Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ W Labiryncie Wyobraźni _ Emmy Potter i Księżycowe Oko

Napisany przez: Ellie 16.05.2003 20:15

Dawno nas tu nie było i dopiero teraz dajemy nasze ff. Najpierw damy to, co juz było na tamtym forum, a potem nowe części.

ROZDZIAŁ PIERWSZY
Biały dom

Wszyscy na ulicy Redbeans wiedzieli, że nikt nie kupi starego domu spod numeru jedenastego. Dom był w opłakanym stanie. Miał powybijane okna. Ogródek przypominał dżunglę. Metrowa trawa i winorośl zasłaniały cały ganek.
Jednak pewnego dnia stała się rzecz wręcz dziwna, ktoś kupił ten dom. Było to młode małżeństwo.
Nazajutrz każdy, kto przechodził obok domu, nie wierzył własnym oczom. Stał tam taki sam dom tylko, że wyglądał jakby dopiero co go postawiono. Wokoło czuć było świeżą farbę. Żywopłot i trawa były elegancko przystrzyżone. Winorośl, oplatająca ganek, nie była już taka gęsta. Dom był parterowy, miał jednak jeszcze strych i małą wieżyczkę w swojej lewej części. Przy chodniku stała skrzynka na listy. Z boku, nie wiadomo po co, wystawał długi drążek. Na białej skrzynce napisana była ulica i numer domu oraz nazwisko nowego właściciela.

C.H. Potter
Redbeans 11
Middlewich

Z domu na ganek wyszedł mężczyzna. Był średniego wzrostu. Miał kruczoczarne włosy, jasnozielone oczy, a na nosie okulary. Zszedł po schodkach na kamienną ścieżkę, prowadzącą do furtki. Kiedy do niej doszedł, zajrzał do skrzynki. Był w niej list i gazeta "Prorok Codzienny". W tej chwili zauważył on kierującą się w jego stronę parę.
- Witaj Harry! - przywitali się z nim Lucy i Alan.
- Hej!
- Jednak udało się doprowadzić tę ruinę do stanu używalności?
- Nie gadaj Lucy, to jest naprawdę ładny dom - powiedział Harry.
- Harry, nie uważasz, że trochę za szybko przeprowadziłeś remont? No wiesz, mugole - powiedział Alan.
Alan i Lucy Simmsonowie byli małżeństwem z naprzeciwka. Wprowadzili się na Redbeans trochę wcześniej od Potterów.
- Wiem Alan, Cho mówiła mi to samo. Ale dom mi się tak spodobał, że nie mogłem się powstrzymać. Zapraszam was do środka.
Wszyscy troje weszli do domu przez białe drzwi frontowe.
Simmsonom bardzo podobał się dom. Parterowy dom Potterów był nieduży. Miał jednak zagospodarowany strych. Na dole mieściła się kuchnia, pełna przeróżnych półek i małych szafek. W większości stały na nich szklane buteleczki, słoiki, wazoniki, w których mieściły się najpotrzebniejsze składniki do przyrządzania eliksirów oraz suszone zioła i wszelakie rośliny. Poza tym mieściły się tu: okrągły, drewniany stół, krzesła i inne sprzęty kuchenne. Obok kuchni była łazienka. Naprzeciwko łazienki znajdował się salon z kominkiem, a dalej sypialnia Harry'ego i jego żony.
- Harry, a co będzie na strychu? - zapytała się Lucy.
- Jeszcze nie wiem - odpowiedział Harry.
- Jak to nie wiesz? Pokój dla dziecka - powiedziała kobieta wchodząca do pokoju.
Była to Cho - żona Harry'ego. Cho była niską kobietą o jasnej cerze, ciemnych włosach i niespotykanej urodzie. Miała lekko skośne oczy brązowego koloru, w tej chwili zwrócone w stronę męża.
- Dla dziecka? - zapytała chórem cała trójka.
- Tak, Harry. Będziesz tatusiem.
Harry patrzył na żonę z niedowierzaniem.
- Ta ... tusiem? - wykrztusił te słowa z wielkim trudem.
Ale już po chwili ściskał żonę i cieszył się, że jego rodzina wkrótce się powiększy.
Harry od razu napisał długi list do swoich starych, dobrych przyjaciół ze szkoły - Rona i Hermiony Weasleyów, małżeństwa. Pobrali się trzy lata wcześniej od Harry'ego i Cho. Mieli już małego synka Jimmiego Chłopiec miał, podobnie jak jego tata, rude włosy. Patrzył na świat niebieskimi oczkami. A poza tym był to mały, ruchliwy brzdąc.
List zawierał wiadomość o nowym domu i o tym, jak Harry dowiedział się, że zostanie tatusiem. Zaklejając kopertę i wchodząc na strych, Harry o mało co nie przewrócił się. Wyglądał jakby zaraz miał skakać i krzyczeć "Będę tatą, będę tatą". Gdy był na strychu, podszedł do wąskich kręconych schodków. Wszedł po nich do domowej sowiarni. W sowiarni na drążku siedziała śnieżnobiała sowa. Była to sowa Harry'ego, którą dostał na jedenaste urodziny.
- No Hedwigo, przelecisz się trochę, bo przyrośniesz do tego drążka - powiedział Harry do białej sowy, która podniosła głowę spod skrzydła.
Sowa wzięła kopertę w dziobek i wyleciała przez otwarte okno sowiarni.
Następnego dnia w skrzynce był "Prorok codzienny" i jakaś ulotka. Chwilę później na drążku przy skrzynce usiadła Hedwiga, a w dziobie trzymała kopertę, na której było wypisane wielkimi literami:

C.H. Potter
Redbeans 11
Middlewich

Był to list z gratulacjami od Rona i Hermiony:

Harry, Cho! Gratulacje!
To wspaniałe być rodzicem!
Wiem, co mówię! Ma się w końcu doświadczenie w tych sprawach.

Dalej Harry rozpoznał pismo Hermiony:

Harry! Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, abyśmy wpadli do was w przyszłym tygodniu? Dołączam się do gratulacji Rona. Muszę kończyć, bo Jimmy rozlał atrament na mój nowy obrus. Ach te dzieci! Zresztą sam zobaczysz. Masz kleksa z pozdrowieniami od Jimmy'iego.
Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.
Hermiona, Ron i Jimmy.

Przez cały następny tydzień skrzynka na listy pękała w szwach od listów i kartek z gratulacjami od: Hagrida, państwa Weasleyów, rodziców Cho, Freda i George'a, Syriusza, Nevilla, Ginny, Lupina, Dumbledora, McGonagall, Billa, Charliego, Percy'iego i jego rodziny oraz innych przyjaciół ze szkoły. Harry i Cho nie nadążali z wysyłaniem odpowiedzi, a Hedwiga była padnięta i ledwo żywa.
W następnym tygodniu, w czwartek po południu do domu Potterów przybyli Ron i Hermiona z małym Jimmy'im. Ron zadręczał Harry'ego radami na temat wychowywania dzieci, a Cho razem z Hermioną zastanawiały się, jak urządzić pokój dziecka. A pokój musiał być wyjątkowy. Po obmyśleniu wyglądu pomieszczenia, rozpoczęły się prace nad jego urządzaniem. Malowano ściany, wstawiano mebelki. Nie wiadomo było, czy będzie to dziewczynka czy chłopiec, więc Cho powstrzymywała się z kupnem niektórych rzeczy aż do narodzin dziecka.
Kiedy już urządzono pokój zaczęto zastanawiać się nad imieniem dziecka. Ron z Harrym wybierali imię dla chłopca, natomiast Cho z Hermioną imiona dla dziewczynki.
- A co powiecie na Kathleen? - pytała się Hermiona
- Nieee... Może lepiej nadamy jej imię po twojej matce, Harry? Lily to bardzo ładne imię - mówiła Cho.
- Lily? - Harry podniósł głowę i wpatrywał się w sufit coś szepcąc pod nosem - Już wiem! Emily! - krzyknął Harry.
- A jeśli będzie chłopiec? - zapytał się Ron.
- Będzie mieć na imię... Billy - wtrąciła się Hermiona
- No dobrze. Więc dziewczynka będzie mieć na imię Emily, a chłopiec Billy - podsumowała Cho.
Głuchą ciszę, która zapadła na chwilę zakłócić Jimmy, który zrzucił doniczkę z parapetu okna. Gdy całą czwórka dorosłych odwróciła się w jego stronę, chłopczyk z niewinną miną walnął wyrwanym kwiatkiem w ścianę, rozrzucając naokoło ziemię. Widząc zdziwione miny dorosłych, uśmiechnął się dumny ze swojego dzieła.
- To jego szósty - powiedziała Hermiona, patrząc na synka trzymającego w rączce czerwone listki.
Ron odkładając filiżankę z herbatą na stół, powiedział obojętnym tonem:
- Będzie obrońcą.



Napisany przez: Ellie 16.05.2003 20:18

ROZDZIAŁ DRUGI
Jedenaste urodziny

Od tego czasu minęło ponad jedenaście lat. Na Redbeans wyrosło parę nowych domów. Małe drzewka koło domu Potterów nie były już małe. Zupełnie jak dziecko Harry'ego i Cho.

***
Pokój na strychu bardzo się zmienił. Nie było już w nim małych, zielonych mebelków. Stały tam teraz dębowe meble. Białe ściany oblepione były plakatami drużyn quidditcha oraz zdjęciami najnowszych modeli mioteł. Na biurku, stojącym pod oknem, leżały książki i albumy pełne zdjęć najsłynniejszych drużyn oraz katalogi ze sprzętem do quidditcha. Na pierwszy rzut oka można byłoby pomyśleć, że Harry i Cho mają syna, ale tak nie było. Na łóżku przy ścianie leżała dziewczyna. Miała sięgające do ramion blond włosy i zielone oczy, które wpatrzone były w kalendarz wiszący na ścianie.
- To dziś - powiedziała do siebie szeptem dziewczyna.
Tak jak zaplanowali rodzice, dziewczyna miała na imię Emily. Jednak najczęściej nazywano ją po prostu Emmy.
- Emmy! - zawołała Cho, stojąca na schodach. - Wstawaj, pomożesz mi!
Emmy zwaliła pościel na podłogę i zaczęła skakać po łóżku w swojej niebieskiej pidżamie.
- Emmy, przestań! Ubieraj się i schodź do kuchni, jak chcesz mieć ten tort.
Dziewczyna obchodziła dziś jedenaste urodziny.
Odkąd sięgała pamięcią, rodzice zawsze uświadamiali ją, kim tak naprawdę jest. Bo Emmy nie była zwykłą dziewczyną, podobnie jak jej rodzice, którzy byli najprawdziwszymi czarodziejami.
Emmy zeskoczyła z łóżka i podskakując doskoczyła do łazienki, nucąc coś pod nosem. Łazienka była cała różowa, zaczynając od płytek a kończąc na ręcznikach. Dziewczyna wiedziała o wystroju łazienki tylko tyle, że był kaprysem podczas ciąży jej mamy.
- To dziś, to dziś - śpiewała do szczoteczki, jakby była ona mikrofonem.
Emmy umyła zęby i wyszła z łazienki. Ubrała się i skoczyła na obrotowe krzesło. Kręcąc się, znowu krzyczała:
- To dziś, to już dziś!
Po kilku obrotach zeszła z krzesła i głośno tupiąc, zbiegła po schodach na dół do kuchni. Jednak nie było w niej mamy.
- Mamo! Gdzie jesteś?! - krzyknęła.
- W szklarni, kochanie - odpowiedziała Cho.
Emmy wybiegła z domu przez otwarte kuchenne drzwi.
W ogródku prócz szklarni, znajdowało się małe oczko wodne, w którym pływały złote rybki, a trochę dalej stała duża huśtawka. Dziewczyna weszła do szklarni.
- Mamo, po co ci te wszystkie... rośliny?
- Emmy to nie są chwasty. Wiem, że to miałaś na myśli. Zresztą niedługo i ty będziesz musiała umieć je hodować.
- A skąd wiesz, że dostanę list?
- A stąd, że wystarczy spojrzeć na twoją głowę.
Włosy Emmy nie zawsze były kolory blond. Mając dwa i pół roku, dziewczynka zobaczyła jak tata za pomocą różdżki sprawia, że łyżeczka sama miesza herbatę. Widząc, co potrafi ten kawałek drewna, zapragnęła zrobić to samo. Chwilę później trzymała w rączkach różdżkę taty. Gwałtownie nią machając, wypowiedziała dla nikogo nie zrozumiałe słowa w stylu "gaga, gugu". I wtedy stało się coś, co do tej pory jej rodzice nie mogą zrozumieć. Jej ciemne włoski zrobiły się jasne. Od tamtej chwili Harry i Cho wiedzieli, że ich dziecko odziedziczyło po nich magiczne zdolności i z niecierpliwością czekali na chwilę, kiedy otrzyma ono list z Hogwartu - szkoły dla czarodziejów.
Nauka w Hogwarcie zaczynała się w wieku jedenastu lat, a kończyła siedem lat później. To tu poznali się rodzice Emmy. Oboje grali w quidditcha, sport czarodziejów.
Jest to skrzyżowanie koszykówki, futbolu i rugby. Gra odbywa się na miotłach. Gra się czterema piłkami: kaflem, złotym zniczem i dwoma tłuczkami. Kafel jest jasnoczerwoną kulą wielkości piłki do kosza. Właśnie nią strzelali gole ścigający, których w drużynie było trzech. Mają oni za zadanie przerzucić kafla przez jedną z trzech obręczy przeciwnika, za co drużyna dostaje dziesięć punktów. Tłuczki to niewielkie, czarne i lśniące kule, które próbują zrzucić zawodnika z miotły. Dwóch pałkarzy odbija tłuczki podobną do kija baseballowego pałką tak, aby nie zrzuciły one zawodników z ich drużyny. Obręczy broni obrońca tak, aby kafel się w nich nie znalazł. W drużynie jest tylko jeden obrońca. Najważniejszą piłką w całej grze jest złoty znicz - wielkości orzecha włoskiego, złota kulka z małymi, srebrnymi skrzydełkami, bardzo szybka i trudna do złapania. W poszukiwaniu znicza lata po boisku szukający. W momencie złapania znicza kończy się gra, a szukający który go złapał zyskuje dla swojej drużyny sto pięćdziesiąt punktów. Słynnym szukającym jednego z czterech domów Hogwartu, Gryffindoru, był Harry Potter. Mama Emmy, Cho, także była szukającą, ale Ravenclavu.
Emmy właśnie po rodzicach odziedziczyła pasję do quidditcha. Uwielbiała oglądać mecze, dlatego też dwa lata temu tata zabrał ją na mistrzostwa świata. Przywiozła stamtąd mnóstwo pamiątek, które rozwiesiła po całym pokoju. Czasami latała na starej miotle taty - Błyskawicy.
Kiedy Cho podlała wszystkie swoje rośliny, razem z Emmy udały się do kuchni. Tam rozpoczęły przygotowania do przyjęcia urodzinowego. Kiedy skończyły robić wspaniały tort, do kuchni wszedł Harry, który właśnie wrócił z pracy. Harry był trenerem jednej z drużyn quidditcha. Kiedyś sam grał i przyczynił się do zwycięstwa reprezentacji Anglii w mistrzostwach świata. W jednej ręce Harry trzymał "Proroka Codziennego", a w drugiej, uniesionej nad głową, pożółkłą kopertą, na której wypisano zielonym atramentem:
Panna E. Potter
Redbeans 11
Middlewich
- Mamo, mogę polatać na mio-tle?
- Nie Emmy, nie możesz. Wiesz ile jest roboty, a zresztą za dużo mugoli.
Ale Emmy nie słuchała mamy, która była odwrócona i nie widziała tego, co tata trzymał w jednej ze swoich rąk. Jabłko, które trzymała w ręku, spadło jej na podłogę. Podbiegła do taty, złapała list i wybiegła z kuchni do ogrodu. Usiadła na białej huśtawce i szybko rozerwała pożółkłą kopertę. Treść listu była jej po części znana. Często czytała list taty, który zachował go w swoim albumie rodzinnym. Treść listu była taka:

Hogwart
Szkoła Magii i Czarodziejstwa



Dyrektor: Albus Dumbledore (Order Merlina Pierwszej Klasy, Wielki Czar., Gł. Mag, Najwyższy Szycha, Międzynarodowa Konfed. Czarodziejów.

Szanowna Panno Potter!
Mamy przyjemność poinformowania Cię, że zostałaś przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia. Rok szkolny rozpoczyna się pierwszego września. Oczekujemy Twojej sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku
Hermiona Weasley
Zastępca Dyrektora

Emmy rozłożyła drugi arkusz papieru i czytała dalej:

Hogwart
Szkoła Magii i Czarodziejstwa



UMUNDUROWANIE
Studenci pierwszego roku muszą mieć:
1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych)
2. Jedną zwykłą tiarę dzienną (czarną)
3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo podobnego rodzaju)
4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne)
UWAGA: wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem.

PODRĘCZNIKI
Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
"Standardowa księga zaklęć (I stopień)" Mirandy Goshark
"Od pierwszego zaklęcia do współczesnych czasów - historia magii" Harriet Strickett
"Teoria magii" Adalberta Waffinga
"Wprowadzenie do transmutacji (dla początkujących) Emerika Switcha albo ulepszona wersja Hermiony Weasley
"Tysiąc magicznych ziół i grzybów (nowe wydanie)" Phyllidy Spore
"Magiczne wzory i napoje" Arseniusa Jiggera
"Jak obronić się przed złymi mocami i nie popsuć sobie fryzury" Morgan Delura

POZOSTAŁE WYPOSAŻENIE
1 różdżka
1 kociołek
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami

Studenci mogą także mieć jedną sowę ALBO jednego kota ALBO jedną ropuchę.

PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE STUDENTOM PIERWSZYCH LAT NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ.

Emmy włożyła list z powrotem do koperty i powiedziała do siebie:
- Idę do Hogwartu.
W tej chwili do ogródka weszła jakaś dziewczyna o brązowych włosach, sięgających do brody. W ręku trzymała taką samą kopertę, co Emmy. Była to Kitty Simmson, córka Lucy i Alana z naprzeciwka oraz najlepsza przyjaciółka Emmy. Także miała jedenaście lat.
- Emmy! Dostałam, dostałam! - krzyczała Kitty, podsuwając jej pod sam nos żółtawą kopertę.
Emmy siedziała jak wryta na huśtawce.
- Emmy, Emmy! - mówiła Kitty, machając Emmy przed oczami ręką - Emmy to prawda, idziemy do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Wyobraź sobie Hogwart.
- Wiem - powiedziała Emmy i zeskoczyła z huśtawki.
Obydwie dziewczyny zaczęły tańczyć w kółku, trzymając się za ręce.
- Idziemy do Hogwartu, idziemy do Hogwartu! - śpiewały obydwie.
- Czyżby impreza się już zaczęła? - powiedział rudowłosy chłopak stojący przy szklarni.
Był to James Weasley, który nie był już małym brzdącem, zrzucającym kwiaty z parapetu.
- Jimmy - krzyknęła Emmy, rzucając się na niego.
- Emmy! Zejdź ze mnie!- krzyknął.
- O, przepraszam - powiedziała Emmy, pomagając wstać Jimmy'iemu - A co tak wcześnie?
- Bo ta... Bo tak mi się chciało.
Emmy popatrzyła na niego podejrzliwie.
- To ja już pójdę - powiedziała Kitty.
W drzwiach do kuchni, Emmy minęła się z Ronem i Hermioną.
- Ciocia, wujek, super że jesteście.
Chwilę później w ogródku zrobiło się trochę tłoczno. Emmy znowu podejrzliwie patrzyła na wszystkich. Wujkowie Emmy, George i Fred, których nigdy nie odróżniała, ponieważ byli bliźniakami, za pomocą różdżek przestawiali stoły i krzesła, znakomicie się przy tym bawiąc. Harry przyniósł talerze, na których Cho kładła różne przysmaki. Na środku największego stołu stał tort czekoladowy z różowym napisem, który dość trudno było odczytać, ponieważ była to robota Emmy. W ogródku stały jeszcze dwa stoły, przy jednym siedzieli dorośli: Harry, Cho, wujkowie Fred i George, Ron, Hagrid, ciocia Hermiona oraz Simmsonowie. Przy drugim, mniejszym, siedzieli: Emmy, Kitty oraz Jimmy. Po zdmuchnięciu świeczek przez Emmy, a raczej pierwszej warstwy tortu przez wujka Hagrida, Cho pokroiła ciasto. Wujek Hagrid był gajowym w Hogwarcie oraz nauczycielem opieki nad magicznymi stworzeniami. Gdy wszyscy zjedli po kawałku tortu, Harry wstał i powiedział:
- Uwaga! Proszę o ciszę! - i wszyscy przerwali rozmowy - Dziś moja córka obchodzi jedenaste urodziny. Z tej okazji chcę wznieść toast - Harry podniósł puchar i upił trochę z niego (pyszną lemoniadę) - A teraz Emmy czas na PREZENTY! - wykrzykując słowo "prezenty", machnął różdżką, a przed Emmy pojawił się stosik kolorowych pudeł i pudełeczek z różnokolorowymi kokardami.
Z jednej z nich dochodziło dziwne stukanie. Emmy podeszła i zaczęła zrywać zielony papier z pierwszego prezentu. W środku była srebrna klatka, ale nie pusta. Wewnątrz niej siedziała młoda sówka. Była bardzo mała, lecz ruchliwa, wpatrywała się w Emmy żółtymi oczami, a na szyi, z pomiędzy brązowo - czarnych piórek, wystawała jej czerwono - złota kokarda. W kopercie, przyczepionej do klatki, była kartka z treścią:

Dla Emmy, najlepszej przyjaciółki:
James, ciocia i wujek.

- O! Dzięki Jimmy, jest słodka - podziękowała Emmy, otwierając klatkę z sową.
- To pójdźka, najmniejsza w Wielkiej Brytanii - powiedział Jimmy, gdy sowa wyleciała z klatki i poleciała nad jego głową.
Sówka siedziała na ramieniu Emmy. Emmy postawiła sowę na stole, przy swoim talerzu i zaczęła zrywać czerwony papier z podejrzanie długiej paczki. Przeczytała najpierw kartkę przy niebieskiej kokardzie:

Od rodziców, z pomocą wujka Rona.

Liścik nie podpowiedział Emmy zbytnio o zawartości pudełka, więc szybko je otworzyła. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. A zobaczyła najnowszy model miotły Sky Turbo.
- Prosto z pasa produkcyjnego - powiedział wujek Ron, który ma sklep ze sprzętem do quidditcha.
Wujkowie Fred i George mieli otwarte usta z wrażenia, kiedyś byli przecież pałkarzami w szkolnej drużynie Gryfonów. Jimmy, który był obrońcą w szkolnej drużynie Gryffindoru, tak jak przepowiedział Ron, gdy mały chłopczyk zwalił z parapetu mnóstwo filodendronów i niedośpianów ognistych oraz innych roślin o czerwonych kwiatach lub liściach, patrzył na miotłę blady jak duchy w Hogwarcie. Za to ciocia Hermiona, która jest nauczycielką transmutacji w Hogwarcie, nie była zbytnio zachwycona tym prezentem. Emmy dobrze wiedziała, że pierwszorocznym nie wolno mieć mioteł.
- Emmy, no i jak- podoba ci się? - spytał się Harry.
Ale dziewczyna nie odpowiedziała. Patrzyła tylko tępo na miotłę, dalej nie wierząc w to, co widzi. Gdy Emmy i Jimmy otrząsnęli się z szoku, dziewczyna otworzyła resztę prezentów. W paczkach były słodycze i przeróżne zabawki do robienia psikusów ze sklepu wujków Freda i Georga oraz książka od cioci Hermiony - wydanie specjalne do transmutacji z dodatkowymi notatkami i radami, związanymi z tym przedmiotem. Od wujka Hagrida dostała "Zestaw dla młodego hodowcy sów".
- Jimmy mi pomógł wybrać - powiedział mężczyzna.
Hagrid był półolbrzymem, miał ponad dwa metry wzrostu. Jego mama była olbrzymką, a ojciec czarodziejem.
Kitty podarowała jej dziwne pudełko, które okazało się być zaczarowanym etui na okulary. Emmy nosiła okulary od małego. Po otwarciu wszystkich prezentów goście usiedli z powrotem przy stołach.
- Harry, mam nadzieję, że nie pozwolisz Emmy zabrać miotły do Hogwartu - powiedziała Hermiona.
- Myślałem, że zjawi się Dumbledore i Percy z rodziną. Dobrze, że wyczyściłem kominek - mówił Harry do Hagrida, odwracając się w stronę Hermiony. - Co mówiłaś Hermiono?
- Mówiłam, że mam nadzieję iż nie pozwolisz Emmy wziąć miotły do szkoły - powtórzyła.
- Ależ oczywiście - powiedział Harry niezbyt przekonująco.
Przy stole młodszych także toczyły się rozmowy:
- Kitty, jak działa to pudełko? - zapytała Emmy.
- Zdejmij okulary, to ci pokażę. - powiedziała Kitty.
Otworzyła pudełko i już miała włożyć okulary, gdy sowa Emmy wskoczyła do niego i zamknęła się z cichym klapnięciem. Emmy wstała szybko i uwolniła sowę, stawiając ją z powrotem na stole.
- A tak w ogóle to jak ją nazwiesz, Emmy? - spytał się Jimmy.
- Jeszcze nie wiem, coś się wymyśli - odpowiedziała.
Emmy zrozumiała już działanie pudełka, gdy Kitty rzuciła okulary przed siebie.
- Kitty! Co ty robisz?! - krzyknęła Emmy, rzucając się za swoimi okularami w czarnych, drucianych oprawkach owalnego kształtu.
Jednak, gdy już miała je złapać, pudełko otworzyło się, uniosło w powietrzu, złapało okulary i zamknęło je wewnątrz siebie, a potem wróciło na swoje miejsce. Emmy wstała, otrzepała się i powiedziała do kwiczących przyjaciół:
- Mogłaś mi powiedzieć.
Wtedy Jimmy powiedział:
- Jesteś szybka, byłabyś dobrym szukającą.
- Wiem - powiedziała, siadając z powrotem przy stole. - Mam zamiar nią zostać.
Jimmy spojrzał na nią dziwnie swoimi niebieskimi oczami. Ale ona tego nie zauważyła, bo wpatrywała się w swoją sowę, która wydłubywała pestki z kawałka arbuza na talerzu chłopca.
- Wiem, jak będzie miała na imię! - krzyknęła.
- Jak? - powiedzieli chórkiem Kitty i Jimmy.
- Pestka.
Mała sowa wyczuła, że mówi się na jej temat, bo zaczęła podskakiwać, przy okazji wpadając w budyń waniliowy.
Wieczorem, kiedy Emmy z rodzicami odprowadzali gości do kominka, gdzie za pomocą Proszka Fiuu dostawali się do swoich domów, Jimmy powiedział:
- Emmy, Kitty. Do zobaczenia na King's Cross.
Emmy długo nie mogła zasnąć tej nocy. Trzy razy wysuwała pudełko spod łóżka i oglądała miotłę.
- Za sześć tygodni Hogwart - powiedziała do siebie i zasnęła.

ROZDZIAŁ TRZECI
Ostatnie dni wakacji

Dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku szkolnego, Emmy razem z tatą i Kitty wybrali się na zakupy na ulicę Pokątną. To nie był jej pierwszy pobyt na ulicy Pokątnej. Ale ten był inny niż wszystkie. Emmy odwiedziła sklepy, w których jeszcze nigdy nie była. W sklepie Madam Malkin kupiła sobie szkolne szaty. Następnie w księgarni zakupiła wszystkie podręczniki. Kupiła też kociołek, wagę i teleskop. W aptece zamówiła podstawowe składniki eliksirów. Kiedy Emmy, razem z tatą i Kitt,y przekroczyła próg sklepu z różdżkami pana Ollivandera, gdzieś w głębi małego pomieszczenia zabrzmiał dzwoneczek. Z pomiędzy półek wyłonił się sprzedawca.
- Dzień dobry - powiedzieli wszyscy troje.
- Dzień dobry - odpowiedział staruszek. - Pan Potter, a więc kolejna różdżka dla Pottera.
Sprzedawca patrząc na Kitty stwierdził:
- Jesteś bardzo podobna do matki, Emmy.
- Ja nie jestem Emmy, to jest Emmy - powiedziała Kitty, wskazując na przyjaciółkę. - Ja jestem Kitty Simmson.
- O, przepraszam! Teraz widzę podobieństwo. Te oczy... Takie jak u taty.
Mówiąc to, spojrzał na prawie białe włosy dziewczyny.
- To moja robota, różdżka taty - powiedziała Emmy do sprzedawcy widząc, że wie o co chodzi.
- No dobrze. Popatrzmy - powiedział pan Ollivander i wyciągnął z kieszeni długą taśmę ze srebrną podziałką. - Która ręka ma moc?
- Eee... prawa - odpowiedziała Emmy.
Pan Ollivander zmierzył jej rękę od ramienia do palca wskazującego, od nadgarstka do łokcia, następnie odległość od ramienia do podłogi i od kolana do pachy, a na końcu obwód głowy. Potem pokręcił się przy półkach i zdjął z nich kilka pudeł.
- Proszę spróbować tej - powiedział. - Wierzba i pióro feniksa. Siedem cali. Dość giętka. Proszę wziąć i machnąć.
Emmy wzięła różdżkę i machnęła nią, powodując lawinę spadających pudełek prosto na głowę taty. Harry, który nie bez powodu zyskał miano jednego z najszybszych szukających, wykorzystał swój refleks w ratowaniu głowy. Zaklęciem odsyłającym sprawił, że pudełka powróciły na półkę.
- To chyba nie ta - powiedział Harry.
- No więc wypróbujemy tą... - mówiąc to, jeździł palcem po półkach. - Nietypowy gatunek drewna jak na różdżkę, sprowadzony z Chin. Dawno już nie robiono takich różdżek. Mało osób w Anglii stosowało je w praktyce. Wiśnia lodomroźna, róg jednorożca, 11 i pół cala, bardzo giętka - mówiąc to pan Ollivander wygiął ją tak, że obydwa końce prawie się zetknęły, a gdy jeden koniec puścił, różdżka od razu się wyprostowała.
Kiedy dziewczyna wzięła ją do ręki, poczuła uderzenie miłego chłodu w palcach. Machnęła nią kilka razy nad głową, a z jej końca wystrzelił snop niebiesko - srebrnych iskier. To była ta różdżka. Pan Ollivander zawołał:
- Świetnie! No więc teraz ty, Kitty.
Różdżka, którą jej podał (brzoza, serce smoka, osiem i pół cala, sztywna), okazała się tą właściwą. Harry zapłacił za różdżkę Emmy, a Kitty za swoją, po czym wszyscy troje wyszli ze sklepu.
Udali się do sklepu Rona ze sprzętem do quidditcha. Emmy ominęła obojętnie stoisko z miotłami i podeszła do półki z preparatami do czyszczenia mioteł.
- Emmy! Popatrz jaka... A zresztą nic - Kitty opuściła palec wskazujący na stoisko z miotłami
Przypomniała sobie o nowej miotle przyjaciółki, która była o wiele lepsza, od tych stojących w sklepie. Harry uciął sobie krótką pogawędkę z Ronem. Kiedy dziewczyny oglądały szczotki do czesania witek miotły, Harry mówił coś szeptem do przyjaciela. Emmy zauważyła to, więc podeszła do lady.
- Dzień dobry, wujku! - powiedziała z uśmiechem.
- Cześć! Jak tam sprawuje się miotła? - spytał się Ron.
A Emmy dalej szczerząc zęby i wpatrując się podejrzliwie w tatę stwierdziła:
- Wypróbuję ją dopiero na boisku quidditcha, w którejś ze szkolnych drużyn.
- Na pewno trafisz do Gryffindoru - mówiąc to Ron wyglądał na osobę, która była całkowicie pewna tego, co mówi.
Emmy, podobnie jak Kitty, nie miały zielonego pojęcia o tym, jak uczniowie byli przydzielani do domów, których było cztery: Gryffindor, Slytherin, Ravenclaw, Hufflepuff. Rodzice nie chcieli im powiedzieć. Gdy wyszli ze sklepu, Emmy nie mogła zapomnieć o cichej rozmowie wujka i taty. Po powrocie dziewczyna poukładała książki i inne rzeczy do szkoły w kącie i weszła po krętych schodach do sowiarni. Tam Emmy nakarmiła Pestkę "Sowimi ciasteczkami" w kształcie małych myszek. Chciała też dać parę Hedwidze, ale biała sowa tylko się skrzywiła i wyleciała z sowiarni na łowy.

***
- Za tydzień koniec wakacji i do Hogwartu - powiedziała do siebie Emmy, siedząc w ogórku na huśtawce.
Na niebie zobaczyła kolorowego ptaka i Hedwigę, które chwilę później siedziały na drążku przy skrzynce, ładując do niej list.
- Ciekawe od kogo? - spytała samą siebie, idąc do skrzynki.
W skrzynce był list do taty.
- Dziwne - pomyślała, patrząc na godło Hogwartu, widniejące na kopercie.
Dostała kartkę i paczkę od wujka Syriusza, który mieszkał na Jawie. Emmy odwróciła kartkę z palmami na drugą stronę i przeczytała:

Kochana Emmy!
Gratuluję dostania się do Hogwartu. Życzę dobrego semestru. W paczce jest spóźniony prezent urodzinowy dla Ciebie.
Pozdrów mamę i tatę.
Wujek Syriusz.

- Jest coś do mnie, Emmy? - spytał się Harry, stojący na ganku.
- Jest - odpowiedziała, pokazując tacie godło Hogwartu. - Tato, byłeś niegrzeczny, używałeś czarów na wakacjach - zażartowała i weszła do domu, czytając jakąś ulotkę.
Emmy wiedziała od Jimmy'iego, że w czasie wakacji nie wolno używać czarów niepełnoletnim czarodziejom.
W swoim pokoju dziewczyna otworzyła paczkę od wujka Syriusza. W środku było małe, szklane pudełko a w nim... Emmy otwierała je powoli, powoli i nagle z pudełka wyskoczył mały, niebieski płomień, okrążył głowę Emmy dwa razy i zatrzymał się jej przed nosem. Dziewczyna nie mogąc uwierzyć własnym oczom, podniosła powoli rękę i poprawiła okulary na nosie, które zsunęły się na sam czubek. Przed nosem miała małego człowieczka ze skrzydełkami, który miał około trzech cali.
- Wow, czy...-kim ty jesteś? - zapytała się Emmy.
Stworzonko nie odpowiedziało, ale wskazało liścik przywiązany do szarego papieru.

Emmy, a to mój prezent urodzinowy. To król elfów, którego uratowałem z niewoli. Ma na imię Tykon. Nie umie angielskiego, ale szybko się uczy.
Wszystkiego najlepszego
Wujek Syriusz.
P.S.: Je cukier.

Emmy podniosła głowę znad kartki i spojrzała na świetlistą plamę, wiszącą w powietrzu. Mały ludzik klepał się po brzuszku, oblizując małe usteczka. Emmy od razu zrozumiała, o co chodzi. Tykon był głodny. Dlatego dała mu cytrynowego dropsa, wyciągniętego z pudełka pod łóżkiem. Elf polizał parę razy cukierka, po czym połknął go w całości.
- Tykon! Ja zbankrutuję na dropsach, jeżeli będziesz tak dużo jadł! - powiedziała dziewczyna.
Ludzik, nie rozumiejąc jej, roześmiał się tylko i wyciągnął następnego dropsa, trochę mniejszego od jego głowy.
Nazajutrz Emmy obudziły dziwne odgłosy, dochodzące z sowiarni. Emmy otworzyła lewe oko i spojrzała na podłogę, na której stało małe szklane pudełko. Nie widząc nic szczególnego, położyła się z powrotem.
- TYKON!!! - zerwała się i usiadła na łóżku.
Chciała z niego zeskoczyć, ale zaplątała się w kołdrę i upadła na podłogę. Wygramoliła się spod kołdry i na czworakach weszła po schodach do wieżyczki.
- Pestka!!! Hed... - ale Hedwiga siedziała na drążku znudzona tym, co się wokoło dzieje.
Pestka za to latała za niebieskim, świetlistym punkcikiem, aż pióra wylatywały jej z ogona. Tykon tylko się śmiał, uciekając sprytnie przed dziobem sowy.
- Tykon, chodź tu - powiedziała Emmy, ale chwilę później przypomniała sobie, że elf nie zna angielskiego.
Zaczęła więc ganiać za nim razem z Pestką. Złapanie elfa nie było dla niej trudne, w końcu chciała zostać szukającym. Zeszła do pokoju, trzymając Tykona mocno w dłoni. Podeszła do szklanego pudełka i wsadziła do niego na siłę elfa. Potem zeszła na dół.

***
Przez ostatnie dni wakacji Emmy i Kitty uczyły Tykona angielskiego, wytresowały go prawie jak psa. Reagował na polecenia takie jak: "nie dotykaj", "nie rusz", "chodź tu", "do pudełka", "cicho" i tym podobne. Emmy pisała do Jimmiego z prośbą o rady, dotyczące Tykona. W tym krótkim czasie mały elf zjadł sto kostek cukru i sześć paczek dropsów cytrynowych. Jedynym zdaniem, jakie Tykon umiał powiedzieć poprawnie było: "Daj jeść".

***
- Jutro już jadę do Hogwartu - powiedziała Emmy, patrząc na bilet.
Przy schodach stał kufer i klatka Pestki. A Tykon, razem ze swoim pudełkiem, będzie wisiał sobie na szyi Emmy w skórzanym woreczku od wujka Hagrida.
Emmy schowała bilet do torby, nakarmiła Pestkę, Hedwigę i Tykona, który z każdą kostką cukru świecił coraz jaśniej. Tykon ziewnął i nawet bez rozkazu wejścia do pudełka, wszedł do niego. Emmy schowała szklane pudełko do skórzanego woreczka i położyła na stoliku przy łóżku. Zdjęła okulary z nosa, chciała położyć je na stoliku, ale pudełko na okulary od Kitty od razu je schowało. Dziewczyna poszła spać, myśląc o jutrzejszym dniu.


ROZDZIAŁ CZWARTY
Pierwszy września.

Następnego dnia Emmy wstała bardzo wcześnie. Przetarła zaspane oczy. Ze stolika stojącego obok łóżka, wzięła okulary i wsadziła je na nos. Ze skórzanego woreczka dochodziły odgłosy stukania Tykona.
- Już cię wypuszczam, Tykon - powiedziała Emmy zaspanym głosem.
Kiedy wypuściła elfa, Tykon od razu krzyknął:
- Daj jeść!
- Poczekaj, daj mi się obudzić! - dźwignęła się z trudem z łóżka i dała Tykonowi dropsa.
Jednego połknął od razu.
- Tykon, jak zjesz, to właź do pudełka - powiedziała Emmy i zeszła na dół.
Elf pokiwał głową i połknął drugiego dropsa.
- O, już wstałaś - powiedziała Cho, widząc Emmy. - Co chcesz na śniadanie?
- Tosty pszenne z serem - odpowiedziała i poszła na górę się umyć.
Po zjedzeniu śniadania Emmy ubrała się, a potem pomogła tacie zapakować jej kufry do samochodu. Jechali samochodem Simmsonów.
- Tato, po co mam zabrać Hedwigę do szkoły? - ale tata jej nie odpowiedział.
- Emmy, już spakowana? - spytał się Alan.
- Tak wujku - odpowiedziała.
- No to jedziemy - powiedział Alan.
Kitty pożegnała mamę, a Emmy rodziców i pojechali na stację.

