Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Wojna W Tchnieniu

Keyt
post 19.07.2004 08:37
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 19
Dołączył: 17.07.2004




Wojna w tchnieniu

Autor: Muddgutts
Tytuł oryginału: ‘War within a breath’
Oryginał: www.fanfiction.portkey.org

Rozdział I

- Harry, obudź się.

- Harry...obudź się. – Głos znowu się odezwał, tym razem poczuł małe potrząśnięciem na swoim ramieniu. Poprzez lekką mgłę przyćmione światło wypełniało wilgotny pokój. Ciało go bolało, czuł mrowienie, które wstrząsnęło barkami, kiedy się wyprostował. Harry sięgnął po swój płaszcz i okulary. – Tonks? Kt...która jest godzina?

Tonks przysunęła do siebie swoją różdżkę i klęknęła przy jego łóżku.

- Słuchaj Harry, musimy ruszać. To miejsce nie jest już bezpieczna.

Harry opadł cicho na łóżku z pomrukiem niezadowolenia.

- No nie...dotarliśmy tutaj dopiero wczoraj i już musimy wyjechać? Lepiej, żeby to nie była jedna z akcji Moody’ego, bo inaczej przetransmutuję jego nogę w wykałaczkę. – Spojrzał na nią czekając bez skutku na uśmiech.

Tonks wyglądała bardzo poważnie, wstała zapalając lampę na szafce nocnej.

- Harry, nie mamy dużo czasu na obijanie. Musimy spotkać się z Remusem i Kingsleyem za dziesięć minut. A teraz ruszać się, wszyscy! – Jej ostatnie słowa były wypowiedziane na tyle głośno, że obudziła nimi Neville’a i Rona.

- Co się dzieje? – spytał Neville siadając na swoim łóżku. Ron cicho opadł, zdejmując pościel ze swojej głowy.

Tonks podeszła do szafki, wyjęła ich torby i rzuciła je na środek pokoju.

- Wstawać! Teraz! Macie pięć minut, żeby doprowadzić się do ładu i być gotowym.

Harry przyglądał się jej ciekawie przez minutę. Nie zachowywała się tak od tygodni i jego żołądek opadł na myśl ostatniego razu, kiedy wszyscy zostali obudzeni w środku nocy, żeby przeprowadzić się do nowego, bezpiecznego domu, prawie przed dwoma tygodniami.

Ukrywali się w starej stodole, gdzieś niedaleko Yorku. Wszystko było w porządku, dopóki z zimnego nieba nie pojawili się Tonks i Remus na swoich miotłach, żądając by zebrali się i wyjechali. Próbowali nie panikować i zabrać wszystkie swoje rzeczy, ale Hermiona zaczęła się dusić kiedy zdała sobie sprawę, że nie ma miotły. Wtedy Harry zrobił jedyną rzecz, jaką był w stanie. Wciągnął ją na swoja miotłę i odleciał. Po kilku przekleństwach i uderzeniach Hermiona uspokoiła się. Spojrzała na starą stodołę ponad ramieniem Harry’ego. Nie więcej jak dwie minuty po tym jak wylecieli, duża grupa Śmierciożerców pojawiła się przed budynkiem. Widok stodoły płonącej na tle nieba wciąż trapi ją w jej snach.

Harry wyskoczył z łóżka i zaczął wrzucać wszystkie szkolne książki i ubrania do kufra. Rozejrzał się po pokoju szukając czegoś, o czym, mógł zapomnieć. Zauważył, że Neville robi to samo, ale Ron wciąż nie wstał.

- Hej, Ron! Wstawaj albo będziesz musiał tutaj zostać, stary!

Harry nie zaczekał na Rona, bo usłyszał obcasy Tonks za drzwiami pokoju. Poruszały się szybko od jednych drzwi do drugich. Tonks odwróciła się i zatrzymała Harry’ego przed wejściem do pokoju.

- Hm Harry, może ja powinnam pierwsza, ha?

Harry się zmieszał. Wiedział, że czas był najważniejszy, ale chciał tylko tam się dostać i pomóc Hermionie w pakowaniu; to bez wątpienia opóźniłoby ich wyjazd. Zauważył uśmiech Tonks i nagle zaświtało mu w głowie, że dziewczyny mogą nie być jeszcze ubrane. Zarumienił się i podparł o ścianę.

- Och... no tak.

Tonks przecisnęła się przez drzwi do pokoju trzymając wysoko różdżkę, oświecającą jej drogę.

- Moje panie, czas wstawać – nakazała. Harry mógł usłyszeć z zewnątrz pokoju jak budzą się do życia. Dokładnie sprawdził wszystkie zapięcia w kufrze i ściągnął je mocniej. Zakręcił się w małym kółku sprawdzając swoje kieszenie.

