Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ Talk Show _ śmierć

Napisany przez: Avalon 13.11.2007 21:13

Śmierć to nierozłączny element każdego życia, ludzie wiążą z nią różne oczekiwania oraz maja różne wizje tego co następuje po niej, ale nie to mnie interesuje w tym momencie, bo to za burzliwy temat.
Interesuje mnie bardziej, jak chcielibyście umrzeć, myśle, że każdy ma w swojej głowie jakąś wizje swojego końca, która najbardziej by mu odpowiadała, więc zapraszam do podzielenia się nią smile.gif

Osobiście nie chciałbym umrzeć, wiedząc, że świat kręci się dalej... wiem, troche egoistyczna postawa, ale napewno byłoby łatwiej przyjąć taką śmierć. Najchętniej przy jakiejś globalnej katastrofie, którą ogłosili by odpowiednio wczesniej, by był czas na pozałatwianie spraw i odpowiednie pożegnanie się ze światem. Oczywiście nie wszyscy przyjeliby to pewnie tak spokojnie, założe się, że zapanowałaby totalna anarchia przeciwstawiona nagłym powrotem do wiary, no ale w kupie raźniej smile.gif

a wy?

Napisany przez: avalanche 13.11.2007 21:17

we śnie.

miałam kiedyś bardzo realistyczny sen o mojej śmierci. zostałam zastrzelona przez moją mamę, nic nie czułam, tylko takie dziwne zapadanie się, jakbym zasypiała. obudziłam się w swoim łóżku i odkryłam że nie mogę opuścić swojego mieszkania. i to było moje piekło.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 13.11.2007 21:51

Tak, jak się powinno umierać: ze starości, świadomy, pogodzony z życiem i Bogiem, otoczony rodziną i ze świadomością, że zrobiłem tyle dobrego, ile mogłem.

Staromodne, ale tego bym chciał.

Napisany przez: Ramzes 13.11.2007 21:58

W podeszłym wieku, w pełni władz umysłowych, otoczony rodziną i bez żadnego odliczania z powodu choroby ("dajemy panu pół roku"). No i po załatwieniu wszystkich istotnych dla mnie spraw.

Napisany przez: hazel 13.11.2007 22:07

A ja właśnie odwrotnie. W wypadku, jakoś szybko, żeby nie wiedzieć wcześniej.

Napisany przez: Pawelord2 13.11.2007 22:08

w podeszłym wieku - czemu nie ;] ale czarny scenariusz też mi się "podoba" -

utopić się ;] ale nie tak chlup i do widzenia, tylko coś a'la Kursk - widzieć jak woda się podnosi, pomału i metodycznie, wiedzieć że ratunku nie ma (a najlepiej mieć jeszcze butelkę dobrego alkoholu i kogoś do pogadania;])
"...P..."

Napisany przez: kObra. 13.11.2007 22:23

We śnie.
Spokojnie i cicho.

Napisany przez: Madziuś 13.11.2007 22:53

Bezboleśnie i w pełni władz umysłowych. Po śmierci chciałabym zostać spalona, ponieważ odczuwam lęk przed pochowaniem mnie żywcem.

Napisany przez: Katon 13.11.2007 23:00

Absolutnie staroświecko i nie jest poza. Naprawdę tak czuję. Chciałbym żyć długo i umierać staro. W domu i z rodziną i z Komunią Świętą. A przede wszystkim chciałbym żeby było życie wieczne i zmartwychwstanie ciał. Jestem żywotnie zainteresowany kwestią chrześcijaństwa, bo zamierzam żyć wiecznie i nie stać się po drodze Lordem Voldemortem. Mało rzeczy tak mnie obchodzi. A nicość mnie paraliżuje i doszczętnie, zwierzęco przeraża. I żadne 'kiedy jest śmierć nas nie ma' mnie nie uspokaja ani trochę.

Napisany przez: Syriusz_Black 13.11.2007 23:10

Tak, na pewno z Komunią Świętą - chcę być gotowy na to co będzie potem.
Nie wiem, ale chyba nie boję się śmierci, wiecie? Ja zawsze chciałem umrzeć oddając za kogoś życie. Za kogoś, kto jest dla mnie ważny. Po prostu.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 13.11.2007 23:13

A ja się jej bardzo boję. Choćby dlatego, że nie jestem na nią gotowy i jeśli istnieje życie po śmierci, to byłoby nieciekawie, gdybym umarł teraz czy w najbliższej przyszłości.

Napisany przez: Syriusz_Black 13.11.2007 23:20

"Śmierć przyjdzie jak złodziej". Trzeba być nia nią gotowym. Gdyby każdy umierał wtedy kiedy by chciał - to każdy mógłby być zbawiony od tak. Byłby gotowy i już, bo sobie zaplanował na wtorek o 22:48.

Napisany przez: Avadakedaver 14.11.2007 00:28

chciałbym umrzeć od kuli, zasłaniając własnym ciałem kogoś kto będzie o tym pamiętał i kogoś kto na to zasługuje. chciałbym umrzeć samotnie, ale chciałbym, żeby ktoś docenił poświęcenie, chociażby ktoś obcy, chciałbym żeby kilka osób zastanowiło się raz na kilka lat, i powiedziało z podziwem do kogoś bliskiego ...
"a pamiętasz tego?"

Napisany przez: anagda 14.11.2007 09:07

W starszym wieku, ale broń Boże we własnym łóżku, otoczonym przyjaciółmi czy rodziną. Potwornie boję się zasnąć i już nie obudzić. Wolała bym nagle, np. wypadek. Ale dopiero na "starość", taką bym zdążyła wychować i usamodzielnić dzieci, pobawić się z wnukami, ale jeszcze za bardzo im wszystkim zdążyć dokuczyć...

Napisany przez: BlackOmen 14.11.2007 11:45

Chyba jak większość chciałbym odejść z tego świata będąc już starym dziadkiem jakoś w towarzystwie rodziny i w pełni władz umysłowych (straszna to rzecz nie mieć kontroli nad sobą zwłaszcza w takich ostatnich chwilach). Tak jak Katon mam nadzieję na to, że istnieje życie pośmiertne bo taka pustka/czarna dziura i NIC 0 to jest straszne i poniekąd aż niewyobrażalne.

Napisany przez: QbaNowy 14.11.2007 15:11

Powtorze tu kilku z was ale ja takze chcialbym umrzec w otoczeniu przyjaciol, w podeszlym wieku, w pelni wladz umyslowych i zalatwionymi wszystkimi waznymi dla mnie sprawami... ale do tego chcialbym aby mnie chociaz jedna osoba zapamietala, by chociaz ta czastka mnie jeszcze przez jakis czas zostala na tym swiecie w czyims sercu... jestem pewien ze nie chciałbym umrzec teraz, albo nawet w bliskiej przyszlosci. tyle chcialbym jeszcze zrobic, poprawic w sobie i przygotowac sie na ta chwile, pojednac sie prawdziwie z Bogiem na co mnie jeszcze do konca nie stac.
na pewno nie chcialbym zginac w wypadku, poniewaz perspektywa pociagniecia za soba jeszcze kogos (co by bylo gdyby mnie tam nie bylo) by mnie dobila o ile na tamtym swiecie jeszcze takie odczucie istnieje...
perspektywa oddania zycia za kogos innego jest takze wspaniala mysla... tez mi sie zawsze, hmm... jak to powiedziec, marzylo(??) by zginac w taki sposob ale tylko za osobe godna takiego poswiecenia, ktora go nie zmarnuje i sprobuje naprawic ten swiat.

Napisany przez: Avadakedaver 14.11.2007 17:27

a ja bym nie chciał żeby coś było.no jesli jest, a ja nie zasłużyłem to przejebane, a jeśli nic nie ma to mam taki niewyobrażalny spokój, że koniec świata.

Napisany przez: asiatal 14.11.2007 19:36

szybko, bezboleśnie...

raczej nie, jako stara, ale pogodzona ze śmiercią

raczej mam nadzieję, że Tam nic nie ma...

Napisany przez: PrZeMeK Z. 14.11.2007 20:02

Nie wiem, gdzie to napisać.

http://fakty.interia.pl/fakty_dnia/news/news/zmarl-jan-kaczmarek,1011030

Szkoda.

Napisany przez: Madziuś 14.11.2007 20:21

Chciałabym umrzeć sama i zanim będę całkiem stara. Najlepiej szybko i bezboleśnie. Nie wiem czy chciałabym śmierci naturalnej czy zginąć w jakimś wypadku. Na pewno nie chciałabym wiedzieć, że mam umrzeć, chyba, że miałoby to się stać z powodu jakiejś choroby. Wtedy wolałabym, żeby mi powiedzieli. Oczywiście umierać chciałabym wyspowiadana i po przyjęciu Komunii, mimo iż nie ma pewności, że coś jest po śmierci.

