił sobie, że taki skunks to sobry na wszystko jest, bo i ugotuje i posprząta, a jak potrzeba to i obroni i dzieci nakarmi. Oczywiście, ile w tym było prawdy to nawet sama Luna nie wiedziała, ale jemu to się spodobało.
W takich rozmyślaniach doszli do chatki górskiej w której razem pomieszkiwali. Nad ich dachem latało stado skowronków i jaskółek.Widząc to Luna, powiedziała grobowym głosem:
- Oho, zanosi się na epokę lodowcową...- i zjadła marchewkę.

Napisany przez: Zeti 16.09.2007 13:48

14:00
...Którą wyrwała Harry'emu.
- Dlaczego? - spytał Harry
- Tak byś jej nie zjadł
- Dlaczego? - spytał Harry
- Bo masz maślane oczy. Musimy wydoić ovcusa, i zrobić masło.
- Dlaczego? - spytał Harry
- Bo masz maślane oczy głuptasku - powiedziała Luna całując Harrego w policzek.
- Dlaczego? - spytał Harry - Znaczy się co? Ja mam maślane oczy? Ja mam maślane oczy? Masło jest żółte, al ja mam zielone oczy. Ja mam agrestowe oczy.
- No to chodźmy rwać agrest.
Jak Luna powiedział tak Harry zrobił. Bo jednak miał, a właściwie robił do niej maślane oczy. Ale za nic by się nie przyznał....


QUOTE
Zeti jak dojde do tego, to sie zapisze biggrin.gif

Wypowiadając się w temacie klubowym raczej powinnaś się zapisać.

Napisany przez: harolcia 16.09.2007 14:00

15. 00
Agrest, jak to agrest ma kolce. Ale żadne z nich o tym nie wiedziało, więc za agrest wzięli najbliższy krzak chrzanu. Zielone to było, rosło nad ziemią i, jak to Luna stwierdziła, nawet ładnie pachniało. Owoców tam nie było, ale jakoś ani jedno, ani drugie na to nie zwróciło uwagi. Narwali ogromną ilość liści chrzanu owoców agrestu wraz z korzeniami ( a może przyjmie się koło ich chatki) i zaczęli iść w stronę domu.
Harry niespodziewanie zaczął obwąchiwać Lunę.
- Czuję miętę- powiedział.

Napisany przez: solve 16.09.2007 14:10

QUOTE
- Dlaczego? - spytał Harry - Znaczy się co? Ja mam maślane oczy? Ja mam maślane oczy? Masło jest żółte, al ja mam zielone oczy. Ja mam agrestowe oczy.
- No to chodźmy rwać agrest.

laugh.gif laugh.gif


16:00

- Och, to pewnie ta nowa Gum Żuma ze sklepu Weasleyów - odpowiedziała i delikatnie go odsunęła. - Chcesz trochę?
- Co? Gum Żuję? - mruknął chłopak i pocałował ją, na co dziewczyna odparła:
- Harry, nie tutaj. Pudełko mam w kieszeni - po czym wyciągnęła małe różowe opakowanie i poczęstowała go gumą.
Wymienianie Gum Żuji przerwał im wściekły wrzask bacy, który biegł do nich wykrzykując coś o wandalach niszczących jego cenne sadzonki chrzanu.
Rzucili się więc do ucieczki, a Harry, jak przystało na prawdziwego mężczyznę, miast poczekać na swoją przyjaciołkę i przepuścić ją, a własnym ciałem zasłonić przed niebezpieczeństwem, biegł przodem.

Napisany przez: Zeti 16.09.2007 14:22

17:00
Co mu się nie opłaciło, bo pierwszy się wywrócił, i dostał ciupagą przez plecy. Jak Luna to zobaczyła, to ignorując Dekrety ministerstwa, użyła na bacy kilku prostych zaklęć Wybaczalnych. Ten niestety nie zorientował się, że To były Wybaczalne, i padł martwy, jakby ugodzono go zieloną Avadą. Luna podniosłą Harrego, i odeszli od pozornego trupa. Zaczęli jeść chrzanowy agrest. Wtedy Luna stwierdziła, ze to nie agrest, tylko Niewiadomoco, i włożyła kilka lisci do swojego zielnika.

Napisany przez: harolcia 16.09.2007 22:25

18.00
Gdy Luna szła, a właściwie czołgała się z zielnikiem do domu ( tak ponoć lepiej trawią się wszystkie Niewiadomocomy ), Harry doznał jakiś trzasków i zaczęło mu bić na czerep ( mówiąc kolokwialnie). Znaczy rzucał się na prawo i lewo, krzycząc:
- Oddawaj gumochłona 'Ty kaktusie zalotny! Udaj się spać'*...
A potem padł bez tchu.


* pozwoliłam sobie zacytować Kabaret OTTO smile.gif, piosenka pt. http://pl.youtube.com/watch?v=Q8ths87r9oE

Napisany przez: Zeti 17.09.2007 14:25

19:00
Luna uznała, ze to skutek przejedzenia niewiadomocomami, dała Harry'emu kopniaka w twarz, i po braku reakcji usiadła na trawie obok niego, i zaczęła czekać, aż zemdleje. W końcu ona też jadła. Nie chciało się jej długo czekać, wiec powiedziała:
-Zjadłabym budyń.
Nie wiedziała jak prorocze to słowa. Dostałą budyniem prosto w twarz, po czym zrobiła to na co czekała: zemdlała

Napisany przez: Hermiona1900 17.09.2007 15:49

Pierwszy obudził się Harry. Widok miał niecodzienny - leżał w jakiejś starej chacie na twardym łóżku. Rozglądał się na wszystkie strony (a wiele zobaczyc nie mógł, bo pokoik był bardzo mały), lecz Luny nigdzie nie było. A tymczasem Luna...