***
Na King's Cross jak zwykle było dużo mugoli. Pierwszego września sowy na dworcu nie wzbudzały już takiego zainteresowania jak dawniej. Ministerstwo Magii wywieszało na dworcu plakaty z informacją, że pierwszego września odbywa się zjazd członków "Klubu Hodowców Sów".
Kiedy dziewczyny wypakowały kufry, Kitty spytała się Emmy:
- Po co wzięłaś Hedwigę?
- Sama nie wiem. Tata chciał, abym ją wzięła - odpowiedziała Emmy, wzruszając ramionami.
W tym czasie pan Simmson poszedł po wózki na bagaże. Kiedy wrócił, pomógł dziewczynom wstawić kufry i klatki na wózki. Potem po kolei przeszli przez barierkę między peronem dziewiątym i dziesiątym. Znaleźli się na peronie dziewięć i trzy czwarte. Emmy i Kitty rozglądały się dokoła siebie. Przy peronie stał szkarłatny parowóz, a za nim wagony pełne ludzie. Na tabliczce widniał napis: "Pociąg expresowy do Hogwartu, godzina jedenasta". Dziewczyny pchały swoje wózki wzdłuż pociągu, rozglądając się za wolnymi miejscami. W końcu znalazły pusty przedział. Tata Kitty pomógł im wtaszczyć ciężkie bagaże do przedziału. Ponieważ zostało im jeszcze trochę czasu do odjazdu, wyszli z pociągu. Wtedy dziewczyny zauważyły w tłumie Jimmy'iego i pomachały ręką w jego stronę. Chłopiec podszedł do nich.
- Cześć dziewczyny! - powiedział, patrzą niespokojnie na Emmy.
Zastanawiał się, czy i tym razem rzuci mu się na szyję. Ale dziewczyna nie zrobiła nic takiego. Razem z Kitty odpowiedziały mu:
- Cześć Jimmy!
- W którym jesteście przedziale? - zapytał się chłopak.
- W tym - Kitty wskazała ręką ich przedział.
- Wpadnę do was podczas podróży.
- Jimmy? - spytała się Emmy.
- Tak?
- Jak będziemy przydzielani do domów?
Jimmy nie odpowiedział jej. Uśmiechał się tylko tajemniczo. W tej chwili rozległ się gwizdek.
- To ja zmykam! - powiedział Jimmy i pobiegł do swojego przedziału.
Emmy i Kitty, zanim wsiadły do pociągu, zdążyły jeszcze pożegnać się z panem Alanem. Kiedy już siedziały w przedziale, wychyliły się przez okno i pomachały mu. Pociąg ruszył. Po kilku minutach zakręcił. Za oknami zaczęły się przesuwać domy. W tym momencie do ich przedziału weszła jakaś ciemnowłosa dziewczyna.
- Cześć! Jestem Holly Baldwin - przedstawiła się.
- Ja jestem Kitty Simmson.
- A ja Emily Potter. Ale możesz mówić do mnie Emmy.
- Potter? Córka tego Pottera? - zdziwiła się Holly.
Zaskoczona reakcją dziewczyny, Emmy powiedziała tylko:
- Tak, jestem córką Harry'ego Pottera.
Holly ciągle wpatrując się w Emmy, usiadła z wrażenia. Zajęła miejsce obok Kitty. Wtedy Emmy zapytała się jej:
- Ty też jesteś pierwszoroczna?
- Ooeey. Tak. - ocknęła się Holly.
- Do jakiego domu chciałabyś trafić? - spytała się Kitty.
- Moi rodzice byli ze Slytherinu. Ale ja wcale nie muszę - odpowiedziała Holly.
Kitty, kiedy usłyszała słowa "byli ze Slytherinu", automatycznie przesiadła się na stronę Emmy. Holly spytała się dziewczyn:
- Chciałybyście być w drużynie quidditcha? Bo ja bardzo. Jestem dobrym pałkarzem. Wałek mamy przysłużył mi się w treningach.
- Ja nie lubię grać. Wolę obserwować grę - powiedziała Kitty.
Emmy poczuła, że Holly nadaje na tych samych falach, co ona. Rozpoczęła więc, trwającą ponad godzinę, rozmowę o ulubionych drużynach, obejrzanych meczach, itd. Nie wspomniała jednak o swojej miotle. Kitty oparła się o krawędź okna i obserwowała przesuwające się krajobrazy. Nudziła ją ta rozmowa. Na pytania dziewczyn odpowiadała słówkami: "tak", jasne", itp. Rozmowę przerwało pojawienie się w drzwiach przedziału czarownicy z wózkiem pełnym słodyczy. Emmy kupiła sobie dwie paczki fasolek Bertiego Botta, kilka czekoladowych żab i dropsy dla Tykona, o którym przypomniała sobie, widząc żółte opakowanie cukierków. Kiedy czarownica z wózkiem oddaliła się od ich przedziału, Emmy wyszła na korytarz, pokazując Kitty skórzany woreczek na szyi. Przyjaciółka rozumiejąc, o co chodzi, kiwnęła głową. Po wyjściu Emmy, Holly spytała się:
- Czy coś się stało?
- Nic takiego. Po prostu Emmy jest uczulona i musi wziąć leki.
- Tak? A na co jest uczulona?
Kitty ni odpowiedziała. Ale, kiedy odwróciła głowę w stronę okna, powiedziała cicho sama do siebie:
- Na ciebie.
Na korytarzu Emmy wyjęła szklane pudełko i wypuściła Tykona. Elf wyleciał szybko z pudełka i z wielką pretensją w głosie krzyknął:
- Emmy niedobra! Emmy zagłodzić Tykona!
- Cicho Tykon! - powiedziała Emmy i na siłę wcisnęła Tykonowi do buzi żółtego dropsa.
W tej chwili usłyszała na korytarzu zbliżające się kroki. Szybko złapała elfa w dłoń, którą schowała za siebie. Ale blask z niebieskiego światełka bił zza jej pleców. W drzwiach pojawiła się jednak znajoma sylwetka wysokiego chłopaka, dobrze zbudowanego, o niebieskich oczach z bujną, rudą czupryną.
- Jimmy, to ty. Wystraszyłeś mnie - powiedziała Emmy.
- Co tu tak stoisz sama? - zapytał się Jimmy.
Emmy nie odpowiedziała, tylko wypuściła Tykona z dłoni. Elf podleciał do chłopaka i zaczął mu się przyglądać. Jimmy wpatrywał się w niego. Mały ludzik odwrócił się w stronę Emmy i zapytał:
- Ten pan nie skrzywdzić Tykona?
- Nie, Tykon. Jimmy nie skrzywdzi cię - odpowiedziała, śmiejąc się z miny Jimmy'iego.
- Elf. Nie wierzę własnym oczom - powiedział, okrążając go.
Tykon miał bladoniebieskie ciałko, krótkie, kręcone włosy granatowego koloru. Spiczaste uszy odstawały mu, a w błękitnych oczach odbijała się postać Jimmiego. Miał, tak jak ważka długie, wąskie skrzydełka, które były przezroczyste i mieniły się na niebiesko. Krótko mówiąc, elf od stóp po czubek głowy był cały niebieski.
- Masz Tykon - Emmy dała mu jeszcze jednego dropsa.
Jimmy obserwował uważnie każdy ruch elfa.
- No dobra - Emmy wrzuciła dropsa do szklanego pudełka. - Wchodź Tykon.
Elf zrobił salto w powietrzu i schował się w pudełku, które się za nim zamknęło.
- Dlaczego karmisz go tutaj? Przecież Kitty wie o Tykonie? - zapytał się chłopak, patrząc na Emmy, chowającą pudełko do woreczka na szyi.
- Ale Holly o nim nie wie - odpowiedziała.
- Kto? - zapytał.
- Chodź, to ją poznasz - i weszli do przedziału.
Jimmy przywitał się z dziewczyną, podając jej rękę.
- Jimmy jest obrońcą w drużynie Gryffindoru - powiedziała Emmy do dziewczyny.
I tak zaczęła się znowu długa rozmowa o quidditchu. Kitty natomiast siedziała dalej wpatrując się w okno, nie słuchając co mówi reszta.
- To ja już pójdę. Lepiej załóżcie szaty, bo niedługo będziemy na miejscu - powiedział Jimmy i wyszedł.
Dziewczyny tak zrobiły, przebrały się w czarne szaty, a parę minut później pociąg zatrzymał się. Wszyscy wysiedli z pociągu. Na niebie błyszczały gwiazdy, a ponad głowami uczniów, tłoczących się na peronie, było widać wujka Hagrida, który trzymał w ręku lampę i wołał donośnym głosem:
- Pirwszoroczni, proszę tutaj!
- Dobry wieczór wujku - powiedziała Emmy do wysokiego mężczyzny o gęstej, czarnej brodzie.
- Emmy, jak tam podróż? - spytał się.
- Dobrze. Dzięki - odpowiedziała.
- Pisał do mnie Syriusz. Masz tego, no wiesz...
- Mam wujku - odpowiedziała Emmy, pokazując woreczek, wiszący na jej szyi.
- No to dobrze - powiedział i krzyknął jeszcze raz - Do mnie pirwszoroczni! Już wszyscy? No to idziemy.
I cały rządek dzieciaków ruszył za gajowym. Szli po stromej, wąskiej ścieżce. Było strasznie ciemno, a drogę oświetlała jedynie lampa Hagrida. Idąc wciąż wąską ścieżką, doszli do wielkiego, czarnego jeziora. Po drugiej stronie, na wzniesieniu stał ogromny zamek z wieloma basztami i wieżyczkami.
- Po czworo do łodzi! - krzyknął Hagrid, wskazując na flotę łódeczek, stojących przy brzegu.
Emmy, Kitty i Holly oraz nieznajoma o długich blond włosach weszły do jednej z łódek.
- Czy wszyscy siedzą? - rozejrzał się Hagrid, stojący na łódce i nasłuchujący odpowiedzi.
Wszyscy chórkiem odpowiedzieli "tak".
- NAPRZÓD! - krzyknął Hagrid i flota łódeczek ruszyła.
Wszyscy gapili się w ciszy na zamek, do którego powoli dopływali.
- Jestem Cora Malfoy - odezwała się blondynka.
Emmy gwałtownie zwróciła wzrok w jej stronę. Znała to nazwisko. Tata opowiadał jej o swoim największym szkolnym wrogu, Ślizgonie - Draco Malfoyu.
- Emily Potter - przedstawiła się Emmy.
- Ooo! Córka słynnego Harry'ego Pottera. Nie sądziłam, że tak szybko się spotkamy - powiedziała dziewczyna. -A to? - spytała się, wskazując na Kitty i Holly.
- A to są moje przyjaciółki - Kitty Simmson i Holly Baldwin.
- Jesteście czystej krwi? - zapytała się Cora, patrząc z krzywą miną na Kitty i Holly.
- Tak - odpowiedziały obydwie.
- Głowy w dół. - Hagrid przerwał rozmowę dziewczyn, które się skuliły w łódce.
Łódki przepłynęły przez kurtynę z bluszczu i wpłynęły do ciemnego tunelu, który prowadził pod zamek. Dotarli do czegoś w rodzaju przystani, gdzie wysiedli z łódek. Potem ruszyli w górę korytarzem. Szli po omacku za lampą Hagrida. Doszli do kamiennych schodów, po których weszli aż do dębowej bramy. Hagrid uderzył w nią swoją wielką pięścią trzykrotnie. Brama otworzyła się natychmiast. Stała w niej ciocia Hermiona, ubrana w szatę koloru zgniłej zieleni. Na głowie miała tiarę tego samego koloru.

Napisany przez: Ellie 16.05.2003 20:22

ROZDZIAŁ PIĄTY
Nowy nauczyciel

- Dziękuję Hagridzie - podziękowała gajowemu, który odszedł, i zaczęła mówić dalej do tłumu pierwszorocznych.- Nazywam się profesor Hermiona Weasley. Witajcie w Hogwarcie. A teraz proszę za mną.
I tak się stało. Cała grupa pierwszorocznych ruszyła za panią profesor. Przeszli przez dębową bramę i znaleźli się w Sali Wejściowej. Sklepienie było tak wysoko, że ginęło w mroku, małe, płonące pochodnie oświetlały kamienne ściany. Chwilę później opuścili Salę Wejściową i weszli do następnego pomieszczenia. W komnacie nikogo nie było, ale naprzeciwko nich były następne drzwi, zza których było słychać resztę uczniów szkoły.
- Proszę o uwagę. Zanim dołączycie do reszty uczniów, zostaniecie przydzieleni do swoich domów, a jest ich w Hogwarcie cztery: Gryffindor, Slytherin, Ravenclaw i Hufflepuff.
- Holly ja na pewno trafię do Slytherinu, a ty? - powiedziała Cora.
Holly nie odpowiedziała, wzruszyła ramionami, a w myślach powiedziała sobie "Wolałabym trafić do Hufflepuffu niż iść z tobą do Slytherinu."
- Tu, w szkole, wasze osiągnięcia będą nagradzane punktami, a przewinienia stratą punktów. Dom , który zdobędzie największą ilość punktów pod koniec roku zdobywa Puchar Domów. No dobrze, a teraz poprawcie szaty. Zaraz odbędzie się ceremonia przydziału. Ustawcie się trójkami.
Emmy szybko odciągnęła Holly od Cory i stanęła między nią, a Kitty. Cora odeszła w głąb tłumu.
- Dzięki - powiedziała Holly, widząc jak blondynka znika w tłumie. - Emmy, czy ten cały James nie powiedział ci, jak to będzie z tym przydziałem?
- Nie - odpowiedziała Emmy, przełknęła ślinę i spojrzała na Kitty, która pobladła.
- Hej, tam z tyłu, proszę się ustawić - krzyknęła pani profesor i otworzyła drzwi Wielkiej Sali, dodając: - No, idziemy za mną.
Weszli do wielkiego pomieszczenia, oświetlonego tysiącem świec, zawieszonych w powietrzu. Szli między dwoma, długimi stołami. A obok tych stały jeszcze dwa. Emmy patrzyła w stronę stołu Gryfonów, szukając wzrokiem Jimmiego. Gdy go zobaczyła, pomachała mu i stuknęła Kitty, żeby zrobiła to samo. Gdy rząd pierwszorocznych doszedł do wzniesienia, na którym stał stół nauczycieli, Emmy zauważyła siedzącego tam dyrektora szkoły - Albusa Dumbledora.
Jako mała dziewczynka miała przyjemność go poznać. Jej mama mówiła, że jednym z jej pierwszych słów, oprócz "quidditcha", było nazwanie Dumbledora dziadkiem. Emmy uśmiechnęła się do niego. Gdy to zauważył, też się uśmiechnął.
Pierwszoroczni stanęli w rzędzie, zwróceni do nauczycieli. Kitty, która była coraz bledsza, zaczęła przypominać duchy, które latały nad nimi. Dziewczyny wpatrywały się w granatowe sklepienie sali. Mrugało na nim tysiące gwiazd.
- Jest zaczarowane, tak, aby przypominało zaczarowane niebo - szepnął jakiś chłopak. - Czytałem o tym w książce o historii Hogwartu.
Tymczasem Hermiona ustawiła przed nimi stołek o czterech nogach. Na stoliku spoczywała spiczasta tiara. Wyglądała na bardzo starą. Była postrzępiona, połatana i okropnie brudna. Emmy utkwiła w tiarze wzrok. Nie wiedziała, po co im ten brudny, stary kapelusz. Kitty zmieniała kolor twarzy jak lampki na choince. Tym razem była jasnozielona. Emmy spytała się jej:
- Wszystko w porządku? Nie zemdlejesz?
- Nieee - powiedziała Kitty i osunęła się na podłogę.
Hermiona podeszła do leżącej na podłodze dziewczyny i wypowiedziała zaklęcie. Kitty uniosła się o dwie stopy w górę. Pochodzący z mugolskich rodzin pierwszoroczni, byli zachwyceni tym oryginalnym pokazem. Hermiona rzuciła na Kitty zaklęcie ocucające. Kitty w tej samej chwili otworzyła szeroko oczy i spytała:
- Co się stało? Gdzie ja jestem?
- W Hogwarcie, panno Simmson - powiedziała pani profesor.
- Zemdlałaś - dodała Emmy.
- Widzę, że z tobą wszystko w porządku. Możemy więc rozpoczynać ceremonię przydziału - powiedziała Hermiona.
Kiedy wypowiedziała te słowa, tiara drgnęła. Szew w pobliżu krawędzi rozpruł się szeroko na kształt ust. Tiara zaczęła śpiewać:

Bardzo dawno temu
Założono tą szkołę,
Lecz tylko ja uczniów
Wyznaczam dolę.
To ode mnie zależy,
W jakim domu zamieszkają.
Zakładają mnie na głowę
I już po chwili przydział znają.
Może trafią do Gryffindoru,
Gdzie męstwo - główna cecha,
Gdzie czci się odwagę,
Gdzie przygoda czeka.
A może pójdą do Slytherinu,
Gdzie z Mugoli się drwi,
Gdzie bogactwo i władza
Po nocach się śni.
Może zamieszkają w Ravenclawie.
Tu bystrość się ceni,
Tu płonie wiedzy żądza,
Wyrasta ród mądrych czarodziei.
Albo przypadnie im Hufflepuff.
Tu sprawiedliwość króluje,
Tu pogardza się leni
I na nagrodę pracuje.
Ja nigdy się nie mylę,
Więc śmiało mnie wkładajcie.
Ani trochę się nie bójcie.
Tylko swój los poznajcie.

Kiedy tiara skończyła śpiewać, cała sala rozbrzmiała oklaskami. Tiara ukłoniła się i znieruchomiała. Profesor Weasley, stojąca przy stoliku, rozwinęła zwój pergaminu. Po rozwinięciu sięgał on aż do ziemi.
- Uczeń, którego nazwisko wyczytam, ma wystąpić z rzędu, usiąść na stołku i założyć tiarę na głowę - powiedziała i wyczytała pierwsze nazwisko. - Acoll, Andre!
Z szeregu wystąpił chłopiec o brązowych włosach. Usiadł na stołku i nałożył tiarę, która opadła mu na oczy.
- GRYFFINDOR! - krzyknęła po chwili tiara.
Z powodu głośnych oklasków na stole Gryfonów trzęsły się złote puchary i talerze (na razie puste),. Chłopiec zdjął tiarę i usiadł przy stole Gryfonów. Profesor Weasley wyczytała następne nazwisko, znane już Emmy.
- Baldwin, Holly!
Holly szepnęła do Emmy:
- Trzymaj kciuki.
Odwróciła się, zacisnęła pięści i powiedziała sama do siebie:
- Byle nie do Slytherinu.
Podeszła do stołka, usiadła na nim i nałożyła tiarę. Tym razem tiara zastanawiała się trochę dłużej, ale w końcu krzyknęła:
- GRYFFINDOR!
Uradowana Holly pokazała Emmy, że też trzyma za nią kciuki, po czym usiadła przy stole Gryffindoru.
Potem tiara przydzieliła kolejne dwie osoby do Ravenclawu i Hufflepuffu, co wywołało burzę oklasków przy stole Krukonów i Puchonów.
- Cragg, Mildred! - wywołała Hermiona.
Do stołka podeszła chuda i wysoka brunetka. Tiara przydzieliła ją do Slytherinu. Po głośnych oklaskach Ślizgonów, Hermiona wyczytała to samo nazwisko. Z rzędu wystąpiła dziewczyna, wyglądająca identycznie jak Mildred Cragg. Wszystko wskazywało na to, że dziewczyny były siostrami, a do tego bliźniaczkami. Druga z sióstr, Minnette, także trafiła do Slytherinu. Po kilku kolejnych przydziałach przyszła kolej na Corę Malfoy. Tak jak mówiła, trafiła do Slytherinu.
Po odczytaniu długiej listy osób na literę M, Hermiona wyczytała z uśmiechem na twarzy nazwisko Potter.
- Potter, Emily!
Emmy wzięła głęboki wdech. Zanim podeszła do tiary, spojrzała jeszcze na ledwo stojącą Kitty oraz na Jimmiego, który mocno zacisnął powieki i trzymał za nią kciuki. Na sali rozległy się szepty.
- Potter? Córka Harry'ego Pottera?
Emmy nałożyła tiarę na głowę. Ręce trzęsły się jej jak galareta.
- Hmm... Niezła z ciebie figlara, rządna przygód i wrażeń. Odznaczasz się wielkim sprytem. W swoim domu dasz upust swojej energii - powiedziała tiara do Emmy, a na całą salę krzyknęła - GRYFFINDOR!!!
Szczęśliwa Emmy zeskoczyła ze stołka i pobiegła do stołu Gryfonów, którzy tym razem, mocą swoich oklasków, zrzucili parę talerzy i pucharów.
- Brawo Emmy! - krzyknął Jimmy i tym razem, to on rzucił się jej na szyję.
- Jimmy, spokojnie! Ludzie się patrzą. Ja rzucałam się na ciebie przy mniejszej ilości widzów.
Jimmy opamiętał się. Zarumieniony na twarzy, usiadł na swoim miejscu. Spuścił głowę, nie chcąc widzieć reakcji kolegów. Emmy, kiedy uwolniła się z objęć Jimmiego, pogratulowała Holly dostania się do Gryffindoru.
Po krótkiej chwili dziewczyny usłyszały nazwisko Kitty, które wyczytała ciocia Hermiona. Kitty siedziała przez chwilę na stołku. W końcu tiara krzyknęła:
- RAVENCLAW!
Emmy nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Popatrzyła tylko na Kitty, która szła do stołu Krukonów. Przyjaciółka nie wyglądała na zawiedzioną, z powodu decyzji, podjętej przez tiarę. Emmy dalej patrzyła się tępo w uśmiechniętą twarz Kitty. Najwyraźniej nie smucił ją fakt, że nie będzie blisko swojej przyjaciółki. Emmy odwróciła się w stronę cioci Hermiony, która skończyła już wyczytywanie nazwisk i zabrała Tiarę Przydziału.
- Gratuluję Emily!
Dziewczyna usłyszała za swoimi plecami znajomy głos.
- Walter? - odwróciła głowę.
Przed oczami miała chłopaka wyższego od Jimmiego, ale mającego, tak jak on, rude włosy. Wypiął dumnie pierś, na której lśniła odznaka prefekta. Walter był synem Perciego i Penelopy Weasleyów.
- Wow! Aleś się dorobił - powiedziała Emmy, patrząc się na metalową, błyszczącą blaszkę, przypiętą do szaty Waltera. - Ostatnim razem, kiedy cię widziałam, byłeś tylko kujonem z trzeciej klasy.
Holly i Jimmy parsknęli śmiechem. Oburzony Walter burknął tylko coś w stylu:
- Bardzo śmieszne. - i usiadł na swoim miejscu.
Holly spytała się Emmy:
- Skąd znasz tego głupka?
- To mój kuzyn. - wyłonił się Jimmy znad głowy Emmy. - Nie zauważyłaś podobieństwa?
Holly skrzywiła się, ale nie zdążyła nic powiedzieć. W tej chwili głos zabrał dyrektor szkoły - Albus Dumbledore.
- Proszę o ciszę! - kiedy to powiedział, wszyscy przerwali rozmowy i zwrócili głowy w jego stronę.
Dumbledore wstał, uśmiechnął się szeroko i rozpoczął swoją przemowę:
- Witajcie w nowym roku szkolnym. Zanim rozpoczniemy ucztę, chciałbym ogłosić kilka ważnych spraw. Pierwszoroczni niech pamiętają, że nie wolno nikomu wchodzić do Zakazanego Lasu. Próby do quidditcha rozpoczną się w drugim tygodniu września. A teraz najważniejsze! Jak wiecie w zeszłym roku odeszła od nas wasza nauczycielka latania na miotle - pani Hooch. Powiedziała, że ma was dosyć... Oczywiście, żartowałem. W tym roku zatrudniłem więc nowego nauczyciela.
Emmy popatrzyła na siedzących przy stole nauczycieli. Część z nich już znała. Obok wujka Hagrida, który uczył opieki nad magicznymi stworzeniami, siedziała ciocia Hermiona. Miejsce przy niej zajmował nauczyciel o ziemistej cerze, haczykowatym nosie i czarnych, tłustych włosach. "To pewnie Severus Snape" - pomyślała Emmy. Tata opowiadał jej czasami o swoim nauczycielu eliksirów.
- Szkoda, że Snape nie odszedł - westchnął Jimmy, wyraźnie zawiedziony.
Jedno krzesło przy stole nauczycieli rzeczywiście było wolne.
- Otóż nowym nauczycielem latania na miotle jest... Harry Potter.
Kiedy Dumbledore wymówił te słowa, do Wielkiej Sali wbiegł Harry, ubrany w odświętną szatę szkarłatnego koloru.
- Dobry wieczór! - powiedział Harry cicho do Dumbledora. - miałem kłopoty z Proszkiem Fiuu.
- Przybyłeś w najodpowiedniejszym momencie Harry. Właśnie o tobie mówiłem.
Kiedy Harry wszedł, wszyscy patrzyli się na niego. Profesor Snape pozieleniał na twarzy. Rozległy się szepty, komentujące wydarzenie. A Emmy? Emmy siedziała sztywno jak słup soli, nie wierząc w to, co widzi i słyszy.
- No to fajnie. Kontrola dwadzieścia cztery godziny na dobę - powiedziała oszołomiona.
- Da się wytrzymać - dodał Jimmy, wskazując na mamę.
Kiedy Dumbledore znowu przemówił, ucichły wszystkie szepty.
- Przywitajcie swojego nowego nauczyciela brawami.
Wszyscy, z wyjątkiem Snape'a i Ślizgonów, zaczęli klaskać. Harry usiadł przy stole nauczycieli, a dyrektor powiedział tylko:
- A teraz moi drodzy czas na ucztę!
W tej chwili półmiski napełniły się najróżniejszymi potrawami: befsztykami, pieczonymi kurczętami, kotletami schabowymi, kiełbaskami, stekami, frytkami, gotowanymi i pieczonymi ziemniakami, puddingiem, strudlami, sosami, ketchupem, miętówkami i dropsami cytrynowymi, które Emmy schowała do kieszeni, z myślą o Tykonie,
- Już wiem, po co miałam zabrać ze sobą Hedwigę - powiedziała Emmy, dalej biorąc dropsy z miseczki.
- On naprawdę aż tyle je? - zdziwił się Jimmy.
- No pewnie. Przez tydzień zjadł cztery paczki cukru w kostkach i sześć opakowań dropsów cytrynowych.
- Kto zjadł? - zapytała się Holly, która nie wiedziała, o co chodzi.
- Chyba możesz jej powiedzieć, o co chodzi. W końcu jest w Gryffindorze - powiedział Jimmy.
- No dobrze, ale po uczcie.
Po zjedzeniu deseru, który w przypadku Emmy składał się z trzech
pączków z marmoladą, truskawek i różowego budyniu, dziewczyna słuchała o czym rozmawiają inni Gryfoni. Holly i Jimmy niestrudzenie mówili o quidditchu. Dowiedziała się z tej rozmowy, że w tym roku zwolniły się dwa miejsca w drużynie - szukającego oraz pałkarza. Andre z Walterem rozmawiali o nauce i o tym, kim byli rodzice Andre.
- Tata jest mugolem, a mama czarownicą - powiedział Andre i zaczął się pytać o książki o najsłynniejszych czarodziejach ostatniego wieku.
Emmy popatrzyła na swój talerz. Desery już znikły. Ziewnęła i powiedziała do siebie:
- Padam z nóg.
Ale w tym samym czasie wstał Dumbledore i powiedział:
- A teraz moi kochani, gdy wszyscy się najedli, idźcie do łóżek. Dobranoc!
Wszyscy zaczęli powoli odchodzić od stołów.
- Pierwszoroczni Gryfoni, proszę za mną - powiedział Walter.
Emmy, ciągle ziewając, wstała od stołu i dołączyła do reszty pierwszaków.
Wyszli z Wielkiej Sali, a potem Walter poprowadził ich marmurowymi schodami. Mijali kolejne korytarze, gdzie z portretów na ścianach, machali i kłaniali się im ludzie, przedstawieni na obrazach. Ale Emmy, która ledwo co wchodziła po schodach, nie zwracała na to uwagi. Nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się przed nimi duch.
- Dobry wieczór ,Walterze! - przywitał się duch. - Ach, nowi studenci. Jestem Sir Nicholas de Mimsy-Porpington - powiedział do uczniów. - Życzę miłej nocy - i wsiąknął w ścianę, jak woda w gąbkę.
Szli jeszcze kawałek i doszli do portretu, na którym byłą pulchna kobieta w różowej sukni.
- Hasło? - zapytała nagle.
Walter odwrócił się do wszystkich i powiedział:
- Zapamiętajcie hasło, bo inaczej Gruba Dama nie wpuści was do pokoju wspólnego. Hasło to: "zgniłe pomidory" - gdy to powiedział, portret usunął się, ukazując okrągłą dziurę w ścianie.
Wszyscy po kolei weszli przez nią do pokoju wspólnego Gryffindoru.
Był to okrągły, przytulny pokój, pełen wysiedzianych foteli. Znajdowały się też tu: kominek i kilka stołów. Na ścianach wisiały obrazy i makaty. Walter wskazał dziewczętom jedne drzwi, a chłopcom drugie.
Po kręconych schodkach, Emmy weszła do swojego dormitorium. Stało tam pięć łóżek, każde z kolumnami w rogach, między którymi wisiały aksamitne, ciemnoczerwone zasłony. Ich kufry już tam stały. Oprócz Emmy i Holly spały tam także: Aileen Keith, Colleen Mason i Shirley Walk.
- Emmy, Emmy - szepnęła Holly. - Emmy śpisz?
- Śpię - powiedziała z wyraźnym niezadowoleniem w głosie.
- Miałaś mi powiedzieć, kto zjadł cztery paczki cukru i te dropsy.
- Tykon.
- Kto? - spytała Holly, schodząc ze swojego łóżka.
Usiadła na łóżku Emmy i powtórzyła pytanie:
- Kto?
Emmy otworzyła oczy, usiadła i zapytała się:
- Tamte śpią.
Holly wyjrzała:
- Śpią.
- Podaj mi ten skórzany woreczek.
Holly, nie wiedząc po co, podała go koleżance, która wyciągnęła z niego szklane pudełeczko. Emmy wypuściła z niego Tykona, który powiedział:
- Co Emmy ma dla Tykona?
- Cicho Tykon, obudzisz resztę. To elf z wyspy Jawa. Dostałam go od wujka - wyjaśniła koleżance.
- I to coś zjadło aż tyle cukru?
- Tykon nie być coś - powiedział urażony elf. - Tykon być królem.
- On nie je nic poza cukrem i cukierkami. Jak chcesz, to daj mu dropsa - mówiąc to, Emmy wyciągnęła dropsy z kieszeni swojej szaty.
Holly wzięła je niepewnie z rąk koleżanki i dała Tykonowi, który od razu je połknął. Po zjedzeniu siedmiu dropsów błyszczał jak latarnie na ulicy, tyle że niebieskim światełkiem. Holly była zachwycona tym widokiem. Pół godziny później Tykon zaczął ziewać. Sam wszedł do pudełka, które Emmy zamknęła.
- Idź spać Holly. Jutro będziemy nieżywe.
- Cześć - powiedziała Holly i położyła się do łóżka.
Wkrótce obie zasnęły.

ROZDZIAŁ SZÓSTY
Pierwsze lekcje.

Nazajutrz, tak jak przepowiedziała Emmy, i ona i Holly ledwo co trzymały się na nogach.
- Dzień dobry! - przywitał się Harry.
- O, cześć tato! Nie wiem czy taki dobry - odpowiedziała Emmy - A może raczej dzień dobry panie profesorze, jak tam się spało?
- To miała być niespodzianka, która trochę nie wyszła - wytłumaczył, lecz nie chciał zdradzać szczegółów. - My się jeszcze nie znamy - powiedział Harry, patrząc na ziewającą Holly.
- A tak... To jest Holly Baldwin.
- A więc Emmy jesteś w Gryffindorze.
- Holly też tato - dodała Emmy.
- No a Kitty?
- Kitty, Kitty trafiła do Ravenclav.
Emmy trochę otrzeźwiała przy śniadaniu, kiedy Walter rozdał plany zajęć. Dzisiaj Emmy i Holly miały:

9:00 - zielarstwo z Krukonami
10:00 - transmutacja
11:00 zaklęcia
14:00 - obrona przed czarną magią
24:00 astronomia

- Holly, ja cię uduszę! - powiedziała Emmy, patrząc na plan zajęć.
- Za co?
- Widzisz, o której mamy ostatnią lekcję?
- O północy i co z tego?
- Przez twoją miłość do Tykona ja znowu się nie wyśpię.
- Pokazałaś jej Tykona? - spytał się Jimmy, który przysłuchiwał się ich rozmowie.
- Jest super, co nie? - Holly nie dała dojść do słowa Emmy.
Jimmy i Holly zaczęli rozmowę o Tykonie, którą przerwała Emmy.
- Holly chodź, bo spóźnimy się na pierwszą lekcję. Chcę pogadać przed lekcją z Kitty.
- Mamy zielarstwo z Krukonami?
- Tak. Holly, jak ty czytałaś plan zajęć?
Jimmy wytłumaczył im, jak trafić do cieplarni numer jeden. Kiedy doszły, Emmy zawołała Kitty. Pogadały trochę. Przez całą rozmowę Holly i Kitty patrzyły na siebie, jakby miały rzucić się sobie do gardeł.
Zielarstwo było trochę nudne. Pani Sprout mówiła o zasadach bezpieczeństwa, to jednak nie przeszkadzało Andre zdobyć pięciu punktów dla Gryffindoru . Podczas obiadu Emmy i Holly opowiadały Jimmiemu, jak jego mama na transmutacji zmieniła pióro w jaszczurkę. Emmy nagle przerwała opowiadanie.
- Co się stało Emmy? - zapytała Holly.
- Tykon... - szepnęła. - Nie karmiłam go dzisiaj. Będzie zły. Holly podaj mi dropsy.
- Proszę - powiedziała nie Holly, ale jakaś kobieta ubrana w różową szatę.
- Dzię-kuję - wydukała Emmy.
Gdy kobieta odeszła, Emmy od razu zwróciła głowę w stronę Jimmiego.
- Kto to był? - zapytała.
- Madame Le Rouge - powiedział Jimmy.
- Madame? - powtórzyła zdziwiona.
- Tak, nie kazała do siebie mówić pani profesor.
- To ona tutaj uczy?
- Yhyy... - przytaknął Jimmy, mający w buzi kawałek ugryzionego ciasta kokosowego.
- A czego? - zapytała równie zdziwiona Holly.
- Obrony przed czarną magią - odpowiedział, przełykając ciasto.
- Cooo? - obydwie dziewczyny prawie że krzyknęły.
Emmy spojrzała na szatę, pod którą czuć było skórzany woreczek.
- Idę go nakarmić, bo wyzionie ducha - powiedziała i odeszła od stołu.
- Idę z tobą - krzyknęła za nią Holly.
- I ja też - krzyknął Jimmy.
Tykon był bardzo niezadowolony z powodu późnej godziny karmienia. Dziewczyny miały jeszcze pół godziny do pierwszej lekcji obrony przed czarną magią. Emmy z rozmowy Jimmiego i Holly wyłapała różne informacje na temat niejakiej Madame Le Rouge. Dowiedziała się, że uczy dopiero drugi rok w Hogwarcie, urodziła się w Anglii, uczyła się w Hogwarcie, po skończeniu szkoły wyjechała do Paryża. Była tam kilka lat, a po powrocie zajęła posadę nauczyciela obrony przed czarną magią.
- Ona jest bardzo miła, zobaczysz - wychwalał nauczycielkę Jimmy.
- I bardzo ładna - dodała Emmy.
- Noo tak - speszył się chłopak i spojrzał na zegarek. - To ja lecę, nie chcę się spóźnić na eliksiry. - i szybko się oddalił.
- Do zobaczenia - krzyknęła Emmy, ale Jimmy już jej nie usłyszał. - No to idziemy Holly.
Udały się do klasy obrony przed czarną magią. Dziwnym trafem ani razu nie zabłądziły. Kiedy tam doszły, ujrzały zbliżającą się Madame Le Rouge.
Madame była młodą nauczycielką. Miała zaledwie dwadzieścia dwa lata. Miała brązowe oczy, długie kręcone blond włosy i długie na pół cala paznokcie, pomalowane na różowo. Otworzyła klasę i zaprosiła ich od środka. To, co Emmy ujrzała wcale nie przypominało klasy, ale jej różową łazienkę. Zamiast ławek stał tam krąg gigantycznych, różowych puf z dziwnymi frędzlami u boku. Mebel, stojący przy tablicy chyba odgrywał rolę biurka. Pokryty był różowo - białym futerkiem. Leżało na nim lusterko i kilka książek, w większości były to katalogi mody. Wszyscy zajęli miejsca, wtapiając się w pufy, jak w bagna w Zakazanym Lesie. Emmy i Holly patrzyły na siebie, nie wiedząc, co je czeka. Kobieta podeszła do tablicy i różową kredą napisała:
MADAME MADLEN LE ROUGE

- To, że lubię kolor różowy, nie oznacza jeszcze, że nie umiem uczyć. Prawda, panie Acoll? - powiedziała kobieta.
- Ale skąd... ?
- Skąd wiedziałam, że miał pan odwrócić się do panny Emily Potter i panny Holly Baldwin, aby im to przekazać? A stąd, że mam swoje sposoby. Och Emmy, jaki on jest do ciebie podobny.
Emmy nie zrozumiała:
- Kto pani profesor? - zapytała.
- Oj, za dużo gadam - powiedziała do siebie i podeszła do tablicy. - proszę, aby zwracano się do mnie Madame. Stare przyzwyczajenia. No dobrze, teraz przystąpimy do lekcji. Co wiecie o Zakazanym Lesie? - mówiąc to, spojrzała na dwóch chłopców siedzących z tyłu. - Lepiej odłóżcie swoją wycieczkę na później, bo dziś będzie tam niebezpiecznie.
Jak się później okazało ta dwójka planowała wyprawę do Zakazanego Lasu, a lekcja była bardzo interesująca. Po wykładzie na temat wilkołaków w Zakazanym Lesie, nikt nie chciał się do niego nawet zbliżać.
- Ale skąd ona wiedziała...? - spytała się Emmy, dalej będąc w szoku.
- Podobno miała uczyć wróżbiarstwa - powiedział Jimmy, który przysłuchiwał się rozmowie dziewczyn. - Na naszych lekcjach nie zachowywała się tak dziwnie.
- Taaak... - powiedziała Emmy, wzdychając. - Mam wrażenie, że gdzieś ją już widziałam.
Emmy po szybkim zjedzeniu kolacji, wzięła parę dropsów i odeszła od stołu.
- Gdzie idziesz? - zapytał Jimmy.
- Idę spać.
- Spać? O tej porze?
- Tak jest - odpowiedziała Emmy, patrząc spod okularów na Holly.
- Ja też - powiedziała szybko Holly.
Następnego dnia Emmy i Holly miały problemy z pobudką, ponieważ nocna astronomia dała im się we znaki. Do Wielkiej Sali wbiegły bardzo późno. Zdążyły zjeść po toście i już musiały wychodzić z sali. Miały dzisiaj dwie lekcje eliksirów i to z samego rana, a na dodatek ze Ślizgonami. Dziewczyny nie znały drogi do klasy. Kiedy już drugi raz pomyliły drogę, zamiast do sali eliksirów, trafiły do nieznanego im miejsca. Wtedy spotkały Harry'ego.
- Dziewczynki, a co wy tu robicie? Nie macie lekcji? - zapytał się.
- Mamy, dwie lekcje eliksirów, ale nie możemy znaleźć drogi.
- Zaprowadzę was, ale i tak już jesteście spóźnione.
Harry zaprowadził je do lochów, gdzie znajdowała się klasa profesora Snape'a. Dziewczyny podziękowały mu i weszły do klasy.
- A może panna Potter i jej koleżanka zaczną doceniać taką cechę jak punktualność, gdy Gryffindor straci pięć punktów? - powiedział Snape, gdy weszły do klasy. - Usiądźcie.
Mimo swego wieku Snape wcale nie złagodniał, ale i tak nie miał już więcej okazji na to, aby odebrać Gryfonom punkty. Przeciwnie, musiał im przyznać dziesięć punktów.
- No i jak tam pierwsza lekcja eliksirów? - zapytał Jimmy, gdy spotkał dziewczyny na korytarzu.
- Pięć punktów mniej.
- Ale Emmy szybko nadrobiła tę stratę - dodała Holly.
- Jak?
- Pytał i pytał, ale przestał, gdy zorientował się, że Emmy zna cały podręcznik na pamięć. Wtedy musiał nam przyznać dziesięć punktów.
Jimmy spojrzał na dziewczynę z osłupieniem.
- Zaleciało mi Walterem - powiedział Jimmy.
- Holly, chodź do dormitorium, muszę nakarmić Tykona.
- Mogę ja go nakarmić? - poprosiła Holly.
- Jak chcesz.
I poszły. Gdy weszły do pokoju wspólnego, Emmy zerknęła na tablicę ogłoszeń. Przed oczami mignął jej czerwony napis:

LEKCJE LATANIA NA MIOTLE ROZPOCZNĄ SIĘ W NASTĘPNY PONIEDZIAŁEK. BĘDĄ ODBYWAĆ SIĘ ZE ŚLIZGONAMI.

