No wiec umieszczam moj fick znowu...
mamnbadzieje ze tym razem forum nei wysiadzie =)
Miasto
Cieni
Promienie nieśmiałego, porannego słońca padały na szeroką
piaszczystą drogę. Śpiew ptaków i bezchmurne, lazurowe niebo podkreślały
piękno tego świeżego poranka. Delikatny wiatr muskał twarz młodej
dziewczyny. Szła dość szybko malowniczą drogą, prowadząc za sobą
wychudzonego konia. Odgarnęła swoje rude loki i zmarszczyła brwi, jakby w
niechęci przed jasną kulą słońca. Po jej obdartym ubraniu i
zakurzonymwierzchowcu odgadnąć można było, że jest w drodze już dłuższy
czas. Koń parskał co chwilę i gniewnie potrząsał bujną grzywą, jakby na znak
otwartej niechęci przed dalszym żmudnym marszem. Poklepała go po
pieszczotliwie po pysku.
- Spokojnie Tajfunie, przed nami zabudowania
jakiejś osady. Wkrótce napełnisz te puste boki taką ilością owsa jaką
zdołasz - wyszeptała mu do kosmatego ucha.
- Przynajmniej taką mam
nadzieję. - Dodała do siebie, przyglądając się murom wyrastającym ponad
horyzontem. Przyzwyczajona była do tego, jak różnie traktuję się obcych w
takich miastach jak to. Nie oczekiwała gorącego przyjęcia. Liczyła tylko na
miskę ciepłej strawy i wygodne łóżko na kilka nocy. Resztka złotych monet,
pobrzękujących w kieszeni jej płaszcza powinna wystarczyć jako zapłata za te
przyjemności, a jeśli nie starczy to zdobędzie ich szybko więcej -
uśmiechnęła się pod nosem. Przeleciała spojrzeniem równiną wkoło traktu,
którym szła. Było całkowicie pusto. Nie licząc faktu, że co kilkanaście
metrów, z trawiastej ziemi wyłaniało się jakieś drzewo, lub biała, goła
skała, a ponad tym wszystkim przelewały się co jakiś czas chmary
smolistych wron. Nagle jej spojrzenie przykuł jeden z jasnych kamieni,
który minęła. Przystanęła i odwróciła się mrużąc błękitne oczy. Na skale
oddalonej o kilka metrów od drogi leżała jakaś postać. Jej czarny strój
kontrastował z bielą kamienia. Postać nawet nie drgnęła pod wpływem wzroku
rudowłosej. Leżała dalej z rękami skrzyżowanymi za głowa. Wiatr powiewający
potarganym płaszczem nadawał osobnikowi jakiegoś dziwnego, mrocznego
uroku. Rudowłosa przez chwile stała w rozterce. Może powinna zamienić z tym
kimś parę słów zanim wjedzie do miasta? Jednak szybko zmieniła zdanie. W
jej głowie ciągle tkwiła przestroga ojca, by nie rozmawiać z obcymi. Tak
często ją łamała, a tym razem cos ją powstrzymało przed odezwaniem się do
tego człowieka, o ile w ogóle jest to człowiek.... Ruszyła dalej szybkim
krokiem, nawet nie oglądając się za siebie. Jak się okazało, wejście do
osady wcale nie było trudne. Nie spotkała czegoś takiego jak brama wjazdowa
czy straże. Pewnie obcy tak rzadko zapędzają się w te rejony, że tego
typu formy ochrony nie są potrzebne. Obrzuciła wzrokiem ulicę. Ludzie
przechodzili nie zwracając na dziewczynę większej uwagi. Niektórzy gdy
już ją minęli, spoglądali ukradkiem i szeptali cicho miedzy sobą.
Rozglądała się za jakąś karczmą. Chciała nawet zapytać, ale jegomość, do
którego się zwróciła, wydał z siebie przeciągłe chrząknięcie i odszedł bez
słowa.
- Gościnnością to się nie wyróżniacie - syknęła do siebie,
ale zanim zdołała powiedzieć cos jeszcze, jakiś twardy głos rozerwał
powietrze tuż za nią.
- Przejezdna szukająca noclegu i stajni dla
konia? Odwróciła się błyskawicznie. Za nią stał wysoki, dosyć barczysty
mężczyzna. Ręce miał skrzyżowane na piersi. Ciemne włosy opadała mu na
czoło, a blady uśmiech wykrzywił wąskie usta.
- Można to tak
określić. - Przytaknęła, siląc się na śmiały ton.
- A więc
proszę za mną - skiną dłonią. - Ludzie tutaj nie są zbyt wyrachowani dla
przejezdnych, trzeba im to wybaczyć, rzadko ich widza...
- Tak tez
myślałam - odrzekł nie spuszczając go z oczu.
- Więc witamy w
Asghard - wyszczerzył równe zęby. - Nie przedstawiłem się nawet. Nazywam
się Miquel vel Tiran - wyciągną do niej rękę i mocno uścisną jej dłoń.
- Ale wszyscy nazywają mnie po prostu Szakalem. - Dodał z dziwnym
błyskiem w oczach.
- Tacy jak ja pilnują porządku w tej osadzie
- ciągną, wychwytując jej zaciekawione spojrzenie. - Burmistrz lubi mieć
wszędzie porządek, zaprowadzę panią do Szubienicy... to taka karczma -
rzekł wyjaśniającym tonem. - A może... może... dowiem się z kim mam
przyjemność?
Rudowłosa otworzyła lekko usta, zadał dobre
pytanie...tylko co ma mu powiedzieć? Nie wyrzuci tu wyznania, że jest
kimś, kto z powodu własnej głupoty i zawodu miłosnego włóczy się od miasta
do miasta szukając zapomnienia....
- Mam na imię Aria -
uśmiechnęła się najbardziej naturalnie jak zdołała - Jestem przejazdem.
Wracam do domu z... z daleka - dodała pod wpływem miażdżącego wzroku nowego
znajomego. Ku jej zdziwieniu nie zadawał pytań. Uśmiechał się tylko dziwnie
gdy starała się coś więcej powiedzieć na temat swojej historii.
Prosze o komentarze =) z góry dzieki.
Jak piszesz w Wordzie to najpierw kopiuj do
notatnika, a dopiero później na forum, bo pojawiają się "krzaczki"
które bardzo utrudniają czytanie. Ogółem w pozo
tak, tak ja wiem, jush usunęłam...
Hehe, już mówiłam, że mi się podoba, ale
sie powtórzę, a co. Bardzo lubię klimat fantasy. A co do samego opowiadania,
naprawdę niezla robota. Świetnie stopniujesz akcję. Ale wydaje mi się, że
nie poprawiłaś tych przecinków. Niektóre zdania, zamiast przedzielone
przecinkiem, powinny zaczynąc się od nowa, bo to taka mieszanka się robi i
nie wiadomo, co, jak, gdzie i kiedy. Ale reszta jest naprawdę OK i mi się
bardzo podoba! ;
Masz racje zapomnialam o poparawie tych
przecinkow... potem sie za to wezme. =)
Masz bardzo fajny styl, taki juz wyrobiony
jakby. ^^ Każda postać mówi charakterystycznie dla sibie, co jest wielkim
plusem każdego opowiadania.
Nie widać błędów, krzaczków też już nie ma,
całkiem niezła robota =)
Bardzo mi się podoba ten fick masz dobry
styl. Mam nadzieje że niedługo pokaże się następna część czekam z
niecierpliwością.
Psychopatko brawo. Naprawdę bardzo
intersujące, i mi się podoba. Cieszę się,że tu trafiłam.Czekam oczywiście na
c.d =)
jak na mój gust to jest bardzo fajne,
ciekawie napisane. ktoś tu już wspomniał, że masz swój wyrobiony styl.
zgadzam się
psycho, ja juz Ci nie raz mowilam, co sadze
o Twoich ffickach =)
sa naprawde na poziomie, masz swietny styl, tworzysz
swój własny klimat.. jak dla mnie troche mało, ale mimo wszystko bardzo mi
sie podoba
Tylko imie ma ten gość za długie =P (i
dobrze że ma ksywe, bo bym go nie zaamietała, chyba inni tez nie pamietajom
i stąd ksywa =P)
Dokladnie, poza tym w ficku bedzei
wystepoala tylko ksywa... specjalnei maialo byc jebniete imie =)
Bardzo fajne, lużnie napisane, niezła
tematyka, pomysłowość, jednym słowem na 5+
Naprawdę to opowiadanie bardzo m isie
podoba chociaż nie ma jesce akcji
Dzieki za przychylne komentarze =)
niedługo kolejna część.
Kolejna część. Dla maniaków opowiadań,
w których od pierwszej linijki jest szybka akcja: Nie czytajcie tego... Ja
mam zasadę, najpierw przedstawić sytuację i bohaterów, potem wprowadzać
zamieszanie. Więc jeszcze jeden, nieco - przynudnawy - dla niektórych
part...
Po niedługiej chwili marszu weszli do niewielkiej
gospody. Jak się okazało w środku była tak samo obskurna jak z zewnątrz.
Odrapane ściany ozdobione były gustownymi czaszkami, a kwaśny odór wina
otulał wszystko niczym gęsty, mglisty welon. Okna były małe i bardzo brudne,
dlatego w izbie było dosyć ciemno.
- Witamy w karczmie starego Trida -
rzucił Szakal rozglądając się leniwie. Kilka osób ukłoniło mu się służalczo.
Rudowłosa pomyślała, że musiał być kimś liczącym się. Mężczyzna kazał jej
usiąść przy ustawionym w kacie stoliku, a sam ruszył w stronę szynkwasu,
gdzie zatopił się w rozmowie z właścicielem oberży. Karczmarz kilka razy
zerkną na dziewczynę z ukosa. W czasie rozmowy z Szakalem pulchny
człowieczek jąkał się lekko i zaciskał małe dłonie. Aria jednak nie miała
czasu na wnikanie, co jest tego przyczyną, bo Szakal wrócił do stolika i
postawił przed nią kufel z winem - Za nową znajomość - uśmiechną się
siadając naprzeciw dziewczyny. - Powiedziałem Tridowi by użyczył ci pokój na
nocleg.
Spojrzała na niego nie kryjąc zdziwienia. - Zawsze jesteś taki
uczynny dla nowych znajomych?
Brązowowłosy wygodnie oparł się o poręcz
lawy. - Wolimy tu od razu poznać, z kim ma się do czynienia. To oszczędza
nam późniejszych, hmmm kłopotów, których i tak mamy dużo.
Rudowłosa
zmarszczyła brwi.
- Nie wyglądacie na ludzie, których trapią jakieś
zmory. - Stwierdziła obrzucając spojrzeniem zebrany w gospodzie, hałaśliwy
tłumek. Szakal wydął z siebie bliżej nie zidentyfikowany dźwięk. Aria uznała
go za ciche parsknięcie.
- Pozory mylą - rzekł pociągając kolejny łyk
wina. - Tutaj krąży trochę dziwaków - dodal wpatrując się gdzieś w blat
stołu. Aria od razu pomyślała o postaci spotkanej na przedmieściach, ale
zachował tą myśl dla siebie.
- Powinienem cię chyba od razu uprzedzić,
że w tym mieście od pewnego czasu mają miejsce dziwne rzeczy. Mawiają, że
brukowanymi uliczkami pełza śmierć - w tym momencie jego przenikliwe,
brązowe oczy uniosły się i zatrzymały na jej twarzy. Aria drgnęła, wylewając
wino na stół. Trudno powiedzieć czy to dziwne wyznanie Szakala, czy raczej
jego świdrujące spojrzenie przyprawiło ja o ciarki.
- Śmierć...?
Szakal skiną nieznacznie głową. - To dziwne miasto. Od paru lat, każdej
wiosny znika tutaj kilkanaście osób... Dosłownie znika - tutaj
zaakcentował.
Rudowłosa zmarszczyła brwi, a Szakal ciągną dalej. - Mówię
ci to, bo myślę, że powinienem cię uprzedzić. To niebezpieczne miejsce.
Zawsze ostrzegamy nowych przed tym, co może ich spotkać... Człowiek wychodzi
z domu rano i na kolacje już nie wraca. Ludzie mawiają, że demony obrały
sobie to miasto za kryjówkę... Przesypiają zimę, a wiosną budzą się
wygłodzone, łaknące ludzkich dusz...
Aria zagryzła wargi. Głos Szakala
powoli przemienił się w szept.
- Wypełzają z mrocznych, przegniłych
szczelin, ślepe i osłabione. Szukają ofiary...
Nie jednej, lecz kilku,
bo przywrócić siły swoim zatęchłym, martwym ciałom.
Dziewczyna
przełknęła z trudem wino. W myslach widziała już widok okropnego demona,
podobnego do rozkładającego się trupa. Demon ten rozpościera swe czarne
skrzydła, a szponiastymi łapami chwyta jakiegoś nieszczęśnika... Starała się
wyrzucić taki obraz z głowy. - I co dzieje się potem z tymi ludźmi? -
Zapytała niepewnie.
- Gdy złapie ich demon? - Szakal uśmiechną się
cynicznie. - Wtedy już nie ma ratunku. Nikt nie wie, co demony robią ze
swoimi ofiarami. Nikt nie przeżył spotkania z nimi, a przynajmniej nie
pozostał o zdrowych zmysłach.... Dlatego radziłbym być ostrożnym -
zakończył ponuro. Aria nie odpowiedziała. Poczuła, że ma skostniałe ręce.
Sposób mówienia Szakala przyprawiał ją o dreszcze. Coś było dziwnego w tym
mężczyźnie. Miała wrażenie, że bije od niego ogromny, nieznany chłód.
-
To wszystko to oczywiście domysły - rzekł Szakal zwyczajnym już tonem,
drapiąc się po karku. - Równie dobrze ludzi może porywać coś innego. Jakieś
zwierze albo grupa bandytów - wzruszył ramionami. Aria nie odpowiedziała.
Nigdy nie była podatna na historię o demonach i potworach, porywających
dziewice i dzieci. Jednak teraz z niewyjaśnionych powodów nie podeszłą do
tego tak sceptycznie. Poczuła senność. Kwaśny odór i parna atmosfera karczmy
przyprawiały zmęczoną dziewczynę o ból głowy.
- Przepraszam, ale chyba
pójdę odpocząć. Powinnam zdrzemnąć się trochę po tej długiej podróży -
uśmiechnęła się lekko. - Dziękuję za wszystko. Za miłe przywitanie, wino,
ostrzeżenie...
- Nie lubię mieć długów wobec przyjezdnych - odrzekł z
błyskiem w oczach.
- No, więc...No, więc do zobaczenia. - Rzuciła na
odchodnym podążając za
karczmarzem, który miał wskazać jej pokój. Szakal
w odpowiedzi uśmiechną się przyjaźnie. Jednak gdy dziewczyna znikneła w
ciemności przegniłych schodów, na jego twarzy pojawił się zupełnie inny,
trudny do odgadnięcia wyraz.
Wow... Psychopatko... Twoje opowiadania
to jeden wielki haczyk... po prostu przykuwają uwagę i nie można się od nich
odessać... a akcja tu była... stłamszona i utajona, ale wręcz cieknąca ze
zdań...
Oczywiście bez małych literówek i pewnych rzeczy do
przyczepienia się nie obyło...
- ale toto wsio jest do załatwienia .
Jej.. brak mi słów... czekam więc
dalej i oby następne części były przynajmniej równie "nieciekawe"
B. fajne Mi się tak podoba piszesz tak fajnie ja
nie mam zastrzeżen
Ach Ikar bo popadne w samozachwyt =)
skrobne cos dzis pewnie bo rekelokcje mam i zero nauki =) acha , ludzisk
ajak jush zadaliscei se trud by to przeczytac to bitte , skomentujcie, zebym
wiedziala co sie podoba a co nie. Niom. To by bylo na tyle =)
Psychopatko to może daj tej Monice of
Gryfindor jakieś lekcje czy cóś... Wiem, że z talentem człowiek się rodzi,
albo nie, ale może udziel jej paru rad.
Co do fficku to już się
wypowiadałam przed 'kasacją' forum, więc się powtarzać nie będę.
szkoda tylko, że tak mało jest dobry fficków, a tak dużo chłamu...
skoro tak upominasz się o tego komenta, to
proszę: ;D
śliczne! wolę długie opisy niż akcję, więc mi się
podoba.
jedno malutkie zastrzeżenie - troszkę za dużo razy powtarza sie
tam demon pod koniec, ale to zauważą tylko czepliwi, a masy i tak będą
zachwycone.
pędzę pisać swój fic, żebyś miała jakąś konkurencję, bo na
razie IMO to najlepsze opowiadanie na forum
hehehe, ale Szakal zagadał, najpierw
straszy tymi demonami, a potem tak ni z gruchy ni z pietruchy "Równie
dobrze ludzi może porywać coś innego. Jakieś zwierze albo grupa
bandytów", hehehehehee, dalej ;D
Szakal jest nieco ekscentryczny... ale
o tym sie dopiero przekonasz siostro =)
mama nadzieje, ze niedługo =D
No poprostu brak mi słów. Pięknie, chodź
oczywiście są malutkie błędy (literówki i interpunkcja - każdemu się
zdarza). Gratuluję, już dawno żaden fick mnie tak nie wciągnął. Pisz dalej,
będę czekać
Co do literowek to nei moja wina...
klawiatura nei chec mi pisac polskich liter... w wordzei pisze, ale jak
poprawiam cos na forum to nie chce... dlatego ciagle pisze bez polskich
liter...
Qrczę, no, jakie to fajne! Intryga się
zacieśnia i w ogóle fabularnie jest świetnie! O stylu już mówiłam, więc
się nie powtarzam, ale tylko mówię, że mi się to coraz bardziej podoba
. No i jak ja uwielbiam fantasy!!
Wow! To jest świetne. Po prostu brak mi
słów. Czytałam opowiadanie z zapartym tchem. Nie mam żadnych zastrzeżeń.
Masz perfekcyjny styl, fick jest strasznie ciekawy i wciągający. Oby tak
dalej. Czekam na następną część^^
NARESZCIE JAKIŚ NORMALNY
FF!
nie jakieś moniki of gryffindor, normalny, genialny ffick
genialnej Psycho.. ufff... ^^
Psycho, to jest świetne, pisz dalej =D
Nio Psycho.....spodziewałam się
tego......że napiszesz świetny
FF!!!Nie wiem cio powiedzieć. Jestem zauroczona. Nie ma
błędów(może ja ich nie widze) Jest superaśnie mroczne ale nie dokońca. Jest
tam taka nutka tajemniczości i ciekawości. Lekko sie mi tio czyta. Łatwo
przedewszystkim powrócić. Chetnie przeczytam nastepnego bajeranckiego posta.
Skąd ty wytrzasłaś tak świetny pomysł?? Nigdy bym na takie cos nie wpadła. A
ta historyjka o smierci. Asz mnie dreszcze przechodziły. Uwielbiam taki
klimacik. Czekam i czekam i post ma sie pojawić jak najwcześniej!!
kocham was, kocham was, kocham was, a
next part jush dzis wieczorem, bo " mamy czas, mamy czas, czas ni egoni
nas" - bo sa rekolekcje =)
No ja mysle, ze napiszesz jak
najszbciej! Czekamy!
Next part... Można by go nazwać
Aria's story=) Proszę o skomentowanie, co wam się podoba, co nie, co mam
poprawić itd... Miłego czytania moich wypocin.
Aria kilka razy
poślizgnęła się na pokrytych pleśnią schodach. Spojrzała z odrazą na gęste
pajęczyny, oplatające każdy skrawek sufitu wąskiego korytarza, do którego
weszli. Korytarz ten nie był w lepszym stanie niż cała reszta karczmy.
Jednak ku miłemu zaskoczeniu Arii, pokój, w którym miała spędzić kilka
najbliższych nocy, był całkiem porządny. W jednym rogu stało dość duże
łóżko. Jak zauważyła schludnie i czysto pościelone. Karczmarz wręczył jej
klucz i bez słowa wyszedł. Odetchnęła. Jej wzrok przyciągnęło zakurzone
zwierciadło w kącie pokoju. Podeszłą w tym kierunku i spojrzała na brudną,
szklaną powierzchnię. Patrzyła na nią wysoką dziewczyna, o bardzo jasnej
cerze i olbrzymich błękitnych oczach. Aria mogłaby uchodzić za piękność.
Jednak zniszczone, męskie ubranie i rozczochrane włosy nie dodawały jej
uroku. Uśmiechnęła się blado do własnego odbicia i zrzucając płaszcz padła
na łóżko. Po raz pierwszy od wielu tygodni miała okazję wypocząć na wygodnym
posłaniu. Nie zdążyła nawet się rozebrać, bo sen mimo wczesnej pory
przyszedł natychmiast.
Aria zbudziła się dopiero następnego
dnia, około południa. Niechętnie otworzyła oczy. Jasne promienie zwinnie
przenikały poprzez wąską szparę między zasłonami, zalewając mały pokoik
nikłym światłem. Minęła chwila zanim dziewczyna przypomniała sobie gdzie się
znajduje. Szeroko ziewając i przeciągając się usiadła na posłaniu. Siedziała
tak chwilę niezbyt przytomnie. Jakby nie wiedząc, za co się zabrać. Nagle z
otępienia wyrwał ją jakiś znajomy, przyjemny zapach. Zerknęła w stronę
stolika, który stał w przeciwległym rogu i drgnęła lekko.
