Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )


dede Napisane: 20.06.2014 19:48


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 06.01.2013
Skąd: kato
Nr użytkownika: 15278


Hogwart jest okropnie pusty bez wszystkich uczniów. Na letnie zajęcia przyjęto tylko 30 osób, tych najbardziej obiecujących. Są to dzieci wszystkie mające około 8 lat. Na razie miałam z nimi tylko styczność w Wielkiej Sali, podczas kolacji powitalnej. Wyglądały na zauroczone magią zamku. Dzisiaj czekają mnie pierwsze zajęcia, ciekawa jestem jak mi pójdzie. Najlepsze jednak w tym wszystkim jest to, że dostałam własne, prywatne dormitorium. Wyspałam się jak nigdy, łóżko było ogromne i wygodne. Martwi mnie jednak to, co będę robić w wolnym czasie. Prowadzić będę tylko jedne zajęcia dziennie, trwające tylko półtorej godziny z 15 minutową przerwą pomiędzy. Co ja mam robić przez resztę dnia? Nie mogę się przecież cały czas uczyć. Chyba naprawdę muszę porozmawiać z którymś z nauczycieli na temat prywatnych zajęć.

- Witajcie na zajęciach, nazywam się Hermiona Granger – uśmiechnęłam się do dzieci. Są urocze, polubiłam je od razu. Słuchały mnie, wpatrując się tymi słodkimi oczkami. - będę was uczyć podstawowych zaklęć, które nasi uczniowie muszą opanować na pierwszym roku. Bez ich znajomości, nie można iść dalej.
Dzieci wyglądały na podekscytowane tym co mówię. Widać było, że są tutaj, ponieważ tego chcą, a nie dlatego, że ktoś im kazał. Szkoda, że ja w ich wieku nie dostałam takiej możliwości. Nawet nie wiedziałam, że potrafię czarować. Nie miałam takich wypadków jak Harry, nigdy nie posłużyłam się magią przez przypadek. Dowiedziałam się dopiero wtedy, gdy przyszedł list z Hogwartu.
- Ja sama w dalszym ciągu jestem tutaj uczennicą, więc możecie mówić do mnie po imieniu. Dzisiaj nauczymy się zaklęcia prostego, ale bardzo ważnego w dorosłym życiu. Pewnie nie raz, zdarzyło się, że chcieliście dostać się do miejsca, które było zamknięte. Właśnie do tego służy zaklęcie, które brzmi: Alohomora. Popatrzcie – podeszłam i zamknęłam skrzynię kluczem. Więcej można się nauczyć w praktyce, niż w teorii. - Możecie spróbować, czy uda wam się ją otworzyć, oczywiście bez użycia magii. - Dzieci rzuciły się z radością na skrzynię, próbując dostać się do niej wszelkimi możliwymi i znanymi im sposobami. Ich próby spełzły na niczym.
- Dobrze kochani, już wystarczy, jak widzicie, nie da się jej otworzyć. Pierwsza osoba, której uda się otworzyć ją za pomocą zaklęcia, w nagrodę dostanie jej zawartość. Uwierzcie mi, że warto się postarać. Będę was po kolei wywoływać, a przy okazji będziecie mi się przedstawiać. Muszę was dobrze poznać, bo spędzimy razem ze sobą sporo czasu. O, ty będziesz pierwsza – wskazałam na małą, słodką blondynkę, stojącą nieco dalej niż wszyscy. Miałam wrażenie, że trzyma się na uboczu. Po jej wzroku stwierdziłam, że jest bardzo nieśmiała – Jak masz na imię, słoneczko?
- Sophia, pani profesor – odpowiedziała. Naprawdę wygląda na wystraszoną. Dobrze, że ja nigdy taka nie byłam. Zawsze byłam chętna do odpowiedzi, wyrywałam się do wszystkiego pierwsza.
- Oh, proszę nie mówić do mnie pani profesor! Mam na imię Hermiona i tak możecie się do mnie zwracać. A teraz wytłumaczę ci, kochanie, jak posługiwać się tym zaklęciem. - Nie zaprezentowałam im jak działa zaklęcie. Chcę, żeby do tego doszli sami. Wytłumaczyłam, jak wymawiać samo słowo oraz w jaki sposób użyć różdżki tak, aby zaklęcie zadziałało. Specjalnie dla nich, dyrektor zezwolił na wcześniejszy zakup różdżek, które później przechowywane były w Hogwarcie, mieli je odebrać po rozpoczęciu prawdziwej nauki. Było to zabezpieczenie, dzięki któremu miały się nie posługiwać magią poza murami zamku.

Dzieci po kolei próbowały, a ja każdemu z osobna tłumaczyłam tak, aby wszystko mogły zrozumieć. Nie podejrzewałam nawet, że za pierwszym razem uda im się użyć zaklęcia poprawnie. Może jutro komuś się uda. Gdy minęła już cała kolejka, zajęcia już prawie dobiegały końca. Radości było przy tam masę.
- Dobrze dzieci, niestety nikomu się nie udało, ale szło wam coraz lepiej. W nagrodę pokażę wam jak użyć zaklęcia prawidłowo, a wy wszyscy dostaniecie to, co znajduje się w tej skrzyni. - gdy otworzyłam skrzynię, dzieci z wrażenia zaczęły skakać i piszczeć. Cała skrzynia wypełniona była wszelkiego rodzaju słodyczami. Podzieliły się sprawiedliwie, po czym dałam im już wolne, chociaż do końca zajęć było jeszcze pięć minut. To ich pierwsze zajęcia tutaj, muszą ochłonąć po nich i przemyśleć to, czego się nauczyły. Mam wrażenie, że udało mi się je dzisiaj zaciekawić. A jutro czeka mnie powtórka z rozrywki. Nie sądziłam, że nauczanie może mi dawać tyle przyjemności. Wydawało mi się zawsze, że się do tego nie nadaję. Chyba jednak nie żałuję już tych wakacji na Majorce, tutaj będzie ciekawiej.

Po zajęciach nadszedł czas na obiad. Już nie musiałam siedzieć przy stole dla uczniów, siedziałam przy stole nauczycielskim. Bardzo mi to odpowiadało, mogłam w spokoju porozmawiać z nauczycielami, zapytać ich, co polecają mi na następne zajęcia, co mogła bym pokazać moim uczniom. Spokojnie spożywałam bewsztyk, rozmawiając z Severusem, gdy do Wielkiej Sali pewnym krokiem wstąpił Draco Malfoy.
- Malfoy? A on to co tutaj robi, sir? - zapytałam Snape`a.
- No jak to co? To samo co ty Hermiono. Myślałaś, że jesteś jedyna? - Severus nie mógł się powstrzymać, uśmiechnął się ironicznie – Nie jesteś na tyle wyjątkowa. - No tak, oczywiście. Akurat co jak co, ale on nigdy nie wyzbędzie się swoich uprzedzeń. Młody Malfoy usiadł po prawej stronie Mistrza Eliksirów, ja siedziałam po lewej, ale niestety koło mnie już nikt nie siedział, ponieważ to był sam koniec stołu. A miałam się go zapytać o prywatne lekcje, widocznie nic z tego nie będzie, dopóki Draco będzie przy nim siedział. Przecież nie będę przy nim rozmawiać o takich rzeczach.
- To jak będzie z naszymi lekcjami, sir? - zapytał Severusa uśmiechnięty Malfoy – znajdziesz chociaż godzinkę tygodniowo dla swojego ulubionego ucznia?
- Draco, wiesz, że jestem bardzo zajęty. Jedynie w poniedziałki o dziewiętnastej mogę mieć chwilkę dla ciebie. Ale nie licz na to, że będziemy spotykać się częściej. Muszę przez wakacje zająć się ważeniem eliksirów dla skrzydła szpitalnego, żeby takie ciamajdy jak Potter mogły zostać wyleczone.
- Jasne, rozumiem. Nie będę więcej naciskał, cieszę się, że poświęci mi pan chociaż tą chwilę. Dziękuję za rozmowę, idę się przygotować na jutrzejsze zajęcia. Do widzenia, profesorze – powiedział i odszedł od stołu. No nie mogę uwieżyć. On jest chyba bezczelny! To przecież ja miałam mieć dodatkowe lekcje z profesorem. Jak mógł, przecież teraz nie zapytam, a co jak mi odmówi. Nie chcę, żeby poświęcał swój czas dla mnie, a Malfoy zabrał mu już ostatnią wolną godzinę. I co ja teraz mam zrobić.

