Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

2 Strony  1 2 >

Shona Napisane: 19.10.2004 15:40


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


EJ, Nagini, sprężaj się, bo cię znajdę i bedę brutalna x].
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #198946 · Odpowiedzi: 206 · Wyświetleń: 510634

Shona Napisane: 22.08.2004 21:54


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


To jest grejt. I want more! More, kochana, more! Rozwaliłaś mnie!

A swoją droga jaki to wyczerpuja.cy komenatzr, no nie?
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #188584 · Odpowiedzi: 61 · Wyświetleń: 39949

Shona Napisane: 10.08.2004 19:16


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Wiecie co? Strasznie trudno jest odpowiedzieć na pytanie "kim jestem"... Bardzo trudno...
Jestem dziewczyną...
Polką.
Wariatką.
Internautką.
Człowiekiem...
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #183551 · Odpowiedzi: 148 · Wyświetleń: 34417

Shona Napisane: 09.08.2004 20:50


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Moja kochana siostra cioteczna opowiedziała mi o książce, której tytułu nie pamiętała (był to Harry Potter). Kilka dni później pokazała mi ją w Empiku.
Minęło kilka miesiecy, a ja ciągle chciałam mieć ową książkę.
Tata zabrał mnie kiedyś na zakupy. Trafiliśmy na księgarnię. Naciągnęłam go na pierwszy tom...
Dalsze posżły już łatwo. Wciągnelam w to mamę.
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #183176 · Odpowiedzi: 486 · Wyświetleń: 90299

Shona Napisane: 05.08.2004 22:25


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Ja mam jeszcze jedną teorię:
Na Mapie Huncwotów kolejność ich pseudonimów jest tak:
"Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz"
Kolejność ich zgonów to (jka na razie):
Rogacz i Łapa.
Co wy na to? Czy następny będzie Glizdogon?
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #181616 · Odpowiedzi: 871 · Wyświetleń: 80454

Shona Napisane: 05.08.2004 17:09


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Wątpię, żeby Sev był krewnym Lily. Nie pasuje mi to wcale.
A MArk Evans jest nikim.
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #181454 · Odpowiedzi: 871 · Wyświetleń: 80454

Shona Napisane: 05.08.2004 14:15


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


user posted image
Rowling: Ju tokin tu mi, he, he?

user posted image
Bóg: I zbudujesz chatkę i zabierzesz na nią po dwa zwierzęta każdego gatunku...
Hagrid: Tak, Panie
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #181422 · Odpowiedzi: 34 · Wyświetleń: 24538

Shona Napisane: 05.08.2004 10:44


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Nimbusko, jest napsiane że bez żadnej możliwości rozwodu XD. Swoją drogą, biedna ta panna Grang... o przepraszam, pani Malfoy. wink.gif
Nagini, dawaj next parta.

  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #181311 · Odpowiedzi: 206 · Wyświetleń: 510634

Shona Napisane: 03.08.2004 21:03


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Część dziewiąta. Ostatnia.

Dla Ciebie.