Emmy szarpnęła Holly za szatę.
- Spójrz!
- O co chodzi?
- No patrz - Emmy wskazała Holly ogłoszenie.
- Lekcje latania na miotle! Super! - krzyknęła Holly.
- Czytaj dalej.
- Ze Ślizgonami? A niech to wszystkie tłuczki świata!

ROZDZIAŁ SIÓDMY
W drużynie.

Przez następny tydzień Emmy i Holly z niecierpliwością wyczekiwały poniedziałku. W poniedziałek obydwie zjadły tak szybko śniadanie, jakby goniło ich stado irlandzkich kotów - wampirów, o których mówiła niedawno Madame Le Rouge. Gdy zjadły, rozmawiały jeszcze chwilę z Jimmim o wolnych miejscach w drużynie.
- Holly, tata skończył jeść - powiedziała Emmy, odchodząc od stołu.
- Już idę.
I podeszły do Harry'ego.
- Widzę, że jesteście gotowe do lekcji, chociaż wam to raczej niepotrzebne.
Był słoneczny dzień. Lekcja miała odbyć się na płaskiej łące przed zamkiem. Emmy i Holly pomogły Harry'emu przenieść miotły na łąkę. Każda miała po pięć mioteł. Harry miał ich o wiele więcej, ale wszystkie przetransportował za pomocą zaklęcia. Gdy doszli na miejsce, na zielonej trawie ułożyli miotły w dwóch rzędach. Na łąkę powoli schodzili się Gryfoni i Ślizgoni.
- Czy wszyscy już są? - spytał się Harry. - Na początku mam wiadomość dla Gryfonów. Jak wiecie, kapitan drużyny - James Weasley, poszukuje pałkarza i szukającego. Dyrektor Albus Dumbledore pozwolił w tym roku wam, pierwszoroczniakom, brać udział w eliminacjach do drużyny. Czy są chętni? - w górę podniosły ręce Emmy i Holly. - Nikt więcej? No dobrze. Wy dwie zostaniecie po lekcji. - obydwie kiwnęły głowami. - A teraz rozpocznijmy lekcję. Niech każdy stanie przy miotle, wyciągnie prawą rękę i powie "Do mnie".
- Do mnie - zawołali wszyscy jednocześnie.
Miotły Emmy i Holly od razu znalazły się w ich dłoniach. Emmy spojrzała na Corę Malfoy, która stała naprzeciwko. Zauważyła, że jej miotła dopiero za drugim razem wylądowała w jej dłoni. Po jej lewej stronie stały bliźniaczki Cragg, które też miały miotły dopiero za którymś z kolei przywołaniem.
- I tak nieźle sobie radzą - stwierdziła Holly, stojąca koło Emmy.
Gdy już wszyscy mieli miotły w dłoniach, Harry pokazał jak je dosiąść, aby nie spaść.
- Na mój gwizdek odepchniecie się mocno nogami od ziemi. Wzniesiecie się na kilka stóp i wylądujecie, wychylając się lekko do przodu. Uwaga! Trzy... dwa... jeden...
Kiedy rozbrzmiał gwizdek, wszyscy wznieśli się w górę. Andre chwiał się na miotle. Na wysokości pięciu stóp jego miotła okręciła się dookoła własnej osi. Chłopak wisiał już tylko na jednej ręce, kurczowo zaciśniętej na miotle. Widząc to, Harry za pomocą różdżki odholował go na ziemię. Emmy i Holly zrobiły kilka kółek dookoła łąki i wylądowały na trawie.
- To wszystko na dzisiaj. Na następnej lekcji poćwiczymy jeszcze start i lądowanie - mówiąc to Harry spojrzał się na Andre. - Do widzenia.
Gryfoni i Ślizgoni udali się do zamku. Z Harrym zostały tylko Emmy i Holly.
- Po dzisiejszych lekcjach odbędą się na boisku do quidditcha eliminacje do drużyny.
- Ale dlaczego dziadek...
- Miałaś nie nazywać go dziadkiem.
- No dobrze. A więc dlaczego eee ... profesor Dumbledore zgodził się na nasz udział w eliminacjach?
- Może uznał że, wam też trzeba dać szansę.
Harry przerwał zbieranie mioteł i dodał:
- Aha i jeszcze jedno! Jimmy nic o tym nie wie. Macie tu pisemną zgodę na udział w eliminacjach. A teraz zmykajcie na lekcję.

Napisany przez: Ellie 16.05.2003 20:25

No a teraz specjalnie dla Wilczków z pozdrowieniami od Związki Czerwonych Kapturków zupełnie nowy fragmencik rozdziału 7! :impra


Ostatnią lekcją tego dnia była historia magii z profesorem Binnsem. Ciągnęła się jak ser na pizzy. Po skończonej lekcji Emmy i Holly poszły do Harry'ego po miotły. W drodze na boisko dziewczyny rozmawiały.
- Kiedy dostanę się do drużyny, będę mogła latać na swojej miotle.
- To ty masz miotłę? - zdziwiła się Holly.
- No pewnie i to nie byle jaką - Sky Turbo.
- Przecież ta miotła została dopiero zaprojektowana.
- A no tak. Przecież ty nie wiesz.
- O czym?
- Mój wujek, a tata Jimmiego ma sklep ze sprzętem do quidditcha. Przysłano mu ją do wypróbowania, ponieważ jego sklep jest najlepszy w całej Wielkiej Brytanii.
- Ale jakim cudem trafiła do ciebie?
- Dostałam ją na jedenaste urodziny od rodziców.
Kiedy doszły na boisko, spotkały Jimmiego.
- Co wy tu robicie? I po co wam miotły?
- Masz i czytaj. - Emmy podsunęła mu kartkę pod sam nos.
Jimmy wytrzeszczył oczy i wykrztusił:
- O nie! Nie ma mowy!
- Jimmy! Będziemy grzeczne. Damy szansę innym - zażartowała Holly.
- No dobrze. Ale macie do mnie mówić James. Jestem James, kapitan James.
- Tak jest kapitanie! - zasalutowała Emmy, jak majtek na statku.
Na boisku stała mała grupka Gryfonów. Drużyna Gryffindoru była ubrana w strój do gry: szkarłatne szaty i skórzane ochraniacze. Jimmy przestawił wszystkim członków drużyny.
- To jest Mike Morton, nasz pałkarz - wskazał na wysokiego blondyna, który trzymał w ręku pałkę do odbijania tłuczków. - Nie mamy dla niego pary. - A to nasza trójka szukających: Amanda Blake, Jenny Fletcher i Elijah Cain - wskazał na dwie dziewczyny i chłopaka. - A ja jestem obrońcą i kapitanem drużyny i nazywam się James Weasley. Ustawcie się w dwóch grupach - po prawej stronie kandydaci na szukających, a po lewej na pałkarzy.
Holly i Emmy spojrzały na siebie i stanęły po odpowiedniej stronie. Emmy stanęła obok czterech chłopców i jednej dziewczyny. Holly w swoim towarzystwie była jedyną dziewczyną.
- Ja zajmę się naszymi przyszłymi szukającymi, a Mike pałkarzami - powiedział Jimmy. - Najpierw sprawdzimy, jak latacie na miotłach.
Obydwie grupy złapały miotły i wzniosły się w powietrze. Emmy okrążyła parę razy bramki i zatrzymała się w powietrzu. Wyciągnęła z kieszeni szaty pudełko, a z niego szmatkę, którą wyczyściła okulary. Podleciał do niej Jimmy.
- Emmy, latałaś na swojej miotle w lato?
- Nie.
- Pożyczysz mi swojego pudełka na okulary?
- A po co ci ono?
- Zobaczysz. - wziął pudełko i wylądował przy Harrym, który właśnie wszedł na boisko.
Emmy obserwowała ich. Najpierw o czymś rozmawiali. Harry wyciągnął gwizdek i zagwizdał. Wszyscy wylądowali.
- Mike weź skrzynię z piłkami i wybierz najlepszego pałkarza, a ja pomogę Jamesowi wybrać szukającego - powiedział Harry. - James zaczynaj.
- Mam bardzo dobry sposób, aby was sprawdzić. Ten, kto złapie okulary szybciej od pudełka, zostanie szukającym. Wujku... - chłopak podał Harry'emu szmatkę, którą Emmy wycierała okulary.
Harry dotknął ją różdżką i wypowiedział jakieś zaklęcie. Ściereczka zamieniła się w okulary. Rzucił je w stronę bramek, a pudełko uniosło się w powietrze i szybko schowało je wewnątrz siebie. Jimmy rzucał okulary każdemu z osobna. Emmy czuła się coraz bardziej niepewnie. Już cztery osoby nie złapały. Następną osobą, która przystąpiła do testu, był ciemnowłosy chłopak. Już prawie złapał okulary, ale i tym razem pudełko okazało się szybsze.
Teraz przyszła kolej na Emmy. W tym momencie coś przewróciło się jej w żołądku. Dziewczyna wsiadła na miotłę. Spojrzała na Jimmiego, który zamachnął się i rzucił okulary w górę. Emmy wystartowała. Zauważyła, że już obok niej leci pudełko. Przyśpieszyła trochę. Pudełko na chwilę zostało w tyle. Spojrzała się do tyłu. Popatrzyła się na pudełko. Nie zauważyła jednak, że leci prosto na bramkowy słupek. W ostatniej chwili złapała się go ręką. Miotła obróciła się dookoła słupka o 180 stopni. Emmy pochyliła się, aby złapać okulary, wtedy miotła gwałtownie wyhamowała. Złapała je, ale w tej samej chwili ześlizgnęła się z miotły i upadła na ziemię. Pudełko doleciało do jej ręki i zatrzymało się na jej dłoni.
- Emmy! Udało ci się, udało! - Holly podbiegła do przyjaciółki, która siedziała na ziemi i patrzyła z osłupieniem na rękę.
Kiedy zdjęła z niej pudełko, w ręku trzymała już tylko szmatkę.
- Chyba złamałam sobie palca - powiedziała, dalej wpatrując się w szmatkę.
- Chyba znaleźliśmy nową szukającą - powiedział Jimmy.
- Jestem szukającą? - Emmy zerwała się z ziemi i otrzepała. - Jestem szukającą, jestem szukającą, rozumiesz to Jimmy? - krzyknęła dziewczyna, rzucając się chłopakowi na szyję.
- Miałaś nie mówić na mnie Jimmy - powiedział, próbując uwolnić się z uścisku dziewczyny.
- Oni mają dziwną tendencje do rzucania się na siebie - powiedziała ze spokojem Holly do Mike'a
- A to jest nasz nowy pałkarz - powiedział Mike do Jimmiego, klepiąc Holly po ramieniu.

CDN

Napisany przez: Brenda 18.05.2003 17:32

hm..
nudza mnie tego typu fficki, wole jak ktos sam stwarza swoj swiat, a nie urozmaica np. Hogwart.. ogolnie nie mam zastrzezen co do stylu, ale - jest po prostu, troche nudny..

Napisany przez: Ellie 27.05.2003 14:02

A to już końcówka rozdziału siódmego.

Po powrocie do zamku Emmy poszła do skrzydła szpitalnego. Pani
Pomfrey, szkolna pielęgniarka, za pomocą różdżki złożyła jej złamany palec w ciągu dwóch sekund, a potem wcisnęła jej na siłę jakiś dziwnie wyglądający eliksir wzmacniający. Emmy obiecała, że przez następne trzy dni będzie go piła co wieczór. Kiedy wyszła, powąchała eliksir i skrzywiła się.
- Nie ma mowy. Nie będę tego piła, choćby mnie mieli wyrzucić z drużyn. - powiedziała i wylała eliksir do kwiatka, stojącego przy oknie.
Kwiatek natychmiast zrobił się cały brązowy i opadły mu wszystkie listki.
- Ja z tą drużyną to tylko żartowałam - powiedziała i czym prędzej oddaliła się od kwiatka.
Kiedy miała już zakręcać, zauważyła idącą w drugą stronę Madame Le Rouge.
- A tą co tutaj niesie? - zdziwiła się Emmy i zaczęła śledzić nauczycielkę.
Szły nieznanym Emmy korytarzem. Nauczycielka skręciła w następny korytarz. Kiedy Emmy wyjrzała zza rogu, Madame znikła.
- Gdzie ona jest? - dziewczyna podeszła do ściany, kończącej korytarz.
Wisiała na niej makata, przedstawiająca orła. Emmy odchyliła róg makaty. Na ścianie wyrzeźbiona była płaskorzeźba. Po środku znajdował się jakiś dziwny napis:

WŁÓŻ KSIĘŻYCOWE OKO, PRZYSZŁY POZNASZ CZAS. PAMIĘTAM JEDNAK O TYM, ŻE TYLKO DWA OBROTY ŚWIATA MASZ, A POTEM ZNIKASZ.

Nie dowiedziawszy się wiele z napisu, zaczęła przyglądać się płaskorzeźbie, która konkretnie niczego nie przedstawiała - jakieś dziwne znaki, kilka kształtów. Potem Emmy udała się do pokoju wspólnego i opowiedziała Holly, o tym, co odkryła.
- I ona tak po prostu znikła? - dziwiła się Holly.
- Nie mogła się teleportować. W Hogwarcie to niemożliwe.

Napisany przez: agniesha 27.05.2003 20:01

FF pisany fajnym stylem, ale nie podoba mi sie to, ze harry jest nauczycielem latania na miotle.
ogolnie nawet- nawet, nie najlepszy, ale i nie najgorszy. taki przecietny.
w sam raz na popoludnie po dluuuuuugim szkolnym dniu.
no i plus za nie umieszczenie siebie samej w glowenj roli.
wink.gif
powodzenia w dalszym pisaniu!

Napisany przez: Merkury 27.05.2003 20:27

Mi także się podoba. Napisane fajnym stylem, ale mam dwa zastrzeżenia.
Po pierwsze:
Jak to możeliwe, że Ron i Hermiona się pobrali? Możliwe, że mi to nie pasujo bo po przeczytaniu trzydzieści razy czterech tomów Potter'a jestem przyzwyczajony do tego, że oni się nie kochają, ale to tak na marginesie. smile.gif
Po drugie:
Zapominasz czasem, podkreślam CZASEM znaków typu kropki i przecinki, ale to się nie rzuca w oczy.^^
Mam nadzieję, że już w krótce napiszesz następny part... turned.gif
Życzę Ci veny twórczej i powodzenia w pisaniu... czarodziej.gif

Napisany przez: Abaska 31.05.2003 16:29

Przeczytalam.Nie lubie fickow typu HP, ale przelamalam sie i jakos dotarlam do konca. Niezbyt mnie to fascynuje, choc przyznam, ze pomysl z elfem wtrynzalajacym cukierki byl niezly. Wnerwilo mnie troche, ze Hermiona na umor przedstawia zywa kopie McGonnagal. No i jeszcze to jej malzenstwo z Ronem... Duzo rzeczy zaciagnietych jest z ksiazki... Jeden kujonek, powtarzajacy slowa Hermiony wchodzac do Wielkiej Sali, corka Malfoya... Poza tym, jasne bylo, ze skoro byly wolne 2 miejsca: palkarza i scigajacego w druzynie Gryffindoru to zajma je wlasnie Emily i jej qmpela.
Popelniasz czasem razace bledy, np. OBYDWIE. Powinno byc OBIE. Dlatego przeczytaj kilka razy, nim cos wkleisz.
Wklejaj krotsze party, bo ich dlugosc utrudnia troche czytanie.

Napisany przez: Raven 31.05.2003 20:52

Popieram Abaskę. Jak to ktoś kiedyś powiedział "Potter wychodzi nam uszami". Czasami mam wrażenie,że niektórzy ludzie nie potrafią pisać bez niego ficków.

Napisany przez: Ling 04.06.2003 20:26

ff bardzo mi się podoba. co z tego, że jest o hp? jest przecież trochę inny świat, przygody, postacie (chociaż czasem przypominają poprzednich bohaterów, np. ten Walter dokładnie jak Percy). styl pisania też mi się podoba. troszkę czasu zajęło mi przeczytanie całości tongue.gif a właśnie: jak długo to piszecie?

Napisany przez: Ellie 05.06.2003 15:10

Te postaci są podobne, bo w końcu to ich dzieci, dzieci często, przynajmniej w jakimś stopniu, są do rodziców podobne. Ten fick piszemy ponad rok, napisane mamy danaście rozdziałówi jeżeli dobrze pamiętam to będzie ich jeszcze trzy.
Poza tym nasz fick różni się od innych o HP, w roli głównej nie jest Harry, ale jego córka. Postaram się dawać krótsze posty, OK?
I jeszcze jedno: pomysł na to ff powstał bardzo dawno, fick miał być o córce Harry'ego i będzie (niedługo będziemy przygotowywać drugą część, bardziej orginalną).

Napisany przez: Megan 05.06.2003 20:00

Podoba mi się. W przeciwienstwie do niektórych ficków o Potterze nie jest nudny. Piszesz w podobnym stylu co Rowling i dobrze ci to wychodzi.

Napisany przez: Ellie 07.06.2003 20:01

Ten post jest króciutki. Życzę miłego czytania.

ROZDZIAŁ ÓSMY
Miotła.

Przez kilka następnych tygodni Emmy nie miała czasu na rozmyślanie o dziwnym zniknięciu Madame Le Rouge. Kilka razy poszła z Holly do biblioteki, aby poszukać jakiejkolwiek informacji o Księżycowym Oku. Nawet wszystkowiedzący Andre nie przydał się w tej sprawie. Przez cały październik Emmy i Holly chodziły na treningi, które według nich samych nie były im potrzebne. Nawet, kiedy się obijały, Jimmy nie denerwował się zbytnio. Tylko raz, kiedy od rana miał okropny humor, wydarł się na nie tak, że przez cały tydzień wykonywały wszystkie jego polecenia. Emmy zauważyła, że Holly i Mike bardzo dobrze się dogadują. Częste wypady Holly do biblioteki okazywały się spotkaniami z Mike'm.
Pewnej nocy Emmy leżała na łóżku, wpatrując się tępo w sufit.
- Holly, prawda że podoba ci się Mike - odezwała się nagle Emmy, dalej wpatrując się w sufit.
- CO?!
- Przyznaj się, on ci się podoba.
- Wcale, że nie! - zaprzeczyła szybko Holly.
- Podoba ci się.
- NIE!
- Przyznaj się.
- No, może trochę.
- Wiedziałam! - mówiąc to, Emmy rzuciła poduszką w Holly.
- A to za co?
- Za to, że nic mi nie powiedziałaś.
- Wcale nie musiałam - powiedziała Holly i rzuciła poduszką w Emmy.
Rozpętała się prawdziwa bitwa na poduszki, do której po chwili dołączyły się Aileen, Colleen i Shirley.
- Co tu się dzieje? - dziewczyny usłyszały głos, który należał do profesor Weasley.
- Nic ciociu... to znaczy pani profesor - powiedziała Emmy.
- Jest już późno, kładźcie się spać. Nie chcę słyszeć już żadnych hałasów - nakazała im Hermiona i wyszła, mrucząc coś pod nosem w stylu: "Ach te dziewczyny".
- Ciociu? - zdziwiła się Shirley.
- To przyjaciółka ze szkoły mojego taty. Jest mamą Jamesa Weasleya i mówię do niej ciociu.
- Jamesa Weasleya? Tego przystojniaka, kapitana naszej drużyny? - zapytała Colleen.
- Co ja słyszę. Jimmy ma swoje fanki i to w moim dormitorium - stwierdziła z uśmiechem Emmy.
- Lepiej na niego uważaj - szepnęła jej do ucha Holly, za co oberwała poduszką.
- Jimmy to tylko przyjaciel.
- Dobra, dobra - powiedziała Holly i wróciła do swojego łóżka.
Po upływie dwudziestu minut wszystkie już spały.
Nazajutrz, podczas śniadania, dziewczyny chichotały i żartowały sobie z Jimmiego.
- Zakładamy fan klub Jamesa Weasleya, kapitana DRUŻYNY GRYFFINDORU. Która chce się zapisać?
- Bardzo śmieszne - powiedział James, patrząc na śmiejącego się Mike'a.

Napisany przez: Alisia 07.07.2003 22:02

Świetne.
A najbardziej podoba mi się zestawienie par.
Kto by przeżył po raz kolejny Harego i Hermionę?
Poza tym uważam to opowiadanko za bardzo zabawne.
Potter nie miał nikogo oprócz przyjaciół, a jego córka
jest otoczona gronem wujków i ciotek - miła perspektywa.
To zmienia cały fick, bo nie opowiada już o niechcianym chłopcu, ale o kimś kto wychował się w pełnej rodzinie- beztrosko i bez Voldemorta na karku.
Wiesz, co najbardziej mi się podoba, to to że Dumbledore został mianowany dziadkiem i chyba mu sie to podoba.
A Emily ma tyle różnych ciotek i dziadków, kuzynów smile.gif w Hogwarcie, a nawet ojców, że musi się pilnować. Mam prośbę-
Napisz coś więcej o syriuszu i jak Harry w końcu pokonał Voldzia, ożenił się no i w ogóle. No i jak został tak normalnym czarodziejem. To trochę dziwne oglądać młodzież jako dorosłych:)
Zwykle się nie rozpisuję i daję jakiś cytat, ale trudno smile.gif
Poza tym czy stary Knot nadal jest ministrem Magii?
Pozdrowienia dla ciebie, i wytłumacz mi co znaczy MY NAPISAŁYŚMY?

Napisany przez: Longina 22.07.2003 21:54

Hej! Pozdrowienia dla Alisi i odpowiedzi na jej pytania (nie wszystkie):
Knot nie jest ministrem magii, ale nie rozpisujemy się na ten temat i nawet nie wymyślałyśmy nazwiska nowego ministra.
Syriusz mieszka sobie beztrosko na Jawie, został oczyszczony z zarzutów już dawno temu, nie ma żony, mieszka w rezydencji niedaleko plaży, więcej nie zdradzimy.
QUOTE
Pozdrowienia dla ciebie, i wytłumacz mi co znaczy MY NAPISAŁYŚMY?

Bo jesteśmy dwie Ellie i Longina i jest to nasz wspólny fick
O tym jak Harry pokonał Voldzia przekonasz się z siódmej części. smile.gif My piszemy o córce Harry'ego i zamierzchłe czasy nas nie interesują. Co znaczy "normalny czarodziej'? smile.gif

A to jest nowa część rozdziału ósmego:

Nadejście poczty przerwało chichoty i żarty. Do Wielkiej Sali wleciały setki sów. Emmy nie spodziewała się od nikogo przesyłki. Jednak wypatrzyła w górze Pestkę i Hedwigę, które trzymały w dziobach dużą paczkę. Zrzuciły ją na stół, wprost na talerz Andre. Owsianka wylądowała na jego idealnie zawiązanym krawacie. Pestka zaczęła dziobać krawat, zjadając z niego owsiankę.
- Andre nie masz czasem ochoty na bekon albo tosta z dżemem? - spytała się Holly.
- Mama mówiła mi, że dzięki owsiance urosnę - powiedział Andre.
Był to chłopiec o niskim wzroście (pewnie dlatego tak często jadł owsiankę) o piegowatej twarzy i czarnych, kręconych włosach, mówiący z francuskim akcentem.
- I ty wierzysz mamie? - zadrwiła z niego Holly.
Emmy nic nie mówiła, tylko rozwiązywała sznurek ze znajomej paczki. Chwilę później na blacie stołu leżała najlepsza miotła na świecie. Miała polerowaną rączkę, na której widniał napis: Sky Turbo. Miotła zaczęła się wyginać i podskakiwać, tak jakby była zrobiona z gumy.
- Niby tylko sprzęt do quidditcha, ale z jakim charakterkiem - powiedział Mike.
- Chodź Holly zaniesiemy ją do dormitorium i pójdziemy na zielarstwo.
Wstając od stołu, Emmy powiedziała sama do siebie:
- A więc mecz na swojej miotle.
Na te słowa miotła się wygięła i lekko drgnęła.
Kiedy szły przez Wielką Salę, oczy wszystkich uczniów zwrócone były w ich stronę. Rozległy się szepty:
- Czy to jakiś nowy model?
Cora Malfoy jak zwykle była złośliwa:
- Trzeba jeszcze umieć latać na takiej miotle - powiedziała.
Ale nawet ta uwaga nie zdołała popsuć dobrego humoru Emmy.
Na zielarstwie pani Sprout pokazała im zaklęcie przycinające rośliny.
- Powtórzcie: Catus flores!
Wszyscy powtórzyli słowa zaklęcia.
- Dobrze, a teraz pójdziemy na skraje lasu. Tam będziecie mogli poćwiczyć.
Holly, odkąd wyszli z zamku, mówiła tylko o tym, co drużyna osiągnie z taką miotłą.
- Znicza będziesz łapać w przeciągu kilku sekund.
- Holly zamiast ruszać językiem, poruszaj trochę różdżką. - wtedy Emmy coś świsnęło koło ucha.
Dotknęła głowy i odwróciła się. Zobaczyła przerażoną twarz Andre.
- Prze - pra - szam - wydusił.
Emmy spojrzała na chłopca, jakby miała go rozszarpać.
- Emmy spokojnie, odrosną - powiedziała szybko Holly, stając między nią a Andre, by ta nie rzuciła się na niego z różdżką.
- WIEM! - odpowiedziała Emmy z zaciśniętą pięścią.
- W sumie to dobrze się stało, już dawno powinnaś je ściąć. Będzie ci wygodniej na meczach - stwierdziła Holly i spojrzała na Andre, który wyglądał jakby kamień spadł mu z serca, niestety na nogę.
Wracając do zamku, Emmy i Holly spotkały Corę i bliźniaczki Cragg. Jak zwykle musiały się czegoś czepić, tym razem włosów Emmy.
- Potter, to jakaś nowa moda - krzyknęła jedna z bliźniaczek.
Emmy i Holly i tak nigdy nie wiedziały, która do nich mówi, Mildred czy Minnette.
- Chodź Emmy - powiedziała Holly. - Z tym trzeba iść do fachowca.
- Fachowca?
- Tak jest, fachowca i specjalisty.
- Możesz powiedzieć o kogo chodzi? - poprosiła grzecznie Emmy z pewną obawą w głosie.
CDN...

Napisany przez: Tajemnicza 22.07.2003 23:00

Bardzo mi sie podba wasz Fick. Jest taki miły i ciekawy. Niektóre sprawy są tajemnicze, a ja lubie wszystko co tajemnicze =D Bardzo lekko się czyta to opowiadanko i nie ma błędów. Znalałam tylko kilka zjedzonych literek. Macie jakis taki lekki "dryg"do pisania. Zebym ja tak miała... wink.gif Ale dosyć rozczulania hehehe^^ Czekam na nastpnego ciekawego pościka. Pa i pozdraffiam wszystkich.!

Napisany przez: Abaska 24.07.2003 14:47

" który wyglądał jakby kamień spadł mu z serca, niestety na nogę "<-- to mi sie spodobalo =) takie wesole...

Co do textu, tak jak powiedziala Taj, baardzo sympatyczny... Ale naprawde wkurza mnie, ze Emmy to zywa kopia Harry'ego. Pootter mial Blyskawice, najszybsza miotle swiata, Potterowna ma cos tam jakiegos, najszybsza miootle swiata. I to mnie w tym opowie dreczy. Nie klonujcie!! Nie warto =P



Napisany przez: Longina 25.07.2003 19:39

My nie klonujemy, to było uwarunkowane genetycznie smile.gif Ale nie będziemy ci pisać o tym skąd się biorą dzieci wink.gif co do miotły, to niedługo dowiesz się paru interesujących szczegółów na temat tego modelu, który się zwie Sky Turbo.

A to kolejny króciutki fragment

Holly ciągnęła ją za rękaw szaty, aż dociągnęła ją do drzwi, przez które Emmy wcale nie chciała przechodzić. Były to drzwi do klasy Madame Le Rouge.
- Ale ja nie chcę. Poradzę sobie - powiedziała Emmy, jakby szła na skazanie.
Holly wepchnęła ją do klasy. Madame Le Rouge właśnie zmieniała kolor firan z różowych w fiołki na różowe w róże.
- Witaj Emmy. Zaraz coś z tym zrobimy. Nie przejmuj się, będzie wszystko dobrze.
Dziewczyny zdębiały. Madame Le Rouge, nawet nie odwracając się w ich stronę i dalej spokojnie zmieniając firanki, wiedziała o co chodzi.
- No, wygląda lepiej - stwierdziła, patrząc na firanki. - Ten fiolet mnie drażnił. No wiecie dziewczynki, róż to taka ostoja spokoju. - dziewczyny rozejrzały się po wściekle różowej klasie, dalej nie mogąc wydobyć z siebie głosu.
Madame wzięła różdżkę, dotknęła głowy Emmy i wypowiedziała zaklęcie.
- I po kłopocie. A teraz zmykajcie, bo spóźnicie się na trening.
Dziewczyny odeszły bez słowa. Uznały, że nie warto tego komentować.
Trening miał być dla Emmy niesamowity. Mogła latać na swojej miotle, ile się da. Na boisku wszyscy chcieli dosiąść jej miotły, choćby na chwilę wzbić się na niej w powietrze, ale Jimmy rozgonił miłośników nowoczesnego sprzętu do quidditcha. Pierwszy mecz w tym roku miał odbyć się z drużyną Ravenclav.
- Koniec tego dobrego. Teraz parę informacji o przeciwniku. - cała drużyna od razu się uspokoiła i zwróciła w stronę Jimmiego. - Krukoni mają nowego szukającego - pierwszaka, podobno dobry - mówiąc to spojrzał na Emmy miotłę, którą trzymała w ręku. - Dziś będę ćwiczył z Emmy, a reszta niech poćwiczy sama, tylko solidnie - tak żeby wyglądało to na trening.
Jimmy i Emmy poszli na jedną stronę boiska, a reszta na drugą.
- No dobra. Widzę nowy sprzęt w rękach. Zobaczymy jak latasz na tej miotle. Chyba nie miałaś jeszcze okazji na niej latać. Jesteś już na tyle szybka, że możesz ćwiczyć z prawdziwym zniczem. Zobaczymy.
Emmy pstryknęła palcami nad leżącą na ziemi miotłą, która od razu znalazła się w jej rękach. Jimmy nie mógł uwierzyć w to co widzi. Kiedy Emmy odleciała, powiedział sam do siebie:
- Nawet nie powiedziała "do mnie".
- Wypuszczaj go! - krzyknęła.
Jimmy otworzył skrzynię z piłkami i wypuścił znicza.
Emmy powiedziała cicho do miotły:
- No dobrze mała, za zniczem. - i miotła ruszyła w stronę błyszczącego w oddali światełka.
Emmy bardzo szybko złapała znicza i z triumfującą mina podleciała do Jimmiego.
- To za łatwe dla ciebie, więc to trochę utrudnimy. Ty się odwrócisz, żebyś nie wiedziała, gdzie odlatuje znicz.
Emmy obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i zawisła głową w dół.
- Wypuszczaj! - krzyknęła Emmy.
I tym razem szybko uporała się z zadaniem. Potem Jimmy utrudnił jej zadanie, ponieważ podczas lotu próbował zrzucić ją z miotły. Ćwiczyli, aż się ściemniło. Po ćwiczeniach Emmy ścigała się z Jimmim po całym boisku.
- Emmy zwolnij! Nie dogonię cię!
Emmy zatrzymała się w powietrzu i odgarnęła włosy z czoła.
- Ładnie ci w nowej fryzurze - powiedział Jimmy, rumieniąc się na całej twarzy.
Emmy, podobnie jak on, zarumieniła się i nie wiedziała, co powiedzieć. Jimmy przerwał niezręczną ciszę, krzycząc:
- Teraz ty gonisz!
Rano Emmy zwlokła się z łóżka z wielkim trudem. Po prawie trzygodzinnym chrzcie nowej miotły i zabawie z Jimmim nie miała siły na nic. W jej dormitorium nie było żadnej z dziewczyn. Emmy, nie spiesząc się zbytnio, ubrała się i zeszła do pokoju wspólnego.

cdn

Napisany przez: Longina 09.08.2003 20:26

Oto ciag dalszy, no moze jego niewielka czesc:
dementi.gif
- Cześć Emmy. Ładna fryzura - powiedział Andre, stojąc w bezpiecznej odległości, jakby się bał, że Emmy się na niego rzuci.
- Dziękuję. W sumie nic się nie stało. Możesz spać spokojnie, już się nie gniewam.
- Cześć Andre. Cześć Emmy.
- No nareszcie jesteś, gdzie byłaś? - powiedziała Emmy do Holly, która właśnie weszła.
- Na śniadaniu. Nie chciałam cię budzić, bo wyglądałaś, jakbyś ścigała Jimmiego więcej niż te parę razy, o których mi mówiłaś.
- Oj cicho bądź. Jestem głodna, chodź - powiedziała i pociągnęła Holly za sobą.
Po zjedzeniu śniadania Emmy zgarnęła parę dropsów dla Tykona.
- Muszę go wypuścić na trochę dłużej, bo ostatnio chorował - powiedziała Emmy o elfie.
Przez ostatni miesiąc zmiana pogody nie sprzyjała elfowi, który całe swoje dotychczasowe życie spędził na egzotycznej wyspie.
Rozmowę o Tykonie przerwał Walter.
- Dzień dobry Emmy! Słyszałem że, zamęczyłaś znicza wczoraj na treningu.
- O Wolter! Masz dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Coś się ciekawego stało? - spytała się Emmy.
- Nie, dlaczego tak sądzisz? - powiedział takim tonem, jakby nie chciał się dzielić przyczyną swojego dobrego humoru. - Chciałem tylko dać ci do przeczytania Proroka Codziennego. Jest w nim ciekawy artykuł o twojej miotle.
- Dzięki - odpowiedziała i wzięła do ręki gazetę.
Szarpiąc stronami, dotarła do artykułu, który zajmował niecałe pół strony.
"Ministerstwo Magii, a konkretnie wydział sportu, wstrzymał produkcję nowego modelu mioteł "Sky Turbo". Minister Działu Sportu stwierdził, że miotły są niespokojne i drapieżne. A oto relacja zdana przez niezadowolonego klienta.
- Zrzuciła mnie i pobiła - stwierdził.
Obecnie zanotowano, że miotły posiadają tylko cztery osoby w całym kraju. Ich miotły nie sprawiły większych problemów. Resztę wycofano ze sprzedaży. Przewodniczący Związku Działaczy Ligi Quidditcha, Dunbar Oglethorpe , stwierdził że cztery zadowolone osoby, posiadające Sky Turbo, przypadły im do gustu. Według niego te miotły zachowują się jak konie albo wielbłądy."
- Cztery osoby, oswoiłaś miotłę, zmęczyłaś znicza, nic więcej nie trzeba - ten mecz wygramy - powiedziała z pewnością w głosie Holly po przeczytaniu artykułu.
- Uspokój się, skąd wiesz, że tej miotły nie ma ktoś ze szkoły?
- O tym nie pomyślałam.
- Chodź, oddam Walterowi gazetę i zaniosę Tykona do pokoju taty. Dam mu witaminę C. A potem muszę wysłać Pestkę do mamy.
Po południu Jimmy zwołał całą drużynę do siebie.
- Bierzcie miotły i idziemy na trening.
- Jimmy! Odpuść! - powiedziała Emmy. - Wczoraj chyba wystarczająco długo ćwiczyliśmy?
Jimmy popatrzył się na proszącą Emmy, a potem na chichoczącą drużynę.
- Noo... dobrze. Odpocznijcie. Ale w poniedziałek macie dać z siebie wszystko.
- Tak jest, kapitanie James! - krzyknęła chórem cała drużyna i rozeszła się.
Holly poszła gdzieś z Mike'm, a Emmy udała się do szkolnej sowiarni, by dać Pestce list do mamy.
CDN

Napisany przez: Abaska 18.08.2003 12:47

Taa, Longina, wiemy, ze mamy fajne emoty =P

Poza tym: Ty nie masz co robic, tylko posty nabijac, jaki masz aktualnie nastroj? Sorry, ale nie sadze, by to kogos specjalnie interesowalo... W dodatku jakby kazdy pisal, jaki ma nastroj, toby sie niezly smietnik na forumie zrobil. Wiec nastepnym razem sie zastanow, jak z czyms takim wyskoczysz

Co do ficka: Czyli ze ta cala Sky Turbo leci, jak jej sie powie? Jesli tak, to jest to idiotyzm. Jakby lud w szkole mial Sky Turbo, toby wszyscy lapali znicze w trymiga... I zero Quidditha.