Wychodząc z Wielkiej Sali spotkałam Malfoya. Wyglądał, jak by na coś, lub kogoś czekał. Spojrzałam wprost na niego i o dziwo, uśmiechał się. Patrzał wprost na mnie, więc musiał się uśmiechać na mój widok. No niemożliwe, co to się dzieje, że Malfoy się do mnie uśmiecha. Ale przecież to jest przebiegły Ślizgon, na pewno coś knuje. Już prawie dochodziłam do schodów, gdy usłyszałam:
- Ej, Granger, poczekaj no chwilę – to był on, na pewno on. Przecież nikogo innego nie było na korytarzu.
- Czego, Malfoy? - nie potrafiłam być miła, nie dla niego. Tyle razy przez niego płakałam, a teraz zachowuje się jak gdyby nigdy nic. Przecież nie jesteśmy znajomyim.
- Co ty taka opryskliwa? Chciałem tylko zapytać jak ci idzie z uczniami. Moi są super. - uśmiechał się. On ma chyba coś nie tak z głową.
- A co cię to obchodzi Malfoy? Zajmij się swoimi sprawami, ja w odróżnieniu od ciebie jestem zajęta. Na razie – odwróciłam się i poszłam. Nie będę rozmawiać z tym zadufanym w sobie przygłupem.

Całą drogę do swoich komnat rozmyślałam nad tą rozmową. W sumie to nie powiedział mi niczego złego. Był nawet jak na niego całkiem kulturalny. Ale czego może chcieć ode mnie Malfoy? Nigdy nie rozmawialiśmy towarzysko. Po tym, jak nazwał mnie po raz pierwszy szlamą, unikałam go jak ognia. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Choć by był ostatnią osobą na świecie, nie będę z nim rozmawiać.

Moje przemyślenia, przerwało stukanie do szyby. To była sowa, przez chwilę miałam nadzieję, że to od moich rodziców. Myliłam się, to była jakaś inna sowa. Nie widziałam jeszcze takiej, była bardzo duża, jasnoszara. Napewno to Donatello! Ale dlaczego znów do mnie piszę. Odwiązałam liścik od nóżki sowy, a ta od razu odleciała. No cóż, widocznie tym razem nie oczekuje ode mnie żadnej odpowiedzi. Ciekawe, co tym razem ode mnie chce. Tak w sumie, to po co mi wysyła te liściki. Przecież jest duchem, mógł by się pojawić tutaj bez problemu, a później po prostu odlecieć. Ale w sumie jest dżentelmenem, a takim nie wypada tak robić. Szanuje moją prywatność. Szkoda, że nie mogę spotkać takiego realnego mężczyzny, muszę już przestać być sama, a nawet nie mam w czym wybierać.

Spotkajmy się jutro o 20.00 w bibliotece. D.

Oh! Ciekawe co takiego ode mnie chce. Przecież o tej godzinie zazwyczaj zamykają już bibliotekę, chociaż może w wakacje jest inaczej. Przekonam się jutro, o co mu chodzi.


****

Do późna nie mogłam zasnąć, a później śniły mi się dziwne rzeczy. Przez cały dzień chodziłam i ziewałam. Nawet nie potrafiłam się skupić na prowadzeniu zajęć. Na szczęście dzieci były grzeczne i spokojnie słuchały wykładu na temat ochrony przez magią. Nie mogłam doczekać się godziny dwudziestej, ciekawa byłam, o co chodzi Donatello.

O godzinie 19.30 byłam już chodzącym kłębkiem nerwów. Niby to tylko zwykłe spotkanie, nic zobowiązującego, a panikowałam jak idiotka. Pięć razy się przebierałam, ciągle nie byłam pewna czy to odpowiedni strój. Później miałam problem z makijażem. Nie wiem, dlaczego tak bardzo mi zależy żeby ładnie wyglądać, przecież on jest tylko duchem. Nie można zakochać się w duchu, to niedorzeczne. Ostatecznie, zdecydowałam się na zwykłą, czarną sukienkę z długim rękawem, sięgającą do kolan. W zamku zwykle jest chłodno, także nie warto zbytnio się rozbierać. Do biblioteki dotarłam o czasie, w końcu nie wypada się spóźniać, to niekulturalne.

Przy stoliku jak gdyby nigdy nic siedział Malfoy. W sumie dostęp do biblioteki jest wolny, nie można mu zabronić przebywania tutaj. Nie chcę żeby był świadkiem mojej rozmowy z Donatello, no ale co zrobić. Przecież go stąd nie wyrzucę, nie mam takiego prawa.
- Witaj Hermiono, czekałem na ciebie. Cieszę się, że zgodziłaś się tutaj przyjść – usłyszałam jego głos. Jak to czekał na mnie? Przecież ja sie z nim nie umawiałam! - Nie sądziłem, że się pojawisz, ale jednak warto było spróbować. Usiądź, porozmawiamy.
- O czym chcesz ze mną rozmawiać, Malfoy? - od kiedy od nazywa mnie Hermioną, to jest nienormalne. Myślałam, że to Donatello, ale jestem głupia. Przecież podpisał się na końcu D. Chociaż w sumie imię Malfoya zaczyna się na tą samą literę, czuję się jak idiotka. Jak bym wiedziała, że to napisał Malfoy, w życiu bym tutaj nie przyszła. A tym bardziej bym się tak nie wystroiła.
- Słuchaj Granger, wiem, że za mną nie przepadasz. Wiem też, że masz co do tego powody. Masz racje, możesz mnie nie lubić, możesz być niemiła dla mnie. Ok, rozumiem cię, zachowywałem się jak cham. Ale aktualnie jesteśmy jedynymi młodymi osobami w Hogwarcie i nie wiem jak ty, ja nie mam zamiaru nudzić się przez całe wakacje. Spędzajmy wolny czas razem, będzie ciekawiej. Jak skończą się wakacje, możemy o wszystkim zapomnieć, dalej się nie lubić.
- Ale nie będziemy się nudzić. Przecież oboje prowadzimy zajęcia, a w wolnym czasie można się uczyć.
- Serio, masz zamiar się jeszcze uczyć nawet w wakacje? Czy ty kiedykolwiek odpoczywasz? Wrzucasz czasem na luz? Może by ci to pomogło – widocznie był zirytowany. On chciał umilić mi czas, a ja mu odmówiłam. Chyba nie jest przyzwyczajony do odmowy.
- Oh, nikt nie powiedział, że ja się nie lubię bawić. Po prostu nie lubię ciebie. Wolę siedzieć sama w swoim pokoju, niż zrobić coś z tobą.
- O nie, daj mi chociaż szansę. Zróbmy pierwszy raz w życiu coś razem, jak ci się spodoba, spędzimy te wakacje razem, jak nie, to więcej nie zamienimy nawet jednego słowa. Co ty na taki układ, Granger? Ja, w odróżnieniu od ciebie, nie lubię nudy.
- Zapomnij, Malfoy. Nie spędze z tobą nawet pięciu minut.
- Czyżbyś się bała?
- Czego, ciebie mam się bać? Hahaha, twoje niedoczekanie. Dobra, Malfoy. Jeden dzień.
- Wiedziałem, że uda mi się ciebie namówić, nie jesteś aż taka sztywna jak się wszystkim wydaje. To nara, Hermiona. - ze śmiechem uciekł z biblioteki, zaczym zdążyłam zmienić zdanie.