Napisany przez: Zeti 17.09.2007 15:54

21:00
...leżała pod łóżkiem. Harry spojrzał na nią. Przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy. Cała zarzygana, i umorusana w jakimś bliżej nie znanym mu tworze jej żołądka. Kopnął ją mocno w twarz, i nasłuchiwał, czy się nie obudzi. Ale nie. Leżała jak zabita. A może ona była zabita? Kto wie? Na wszelki wypadek oblał ja wodą. I wtedy się obudziła. I zaczęła głośno zawodzić...

Napisany przez: solve 17.09.2007 16:23

Boże kochany, to jest opowiadanie, czy walka bokserska?
Nie podejrzewam ani Luny, ani Harry'ego o sadyzm tongue.gif
Dajmy im wyleczyć rany ;p

22:00

Harry starał się ją uciszyć, ale nie dał rady, bo dziewczyna wiła się na wszystkie strony. Rzucił więc na nią zaklęcie wyciszające, po czym położył ją na łóżku, kładąc się samemu obok.
Nim minęła chwila oboje już spali.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 17.09.2007 17:04

Boże, co Wy robicie z Luną smile.gif Zeti, sadysto!

(I to mówi autor "Ciemności, weź mnie za rękę..." ;] Ale ja o Lunę dbałem.)

Solve, zmieniasz miejsce.

Napisany przez: Zeti 17.09.2007 17:39

Chciałem tylko pokazać, że Niewiadomoco, jest niejadalne biggrin.gif

Napisany przez: solve 18.09.2007 16:12

Gdy się obudzili, zauważyli, że trochę zmieniła się sceneria.
Zamiast łóżka, na którym zasnęli, leżeli teraz na piaszczystej plaży, a kilka metrów dalej połyskiwała tafla

user posted image

jeziora, po którym pływały nieznane im stworzenia.
Luna postanowiła czym prędzej zbadać te dziwne zwierzęta i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę wody.

Dopisz godzinę.
Przemek

Napisany przez: harolcia 18.09.2007 22:12

Godzina później niż u solve
Luna doszła do wniosku, że dobrze będzie zbadać te nieznane stworzenia w wodzie. Czyli stwierdziła, że warto by wykąpać się w jeziorku. Rozebrała się i wskoczyła do wody.

Napisany przez: Hermiona1900 18.09.2007 22:23

Godzina później od harolci
Pływała beztrosko po jeziorze, szukając owego stworzonka, lecz te, widząc nadpływającą Lunę, za każdym razem chowało się pod wodę.A Luna nie za dobrze radziła sobie pod wodą...postanowiła zostawic to stworzenie i po prostu sobie popływac...Zanim się obejrzała, słońce zbliżało się ku zachodowi.

Napisany przez: Zeti 20.09.2007 15:32

11:00
Luna uznała, że coś szybko minął dzień, więc postanowiła wrócić na początek. Znowu wskoczyła do wody, ale jak podniosłą głowę słońce świeciło wysoko. Zwierzątko pływało z dala od niej, ale Luna po chwili go oswoiła, i stwierdziła, że to Hydrolunus. Zabrała go jako maskotkę.

Napisany przez: Zeti 22.09.2007 09:28

Co? Już się wam zabawa znudziła? Piszcie. Ja czekam, bo nie będę pisać godzina po godzinie. I piszę post pod postem, żeby podbić jakoś temat do góry, to chyba jedyny sposób.

Napisany przez: Hermiona1900 22.09.2007 19:15

12:00
Maskotka okazała się bardzo milusim stworzonkiem. Luna postanowiła nazwac Hydrolunusa "Chrupek". Wyszła z wody i zauważyła, że dalej, nad brzegiem siedzi Harry wpatrując się w wodę.

Napisany przez: matips 22.09.2007 22:58

13:00
Zabrała swoje nowe zwierzątko i postanowiła (wraz z Harrym) poszukać jedzenia. Nic nie znaleźli więc luna powiedziała
-mam ochotę zjeść nutella.gif czekolada.gif landrynki.gif krowki.gif i jar.gif. W ten oto sposób pojawiło się przed nią: nutella.gif czekolada.gif landrynki.gif krowki.gif i jar.gif. Wraz z Harrym zjadła całą dostawę. W pewnym momencie "Chrupek" pobiegł w kierunku kępy roślin które wyglądały tak: user posted image
Biedne zwierzątko zaczęło je zjadać. Luna stwierdziła, że jeśli Hydrolunus je zjada to ona i Harry też mogą. Luna zerwała kilka liści i schowała do kieszeni. Po czym wraz z Harry przyłączyła się do "Chrupka".