- Różdżka, jest. Pieniądze, są. Zdjęcia? – jego palce przebiegły przez całą długość spodni, później do kieszeni koszuli i głęboko westchnął z ulgą, kiedy zdjęcia same wypadły. Podniósł je, przesunął do światła dobiegającego z uchylonych drzwi i spojrzał na nie. Kiedy całe to szaleństwo rozpoczęło się w pierwszym tygodniu lata, wyjął dwie fotografie z albumu; reszta mogła zostać w jego niepotrzebnym bagażu. Jedno było bardzo stare i zniszczone; pochodziło z dniu ślubu jego rodziców. Jego matka, ojciec i Syriusz pomachali mu, uśmiechając się radośnie. Drugie zdjęcie przedstawiało Rona, Hermionę i jego samego z ich pierwszego roku. Uśmiechnął się i wtedy wszyscy poruszyli się i uścisnęli.

Drzwi sypialni otworzyły się, w których pojawiła się Tonks.

- Harry, idę zamknąć tylne wejście i okna. Upewnij się, żeby wszyscy byli przed frontowymi drzwiami gotowi do drogi jak tylko Remus przyjedzie samochodem. OK.?

- Samochodem? Jakim samochodem?

- Kingsley pożyczył jeden z Ministerstwa. Najlepiej jak nie będziesz o tym za dużo myślał, Harry. Po prostu się rusz, co? – Zakończyła Tonks i szybko zeszła na dół do salonu. Harry wzruszył ramionami, przestając myśleć o informacji, wsunął zdjęcia do tylnej kieszeni dżinsów, zapukał głośno w drzwi i mocno je pchnął.

Ginny o mało na niego nie wpadła, kiedy wybiegła z łazienki trzymając wszystkie swoje kosmetyki. – Uważaj, Harry! – Luna otworzyła jej torbę, a Ginny wrzuciła je do środka. Hermiona była zajęta szukaniem czegoś pod kołdrą.

Harry nie przejmował się i nie zapytał o pozwolenie, tylko podszedł do jej szafki nocnej i podniósł plecak z podłogi. Z zadziwiającą szybkością pozbierał jej książki, pergamin, pióra i ubrania. Hermiona nawet tego zauważyła, bo właśnie próbowała sięgnąć po coś co upadło jej między ścianą, a łóżkiem.

-No nie... jeszcze trochę – powiedziała wyciągając znowu rękę w wąską przestrzeń. Harry przyglądał się jej przez chwilę z uśmiechem. Wyglądała na o wiele starszą porównując ze zdjęciem z pierwszego roku. Jej ciało dojrzało i będąc uczciwym przyłapał się ostatnio na zbyt częstym gapieniu się na nią. Była teraz zadziwiająco piękna, przynajmniej dla niego, wydawało mu się, że dla Rona też, ale Ron nigdy by mu się do tego nie przyznał. Harry przytrzymał się o ramę łóżka, mocno nim szarpnął i odsunął od ściany.

Zaskoczona Hermiona wydała z siebie krótkie „och” i zobaczyła Harry’ego stojącego przy łóżku. Uśmiechnął się do niej.

- Chodź, pospiesz się. Mam wszystkie twoje książki i papier – powiedział, przerzucając jej plecak przez ramię. Podniosła zgubioną rzecz zza łóżka i usiadła; był to jej organizer. Mała, czarna książeczka wyglądała na gotową do użycia, było w niej mnóstwo wielokolorowych kartek wystających ze środka.

- Dziękuję Ci ... Harry – powiedziała, szeroko ziewając. – Mało dzisiaj spałam, przepraszam.

Harry’emu też się zachciało ziewać i wyciągnął do niej rękę. Chwyciła ją pewnie, wstała z łóżka, ale zachwiała się na śpiących nogach i oparła się na nim, a jej głowa spoczęła na jego klatce piersiowej. Harry rozejrzał się po pokoju. Ginny przyglądała się im z uniesionymi brwiami.

- Kiedy poszłaś spać, Hermiono? – zapytała Ginny.

Hermiona wyprostowała się i przetarła oczy.

- Wydaje mi się, że około godzinę temu.

Harry wytrzeszczył oczy. Tak naprawdę to nie było dla niego niespodzianką.

- Niech zgadnę, wypracowanie z Eliksirów, tak?

Hermiona cofnęła się i zrobiła niezadowoloną minę.

- Tak właśnie. Przynajmniej moje jest już gotowe. Ty na pewno nawet nie drgnąłeś swojego i nie myśl, że dam ci przepisać. Mówiłam ci, żebyś zaczął tydzień temu. – Harry otworzył usta, żeby powiedzieć, że nie planował od niej przepisywać, kiedy nagle Ron wparował do pokoju.