Na co ja się zgodziłam, głupia. Spędzać wolny czas ze swoim wrogiem, jestem nienormalna. Naprawdę myślałam, że będzie na mnie czekał Donatello. W sumie bardzo szkoda, że to nie był on. Brakuje mi inteligentnych rozmów z nim. No, ale mówił, że jeszcze się zobaczymy, a ja mu wierzę. Do końca wakacji jest dużo czasu, nie minął jeszcze nawet pierwszy tydzień.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #483927 · Odpowiedzi: 3 · Wyświetleń: 15750

dede Napisane: 14.05.2014 12:16


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 06.01.2013
Skąd: kato
Nr użytkownika: 15278


Czekam na komentarze smile.gif


****


O dziwo, obudziłam się wyspana, pomimo że większą część nocy spędziłam nad powtarzaniem materiału z eliksirów. Przed egzaminem stresowałam się, jak zawsze. Nie zdołałam wcisnąć w siebie śniadania, przez co Ron i Harry bardzo marudzili. Mówili, że powinnam jeść, że jak nie będę jadła to nie będę miała siły nawet żeby myśleć. Oni zawsze przejmują się wszystkim, tylko nie sobą. Wolę już nie jeść niż mieć mdłości ze stresu. Odbiję sobie to wszystko po egzaminach. Już nie mogę się doczekać, aż będę po. Chyba jeszcze nigdy nie czekałam z takim utęsknieniem na wakacje. Dwa tygodnie w ciepłych krajach to naprawdę piękna perspektywa.

Egzamin z eliksirów był dla mnie bardzo prosty. Wiadomo przecież, że zawsze jestem przygotowana. Część teoretyczna była dla mnie wręcz banalna, rozwiązałam ją bez żadnego błędu. Bardziej stresowałam się na myśl o części praktycznej. Wiadomo przecież, że profesor Snape nie przepada za uczniami z Gryffindoru. Bałam się, że przez to może oceniać niesprawiedliwie. Owszem, w przypadku Harrego jego ocena była troszeczkę zbyt ostra, a Malfoyowi ocenił za wysoko, ale najważniejsze, że w moim przypadku nie miał się czego przyczepić. Widziałam po minie, że nie jest zadowolony z tego, że eliksir udał mi się idealnie. Nie mógł zrobić nic innego, jak postawić mi najwyższą możliwą ocenę.

Gdy tylko wyszłam z lochów, w których odbywał się egzamin, cały stres z nim związany spłynął ze mnie. Tylko tego egzaminu się bałam, żaden inny nie jest dla mnie taki ważny. Jestem pewna, że jak poradziłam sobie z egzaminami, to ze wszystkim innym także sobie dam radę. W końcu odzyskałam apetyt. Obiad mijał w przyjemnej atmosferze, oprócz narzekającego Harrego.
- Dlaczego Snape jest taki niesprawiedliwy? Nienawidze go! Przecież Malfoy napisał test gorzej niż ja, dlaczego niby on dostał lepszą ocenę? - powiedział, zerkając ze złością na stół nauczycielski, przy którym siedział znienawidzony przez niego profesor. Przez tyle lat nauki nie polubił go i wiadomo było, że nigdy się to nie stanie. Snape nic nigdy złego mu nie zrobił, zachowuje się niedorzecznie. To Harry się źle do niego odzywa i jest arogancki. No ale przecież mu tego nie powiem, jest moim przyjacielem. Jak bym mu to powiedziała, to by się na mnie obraził. Nie dopuszcza nawet myśli o tym, że ktoś może myśleć inaczej niż on.
- Harry, najważniejsze jest, że zdałeś. Nie przejmuj się Snapem a tym bardziej tym głąbem Malfoyem. Wiesz przecież, że jako jego ojciec chrzestny Severus zawsze go będzie faworyzował.
- Severus?! Czy ty powiedziałaś o nim Severus? Coś takiego. Może jeszcze mi powiesz, że go lubisz? Hermiono, czyś ty na głowę upadła?
- Harry, mógł byś mi wytłumaczyć o co się wściekasz? Nie mówię, że go lubię, po prostu mam do niego szacunek. Jest bardzo dobrym nauczycielem.
- Jasne, szacunek. Weź się może nie odzywaj więcej na ten temat. Nie chcę się z tobą kłócić przez tego aroganckiego profesorka. - zdenerwowany odszedł od stołu. Nie chciałam dopuścić do kłótni, ale taki jest jego charakter. Nie można mu powiedzieć czegoś z czym się nie zgadza. Niby taki wspaniałomyślny, wybraniec, zbawca świata czarodziejów a zachowuje się jak mały, rozpieszczony dzieciak.

Obiad dokończę sama. Nie potrzebuję towarzystwa takiego gbura. O! Na deser dzisiaj przepyszny pudding czekoladowy. Jak ja go uwielbiam, mogła bym go jeść bez końca. Zawsze jak są egzaminy skrzaty przygotowują najlepsze dania, aby wynagrodzić młodzieży wcześniejszy stres. Albo mi się wydaje, albo coś się porusza przy sklepieniu wielkiej sali. Nie, chyba mi się wydawało. Ale coś jest nie tak. Muszę się dokładniej przyjrzeć. Dlaczego parę świeczek się nie pali, dziwne. Przecież są magicznie zapalane i byle kto nie może ich zgasić. Oh, w kącie sali coś się rusza. Jakiś duch, ale z takiej odległości nie widzę dokładnie, kto to jest. Ooo, leci w moją stronę, chyba poznaję tą sylwetkę. Donatello! Czemu przez 6 lat nauki nigdy go nie spotkałam, a teraz widzę go już drugi raz w tym miesiącu. Nie mogę zwracać na niego uwagi, przecież on mnie nie obchodzi. Zawisł w powietrzu wysoko nade mną. Nie mogę przestać na niego spoglądać. Chyba zauważył mój wzrok, uniósł kciuki w górę ślicznie się uśmiechając. Dlaczego ja wcześniej nie zauważyłam, że on jest taki przystojny? Wychodzę, nie będę przecież co chwile spoglądać na sklepienie wielkiej sali licząc na to, że jeszcze go zobaczę. Zachowuje się niepoważnie.


****

Egzaminy minęły szybko, jeszcze jeden dzień i mogę wracać do domu. Za tydzień tyle wyczekiwane wakacje w ciepłych krajach. Wszystko zdałam, osiągnęłam najwyższe wyniki w całej szkole. Opłacało się tyle czasu poświęcić nauce. Dostałam dzisiaj sowę od dyrektora, o godzinie osiemnastej mam się stawić w jego gabinecie. Ciekawe, o co mu chodzi. Już nie mogę się doczekać aż się dowiem. Pewnie tylko chce mnie pochwalić za wysokie wyniki w nauce. Przecież rzadko zdarzają się aż tacy zdolni uczniowie.

Ale ja jestem próżna! No, ale przecież mam rację. Jestem mądra, ale szkoda, że posiadam tylko wiedzę pochodzącą z książek. Odbija się to na moim życiu uczuciowym. Mam już prawie siedemnaście lat a jedynym moim chłopakiem był Wiktor Krum. Wszystkie znajome opowiadają na temat swojego pierwszego razu, a nawet już następnych, a ja do tej pory tylko raz się całowałam. Mam nadzieję, że zmieni się w to wakacje. Poznam jakiegoś przystojnego chłopaka, zrobię co mam zrobić i też będę miała o czym opowiadać. Przynajmniej nigdy więcej nie będę musiała się z nim widzieć. W te wakacje mogę sobie pozwolić na trochę szaleństwa. Nie mogę być całe życie taka sztywna bo skończę jako stara panna.

Już prawie godzina osiemnasta. Pora iść do gabinetu Dumbledora. Ciekawa jestem o czym chce ze mną porozmawiać. Rzadko kiedy wzywa osobiście do siebie uczniów. Wyjątkiem jest Harry, który co chwile tam jest wzywany.

