Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Nieświat, jednopartówka taka

Anita
post 30.10.2005 21:15
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 88
Dołączył: 13.05.2004
Skąd: (z)myślona




Naskrobane w zamierzchłych czasach, nieco infantylne, dziecinne (w końcu pisane przez dwunastolatkę smile.gif ), bezsensowne, a trochę zdumiewające (przynajmniej dla mnie, autorki). W dzisiejszych, "kreatywnych" czasach chyba także skłaniające do jakiś-tam refleksji.
to zapraszam i proszę o opinie smile.gif
PS. Aha, było na Fanfiku.


Nieświat.

Na dworze panowała ciemność. O szybę rozbijały się krople deszczu. Odłożyłam książkę, zgasiłam lampkę i wsłuchałam się w jednostajny szmer wody. Przez chwilę wydawało mi się, że słyszę jakieś słowa, ale to wrażenie zaraz znikło. Zwykłe domowe odgłosy – muzyka z radia, telewizor, szum pracującego komputera… ucichły. A może wtopiły się w odgłosy z dworu?
Jak dźwięki, niedostrzegalne stały się też budowle i ulice widziane przez okno. Nie mogłam odróżnić nawet ich zarysów. Codzienny, teoretycznie niezmienny obraz – znikł, odbierając mi poczucie bezpieczeństwa. Zamknęłam oczy w nadziei, że widok, napełniający mnie absurdalnym lękiem, okaże się tylko przywidzeniem. Odczekałam kilka, może kilkanaście minut. Czas zaczął mi się dłużyć…
Odemknęłam powieki i westchnęłam z rezygnacją. Mgłę tworzyły strumienie deszczu… Nastrój, atmosfera, wszystko to złożyło się na kilka łez, które wypełniły moje źrenice… i nagle, przez słone krople, ujrzałam przed sobą niską, rozmytą postać dziewczynki. Patrzyła na mnie wodnistymi oczyma. Ubrana w błyszczącą, czerwoną sukienkę miała czarne włosy, wśród których iskrzyły się przezroczyste kropelki, do złudzenia przypominające maleńkie diamenty. Wydawała mi się znajoma, ale nie umiałam jej połączyć z żadnym znanym sobie nazwiskiem. Wyglądała, jakby zbierała się do odejścia: schyliła się po małą, prostokątną torebkę, odwróciła i zrobiła kilka kroków naprzód, uświadamiając mi jedną ważną rzecz.
Nie byłam już w pokoju.
Przede mną rozciągał się widok na… Miasto? Miałam nadzieję, że to zwyczajne, nieostre za sprawą deszczu miasto, ale gdy podeszłam bliżej nie zmieniło się… Ogromne, różnobarwne plamy przylegały do siebie, ustawiając się w rząd na podobieństwo domów na Starówce. Po lewej stronie absurdalnej panoramy ujrzałam gigantycznych rozmiarów miotłę. Witki miała w połowie takie, jak jasna słoma, a ich dolna część było w kolorze jednej z plam. Żółtym.
Wiedziona instynktem, podeszłam do niej. Słoma była w paru miejscach połamana, tworząc korytarzyk. Dziewczynka o wodnistych oczach gdzieś znikła – kolorowe plamy nie wyglądały na posiadające ukryte przejścia, więc prawdopodobnie przedostała się tędy… Westchnęłam cicho i, nie widząc innego wyjścia, wbiegłam pod słomę.
Droga była długa, ale prosta – bez zakrętów. Przyspieszyłam. Słyszałam świst powietrza w uszach, korytarz rozmazywał się w poziome linie. Przez zmrużone oczy dostrzegłam niebiesko – srebrne światło i jednocześnie poczułam, że ostre igły wiatru zmieniają się w zimne kropelki… Deszcz? Spróbowałam zwolnić, ale spostrzegłam z przerażeniem, że nie potrafię. Rozpędzona wybiegłam na światło i upadłam na ziemię.
Wstałam natychmiast bo poczułam, że się zapadam. Podłoże było widocznie bardzo miękkie. Jednak kiedy wstałam, poczułam pod nogami twardy grunt.
Podobno na bagnach najlepiej się położyć płasko. Czyżby tutaj powstała jakaś tego odwrotność?
Kiedy wróciłam do równowagi na tyle, żeby się rozejrzeć, skonstatowałam, iż znajduję się na placu. W jego centralnym punkcie wznosiła się wysoka latarnia – jakby pomnik. W kręgu rzucanego przez nią światła zauważyłam nierówności podłoża – malutkie pagórki. Kiedy podeszłam bliżej zrozumiałam, że to korzenie. Korzenie latarni! Rosła…