Przeleciał cały pokój wzrokiem, a później jego oczy spoczęły z wyrazem dezaprobaty na Harrym, który stał ze swoim plecakiem i Hermiony.

- Typowe... Hej zostawiłeś swoją miotłę. – Oczy Harry’ego zwęziły się, kiedy usłyszał od niego słowo „typowe”. Co to miało znaczyć?

Ron podszedł do nich i podał Błyskawicę Harry’emu.

- Wygląda na to, że masz ręce pełne roboty, więc wydaje mi się, że dzisiaj lecisz ze mną, Hermiono – powiedział, wyglądając na bardzo szczęśliwego z tego powodu.

- O nie, proszę, nigdy więcej latania – jęknęła Hermiona.- Jestem zbyt zmęczona, żeby nawet myśleć o wdrapaniu się na miotłę.

Harry wyszczerzył zęby.

- Dzisiaj nie lecimy, Kingsley zawiezie nas samochodem.

- Co? Samochód? Gdzie on dostał samochód? – zapytał Ron, a jego uśmiech spełzł mu po twarzy.

Harry wzruszył ramionami.

- Nie wiem. Tonks powiedziała, że wziął z Ministerstwa i razem z profesorem Lupinem będą tu lada moment. – Ron prychnął, obrócił się na pięcie do drzwi i wyszedł wyglądając na pokonanego.

Hermiona spojrzała pytająco na Harry’ego.

- Czy on ma jakiś problem?

Harry chciał jej odpowiedzieć, kiedy nagle podłoga drgnęła.

- Co to było? – zapytała Ginny. Wtedy to znowu się wydarzyło i tym razem dłużej i głośniej.

Hermiona instynktownie zrobiła krok bliżej Harry’ego.

-Co to za hałas? – spytała. Harry nie był pewien co tworzy ten hałas, ale jednego mógł być pewien. Nie mogli tu tak stać i czekać na najgorsze.

- Chodźcie, wynośmy się stąd!

Rzucili się do drzwi, wybiegając prosto na Neville’a.

- Co się dzieje? Dlaczego podłoga się trzęsie? – spytał Neville, wyglądając raczej blado.

Ron stał na dole przy głównym wejściu.

- Szybko, chodźcie. Co to jest?

Wszyscy zebrali się przy drzwiach. Przy drodze duże sosny przebijały się przez bezchmurną noc. Drzewa niebezpiecznie kołysały się, kiedy ziemia znowu zadudniła. Hermiona cicho zapiszczała i przylgnęła do ramienia Harry’ego.

- To ... to brzmi jak...

- Graup – dokończył Harry – ale większe!

Ron chwycił Harry’ego za ramię i obrócił go.

- Graup! Masz na myśli tego pół-brata Hagrida i pół-olbrzyma?

Neville głośno przełknął ślinę.

- Olbrzym! – Wszyscy wyjęli swoje różdżki i zaczęli cofać się od frontowych drzwi.

Przez szyby patrzyli jak ziemia drży i dużo drzew opada na trawnik, a wyżej na tle czarnego nieba widać było kształt głowy. Szczęka Harry’ego opadła, kiedy olbrzym mający prawie dwadzieścia pięć stóp, ukazał się w świetle księżyca. Harry’emu przypominał groteskowo powiększonego Wikinga wyciętego prosto z książek historycznych, w białej kamizelce zrobionej z futra wilka i rzemykach nałożonych wokół stóp i rąk. Jego pięści były wielkości głazów, a stopy większe od samochodu wuja Vernona. Kiedy olbrzym stanął między domem, a drzewami, pojawiła się przy nim mała figurka. Był to Antonin Dołohow. Harry by nigdy nie zapomniał człowieka, który prawie zabił jego najlepszą przyjaciółkę, Hermionę, choćby był zamaskowany.

Krew się w nim zagotowała i mocno przycisnął palce do różdżki myśląc o najgorszej klątwie, jaką mógł użyć na Śmierciożercy. Usunął się z widoku szyby, zanurkował i chwycił Hermionę.

- Na dół! Nie pozwólcie, żeby was zobaczył! – Na rozkaz Harry’ego, wszyscy upadli na podłogę i przycisnęli się do rogu ściany.

- Kto tam jest? Kogo widziałeś?- zapytała Ginny. Harry zmarszczył się, myśląc co to może oznaczać, że Dołohow jest na wolności. Ron zaczął wychylać głowę, żeby spojrzeć, co się dzieje, ale Harry przycisnął go mocno do podłogi.

- Mówiłem, żebyś się nie podnosił! Tam jest Śmierciożerca, który kontroluje tego olbrzyma!

Ron wyszarpał się z jego uścisku.