Zapukałam do drzwi, chwilę minęło zanim usłyszałam zaproszenie do wejścia. W gabinecie była także Minerwa McGonagall, opiekunka domu Godryka Gryffindora. Jak zwykle wyglądała bardzo poważnie. Przez tyle lat nauki tylko kilka razy widziałam, żeby się uśmiechała. Mogła by kiedyś zmienić fryzurę, ten kok na czubku głowy dodaje jej tylko lat, z rozpuszczonymi włosami na pewno wyglądała by młodziej.
- Witaj Hermiono – odezwał się dyrektor – mamy dla ciebie pewną propozycję, ale proszę cię, żebyś dobrze przemyślała zanim się zgodzisz.
- Dzień dobry, dyrektorze, profesor McGonagall. O co chodzi? - zapytałam. Byli bardzo poważni, na pewno nie chodzi im tylko o to, żeby pogratulować mi wyników w nauce.
- Jak wiesz, co roku w trakcie wakacji prowadzimy szkółkę, dla dzieci, których rodzice wiedzą, że będą czarodziejami. Mają wtedy okazję nauczyć się paru podstawowych rzeczy przed podjęciem nauki w Hogwarcie. - odpowiedziała pani profesor.
- No tak, słyszałam coś na ten temat, ale jaki ma to związek ze mną? - Byłam bardzo zdziwiona, czego oni mogli ode mnie chcieć?
- Wraz z całym gronem pedagogicznym podjęliśmy decyzję, że powinnaś wraz z niektórymi wybranymi profesorami uczyć te dzieci. Wiemy dobrze, że pomagasz w nauce wszystkim swoim przyjaciołom i bardzo dobrze ci to wychodzi. Dzięki tobie niejednej osobie udało się zdać egzaminy. - Dyrektor wie, że pomagam Ronowi i Harry'emu, nie spodziewała bym się tego. W sumie niemożliwe, żeby Ron mógł zdać bez niczyjej pomocy. Jest na to zbyt leniwy.
- Ale dlaczego ja a nie ktoś inny? Co z wakacjami? - Przecież miałam jechać na Majorkę! Miałam przeżyć przygodę mojego życia, poznać chłopaka i stracić dziewictwo. Jak mam to zrobić zostając w Hogwarcie?
- Właśnie w tym jest problem, dlatego chcemy, żebyś dobrze do przemyślała. Pozytywnym aspektem jest to, że będziesz miała spokój, będziesz mogła się uczyć. Przy okazji zdobędziesz doświadczenie zawodowe. Wiemy, że w przyszłości chciała byś nauczać. Zaczynając od najmłodszych, poradzisz sobie też ze starszymi. Niewiele jest osób, które osiągały by tak wysokie wyniki w nauce, a jednocześnie potrafiły tą wiedzę przekazać dalej. Szkoda, że nie ma więcej uczniów takich jak ty. - Dyrektor mówił bardzo przekonującą. Muszę się nad tym zastanowić, szkoda by było zmarnować taką okazję. Za rok, gdy skończę naukę to będę miała pewną pracę w Hogwarcie. Poza tym przez dwa miesiące cały zamek prawie całkowicie dla mnie, większość nauczycieli też wyjeżdża na wakacje. Wszyscy potrzebują trochę odpoczynku. - Do jutra daj nam odpowiedź. Jeżeli się zgodzisz, będziemy się cieszyć. Jeżeli nie, no to szkoda, ale rozumiemy, że każdy chce trochę odpoczynku. Dziękuję Hermiono za rozmowę, możesz odejść.
- To ja bardzo dziękuję, do widzenia.

****

Nie mam pojęcia co mam robić! Tyle samo argumentów za jak i przeciw. Uczyć dzieci, ale czy ja potrafię? Daję sobie radę z Potterem i Ronem, ale czy dam sobie radę z małymi dziećmi? Dzieci są bardzo wymagające, a ja nigdy nie potrafiłam sobie z nimi dawać rady. Co zrobić... Nie mam nawet z kim o tym porozmawiać, Harry się do mnie nie odzywa po tym zajściu w wielkiej sali, Ron nie potrafi wybrać pomiędzy mną a swoim najlepszym przyjacielem, więc też ze mną nie rozmawia. Przejdę się na błonia, może spacer pozwoli mi usystematyzować moje myśli.
- Nad czym tak panienka myśli? - usłyszałam, gdy siedziałam spoglądając na jezioro.
- Wystraszyłeś mnie! - to był Donatello. Dlaczego mam wrażenie, że pojawia się zawsze wtedy, kiedy chciała bym go widzieć lub jestem samotna.
- Przepraszam bardzo, siedziałaś taka zamyślona, to pomyślałem, że może będziesz chciała ze mną porozmawiać. Jaki masz problem? - Chyba szczerze był zainteresowany tym, o czym myślę. Wyglądał na zatroskanego. Dlaczego niby duch ma się martwić o mnie, przecież jestem tylko jedną z wielu uczennic w tej szkole. Na pewno są jakieś ładniejsze, mądrzejsze, ciekawsze. A on uparł się na mnie.
- Oh, nic takiego. Wątpię, że udałoby ci się mi pomóc.
- Dopóki mi nie powiesz, o co chodzi to się tego nie dowiemy. Jednak parę lat spędziłem na tym świecie – odparł z uśmiechem. W sumie ma rację, jest dużo ode mnie starszy, chyba jednak mogę mu zaufać. Opowiedziałam mu całą rozmowę z dyrektorem i profesor McGonagall. Nie wyglądał na zaskoczonego, tak, jak by się tego spodziewał.
- No cóż, słyszałem, że mają w tym roku wybrać jakiegoś ucznia do pomocy. Nie dają sobie sami rady, brakuje im nauczycieli, bo większość z nich też chciała by spędzić wakacje poza zamkiem. Wakacje to jedyny czas w roku, kiedy mogą na dłużej odwiedzać swoje rodziny. Nie dziwi mnie to, że wybrali ciebie, jesteś najlepszym uczniem w całej szkole. Zastanów się jakie są tego zalety. Będziesz miała całą szkołę dla siebie, najlepsi nauczyciele też zostają. Myślisz, że odmówili by ci indywidualnych lekcji gdybyś ich o to poprosiła? Nie zmarnowała byś czasu. Zdobyła byś doświadczenie zawodowe, nauczyła byś się czegoś nowego. Według mnie warto zostać. Tym bardziej, że będziesz mogła bezkarnie zwiedzić cały Hogwart – dodał z uśmiechem, nawiązując do naszej pierwszej rozmowy. Miał rację, powinnam przyjąć tą ofertę. Drugi raz w życiu coś takiego mi się nie zdarzy.
- Chyba masz rację, powinnam cieszyć się, że dostaję taką możliwość. Później mogła bym żałować, że tego nie zrobiłam.
- Ale dalej nie jesteś wesoła? O co chodzi?
- Oh, nie ważne. Miałam spędzić dwa tygodnie wakacji na Majorce, bardzo cieszyłam się na ten wyjazd. Chciałam się troszkę poopalać i zrelaksować. - Szkoda, że nie będę mogła pojechać. No ale za rok też będą wakacje.
- Obiecuje ci, że będziesz się tu lepiej bawić niż na jakiejś tam Majorce. Zapewnię ci tyle rozrywki, ile tylko będziesz chciała. Świat magii jest ciekawszy, niż jakiekolwiek rozrywki dla mugoli.
- Nie prawda! Osoby niemagiczne robią tyle wspaniałych rzeczy. Słyszałeś kiedyś o czymś takim jak skok na bungee?
- Nie... Niestety, ale nie znam się na kulturze mugolskiej. Stanowczo bardziej interesują mnie czarodzieje.
- Żałuj, to naprawdę wspaniała zabawa. Wyobraź sobie, że dźwig zabiera cię bardzo wysoko, a ty skaczesz w dół, jesteś przypięty elastyczną liną. To jest wspaniałe, tyle adrenaliny. Szkoda, że tutaj nie ma takich rozrywek.
- Jak można skakać, asekurując się tylko liną. To na pewno nie jest przyjemne. Co może być przyjemnego w locie w dół? Wiedziałem, że mugole nie są mądrzy, ale że aż do tego stopnia to bym się nie spodziewał. To nawet nie brzmi interesująco.
- Faktycznie, nie znasz się na dobrej zabawie. W średniowieczu na pewno nie bawili się w taki sposób.
- Były na to lepsze sposoby, uwierz mi. Wspaniałe bale maskowe, polowania na dziką zwierzynę. Było więcej rozrywki niż teraz.
- Co niby jest takiego ciekawego w polowaniu na jakieś dziki? Po co zabijać bezbronne zwierzęta, nie rozumiem, jak mogło ci to sprawiać przyjemność. Zabijanie to zło, a nie przyjemność.
- To było zabijanie z konieczności, przecież coś trzeba było jeść. Przez polowania i zawody, kto zdobędzie największą zwierzynę urozmaicaliśmy sobie wolny czas. Wtedy było go dużo, nikt się nie śpieszył. Teraz wszyscy żyją w biegu.
- Właśnie, co do pośpiechu. Już się ściemnia, a ja jeszcze dzisiaj powinnam dać Dumbledorowi odpowiedź. Powinnam już iść.
- Do widzenia Hermiono, mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy. Bardzo przyjemnie mi się z tobą konwersuje.
- Oh, dziękuję bardzo, mi z tobą też się przyjemnie rozmawia. - uśmiechnęłam się i poszłam. Mogła bym z nim siedzieć jeszcze długo i nigdy rozmowa z nim by mi się nie znudziła.