-Nie – powiedział cicho. Nie spojrzal na nia. Nie spytał o owo spotkanie. Nic go nie interesowało. Jakby była powietrzem. Albo nic nie znaczacym elementem kuchennego krajobrazu.
Powstrzymując łzy nacisnęła klamką.
-Nie wrócę, bo ty tego nie chcesz – wyszeptał.
Zdębiała. Ona nie chciała żeby wrócił? Ona?
Przecież ona go kocha. Nie może bez niego żyć.
Wobec tego dlaczego wysyła go na pewną śmierć? Dlaczego to robi? Przecież ta bezsensowna utarczka to nie jest żaden powód…
***
Usiadła na łóżku. Nie myślała o niczym. Patrzyła tepo w przeciwległą ścianę.
Pokój Rona.
Westchnęła. Jeszcze kilka minut temu rozpłakałaby się. Teraz rozumiała, że to nic nie daje. Tylko wzmaga ból. On by nie chciał, żeby zmarnowała resztę życia na rozpaczanie.
Nie chciałby.
-Hermiono? – pani Weasley położyła rękę na jej lewym ramieniu. Prawą ręką złapała za pulchne palce swojej niedoszlej tesciowej.
-Wszystko dobrze – szepnęła. Dotyk matki Rona był kojący, matczyny. Poczuła dziwny spokój. Spokój, jakiego nie zaznała od kilku lat. Od początku wojny, aż do teraz. Nieśmiały uśmiech zagościł na jej twarzy.
***
Wrona rozpostarła czarne jak noc skrzydła i odleciała. Po dziobie spływaly jej łzy.
Tchórz. Bała się powiedzieć stanowczo „nie”. Zabiła go.
Nie zabiłam go, nie ja, powtarzała.
Wylądowała na złoconej balustradzie balkonu. Spojrzala w bladą twarz księżyca.
Brzydziła się sobą. Brzydziła się. Była nikim.
Każdy by tak zrobił na jej miejscu. Każdy zwykły człowiek…
Ona by tak nei zrobiła. Nie ta Granger… Byłaby dumna aż do końca.
Odziana na czarno kobieta weszła do pokoju. Zamknęła balkon.
Płomienie tańczyły wesoło w kominku. Trzask palonego drewna zdawał się być skocznym oberkiem.
Dla Julianne brzmiał jak walc pogrzebowy.
Podeszła bliżej paleniska. Na kominku stało ich ślubne zdjęcie. Machali wesoło zza złotych ram, śmiali się. Obok przyjaciele Harry’ego, Ron i Hemriona. Szczęśliwi, roześmiani, mrugali zaczepnie. Gdzieś w kącie dostrzegła swoją siostrę Gabrielle. Razem z Ginny Weasley obrzucali ich ryżem.
Spod rękawa sukni ślubnej Julianne wystawał Mroczny Znak.
***
-Pójść z tobą? – spytała z troską. Spojrzał na nią z wdzięcznością. Chciałby. Ale musi iść sam.
-Pójdę sam – powiedział cicho. Od kilku dni wszystko mówił po cichu. Każdy gest sprawiał mu trudność. Każdy ruch był prawie niewykonalny.
-Może jednak pójdę – nalegała.
-Nie.
Wyszedł. Stanęla przy oknie i obserwowała go. Zdeportował się z cichym pyknięciem. Westchnęła.
***
Czarna wrona już tam była. Z niepokojem wyglądała jego przybycia.
Ciche pyknecie. Pojawil się. Rozejrzał się powoli.
Teraz… Ostatnia szansa…
Drugie pyknięcie.
Rozejrzała się z narastającym przerażeniem.
Sporjzała w dół.
Było już za późno.
***
-Oto jak umrze Złote Dziecko – wysyczał syn Czarnego Pana. – Bezbronny. Bez przyjaciół. Przyjaźń ze szlamami nei wyszła ci na dobre, co Potter?
-Kim jesteś? – spytał szeptem. Poczuł ból w okolicach blizny.
-Jestem jego synem. Tego, którego pokonałeś. Przysiągłem zemstę – podszedł bliżej.
Stał. Zapomniał o tym, że ma różdżkę.
Już po nim. Już po nim…
Starała się nie patrzeć.
***
Uniósł różdżkę.
-Avada…
Czarna wrona wytrąciła mu ją z ręki. Zaatakowała go. Zaczęła dziobać jego twarz, starała się wydłubać mu oczy pazurami, zadrapać.
Odgonił ją. Złapał za różdżkę. Wrona przemieniła się w kobietę.
Ponownie uniósł różdżkę.
-Nie! – krzyknęła z przerażeniem. Zaczęła biec w ich kierunku.
-Avada Kedavra!
***
Błysk zielonego światła, świst. Coś upadło na ziemię. On nadal żył.
Na ziemi, obok jego stóp, leżała Julianne. Martwa.
W chwili, gdy syn Voldemorta rzucał śmiertelne zaklecie, Julianne wbiegła między nich. Strumień zielonego światła ugodził ją prosto w pierś.
Stał. Stał i wpatrywał się w kamienną twarz żony. Nie mógł uwierzyć, że on…
Nie…
Najpeirw Ron, teraz…
Nie...
NIE!
***
-Głupia dziewczyna… Ale teraz nic cię nie uratuje – wysyczał. – Avada Kedavra!
Strumień zielonego światła ugodził go w pierś.
Nie upadł.
Serce nie przestało bić.
Krew krążyła nadal.
Oddychał.
Światło odbiło się od niego i trafiło w Lorda.
***
Uklęknął przy niej. Podniósł jej bezwładną glowę i ułożył na swoich kolanach.
Łza kapnęła na jej blady, ale ciepły jeszcze policzek.

Koniec.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #180727 · Odpowiedzi: 50 · Wyświetleń: 22300

Shona Napisane: 02.08.2004 15:31


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Nie najdłuższy, nie najlepszy, nie najgorszy part... Ech, sami oceńcie.
#############