-
Śniadanie?!...
Jej twarz rozświetlił szeroki uśmiech. Głód już mocno
jej doskwierał i widok posiłku był przyjemną niespodzianką. - Śniadanie do
łóżka... No, no - szeptała do siebie chwytając za mocno wypieczoną
bułeczkę.- Ciekawe czy to też na zlecenie tego miejskiego stróża... -
Uśmiechnęła się, pociągając łyk koziego mleka. Szybko zjadła, podeszła do
okna i rozchyliła zasłony. Widok rozchodził się na niewielką brukowaną
uliczkę. Dokładnie pod oknem pokoju znajdowało się wejście do karczmy. Nagle
uśmiech zszedł z twarzy dziewczyny, dając miejsce goryczy. Westchnęła
głęboko. Przypomniała sobie, czemu nie jest w domu. Czemu nie widzi swojego
pięknego ogrodu, a ojciec nie wita jej uśmiechem. Zaklęła cicho. Nie
potrafiła pogodzić się z własną głupotą, głupotą i naiwnością. Zacisnęła
mocno wargi. Z domu naprzeciw gospody wyszła para młodych ludzi. Ona,
delikatna i zwiewna. Oparta o ramię wysokiego, przystojnego mężczyzny.
Rudowłosa patrzyła chwilę na parę znikającą za rogiem ulicy. Poczuła, że po
policzkach spływają jej łzy.
- Nie Aria... Nie kretynko! - Syknęła
na siebie ocierając twarz. Na darmo. Łzy wyrywały się z błękitnych oczy
dalej. Chwyciła za płaszcz i wybiegła z pokoju. Musiał się przejść.
Przemyśleć cos po raz setny, może tysięczny... Wpadła do głównej izby.
-
Ja, ja musze wyjść!- Rzuciła do karczmarza widząc jego pytające
spojrzenie.
- Twój koń jest w stajni obok gospody.. .Szakal
kazał...
- Koń? Ach Tajfun... - Pokiwała spiesznie głową, nie słuchając
go. - Tak, tak, dziękuję! - Niemal krzyknęła i wybiegła z karczmy.
Uspokoiła się dopiero po kilkunastu minutach. Oddychała niespokojnie.
Kolejny raz wróciła pamięcią do zdarzeń sprzed zaledwie kilku
miesięcy.
Tak bardzo kochała Reida ...Byli idealną parą, zawsze
razem, zawsze szczęśliwi. Setki wymienionych pocałunków, setki szeptów i
sekretów... Co z tego, że był biedny? Ona miała majątek, miała posiadłość.
Nic nie stało im na przeszkodzie. Nawet ojciec go polubił. Ręce jej drżały.
Schowała je w obszernych kieszeniach. Sielanka trwała aż do tamtego
pogodnego dnia. Jej ukochany zabił człowieka. Podobno to była jakaś uliczna
bójka i działał w obronie własnej... - Akurat! - Warknęła spluwając.
Wtedy też mu nie uwierzyli. Tylko ona jedna. Ona głupia. Wpadła na ten
genialny pomysł. Poczuła znów stróżki ciepłych łez na policzkach.
Pomysł, który brzmiał: Wezmę winę na siebie! Wiedziała, że nie
spotka jej śmierć, z opinią aniołka groziło jej najwyżej wygnanie.
Natomiast Reid zostałby od razu powieszony. Nie miał dobrej reputacji.
Oczywiście jej kochaś sprzeciwiał się temu pomysłowi, ale szybko zmienił
zdanie. Pamiętała jak dziś. Wziął ja w ramiona i wyszeptał: - "Kiedy
będzie po wszystkim ucieknę razem z tobą." Zapamiętała te słowa
doskonale. Mieli wybudować mały domek na skraju Rubinowych gór i żyć tam
długo i szczęśliwie, jak w bajce. Ale bajki rzadko stają się
rzeczywistością...
Faktycznie skazano ją na wygnanie. Wysoka Rada chyba
nie do końca uwierzyła w jej winę. Ale co mieli robić, skoro sama się
przyznała? W takich małych miastach zawsze chcą mieć spokój z brudnymi
sprawami i nie wnikają w szczegóły. Aria wiedziała, że nigdy, przenigdy, nie
zapomni wzroku ojca. Wzroku pełnego wyrzutu i smutku, wzroku wilka, któremu
odebrano jedyne szczenię. Nigdy nie dowie się, że jego córka była niewinna.
To by go zabiło. Tak bardzo ja kochał. Niech myśli, że wygnano ja
zasłużenie. Lecz nie ojciec był najgorszym ciosem. Najgorsze dopiero miało
się wydarzyć. Trzeciego ranka po rozprawie, Reid miał na nią czekać przy
bramie miasta. Nie zastała go tam. Po chwili oczekiwania, zdenerwowana
dziewczyna ruszyła w stronę karczmy w środku osady. Miała nadzieje go tam
zastać. Nie wyczuwała jeszcze nic podejrzanego. Może coś go zatrzymało?-
Myślała. Ignorując pogardliwe spojrzenia ludzi, wtargnęła do gospody. Nie
myliła się oczekując, że go tam znajdzie. Jej ukochany, jakby nigdy nic pił
wino w otoczeniu pijaków i dziwek. Jedna wyjątkowo wulgarnie wyglądająca,
siedziała bardzo blisko niego. Na widok Arii mężczyzna przestał się śmiać.
Nagle stał się w jej oczach blady i wystraszony, niczym zapchlony kundel.
Reid, zawsze taki mężny i dzielny, teraz wyglądał jak kogut oskubany z
barwnych piór. Aria nie bardzo to wszystko rozumiała. W jej głowie powstało
coś na kształt żelaznej bariery, nie dopuszczającej do mózgu znaczenia
ujrzanych faktów. Po chwili odezwał się cicho:
- Widzisz Aria... Ja
kocham inną, chciałam ci to powiedzieć wcześniej, ale nie było ostatnio
okazji... - jąkał się lekko i starał unikać jej spojrzenia.
Potem
niewiele pamiętała. Wiedziała, że po karczmie rozszedł się odgłos ciosu w
twarz. Oczy zaszły jej krwawą mgłą wściekłości. Kilkoro ludzi, chyba
strażników, brutalnie wykręciło jej ręce i wyrzuciło z gospody. Chyba tylko
na błaganie ojca nie pobili jej mocniej. Wygnali ją jak psa poza granice
miasta. Cud sprawił, że dali jej konia razem ze skromnym bagażem,
ofiarowanym przez służkę. Nie wiedziała, co sprawiło, że wsiadła na
wierzchowca i pognała przed siebie. Może to ogromny żal, a może ostre
kamienie, które zaczęli ciskać w jej stronę. Najpierw były tylko łzy wstydu
i beznadziejna wściekłość. Potem wszystko stopniowo ucichało, aż pozostała
gorycz i wspomnienia. Od tamtego dnia tułała się od miasta do miasta. Nie
widząc celu w przyszłości i chcąc zapomnieć przeszłość.
Usiadła na
niewielkim kamieniu wystającym z ziemi i zwiesiła głowę. Myśli kłębiące się
w umyśle dziewczyny sprawiły, że nawet nie zauważyła, że od pewnego czasu
ktoś pilnie ją obserwuję.
psycho, mówię ci...nie masz się czego wstydzić. ja rozumiem że ja mogę
mieć wątpiwości ale ty z takim ficem...genialne, genialne,
genialne.
i to nie jest żadna wazelina
Nyo.
Jeden z najlepszych opowiadań na
tym forum. Glebokie =). Klimacik, uczucia opisane wspaniale - genialne
=)))
pzdr/
To najlepszy fick jaki kiedykolwiek
czytałam. Jest po prostu genialny. Psycho, masz ogromny talent. Pisz szybko
następną część
Psychopatko - tylko pogratulować. (Jak to
już mówiłam) Dwano nie czytałam tak dobrego ficka. Widać, że jesteś
doświadczoną pisarką, a nie jak reszta - amatorka. Jeszcze raz gratuluję tak
cudownego ficka i (nie będę oryginalna) czekam na next parta
Ja wiem czy tak doswiadczona... ciesze
sie ze mam dla kogo pisac, dzieki za cieple slowa, to naprawde podnosi na
duchu =)
Pierwsza myśl - więcej zdań złożonych
(szczególnie na początku) proszę...
Druga myśl - świetne... po prostu
wyśmienicie zbudowane przeżycia postaci, więcej - tak się wciągnąłem, że
wręcz tylko przemykałem oczami po tekście - jedno wypływało z drugiego i
pasowało do siebie... idę przeczytać jeszcze raz - muszę jakieś
niedociągności znaleźć ^-^
- trzeba się uczepić szczegółów, bo każda
uwaga spowoduje, że będziesz jeszcze lepsza, a do całokształtu po prostu nie
da się mieć uwag .
Hmm - fragment zamieszania i
zdezorientowania przy wychodzeniu z karczmy - wyśmienity - idę dalej ^^.
...
Po czterokrotnym jeszcze przeczytaniu tego opowiadania
faktycznie znalazłem troszkę błędów stylistycznych, wrzuciłem ci je na gg
^^, ale (dobra powiem - równo trzy, prawie niewidoczne, na przykład
"stopniowo ucichało <- stopniowo cichło" - więc serio musiałem
mocno się przyglądać ^^), ale jest po prostu świetne i po podzieleniu na
fragmenty i w całości.
Dalej - nie nudzi się nawet po kilkukrotnym
przeczytaniu (sprawdziłem
) i za każdym razem da się zauważyć coś nowego - a taką sztukę widziałem u
zaledwie kilku autorów... (A'propos - jednym z nich jest Terry
Pratchett, którego "Piramidy" przeczytałem już około 35 razy, a na
pewno nie mniej niż 34, i za każdym razem widzę tam coś nowego i
śmiesznego...)
Psycho - czekam na więcej ^^
Dobra, macie akcje =) Jeśli to tak
można nazwać... oczywiście proszę o komentarze =) Nawet bardzo proszę...
Otrząsnęła się z ponurych myśli. Dopiero teraz uzmysłowiło sobie,
jak długo krążyła po mieście. Wczesną wiosną dni nadal nie były długie i noc
bardzo prędko otulała wszystko swoim aksamitnym welonem.
- Koniec
wspomnień, koniec użalania się.- Wyszeptała i podniosła się z głazu.
Ruszyła w kierunku karczmy, w której nocowała. Zatrzymał ją jednak
nieprzyjemny głos.
- Hej ruda! Zaczekaj, nie zdążyłem się
napatrzeć!
Aria odwróciła się błyskawicznie. Koło rozpadającego się
domostwa stał jakiś człowiek, opierał się niedbale o zniszczony płot i
mierzył ją ironicznym spojrzeniem. Aria pokręciła głową i ignorując
mężczyznę ruszyła w swoją drogą.
- Do ciebie mówię ślicznotko.- Człowiek
powoli zaczął podchodzić w jej stronę. Teraz
ujrzała brudne ubranie i
obleśną, pijacką twarz. Wzdrygnęła się i przyspieszyła kroku. Gbur był
sprawniejszy. Dziewczyna poczuła jak silna dłoń chwyta ją za ramię i
przyciąga do piersi mężczyzny. Na twarzy czuła cuchnący oddech typka...
- Zabawimy się maleńka prawda? Miał pożółkłe zęby, a z ust ciekła mu
ślina. Wyglądał jak wygłodzony prosiak. Aria uśmiechnęła się sztucznie.
-
Ależ oczywiście... Może w kolejnym życiu! - W tym momencie z całej siły
kopnęła go
w przyrodzenie i z szyderczym uśmiechem odskoczyła do tyłu.
- Ty suko!- Charczał mężczyzna. - Złapię cię, zabiję! Ze skóry
żywcem obedrę!
Dziewczyna nie czekała na dalszy przebieg zdarzeń.
Ruszyła szybkim biegiem przed siebie, jednak niemal od razu drogę zaszło
jej kilku podejrzanie wyglądających mężczyzn. Zaklęła pod nosem, cofając się
lekko. Obejrzała się za siebie. Obdartus zdołał już podnieść się z klęczek.
Suną teraz w jej stronę, połyskując przekrwionymi oczami, niby pokraczna
imitacją psa gończego. Była osaczona. Nie widziała jakiejkolwiek możliwości
ucieczki. Ona sama przeciwko czwórce silnych mężczyzn... W każdym razie
żywcem jej nie wezmą. Włóczenie się po obcych miastach zmieniło ją bardzo.
Nie była już taką delikatną panienką z dobrego domu...
- No chodź kotku,
bądź grzeczna, to nie będzie bolało. - Szeptał jeden z gburów,
podchodząc powoli. Zamachnęła się by uderzyć go w zarośniętą twarz, ale
brutalnie wykręcił jej ramię.
- To Suka Dren! Sucz zapchlona!
Bierz ją na siłę, a potem pozwól mi się z nią rozprawić!
- Zamknij
się stary grzybie! Nie wiesz jak traktują się delikatne mięso? Pańskie
mięso! Najlepsze mięso... Spojrzał jej głęboko w oczy.
- Zabieraj
łapy! - Warknęła próbując wyszarpać ramię z uścisku łotra.
- Nie
tak prędko.. Najpierw się lepiej poznamy. Przesuną dłoń po jej szyi, dotkną
policzka. Aria nie zastanawiał się długo. Z dziką pasją zatopiła zęby w
ciele natręta. Człowiek rykną z bólu i odskoczył. Aria wykorzystała ten
moment by ratować się ucieczką
- I co teraz zrobisz?... - Jeden z
bandytów zagrodził jej drogę uśmiechając się cynicznie. W tym momencie
dosięgną ją rozwścieczony cios skaleczonego mężczyzny. Uderzenie powaliło
dziewczynę na kolana. Poczuła, że z rozciętej wargi cieknie krew.
-
Pokaż mi teraz czy wszędzie jesteś ruda! - Warkną głucho. Otaczająca go
banda parsknęła nieprzyjemnym śmiechem. Aria nie zdążyła zrobić
najmniejszego ruchu, bo napastnik rzucił się na nią i przyparł do zimnej
ściany jakiegoś opustoszałego domu. Poczuła jego rękę na swoim ciele, nie
przestawała się jednak szarpać.
- POMOCY!!!
NIE!!! - Rozpaczliwy krzyk rozerwał uliczkę.
- Każ jej być
cicho! Niech się zamknie! - Jeden z mężczyzn był wyraźnie
zdenerwowany
- POMO... - Zatkał jej usta brudną łapą. Dziewczyna czuła,
że słabnie nie miała już siły
się wyrywać. Przymknęła oczy czekając na
ból i wstyd. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Usłyszała natomiast jakiś
dziwny szelest, w tym samem momencie ciemny kształt zwalił się na jej
oprawcę, zbijając go z nóg. Aria opadała na kolana, nieprzytomnie obserwując
sytuacje. Zbir wyglądał na zdezorientowanego, podobnie jak reszta bandy.
Tępo spoglądał w stronę przeciwnika. Aria na początku myślała, że to jakieś
duże zwierzę. Myliła się, był to człowiek. Jej wybawca kucał na drodze, w
pozycji rzeczywiście bardziej pasującej do dzikiego zwierzęcia. Nie mogła
ujrzeć jego twarzy, miał zarzucony kaptur.
- Załatwić go! - Rykną
gbur zrywając się z ziemi.
Aria drgnęła, wydawało jej się ze cztery
potężne draby w mig rozprawią się z tym osobnikiem. Rozum kazał jej
uciekać, ale nogi odmówiły posłuszeństwa. Tymczasem wybawiciel odsuną się
przed ciosem rozwścieczonego mężczyzny. Był wyjątkowo zwinny i szybki.
Jednym uderzeniem powalił napastnika.
- Załatwię cię gnojku... -
Człowiek, którego uprzednio Aria kopnęła w krocze wyjął błyszczący sztylet i
rzucił się na zakapturzonego. Tamten zrobił błyskawiczny unik podcinając mu
nogi. Jednak lśniące ostrze zdążyło drasnąć mu ramie. Rozległ się cichy syk
bólu, a zaraz potem jęk leżącego, spowodowany siarczystym kopnięciem
przeciwnika. Zakapturzony odskoczył na bok, bez ostrzeżenia chwycił Arie za
nadgarstek i pociągną za sobą. Przez chwilę wydawało jej się, że nie złapię
równowagi, nogi miała zesztywniałe. Jednak krzyki mężczyzn sprawiły, że
szybko odzyskała w nich czucie.
- Błagam zwolnij! - Jęknęła, czując,
że nie wytrzyma, tempa. Nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Skręcili
błyskawicznie w jedną z bocznych ulic, zbiry pochwyciły ten manewr i rzuciły
się za nimi w dalsza pogoń. Aria słyszała wiatr świszczący w uszach, nowy
towarzysz mocno ściskał jej nadgarstek i prowadził najciemniejszymi
zakątkami miasta, z niespotykaną lekkością wymijając wszystkie napotkane
przeszkody. Zatrzymali się niemal na krańcu osady, przy jakimś rozpadającym
się domu. Napastnicy zostali w tyle. Jednak słychać było ich gniewne
przekleństwa i stukot ciężkich butów. Nowy znajomy szarpną naglę dziewczynę
w kierunku piwnicznego okienka opuszczonego domostwa. Z hałasem wpadli do
środka brudnego pomieszczenia. Aria zaczerpnęła łapczywie powietrza
wychwytując zapach stęchlizny i kurzu. Poczuła, że towarzysz puścił jej
ramię.
- Gdzie jesteś? - Rzuciła rozglądając się niespokojnie po
pomieszczeniu.
- Szzzzzzzzaa!.... - Rozległo się tuż za nią.
Złapał ją za rękę i zaciągną w ciemny
kąt. Aria wstrzymał oddech.
Usłyszała głosy dochodzące z zewnątrz.
- Nie mogli się po prostu
rozpłynąć... to nierealne. - Mówił jeden z mężczyzn oddychając ciężko.
-
Mówiłem żeby biec szybciej!- Rozległ się zimny głos, a zaraz po nim
odgłos ciosu w twarz.
Odpowiedział mu płaczliwy jęk - Jak miałem biec?
Boli mnie! Ta suka mnie kopnęła! Ledwo stoję...
- Szef cię
żywcem wykastruję , jak opowiem mu o tym, że nie radzisz sobie z jedną
dziwką! Nie będziesz musiał się już przejmować swoimi cennymi
klejnotami...
Teraz Aria usłyszała stłamszony jęk i cichy śmiech
pozostałych mężczyzn.
- Może weszli do piwnicy? Rudowłosa zauważyła,
że w okienku pojawiła się czerwona, brudna twarz, łypiąca maślanymi
oczkami. Wtuliła się w kąt. Jej towarzysz mocniej zacisną lodowatą dłoń na
ręce dziewczyny. Twarz jednak błyskawicznie zniknęła
- Zwariowałeś!
- Krzykną znów jeden z mężczyzn. - Chcesz żeby jakiś czart pozbawił cię
głowy! Tutaj nikt o zdrowych zmysłach nie wejdzie. Nie słyszałeś co
mówią ludzie?! Demony są w tym mieście!
- No i co?
- To
nawiedzone miejsce. Tutaj nikt nie przychodzi od dawna... to przecież dom
starych Margonów głąbie!
Rozległy się nerwowe szepty.- Zabieramy się
stąd...- dokończył zimny głos.
Przez chwile słychać było dźwięki
stłumionej rozmowy i szybkie kroki. Potem wszystko ucichło. Aria odetchnęła
zerkając niepewnie na towarzysza.
Psycho... A ja się będę czepiał, znowu
znalazłem literówki, znowu wybrałem moim kaprawym wzrokiem jedną czy dwie
zmiany osoby (znaczy Aria powiedział), znowu mogę się trochę czepnąć
interpunkcji... i czepnę się tego, że znowu jest genialne i do niczego
ważnego nie da się czepnąć ...
Atmosferę zbudowałaś bardzo
dobrze... Sam opis tego co się działo i przyspieszenie akcji jest pierwszej
wody, ogólnie prawie same superlatywy... Ale wiesz - taka myśl mi się
nasunęła - czy Aria czasem nie miała walczyć z tymi "demonami"?
Tak mi toto wyglądało poprzednio... Z drugiej strony - to co zrobiłaś
otworzyło wielkie możliwości, no i widać, że prowadzenie akcji również nie
sprawia ci najmniejszych problemów...
Chylę czoła...
no, no, no. Zganidj psycho cio sobie
myslałam jak czytałam te party. "Czemu ja nie umiem tak pisać?".
No i czemu? Bo nie każdy rodzi się z takimi umiejętnosciami jak Ty
skoro tak bezczelnie się domagasz komenta
to go masz:
super.
na więcej mnie nie stać o takiej porze _-_
Nie jestem fanką fanatsy i tym podobnych
choć nie przeczę ,że to czytuję ( w zasadzie to czytam prawie wszystko) więc
treść mnie nie wciągnęła.
Połykasz trochę części opisów. Albo wstawiasz
trochę mało pasujące porównania.
Poza tym połykasz jak już ktoś zauważył
litery i tu wcale nie chodzi o polskie znaki.
Muszę przyznać, że
zdecydowanie lepiej stylowo wyszłedł ci początek, ta część z
"akcją" nie przypadła mi wogóle do gustu.
