Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Fabryka łez (18+), Hermiona główną bohaterką

zla_modliszka
post 18.12.2014 19:36
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 09.07.2009
Skąd: z miasta, gdzie jest dużo drzew

Płeć: Kobieta




Prolog

-Już czas… - młoda, szczupła kobieta podbiegła w stronę schodów, wychyliła się za poręcz i nadstawiła ucha - Uff… Nikogo nie ma… - szybkim krokiem zbiegła na dół. Wbiegła do kuchni, rozejrzała się i z metalowego pudełka stojącego na szafce wzięła kilka ciasteczek. Zamknęła pudełko i z powrotem rzuciła się biegiem na górę.
"Nie chcę się bać. To już ostatnia próba. Dzisiaj nie zawiodę samej siebie. Zemszczę się." -Pomyślała, a rumieńce buńczuczności wystąpiły na jej policzkach. Wzięła ulubioną Historię Hogwartu i czytając wracała do najlepszych lat jej życia. Lat, kiedy stawała oko w oko ze śmiercią, ale tak rzadko czuła strach. Teraz był on jej niemalże jak kochanek. Samotna łza spłynęła po jej nosie i zatrzymała się na wargach. Kobieta przymrużyła oczy i zlizała słoną ciesz z ust.
-Hermiona! - Usłyszała ryknięcie z dołu. Zdrętwiała i całkiem straciła nie tylko kolory, ale także cały zapał. Teraz ogarnęło ją przerażenie. - Zejdź na dół!
Podniosła się i z całej siły uderzyła się w twarz - "To twoja ostatnia szansa!" - Krzyknęła na siebie w duchu. Wyjęła ukrytą pod materacem różdżkę, tyle czasu zajęło jej odszukanie atrybutu czarownicy. Wsunęła ją za spodnie, przy plecach. "Nie zobaczy jej, dam sobie radę, jestem przecież Hermioną Granger!". Powoli wyszła z pokoju. Z każdym krokiem coraz mniej się trzęsła, czuła narastający gniew, który zebrał się przez ostatni rok, czuła żal, że to ona musiała tak cierpieć, kiedy nikt nawet o tym nie wiedział. Weszła do salonu z pochyloną głową, tak, żeby nie zauważył ognia palącego jej twarz. Siedział na fotelu ustawionym tak, że widziała tylko jego profil. Patrzył przez okno w jasny mrok zimowego wieczoru.
-Znowu zjadłaś moje ciastka- powiedział spokojnie, ale w jego głosie był gniew większy niż zwykle. Zawsze tak mówił. Ten przerażająco spokojny ton i to coś w oczach… Szaleństwo. Zamarła, bała się, że nie da rady. Wstał i z rękami w kieszeniach powoli szedł w jej stronę.
Gdy wreszcie się zatrzymał paradoksalnie delikatnie uniósł jej podbródek i wymierzył siarczysty policzek. Nie złapała się za niego. Musiała pilnować różdżki. To wreszcie musi się skończyć. Ponieważ nie zareagowała, zaśmiał się, śmiechem tak brutalnym i pełnym pogardy, aż poczuła ciarki na plecach.
- Taka jesteś twarda? Klękaj.- rozkazał. Ona nie chciała. Nie zrobiła tego. Był od niej dużo wyższy i silniejszy, więc siłą zmusił ją do klęknięcia położywszy ręce na jej ramionach. Nie opierała się. Posłusznie klęknęła. Rozpiął rozporek, wyjął swojego członka i wepchnął jej siłą głęboko do gardła, głośno przy tym jęcząc. Po niespełna minucie doszedł w jej ustach. Nie połknęła jego nasienia, nadal trzymała je w ustach. Zapiął rozporek i pogłaskał ją po głowie.