Naraz ogarnęło mnie zimno. Trochę wystraszona, obejrzałam się szybko i ujrzałam małą dziewczynkę – tą samą, którą widziałam przy kolorowych plamach. Wpatrywała się we mnie oczami z wody, jak przedtem. Tyle, że teraz w jej wzroku więcej było pewności siebie i nieżyczliwości.
- To Latarnia Wiedzy. – powiedziała stanowczo. – Dlatego rośnie.
-Dziewczynko… – odezwałam się łagodnie i odrobinę rozpaczliwie – Gdzie jesteśmy? Kim ty jesteś?
-Zgadnij. Do trzech razy sztuka. – odparła, mierząc mnie drwiącym spojrzeniem.
-Jesteśmy w… – zaczęłam, nie widząc innego wyjścia, ale natychmiast mi przerwała.
-Nie, zgadnij najpierw, jak się nazywam!
Wzruszyłam ramionami.
-Skąd mam wiedzieć...
To stwierdzenie nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia. Po prostu stała nadal, jak wmurowana, wpatrując się we mnie wyczekującym wzrokiem. Jakby... z nadzieją?
– Mżawka - powiedziałam więc pierwsze słowo, jakie przyszło mi do głowy i wydało mi się, że w tym momencie dziewczynce rozbłysły oczy. Wrażenie było jednak tak nikłe, że wśród pełnego wilgoci powietrza i deszczu mogło być tylko złudzeniem.
- Może być - odpowiedziała spokojnie. Żywiłam nadzieję, że zaskarbiłam już sobie nieco jej życzliwości i ponowiłam swoje pytanie.
- Gdzie jesteśmy?
Zawahała się. Jej wodniste oczy rzuciły mi współczujące spojrzenie a cała twarz -to już nie było złudzenie! - stała się bardziej przyjazna.
-W… Nieświecie.
-Gdzie?
-Nieświat. – wyjaśniła z prostotą, bez cienia ironii czy drwiny. Jakby mnie rozumiała i - co wydało mi się dziwne, choć było przecież normalne - dawała mi prawo do niewiedzy. – Tak się to miejsce nazywa.
– Ale… dlaczego…?
Niezbadanym sposobem zrozumiała moje niejasne pytanie.
– Jesteś przekonana, chcesz wiedzieć? – upewniła się jeszcze. Kiedy kiwnęłam głową, jej oczy zalśniły niesamowitym blaskiem. Gdy się znów odezwała, jej głos brzmiał śpiewnie i smutno z wtrąceniem co jakiś czas ostrzejszych, oskarżających wręcz tonów:
-Przeczysz wszystkiemu… Bez przerwy czemuś przeczysz. Nie, nie i nie. Twój świat to NIEświat…
– I ta latarnia, ty… to jest Nieświat? – zdziwiłam się.
-Przeczyłaś zwykłości. Chciałaś byś NIEzwyczajna, NIEprzeciętna, NIEtuzinkowa, NIE taka, jak wszyscy… Nie taka jak „ogół”, „masy”, „ludzie”! Teraz masz NIEzwyczajny świat… Nieświat…
Wyglądała, jakby wpadła w jakiś trans. Zadrżałam. Inna? Chciałam być inna… Co tu się dzieje…? Skąd ta mała wie… Nie rozumiem!
-I znowu nie… -mówiła monotonnym głosem, odgadując moje myśli – Tu już nikomu to nie będzie przeszkadzać… Tylko mnie, ale ja ucieknę… zastąpiłaś mnie w Nieświecie, droga Nie.
-Nie nazywam się Nie! – krzyknęłam
- Zbieg okoliczności – machnęła ręką Mżawka – Dzięki ci za imię… I do widzenia…
- A skąd ty się tu wzięłaś?
- Zgadnij. Do trzech razy sztuka.
– Nie mam ochoty na żadne zgadywanki… – zirytowałam się, ale naraz urwałam w pół słowa, bo zrozumiałam. Przecież widziałam ją kiedyś, na ulicy, jak tysiąc innych przechodniów; przypomniałam ją sobie i dlatego wydawała mi się znajoma, ale nie wiedziałam, jak jej na imię, to proste. Ona też pochodziła stamtąd, ze Świata… Jej historia prawdopodobnie była podobna, do mojej… Fakt, że nie jestem jedyna, od razu mnie pocieszył. Niedobrze być osamotnionym.
-Więc pamiętaj o tym „fakcie”… – zaśpiewała Mżawka melancholijnie – Bo to będzie jedyne, co ci zostanie… Jedyna, jedyna pociecha… Nikogo tu nie spotkasz - Inności zawsze towarzyszy Samotność. Nie będziesz wiedziała, kiedy zjawi się ktoś, kto cię zastąpi, to będzie twoja Niepewność i Oczekiwanie… Chciałaś malować… więc teraz będziesz malować… Abstrakcje. Linie Bez Sensu…