Nie będę
wypisywała miejsc gdzie zuważyłam błędy bo niestety brak mi teraz czasu a w
zasadzie Ikar już i tak wyłapał prawie wszystko.
Haaa, pomijając już treść, to cóż muszę
napisać to czego mnie uczyli. Dialog w zasadzie ciekawy jest zawsze. Ale
wiadomo samym dialogiem pisać nie można. Ważne, więc aby treść, opisy były
ciekawe, bo kiedy do tego dorzuci się dialog to w zasadzie (i kawasie
również) pozostaje już problem tylko treści. U Ciebie momęty
'bezdialogowe' są dobrze napisane, ciekawe i dość wywarzone.
Co
do treści, to hmmmmm czytało mi się prawie równie dobrze jak Sapkowskiego
(co dla niektórych wcale komplementem nie jest, ale dla mnie owszem),
którego ja osobiście uwielbiam i bardzo cenie.
Po za tym zgadzamy się w
tylu kwestiach (aż dziw bierze), że cóż chyba sama wiesz, że piszesz dobrze.
Nie na chybcika, tylko myślisz przy tym, co w sumie wydawać by się mogło
wcale nie dużym osiągnięciem, jednak patrząc przez pryzmat innych fficków
obecnych na forum -wierz mi jest nim.
I co jeszcze. Ffick jest już u
mnie 'zadyskietkowany' o czym chyba na GG wspominałam, więc pisz
dalej ja to sobie dodam i będę mieć wreszcie coś dobrego do czytania (choć
obecnie czytam już i tak 3 książki na raz, czego strasznie nie lubię), ale
nevermind.
Jednym słowem PROFESJONALKA.
No nie... W sumie to właściwie nie mam
się czego czepnąć, może z małym wyjątkiem literówek, bo mnie to wciągnęło a
wciągnięcie mi wystarczy. Jedyną rzeczą, która mnie osobiście się nie za
bardzo podoba, jest postać głównej bohaterki, ale jest to tylko moja
refleksja i do stylu, prowadzenia, treści nic nie mam, bo jest to
świetne!!
No wiec tak... dzieki za wszystkie
komentarze. Naprawde cieszy mnie to ze ktos to czyta i ocenia =) mam dla
kogo tworzyc. Co do literowek to ja wiem ze to okropne i wkurzajace... ale
co ja moge? Jestem nerwowa strasznie i zawsze cos przeocze=) Mam nadzieje ze
sie z tym uporam =)
Do Psyche- Wiesz, napisalas ze polykam opisy ...
opisy w ostatnim parcei sa celowo skrocone i zrzucone na drugi plan... po
prostu wyznaje zasade ze akcja to akcja i nei chec sie tam rozwlekac przy
opisach. Ale szanuje twoje zdanie i dziekuje za szczera wypowiedz.
Do
Aeth - to ze glowna postac Ci sie nie podoba nawet mnie ucieszlyo.
Przynajmneij wzbudza jakies uczucia... szczerze mowiac to ja tesh za nai nie
przepadam, bedem w tym ficku inne postacie, ktorym poswicilam w glowoie
wiecej uwagi=) Jescze raz dzieki za komenty i pozdro dla wszystkich =)
Mężczyzna stał chwilę bez ruchu,
nasłuchując, po czym jakby nigdy nic wyszedł z ciemnego kąta i usiadł na
jakimś rozpadającym się krześle na środku pomieszczenia. Aria nerwowo
poprawiła porozdzierane w kilku miejscach ubranie. W piwnicy było ciemno,
dziewczyna dojrzała zarysy poniszczonych sprzętów i wzdrygnęła się przed
niemiłym zapachem zgnilizny.
- Dlaczego bali się tutaj wejść? - Zapytała
niepewnie. Nie odpowiedział. Widziała w ciemności tylko parę błyszczących
oczu.
- Ten dom naprawdę jest nawiedzony? Spojrzała z odrazą na kilka
kości, które leżało jej u stóp. Nadal nie było odpowiedzi. Arie naglę naszła
dziwna myśl. A może ten dziwak to jakiś morderca? Albo, co gorsza demon.
Może specjalnie zaciągnął ją w takie miejsce i teraz się z nią rozprawi?
Cofnęła się i ruszyła powoli w stronę okienka piwnicznego. Lśniące oczy
powiodły za nią.
- Ja... Hmm... Ja chyba już pójdę....Dziękuję za
pomoc, ale będą się o mnie martwić, powinnam już wrócić do domu. Mój ojciec
i narzeczony będą bardzo źli. - Posłużyła się kłamstwem. Może pomyśli, że
ktoś jej szuka i się przestraszy. Jednak postać w dalszym ciągu milczała.
Aria zaczęła się rozglądać za czymś, co w razie czego mogłoby posłużyć jej
za broń.
- Jest stąd jakieś wyjście prócz tych okienek...? Brak
odpowiedzi ze strony zakapturzonego powodował jej coraz większe
zdenerwowanie.
- Posłuchaj - zaczęła spiesznie. - Nie wiem, kim jesteś i
mało mnie to obchodzi. Chcę stąd wyjść... I to jak najszybciej... W tym
momencie jej wzrok padł na wąskie przegniłe schodki, prowadzące do wnętrza
opuszczonego domu. Ruszyła w ich stronę, zatrzymał ją dziwnie brzmiący głos:
- Nie radziłbym, tam jest nieprzyjemnie.
Aria skamieniała. - Nie boję się
żadnych zmyślonych demonów - rzuciła, wiedząc że to nie do końca
prawda.
- Nie mówię o demonach. - Głos był cichy i wyjątkowo spokojny.
Właśnie ten spokój powodował, że dziewczynę ogarniał coraz większy
niepokój.
- Co masz na myśli? Jednak na to pytanie już nie
odpowiedział.
- Czego ode mnie chcesz?- Rzuciła gniewnie.- I przestań tak
na mnie patrzeć rozumiesz!- Krzyknęła kopiąc jakąś kość. - Co to za
upiorne miejsce? Kim byli ci Margonowie, o których mówiły te
zbiry?!
- Ciszej...- wyszeptał. - Jeśli będzie potrzeba, to mogę
czytać tylko z ruchu twych warg. - Aria poczuła dreszcze. W piwnicy było tak
ciemno, że z trudem widziała własne dłonie, a co dopiero czyjeś usta. Nic
więcej nie mówiąc, ruszyła w kierunku małego okienka. Było umieszczone dosyć
wysoko. Za wysoko by mogła się podciągnąć. Zaczęła rozglądać się za czymś,
na czym mogłaby stanąć. Wreszcie znalazła niewielki stołek. Podciąganie się
zajęło jej chwilę czasu, siniaki nabyte w długiej drodze z miasta do miasta,
nie działały dobrze na jej sprawność fizyczną. Starała się nie oglądać w
kierunku bladych oczu. Wreszcie udało jej się znaleźć na poziomie okna,
powoli zaczęła wychodzić z piwnicy. Sprawiło jej to trochę trudności, bo
wyjście to było znacznie węższe od tego, którym dostali się do środka.
Uniosła głowę do góry i krzyknęła przeraźliwie, niemal spadając z
powrotem w brudną czeluść. Zaledwie kilka cali przed sobą widziała dwoje,
olbrzymich, zielonych oczu. Oczu o dziwnych kocich źrenicach. Dopiero po
kilku sekundach zorientowała się, że w czasie gdy ona męczyła się z
podciągnięciem do okienka, jej wybawca zdążył wyjść tą drogą, którą weszli i
okrążyć cały dom. Teraz chwycił ją za ramię i wyciągnął z ziemianki. Aria z
trudnością podniosła się na nogi. Przed nią stała wysoka , lekko przygięta ,
patykowata postać. Wiatr powiewał potarganym, czarnym płaszczem, a żarzące
się oczy wciąż skierowane były na dziewczynę. Nie miał już kaptura na
głowie. Był to dosyć młody mężczyzna. Miał papierowo bladą twarz, a przez
prawy policzek przechodziło pięć krwistych smug. Były to blizny,
najprawdopodobniej pozostawione przez pazury jakiegoś zwierzęcia. Aria nie
bardzo wiedziała jak się zachować. Wygląd mężczyzny przyprawił ją o cień
niepewności. Stali w porośniętym gąszczem sadzie, wyglądającym równie
nieprzyjaźnie co ciemna piwnica.
- Ja muszę iść...Martwią się o mnie. -
Zaczęła rozglądając się niespokojnie. Jej wzrok zatrzymał się na krzyżu
wystającym z ziemi.
- Przecież jesteś tutaj sama.- Na jego twarzy
dojrzała cień uśmiechu, a w oczach pojawiły się dziwne iskierki.
- A
skąd ty to możesz wiedzieć? - Zmarszczyła brwi. Starała się mówić jak
najbardziej naturalnie.
- Widziałem cię, wczorajszego ranka...
Aria
nagle drgnęła. Przypomniała sobie dziwną postać w czerni, którą spotkała na
obrzeżach miasta.
- To ty wypoczywałeś na tej skale? - Zapytała z
trudem ukrywając zdziwienie. W odpowiedzi skinął nieznacznie głową. Dopiero
teraz zauważyła, że mocno krwawił z rozciętego ramienia.
- Jesteś
ranny? Chciała podejść do niego, ale błyskawicznie się cofnął.
W jego
oczach ujrzała nieufność.
- O co ci chodzi? Chyba się mnie nie boisz?-
Uśmiechnęła się, jakby stwierdzenie strachu było czymś zabawnym. Stał w
bezruchu w odległości kilku metrów od niej. Zapanowała nieprzyjemna
cisza.
- Czy ten dom to jedna z kryjówek demonów, które podobno krążą po
tym mieście? - Aria zadała pierwsze pytanie, jakie przyszło jej do głowy.
Pobliźnioną twarz mężczyzny wykrzywił dziwny grymas.
- Nie ma demonów...
- Odpowiedział wzruszając chudymi ramionami. - Mężczyzna zwany Szakalem
ożywił te stare legendy.
- A co do tego ma Szakal?
Zielonooki
pokręcił lekko głową. - To zły człowiek... - jego oczy rozbłysły dziwnym
blaskiem.
- Widzę to w jego spojrzeniu, w jego mowie.- Mówił niemal
szeptem.
Aria nie bardzo wiedziała, co odpowiedzieć. Co prawda nie znała
dobrze Szakala, ale i tak wydał jej się bardziej godny zaufanie niż ten
dziwny mężczyzna.
- Nie obchodzi mnie to - zaczęła powoli. - Jutro stąd
wyjeżdżam. Za dużo wrażeń jak
na jeden dzień... - Nie wiedziała czemu,
ale czuła, że powinna jak najszybciej opuścić to miasto. Zielonooki
uśmiechną się dziwnie.
- Nie opuścisz Asghardu o poranku. Nikt nie
wyjeżdża prędko z Miasta
Cieni...
- Co masz na myśli? - Wyszeptała
kręcąc głową.
Nie zdążył odpowiedzieć, bo od strony ulicy usłyszeli hałas
czyichś kroków i głos nawołujący imię dziewczyny.
..ten fic bardzo dobrze robi mi na moje
skołotane NEVRy... ślicznie
- To tyś wypoczywał na tej skale?
------> trochę źle stylistycznie, lepiej zmienić na "Tyś wypoczywał
na tej skale" albo "ty
wypoczywałeś"
No i jest praktycznie perfekcyjnie
pod względem formy (jeszcze żem wyłapał gdziesik coś z interpunkcji, ale
właściwie, w celu przyspieszenia opisów jest może nawet lepiej niż bym
zaproponował .
A treść i forma? Ile razy trzeba powtarzać, że są bardzo dobre...
oCywiście marcia musi skomentować! No
to jest poprostu debeściarskie Mi sie bardzo podoba
psajcho.. z kazda czescia jest coraz
lepsze.. nie wiem jak Ty to robisz.. *_*
cudo :* masz wspaniały,
wyrobiony styl.. im wiecej piszesz, tym lepiej ci to wychodzi.. =)
Ja sie brendziu zgodzę...ona świetnie
pisze, aloe ona woli rysowac
Nie ze wole... ale rysuje lepiej niz
pisze... no i rysuje od zawsze a pisze od hmm, niedawna.
Jeśli rysujesz lepiej niż piszesz to ja
chcę zobaczyć twoje rysunki O_O Pewnie są prześliczne!
A co do
ficka : czytam dalej i zdania nie zmieniam : jest wprost cudowny. Nic tylko
czekać na dalsze części
Psycho Nie
mogę powiedziec cio otym myślę. Nie potrafie znaleźć słów. Lubię ten ff
bardzo, nieee to mało powiedziane. Ja ten FF KOCHAM
!!!!!!!!!!!!!!!&
#33;!Jak ty tio robisz.?? Ten klimat ta akcja bohaterzy.
Niesamowite.nio moshe
bledaski malutkie sąAle na tio sie nie zwraca uwagi gdy czyta się ten
genialny Fick. Nie mogę się doczekac next parta. Pisz go jak naj naj
szybciej jak mozesz!! Plissssssss. Kocham was i ciebie szczególnie
Psycho !!!
Trochę dużo dialogu wyszło... no nic,
dialog też musi być =) Starałam się go jak najbardziej poprzetykać
opisami... sami oceńcie jak mi wyszło.
Nagle do sadu wpadła
dwójka ludzi. Jeden miał słomiane włosy i szczurzą twarz, Aria nie widziała
go wcześniej, drugim był Szakal. Widząc ją, podbiegł spiesznie, ale
zatrzymał się w połowie drogi.
- Dobrze, że cię spotykam. Napadli mnie,
ale ten człowiek mi pomógł i...- Urwała, widząc, że Szakal wcale jej nie
słucha. Jego spojrzenie skierowane było na jej wybawiciela. Byli w tej
chwili niemal tak samo bladzi, bladzi i nieruchomi jak dwa kamienne posągi.
Oczy Szakala upiornie odbijały księżycowe światło. Dziewczynie wydało się,
że stoi przed nią zupełnie obcy człowiek, że to nie ten sympatyczny
mężczyzna z gospody. Wyglądał o wiele groźniej, a zarazem majestatyczniej.
Poruszył się pierwszy, zrobił krok i w tym samym momencie zielonooki zniknął
w gęstych zaroślach niczym sprawna puma. Aria drgnęła nerwowo. Stali tak
chwilę w bezruchu. Wreszcie ciszę przerwał głos człowieka o szczurzej
twarzy.
- Nic ci się nie stało? Aria dopiero teraz spojrzała w jego
stronę. Nie mogła wiedzieć, że od czasu pojawienia się w sadzie bacznie ja
obserwował.
- Nie, wszystko w porządku - odparła szybko. - Napadła mnie
jakaś grupa zbirów, ale wtedy zjawił się ten dziwny mężczyzna... Zerknęła na
Szakala, nie odezwał się ani słowem. Powoli podszedł do miejsca, w którym
stał jej wybawca. Uklęknął i dotknął suchej trawy, Aria podchodząc bliżej
zauważyła na niej krople krwi.
- No tak - wyszeptała do siebie - był
ranny. Szakal uniósł spojrzenie i przyjrzał się jej wnikliwie.
- Napadł
cię stary Dren ze swoją bandą - rzekł spokojnie. - Krążą jak psy po mieście
i wyłapują wszystko co się rusza. Tutaj nie wolno włóczyć się po
zmroku...
- Hej, Szakal!- Wtrącił się drugi człowiek. - Skoro jest
ranny to może go złapiemy?
Szakal zmierzył go morderczym
spojrzeniem.
- Czemu chcecie go łapać? - Aria zmarszczyła brwi. Bądź co
bądź tamten dziwak jej pomógł, może nawet ocalił życie
- Bo on... -
Zaczął jasnowłosy, ale drugi mężczyzna przerwał mu spiesznie.
- Bo on
ciągle zapomina o tym, jakie prawa panują w tym mieście. Ale to nie ważne,
takich kręci się tutaj na pęczki... Przynajmniej raz się na coś zdał -
dodał kwaśno.
- Kim on jest? Był, był jakiś dziwny. - Zająknęła się, nie
chcąc by zauważyli, że zielonooki wzbudził w niej strach. Szakal wykrzywił
usta jakby chciała powiedzieć coś obraźliwego, w końcu rzekł tylko:
-
Pantera...
- Słucham? - Aria nie bardzo zrozumiała,
- Nazywają go
Pantera. - Wyjaśnił, a jego jasnowłosy towarzysz zaśmiał się kpiąco.
-
Nie wiem jak on ma naprawdę na imię - ciągnął. - Właściwie chyba nikt nie
wie. Pantera rzadko się chwali, w ogóle rzadko się odzywa. Mawiają, że żyję
w przekonaniu, że jest zwierzęciem, co jest po części prawdą....Aria
przypomniała sobie dziwne oczy tego mężczyzny i ciarki przeszły jej po
plecach.
- Ale dość tego - skwitował Szakal. - Cmentarz to nie najlepsze
miejsce do pogadanek w nocy...
- Cmentarz?!... Rozejrzała się
niepewnie. Dopiero teraz oczom jej zaczęły ukazywać się kolejne krzyże.
Wszystkie tak samo stare, zniszczone, pokryte zgnilizna i siecią pajęczyn,
które niczym welon powiewały na lekkim wietrze. Momentalnie zrobiło jej się
zimno na widok tych zapomnianych mogił.
- Mawiano, że Margonowie
spuszczają na siebie klątwie zamieszkując dom przy cmentarzysku. Wreszcie
musiała się dopełnić przepowiednia. - Rzucił z lekką drwiną jasnowłosy.
- Jaka przepowiednia?- Aria była już nie tylko przestraszona, teraz
zaczynał się w niej pojawiać ciekawość.
- Kiedyś ci opowiem, teraz się
zbieramy... - Rzekł niedbale Szakal, zerkając z ukosa na towarzysza.
- O
tak, Szakal bardzo lubi takie opowieści - zachichotał jasnowłosy. - Wręcz je
uwielbia i nigdy nie zawaha się raczyć nimi wszystkich wkoło... Aria
dojrzała tylko, jak z nozdrzy Szakala wyrwał się obłok ciepłej pary. Miała
wrażenie, że zaraz zionie ogniem niczym smok. Dopiero po chwili zorientowała
się że para jest skutkiem chłodu, na który wcześniej nie zwracała uwagi.
Kiedy wyszli z sadu, znów ujrzała wąską uliczkę, którą przed paroma chwilami
mknęła bez tchu..
- A tak poza tym to nazywam się Artreus, jestem synem
burmistrza, a zarazem jego następcą.- Jasnowłosy wypiął dumnie pierś. Szakal
znów wypuścił większy kłąb pary, tym razem towarzyszyło temu ciche
parsknięcie.
- Miło mi. Aria. - Uśmiechnęła się lekko, wciąż zerkając na
Szakala. Przypomniała jej się opowieść o demonach, czy to faktycznie jakieś
zmyślone historyjki, którymi ten człowiek po prostu lubi straszyć?
- On
ma fioła... - Zaczął znów Artreus, wskazując na barczyste plecy mężczyzny,
idącego przed nimi. - Ciągle gada o demonach, strzygach, topielcach i kto
wie, jakich okropieństwach. Mało ludzi wierzy w te bajki , ale Szakal dalej
prawi swoje. Nigdy nikt mu nie wmówi, że czarty i potwory nie istnieją. W
tym momencie mężczyzna przystanął i odwrócił się do nich. W jego oczach
ujrzała dziwne ogniki. - Daj spokój Arti. - Rzucił ponuro.
- Pora by
nasza Pani zjadła i odpoczęła, a nie wysłuchiwała twoich wywodów. To był
chyba pamiętny dzień w Asghard...Mam nadzieje ze inne będą
pomyślniejsze.
Aria nie bardzo wiedziała, co odpowiedzieć - Nie będzie
innych dni... -Zaczęła niepewnie. - Jutro stąd wyjeżdżam. Szakal otworzył
szerzej oczy, ale nie powiedział nic, natomiast jasnowłosy wyglądał na
zawiedzionego.
- Jutro? Dlaczego? To miłe miasto. Nie przejmuj się banda
gburów,nie
zdążyłem nawet cię poznać. - Dodał z uśmiechem, który Aria ku
jego nie ukrywanej radości odwzajemniła.
- Nie o to chodzi - pokręciła
głową. - Naprawdę... Musze już jechać, i tak za dużo czasu straciłam. - W
tym momencie głos jej się lekko załamał.
Nie wiedziała, kiedy stanęli
przy niewielkiej karczmie. Jasnowłosy odłączył się mówiąc, że idzie
sprawdzić czy w stajni wszystko w porządku. Aria ruszyła ku wejściu gospody,
ale Szakal chwycił ja za ramie. Odwróciła się. Stał tuż przed nią.
Dziewczyna wiedziała, że jest dość wysoka, ale mężczyzna przerastał ją o
głowę. Poczuła się dziwnie mała i zagubiona w jego obliczu.
- Dokąd
pojedziesz? - Zapytał tak cicho, że ledwo zdołała to usłyszeć. Wpatrywał się
w nią, spod opadających na czoło,ciemnych włosów. Jego wzrok zatrzymał się
na siniaku, którego nabawiła się przy spotkaniu z gburami. Aria rozchyliła
usta. Przez moment miała ochotę wylać przed tym człowiekiem wszystkie swoje
bóle i troski, opamiętała się w ostatniej chwili
- Do domu - skłamała
krótko. Szakal spojrzał na nią uważnie. Zdawało jej się, że ujrzała w jego
oczach cień współczucia.