- Grzeczna dziewczynka, obiecaj tatusiowi, że już nie będziesz podkradała ciasteczek- powiedział ochryple. Kiwnęła głową, na co on odwrócił się zmierzając w stronę swojego fotela. Drżącą ręką wyjęła różdżkę. Wymierzyła nią w swojego ojca i cały strach ustąpił. Znowu czuła się pewnie, a jej serce wypełniła rządza zemsty.
"Petrificus totalus" - zaklęła ojca używając magii niewerbalnej. Delikatny promień wystrzelił z różdżki dziewczyny i trafił jej ojca, który w efekcie upadł na ziemię. Podłoga się zatrzęsła od jego ciężaru. Hermiona podeszła w jego stronę i kopnięciem odwróciła jego ciało na plecy - nie wiedziała skąd w niej tyle siły. Popatrzyła na niego. Wiedziała, że ją słyszy i widzi, widziała strach w jego oczach, kiedy wpatrywał się w wycelowaną w niego różdżkę.
Z jego czoła ciekła krew gęstym, brunatnym strumieniem. Splunęła na niego jego własnym nasieniem, które ciągle trzymała w ustach sprawiając, że krew i sperma połączyły się tworząc na jego twarzy różowe smugi.
- Tatuś był niegrzeczny i tatuś musi zostać ukarany - powiedziała Hermiona słodkim głosikiem.
Rozpięła jego spodnie i ściągnęła je na wysokość kolan. Stojąc nad nim rozkoszowała się chwilą, kiedy widziała przerażenie w jego oczach. Uśmiechnęła się do niego i kolejnym kopniakiem odwróciła go z powrotem na brzuch.
-Teraz tatuś przekona się, że nie tylko tatuś ma prawo do karania.- Powiedziała uśmiechając się niewinnie. Podeszła po butelkę piwa, która stała na stoliku obok fotela. - Ohh… Szkoda by było, żeby to piwko się zmarnowało. - Mówiła idąc w stronę ojca i patrząc na prawie pełną butelkę piwa. Stanęła nad wyciągniętym ciałem mężczyzny i głośno zastanawiała się, co powinna z tym zrobić:
- Może powinnam je wypić? Nie, przecież ja nie lubię MUGOLSKIEGO piwa, ale taki zapijaczony MUGOL z pewnością chętnie przyjmie taką buteleczkę!
Jej wzrok i głos wyrażały obłęd. Usta wykrzywił szaleńczy uśmiech, nie zważając na to, że wylewa piwo wszędzie dokoła wepchnęła butelkę prosto w odbyt mężczyzny. Usłyszała zduszony jęk, co skwitowała jeszcze szerszym uśmiechem. Ponieważ ciało mężczyzny było niesamowicie sztywne, dziewczyna miała utrudnione zadanie, ale z uporem wciskała butelkę między jego pośladki, w końcu ręce odmówiły jej posłuszeństwa i uznała, że ma dość. Wstała i kopniakiem znów odwróciła jego ciało. Z satysfakcją zobaczyła jego brudną twarz i zaczerwienione od łez oczy.
- Teraz tatuś już wie, że nie można nikogo krzywdzić. - znów się uśmiechnęła. Podeszła do stolika, z którego wcześniej wzięła piwo i wyciągnęła papierosa z paczki. Zapaliła go za pomocą różdżki i z rozkoszą zaciągnęła się dymem. Obrzuciła ojca ostatnim spojrzeniem i poszła zapakować wszystkie niezbędne jej rzeczy do małego plecaka, który potraktowała zaklęciem zmniejszająco- zwiększającym.