Ps. W 6 tomie było napisane, że ministerstwo nie jest w stanie wykryć kto użył magii. Tym bardziej w pokoju życzeń dry.gif

Napisany przez: Zeti 26.09.2007 19:04

14:00
Po godzinie jedzenia Liści Harry przedstawiał dziwny widok: Oczy stanęły mu w słup, włosy dęba, i podśpiewując jakieś folklorystyczne przeboje z zapałem godnym maniaka pożerał kolejny krzaczek. Luna natomiast nie straciła nic ze swojego zwykłego wyglądu, za to wyglądała tak jakoś bardziej elegancko chrupiąc wraz z Chrupkiem liście, które nazwała na cześć swojej cioci, Liściami Cioci Marysi. Gdy zaspokoiła głód spojrzałą na Harrego, i stwierdziła, że Harry się naćpał. Pomyślała, że musiał gdzieś w kieszeniach przemycić marihuanę, i podjadać ją ukradkiem. Uznała go za czubka, i zostawiła na pastwę losu (i stadka gnomów, które pojawiło się nie wiadomo skąd) Odeszła kilka kroków i teleportowała się na drugi brzeg jeziora. Tam postanowiła dla zbicia kalorii po zjedzeniu liści wykąpać się. W ubraniu wskoczyła do wody (uznała, ze dawno nie odwiedziła pralni) Po dziesięciu minutach wyszła na brzeg, i postanowiła się przejść po lasku, który porastał brzeg, aby wysuszyć ubranie. Coraz bardziej zagłębiała sie w las. Pozostawiła daleko jeziorko, i Harrego, ciągnąc za sobą Chrupka, zauważyła małą rzeczkę - strumyczek, i małe (no może nie takie małe - mniejsze od pierwszego jeziorko) i Coś, co szczególnie przypadło jej do gustu - wodospadzik. A to wszystko w środku lasu. Postanowiła obejrzeć wodospad. I co odkryła? Małą jaskinię. Weszła do środka...

Napisany przez: matips 26.09.2007 19:52

15:00
Po przejściu kilku metrów zauważyła, że jaskinia wcale nie jest mała. W ścianie na przeciw wejścia znajdowano się przejście dostatecznie duże aby zmieściła się w niej niewielka osóbka. Za załomem znajdował się korytarz. Biegł delikatnie w dół pod kątem około 10 stopni. Luna dotknęła skały. Zimny kamień był idealnie gładki i jakiś nie nieguturalny. I nie chodziło o to, że kamień był gładszy niż tafla na lodowisku po której nikt jeszcze nie jeździł. Luna pomyślała, że to miejsce jest na swój sposób przerażające, ale też intrygujące. Wyciągnęła różdżka i spróbował rozwalić kawałek ściany. Zaklęcie nie podziałało. Wyczarowała młot. Kazała mu uderzyć w ścianę, 50 kilo pomknęło w stronę idealnej powierzchni. Luna przyjrzała się miejscu gdzie uderzył. Żadnej rysy. Spróbował ponownie, gdyż była zdziwiona twardością skały. Młot poleciał, ale niestety trafiła nie w ścianę, ale w zwykłą skałę (tą którą mijała wchodząc do jaskini). Ta zawaliła się z hukiem. Przestraszona dziewczyna spróbowała sie deportować. Zaklęcie nie podziałało. Powiedziała:
-Chce się z tond wydostać. - Nic.
-Chcę jeść. - Pojawiła się nutella.gif i jar.gif .
-Chcę wiedzieć do kąd prowadzi ten korytarz! - W tym momencie z zawalonej ściany zaczęła wylewać się jakaś substancja. Formowała się w srebrzyste kuli (tak jak rtęć), ale nie była to rtęć. Luna poznała to po tym, że jeszcze żyła. Srebrne kulki poczęły się toczyć ku Lunie, powodując że ta upadła i stoczył się wgłąb korytarza...

Napisany przez: Hermiona1900 26.09.2007 20:51

16:00
Luna jakiś czas była "niesiona przez owe kulki". Po niewiadomym jej uopływie czasu, zdołała stanąc na nogach. Znajdowała się w ogromnej grocie. Nie była pusta - przy ścianie, jedna obok drugiej, paliły się czerwone świeczki niebieskim ogniem. Błękitne płomienie oświtlały całe pomieszczenie. Gdy Luna rozejrzała się dookoła, zorientowała się, że nie jest sama...

Napisany przez: Zeti 26.09.2007 20:58

17:00
Na środku Sali było Jeziorko, a na wysepce na środku niego leżał naćpany Harry uśmiechając się głupawo. Luna pomyślała, ze zwariował, i brodząc w wodzie po pas udała się, aby za pomocą znanej medycznej metody go ożywić. Tak więc jak już do niego dotarła (a zajęło jej to troszkę czasu, bo jeziorko nie było takie znowu małe) cała mu porządnego kopniaka, po czym zauważyła, że nie są w sali sami. W koło nich stał rząd postaci w pelerynach. Byli wielcy, i w pelerynach.