- W takim razie życzę miłej podróży - rzekł
powoli. - Ale najpierw dobrze się najesz i odpoczniesz, to się przyda. I na
bogów dzięki, że Pantera był tej nocy w mieście...- uśmiechnął się do niej
przyjaźnie
nie mogę się chyba przyczepić, szkoda
tylko, że tak mało o Panterze i jest tu opisana TYLKO droga do gospody=)
Psycho tylko proszę nie przesadź z
dialogiem, bo naprawdę jest fajnie...
No no nieźle Haha...ja sie nie czepiam nie patrze na
literówki i na przecinki mi się podoba, więc z kim ona bedzie romansować
wreszcie?
QUOTE (Sumiko @ 13-04-2003 17:51) |
Psycho tylko proszę nie przesadź z dialogiem, bo naprawdę jest fajnie... |
Psycho....nie ma sie do czego przyczepić
jak jusz tio do literówek ale mnie tio nie przeszkadza. Najlepiej wychodza
Ci opisy. Tio jest zaletą tego Ficka. Nie przesadzaj tesz właśnie z
dialogami do bedzie takie ... gadane =]=] Nio poprostu super FF. To jest ten
mój ukochany na nowym forum. Pierwsza klasa normalnie Koffam was
wszystkich!!!!!!!!!!!!
span>
He he - zawsze zna się znaleźć jakiś błąd
- nie ma tak, żeby było idealnie ^^ a ja serio widzę, że poziom wszystkich
piszących fice się podwyższa ^^ - a ten fic jest (przynajmniej) jednym z
lepszych . No i zgodnie z zapowiedzią dało się coś
(poza interpunkcją) wyłapać .
"- Mawiano, że Margonowie
spuszczają na siebie klątwie zamieszkując dom przy cmentarzysku. Wreszcie
musiała się dopełnić przepowiednia. - Rzucił z lekką drwiną jasnowłosy.
- Jaka legenda?- Aria była już nie tylko przestraszona" <-
w tym fragmenciku jest pewna niekonsekwencja - albo legenda, albo
przepowiednia .
Niom - przez przypadek, ale się
pojawiła
Psycho (mogę),twój ff całkowicie mnie
oczarował.Piszesz zupełnie jak zawodowiec.Nic więcej nie potrafię
powiedzieć.(żadne słowa nie wystarczą,by wyrazić,jak ulwielbiam twojego
fica)Błędów niezauwarzyłam.
QUOTE (Psychopatka @ 13-04-2003 18:13) | ||
Nie mam zamiaru... w tym parcie wyszlo troche duzo tego dialogu... a porownujac do wczesnijeszych to sie wszystko rownowmiernie rozmieszcza... chyba =) |
Oj, bo znowu się powtórzę - super!
Coraz bardziej mnie się to podoba i wciągnęło mnie. Założę się, że coś się w
nocy stanie...
Nie wiem, czemu czepiacie się dialogu.
Umiejętnie napisany może całkiem porządnie służyć za treść a myślę, że tu
jest naprawdę sprawnie wpleciony. Mnie się w każdym razie podoba. No i ten
klimacik, taki mroczniutki ... ]:->
jestem pod wielkim wrażeniem. ktoś
wcześniej napisał, że Twój styl przypomina Sapkowskiego, i ja się z tym
zgadzam. =)nie piszesz banalnie i to jest też zaletą. poza tym, co się
czepiacie dialogów, jest dobrze, a nawet bardzo, nie za mało opisów.
znajdzie się trochę błędów [strUżka], ale nie rzuca się to w oczy zbytnio i
nie psuje całokształtu. mogę powiedzieć: niech ta wena będzie z Tobą jeszcze
długo =)
Dobra, dobra, nie sypcie tu za dużo
komplementów, bo nam się Psycho rozbestwi.
A tak poważnie to ona już na
pewno sama dobrze wie, że pisze bardzo dobrze.
Naprawde bardzo, bardzo sie ciesez ze sie
podoba =) Moze tego nie widac ale serio wkladam w tego ficka troche czasu...
wiec dobrze ze to ktos czyta =) A co dialogu... tesh uwazam ze jest oki, ale
nie moshna pisac samym dialogiem... bo wtedy robi sie monotonna gadanina.
Jeszcze raz dzieki za opinie aaa i Sumiko nie rozbestwie sie =) to nie w
moim stylu. Pozdro.
Nie mam się czego czepiać, jest wprost
cudowne.
Tylko czasem denerwujące jest to, że wiele nazw[imiona
bohaterów, nazwa miasta...] rozpoczyna się na literę'a' i [np. mi]
się myli. Chociaż się mną nie przejmujcie - ja lubię wyolbżymiać niektóre
rzeczy ^^
powiem krótko : pisz dalej ^^
Na "A" powiadasz... no nie
wiem... czy tak latwo pomylic Aria z Asghrad ... w kazdym razie Szakala z
Pantera nie mylcie =) Bo w sumie i to i to zwierzak... ale tak wyszlo =)
Pozdro.
No, ale czemu nie ma next parta... =(
To forum jest po to, by sie wypowiedziec, a
wiec: Psychopatko, zarejestrowalam sie tu ponownie z powodu Twojego ff
(czyt. bez tego nie moge wystukac recki), ale zanim zaczne, slowko do
czytajacych. Ludzie, jestescie bezkrytyczni, Wasza sprawa, ale nie piszcie
badziewia, pt. 'bledziki sie zdazaja, ale mi to nie
przeszkadza'! Czytac nie umiecie?! A jak rzeczywiscie nie
przeszkadza, to sobie takie komentarze darujcie. Tylko wkurzaja
zwiedzajacego. Jedynie Ikar stara sie na tyle, zeby zawrzec tu sensowne
mysli i jestem pewna, ze one Ci pomagaja. W koncu chyba po to umiescilas tu
ten ff. Ale do rzeczy. Gdzies juz przeczytalam jakas prochniczna recke na
Twoj temat, wiec jak zobaczylam cos Twojej produkcji, musialam sprawdzic. I
przyznaje, ze pod wzgledem fabulki wyglada calkiem niezle. Wiecej nie
napisze, bo na razie samego zrodla jest niewiele. Ale niestety zdazaja sie
bledy w warsztacie tworczym. Po pierwsze: czasowniki zawierajace
'ą', w 3 os. lp. koncza sie na 'ł', np. krzyknąŁ, dotknąŁ,
itp. Na poczatku myslalam, ze to literowka, ale to sie przewija caly czas,
wiec w lekkim szoku, postanowilam Ci to zasygnalizowac. Poza tym
interpunkcja. W zdaniach zlozonych brakuje sporo przecinkow. Rozumiem, ze w
podrzednych z czasownikiem to zwykle przeoczenie, ale kladziesz sie w
zdaniach z imieslowami. Jak dla mnie to spory zgrzyt. Poza tym w niektorych
zdaniach zloznych zawierasz wiecej niz jedna mysl i przez ten przecinek robi
sie chaos. Nie wiadomo, ktora z nich jest wazniejsza. Lepiej takie zdania
rozbijac. W niektorych miejscach logika cos szwankuje. Wrzucilabym
przyklady, zeby samej wody nie lac, ale dyskietka mi siadla. Jesli chcesz,
dam je pozniej.
Btw dialogu, o ktory ktos sie rzucal. A niby jak
przedstawia sie akcje? Samymi opisami? To nie pamietnik. Czytalam to tylko
raz, ale moim zdaniem jest w porzadku. Tyle na dzis. C.d.n., jak odratuje
dyskietke. Au revoir.
Dziekuje Dark Lady za twoj komentarz
=) Masz racej co do interpunkcji bywam cienka zdo do l... klawiatura ucina
mi czesto polskie litery.... i choc wiem ze to l powinno byc to po prostu go
urywa... po czesci moja. wina. Dzieki jeszcze raz za komentarz. Ale starac
sie bede zeby te bledy wyeliminowac =) W koncu nikt mistrzem nie jest, a
oceny Ikara faktycznei sa bardzo pomocne.
P.S. Co do bledow natury
logicznej, to bylabym wdzieczna gdybys mi je wskazala, bo najbardziej sie
ich boje.
Alez prosze bardzo. To chcesz te
przykladziki? To nie ze zlosciwosci, tylko wskazowki na przyszlosc. Zreszta
powiedzialam, ze dam, to tak zrobie. Ja wiem, ze moje komentarze bywaja
wredne, ale krytyka konstruktywna zwykle na dobre ludziom wychodzi. Info dla
ambitnych: Wojewodzki nie wie, co to znaczy 'konstruktywnie'. On
zdupia ludzi dla ogladalnosci.
Twoj koment nie byl wredny... powiedzials
ze fabulka spoko, a bledy robie... i o tym wiem. I prosze o przykady/// albo
na gg sie zlapmy jak mozesz...
Gg? Czyli mam rozumiec: "nie rob mi
obciachu przy ludziach i daj w wersji private'?
Spoko. Podaj numer, zostawie wiadomosc, jak odzyskam dane.
Wiesz co... nie wiem za kogo mnie
masz. Ale nie naleze do ludzi ,ktorzy uwazaja ze bledy w ficku to obciach...
wiec daruj se takei komentarze. Myslalam ze po prostu latwiej bedzei na gg.
Mi to naprawd obojetne... jak Tobie wygodniej.. moj numer jest w moim
profilu ale powtorze : 5398374
Jesli wolisz na forum to czekam =) Im
szybciej tym lepiej dla mnie .
Mam lipny komp i niewiele czasu, wiec
prosilam o nr. Mi tez w zasadzie obojetne, jak to przekaze. To mial byc
zarck. Nie wiem czy zauwazylas taka mrugajaca mordke, ale niewazne.
Najwyrazniej mi nie wyszedl. Gdybym tak myslala, jak sadzisz, moj komentarz
no1 bylby wredniejszy. Chcialam tylko podrzucic CI kilka wskazowek, bo
rozmawialysmy juz kiedys i mnie przekonalas. W koncu to forum jest po to, by
probowac, pytac i uzyskiwac odp, czyz nie? Bo jak tak myslalam.
Wlasne dlatego bardzo sie ciesze z takich
komentarzy jak twoje... przecie samo chwalenie nie pozwaoli mi pisac lepiej
=) Wiem co prawda ze pisze dobrze stylowo ale zgrzyty interpunkcyjne i
czesto literowkowe a nawet ortograficzne zdarzaja sie az za czeso...A cop do
zarciku to mordke przeoczylam, sory =)
Twoja wrodzona skromnosc wprost mnie powala
A przez te literowki, to chyba skretu szyjki dostane z uchachania (to btw
posta wyzej). A jesli masz taka klawiature jak ja teraz (twarda, wyrobiona,
litery nie wchadza, jesli nie walniesz z sila>=0,5 N), to zainwestuj w
swoj rozwoj duchowy (i zdrowie palcow) i spraw sobie nowa
Hmmm skromnosc rlz a poza tym to
chyba nie klawiatura sie zdupczyla... caly komp jest do bani, sama juz nie
wiem. Jesli dostaniesz zawalu przez literowki to Ci po smierci swieczke
zapale =) amen.
Chyle czola przed sercem pani, ale choc
kosci juz nie te i w kregoslupie cos strzyka, a na siwej mej glowie Slonce
odbija swe oblicze, nie zamierzam jeszcze odwiedzac krainy przodkow. Jednak
wierze w Twa dobroc, Pani, I przychylnosc te serca zapamietam. Z wyrazami
szacunku...
DarkLady
Widze zes jest jednak prawa istota,
serce twe mimo iz miewa momenty buntu i zwatpienia, oddane jest prawdzie i
slusznosci... Dlatego mozesz liczyc na swieczke i wieniec,gdy oddech smierci
zmrozi twe zacne lico.
Psychopatka =)
Niom. Dobra, koniec off-topicu - Psycho -
czekamy na parta ^^
Obiecane przykładziki (pomyslalam, ze moze
jednak dam to tutaj. Hope, ze jeszcze komus sie przyda):
'Przeleciała
spojrzeniem równiną wkoło traktu' - z tym zdaniem jest wybitnie cos nie
tak. Moze 'po rowninie' albo lepiej 'obrzucila spojrzeniem
rownine...'
'Ludzie tutaj nie są zbyt wyrachowani dla
przejezdnych' - wyrachowani? Nie czaje sensu, ale wydaje mi sie, ze w
zamysle mialo byc uprzejmi/przyjazni
'Rudowłosa otworzyła lekko
usta, zadał dobre pytanie' - przyklad dwoch mysli w jednym zdaniu.
Kropka po 'usta', bo tak to sie czlowiek zastanawia, co ma piernik
do wiatraka.
'Nie lubię mieć długów wobec przyjezdnych - odrzekł
z błyskiem w oczach' - tu logika. Dlugi wobec przyjezdnych? A niby co on
im jest winien? Skoro jest tym straznikiem, to raczej oni maja dlug wobec
niego (bardziej moralny niz materialny) za ochrone i strzezenie porzadku.
Widze, ze z tym gosciem kombinujesz cos szczegolnego, ale skoro podaje sie
za straznika, to taka wlasnie w domysle jest jego rola, wiec tych dlugow
zupelnie nie rozumiem.
Co z tego, że był biedny? Ona miała majątek,
miała posiadłość. Nic nie stało im na przeszkodzie. Nawet ojciec go polubił.
Ręce jej drżały. Schowała je w obszernych kieszeniach. Sielanka trwała aż do
tamtego pogodnego dnia. Jej ukochany zabił
'powoli zaczął
podchodzić w jej stronę' - maslo maslane; juz samo podchodzenie jest w
zamysle czynnoscia niebyt szybka. zamienilabym na
'iść'
'koniec użalania się.- Wyszeptała' -
kompozycja: to 'wyszeptala' jest opisem reakcji zewnetrznej do slow.
To wciąż to samo zdanie, więc wywal te kropkę. Czesto tak niepotrzebnie
rozdzielasz mowe bezposrednia od opisu narratora, a to strasznie daje po
oczach. Looknij w pierwszej lepszej książce, jak wyglada interpunkcja w
takich mieszanych wersjach. Kropka dopiero po komentarzu
narratora.
'szybkim biegiem' - znow to maslo. Wiadomo, ze
bieg jest związany z wieksza predkoscia. Jeżeli chciałaś ją podkreslic, to
może odpowiedni byłby sprint?
'Mężczyzn' się za często
powtarza w scenie napadu
'- Co masz na myśli? Jednak na to
pytanie już nie odpowiedział.' - kompozycja: wyraźnie oddzielaj dialog
od opisu. Estetyka tez jest istotna. Powinno być tak:
- Co masz na
myśli?
Jednak na to pytanie już nie odpowiedział...'
W Twojej
wersji to sie tak niezbyt ładnie zlało.
I to tyle na początek. Teraz
czekam na następna część, bo przyznaje, ze mi sie spodobalo
Świeży, niesciagniety temat (a przynajmniej ja na takowy wczesniej nie
trafilam) i nie mam pojecia, czego sie spodziewac po bohaterach. Zastanowily
mnie te 'kocie oczy' Pantery, ale ze teraz kontakty rule, to spoko.
No, mam nadzieje, ze 'fani' mnie nie zjedza
Au revoir
Dzieki za komenta =) w niektórych
przypadkach sie zgadzam w innych nie =) A fani Cie zjesc nie powinno bo nie
rzeklas nic obrazliwego na temat tych moim wypocin =) To tylko rady,
przynajmneij ja tak to odbieram. Pozdro.
P.S. A co? Czy gosc w ksiazce
fantasy nie moshe miec kocich oczu? =) Wolny kraj, wolny wybor =)
Niedługi parcik.. nie miałam czasu na
więcej a chciałam dziś dać. Dałabym wcześniej ale nieco zmieniałam
scenariusz =) Miało być drastycznie ale nie będzie. Miłego czytania.
Aria nie mogła zasnąć tej nocy. Już podczas rozmowy z Szakalem przed
gospodą, pierwsze krople deszczu spadały na miasto. Teraz ulewa rozpętała
się na dobre. Była to jedna spośród pierwszych wiosennych burz. Trochę
nieśmiałych, a jednocześnie kapryśnych i groźnych. Aria z oczami wbitymi w
sufit, dygotała słysząc grzmoty. Błyskawice co chwilę rozrywały niebo,
rzucając na pokój bladą poświatę. Zawsze panicznie bała się burzy, tyle że
nigdy nie była w czasie niej sama. Zawsze był blisko ojciec albo Reid... a
teraz? Zadrżała otulając się szczelniej kołdrą. Deszcz ustał, a wiatr
przestał nucić swą jękliwą pieśń, dopiero nad ranem. Aria jednak dalej nie
mogła spać. Myśli kłębiły jej się w głowię i za nic nie chciały dać spokoju.
Wiedziała, że nie chce wyjeżdżać z Asghardu, pragnęła zostać... bo dokąd
miała jechać? Do kolejnej podobnej osady? Jak długo można krążyć z miasta do
miasta, udając że wszystko jest tak, jak być powinno? Niespokojnie
przewracała się z boku na bok. Wiedziała, że kiedyś trzeba zakończyć tą
bezsensowną podróż. Zapomnieć o domu i rozpocząć gdzieś nowe życie.
Najgorsze było to, że jakiś nieznany, cichy głosik szeptał w jej głowie
stanowcze polecenie - " Wyjedź z tego miasta! Wyjedź jak
najprędzej!"
Jakieś dziwne przeczucie kazało jej posłuchać tej
rady, mimo że serce podpowiadało zupełnie inną drogę. Kiedy delikatne
promienie zaczęły wypełzać znad horyzontu, dziewczyna wstała z łóżka i
podchodząc do okna, zerknęła na miasto. Chciała je zapamiętać takim, jakim
widziała teraz. Ciche i puste, skąpane w delikatnym słońcu odbijającym się w
kałużach, pozostawionych przez nocny deszcz. Po chwili rozmyślania narzuciła
swój zniszczony płaszcz i nie zastanawiając się dłużej, zeszła do głównej
izby gospody. Nie zdziwiły ją pustki jakie tam zastała. W tak wczesnych
godzinach porannych wszyscy porządni ludzie śpią. Przynajmniej tak zawsze
mawiał jej ojciec... Po cichu wyszła z karczmy, żałując trochę, że nie udało
jej się załapać na ostatni darmowy posiłek. Przez te dwa dni za wszystko
płacił Szakal... Poczuła lekki zawód, że nie może się z nim pożegnać. Nawet
miała zamiar zaczekać chwilkę, może zjawi się w gospodzie? Może zechce
powiedzieć jej jakieś słowo na drogę? Jedną z mądrych rad, których strażnik
powinien znać wiele. Co prawda żegnała się z nim wczorajszego wieczoru, ale
podświadomie wiedziała, że liczy na coś więcej. Odgoniła te myśli, wmawiając
sobie, że nie będzie przejmować się człowiekiem, o którym tak naprawdę nic
nie wie. Przecierając podkrążone oczy i klnąc na siebie, że w takim stanie
rusza w drogę, skierowała swe kroki w kierunku stajni.
Stajnia
granicząca z gospodą była dość dużym, podłużnym pomieszczeniem. Konia tam
mógł zostawić właściwie każdy, oczywiście pod warunkiem zapłaty
właścicielowi, czyli staremu karczmarzowi, Tridowi. Aria miała nieodparte
wrażenie, że ten człowiek nie dałby miejsca jej wierzchowcowi za darmo...
czyli i tym zajął się Szakal?
- Ciekawe skąd to jego przezwisko -
wyszeptała do siebie, uśmiechając się blado. Otworzyła bez trudu drewniane
drzwi. Stara zasuwa nie wymagała specjalnej siły. Do mrocznego budynku wlał
się strumień jasnego światła. Aria niespokojnie wciągnęła powietrze, poczuła
dziwny, nieprzyjemny zapach. W stajni było wyjątkowo cicho. Po prawej
stronie znajdowały się oddzielne zagrody dla zwierząt, po lewej kołki
powbijane w ścianę, służące do przywiązywania koni, oraz pomieszczenia, w
których przechowywano siano. Spojrzenie dziewczyny powędrowało ku wyłamanym
drzwiom dwóch zagród. Zmarszczyła brwi i ze zgrozą spojrzała pod swoje nogi.
Stała w kałuży krwi. Krew właściwie była wszędzie. Aria dopiero teraz
zwróciła uwagę na tylną ścianę stajni i zasłoniła usta wydając z siebie
przeraźliwy, zdławiony krzyk. Na tyle głośny by zbudzić wszystkich w
okolicy. Cała ściana zbryzgana była krwią, a tuż pod nią leżały w dziwnej
pozycji dwa końskie ciała. W jednym rozpoznała swego wierzchowca, niegdyś
śnieżnobiały, teraz wyglądał jak kawał okrwawionego mięsa. Aria poczuła
mdłości na widok roztrzaskanych łbów i grzyw zlepionych gęstą posoką. Miała
ochotę wybiec ze stajni, ale nogi odmówiły posłuszeństwa. Stała więc jak
wmurowana w posadzkę, wpatrując się w upiorne ciała martwych koni.