Ten post był edytowany przez zla_modliszka: 12.01.2018 22:32
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
zla_modliszka
post 14.01.2018 17:56
Post #2 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 09.07.2009
Skąd: z miasta, gdzie jest dużo drzew

Płeć: Kobieta



Rozdział II

- Na gacie Merlina. Co się dzieje z moją głową? - Wyszeptał Ron zaraz po przebudzeniu. Pierwsza rzecz, którą chciał zidentyfikować, to miejsce swojego aktualnego pobytu, ale żeby to zrobić musiał najpierw otworzyć oczy.
Powoli i z ogromnym wysiłkiem spróbował odkleić od siebie powieki. Rozmazany obraz nie przedstawiał w zasadzie niczego konkretnego, ale po kilku mrugnięciach zaczynał nabierać ostrości, a on sam zastanawiał się, kto nad nim stoi. Kiedy udało mu się odzyskać upragnioną ostrość stwierdził, że to nie ktoś, a coś nad nim stoi. A konkretniej - żółty fotel Ginny.
- Co jest grane? - Zapytał sam siebie.
-Właśnie, co jest grane? - Usłyszał jęk dochodzący z drugiego końca pokoju.
Ron zaczął zastanawiać się, czy nie ma przypadkiem halucynacji, bo w pokoju nie było nikogo oprócz niego samego, ale jego wątpliwości zostały rozwiane, kiedy z szafy z głośnym "Ała" wypadł Harry.
-Stary, coś ty tam właściwie robił? - Zapytał Ron nie bardzo rozumiejąc zaistniałą sytuację.
-Sam chciałbym wiedzieć… - powiedział zaskoczony Harry i podniósł się z podłogi. - Dobrze, że chociaż moje okulary zostały na swoim miejscu - ucieszył się Harry i zaczął poprawiać lekko przekrzywiony przedmiot swojej radości.
- O widzę, że już wstaliście - w drzwiach pokoju pojawiła się Hermiona, która wcale nie wyglądała jakby jej poranek, chociaż w najmniejszym stopniu przypominał ten, który przeżyli chłopcy.
-Hermiono… - zaczął Ron. Nie chciał, co prawda znów wyjść na tego mniej poinformowanego, ale ciekawość wzięła górę. - Czy ty wiesz, co się tutaj stało? Dlaczego ja leżę pod fotelem, a Harry był w szafie?
- Nic nie pamiętacie z dzisiejszej nocy? - Hermiona wyszczerzyła się na wspomnienie ostatnich wydarzeń i spojrzała na chłopaków, którzy smętnie pokręcili głowami na znak swojej niewiedzy. - Ah chłopcy, nawet nie zdajecie sobie sprawy, jakie z was jeszcze dzieciaki. - Powiedziała dziewczyna i usiadła na łóżku. - Rozmawialiśmy pijąc Ognistą Whiskey o przeróżnych rzeczach. W końcu zeszło na temat zabaw, w które bawią się dzieci mugoli i dzieci czarodziejów. Harry i ja doszliśmy do wniosku, że zabawa w chowanego była jedną z najlepszych, a ty - tu Hermiona uniosła brwi i uśmiechnęła się do Rona - koniecznie chciałeś ją wypróbować.
- Hehe - zaśmiał się szyderczo Harry.
- Na twoim miejscu bym się tak nie śmiała Harry, bo ty schowałeś się do szafy, - powiedziała Herremu Hermiona. - A Ronald wlazł pod fotel, nie wiem w zasadzie, co sobie myślałeś, że jesteś taki mały, czy taki żółty? - Zwróciła się do rudzielca śmiejąc się półgębkiem.
-A ty? Co ty zrobiłaś w tym czasie? - Zapytał zaczerwieniony Ron chcąc zmienić temat na taki, który mniej go będzie kompromitował.
-A ja poszłam do twojego łóżka spać - odpowiedziała Hermiona tym razem nie wytrzymując i śmiejąc się do rozpuku. - A teraz chodźcie jeść, śniadanie gotowe. - Zakończyła swoją wypowiedź, gdy trochę opanowała napad radości.
Chłopcy zaczęli gramolić się z podłogi ze zwieszonymi ze wstydu głowami, choć w duchu sami z siebie mieli ubaw po pachy.
Hermiona zaś doszła do wniosku, że nigdzie nie czuje się tak dobrze, jak w towarzystwie tych dwóch młodych mężczyzn. To oni podnoszą ją każdego dnia na duchu, to dzięki nim ma odwagę kroczyć twardo po ziemi i nie dawać się pokonać trudnościom losu. I wreszcie, to oni sprawiają, że jej ostatnie przeżycia wydają się odległym wspomnieniem.
Dziewczyna spojrzała przez ramię na obiekty swoich rozmyślań i doszła do wniosku, że kocha te duże dzieci. Harry szedł drapiąc się po głowie z miną mówiącą, że przez długi czas nie zamierza spożywać alkoholu, a tuż za nim wlókł się Ron śmiejący się pod nosem, zapewne z własnej głupoty.
-Witaj Harry, cześć Ron. Cud, że Hermionie udało się was dobudzić. - Przywitał się z chłopcami Artur Weasley.
- Cud, że Hermiona w ogóle ich ZNALAZŁA - dodał ze śmiechem George akcentując ostatnie słowo. Harry i Ron spojrzeli na siebie, widocznie ich nocna zabawa była wszystkim doskonale znana.
- Wstaliście wreszcie - powiedziała Molly, która właśnie weszła do kuchni. - Jedzcie, naleśniki zaraz wam wystygną.
- Więc Hermiono…- Zaczął pan Weasley, co natychmiast przerwała mu jego żona:
-Arturze, skoro masz dzisiaj wolne, to czy moglibyśmy wybrać się razem na Pokątną?
- Eee… Oczywiście Molly. - odpowiedział Artur zaskoczony tym, że żona przerwała mu wypowiedź, ale gdy tylko zerknął na Hermionę dłubiącą widelcem w talerzu, zorientował się, że chyba nie powinien o nic wypytywać.
- Bardzo się cieszę - powiedziała pani domu i uśmiechnęła się pod nosem zadowolona z elokwencji męża.