****

Przyjęcie tej propozycji, miało więcej zalet, niż mogłam się wcześniej spodziewać. Dostałam swój własny gabinet wraz z prywatnymi kwaterami. Może jak będę się dobrze sprawować to zatrzymam je na najbliższy rok szkolny? Stanowczo wolała bym mieszkać tutaj, niż w dormitorium wraz z innymi dziewczynami. Tutaj mam więcej prywatności. Od razu przeniosłam swoje rzeczy. Jest tu pięknie. Mam ogromne łóżko z baldachimem, pościel w głębokim odcieniu czerwieni. Sypialnia jest bardzo przytulna. Oprócz sypialni i gabinetu mam swoją prywatną łazienkę z ogromną wanną i niewielki salon, w którym mogę przyjmować gości. Szkoda tylko, że nie będę miała kogo przyjmować. Przecież wszyscy uczniowie jutro rano wracają do swoich domów. Zostanę tutaj całkiem sama. Dam radę, poświęcę się nauczaniu przyszłych czarodziejów. Ciekawe czy profesor Snape mógłby udzielać mi indywidualnych lekcji eliksirów. Jest tyle rzeczy, które chciała bym się nauczyć, a niestety nie są przewidziane w toku nauczania. Może kiedyś się odważę i go o to zapytam, co mi szkodzi.

****
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #483925 · Odpowiedzi: 3 · Wyświetleń: 15750

dede Napisane: 05.05.2014 22:39


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 06.01.2013
Skąd: kato
Nr użytkownika: 15278