Czyzbyscie chcialy tu zrobic romantyka? James i Emmy... Moim zdaniem juz za dlugo sie znaja, by pomiedzy nimi cos zaiskrzylo...

A te dwie ostatnie czesci byly troche nuzace. A moze jakies niespodziewane zwroty akcji? Czytelnika trza czyms przyciagnac, a nie, ze prawie wciaz jest swiadomy, co za chwile sie stanie...

Napisany przez: Longina 18.08.2003 21:20

wacko.gif Poniedziałek był wietrzny. Całą noc padało, a nad ranem pojawiła się mgła, która potem opadła.
- Piękna pogoda. Nie ma co - powiedziała Emmy przy śniadaniu, patrząc na niebo, które zawsze odzwierciedlało to, co się działo na zewnątrz.
- Jak utrzymam się na miotle to będzie dobrze - powiedziała Amanda.
- Będzie znosić kafla - dodał Elijah.
Narzekanie na pogodę przerwało przyjście poczty. Niektóre sowy wyglądały, jakby ktoś je wrzucił do pralki i ustawił na wirowanie. Emmy wyraźnie wypatrywała Pestki.
Czekasz na coś konkretnego? - zapytała Holly, kończąc rozmowę z Mike'm.
- Tak... - złapała małą paczuszkę.
- A można wiedzieć na co?
Emmy powiedziała szeptem:
- Mama sporządziła lekarstwo dla Tykona. Idę do pokoju taty, zmuszę Tykona do wypicia tych ziół. Jak nie będzie chciał wypić, to go zwiążę i wleję mu to do gardła.
- Chyba za pomocą lejka - uśmiechnęła się Holly.
Gdy Emmy wyszła z Wielkiej Sali, Mike zapytał się Holly:
- Co za pomocą lejka?
- Nic, nic, absolutnie nic.
Emmy znalazła krótszą drogę do pokoju taty, nagle gdy już miała skręcać, usłyszała głosy.
- ... Clifford, zmykaj do dormitorium.
- Tak Madame, już idę - powiedział piskliwy głos, po czym ucichł.
- Clifford - u niego od małego widać że, ma tendencję do złego. - powiedziała do siebie Madame Le Rouge. Dobrze, a teraz Emily gdzie jesteś?
Emmy coś podskoczyło w żołądku. "Skąd ona wiedziała, że tu jestem i że się ukrywam" - pomyślała.
- ... Emily. - Madame zawołała jeszcze raz.
Emmy odskoczyła i schowała się za ścianą. Potem zauważyła światło bijące zza ściany i usłyszała trzask zerwanych kabli, wrzuconych w wodę oraz poczuła lekki powiew wiatru. Stała za ścianą jeszcze chwilę. Gdy wszystko ucichło wychyliła głowę. Zobaczyła tylko pusty korytarz, korytarz który już kiedyś widziała. Ten, na którego końcu, za makatą była dziwna płaskorzeźba. Dziewczyna wyszła z ukrycia i podeszła do makaty. Odchyliła róg. Pod spodem wszystko się poruszało. Małe, dziwne znaki zmieniały miejsce tak, jakby były żywe.
- Tu się coś dzieje i to coś poważnego - powiedziała sama do siebie, przykrywając makatą płaskorzeźbę.
Poszła dalej korytarzem. Doszła do zwykłej, szarej, zamkowej ściany i zaczęła się jej przyglądać. Nagle przestała przyglądać się ścianie i wyjęła różdżkę. Dotknęła nią ścianę w miejscu, gdzie był mały, wyskrobany czymś ostrym znicz.
- Disendium - powiedziała cicho, a w miejscu znicza, pojawiła się zwykła klamka. Emmy nacisnęła na klamkę, a fragment ściany otworzył się jak drzwi. Za ściennymi drzwiami był pokój Harry'ego.
Abaska bądz wyrozumialsza jestem sama Ellie

Napisany przez: Abaska 18.08.2003 23:13

Boze!! To ja az taka wredna jestem?? A myslalam, ze takie potulne ze mnie dzieciatko... Cholercia, ze wzgledu na to, ze przerazilas mnie faktem, co tez ze mnie wyroslo teraz bede wyrozumialsza ;]

No, ten part byl lepszy, bo cos sie dzialo. Ale pod koniec mogloby byc "sekretny pokoj Harry'ego", czy cos takiego, bo wychodzi na to, ze ona trafila do jego dormitorium (czytalam to mojemu piecioletniemu bracholkowi i wlasnie dzieki niemu zwrocilam uwage na to potkniecie wink.gif ). A tak ogolnie to moze byc. Fajnie, ze byl znicz. Takie symboliczne to troche =)

Uaa, mi tez sie nudzi. Mimo, ze sa wakacje i trza troche rodzine pomeczyc, to nuda wieje w tym moim domostwie =P Tylko ksiazki, internet, TV, muzyczka, jedzenie i spanie wink.gif Niecierpie takiej monotonii... I chyba mi sie powoli na leb rzuca, ale zaczynam tesknic za szkola...


Napisany przez: Longina 12.09.2003 21:04

Oto następny part:
Na krześle na przeciwko kominka siedział i kichał mały Tykon.
- Cześć malutki - powiedziała pieszczotliwie do elfa.
Tykon odwrócił główkę w jej stronę. Był okryty małym kocem. Nos świecił mu się na fioletowo.
- Tykon źle się czuć, Tykon być chory - powiedział ochrypniętym głosikiem i pociągnął noskiem.
- Zaraz coś na to poradzimy, nie martw się - powiedziała i zaczęła wyciągać wszystko z paczki od mamy. Były w niej jakieś suszone rośliny i butelki o podejrzanej zawartości. List dołączony do rzeczy zawierał przepis na przyrządzenie eliksiru.
- Skąd mama to wytrzasnęła?
- Wujek Syriusz jej pomagał - odpowiedział jej tata, który właśnie wszedł do pokoju. - Trudne do przyrządzenia? - zapytał.
- Nie, ale ta ilość jest niesłychanie mała. Kropla tego, gramik tego. Nie ma co, końska dawka.
- Tykon wybacz mi, ale podam ci to później. Muszę najpierw jakimś cudem zmniejszyć kociołek - powiedziała, dalej patrząc na ilości składników.
- Ja się zajmę kociołkiem i resztą, a ty zmykaj do szatni i wciągaj ochraniacze na nogi. Ten mały z Ravenclawu jest podobno dobry - powiedział Harry i prawie że wypchnął córkę za drzwi.
Emmy patrzyła jeszcze minutę na ścianę.
- Czyżby tata wiedział o czymś, czego ja nie wiem? Ta szkoła jest coraz dziwniejsza. Jak tylko wygram ten mecz to muszę się dowiedzieć, o co chodzi.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Druga taka na meczu.

- No, już jesteś. Co tak długo? - zapytała Holly, stojąca w sali wejściowej.
- A, znów sp... - ale przerwała, patrząc na przyjaciółkę. - Oj, spotkałam tatę i gadaliśmy.
W szatni wszyscy sprawdzali, czy Emmy na pewno ma miotłę.
- Mam kilka słów dla was - krzyknął Jimmy, nie mogąc uspokoić reszty. - wszyscy zwrócili głowy w stronę kapitana. - Dajcie z siebie wszystko i postarajcie się wygrać.
Jimmy był naprawdę zdolnym zawodnikiem. Jeszcze rok temu, razem z Mike'm byli najmłodszymi w drużynie Gryfonów. Po pierwszym meczu, który Gryfoni wygrali dzięki strategii Jimmiego, chłopak zyskał uznanie starszych kolegów, którzy mianowali go kapitanem drużyny.
Po krótkiej przemowie Jimmiego drużyna wyszła z szatni i ustawiła się na boisku. Emmy spojrzała na rączkę swojej miotły.
- Wygramy, wygramy - szepnęła do siebie i wzięła głęboki wdech.
Nagle drużyna zaczęła głośno o czymś rozmawiać i kręcić głowami na wszystkie strony.
- Co się stało!? - zapytała Emmy, a w jej brzuchu dochodziło do erozji wulkanu.
- Spójrz na sprzęt ich szukającego. - powiedział Elijah.
Emmy przecisnęła się na przód i zobaczyła chłopca z taką samą miotłą, jak jej.
- Emmy i reszta, uspokójcie się! I tak mamy większe szanse na wygraną.
- Przy takim wietrze? U nich prawie cała drużyna to piąto-, szósto-, a nawet siódmoklasiści - powiedziała Holly z lekkim przerażeniem w głosie.
W tym momencie usłyszeli głos Harry'ego.
- Dosiądźcie mioteł. Na mój gwizdek wzbijecie się w powietrze. Gra rozpocznie się w momencie wyrzucenia kafla.
Emmy popatrzyła w niebo z wielkim niepokojem.
- Uda się, uda się - powtarzała.
Gwizdek ledwo było słuchać w szumie wiatru. Wszyscy wznieśli się w górę. Szaty niespokojnie powiewały.
- Zaczęło się. Kafel w powietrzu, przejmuje Amanda Blake, podaje do Jenny Fletcher. Kafel nadal w posiadaniu Gryfonów. Jenny podaje piłkę do Elijaha. Pałkarz Ravenclawu, Peter Grant, odbił tłuczka na ścigającego Gryfonów. Gryffindor stracił kafla.
Emmy patrzyła z góry na grę. W tej chwili coś świsnęło jej koło ucha. To tłuczek, odbity przez Granta przeleciał i o mały włos nie uderzył jej w głowę.
- Uważaj! - krzyknęła Holly i mocno odbiła go w stronę zawodnika Ravenclavu.
Kafel znowu przejęli Gryfoni, a sprawna akcja Jenny i Amandy sprawiła, że kafel przeleciał przez bramkę Krukonów.
- Dziesięć punktów dla Gryffindoru! - krzyknęła do mikrofonu komentatorka, Puchonka z siódmej klasy.
Na trybunach Gryfonów rozległy się oklaski i okrzyki, zagłuszone przez wiejący wiatr.
- Kafel w posiadaniu Krukonów ... ale uwaga ...
tongue.gif CDN

Napisany przez: Longina 13.09.2003 15:08

Ja wiem kiedy przerwać co? tongue.gif oto następny kawałek:
... przejmuje go Amanda, podaje do Jenny, ta do Elijaha ... i bramka! Następne dziesięć punktów dla Gryfonów, co za błyskawiczna akcja! Pogoda nie sprzyja dziś Krukonom. Mali Gryfoni sprytnie pokonują wiatr.
Emmy rozglądała się po boisku, ale znicza ani śladu. Później zerknęła na Szukającego Krukonów, Clifforda.
- Nie do wiary, następne dziesięć punktów dla Gryffindoru! Wiatr coraz bardziej utrudnia grę. Gryfoni prowadzą 30 do 0.Gryfoni przy kaflu. Znicz się jeszcze nie pokazał. Dzisiaj czeka nas także niezwykłe starcie między szukającymi. Obydwoje mają super sprzęt... Ale co się dzieje! Krukoni przechwycili kafla... zbliżają się do bramek, Scott rzuca i... Jest, jest - pierwsze dziesięć punktów dla Ravenclawu w dzisiejszym meczu!
Przez następne dwie godziny Emmy nie zauważyła znicza, a żadna z drużyn nie zdobyła punktów. Nagle rozległ się gwizdek.
- Przerwa! - krzyknął Harry. - Macie pięć minut - zmykajcie do swoich szatni.
W szatni, w porównaniu do boiska, panowała błoga cisza. Ścigający byli tak zmęczeni, że z trudem łapali oddech.
- Emmy, złap go wreszcie, bo już długo nie pociągnę - powiedziała Jenny, ciężko dysząc.
- Ja też - dodali Elijah i Amanda.
- Ja nie chcę nic mówić, ale minęły już dwie godziny. Gusty na pewno złapałby już znicza - powiedział Mike ze spuszczoną głową.
Holly, widząc że Emmy zmarkotniała jeszcze bardziej, dodała szybko:
- Gusty to pierdoła. On też musiał się rozgrzać zanim złapał znicza. Nie bez kozery ma takie przezwisko.
- Ale nie rozgrzewał się przez dwie godziny. Ja widziałem znicza już ze trzy razy, a ona ani razu.
- Spokojnie Mike, jesteś zmęczony, ale nie musisz wyżywać się na Emily- krzyknął Jimmy. - Na boisko! Jest ciężko, ale sobie poradzimy.
Przed gwizdkiem wznawiającym grę, Emmy podleciała do Holly.
- A tak w ogóle to co to za Gusty?... CDN

Napisany przez: Longina 24.10.2003 18:35

Cos jest nie tak juz 2 party zamiescilam dry.gif mad.gif
...
- Mój brat.
- Twój brat, twój brat, nie mówiłaś, że masz brata.
- Siostrę też mam – dodała i odleciała.
Po przerwie Emmy dalej nie mogła zauważyć znicza.
- To niemożliwe. Tyle czasu minęło, a znicza ani śladu. Może jestem ślepa... i go nie widzę. – powiedziała do siebie i zdjęła okulary, żeby je przetrzeć.
I wtedy...
- Znicz! – krzyknęła, nie wkładając okularów na nos.- Złapię go, złapię.- wymówiła przez zaciśnięte zęby.
Parę sekund później pojawił się szukający Krukonów, Ewan Clifford,
- I co Potter, domyśliłaś się wreszcie – powiedział zimnym, grubym głosem i wyprzedził ją.
Emmy przyspieszyła, wyprzedziła go i próbowała wytrącić go z toru lotu.
- Proszę bardzo! Pokazał się znicz. Szukający walczą ze sobą. – komentatorka zwróciła uwagę na szukających, lecących wysoko w górze. – Potter jest silniejsza, chyba złapie pierwsza, ale... Clifford nie poddaje się.
- To ty?! – krzyknęła Emmy, gdy chłopak ją popchnął i o mało co nie spadła z miotły.
- Potter jakby nagle się poddała... Nie, wyrównała, dogoniła Clifforda! – krzyczała komentatorka, nawet nie zauważając, że Krukoni wyrównali z Gryfonami 30:30.
Emmy leciała za zniczem, walcząc o to, by go złapać, ale także o to, by nie zostać zrzuconą z miotły.
- Clifford nie wiem jak ty, ale ja chcę złapać tę piłeczkę – powiedziała do chłopaka, który uśmiechał się szyderczo, a oczy błyszczały mu jak u kota.
Emmy pochyliła się, złapała mocniej rączkę miotły, ściskając ją tak, że okulary trzymane w ręce nie wytrzymały i pękły. Nagle ostro
wyhamowała. Gdy to zrobiła, już nikt nie interesował się grą na dole, nawet reszta obu drużyn. Wszyscy mieli głowy zwrócone w stronę szukających.
- Co ona robi?! Przecież on go złapie – powiedział Mike.
- Cicho, ona wie co robi – uciszył go Jimmy.
W tym czasie Clifford też wyhamował, ale było już za późno. Znicz został złapany w kozi róg, skręcił i leciał wprost na Emmy. Emmy skręciła trochę w lewo. Znicz już miał ją wymijać, ale ona wyciągnęła rękę i... CDN
Jutro jesli sie da bedzie nastepny.

Napisany przez: Longina 25.10.2003 12:45

Musze isc do psychoanalityka a potem wchodzic na strone cry.gif Wy mnie poprostu stresujecie cry.gif
... poczuła zimną, złotą kulkę w dłoni. Wypuściła okulary, które spadły na ziemię. Niestety w tej samej chwili tłuczek uderzył ją w bark. Emmy usłyszała jak ciężka piłka miażdży jej łopatkę. Ręka odmawiała jej posłuszeństwa. Emmy już ledwo co trzymała znicza. Gdy usłyszała gwizdek, wypuściła skrzydlatą piłkę z ręki. Wylądowała i zsunęła się z miotły prosto na kolana. Cała drużyna, z uśmiechami na twarzach, otoczyła ją.
- Złapała! Złapała! Dziewczyno, ja cię za to kocham! - krzyczał Mike i skakał do góry.
Spojrzał na Holly i od razu przestał skakać.
- Jej trzeba pomóc - powiedziała.
- Przepraszam - powiedział szybko Mike i spuścił głowę.
Ogólną radość przerwała Emmy.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale wasza szukająca umiera z bólu.
- Zaraz coś na to poradzimy. - powiedział Harry, który przebił się przez tłum Gryfonów.
Rzeczywiście Emmy nie wyglądała zbyt dobrze. Prawa ręka ociekała krwią, była pokaleczona szkłem ze zgniecionych okularów. Druga ręka bezwładnie leżała na jej kolanie.
Emmy została dosłownie przykuta do łóżka w skrzydle szpitalnym. Pani Pomfrey nazajutrz nie pozwoliła jej wstać i zaklęciem przykuwającym zmusiła ją do nie pójścia na zajęcia. Podczas przerwy na lunch przyszła do niej Holly.
- Jak się masz?
- Dobrze, nie licząc tego, że jestem przyklejona do łóżka i nie mogę wstać - powiedziała Emmy z krzywą miną na twarzy. - Co tam na lekcjach?
- Nic ciekawego. Na eliksirach straciliśmy dziesięć punktów, bo Snape jak zwykle się zeźlił. Na historii magii jak zwykle nudy. Na obronie przed czarną magią Le Rouge mówiła nam o złośliwych zaklęciach rzucanych na przedmioty, trochę nudne jak na nią - stwierdziła Holly, patrząc w okno.
- Musisz mnie stąd wyciągnąć, mam dość leżenia - powiedziała Emmy, szarpiąc się na wszystkie strony.
Następne dni w skrzydle szpitalnym były okropne. Picie wszystkiego, co przynosiła pani Pomfrey, było męką.
- Nie mogę - powiedziała Emmy, krzywiąc się nad kubkiem, którego widok sprawiał, że brało ją na wymioty.
- Musisz. To dla twojego dobra - powiedziała pielęgniarka.
- Dzień dobry. Jak się ma szukająca, która prawie na ślepo złapała znicza? - powiedział Harry, który właśnie wszedł do szpitalnego pokoju.
- Okropnie, tato zabierz mnie stąd! Pani Pomfrey więzi mnie tu od czterech dni.
- Mam dobrą nowinę - jutro możesz wrócić do dormitorium.
- A ja myślałam, że mnie do Bożego Narodzenia nie wypuści.
- Jutro Noc Duchów. Wiesz, że Dumbledore wynajął grupę tańczących szkieletów? Niestety ty musisz się jeszcze trochę pomordować, przeżyjesz?
- No, myśl o tym, że jutro stąd wyjdę, będzie mnie trzymać przy życiu - powiedziała Emmy ciężko wzdychając.
Wieczorem, po długiej i wyczerpującej kłótni z panią Pomfrey, Emmy padła ze zmęczenia.
Miała w nocy dziwny sen...CDN

Napisany przez: Longina 25.10.2003 18:12

Mialo byc ladnie! To moj ulubiony fragment pisalam go z Eilly 2 lata temu.
Śniło się jej, że Madame Le Rouge przyszła do niej w nocy i rzuciła na nią jakieś zaklęcie. Byli tam też... tata i ciocia Hermiona. Kręcili się po całym pokoju i o czymś mówili szeptem. - To nie wszystko – na koniec wszedł Dumbledore. – Emmy kończyła opowiadać swój sen Holly, podczas ubierania się rano. – No, już wszystko zabrałam. Mam nadzieję, że już nigdy, ale to nigdy, nie będę musiała tu wracać bez większego powodu.
Kiedy Emmy wróciła do dormitorium, zabrała swoje książki i razem z Holly poszły na śniadanie do Wielkiej Sali. Sala nie była jeszcze przystrojona na Noc Duchów. Mieli się tym zająć po południu Madame Le Rouge i Hagrid.
- Już wyobrażam sobie Wielką Salę – będzie cała różowa – powiedziała Emmy.
- No co ty – wtrącił się Jimmy. – W tamtym roku były świetne dekoracje.
Po śniadaniu dziewczyny poszły na lekcje. Pomimo pobytu w szpitalnej sali, Emmy nie miała zaległości. Holly przynosiła jej codziennie notatki z lekcji. Z okazji Nocy Duchów lekcje zostały skrócone.
Kiedy wieczorem dziewczyny weszły do Wielkiej Sali, zatkało je z wrażenia. Wielka Sala rzeczywiście wyglądała super. W powietrzu wisiały wielkie dynie, wyhodowane przez Hagrida. W całym pomieszczeniu porozwieszano kolorowe lampiony, których blask oświetlał stoły. Wiszące nietoperze z papieru, wyglądały jak żywe. A ze sklepienia sali ciągle sypało się kolorowe confetti w kształcie małych duszków. Na stołach leżały kolorowe serwetki, na których stały półmiski ze słodyczami: ciasteczkami w kształcie mioteł, zielonymi ciągutkami, chrupkami w kształcie zębów wampira, cukierkami, ciasteczkami w kształcie płyt nagrobnych, jabłkami w czekoladzie na patyku oraz dzbanki z hektolitrami dyniowego soku. Na stole nauczycieli stał imponujący piernikowy Hogwart. Jego dach był polany pyszną czekoladą, a ściany oblepione kolorowymi cukierkami. Z jego okien biło światło. Słodka makieta była na tyle dokładna, że była tam nawet maleńka chatka Hagrida oraz fragment Zakazanego Lasu.
Kiedy wstał Dumbledore, wszyscy ucichli. Emmy zapatrzyła się na confetti, które na podłodze rozpuszczało się jak płatki śniegu. Lecz chwilę później zwróciła głowę w stronę dyrektora.
- Życzę wam miłej zabawy i... smacznego! – powiedział i usiadł.
Emmy nie widziała zbyt dobrze bez okularów, których jak na razie nikt nie znalazł na boisku. Lecz jak można było nie zauważyć tej perłowo białej brody Dumbledora.
Na początku wystąpiła grupa tańczących szkieletów. Później przy stołach słychać było rozmowy na przeróżne tematy, jednak przeważał temat o wygranym meczu Gryfonów, zwłaszcza że Emmy siedziała na sali.
- A, zapomniałabym... – powiedziała Emmy, sięgając po ciasteczko w kształcie płyt nagrobkowych z wypieczonym „R.I.P.”
- O czym? – zapytała Holly, kończąc jabłko w czekoladzie.
- O twoim rodzeństwie. Chcę wiedzieć wszystko.
- No dobra. Jak już wiesz, Gusty to mój brat. Rok temu skończył Hogwart...
- Był szukającym Gryfonów.
- Ychy – przytaknęła Holly, przeżuwając jabłko.
- A dlaczego „Gusty”?
- To było prostsze i fajniejsze od imienia Gilbert, a poza tym pasowało do niego.
- No a siostra?...
CDN

Napisany przez: Ellie 19.11.2003 19:18

Dawno nie pisałam postów i widzę, że bardzo jesteście spragnieni nowych partów. Apeluję o cierpliwość! Nie możemy zamieszczać zbyt długich fragmentów, bo nie nadążyłybyśmy z pisaniem

- Siostra ma na imię Sara. Dwa lata temu skończyła szkołę.
- Chcesz powiedzieć, że z dwójki rodziców Ślizgonów, cała trójka ich dzieci trafiła do Gryffindoru?
- O nie! Sara była w Slytherinie, kochała eliksiry i w ogóle kochała się uczyć. Nienawidziła grać w quidditcha, patrzeć na niego też. Tak w ogóle to rodzice doznali małego szoku, gdy dowiedzieli się, że Gusty trafił do Gryffindoru. To, że ja tu trafiłam, już jakoś przeboleli.
- A co teraz robią Sara i Gusty? - zapytała się z zaciekawieniem Emmy.
- Gusty się leni, a Sara podobno niedawno przyjęła pracę w jakiejś szkole...
- Szkole...?! A czego miałaby uczyć i gdzie?
- Tego to ja już nie wiem, ale jestem pewna, że będzie uczyć eliksirów - powiedziała Holly i poszła do Mike'a, który opowiadał o krwawej walce z tłuczkiem podczas meczu.
Po północy wszyscy porozchodzili się do swoich dormitoriów.
Rano Emmy i dziewczyny obudziły się trochę później niż zwykle, ponieważ lekcje zostały przesunięte na późniejszą godzinę tak., aby wszyscy mogli się wyspać po wczorajszej zabawie. Kiedy Emmy spojrzała na swoją szafkę nocną, zauważyła nowe okulary i karteczka. Emmy przeczytała ją.

Emmy!
Niestety nie znalazłem na boisku twoich okularów, a raczej ich szczątków, które nadawałyby się do naprawienia. A że nie możesz chodzić po szkole na pół ślepa, sprawiliśmy ci nowe okulary. Nie zgub ich na następnym meczu!
TATA

- Sprawiliśmy?! - powiedziała ze zdziwieniem Emmy, drapiąc się po głowie.
Emmy doczytała jeszcze postscriptum:
P. s.: Przymierz je!
Emmy włożyła okulary na nos. Były dziwnie lekkie - tak jakby nie miała nic na nosie. Pod pewnym kątem mieniły się to na różowo, to na fioletowo.
- O, widzę że masz okulary na nosie - zagadnął ją Jimmy, kiedy siadała do stołu.
- Dopiero dostałam.
- Nowe?
- Yhy - mruknęła, patrząc co spałaszować.
- Emmy, dzisiaj zaczynamy znowu trenować. Jak myślisz - pozwolą ci?
- A dlaczego mieliby nie pozwolić? Przecież nic poważnego mi się nie stało. A tak w ogóle - co wy z tą liczbą mnogą?
Holly i Jimmy, nie wiedząc o co jej chodzi, spojrzeli na siebie, a Holly powiedziała cicho do Jimmiego:
- Chyba ma jakiś lekki uraz powypadkowy.
- Wszystko słyszałam - powiedziała Emmy.
Po śniadaniu dziewczyny poszły na obronę przed czarną magią.
- Dziś, moi kochani, będziemy kontynuować złe uroki rzucane na przedmioty - powiedziała Madame, kiedy weszła do klasy.
Miała dzisiaj na sobie jasnofioletową szatę, a w blond włosy wpięła różowe spinki.
CDN

Napisany przez: Merkury 21.11.2003 21:13

Hmmm... Widzę lekką poprawę, nareszcie nowy part, ale i tak jest zbyt krótki... wink.gif
Mam tylko jedno zatrzeżenie... Nie znam się zbyt na polskim, ale pewny byłem, że pisze się szczątek, a nie szczątków... tongue.gif Jeżeli się mylę to mi powiedzcie... smile.gif
Pozdrawiam i czekam na kolejne części... biggrin.gif

Napisany przez: Ellie 22.11.2003 16:15

Nie wiem, czy masz rację, ale spytam się polonistki i jeżeli jest źle to poprawię. Ale dzięki za zwrócenie uwagi.
I proszę mi tu nie grozić Avada Kedavra!!!
Następny part zamieszczę może jutro, bo teraz nie piszę z domu, a na kompie mam plik z opowiadaniem.

Napisany przez: Cinija Nicija 26.11.2003 11:26

Zobaczmy
szczątek -t ki a. - t ku -t kiem - t ków
I co?
Kto miał racje?

Napisany przez: Nea 26.11.2003 15:07

Opowiadanie nie jest złe, całego nie czytałam ale:

Primo: dziewczyny zamieszczajcie w swoim tempie, nie macie w domu neta, to trudno

Secundo: cała reszta czekać spokojnie

Tercjo: dziwię się że żaden mod nie wykasował waszych postów typu: "daj kolejnego parta nooooooooooooooooo"

Napisany przez: Ellie 27.11.2003 15:41

Nie zapomniałam o was, ale mam strasznie dużo do nauki i do zrobienia i nie mam za bardzo czasu sad.gif
Okularnicy, łączmy się!!!!! Nawiasem mówiąc Longina też nosi okulary.
Mam w domu internet, ale nie stałe łącze więc muszę się ograniczać.
Wiedziałam, że mam racje, jestem nieomylna (a na dodatek skromna smile.gif ) Chodzi mi o te szczątki oczywiście.
Oto obiecany part:

- Może ktoś odświeży nam pamięć i powie, o jakich urokach mowa była na poprzednich zajęciach?
Ręka Andre szybko wystrzeliła w górę.
- „Areia Ver”, ..., ...
- Bardzo dobrze Andre. A czego dotyczy „Areia Ver”?
- Jest rzucane na szklane przedmioty, okulary, lornetki.
- A kto wie, jak zdjąć te zaklęcia z danych przedmiotów? Panna Baldwin i panna Potter wolą rozmawiać o meczu niż uważać na lekcji. Rozumiem, także lubiłam wiatr we włosach, cudowne prawda? No, ale nie o tym chciałam mówić. Panna Potter przygotuje mi referat z dwóch ostatnich lekcji. Aha, a panna Baldwin jej pomoże. Andre...
- Ja też mam napisać? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie, Andre. Powiedz pannom Potter i Baldwin, jak można zdjąć te zaklęcia?
- Nie można ich zdjąć, są dość silne, więc gdy próbujemy je zdjąć, przedmioty nie wytrzymują i zamieniają się w srebrzysty pył.
- Doskonale, dziesięć punktów.
Zabrzmiał dzwonek.
- Ta baba się na mnie uwzięła – powiedziała z oburzeniem Holly. – A niech to wszystkie tłuczki świata. Nawet nie wiem dlaczego. Kiedy leżałaś u pani Pomfrey, po każdej lekcji zadawała mi wypracowanie.
- Chyba będę musiała zwrócić się z pomocą do Andre. Przecież nie było mnie na ostatniej lekcji, więc jak mam napisać ten referat?
Po południu Emmy i Holly wzięły swoje miotły i poszły na boisko. Dotarły tam pierwsze. Było zimno, więc ze zniecierpliwieniem wyczekiwały reszty drużyny.
- No drużyno, do dzieła. Ostatni mecz poszedł nam świetnie, ale nie można spoczywać na laurach. Nie chciałbym, aby przerwała się nasza dobra passa. Następny mecz dopiero w marcu, ale do końca listopada będziemy trenować, aby nie stracić formy. – powiedział na wstępie Jimmy.
Chciał coś jeszcze dodać, ale Emmy szybko wtrąciła:
- No dobra, zaczynajmy, bo mi zaraz uszy odpadną z zimna.
- James!!! – krzyknęła Hermiona, która stanęła koło wejścia na boisko.
- Co przeskrobałeś, James? – spytał się Elijah.
- Chyba nic, ciekawe o co chodzi.
- Emily to samo, do mnie! – krzyknęła Hermiona.
Oboje podbiegli, nie mając zielonego pojęcia, o co chodzi.
- James, co ona tu robi?! – zapytała z groźną miną Hermiona.
- Przyszła na trening mamo, przecież widać.
- Emily dopiero co wyszła z łóżka i doszła do siebie, a ty mój panie pakujesz ją od razu na miotłę?
- Ciociu, nic mi nie jest.
- O nie, moja młoda damo, nie wsiądziesz na miotłę przez najbliższe dwa tygodnie, dopóki ja uczę w tej szkole.
- A mogę przynajmniej obserwować?
- Na to się mogę zgodzić, ale jeżeli zobaczę cię na miotle to... – urwała. – James, jak mogłeś być tak nieodpowiedzialnym.
- Ale mamo...! – powiedział Jimmy, ale Hermiona już odeszła. – Trudno, siadaj na trybunach albo idź do zamku. – powiedział do Emmy.
- Idę do biblioteki, napiszę referat dla Madame Różowej.
Emmy zabrała miotłę i skierowała się w stronę zamku. Kiedy szła przez boisko, zauważyła coś w trawie. Była to garstka srebrzystego piasku, obok którego leżał kawałek oprawki od...

CDN

Urwałam w takim momencie, wredna jestem co nie????

Napisany przez: Ellie 28.11.2003 14:17

Ma się ten talent, co nie???
A tu króciutki fragmencik i jest to koniec rozdziału 9.

- ...moich okularów. - zdziwiła się Emmy.
Doszła do biblioteki i poprosiła panią Pincey o jakąś książkę o urokach. Bibliotekarka podała jej opasłe tomy m.in. "Zgrywusów z różdżką i złośliwych zaklęć". Po pięciu minutach książki ją zakryły.
- I ja mam to przeczytać? - powiedziała do siebie i zaczęła przerzucać kartki książki.
Zatrzymała się na stronie z zaklęciem, które Andre wymienił na lekcji. Było to zaklęcie "Areia Ver".

Jest to mało skomplikowane w rzucaniu zaklęcie. Rzucane jest na szklane przedmioty. Powoduje, że np.: w szklankach, kubkach, kieliszkach płyny stają się niewidoczne. Zaklęcie to wykorzystywane jest do robienia złośliwych żartów. Stosowane często na okulary. Sprawia, że osoba nosząca okulary, nie widzi jakiegoś określonego przedmiotu. W przypadku próby odczarowania przedmiotu, zamienia się on w srebrzysty piasek.

- Piasek..., srebrzysty. - szepnęła do siebie Emmy. - Coś tu śmierdzi.
Zabrała swoje notatki i wyszła z biblioteki.
cdn

Mogę wam jeszcze zdradzić tytuł następnego rozdziału- "Pocałunek". A teraz niech was zjedzą domysły.

Napisany przez: Tajemnicza 28.11.2003 17:53

Mmmmm, smaczne, smacze ale za krótkie. Do jasnej cholery, czemu wszyscy pisza takie krótkie party?! Ja tu przychiodze po miechu, a wy mu tu takie parciki dajecie. Nie moge.... Co do opowa, jest ciekawe, ale sa bedy stylistyczne, które czasami naprawdę denerwują =/ Ogólenie jest dobrze i nie ruywaj w takich moemntach bo to tesz strasznie denerwuje =/ Powodzenia...

Napisany przez: Alisia 28.11.2003 22:08

Ja mam okulary, ale małej wampirzycy nie przystoi ich nosić biggrin.gif
Nie.. ja mam świra na punkcie historii starożytnej, ale trudno. Mam do ciebie prośbę: jeśli kogoś uśmiercisz, połóż mu na oczy monety (a raczej wy)....
Wole być przesądna. I uważajcie z tymi pocaunkami, bo faktem fakt, że jak powiedział pewiem wybitny męski szowinista, "kobiety są c z y m ś pomiędzy mężczyzną, a zwierzęciem./ Platon/ Więc kim jest dziewczyna?? biggrin.gif

Napisany przez: Longina 29.11.2003 17:52

Mordoklejka co ci sie tam klei w glowce? wink.gif Oto next part:
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Pocałunek

Ku zdziwieniu Emmy, Madame Le Rouge dała jej za referat piętnaście punktów, a Holly dostała pięć za rzekomą pomoc.
- Jeszcze dzisiaj dwie godziny eliksirów i wolność, ferie świąteczne! – powiedziała do Emmy Holly, kiedy schodziła ze schodów.
- Poczekaj, daj mi się obudzić, to się pocieszę razem z tobą – stwierdziła Emmy.
Historia magii była wyjątkowo nudna i sprzyjająca milej drzemce.
Hogwart już od paru tygodniu przykryty był białym, puchatym śnieżkiem. Po lekcjach uczniowie wychodzili na błonia i rzucali się śnieżkami. Emmy, Jimmy, Holly i Mike stoczyli prawdziwą bitwę śnieżną.
Po lekcji profesora Binnsa dziewczyny zeszły do lochów. Przed klasą Snape’a byli już Ślizgoni.
- To niewiarygodne. Jak ona mogła, mam dość tej baby. – Emmy i Holly usłyszały czyjeś narzekania. – Nie zniosę jej dłużej. Jak tak dalej pójdzie, to wynoszę się z tej budy.
- O, biedna Cora, nie radzi sobie z nadmiarem obowiązków uczniowskich – powiedziała od niechcenia Holly, lecz z lekkim grymasem zadowolenia na twarzy.
- Baldwin i Potter, bohaterki ostatniego meczu. Baldwin – Morton poprosił cię już o rękę? A może ty Potter wreszcie zrozumiałaś, że znicza trzeba szukać, a nie czekać, aż sam podleci pod nos?
- Co tu się dzieje? – zapytała, schodząca ze schodów, Madame Le Rouge.
- Nic Madame, tylko prowadzimy małą wymianę zdań – powiedziała Emmy przez zaciśnięte zęby.
- To dobrze, bo już myślałam, że się kłócicie.
- Ależ skąd – powiedziały jednocześnie Holly i bliźniaczki Cragg, stojąca za Corą.
Madame Le Rouge weszła do klasy profesora Snape’a i zamknęła drzwi.
- Po co ona idzie do Snape’a? – zdziwiła się Holly.
Emmy wzruszyła tylko ramionami i dalej patrzyła na Corę, która znowu zaczęła narzekać.
- To koniec. Nie wytrzymam już dłużej. Wysyłam sowę do ojca.
- Co ona jej zrobiła? – powiedziała do siebie Emmy.
- O, dziękuję Severusie, jesteś kochany – powiedziała z uśmiechem na twarzy Madame Le Rouge, wychodząc z klasy.
- Dla ciebie wszystko, moja droga.
- No to pa.
- Do widzenia – pożegnał się rozanielony Snape i zaprosił grzecznie wszystkich do klasy. – Zapraszam, zapraszam.
Nikt nie mógł uwierzyć w to co usłyszał, ani w to co zobaczył po wejściu do klasy. W całej klasie było mnóstwo zapachowych świec i kadzidełek, w kominku rozpalono ogień, a na biurku stał wazon z kwiatami.
- Zaraz przyłączę się do narzekań Cory – stwierdziła Emmy, rozglądając się po klasie. – Co ona zrobiła Snape’owi?
Wygląd klasy nie był jednak tak wstrząsający, jak samo zachowanie Snape’a. Był miły przez całe dwie godziny. Gdy podał wszystkie składniki nowego eliksiru, nikt i tak nie zwracał na to uwagi. Wszyscy patrzyli tylko na nauczyciela. Po omówieniu wszystkiego, usiadł przy biurku, powąchał kwiaty i otworzył książkę, na której widniał napis „Zdrowa cera - ważna rzecz”.
- On zbzikował, czyta o maseczkach z ogórka i błocie z witaminami – powiedziała Holly, patrząc na profesora z otwartymi szeroko oczami.
CDN

Napisany przez: Merkury 29.11.2003 17:59

No, zaczyna się robić ciekawie... smile.gif Tylko znowu jest za krótkie... dry.gif
Parę błędów jest, typu kropki przed myślnikami i powtórzenia, ale nie rzucają się w oczy... turned.gif
Czekam na następne party i pozdrawiam biggrin.gif

Napisany przez: Alisia 29.11.2003 18:57

Wiecie, ja przestaję śledzić ten temat dry.gif Wciąż dajecie takie krótkie party, że to przekracza wszelką .... słowo mi uciekło, ale chyba się domyślacie. Po prostu to nie trzyma w napięciu, to wkurza i zniechęca. Wolę żebyś dała za miesiąc coś przyzwoicie długiego, niż żebym się wkurzała przez cały czas....