Napisany przez: harolcia 14.11.2007 21:13

Zawsze, jeżeli już myślałam o śmierci, to przede wszystkim jako oddaniu życia za kogoś, najlepiej bliskiego. Wiem, że powtarzam innych, ale 'marzyło mi się' żeby inni o mnie pamiętali. Może jako o kimś bezimiennym, kimś kto uratował kogoś. Ale jednak.

Z drugiej jednak strony wolałabym, żeby umrzeć w ciszy i spokoju. Zasnąć i sie nie obudzić. I być pogodzona ze wszystkim, z całą zaistniałą sytuacją. Wiedzieć, że zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy. Całkowicie wykorzystałam moje życie i dane mi szanse. I, że niczego nie będę żałować.


No i wolałabym, żeby po śmierci było jednak coś. Tak jest łatwiej myśleć i wierzyć. Mieć nadzieję, że po przejściu przez śmierć jest coś jeszcze, że nie ma nicości. (trochę masło maślane mi wyszło tongue.gif )

Napisany przez: anagda 14.11.2007 21:34

QUOTE(Madziuś @ 14.11.2007 21:21)
Oczywiście umierać chciałabym wyspowiadana i po przyjęciu Komunii, mimo iż nie ma pewności, że coś jest po śmierci.
*



A mi akurat na tym zbytnio nie zależy...

Jeżeli rzeczywiście Bóg istnieje i coś tam jest po śmierci, to moja dewiza życiowa jest taka, by żyć w zgodzie ze swoim sumieniem i nikomu zbytnio nie szkodzić. A myślę, że Bóg przebaczy mi niechodzenie do kościoła.

A jak nic nie ma, to tym bardziej nie ma co się przejmować.

Swoją drogą tak troche strasznie. Przestać istnieć... huh.gif

Napisany przez: Katon 14.11.2007 21:57

Zapewne wybaczy, ale zakładanie, że wybaczy jest nieco... hm... bezczelne.

Nigdy nie zakładam niczyjej nieszczerości, ale nie umiem uwierzyć tym, którzy 'mają nadzieję, że nic tam nie ma'. A wieczność może być przerywana długim snem od czasu do czasu. Przerwą. Nie wiem. Wolałbym mieć problem z zagospodarowaniem wieczności niż z nieistnieniem. Problem z nieistnieniem. Zabawne.

Chciałbym być pamiętany, ale prawdę mówiąc wydaje mi się to istotne tylko jeśli będę istniał dalej i będę miał możliwość odczucia cho.ćby mglistej satysfakcj z tego faktu. Zawsze wydawało mi się i dalej mi się wydaje, że Niebo będzie jakąś niewyobrażalną przygodą. Nie tylko duchowo-intelektualną. Zupełnie realną. Jeśli Bóg stworzył wszystko to do jasne cholery umie też jakoś fajnie zagospodarować życie wieczne.

BlackOmenie - zapamiętałem sobie Ciebie z jakichś dawnych dyskusji (zapewne w wyniku jakichś pochopnych ocen) jako dość zdecydowanego materialistę (w znaczeniu filozoficznym). A tu jawisz mi się teraz jako conajmniej rozsądny agnostyk. Albo zmieniłeś podejście, albo (pewniejsza opcja) ja się pomyliłem. Jeśli tak to wybacz =)

Napisany przez: Lilith 14.11.2007 22:48

chciałabym umierać długo, w pełni władz umysłowych, świadoma tego, że umieram.
tak jak dawniej, kiedy ludzie umierali w domu, a śmierć nie była niczym strasznym, złym i obcym, kiedy umierało sie tygodniami, a rodzina odwiedzała i modliła sie wspólnie przy łóżku.
znam taką piękną historię, która dotyczy znajomych rodziców.
otóż ich matka, lat grubo po 80, moze nawet po 90, któregos dnia oświadczyła, że idzie do swojego pokoju umierać. połozyła się i zbladła, tetno zaczęło zanikać itd, rodzina wezwała pogotowie, zawieźli babcie do szpitala, odratowali, babcia się wybudzila, usmiechnięta, wróciała do domu po paru dniach i po rodzinnym obiedzie znowu oświadczyła, ze idzie umierać i poszła do pokoju. i historia sie powtórzyła. po kolejnym odratowaniu, kiedy wrócila znowu do domu zebrała cała rodzinę i zapytała czy pozwola jej w końcu umrzeć. zapadła oczywiście ogólna konsternacja, ale babcia stwierdziła, że to jest dobry czas na umieranie, poszła do pokoju, połozyła się i w gronie calej rodziny spokojnie umarła.

Napisany przez: Neonai 14.11.2007 22:57

ja tam chce umrzec mlodo. nagle i szybko. a no i chce oddac swoje organy.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 14.11.2007 23:03

W jakiś dziwny sposób ta historia jest piękna, Lilith.

QUOTE
Zapewne wybaczy, ale zakładanie, że wybaczy jest nieco... hm... bezczelne.

To samo chciałem napisać :]
Też wierzę, że pewne drobniejsze przewinienia zostaną mi wybaczone, ale to nie jakaś pewność czy przekonanie. Raczej nadzieja.

W sumie nie zależy mi aż tak na zmartwychwstaniu ciała w życiu wiecznym, jeśli jest takowe.

Chciałbym wiedzieć, kiedy będę umierać. Nie w wyniku jakiegoś wyroku lekarza, tylko po prostu to czuć. Myślę, że to się czuje, kiedy się jest blisko śmierci.
I, tak jak większość, chciałbym być zapamiętany. Może nawet nie ja sam, ale to, co stworzyłem. Żeby wywrzeć na kimś wrażenie wystarczająco silne, by nawet nie potrafiąc po latach podać nazwiska, pamiętał tekst.


Napisany przez: Avalon 16.11.2007 20:13

QUOTE
Zapewne wybaczy, ale zakładanie, że wybaczy jest nieco... hm... bezczelne.

moze i jest bezczelne ale z mojego punktu widzenia jak najbardziej słuszne.

Jest wiele wyznań które mówią o życiu wiecznym, ale obiektywnie na to patrząc trzymając się tezy, że życie po śmierci istnieje, nie mamy pewności które z tych wyznań jest prawdziwe.

Zakładając, że osobnik ma dobry kręgosłup moralny kieruje się mimowolnie większoscią jak nie wszystkimi zasadami o których mówi Biblia (omijając te, które przypisują go do konkretnej wiary np. przykazanie pamietaj, aby dzien swiety swiecic, czy nie bedziesz wyznawal innego boga etc.)

i teraz podam przykład:

osobnik nr 1, bardzo dobry człowiek, praktycznie anioł, deista
osobnik nr 2, wyznawca buddyzmu, również bardzo dobry człowiek
osobnik nr 3, głęboko wierząca osoba, czyta biblie 10 razy dziennie, dewotka, wychodzi z kościoła na ulice i pod nosem drwi z żebrzącej cyganki przy kościele, straszna sknera, liczy się tylko jej dupa, no ale wierzy.

Zagadka: zakładając, że niebo faktycznie istnieje, która(które) z tych 3 osób pójdą do nieba w chrześcijańskim tego słowa znaczeniu?

bo wątpie, żeby bóg był tak głupi, żeby nie przyjąć pierwszych dwóch, a przyjąć ostatnią.


Napisany przez: Eva 16.11.2007 20:52

Teraz sie zastanawiam czy mam deja vu czy jestem po prostu taka stara - ten temat juz byl nie? XP

Napisany przez: PrZeMeK Z. 16.11.2007 20:53

QUOTE
osobnik nr 3, głęboko wierząca osoba, czyta biblie 10 razy dziennie, dewotka, wychodzi z kościoła na ulice i pod nosem drwi z żebrzącej cyganki przy kościele, straszna sknera, liczy się tylko jej dupa, no ale wierzy.

Bezsensowny przykład, bo od kiedy "czytanie Biblii 10 razy dziennie" czyni kogoś dobrym chrześcijaninem, o ile robi wszystkie pozostałe opisane przez Ciebie rzeczy? Liczy się WSZYSTKO. "No ale wierzę" nie wystarczy.

Uwaga pierwsza: Bóg niekoniecznie musi się zgadzać z Twoim ostatnim wnioskiem, nie sądzisz?
Uwaga druga: Katonowi chodziło tylko o to, że stwierdzenie "Bóg mi wybaczy" może być grzeszeniem pychą, bo to jak dawanie sobie przyzwolenia na grzechy. "Ojej, zgrzeszyłem, ale to nic. Bóg mi wybaczy".