Deszcz ustał, a wiatr przestał nucić swą
jękliwą pieśń, dopiero nad ranem
pogrubiony przecinek jest
niepotrzebny =]
poza tym starsznie któtko, jakoś mnie ten part nie
zaciekawił [???]
czemu w takim momencie skończyłaś? ehh...
ale fajne dałaś niektóre opisy, np. słońce odbijało się w kałużach, itd. to
daje nastrój. no ale taki moment...
Wescie... ja nie mam motorka w dupinie...
spojrzcie jakie dlogie dawalam poprzednei party.... po prostu nie wyrabiam
by pisac duuzo i szybko... jutro dam dokonczenie tego "epizodu"
pozdro.
Heh Psycho... Znów pare razy przeczytałem
tego parta i jeszcze trochę rzeczy wynalazłem ^^. Niektórych rzeczy po
prostu się czepiam , ale nie mniej to moje odczucia
.
Dobrze - co ja cię będę chwalić - piszesz wyśmienicie i z każdą chwilą coraz
lepiej - a teraz zapraszam do poczytania tego, co żem
wynalazł...
"nieznany, cichy głosik szeptał w jej głowie
stanowcze polecenie - " Wyjedź z tego miasta! Wyjedź jak
najprędzej!"
Jakieś dziwne przeczucie kazało jej posłuchać tej
rady, mimo że serce podpowiadało zupełnie inną drogę. Kiedy delikatne
promienie zaczęły wypełzać znad horyzontu, dziewczyna wstała z łóżka i
podchodząc do okna, zerknęła na miasto. " <- Hmm - "Wyjedź jak
najprędzej! - Jakieś dziwne przeczucie kazało jej posłuchać tej rady - i
to mimo, że serce podpowiadało zupełnie inną drogę... [akapit]
Kiedy delikatne..."
"Nawet miała zamiar zaczekać chwilkę,
może zjawi się w gospodzie?" <- "chwilkę - może
zjawi..."
"których strażnik powinien znać wiele" <-
myślę, że jednak "których, jako strażnik, powinien znać wiele"
byłoby lepsze - niezależnie od tego, czy chodzi o Szakala, czy też o
strażnika jako zawód .
"że liczy na coś więcej"
<- "że liczyła na coś więcej"
"w takim stanie rusza
w drogę" <- "wyruszy w drogę"
"zdławiony
krzyk" <- heh - może jednak "urwany" - albo coś - z
następnym zdaniem to troszkę nie bardzo koresponduje, acz jest ono już
lepsze
- może brakuje jeszcze słowa "jednak"
"niegdyś śnieżnobiały,
teraz" <- "niegdyś śnieżnobiałego, a
teraz"
"nogi odmówiły posłuszeństwa" <-
"odmówiły jej posłuszeństwa"
Tego... nie ma to jak
przeczytać parta kilka razy ^^ - po pewnym czasie już znałem go intuicyjnie
prawie na pamięć... a wtedy starałem się zapominać o treści i na sucho
analizowałem strukturę i to co się dzieje - a i pewnie i tak nie wyłapałem
wszystkiego - po prostu tak chłonie się atmosferę tego co napisałaś, że
przestaje się widzieć błędy i niedociągnięcia (to cecha dobrego
opowiadania/dobrej literatury - widać ją też u innych, szczególnie w pewnych
momentach, no, ale lekko licząc z 10 razy przeczytałem tego parta zanim
znalazłem toto co znalazłem...
) - .
No i mam nadzieję, że dasz
dokończenie tego epizodziku naprawdę szybko - przerwać w TAKIM momencie...
Normalnie moze ja mam zwidy, ale jest
troszke powtórzeń krew i Aria...ale to nic ;D Co do tego parta to bardzo
drastyczny
Dobrze, że drastycznie! Drastytczność
rlz! Ach, moja wrodzona delikatność.
Hmm, Psycho, trochę niektóre
zdanka wydawały mi się za bardzo zamotane. Np. zdanie numer dwa - "Już
podczas rozmowy z Szakalem przed gospodą, pierwsze krople deszczu spadały na
miasto" - jak dla mnie bardziej pasowałoby słowo "spadły".
Trochę mnie to zbiło z tropu. I nie wiem, może się czepiam, ale znowu trochę
nie tak z przecinkami. Co nieco powinno być rozdzielone kropką. Ale tyle,
już nie mówię!
Ha, z każdym partem opowiadanko coraz bardziej mnie
wciąga!
Co do przecinkow to macie racje ze sie
czepiacie =) straszne czasami bledy w interpunkcji wale...A co
drastycznosci... mialo byc drastycznie ale zmienialm scenariusz... i
drastyczne sceny beda dopiero w przyszlosci... Dwa zmasakrowane konskie
trupki to chyba jeszcze nie drastycznosc, nie =)
Hehe...nei wcale to nie jest drastycznie
w ogóle kałuza krwi i ciała martwych koni to wcale nie drastyczne
No, trochę drastycznie było, nie ma co.
Biedne, niewinne koniki, zmasakrowane...
Gosh ja tam bym się nie czepiała
przecinków czy ort. Sama niedale piszę i tak sobie mylę, że jeśi ludzie tu
wkładają swoje fficki to nie po to, żeby się dowiedzieć jakie mają błędy ort
tylko chcą znać subiektywną ocenę czytających. Tyle.
Co do samego fficka,
to hmmm trzymasz poziom, tyle powiem, chyba wystarcz.
A co do
skromności Psycho (i ogólnie) to powiem tak: jeśli ktoś wie, że robi coś
dobrze to chyba nie powinien tego jakoś ukrywać. Wolę ludzi nieskromnych od
tych skromnych fałszywie.
Macie gniota... ja to czytam i prawie
ze tne się... trace nadzieje ze umiem pisac. Oceniajcie jak tam
checie...
Stary karczmarz Trid nie spał już od dawna. Poranek spędził
na zliczaniu pieniędzy, co było jedną z najczęstszych czynności w jego
życiu. Uważany powszechnie za skąpca i zrzędę nie marnował czasu na
spotkania z przyjaciółmi, których zresztą nie posiadał. Mawiano, że całe
życie spędził samotnie, pochłonięty jedynie zakładaniem nowych
przedsięwzięć. Jego poprzednia karczma została zamieniona w popiół przez
grupę
buntowników, którym odmówił noclegu, ale stary Trid nie załamywał
się przeciwnościami losu."Szubienica" funkcjonowała bardzo
sprawnie, przynosząc pulchnemu właścicielowi niemałe korzyści. Potem udało
mu się wybudować w pobliżu stajnię. Okazało się to dobrym posunięciem, a już
na pewno przynoszącym zyski w postaci brzęczących, złotych monet. Tego
pogodnego ranka spokój karczmarza przerwał przeraźliwy krzyk młodej
dziewczyny. Trid nie czekając długo schował przeliczane pieniądze do szafki
i wybiegł w poszukiwaniu źródła owego głosu. Przetaczając swe spasłe ciało
przez pustą ulice napotkał jasnowłosego mężczyznę, który najwidoczniej także
został zaalarmowany krzykiem.
- Na Thora, co się stało? - Karczmarz
dyszał ciężko, podtrzymując swój beczkowaty brzuch, który najwyraźniej mu
ciążył.
- Głos dobiegał ze stajni... - rzekł Artreus niespokojnie
drapiąc się po głowie. Nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo stary Trid
wyjątkowo szybkim jak na siebie biegiem pomknął w tamtą stronę. Jasnowłosy
bez zastanowienia ruszył za nim. Wpadli bez ostrzeżenia do stajni. Karczmarz
wydał z siebie tylko cichy jęk i zatrzymał się tuż za dziewczyną. Aria
obrzuciła ich nerwowym spojrzeniem, ale mimo usilnych chęci nie dała rady
nic powiedzieć. Była chyba za bardzo zdenerwowana. Zresztą mężczyźni nie
czekali na jej słowa. Wpatrywali się tylko w ponury widok zmasakrowanych
ciał.
- Cholera... to koń Szakala - Artreus splunął pod nogi. - Pójdę
po niego, zostańcie tutaj.Jednak nim zdążył dojść do drzwi, drogę zagrodził
mu wysoki mężczyzna. Szakal również usłyszał krzyk dziewczyny. Teraz
niezbyt przytomnie spoglądał na jasnowłosego
- Szakal twój koń... -
Artreus zaczął i od razu urwał, bo wzrok mężczyzny padł na końskie trupy.
Bez słowa wyminął jasnowłosego i rzucając krótkie spojrzenie Arii,
podszedł bliżej ciał. Oczy miał podkrążone tak samo jak i niewyspana
dziewczyna. Uklęknął przy jednym z wierzchowców i dotknął zakrwawionego
łba, Aria widziała jego drżące ręce. Pokręcił głową, jakby nie bardzo
wierząc w to co widzi i podniósł pytające spojrzenie na dziewczynę. Poczuła,
że nadszedł czas by coś powiedzieć.
- Weszłam do stajni chcąc
wyprowadzić konia - zaczęła spiesznie. - Miałam dziś wyjechać, no więc
otworzyłam drzwi i wtedy... wtedy zobaczyłam te trupy... - głos się jej
lekko załamał.
- I krzyknęłaś przeraźliwie, co nas zaniepokoiło i
sprowadziło do stajni - dokończył Szakal podnosząc się z klęczek.
- Tak
właśnie było... - skinęła głową.
- Czemu tylko wasze konie nie żyją? I
co się z nimi u licha stało ? - Artreus starał się zachować spokój, co nie
bardzo mu wychodziło.
- Bo tylko te dwa konie tutaj były - odezwał się
dopiero teraz stary Trid. - Nikt więcej niezostawiał wierzchowców w
stajni...
Spojrzenie Arii powędrowało od roztrzaskanych łbów na
pokrwawioną ścianę. Nie wiedząc czemu, wypowiedziała głośno własne myśli: -
Wyglądają jakby same się pozabijały, uderzając głowami o drewniane deski...
Szakal niespokojnie drgnął. W tym samym momencie karczmarz wydał z siebie
pogardliwe prychnięcie. - To niemożliwe moja panienko. Wiesz ile hałasu
zrobiłyby dwa konie obijające się po stajni? Usłyszałoby to pół miasta.
- Nie w czasie burzy. - Szakal uśmiechną się gorzko, wycierając brudne
z krwi ręce w koszulę.
- Ale co zmusiłoby konie do czegoś takiego? Chyba
tylko jakiś paniczny strach - rzekł Artreus podchodząc bliżej i krzywiąc
się z niesmakiem.
- Albo szaleństwo - Szakal wzruszył ramionami, a
karczmarz wyglądał na coraz bardziej zdenerwowanego - Gdzie jest mały Bill?
Gdzie jest chłopiec stajenny? On przecież tutaj sypia, musiał coś
widzieć! Niech ktoś go poszuka - mówił niespokojnie. W tym momencie po
twarzy Szakala przeszedł dziwny cień.
- Nie ma potrzeby go szukać... -
Głos miał bardziej metaliczny niż zwykle. Podszedł powoli do stosu siana i
odgarnął go szybkim ruchem. Aria wydała z siebie cichy jęk i zasłoniła usta.
Na zakrwawionej posadzce leżał młody mężczyzna. Głowę miał wykrzywioną pod
dziwnym kątem, a oczy wybałuszone, jakby przed śmiercią ujrzał coś
straszliwego. Aria zwróciła uwagę na zęby wyszczerzone w grymasie, który
kojarzył jej się jedynie z upiornym uśmiechem. Artreus wzdrygną się, a
karczmarz poczuł mdłości. Szakal nachylił się nad ciałem.
- Ma ranę na
tyle głowy. Myślę, że ktoś, bądź coś chciało go ogłuszyć, a gdy to nie dało
rezultatów po prostu skręciło mu kark - rzekł beznamiętnie.
Ton Szakala
nie spodobał się Tridowi. Karczmarz naglę wybuchnął niczym wulkan.
-
Ktoś zabił dwa konie i człowieka! Czy na tobie to robi jakiekolwiek
wrażenie?! - Podskakiwał jak mała piłka i wymachiwał gniewnie rękami.
Nagle jego spojrzenie skierowało się ku Arii.
- To ty! To wszystko
twoja wina! - Wskazywał ją grubym palcem i krzyczał dalej. - To ty
sprowadziłaś na mnie nieszczęście, o Bogowie, ratujcie! Od początku
wiedziałem, że będą z tobą kłopoty.
Aria rozchyliła usta w niemym
zdziwieniu... Co ona mogła mieć tym wspólnego, prócz tego, że jej koń leży
nieżywy?
- Trid, uspokój się... - powiedział cicho strażnik.
Jednak
pulchny człowieczek wyglądał na całkowicie wyprowadzonego z równowagi.
-
Trzy trupy leżą w mojej stajni! Nie zostawię tego zapomnieniu! To
ona to zrobiła! Jestem pewien, że maczała w tym palce!
Artreus
pokiwał głową jakby nad czymś się zastanawiając. Wreszcie rzekł:
- A
czemu chciałaś tak wcześnie wyjechać? Nie myślałaś by coś zjeść przed
podróżą?
Aria miała zamiar odpowiedzieć coś sensownego, ale karczmarz nie
dopuszczał jej do zdania.
- Ona tego nie zrobiła... - odezwał się znów
Szakal.
- Nikt normalny nie wyjeżdża o tak wczesnej porze!
Chciałaś uciec..- mówił karczmarz - To pewnie nie ty krzyczałaś tylko jakaś
niewinna istota, którą zamordowałaś przed chwilą. - Zaczął rozglądać się w
poszukiwaniu kolejnego ciała.
- Panowie skończcie. - Głos Szakala
stawał się coraz twardszy.
- Dajcie mi spokój - rzuciła gniewnie, do
oczu zaczęły napływać jej łzy.
- Na razie jesteś jedyną podejrzaną. -
Zauważył jasnowłosy, a karczmarz szczerze go poparł.
- Zamknijcie się
wreszcie! - Szakal ryknął na całą stajnię, co przyniosło rezultaty bo
i Trid i Artreus momentalnie umilkli, spoglądając spode łba na
strażnika.
- Czy naprawdę jesteście aż tak głupi? Przecież to jasne,
że tego nie zrobiła ta dziewczyna! Niby w jaki sposób?! Zresztą po
co miałaby zabijać swego konia? Żeby pozostać w tym przeklętym mieście razem
z takimi jak wy?!
Aria poczuła ogromną wdzięczność do tego mężczyzny.
Przynajmniej on się za nią wstawił...
Trid odchrząkną niespokojnie.
- Nie wiem ... może to wiedźma, może użyła magii. A swego konia zabiła
dla... dla niepoznaki! - Dodał obserwując ją bacznie.
-
Oszalałeś?- Prychnął Szakal. - O ile pamiętam, to wczoraj wieczorem Arti był
ostatni w stajni, może jego też oskarżysz?
Jasnowłosy słysząc te słowa,
pokręcił głową i zaczął się spieszeni tłumaczyć. Szakal uciszył go ruchem
dłoni.
- Trid, nie szukaj winnych ... wszyscy jesteśmy zdenerwowani, a
Aria chyba najbardziej, więc dajmy jej spokój - rzekł spokojniejszym już
tonem. Karczmarz jednak wyglądał na niepocieszonego.
- Mów co chcesz
panie Tiran. Ale ta dziewczyna jest podejrzana i nie chcę jej widzieć w
mojej gospodzie ani dziś, ani jutro, ani nigdy - syknął. Aria nie
wytrzymała. Poczuła, że nie potrafi utrzymać już łez i narastających
mdłości. Zasłaniając twarz dłońmi wybiegła ze stajni. W tym momencie Szakal
złapał karczmarza za kołnierz koszuli i przyciągnął do siebie.
- To
stary capie! Jeszcze jedno słowo a będziesz wyglądał jak biedny Billy,
przysięgam. Daj jej spokój, rozumiesz?! - Warknął przeraźliwie, pod
wpływem czego karczmarzowi po plecach przeszły ciarki. Starał się wyjąkać
coś na swe usprawiedliwienie. Ale Szakal już go nie słuchał. Wybiegł ze
stajni za dziewczyną, pozostawiając dwójkę mężczyzn zupełnie oniemiałych.
- Na miejscu twego ojca , Arti , zwróciłbym na niego uwagę- rzekł Trid
poprawiając koszulę. -Ten człowiek sprawia wrażenie
niebezpiecznego.
*W parcie tym pojawia się nazwa Thor, nie jest
to imię wymyślone przeze mnie, lecz Bóg mitologii nordyckiej. Był synem
Odina, bogiem grzmotów i piorunów. Interesuje się co nieco takimi rożnymi
mitologiami wiec kilka nazw występujących w "Mieście Cieni" jest
zapożyczonych =)
Także nazwa miasta " Asghard" ( w mitologii
germańskiej Asgard bez "h") jest to wielki gród, siedziba Azów.
Więcej rozpisywać się na ten temat nie będę, trzeba było tylko wyjaśnić, że
te nazwy to nie dzieła mej wyobraźni lecz zapożyczenia.
- Na Thora,
co się stało?
- Trid,
uspokój się...
- Na miejscu twego ojca,
Arti, zwrócił bym na
niego uwagę
---------> twoje ukochane przecinki...
Wyłaź z tego doła artystycznego, ale
to już! to wcale nie jest gniot kochana, świetnie napisany kawałek!
Czuj się pochwalona i dowartościowana
Łał, ale się zrobiło krwawo,
cholera.
Ja wiem, ja wiem! Bill zabił konie a potem popełnił
samobójstwo! ;D
OO tak... i po co mam dalej pisac
skoro alchemiczka zgaduje wszystko =) Znalazlam w domku rysunek, ktory
stworzylam juzs jakis czas temu, nie jest to wybitne dzielo, ale przedstawia
glowna bohatereke =) Macie jako bonusa hie hie
Kliknij
tutaj =)
całkiem niezła. ^^ bardzo podobnie ją sobie
wyobrażałam, ale z bardziej rudymi włosami.
A mnie siem tam podoba...bardzo...nie
zwracam uwagi na błedy...to opowiadanie wciaga coolaste jest
QUOTE (Psychopatka @ 18-04-2003 16:35) |
OO tak... i po co mam dalej pisac skoro alchemiczka zgaduje wszystko |
Psycho!!!!!!!Nie chciałabym się powtarzac po
wszystkich ale inczej sie nie da.......To jest dzieło (pomijając te twoje
kochaniutkie przecinki =)) Świetne. Mrok, tio jest kilimat. Ten ostatni part
był świetny. Ta akcja, miejsce, wątek. I wogóle wszystko. Coś
nieprawdodpodobnego. Tio jest mółj najnajnaj ulubiony Fick. Nie idzie tefgo
opisać co myśle o tym Ficku. Pyscho siesteś BOGIEM
FFów!!!!!!!!Cio do
obrazka jest świetny. Moze prześlesz mi na gg jeszcze kilka?? Bardzo
podobnie sobię Arię wobrażałam. Oddałas moje oczekiwania.
Nie widze sensu w pisaniu dalszego
tego opowiadania... alchemiczka zdradzila wam zbyt wiele, zmieniam
scenariusz =)
Tajemnicza... stanowczo za wysoko mnie cenisz... az mi
glupio
Co prawda nie mialo byc dzis parta... mial byc po swietach.
Ale jakos mialam czas i napisalam dzis... wyszlo nawet dlozsze nish
przypuszczalam. Jak zwykle prosze o komenty, wiecie... lubie je
bardzo=)
Aria zatrzymała się przy płocie za stajnią i padła na
kolana wymiotując. Wiedziała, że nigdy nie wymaże z pamięci tego okropnego
obrazu. Obrazu bladej, straszliwej twarzy trupa...twarzy przypominającej
potworną maskę z koszmaru. Na domiar złego zarzuty rozgniewanego karczmarza
wciąż dzwoniły jej w uszach, przyprawiając o zawrót głowy. Zerwała się na
nogi czując na ramieniu czyjś dotyk.
- Spokojnie, to tylko ja. -
Szakal rozłożył dłonie w geście pojednania. Aria oddychała ciężko,
spoglądając na mężczyznę, jakby nie była pewna czy jego intencje są dobre.
- Ja tego nie zrobiłam! - Potrząsnęła głową.- To nie moja
wina! Poszłam tylko po konia!- Krzyczała gniewnie.
Szakal
spoglądał na nią w milczeniu, to milczenie doprowadziło ją do napadu
szalonej wściekłości.
- Czemu tak na mnie patrzysz?! Czego u licha
chcesz?! Też uważasz, że jestem wiedźmą?! - Wybuchła, uderzając
pięściami w jego pierś. - Uch... jesteś taki sam jak oni wszyscy, taki sam -
syczała wściekle - Taki jak każdy mężczyzna! Co wy o mnie możecie
wiedzieć?! Dla was zawsze byłam tylko zabawką, podłe potwory!
W
tym momencie Szakal złapał ją za nadgarstki. Próbowała je wyszarpać, ale
uchwyt mężczyzny był silniejszy. Aria jęknęła, nagle opuściły ją resztki
sił, osunęła się na ziemię jak szmaciana lalka
- Ja tego nie zrobiłam -
wyszeptała przez łzy i pokręciła bezradnie głową. Mężczyzna uklęknął przy
dziewczynie.
