Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Dawno, dawno temu (zak?/nk?)

Sir Momo Mumencjusz Mum
post 10.04.2003 11:55
Post #1 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami mieszkał sobie król. Był on bardzo nieszczęśliwy (cholera, jak ja mam wszędzie daleko). Pewnego słonecznego dnia na dworze królewskim (na dworze, bo robotnicy mający zbudować zamek zgubili się po drodze) zawitał nieznajomy. Wyglądał naprawde niecodziennie. Miał długie czarne szaty, na nogach bambosze, a na głowie turban. Kiedy tylko się pojawił natychmiast rozległy się krzyki "Osa ma bić Ladą"; "Maczometan", "Lody tanio, lody", itp. Nieznajomy zaczął powoli iść w jedynym słusznym kierunku (czyt. budki z piwem), ale drogę zagrodziło mu kilku tutejszych żuli. Najodważniejszy z nich (czyt. największy) grzecznie zaczął rozmowę:
- Co tu k... robisz szmaciarzu?
- Jestem Valdek z Mort herbu chippis. Wędruję po świecie i zabijam innych
- Co ty wiesz o zabijaniu? Ty stara d... jesteś - odparował żulman
- Więc może urządzimy zawody? - zaproponował Valdek
- Zgoda. Idziemy do karczmy
Nasi dotychczasowi bohaterowie (słownie - b-o-c-h-a-t-e-r-o-f-i-e) wzięli się za ręce, wyznaczyli azymut na karczmę i poszli w drugą stronę. Po długiej wędrówce napotkali małego chłopca z dezodorantem w ręce.
- Co tu robisz chłopcze? - zapytał Valdek
- Czekam na robaka. Będę go gazował - zaseplenił mały
- Czy ty czasem nie masz na imię Saddam? - zapytał przestraszony żulek
- Ooo, a skąd pan wie?
- Ukarzę cię w imieniu Zywca - zawołał żuluś i zaczął transformację. Nastąpił błysk i człek-spod-budki-z-piwem zamienił się w błyszczącego-człeka-spod-budki-z-piwem. Jedyną różnicą poza świeceniem był kontener z piwem marki "piwo" z niewiadomych powodów znajdujący się obok.
- Jestem Żbik z Owca - zawołał groźnie i dodał - częstujcie się
Reszta bohaterów chętnie skorzystała z zaproszenia i już po chwili bawili się na całego.
.
.
.
Po dwóch dniach...
- Aszepszcję
- Wordiajksdar?
- Obiaurugoas!!!
.
.
.
Po dwóch tygodniach...
- bueeeee...
- bueeeee...
- BBBBUUUUEEEEEEEEEEEEEEEE......
.
.
.
Jeszcze po godzinie...
- Szto yak mauy? Dafay łapęł!
- Ja sich fon ich gerauft bin...
- Was ju pier.....?
- Assault force command!!!
- Łot???
- Was?
- Szłuhaj Szadanm... Bonć gszecznym kłopcem okey?
- Saddam być gszeczny. Saddam gazować tylko nieznajomych (osobiście)
- Yeach, łotewer

Po tym akcie Valdek z Mort i Żbik z Owca ruszyli w dalszą drogę ku przeznaczeniu...

CDbyćmożeN


Jak się podoba??


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sir Momo Mumencjusz Mum
post 11.04.2003 13:18
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