Napisany przez: Katon 16.11.2007 21:37

"Wiara bez uczynków jest martwa" - tak mói Biblia, ktoś kto czyta 10 razy dziennie w końcu się natknie. Avalon, odkrywasz dawno odkryte ameryki. Co to w ogóle za dylemat? Przede wszystkim taka baba to jakiś pradawny, niemal niespotykany konstrukt myślowy służący do takich właśnie myślowych zabaw. Ile znasz takich bab? Ja ocieram się o herezję od dawna. Wierzę w nieomal pełną apokatastazę i zbawienie wszystkich. Tej baby też.

Napisany przez: anagda 16.11.2007 22:55

QUOTE(Katon @ 16.11.2007 22:37)
"Wiara bez uczynków jest martwa"
*



A jak ktoś ma dobre uczynki (or czynie je) a nie ma wiary? Co jest ważniejsze? Wiara bez dobrych uczynków, czy dobre uczynki bez wiary w boga?

Napisany przez: Golden Phoenix 17.11.2007 00:00

Ja tam jestem wyznawcą zakładu Pascala - bardziej opłaca się wierzyć niż nie wierzyć w Boga, bo jeśli wierzę, a Boga nie ma, to nic nie tracę, ale jeśli nie wierzę, a Bóg jest, to wyląduję w piekle wink2.gif
Jeszcze ktoś powiedział, że grzech to tylko moment niesamowicie krótki w porównaniu do dziejów świata, więc Bóg nie może karać za niego cierpieniem na wieki.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 17.11.2007 00:01

Za jeden nie.

Chyba że śmiertelny.

Napisany przez: Golden Phoenix 17.11.2007 00:05

Każdy grzech jest ponoć śmiertelny jeśli jest powtarzany. Wniosek -> wszystkie moje grzechy i grzeszki są śmiertelne. W zasadzie wszystkie grzechy na moich spowiedziach się powtarzały i formułka "załuj za grzechy" jakoś mi nie pomagała... Czy jestem wyjątkiem?

Napisany przez: Golden Phoenix 17.11.2007 02:19

Nie traktuj mojej wypowiedzi aż tak poważnie. wink2.gif Po prostu udzielił mi się ostatnio duch filozofii, zwłaszcza takie troszkę nietypowe myślenie jak wyżej przytoczone. Chyba źle się wyraziłam w poprzednim poście. Po prostu podoba mi się sposób myślenia, natomiast kwestia wiary w Boga, to już na inny temat i raczej nie to forum wink2.gif

Napisany przez: Avalon 17.11.2007 11:37

QUOTE(Katon @ 16.11.2007 22:37)
Przede wszystkim taka baba to jakiś pradawny, niemal niespotykany konstrukt myślowy służący do takich właśnie myślowych zabaw. Ile znasz takich bab? Ja ocieram się o herezję od dawna. .
*



oj taka baba to w dzisiejszych czasach jak najbardziej aktualny przykład, znam osobiście takie dwie - obie moje babcie, a spotkałem na ulicy naprawde dużo.
QUOTE
Wierzę w nieomal pełną apokatastazę i zbawienie wszystkichTej baby też.

no ale to jest twoje subiektywne odczucie, ja sie staram na to patrzeć bezstronnie.

Napisany przez: Katarn90 18.11.2007 11:02

Chciałbym umrzeć koło 60., żeby być spokojnym o los swoich dzieci, już dorosłych. One same sobie poradzą z wnukami. Chciałbym, żeby to była śmierć bezbolesna, żaden rak czy inne cholerstwo. W otoczeniu rodziny, po spowiedzi i Komunii. Potem oddanie organów potrzebującym, spopielenie ciała i rozsypanie nad Bałtykiem. Pamiątkowy grób koło mamy i taty.

Napisany przez: anagda 18.11.2007 12:24

QUOTE(Katarn90 @ 18.11.2007 12:02)
Chciałbym umrzeć koło 60., żeby być spokojnym o los swoich dzieci, już dorosłych. One same sobie poradzą z wnukami. Chciałbym, żeby to była śmierć bezbolesna, żaden rak czy inne cholerstwo. W otoczeniu rodziny, po spowiedzi i Komunii. Potem oddanie organów potrzebującym, spopielenie ciała i rozsypanie nad Bałtykiem. Pamiątkowy grób koło mamy i taty.
*



Narządy się pobiera od osób jeszcze żyjących (znaczy się w przypadku śmierci klinicznej). A nie od kogoś, kto już zmarła ot tak, ze starości.

Napisany przez: Katon 18.11.2007 14:55

Zakład Pascala to pewien filozoficzny sposób myślenia. Nie ma sensu sprowadzać go do takich naiwnych kryteriów opłacalności. Na to faktycznie Pan Bóg się nie nabierze.

Stare baby, stare baby. Jak się ma dwadzieścia lat to uwielbia się dostrzegać wady starych bab. Tak jakby ich hipokryzja i różne uprzedzenia były gorsze od tego, co robią ci szlachetni i wybierający Europę młodzi. Zawsze mnie to bawiło nieco. Każdy wiek ma swoje różne. Nie wydaje mi się, żeby tamte były akurat najgorsze.

Napisany przez: Avadakedaver 19.11.2007 00:45

ja tam nigdy za UE nie byłem, to se mogę powyzywać ;P

Napisany przez: Eulalia_Cloak 19.11.2007 18:32

Wracajac do glownego tematu.

Chcialabym umrzec bezbolesnie. I zebym sie nie bala, tak jak teraz sie boje. Najlepiej nie robiac nikomu bolu, nie ciagnac nikogo za soba. Nie uratowalabym nikogo pewnie, nie mialabym tyle odwagi.

No i OCZYWISCIE chcialabym byc spalona po smierci, jak juz ktos powiedzial wczesniej. Czy Was nie przeraza fakt, ze budzicie sie w trumnie? Czy wiecie, ze to naprawde sie zdarza? To najgorszy, najgorszy koszmar jaki moglabym wymyslec. No i jeszcze jakies tortury. Boze, gdybym zyla w czasach Rudego i Zoski, wszystko bym wygadala... Zeby mi tylko nie wyrywali paznokci.

I chcialabym moc nazwac swoje zycie nie tyle pozytecznym, co szczesliwym.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 19.11.2007 18:52

Jezu, co ludzie mają z tym budzeniem się w trumnie? Owszem, zdarza się, ale w takim wypadku wystarczy nosić przy sobie głęboko ukryty telefon komórkowy :]

Nie no, nie zdarza się to przecież aż tak często. Są większe zmartwienia. Tzn. nie ma co rozmyślać o zakopaniu żywcem, bo po co?

Napisany przez: Katon 20.11.2007 00:28

Ja chcę być normalnie zakopany. Oczywiście Bóg wskrzesi ciało choćby było rozsypane nad Pacyfikiem, ale jednak chciałbym jakoś klasycznie wyrazić swoim trupem nadzieję, że jeszcze kiedyś mi się przyda.

Napisany przez: Avadakedaver 20.11.2007 01:26

mnie wizja bycia pogrzebanych POD ZIEMIĄ nawet jesli to bedą prochy przeraża do tego stopnia że kilka tygodni temu spisałem testament, a napisałem w nim że mam być spalony, mam datę, podpisy, czyli jest ważny.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 20.11.2007 15:26

Musi być sporządzony w obecności notariusza i przez niego podpisany, jeśli ma być ważny.

Swoją drogą czemu przeraża Cię wizja Twoich prochów pod ziemią?

Napisany przez: Avadakedaver 20.11.2007 18:55

QUOTE(PrZeMeK Z. @ 20.11.2007 14:26)
Musi być sporządzony w obecności notariusza i przez niego podpisany, jeśli ma być ważny.

nie-e. właśnie że nie-e.
testamentem może być nawet list, musi tylko być data, podpis i świadek jakowyś.

QUOTE
Swoją drogą czemu przeraża Cię wizja Twoich prochów pod ziemią?
*


samotność? brak przestrzeni?odosobnieni? sam nie wiem.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 20.11.2007 21:33

Masz rację. Nie mogę znaleźć informacji, czy osoba niepełnoletnia może samodzielnie sporządzić testament, no ale mniejsza.

Jako proch pod ziemią chyba nie będziesz już nic czuł, prawda? Nie myśl o tym tyle :]

Ja się wciąż noszę z zamiarem spisania zezwolenia na pobranie moich organów po śmierci.