-Nie chciałam malować! – zaprzeczyłam
-Wybrałaś pędzel, tą twoją „miotłę”… Chcesz malować, nie służyć do malowania, jak farby… Przewodniczyć… Oczekiwać pomocy, nie pomagać… Teraz możesz, ale… z Wiedzą o Bezsensie. A zastępca przyjdzie jutro, albo za rok, albo nigdy…
-Nigdy? – zapytałam nieśmiało i z przerażeniem
-Mała na to szansa, bo wielu jest takich, co pragną się wybić oryginalnością. I wiesz? Niektórzy tu są. Błąkają się bez celu, choć niby bez przerwy do czegoś dążą i coś osiągają… Nie są szczęśliwi. Widziałam ich, choć nie mogłam ich usłyszeć, ani oni mnie – muszą być Samotni. Oni też mnie zobaczyli, ale Nieświat jest tak okrutny, że nie uczuli Pociechy, że nie są sami, tylko Żal, że nie mogą ze mną porozmawiać. Potem już ich unikałam, bo po co sprawiać im dodatkowy ból… To Męczennicy, tylko nikt nie wie, czy w słusznej sprawie… Oni mogą ze sobą wzajemnie mówić, ale nie mówią, bo Nieświat powoduje, że czują do siebie Nienawiść. Chcą rywalizować, bo Świat jest tylko jeden i każdy chce zostać Jedynym Liderem. Nie są szczęśliwi. Są nieszczęśliwi z wyboru…
Słuchałam oniemiała. Może kiedy indziej, w innym miejscu, nie dałabym się tak łatwo przekonać do zmiany ugruntowanego starannie światopoglądu, w którym co dzień utwierdzała mnie reszta społeczeństwa. Ale tutaj… Przy tym dziwnym świetle rosnącej Latarni Wiedzy, na placu, gdzie Ci co upadli i w porę się nie podnieśli i topili się w bagnie, zrozumiałam Nieświat. Zrozumiałam że deszcz, to był prolog. Łzy, które nigdy nie zostały wypłakane, ale przelały się przez Nieświat przesycając go goryczą. Zrozumiałam, że i dziewczynka, i Nieświat, dają mi szansę, odkrywając przede mną prawdę… Po policzkach spłynęły moje łzy.
Dziewczynka uśmiechnęła się. Nic nie mówiła, ale w mej głowie usłyszałam jej głos: „Twoje łzy dołączą do Nieświata, a ty się od niego oddzielisz… wpadałaś w Nieświat, ale wypłaczesz go z łzami… A może, jeśli ktoś usłyszy je, kiedy pada deszcz… bo deszcz to łzy Nieświata… To może uchronisz ją przed Samotnością… Uchronisz ją przed Nim… NIEświatem.”
Płakałam serdecznie aż poczułam, że brak mi sił. Przetarłam zaczerwienione oczy i ujrzałam książkę i zgaszoną lampkę. Zegar wskazywał dziesiątą godzinę. Głowę miałam na biurku i patrzyłam w okno, za którym jaśniało słońce i wpadało do pokoju. Odbijało się w moich oczach, przelatując radośnie do budynków, ulic, samochodów… Szarość bloków przybrała jaśniejsze barwy. Miałam świadomość, że to tylko siła kontrastu, że z czasem światło się trochę przyćmi… Ale nigdy nie zgaśnie. Dlatego Latarnia Wiedzy rośnie, a nie stoi.

koniec

żadnych komentarzy, opinii...? don't be so lazy smile.gif

Ten post był edytowany przez Anita: 03.11.2005 23:03


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 06.11.2005 17:07
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Jestem pierwsza smile.gif


Masz fajny styl, ale ogólnie rzecz biorąc myślę, że to opowiadanie zniknie między innymi, chociaż jest dość fajne. Trochę trudno się czasami połapać o co chodzi.

Błędów nie zauważyłam, ale też nie wypatrywałam ich jak sęp. Nie jestem z tych osób, które szukają słabych punktów w innych opowiadaniach, a nie zauważają ich w swoich co się zdarza aż nazbyt często. wink2.gif



--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Anita
post 06.11.2005 20:32
Post #3 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 88
Dołączył: 13.05.2004
Skąd: (z)myślona




QUOTE
ogólnie rzecz biorąc myślę, że to opowiadanie zniknie między innymi

Na dobrą sprawę nie ma co myśleć i przepowiadać, lepszy byłby czas przeszły dokonany: znikło. Dziękuję za odgrzebanie i komentarz smile.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 04:31