cz. II

Po dwóch dniach wędrówki Valdek z Mort i Żbik z Owca dotarli do małej wsi. Od przechodzącego wieśniaka dowiedzieli się, że owa wioska zowie się "Zarzygowinka".
- Tego szukaliśmy - zawołał Valdek
- Tak. Wiem, że tu znajdziemy następne wskazówki - odkrzyknął Żbik
- Czego krzyczycie barany? - grzecznie zainteresował się El Minister, najgorszy mag w całych krainach
- Przepraszam, ale czy nie wie pan, którędy do śmietnika? - odpyskował Żbik
- Prosto, w prawo, na światłach znowu prosto, na rondzie skręcić w lewo. Na pewno poznacie
- Ale tak właściwie, to szukamy Głównego Starosty Noszącego Zarosty
- Więc podążajcie za mną
Obaj bohaterowie pokornie powędrowali za pełnym dumy magiem. Kluczył przez pewien czas, aż doszedł do rozwalonej chaty, niegodnej nazwać jej chociaż składem na węgiel.
- Tutaj znajdziecie Starostę. Ja muszę już iść. Śpieszę się na obiad
- A nie moglibyśmy się wprosić - zainteresował się Żbik
- Zatrzymaj przy sobie swoje pogańskie myśli - zadeklamował Valdek - Wyruszamy natychmiast. Dzięki Ci o pobożny magu za twą pomoc, ale od tej chwili musimy radzić sobie sami
- Dobrze się czujesz? - zgodził się Żbik
- Nie czas na przyjemności, gdy droga przed nami
Valdek podniósł dumnie głowę i ruszył w stronę drzwi. Nie zatrzymując się sięgnął po klamkę. Niestety, ale jej nie znalazł, w wyniku czego wyrżnął głową w drzwi. Oszołomiony osunął się na ziemię. Jednak nie na próżno to się stało. Drzwi powoli się otworzyły i wyjrzał zza nich nieogolony chłop wyglądający na zdolnego potknąć się o własne włosy. Spod pachy.
- Czego - zapytał życzliwie
- Zastałem... zastałem Jolkę? - odpowiedział (wciąż oszołomiony) Voldek
- A w jakiej sprawie?
- Szukamy Głównego Starosty Noszącego Zarosty
- Wejdźcie - powiedział chłop dyskretnie
Zgodnie z obietnicą Żbik ruszył do wejścia. Po drobnym incydencie (zaczepił o leżącego Valdka) obaj wędrowcy dostali się do środka.
- To ja jestem Starostą. Jaką macie sprawę do mnie
- Chcemy zgwałcić smoka, rozgromić królewnę i uratować grobowiec
- A przypadkiem nie pomyliłeś słów?
- Może... Ale to i tak wszystko jedno. Ideę znasz.
- Dobrze. Powiem wam, co musicie zrobić. Musicie udać się na zachód. Znajdziecie tam ów grobowiec .Jednak strzeżcie się. Uwięzionego smoka strzeże straszliwy potwór.
- To wyzwanie dla nas. Nie możemy zrezygnować. Mów prędko - co za potworzysko wielkie zagrażać nam będzie w uczciwym rabowaniu?
- Jest naprawdę straszne. My tu nazywamy je "Fuj-a-fuj", ale wiem, że magowie z dalekiej północy maja na to inną nazwę.
- Nie chcesz chyba powiedzieć, że to jeden z tych sławnych...
- Tak. Potwór należy do tej tajemniczej rasy skunksów.
- Dobrze. Wiemy już, co musimy zrobić. Chodź Żbiku. Nie traćmy czasu.
Nieustraszeni bohaterowie wyszli ze wsi i pełni nadziei skierowali się ku wschodowi słońca w oczekiwaniu lepszej przyszłości...


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sir Momo Mumencjusz Mum
post 17.04.2003 19:57
Post #3 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Część III

I tak oto nastał czas przepowiedni. Zielony smok wydalił czerwone guano. Słońce pociemniało. Zwiększyła się akcyza na alkohol. Najwyższa Rada Magów uznała, że tak być nie może. Najwyższy z Magów (2,17 bez czapki) wydał edykt, o swojsko brzmiącej nazwie "Najstarszus zawodus światus macius". Edykt ten głosił, że ktokolwiek wykaże się wystarczającą odwagą i rozwiąże ten problem otrzyma wspaniałą nagrodę - farmę z dożwotnim zwolnieniem z podatków i toster. Śmiałków było wielu, ale nikt nie rozwiązał zagadki. Nikt...do czasu.