Napisany przez: hazel 20.11.2007 21:40

Ja taki podpisałam i noszę w portfelu. Trwa chwilę a wzór można ściągnąć z neta.

Napisany przez: Eva 20.11.2007 21:57

QUOTE
samotność? brak przestrzeni?odosobnieni? sam nie wiem.

Mon, wiem ze to co teraz powiem moze Ci sie wydac dosc nieprawdopodobne, a napewno szokujace ale.. bedziesz MARTWY xD

A papiera o organach nosze juz od polowy liceum, wraz z nrami telefonow pod ktore nalezy zadzwonic w razie jakiegos wypadku.

Napisany przez: Avadakedaver 20.11.2007 22:02

ja też mogę oddać organy, dla mnie bomba że mogę pomóc i w ogóle, ale to co zostanie niech ktoś spali i chociażby wyrzuci na ogródek razem z jesiennymi liśćmi, byle nie do piachu!

Napisany przez: PrZeMeK Z. 21.11.2007 17:18

Nadążamy i potępiamy.

Katonie, mógłbyś rozwinąć tę myśl?

QUOTE
Ja ocieram się o herezję od dawna. Wierzę w nieomal pełną apokatastazę i zbawienie wszystkich. Tej baby też.

Zaciekawiła mnie.

Napisany przez: Gem 29.11.2007 23:39

Miesiąc temu umarł mój kolega. Miał tylko 18 lat, dobry chłopak. Najgorsze jest to, że zabił go dosłownie browar. Dostał zapaści, bo brał akurat jakieś leki. I nawet nie chodzi o to, w jakim wieku, ale w jaki durnowaty sposób! Bezsensownie, głupio! Wypadek, morderstwo, już nawet choroba, ale on dobrze wiedział, że nie powinien pić alkoholu...

"memento ars bene moriendi"
No i wolę kremację, nie chciałabym się obudzić we własnym grobie.


Napisany przez: PrZeMeK Z. 30.11.2007 15:29

A chciałabyś się obudzić podczas spalania?

Napisany przez: anagda 30.11.2007 16:27

No ale jak już nawet, to zostaniesz spalony/spalona żywcem. Ból i śmierć tak już na amen. Ale przynajmniej natychmiastowa. A nie jeszcze przez godzinę dusisz się trzy metry pod ziemią...

Napisany przez: PrZeMeK Z. 30.11.2007 21:23

Zdaje się, że po zakopaniu żywcem nie miałoby się zbyt wiele czasu na kontemplację. Spada zawartość tlenu w powietrzu i tracisz przytomność. Moim zdaniem ta panika nie jest szczególnie gorsza od bólu towarzyszącemu spaleniu żywcem.

A poza tym bez przesady, jest XXI wiek, a my żyjemy w Europie. Tutaj i teraz to nie zdarza się aż tak często.

Napisany przez: kunekunda 08.12.2007 21:53

hm wiele razy myślałam nad tym jak bym chciała sama pytałam się innych ale słyszałam tylko taka odpowiedź jesteś za młoda na śmierć i poco o takich rzeczach myśleć przyjdzie na to czas.
A wię c chciała bym umrzeć śmiercią naturalna najlepiej we śnie jest to dla mnie najlepsza śmierć umieram i nie czuje bólu spokojnie w pięknym śnie. Wiele os ób marzy o takiej śmierci , ja uważam że ludzie ktorzy tak umieraja musieli być kimś wspaniałym w życiu i żyć godnie żeby tak umrzeć.
pozdrawiam

Napisany przez: PrZeMeK Z. 08.12.2007 22:11

Nie sądzę, żeby rodzaj śmierci zależał od sposobu życia.
Czy jeśli kogoś potrącił samochód, to znaczy, że na to zasługiwał?

Napisany przez: Eva 08.12.2007 22:25

Rowniez pozdrawiam i polecam zapoznanie sie z podstawami interpunkcji. Slan!

Napisany przez: QbaNowy 09.12.2007 00:09

Moja babcia tez tak twierdzi, ale raczej miala na mysli tylko smierc we snie smile.gif bo czemu by byli winni ludzie popelniajacy samobojstwo?? w koncu sami sobie zgotowali taki "los"... osobiscie w to watpie...

Kunekunda,
Ale za to idac takim mysleniem dlaczego uwazasz ze bedziesz godna umrzec we snie?? myslac tak raczej odbierasz sobie takowa szanse, poniewaz czlowiek uwazajacy sie za nie wiem kogo jest dla mnie nikim (ale wiesz, bez urazy smile.gif daje tylko taki przyklad)

*dżaźni mnie jak ktos na koncu posta pisze "Pozdrawiam!" tongue.gif

Napisany przez: abstrakcja 01.01.2008 00:56

Umierać to ja bym chciała szybko i bezboleśnie. Panicznie boje sie bólu. Śmierci z resztą też. Chciałabym jednak mieć tą świadomość, że umieram... I nie chciałabym być zanadto stara. Boje sie starosci. Chce dozyc gora 70-tki. GÓRA.

Ale wolałabym umrzeć przed emeryturą.
Jakoś tak.
To sie pewnie jeszcze zmieni z wiekiem. Narazie jestem mloda, cale zycie przede mna, to i starość przeraża. Potem pewno strach przed smiercia wezmie górę...


Napisany przez: QbaNowy 01.01.2008 17:18

ja się nie boję obudzenia się w trumnie- zawsze mówiłem, że jak umrę to do kieszeni garnituru mają mi wsadzić naładowany telefon wink2.gif

często myślę o śmierci... teraz nawet jeszcze częściej, po ostatniej akcji, kiedy to samochód zatrzymał się 0.5m ode mnie... stanąłem jak wryty i nie wiedziałem co zrobić. dopiero po tym, jak jakiś inny samochód zatrąbił poszedłem dalej... wtedy zacząłem myśleć o tym, jak życie można stracić w błahy sposób, na głupim spacerze po parku czy jak to opisywała Gem, pijąc głupie piwo

Napisany przez: abstrakcja 01.01.2008 20:13

Obudzenie w trumnie... nigdy sie nad tym nawet nie zastanawialam, wiec chyba tez sie nie boje ;D . Malo prawdopodobne toto jest.

Samochod... to ja,zeby dojsc na przystanek autobusowy z tej mojej wsi , musze biegnąć przez tory kolejowe. ;D Zdarzylo sie juz pare razy, ze sie nie rozejrzalam [bardzo sie spieszylam - zwykle wychodze majac autobus za 3 minuty] i przebieglam tuz przed nadjezdzajacym pociagiem i zaraz jak znalazlam sie po drugiej stronie torow, slyszalalam jak za mną jedzie pociąg [pospieszny, bo go z daleka ni slychac ni widac ;P].

Momentalnie mi sie slabo zrobilo. ;P

Napisany przez: Hermiona1900 01.01.2008 21:12

Obudzenie w trumnie - pomysł z telefonem nie jest głupi. Jeżeli już bym ten telefon miała, to nie sądzę,żebym spanikowała albo coś takiego. Panika by była dopiero wtedy, jakby nikt nie odbierał albo telefon się rozładował biggrin.gif
A co do śmierci, to fakt, że może przyjść nagle, niespodziewanie, w każdym miejscu o każdej porze - i to będzie najbardziej nieoczekiwana pora.
Ja tylko chciałabym, żeby śmierć w moim przypadku przyszła szybko, no i żeby było jak najmniej bólu... jedyne wymagania tongue.gif

Napisany przez: Miętówka 01.03.2008 18:20

Moja mama jest DZIWNĄ osobą.
Niedawno oświadczyla, że chce, by po smierci jej ciało wiwieźć do lasu i zostawić na pożarcie jakimś zwierzętom.
Nie wiem, czy się na to zgodzę. Ale zawsze możliwe jest, że ona będzie mnie grzebać
Boję się być spalona. Ciało mojego taty zostało spalone i teraz urna stoi sobie w sypialni. Mama się uparła. Kiedyś z tą urną gadałam, teraz przestałam, tylko się z nią witam. Boję się, że moje dzieci (jeśli będę miała dzieci) też wpadną na taki pomysł i będą mogły trochę "mnie" ponosić w kieszeni. Brrr...
Ale nie boję się śmierci. Wszyscy dookoła umierają (moja babcie, mama mojej przyjaciólki i ta przyjaciółka też prawie umarła, bo próbowała się powiesić, ale ją uratowali i teraz łazi po świecie i myśli, jakby tu się znowu zabić), więc czemu mam się bać śmierci. Ludzie umierają, bojąc się lub nie, a wszystkich czeka to samo, więc poco się denerwować??