Jak na razie tylko mały wstęp, czekam na opinie. smile.gif



~~~~~~~~


Jak ja kocham czytać książki. Mogła bym to robić całe dnie, często nawet całe noce. Książki zawierają w sobie ogromne ilości wiedzy.

Och! Już jest ta godzina a ja jeszcze siedzę w bibliotece. Pora iść spać, bo spóźnię się rano na zajęcia. Jutro czekają mnie eliksiry ze Snapem, będę musiała przed snem powtórzyć sobie rozdział z podręcznika, przecież nie mogę przyjść nieprzygotowana tak jak Harry i Ron.


****



Kolejny dzień spędzę w bibliotce. Uwielbiam to zajęcie. Co by tu sobie dzisiaj poczytac. Hmm... Może poszerzę swoją wiedzę na temat eliksirów? Nie... Przeczytałam już prawie wszystkie dostępne książki na ten temat. A może historia Hogwrtu? Tak! Ten temat nigdy mi się nie znudzi. Na dziale Ksiąg Zakazanych jest tyle ciakawych książek na ten temat. Dobrze, że profesor McGonagall dała mi zgodę na nieograniczony dostęp do tych książek. Gdyby nie to, nie miała bym już co czytać.

O! Na przykład taka jak ta "Donatello - przygody i romanse". Powinno być interesuje. I ma tylko 700 stron. Do wieczora zdąże skończyć. Hmm... a więc Donatello w średniowieczu był tutaj dyrektorem. Bardzo ciekawe, nigdy o tym nie słyszałam. Musiało to być nie później niż 200 lat po tym, jak powstał Hogwart. Ojejku... Już wiem dlaczego ta książka była w dziale ksiąg zakazanych. On sypiał z uczennicami. Został za to ścięty na szubienicy. Nie wiedziałam, że którykolwiek z dyrektorów został tak ukarany. Myślałam, że wszyscy umarli śmiercią naturalną. Poza tym, nigdy nie widziałam jego portretu w gabinecie dyrektora...

- Przepraszam, dlaczego panienka jest taka zarumieniona? - usłyszałam głos koło ucha. Wystraszyłam się bardzo. To był duch, którego nigdy nie spotkałam.
- Ojejku, kim pan jest? Nie znam pana. Myślałam, że znam wszystkie duchy - wyjąkałam nieco zawstydzona swoją niewiedzą. Przecież nie ma takiego ducha, którego bym nie znała.
- To widocznie bardzo mało wiesz o Hogwarcie. Za dużo czasu sędzasz w bibliotece, widuję cię tu bardzo często. Nie sądzisz, że ciekawsze są spacery po tym miejscu? W ten sposób dowiesz się więcej, niż z książek. Jestem Donatello, właśnie o mnie czytasz. I jak, podoba ci się moja historia? Nie jest dla ciebie szokująca? - odparł duch z uśmiechem na ustach. Ciekawiła go ta młoda czarodziejka, obserwował ją tutaj od dłuższego czasu. Jak zobaczył, że czyta książkę na jego temat, doszedł do wniosku, że pora w końcu z nią porozmawiać.
- Oh, ale przecież zwiedziłam już praktycznie cały Hogwart. Oczywiście, oprócz tych miejsc, do których wstęp jest zakazany. Napewno są jakieś ważne powody, dla których uczniowie nie mogą chodzić do niektórych miejsc. Na przykład taki Zakazany Las, każdy wie, że jest tam niebezpiecznie.
- Z tego co wiem, byłaś w Zakazanym Lesie, Komnacie Tajemnic oraz innych miejscach. Nie ciekawiły cię? Nie chciała byś dokładnie zbadać?
- Bardziej mnie przerażały niż interesowały. Przecież to jest zabronione! Czekają za to kary. A najlepsza uczennica nie powinna łamać przepisów. To by źle wyglądało, muszę dawać przykład młodszym uczniom.
- A czy ktokolwiek musi wiedzieć o tym, że odwiedzasz zakazane miejsca? Po to jest noc, a ty, jako Prefekt Naczelna nie musisz się stosować do zakazu opuszczania Pokoju Wspólnego w godzinach nocnych. Wszyscy nauczyciele ufają ci, szanują cię, nikt nigdy nie interesuje się gdzie idziesz i co będziesz robić. Każdy wie, że nie zrobiła byś nigdy czegoś, co jest zabronione. Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy, ile daje ci to możliwości. Uśpiłaś ich czujność, możesz robić co chcesz. Gdybym ja tak mógł w twoim wieku... Aż szkoda nie wykorzystać z takiej okazji. Przemyśl to, o czym mówię, jeszcze się spotkamy – po tych słowach rozpłynął się w powietrzu.

Zniknął! Jak on mógł, tak niekulturalnie, bez stosownego pożegnania. Ale to co mówił, było ciekawe. Zdaje sobie sprawę, że nie wszystko można wyczytać w księgach. Ale książki są bezpieczne, nie spotka mnie nic, co mogło by mnie zaskoczyć i mam pewność, że nic złego mi się nie stanie. Muszę zapomnieć o tej rozmowie, Donatello jest niedorzeczny. Szkoda, że tak szybko uciekł, po lekturze tej księgi mam do niego tak wiele pytań...


****


Minął już miesiąc od tego dziwnego spotkania w bibliotece. Ostatnimi czasy spędzam tam jeszcze więcej czasu a On dalej się nie pokazuje. Widocznie jego zapewnienie o ponownym spotkaniu nie było prawdą. Jak myślę o tej rozmowie z perspektywy czasu, mam wrażenie, że zachowałam się jak osoba nie do końca rozgarnięta psychicznie. Jestem przecież taka mądra, a często wygaduję takie bzdury. Niestety, ale łatwo jest mnie zawstydzić, a wtedy tracę rozum. Nie ważne, nie mam czasu myśleć teraz o Donatello, przecież już jutro zaczynają się egzaminy końcowe. Muszę się uczyć, chociaż wiem, że zdam. Nieistotne, muszę mieć najlepsze wyniki z całego roku. Nie wypada mi inaczej, wszyscy tego ode mnie oczekują.

Pierwszy jest egzamin z eliksirów o profesora Snape`a. Bardzo dobrze, że jest pierwszy, najlepiej mieć najgorsze z głowy. Powinnam zdążyć przeczytać do rana jeszcze raz wszystkie notatki, najwyżej będę niewyspana.

Przebudziło mnie delikatne stukanie w szybę. Jak mogłam zasnąć! Przecież miałam się uczyć. Zegar wskazuje godzinę 3.45. Zostało mało czasu, o 8.00 egzamin. Co tak stuka w tą szybę? Powinnam sprawdzić, może moi rodzice wysłali do mnie list. Niedawno udało mi się ich przekonać, że wysyłanie sowy to nie jest znęcanie się nad zwierzętami. O! Miałam rację, to jest sowa. Ale coś nie tak, to nie jest Klepsydra, sowa, którą moi rodzice dostali ode mnie w prezencie. Ta wygląda jakoś dziwnie. Jest cała czarna i ma ogromne, czerwone oczy. Jeszcze nigdy takiej nie widziałam, muszę sprawdzić w bibliotece jaka to jest rasa sów. Idiotko! Zamiast zainteresować się od kogo jest ten list, interesuje się tylko nauką. Już jest chyba źle ze mną, powinnam się trochę odstresować. O tak, już odpięłam go od nóżki ptaka, teraz tylko rozwinąć i przeczytać.


Powodzenia na egzaminach. D.


Kto to jest D.? Czy ja znam kogoś kogo imię lub nazwisko zaczyna się na D? Niech pomyślę... Dambledore, Dean, Draco.... Nie, to niedorzeczne, na pewno żaden z nich nie wysłałby mi takiego liściku. Donatello! Tak, to na pewno on. Styl pisma jest taki dziwny, średniowieczny. Nikt w naszych czasach nie pisze tak ozdobnie. Dlaczego wysłał mi ten liścik, przecież nie powinna go obchodzić moja nauka, jest tylko duchem mieszkającym tutaj.

Dlaczego ta sowa tak na mnie patrzy? Jej wzrok mnie przeraża, czerwone oczy w mroku wyglądają strasznie. Chyba powinnam zapalić więcej świec, większość zdążyła się wypalić jak spałam. Tak, teraz stanowczo lepiej, te oczy nie wyglądają już tak przerażająco. Wydaje mi się, że czeka na odpowiedź. Ale co ja mam mu odpisać? Nie mam pojęcia. Nie może to być nic banalnego, przecież nie napisze mu zwykłego dziękuję, to by było takie proste.

Siedzę już pół godziny i gapię się w pustą kartkę przede mną. Nie powinien tyle czekać na odpowiedź. Poza tym, dlaczego on oczekuje ode mnie odpowiedzi? To jest niekulturalne z jego strony! Nie wiem co powinnam mu odpisać. Nieważne, piszę cokolwiek, byle by ta sowa przestała się tak na mnie patrzeć.


Jestem pewna, że zdała bym bez tego, ale tak czy tak, dziękuję za zainteresowanie. H


Nie, to by było zbyt aroganckie, muszę wymyślić coś lepszego.


Dziękuję za zainteresowanie moimi egzaminami, mam nadzieję, że będą zdane. H


Jak to mam nadzieję, że będą zdane. Przecież to oczywiste! Do kosza z tym.


Dziękuję. Hermiona Granger


Tak, wygląda to stanowczo lepiej, mogę to wysłać. W końcu ta sowa dała mi spokój i odleciała. Powinnam iść pod prysznic, a później spać. Rano muszę trzeźwo myśleć.

Dlaczego nie mogę zasnąć, dlaczego ciągle myślę o Donatello. Przecież to jest duch! Czemu w ogóle obchodzi mnie, co mógł sobie o mnie pomyśleć. Za tydzień skończą się egzaminy i jadę z rodzicami na Majorkę. Dwa miesiące odpoczynku od szkoły. Muszę wypożyczyć z biblioteki dużo książek na wakacje, przecież nie mogę ich spędzić zupełnie bezproduktywnie. Muszę się już zacząć uczyć na kolejny rok.


****
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #483924 · Odpowiedzi: 3 · Wyświetleń: 15750

dede Napisane: 11.02.2014 15:22