- Cóż to Żbiku za miasto? - tajemniczy głos rozległ się nad brzegiem Dunaju - Czy wiesz, dokąd zmierzamy?
- Jest to "Naksul" - jedno z pozostałych miast na Wybrzeżu Toporów
- Wejdźmy tam.
- A po co?
- Jestem głodny, i nogi mnie bolą - już chyba ze 2 miesiące nie zmieniałem skarpetek
- O fuj! To ja myślałem, że jak trzeci dzień noszę te same, to cuchną. Teraz wiem, że tak naprawdę to one pachną.
Dwaj panowie weszli do miasta i starym dobrym zwyczajem udali się do zamtuza. Nie wpuszczono ich jednak ze względu na aurę, jaką roztaczały wokół nich ich kończyny dolne. Nie zrażeni tym wszakże skierowali się w stronę karczmy - tam gdzie mogli uzupełnić zapasy, zdobyć pracę i umyć nogi. Zanim weszli do powyżej wspomnianego budynku natknęli się na kartkę. Przeczytali co następuje:
"Z rozkazu Miłościwie nam panującego króla, władcy całego Wybrzeża Toporów, i trochę dalej w głąb lądu - Łopiana Młodego - ustala się podatek na trunki odurzające w wysokości 87 i 3/4 %. Rozpożądzenie to wchodzi w życie z dniem poprzednim od jutrzejszego. Dziękujemy za skorzystanie z naszych usług i życzymy miłego dnia".
Po wejściu do oberży dwaj bohaterowie załatwili najważniejsze sprawy - najedli się, napili (mleka - na więcej nie było ich stać) i poszli się umyć. Zamówili balię wody, ale usłyszeli, że ich życzenie nie może być spełnione - wody brak. Zdenerwowani całym zajściem poszli dowiadywać się u bartendera o szczegóły. Z rozmowy dowiedzieli się o przepowiedni - "kiedy smok zielony zesra się na czerwono słońce pociemnieje i zabraknie wody". Wróżbę tę wypowiedział wioskowy gupek Kasander. Nikt mu oczywiście nie wierzył, ale stało się. Okazało się, że dwa tygodnie wcześniej król Łopian i jego słudzy wybrali się na polowanie. Chcieli zapolować na królika, ale trafił im się smok. Zielony smok. Król niepomny słów przepowiedni chwycił za kuszę i strzelił bełtem we smoka. Smok okazując swą pogardę akurat wisiał odwrócony plecami do króla i gotował się do ulżenia sobie. No i królewski bełt trafił smoka w sam środek rzyci pozbawiając go życia. Smok padł martwy przed Łopianem, ale jeszcze przedtem zdążył wydalić guano, teraz już zakrwawione. I tak zielony smok zesrał się na czerwono, a przy okazji i na króla. Król bez namysłu przeklął odchody, jakie na niego spadły i poszedł obmyć się w wodzie. Na nieszczęście bogowie wysłuchali Łopiana i jego przekleństwa odniosły skutek. Od tamtej chwili wszelka woda w promieniu 100 kilomil od Wybrzeży Toporów zamieniła się w mleko. A ponieważ nikt normalny mleka nie pije w mieście zapanowała panika. Na dodatek król aby zarobić podniósł podatek na wszelkie zdatne do picia trunki. Na to Najwyższa Rada Magów postanowiła znaleźć rozwiązanie.
- No i znaleźli je - kończył swą opowieść bartender - ale musicie udać się do nich po szczegóły.
Tak więc Valdek z Mort i Żbik z Owca udali się do wieży magów dziwnym przypadkiem znajdującą się za rogiem. Przyjął ich sam Najwyższy Mag i wprowadził w szczegóły:
- Witajcie dzielni wojownicy... Tuszę, iż sprowadza was do mnie troska o miasto. Mam rację?
- No tak właściwie to...
- Jeśli odpowiecie, że nie traficie do lochu. To jak?
- Tak tak, oczywiście
- Będę mówił krótko, bo od dwóch tygodni powtarzam to samo. Sprawa wygląda tak - musicie udać się do Podziemi, i wydostać nich Magiczny Klejnot. Jest to największi i najcenniejszy klejnot na świecie. Jest on też składnikiem niezbędnym do czaru odczyniającego klątwę króla Łopiana. Kape?
- Co kp? Klasa pancerza?
- Pytam, czyście zrozumieli głąby! Lochy czekają...
- Tak tak. Jakże by inaczej.
- No to teleportuję was do Podziemi - baj
Lekko oszołomieni bohaterowie wieczoru nagle znależli się w Podziemiach. Pierwsze co zobaczyli to kupa trupów (z przewagą trupów - choć kup też było niemało). W tym samym momencie usłyszeli głos Najwyższego Maga:
- A. Byłbym zapomniał - w Podziemiach jest cała masa śmiertelnych pułapek. Powodzenia. I przynieście ten klejnot do nas, w przeciwnym wypadku całe Wybrzeże Toporów do końca następnego zaćmienia słońca będzie skazane na mleko zamiast wody.
Niezrażeni Żbik i Valdek przeszli całą drogę nawet niedraśnięci, bowiem wszystkie pułapki uruchomili ich poprzednicy. Można mówić tu o niesamowitym szczęściu, albo po prostu o lenistwie autora (Ja leniem? W życiu - przyp. autora). W każdym bądź razie dwaj herosi zdobyli klejnot, wydostali sięz Podziemi, udali się do najdalszego miasta i sprzedali klejnot u pierwszego lepszego mistrza gildii złodziei. Za zarobione w ten sposób pieniądze zakupili pralkę półautomatyczną i mogli wreszcie umyć nogi. I cała kupa kasy im została. Nie na długo oczywiście - szef gildii złodziei nienadarmo był szefem gildii złodziei.
I po raz kolejny Valdek z Mort i Żbik z Owca wyruszyli poszukiwać przygód i pieniędzy. A Wybrzeże Toporów "do końca następnego zaćmienia słońca było skazane na mleko zamiast wody"...