Napisany przez: matips 26.09.2007 21:59

17:15
Luna ze zdziwieniem wpatrywała się w owe postacie. Zastanawiała się, czy ją zauważyli. Obcy szybko rozwiali jej obawy.
-ON JEST NASZ!!! JUŻ NIE MOŻESZ MU POMÓC!!! ODEJDŹ ALBO ZAPŁACISZ!!!
-Nie mam pieniędzy.
-ZAPŁACISZ KRWIĄ!!! ODEJDŹ!!!
-Nie!!! On jest moim przyjacielem!!! Nie zostawię go!
-WIĘC CIĘ ZABIJEMY!!!-odpowiedział inny.
-NIE, NIE MA TAKIEJ POTRZEBY!!! NIE NADSZEDŁ JEJ CZAS, NIE POTRZEBUJEMY DZIEWEK
Luna poczuła jak jakaś siła wypych ją poza obręb jeziorka. Uderzyła plecami skałę i opadła bezwładnie. Podeszła do niej jedena z zakapturzonych postaci. Postać sięgnęłą do jej pasa i... Zabrała jej różdżkę.
-TEN ŚMIESZNY KAWAŁEK DREWNA NIE PRZYDA CI SIĘ. - Luna nie protestowała. Właściwie to nikt jej nie pytał o zdanie. A nawet jak by zapytał to by mu nic nie odpowiedziała bo miała złamaną szczękę. "Właściwie to jak się nad tym zastanowić to nogi też mam sparaliżowane" pomyślała Luna. Leżąc bezwładnie obserwowała jak mężczyźni po czterech stronach sali zapalają błękitny płyn umieszczony- jak się Lunie wydawało- w złotych naczyniach. Naczynia te były niezwykłe. Wykonane ze złota z pięknymi grawerowanymi symbolami, miały kształt stożka o podstawie koła. Luna nie rozumiała znaków, ale pomimo to podobały się jej. Może to kult chrętka krętorogiego?
Cztery postacie podeszły od ognia i wsypały tam czerwony proszek. Buchnęło. Soczyście malinowy dym wydobywał się z naczynia. Zapachniało rośliną którą jedli na plaży. Nieznajomi rozpoczęli swój rytuał. Dym uformował się okręgi których środkiem był nieprzytomny Harry.
Mi sie nie chce pisać. Opowiadajcie alej

Napisany przez: harolcia 29.09.2007 22:55

18.15
Po godzinie dym wypełnił całą jaskinię. Był tak gęsty, że można było tam siekierę powieści. Wdzierał się wszędzie. Był jednoczesnie drażniący, gorzki i lekko łechtający nozdrza Luny. Z upojeniem wwąchiwała się w te opary. Sami porywacze stali się jakby bardziej przyjaźni. Zaczęli spiewać piosenki. W oddali można było usłyszeć:
"Czarny chleb i czarna kawa
Opętani samotnością
Myślą swą szukają szczęścia
Które zwie się wolnością ''

Tłum oprawców kołysał się rytmicznie to w prawo, to w lewo. Luna sama nie była pewna, czy słyszy pobrzękiwanie gitary, czy to jakiś inny instrument wykorzystywany do czczenia chrępaka, czy to kiszki jej polkę grają. W oddali zauważyła jak Harry lewituje. Przez niesamowitą mgłę dostrzegła, że Harry trzyma w ustach koś na kształt zapalonej rurki papierowej, na na głowie żólto-czarno-czerowo-zieloną czapkę wełnianą. Podobną koszulkę z nadrukowanym liściem i jest murzynem! To chyba jej nie obeszło. Właściwie to nie wiadomo, bo w tej chwili odezwała się dawna przypadłość Luny, o której ona sama nie wiedziała, czyli [s]nekrofilia[\s] narkolepsja i ... zasnęła wink2.gif

Napisany przez: PrZeMeK Z. 29.09.2007 23:34

19.15

Gdy Luna się ocknęła, było już po ceremonii. Harry, już w normalnej postaci, spał słodko na ziemi. Ludzie w kapturach zniknęli, pozostawiając po sobie tylko kilka zawieszonych w powietrzu siekier.
Luna wstała z łatwością; jej rany zostały magicznie uleczone. Zaczęła się rozglądać w nadziei dostrzeżenia czegoś, co wyjaśniłoby tamten dziwaczny rytuał. Na pozór nic się nie zmieniło; dopiero po dłuższej chwili dostrzegła oparte o ścianę lustro. Przejrzała się w nim, ale wydawało się zupełnie zwyczajne. Przez kilka minut dziewczyna poprawiała fryzurę, wdzięcząc się do własnego odbicia.
Harry jęknął i poruszył się. Luna porzuciła lustro i pomogła mu wstać.
- Nic ci nie jest? Wyglądasz, jakbyś całą noc tańczył...
- I tak się czuję... - wymamrotał Harry. - Zabrali mi różdżkę.
- Mnie też - przyznała Luna. - Ale to nic. Masz coś do jedzenia?
- Nie mów mi o jedzeniu - odparł pozieleniały Harry. - Już nigdy nie zjem nieznanych liści, nigdy...
Napili się wody ze zbiornika i przez dłuższy czas bezskutecznie starali się znaleźć wyjście z jaskini. Po trzech kwadransach dali za wygraną. Wyjścia nie było. Luna usiadła nad wodą i zaczęła moczyć nogi, a Harry poszedł przejrzec się w lustrze. Stał tam przez kilka minut, mamrocząc coś o nieuczesanych włosach. Potem nagle zapadła cisza. Luna odwróciła się i spostrzegła, że Harry znikł.
- Harry? - zawołała z niepokojem, podchodząc do lustra. - Porwały cię Powietrzne Krety?
Harry'ego nigdzie nie było. Lustro pokazywało tylko odbicie Luny. Dziewczyna podeszła do niego i ostrożnie dotknęła palcami gładkiej powierzchni. W tej samej chwili coś szarpnęło ją do przodu i pociemniało jej w oczach.