Napisany przez: Ellie 01.12.2003 15:34

Nie bądźcie tacy niecierpliwi!!! Naprawdę gdybyśmy wysyłały dłuższe party to szybko by się nam skończyło opowiadanko. My ciągle je piszemy, a że ostatnio nie ma zbytnio czasu, to idzie to wolno. Zostało nam jeszcze dwa i pół rozdziału w zeszycie, a do przepisania na komputer sporo więcej.

Alisia- mówi się: to przekracza ludzkie lub wszelkie pojęcie.

A jak wam się podoba przemiana Snape'a????

...
Wieczorem do Hogwartu miał zawitać Ron, który został zaproszony przez Dumbledora w jakiejś tajemniczej sprawie. Dopiero później okazało się, że Ron miał dostarczyć nowe miotły szkolne. Na święta w zamku zostało bardzo mało osób: Emmy, Jimmy, Holly, Mike, dwóch Ślizgonów z czwartej klasy, trzech Puchonów z siódmej i Ewan Clifford z Ravenclaw.
Jak co roku, Hagrid ściął dwanaście choinek z Zakazanego lasu. Madame Le Rouge i profesor Flitwick wieszali na nich ozdoby. Choinki przystrojono kolorowymi łańcuchami, nie wypalającymi się świeczkami. Złote i srebrne kule latały w powietrzu i po kolei zawieszały się na zielonych gałązkach. Emmy przyglądała się wszystkiemu z otwartą buzią.
- Emmy! - zawołała ją Madame Le Rouge, stojąca koło ostatniej nie ubranej choinki. - Może ty i Holly chcecie ubrać ostatnią?
- My?!
- Tak. Może w ten sposób odkryjecie w sobie duszę artysty.
Zabawa przy ubieraniu choinki była wspaniała.
- Chyba nie ma już bombek. Przyniosę jeszcze trochę, mam je w gabinecie - powiedziała Madame, patrząc na prawie ubraną choinkę.
- Pomogę pani - zaoferowała się Emmy.
- Nie, nie trzeba, poradzę sobie - szybko odpowiedziała.
- Ależ pomogę.
- No, ee... no dobrze - powiedziała Madame Le Rouge i poszły na górę.
Weszły parę pięter w górę i minęły skrzydło szpitalne.
- No, jesteśmy - powiedziała Madame, wskazując na drzwi do gabinetu.
Madame otworzyła je i obie weszły do środka.
- Ja pójdę do mojego schowka, a ty Emmy zostań tu, bo jako nauczycielce nie przystoi mi pokazywać swojego bałaganu - zaśmiała się i weszła do sąsiedniego pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
- Jak na babkę, która ma świra na punkcie różowego, jest nieźle - Emmy powiedziała sama do siebie.
Gabinet wyglądał całkiem normalnie z wyjątkiem tylko jednej rzeczy. Na półkach, na ścianach, dosłownie wszędzie wisiały i stały zegary - małe, duże, takie i siakie. Dziwne było jeszcze to, że każdy wskazywał inną godzinę. Emmy rozglądała się po pomieszczeniu, a jej oczy widziały tylko wskazówki, jej uszy słyszały tylko tykanie. Kręciła się dookoła pośrodku dywanu i nagle zatrzymała wzrok na jednym z zegarów. Wskazywał on prawidłową godzinę. Emmy podeszła do niego. Zegar nie był jednym z największych, ale był spory, jego tarcza dziwnie się mieniła. Emmy otworzyła szybkę zegara i wtedy tarcza zniknęła, lecz liczby dalej były na swoich miejscach. W głębi zegara na soczysto - czerwonej tkaninie leżał dziwny medalion. Okrągły kształt zawierał półksiężyc, na którym jak na huśtawce leżał mały, okrągły kamyk. Emmy zajrzała głębiej, by go obejrzeć. Wewnątrz kamienia kłębił się niebiesko - zielony dym. Nagle jeden z zegarów zaczął dzwonić. Emmy szybko zamknęła szybkę i odeszła od zegara. Tarcza dalej była przezroczysta. Madame Le Rouge właśnie otworzyła drzwi do schowka. Emmy szybko zasłoniła zegar.
- No, tyle chyba wystarczy - powiedziała Madame, dźwigając trzy wielkie pudła.
Dziewczyna obejrzała się gorączkowo, tarcza się pojawiła.
- Eee..., pomogę pani.
Zeszły na dół i razem z Holly skończyły ubierać choinkę.
- Emmy, co się stało?- zapytała się Holly, gdy wracały do dormitorium. - Nie odezwałaś się, odkąd wróciłaś z ta babką i bombkami. Zrobiła ci pranie mózgu jak Snape'owi, czy co?
- Nie, tylko... trochę się źle czuję i jestem śpiąca.
CDN

Napisany przez: Mordoklejka 02.12.2003 21:39

QUOTE
A jak wam się podoba przemiana Snape'a????


Nie wiem jak wam, ale mnie nie. dry.gif
Według mego skromnego zdania w każdym opowiadaniu powinnien być jakiś wredny typ, który ma kilku faworytów, a nad resztą okrooooopnie sie pastwi (sadystka ze mnie, no nie?) i w ogóle!!!
Bez tego ficki sa jakieś takie...bezbarwne???

Napisany przez: Merkury 03.12.2003 09:23

QUOTE (Mordoklejka @ 02-12-2003 21:39)
QUOTE
A jak wam się podoba przemiana Snape'a????


Nie wiem jak wam, ale mnie nie. dry.gif
Według mego skromnego zdania w każdym opowiadaniu powinnien być jakiś wredny typ, który ma kilku faworytów, a nad resztą okrooooopnie sie pastwi (sadystka ze mnie, no nie?) i w ogóle!!!
Bez tego ficki sa jakieś takie...bezbarwne???

Święta racja Mordoklejko... smile.gif Bez Snape'a pastwiącego się nad jakimiś uczniamy Wasz fick stracił barwę... dry.gif No, ale mam nadzieję, że Snape wróci do siebie i dalej będzie sadystą... biggrin.gif A dalej, jeżeli chodzi o fick, to błędów jak na moje oko nie ma, ale nadal mam prośbę, abyście wklejały dłuższe party smile.gif
Pozdrawiam i czekam na więcej turned.gif

Napisany przez: Ellie 06.12.2003 14:39

Hej! Wszystkiego najlepszego z okazji Mikołajek! A oto prezencik ode mnie- duży fragmencik. Zamieszczam już do końca ten rozdział.

Świąteczny poranek był jeszcze bardziej przyjemny niż wieczór poprzedniego dnia. Emmy otworzyła oczy, lecz nie zobaczyła dormitorium, tylko stertę kolorowych paczek i paczuszek.
- Prezenty, super! - krzyknęła. - Holly wstawaj!
- Po co, mamy wolne.
- O.K., skoro nie chcesz wiedzieć co za prezent sprawił ci Mike.
- Mike... prezent... Co? Prezent! - zerwała się z łóżka tak, że z niego spadła, wpadając przy tym na stertę kolorowych pudeł.
- Od których zaczynamy? - zapytała Emmy, wyciągając Holly z jej prezentów.
- Od największych ma się rozumieć - stwierdziła Holly.
- A może od tych najbardziej ruchliwych?
- Które masz na myśli Emmy?
- Ten i ten - pokazała na dwie małe paczuszki, jedną ze swojej sterty prezentów i jedną z Holly.
Obie podniosły swoje paczuszki i powoli zaczęły otwierać.
- Ja się zaczynam bać - powiedziała Holly.
- Nie wygłupiaj się, przy twojej jest kartka z nazwiskiem Morton- tam gdzie jest to nazwisko, nie ma się czego bać.
Holly spojrzała na karteczkę.
- Przeczytaj swoją - powiedziała.
- "Wszystkiego lepszego, bo nic nie może być najlepsze. James." - przeczytała. - Ciekawa jestem, gdzie to wyczytał.
- Emmy patrz - powiedziała Holly.
Emmy spojrzała z nad kartki. Na nadgarstku dziewczyny była śliczna, złota bransoletka.
- Super, prawda? Otwieraj swoją.
Tak jak obie przypuszczały, w paczuszce Emmy także była bransoletka. Oba świecidełka były ściśle związane z pozycją dziewczyn w drużynie. Bransoletka Emmy trzymała na uwięzi trzy malutkie złote znicze ze srebrnymi skrzydełkami. Próbowały odfrunąć, ale łańcuszek był zbyt ciężki, żeby go uniosły. Przy zapięciu była mała, złota tabliczka z wygrawerowanym napisem: "Dla Emily od Jamesa". Za to tłuczki przy bransoletce Holly mieniły się wszystkimi kolorami tęczy, będąc jednocześnie czarnego koloru.
Po opanowaniu zdziwienia z dość nietypowego prezentu obie stwierdziły, że chłopcy postarali się bardziej niż one. Emmy otworzyła resztę prezentów. Od mamy i taty dostała słodycze. Lecz tata dał jej jeszcze coś extra. Mapę, którą Emmy dobrze znała z opowiadań taty. Była to Mapa Huncwotów. Do mapy dołączona była karteczka:

Poszalej troszkę, tylko nie przesadzaj, bo jeśli coś zbroisz to skonfiskuję.
TATA

Spojrzała na mapę. Zauważyła, że w pokoju wspólnym siedzą Mike i Jimmy. Emmy i Holly zeszły do chłopców.
- Cześć tato - powiedziała do Harry'ego, który właśnie wszedł do pokoju. - Ładne skarpetki, to od tego skrzata?
- Tak, od Zgredka. Ładne, co nie? Tym razem lewą mam o dwa numery za dużą.
- Po co wpadłeś?
- Powiedzieć Jamesowi, że jego tata wyjeżdża. Dlaczego pytasz, coś chciałaś?
- W sumie to nie, tylko...
- Dzień dobry panie profesorze!
- Dzień dobry Holly. Dużo miałaś prezentów?
- Sporo - powiedziała Holly. - Emmy, spójrz na nich - dziewczyna wskazała na chłopaków.
- Tato, oni są jak ten twój skrzat - powiedziała Emmy, patrząc jak Mike i Jimmy wymieniają się skarpetkami od dziewczyn.
- James! - zawołał Ron, który właśnie wszedł do pokoju przez dziurę za portretem Grubej Damy.
- O, cześć tato! Wujku, ładne skarpetki.
- James, jadę do domu. Pilne wezwanie.
Harry zrozumiał, odsunął się i zabrał ze sobą resztę dzieciaków przed kominek. Emmy usiadła w fotelu, najbliżej Jimmiego i Rona. Tata mówił do chłopca, jakby ten coś przeskrobał:
- James, zachowuj się jak na Weasleya przystało. Uważaj na mamę. Nie sknoć czegoś.
- Dobrze tato, będę grzeczny. - Emmy zauważyła, że Jimmy skrzyżował palce.
Świąteczny obiad był cudowny. Potrawy kusiły zapachem i samym wyglądem. Lecz Emmy miała w głowie zupełnie co innego. Jej myśli kłębiły się jak dym z niespodzianki Mike'a, która właśnie wybuchła, a na podłogę spadło parę śmiesznych stworzonek - Gumofelków. Nagle przy stole rozległ się śmiech.
- Emmy, Emmy!- zawołała Holly.
- Yyy... coś się stało?
- Włosy...
- Co z nimi?
- Masz Gumofelka we włosach.
- Emily, dobrze się czujesz? - spytała się Madame Le Rouge.
- Tak, ale lepiej pójdę na górę.
Emmy, mówiąc "na górę", wcale nie miała na myśli swojego dormitorium. Od razu poszła do korytarza z dziwna płaskorzeźbą. Gdy doszła, rozejrzała się uważnie. Nasłuchiwała przez chwilę, czy nikt nie idzie. Gdy stwierdziła, że nikt nie kręci się w okolicy, zdjęła makatę z orłem i zaczęła oglądać uważnie płaskorzeźbę. Nic się nie poruszało, tym razem nie było żadnych napisów.
- Dobra. O co tu chodzi?
Płaskorzeźba przypominała tarczę zegara, na którym nie było jednak wskazówek. Emmy spojrzała na środek tarczy. Wgłębienie po środku było odciskiem medalionu z gabinetu.
- Księżycowe oko - szepnęła do siebie Emmy.
Rozejrzała się jeszcze raz. Na korytarzu było bardzo zimno. Emmy wiedziała, co teraz zrobi. Poszła do gabinetu Madame Le Rouge. Idąc korytarzami, nie wiedziała czy trzęsie się z zimna, czy może ze strachu. Doszła do drzwi gabinetu.
- Alo-ho-mora - szepnęła, a jej dolna szczeka trzęsła się z zimna.
W zamkowych ścianach, gdy się nie grzało, było równie zimno jak na dworze.
Weszła do pokoju, było w nim cieplej niż na korytarzu. Podeszła do odpowiedniego zegara, otworzyła go i wyjęła medalion.
- Zaraz zwrócę - powiedziała, ale chyba tylko sama do siebie.
Poszła do płaskorzeźby, nie wiedząc za bardzo co robić. Po prostu włożyła medalion do wydrążonego miejsca. Pasował idealnie. Nagle na ścianie wszystko zaczęło się poruszać i przemieszczać. Jednak po chwili wróciło na swoje miejsce. Tylko w jednym miejscu nastąpiła zmiana, nad Księżycowym Okiem pojawił się napis:

W CZASIE GRZEBAĆ NIE WYPADA,
WIĘC JEŚLI NIE WIESZ, CZEGO CHCESZ,
ODEJDŹ I KSIĘŻYCOWE OKO WEŹ.

Emmy stała z otwartą buzią i czytała napis. Nagle usłyszała kroki i dwa głosy.
- Jeśli to Le Rouge, to już po mnie - szepnęła do siebie i szybko wyrwała ze ściany Księżycowe Oko.
Nie było jej już zimno, wręcz przeciwnie, zrobiło jej się gorąco. Zaniosła szybko medalion na swoje miejsce. Mało brakowało, ledwo co schowała się za rogiem, gdy zza rogu naprzeciwko wyszli Snape i Le Rouge.
- Och Severusie, jesteś wspaniałym komplemenciarzem - powiedziała kobieta, zasłaniając twarz, jakby się zawstydziła.
- Moja droga Madlen, tak nie lubię się z tobą rozstawać, ale niestety - powiedział Snape, biorąc jej dłoń i całując.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. No to dobranoc.
- Dobranoc moja miła.
Emmy coś przewróciło się w żołądku, zrobiło jej się wręcz niedobrze. Gdy Le Rouge weszła do siebie, Emmy poszła za Snape'm, chowając się po drodze za zbrojami, żeby dojść niezauważoną do dormitorium. Jednak później uznała, że nawet gdyby skakała na jednej nodze i machała rękami przed jego nosem, to i tak nie zwróciłby na nią uwagi.
W pokoju wspólnym byli Mike i Holly.
- Gdzie Jimmy, muszę z nim porozmawiać - powiedziała szybko i niewyraźnie Emmy.
- Nie ma go, jest na dole z mamą.
- Trudno, pogadam z nim jutro - powiedziała i poszła do dormitorium.
Holly poszła za nią. Emmy położyła się na łóżko, bolały ją brzuch, głowa i, z niewiadomej przyczyny, prawa ręka.
- Emmy, co się z tobą dzieje? - zapytała Holly, najwyraźniej bardzo martwiąc się o przyjaciółkę.
- Nie wiem, może jestem po prostu zmęczona.
Emmy nie wiedziała dlaczego, ale czuła w środku pewną obawę, że nie powinna mówić Holly o wszystkim, co odkryła, o Księżycowym Oku.
- Emmy powiedz, może będę mogła ci pomóc. A tak w ogóle to gdzie byłaś?
- Noo siedziałam tu, a jak mi się znudziło to poszłam do pokoju taty... Och! Nie mogę tego przed tobą ukrywać! - krzyknęła i wstała z łóżka.
- Czego?!
- Ja widziałam, widziałam jak Le Rouge całowała się ze Snape'm - powiedziała szybko to, co jej ślina przyniosła na język, czując że nie powinna mówić o medalionie.
- Co?!
- Tak! Jestem w szoku, wiec daj mi odpocząć - mówiąc to zaczęła sobie masować nadgarstek prawej ręki, bo czuła, że dzięki temu przestaje boleć.
Rzuciła się na łóżko i zasłoniła zasłonkę, tak aby Holly nie widziała jej twarzy. Słyszała tylko, jak Holly też się kładzie i mówi sama do siebie:
- To niemożliwe, Snape i różowa maniaczka.
Po jakimś czasie obie zasnęły.


Napisany przez: Merkury 06.12.2003 21:52

No właśnie, wszystkiego najlepszego, ale nie o tym chciałem mówić. turned.gif
Jeżeli chodzi o ten part to jest w nim parę powtórek, ale po za tym nie mam się czego czepić... happy.gif (aż dziwne, no nie? biggrin.gif)
Gorąco pozdrawiam i czekam na następne party... czarodziej.gif

Napisany przez: Ellie 09.12.2003 15:48

Merkury: gdzie na przykład są powtórki, to postaram się poprawić.
I co w końcu z tym pocałunkiem, zaskoczeni???

Napisany przez: Mordoklejka 09.12.2003 21:33

QUOTE
I co w końcu z tym pocałunkiem, zaskoczeni???


eeee....nie!
Można było przewidzieć ale szczerze mówiąc to nawet jak na przewidywalne lekki wstrząs! poza tym sniadanie mi się cofa jak pomyślę, że Snape miałby kogos pocałować!! Śmiechu warte!!! biggrin.gif

Napisany przez: Ellie 12.12.2003 14:04

A o to pierwsza część rodziału 11. Muszę wam powiedzieć, że jest to mój ulubiony jak na razie rozdział.


ROZDZIAŁ JEDENASTY
Wrotycz

Przerwa świąteczna była w miarę spokojna, nic ciekawego się nie działo. Nic ciekawego także zdaniem Emmy, która postanowiła, że nie będzie ruszać Księżycowego Oka, lecz będzie dążyć do bliższego poznania Le Rouge. Dalej trwała w przekonaniu, że gdzieś już ją widziała. A to, co zdarzyło się kilka dni później, miało ją upewnić w tym przekonaniu. Z samego rana poszła do biblioteki. Nie wierzyła, że przy takiej ilości książek nie znajdzie nic o Księżycowym Oku.
- Kurczę, nic, ani jednego słowa – powiedziała, zamykając setną z kolei książkę. – Mam dość, idę do dormitorium.
Wstała i już miała wychodzić, gdy zza półek usłyszała rozmowę bibliotekarki z Madame Le Rouge.
- Dzień dobry Madame. W czymś pomóc?
- O tak, proszę. Szukam książki o wpływie faz księżyca na warzenie eliksirów.
- Dwa rzędy w lewo. Prace Hesper Starkey.
- Och, dziękuję bardzo.
Emmy widziała, jak Madame się zbliża. Schowała się więc z powrotem za stertą książek, które przeglądała. Wzięła z półki pierwszą lepszą książkę, otworzyła i udawała, że tak interesującej jeszcze nie czytała.
- Widzę, że zaczytałaś się Emily w książce, którą chciałam wypożyczyć.
- O! Dzień dobry Madame. Eee... przykro mi, że tak wyszło.
- Nie.. nie szkodzi, naprawdę. – mówiąc to patrzyła się na swój nadgarstek.
- Coś się stało? - Emmy zerknęła na nadgarstek kobiety.
Na początku myślała, że to przywidzenie. Zdążyła zobaczyć tylko przez chwileczkę bransoletkę, która pokryła się jakby mgiełką i rozpłynęła w powietrzu. Bransoletka była identyczna jak bransoletka Holly. I dlaczego zniknęła? Jakim cudem?
- Eee... nic. Tylko o czymś zapomniałam. Do widzenia moja droga, muszę iść. Miłej lektury.
- Do widzenia.
Madame wyszła z biblioteki. Emmy wzięła książkę pod pachę i wybiegła za nią.
- Panno Potter! – krzyknęła za nią pani Pincey.
- Ach tak, biorę ją! – krzyknęła Emmy i poszła do dormitorium, żeby powiedzieć Holly, o tym co właśnie widziała i żeby przejrzeć książkę, którą wzięła z biblioteki.
- Panno Potter, co to za bieganie? – zwróciła jej uwagę Gruba Dama.
- Troszkę się spieszę – odpowiedziała zadyszana.
- No dobrze. Hasło proszę.
- Zaspa pszenna w młynie
Przeszła przez dziurę w ścianie. W pokoju panował nieład. Fotele były poprzewracane, dywan zwinięty. Emmy pomyślała, że pewnie chłopcy się wygłupiali.
- Holly, nie uwierzysz... – przerwała i zamknęła drzwi do dormitorium. – Co się stało? – zapytała się, rozglądając po zupełnie zdemolowanym pomieszczeniu.
- Nie mogę jej znaleźć – odpowiedziała Holly, wywalając ubrania ze swojego kufra.
Dormitorium wyglądało jakby przeszło przez nie stado słoni i małe tornado.
- Czego nie możesz znaleźć?
- Bransoletki od Mike’a, położyłam ją na szafce nocnej, jestem tego pewna. A gdy rano się obudziłam, już jej tam nie było.
Emmy rozejrzała się po pokoju.
- Chyba tylko łóżek nie odsuwałaś.
- Próbowałam, ale mi się nie udało – odpowiedziała, a oczy zalały jej się łzami. – Idę do łazienki.
- Poczekaj, pójdę z tobą! – krzyknęła za wychodzącą Holly, gdy właśnie się potknęła o własną torbę z książkami.
Kiedy wygramoliła się ze sterty książek, które spadły z łóżka Holly na jej głowę, wybiegła z dormitorium i pokoju wspólnego. Po drodze do łazienki spotkała Mike’a. Był trochę jakby w szoku.
- Mike, nic ci nie jest? – zapytała Emmy.
- Po raz pierwszy powiem, że tak – coś mi jest. Nie mam zielonego ani w innym kolorze pojęcia, o co wam wszystkim chodzi. Przyszedł do mnie ten mały Krukon, szukający i chciał mi coś powiedzieć, a gdy zaczął – Mike zaczerpnął powietrze – przyszła ta zwariowana, różowa babka i wydarła się na niego. Gadała coś, że niszczy jej życie. Za uszy go odciągnęła ode mnie. A później... – znów złapał powietrze – Holly powiedziała mi, co jej się stało.
Emmy nic nie mówiąc, poszła do łazienki.
- Holly, gdzie jesteś? – kucnęła, żeby zobaczyć w której kabinie schowała się przyjaciółka.
Wstała i oparła się o drzwi kabiny, w której była dziewczyna.
- Holly, dlaczego płaczesz? Znajdziemy ją, przecież nie mogła się rozpłynąć w powietrzu. – to przypomniało Emmy o bransoletce Le Rouge. – No, chyba.
- Nie chyba, tylko na pewno – powiedziała Madame Le Rouge, która właśnie weszła do łazienki. – Holly wyłaź, ale to już, wiem gdzie jest bransoletka.
- Wie pani?! – krzyknęły jednocześnie dziewczyny.
CDN

Napisany przez: Ellie 23.12.2003 23:21

Tutaj jest kolejny fragmencik. Wyjeżdżam do babci i nie będzie mnie do poniedziałku. Życzę więc wam wszystkim: Wesołych Świąt Bożego NArodzenia, udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku!!!

Holly wynurzyła się z kabiny. Miała zaczerwienione oczy.
- Nie pozwolę, żebyś cierpiała przez całe swoje życie przez tego małego gnojka. A tak, no bo gwiazdy tak powiedziały - dodała szybko, patrząc na zdziwione twarze obu dziewczyn. - Idziemy, znajdę go, choćbym flaki miała sobie wypruć.
Madame wyszła z łazienki, a dziewczyny za nią. Szła tak szybko, że musiały prawie biec. Gdy doszły do Grubej Damy, dziewczyny chciały podać jej hasło, ale ona je znała. W dormitorium dalej był nieporządek
- No dobra, wyłaź.
- Przepraszam, ale kto ma wyjść? - spytała się Holly.
- Zaraz zobaczysz - mówiąc to, machnęła różdżką, a wszystko co leżało i stało na podłodze, poza nimi samymi, znalazło się w powietrzu.
Le Rouge kucnęła przy ścianie, gdzie chwilę wcześniej stało łóżko Holly.
- Spójrzcie - powiedziała kobieta i wskazała na malutkie, drewniane drzwiczki, na których nabity był złoty wzorek krzaku jagód. - Wrotycz borówkowy, najgorszy z tego gatunku.
- Wrotycz? - zapytała Emmy.
- Ja wiem, co to jest - powiedziała Holly, przyglądając się małym drzwiczkom. - Czytałam o tym stworku w książce Mike'a, gdy odrabiał pracę domową z opieki nad magicznymi stworzeniami.
- Teraz śpi, bo wrotycze aktywne są tylko w nocy. Popolujemy sobie troszkę dziś w nocy. Przygotujcie się, odzyskamy bransoletkę zanim ją przetopi i zrobi sobie z niej złoty nocnik
- Przetopi... nocnik! - wydukała Holly i zaczęła płakać.
- Nie martw się Holly, załatwimy drania - powiedziała ze złością Madame. - W bibliotece będzie parę książek na ten temat - podeszła do drzwi, aby wyjść z dormitorium. - Przygotujcie się na najgorsze - dodała i zamknęła za sobą drzwi. - Acha... - pojawiła się ponownie w drzwiach. - To zaklęcie przestanie działać za godzinę, więc uważajcie, żeby nic się wam nie potłukło - i wyszła tym razem na dobre.
- Nie chcę, żeby przerobił ją na nocnik - powiedziała Holly i wybiegła z dormitorium.
- Poczekaj! Gdzie biegniesz?! Znowu. Ja dziś zwariuję - powiedziała Emmy i poszła poszukać przyjaciółki.
Holly siedziała w bibliotece, nerwowo przerzucając strony jakiejś książki. Emmy dosiadła się do jej stolika.
- Masz coś? - zapytała się.
- Trochę, posłuchaj tego, zaraz to znajdę. "Wrotycze: Wrotycz atrapijak, Wrotycz skrzypacz...". Ten nie ani ten. Jest, mam. "Wrotycz borówkowy: Podobno najgorszy ze wszystkich żyjących wrotyczy. Jest to mały stworek, mierzący 2,5 cala. Ma długie, klapnięte uszy i zadarty nos, grubiutki, ale zwinny. Wrotycz ten specjalizuje się w kradzieży złotych i srebrnych rzeczy np.: biżuterii, monet..." A to drań - przerwała czytanie Holly. - "... Długość życia w jednym miejscu określamy po ilości ozdób na drzwiach."
Pod tym tekstem były trzy zdjęcia, przedstawiające wrotycze. Na wszystkich zdjęciach kręciły nosami i wymachiwały swoimi małymi latarenkami.
- "Wrotycze aktywne są w nocy. Podczas nocnych łowów mają ze sobą małą lampkę, która jest częstą przyczyną pożarów." - Holly skończyła czytać. - Spójrz, tego będziemy tępić - powiedziała trochę jadowicie, pokazując jedno ze zdjęć wrotyczy.
- A w tamtej książce - wskazała Emmy.
- Zaraz poszukamy - powiedziała Holly.
Ręce się jej trzęsły jak galaretka. Emmy wiedziała, że Holly zależy na Mike'u, ale nie spodziewała się, że aż tak.
- Mam - zawołała.
- Co?
- "Mają dobry słuch, trudno je złapać. Ale, jeśli zgasi im się lampkę, tracą orientację w sytuacji na około trzy minuty."
Dziewczyny siedziały w bibliotece do obiadu. Po obiedzie długo rozmawiały z Madame Le Rouge i wybrały się do Hagrida po radę na temat tępienia wrotyczy. Hagrid opowiedział im, że na poczcie w Hogsmeade był wrotycz atrapijak. Powiedział jak na niego polowali.
- Pamiętam, że pół nocy z kierownikiem czekaliśmy aż wyjdzie z nory, a gdy wyszedł, wypił cały atrament z kałamarza w naszej pułapce, ale niestety nie podziałało. Zwiał skubany liliput. Na szczęście dostał czkawki i wywęszyliśmy go.
- Ale nasz wrotycz nie jest atrapijakiem tylko wrotyczem borówkowym, Hagridzie - powiedziała Emmy.
- Zgaście mu lampkę, ogłupieje na parę minut i wtedy go złapcie.
- No to my już pójdziemy Hagridzie. Czeka nas pracowita noc.
- Do widzenia - pożegnały się obie.
- Do widzenia, do widzenia. Fajnie, że wpadłyście do starego Hagrida.
- O cześć tato - Emmy przywitała Harry'ego, który właśnie szedł z naprzeciwka.
- Jak tam? O, witaj Hagridzie.
- Witaj Harry. Dziewczyny przyszły po radę w sprawie wrotycza.
- Wrotycza?! A gdzie się zagnieździł?
- U nas w dormitorium - odpowiedziała Emmy.

CDN

Napisany przez: Ellie 30.12.2003 20:02

Merkury, jak zwykle wypatrzysz najmniejszy bład! Oto następny part:

- No dziewczyny, zaczynamy - powiedziała po wejściu do dormitorium.
Wyjęła różdżkę i machnęła nią. Łóżko Holly przesunęło się o dwie stopy w lewo.
- Uwaga dziewczyny. Teraz posiedzimy tu trochę i poczekamy aż wyjdzie. Gdy to zrobi, macie siedzieć tak cicho, jak tylko potraficie.
Obie kiwnęły głowami.
- A jak go złapiemy? - zapytała Holly.
- Widzicie te monety? - wskazała na złotego galeona, leżącego przy szafce nocnej. - Musimy tylko dopilnować, aby go wziął do ręki i po nim.
- Tak po prostu?
- Emmy, ćwiczyłam to zaklęcie przez dwa lata, więc nie mów "tak po prostu". A wy po prostu pilnujcie, żeby wziął tę monetę. Czy to jasne?
Dziewczyny znowu przytaknęły. Czekały dwie, trzy, pięć godzin i nic. Wrotycz nawet nie wyściubił nosa zza drzwi. Lecz po następnej godzinie, gdy Emmy i Madame wykończone oczekiwaniem spały już na ramionach Holly, wreszcie coś się zaczęło dziać.
- Emmy, Madame, wstawać - szepnęła Holly, szturchając obie palcami. - Wychodzi.
- Co? Jak? Gdzie? - wymamrotała Madame.
- Tam. Wrotycz.
- Cicho, bo nas usłyszy - uciszyła je Emmy.
Malutkie drzwiczki powoli, pomalutku się otwierały. W końcu w drzwiach stanął mały, nieogolony facecik w szlafmycy na głowie i poplamionej czymś koszuli nocnej w paski. Drapał się po brzuchu i głowie, jakby intensywnie myślał.
- Przystojniaczek, nie ma co - szepnęła Emmy.
- Ciii... - uciszyły ją Holly i Madame.
Wrotycz właśnie się ubierał, no można było tak powiedzieć. Założył na siebie kamizelkę, a na stopy włożył małe buciki z zadartymi czubkami. Do ręki wziął lampkę umieszczoną na wygiętym, metalowym pręciku i ruszył przed siebie. W tym czasie dziewczyny ukryły się za łóżkiem Shirley.
- Podchodzi do monety - szepnęła Holly. - Dobrze, bierz, no weź tą monetę.
Wrotycz stanął koło monety, ale dopiero gdy się o nią potknął, zauważył ją.
- Gdy weźmie ją do ręki i włoży do czapki lub kieszeni, mówcie - nakazała Madame.
Stworek patrzył przez chwilę na galeona, a potem go okrążył. Wreszcie dźwignął go i zdjął czapkę, z której zaczęło bić jasne światło.
- Wrzucił, wrzucił do czapki - szepnęła Holly.
- Dobrze, odsuńcie się - powiedziała kobieta, wstała i wycelowała różdżką prosto w wrotycza - Inflectio! - krzyknęła, a z czapki, którą wrotycz miał na głowie, wypłynęła jakby plama światła, która otoczyła stworka jak kopuła - Mamy go. Teraz już nie ucieknie.
- Co to było?! - zapytała Emmy.
- Zaklęcie odmiany. To zaklęcie jest trudne do wykonania, ale po takiej ilości prób i ćwiczeń... - powiedziała i dodała: - Jak ja nienawidzę wrotyczy.
Wszystkie trzy spojrzały na wrotycza, który kopał i walił piąstkami w świetlistą kopułę. Lecz w końcu się znudził i usiadł na podłodze po turecku.
- Mam dość, padam z nóg - powiedziała Emmy, ziewając.
- Jeszcze się nie możemy położyć. Musimy otworzyć drzwiczki i znaleźć bransoletkę. A to nie będzie takie proste.
- Dlaczego? - zapytała Holly.
- Możemy je oczywiście otworzyć, ale drzwiczki chronione są przez pewną moc, która sprawia, że nie da się rozwalić ściany, w którą są wbudowane.
- No to jak wydostaniemy bransoletkę? - zapytała znowu Holly.
Emmy w tym czasie usiadła po turecku koło pułapki i obserwowała wrotycza. Stworek odwrócił głowę w jej stronę i wywalił jej swój jęzor, a potem wstał i znowu zaczął kopać w ściany pułapki. Był malutki i o kimś jej przypomniał.
- Mam pomysł! - zerwała się z podłogi. - Przepraszam, że stawiam warunki, ale musi mi pani coś obiecać.
- Co? - zapytała ze zdziwieniem w głosie Madame.
Emmy podeszła do szafki nocnej i wyciągnęła skórzany woreczek, a z niego szklane pudełko.
- Mam tu kogoś, kto nam pomoże. Niech pani obieca, że nie powie nikomu o istnieniu mojego...
- ...elfa - dokończyła za nią kobieta.
- Skąd pani wiedziała?! Zapytały jednocześnie.
- Yyy, no trudno nie zgadnąć, jeśli przy każdym posiłku zgarniasz prawie miseczkę dropsów. Gdybyś to ty je zjadała, dawno straciłabyś wszystkie zęby. No dobra, wypuszczaj go.
Emmy otworzyła pudełko. Tykon wyleciał, a pokój rozświetlił niebieski blask.
- Dzień dobry - przywitał się grzecznie.
- Ojej jaki ten t... wój elfik słodki.

CDN

Napisany przez: Ellie 09.01.2004 13:39

To już końcówka tego rozdziału.

Tykon zauważył kobietę i podleciał do niej. Zaczął się jej przyglądać. Zazwyczaj, gdy poznawał kogoś nowego pytał się, czy dana osoba nie zrobi mu krzywdy. Tym razem nie zrobił tego, ale powiedział coś innego.
- Holly dziwnie dziś wyglądać.
- Tykon, to nie ja, ja jestem tutaj.
Właśnie zdały sobie sprawę, że siedzą po ciemku, więc Holly zapaliła lampkę.
- To nie być jeszcze pora śniadania, jeszcze nie widno – stwierdził, podlatując do okna, za którym było jeszcze ciemno.
- Wiem Tykon, ale musisz nam, mi pomóc.
- A co Tykon ma zrobić? – zapytał i podleciał do pułapki wrotycza. – Brzydki – stwierdził i znowu wzbił się na wysokość wzroku Emmy. – No, co Tykon ma zrobić?
- Musisz wejść tu – wskazała na drzwiczki.
- A po co?
- Przyniesiesz coś stamtąd?
- A co?
- Powiem ci jak wejdziesz.
- Dobra. A co Tykon dostanie?
- Coś dobrego.
Tykon aż dostał ataku szczęścia, gdy usłyszał słowo „dobrego”. I od razu dał nura przed drzwiczki. Położył rączkę na okrągłej klamce, przekręcił i wszedł do środka.
- I co widzisz? – zapytała Emmy.
- Tykon widzi duży piec.
- To do przetapiania, zapytaj co jeszcze widzi – powiedziała Le Rouge.
- Tykon, co jeszcze widzisz? – zapytała.
- Guziki.
- Co?! Guziki?! Tykon przynieś jednego.
Tykon wyszedł, a w rączkach trzymał rzekomy guzik.
- To zapinka od szafy. Holly sprawdź swoją.
- Yhy.
Obie otworzyły kufry.
- A to drań. Nie ma ani jednej! – powiedziała Emmy, oglądając swoją.
- U mnie trzech.
- Tykon, wyciągaj dalej – powiedziała Emmy rozkazującym tonem..
Tykon co jakiś czas wchodził i wychodził, co rusz wyciągając coś nowego: a to srebrną spinkę do włosów, monety, resztę zapinek do szat itd.
- A-ła!
- Tykon, co się stało?! – zawołała Emmy, położyła się na podłodze i zajrzała do wnętrza małego mieszkanka.
- Tykon dostał czymś między oczy.
- To ona. Moja bransoletka.
- Tykon dasz radę wyciągnąć? – zapytała Emmy.
- Nie ma mowy, żeby Tykona zatłukło?
- Tykon, proszę.
- Dobrze, ale dostanę więcej „coś dobrego”?
- O.K. – zgodziły się dziewczyny.
Z dziury zaczęły dobiegać dziwne odgłosy. Tykon wyszedł z dziury. Małe tłuczki okładały elfa ciosami.
- Widocznie przed wrotyczem też się broniła – powiedziała Madame.
Tykon szarpał się i uciekał przed tłuczkami, ale bransoletka okręciła się wokół niego.
- Emmy zabrać to od Tykona, bo to Tykona zatłuc na elfi pył.
Emmy i Holly raz dwa uwolniły elfa. Holly była tak szczęśliwa, że znowu się popłakała.
- Dziękuję pani. Bez pani bym jej nie odzyskała – powiedziała Holly, dalej płacząc.
- Już dobrze Holly. Niedługo wszystkie poprawimy sobie humory.
- Jak? – zapytała się Emmy, patrząc jak wrotycz dłubie w nosie i wygląda, jakby znowu intensywnie myślał.
- To będzie pewna forma zawodów z dodatkiem małej potańcówki.

Napisany przez: Silda 13.01.2004 15:06

Mój post nie będzie tyle o opowiadaniu, ale o samym forum ff.
Co tu prawić. Fajno, że tyle czasu to opowiadanie już jest. Taki relikt dawnej świetności forum.
Ehh, sayonara...

Napisany przez: Ellie 13.01.2004 15:41

Ech wspomnienia...
Silda, czyżby terźniejsze forum ci się nie podobało?
Ja pamniętam jeszcze jak było fioletowe, to były czasy.
No i cieszem sie że jeszcze ktoś czyta nasze opowiadanko smile.gif

Napisany przez: Merkury 16.01.2004 14:06

QUOTE (Ellie @ 13-01-2004 15:41)
Ech wspomnienia...
Silda, czyżby terźniejsze forum ci się nie podobało?
Ja pamniętam jeszcze jak było fioletowe, to były czasy.
No i cieszem sie że jeszcze ktoś czyta nasze opowiadanko smile.gif

Taa... Filetowe Forum było wypasiste... smile.gif Teraz wygląda sztucznie, ale cóż, co my, zwykli śmiertelnicy możemy na to poradzić? Nie ważne, dawno mnie tu nie było więc nie będę się rozpisywać bo by mi to zajęło parę godzin. happy.gif
Ogólnie jest tak jak zawsze - czyli świetnie.
Błędów nie widziałem więc wstawiam moją standardową kwestię:
Kiedy next part?