Ende (póki co)


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sir Momo Mumencjusz Mum
post 22.04.2003 21:18
Post #4 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Dawno, dawno temu, odc. 2436

W poprzednich odcinkach...
Valdek z Mort, nieśmiertelny bohater z buszu, po wielu latach wędrówki odnajduje syna swego kuzyna, od strony ojca teścia brata matki jego siostry - lorda Dziurafe Viadro. Razem planują wspólną przyszłość, ale przeszkadza im w tym Debilu Kszak - zły fanfaron lejdi Lewinśki. Debilu Kszak porywa Viadrę do swojego zamku położonego na zboczu ogromniastej góry - Orczaruina'y. Valdek zbiera Drużynę Sygnetu, w skład której wchodzą: Valdek z Mort, Juzepfh, Jajobaba oraz CzarnyKsiężyc z Zoo i wyrusza do Orczaruina'y po swego kuzyna, od strony ojca teścia brata matki jego siostry.

W odcinku 2435 było...
Nasi dzielni bohaterowie pokonali trzeciego strażnika Kszaku, i mozolnie wspinają się na górę. W Drużynie Sygnetu narasta niezadowolenie, spowodowane dołączeniem się strażnika - zdrajcy Kszaku. Strażnik ów, zwany PostrachGóryNiechSięBojąIToBardzo bezczelnie wyjadł cały zapas mrożonych śliwek, tłumacząc się, że dobrze mu wpływają na porost włosów. Bez śliwek mają marne szanse na pokonanie Debilu Kszaka, a do finalnej walki coraz bliżej...

Odcinek 2436 czas zacząć:
Idą dalej. Coraz bardziej zmęczeni. Juzepfh z Jajobabą podtrzymują resztę na duchu ciągle prowadząc zabawne dialogi, ale CzarnyKsiężyc z coraz większym niezadowoleniem patrzy na PostrachGóryNiechSięBojąIToBardzo'a. I nagle...

Bardzo mi przykro, ale czas naszego programu minąąąąąąąąąąąąąął. A teraz PIOSENKA:
"Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie...
Czy ja mógłbym serce złamać, i te pe?
Gdy się farsa zmieni w dramat... to był błąd
Czy te oczy mogą kłamać? Ależ skąd..."


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Emma Watson
post 25.04.2003 14:49
Post #5 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 23.04.2003
Skąd: ciemne lochy Hogwaru....brrrr




F--A--J--N--E--
Chłopie rozwijasz się biggrin.gif hehehe
Świetny...
Co prawda nie zawiera głębszych przemyślań , ale w swoim rodzaju (z ficków które czytałam) jest najlepszy...ale... wink.gif to niestety pierwszy fick jaki czytałam...No cóż...w każdym razie jest czadowy cheess.gif
(widzisz , poradziłam sobie cool.gif )


--------------------
Emma Watson wróciła..:)
UHm..cóz za rozczarowanie...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sir Momo Mumencjusz Mum
post 25.04.2003 20:54
Post #6 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