Gdy się ocknęła, świat dziwnie się kołysał. Siedziała na czymś twardym i niezbyt wygodnym, czując, że ciało ma dziwnie zesztywniałe. Otworzyła oczy.
Ubrana w zbroję, siedziała na człapiącym powoli koniu. W jej boku wisiał mały, jednoręczny miecz. Droga wiodła poprzez wzgórza ku dolince, z której dobiegał szczęk oręża i trzask płomieni.
- Nie mitrężmy, szlachetna pani! - odezwał się kobiecy głos; jechała za nią na źrebaku młoda kobieta w szatach służki. - Król miłościwy nakazał ci obronę wsi poprowadzić!
Zaczyna się ciekawie, pomyślała Luna.


Napisany przez: Hermiona1900 09.10.2007 20:01

19.30
Luna, nie wiedząc, co się dzieje, po prostu siedziała na koniu i z zaciekawieniem ogladała mijające ją krajobrazy. Doliny, potem wzgórza, a po jakimś czasie zaczęły się pojawiac góry. Dookoła była pustka - jeżeli chodzi o jakąkolwiek istotę żyjąca, nie zaliczając roślinek. Za Luną nadal podążała służka.
- gdzie my właściwie jedziemy? - zapytała Luna w przestrzeń, oczekując odpowiedzi od jadącej za nią służki.
I właśnie w tym momencie ukazała się oczom Luny mała wioska. Kilka małych, ale przytulnie wyglądającyh domków. Wzdłuż alejek pomiędzy domami szło parę dorosłych osób. I Luna patrzyłaby na ten cudowny widok, gdyby nie fakt, ze własnie z jednej chatki wyszedł...Harry!

Napisany przez: harolcia 09.10.2007 22:30

20.30
Jak Harry tam się właściwie znalazł, tego nawet sama Luna odgadnąć nie mogła, choć bardzo wysilała swój mózg. Z jednej strony brała pod uwagę spisek wyznawców Chrępaka Krętonogiego (rogiego?), z drugiej - a nuż to ukryta kamera, a ona jest pod wpływem jakiś czarów.
- To chyba magia!- powiedziała na głos Luna i zaraz ugryzła się w język, uderzyła pięścią w czoło, bo przypomniała sobie, że przecież jest... czarownicą a jej życie to jedne wielkie czary.
Ból, który za zwyczaj panuje po takim uderzeniu w czoło, które ma na celu uświadomienie sobie rzeczy oczywistej, nie dokuczał Lunie. Zamiast tego usłyszała głośne, obijające się echem po całej jej głowie brzęknięcie w metal.
- Ale dlaczego? - zastanawiała się na głos Luna- I dlaczego to, co mam na sobie jest takie ciężkie? I czemu widzę świat przez szparki od czegoś takiego, co mi na głowie ciąży i psuje misternie ułożoną fryzurę a'la artystyczny nieład - podtyp poranek na runie leśnym, gromada ranna rosa? K*** i dlaczego Harry nosi jakieś świecące żelastwo na głowie w kształcie obręczy ochronnej przeciwko bydziklawom? może to jakaś nowa metoda? Bo ja słyszałam, że to powinno się nosić na prawym udzie w parzyste dni nieparzystych miesięcy. Tak ponoć chroni najskuteczniej. Z jej głośnych rozważań wyrwało ją zdanie:
- Gutten Morgen Frau Luna! Ich bin sehr glucklig, dass Sie hier angekommen sind.

Napisany przez: matips 04.11.2007 23:42

20:00
Nie zrozumiała słów, właściwie to nie miały znaczenia, bo chciała porozmawiać z Harrym
-Cześć Harry! Skąd się...-Dalsze słowa utonęły w potężnym ryku rogów i setek gardeł. Luna miała szczęście. Właściwie to nie miała, bo lubiła Harr'ego. Chociaż... pomińmy to. MIAŁA SZCZĘŚCIE, bo dwu tonowy pocisk, (najprawdopodobniej wysłany z katapulty) minął ją przelatując przed czubkiem nosa. Niestety, trafił w miejsce gdzie 2 sekundy temu stał Harry. Już go tam nie było. Była czerwona plama; Były krzyki:
-Na mur...
-Księżniczko, uciekaj.
-Nie utrzymamy murów...
-Ich są setki!!!
-UCIEKAJ, PANI, UCIEKAJ, DO FORTU!!!!
Krzyk... Ogień z nieba. Jakieś dziecko pod gruzami. Luna upadła. Konie... Straszny rycerz na koniu z zakrwawionym mieczem... Skrzydła tnące powietrze ze świstem... Krzyki zarzynanych ludzi... Ogień... Płomienie otaczające Ulicę... Krzyk i krew... Ktoś biegnie, ucieka... Świst strzały. Krew... Trzech rycerzy. Strasznych... Jak z dziecięcego koszmaru... W czarnych zbrojach z wielkimi skrzydłami u hełmu. Zbliżają się. Okropne, czerwone miecze w ich rękach; długie, krzyczące z nienawiścią ofiar. Ogromne konie, niszczące kopytami kości na ulicy. Krew, ogień, pogarda dla życia.
Luna oprzytomniła. Wbrew rozsądkowi skoczyła w bok, W płonący dom pełen krwi i ognia.

Opowiadajcie dalej, najlepiej tę historię, może dziać się w nocy. Jest w tedy bardziej klimatycznie.

/edit/ponowię próbę reaktywacyi tematu

Nie śledziłem ostatnio tematu, ale jutro się za niego zabiorę, i może coś dopiszę.
Zeti.