Napisany przez: Hermiona1900 01.03.2008 18:46

Ja się swojej śmierci raczej nie boję. Właśnie bardziej się boję śmierci moich znajomych, ludzi dookoła...przeraża mnie myśl, że tego lub tego już nigdy mogę nie zobaczyć...ale takie jest życie, nie?

Napisany przez: PrZeMeK Z. 01.03.2008 19:11

W takich chwilach zwykle pomaga wiara, że spotkamy się kiedyś z bliskimi po drugiej stronie.

Miętówko - sądzę, że ustawianie urny z prochami zmarłego w domu na widoku to niezbyt dobry pomysł. Choćby właśnie ze względu na dzieci, które niekoniecznie muszą rozumieć, dlaczego tata jest teraz w tej urnie. Jakoś po prostu budzi we mnie niepokój pomysł posiadania takiej urny z prochami kogoś bliskiego.
A Twoja przyjaciółka (jest w Twoim wieku, prawda?) wykazała się niepospolitą głupotą, próbując się w tym wieku zabić. Fakt, życie jest tak krótkie, że na pewno nie zdąży już poprawić swojego losu dementi.gif

Zawsze, gdy jadę samochodem z kimś obcym, boję się, że zginę w wypadku. Tym bardziej, że często jeżdżą oni niebezpiecznie. A z obcymi jeżdżę ciągle, bo wracam ze szkoły (a często i dojeżdżam do niej) okazją prawie 20 km.

Napisany przez: puszka_po_konserwie 01.03.2008 19:41

Poproszę śmierć, szybką na wynos, zarazem subtelną. Najlepiej dostarczoną po 80 roku życia. Obojętne mi to, czy zostanę skremowana czy pochowana ,,tradycyjnie''. I tak wtedy nie będę żyła. Choć kremacja brzmi bardziej zachęcająco. Większych wymagań nie mam.

Napisany przez: Zeti 01.03.2008 19:52

Śmierć? Moja śmierć będzie niespodziewana, tak jak śmierci innych bliskich mi osób – rodziny, przyjaciół. Jeżeli nie przydarzy mi się jakiś przykry wypadek, ani choroba, to powinienem dożyć osiemdziesięciu lat, moja rodzina jest raczej długowieczna, najstarsza osoba ma ponad 90 lat. Boje się ciężkiej choroby na starość. Pocieszam się patrząc na siostrę babci – zdrową 87-latkę, która czyta gazety i książki bez okularów, chodzi na długie spacery, uwielbia zbierać grzyby, i nic jej nie męczy. Wracając do śmierci, to myślę, że po prostu pewnego ładnego dnia usiądę wraz z rodziną, wnukami, przy stole, porozmawiamy, a później w wieczorem, albo w nocy umrę. Może akurat będę wstawał, albo kładł się? Może będę siedział przy stole? Nie wiem, ale myślę, że będzie to w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Jak na chwilę obecną wole pogrzeb tradycyjny, ale możliwe, że przekonam się do kremacji w przyszłości.

Napisany przez: Hermiona1900 01.03.2008 20:50

śmierć na starość? Może... jeśli właśnie ta starość nie będzie za bardzo męcząca. A śmierć zawsze przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie (tak mi sie przynajmniej wydaje). No bo co? Przewidujesz, kiedy umrzesz? Jest taki moment lub dzień, w którym śmierć nie byłaby "niespodzianką"?
Pogrzeb wolałabym tradycyjny - żadnych urn, kremacji lub czegoś takiego. Może dlatego, że (wiem, to troche dziwne), ale lubię cmentarze. Czasami chodzę sobie właśnie na cmentarz i spaceruję między grobami-jakoś dziwnie mnie to uspokaja. Może to nie jest zbyt normalne, ale właśnie tak mam.
O, i jeśli umrę, nie chciałabym, by żałoba po mnie trwała dłużej, niż miesiąc. Nie ważne, czy ktoś chodzi w tych ciemnych ciuchach, czy nie chodzi na imprezy. Dla mnie liczy się bardziej pamięć, niż żałoba na pokaz.

Napisany przez: harolcia 02.03.2008 15:12

QUOTE(Hermiona1900 @ 01.03.2008 19:50)
Może dlatego, że (wiem, to troche dziwne), ale lubię cmentarze. Czasami chodzę sobie właśnie na cmentarz i spaceruję między grobami-jakoś dziwnie mnie to uspokaja. Może to nie jest zbyt normalne, ale właśnie tak mam.
*


Co do cmentarzy - są na pewno uspokajające. Choć nie lubię tam chodzić, zawsze jak już jestem na cmentarzu, świat wydaje się toczyć się wolniej. Ciszej.Spokojniej. tu już nikt się nie spieszy- bo nie ma takiej potrzeby.

Śmierć we śnie - to chyba marzenie wielu...

Napisany przez: Miętówka 02.03.2008 15:16

Przemku - Ja się powoli przyzwyczajam do taty w proszku. smile.gif A takich ludzi jak moja przyjaciółka (o rok starsza, ale to i tak nie dużo) jest naprawdę wiele. niestety.

puszko po konserwie - zapakować?? laugh.gif

Hiermiono1990 - Mnie też cmentarze uspokajają. Może dlatego, że zwykle (jeśli akurat nie odbywają się jakieś uroczystości pogrzebowe) jest najcichszym miejscem w mieście?? W każdym razie to nie jest nienormalne. Podobno mój tata też lubił cmentarze (taaa... no ale skończył u nas w salonie biggrin.gif )

Napisany przez: harolcia 02.03.2008 15:23

QUOTE(Miętówka @ 02.03.2008 14:16)
Podobno mój tata też lubił cmentarze (taaa... no ale skończył u nas w salonie biggrin.gif )
*


Śmiesznie to zabrzmiało...
Nie wiem, czy mój tata nie lubił cmentarzy- tak jak ja... No ale na nim skończył.
W sumie, nie chciałabym aby ktoś trzymał moje prochy w domu.

Napisany przez: Miętówka 02.03.2008 18:58

On też nie. Ale teraz to chyba nie ma wyboru.

Napisany przez: Avadakedaver 04.03.2008 08:43

jeśli chodzi o urny, to chyba mnie trochę przerażają. nie chciałbym tkwić zamknięty w "dzbanuszku", może to przez moją klaustrofobię. Moje prochy powinny być rozrzucone. gdzieś.

Napisany przez: Miętówka 04.03.2008 15:01

Uściślijmy: urny Cię przerażają same w sobie, czy przeraża cię to, że twoje prochy miałyby się w takiej urnie znajdowac??

Napisany przez: Avadakedaver 04.03.2008 16:16

przerazą mnie fakt, że stałbym zamknięty w czymś tak małym. Ale nie miałbym nic przeciwko, jeśli moja babcia na przykład by chciała stać na półce u mnie w salonie, po jej śmierci. Pod pewnym względem też bym chciał, bo za życia jeszcze nie czułbym tak bardzo, że mnie nie będzie. nie że ZGINĘ tylko że "będę sobie wciąż z rodziną, tam gdzie moje miejsce, a nie gdzieś zakopany wśród samych umarlaków i płaczących ludzi.
wiem, że to brzmi raczej niedorzecznie.

Napisany przez: Hermiona1900 05.03.2008 00:48

Brzmi całkiem dorzecznie.

QUOTE
przerazą mnie fakt, że stałbym zamknięty w czymś tak małym


A będzie Ci zależało po śmierci? Sory - Twoim prochom? Według mnie, to bez różnicy, czy ktoś by mnie trzymał w urnie, czy rozsypał gdzieś tam. W ogóle nie chciałabym skończyć jako prochy już na samym początku (to dopiero niedorzecznie brzmi). Ja tam wolę już sobie zaklepywać wśród płaczących i umarlaków.


Napisany przez: Lilith 06.03.2008 14:56

http://wiadomosci.onet.pl/1705683,11,item.html

Napisany przez: aksa 28.03.2008 23:04

Z czasem strach przed śmiercią maleje, przynajmniej u mnie.
A jak chciałabym umrzeć?
Jak większość: bezboleśnie, szybko, może we śnie i nie chce wiedzieć kiedy.
A co potem?
Ciało nie jest dla mnie najważniejsze. Ważne żeby dusza gdzieś sie podziała smile.gif
Oby COŚ było.
Pustka mnie przeraża. Takie nic? Otwarta przestrzeń? Nie mogę sobie wyobrazić huh.gif .