Część ósma

Dla Snoopy

-Jakze miło cię znów widzieć, Julianne – jego usta ułożyły się w zimny uśmiech. W oczach nie było cienia śmiechu.
-Kiedy mam to zrobić? – spytała z pozorną obojętnością, przeklinając w duchu swoje tchórzostwo. Była nędznym tchórzem. Nędznym, śmierdzącym tchórzem. Nikim. Niczym.
-Jutro.
Coś zaczęło ją dławić w gardle. Już jutro.
Jutro…
Jutro!
Koniec, nie ma ucieckzi, nie ma czasu na zmianę decyzji!
Zabić go… Nie, nie zabić, nie zamorduje go. Ona go wystawi na pewną śmierć.
Żałowała, ze dała się w to wszystko wciągnąć. Żałowała, że spotkała na swojej drodze Dracona Malfoya, werbującego nowych śmierciożerców. Te kilka lat szczęścia… Taki chwilowy fart, jak w kasynie. Po chwili przegrała wszystko, całe swoje życie. Nie zdążyła się nawet nacieszyć tym szczęściem.
Spróbować, czy będzie smakował lepiej za drugim razem.
***
-Harry! Obudź się! – Hermiona potrząsała ramieniem przyjaciela.
Coś złego się działo… Ta blizna znowu dawała o sobie znać. Bolała… Piekła. Paliła. Jakby ktoś przykładał mu rozgrzane do białości żelazo. Miotał się po podłodze. Stracił swiadomość. Zemdlał.
Ale on chyba… nie, to irracjonalne… Niedorzeczne… A jednak…
Zaczął mrugać. Hermiona przestala nim potrząsać. Pomogła mu wstać.
Oparł się na jej ramieniu.
-On.. wrócił…
-Ale… jak? Przecież…
-Nie wiem… Hermiono, nie wiem… - mówienie sprawialo mu trudność. – To… niemożliwe… a jednak… Jeszcze nigdy… blizna… ona nigdy tak nie…
Nie miał siły mówić. Oddychał z coraz większym trudem. Płytko. Szybko. Nierówno. Głośno.
Pani Weasley podbiegła szybko z zamoczoną w zimnej wodzie szmatką. Przyłożyła mu ją do czoła.
Ulga… Cudowne uczucie ulgi… Westchnął. Ból powoli mijał.
***
Czarna wrona zataczała coraz węższe kręgi nad Norą. Przysiadła na parapecie. Obserwowała z przerażeniem w czarnych oczkach Harry’ego.
Sfrunęła na próg.
Do drzwi pukała wysoka kobieta odziana na czarno. Trzymała się za przedramię.
Otworzyła Hermiona.
Znowu ona.
Ona była przy nim. Nie jego żona, tylko ona.
-Wejdź – powidziała ledwie słyszalnym, pelnym rozpaczy szeptem.
Weszła. Nie zdejmując czapki i butów wbiegła do kuchni. Obcasy jej butów stukały głośno. Zostawiałay ślady na czystej podłodze kuchni.
-Dobry wieczór – powiedziała spokojnie. Spojrzała na męża. Nie patrzył na nią. Utkwił wzrok w starym zegarze pani Weasley. We wskazówkę Rona. Julianne chrząknęla znacząco. – Harry?
-Słucham?
Usiadła. Błagalnie popatrzyła panie Weasley w oczy.
-Och,t ak.. Hemriono, chodź ze mną na górę, pomożesz mi – powiedziała, spoglądając z dezaprobatą w jej oczy. Pochyliła głowę.
Wyszły.
-Jutro musisz stawić się na cmentarzu w Little Hangleton około piętnastej – powiedziala ze spokojem. – Ktoś tam na ciebie czeka.
Zrobiła to. Nie mówiąc nic więcej wstała. Podeszła do drzwi. Położyła dłoń na klamce.
Obejrzała się. Spojrzała w jego ocyz.
-Chodź ze mną do domu… proszę…
C.D.N
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #180376 · Odpowiedzi: 50 · Wyświetleń: 22300

Shona Napisane: 02.08.2004 12:27


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Coraz lepiej. Podoba mi się zachowanie Dracona - takieg go lubię.
Z niecierpliwością czekam na next party.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #180341 · Odpowiedzi: 206 · Wyświetleń: 510634

Shona Napisane: 01.08.2004 18:23


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Hmm... Coraz lepsze opowiadanie, z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej. Zauważyłam tylko jeden błąd:

QUOTE
(...)z biegiem czasu zdążył się przyzwyczaić, że blond włosego pana(...)


Powinno być "blondwłosego". Nie wierzysz - sprawdź w słowniku.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #180211 · Odpowiedzi: 206 · Wyświetleń: 510634

Shona Napisane: 07.07.2004 19:58


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Jej, dzięki xD.
Wilczyco, mieszkam w Lublinie. A urodziłam się 22.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #168879 · Odpowiedzi: 50 · Wyświetleń: 22300

Shona Napisane: 07.07.2004 12:38


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


QUOTE (Cinija Nicija @ 07.07.2004 13:10)
Shona, czy mogłabyś mi powiedzieć:
- ile masz lat
- co masz z polskiego ( jeśli jesteś w SP, Gim lub LO)
- czy chodzisz do jakiejś dobrej szkoły?(chodzi mi o poziom, nie musisz podawać nazwy i numerka)
Bo mnie to bardzo ciekawi. Jak ty to napisałaś mając 12, 15, 17, 20 lat?

Mogłabym.
w listopadzie skończę 12 lat
chodzę do SP.
w czerwcu ukończyłam piatą klasę z szóstką z polskiego.
(w czwartej też miałam 6).
Dlaczego pytasz??
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #168383 · Odpowiedzi: 50 · Wyświetleń: 22300

Shona Napisane: 04.07.2004 11:12


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Część siódma.

Dla wszystkich, którzy pragną pokoju na świecie...