- Oczywiście, że nie... - jego głos był spokojny i
delikatny. Spojrzała mu w oczy, było w nich coś dziwnego, coś
niespotykanego, coś co pociągało ją, za każdym razem gdy w nie patrzyła.
- Wybacz Tridowi - ciągnął Szakal. - Jest zdenerwowany... jak wszyscy.
Ludzie zaczynają wpadać w panikę, to co się dzieje w tym mieście to istne
szaleństwo. Trid był spokojny do dzisiejszego ranka. Trupy w jego stajni
wyprowadziły go całkowicie z równowagi. Nie lubi szumu wkoło siebie, a teraz
go nie uniknie, tym bardziej że wcześniej nie znajdowano żadnych ciał -
dodał głucho. Aria nie powstrzymywała cieknących po policzkach łez.
Zmarszczyła brwi zastanawiając się nad czymś wnikliwie.
- Pantera!
- wypaliła.
Szakal spojrzał na nią pytająco.
- Pantera!
Powiedział, że nie opuszczę Asghardu tego ranka! Skąd o tym wiedział?
Musiał mieć z tym coś wspólnego!
Szakal przyglądał jej się uważnie,
przez chwilę miała wrażenie, że zaraz ją poprze, jednak mężczyzna pokręcił
lekko głową.
- Nie, to niemożliwe. Pantera to człowiek.
- No i co
z tego?
- Żaden człowiek nie byłby w stanie tego zrobić. Trzeba
potwornej siły by tak zmasakrować dwa konie... - jego spojrzenie
powędrowało gdzieś ponad głową dziewczyny. - Zresztą jaki człowiek miałby
sumienie? By zrobić coś takiego trzeba być potworem - wyszeptał z goryczą.
Aria pomyślała , że to wszystko jest dla niej za bardzo pogmatwane. Szakal
chyba też miał takie wrażenie, uśmiechną się blado i rzekł: - Asghard
faktycznie cię nie rozpieszcza. Chodź ze mną... Odpoczniesz, zjesz coś, a
potem pomyślimy co robić dalej. Chwycił ją za ramiona i podciągnął na nogi.
Aria czuła ,że słabnie. Wszystkie trudy minionych miesięcy dały o sobie znać
ze zdwojoną siłą. Zmęczenie, głód, ból, a przede wszystkim straszliwe,
beznadziejne załamanie związana z brakiem jakiegokolwiek celu, odebrały jej
w tym momencie cały zapał. Oparła się o pierś mężczyzny.
- Błagam,
pomóż mi... - wyszeptała ostatkiem sił i straciła przytomność. Szakal
pokręcił głową z miną głębokiego politowania i bez zastanowienia uniósł
nieruchome ciało dziewczyny. Po jego twarzy przeszedł cień uśmiechu. -
Mawiają, że pomaganie to moja praca...- wyszeptał.
Aria
obudziła się czując, że leży w jakimś miękkim, ciepłym łóżku. Wydawało jej
się przez chwilę, że jest we własnym domu, w swej sypialni. A może to
wszystko to był tylko sen? Tylko koszmar i właśnie się zbudziła? Może Reid
wcale jej nie zdradził, nie wygnano jej i nie trafiał do tajemniczego Miasta
Cieni? Może to wszystko było fikcją? Przepełniona nadzieją otworzyła oczy i
westchnęła głęboko zawiedziona. To nie był jej dom, o dziwo nie był to też
ciasny pokoik w karczmie... Nagle jej uwagę przykuło coś innego. Dwoje
dużych, czarnych źrenic przyglądających się jej wnikliwie
- Widzę, że
się obudziłaś. Myśleliśmy, że prześpisz cała wieczność. - Młoda dziewczyna o
śniadej cerze obnażyła w uśmiechu równe zęby. Aria zerwała się i oparła na
łokciach.
- Kim jesteś?
Dziewczyna zaśmiała się w odpowiedzi i
postawiła na stoliku tacę ze śniadaniem. - Zaczynasz dzień od pytań? Nie
radzę, podobno to sprowadza nieszczęście. Ale jak sobie chcesz... Jestem
służącą w tym domu. Zmywam tu podłogę i zmieniam pościel...
- Czyj to
dom? - Aria zmarszczyła brwi, ignorując uszczypliwy ton dziewczyny.
-
Znów pytanie? - Ciemnowłosa nalała mleka do dzbanka. - To dom pana Neggera,
wynajmuje on pokoje ludziom z miasta. Ten pokój należy do pana Tirana... -
dokończyła z pokrętnym uśmiechem.
- Gdzie on teraz jest? - Aria
starała się, by jej ton ukazywał wyższość nad służącą.
- Nie mam
pojęcia - wzruszyła smukłymi ramionami. - W mieście trwa panika związana z
tym wypadkiem w stajni... Pewnie uspokaja ludzi. Powiedział, że zamieszkasz
tutaj przez jakiś czas zamiast niego. Najwyraźniej cię polubił, gratulacje -
dodała z lekką ironią.
- Co masz na myśli - warknęła niezbyt
przyjaźnie. Ton ciemnowłosej wcale jej się nie podobał. Nie była
przyzwyczajona do traktowania z góry i źle je znosiła. Służąca prychnęła.
- Przyniosłam ci śniadanie jak zwykłam robić. Szakal co prawda nigdy
nic nie je, ale ty chyba powinnaś bo źle wyglądasz, z taką kondycją długo
nie pociągniesz. - Puściła do niej oko i kręcąc kształtnymi biodrami wyszła
z pokoju. Aria opadła bezwładnie na poduszkę. Czar nadziei że to wszystko
było snem prysnął jak mydlana bańka na wietrze. No pięknie... znów na łasce
tego strażnika... Zaczynała się czuć niezręcznie z tego powodu. Właściwie
to czuła się jak wypluty, zużyty przedmiot, który do niczego się nie nadaje
i nie potrafi sobie sam poradzić w codziennym życiu. Omiotła spojrzeniem
pokój, w którym leżała. Był dość skromny, ale przytulny. Podłogę wyścielał
miękki dywan, a w oknach wisiały bordowe kotary. Zauważyła, że ściany
ozdabiało kilka obrazów. Szakal musiał tutaj rzadko bywać, wskazywał na to
nienaganny porządek. Taki ład nie pasował jej do mężczyzny, chyba że ten
Tiran to jakiś wyjątek. Usiadł na łóżku i sięgnęła po śniadanie.
- Jak
zawsze głodna - wyszeptała z bladym uśmiechem. Trudno jej było uwierzyć, że
dziewczyna, która niegdyś jadała tyle ile ptaszek, teraz pożera wszystko co
znajdzie się w zakresie jej rąk. Uznała to za kolejną zmianę jaka w niej
zaszła podczas wielomiesięcznej tułaczki.
No....ładnie
Podoba mi sie to opowiadanko
Ładne...naprawde nie widziałam wiekszych i mniejszych błędów
Właściwie to czuła się jak wypluty, zużyty
przedmiot, który do niczego się nie nadaje i nie potrafi sobie sam poradzić
w codziennym życiu - jak przedmiot moze sobie radzic w codziennym zyciu?
Jak zawsze głodna - wyszeptała z
bladym uśmiechem. - tu bym raczej wstawiła mruknęła, ale nie wiem, to w
końcu twoje opowiadanie.
cóż mogę poza tym powiedzieć? nienaganne,
niech inni się od ciebie uczą, miszczu;) tak mnie pochłonęło że nie
zwracałam uwagi na przecinki [!!!]
Nie ma marciu!!!Musialam
skasowac komenta... a jesli to co wymyslilas bylo prawda? he? niech inni sie
nie domysla hehhe. Villemo. Z tym przedmiotem specjalnie tak dalam...
przedmioty radza se w codzinnym zyciu, zabawki noca ozywaja =) a z tym
mruknela tez masz racje, nie wiem czemu dalam wyszeptala... kompletnie nie
pasuje =)
PS. Sory wam.. gg mi siadlo.
mam pewną koncepcję co do scenariusza
ficka, ale poczekam do końca. wtedy się okaże, czy miałam racje =) jestem
teraz maksymalnie zamroczona, więc mogę eee z deka dziwnie się zabrać do
ocenania, ale trudno. się mówi, czy tam pisze z miejsca znielubiłam tej służącej, jest
wredna i złośliwa. ciakwie nakreśliłaś jej charakter. i to jej zdanie o
zaczynanie dnia od pytania. taak, Twoje opowiadanko ma dzięki takim chwytom
klimat. żeby się nie powtarzać, Aria popada w skrajności i przez to jest
jeszcze bardziej złozona, niż ją o to podejrzewalam. na jaki zodiac ją
kreowałaś? a stylistyka: w niektórych miejscach brakuje znaków
przestankowych i innych, żeby lepiej podkreślić emocje, np.
- Ja
tego nie zrobiłam - wyszeptała przez łzy i pokręciła bezradnie
głową
- Ja tego nie zrobiłam... - wyszeptała przez łzy i
pokręciła bezradnie głową
te trzy kropeczki wyraźniej wskazują na to, że
ona szepce
- Spokojnie, to tylko ja. - Szakal rozłożył dłonie w
geście pojednania
a tu mogłaś zrobić tak:
- Spokojnie, to
tylko ja - Szakal rozłożył dłonie w geście pojednania
żeby myśl
dokończyć. tak samo dwie linijki niżej.
i tego ficka kończysz, ma
się rozumieć =)
QUOTE (alchemiczka @ 19-04-2003 13:51) | ||
Pisz, pisz, bo przecież jeszcze nie wiemy jakie były motywy zbrodni Billa! (co prawda ja się domyślam, Bill kochał się w Panterze, ale Patera kochał Szakala, więc Bill biedny cierpiał srodze, z zazdrości chciał zabić konia Szakala, ale przez pomyłke zabił konia Ari, dopiero potem trafił na konia Szakala, zabił go, a jak już to zrobił, to... aaa, już milczę, bo za dużo zdradzę ^^). |
ha Vis! Dzieki ze ty komentujesz tesh
fabule, czyli ze np. postac ci sie podoba
badz nie podoba... bo nad wlasnei postaciami i wszelkimi mieszaniami akcji
sie nameczylam. Aria ... Aria jest typem ryzpiesczonej panienki, jesli ktos
tego nie widzi to powinien jush pochwycic =) A sluzaca? Sluzaca miala byc
wredna hie hie. No i oczywoscie ze ficka skoncze =)
Dawno mnie tu nie było... ale nadrobiłam
=]
Błędów ortograficznych nie zauważam, pewnie dla tego, ze sama większej
wagi do tego nie przywiązuje ^^ Może nie jestem jakąś znawczynią, ale sądze,
że moje uwagi trochę Ci pomogą. W poprzedniej częście znalazłam trochę
błędów, a w tym tylko kilka obiło mi się o oczy
- Pantera! Powiedział, że
nie opuszczę Asghardu tego ranka! Skąd o tym wiedział? Musiał mieć z tym
coś wspólnego!
Szakal przyglądał jej się uważnie, przez chwilę miała
wrażenie, że zaraz ją poprze, jednak mężczyzna pokręcił lekko
głową.
- Pantera! Powiedział, że nie opuszczę Asghardu tego
ranka! Skąd o tym wiedział? Musiał mieć z tym coś
wspólnego!
Szakal przyglądał jej się uważnie. Przez chwilę miała
wrażenie, że zaraz ją poprze. Jednak mężczyzna pokręcił lekko
głową.
Szakal pokręcił głową z miną głębokiego politowania i bez
zastanowienia uniósł nieruchome ciało dziewczyny. Po jego twarzy przeszedł
cień uśmiechu. - Mawiają, że pomaganie to moja praca...-
wyszeptał.
Szakal pokręcił głową z miną głębokiego politowania i
bez zastanowienia uniósł nieruchome ciało dziewczyny. - Mawiają, że
pomaganie to moja praca...- wyszeptał, a po jego twarzy przeszedł cień
uśmiechu.
- Przyniosłam ci śniadanie jak zwykłam robić. Szakal co
prawda nigdy nic nie je, ale ty chyba powinnaś bo źle wyglądasz, z taką
kondycją długo nie pociągniesz.
- Przyniosłam Ci śniadanie jak to
zwykłam już robić. Szakal co prawda nigdy nic nie je, ale ty chyba powinnaś
bo źle wyglądasz - z taką kondycją długo nie pociągniesz.
To
tyle, jeśli chodzi o fabułę to nadal nie mam się czego przyczepić, jest
wprost cudowna. A co do rysunku - mniej więcej tak sobię Arię wyobrażałam,
tylko myślałam, ze ma raczej krótkie włosy ^^
Nieee, Psycho, dziś jestem już za bardzo
zmęczony... ale coś tego... odezwę się na gg - mam pewien wariacki pomysł -
jeśli toto będzie to co myślę... Hi hi...
A'propos - sporo osób
mnie już tu wyręcza
- odezwę się jutro i powiem, czy jeszcze coś wykryły moje zielone oczka
Pozdroofka
Psycho, natepny genalny part. Nie będe się
ponościć emocjom przeciez z reszta wiesz cio myslę o tym ffie. Nie zwracam
jusz uwagi na błędy. Poprostu patrze i czytam, czytam...czytam. Wciaga jak
nic wcześniej. Proszę napisz coś dłuugaśnego. Czekam!!
Cornelio, dzieki ze przykladasz sie do
tego opowiadania i wnikliwie oceniasz. Co prawad uwazam ze w tym
:
Szakal pokręcił głową z miną głębokiego politowania i bez
zastanowienia uniósł nieruchome ciało dziewczyny. Po jego twarzy przeszedł
cień uśmiechu. - Mawiają, że pomaganie to moja praca...-
wyszeptał.
Nie popelnilam bledu zadnego ale to nie wazne...
cenie se Twe zdanie.
Ikarze moj... twoj szalony pomysl nie jest
tak szalony jak sie wydaje =) Ale o tym bedzie chyba dopiero hmmm ...za
jakies 3 party do przodu. Bo wloke sie z tym pisaniem...
Acha jak
ktos zobaczy blad ortograficzny to niech glosno krzyczy! Staram sie
unikac ale zawsze moshe sie zdarzyc... a to obniza poziom.
QUOTE (Psychopatka @ 21-04-2003 22:20) |
Cornelio,
dzieki ze przykladasz sie do tego opowiadania i wnikliwie oceniasz. Co
prawad uwazam ze w tym : Szakal pokręcił głową z miną głębokiego politowania i bez zastanowienia uniósł nieruchome ciało dziewczyny. Po jego twarzy przeszedł cień uśmiechu. - Mawiają, że pomaganie to moja praca...- wyszeptał. Nie popelnilam bledu zadnego ale to nie wazne... cenie se Twe zdanie. Ikarze moj... twoj szalony pomysl nie jest tak szalony jak sie wydaje =) Ale o tym bedzie chyba dopiero hmmm ...za jakies 3 party do przodu. Bo wloke sie z tym pisaniem... Acha jak ktos zobaczy blad ortograficzny to niech glosno krzyczy! Staram sie unikac ale zawsze moshe sie zdarzyc... a to obniza poziom. |
Ja rozumiem. I wiedzcie ze w mej roboczej
wersji, ktora mam w wordzie wiele rzeczy poprawiam tak jak radzicie...na
forum nei poprawiam nic procz ortografow i przecinkow... bo on mnie raza...a
stylistyka... w sumie leje na moja stylistyke, pisze jak pisze. Ale dzieki
za wszystkei porady, moshe zostanie slawna jak Rowling dzieki wam heheheeh.
I nei rozpieszczajcie mnie bo sie rozbestwie =) Pozdro wszystkim czytajacym.
Ja tam nie rozumiem tych wsyztkich
waszych poprawek. Nie widzę różnicy między tekstem Psycho, a fragmentami
przez was zmienionymi. Może dlatego, ze jestem umysłem ścisłym i nigdy nie
zrozumiem literatury ^^".
A w tym ostatnim parcie najbardziej
podobał mi się pokoik Szakala i zdanie ło tym, że nie powinno się zaczynać
od pytań.
QUOTE (alchemiczka @ 22-04-2003 11:58) |
Ja tam
nie rozumiem tych wsyztkich waszych poprawek. Nie widzę różnicy między
tekstem Psycho, a fragmentami przez was zmienionymi. Może dlatego, ze jestem
umysłem ścisłym i nigdy nie zrozumiem literatury ^^". A w tym ostatnim parcie najbardziej podobał mi się pokoik Szakala i zdanie ło tym, że nie powinno się zaczynać od pytań. |
brak Szakala =D
Nio Psycho!! Prześwięcę
cię!! Napisz coś. Ja czekam i
nic buuuuuuuu. Ja chce fica ja chce fica. Raczej ładnie poproszę.
Psychopatko czy możesz coś skrobnąć dla wygłodniałych wilków?? Plisssssss
Taj pewnie ze skrobnie ona nas tak nie
zostawi
A macie! Totalna zalamka...
niewykonczony, niedorobiony i wlasciwie bezsensowny part... i nie zaczynac
czytania zanim krzakow nie usune!!!!
Aria
szybko zjadła śniadanie, a jej spojrzenie powędrowała ku czystemu odzieniu,
leżącemu na krześle obok. Czyli ktoś pomyślał by uprać te zniszczone
szmaty... Lekko zdziwiona i mile zaskoczona szybko ubrała się i
postanowiła bliżej przyjrzeć się pokojowi, w którym miała spędzić kilka
najbliższych nocy. W jego rogu stało duże, drewniane biurko. Aria podeszła
bliżej i przesunęła dłonią po chropowatym blacie. Nie powinna go dotykać...
ten mebel pewnie skrywa własność Szakala. Doskonale pamiętała zasady moralne
wpajane jej w dzieciństwie - nie wypada grzebać w cudzym mieniu. Wiedziała
jednak, że zakazany owoc najlepiej smakuje. Tym bardziej , że ten strażnik
intrygował ją od samego początku. Przez chwilę miała ogromną ochotę
otworzyć stara szufladę i przekonać się co jest w środku.
- Dzień
dobry, jak samopoczucie?
Podskoczyła pod wpływem znajomego głosu
strażnika. - Dziękuję, dobrze... - wyjąkała.
- Doskonale, przyszedłem
sprawdzić czy wszystko w porządku. i chyba znalazłem ci zajęcie.
-
Słucham - otworzyła szerzej oczy.
- Pracę... za darmo w tym mieście nie
dostaniesz konia, a chyba nie chcesz tu zostać na zawsze? Nawet gdybyś miała
taki zamiar, to jednak lepiej żyć własnym kosztem - wyszczerzył zęby w
uśmiechu.
- Och...tak.. - Aria poczuła, że się rumieni. -
Oczywiście... chcę pracować, ale co do kosztów, to naprawdę nie musisz mi
pomagać bo...
- Dobrze, dosyć - przerwał jej stanowczo. - Przecież nie
mogłem cię zostawić przed tą stajnią. No ale wracając do tej pracy -
ciągnął - pewien człowiek mieszka na końcu miasta , potrzebuje kogoś do
posprzątania domu. Bo... chyba Ty umiesz sprzątać? - zapytał nieco
ironicznie. Aria pokiwał spiesznie głową. Co prawda zawsze miała służbę,
ale nie chciała wyjść przed Szakalem na osobę posiadającą dwie lewe
ręce.
- Doskonale... Od czasu gdy żona mu choruje, cały dom ma na
głowie i nie daje sobie rady. Dom jest duży, ale stary gospodarz ma hojne
serce i dostaniesz sporo błyszczących monet za doprowadzenie wszystkiego do
ładu. Tym bardziej po tym jak opowiedziałem mu, że to tobie zabili konia...
Zawszy był wrażliwy na krzywdy zwierząt i kobiet. - Mówił Szakal, podchodząc
do biurka i przekręcając klucz w zamku szuflady, która wcześniej tak
intrygowała Arie.
- Jutro tam pójdę...- powiedziała jąkając się lekko.
- Jutro? Świetnie! To naprawdę dobra okazją. W tym mieście nie
znajdziesz stałej pracy, musisz zadowolić się takimi jednorazowymi
zajęciami. Pójdziesz z Nergai, to ta dziewczyna, która już pewnie
powiedziała ci, że przez jakiś czas tutaj pomieszkasz.
Aria domyśliła
się, że Nergai to ciemnowłosa służąca.
- A ty gdzie będziesz mieszkał
przez ten czas? - Zapytała czując, że znów się rumieni.
- Mam trochę
możliwości - po jego twarzy przeszedł dziwny cień. - A tak na marginesie...
- podszedł do niej bliżej. Aria poczuła dziwne ciarki, które objawiały się
zawsze gdy ten mężczyzna był tak blisko.
- To ci się przyda. - Wyjął zza
pasa podłużny sztylet i podał dziewczynie. Aria niepewnie chwyciła broń i
wbiła zdziwione spojrzenie w Szakala.
- To na wypadek jakby znów cię
ktoś napadł, a Pantery nie było w pobliżu...
- Ach... dziękuję - Aria
z niemałym podziwem spoglądała na sztylet , który właśnie stał się jej
pierwszą bronią.
- Spotkamy się na kolacji. Posiłki są na dole,
wspólnie z resztą mieszkańców. Trochę dziwne towarzystwo i trzeba się do
nich przyzwyczaić. - rzucił Szakal i skierował się ku drzwiom.
-
Poczekaj chwilę! - zatrzymał go przy samym wyjściu, odwrócił się
niepewnie i spojrzał na nią tymi dziwnymi oczami.