Napisany przez: eve 06.11.2007 21:24

21:00

Kiedy wskoczyła w ogień, nie wiedziała dlaczego to robi, jednak gdy już znalazła się wśród płomieni spostrzegła, że wśród nich leży małe zawiniątko. To musiała być intuicja! Niestety płomienie odgradzające ją od paczuszki były zbyt wysokie, by przez nie przejść. Luna rozejrzała się spokojnie wokoło, nie czuła strachu i o dziwo nie czuła też gorąca... Gdy zaczęła się nad tym zastanawiać jej wzrok padł na zawiniątko. Choć otaczały je naprawdę wysokie płomienie, ono wciąż leżało nietknięte. Dziewczyna powoli wsunęła dłoń w ogień, nie poczuła gorąca, a jedynie łaskotanie, które na dobrą sprawę było całkiem przyjemne... Śmiało wkroczyła w płomienie, gdy dotarła do pakunku, pochyliła się nad nim i przyglądała przez chwilę. Był to chyba jakiś przedmiot zawinięty w kawałek ubrania. W pewnej chwili miała wrażenie, że zawiniątko poruszyło się. "Nie, to nie może być prawda." Pomyślała i podniosła paczuszkę. Gdy tylko jej dotknęła wszystko zaczęło wirować. Coraz szybciej i szybciej, aż w końcu nie mogła odróżnić jakichkolwiek kształtów. Równie nagle jak się wszystko zaczęło świat wokół Luny zatrzymał się, a ona sama padła na ziemię bez przytomności. Gdy po kilku minutach, godzinach lub dniach (nie wiedziała ile czasu była nieprzytomna) ocknęła się, otaczała ją pustynna sceneria, a w jej kierunku właśnie zmierzała karawana. A na jej czele szedł...

Uff, ale się rozpisałam smile.gif

Napisany przez: PrZeMeK Z. 06.11.2007 22:16

Zaczynamy nowy dzień.

07.00

... nie kto inny, tylko Neville we własnej osobie. Silnie opalony, ubrany w bogaty wschodni strój i turban ze szmaragdem, roztaczał wokół siebie atmosferę władczości i potęgi. Jego karawana była bardzo liczna; przez piach wlokło się co najmniej pięćdziesiąt objuczonych wielbłądów. Siedzący na nich ludzie mieli dzikie, groźne, ogorzałe od wiatru twarze. U ich pasów wisiały wielkie, zakrzywione szable.
Luna nie podnosiła się z piasku, na którym leżała, ale nie ze strachu - uznała po prostu, że obserwowanie jeźdźców z poziomu gruntu jest znacznie bardziej fascynujące. Leżała tak sobie w najlepsze, gdy jeden z jeźdźców dostrzegł ją i podniósł alarm. Nim się spostrzegła, była już otoczona przez Beduinów wywrzaskujących coś zapamiętale. Luna uznała, że nie może to być nic innego niż powitanie, więc sama zaczęła podskakiwać i ochryple wrzeszczeć.
Beduini zbaranieli i zapadła głucha cisza.
- Ta dziewka jest szalona! - zakrzyknął ktoś wreszcie.
- Nie lubię, jak ktoś mnie tak nazywa - powiedziała Luna, patrząc na wszystkich po kolei. - Jestem Luna, a wy?
Tym razem gruchnął huraganowy śmiech. Neville podjechał bliżej i otaksował ją spojrzeniem.
- Żal, żeby taka dziewka marnowała się na pustyni. W pęta ją!
Luna stała spokojnie, gdy krępowano ją sznurem i wsadzano na wielbłąda za Nevillem. Nie próbowała nawet sięgnąć po tkwiącą w kieszeni różdżkę. Najwyraźniej to był jakiś dziwaczny zwyczaj powitalny i teraz zabiorą ją jako gościa na posiłek. "To dobrze", pomyślała pogodnie Luna, "nieźle zgłodniałam".
Neville dał znak i karawana zaczęła wędrować przez wydmy. Przez dłuższy czas panowała cisza. Luna liczyła mijane krzaczki i skorpiony. Przy dwudziestym pierwszym odezwała się cicho:
- Czy mogłabym dostać trochę wody?
- Milcz, niewolnico! - odwarknął Neville.
- Jestem Luna - przypomniała mu. - Chce mi się pić.
- Zamilcz albo rzucę cię skorpionom!
- Neville, naprawdę chce mi się...
Neville obrócił się gwałtownie w siodle. Jego twarz była blada ze strachu.
- Skąd znasz to pogańskie imię? - zapytał cicho. - Porzuciłem je wiele lat temu...
- Przecież cię znam - odparła cierpliwie Luna. - Jeszcze ze szkoły.
- Sądziłem, że nie żyje już żaden świadek napaści na szkołę... - wymamrotał Neville. Potem podał jej bukłak. - Pij. I milcz.
Luna napiła się i z wdzięcznością poklepała Neville'a po plecach.
Przez parę minut jechali w ciszy. Pierwszy odezwał się Neville.
- Byłaś uczennicą... tamtej szkoły?
- Och, tak.
- Czy ktoś jeszcze wie, co tam zrobiłem?
- Dużo ludzi - odparła Luna. - Pewnie cię szukają, nie możesz znaleźć drogi do domu?
- Zamilcz! - warknął Neville. - Nigdy mnie nie odnajdą. Wkrótce dotrzemy do miasta.
Luna pokiwała ze zrozumieniem głową. Nim na horyzoncie zamajaczyły miejskie mury, Luna zaczęła nucić "Piosenkę księżycową".