Musi się jakoś pozbierać. Nie ma sensu żyć w ten sposób. Musi coś ze sobą zrobić.
Wstała z krzesła. Stojący na oparciu kubek upadł na podłogę. Kawałki czerwonego fajansu rozsypały się po parkiecie.
-Reparo – powiedziała cicho. Czerwony kubek leżał na podłodze. Podniosła go. Przez chwilę klęczała na drewnianej posdzce wpatrując się w czerwone języki ognia.
Lubił ogień… Te chwile przy ognisku… Już nigdy nei będzie szczęśliwa…
-Nie wolno mi tak myśleć – skarciła się szeptem. – Może i go tu nie ma, może nei może mnie przytulić, pocałować, ale jest tu… Jest… Wierzę w to… - wyszeptała. Nie wierzyła we własne słowa.
Wstała i zaniosła czerwony kubek to kuchni.
***
Zapiekło jeszcze bardziej. Kazał jej wykonać zadanie, a ona nie potrafiła tego zrobić. Nie potrafiła oddać go w ramiona śmierci. On sobie nie poradzi. Nie sam…
Wtedy była ich cała armia…
Ale Czarny Pan też miał armię. I nieliczni zostali zabici lub zesłani to Azkabanu. Jego syn mógł reaktywować oddziały swojego ojca…
Ale… skąd pewność, ze on jest jego synem?
Czarna wrona wleciala na najwyższą gałąź drzewa.
***
Ilekroć tłumaczyła sobie, że jemu jest teraz lepiej, tym mniej w to wierzyła.
Bo jak może być mu lepiej bez nich?
Bez niej?
Jego matka mówiła – kiedyś się spotkacie…
Znowu się spotkają… Będą szczęśliwi.
Otworzyła drzwi łazienki. Spojrzała w lustro.
W oczach malowała się rozpacz. Usta drgały lekko, jakby wydobywało się z nich tysiące bezszelestnych spazmów. Włosy – niegdyś starannie ułożone i błyszczące, stały się matowe, potargane.
Na brzegu wanny leżała maszynka do golenia.
Może tym razem się uda? Może znajdą ją z apóźno.
Sięgnęła po nią. Przyłożyła do żył. Chciała pociagnąć, ale jakiś wewnętrzny głos powiedział stanowczo „Nie”.
-Muszę sobie z tym poradzić – pierwsza łza spłynęła po policzku. – Muszę się z tym pogodzić… Starać się żyć normalnie – druga i trzecia kapnęły na jej spódnicę. – Starać się być szczęśliwa – kilka następnych łez wytarła rękawem szaty.- Może to jeszcze jest wykonalne…
***
Herbata powoli stygła. Żółty imbryk stał pośrodku drewnianego stołu. Obok niego pani Weasley położyła czerwony talerz pełen kanapek z ogórkiem i papryką.
Wszystko wyglądalo tak rodzinnie… Tak domowo…
Przysiągł sobie, że pomoże Hermionie wrócić do normalności.
Sięgnął po kanapkę.
Musi wiedzieć, że ma się do kogo zwrócić…
Blizna zapiekła. Płonęła żywym ogniem. Złapał się obiema rękami za głowę i zacisnął powieki.
On nie mógł wrócić…
Nie, na pewno nie… Nie mógł wrócić! Ron zabił go poświęcając własne życie…
Dlaczego ta blizna tak boli? Nigdy aż tak nie bolała… Nawet wtedy…
-Harry, co się stało?
Nie był zdolny odpowiedzieć.
Upadł na posadzkę.
Stracił świadomość…
***
Jest niczym. Tylko nędzne nic mogłoby coś takiego zrobić…
Narażała się na jego gniew… Wiedziała, że to może się skończyć tylko śmiercią… Albo ona, albo on…
Ona miała wybór. Mogła żyć bezpiecznie bez niego. Mogła też umrzeć, aby uchronić go przed nim.
Podejmowanie decyzji jest trudne. Julianne podeszła do okna i otworzyła je.
Deszcz już nie padał. Malenki wróbel siedział na drzewie. Nucił wesołą pieśń.
Bez niego żadna pieśń nie będzie już taka wesoła, radosna, pełna życia…
Tak czy inaczej, będą rozdzieleni…
Zamknęła okno i spojrzała w płomienie. tanczyły żywego oberka, to rosną,c to malejąc. Wypelniały pokój przyjemnym blaskiem i ciepłem.
Podjęła decyzję.

C.D.N

Moze nie najdłuższa, ale...
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #166464 · Odpowiedzi: 50 · Wyświetleń: 22300

Shona Napisane: 28.06.2004 18:57


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


QUOTE (Sevilia @ 28.06.2004 19:31)
ja nie mam nic przeciwko temu =P

Aha, czyli podchodzisz do tego w anstawieniu "jak chcą to neich się pieprzą?"
W sumie całkiem dobre masz nastawienie. Bo to w końcu nei nasza sprawa, co ci ludzie robią. Jak chcą, niech wystawiają swoje życie intymne na pokaz.
Ale jednak jestem na nie...
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #163855 · Odpowiedzi: 81 · Wyświetleń: 31231

Shona Napisane: 28.06.2004 16:59


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Bożeeeeee....
Nie wiedziałam, że człowiek już tak nisko upadł...
........................................................
No comment...
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #163755 · Odpowiedzi: 81 · Wyświetleń: 31231

Shona Napisane: 23.06.2004 16:19


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Pan Weasley - całkowicie niemożliwe i nieprawdopodobne. A zdanie Ron palnął, bo nie wymyślił innego godnego wypowiedzenia porównania.
Pani Bones - ma u mnie duże szanse.

Nimbuska - nie wydaje mi się, żeby Percy ożenił się z Penelopą. Jakoś mi oni do siebie nie pasują, mimo, że o Penelopie mało wiemy, i mimo, że chodzili ze sobą w Hogwarcie. A nuż Penelopka sie obraziła?