- Zjeżdżaj! Gdybyś to powiedział wcześniej, nie musiałbym patrzeć! Prawda, mądralo?

Harry ścisnął zęby ze złości.

- Nie mam czasu, żeby uzgadniać z tobą każdy szczegół. Po prostu trzymaj swoją cholerną głowę na dole! Zrozumiałeś?

Ron przewrócił oczami i cicho upadł między Luną, a Nevillem.

- Tak jest, kapitanie.

Hermiona miała już dosyć.
- Wystarczy już, wy dwoje uciszcie się! – odwróciła się do Harry’ego.- Co teraz zrobimy? Nie możemy tutaj zostać i gdzie jest Tonks?

Z zewnątrz wyraźnie było słychac głos Dołohowa, który krzyczał do olbrzyma. Mówił do niego w obcym języku. Brzmiało to tak jak by prowokował go i namawiał do dalszego szaleństwa. Nawet nisko na podłodze Harry mógł widzieć, jak olbrzym sięga, wyrywa drzewo i odwraca się w kierunku domu.

- Harry! Chodź, musimy stąd uciekać! – Hermiona błagała, łapiąc się za ramię Harry’ego. – Proszę, to nie jest tego warte.

Patrząc się na nią chciał wrzasnąć „Nie jest warte? Ten człowiek prawie cię zabił! Powinien teraz siedzieć w więzieniu!”. Kiedy jednak zobaczył strach w jej oczach, nie potrafił nic powiedzieć i tylko przytaknął. Ron teraz opierał się o drzwi i Harry wpadł na pewien plan.

- A więc musimy się dostać do tylnych drzwi. Ron, ty prowadzisz.

Ron rzucił mu najgorsze spojrzenie od czasu kiedy się poznali.

- Ja! Dlaczego ja muszę iść pierwszy?

Harry chciał go uderzyć za bycie takim palantem.

- Bo ja jestem kapitanem, pamiętaj – powiedział sarkastycznie. Ron burknął.

Ginny pchnęła Rona z drogi i zaczęła się ruszać w stronę tylnych drzwi.

- Och, wy dwaj, jesteście niemożliwi! Zjeżdżaj mi z drogi, ty duży niemowlaku. – Przeszła szybko skulona przez salon. Luna chwyciła lampę, ociągając się za Ginny, trzymając się blisko Neville’a. Ron był teraz tak chętny do ucieczki, że praktycznie teraz pchał Neville’a od tyłu.

Harry szybko spojrzał przez szybę i zobaczył jak olbrzym zbliża się do domu i obraca sosnami dookoła swojej głowy. Bez ostrzeżenia Harry chwycił Hermionę i przycisnął ją do podłogi

- Wszyscy na dół! – krzyknął z całej siły.

Pokoje, w których spali jeszcze piętnaście minut temu eksplodowały. Szkło i drewno latało wszędzie i byli otoczeni przez chmurę kurzu i śmieci. Pomiędzy krzykami Ginny i Luny, Harry mógł usłyszeć jak fundament małego domu się zawala.

- Nic się nikomu nie stało? – zapytał. Odpowiedzieli, że wszystko jest w porządku, ale nie mógł ich zobaczyć, przez grubą warstwę kurzu pokrywającą jego okulary. Ron krzyczał do Ginny.

- Idź... idź zanim zmiażdży nas na śmierć!

Harry spojrzał na Hermionę i spotkał jej szerokie oczy i zauważył czerwone policzki. Leżała płasko na plecach, a on na niej jak tarcza.

- Wszystko OK? Chyba ci nic nie zrobiłem, prawda?

Wciągnęła głęboko powietrze, tak że jej klatka piersiowa przycisnęła się do jego brzucha.

- Nie, nic mi nie zrobiłeś.... dziękuję, Harry – dokończyła, patrząc się przed siebie. Jej policzki i uszy spłonęły na czerwono. Harry nie był na tyle głupi, żeby nie zauważyć w jakiej pozycji się znajdują, ale teraz nie mieli tyle czasu na myślenie o tym. Jednym szybkim ruchem, Harry wstał i pociągnął ze sobą Hermionę.

Powietrze już było czyste i duże sosnowe drzewo zaczęło się kołysać. W każdej chwili mogło upaść na dom. Nagle drzwi na końcu korytarza otworzyły się i pojawił się w nich Śmierciożerca. Pośliznął się i jego ciało upadło na podłogę z głuchym odgłosem tuż obok Ginny. Dała mu lekkiego kopniaka, żeby sprawdzić czy jest przytomny, ale nie było żadnej odpowiedzi. W kuchennych drzwiach stała Tonks trzymając w jednej ręce różdżkę, a w drugiej innego Śmierciożercę.