Napisany przez: wincior 06.11.2007 22:24

08.00 Luna Wraz z Nevillem i jego karawaną dotarli do miasta Ugabuga. W mieście tym zamieszkanym przez Beduinów znajdowała się Kryjówka Szefa Nevilla lecz tu nazywano go wodzem "kochakwiatki". Po przywitaniu wodza w kryjówce beduini usiedli do śnaidania i zaczęli jeśc przysmaki figi pieczone świniaki i różne potrawy. Luna nie wiedząc co robi zapytała Nevilla czy to on jest wodzem "kochakwiatki" Neville odpowiedział, że wódz to on Dał Lunie nedzny kawałek Ususzonej Figi i kazał jej nie odzywać się i nie mówić jej o ich znajomości. Luna nagle przypomniała sobie, że ma za paskiem...

Napisany przez: matips 07.11.2007 23:19

QUOTE(PrZeMeK Z. @ 29.09.2007 23:34)
  - Nic ci nie jest? Wyglądasz, jakbyś całą noc tańczył...
  - I tak się czuję... - wymamrotał Harry. - Zabrali mi różdżkę.
  - Mnie też - przyznała Luna. - Ale to nic. Masz coś do jedzenia?





...zapasowy bukłak z wodą. Wyciągnęła więc go i wypiła całą wodę.Poprosiła:
-Nalej mi wody, moja mi sie skończyła...
-Milcz niegodna niewiasto...
-Naprawdę Nevill, coraz mniej podoba mi się to powitanie. Chce mi sie pić więc nalej mi wody. Nie chciałabym Cię przekląć.
-Przecież nie masz różdżki...
Lune olśniło. Przecież nie ma różdżki. Jak więc przeklnie Nevila.

Nevil coś krzyknął. Dwóch mężczyzn pochwycił ją i zaciągnęło do pokoju. Jedyny przedmiot tam to łóżko.

Napisany przez: harolcia 08.11.2007 21:35

chyba 9.00
Ale nie zamierzali kłaść Luny na łóżku. W ogóle nie wiadomo co zamierzali.
Posadzili ją na podłodze i kazali czekać. i tak Czekała. Czekała. Czekała.
Aż zasnęła.
Obudziło ją ciche beczenie. Otworzyła najpierw oko prawe. Potem oko lewe.
Na łóżku leżało małe, białe jagnię...

Napisany przez: QbaNowy 15.12.2007 23:34

Postanowiłem chociaż coś wymyślić, byle historia potoczyła się dalej wink2.gif

chyba 10:00
niepewnie (przez jakąś godzinę wink2.gif ) Luna podeszła do jagnięcia, które patrzyło na nią swoimi błyszczącymi oczyma. Dziewczyna już wybierała imię dla tegoż zwierzaka, kiedy to przemówiło:
-Hej! znajdujesz sie w strasznym niebezpieczeństwie! musisz znaleźć stąd drogę ucieczki bo inaczej...
w tym momencie jej nowy przyjaciel zniknął, a do lochu ktoś wszedł . To był Nevill. Przemówił do niej po dłuższej chwili milczenia, przez którą Luna zdążyła już policzyć jego liczne diamenciki na ubraniu:
- Wstań niewolnico! Myślę, że będziesz nam potrzebna do naszego corocznego rytuału...

Napisany przez: aurorka_gryfonka 27.12.2007 19:30

Rozkręcamy temat:
11.00
Neville zaprowadził Lunę do Hogwartu, na szczyt Wieży Astronomicznej. Ona nadal myślała nad tym, co się stało z tamtym jagnięciem. Już miała o to spytać Nevilla, gdy ktoś przemówił.
-Czy jesteś gotowa do naszego rytuału?
-Hmm... -zaczęła sięzastanawiać Luna. -Możliwe...
-,,Tak" czy ,,nie" ? -Spytał rozdrażniony Neville.
-No, niech będzie ,,tak".
-To dobrze-odpowiedział niski głos, ten co na początku. -Stań, więc tutaj i zacznij tańczyć kankana. O dwunastej wszystko się zmieni...

Napisany przez: eve 28.12.2007 21:19

12:00
Luna nie była pewna czy to, co zaczęła tańczyć było rzeczywiście kankanem, ale nie troszczyła się o to. Zamknęła oczy i zatraciła się w tańcu. Muzyka, która napływała nie wiadomo skąd była tak cudowna, wręcz hipnotyczna, że zapomniała gdzie jest i że być może grozi jej niebezpieczeństwo. Po jakimś czasie dziewczyna otworzyła oczy i wtedy ujrzała najpiękniejsze zjawisko na świecie. Dookoła widziała tylko piasek, nie było nikogo, ale na horyzoncie coś zaczęło się dziać. W tym miejscu niebo zmieniło kolor na pomarańczowy, a piasek zaczął falować i wyglądał niczym płynne złoto. Zafacynowana tym widokiem nie spostrzegła, że...

Napisany przez: aurorka_gryfonka 29.12.2007 22:58

13.00
...godzina dwunasta już minęła. Zauważyła za to, że prawie nic się nie zmieniło. Zastanawiała się w takim razie kim był tamten człowiek i dlaczego powiedział, że o dwunastej wszystko się zmieni. Zamyślona nie zauważyła, że skrada się za nią krwiożerczy... puszek pigmejski Ginny, Armold. Toczył on pianę z pyska i zamierzał rzucić się na nią rzucić. I zrobiłby to, gdyby nie nagła interwencja Ginny, która zamknęła Arnolda w pudełku śniadaniowym z autami i napisem ,,RAMA".
-Przepraszam za niego-powiedziała i wskazała głową podskakujące pudełko z Arnoldem.-Za długo ostatnio przebywał z Ronem.
-Nie szkodzi-odparła sennym głosem Luna. Zaczęła ostatnio pod pewnymi względami przypominać prof. Trelwney. Nie tylko zaczęła mówić jak ona, ale jeszcze...