Percy na 1000000000000000000% nie będzie Panem Ministrem. On się do tego nei nadaje.
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #162397 · Odpowiedzi: 60 · Wyświetleń: 20529

Shona Napisane: 23.06.2004 16:11


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Zawsze jest jakaś szansa xD. W końcu z Rona znowuż nie jest taki niedojda, który słupka nie potrafi obronić, a Harry łapie znicza wcale porządnie xD. Ginny jeszcze się nie sprawdziła w roli ścigającej, więc raczej tutaj się nie wypowiem. Na pałkarzy wytypowałabym Dean'a Thomas'a i (nie wiem dlaczego) Lavender Brown. Dwójka ścigających (oprócz Ginny), to dla mnie Colin Creevey i Seamus Finnigan. Jesli moje prognozy się sprawdzą, to moim zdaniem jest 70% szansy na wygraną Gryfonów.
W końcu Harry już nam pokazał, co potrafi, nie? części do telewizorów: http://telewizor.serwis-tv.com/
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #162393 · Odpowiedzi: 51 · Wyświetleń: 30506

Shona Napisane: 21.06.2004 16:56


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Inaczej wyobrażałam sobie Ceda... On w ogóle nei pasuje do tej roli xD.
  Forum: Wasze zdanie... · Podgląd postu: #161565 · Odpowiedzi: 35 · Wyświetleń: 8991

Shona Napisane: 21.06.2004 13:08


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Część szósta

Z dedykacją na pewnego przemiłego ADIKA.
Przez otwarte na oścież okno deszcz wdzierał się do salonu. Firanka, dawno już zerwana przez wiatr, tańczyła wesoło na środku salonu. Czarna wrona przysiadła na parapecie. Patrzyła w stary, kamienny kominek, malowany srebrno-złotą farbą. Patrzyła ze znudzeniem, jakby piękny bal czerwonych, pomarańczowych i złotych płomieni, przybierających różnorodne kształty nudził ją.
Ale patrzyła. Patrzyła ze zniecierliwieniem, jakby na coś czekała. Patrzyła też z nienawiścią, jakby to, na co czekała, było jej największym wrogiem. Patrzyła i z obrzydzeniem, jakby to, na co czekała, było oślizgłym ślimakiem. Targały nią mieszane uczucia. Byłą rozdarta na dwie połowy – pierwsza, nakazywała wierność temu, komu przyrzekała ją w białej sukni, przed pięknie przystrojonym ołtarzem. Druga, kazała jej zostać przy tym, który był synem tego, któremu słuzyła przez połowę życia, dla którego dała sobie wypalić Mroczny Znak.
W ogniu ukazała się twarz mężczyzny.
-Wyleć – nakazał wąłdczym tonem.
Okno zamknęło się z trzaskiem.
***
Wracali. Wiatr dął im w twarze, rozwiewał włosy. Kilka liści zaczepiło się we włosy Hermiony. Delikatne gałązki płaczącej wierzby zaplatały się w warkocze, kurczowo łapały za pień drzewa. Nie zwracali uwagi na lecącego nad nimi czarnego ptaka.
Nie patrzyli po sobie. Nie wymieniali porozumiewawczych spojrzeń. Nie rozmawiali. Deszcz starał się zmyć łzy z twarz przygarbionych kobiet ubranych na czarno i wyoskiego mężczyzny w brązowym płaszczu.
Hermiona ciągle płakała. Nikt nie próbował jej pocieszać. Na nic by to było.
Dobrze pamiętał chwilę, w której umarł Syriusz. Żadne pocieszenia do niego nie docierały. Każde słowo otuchy pogłębiało ranę, która jeszcze dziś była bardzo świeża. Taka rana nie zabliźnia się z dnia na dzień. Trzeba lat, żeby się zagoiła.
Ale blizna pozostanie na zawsze.
***
Leciała tuż nad nimi.
Widziała ich rozpacz. Nie rozumiała jednak, za kim oni tak płakali? Za tym niedorajdą, który do niczego by w życiu nie doszedł? Dobrze, że odszedł. Nie będzie już przeszkodą dla Harry’ego w osiągnięciu szczytu kariery.
W tym momencie doszło do niej, co robi. Nie będzie żadnego szczytu kariery.
Nie będzie miał kto dojść na szczyt.
Wrona przysiadła na gałęzi i spojrzała smętnie na czarnowłosego mężczyznę.
Co ona robi? Jak mogła dać się znów opętać? W tamtej chwili po kłótni z nim, wdała się w nieczysty układ, zupełnie niepotrzebny.
Ale nie mogła się już wycofać.
***
Usiadła na fotelu przy kominku. Drżący głos pani Weasley spytał cichutko:
-Zrobić ci herbaty, kochanie?
Kiwnęła głową i zapatrzyła się w płomienie. Tańczyły wesoło w kominku. Jedyna rzecz, które zdawała się być szczęśliwa.
Pogładziła oparcie fotela. To był jego ulubiony fotel. Zawsze na nim siadał z talerzem pełnym łakoci. Pamiętała te pełne wyrzutu spojrzenia jego matki.
Nad kominkiem wisiał zegar… ów stary zegar, który wskazywał, gdzie znajdują się domownicy.
Jedna ze złotych wskazówek wskazywała „Pracę”. Czyja to wskazówka?
Freda. Tak. Gdzieś tu powinna być jego wskazówka…
-Z cytryną, Hermiono? spytała ciepłym głosem pani Weasley.
-Mhm.
Jest. Wskazuje podróż…
***
Siedziała na gałęzi i wpatrywała się w księżyc. Z czarnych oczu spłynęły łzy.
Sfrunęła na dół. Nie mogła. Nie potrafiła.
Nie było już wrony. Młoda, piękna kobieta opierała się o pień wiekowego drzewa. Po policzkach spływały łzy.
-Jestem niczym – westchnęła.
Usiadła na mokrym kamieniu. Naciągnęła kaptur na głowę. Przyciągnęła do siebie nogi i wtuliła głowę między kolana.
Nie chciała tego zrobić. W chwilach goryczy zawsze robiła coś niedorzecznego.
Coś głupiego.
Coś, czego później żałowała.
Dała się na nowo wciągnąć w to…
W to bagno. Od nich nie można odejść. Nie można się uwolnić.
Przedramię zapiekło.
***
Nie umieli jej pocieszyć. Podnieść na duchu.
Rozumiał ją. To jest jeszcze zbyt świeże.
Nigdy nie przeżyła takiej tragedii.
Nawet, kiedy zmarli jej rodzice.
Zamknie się w sobie. Nie będzie do siebie dopuszczać nikogo.