Napisany przez: Eva 29.03.2008 02:46

A ja ostatnio bardzo boję się śmierci, również własnej. Polega to bardziej na świadomości utraty możliwości rozwoju wraz z zakończeniem fizycznej egzystencji, aż chce się przestać spać i zacząć robić te wszystkie rzeczy, jakie sobie kiedykolwiek wymarzyłam. Przeczytać książki, które ciągle odkładam na zaśpotem, spełnić swoje małe podróżnicze marzenie, korzystać z możliwości do rozrywki i edukacji. Nigdy więcej nie zmuszać się do jedzenia niedobrego pokarmu, nie oszczędzać perfum, żyć z dnia na dzień i być idealistą, hurra.

Przeraża mnie możliwość, że jutro w drodze na pociąg przejedzie mnie autobus albo Al Quaida sprawi, że rozpadnę się na tysiące nierozpoznawalnych kawałków mięsa. Bo może, kto wie - może nie dane mi umrzeć we śnie, dożywszy pięknej starości z siwym małżonkiem, kotem i wnukami.

A co potem ze mną zrobią to już mnie jakoś zupełnie nie obchodzi. Spalą, zakopią, zamiotą, postawią na lodówce, rozkroją - whatever :b Bardziej autentycznie przeraża mnie fakt, że czeka mnie kiedyś <prawdopodobnie> w życiu taki moment, że będę musiała być na pogrzebie bliskiej mi osoby. Szczerze? Boję się jak cholera, bo moja prababcia ma 94 lata. Jestem na to za słaba.

Ale się po nocy wynurzyłam, yeah.

A tak jeszcze BTW, nie macie czasem ciągle tego złudnego wrażenia, że jesteście wybrańcami losu, którym nic się praktycznie nie może stać, dla których te wszystkie wypadki samochodowe, pożary kamienic i nowotwory są nieco abstrakcyjne i odległe? Bo ja chyba nadal mam.

Napisany przez: Zwodnik 29.03.2008 03:11

Nowotwory ? Hm...nie. Zbyt wielu moich bliskich miało z tym związane problemy. Dlatego tej jednej sprawy nie potrafię jakoś zepchnąć do podświadomości. Ale co do reszty się zgadzam. I uważam, że to naturalne. Ciekawostka, że nawet niektórzy żołnierze idący do walki (przewija się to w naprawdę wielu relacjach np. z II wś) po raz pierwszy - miel przeświadczenie, że im się TO nie może przytrafić. Czuli się wręcz kuloodporni. Szczególnie utkwił mi w pamięci cytat ze wspomnień jednego z amerykańskich spadochroniarzy: "do cholery, miałem nawet wrażenie, że jeśli ktoś do mnie strzeli, będę w stanie uchylić się przed pociskiem". Skoro jest to powszechne nawet u tych, którzy igrają ze śmiercią, to tym bardziej nie dziwi u ludzi, żyjących w "bezpiecznym", "uporządkowanym" i "cywilizowanym" świecie.

I to chyba dobrze. Tzn. z jednej strony może gdybyśmy byli bardziej oswojeni ze śmiercią, nie byłaby ona aż takim szokiem (mówię oczywiście o śmierci innych smile.gif ) ale z drugiej strony...niezależnie od poglądów i wierzeń wydaje mi się, że zastanawianie czy zamartwianie się tym, na co i tak nie ma się wpływu, nie jest najlepszym pomysłem. Bo potrafi cholernie zatruć życie.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 29.03.2008 20:11

Zgadzam się ze Zwodnikiem, to zupełnie naturalne - i zdrowe, bo inaczej wszyscy byśmy chodzili znerwicowani.

Ewo - myślę, że ten szybko uciekający czas na życie pełnią życia to trochę złudzenie. Nie wiem, z czego to wynika, ale znam kilka dziewczyn w wieku dwudziestu-dwudziestukilku lat, które czują, że ich życie już się kończy, że przed nimi już tylko starzenie się i że wszystko, co mogły zrobić, już zrobiły. A przecież to nieprawda. Pomyśl, ile jeszcze masz przed sobą lat (nie dręcząc się możliwościami - bo tych i tak nie przewidzisz), a od razu poczujesz się lepiej smile.gif

Swego czasu bardzo się bałem śmierci kogoś bliskiego, bo do tej pory czegoś takiego nie przeżyłem. Potem mi przeszło.

Napisany przez: Lilith 29.03.2008 22:00

polecam The Bucket List
aktualnie w kinach
http://www.youtube.com/watch?v=OltHNarHA9A

Napisany przez: Avadakedaver 29.03.2008 22:06

tam gra Jack z "will & Grace" XDDDD
fajny serial btw.

Napisany przez: Katon 29.03.2008 23:14

Bardzo fajny film. Ani nie genialny, ani nie oryginalny, ale naprawde dobry, budujacy i zabawny.

Napisany przez: Avadakedaver 30.03.2008 00:13

juz sie sciaga.
koniec offtopa.

Napisany przez: hazel 30.03.2008 00:52

To podrzuć torrenta jakiegoś sensownego, bo cos nie mogę znaleźć.

Napisany przez: Avadakedaver 30.03.2008 19:10

http://www.mininova.org/tor/1059248

Napisany przez: hazel 30.03.2008 20:51

thx

Napisany przez: olizgs 01.06.2010 15:48

Ja nie boję się śmierci, ale nie chcę, żebby nastąpiłą szybko. Marzeniem mojej znajomym jest, jak to określiła "zobaczyć swój własny pogrzeb". Szczerze mówiąc to nigdy nie wiedziałam kogoś z tyloma kompleksami. Nie można chcieć umżeć. Trzeba brać z zycia pełnymi garściami. A może chwytać? Nie wiem. To moje zdanie.

Napisany przez: Cherlai 03.06.2010 20:36

faktycznie, umżeć chcieć nie można.

Napisany przez: Hagrid 06.06.2010 20:16

QUOTE(Katon @ 14.11.2007 00:00)
Absolutnie staroświecko i nie jest poza. Naprawdę tak czuję. Chciałbym żyć długo i umierać staro. W domu i z rodziną i z Komunią Świętą. A przede wszystkim chciałbym żeby było życie wieczne i zmartwychwstanie ciał. Jestem żywotnie zainteresowany kwestią chrześcijaństwa, bo zamierzam żyć wiecznie i nie stać się po drodze Lordem Voldemortem. Mało rzeczy tak mnie obchodzi. A nicość mnie paraliżuje i doszczętnie, zwierzęco przeraża. I żadne 'kiedy jest śmierć nas nie ma' mnie nie uspokaja ani trochę.
*




Nicość nie wydaje się taka groźna, gdyby ludzie mieli pewność, że życie kończy się definitywnie mniej baliby się śmierci. Łatwiej oswoić nicość niż życie wieczne.
Dziwią mnie jednak strasznie "wierzący" w reinkarnację. Czym ona jest innym niż zupełną nicością? Cóż zostanie ze mnie jeśli w nowym wcieleniu będę inną osobą? Nawet najbliższa mi osoba nie jest moją kontynuiacją co więc mojego będzie w obcym?
Reinkarnacja to jakaś perwersyjna forma rozpłynięcia się w nicości.

Napisany przez: Eva 07.06.2010 20:44

Może "wierzącym" w reinkarnację wcale to nie przeszkadza.

Napisany przez: Avadakedaver 09.06.2010 07:20

ale to głupkowate jest, wiara w życie pośmiertne. To jak wiara że złowisz rybkę spełniającą trzy życzenia, albo że w wieku 31 lat otrzymasz opóźniony list z Hogwartu.




user posted image

Napisany przez: PrZeMeK Z. 09.06.2010 09:05

A co złego, przepraszam, jest w logice obrazka, który wkleiłeś? Jeśli nie możesz udowodnić, że czegoś nie ma, oznacza to, że ta rzecz może istnieć. MOŻE. Dlatego to się nazywa "wiara", a nie "wiedza".

Napisany przez: matoos 09.06.2010 10:01

Avada, jak mi wyjaśnisz swoją konwencjonalną logiką dlaczego niektóre rzeczy w kosmosie wywołują większą grawitację niż powinny patrząc na ich masę, albo w jaki sposób dwie oddalone od siebie o 10 mil cząsteczki przyjmują przeciwne stany atomowe równocześnie, szybciej niż można by przekazać informację nawet z prędkością światła, to wtedy pogadamy o logice wiary.

Już zaczyna mnie trochę wkurwiać oskarżanie wierzących o brak logiki przez ludzi którzy wierzą że są na świecie cząsteczki przyjmujące wszystkie możliwe stany naraz dopóki nie zostaną zaobserwowane. Więcej jest na swiecie rzeczy które przyjmujesz na wiarę nie na wiedzę niż sobie wyobrażasz.