- Pospieszcie się! – zawołała do zmieszanych nastolatków. Nikt nie potrzebował większego zaproszenia. Wszyscy skierowali się do pokoju. Jeszcze inny Śmierciożerca wpadł na pozostałości po kuchennym stole, który został całkowicie rozniesiony. Okno w tylnych drzwiach też było wybite, więc wyglądało na to, że dostał się do domu właśnie tamtędy, jeszcze zanim zaczęli biec w stronę Tonks. Harry tylko raz widział walczącą Tonks, w Departamencie Tajemnic, wtedy zrobiła na nim duże wrażenie. Była doskonałym Aurorem, a dowód na to właśnie przeleciał nad podłogą pod postacią trzech nieprzytomnych Śmierciożerców.

Tonks pchnęła Neville’a i Ginny w stronę wyłamanych drzwi.

- Ruszcie się! Przestańcie się gapić! Chcecie być naleśnikiem? – zaczęła wszystkich prowadzić w stronę wyjścia i momentalnie zatrzymała się, aby spojrzeć na Harry’ego. Szturchnęła go w ramię.

- Nic ci nie jest Harry?

Nie mogąc wydobyć z siebie głosu, tylko kiwnął głową. Kiedy Tonks, Harry i Hermiona wybiegli z domu, usłyszeli echo, które wypełniło nocną ciszę. Harry po raz ostatni spojrzał się za ramię i widział jak drzewo opada na coś co teraz tylko przypominało dom. Wszyscy zanurkowali, żeby się ukryć przed latającymi w powietrzu kawałkami drewna i szkła.

Olbrzym chrząknął na widok swoich uciekających ofiar i w mgnieniu oka przeszedł przez dom, aby ich dopaść. Hermiona pociągnęła do tyłu Harry’ego, kiedy zasypał stwora deszczem zaklęć. Użył trzech oszałamiaczy, które odbiły się boleśnie od ciała olbrzyma. Hermiona wrzasnęła Harry’emu do ucha.

- To nie ma sensu Harry! Musimy uciekać!

Widząc, że jego starania są bezskuteczne, odwrócił się w miejsce, gdzie przed chwilą stała Tonks, ale teraz jej tam nie było.

Reszta grupy krzyczała do nich, żeby uciekali przed olbrzymem, który zbliżał się w jednym celu – żeby ich zabić. Biegli tak szybko, na ile tylko pozwalały im ich zmęczone nogi. Znajdowali się w beznadziejnej sytuacji. Harry ciągnął za sobą Hermionę. Błysk czerwonego światła, przeleciał mu nad głową. Słyszał jak Hermiona wykrzykuje zaklęcia za jego plecami. Wiązka światła znowu go minęła i rozbiła się o trawę tuż przed nimi. Harry odwrócił się i zobaczył Dołohowa z różdżką w ręku, niezbyt daleko od nich.

- Koniec! Dość już się za wami nabiegałem! – powiedział.

Hermiona spojrzała na niego ze strachem w oczach.

- Harry! Co ty wyprawiasz? – ściągnął ją na dół i wycelował swoją różdżkę w stronę Dołohowa wysyłając zaklęcie jedno po drugim. Śmierciożerca łatwo ich uniknął, wykorzystując gruz jako schronienia.

- Trzeba go oszołomić! Unieś to rumowisko przed nim, żeby mógł łatwo w niego wycelować! – wrzasnął Harry.

Próbując nie myśleć o nadciągającym olbrzymie, Hermiona zaczęła unosić duże kawałki głazów. Utrzymywały się przez chwilę w powietrzu, zanim uderzyły prosto w plecy Dołohowa. Kiedy skakał z jednej strony na drugą, nie chcąc być zmiażdżonym, Harry skupił się na swoim głównym celu i krzyknął.

- Incarcerous!

Liny wyleciały z jego różdżki i obwiązały szczelnie Śmierciożercę.

Tonks pojawiła z cichym trzaskiem tuż obok Hermiony i szybkim machnięciem ręki przywołała różdżkę Dołohowa. W powietrzu słychać było głośny, świszczący dźwięk i nagle bez ostrzeżenia Tonks i Hermiona zostały przewrócone na ziemię. Zanim ktokolwiek wypowiedział jakieś słowo, ciemna plama przeleciała nad ich głowami. Było jasne, że jest to ogromna ręka olbrzyma, który teraz wynurzył się, żeby w końcu ich dopaść. W czasie ich małego pojedynku z Dołohowem zapomnieli dlaczego uciekali z ich pierwszej kryjówki, ale teraz było za późno. Byli w pułapce.