C.D.N
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #161505 · Odpowiedzi: 50 · Wyświetleń: 22300

Shona Napisane: 15.05.2004 10:40


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Mnie się podobają...
Te z cieniem były nawet niezłe.
  Forum: Galeria · Podgląd postu: #147612 · Odpowiedzi: 27 · Wyświetleń: 13240

Shona Napisane: 08.05.2004 15:57


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Część piąta

Dla Giny, bo przy niej mnie wena złapała XD.

Znowu padało.
Ciężkie krople i lekkie kropelki odbijały się od białego, kamiennego krzyża. Spływały po jej długich włosach, zatrzymywały się na zamszowej czapce. Delikatnie moczyły końcówki palców. Mieszały się ze łzami. Delikatnie opadały na trawę. Spływały z aksamitnych bratków, tulipanów. Wiatr towarzyszący deszczowi bawił się każdą gałązką stojącej niedaleko wierzby. Rozwiewał jej czarny płaszcz. Czesał włosy. zobaczyła duży zygzak na niebie – wielką, złotą błyskawicę. Skupienie energii elektrycznej. Chwilę potem usłyszała donośny grzmot.
Niebo płakało. Wcześniej nie mogła uwierzyć, że on nie żyje. Wtedy było słonecznie.
Niebo nie mogło uwierzyć.
Im ona bardziej w to wierzyła, tym bardziej pogarszała się pogoda.
Niebo płakało. Płakało razem z nią, mieszało swoje i jej łzy.
Przyklękła na mokrej trawie. Miała wyrazisty, żywy i mocny kolor. Wspaniała zieleń, jaką niegdyś oboje się zachwycali. Mały, biały krzyż służący za nagrobek, otoczony był małymi wiązaneczkami.
Poczuła dziwne ciepło na ramieniu. Odwróciła głowę. Średniej wielkości, spracowana ręka o krótkich palcach trzymała się kurczowo jej ramienia. Podniosła spojrzenie. Zobaczyła panią Weasley. Rude włosy tańczyły wokół jej twarzy, niewielkie oczy były pełne łez. Obok stał Harry. I jego włosami zabawiał się wiatr. Był spokojny i opanowany. Mogła się tylko domyślać, jak bardzo przeżywał stratę przyjaciela.
Wstała, i bez jednego słowa przytuliła twarz do szyi pani Weasley. Załkała parę razy cichutko.
***
-O co ci chodzi? – zapytała Julianne rzeczowo. – Przecież nie ma już Czarnego Pana, nie mam być komu poddana!
-Jestem synem największego z czarnoksiężników. Czarny Pan uczynił mnie większym, niż on sam, nim poległ na polu bitwy. Teraz moje nazwisko będzie budziło postrach wśród ludzi, nawet dla mugoli będzie brzmiało jak przekleństwo!
-Czarny Pan nie miał syna – odparła Julianne wstając.
-Miał i nadal ma – odpowiedział. – A teraz posłuchaj…
-Nie będę słuchała – Julianne zatkała uszy rękoma i zamknęła oczy. – Nie wypełnię ani jednego twojego polecenia! Nie! Jestes tylko nędznym śmierciozercą, który ma jakieś urojenia!
-Przykro mi, ale się mylisz. Może cię to zadziwi, ale jestem przyrodnim bratem twojego męża. Starszym, oczywiście.
***
-Cichutko, nie płacz – panie Weasley sama z trudem powstrzymywała łzy. Głowa Hermiony wciąż była wciśnięta w jej kark. Łzy niedoszłej synowej spływały jej po obojczyku. Ona gładziła ja po miękkich włosach i pocieszała jak mogła. – Tak musiało być. Zginął w chwale boahtera, Hermiono. Zginął, ale jakby żyje – na zawsze zapisał się w naszych sercach. Profesor Binns będzie prowadził o nim nudne wykłady. Gazety piszą o nim jako o bohaterze. Zawsze chciał być bohaterem. Zawsze…
-On miał tyle planów, ambicji, aspiracji – załkała głośniej Hermiona. Podniosła głowe. Oczy miałą czerwone i zapuchnięte.
Łza kapnęła jej z nosa. Harry odruchowo wytarł nos przyjaciółki chusteczką.
-Nie płacz. To nic nie da – powiedział cicho. Sam kiedyś stracił kogoś bliskiego. Wiedział, jak bolały Hermionę pocieszenia pani Weasley. Za kilka dni spojrzy na to trzeźwo, z rozsądkiem. Za kilka tygodni rana zacznie się goić. Ale miną lata, zanim się porządnie zabliźni.
Spojrzała na niego z wdzięcznością.
***
Julianne przetrawiała słowa mężczyzny, którego głowa wystawała z jej kominka.
-Oczywiście, po Czarnym Panie mam wszystko – dodał od niechcenia. – Imiona, nazwisko… Drugie oblicze…
-I czego ode mnie oczekujesz? – zapytała.
-Szykuje się ostatni bój. Musisz mi pomóc zwabić swojego mężusia gdzieś na łono natury. Tam odbędzie się nasza ostateczna potyczka. Bój, w którym albo on zwycięży syna Czarnego Pana i jego popleczników, albo my zabijemy jego. I tę garsteczke jego kumpli – dodał po krótkim namyśle.
Usiadła na kanapie. Spojrzała w oczy drugiego Lorda Voldemorta i kiwnęła głową. Po chwili rozległ się trzask. W salonie nie było już Julianne. Zamiast niej, na poręczy fotela siedziała czarna wrona. Wokół dzioba miała białą obwódkę.