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 06.01.2013
Skąd: kato
Nr użytkownika: 15278


Następnego dnia Hermiona unikała Rona. Nawet nie pojawiła się na śniadaniu, bała się spojrzeć chłopakowi w oczy. Żałowała tego co się stało. Przez alkohol nie potrafiła odmówić chłopakowi. Było jej przy nim dobrze, ale nie traktowała Rona jako osobę, z którą mogła by spędzić swoje życie. Gdyby nie ten głupi zakład, nigdy nie poszła by na imprezę, a tym bardziej nie piła by alkoholu. Straciła dziewictwo jak była pijana, gorzej już być nie mogło. A przecież była taka inteligentna, marzyła o tym od wielu lat. Miało to być najważniejszym wydarzeniem w jej życiu, a stało się czymś, o czym chciała zapomnieć. Niestety bieg wydarzeń potoczył się inaczej. Stało się i nie mogła już nic na to poradzić.

Niedzielne popołudnie Ron spędził z Harrym, grając w szachy czarodziejów. Nie wiedział co się dzieje z Hermioną, podejrzewał, że uczy się w bibliotece, jak zawsze. Harry wiedział, że coś się między nimi wydarzyło.
- Ron jak się wczoraj bawiłeś? - zapytał Harry - Zauważyłem, że wróciłeś bardzo późno do dormitorium. Dzisiaj jesteś taki szczęśliwy.
- Powiem ci Harry, że impreza była wyjątkowo udana. A później było jeszcze lepiej.
- Jakie później. Mów co się stało!
- Nie, nie powiem. Hermiona by mnie zabiła, jak bym każdemu opowiadał o tym co się stało. - chłopak się zarumienił. Harry od razu domyślił się, że musiało stać się coś ważnego.
- Mi nie powiesz? Przecież jestem twoim przyjacielem. Mówisz mi zawsze o wszystkim. Nigdy nic przede mną nie ukrywałeś. Mów, bo jak nie to zapytam Hermiony. Ona na pewno mi powie.
- Spałem z nią - gdy Harry to usłyszał, z wrażenia zakrztusił się piwem karmelowym, które właśnie pił. Policzki Rona zrobiły się czerwone niemal tak, jak jego włosy.
- Jak to spałeś z nią? Przecież to Hermiona. Ona by z tobą nigdy...
- Ona by nigdy co? Nigdy nie była by z takim chłopakiem jak ja? Mylisz się Potter. - Ron wściekły wyszedł z pokoju wspólnego Griffindoru.

W głebi duszy wiedział, że jego przyjaciel ma wiele racji. Dlaczego taka dziewczyna jak Hermioma miała by chcieć być z kimś takim jak Ron? Przecież nie jest ani przystojny, ani inteligentny. Wiele osób marzyło o tym, żeby się z nią umówić. Dlaczego to właśnie jemu się udało, nie wiedział. Postanowił odszukać dziewczynę i z nią na ten temat porozmawiać.

***

Tak jak się spodziewał, Hermiona była w bibliotece. Siedziała nad niesamowicie opasłym tomem poświęconym eliksirom. Jej kasztanowe loki opadały na twarz, gdy pochylała się ze zmarszczonym noskiem nad książką. Ron patrzył na nią jak zahipnotyzowany. Dlaczego wcześniej nie zauważył, że Hermiona jest taka piękna. Bez szkolnej szaty wyglądała uroczo. Skupiona uczyła się na najbliższe zajęcia ze Snapem. Gdy uniosła wzrok jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Rona. Chłopak dojrzał w jej oczach zaskoczenie, nigdy by się go przecież nie spodziewała w bibliotece. Wiedziała, że na pewno nie przyszedł się tutaj uczyć. Nie była jeszcze gotowa na rozmowę z nim, ale przecież nie ucieknie jak jakiś tchórz.
- Hermiono, mogli byśmy porozmawiać? - zapytał nieco już mniej pewny siebie Ron.
- Jasne, ale możemy przejść gdzieś indziej? Wiesz, że w bibliotece należy zachowywać się cicho, tutaj się uczy. - Nie chciała, żeby ktokolwiek podsłuchał ich rozmowę. Wstydziła się tego co zrobiła, nie chciała też nieprzyjemnych plotek na swój temat.

Udali się na spacer po błoniach. Przez dłuższy czas szli w milczeniu, nie chcieli zepsuć przyjemnej atmosfery. Była piękna pogoda, słońce delikatnie przygrzewało. Wiosna tego roku była piękna. Gdy doszli do jeziora byli już daleko od wszystkich innych uczniów Hogwartu. Hermiona miała pewność, że nikt nie podsłuch ich rozmowy.
- To o czym chciałeś ze mną porozmawiać? - dziewczyna miała już dość cichy pomiędzy nimi. Chciała jak najszybciej mieć wszystko za sobą.
- Wiesz, wczoraj bardzo dobrze się z tobą bawiłem.
- Tak, tak, wiem. Ale nie o to ci chodzi. Domyślam się, że chodzi o to co stało się później. Ron ja nie wiem ile do dla ciebie znaczyło. Dla mnie to była tylko przyjemność. Nie jestem gotowa na żaden związek, tym bardziej z tobą. Jesteś dobrym przyjacielem, ale nie nadajesz się na mojego chłopaka. Zapomnijmy o tym co się wydarzyło.
- Ale przecież mówiłaś, że jest ci przy mnie dobrze. Jak mogłaś mnie tak oszukać. - był już zdenerwowany. Fakt, że Harry miał rację wcale nie poprawiał mu humoru.
- Ron, ja byłam pijana! Teraz żałuję tego, co się stało. To nie tak miał wyglądać mój pierwszy raz. Nie kocham cię, nie jesteś dla mnie nikim więcej, niż tylko przyjacielem. Nie wiem na co liczyłeś, ale nie będę z tobą tylko dlatego, że się z tobą przespałam. Może zostać między nami tak jak było wcześniej, możemy się przyjaźnić, ale zapomnijmy o tym co się stało wczoraj.
Chłopak był zaskoczony słowami dziewczyny. Liczył się z tym, że nie będą razem, ale nie spodziewał się aż takiej pogardy w stosunku do niego. Potraktowała go jak zabawkę, nie liczyła się z tego uczuciami.
- Jeżeli chcesz zapomnieć to dobrze, zapomnę. Nikt się o tym nie dowie. Ale licz się z tym, że jest to koniec naszej przyjaźni. Nie chce mieć z tobą już nic wspólnego. Mam nadzieję, że nie będziesz żałować swojej decyzji.

Po tych słowach wstał i udał się w stronę zamku. Nie rozumiał, dlaczego Hermiona tak postąpiła. Jeszcze wczoraj było idealnie. Wszystko zepsuła. Mogli być taką dobrą parą. Przecież jeszcze wczoraj było im tak dobrze razem, dobrze się bawili ze sobą. To co się stało później dla chłopaka było najlepszą rzeczą na świecie, jaka go kiedykolwiek spotkała.
- "A jednak Harry miał rację, będę go musiał przeprosić" - pomyślał zdenerwowany Ron.

Chłopak dopiero późnym wieczorem wrócił do wieży Gryffimdoru. Bał się, że spotka tam Hermionę. Na rozmowę z Harrym, też nie był jeszcze gotowy. Liczył na to, że jak wróci późno to Potter będzie już spał. Gdy wszedł do pokoju wspólnego usłyszał głos Harrego, który siedział na fotelu przed kominkiem.
- Czekałem na ciebie - odparł chłopak z blizną na czole.
- Serio? Nie domyślił bym się. - odpowiedział Ron z jawną ironią. Nie podobała mu się perspektywa rozmowy z Harrym, wolał by jej uniknąć.
- Co ty nagadałeś Hermionie? Wiesz, że płakała przez ciebie? Ona nie chciała mi powiedzieć, to może chociaż od ciebie się dowiem.
- Nic złego jej nie powiedziałem. To koniec naszej przyjaźni. Ktoś kto mnie tak potraktował nie zasługuje na miano mojego przyjaciela. Po tym co się wydarzyło nie potrafił bym udawać, że nię stało. A ona tego właśnie sonie życzyła. Dla mnie to była najwspanialsza noc i moim życiu a ona powiedziała, że tego żałuje i gdyby nie alkohol nigdy by do czegoś takiego nie doszło. Rozumiesz Harry, że ona mnie oszukała? Zachowała się podle w stosunku do mnie.
- Ale czy to jest powód, żeby kończyć tyle lat trwającą przyjaźń? Mam nadzieję, że zastanowiłeś się nam tym dobrze. Hermionie jest naprawdę przykro.
- A myślisz, że potrafił bym się przy niej tak jak zawsze? Jak by się nigdy nic nie stało? Wiesz Harry, ja się chyba w niej zakochałem. Nie potrafił bym udawać, że nic się nie stało.
- A może ja bym z nią porozmawiał na ten temat? Jest jeszcze szansa, że zmieni zdanie.
- Nie, proszę cię nie mów jej nawet nic, że wiesz o tym wszystkim. Prosiła mnie, żebym nikomu nie mówił to dotrzymam słowa. Ciebie proszę o to samo. Udawajmy, że nic nigdy się nie stało.
- Jak wolisz, to jest twoja decyzja. Nikt się nie dowie. Mam nadzieję, że nie będziesz tego żałował.
- Nie będę na pewno. Co innego miał bym zrobić. Po prostu nie zasługuję na taką dziewczynę jak ona. Chodź spać Harry, jest już bardzo późno, a jutro czekają nas eliksiry ze Snapem.

Ron leżac już w łóżku długo jeszcze myślał nad wszystkim. Nie wiedział już czy postąpił słusznie. Ale niestety, teraz nie ma już odwrotu. Stało się i się nieodstanie. Jeżeli Hermiona tak chce, to niech tak będzie. Nie będzie jej prosił o to, żeby z nim była. Nigdy by się nie poniżył do tego stopnia. Bolało go to, ale nie mógł już nic na to poradzić.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #483911 · Odpowiedzi: 1 · Wyświetleń: 12445

dede Napisane: 07.02.2014 00:48


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 06.01.2013