Napisany przez: QbaNowy 29.12.2007 23:23

14.00

... do tego zaczęła mówić (tak jak to pani Trelawney miała w zwyczaju) przepowiednie, lecz w takiej ilości, że Departament Tajemnic nie nadążało z tworzeniem szklanych kulek z nimi... nagle zjawił się jakiś bliżej nie znany czarodziej, który tłumaczył Ginny, że jest z w/w Departamentu i za wszelką cenę trzeba jakoś (cytuję) "wyłączyć tę wariatkę"...

Napisany przez: aurorka_gryfonka 29.12.2007 23:31

15.00
A Ginny nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Chwyciła miotłe Rona niezważając na jego: ,,Nieeeeee! Ginny! To moja miotła! MOJA! Słyszysz?! Ginny!!!" i poleciała do Luny, gdyż nie przepadała za teleportacją. Tam oszołomiła Lunę, która ocknęła się dopiero...

Napisany przez: QbaNowy 29.12.2007 23:53

16.00

... po godzinie wink2.gif obok niej leżała półprzytomna Ginny z wielkim siniakiem na głowie, a obok nich siedzieli: Ron i ten dziwny koleś z Departamentu. Gdy Luna wstała i patrzyła pytającymi oczyma na nich, Ginny oprzytomniała do końca i rzuciła się na brata krzycząc: "ty żmijo, ja wzięłam tylko twoją miotłę!", przez co do końca się zagubiła...
Pracownik Ministerstwa nie zwracając na nic uwagi powiedział poważnym głosem:
"Luno Lovegood, aresztuję cię w imieniu Magicznego Prawa Czarodziejów za stworzenie 1001 przepowiedni w ciągu 5 minut!"
i związał dziewczynę magiczną liną, a ta nie stawiała żadnego oporu...

Napisany przez: aurorka_gryfonka 08.01.2008 19:42

17.00
...bo po co? Ginny i tak już ruszała jej na ratunek. I to nie sama. Był też Ron, już spokojniejszy, bo odzyskał swoją ukochaną miotłę; Cho Chang i Hanna About, które pojawiły się tam nie wiadomo skąd i... połowa Zakonu Feniksa! Pracownik z Ministerstwa oberwał jakimś zaklęciem i padł jak długi, podczas, gdy Cho siłowała się z magiczną liną. W końcu udało sięrozwiązać dziewczynę, lecz pojawił się Minister Magii z listem gończym za Luną w ręku. Ginny poczekała aż wszyscą znikną z cichym pyknięciem, by pojawić sięw tej samej chwili przy Grimmauld Place i wykasowała pamięć ministrowi oraz leżącemu już od dawna pracownikowi Ministersta. Po tym wszystkim zniknęła bez śladu, a Luna...

Napisany przez: harolcia 08.01.2008 22:14

18.00
Otrzepała niewidzialny pyłek ze swojej fioletowo-różowej sukienki i poszła zjeść coś, bo dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo jest głodna. Przypomniała też sobie o swoim pupilku (którymś tam z kolei) i zaczęła ubolewać nad losem biednej stokrotki rozjechanej przez rowerzystę w Brazylii (skąd biedna dziewczyna miała wiedzieć, ze w Brazylii nie ma stokrotek?? ) i zapomniała iść coś zjeść.

Napisany przez: QbaNowy 12.01.2008 22:03

19.00

Po bardzo obfitym posiłku w pobliskiej restauracji, Luna szła przed siebie, nie wiedząc co ze sobą zrobić... nagle aportował się przed nią jakiś człowiek. Luna, zapomniawszy, że to świat mugoli przeszła koło niego jakby nigdy nic. Ten jednak złapał ją mocno za ramię i razem zniknęli.
Po chwili dziewczyna siedziała już w jakieś jaskini. Nieznajomy zapytał się, czy wie kim jest, ta odpowiedziała, że nie... jednak przyjrzała mu się dokładnie i stwierdziła, iż jednak...

Napisany przez: aurorka_gryfonka 12.01.2008 22:12

20.00
...naprawdę nie wie, kto to jest smile.gif. Jednak po jeszcze dokładniejszym przyjrzeniu się stwierdziła, że to...
-Ron! -Krzyknęła, bo wreszcie poznała chłopaka. -Co ty tu...? -Niedokończyła, bo obok niej zaczęli się aportować kolejni ludzie i zagłuszyli jej słowa swoimi rozmowani. W jednej chwili rozmowy ucichły, bo poznali, kogo mają przed sobą...
-Luna Lovegood...-wymamrotał jakiś człowiek.
-To wielki zaszczyt-powiedział drugi i uścisnął Lunie rękę.
-Ron, kim oni są? -Spytała w końcu chłopaka, przez którego się tutaj znalazła.
-O! -Odpowiedział zaskoczony. -No tak! To...

Napisany przez: hermionak 09.09.2008 15:59

tongue.gif przepraszam a o co w tym chodzi bo czytam i nadal nierozumiem te godziny czy to są lekcje z fragmentów ksiązek hp biggrin.gif

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)