Napisany przez: Ellie 20.01.2004 15:23

Kurcze chciałam dać nowego parta, ale na dyskietce jest tylko fragmencik, resztę mam dopisaną na kompie w domu, obiecuję że dam ją później.
NO WIĘC OTO MALEŃKI FRAGMENCIK:

ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Złote wstążki

Więcej Madame nie chciała zdradzić. Wszystko wyjaśniło się w dwa tygodnie przed pierwszym dniem lutego. Dziewczyny schodziły na śniadanie. Przy końcu schodów usłyszały, jak ktoś coś przewrócił. Emmy podbiegła do zbiegowiska koło ściany. Przedarła się do przodu i zobaczyła Kitty, leżącą na podłodze obok rozwalonej zbroi.
- Kitty! Nic ci nie jest? – zawołała Emmy, stawiając ją na nogach.
- Nic. Tylko ten plakat... a-ła – powiedziała i zaczęła masować rozbite kolano.
- Jaki plakat? – zapytała Emmy.
- Ten – powiedziała Holly, która przecisnęła się przez tłum.
Palec Holly skierowany był na wielki, różowy , pełen serduszek i brokatu plakat na ścianie. Jego treść, choć była widoczna, to jednak trochę trudna do odczytania z powodu wręcz kującego w oczy różu.
- „Bal walentynkowy” – Holly przeczytała duży napis u góry plakatu.
- Czytaj dalej Holly. Jeśli nie oślepniesz i zdołasz – zażartowała Emmy.

Napisany przez: Ellie 21.01.2004 21:43

Dalszy ciąg "Złotych wstążek". Zamieszczam tytuł bo ostatnio Cinija miała taką prośbę.

- No dobra:

BAL WALENTYNKOWY

Odbędzie się dnia 14 lutego w godzinach wieczornych. Wystąpi DJ Jelly i jego grupa Poison. Główną atrakcją wieczoru będzie konkurs artystycznego latania na miotle dziewcząt.
...
- Co?! A chłopaki będą się tylko gapić? Ale przynajmniej będzie dobra muzyka.
- Czytaj dalej! - pogoniły ją Kitty i Emmy.

Zgłoszenia i szczegóły u Madame Le Rouge. Obowiązują stroje wieczorowe.

- Po tym kolorze można było się domyśleć, że to pomysł tej zwariowanej babki - stwierdziła Kitty.
Podczas śniadania przemówił Dumbledore:
- Moi drodzy, aby rozgrzać trochę zimową atmosferę, Madame Le Rouge organizuje dla nas bal walentynkowy. Pewnie już wiecie o konkursie artystycznego latania na miotle. Dodam tylko, że uczennica, która wygra konkurs, otrzyma wspaniały złoty puchar. Madame... - to powiedziawszy przerwał i zwrócił się w stronę nauczycielki.
Madame Le Rouge wstała i zaczęła mówić:
- Każdy chłopiec otrzyma dziś po śniadaniu złotą wstążkę. Wręczycie ją dziewczynie, która będzie chciała zostać waszą partnerką na balu.
- CO?!- powiedział Jimmy, krztusząc się kanapką z ogórkiem.
- Przed drzwiami Wielkiej Sali stoi wiklinowy, zielony kosz w serca. W nim znajdują się wstążki. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić.
Mike szybko zjadł śniadanie i popędzał Jimmiego.
- No szybciej. Bo ktoś może mnie uprzedzić, ciebie zresztą też.
Jimmy nie odezwał się, spojrzał tylko na niego spode łba.
Mike wziął wstążkę i od razu podszedł do Holly.
- Masz - wręczył jej i zadowolony z siebie odszedł.
- Zgadzam się - krzyknęła za nim uśmiechnięta Holly i zawiązała wstążeczkę na nadgarstku.
Patrzyła na nią przez minutę. Na wielkiej tablicy, wiszącej nad koszem, obok wypisanego na czarno nazwiska Mike'a, pojawiło się jej nazwisko.

Napisany przez: Ellie 22.01.2004 19:30

Obiecuję, że teraz party będą częściej i może dłuższe?
A dlaczego na J? To wymyśliła Longina a poza tym chcemy żeby pasowało do nazwiska.

QUOTE
Java  <----- żart zrozumiały przez nielicznych

Nie wiem czy chodzi ci o to, o czym ja myślę, ale jeżeli tak to zrozumiałam.

U nas przecież też jest Mike!!!

A tu next part:

Jimmy trzymał swoją wstążkę w dłoni i patrzył na nią, jakby nie wiedział, po co mu ten kawałek materiału. Zauważył w tłumie uczniów Emmy. Zagryzł wargę, podniósł lewą nogę i odwrócił się w stronę klasy, w której odbywały się lekcje transmutacji. Podszedł do Mike'a i zapytał się:
- Jak ty to kurde zrobiłeś? Mam żołądek w gardle, żadnego słowa bym nie wyksztusił.
Emmy znalazła Holly dopiero przed klasą Madame Le Rouge.
- Wyglądasz jakbyśmy już zdobyli Puchar Quidditcha.
- No bo właśnie tak się czuję - powiedziała Holly i pokazała przyjaciółce wstążkę.
- Od Mike'a?
- Mhy - przytaknęła. - A ty dostałaś?
- Ja? A od kogo niby?
- No, od Jimmiego.
- Eee, nie. On chyba mnie nie zaprosi - stwierdziła i poczerwieniała.
- Yhy, uważaj, bo ci uwierzę. James Weasley nie zaprosiłby Emily Potter? - powiedziała Holly i oberwała kopniaka w kostkę od Emmy.
Rozmowę przerwało przyjście Madame Le Rouge, która wpuściła uczniów do klasy. Klasa była trochę bardziej czerwona. Dziewczyny zauważyły parę zmian. W oknach wisiały firanki w serduszka. Na biurku Madame stała wielka świeca w kształcie czerwonego serca. Płomień był czerwony i puszczał dymek w kształcie małych serduszek.
- Przecież Walentynki dopiero za miesiąc - zdziwiła się Holly.
- Tak panno Baldwin, ale dziewczęta, które zgłosiły się do konkursu muszą mieć czas na ułożenie lotu i przećwiczenie go.
Dziwnym sposobem Madame Le Rouge zawsze wszystko wiedziała. Dziewczyny zaczęły tłumaczyć to sobie tym, że w końcu chciała zostać nauczycielką wróżbiarstwa.
Przez całą lekcję Le Rouge mówiła tylko i wyłącznie o balu. Opowiedziała im też, jak wyglądał jej pierwszy bal.
- Aha! Czy któraś z was chce zgłosić się do konkursu? - zapytała pod koniec lekcji, kiedy już skończyła opowiadać o swojej różowej sukience.
Shirley podniosła rękę.
- Nikt więcej?
Po chwili zwłoki Emmy też się zgłosiła.
- No to zostańcie na chwilę, to wytłumaczę wam zasady.
- Holly, a ty nie chcesz? - zapytała Emmy.
- Nie, ja muszę zająć się sukienką. Chcę wyglądać szałowo - odpowiedziała, patrząc w sufit i wyobrażając sobie, jak będzie wyglądać.
- Sukienka? - powiedziała Emmy, myśląc przez chwilę, co ona włoży na siebie.
Gdy klasa opustoszała, dziewczyny zabrały książki z ławek i usiadły na pufach najbliżej biurka Madame. Madame wyszła na chwilę z klasy, ponieważ profesor Snape stwierdził, że musi porozmawiać ze swoją najdroższą, kobietą jego życia, itp.
Snape był ostatnio nie do zniesienia, nie z powodu swojego wrednego charakteru, ale z powodu miłości do Madame, która stała się przyczyną jego, wręcz rewolucyjnej, przemiany. Często na korytarzach widywano, jak czyta jej miłosne wiersze, wręcza kwiaty, maskotki, czekoladki. Na lekcjach było jeszcze gorzej. Siedział przy biurku, wzdychając do zdjęcia Madame, które włożone było do ramki w kształcie serduszka, i próbował pisać dla niej wiersze. Emmy dowiedziała się, że Madame odejmuje punkty Ślizgonom za każde najdrobniejsze przewinienie. Gdy zgłosili to Snape'owi, uznał że obrażają honor damy jego serca i odebrał im 20 punktów. Cora wychodziła jak poparzona z lekcji eliksirów i obrony przed czarną magią. Była wściekła na tych "gruchających nauczycieli", jak to często wykrzykiwała na korytarzach. "Mam dość tej różowej baby i tego jej stukniętego kochasia, wynoszę się stąd!!!" - krzyczała pewnego popołudnia do swoich kumpelek, bliźniaczek Cragg.
- Och, już jestem moje drogie. Przepraszam, że tak długo - powiedziała wchodząca Madame.
Rzuciła na biurko kwiaty.

CDN

Napisany przez: Ellie 25.01.2004 23:18

Hej Merkury! Mam nadzieję, że jeszcze nie zjadłeś całkiem blatu.
Mam dla was następną część. Wiem, wiem, pewnie znowu za krótkie, ale proszę was o trochę cierpliwości. Już niedługo ferie, pierwszy tydzień jestem w domu, więc coś napiszę. A tak nawiasem mówiąc, ostatnio wymyślałyśmy z Longiną imiona dla nowych postaci do drugiej części i miałyśmy niezły ubaw. Qua smile.gif - Longina wie o co mi chodzi.

- Posłuchajcie. Shirley, wiem że ćwiczyłaś artystyczne latanie na miotle.
Dziewczyna przytaknęła.
- Ty, Emmy, latasz tylko na boisku. Uważam, że powinniście współpracować. Shirley zna układ na duet, więc z pewnością wygracie.. - Madame przerwało pukanie do klasy.
- Dzień dobry Madame -przywitały się Cora, Mildred i Minnette. - My w sprawie konkursu.
- Dobrze, usiądźcie - powiedziała Le Rouge i wróciła do rozmowy z Gryfonkami. - Shirley skoro wiesz co robić, ustal wszystko z Emmy. A i jeszcze sprawa mioteł. Co postanowiłaś panno Malfoy?
- Lecimy wszystkie trzy.
- Dobrze, po pozwolenia na posiadanie mioteł na konkurs idźcie do opiekuna domu, a później do profesor Weasley. Wszystko jasne? To proszę zbierać się na następne zajęcia.
Emmy i Shirley miały jeszcze zielarstwo z Krukonami.
- Ale się dobrały - powiedziała sama do siebie Shirley.
- Masz na myśli tamte trzy? - zapytała się Emmy w drodze do szklarni.
- Yhy. Cora już brała udział w takich zawodach i to nie raz. Siostry Cragg także. Poza tym Cora ma świetną miotłę.
- Miotłę? - zdziwiła się Emmy. - I nigdy mi się nie pochwaliła?
- Bo to nie jest miotła do gry w Quidditcha.
- Nie?
- To Złoty Welon.
- Złote co?!
- Złoty Welon. Welony to miotły właśnie do tej dyscypliny. Są sporo krótsze od innych mioteł. A ich witki są lekko powywijane tak, aby nie miotła nie nabierała zbyt dużej prędkości i można było wykonywać gwałtowne w krótkim czasie. Omówimy resztę po lekcji. Muszę pogadać z Colleen i Aileen na temat sukienki.
- O.K. Dzięki - powiedziała i patrzyła, jak Shirley skręca w stronę drzwi do cieplarni, gdzie stały dziewczyny.
Rozglądając się za Holly, zauważyła Kitty, mówiącą coś do siebie. Emmy podeszła bliżej, żeby posłuchać, o czym mamrocze do siebie Kitty.
- Ja się do tego nie nadaję, jestem za głupia i zbyt tchórzliwa. Mamusiu, dlaczego ja! Teraz żałuję, że nie mam starszej siostry.
- Cześć Kitty - Emmy prawie że krzyknęła.
Kitty ze strachu aż podskoczyła i potknęła się o jakiś wystający korzeń.
- Ostatnio tylko podnoszę cię z ziemi. Coś nie tak?
- Nie, tylko dostałam prezent od mamy, który nie przypadł mi do gustu.
- A co dostałaś?
- A takie tam... - odpowiedziała, bawiąc się nerwowo złotym łańcuszkiem.
- Już dawno nie rozmawiałyśmy dłużej niż chwilkę. Może pójdziemy razem na spacer albo spotkamy się w bibliotece.
- Yhy, to może po lekcjach.
- Hej Kitty, znowu boli cię głowa? - podeszła do nich jakaś nieznana Emmy dziewczyna.
- Troszkę. Przejdzie mi - odpowiedziała Kitty. - Poznajcie się. Emmy, to jest Lara. Lara to jest Emily Potter.
Dziewczyna wybałuszyła oczy.
- Miło mi - powiedziała Emmy.
- Lara mi nie wierzyła. To znaczy nie mogła uwierzyć, że mieszkamy vis a vis i się... - urwała, bo nie wiedziała co powiedzieć.
- ... przyjaźnimy - dokończyła Emmy.
Podczas lekcji zielarstwa Lara zadawała mnóstwo pytań, na które Emmy nie nadążała odpowiedzieć. Kitty zerkała na Holly tak jak zwykle, czyli z nieukrywaną niechęcią.

CDN

Napisany przez: Ellie 26.01.2004 18:55

Mordoklejka- a o czym jest twój fick? Dużo ci jeszcze zostało do napisania? A może potrzebna jest ci jeszcze jakaś postać?
Silda- jak miło, że jest ktoś w moim wieku, nie czuję się dzięki temu taka stara. A nawiasem mówiąc to urodziłam się dokładnie dwa dni po tobie smile.gif
Dzisiaj mnie naszło na wspominanie i przeczytałam ten fick od początku. Dobrze, że już nie krzyczycie i nie grozicie nam!

Napisany przez: Mordoklejka 27.01.2004 19:07

QUOTE
Mordoklejka- a o czym jest twój fick? Dużo ci jeszcze zostało do napisania? A może potrzebna jest ci jeszcze jakaś postać?


Postaci mam aż nadto!
A Fick bedzie o czasach po Harrym Potterze, chociaż właściwie po co ja to mówię/pisze jeśli to ma dopiero być???

Na razie małą jego część można przeczytać http://sadysci.board.dk3.com/2/viewtopic.php?t=57

Napisany przez: Ellie 30.01.2004 20:51

Zamieszczam dzisiaj parta, bo jutro to pogrążę sie w lekturę V części. wink.gif Miłego czytania!

Dwie godziny przed kolacją Emmy poszła do biblioteki. Kitty już tam była.
- Już jestem - powiedziała, podchodząc do przyjaciółki.
Kitty znowu podskoczyła ze strachu.
- Co z tobą, Kitty? Ostatnio jesteś taka jakaś roztrzęsiona - zapytała się Emmy.
- Masz rację, jest ze mną niedobrze.
- Coś w domu nie tak?
- W domu wszystko w porządku, w jak najlepszym porządku. Tylko z moją głową ostatnio coś nie tak. Możemy iść gdzieś indziej? Tu jest za dużo ludzi.
- Dobrze.
Kitty stwierdziła, że musi iść do toalety. Nikogo w niej nie było, więc tam pozostał. Gadały przez godzinę. Kitty opowiadała, że nieźle radzi sobie w nauce, nie ma problemów z kolegami z jej domu.
- Więc w czym problem? - zapytała Emmy, gdy Kitty skończyła.
- Mama nie byłaby zadowolona. Ale co mi tam, w końcu jesteś moją przyjaciółką - przerwała, zrobiła głęboki wdech i ciągnęła dalej - Wiem, to znaczy odkryłam kim jest, to znaczy kim nie jest...
- Kitty spokojnie i powoli.
Dziewczyna wzięła jeszcze dwa wdechy i wyrzuciła z siebie to wszystko, co nie dawało jej ostatnio spokoju.
- Le Rouge tak naprawdę nie jest nauczycielką - powiedziała bardzo szybko.
- Co?! Jak to? Nie rozumiem. Skoro jest w szkole i uczy, to chyba jest nauczycielką.
- No tak, ale nauczanie to tylko przykrywka. Uwierz mi.
- Wierzę ci.
Nagle Emmy coś zaświtało w głowie. Przypomniała sobie o Księżycowym Oku.
- Kitty wiesz może, czym jest Księżycowe Oko?
Kitty osunęła się na podłogę. Zemdlała.
- O ludzie! Dobiłam ją - zapiszczała Emmy i kucnęła przy przyjaciółce. - Kitty, Kitty - zawołała i klepała ją po twarzy.
Podeszła do umywalki i zmoczyła skraj szaty, a potem wyżęła ją nad głową Kitty.
- Co? Jak? Gdzie ja jestem? - zawołała, rozglądając się po łazience.
- Dobrze się czujesz? - zapytała Emmy.
- Myślałam, że to sen, ale ty to zrobiłaś, prawda? Zadałaś mi to pytanie. Skąd wiesz o istnieniu Oka?
- Widziałam je.
Kitty znowu pobladła.
- Dobra, życie mi się wali. Ja się po prostu do tego nie nadaję. Zadam ci kilka pytań.
- O.K. Ale do czego się nie nadajesz?
- Najpierw pytania. Widziałaś je w pobliżu tej stukniętej baby?
- Yhy. W jej gabinecie jest mnóstwo zegarów. Za szybą jednego z nich leży Księżycowe Oko.
- A czy ktoś poza tobą, na przykład Holly, wie o nim? - zapytała, krążąc po łazience.
- Nie, nikt.
- To dobrze. Gdyby ktoś się o tym dowiedział, nabałaganiłabyś trochę, a ja musiałabym po tobie sprzątać.
- Sprzątać?
- Zresztą, nie ważne.
- Zaraz, jak to nieważne. Kitty, wiesz o co chodzi z tym całym Okiem?
- Tak, to znaczy nie. Tylko się domyślam. Emmy, bardzo chciałabym ci wszystko powiedzieć, ale nie mogę. Ale na pewno kiedyś ci powiem. I tak naprawdę, to czuję się ostatnio nienajlepiej. Źle sypiam, nie mogę spać, jestem przewrażliwiona.
- Rzeczywiście, schudłaś sporo - przerwała Emmy.
- Możliwe - powiedziała i usiadła na parapecie okna.
- Nie martw się, będzie lepiej. Poradzisz sobie. Choć na razie nie wiem, o co chodzi - pocieszyła ją Emmy i uśmiechnęła się.
- Dzięki... dzięki, że jesteś moją przyjaciółką.
- No pewnie i to na zawsze...
Rozmowę przerwała im Lara, która wpadła do łazienki jak burza. Poszły więc na kolację. Przez całą drogę do Wielkiej Sali Lara zamęczała Emmy pytaniami.
W następnym tygodniu Emmy zaczęła trenować z Shirley układ do konkursu. Shirley była świetna. Umiała cały układ, więc postanowiła pouczyć Emmy poszczególnych kombinacji. Pewnego wieczoru Emmy wróciła z treningu z Shirley bardzo zmęczona. Zawody miały się odbyć w Wielkiej Sali, więc gdy sala była pusta, nie licząc Irytka, który często im przeszkadzał, ćwiczyły tam wieczorami.
- Jeszcze raz i zwariuję. Mam dość tego Poltergeista. Ja się tego nie nauczę - powiedziała Emmy, padając w pokoju wspólnym na fotel przy oknie.
- Nieźle ci idzie, jak na początkującą.
- Dzięki.
- Dobra, idę do łóżka, też się zmęczyłam.
- Idę z tobą - ale zanim wstała z fotela, usłyszała za sobą stukanie.
- To chyba twoja sowa - powiedziała Shirley.
Emmy odwróciła się, żeby otworzyć okno. Pestka trzymała w dziobie śliczną, herbacianą różę, a u jej nóżek leżała koperta z wypisanym napisem:

Dla Emily Potter

Emmy otworzyła okno, sówka wskoczyła na oparcie fotela, a ona wzięła od niej list i różę.
- Och! Ty to masz szczęście. Ktoś przysyła ci różę, a to pewnie list miłosny - powiedziała Shirley i weszła na górę po kręconych schodkach.
Emmy usiadła wygodnie w fotelu, miotłę oparła o ścianę. Otworzyła kopertę. Ostatnią osobą, od której spodziewała się dostać list i to w takiej formie był...

Napisany przez: Merkury 31.01.2004 00:38

Fajnie, fajnie, ale jak zwykle denerwujesz mnie tym urywaniem akcji. mad.gif
Ale, w końcu się doczekałem. Znalazłem dwa błędy w tym parcie (tongue.gif)

I

QUOTE
(...)- Mama nie byłaby zadowolona. Ale co mi tam, w końcu jesteś moją przyjaciółką - przerwała, zrobiła głęboki wdech i ciągnęła dalej - Wiem, to znaczy odkryłam im jest, to znaczy kim nie jest...(...)


Kim

II
(...)Przez całą drogę do wielkiej Salo Lara zamęczała Emmy pytaniami.(...)


To by było na tyle.
Pozdrawiam i czekam na kolejny part smile.gif

Napisany przez: gpopo 03.02.2004 18:17

Super teksty smile.gif pierwszy raz je komentuje, ale jakoś tak wyszło... czekam na następnego parta smile.gif kiedy sie pojawi?? mam nadzieje, że szybko smile.gif TO JEST PO PROSTU SUPER smile.gif mam małe uwagi co to temat (dosyć dużo powtarza się sytuacji, które są przedzstawione w Hattym Potterze), ale i tak patrzcie poprzednie zdanie :-)

Napisany przez: Ellie 04.02.2004 21:45

Ja już przedwczoraj skończyłam i tak mi jakoś smutno sad.gif Daję nowego parta bo w piątek wyjeżdżam na tydzień.

Merkury, ty chyba zbankrutujesz na tych biurkach. Mam pytanie- czym zasłużyłeś sobie na stały status kafla?

Mordoklejka- czekam na PW od ciebie z tymi informacjami.

gpopo- My tego ficka pisałyśmy tak, żeby masza przyjaciółka Madzia, która nie czytała Harry'ego mogła go przeczytać i dlatego np: jest objaśnione, co to Qudditch, jak się poznali Harry i Cho, itd.

Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego czytania!

Ps: Cze Longino !!! Przyjdź do mnie jutro, ale popołudniu!

A tu już jest part:


James Weasley

- głosił napis wyszyty na złotej wstążce, która była w kopercie. Po otrząśnięciu się z krótkiego szoku Emmy zawiązała wstążkę na nadgarstku i weszła do dormitorium. Położyła się spać, ale długo nie mogła zasnąć. Cały czas chichotała, ale w końcu zasnęła.
Po pierwszym lutym większość dziewczyn, podobnie jak Emmy, miała na nadgarstkach złote wstążki. Jej rozmowy z Jimmy'm kompletnie się nie kleiły. Chłopak za każdym razem, kiedy chciał coś powiedzieć, bełkotał coś szybko i bezsensu. Holly pewnego dnia stwierdziła, że chłopak:
- Kompletnie zbzikował na twoim punkcie.
Powiedziała tak po tym, gdy Jimmy znowu chciał coś powiedzieć. W odpowiedzi dostała od Emmy kopniaka w kostkę.
Tydzień przed balem Madame Le Rouge biegała już po całym zamku, snując plany związane z dekoracją zamku. Czasami, siedząc rano przy owsiance, mierzyła łyżką sufit albo oglądała różne katalogi. Profesor Weasley łapała się za głowę za każdym razem, gdy Madame proponowała jej coś dziwacznego, np.: do powieszenia na ścianach Wielkiej Sali.
W każdym z domów było słychać podobne rozmowy:
- Moja będzie żółta...
- ... moja niebieska...
- W co ja się ubiorę?
- Moja będzie czarna.
Emmy siedziała w kącie i nasłuchiwała rozmów w pokoju wspólnym.
- Cześć Emmy. Co u ciebie? - zapytał Mike, który się dosiadł do stolika.
- Słucham tych wszystkich opętanych ludzi i chyba mnie też się udziela to opętanie.
- Ja tam swój ciuszek już mam - powiedział Mike, obserwując Waltera, który mówił o swojej wspaniale uszytej, grafitowej szacie na walentynkowy wieczór.
- Nerwowa atmosfera, co? - stwierdziła Shirley. - Emmy, przybyły nasze stroje na występ. Przymierzymy je wieczorem. Dobrze?
- Mhm - Emmy kiwnęła głową.
Wieczorem Emmy i Shirley przymierzały swoje stroje w dormitorium. Były to zwiewne, lekkie, czerwono -pomarańczowo -żółte sukienki. Kiedy podczas próby dziewczyny śmigały na miotłach, wyglądały jak tańczące w powietrzu płomyki świeczek.
- Doskonale!!! - usłyszały głos dochodzący z dołu.
- Dobry wieczór profesorze - przywitała się Shirley.
- Cześć tato! - powiedziała Emmy do Harry'ego.
- Zapowiada się niezła impreza, co? - powiedział Harry z pewnym błyskiem oku.
Czternastego lutego lekcje w ogóle nie docierały do uczniów. Tylko jeden temat rozmów królował w klasach, nawet na transmutacji. Snape na swoich zajęciach był cały w skowronkach. Tańczył i podśpiewywał. Wyglądał, jakby cieszył się bardziej z tego balu niż wszyscy uczniowie razem wzięci.
Przed południem w Wielkiej Sali zebrały się wszystkie dziewczyny, które miały wziąć udział w konkursie latania. Pomimo tego, że za oknem padał śnieg, atmosfera wieczorem zapowiadała się gorąco. Cora i bliźniaczki łypały na inne dziewczyny wzrokiem. Wyglądały na pewne swego zwycięstwa, tego że to ich układ jest najlepszy, a reszta nawet się do nich nie umywa.
- Spójrz na Mildred, a może Minnette, sama nie wiem. Patrzy się, jakby miała zamiar rzucić się na nas - szepnęła Shirley do Emmy.
- O co im chodzi? Przecież to tylko zabawa.
Do Wielkiej Sali weszła Madame Le Rouge. Przypomniała pokrótce zasady i dała dziewczynom do wylosowania numerki startowe. Ku przerażeniu Emmy, Shirley wylosowała numerek drugi.
- Potter! - powiedziała Cora chłodnym głosem. - Możesz schować tą swoją zmiotkę do quidditcha. Mam zamiar wygrać i nic czy też nikt mnie nie powstrzyma.
- Lepiej żeby twoja złota rybka spełniała dobrze twoje życzenia, bo inaczej nic ci nie pomoże - odcięła się jej Emmy.
- Hm - Cora zadarła nos do góry i wyszła z sali, a za nią podreptały bliźniaczki.
Obiadu tego dnia nie było. Wszyscy byli pochłonięci przygotowaniami do balu.

CDN

Napisany przez: Alisia 05.02.2004 15:11

I co ja mam powiedzieć? Wszystko w miarę ok, jak mi sie zdaje. Tylko jedno mi powiedz: James jest w klasie... czwartej, a Ellie w pierwszej?
Tylko tak się pyta, bo się troche pogubiłam:)

pes. Wy to macie dobrze - piatka za wami. Mi ojciec kupił po angielsku, bo muszę się"krztałcić" wink.gif i zabronił mi po polsku. Ja go nie rozumiem. smile.gif

Napisany przez: Ellie 05.02.2004 15:16

Emmy jest w pierwszej ,a James w trzeciej wink.gif

A dlaczego ci zabronil po polsku?
Dobrze, że mi mama dała kasę na HPiZF po polsku smile.gif

Napisany przez: Ellie 16.02.2004 21:23

Elo witam wzystkich! Z przyjemnością oznajmiam koffani, że wróciłam!!! Nawet nie wiecie jak miło powrócić na forum.

Po pierwsze- pozdrawiam wszystkich cieplutko- mojego pocieszyciela Merkurego, Mordoklejkę, która miała mi coś napisać, zniecierpliwioną Louisie, współautorkę ficka czyli Longinę oraz wszystkich innych czytających nasze opowiadanko, których nie będę wymieniać po kolei, bo było długo.

Po drugie- jak można nie pamiętać, że zginął Syriusz? Chlip, do tej pory mi smutno.

A dlaczego nic nie zamieściłam w Walentynki? No domyślcie się smile.gif Żartuję. Po prostu zaraz jak przyjechałam musiałam się szykować na osiemnastkę przyjaciółki, która była w Walentynki właśnie. Bawiłam się do rana, więc następnego dnia odsypiałam smile.gif Natomiast wieczorem pojechałam na basen, aby się odprężyć przed zbliżającą się szkołą, no i dać trochę ulgi moim stopom, które strasznie mnie po imprezie bolą. Dlatego więc part jest dopiero dzisiaj. Ale chyba mi wybaczycie, co?

A po czwarte- zamieszczam nowiutki part- końcówkę 13 i początek czternastego. Part zapowiada się krwawo, wieć życzę miłego czytania smile.gif


...
- NIE!!! - wszystkie dziewczyny w dormitorium zerwały się na nogi.
- Co się stało Emmy? - zapytała Holly, gdy wszystkie podeszły do jej łóżka.
- Moja sukienka jest... jest...
- Okropna - dokończyła Holly - I w dodatku w kratkę. Cóż za urozmaicenie.
- Dziewczyny, dziewczyny słyszałyście?! - do dormitorium wbiegła zdyszana Colleen.
- Co się stało? Zamordowali kogoś? - zapytała Holly.
- Niee. Słuchajcie, wielka afera. Ktoś w sortowni paczek narobił strasznego bałaganu. Uszkodził sporo paczek.
- A skąd wiesz? - spytała Shirley.
- Poszłam po paczkę z lakierem do paznokci od mamy. Wchodzę, a tam stoją profesor Weasley i Le Rouge i wypytują o coś skrzaty, sortujące paczki. O, Emmy! Oryginalny pomysł z tą kratką. Może wyszczupliłby mnie w biodrach. - Colleen była pulchną dziewczyną, ale u niej było to rodzinne.
- Dzięki Bogu! To nie moja sukienka. Musieli się pomylić!
Wszystkie jak szło, wybiegły z dormitorium i udały się do sortowni.
Skrzacia sortownia była wprowadzona tydzień przed balem, by uniknąć pomyłek i by przypadkowo nie dostarczyć paczki niewłaściwej osobie. Kiedy do pomieszczenia weszły dziewczyny, ujrzały totalny bałagan. Wszystkie paczki i paczuszki były porozdzierane i pogniecione. Wszędzie walały się spinki, szale, buty, szaty, sukienki. Emmy spojrzała na Madame, która właśnie kończyła rozmawiać z ostatnim skrzatem i podeszła do profesor Weasley.
- I co? - zapytała Hermiona.
- Mówi, że jakaś osoba w kapturze rozwalała wszystko jak idzie i darła się w niebogłosy, że ona im da "złotą rybkę" czy coś w tym rodzaju.
- Cora! - wyrwało się Emmy.
- Co powiedziałaś? - zapytała Hermiona.
- Nic, nic. Mówię, że... chyba będę chora, bo zaczyna boleć mnie gardło - powiedziała i odwróciła się gwałtownie. - Za mną- rzuciła ostro.
Gdy Emmy biegła korytarzem, dziewczyny nie mogły za nią nadążyć.
- Skąd wiesz, że to Cora? - spytała Aileen?
- Złota rybka, tak nazwałam jej miotłę na zebraniu. Ja jej pokażę!
- Emmy nie rób głupot - powiedziała błagalnym tonem Holly.
Po drodze spotkały Kity, która nawet nie zdążyła zapytać o co chodzi, a już musiała biec za resztą.
Dziewczyny weszły do Wielkiej Sali. Dużo osób oglądało niedokończone jeszcze dekoracje. Emmy zaczęła się rozglądać, w tłumie wypatrzyła Corę i bliźniaczki w towarzystwie kilku starszych chłopaków ze Slytherinu, do których szczerzyły zęby.
- Malfoy!!! - wydarła się Emmy, aż tłum się rozstąpił i teraz dziewczyny stały vis-a-vis.
Nikt nawet nie zauważył, kiedy kłótnia przerodziła się w wielką walkę. Cora i Emmy rzuciły się sobie do gardeł. Aż się kurzyło. Kitty, dalej nie wiedząc o co chodzi, wzruszyła ramionami i rzuciła się na jedną z bliźniaczek, Holly na drugą, a reszta dziewczyn na starszych Ślizgonów, którzy raczyli Corę rozmową. W całym tym bałaganie łamały się nosy, tworzyły lima pod oczami, był nawet jeden wybity ząb.


ROZDZIAŁ 14
Agentka Ministerstwa Magii.

Walka trwała na dobre, gdy do Wielkiej Sali weszli Mike i Jimmy. Jimmy rozejrzał się i zaproponował kumplowi:
- Może im pomożemy?
- Po co? Świetnie sobie radzą, nie uważasz?
Stali więc i komentowali bójkę:
- Uuuu!!! Popatrz, co Emmy zrobiła temu Ślizgonowi.
- Patrz na Holly- moja szkoła. - Mike wskazał na dziewczynę. - Dobrze, że nie ma sprzętu do gry, bo by go zatłukła.
W Wielkiej Sali zbierał się coraz większy tłum. Niektórzy zaczęli nawet kibicować.
- Dawaj Emmy! Pokaż im, co potrafi Gryfon!
- Dołóż jej Cora!
Mike i Jimmy zaczęli skandować "Gryffindor!", na co kilku Ślizgonów odcięło się okrzykami "Slytherin!". Jedni krzyczeli, inni stali i tylko się przyglądali, ale nikt nie chciał przerwać przepychanki, a tym bardziej nikt nie zauważył przyjścia nauczycieli.
Skończyło się na tym, że 15 osób wylądowało w skrzydle szpitalnym. Emmy miała rozciętą wargę, Holly trochę siniaków. Kity była niezwyciężona, ale nie obyło się bez dwóch złamanych palców u lewej ręki i jednego wybitego u prawej. Cora miała podbite oko. Sześciu chłopców z Slytherinu oberwało najbardziej. Jeden miał wybity przedni ząb, inny złamany nos. Złość profesor Weasley nie znała granic.
- Co to wszystko ma znaczyć. Powariowaliście ludzie!?! - krzyczała na całe gardło.
- Hermiono uspokój się, cieszmy się że nie wyciągnęli różdżek - powiedział Harry, który właśnie wszedł i szeroko się uśmiechał.
Harry i Hermiona wyszli z sali szpitalnej. Na korytarzu dało się jeszcze słyszeć narzekanie pani profesor. Gdy pani Pomfrey poszła do pokoju obok po jakiś magiczny specyfik, do sali weszła Madame Le Rouge.
- No nie, tak to się jeszcze nie uśmiałam jak żyję. Może zamiast konkursu latania, powinnam urządzić mugolskie walki bokserskie... dla dziewcząt - dodała i parsknęła śmiechem na widok sześciu chłopców leżących na ostatnich łóżkach i stękających z bólu.
Po powrocie, pani Pomfrey opatrzyła wszystkich, usunęła złamania i odesłała większość do dormitoriów. Emmy i Cora zostały na chwilę same, gdy pielęgniarka znowu po coś wyszła.
- Tobie naprawdę coś odbiło Potter. Jak ja teraz będę wyglądać w mojej sukience z Paryża?
- Tak jak zwykle- źle!
- W ogóle o co ci chodzi?
- Dobrze wiesz. To ty zrobiłaś ten bałagan w sortowni.
- Ja?! Ja?! ... Nie masz dowodów!
- Nie wypieraj się, bo zaraz podbiję ci drugie oko! A niby kto darł się na całą sortownię "Ja wam pokażę złotą rybkę" - zapiszczała Emmy, udając głos Cory.
Cora w tym czasie wyjęła z kieszeni szaty małe lusterko, było pęknięte. Zapewne ktoś je rozbił podczas bójki.
- Ludzie, jak ja wyglądam! - stwierdziła, oglądając w swoim lusterku swoje podbite oko, które było już fioletowe jak śliwka.
- Wyglądasz wyśmienicie, ten fiolet pasuje do koloru twoich oczu. Może chcesz po drugiej stronie do pary... Ała! - powiedziała Emmy, której przy triumfalnym uśmiechu pękła rana na wardze.
- Dobrze ci tak - stwierdziła Cora.
Emmy nie wytrzymała, już miała rzucić się na nią, ale w tym momencie wróciła szkolna pielęgniarka.
- No dobrze Emmy, małe szycie różdżką i możesz iść. Panno Malfoy niestety, ale skończyła mi się maść na takie cuda pod oczami, więc chyba jedynym wyjściem jest puder.
Po krótkim zabiegu pani Pomfrey wypuściła dziewczyny. Kiedy wyszły, każda odwróciła się i skierowała w stronę swojego dormitorium. Zanim Emmy zniknęła za zakrętem, usłyszała jeszcze biadolenie Cory o jej podbitym oku.
...

Napisany przez: Ellie 20.02.2004 21:08

No dobrzeee... Macie tu next parta, ale prawie że już mamy debet na komputerze, więc niestety na następnego posta troszkę poczekacie. Musimy posiedzieć przy klawiaturze i wklepać tekst, czego bardzo nie lubimy.
Mordziu, dostałam PW, zaczynam szukać czegoś ciekawego.
Życzę miłego czytania i cierpliwości w oczekiwaniu na następnego parta. Ale w końcu na VI część poczekacie dużooo dłużej smile.gif
I błagam, nie zjadajcie własnych blatów, nie chę mieć was na sumieniu jak się rozchorujecie! Szczególnie ty Merkury! Pozdrówka!