Ron i Neville obserwowali z przerażeniem jak olbrzym wybrał sobie za cel Harry’ego i Hermionę, i był gotów do uderzenia. Szczęka Rona opadła, A Ginny zaczęła mocno trząść jego ramieniem, krzycząc:

- Zrób coś!

Kiedy nic jej nie odpowiedział, odwróciła się do Neville’a i wyciągnęła go z szopy, gdzie się ukrywali.

- Choodź, musimy go oszołomić!

Oczy Neville’a błądziły między jego przyjaciółmi, którzy w każdej chwili mogli być roztrzaskani, a Ginny. Z determinacją w oczach i głosie powiedział:

- Jasne zaklęcia! Cokolwiek świecącego, po prostu trzeba odwrócić jego uwagę!

Ginny szybko przytaknęła głową i wypuściła iskrę w niebo. Była wystarczająca, żeby oświecić przestrzeń między domem, a lasem.

Przez wiązki światła obserwowali jak prawe ramię olbrzyma sięga, żeby złapać ich przyjaciół, kiedy przekłuwające białe światło popłynęło przez teren i wystarczająco oszołomiło stwora.

Głośne warczenie jakiegoś pojazdu odbijało się echem od drzew i napełniło ich nadzieją. Czarny samochód Ministerstwa pojawiło się przed ich oczami. Harry wyprostował się i uśmiechnął, kiedy auto zatrzymało się i Remus Lupin z różdżką w ręku, wyskoczył z przedniego siedzenia.

- Gdzie jest Harry? – zapytał Lupin.

- Tam! – wskazała palcem Ginny.

Aportował się z niewdzięcznym trzaskiem między Hermioną, a Tonks.

- Tonks! Łap Hermionę!
On sam złapał Harry’ego i aportował się prosto do samochodu. Harry wcisnął się na siedzenie obok Rona, a chwilę później Hermiona usiadła przy nim. Ginny, Neville i Luna pomogli wejść Tonks do samochodu, która wylądowała na nogach wszystkich pasażerów i zamknęli za nią drzwi. Przez tylne okno patrzyli się jak zniszczony dom i wściekły olbrzym znikają im z pola widzenia. Odetchnęli z ulgą.

Minęło piętnaście minut i po kilku niewygodnych ruchach, zaczęli się ściskać i tłoczyć. Ron z desperacją próbował wyjąć nogi spod Tonks, która rzuciła mu ostre spojrzenie.

- Słuchaj Ron, jeżeli chcesz dotknąć mojego tyłka to proszę spróbuj, ale przestań tak wiercić tymi stopami.

- Nie mogę nic na to poradzić, że jestem tutaj najwyższy – jęknął, spoglądając na wszystkich dookoła. Tył samochodu miał dwa siedzenia naprzeciwko siebie, ale z siedmioma osobami i ich bagażami naprawdę musiało być trudno komuś o jego rozmiarach.

Hermiona szybko się rozejrzała i rozwiązała problem w sekundę.

- O.K. wszyscy przesuńcie torby do drzwi.

Przyjęła pół stojącą pozycję, powodując, że Ron ześliznął się z siedzenia.

- Ron, przesuń się całkowicie w tamtą stronę – zrobił tak jak mu kazała i Tonks z ulgą usiadła tuż obok niego. Harry jednak zauwazył mały problem.

- Hm, Hermiono – powiedział – gdzie zamierzasz ty usiąść? Właśnie pozbyłaś siebie samą siedzenia.

- Och – odpowiedziała i zmarszczyła brwi w zamyśleniu. Przygryzła wargę wymyślając inne ustawienie dla tak dużej liczby osób.

- Ja sobie po prostu usiądą na... – powiedziała, ale urwała kiedy samochód ostro zakręcił. Hermiona podskoczyła do góry, uderzyła głową o dach i wylądowała na kolanach Harry’ego, który instynktownie ją złapał.

- Hermiono, nic ci nie jest?

Popatrzyła na niego z ukosa, gładząc się po głowie. Harry ułożył swoje ręce przyzwyczajając się do jej pozycji. Nie mógł nic na to poradzić, ale chciał się uśmiechnąć. Po tym wszystkim co ich spotkało, myślał tylko o jej delikatnym i miękkim dotyku, zwykłym ludzkim kontakcie mówiącym, że nie był sam w koszmarze, w który został złapany. Ona była prawdziwa, wtedy i teraz, a nie tylko wspomnieniem z fotografii. Był pewien, że życie to nie tylko cierpienie i ból, i kiedy odwrócił głowę i spojrzał na ciemne niebo coś zaświtało mu w głowie. „Ona mnie rozumie. Zawsze mnie rozumiała. Nawet Ron mnie tak nie zna jak ona”, uśmiechnął się.

- Harry, jeżeli jestem za ciężka mogę się ruszyć, nie mam nic przeciwko siedzeniu na podłodze.