- Chyba... chyba
powinnam podziękować - teraz jej policzki było szkarłatnej barwy. Nigdy nie
musiała dziękować ludziom za łaskę i dziwnie się przy tym czuła.
- Od
początku ciągle mi pomagasz, a ja... ja nie nawet nie wiem jak bym mogła się
odwdzięczyć - głos jej się załamał. Poczuła, że to co mówi brzmi żałośnie.
Opuściła głowę, starając się by nie dojrzał jej wstydu. Szakal natomiast
stał nie ukazując żadnych uczyć, odezwał się dopiero po chwili.
-
Jeszcze znajdzie się okazja do odwdzięczenia się - rzekł z uśmiechem i
wyszedł zamykając za sobą drzwi. Aria jeszcze chwilkę stała wpatrzona w nóż,
który właśnie otrzymała.
Około dziewiętnastej, służąca
zawiadomiła Arie o kolacji. Dziewczyna zeszła po drewnianych schodach do
dość dużego salonu. Na drżących nogach podeszła do podłużnego stołu. Uwagę
dziewczyny przykuła para dość sędziwych tęgich ludzi. Aria pomyślała, że to
pewnie właściciele tego domu. Z trudem zdołała wykrztusić kilka słów
przywitanie i usiadła w najbardziej oddalonym miejscu. Jakiś mężczyzna o
wyłupiastych oczach zmierzył ją nieprzychylnym spojrzeniem. Ku swemu
zdziwieniu nie dojrzała nigdzie Szakala. Pomyślała, że pewnie się spóźni.
Jednak gdy nie zjawiał się dłuższy czas zrozumiała, że wcale go nie
ujrzy.
- Przepraszam pana - zwróciła się od mężczyzny siedzącego obok.-
Czy będzie dziś Pan Tiran na kolacji?
W odpowiedzi pokręcił głową -
Raczej wątpię, on rzadko tutaj bywa. Ma pewnie setki innych spraw na karku.
Aria westchnęła lekko, w głębi serca poczuła znów dziwny zawód.
Zjadła więc szybko i jak najprędzej opuścić salon. Źle się czuła w
gronie nieznanych jej ludzi. Robiło jej się ciężko na sercu gdy myślała o
tym, że przed nią kolejny samotny wieczór. Sam na sam z własnymi rozterkami
... miała tego szczerze dosyć. Pochłonięta własnymi myślami, potknęła się o
wystający stopień w pustym korytarzu.
- Patrz pod nogi - usłyszała
przepełniony ironią głos, podobny do prychnięcia kota. Aria spojrzała w
kierunku, z którego dobiegał i ścisnęła nerwowo wargi. Ciemnowłosa służąca
stała oparta o poręcz schodów. Aria poczuła niesmak na sam jej widok. Brudna
potargana sukienka, ze stanowczo za głębokim dekoltem i poplamiony fartuch
nadawały dziewczynie odstraszający wygląd.
- Już się za nim stęskniłaś?
- zapytała jadowicie, powoli podchodząc do Ari.
- O czym ty mówisz -
rudowłosa pokręciła głową. Nergai wyszczerzyła swoje białe zęby w ironicznym
uśmiechu.
- Nie widzisz go przez kilka godzin i już wypytujesz?
Czyżbyś nie potrafiła sobie bez niego poradzić? Czy może.. - jej usta
zbliżyły się do ucha Ari. - Czy może nie potrafisz wyrzucić z pamięci tych
pięknych brązowych oczu?
Aria odepchnęła ją od siebie.
- Odczep
się! Czego chcesz?
Ciemnowłosa parsknęła wulgarnym śmiechem.
-
Liczysz, że zauroczysz go tym wiotkim, bladym ciałem? Przecież ty
pewnie nawet kochać się nie umiesz ...
Aria nie wytrzymała, nikt nie
będzie jej obrażał, a tym bardziej jakaś służka. Zamachnęła się by uderzyć
ją w twarz, ale ciemnowłosa złapała ją za nadgarstek.
- Jeszcze raz
podniesiesz na mnie rękę, a pożałujesz, przysięgam! - warknęła
przyciągając ja bliżej siebie. - Myślisz, że jesteś kimś lepszym, bo
pochodzisz z jakiejś szlachetnej rodziny? W tym mieście pochodzenie się nie
liczy... Uważaj, bo śmierć lubi zgarniać takie jak ty - zmrużyła swe
przepastne, czarne oczy. Aria spoglądała na nią w milczeniu.
- Czy ty
mi grozisz?- wydusiła wreszcie z siebie, próbując wyszarpać ramię.
Ciemnowłosa nie zdążyła jej odpowiedzieć, bo przeszkodził jej głos pana
domu: - Nerai gdzie jesteś? Ktoś chyba musi posprzątać!
Kobieta
niechętnie puściła nadgarstek Ari i niczym zjawa zniknęła w ciemności
korytarza.
Nom wiesz...jak możesz mówić, że coś jest
nie tak? No....Ty taka skromna...gdy tak dobrze wychodza Ci
opowiadania..rzadko czytam opowiadania z dużym zainteresowaniem...a to
czytam z jak najwiekszym
Śuuuuuuperrrrrrer!!!!!
Śiwetnie opisałaś ich spotkanie (służki i Ari) Wogóle cio tu dużo pisać.
Kofffam ff koffam was ale najbardziej kofffamm forum i Psyśkę(sorki za
zdrbnienie ale nie mogłam sie powstrzymac )
Jest jak zwykle świetnie, ale! Ale ja
się lubię czepiać ^^
"Lekko zdziwiona i mile zaskoczona
szybko ubrała się..."
Lekko zdziwiona a zarazem mile
zaskoczona szybko ubrała się...
"- Doskonale, przyszedłem
sprawdzić czy wszystko w porządku. i chyba znalazłem ci zajęcie.
-
Słucham - otworzyła szerzej oczy. "
- Doskonale.
Przyszedłem sprawdzić czy wszystko w porządku. No i chyba znalazłem
ci zajęcie.
- Słucham? - Aria/dziewczyna otworzyła szerzej
oczy.
"pewien człowiek mieszka na końcu miasta , potrzebuje
kogoś do posprzątania domu.
pewien człowiek mieszkający na
końcu miasta, potrzebuje kogoś do sprzątania w domu. <- jeśli
chodzi o jednorazowe sprzątanie to rzeczywiście 'posprzątania', ale
jeśli chodzi o pracę na dłuższą metę to lepiej pasuje
'sprzątania'
"Posiłki są na dole, wspólnie z resztą
mieszkańców."
Posiłki są na dole, wspólne/ odbywające się
wspólnie z resztą domowników. <- rozumiem, ze chodzi o ludzi
mieszkających w tym domu, a nie o ludzi z miasta ^^
"Ma
pewnie setki innych spraw na karku. "
Ma pewnie setki innych
spraw na głowie. <- chyba to sformułowanie lepiej tu
pasuje.
"Brudna potargana sukienka, ze stanowczo za głębokim
dekoltem " potargana? nie kapuje. Może pognieciona?
No i to
chyba tyle. Jest cudownie [to co powypisywałam, to tylko malutkie
niedociągnięcia, które zauważyłam po wtórym przeczytaniu tego parcika =].
Czekam z niecierpliwością na dalsze części... [och, co się stanie, co się
stanie??? ]
Now wiec tak, najpierw dzieki za te rady
ale mam kilka uwag co do nich =)
"Brudna potargana sukienka, ze
stanowczo za głębokim dekoltem " potargana? nie kapuje. Może
pognieciona?
POTARGANa - topotargana... chyba nie ma zadnego problemu
w tym slowie?
"Ma pewnie setki innych spraw na karku.
"---zdecydowanei KARKU... bo wyraz <glowa> byl linijke wyzej ,a
ja nie lubie powtorzen...
"pewien człowiek mieszka na końcu
miasta , potrzebuje kogoś do posprzątania domu.
pewien człowiek
mieszkający na końcu miasta, potrzebuje kogoś do sprzątania w domu.
Chodzi o prace jednorazowa, jak powiedzail Szakal potem
=)
Dobra... dosc tego mojego tlumaczenia sie =) Oceniajscei
dalej.
QUOTE (Psychopatka @ 22-04-2003 22:31) |
Now wiec
tak, najpierw dzieki za te rady ale mam kilka uwag co do nich
=) "Brudna potargana sukienka, ze stanowczo za głębokim dekoltem " potargana? nie kapuje. Może pognieciona? POTARGANa - topotargana... chyba nie ma zadnego problemu w tym slowie? "Ma pewnie setki innych spraw na karku. "---zdecydowanei KARKU... bo wyraz <glowa> byl linijke wyzej ,a ja nie lubie powtorzen... "pewien człowiek mieszka na końcu miasta , potrzebuje kogoś do posprzątania domu. pewien człowiek mieszkający na końcu miasta, potrzebuje kogoś do sprzątania w domu. Chodzi o prace jednorazowa, jak powiedzail Szakal potem =) Dobra... dosc tego mojego tlumaczenia sie =) Oceniajscei dalej. |
Psycho - ja tylko króciutko - na karku
może być głowa, problemy są na głowie. Zdecydowanie ^^. Jeśli już to zmień
to z poprzedniego zdania. Na razie się nie wypowiem, bo się okrutnie śpieszę
i przeczytałem tylko ostatnie posty - nie parta (buuuu... - ale to się
nadrobi ^^ )
Bardzo, bardzo krótki odcinek.
Właściwie nie miał istnieć...miałam zamiar w tym parcie dać inne
wydarzenia... jednak one się znajdą w kolejnym. Postanowiłam bowiem
przedstawić nieco dokładniej bohatera, który będzie miał znaczący wpływ na
przebieg całej tej historii... no =)
Od pewnego czasu nikt nie
chodził ulicami Asghard po zmroku. Każdy załatwiał swe sprawy jak
najszybciej i gdy słońce chowało się za horyzontem, zamykał się w domu i
nawet nie wyglądał za okno. Był to strach mocno przesadzony, a incydent w
stajni jeszcze bardziej go pogłębił. Niemal wszędzie mówiono tylko o
demonach, złych duchach i tajemnych mocach. Niektórzy pakowali cenniejsze
rzeczy i opuszczali ponurą osadę, inni dochodzili do wniosków, że jak zginąć
to na ojczystych śmieciach i skupiali się na modlitwach o łaskę dla siebie i
bliskich. Tylko nieliczni mieszkańcy wciąż pozostawali odporni na dość
nieprzyjemną sytuację w mieście. Do takich osób należał z pewnością
człowiek, który w tą chłodną, wiosenną noc szedł pustą ulicą.
Miguel
vel Tiran, powszechnie nazywany Szakalem, rzadko okazywał strach. Inną
sprawą było to, że najczęściej on podsycał strach innych. W chłodne,
deszczowe wieczory był głównym punktem zainteresowania w oberży
"Szubienica". Siadał przy stole na środku gospody, zapalał fajkę i
rozpoczynał jedną z mrocznych, pełnych tajemnic opowieści, których znał
mnóstwo. Posiadał dar opowiadania i jakiś dodatkowy zmysł pozwalający bawić
się ludzkimi obawami, jak tylko chciał. Jedno słowo wypowiedziane
odpowiednim tonem, lub jedno przenikliwe spojrzenie, potrafiły zdziałać
więcej niż cała opowieść wędrownego barda. Każdą z takich historii kończył
podobnymi słowami:
- To oczywiście tylko legenda... nie wiadomo ile w tym
prawdy– mówił niewinnym tonem, podczas gdy połowa zgromadzonych w
karczmie ludzi była sina z niepewności. Raz po raz zerkali za siebie, by
upewnić się, że do gardła nie sięga im żadna strzyga.
Właściwie nie
wiedziano skąd Szakal przybył do Asghardu, ani jaki miał w tym cel. Ot po
prostu pojawił się pewnego ranka, a wkrótce został strażnikiem. Zresztą
nadawał się do tego zajęcia doskonale. Sprawny fizycznie, świetnie władający
bronią, a do tego zawsze punktualny, solidnie wypełniający każdy obowiązek i
uczynny. O tak... Szakal miał reputację jak najbardziej dobrą, wręcz
świetną. Uzyskał opinię charyzmatycznego wojownika, stawianego za wzór do
naśladowania i sprawiał wrażenie całkiem zadowolonego z życia i owej
opinii.
W tej chwili otulił się szczelniej miękkim płaszczem i
rozejrzał nerwowo po brudnej ulicy. Jakby sprawdzając czy na pewno nikt za
nim nie idzie. Jeszcze jedną pozytywną jego cechą był wygląd zewnętrzny.
Szakal mógł być uważany za mężczyznę pięknego. Na pierwszy rzut oka był
właściwi doskonały. Wysoki i dobrze zbudowany, o wyrazistych rysach i
pociągających, bursztynowych oczach. Wyglądał na nie więcej niż trzydzieści
wiosen, ale trudno było stwierdzić ile lat miał naprawdę. Mawiano, że od
czasu przybycia do Asghardu, nie zmienił się ani trochę. Rzeczywiście
wyglądał ciągle tak samo. Niektórzy twierdzili, że nawet lepiej niż wtedy
gdy go poznali. Nikt jednak nie widział w tym nic zadziwiającego.
Stwierdzono, że Tiran dobrze się trzyma. Może to fakt że w towarzystwie
często się uśmiechał, nadawał mu młodzieńczego, a nawet nieco chłopięcego
wyglądu. Wspomnieć jednak trzeba, że gdy przebywał sam, z jego twarzy nie
schodził dziwny, posępny grymas. Teraz również wyglądał jakby dręczyło go
jakieś denerwujące bądź niemiłe wspomnienie.
Sprawnym skokiem przesadził
niewysoki płot. Klnąc na kota, który przebiegł mu pod nogami, rozejrzał się
raz jeszcze i narzucając kaptur, wyszedł poza granice
miasta.
Mówiłam ze krótko =) nie bijcie... part opisowy bo jakoś
byłam zobowiązana temu panu hie hie
no moja kochana, przeczytałam...a gdzie
więcej o Panterze? XD
jesteś b.dobrą pisarką, systematyczną i w
ogóle...chylę czoła.
na razie nie zauważyłam, czegoś do zaczepienia
sie...bravissimo.
[villka spada robic nowy lay]
Daj więcej o
Panterze, blagam cieeeee...
Miguel vel Tiran?! Dopiero zauwazyłam
jak się nazywa, asz, Szakla jest zajebicho, wolę Szakala niż Panterę
(chociaż Panety nawet nie znam, ale Szakal to ładniejsza ksywa =D).
Osztywżyciu!!!! Jak ja żyłem bez tego opowa??? Tylko kto
jest tym złym??? Szerze powiedziawszy za nic nie chciało mnie siem tu wejść
bo to aż 6 stron ma (póki co). Ale jak zasiadłem, to dotrwałem do końca.
Fabuła genialna. Opisy genialne. Wszystko genialne. Ludzie, co wy za błędy
widzicie???
Części następnych nam trzeba!!! Oby jak
najdłuższe i często aktualizowane...
Nie ma opowiadania bez bledow... wiem ze
i ja je popelniam. Dlatego doskonala nie jestem, ale sie staram
dziekuje za mile komentarze =)
Vill, Pantera w next parcie =)
No dobra, pierdulkami typu przcinki i orty
czestuje na poczatek. Nie ma sensu powtarzac w kolko tego samego, wiec
wyprodukuje jakies sensowne zdanie.
Wow, ale to pokrecone @_@ Zaloze sie,
ze w tym wszystkim Szakal macza palce. Zreszta wszyscy od poczatku to
wiedza, ale nie lapie, jak ktos tam wczesniej wpadl na to, kto zabil konie.
I jak w koncu z tym bylo? W kazdym razie musze przyznac, ze masz talent do
intryg, Psychopatko. W kazdym parcie jest cos, co przykluwa uwage i wzmaga
zniecierpliwienie przy oczekiwaniu na ciag dalszy. Like it.
Abstrachujac
jeszcze po wypowiedzi poprzednich forumowiczow, nie uwazam Arii za
rozpieszczona panienke. Moze taka byla jako dzieciak, ale teraz zycie niezle
dalo jej w kosc i jej reakcje sa dla mnie zrozumiale. Kazdy by sie wpie***ł,
majac do czynienia z taka chamska sluzaca.
Trzy dni nie było mnie na kompie...i jak
usiadłam i włonczyłam forum weszłam odrazu tu i cio widze? Tylko jeden post
z opowaidankiem? Dlaczego tak mało? A tak wogóle tio bardzo dobrze
zrobiłaś opisując bliżej Szakala. Moga go
lepiej poznać. Świetne opisy a w zupełności zgadzam się z Ikarem. Wszystko
genialne i jak można życi bez tego Ficka...i bez Ciebie Psycho =) Trzymajcie
się i całusy dla wszystkich =) Pa
Dzieki dzieki... nie mam jeszcze new
parta =) ale mam bonusa, na zyczenie Hazel hehehe... bardzo chciala zobaczyc
Szakala w mym wykonaniu, wiec prosze =)
KLIKAJ
TUTAJ!!!!!!!!!!!!!!&
#33;!!!!!!!!!!!!!!
33;!!!!!!!!!!
Śliczniutki rysuneczek
(nabijam posty.... jeee)
QUOTE (Psychopatka @ 25-04-2003 16:58) |
Dzieki
dzieki... nie mam jeszcze new parta =) ale mam bonusa, na zyczenie Hazel
hehehe... bardzo chciala zobaczyc Szakala w mym wykonaniu, wiec prosze
=) KLIKAJ TUTAJ!!!!!!!!!!!!!!& #33;!!!!!!!!!!!!!! 33;!!!!!!!!!! |
A dupa tam.... jeszcze i na niego
przyjdzie czas. Na razie byla mowa o Szakalu.. zebyscie se go mogli
dokladnie uksztaltowac w swoich glowach...
nNo i ceimu mi nie pwioedziałas ze dałas
next parta? Cio? A w łeb chcesz? ;D Fajnie bardzo fajnie
opisane chyba sie zabujałam w szakalu
QUOTE (Psychopatka @ 25-04-2003 16:58) |
Dzieki
dzieki... nie mam jeszcze new parta =) ale mam bonusa, na zyczenie Hazel
hehehe... bardzo chciala zobaczyc Szakala w mym wykonaniu, wiec prosze
=) KLIKAJ TUTAJ!!!!!!!!!!!!!!& #33;!!!!!!!!!!!!!! 33;!!!!!!!!!! |
To wyobrazaj sobie go dalej, tak jak
wyobrazasz... to tylko rysunek =)
QUOTE (Psychopatka @ 25-04-2003 16:58) |
Dzieki
dzieki... nie mam jeszcze new parta =) ale mam bonusa, na zyczenie Hazel
hehehe... bardzo chciala zobaczyc Szakala w mym wykonaniu, wiec prosze
=) KLIKAJ TUTAJ!!!!!!!!!!!!!!& #33;!!!!!!!!!!!!!! 33;!!!!!!!!!! |
no no, talenta masz skrobania i długopisem,
i ołówkiem. normalnie ten facet ma na twarzy wypisane Szakal. a opowiadanko,
czy takie krótkie jak na part opisowy, to długie. właśnie, daj też cos o
Panterze =)
QUOTE (Vis @ 26-04-2003 19:58) |
no no, talenta masz skrobania i długopisem, i ołówkiem. normalnie ten facet ma na twarzy wypisane Szakal. a opowiadanko, czy takie krótkie jak na part opisowy, to długie. właśnie, daj też cos o Panterze =) |
Panterka RLZ!! ^^
Psycho,
weszlam na index twojej strony, weszlam w jeden obrazek... potem w drugi...
potem w trzeci... PRZEPRZEPIEKNIE RYSUJESZ!! Szczegolnie mi sie
podoba obrazek pt. kobieta ^^ Z ta harfa... Piekne... Naprawde, piekne...
Jestes fenomenem ^^
NIE CZYTAC ZANIM KRZAKOW NIE
USUNE!!!!!
Sprzątanie starego domu,
wraz z uszczypliwą Nerai nie należało do najprzyjemniejszych czynności. W
porannej drodze Aria zachowywała zimną krew i starała się nie słuchać
wywodów służącej. Piekło rozpętało się dopiero w domu, do którego szły.
Ciągłe uwagi, docinki i polecania doprowadzały dziewczynę do białej
gorączki. Wszelkie próby odparowania zaczepek ciemnowłosej kończyły się
ognistymi rumieńcami na twarzy Arii. Od tego dnia rudowłosa miała już
określone zdanie o Nerai - wredna żmija o ostrym języku i braku
jakiegokolwiek wykształcenia. Wreszcie po prostu przestała słuchać
niemiłych uwag. Choć było w nich trochę prawdy... Bo Aria faktycznie
niezbyt dobrze radziła sobie ze zwyczajnymi domowymi pracami. Nerai
wykrzywiała usta i prychała pogardliwie, widząc trud towarzyszki. Późnym
wieczorem Aria czując, że pada z nóg, zmęczona całodziennym wycieraniem,
odkurzaniem i zmywaniem, z niemałą radością zgarnęła trochę pieniędzy i
posyłając wymuszony uśmiech pracodawcy, wyszła z domu. Poczuła ulgę, gdy
Narai stwierdziła, że nie ma zamiaru z nią przebywać poza pracą i zniknęła w
ciemnej ulicy.