Wracając ze skrzydła szpitalnego, Emmy usłyszała głos kobiety grożący komuś. Wyjrzała zza rogu i ujrzała Madame Le Rouge, która celowała różdżką w szukającego Krukonów. Emmy wytrzeszczyła oczy i nadstawiła ucho, żeby lepiej słyszeć.
- ... Clifford, ty mały draniu, gdybyś nie miał zakładnika... gdybyś tylko uwolnił tego chłopca. Byłam taka głupia, tyle cię szukałam, a to ty. Powinnam się domyśleć od razu.
- Na pomoc, ratunku!!! - krzyknął chłopak.
Chyba nie wiedział czy ma uciekać, czy też nie, bo zrobił najpierw krok w tył, a potem oparł się bezwładnie o ścianę, jakby się poddał i było mu wszystko jedno, co Madame z nim zrobi.
Emmy stała jak wryta, też nie wiedziała co ze sobą zrobić, po głowie chodziło jej tylko pytanie, a jeśli coś mu zrobi?! Patrzyła dalej co się dzieje. Nie miała nawet różdżki! Clifford zemdlał, osunął się po ścianie i... po chwili wstał. Madame znowu do niego przemówiła:
- Uwolnię tego chłopca i zabiję cię i nic ci już nie pomoże, nie znajdziesz strażnika.
- Mylisz się... - zawołał chłopak, który ledwo co stał na nogach - znalazłem strażnika, który mnie uwolni i wtedy cię zniszczę, odejdziesz i nie będziesz mnie więcej prześladować...
- Prześladować? To ty mnie chcesz zniszczyć. Mnie i innych. Przez ciebie cierpiałam przez te wszystkie lata, ale to się dziś skończy. Gdy wszyscy będą na balu, ja się z tobą policzę. Zniszczę cię, jesteś w końcu nic nie wartą namiastką czarodzieja.
Gdy rozmowa ucichła, Madame opuściła różdżkę:
- Zejdź mi z oczu pasożycie.
Chłopak odwrócił się, i nie spuszczając wzroku z kobiety, zaczął zbliżać się do Emmy, która odwróciła się szybko i wycofała w pierwszy korytarz, aby się ukryć. Kątem oka zobaczyła twarz chłopca- była blada i niezdrowo żółta. W jego oczach było widać gniew. Nagle uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic i zszedł po schodach. Emmy wzięła głęboki wdech i zaczęła biec do gabinetu taty.
- Ała! - powiedziały Emmy i Kitty, kiedy wpadły na siebie.
- Ta kobieta - mówiły jednocześnie. - A chłopak...
- Dzień dobry!
- Aaaaaaaa! - krzyknęły.
Profesor Dumbledore stał za nimi. Kitty nie wytrzymała napięcia i zemdlała. Emmy, nie wiedząc co robić, uśmiechnęła się głupkowato i odpowiedziała:
- Dzień dobry... - spojrzała na Kitty - ... dziadku.
- Zaprowadzimy pannę Simmson do mojego gabinetu. Chciałbym z wami porozmawiać.
- Yhy - przytaknęła.
Dumbledore wyczarował niewidzialne nosze i przetransportował Kitty do swojego gabinetu.
Emmy myślała, że Dumbledore chce jej wygłosić kazanie na temat bójki w Wielkiej Sali, ale myliła się. Układając bezwładne ciało Kitty na dużym skórzanym fotelu myślała o tym, co zrobi Madame na balu. Zdała sobie sprawę, że nigdy odkąd mieszka w Hogwarcie nie była w gabinecie "dziadka".
- Usiądź - zaproponował Dumbledore, wskazując krzesło.
Emmy usiadła, ciągle wpatrując się w Kitty.
- Panna Simmson ma chyba dużo pracy i obowiązków od świąt. Prezenty Emmy często są wspaniałe, ale czasem jest z nimi dużo kłopotów, rzadko spodziewamy się obowiązków związanych z podarunkiem.
Emmy słuchała go, choć w głowie słyszała jeszcze szorstką rozmowę Madame z Krukonem.
- Emmy chcesz może o czymś porozmawiać? - zapytał dyrektor.
- Nie! - odpowiedziała szybko, by ukryć swoją chwilową nieuwagę.
Nie zdążyła już nic więcej powiedzieć, bo rozległo się pukanie do drzwi. Odwróciła się. Do gabinetu weszła profesor Weasley w towarzystwie jednego ze starszych Gryfonów. Gryfon był wysokim młodzieńcem, z burzą czarnych loków na głowie, sięgających mu do brody. Emmy znała go z widzenia, był czwartoklasistą.
- Przepraszam że przeszkadzam panie profesorze, ale Watercress znowu narozrabiał, a pan profesor wspomniał że przydałby się ktoś, kto poukładałby pańskie karty biblioteczne.
- Może pani profesor usiądzie? - zaproponowała Emmy, uśmiechając się słodko.
Pamiętała jeszcze jej krzyki po bójce.
- Nie podlizuj się Emily i tak się nie wykręcisz od kary. Wiem! Ty i Kitty pomożesz panu Watercress'owi a twoi towarzysze broni także otrzymają odpowiednie wynagrodzenie za waleczność i męstwo w boju - zażartowała. - No a teraz zmykajcie bal się zbliża.

***
CDN
(ale kiedy, Bóg raczy wiedzieć)

Napisany przez: Ellie 24.02.2004 23:01

Tu macie króciutki parcik, który udało mi się przepisać. Serio musicie nas jakoś zmobilizować. Dobranoc wam życze, a ja idę się jeszcze pouczyć chemii. Weglowodory- wacko.gif błe...

***
Wieczór był wyjątkowo niespokojny.
- Gdzie jest mój grzebień...?
- Moje buty... nie mogę znaleźć butów.
Takie zamieszanie było nie tylko w dormitoriach dziewcząt, ale i chłopców. Jimmy siedział wyjątkowo spokojnie, Mike natomiast trajkotał jak katarynka.
- Chyba spodoba się Holly - mówił o swojej szacie.
- Yhy - przytaknął tylko Jimmy i odruchowo sprawdził, czy na jego nowej szacie nie ma żadnej plamy.
Wraz ze zbliżającą się godziną dziewiętnastą rosło napięcie i zniecierpliwienie. W pokoju wspólnym pojawiało się coraz więcej Gryfonów. Za dziesięć dziewiętnasta ci, których partnerzy nie byli z Gryffindoru, zaczęli wychodzić z pokoju wspólnego, aby wśród tłumu uczniów odnaleźć swoją parę.
Pięć minut później Emmy i Holly były gotowe. Zeszły na dół, pokój już trochę opustoszał. Jimmy podszedł do Emmy i zdołał tylko wykrztusić coś niezrozumiałego. Ona, sądząc że to pochwała jej groszkowo-zielonej sukienki, powiedziała:
- Dziękuję, ty też - i poprawiła mu rękaw.
W drzwiach Wielkiej Sali zatrzymał ich wielki korek tworzony przez rozhisteryzowane fanki DJ Jelly'ego i grupy Poison, którzy rozdawali autografy i pozowali do zdjęć.
Gdy cała czwórka przecisnęła się wreszcie do środka, szczęki im opadły. Plany Madame Le Rouge zmieniły się w wspaniałą dekorację. To był kawał dobrej roboty. Wielka Sala wyglądała niesamowicie. Ściany zostały obite różowym pluszowym. W powietrzu unosiły się różowe chmurki, z których padał suchy deszcz, co sprawiało że gdzieniegdzie pojawiała się tęcza. Tam gdzie uprzednio stał stół nauczycielski, stała teraz wielka scena z mnóstwem kolorowych reflektorów. Emmy zauważyła, że w sali nie ma stolików. Na scenę weszła Madame. Miała przepiękną, różową suknię wieczorową. We włosy wpięła malutkie różyczki. Emmy znowu poczuła to dziwne uczucie, że zna tą twarz, że gdzieś ją już widziała. I dlaczego chce zniszczyć tego Krukona?
- Proszę o uwagę! - niestety nikt się nie uciszył - HEJ CISZA!!! - krzyknęła jak najgłośniej mogła.
W tym samym czasie kilka dziewczyn, stojących wokół DJ Jelly'ego, zemdlało. W sali zapadła cisza.
- No. Witam grono nauczycielskie i wszystkich uczniów. Życzę miłej zabawy i zapraszam pod kopułę na małe co nie co. W tym momencie chciałabym jeszcze serdecznie podziękować profesorowi Binns'owi, który pomógł mi zaprojektować owe pomieszczenie.
Rozległy się brawa, a głowy wszystkich uczniów zwrócone były w stronę profesora Binns'a, który wstał i się ukłonił.
Zabawa szybko się rozkręciła. Zespół Poison wyczyniał cuda z eliksirami. Gdy wszyscy tańczyli wśród kolorowych obłoków i gigantycznych baniek mydlanych, Emmy wyszła z Wielkiej Sali na zewnątrz przez szklane drzwi. Jej oczom ukazała się piękna, szklana kopuła zrobiona z tysięcy małych witraży, przedstawiających różne historyczne wydarzenia. Widok był imponujący, szkło mieniło się w blasku świec. Pod kopułą stało mnóstwo okrągłych stolików. Na podłodze ułożono mozaikę, także obrazującą jakieś wydarzenia. Andre, który okrążył już całe pomieszczenie, opisywał Walterowi, jak wspaniale ujęto motyw powstania szkoły i jak świetnie odwzorowano postacie czwórki założycieli szkoły. Zewsząd słychać było odgłosy zachwytu nad wspaniałą konstrukcją.

CDN

Napisany przez: Ellie 29.02.2004 16:05

Uff, klasówka z chemii za mną, ale jutro czeka mnie klasówka z matmy, a nie mam siły się uczyć i jestem ledwo żywa, ponieważ o 12 wróciłam z osiemnastki, po 16 godz. pobycie poza domem. Oczy mi się kleją i ledwo co widzę literki na klawiaturce. Ale zamieszczam dla was parta. Króciutkiego, bo tylko tyle udało mi się wczoraj przepisać. Pozdrawiam!

- Emmy! Emmy, chodź! - w wejściu stali Mike i Jimmy - No Emmy, trzeba trochę poszaleć - przekrzykiwał muzykę Mike.
Emmy uśmiechnęła się na samą myśl o tanecznych wygibasach Mike'a i Jimmy'iego. Lecz, gdy mijała stolik przy drzwiach, coś kazało jej się zatrzymać. Spojrzała w bok. Przy stoliku najbliżej wyjścia siedział szukający Krukonów.
- Emmy, idziesz? - zawołał Mike.
- Za chwilę.
- No dobra! - odpowiedział Mike, wyginając się przy tym w takt muzyki.
- Zawsze był abstrakcyjny - odezwał się Krukon.
- Co?! - zapytała się Emmy i dosiadła.
Oczy chłopaka były podkrążone, wyglądał na śpiącego.
- Wszystko w porządku?
- Zgubiłem moją partnerkę.
Emmy pomyślała, czy wypada zapytać o jego rozmowę, a raczej o grożenie mu przez Madame.
- O Emmy! - Kitty wpadła jak burza, ciężko oddychając.
- Cześć Kitty, nie szalej tak - powiedziała Emmy - bo się udusisz.
- No co ty, jest super! Widzę, że zapoznałaś się już z Ewanem.
Emmy spojrzała na chłopaka, uśmiechając się. Jego twarz zmieniła wyraz. W oczach nie było już widać zmęczenia, ale szaleństwo.
- To właśnie Ewan mnie zaprosił - powiedziała Kitty i zaczerwieniła się.
Ewan wstał i dziarsko zaprosił Kitty do tańca.
- Chodź z nami, będzie fajnie.
- Zaraz, za chwilkę! - powiedziała i zaczęła się zastanawiać.
Po co Le Rouge jest ten Krukon? Dlaczego chce go dorwać? I dlaczego on jest taki dziwny?
- Emmy przeginasz. Liczę do pięciu. Raz... - zaczęła odliczać Holly, która właśnie weszła do pomieszczenia. - Dwa... Trzy...
- Chwileczkę...
- Cztery i pięć. Chodź!
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Jest bal i zamierzam się bawić. Razem z tobą - dodała, wzięła Emmy za rękę i wyciągnęła do sali na parkiet.
Mike i Jimmy wyginali się w takt muzyki miksowanej przez DJ Jelly'iego. Dziewczyny zaczęły tańczyć razem z nimi, a po chwili dołączyli do nich Kitty i Ewan. Po kilku szybkich utworach DJ zwolnił tempo i z głośnika popłynęła spokojna melodia. Mike, wzorem rycerza ze średniowiecza, ujął dłoń Holly i śmiertelnie poważnym głosem zapytał:
- Czy zechciałaby pani ze mną zatańczyć?
Holly chichocząc odpowiedziała:
- Z przyjemnością.
Mike objął ją w pasie i zaczęli kołysać się w rytmie piosenki. Jimmy nieco nieśmiało poprosił Emmy o taniec. Ewan, uśmiechając się tajemniczo, wyszedł z tłumu i poprosił, bez słowa i zbędnych ceregieli, Kitty do tańca.
Emmy i Holly bawiły się znakomicie.
- Jimmy zwolnij... Już nie mogę - mówiła Emmy, śmiejąc się jednocześnie. - Muszę się napić.
- Ja ci przyniosę. Nie odchodź stąd, bo cię później nie znajdę.
- Dobra, idź już!
Emmy obserwowała tańczące towarzystwo. Andre tańczył z jakąś Puchonką. Była wyraźnie zakłopotana tym trochę niezdarnym tańcem chłopaka, który w dodatku deptał jej stopy. Trochę dalej tańczyli Colleen i Patrick Miles, Gryfon z czwartej klasy. Emmy przestała na nich patrzeć i zaczęła obserwować Kitty, która najwyraźniej kłóciła się ze swoim partnerem. Nie słyszała, co mówią, ale Kitty była chyba zła na chłopaka. Pewnie powiedziała mu coś niemiłego, bo chłopak odwrócił się i wyszedł z Wielkiej Sali.

CDN

Ps: Jestem tak nieżywa, jak Ewan smile.gif

Napisany przez: Agrado 29.02.2004 23:23

Ogólnie za Potterem nie przepadam. Ale przeczytałem to z czystej ciekowości, żeby wiedzieć co Potter robi z ludźmi. I tu zaskoczenie. Bo po pierwsze wiadomym jest, że wpływa na wyobraźnię osób go czytających na tyle, że pod jego wpływem można takie FF'y stworzyć. I to w porządku. Ale czasami (to ten element zaskoczenia) dochodzi do sytuacji, kiedy ludzie się w tym wszystkim gubią. Nie chodzi o twóf FF tylko ogólnie o całość FF'ów Potterowych. Mam na myśli to, że można pisac obojętnie, byle by tylko w tle przewinęła się nazwa Gryffindor, Hogward i najważniejsze - Potter. I czasami to ludziom wychodzi - jak twój pierwszy post tutaj, a czasami nie jak cała masa im podobnych włącznie niestety z tym początkiem rozdziału ósmego. Może potem bedzie lepiej, ale nalezy pamiętać, że początek najważniejszy. Tak jak w jednym moim poście ktoś napisał - na początku musi być "Trzęsienie Ziemii".
Pozdrawiam i życze wytrwałości w dązeniu do celu.
I powiem szczerze, że teraz może być chyba już tylko lepiej.

Napisany przez: Ellie 05.03.2004 15:31

Zanim nowy part, to autorki ficka chciałyby złożyć życzenia dla Merkurego. Sto lat, spełnienia marzeń (byle nie tego o triumfie Czarnego Pana smile.gif ) i wszystkiego naj, naj, naj. Nio i specjalnie dla ciebie nowy part. Krótki, ale tyle napisałam.

...

W międzyczasie chłopak zabrał na górę nieprzytomną Kitty. Emmy jak burza wyparowała do przebieralni zawodniczek. Wpadła na jakąś Krukonkę z siódmej klasy, nie zważając na to, czy ją zabiła po drodze czy też nie, pobiegła dalej. Gdy już pokonała w nierównej walce krzesło, które stanęło jej na drodze, zabrała ze stolika swoją różdżkę i rzuciła parę słów wyjaśnienia Shirley. Powrotna droga była łatwiejsza, lecz nie bezbolesna, zwłaszcza dla Krukonki, która znowu wylądowała twarzą na podłodze.
Za drzwiami Emmy zobaczyła coś, czego po części się spodziewała. Madame Le Rouge stała na korytarzu i za pomocą różdżki szybko zmieniła swoją piękną suknię balową w niezbyt wytworną czarną, prostą szatę. Włosy, z których znikły różyczki, zaplotła w warkocz. Emmy była trochę zszokowana, ale wtedy gdy po raz pierwszy zobaczyła tą kobietę w czymś, co nie było różowe, zdała sobie sprawę, że wie kogo ona jej przypomina.
- Idę z tobą, to znaczy z panią! - zwróciła na siebie uwagę nauczycielki.
- CO?! To znaczy, już idę do przebieralni - powiedziała wymijająco.
- Wiem, że nie jest pani nauczycielką.
Przez krótką chwilę Madame próbowała wydusić z siebie jakieś słowo.
- Do licha z procedurą tajności! - krzyknęła wreszcie kobieta. - Chodź ze mną! - powiedziała i złapała Emmy za rękę.
Weszły po schodach na górę.
- Mów. Co jeszcze wiesz? - zapytała Madame, niemalże biegnąc.
Emmy pomyślała. Tak naprawdę wiedziała tylko to, że ta kobieta nie jest prawdziwą nauczycielką i że ma w szkole trochę więcej do roboty niż tylko nauczanie.
- Noo... Wiem, że nie jest pani nauczycielką, podejrzewam też, że Le Rouge to nie jest pani prawdziwe nazwisko.
- O, to niewiele - stwierdziła z ulgą.
- No i że ma pani coś wspólnego z Księżycowym Okiem, choć nie wiem czym jest i do czego służy. A, no i jeszcze to, że ma pani takie Oko.
- To co innego. Masz rację, nie jestem nauczycielką i nie nazywam się Madame Le Rouge. Ktoś taki jednak istnieje, ja tylko chwilowo zajęłam jej miejsce. Jestem Agentką Ministerstwa Magii.
- Więc ten chłopak... Pani go nie chciała skrzywdzić, to znaczy teraz na pewno...
- O tak! Nawet nie wiesz jak! Chciałam mu utrzeć ten jego... nos.
- Ale co on takiego zrobił albo kto mu coś zrobił, że taki jest i tak się zachowuje?
- Nie czas teraz na wyjaśnienia. Pośpieszmy się - powiedziała Madame i przyśpieszyła.
Emmy posłuchała i też przyśpieszyła.
- Nie sądziłam, że do tego dojdzie, ale zawsze byłaś sprytniejsza od nas wszystkich - powiedziała i nagle zatrzymała się przed zakrętem w prawo.
Spojrzała w korytarz i odwróciła się do Emmy. Spojrzała jej w oczy, wzięła głęboki oddech i zdjęła z szyi rzemyk. Na jego końcu znajdowała się mała, podłużna buteleczka, w której błyszczał na dnie ni to proszek, ni to płyn błękitnego koloru.
- Masz - wręczyła niepewnie buteleczkę dziewczynie.
- Co to?
- To eliksir wspomagający, wynalazca jest moim przyjacielem. Pij! - pospieszyła ją. - Ale tylko połowę! - dodała szybko, tak jakby zapomniała o tym wspomnieć na początku.
Emmy spojrzała na zawartość buteleczki jak na truciznę. Wzrokiem odmierzyła połowę objętości. Tylko przez chwilę zastanawiała się, czy powinna ufać tej kobiecie, ale szybko przypomniała sobie, że gdzieś tam w korytarzach Hogwartu jest jakiś świrnięty chłopak, który więzi jej najlepszą przyjaciółkę. Przełknęła ślinę i wzięła łyczka z butelki, który odpowiadał połowie zawartości małego naczynka.
Nagle zrobiło jej się zimno. Czuła drgawki na całym ciele. Zrobiło jej się ciemno przed oczami, nic nie słyszała. Bolał ją brzuch. Czuła się tak, jakby jej ciało zamarzało.

CDN

I to jest koniec rozdziału 14. Pietnasty ma tytuł: "Księga drzew", ale nie jest jeszcze skończony.

EDIT: I jeszcze jedno, poprawiłam rozdziały od 1 do 4, bo było w nich parę błędów. Jak sprawdzę inne, to wrzucę je poprawione.

Napisany przez: Chelsey 07.03.2004 21:15

Siadłam jakąą godzine temu czy półtorej do waszego ficka i przeczytałam całego biggrin.gif
Podoba mi się... na początku było to takie zwykłe opowiadanko, lekkie i przyjemne do czytania, ale widzę postępy smile.gif [ale czyta się oczywiście dalej przyjemnie wink.gif].
Jedna uwaga - na początku party były taaakie długie, a teraz co? Po kilka zdań... Domagam sie dłuższych postów smile.gif
Pozdrawiam, i czekam na nastepny part.

Napisany przez: Ellie 10.03.2004 21:36

Chciałeś to masz, ale naprawdę jest krótki. Obiecuję, że w sobotę albo w niedzielę przysiadę i coś przepiszę, bo ostatnio nie miałam czasu. No więc rozdział piętnasty czas zacząć!


ROZDZIAŁ 15
Księga drzew

- Emmy, dobrze się czujesz? Emmy! Słyszysz co mówię?!- wołała agentka.
- Tak, już w porządku - stwierdziła, choć trzymała się za brzuch, który ją bolał, a jej mina na pewno nie wskazywała na dobre samopoczucie.
Emmy podniosła głowę, gdy ból trochę osłabł.
- Wow! - powiedziała, otwierając szeroko buzię.
- Widzisz mgłę? - zapytała kobieta.
- Nie, to raczej ścieżka z jakiegoś gazu.
- Dobrze. To bardzo dobrze, bo to oznacza że eliksir działa. To coś, co widzisz, to zimno wydalane przez duchy.
- Duchy?!?
- Tak, ten chłopak, który porwał twoją przyjaciółkę, jest opętany.
- Opętany! Co za wariactwo, duch nie może opętać kogoś, to niemożliwe - powiedziała Emmy z wielkim zdziwieniem.
- Po części masz rację, ale musimy już iść. Prowadź! - powiedziała nauczycielka i gestem ręki dała Emmy do zrozumienia, że ma iść przodem.
Idąc nie mogła się nadziwić, jak to co widzi super wygląda. Ale myśl o Kitty zaraz sprowadziła ją na ziemi. Przyśpieszyła kroku.
Kobieta w tym czasie wyjęła z kieszeni jakąś pożółkłą kartkę.
- Masz to jest zaklęcie.
Ale Emmy w ogóle nie zwróciła na nią uwagi.
- Stój - powiedziała agentka, łapiąc za kostium zauroczoną, tym co widzi, Emmy. - Emily Potter. Tu ziemia - wołała
- Co? Ja... Pani profesor.. A tak, już. Słucham - odezwała się, jakby wyrwano ją ze snu.
- Widocznie za dużo łyknęłaś tego świństwa. Na pewno mnie teraz słyszysz?
- Tak! - odpowiedziała
- O.K. Uważnie mnie posłuchaj. Jak tylko zobaczysz Clifforda, spróbu... Emmy! Emily!!! - krzyczała i pstrykała przed jej twarzą palcami.
Dopiero kiedy nią potrząsnęła, Emmy ocknęła się i zwróciła na nią uwagę.
- Dziewczyno skup się, potrzebuję twojej pomocy. Tam jest świr, który chce ukatrupić Kitty
- Tak, wiem. Nie wyłączę się znowu, obiecuję - zapewniła, trzymając się za czoło.
- Jak tylko ich znajdziemy, schowaj się tak, żebyś mogła go zaskoczyć.
- Zaskoczyć? - zapytała. - Czym?
- Zaklęciem. Z kartki!
- A tak. Jak to działa?
- Musisz tylko skierować różdżkę w jego stronę i wypowiedzieć zaklęcie.
Później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Gdy agentka znikła, Emmy zaczęła gorączkowo myśleć. Nie było jej ciepło, wręcz przeciwnie, czuła chłód.
- Zobaczymy - powiedziała sama do siebie, stojąc w pustym korytarzu. - Ona skręciła tutaj, to ja pójdę tędy.
Idąc, spojrzała na trzymaną w ręku kartkę. Była ona wyrwana z jakiegoś notesu, kawałka brakowało. Emmy przeczytała nagłówek:
- Wspomagacz zaklęć mrożących wszelkiego rodzaju.
Pod nim widniał rysunek butelki z eliksirem, która spoczywała teraz w jej kieszeni. Emmy spojrzała na składniki eliksiru, wypisane dokładnie pod spodem:
- Zaraz, to przecież moje pismo!
Po chwili jednak pomyślała, że to nonsens, po prostu ktoś ma pismo podobne do jej. Przeczytała uważnie całą kartkę. Na dole ktoś inny dopisał:
- "Frigorifico". To chyba jest to zaklęcie? - zapytała samą siebie i powtórzyła je kilka razy, żeby zapamiętać. - Frigorifico, frigorifico...
- Clifford, powtarzam ci, że to nic nie da. Nic tym nie zyskasz - usłyszała nagle głos agentki, dobiegający zza rogu.

Napisany przez: dj_klusek 10.03.2004 22:33

No, fajnie sie zapowiada ten rozdział, tylko mi nie pasuje ukatrupić, w książce raczej by tak nie było bardziej cos w stylu uśmiercić, dobra moge teraz poczekac na next part

Napisany przez: Mordoklejka 11.03.2004 22:20

Po pierwsze:

QUOTE
Fick całkiem niezły, mimo, że trochę ... hmm.. monotonny?
Proponuje też zamieszczać nieco dłuzsze party bo wklejanie po kilka zdań, zbyt wielkiego sensu (oprócz nabijania postów) chyba nie ma.
A wiec ja czekam - na nieco dłuzszy odcinek.

Monotonny??!! blink.gif
Jak mozna nazwać TEGO ficka monotonnym???!!!
TY chyba żartujesz!!! Przeczytałaś wszystko od początku czy tylko ostatniego parta? huh.gif

Po drugie:
Witamy na Forum. biggrin.gif

Po trzecie:
Błędów nie zauważyłam. cool.gif

Po czwarte:
Ell, znalazłam zeszyt biggrin.gif , postaram się dziś wysłać!


Napisany przez: Moongirl 13.03.2004 17:43

fajniutkie kurde smile.gif ja chcem wiecej i to teraz smile.gif uważam że jest ot jeden z lepszych ff o tematyce hp smile.gif wiec gratuluje bo nie aż tak łatwo mnie zadowolic jak by to wygladało smile.gif a tak na marginesie macie juz wszystko napisane czy dopisujecie zakonczenie na bieżąco?

Napisany przez: Yavi 31.03.2004 20:18

Opowiadanie dobre...może pomysł nie jest najoryginalniejszy, ale przynajmniej wykonanie jest całkiem niezłe.

A tak na marginesie.
Ostatni part opowiadania ukazał się 21 dni temu, ale za to przybyło 1,5 strony "komentarzy"...żenujące...

Napisany przez: Ellie 04.05.2004 20:09

Witam! Po bardzo długiej przerwie nowy part. Miałysmy problemy z dokumentem, na którym zapiany był fick i trzeba było od nowa przepisywać. Ale już sporo przepisałyśmy. No to nastepny fragment 15 rozdziału, "Księgi Drzew".


Wyjrzała zza ściany, w korytarzu było pełno perłowo-białej mgły. Jej źródłem rzeczywiście było ciało Krukona, ale i on sam nie wyglądał tak jak zwykle. Jego oczy były całkiem białe. Wokół rozchodziła się świetlista poświata, która zamieniała się w ową mgłę. Nagle Emmy zrobiło się ciemno przed oczami, głosy z korytarza zamieniły się w ledwo słyszalne szepty.
- Muszę. Muszę jej pomóc - powiedziała i zaczęła iść powoli wzdłuż ściany.
Gdy chłopak znalazł się naprzeciwko niej, nic już nie słyszała, a jej oczy widziały już tylko zamazane, zamroczone kształty- zarysy sylwetek i niektóre kolory. Uniosła różdżkę, wahała się chwilę i:
- Frigorifico! - krzyknęła tak głośno, na ile pozwoliły jej struny głosowe.
Mdliło ją. Czuła się tak, jakby jej mózg zamarzł, skurczył się, przywierając do czaszki, hamując wszystkie myśli i uczucia. Nie czuła już rąk i nóg. Nie czuła już nic...

***

- Chyba się budzi.
- Wątpię.
- Widziałam, jak otworzyła oczy.
- Przywidziało ci się. Chodźmy, zostawmy ją w spokoju.

***

- Ufam ci i wiem, że chciałaś dobrze, ale powinnaś lepiej ją przygotować.
- Wiem panie profesorze. To moja wina

***

Ten poranek był wyjątkowo słoneczny. Czasami tylko słońce chowało się za białymi chmurami, ale zaraz zza nich wychodziło. Promienie słoneczne wpadały do pokoju przez otwarte okno, grzejąc twarz leżącej na łóżku Emmy. Nie spała już od paru minut, ale nie otwierała oczu. Słuchała uważnie rozmowy dochodzącej z pokoju obok:
- Mam nadzieję, że dziś odzyska przytomność.
- Dobrze, że pani tam była. Gdyby nie pani, nie wiadomo co by się stało.
Emmy poznała po głosach, że rozmowa toczyła się pomiędzy Madame Le Rouge i ciotką Hermioną. Otworzyła oczy. Była w skrzydle szpitalnym, zalanym promieniami słońca.
- Ała!!! - zawyła, siadając na łóżku.
Do sali, z gabinetu pani Pomfrey, wpadła profesor Weasley, za nią Madame. Sekundę później pojawiła się pielęgniarka, która niemalże wbiegła do sali przez drzwi prowadzące na korytarz.
- Co się stało?!
- Nic ci nie jest?!
Pytały obie na raz, a pani Pomfrey już niosła jakiś eliksir. Emmy nie sądziła, że tak prosta czynność, jaką jest wstawanie z łóżka, może sprawić tyle bólu. Pielęgniarka pomogła jej położyć się z powrotem.
- Zbyt gwałtownie się zerwałaś z łóżka, moja droga, jesteś bardzo potłuczona.
- Co mi się stało?
Zamiast odpowiedzi, na twarzach Madame i Hermiony, odmalowało się zdziwienie.
Popołudniu Emmy została nasmarowana czymś, co wcale nie pachniało różami, ale pozwoliło jej odczuć ulgę. Pani Pomfrey zabroniła jakichkolwiek odwiedzin, ale i tak wieczorem Kitty udało się wkraść do skrzydła szpitalnego. Zadziwiające było to, że na podobny pomysł wpadła Holly. Obie weszły do sali, niezbyt zgrabnie otwierając drzwi. Było ciemno.
- Pomfrey już śpi - powiedziała Kitty w ciemnościach.
Emmy tylko nasłuchiwała, bo o wstawaniu nie było mowy.
- No zapal tą różdżkę - powiedziała Holly, niestety wpadając na coś, powodując przy tym sporo rumoru.
- Cisza - szepnęła Kitty.
- No co. Mówiłam, żebyś zapaliła różdżkę - tłumaczyła się.
Nagle w gabinecie pani Pomfrey zapaliło się światło. Dziewczyny próbowały się szybko schować. Emmy zamknęła oczy, udając że śpi. Drzwi do gabinetu otworzyły się. Pielęgniarka wyszła w nocnej koszuli i czepcu na głowie. Zaświeciła koniec różdżki, rozejrzała się, spojrzała na łóżko pacjentki, jeszcze raz rozejrzała się i wróciła do gabinetu, zamykając drzwi na klucz. Holly i Kitty, stojące za szafą z lekami, ich kryjówką, zaczęły znowu normalnie oddychać.
- Mało brakowało - stwierdziła Holly.
- Dziewczyny - zawołała je szeptem Emmy.
Kitty zapaliła różdżkę. Emmy podniosła się, krzywiąc się przy tym z bólu.
- Jak się czujesz? - zapytała Holly. - Jak ostatnio tu byłam, leżałaś jeszcze nieprzytomna.
- Lepiej.
- Czuć - powiedziała Kitty, zatykając nos.
- Przynajmniej jej pomaga - stwierdziła z oburzeniem druga z przyjaciółek.
- Dobra, dobra, co się tak wkurzasz.
Emmy już dawno zauważyła, że jej obie przyjaciółki nie pałają do siebie miłością. W półmroku widać było też małe wyładowanie elektryczne pomiędzy dwiema dziewczynami.
- "Jednym słowem"- pomyślała Emmy - "one się nie lubią".
Po tym małym zgrzycie, zadała im pytanie, na które bardzo chciała uzyskać odpowiedzieć.
- Dziewczyny - uspokoiła je, jednocześnie próbując ułożyć się wygodniej na poduszkach. - Powiedzcie lepiej, dlaczego leżę w skrzydle szpitalnym cała posiniaczona?
- Le Rouge cię znalazła - powiedziała Holly.
Kitty popatrzyła na nią tak, jakby chciała, żeby mówiła dalej.
- No i...? - zapytała Emmy. - Mów dalej.
- Powiedziała na obronie...
- Na obronie? To ile...
- Ciii - uciszyły ją przyjaciółki.
- To ile ja tu leżę? - dokończyła szeptem.
- Tydzień - odpowiedziała Kitty.
- Tydzień - powtórzyła Emmy. - Holly przynieś mi jutro notatki - dodała z przerażeniem myśląc o stercie zaległych prac domowych. - No, opowiadaj dalej.
- No to na obronie powiedziała nam, że znalazła cię leżącą na korytarzu przy toalecie. Z początku myślała, że zemdlałaś, bo przejęłaś się występem...
- Występem? - powiedziała - Konkurs, przypomniało mi się.
- Nie martw się, podobno było dobrze - uspokoiła ją Kitty.
Holly opowiedziała całą historię do końca:
- ...Jedynym śladem było to, że miałaś białe włosy, a ciało jakby pokryte szronem. No i gdy nawet Snape nie wiedział, czym cię nafaszerowano, stwierdzili, że nie wiadomo co ci jest. Bo normalny człowiek z tak niską temperaturą ciała powinien być już trupem.
Po jeszcze jednym tygodniu spędzonym w szpitalnej sali, spędzonym na pisaniu zaległych prac domowych, Emmy mogła wrócić do swojego dormitorium i do codziennych zajęć.
Po Walentynkach wszystko wróciło do normy, no prawie. Wszyscy mówili o konkursie i tajemniczym ataku na Emmy:
- Spójrz na jej włosy - usłyszała na korytarzu w sobotnie popołudnie.
Jej włosy nie były już tak jasne, jak tydzień temu, ale miała całkiem bieluteńkie pasma.
Podczas poniedziałkowego śniadania Shirley, na prośbę Emmy, opowiedziała o konkursie.
- Po jej występie wiadomo było, że wygra. A ta Malfoy, to jest najlepsze, gdy bliźniaczki wpadły na siebie, ona przypadkowo podarła sobie strój i pokazała wszystkim swoje galoty. Myślałam, że umrę ze śmiechu.
Ogólną radość przy stole przerwało nadejście poczty. Emmy zrzedła mina, gdy otworzyła zaadresowany do niej list. Była w nim wiadomość, której się kompletnie nie spodziewała:

Biorąc pod uwagę twój stan zdrowia stwierdzam, że jest to odpowiednia chwila na nadrobienie szlabanu.
Ciocia Hermiona
P.s.: Pani Pincey mówiła, że masz zaległą książkę do oddania.
Na drugiej kartce była informacja o szlabanie.

Szlaban: biblioteka, godzina 1800

Po przeczytaniu listu, Emmy złożyła go i schowała do kieszeni szaty, próbując sobie przypomnieć o jaką książkę chodzi.
- Oko - wyrwało jej się nagle.
- Co? - zapytała Holly.
- Tykon eee... tak Tykon - próbowała zatrzeć ślady. - Gdzie jest Tykon?
- Teraz jest kolej Kitty - odpowiedziała beznamiętnie Holly.
- Macie jakieś dyżury? - zapytała z niedowierzaniem.
Nie mogła sobie wyobrazić współpracy obu przyjaciółek.
- Cześć biały króliczku - rozbrzmiało nad jej głową. - To z tobą siedzę dziś w "tece".
Emmy spojrzała w górę- był to ów chłopak, który w dniu balu został skazany na ten sam los co ona i Kitty.
- Tak to ja i nie nazywaj mnie białym króliczkiem.
- O.K. - powiedział chłopak i odszedł.
- Kto to? - zapytała Holly z wielkim zainteresowaniem.
- Noo - powiedział Mike, wymachując jej wskazującym palcem, zapewne chcąc wyrazić swoje niezadowolenie, podobnie zresztą jak Pestka, na którą nikt nie zwracał uwagi.
W ramach zwrócenia na siebie uwagi, skakała w misce pełnej owsianki, należącej do Andre.
- No co, zapytać się nie można? - odpowiedziała na groźbę Holly, wracając do swojego tosta.
- Muszę iść - powiedziała Emmy, odchodząc od stołu. - Zobaczymy się na lekcji.
- Całkowicie o niej zapomniałam - mówiła do siebie Emmy w drodze do dormitorium.
Książka, o którą chodziło pani Pincey, leżała zapewne spokojnie na szafce wśród sterty podręczników, tak sądziła Emmy, ale myliła się. Znalezienie jej nie było takie łatwe. Po wywaleniu wszystkiego z kufra, dna szafy z ubraniami i nocnej szafki okazało się, że książka znajdowała się pod łóżkiem Ailleen.
Profesor Binns nawet nie zauważył, że Emmy się spóźniła. Siadała na krzesło, z nosem utkwionym w książce. Holly nie zadawała pytań, ponieważ smacznie spała na swoim podręczniku do historii magii. Emmy czytała i czytała, była chyba najbardziej rozbudzoną osobą w klasie. W rozdziale legend i mitów o użyciu eliksirów ważonych podczas pełni księżyca znalazła interesujący fragment:

"... Mieszkanka małego barokowego miasteczka na północy Anglii, pewna młoda kobieta, sądziła że potrafi za pomocą podgrzanej rosy księżycowej przenosić się w czasie. Mówiła, że tę moc posiadają tylko kobiety. Niestety krótko po tym, jak ogłosiła swoje tezy, zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach.
Sądzi się, że owa kobieta mówiła o starożytnej wiedzy Rodu Księżycowego..."


Emmy ominęła nieciekawy kawałek i czytała dalej:

"W latach osiemdziesiątych pewien amerykański turysta, czarodziej odnalazł podczas zwiedzania terenu miasteczka grotę, w której ścianie wykuto płaskorzeźbę. Przedstawiała podobno historię rodu kobiet, które posiadły moc podróżowania w czasie przy pomocy rosy księżycowej, odpowiednio przygotowanej, zamkniętej w talizmanie- "kluczu" do "drzwi", które przenosiły w czasie. Ale to tylko legenda."