Próbowała wstać, ale jego ścisnął ją jeszcze bardziej. Szepnął jej w ucho przez gęste, brązowe włosy.

- Proszę nie idź, jest naprawdę dobrze – Hermiona czuła jego oddech na szyi, a po całym ciele przeleciały jej ciarki. Zagubiła się na chwilę myśląc co się wydarzyło i jak miłe było siedzenie z Harrym w ten sposób. Tonks szturchnęła ją w nogę.

- Hm – Uśmiech Tonks był złośliwy i jej oczy świeciły, tak jak by chciały stwierdzić „Dobrze się bawicie?”. Hermiona nie miała nic do powiedzenia i dalej patrzyła się na Tonks i jej warga drgnęła. Tonks sięgnęła do szaty po różdżkę.

- Mam dla ciebie prezent, Hermiono.

- Przecież ja już mam różdżkę, ale dziękuję.

- Ale ta różdżka jest własnością naszego przyjaciela Śmierciożercy, Antonina Dołohowa – Tonks powiedział zimno, podając różdżkę Hermionie. Podrzuciła ją kilka razy, myśląc co z nią zrobić, ale głos Harry’ego dobiegający zza jej pleców był niski i mocny.

- Złam ją.

Mogła teraz zobaczyć twarz. Jego mina była czysta, a jego przykuwające zielone oczy nawet nie drgnęły.

- Zrób to Hermiono. Złam różdżkę, poczujesz się lepiej.

Hermiona spojrzała się na wszystkich w samochodzie.

Ginny cała się rozpromieniła, Luna przytaknęła krótko głową, a Neville uśmiechnął się robiąc w powietrzu ruch łamania różdżki. Mina Rona była nieczytelna, ale powiedział:

- No już złam ją. Wiesz, że tego chcesz.

Tonks popatrzyła się na nią ciepło i przekręciła lekko głowę.

- Nic złego się nie stanie.

Kiedy Hermiona odwróciła się do Harry’ego, chwycił jej ręce, położył na końcu różdżki i powiedział:

- Zasłużyłaś na to, Hermiono. On już cię nie skrzywdzi.

Jej oddech drgnął i ścisnęła mocniej różdżkę. Zgrzytnęła zębami, zgromadziła całą swoją siłę i przełamała ją na dwa kawałki. Małe cząstki ze środka wzniosły się w górę i wyleciały przez okno samochodu. Wszyscy zaczęli się śmiać i powrócili do rozmów jakby to był czas porannej kawy.

Hermiona opuściła głowę. Wypełniło ją uczucie ulgi. Oparła się o Harry’ego, chwilę zaszlochała.

- Już dobrze. To koniec.

Zamknęła oczy i wypuściła skomplikowane myśli z umysłu.

Oboje zasnęli podskakując na tylnym siedzeniu, kiedy jechali przez ciemną noc, kierując się do nowego bezpiecznego domu i zbliżając się z każdym dniem do powrotu do Hogwartu.


--------------------
"Kiedy czegoś gorąco pragniesz, cały Wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć" - Paulo Coelho "Alchemik"

...Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.
Goethe "Faust"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Keyt   Wojna W Tchnieniu   19.07.2004 08:37
Miaka   Bardzo ładnie i zgrabnie tłumaczysz. Szybciutko si...   19.07.2004 09:40
KaFeCkO   Najs Tova Brink   Bardzo fajny fan fick AnDzIkA   Cudowne! Po prostu świetne <...   24.07.2004 13:39
madziula   Hmm..ładne, podoba mi sie...PISZ PISZ ...DALEJ...   24.07.2004 14:32
Keyt   Dziękuję bardzo wam za te miłe posty. Nie spod...   24.07.2004 23:25
marvia   Bardzo fajny fick, dobrze sie czyta czekam na ...   24.07.2004 23:54
AnDzIkA   Ja się zgadzam na krótsze części. Przeczytam tego ...   25.07.2004 13:51
KaFeCkO   Tez sie zgadzam Avin   Podoba mi się. Nawet bardzo. Mogą być krótkie ...   25.07.2004 22:39
Keyt   Rozdział II Dołohow chcąc uwolnić ramiona z w...   25.07.2004 23:07
avalanche   jedno co moim zdaniem zgrzyta to to stwierdzen...   26.07.2004 13:39
Szanon   Bardzo, bardzo podoba mi sie twoje tłumaczenie...   27.07.2004 17:23
Keyt   Po ich śmiałej ucieczce w środku nocy, Remus i Kin...   28.07.2004 11:51
AnDzIkA   Podoba mi się. Kolejna część jak zwykle ciekaw...   28.07.2004 13:15
Szanon   Cudowne oczywiście Tova Brink   Mi także się bardzo podobało. Tłumaczenie jest...   30.07.2004 19:32
Keyt   Wiem, że się trochę rozleniwiłam, nie było mni...   15.08.2004 21:51
Keyt   Przez następne kilka dni stary dom ogarnęła ci...   16.08.2004 20:02
KaFeCkO   MmMm Najs Keyt   Rozdział III Hermiona wyglądała na zmieszaną,...   17.08.2004 15:39
avalanche  
  17.08.2004 16:55
Keyt   Nagini wróciła do pokoju i po kilku minutach d...   20.08.2004 12:00
KaFeCkO  
  20.08.2004 13:06
AnDzIkA   Zgadzam się z przedmówczynią. Ta część podobał...   20.08.2004 13:51
Coyote   Więcej partów, więcej partów! - krzyczą fa...   20.08.2004 20:38
Nati   To tłumaczenie jest świetne. Czułam się prawie...   21.08.2004 16:46
kkate   Rany... O tym ficku powiedziała mi Madziula (d...   22.08.2004 12:23
Tova Brink   Keyt, tylko jedno powiem: ZNAKOMITE! Ten...   23.08.2004 19:29
Keyt   Godzinę później wszyscy siedzieli w małej kuchni, ...   26.08.2004 21:14
kkate   Oooo, Ron i Harry biją się o Hermi? Nie no, nieźle...   26.08.2004 22:11
AnDzIkA   Witam!! Ten Fick coraz bardziej mi się pod...   26.08.2004 23:30
madziula   A mi się niestety nie podobało...początek tak..aol...   27.08.2004 01:06
Keyt   powinno być chyba "nie spuszczała wzroku...   27.08.2004 07:48
Galia   Interesujące. Tłumaczysz dobrze trzeba przyznać. I...   27.08.2004 13:49
Keyt   Ponieważ mnie wszyscy molestują co do następnej cz...   30.08.2004 21:41
Keyt   Rozdział 4 - Co! - Ron o czym ty mówisz? Nic...   12.09.2004 16:07
KaFeCkO   Wypas :D dawno nic nowego nie bylo, wiec przeczyta...   12.09.2004 16:52
kkate   Ejjj, fajne.... :D Nie no, ja to kocham ficki o H+...   13.09.2004 22:00
Miaka   Yyy....tak...co tu powiedzieć. Nie podważam Twojej...   13.09.2004 22:15
Nati   pisz dalej BŁAGAM!!!!!!...   17.09.2004 09:27
Eden_ka   Czytalam tego ficka jakis tydzien temu, ale nie sk...   18.09.2004 23:05
Nati   Psz, pisz!!!! Błagam!!...   24.09.2004 09:49
Miaka   Ona nie pisze....ona tłumaczy.... <_<   25.09.2004 16:57
harciomaniak   NO TO TŁUMACZ!!!!!!! I...   25.09.2004 17:35
Avin   Spoko tłuczenie, tylko że parta dawałaś 12 wrześni...   29.09.2004 14:40
kkate   Keyt, czy w ogóle będzie next??? :blink:   06.10.2004 21:52
Keyt   Next będzie, jak tylko nie padnę ze zmęczenia albo...   07.10.2004 07:45
kkate   To dobrze, więc czekam :) A ty w Londynie przebywa...   07.10.2004 15:24
Keyt   Wyjeżdżam do Londynu za tydzień na kilka dni, ale ...   07.10.2004 22:25
Anulcia   Hehe, mój kumpel też tak mówi, a ja się z tym cał...   08.10.2004 08:52
Bellatriks Lestrange   ja już chce następnego parta :D xD   09.10.2004 11:44
Nati   Następny part!!! Nie wchodziłam tu już...   15.10.2004 13:28
kkate   Ale przecież to nie ja (kkate) piszę, tylko Keyt ...   15.10.2004 19:17
Tova Brink   Geeeez, ludzie, nie nabijajcie postów, bo to i tak...   15.10.2004 19:21
Keyt   Chciałam wszystkich najmocniej przeprosić za t...   22.10.2004 18:13
Avin   Wieeeeeeelka Szanon   Mało, mało i jeszcze raz mało. Chcoiaż cudowne...   22.10.2004 21:01
kkate   Super, Keyt. Nieco krótkie i działo się w sumi...   22.10.2004 21:06
Blue   NAAAAAAAAAAARZESZCIE!! Ufff... powied...   23.10.2004 02:06
harciomaniak   Do Blue!!! Z tego co widziałem na ...   28.10.2004 20:22
Bellatriks Lestrange   kiedy następna część nie moge sie już doczekać...   29.10.2004 16:05
Szanon  
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 25.04.2024 09:00