C.D.N
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #145644 · Odpowiedzi: 50 · Wyświetleń: 22300

Shona Napisane: 07.05.2004 22:24


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Dół, dolina... Przepraszam. Kryzys umiejętności przechodzę... Dół, dwa metry mułu... przepraszam. cry.gif cry.gif
P.S
Cinija, jestes genialna biggrin.gif .
************
Część czwarta

Ze specjalną dedykacją dla Weroniki.

Miło by było, gdyby w końcu zaświeciło słońce…
Chociaż na chwilę.
Żeby przez kilka sekund mógł je zobaczyć od tej strony p oraz ostatni.
To irracjonalne.
Ale ona tak właśnie myślała.
Ale jak niby ktoś martwy, leżący w trumnie, która do tego była zamknięta, i kogo dusz ajuż zapewne spoglądała na nią z góry…. Jak mógł zobaczyć słońce od tej strony.
Trumna była już w ziemi. Właśnie ją zakopywano. Hermiona zdjęła mały pierścionek z turkusem i rzuciła do grobu.
***
Julianne siedziała przed kominkiem. Powoli sączyła kawę odstawiając mały palec. Unikała wzroku męża. Harry przeciwnie – ciągle na nią patrzył. Właśnie dlatego była taka poirytowana.
-Przestań! – wrzasnęłą. Złocona filiżanka wypadla jej z rąk i z tzraskiem rozbiła się na okropnym dywanie. – Widzisz, co zrobiłeś?!
-Ja? JA?!
-Tak, ty! Ty! Odkąd wróciłes jesteś jakiś w ogóle!… I mam cię dość! Wynoś się stąd! – wrzasnęła. Szybko jednak tego pozałowała. Ale Harry już się podnosił.
-Skoro tak stawiasz sprawę – powiedział przez zęby. Przed progiem odwrócił się i dodał – Gdybyś zmieniła zdanie, wiesz, gdzie mnie szukać.
I odszedł.
Oczy Julianne wypełniły się łzami.
-Po co to powiedziałam? – pytała sama siebie.
Usiadła na fotelu.
***
Mogłaby przysiąc, że go słyszała. Powiedział, że tu wróci. Trzy słowa „Ja tu wrócę” wypełniły ją nadzieją.
Dlaczego? Przecież i tak tutaj nie wróci. Nie będzie chciał być duchem. Nie wróci w swoim ciele. NIGDY nie zobaczy go znowu.
Na tym świecie.
A więc, dlaczego te słowa dodały jej otuchy?
Poza tym, umarli nie mówią.
Nie, Hermiono, jesteś stanowczo zbyt…
Zdołowana?
Nie. Nie jest zdołowana.
Gorzej.
***
Julianne otworzyła oczy.
-Witaj – usłyszała syczący głos. Był tak podobny do głosu Sami-Wiecie-Kogo…
Ale to nie mógł być on. Przecież ten cały Ron go zabił. Nie ma już Voldemorta.
Spojrzała w kominek. Nie, to nie był on. To był mężczyzna o czarnych włosach i ciemnych oczach. Nienawistne spojrzenie przeszywało ją na wskroś.
Znała skądś tę twarz.
-Julianne, nei mów, że nmie poznajesz syna twego mistrza – uśmiechnął się zimno.
Ramię zapiekło.
-Tak – odpowiedział na pytanie ukryte w spojrzeniu kobiety. – Wzywałem cię, ale przy twoim mężu, Mroczny Znak nic nie pomagał.
-Ale… ja… przecież…
-Do nas, nie można się uwolnić.
***
-Proszę – tak dobrze znany mu głos odpowiedział na długie pukanie.
Wszedł.
Z kuchni dobiegł brzękot sztućców. Harry wszedł tam szybko.
Stała tam pani Weasley. Ku jego zaskoczeniu, nie płakała, z powodu pogrzebu syna. Stała sobie przy kuchni i gotowała kartoflankę.
-Witaj, Harry – powiedziała wesoło. Nie brzmiała to sztucznie. – Już w domu? A Ron, widzisz, jeszcze go nie ma!
-To pani nie wie… nic?
-A o cyzm mam wiedzieć? – spytała.
-Dzisiaj… kilka godzin temu… Ron został pogrzebany na cmentarzu niedaleko Grimmuald Place.
Wielka chochla spadła na podłogę.
C.D.N
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #145515 · Odpowiedzi: 50 · Wyświetleń: 22300