No więc SPECJALNIE DLA WAS Part 5

- Moooocniej Valdku, moooooocniej
- Staram się jak mogę
- Chcesz wbić tego gwoździa, czy nie?
Tak jest. To znowu nasi radośni bohaterowie. Aktualnie najęli się na budowie. Znowu popadli w długi. Ich ostatnia inwestycja - hodowla buraków - nie udała się. No bo skąd mogli wiedzieć, że daje się jedno ziarenko do jednego dołeczka, a nie garść ziarenek do jednego dołeczka... Wykosztowali się na zakup buraków i gucio. Komornik zabrał im dwa traktory i kombajn. I dom. I zapasowe ubranie. I całą resztę. Uszli żywcem tylko dlatego, że uciekli tylnym wyjściem. Uciekali przez dwa dni, aż dotarli do małego miasta na peryferiach. Znaleźli dobrą pracę, i ich życie upływa w spokoju. Ale wszystko co dobre nie może trwać przecież wiecznie. A było to tak:
Dzień mijał jak co dzień. Dwie szopki, a potem obora. Zabudowania szły w zastraszającym tempie.
Dzień mijał jak co dzień. Dzisiaj zbudowali pół świątyni. Jutro dokończą.
Następny zwykły dzień. Budowa świątyni dobiegła końca. Poświęcona została jakiemuś bliżej nieznanemu Valdkowi (osobiście) bogowi. Miał jakieś takie głupie imię. Obrocim? Omocim? A wiem! Okocim. Ani Valdek, ani Żbik nie spotkali się wcześniej z tym bogiem. Ponieważ mieli trochę wolnego czasu postanowili to zbadać. Zaszli do miejscowego kapłana, i poprosili o opisanie Okocimia.
- Okocim - bóg piwa i dobrej zabawy. Chociaż jest tylko "miejscowym" bogiem, to jednak nie ma potężniejszego piwowara nad Okocimia
Na te słowa obruszył się Żbik. Powiedział coś po cichu i rozpoczął przemianę.
- Jestem Żbik z Owca - powiedział - kapłan Żywca, największego z piwowarów
Kapłan Okocimia zdębiał (tzn. wypił piwo z dębowej beczki) i sam rozpoczął przemianę.
- Okocim największy jest - zaśpiewał
- Żywiec rządzi, Żywiec radzi, Żywiec nigdy Cię nie zdradzi - odparował Żbik
- Nie traćcie ducha, Okocim was wyr.... yyy.... wysłucha!!!
Valdek nie wytrzymał. Wykrzyknął wielkim głosem
- Przestańcie!!! Urządźcie degustację. Mogę być najwyższym z żiri!
Obaj kapłani zastanowili się, i przyznali Valdkowi rację. Postanowiono urządzić zawody. Nagrodą miał być posrebrzany kufel z którego pił sam Burczyzucha (a kto to k... jest?). Organizowany turniej przyciągnął wielu gapiów. Ludzie zjeżdżali z najdalszych zakątków świata. I tu zaczyna się tragedia. Przybył bowiem też komornik. A nie był to zwykły komornik. Był to komorNIK! Jego imię znane było każdemu zadłużonemu chłopowi, a każda matka straszyła nim swe dzieci, gdy gubiły pieniądze na opłaty za światło. Zwał się Komornikus. Można powiedzieć, że zawód ten był mu przeznaczony od dziecka. Mówi się, że "Staszek szybki jest". Ale o nim można było tylko powiedzieć "Przykumaj te kocie ruchy". Dorywał każdego dłużnika, i tylko rzadko zdarzało się, by trwało to dłużej niż 2-3 dni. Rekordzista w unikaniu Komornikusa ukrywał się przez 5 dni 13 godzin 28 minut i 3 sekundy. Liczba ta jest tak porażająco wielka, bo dłużnik ten zakopał się w grobie swojej teściowej. A było to ostatnie miejsce, gdzie Komornikus mógł zajrzeć. I rzeczywiście. Obszukanie całego znanego świata zajęło Komornikusowi aż 5 dni 13 godzin 28 minut i 3 sekundy.
Obaj bohaterowie: Valdek i Żbik nie mieli pojęcia, kto przybył do ich miasta. Nieświadomi zbliżającego się niebezpieczeństwa przygotowywali się do konkursu. I tylko jeden znak świadczył o nadchodzącej katastrofie. Był to żółty pokemon krzyczący: "BZIUUUUUUUM". Zaraz jednak pojawiła się nieznana nikomu dziewczyna, i porwała stworka.
Nadszedł czas degustacji. Każdy z kapłanów skupił się, i wytworzył kilka próbek trunku. Żiri zaczęło degustować. I nagle straszny głos, niby z niebios, o sile wodospadu "STAĆ!!!". Wszyscy rozejrzeli się niepewnie.


Ludzie!!! Jakie to durne sie zrobiło!!! Ciągu dalszego (na 99,9%) NIE będzie! I nie straszyć mnie tu proszę!!! nutella.gif wolna dla wszystkich!!!


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.03.2024 21:14