Zresztą też nie trzeba się bawić w jakieś zaawansowane przykłady, 90% elektroniki opiera się na zasadach które wykorzystują liczby urojone, czyli z częścią wykorzystującą liczbę i - która jest pierwiastkiem kwadratowym z -1. Liczbę która w rzeczywistości nie istnieje, ale bez niej nie miałbyś internetu.

Napisany przez: Avadakedaver 10.06.2010 07:10

kiedys ludzie nie wiedzieli co jest na niebie. gwiazdy, księżyc itp. no bo jak cos moze wisieć i nie spadać? postęp wytłumaczył. Nie osiągnęliśmy jeszcze najwyższego lvlu, choć aktualnie pytania pozostające bez odpowiedzi są bardziej skomplikowane, jak sam podałeś wyżej. Kiedyś, za rok, dziesięć, sto... Znajdziemy odpowiedź na twoje pytania. Wtedy pojawią się następne (a może i nie). Za głupi jesteśmy żeby wymyślić skuteczny ustrój polityczny a co dopiero zrozumieć cały wszechświat. potrzeba czasu. Niestety po śmierci nie ma życia, więc już tego nie doświadczysz, ale skoro ciebie nie będzie to będzie cie to walić. No, technicznie rzecz biorąc nie będzie. Bo ciebie nie będzie. cokolwiek

Napisany przez: matoos 10.06.2010 08:36

QUOTE(Avadakedaver @ 10.06.2010 08:10)
kiedys ludzie nie wiedzieli co jest na niebie. gwiazdy, księżyc itp. no bo jak cos moze wisieć i nie spadać? postęp wytłumaczył. Nie osiągnęliśmy jeszcze najwyższego lvlu, choć aktualnie pytania pozostające bez odpowiedzi są bardziej skomplikowane, jak sam podałeś wyżej. Kiedyś, za rok, dziesięć, sto... Znajdziemy odpowiedź na twoje pytania. Wtedy pojawią się następne (a może i nie). Za głupi jesteśmy żeby wymyślić skuteczny ustrój polityczny a co dopiero zrozumieć cały wszechświat. potrzeba czasu. Niestety po śmierci nie ma życia, więc już tego nie doświadczysz, ale skoro ciebie nie będzie to będzie cie to walić. No, technicznie rzecz biorąc nie będzie. Bo ciebie nie będzie. cokolwiek
*


E tam i takie z tobą gadanie, jak nic nie załapałeś. Nie chodzi o to że jest skomplikowane wszystko, tylko ze jest tak samo logiczne jak i religia. Nauka wymaga od ciebie tyle samo wiary co ode mnie religia. Są rzeczy które wiemy, że działają bo widzimy to w świecie, widzimy że nasze teorie pasują do tego co się dzieje - ale nie ma fizycznej możliwości żeby udowodnić że to wszystko rzeczywiście istnieje i działa tak jak mówimy. Spora część mechaniki kwantowej polega na tym że wpływasz na wynik obserwacji poprzez samą obserwację, co uniemożliwia jakiekolwiek empiryczne sposoby na udowodnienie zasad nią rządzących, poza powiedzeniem - to działa. Skoro naukowcy nie potrafią udowodnić że istnieją cząsteczki które przenoszą grawitację pomiędzy obiektami, to jaka jest różnica między ich teorią o tym że takie cząsteczki istnieją a teorią pana Ahurubu z wysp hawajskich że grawitacja jest powodowana i przenoszona przez oddech węża świata Ageberenitafyouklowa?

Pomimo tego bardzo modne jest pieprzenie w stylu: "O, ci ludzie wierzący to tacy debile, jak można wierzyć w coś tak nielogicznego i zupełnie nie trzymającego się kupy" przez internet którego istnienie jest oparte na niemożliwej liczbie.

Chcesz być ateistą to bądź, twoja sprawa, ale nie czuj się przez to proszę lepszy od wszystkich wierzących bo ja tak samo dobrze przemyślałem moje przekonania jak ty swoje. Może nawet lepiej, bo ateistów nie oskarża się co drugi krok o bycie kretynami, choć może to błąd.

Napisany przez: Avadakedaver 11.06.2010 15:17

rozumiem cię, ale ty chyba nie rozumiesz mnie. albo w ogole sie nie rozumiemy. Chcialem przez mojego posta powiedzieć, że to, że nie ma liczby która jest internetem, czy to, że cząsteczki przenoszą grawitację między obiektami (cokolwiek) i my jako ludzie nie potrafimy tego wytłumaczyć nie znaczy wcale, że to sprawka Boga.
we wczesniejszym poscie bardzo ostrożnie dobierałem słowa żeby nikogo nie urazić bo nie taki jest mój zamiar, wiadomo. Jednak udało mi się przekazać to, co chciałem, czyli to co myślę: i wcale nie chcę tego zmieniać. Uważam, że wiara w życie po śmierci, w jakichkolwiek bogów itp jest głupkowata. Ludzie którzy wierzą w takie rzeczy są wg mnie trochę naiwni.

Napisany przez: Child 11.06.2010 19:17

QUOTE
Avada, jak mi wyjaśnisz swoją konwencjonalną logiką dlaczego niektóre rzeczy w kosmosie wywołują większą grawitację niż powinny patrząc na ich masę
Pijackie przemyślenia #43: Ich czas zycia minal jakis czas temu i obserwujemy powstawanie czarnej dziury?

Napisany przez: matoos 12.06.2010 07:28

QUOTE(Avadakedaver @ 11.06.2010 16:17)
rozumiem cię, ale ty chyba nie rozumiesz mnie. albo w ogole sie nie rozumiemy. Chcialem przez mojego posta powiedzieć, że to, że nie ma liczby która jest internetem, czy to, że cząsteczki przenoszą grawitację między obiektami (cokolwiek) i my jako ludzie nie potrafimy tego wytłumaczyć nie znaczy wcale, że to sprawka Boga.
we wczesniejszym poscie bardzo ostrożnie dobierałem słowa żeby nikogo nie urazić bo nie taki jest mój zamiar, wiadomo. Jednak udało mi się przekazać to, co chciałem, czyli to co myślę: i wcale nie chcę tego zmieniać. Uważam, że wiara w życie po śmierci, w jakichkolwiek bogów itp jest głupkowata. Ludzie którzy wierzą w takie rzeczy są wg mnie trochę naiwni.
*


Avada a gdzie ja powiedziałem że to sprawka Boga? Powiedziałem, że wyjaśnienia naukowców możesz dowieść tak samo jak ja mogę dowieść istnienia Boga - w ogóle. I podchodząc do nich intuicyjnie niektóre teorie mogą ci się wydać idiotyczne dużo bardziej niż istnienie Boga.

Wierzysz że grawitacja jest wywoływana przez to co naukowcy ci powiedzą że jest. To nie jest głupkowate, pomimo że nie możesz tego udowodnić. Czemu to w co ja wierzę jest głupkowate?

Napisany przez: Avadakedaver 13.06.2010 07:05

bo to mit. Plotka. Jedna księga (mówię o biblii) napisana dwa tysiące lat temu przez nie wiadomo kogo. Do dzisiaj wyjaśniono część rzeczy w które ludzie będąc na ówczesnym poziomie wiedzy nie potrafili odpowiedzieć inaczej niż "to sprawka boga" i właśnie dlatego niektóre zjawiska się tam znalazły. na przykład: plagi. Spowodowane zostały erupcją wulkanu. popiół wulkaniczny zaczerwienił wodę, z której uciekały żaby, które bez ptaków, (które z kolei uciekły przez pyły wulkaniczne) rozmnożyły się jak głupie, potem pozdychały, zrobiły się larwy owadów itp etc.
gdzieś jeszcze czytałem jak to możliwe że nagle sieci w które apostołowie nie mogli przez cały dzień nic złowić zapełniły się mięchem, ale nie pamiętam na czym to dokładnie polegało.
jezus nie chodził po wodzie tylko po lodzie.
dochodzi do tego mojżesz, adam i ewa i inne.

Oczywiście teraz wy, katolicy, macie zajebisty argument, którego używacie zawsze kiedy jesteście przyparci do muru: "na tym polega wiara!" albo "kto powiedział, że bog nie mogl posluzyc sie nauką?", "niezbadane są wyroki boskie."

ja powiem, że gdyby historia jezusa i wcześniejszych dziejów z nim związanych wydarzyła się w tych czasach to nie znaleźlibyśmy w bibli nic o gniewie boga i plagach, nic o chodzeniu po wodzie i nic o łowieniu ryb. Znaleźlibyśmy coś, czego nie potrafimy wyjaśnić na TĄ chwilę, jak nieistniejace źródło internetu czy to o tej grawitacji co tam mówisz.
Biblia została specjalnie napisana w taki sposób, żeby nic nie mogło obalić jej wydarzeń, a raczej zostawia sobie furtkę tłumaczącą wszystko w bardzo zabawny sposób, żeby ludzie mieli w co wierzyc.