Shona Napisane: 07.05.2004 14:25


Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.05.2003
Skąd: Parafia Św. WC Kaczki
Nr użytkownika: 483


Ponieważ ta część była pisana daaawno, nie mogę się w niej zastosować do Waszych wskazówek... Napisanych mam jeszcze tą i następną część, dalej będę się stosować do Waszych rad. Proszę mi bezlitośnie wytykać błędy, pomyłki, i co mam poprawić.
*****
Część trzecia

Spojrzała tępo w sufit. Był tak blisko niej. Nie zdążyła go uchwycić. Rozpłynął się w powietrzu. Nie było go.
Zamknęła oczy. Nie będzie płakać.
Musi zapomnieć.
Musi uwierzyć, że nigdy go nie było.
A jeśli nie musi?
***
Otworzył oczy. Nad nim pochylała się uzdrowicielka. Zakładała mu bandaż.
Znowu tam był? Rozejrzał się.
Nie. Leżał w wysterylizowanym pomieszczeniu. Nie widział krwi. Nie widział bólu i cierpienia. Nie widział bólu i cierpienia takiego, jak TAM. Odetchnął.
Do sali wniesiono omdlałą kobietę. Z ręki zwisał jej kasztanowy sweter w dużym ‘R’ na przedzie…
Spojrzał na nią.
Znał ten sweter.
Znał ją.
To była Hermiona Granger.
***
-Mamy szczęście, że skończyło się na czyszczeniu żołądka – do jej uszu dobiegł pierwszy z głosów.
-Ona ma szczęście – sprostował drugi. – Idiotka, wzięła kilkaset tabletek.
-Pewnie ma problemy osobiste, albo zawodowe. Nie wyglądała na zadowoloną z życia, kiedy tutaj się znalazła – pierwszy głos był pełen wyrzutu.
Otworzyła oczy. Leżała w przestronnej sali. Czuła nieprzyjemny zapach leków.
W ręce nadal trzymała sweter Rona.
Spuściła głowę.
***
-Pani Potter?
Julianne podniosła głowę i spojrzała na uzdrowicielkę.
Kiwnęła głową. Uzdrowicielka uśmiechnęła się.
-Już wszystko dobrze – powiedziała. – Krwawienie nie ustaje, ale się zmniejsza – dodała, po czym odeszła.
Julianne usiadła, ale wcale nie była przepełniona radością. Przeciwnie.
Czy nie byłoby lepiej, gdyby się nie udało?
Nie wolno jej tak myśleć.
A kto jej zabroni?
Nikt.
Lepiej by było.
Dla niej.
O wiele lepiej.
***
Zapomniene obrazy przesuwały się przed jej oczami.
Zamknęła je, by zatrzymać na dłużej ulatujące wspomnienia.
A przecież tak chciała zapomnieć.
Chciała?
Oczy były pełne łez.
***
Bandaż był cały czerwony. Blizna ciągle paliła. Ramię bolało.
Nie mógł wrócić. Jak? Na pewno nie chciał być duchem. Nie mógł wrócić.
Nie miał potomka.
A jeśli miał?
Nie miał.
A jeśli?
***
-Wszystko idzie zgodnie z planem – głos, równie zimny jak głos Voldemorta, odbił się od ścian lochu. – Już niedługo spotkam się z nim… Sam na sam…
***
Siedziała przed kominkiem i tępo wpatrywała się w ogień.
Zmienił się.
Mówił, że ona się nie zmieniła.
Myli się.
A jeśli nie?
Myli się. Zmieniła się.
Przynajmniej tak jej się wydaje.
Już nie potrafiła go zrozumieć.
***
Usiadła na łóżku. Wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w biały kubek.
Dzisiaj dostarczą ciało.
A jej przy tym nie będzie.
Będzie leżała w tym okropnie czystym łóżku, wpatrywała się w okropnie czystą ścianę i nerwowo bębnić palcami o wysterylizowany stolik.
***
Wstala z fotela i założyła płaszcz przeciwdeszczowy. Musiała poważnie z nim porozmawiać. Muszą sobie wyjasnić parę rzeczy.
Parę?
Muszą sobie wiele wyjaśnić.
Chciała z nim być.
Chyba. Nie była pewna.
Może lepiej by było, gdyby…
…gdyby zginął na wojnie?

C.D.N
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #145326 · Odpowiedzi: 50 · Wyświetleń: 22300

2 Strony  1 2 >

New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 12.05.2024 00:23