***
"Muszę znaleźć pracę i jakieś lokum." - Pomyślała Hermiona wertując Proroka Codziennego. Dotarła w końcu do tego, czego szukała, do ogłoszeń pracy. Rozsiadła się w wygodnie w fotelu, a gazetę położyła na stoliku znajdującym się tuż obok niego.
- Hm… To nie. To też nie. To na pewno nie. - Wyliczała mrucząc sobie pod nosem. - O! To jest interesujące! - Krzyknęła w końcu do siebie.
-Co takiego? - W drzwiach pojawił się George.
-Przeglądam ogłoszenia pracy. - Odparła Hermiona zwijając gazetę. - Muszę się czymś zająć i wynająć coś własnego, nie mogę siedzieć wam na głowie.
-Daj spokój. - Powiedział George i usiadł na fotelu po drugiej stronie stolika. - Jesteś jak członek rodziny, zawsze jest tutaj dla ciebie miejsce. Jak wróci Ginny możesz spać w moim łóżku - dodał z zawadiacką miną i puścił do niej oczko.
Hermiona pomyślała, że Georg to niesamowicie silna psychicznie osoba. Umarł jego brat- jego kompan, najlepszy przyjaciel, wspólnik, a on otrząsnął się z tego i w tym momencie żyje normalnie. Spojrzała na niego jak dmuchał na herbatę, którą trzymał w dużym, pomarańczowym kubku.
- Jeśli nie zdążę się wyprowadzić do powrotu Ginny to z chęcią przyjmę twoją propozycję - powiedziała robiąc zalotną minkę. Georg spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Hermioną?! - wyszeptał rudzielec udając przerażenie.
- Pożarłam ją! Ale przedtem ogoliłam jej głowę na łyso, żeby mieć zapas do eliksiru wielosokowego! -powiedziała Hermiona również szeptem nachylając się nad stolikiem w stronę Georga.
-W sumie… Podoba mi się ta zmiana. - Georg również nachylił się nad stolikiem i spojrzał na usta dziewczyny, które ta nieznacznie przygryzła, gdyż poczuła delikatny, niezidentyfikowany dreszcz przechodzący jej ciało. Jej policzki zaróżowiły się, a ona sama odsunęła się gwałtownie upuszczając na podłogę gazetę, która spoczywała na jej kolanach.
Dziewczyna odchrząknęła, wstała, podniosła gazetę i idąc w stronę schodów powiedziała:
- Idę się przebrać, muszę się wybrać na Pokątną.
-Może dotrzymać ci towarzystwa? - zapytał Georg odstawiając kubek na stoliku i podchodząc do Hermiony.
-Dlaczego nie? - odparła i czym prędzej uciekła do pokoju, który aktualnie zajmowała, bo sytuacja, która przed chwilą miała miejsce była dziwna. Bardzo dziwna. Hermiona musiała to sobie przeanalizować - najlepiej w samotności.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 19.04.2024 16:56