Kurde, wyobraź sobie że mamy teraz katastrofę nuklearną po której resztki ludzi siedzą w kanałach i cofają się w rozwoju cywilizacyjnym. Gdyby wyszli za tysiąc lat i znaleźli "kod leonarda", zaczeliby go uwazac za biblię i stworzyli mega religię na tej podstawie. Według mnie tak mniej więcej powstała aktualna biblia. wielki zbieg okoliczności, narzędzie polityczne i jeszcze więcej zbiegów okoliczności.


Kurde, dyskusje katolicy-atesci zawsze kończą się tak samo: my wygrywamy każdą dyskusję, którą kończycie tekstem "nie siedzę w głowie boga, nie wiem dlaczego tak robi" i "wierzę, że ma jakiś powód".

Napisany przez: matoos 13.06.2010 09:20

Avada, nadal nie odpowiedziałeś na główne pytanie. Ja rozumiem, że nie dorównam nigdy twojej niedościgłej wiedzy teologiczno-filozoficznej, ale odpowiedz tylko mnie glupiutkiemu na jedno pytanie. Czemu to, że ja wierzę w coś co widzę, że działa pomimo że nie potrafię tego wyjaśnić ani udowodnić że rzeczywiście działa tak jak mówię jest naiwne i głupie, a to że ty wierzysz w coś co widzisz że działa ale nie potrafisz wyjaśnić dlaczego ani udowodnić że rzeczywiście tak działa jest zajebiste i zupełnie nie naiwne?

Już pomijam fakt ilu jest zajebiście naiwnych i głupitukich wierzących naukowców bo to sprawa na inną dyskusję.

Also, pokaż mi tylko jeszcze gdzie powiedziałem że to sprawka Boga i że niezbadane są wyroki Boskie, bo jako żywo sobie nie przypominam.

Dyskusji o Biblii nie będę zaczynał bo to materiał na dziesięciostronicową rozprawę a nie dyskusję na forum, ale wspomnę tylko że zadziwiająco wiele rzeczy w Biblii jest sformułowanych zgodnie z naszą dzisiejszą wiedzą na temat nauki. No i pozostaje mi tylko zakończyć słowami że chyba dawno nie dyskutowałeś z katolikiem, bo my zazwyczaj tekst o niezbadanych boskich wyrokach zostawiamy do rozmów między sobą. Puszczanie takiego tekstu do ateisty miało by mniej więcej taki sam sens jak gadanie o atomach do starożytnych hebrajczyków.

Napisany przez: em 13.06.2010 12:20

QUOTE
dziesięciostronicową rozprawę

lol : D
try: dziesięciotomową encyklopedię SAMYCH stanowisk badawczych

avad, twój problem polega na tym, że każdą dyskusję chcesz wygrywać (wygrać dyskusję? wtf?), katolika - przekonać do swoich racji; oskarżasz katolików o to, że mają zamknięte umysły, a sam jesteś dokładnie tak samo zamknięty w swojej skorupce tongue.gif

śmieszy mnie ta dyskusja, jak każda, w której rozmówcy nie słuchają siebie nawzajem

Napisany przez: Neonai 13.06.2010 19:07

popieram Em. jabym, Matoos, na twoim miejscu przyznała Avadzie rację, bo chyba tylko o tę rację mu chodzi, a nie o dojście do jakiejkolwiek wspólnej prawdy.

Napisany przez: Avadakedaver 14.06.2010 00:29

bo prawda jest tylko jedna i ja wam mówię jaka!!

Napisany przez: Neonai 14.06.2010 11:45

okej. niech ci bedzie. to chyba w takim razie koniec dyskusji.

Napisany przez: matoos 14.06.2010 12:42

Avada, troll jesteś i tyle. A ja regularnie daję się trollować niestety.

teh art of trolling!

Napisany przez: Avadakedaver 14.06.2010 21:46

smile.gif

Napisany przez: kokietka-a 08.07.2010 15:24

QUOTE(Avalon @ 13.11.2007 21:13)
Śmierć to nierozłączny element każdego życia, ludzie wiążą z nią różne oczekiwania oraz maja różne wizje tego co następuje po niej, ale nie to mnie interesuje w tym momencie, bo to za burzliwy temat.
Interesuje mnie bardziej, jak chcielibyście umrzeć, myśle, że każdy ma w swojej głowie jakąś wizje swojego końca, która najbardziej by mu odpowiadała, więc zapraszam do podzielenia się nią smile.gif

Osobiście nie chciałbym umrzeć, wiedząc, że świat kręci się dalej... wiem, troche egoistyczna postawa, ale napewno byłoby łatwiej przyjąć taką śmierć. Najchętniej przy jakiejś globalnej katastrofie, którą ogłosili by odpowiednio wczesniej, by był czas na pozałatwianie spraw i odpowiednie pożegnanie się ze światem. Oczywiście nie wszyscy przyjeliby to pewnie tak spokojnie, założe się, że zapanowałaby totalna anarchia przeciwstawiona nagłym powrotem do wiary, no ale w kupie raźniej smile.gif

a wy?
*



Kurcze słuszna uwaga. Zauwazyliście, że ludzie niby nie chcieli by globalnej katastrofy a jednoczesnie powstaja o tym filmy, pisza o tym książki, ogólnie istnieje mega zainteresowanie tym tematem i jestem przekonana, że każdy chciałby taka katastrofę zobaczyć na własne oczy. I sadzę, że bierze się to z tego, że ludziom odpowiadała by taka śmierć. Bo wszystko by zginęło włacznie z nimi, więc nie mieli by czego żałować, że coś zostawiaja itp. A dodatkowo przezyli by przez moment coś niesamowitego. ohmy.gif

Napisany przez: vold 09.07.2010 02:52

matoos - pamiętasz Śmierć z Gaimana? Tam była zdecydowanie najpiękniej przedstawiona. Dziewczynka, trochę szalona, momentami bezradna.

:)

Napisany przez: Avadakedaver 09.07.2010 06:36

ej, ale anarchia to jest przecież zajebista sprawa tak na prawdę, nawiązując do postu avalona SPRZED TRZECH LAT. Niewykonalna jak komunizm, który z założenia też jest zajebisty, choć nie tak jak anarchia. To słowo twoim poście chyba nie pasuje... smile.gif

Napisany przez: kokietka-a 14.07.2010 11:29

ja bałabym się oddać swoje organy, wiem, ze to moze głupie ale to jest dla mnie osobiście trudna decyzja.

Napisany przez: Izyda 24.04.2011 18:34

Pewnie jestem głupia, ale czytając ten temat, moja pierwsza myśl brzmiała: "a jeśli napiszę i zapeszę?"... No ale trudno.
Boję się bólu. Chciałabym umrzeć szybko i bezboleśnie, ale zapewne tak nie umrę. Najfajniej byłoby, gdybym mogła kogoś obronić (gdzieś się już na początku ten motyw pojawił). Chciałabym, żeby mnie ktoś pamiętał, a nie mam zbyt wielu przyjaciół, jestem samotniczką.
Bałabym się chyba umierania z powodu jakiejś rany, mam na myśli wykrwawianie się, takie jak w filmach, kiedy główny bohater leży, krew się pojawia w formie szkarłatnej kałuży, a on ma już szkliste oczy i wgl... Nie, to byłoby okropne, bo nie mogłabym się już zapewne ruszyć ani zbytnio mówić, czyli w sumie leżałabym jak klocek ze świadomością "boli! umieram!".
Kiedyś się prawie utopiłam, tata uratował mnie w ostatniej chwili, miałam wtedy 15 lat. Kiedyś spadłam z chyba 5 metrów na głowę, jako czterolatka. Kiedyś zaklinowałam się między skałami, jako dziewięciolatka, a towarzysząca mi kuzynka dostała histerii. Kiedyś przewróciłam się i spadłam na tory (ze 3 latka, prawie tego nie pamiętam) i gdyby moja ciotka mnie nie wciągnęła z powrotem, zapewne moje flaki fruwałyby spod pociągu. Miałam sporo takich wypadków, ale nie chcę umierać. Chyba za młoda jestem. Z drugiej strony (rozpisuję się) nie mam ochoty umierać jako staruszka, w łóżku, z jakimiś aparatami tlenowymi, sztucznymi nerkami i wgl. Chciałabym umrzeć... Godnie? Nie wiem, czy tak to można nazwać.
Pozdrawiam.

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)