Skąd: kato
Nr użytkownika: 15278


Imprezy Hogwarcie nie zdarzały się często, ale jednak - były. Raz na jakiś czas Ślizgoni lub Gryfoni organizowali je. Idealnym miejscem na tego typu wydarzenia był pokój życzeń. Dumbledore wiedział o imprezach, ale nie robił w związku z tym nic, a nawet zdarzało mu się czasem pomóc uczniom. Integracja wśród młodzieży jest bardzo ważna, tym bardziej, że nie było ku temu zbyt wiele okazji.

Na jednej właśnie z takich imprez znalazł się Ron. Nie chciał iść na żadną imprezę ale musiał przypilnować Ginny, która miała bardzo słabą głowę do alkoholu. Nie mógł jej zabronić, bo i tak by go nie posłuchała, ale mógł ją troszkę przypilnować.

Jak na złość dla niego, młodsza siostra cały wieczór tańczyła z Harrym i nie miała zamiaru dzisiaj pić. Ron bardzo się nudził, bo tańczyć nie potrafił. Poza tym chyba nie było na całej imprezie aż tak pijanej dziewczyny, która zgodziła by się to zrobić.

Miał już wstawać do wyjścia, gdy zobaczył, że drzwi się otwierają. Był w takim wielkim szoku, że nie potrafił aż wstać z fotela.

- Ron, wszystko w porządku? Wyglądasz jak byś zobaczył ducha.
- Hermiona? - było to wszystko, co w tym momencie potrafił wyjąkać. Był w ogromnym szoku. Ona nigdy nie chodziła na imprezy.
- A co, nie wolno mi się czasem trochę zabawić? Zapomniałeś, że ja też jestem kobietą i lubię czasem się pokazać? - dziewczyna była wyraźnie rozbawiona zachowaniem Rona. Nie musiał przecież wiedzieć, że przegrała głupi zakład.

Ne tylko Rona zamurowało. Wszyscy byli zadziwieni. Dziewczyna wyglądała naprawdę zjawiskowo w krótkiej, czerwonej sukience i w szpilkach. Nikt nigdy nie wiedział Hermiony pomalowanej i seksownie ubranej. To było po prostu niemożliwe. A figurę miała naprawdę piękną. Głęboki dekolt podkreślał jej średniej wielkości biust, a czarne szpilki dawały wrażenie, że jej nogi sięgają aż do nieba. Gdy dziewczyna podeszła do barku z alkoholem i nalała sobie drinka, ludzie mogli już zbierać szczęki z podłogi.

"Jak już się bawić to na całego" - pomyślała dziewczyna i trzema łykami wypiła całego drinka. Nie był to jej dzisiaj pierwszy i ostatni drink. Przed wyjściem musiała wypić malutką szklaneczkę ognistej whiskey bo tak jej się trzęsły nogi, że nie była pewna czy doszła by gdziekolwiek w tak wysokich szpilkach. Alkohol poprawił jej humor i miała ochotę tańczyć. Samej nie wypadało, a Harry był zajęty.

- Ron, nie miał byś może ochoty zatańczyć? - to była jej ostatnia nadzieja, była zbyt nieśmiała by tańczyć z kimś innym.
- Słucham? Ja mam tańczyć? Na pewno dobrze się czujesz? Hermi, przecież wiesz... - nie zdążył skończyć zdania jak wzięła go za rękę i wyciągnęła go na parkiet. Nie śmiał jej odmówić, wiedział ile osób chciało z nią zatańczyć, ale to właśnie jego spotkał ten zaszczyt.
- Oh, no tańcz, nie marudź. - powiedziała, obejmując jego szyje. Nie bardzo wiedząc co zrobić objął dziewczynę w talii.

Przetańczyli razem prawie całą noc. Robili sobie tylko przerwy na szybkiego drinka. Ron z mała pomocą alkoholu zrobił się śmielszy i wyczuł rytm muzyki. Świetnie się razem bawili. Chłopak z czasem zapomniał o pilnowaniu młodszej siostry, a ona to ochoczo wykorzystała.

Gdy dobiegał koniec imprezy, a na parkiecie zostało już tylko kilka tańczących par zaczęły lecieć wolniejsze piosenki. Hermiona przytuliła się do swojego partnera. Było jej przy nim bardzo dobrze, dobrze się z nim bawiła.

Ron był nieco zaskoczony zachowaniem dziewczyny, zawsze traktowała go tylko jako przyjaciela, ale nie protestował. Bawił się z nią wspaniale, ale zasmucał go fakt, że impreza niedługo się skończy i trzeba będzie wrócić do rzeczywistości. W realnym świecie dziewczyna tak inteligentna jak Hermiona nigdy nie zainteresowała by się kimś takim jak on.

Tańczyli przytuleni do ostatniej piosenki. Dobrze im było razem. Gdy muzyka się skończyła, udali się w stronę wieży Griffindoru. Niewiele ze sobą rozmawiali, wystarczyło im to, że trzymali się za ręce.
- Dobrze się z tobą dzisiaj bawiłam Ron. Nie spodziewałam się, że taniec jest taką przyjemną rzeczą.
- Chyba będziesz musiała zacząć częściej się bawić.
- Możliwe, a może to też zasługa odpowiedniego towarzystwa. Gdyby nie ty, to pewnie siedziała bym cały wieczór sama w kącie.
- Nie, to by nie było możliwe. Tak pięknie dzisiaj wyglądałaś. Nie widziałaś, jak na ciebie wszyscy patrzą?

Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko uśmiech zagościł na jej wargach. Chciała dzisiaj ładnie wyglądać i cieszyła się, że osiągnęła swój cel. Cieszyła się bardzo z obecności Rona.

- "Cholera, chyba się zakochałem" - pomyślał Ron.
- Może pójdziemy jeszcze na wieżę astronomiczną? Taka ładna dzisiaj jest noc. Większość nauczycieli pojechało do Londynu na spotkanie w sprawie nowych efektywnych metod nauczania, także nikt nas nie złapie. - zapytała Hermiona, mając nadzieje, że chłopak się zgodzi. Nie chciała szybko kończyć takiej przyjemnej nocy.
- Nie wiem co się dzisiaj z tobą dzieje Hermi ale jestem pod wrażenie. Zmieniasz się na lepsze.

Długo siedzieli przytuleni do siebie na szczycie wieży astronomicznej i patrzeli na gwiazdy. Był spokój i cisza, jak prawie nigdy w Hogwarcie.
- Pięknie tu dzisiaj - powiedziała Hermiona przytulając się do Rona. Chłopak niewiele myśląc pocałował ją delikatnie prosto w usta. Cały wieczór chciał to zrobić aż w końcu zdobył się na odwagę.

W pierwszym momencie Hermiona była zaskoczona, ale po chwili chętnie oddała pocałunek. Jej usta były chętne i gorące. Ron nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Był pewny, że go odrzuci. Przytulił ją mocniej do siebie, żeby poczuć jej całe ciało. Gdy całował jej szyję, cichutko pojękiwała mu do ucha. Nie spodziewał się, że tak chłodna kobieta na co dzień, może być taka namiętna.

Nie protestowała, gdy poczuła jego rękę na piersiach. Masował je delikatnie przez materiał sukienki. Czuł, że nie ma na sobie stanika. Jej sutki stwardniały od delikatnych pieszczot, stały się bardziej wrażliwe. Nigdy nikt jej tak nie dotykał, tak samo jak dla Rona był to pierwszy raz.

Odsunęła się od niego nieznacznie mówiąc:
- Poczekaj chwilkę - sięgnęła za siebie, rozsunęła suwak sukienki i powoli ją z siebie zsunęła.

Stała przed nim jedynie w czarnych koronkowych majteczkach i pończochach. Była nieco zawstydzona, ale delikatnie szumiący w jej głowie alkohol dodawał jej odwagi.

Ron nie umiał oderwać wzroku od jej pięknego ciała, wszystko w niej było idealne. Średniej wielkości biust, płaski brzuch i bardzo długie nogi. Wszystko było dla niego cudowne.

Zaczął ją całować jeszcze bardziej namiętnie, a jego ręce były wszędzie. Dotykały jej zgrabnego tyłeczka, gładziły brzuszek i głaskały uda. Gdy przyssał się do jej sutków Hermiona nie potrafiła już być cicho. Wszystko co robił Ron było bardzo przyjemne. Gdy pocałował jej wzgórek łonowy myślała, że zwariuję. Nie zdawała sobie sprawy, że to dopiero początek rozkoszy, którą Ron jej zaoferuje.

Gdy było już po wszystkim, byli zmęczeni ale szczęśliwi. Leżeli przytuleni do siebie.
- Kocham cię, Miona - wyszeptał cichutko Ron.
Ale Hermiona już spała.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #483910 · Odpowiedzi: 1 · Wyświetleń: 12445

dede Napisane: 13.01.2013 10:46


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 06.01.2013
Skąd: kato
Nr użytkownika: 15278


hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. Troche takie słodkie romansidło, przypominające właśnie tą telenowele brazylijską, o której była mowa. Wole jednak mniej "słodkiego" Draco i troche rozsądniejszą Hermione. Pare literówek dojżałam, na błędy jakoś za bardzo nie patrzałam. Końcówka była najlepsza, popłakałam się jak małe dziecko. smile.gif Motyw domniemanego wypadku Malfoya też mi się podobał.
Czekam na kolejne dzieło.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #376472 · Odpowiedzi: 39 · Wyświetleń: 61086

dede Napisane: 06.01.2013 22:30


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 06.01.2013
Skąd: kato
Nr użytkownika: 15278


coś nowego. zero konkretów ale można domyślić się wszystkiego smile.gif
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #376420 · Odpowiedzi: 7 · Wyświetleń: 15375


New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 24.04.2024 07:26