- Legenda - powtórzyła Emmy na glos, mając wątpliwości co do słuszności ostatniego zdania.
- Jaka legenda? - zapytała się Holly, która przebudziła się z końcem lekcji.
Ale nie zdążyła nawet podnieść głowy, a Emmy już była w drodze do korytarza, na którego końcu wyryto płaskorzeźbę.
Legenda opisana w książce nie tylko wyjaśniła Emmy, do czego służy Księżycowe Oko, ale także kim jest ta kobieta. W głowie Emmy pytania szukały odpowiedzi, a było ich dużo. Szła rozmyślając i nagle ból głowy zbił ją z nóg. Trzymała się za głowę, mocno zacisnęła powieki, słyszała głosy, dźwięki, wszystko naraz. Zrobiło jej się zimno. Miała wrażenie, że jej mózg eksploduje jak balonik, na którego ktoś nadepnął. Przed jej oczami przesuwały się obrazy: Madame Le Rouge, która zmienia swą balową suknię na czarną szatę. Słowa... Obrazy odbijały się echem w jej głowie. "Jestem agentką... agentką...". "Wypij to... to... połowę...". Nagle ból ustał tak szybko, jak się pojawił. Otworzyła oczy, czuła się taka zmęczona i obolała, aż w końcu jej ciało tak jakby wyłączyło się... straciła przytomność.
Gdy się ocknęła, leżała w pokoju, który widziała pierwszy raz na oczy. W głowie jej szumiało i ciężko było oddychać. Usiadła na łóżku. Drzwi do pokoju uchyliły się. Emmy zastanawiała się, kto też się w nich ukaże. Nawet się nie zdziwiła, gdy do pokoju weszła...
- O, obudziłaś się wreszcie - powiedziała poważną miną agentka.
"Tak, agentka"- pomyślała sobie Emmy.
- Wiem, kim jesteś - powiedziała, biorąc od kobiety kubek z herbatą.
- Pamiętasz już nasz miły wieczorek?
- Miły? Najpierw mnie pani nafaszerowała jakimś świństwem, a potem...
- Spokojnie - uspokoiła ją kobieta.
Do pokoju weszła Kitty, była nadzwyczaj spokojna i wyluzowana, nawet nie zapukała.
- Dobrze, że jesteś - powiedziała Le Rouge do Kitty. - Właśnie zamierzam powiedzieć Emmy prawdę o tym, co się tu dzieje...
- Ale ja już wiem, wszystkiego się domyśliłam - przerwała jej Emmy.
- Wiesz? - zdziwiła się Kitty.
- Ta o to... agentka jest czymś w rodzaju.. strażnika tarczy czasu i wywodzi się z rodu kobiet, które mają moc... to znaczy umieją podróżować w czasie.
Po chwili ciszy, spowodowanej szokiem, jaki odmalował się na twarzach Kitty i agentki, Emmy dodała:
- Mam na to dowody.
- No dobrze, przyznaję się, jestem... strażnikiem tarczy czasu - powiedziała szybko kobieta.
Kitty spojrzała na nią z otwartą buzią, a potem uśmiechnęła się do kobiety, ale szybko zakryła twarz, żeby nie parsknąć śmiechem.
- Nie wierzycie mi, no dobrze, jak chcecie, ja wiem swoje i... I musze iść do biblioteki, mam szlaban. Tak jak ty, moja droga przyjaciółko - powiedziała i wyszła z pokoju.
Za drzwiami znajdował się pokój z zegarami, gdzie w jednym z nich Emmy znalazła Księżycowe Oko. Zatrzymała się na chwilę, a po chwili wybiegła na korytarz.
- Emmy, zaczekaj - krzyknęła Kitty i dogoniła ją. - Ja ci wierzę, naprawdę.
- Tak? To dlaczego się ze mnie naśmiewałaś razem z tą różową... agentką?
- Ja ci wierzę, tylko nie do końca, ale wierzę... To znaczy jestem twoją przyjaciółką i zawsze będę ci pomagać, ale ta świrnięta baba nie nadaje mi się na, jak ty to powiedziałaś "Strażnika Tarczy Czasu".
- Więc uważasz, że ona nie jest...
- Strażnikiem? Absolutnie nie.
- No a Oko? Ma je w swoim gabinecie wśród tych zegarków - powiedziała Emmy, machając przy tym rękami na wszystkie strony.
- Uspokój się Emmy, weź głęboki oddech. Już? No to idziemy do biblioteki.
Po drodze minęły profesora Snape'a, który wygłaszał, klęcząc przed (dla niego) Madame Le Rouge, cos w rodzaju sonetu, specjalnie dla niej napisanego. Kobieta zauważyła je i uśmiechnęła się kwaśno. Snape, pewien że to do niego uśmiecha się jego ukochana, cały pokraśniał i z jeszcze większym zapałem recytował miłosne dzieło. Wokoło słychać było śmiechy. Widok Snape'a, trzymającego w jednej dłoni pergamin sięgający podłogi, na którym roiło się od serc przekutych strzałą, a w drugiej bukiet czegoś, co przypominało gałęzie z przyczepionymi na końcach, nieudolnie wykonanymi, różyczkami z papieru, rzeczywiście mógł wzbudzać śmiech.
- Odlot, co nie? - odezwał się głos, dochodzący zza pleców Emmy i Kitty, które stały i słuchały sonetu.
Dziewczyny niechętnie odwróciły głowy.
- Wariat z niego, co nie? Tydzień temu widziałem, jak tańczyli na korytarzu na czwartym piętrze - przed dziewczynami stał niejaki Watercress. - Aha, tak w ogóle to jestem John. John Watercress.
- Mniejsza o to - powiedziała Kitty obojętnym tonem, patrząc jak Snape udaje, że zabija się z powodu "braku miłości", wbijając w swoje serce niewidzialny sztylet, uszkadzając przy tym swój jakże oryginalny bukiet róż.
W bibliotece czekał na nich imponująco gigantyczny stos książek, sięgający niemalże sufitu. Na biurku pani Pincey nie było wolnej przestrzeni, cały blat zajmowały przeróżne księgi- cieńsze, grubsze, nowsze i starsze, pokryte gruba warstwą kurzu. Emmy podeszła do biurka i wzięła jedną z książek, leżącą na brzegu biurka. Książka niemalże rozsypała się w jej rękach, kilka pożółkłych stronnic spadło na podłogę i rozbiło się jak talerze, tak zesztywniały ze starości.
- Panno Potter, delikatnie. Te dzieła są darem profesora Dumbledore'a z jego prywatnej kolekcji dla naszej biblioteki - powiedziała pani Pincey.
Emmy była pewna, że mruknęła jeszcze coś pod nosem, co brzmiało jak:
- Phi, też mi dar, z niektórymi z tych książek zalega od 60 lat. Archiwum nie kłamie.
A do nich zwróciła się głośniej:
- A wy tutaj. Trzeba te książki odkurzyć, posegregować, wpisać do kartoteki i poukładać na odpowiednich półkach. Skoro już wiecie, co macie robić, to zabierajcie się do pracy. Najpierw je posegregujcie.
- Według jakich kryteriów? - zapytał Johnny, a pani Pincey opadły ręce na myśl o tym, że można nie wiedzieć o tak oczywistych sprawach.

CDN

Napisany przez: Ellie 07.05.2004 20:47

Na kolejnego parta trochę znowu poczekacie.
Mordziu, kiedy zamieścisz swojego ficka? I czy masz jeszcze coś do wymyślenia?

***

Wszystkie księgi magiczne żyją własnym życiem. Niektórych, co bardziej energicznych, nie wystarczyło przykuć łańcuchem albo zamknąć między stalowymi płytami. Emmy znalazła nawet dwie trzymane w szafce pełnej lodu o największych zaklęciach ognistych i smokach. Na głównej półce działu "Grimeire'y" książki trzęsły się lekko i szeleściły stronnicami. Jednym słowem biblioteka szkolna tętniła życiem.
Po jej zamknięciu pani Pincey usiadła przy jednej z długich ław na środku biblioteki, przy których zazwyczaj siedzą uczniowie, korzystający z cennych dzieł. Rozłożyła wokół siebie stertę pergaminów i cały czas obserwowała pracę ukaranej trójki, jednocześnie pisząc coś na pergaminie. Z blatu biurka bibliotekarki powoli znikały książki. Daleko jednak nie zawędrowały. Dziewczęta i Johnny siedzieli na podłodze, układając wokół siebie nowy murek z książek. Każdy egzemplarz trzeba było odkurzyć i odłożyć na odpowiedni stosik. John siedział po turecku obok Emmy, czytał złoty tytuł trzymanego tomiska.
- Czytałyście to? - zapytał.
- Nie! - odpowiedziały chórem na pytanie, które tego wieczoru słyszały już setny raz.
- Czy wy w ogóle czytacie książki?
Gdy z biurka znikły już wszystkie książki, Kitty dosłownie zasypiała na siedząco. Pani Pincey podeszła do nich i wręczyła im po pergaminie.
- To wasze rozkłady pracy w bibliotece.
Emmy już dawno zasnęła na ramieniu Johna, który ziewał otwierając przy tym tak szeroko buzię, że można mu było do niej włożyć największą księgę z murku koło biurka. Wziął plan i zaczął czytać:
- Ludzie, ten plan jest rozłożony na cztery miesiące - mówiąc to wstał, budząc przy tym Emmy. - Mamy układać to do końca roku.
- Pan, panie Watercress zasłużył sobie na więcej niż cztery - powiedziała pani Pincey.
Kitty nie pamiętała na drugi dzień, jak dostała się do łóżka. Emmy i John wracali do wieży praktycznie nic nie mówiąc.
- Obśliniłaś mi szatę - stwierdził po pewnym czasie, sunąc powoli. Robił przy tym sporo hałasu, targając za sobą deskę po podłodze.
- Sorry, nie chciałam - powiedziała Emmy.

***

Pierwsze dni marca przyniosły deszcz. John zaczarował swoją deskę tak, by zawoziła książki tam, gdzie się jej rozkaże. Kitty do perfekcji opanowała sztukę chodzenia po drabinie i z drabiną. Chodziła, jak na szczudłach, od półki do półki. Emmy odkryła najciekawsze zakątki biblioteki, gdzie zaczytywała się w książkach, które wynajdywała. Szlaban musiała dodatkowo godzić z treningami i nauką, więc o wolnym czasie nie było mowy.
Nadszedł dzień, w którym pani Pincey miała ich zaprowadzić do działu "Ksiąg Zakazanych". Już przy śniadaniu Johnny cieszył się jak Tykon po dostaniu cukierkiem między oczy.
- Johnny spokojnie, wyluzuj, powtarzasz nam o tym dziesiąty raz - Emmy uspakajała go.
- Ale... - chłopak nie zdążył dokończyć, bo Emmy wpakowała mu do ust całe jabłko.
- - Chcesz, żebym się udusił? - zapytał, gdy je wypluł.
- Nie, żebyś się zamknął - odpowiedziała z rozbrajającą szczerością. - W radiu tyle na dobie nie mówią, co ty w ciągu godziny.
Po kolacji cała trójka udała się do biblioteki, gdzie już czekała na nich pani Pincey. Wzięli w ręce książki i razem z nią przeszli przez drzwiczki, mieszczące się za biurkiem bibliotekarki, prowadzące do tego, jakże ekscytującego dla Johna, działu. Na pierwszy rzut oka nie różnił się on od innych, stało tu kilka rzędów półek zapełnionych magicznymi tomiskami. Emmy i Kitty szły powoli środkiem, bojąc się podejść do półek.
- Widziałaś? Tamta ma oczy - powiedziała szeptem Kitty.
- Dobrze, że tylko oczy, a nie kły - dodała Emmy z niepewną miną, patrząc na trzymane przez siebie książki.
- No, jak tam! - niewinne pytanie Johna spowodowało więcej złego niż dobrego- krzyki, piski, fruwające książki...
- Ty... ty... Chcesz żebym umarła ze strachu? - Emmy krzyczała na Johna, bijąc go w ramię.
- Za co to?
Gdy Emmy się uspokoiła, a Johnny zrozumiał swój błąd bibliotekarka powiedziała im, co mają zrobić i wróciła do swojego biurka, gdzie usiadła i w spokoju piła herbatę.
Johnny, jak to miał w zwyczaju, układał książki na desce, a dziewczyny ustawiły sobie drabinę przy jednym z regałów. Kitty stała na niższym szczeblu, brała tomy z deskorolki i podawała je Emmy, która układała je na odpowiedniej półce. Co jakiś czas John przysyłał im nową porcję dzieł.
Raz wysłał deskę, nie do tego rzędu co trzeba i wróciła z podpalonym tyłem. Wyglądała jakby miała popsuty silnik odrzutowy. Mina Johna graniczyła pomiędzy "Co mam robić", a bezdenną rozpaczą. Emmy o mało co nie spadła z drabiny, śmiejąc się i patrząc, jak Johnny biega za deską z różdżką i strzela strumieniami wody gdzie popadnie. Kitty tarzała się już ze śmiechu po podłodze, gdy chłopak dosłownie zerwał z siebie szatę i próbował nią ugasić niewielki pożar, który objął już książki, leżące na desce. Kiedy podpaliła mu się nogawka spodni, wpadł na "genialny" pomysł, by gasić ogień własnymi butami. W rezultacie poparzył sobie stopy, ale w końcu udało mu się ugasić płomienie. Wziął ukochaną deskę w ramiona i przytulił, niczym pięciolatek przytula swojego pluszowego misia, któremu starszy braciszek urwał właśnie główkę. Emmy nie wytrzymała wtedy, ze śmiechu niemalże się popłakała. Kiedy udało jej się na chwilę uspokoić, podeszła do chłopak, poklepała po ramieniu i wykrztusiła:
- Będzie żyć.
Na co Johnny odrzekł płaczliwym głosem:
- Moja desuniaaa.
Żałoba trwała cały tydzień.

***

Tego piątkowego, deszczowego wieczora w dziale "Ksiąg Zakazanych" co jakiś czas słychać było kichanie i wydmuchiwanie w chusteczkę nosa. Emmy dorwał katar po sobotnim treningu, z którego wróciła przemoczona do suchej nitki. W bibliotece byli tylko ona i John, tęskniący za "desunią", która pojechała aż do Londynu na naprawę.
- Powinnaś iść do pani Pomfrey - namawiał ją Johnny.
- Nie, poradzę sobie - odpowiedziała dziarsko Emmy, po czym znowu kichnęła.
John musiał bez deski sam przenosić książki. Kitty nie było, ponieważ musiała napisać zaległe wypracowanie z transmutacji na następny dzień. Poza planem od pani Pincey, ukarana trójka ułożyła własny
- To wszystkie z tej półki, możesz zejść - stwierdził John.
- Ten kurz mnie dobije. A-psik!!!
- Zdrówko! Teraz półka... - John spojrzał na rozpiskę - "Księgi drzew", to po lewej stronie, czwarta półka od dołu.
- Dobra - powiedziała Emmy. - Pójdę z tobą po książki.
John jak zwykle przed odłożeniem jakiejkolwiek książki na półkę, musiał przeczytać tytuł i zajrzeć do środka, o ile się dało, ponieważ z książki z zakazanego działu były nieprzewidywalne.
- Wow! - powiedział z zachwytem z nosem w książce.
- Co? - zapytała Emmy z dużym zainteresowaniem. - No pokaż.
Chłopak podał jej niedużą książeczkę. Na jej okładce nie było tytułu, tylko złota dłoń.
- Zajrzyj do środka - zachęcił chłopak.
Emmy otworzyła. Na pierwszej stronie było drzewo genealogiczne jakiejś rodziny.
- Spójrz - powiedział Johnny, biorąc z biurka pani Pincey lupę. - To moja rodzina, a tu - mówił pokazując - moja babcia, Elwira.
Emmy kichała i śmiała się na zmianę, gdy John podczas układania książek opowiadał jej o ciotkach, wujkach i reszcie swoich krewnych, czytając najlepsze historie z owej książeczki.
- Nie mogę, przestań - błagała, gdy pokazał jej zdjęcie wujka Roberta, którego głowa przypominała odwróconą gruszkę.
- Cześć, z czego się śmiejecie? - zapytała Kitty, która właśnie weszła do działu. - John, pani Pincey ze mną przyszła, mówi że zostawiłeś ślady musztardy na kartach piątoklasistów.
- Musztarda? - zdziwił się John. - Nie, to masło orzechowe, jadłem je ze słodkimi krakersami.
- A tak, o okruchach też wspomniała.
Chłopak zostawił chichoczące dziewczyny.
- Jest śmieszny - stwierdziła Kitty. - A z czego się w końcu śmialiście?
- Chodź, połóż tu dłoń.
Emmy podsunęła jej książeczkę, a Kitty położyła swoją dłoń na skórzanej okładce.
- Panno Potter! - Emmy szybko ukryła książkę w kieszeni bluzy.
Pani Pincey o niczym się nie zorientowała się, ale Emmy nie miała już okazji pokazać przyjaciółce, jak działa książka. Gdy wróciła do dormitorium, wszystkie dziewczyny już spały. Było już w pół do dwunastej, kiedy kładła się do lóżka. Zapaliła koniec różdżki i otworzyła książeczkę. Tak jak poprzednio, na pierwszej stronie było drzewo genealogiczne, tym razem rodziny Kitty. Emmy była zdziwiona tym, co zobaczyła. W rodzinie przyjaciółki rodziły się same dziewczynki. Emmy czytała o członkach jej rodziny przez całą noc. Była w szoku. Przeczytała właśnie historię Rodu Księżycowego. Patrzyła jak otępiała na fotografię przyjaciółki na ostatniej stroni.
- Jesteś Strażniczką Tarczy Czasu - powiedziała do zdjęcia.

CDN

P.S I na koniec jeszcze jedno, jak dajecie komentarze to coś konkretnego.

Napisany przez: Mordoklejka 10.05.2004 21:28

Chciałabym mieć taką książeczkę w domu!
A pomysł SUPER!!! Byłam święcie przekonana, że Strażniczką będzie Różowa!!! Mało mi gały na wierzch nie wyleciały!!!
Jestem oczarowana (WNIOSEK: nie mogę się doczekać następnego parta lub następnej części tego parta!!!!)


P.S.:

QUOTE
Mordziu, kiedy zamieścisz swojego ficka? I czy masz jeszcze coś do wymyślenia?

Sama nie wiem, bo mi sie pomieszało (nie wiem jakim cudem) w Wordzie (no dobra, open offisie) i piewszy part jest gdzieś w połowie całego opowiadania i ma w końcówce wątek z ósmego i w ogóle DNO!!!! A co do wymyślania, to jeden szczególik... na priva...

Napisany przez: Merkury 11.05.2004 20:35

OMG, jak dawno mnie tu nie było.. happy.gif
CO do ficka, to nadal mi się podoba, ale o ile mnie pamięć nie myli to on miał z dziewięć stron! Co się stało z całą resztą?!
BTW
'Troche sobie poczekacie' - a ile to 'troche' może potrwać? cool.gif
Pozdrawiam.

Napisany przez: Gaara 23.05.2004 14:05

Gdybym wczoraj z wami nie rozmawiał ( mówie o autorkach biggrin.gif ) to bym pomyślał, że niuchacie kwiatki od spodu... GDZIE TEN FICK?? najpierw Longina zabiera mi zeszyt dry.gif bo miała naskrobać ficka, tylko chyba jej coś nie wyszło sad.gif Postarajcie sie troszke plissssska chciałbym to skończyć kiedyś czytać cry.gif a z tego co widziałem to w zeszycie troche było z tego co nie zostało zamiejszczone dotychczas cool.gif
Jak nie dostane czegoś... to najwyżej w szkole wyżyje sie na Longinie blink.gif

Napisany przez: Ellie 06.07.2004 19:49

Dawno nie dawałysmy nowego fragmentu, ale nie było czasu przepisać z zeszytu. Dzisiaj się za to wzięłam i oto jest. Krótki, ale jutro też będę przepisywać i powoli zamieszczać. Miłego czytania


Rozdział 16
Porwanie Strażniczki Tarczy Czasu


- Emmy... Emmy - mówiła po cichutku Holly, żeby rozbudzić przyjaciółkę.
Emmy otworzyła oczy, nocne eskapady nie służyły jej zdrowiu. Nos miała cały obolały, bolały ją gardło i głowa.
- Nie mogę, jak ty się tak możesz dobijać.
- Idę przynieść ci śniadanie i przyprowadzę panią Pomfrey.
Emmy chciała zaprotestować, ale jej się nie udało. Ból gardła wygrał.

***

- Na wielką tentakulę! Jak można się było doprowadzić do takiego stanu! - lamentowała pani Pomfrey.
- Aaa - psik!!! - Emmy na wszystko odpowiadała kichaniem, prychaniem, chrypaniem i kasłaniem.

***

- Emmy!!! Ja cię zamorduję, za dwa dni mecz - reakcja Jimmy'iego na wieść, że pani Pomfrey nie wypuści jej ze skrzydła szpitalnego, była jednoznaczna.
- Panie Weasley! Proszę się uspokoić albo pana wyproszę.
Emmy nie mogła nadal mówić, bo jedynym co dało się słyszeć z jej ust, były niezrozumiałe dźwięki, przypominające żabi skrzek. Wszystko co chciała powiedzieć pisała więc na kartkach.

Nie martw się, za dwa dni będę chodzić, biegać, skakać, latać na miotle.. no i może się do was odezwę.

Jimmy przeczytał z kwaśną miną.
- To nie jest śmieszne. Do wtorku pozbywasz się mugolskiego świństwa...
"Grypa"- napisała Emmy.
- Taak, grypy i stawiasz się na meczu. Tak czy inaczej, musimy wygrać. No - dodał, grożąc palcem, potem odwrócił się na pięcie i wyszedł trzaskając drzwiami.
Chwilę później wszedł John z lekko zdziwioną miną.
- Minąłem Weasley'a, co go ugryzło? - zapytał.
Emmy nerwowo machała rękami, próbując przywołać go do łóżka. "Masz?"- napisała na kartce.
- Mam, mam - odpowiedział, bez pośpiechu wyjmując coś z torby.
"Nie zaglądałeś?" - napisała, patrząc mu w oczy.
- Nie - odpowiedział szybko i podał jej "Księgę drzew", którą zwinęła z biblioteki.
Emmy spędziła dostatecznie dużo czasu z Johnem, żeby zauważyć, że chłopak w ogóle nie potrafi kłamać. "Widziałeś Kitty?"
- Jest w bibliotece
"W niedzielę"
- Nadrabiamy zaległości, bez ciebie jest więcej roboty - powiedział i otworzył paczkę fasolek.
"John!!! Skup się!!! Przyprowadź ją, muszę z nią pogadać".
- Była u ciebie wczoraj - stwierdził, odkładając fasolki i nadgryzając duże, czerwone jabłko.- Ale Pomfrey jej nie wpuściła. Mówiła coś takiego: "Zostało jej parę godzin", "Długo nie pociągnie"
Emmy nie wytrzymała, oberwało się za to Johnowi.
- Nie, nie bij, przestań.
Wtedy Emmy postanowiła go załaskotać na śmierć, ale przerwała jej Cora Malfoy.
- Potter wiedziałam, że symulujesz. Ty po prostu migasz się od szkoły.
Chęć powiedzenia czegoś złośliwego Corze niestety nie wygrała z zanikiem głosu.
- Co tam chrypiesz pod nosem? - zapytała z wredną miną.
Emmy już chciała wstawać, ale wtedy odezwał się John:
- Cora, dobrze cię znów widzieć. Co się stało? Znów złamałaś sobie paznokieć, a może zaczęły ci wypadać włosy? Już wiem... - powiedział, udając że intensywnie nad tym myślała. - Różowa dała ci do wiatru. I znowu... - powiedział zbliżając się do niej - potrzebujesz waleriany. Nie dobrze, wykończysz się dziewczyno.
Emmy opadła szczęka. Owszem, był wredny, ale tym się zbytnio nie przejęła. Zaskoczyło ją raczej to, skąd tak dobrze znał słabe punkty Cory. Cora jeszcze długo po tym wydarzeniu, widząc Johna, omijała go wielkim łukiem.

***

Po zjedzeniu papki niewiadomego pochodzenia, którą podano jej na obiad, Emmy miała cały czas niesmak w ustach, Ułożyła się wygodnie na poduszkach i poczuła się senna, jej powieki robiły się coraz cięższe i cięższe, aż wreszcie zasnęła. Śnił się jej jutrzejszy mecz. Latała nad boiskiem do quidditcha. Patrzyła w dół, ale nikogo, poza nią, nie było. Nagle przed jej nosem przeleciał złoty znicz. Chociaż na boisku nikogo nie było, miała nieodpartą chęć złapania go. Skręciła i ruszyła za złotą kulką. Gdy piłeczka była już w zasięgu jej ręki, nagle usłyszała brawa i krzyki. Na dole jeden ze ścigających złapał kafla, pałkarz odbił w jego stronę tłuczka, a obrońca szykowała się do obrony. Kiedy Emmy oderwała wzrok od gry, zobaczyła Ewana na miotle, który z triumfem odmalowanym na twarzy, trzymał w ręku znicza.
- Wiesz, że ją zabiję - powiedział.
Emmy obudziła się nagle. Zrzuciła na podłogę kołdrę i usiadła. Była cała zlana potem. Dobrze wiedziała, że Ewanowi ze snu chodziło o strażnika i nie miała wątpliwości, że tak też jest w rzeczywistości.




Napisany przez: Ellie 07.07.2004 23:20

A tutaj są rysunki, które Longina zrobiła do ficka:

Emmy

Eliksir Frigorifico

Napisany przez: Longina 08.07.2004 15:39

w rzeczywistosci to one lepiej wygladaja dry.gif no ale to Ellie jest tu panen aparatu wiec co ja bede gadac. Jak je zeskanujemy to moze bedzie lepiej.

Napisany przez: Mordoklejka 08.07.2004 17:46

Ten tekst Johna o wazelinie mnie rozwalił... biggrin.gif

Longina, nie przesadzaj, rysunki są świetne!
Ja tak nie umiem sad.gif

Napisany przez: dj_klusek 09.07.2004 15:14

wedlug mnie rysunki są zajedwabiste, jeśli zeskanowane wyglądają lepiej, to z Loginy jest cholernie świetna artystka, heh teraz może iść na pisarke albo plastyczke, no coż, fajnie jeszcze by było jakbyście narysowały Holly, Jimmy'iego i Kitty ale nie marzmy, może jakbyście chciały, oki czekam na następnego parta, no i pewnie czekolada i krówki wam się zkończyły więc macie czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif krowki.gif krowki.gif krowki.gif krowki.gif

Napisany przez: SZPAQ 09.07.2004 20:17

qrcze bele
jestem tutaj od wczoraj, i sie tak popatrzałem... to opowiadanie... TFU! na miano książki już zasługuje... JEST ZAJEFAJNE!!! I daje mu 150/100punktów w moim systemie oceniania biggrin.gif! czekolada.gif w nagrodę tongue.gif

Napisany przez: Gaara 13.07.2004 11:51

Jak zwykle mi się podoba rysunki widziałem już wcześniej i moge potwierdzić że wyglądają lepiej w realu, a z Longiny jest taka "mała" smile.gif artystka też dorzucę się jeśli narysuje kolejne prace czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif

Napisany przez: Jupka 19.07.2004 14:43

Opowiadanie fantastyczne. Rysunki genialne. Chciałabym tak malować sad.gif Czekam na następne części. Błędów chyba nie ma. Tylko jedno 'ale':

QUOTE

Małe drzewka koło domu Potterów nie były już małe. Zupełnie jak dziecko Harry'ego i Cho.


Mełe drzewka przestały być małe laugh.gif laugh.gif laugh.gif LoL!
Pozdrawiam:) biggrin.gif

Napisany przez: Gred & Feorge 25.08.2004 21:47

Bezczelne Kopistki!!!!!!!!! Jak już chcecie się brać za pisanie opowiadań to może własne pomysły a nie sciągięte z książki?! mad.gif No i jeszcze z lodówki robić zaklecie i opowiadanie monotonne jak chol*era błeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee wogóle skąd autorzy. chyba z ... sami nie wiemy jesteśmi NA NIEEEEEEE thumbdown.gif crying.gif

Napisany przez: Ellie 26.08.2004 22:13

blink.gif
A czy my jedyne piszemy opowiadanie na podstawie Harry'ego Pottera?
Dobrze wiem, że frigorifico to lodówka, nie musisz mi tego mówić, bo w końcu uczyłam się portugalskiego. A że fajnie brzmi i kojarzy się z działaniem eliksiru, to dlaczego nie?
A poza tym to domyslam się kim jesteście...

Napisany przez: Mordoklejka 27.08.2004 16:30

Myślałam, że skoro "Ostatni Post: Ellie" to coś nowego dodałyście. no nic, poczeka się... wink.gif


QUOTE
Bezczelne Kopistki!!!!!!!!! Jak już chcecie się brać za pisanie opowiadań to może własne pomysły a nie sciągięte z książki?!  No i jeszcze z lodówki robić zaklecie i opowiadanie monotonne jak chol*era błeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee wogóle skąd autorzy. chyba z ... sami nie wiemy jesteśmi NA NIEEEEEEE 
QUOTE
A czy my jedyne piszemy opowiadanie na podstawie Harry'ego Pottera?
Dobrze wiem, że frigorifico to lodówka, nie musisz mi tego mówić, bo w końcu uczyłam się portugalskiego. A że fajnie brzmi i kojarzy się z działaniem eliksiru, to dlaczego nie?
A poza tym to domyslam się kim jesteście...

Biednymi dziećmi, które nie miały się na kim/czym wyrzyć i myślały, że autorki wezmą to sobie głęboko do serc, wpadną w deprechę i przestaną tworzyć?
Jeśli tak to się autorki zbytnio nie przejęły, jak widać, bo juz planują nawet drugą część (PRAAAAAAAWDA, EEEEEELLLLLL???? *Słodkie oczka a'la kot w butach z Shreka 2*) cool.gif
A poza tym, to Ellie ma rację! Ona i Longina nie jako jedyne piszą FF'a na podstawie HP!!!!! Jak się rozejrzeć to trzy czwarte opowiadań na tym Forum to, jak to szło? Aha, no tak... KOPIE! dry.gif
Gred & Feorge!!!! mad.gif
Nie wiem czy zauważyliście ale TO FORUM JEST O HARRY'M POTTERZE! A TO JEST DZIAŁ FAN FICTION! DZIAŁ STWORZONY DO TEGO ABY DAWAĆ TU OPOWIADANIA, GŁÓWNIE O HP!!!!!!!!!!
A POZA TYM AUTORZY MAJĄ PEŁNE PRAWO NADAWAĆ RÓŻNYM RZECZOM W FF'ACH TAKIE NAZWY, IMIONA, NAZWISKA JAKIE TYKO CHCĄ!!! I CO Z TEGO, ŻE W INNYM JĘZYKU BRZMI TO ŚMIESZNIE, ALBO DZIWNIE? "FRIGORIFICO" ZNACZY LODÓWKA, A TEN ELIKSIR WYWOŁYWAŁ UCZUCIE CHŁODU, WIĘC KOJARZYŁ SIĘ Z LODÓWKĄ I DZIEWCZYNY MIAŁY PRAWO GO TAK NAZWAĆ!!!!!!!!
A TEN FF NA PEWNO NIE JEST MONOTONNY!!!!!!!!! PRZEDSTAWIA WYMYŚLONY PRZEZ AUTORKI ROZWÓJ WYDARZEŃ PO UKOŃCZENIU PRZEZ HARRY'EGO SZKOŁY W BARDZO CIEKAWY SPOSÓB!!!!!!!
CHCIAŁABYM ZOBACZYĆ JAKIEŚ WASZE DZIEŁO NA TYM FORUM, KTÓRE NIE BĘDZIE ANI ODROBINĘ O HP!!!!!!!! mad.gif
TO TYLE!!!!!!!!!
dry.gif

P.S.
Zadyszałam się...
Aha, Ell, obiecaaaaaaaaałaś skomentować Sama-Wiesz-Co... (wiesz, ja się nie narzucam ani nic *Mordzia narzuca się Ellie* ale Was (Ciebie i Longinę) obroniłam, więc.. wink.gif )

Napisany przez: Ellie 17.12.2004 21:44

Dawno nic nowego nei dawałyśmy. Po prostu nie miałyśmy czasu, zabiegane i zajęte nauką. Ale Longina znalazłą trochę czasu, żeby przepisać następny part:


Kiedy położyła się z powrotem do łóżka zauważyła dopiero, że stoi koło niego Kitty.
- Emmy…? - odezwała się ze strachem w oczach.
Pani Pomfrey, która natychmiast przybiegła, od razu dała Emmy coś na uspokojenie.
Emmy znowu miała gorączkę.
- Czy to normalne? - zapytał się Harry, który chodził po całym skrzydle za pielęgniarką.
- Harry to tylko gorączka, poradzę sobie.
- No tak - powiedział i przypomniał sobie, ile to on czasu spędził w tym szpitalnym łóżku.
- Nie denerwuj się.
- Jasne - odpowiedział sam sobie i podszedł do łóżka córki- Słoneczko wyjdziesz z tego - pocieszył ją i pocałował w czoło.
Wieczorem, kiedy Emily obudziła się, Kitty nadal siedziała przy niej siedziała, ale tym razem wreszcie się odezwała.
- Nie byłam przez ciebie na eliksirach.
- Bardzo się tym martwisz. - powiedziała Emmy ochrypniętym głosem.
- Nie… - po czym umilkła na chwilkę - Słyszałam jak mówisz przez sen no i zajrzałam sobie do… - Kitty spojrzała na księgę drzew.
- O - zdołała z siebie wydusić Emmy.
- Teraz wiesz wszystko.
- Jak to jest?
- Jest co?
- Być strażnikiem.
- Stresująco.
Zapadła na chwilę cisza.
- Kitty, co się stało z Cliffordem…?
- Mam! - krzyknął Jimmy. wpadając do skrzydła.
- CO!? - powiedziała Emmy i zaczął ją dusić kaszel.
- Chcesz ją udusić - skarciła go Kitty.
- Sorry.
Po tym jak Emmy doszła do siebie, zapytała:
- Kogo masz na szukającego?
- Chłopaka, który był zaraz za tobą, gdy wybieraliśmy szukającego.
Dźwięk wypluwanej wody rozległ się po sali. Emmy była właśnie w trakcie picia.
- CO?! - krzyknęła jak stare pianino - chcesz wziąć Watercress'a?
- Johna? - zdziwiła się Kitty - a co on ma wspólnego z quidditchem?
- Był najlepszy podczas kompletowania drużyny, zaraz po Emmy. Mecz jest jutro, a ona raczej nie zdoła wstać do jutra - żalił się chłopak - Zresztą to nie moja wina, że teraz zachciało ci się chorować, aha pożyczysz miotły? - dodał szybko, ładnie się uśmiechając.
Po odwiedzinach Jimmy'ego Emmy poczuła się jeszcze gorzej.

***
- Ja wiem, że nie możesz zagrać, ale dobrze ci radzę - jeśli chcesz jeszcze zobaczyć swoja miotłę… - mówiła Jenny, która razem z Amandą odwiedziła chorą.
- Tak, Watercress jest nieprzewidywalny - dodała Amanda - Emmy błagam, jeśli przypadkiem zachce ci się ozdrowieć, to zagraj.
- OK. Postaram się - odpowiedziała z uśmiechem.
Po dziewczynach na kolana padł Elijah i pokornie prosił:
- Błagam cię Emily, błagam. Obiecuję, że jeśli miotła nie da się dosiąś. to ją zaraz odstawimy na miejsce.
Emmy dobrze rozumiała jego zachowanie. On i John byli kumplami jeszcze z mugolskiej podstawówki.
Gdy Elijah dalej świecił oczami, do skrzydła wpadły Kitty i Holly kłócąc się o coś:
- Ja!
- Nie ja!
- Nie, bo ja!
Przekrzykiwała się jedna przez drugą.
Do klęczącego Elijaha i dziewczyn dołączyli wkrótce inni. John upierał się, że nie chce miotły Emmy, Amanda kłóciła się z Jimmy'm o to, że "wziął Watercress'a", Mike stwierdził, że nie zagra razem z Johnem, a Jenny kłóciła się z Elijahem o to, że namawia Emmy do oddania miotły, aż wreszcie:
- CISZA!!!
Wszyscy ucichli. W drzwiach stała Różowa.
- No, tak lepiej - dodała - A teraz po kolei, kto gra dziś w jakimś meczu ręka do góry. OK. Emmy nie pożyczaj miotły panu Watercress'owi, dobrze ci radzę.
- Dobrze - zgodziła się ochrypniętym głosem.
Po sali rozległy się głosy niezadowolenia.
- Spokój. Ścigający, obrońca i gościnnie grający szukający na boisko raz, dwa - zarządziła i zamknęła za nimi drzwi - Mike pozwól do mnie na słówko.
Mike podszedł, a kobieta odwróciła się i rozmawiali szeptem.
W tym czasie Kitty i Holly znowu zaczęły się kłócić:
- Ja.
- Nie, bo ja.
- OK - powiedziała kobieta - pierwszemu pałkarzowi podziękujemy.
I Mike również wyszedł.
- Teraz wy. O co chodzi dziewczyny? - zapytała, podchodząc do łóżka Emmy.
- Dziś moja kolej opieki nad Tykonem, a ona twierdzi, że jej - powiedziała Kitty.
- Nie. To ona tak twierdzi - odpowiedziała z gniewem w głosie Holly. - To ja dziś powinnam go karmić.
- Spokojnie moje drogie, obie marsz na mecz, a elf zostaje ze mną.
Niezadowolone z werdyktu dziewczyny posłusznie wyszły.
Emmy odetchnęła z ulgą:
- Dziękuje eee… - nie wiedziała komu dziękować - pani.
- Nie ma za co - odpowiedziała - a tu masz swojego niebieskiego przystojniaka.
- Dawno go nie widziałam, może o mnie zapomniał.
Otworzyła pudełko, Tykon ostrożnie wysunął głowę i wyjrzał z pudełka.
- Uff - powiedział, wylatując z pudełka. - Jak dobrze, że Tykon zostać uratowany.
Podleciał do Emmy i przytulił się do jej policzka:
- Emmy już nigdy nie oddawać Tykona w ręce tych świrniętych przyjaciółek. Tykon prawie umrzeć.
- Pewnie jesteś głodny - powiedziała Emmy i wyciągnęła z szuflady szafki dropsy.
- O nie! - krzyknął Tykon i jak zeschły liść opadający z drzewa, tak i on opadł na pościel - Tykon przechodzić na dieta nisko cukrowa, bo Tykon zostać przekarmiony do końca swych elfich dni - mówiąc to odegrał scenę śmierci przejedzonego elfa.
Emmy i Madame śmiały się z niego, kiedy on wstał i trzymając się za brzuch wgramolił się do pudełka.
- Słyszałam, że już nie jestem " Strażniczką Tarczy Czasu" - powiedziała kobieta.
- Nie, nie jest pani - odpowiedziała - ale Księżycowe Oko pani ma.
- Mam, ale to nic nie musi znaczyć.
- Ja wiem swoje. Sądzę, że podróż w czasie nie jest dla pani niczym nowym.
- Zawsze tak dużo wiesz? - zapytała kobieta.
- Wiem dużo, ale nie wszystko - odpowiedziała Emmy.
- Na przykład?
- Co się stało z tym Krukonem, który napadł na Kitty?
- Z Evanem?
- No tak.
- Wszystko w porządku, chodzi po szkole jak gdyby nigdy nic.
- Tak po prostu? - zdziwiła się Emmy.
- Tak, tak po prostu - powiedziała i usiadła w nogach łóżka.
Wyglądała na zmęczoną.
- Przecież nie mogę się na niego rzucić z różdżką na korytarzu, bo wszystko by się wydało. Zresztą to tylko część mojego zadania.
- Chyba misji w czasie - powiedziała Emmy - jesteś z przyszłości, mogę się założyć.
- Zawsze byłaś taką mądralą.
- To pytanie?
Kobieta tylko się uśmiechnęła.
- Nie, to być zły pomysł - stwierdził Tykon, przewieszony w pół przez brzeg pudełka - Tykon być głodny, nie wytrzymać dieta.

Napisany przez: Longina 29.12.2004 20:04

Elo ludziska! Nudno tu gdy mnie nie ma

co?
Mam dla was dwa rysunki mojej roboty:
http://img.photobucket.com/albums/v319/Longina/dom.jpg

http://img.photobucket.com/albums/v319/Longina/dom.jpg
dom Potterow

http://img.photobucket.com/albums/v319/Longina/madame.jpg

http://img.photobucket.com/albums/v319/Longina/madame.jpg
Madame Le Rouge

Buzka ludziska

Napisany przez: Mordoklejka 06.01.2005 10:45

Zaraz, zaraz... czemu ja jezcze tego parta nie czytałam wcześniej?! blink.gif
Ech, e-mail mi nawala, śledzonych tematów nie pokazuje, złom jeden...

Musiałam przeczytać dwa party wstecz żeby przypomnieć sobie o co lata, ale kit. smile.gif

Jak zawsze świetnie. Motyw z Tykonem mnie rozśmieszył biggrin.gif

P.S.
Longina, fajne rysunki biggrin.gif

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)