- Pewnie wybrała się na sabat czarownic - warknęła Aria
pod nosem i ruszyła brukowaną drogą w przeciwną stronę. Nie miała daleko do
domu. "To tylko kilka ulic"- wmawiała sobie. Czuła się trochę
niepewnie. Niespokojnie zacisnęła sztylet ofiarowany przez Szakala. Ciekawe
czy potrafiłaby go użyć gdyby zaszła taka potrzeba? Spojrzał na błyszczące
ostrze, księżycowe światło odbijało się w nim dając nikłą poświatę.
Wzdrygnęła się mimo woli. Nigdy nie lubiła broni, kojarzyła jej się ze
śmiercią i tymi wszystkim wojownikami, którzy żyją tylko po to by mordować.
Szła brudną uliczką, niespokojnie zerkając na budynki wkoło. Zorientowała
się, że to jakaś opustoszała dzielnica. W większości okien światła były
pogaszone, a spora część domów wyglądała na opuszczone. Starając się nie
spoglądać na to co leży w rynsztoku, przyspieszyła kroku. Nagle do jej uszu
dotarł podejrzany szelest. Odwróciła się błyskawicznie, ale nie dojrzała nic
w ciemności nocy.
- To tylko zmęczenie.. - mruknęła do siebie i ruszyła
dalej, starając się nie myśleć o demonach i trupach ze stajni. Jednak akurat
teraz te wspomnienia napływały... Tajemniczy odgłos powtórzył się znowu.
Poczuła ponurą obawę, że ktoś jest w pobliżu. Na pewno ją śledzi i zaraz
wyskoczy z jakiegoś zaułka... Postanowiła jednak, choć raz w życiu zachować
zimną krew, a lśniący sztylet dodawał jej odwagi
- No dalej.. pokaż
się - syknęła, rozglądając się bacznie i zaciskając ostrze w wyciągniętej
ręce. Uważała, że to najlepszą pozycję do błyskawicznej obrony. Przekonała
się jednak, że to mylne stwierdzenie. W ułamku sekundy ciemny kształt
przebiegł koło niej, wyrywając broń z ręki. Aria potknęła się lekko,
rozglądając w poszukiwaniu napastnika. Poczuła setki maleńkich mrówek na
plecach. Ślepo wmawiała sobie, że nic jej się nie stanie, to byłaby przesada
ze strony tego miasta... Stała chwilę bez ruchy i nagle nabrała dziwnego
wrażenia. Była niemal pewna, że ktoś wnikliwie ją obserwuje. Bardzo powoli,
z drżącym sercem obróciła się za siebie, z jej ust wyrwał się krótki krzyk.
Widziała ciemną postać o płonących jak ogniki oczach. Postać stałą jakby
nigdy nic, a w kościstej dłoni ściskała jej sztylet.
- Pantera... -
wyszeptała dziewczyna, starając się wymyślić jakiś sensowny plan działania.
Nic jednak nie przychodziło jej do głowy.
- Ehmmm... Możesz... To
znaczy... Oddaj mi natychmiast nóż! - wyciągnęła rękę w jego stronę,
szczerze wątpiąc, że da to jakiekolwiek rezultaty. Mężczyzna podszedł bliżej
i zatrzymaj się w odległości kilku metrów, księżycowe światło uwydatniało
jeszcze mocniej ostre rysy jego pobliźnionej twarzy, na której dostrzegła
uśmiech. Podrzucił sztylet i sprawnie złapał w druga dłoń. Aria drgnęła
- Och przestań... to nie zabawka- warknęła tonem znawcy. - Zrobisz
sobie krzywdę, oddaj ...
Pantera spojrzał na nią z rozbawieniem.
-
Ja?- w jego głosie dosłyszała nutę drwiny. - To nie ja udaję
mężczyznę....
Aria poczuła niezrozumiały lęk przed tym człowiekiem,
tymczasem ów człowiek sprawnym ruchem pumy okrążył ja i zaszedł z drugiej
strony.
- Nie wyglądasz jak inne kobiety...
- Oh... bo tak mi
wygodniej... zresztą nie twoja sprawa... oddaj mi to!
- Dlaczego
jesteś taka dziwna? - spojrzał na nią pytająco i uśmiechną się
szeroko.
Aria teraz zamiast obawy poczuła gniew.
- Jeśli ja jestem
dziwna, to jak nazwać ciebie?- warknęła pod nosem.
- Ruszyła ku niemu
szybkim krokiem, ale odskoczył. Sprawiał wrażenie jakby dobrze się bawił
kosztem dziewczyny.
- Posłuchaj, nie mam czasu na głupie zabawy...
spieszę się!- rzuciła ogarniając włosy z czoła. Pantera wykonał ten sam
ruch, tyle że jego włosy nie były rude, lecz czarne i sięgające co najwyżej
ramion.
- Przestań ze mnie kpić -syknęła , zapominając całkowicie o
strachu, teraz liczył się tylko honor, który tak dzielnie wpajał jej ojciec.
Pantera otworzył szerzej oczy?
- Kipić?... Kipi mleko starej
Margon!- zaśmiał się, podrzucając znów sztylet. Aria rozchyliła lekko
usta, zaczynała nabierać przekonania, że ma do czynienia z wariatem.
-
Nie KIPIĆ tylko KPIĆ - rzekła sceptycznie - to znaczy stroić żarty z
kogoś.... jeśli o tym nie wiesz....
Wybuchnął głośnym śmiechem Aria
także uśmiechnęła się blado
- No dobrze, teraz daj mi nóż - powiedziała
spokojnie, podchodząc bliżej. Cofnął się błyskawicznie
- O co ci
chodzi? Znów się mnie boisz? - w jej oczach pojawiły się zaczepne ogniki.
Nie odpowiedział.
- A to weź go sobie jak chcesz - rzuciła niedbale.
Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła ulica. Tak jak
podejrzewała zatrzymał ją głos:
- Mówiłaś, że opuszczasz miasto.
Czemu ciągle tu jesteś?
Aria skamieniała. Dopiero teraz skojarzyła
fakty. Stał przed nią ten sam człowiek, którego pierwszego podejrzewała o
zabicie zwierząt i stajennego.
- Ktoś mi zabił konia - odpowiedziala
spoglądając podejrzliwie na Panterę. Tamten momentalnie przestał się
uśmiechać.
- Konia?
- Tak konia... zresztą Szakalowi też. Ale
pewnie słyszałeś, mówi o tym całe miasto.
- Kiedy?
- Och
przestań... myślisz, że uwierzę, że o niczym nie wiesz...- urwała bo wyraz
twarzy mężczyzny faktycznie wyrażał zdziwienie zmieszane z niepokojem.
-
Nie wiem - pokręcił głową. Sprawiał wrażenie niewinnego dziecka. Aria jednak
nie potrafiła mu zaufać. Dla niej był w tej chwili mordercą, który w każdej
chwili może zrobić z nią to co z biednym Billem.
- Ty jesteś
przyjacielem Szakala? - zapytał nagle mrużąc duże oczy.
- Nie... to
znaczy znam go... i lubię ale... - Aria poczuła, że się gubi. Pojęcie
przyjaciel zawsze bardzo ceniła i mało kogo nim obdarzała.
- A co to ma
do rzeczy? - zapytała nieco niepewnie, jakby myśląc, że znajomość z Szakalem
może ważyć teraz o jej życiu.
Pantera uśmiechnął się gorzko. - Pewnie
on ci to dał - wskazał na nóż, który ciągle ściskał w dłoni.
- A
jeśli tak to co? Chyba powinnam mieć jakąś broń w tym przeklętym mieście.
- Broń? Przeciwko demonom? - uśmiechnął się dziwnie.
- Nie!
Przeciwko takim jak ty! - rzuciła, po chwili żałując swego tonu. Pantera
zmarszczył brwi.
- Nie musisz się mnie bać...
- Nie boje się -
powiedziała, czując że głos jej zadrżał. Tak naprawdę bała się coraz
bardziej. Mroczna i ponura atmosfera opustoszałej ulicy doprowadzała ją do
szaleństwa.
Kocie oczy zalśniły jeszcze jaśniej. Bardzo powoli zaczął
do niej podchodzić. Aria poczuła, że nogi się pod nią uginają. Patykowaty,
demoniczny stwór o oczach jak lampiony zmierzał ku niej niczym dzikie
zwierzę gotowe do skoku. W głuchej ciszy słyszała tylko bicie własnego
serca. Jeszcze nigdy sekundy nie wlokły się tak niemiłosiernie długo.
Zaczęła się cofać, potykając lekko o coś, co leżało jej pod nogami.
-
Nie zbliżaj się... - wyszeptała pochylając się, by podnieść przedmiot leżący
u stóp. Nie zareagował, był już niemal przy niej, wyciągnął ramie i w tym
momencie dziewczyna zorientował się co znajduję się tuż pod jej ręką.
Chwyciła błyskawicznie kawałek ostrego drutu i bez zastawienia zadała cios.
Mimo szybkiego uniku ostry przedmiot rozorał mu pierś. Usłyszała cichy
odgłos przypominający skowyt rannego psa. Odskoczył na bezpieczną odległość.
W zielonych oczach malowało się zdziwienie pomieszane ze strachem, Dopiero
teraz zauważyła, że w dłoni, którą do niej wyciągał trzymał nóż... więc
chciał go po prostu oddać?...
- O nie... Poczekaj! - krzyknęła,
dopiero teraz rozumiejąc swój błąd.
Ale Pantera jej nie słuchał, znikną
w ciemności brudnego zaułka, pozostawiając ją na mrocznej ulicy z
zakrwawionym drutem w drżącej dłoni.
No to macie Pantere
swojego....duzo dialogu ale opisy sa niemal ciagle wiec prosze sie tu nie
czepiac tego =) hehe
Oł siet... chyba ominęła jakiegoś parta,
bo nie rozumiem, jak to wszystko... ide poszukać na strony wcześniej...
śliczne, śliczneeee! szkoda tylko, ze
taki koniec przygnębiający...biedny Pantera, sniff...
musisz poprawić
kilka przecinków, ale co tam...cudo
!
Hehehe - jeżeli
napiszę tylko "super, pisz dalej", to Psycho zapewne najpierw mnie
zabije, a później jeszcze sprofanuje me zwłoki . No więc spróbuję coś bardziej
konstruktywnego napisać.
Stała chwilę bez ruchy <- bez
ruchu
- No dobrze, teraz daj mu nóż - powiedziała spokojnie
<- powinno chyba być mi
Cofną się błyskawicznie
<-cofnął
Stał przed nie ten sam człowiek <- przed
nią
Kipić ?; Kiedy ? <- bez spacji
uśmiechną się dziwnie
<- uśmiechnął
Więcej błędów nie znalazłem. Mam nadzieję, że
wystarczy, bym zachował życie Opowiadanko jest genialne, i czekam na ciąg
dalszy.
P.S. Super, pisz dalej
Czemu ma byc koniec? Przecie drutem go
nie zabila... spokojnie ludzie. spokojnie... =)
UFF... Juz sie balam... ^^ Ale i tak
panterka jest biedny...
Dobra koniec off - topicu... przynajmneij
tutaj nie robimy chlewu =) I nie Panterka tylko Pantera =) nie zdrabniajcie
ich.... bitte! Nie wiem kiedy nekst part... albowiem egzaminy za
pasem... sami rozumiecie.
hym hym, nieźle. tu raz Pantera defensywny,
a za chwilę czysta ofensywa. podoba mi się, nigdy nie wiadmo do końca o co
biega, trza się zastanawiać, co Ci po głowie chodziło =) a jak czytam o tej
całej służce, bleh, małapiszon...
Ciewo tio napisałaś
Bardzo mi się podoba a szczególenie ten koniec
Takie...inee i ciekawe. Jak ty tak potraisz leko czarnoi i milutko pisać ???
Och moja madziulka. Pisz szybko next parta
!!
No, ciekawe mi się podobało choć nie
czytałam od począdku pisz dalej i tyle!!!
A ja czytałam od początku i przyznam, że z
parta na part jest coraz ciekawiej, z niecierpliwością czekam na kolejne.
QUOTE (Monika of Gryffindor @ 27-04-2003 15:34) |
No, ciekawe mi się podobało choć nie czytałam od począdku pisz dalej i tyle!!! |
No świania z tej Ari Normalnie lubie tez Pantere...no w ficku
nie wychfyciłam błędów pewnie dlatego ze na nie nie zwrqcam uwagi tyko
czytam
Psycho
Napisz cos szybko bo umre
Napisz prosze. I cos szybkiego. DZIENKS góry
Szybkiego? Tzn... szybka akcja? Oj
przykro mi... w tym opowiadaniu praktycznie nie ma szybkiej akcji... i
niewiele takich momentow bedzie. A next part w srode albo czwartek. Teraz
ide kuc dalej chemie....
Yeeeesss! Nareszcie dorwałam się na
neta i pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, było przeczytanie Twojego fica,
Psycho. Dużo mnie ominęło, oj dużo, ale jestem zachwycona!! Treścią
głównie, do stylu mogłabym się ciut doczepić, ale powiem tylko o
powtórzeniach, które mi się w oczy rzuciły - za dużo powtarzasz imię
"Aria". Moja refleksja. No nie, ale ten fic i tak jest genialny,
naprawdę cholernie mi się podoba!! Wciąga jak nie wiem! Czekam
na następną mroczą odsłonę Miasta Cieni!!
Zdrowionka, bo nie
wiem, czy znowu nie zniknę.
zajebiste, osz, zajebiste
(nie ma co
się rozpisywać, przecież wiesz =P)
:) Nio... nareszcie udało mi się
skomentować :) - mam nadzieję, że się aż tak bardzo nie gniewasz... :)
Czytaj, popraw literówki i pisz następne opowiadanka - a - i powodzenia na
klasówce ^^.
"spoglądała na sztylet , który właśnie stał się jej
pierwszą bronią" <- Hmm... co tu jest nie tak...? (oprócz przecinka
:P ) - pewnie będzie to to drugie zdanko... jakoś mi nie pasuje do Arii - to
jej pierwsza broń? Tego... nie tego się spodziewałem...
:)
"policzki było szkarłatnej barwy" <- może lepiej -
"policzki były już szkarłatnej barwy"
"i dziwnie się
przy tym czuła."<- skoro "nigdy" to tu raczej powinno być
- "i dziwnie się teraz czuła" :)
"Około
dziewiętnastej" <- bardzo ładnie - i tak ma być ^^ - zdecydowanie za
dużo osób pisze liczebniki w opowiadaniach nie w sposób słowny. Liczbami
pisze się je tylko przy numerach domów i przy innych, nielicznych okazjach
^^ - wreszcie to bardzo wyraźnie zobaczyłem :)
"Czy będzie dziś
Pan Tiran na kolacji?" <- "Czy pan Tiran będzie dziś na
kolacji?"
"Ma pewnie setki innych spraw na karku."
<- jak mówiłem wcześniej - generalnie bardziej by pasowało głową, ale
przyznaję rację... I wycofuję się z tamtej opinii - nie w tym zdaniu... Tak
jak brzmi cały ten akapit - brzmi bardzo dobrze :)
"rozterkami
... miała" <- nie rób odstępu między trzykropkiem a poprzednim
wyrazem, chyba, że ten trzykropek miałby odzwierciedlać jakąś
niewypowiedzianą kwestię - która w 99% przypadków powinna być dodatkowo
oddzielona poprzedzającym przecinkiem :)
Jest jeszcze troche
literówek - generalnie związanych z brakiem polskiej litery - ale to
kompletne przypadki ^^, niemniej - przeczytaj i zmień, aaa - Word ci ich nie
wyłapie - bo są poprawnymi z jego punktu widzenia wyrazami... :) (np.
"ja" zamiast "ją" ^^)
***
" Był to
strach mocno przesadzony" <- może lepiej - "Ten strach był
jednak mocno przesadzony, a incydent w stajni tylko jeszcze jakby pogłębił
paranoję." - albo coś takiego - generalnie coś mi tu nie pasuje w tym,
wziętym w cudzysłów, zdaniu. :).
"jak zginąć to na ojczystych
śmieciach" <- tu chyba drobny błąd stylistyczny - ale... może być
(ojczyste śmieci - własne śmieci, ale twój zamysł... :) ), no i druga rzecz:
"jak zginąć, to na ojczystych śmieciach"
"Inną sprawą
było to, że najczęściej on" <- może - "że to najczęściej
on"
"mężczyznę pięknego" <- :P o mężczyznach raczej
mówi się "przystojni", to o kobietach mówi się, że są
"piękne"... :)
"nic zadziwiającego" <- chyba
lepiej po prostu "dziwnego"
"Stwierdzono" <-
Ajć! rani oczy - lepiej użyć zamiennika - "stwierdzono" należy
raczej do języka urzędowego, niż literackiego... "widziano",
"wiedziano", "mówiono", "mawiano",
"widocznym było"... czy jeszcze inaczej :)
"fakt
że" <- jak zauważyłaś - wypominam ci tylko gryzącą interpunkcję,
albo nowe rzeczy ^^ - przecinek przed "że"
^^
***
"NIE CZYTAC ZANIM KRZAKOW NIE
USUNE!!!!!" <- usuwaj takie rzeczy razem z
krzakami ^^
"macie Pantere swojego" <- "macie
swojego Panterę" :P
Jej... z odcinka na odcinek mam coraz mniej
do poprawiania... :)
No i druga sprawa... tego... Psycho - coś chyba
jest w mojej hipotezie :D - nie ma co - jak przeczytałem pewien fragment...
:P mmm... oki - idę czytać dalej :)
No i przeczytałem :) ^^ długo to
trwało... bo tak po prawdzie, to zacząłem totego ficka czytać coś koło
11:30... :P - no ale cóż - miałem trochę spraw na głowie :). No i czekam na
następne części :)
Pozdrawiam! :)
Psycho, robisz nam czarną robotę, bo
musimy się bardzo skupiac na błędach zamiast na treści jak czytamy, bo ty
oczekujesz samej krytyki ^^
Ale muszem cię zmartwić : szukałam, szukałam
i nic nowego nie znalazłam, a szósty raz czytać mi się nie chce [zresztą i
tak mnie już wyrzucają ^^']
Oczywiście żartuję - przeczytałabym i
z 20 razy twojego ficka. No więc trzymaj dalej ten poziom i daj nam jak
najszybciej parcika ^^
dla tej Psycho ^^'
jak dobrze być sobie wolnym słuchaczem i
nie musieć szukać dziur w całym... znaczy błędów ^^
pewnie zaraz mnie ktoś zlinczuje ale lubie
Nerai nie wiem dlaczego po prostu podoba mi się jej postać
poza
tym bedę się powtarzac : Bardzo mi się podoba
mena, to zdanie w nawiasie... sądzę, że
raczej niewiele osób by sobie Twoje słowa skojarzyło tak jak Ty _-_
Dłuuugaśny part wyszedł... szczerze
mówiąc wyciełam pewien fragment, który będzie dopiero w next parcie... bo
by było serio, serio za długo...
Szakal raz jeszcze rozejrzał
się bacznie. Chciał uniknąć niepowołanego wzroku kogokolwiek... Jednak gdy
jego bursztynowe oczy nie dojrzały nic podejrzanego, ruszył dalej. Trawiasta
równina rozciągająca się wkoło Asghardu była jedyną granicą między tym
miastem, a ponurą ścianą lasu, która straszyła swym ogromem i istotami
żyjącymi po drugiej jej stronie. Nikt nie zapuszczał się w głąb tej ponurej
puszczy, Szakal też nie miał takiego zamiaru. Wąską ścieżką między trawami
szedł tak długo, póki równinny teren nie zaczął się zamieniać w pagórki i
doliny. Stanął na zboczu trawiastego parowu i niespokojnie wciągnął
powietrze w płuca. Panowała tu przeraźliwa cisza, jedynie wiatr był gościem
tego ponurego miejsca. Jednak mężczyzna nie wyglądał na przestraszonego.
Sprawnie zszedł boczną dróżką i stanął na dość dużej łące. Ciemność
rozjaśniały gromady świetlików, unoszące się chmarami nad ziemią i
przeraźliwa biel kwiatów, które znaczyły bardzo gęsto zieloną murawę. Ich
duże, jasne płatki wprost zachęcały do zerwania i zatopienia się w słodkim
zapachu. Wydawać się mogło, że cichy szum w dolinie to nie odgłos wiatru
lecz śpiew setek roślin. Niejeden gorzko zapłacił za chęć rozkoszowanie się
ich pięknem, bowiem kwiaty te, nazywane powszechnie leśnymi liliami,
posiadły złudną zewnętrzną urodę. Ich opary były najzwyczajniej w świecie
trujące. Szakal nie zwracając na nie najmniejszej uwagi, podszedł do
gęstej kępy krzewów, zarastającej ścianę parowu. Dopiero po wnikliwym
przyjrzeniu się, można było zauważyć, że w ścianie tej znajduję się
wgłębienie. Mężczyzna najwyraźniej o tym wiedział, bo sprawnie przedarł się
przez gąszcz i wszedł do niewielkiej jaskini. Wewnątrz panował ogromny
chłód. Na środku groty połyskiwało niewielkie jeziorko, którego woda
wydawała się smoliście czarna. Szakal ominął je i stanął przed tylną ścianą
jaskini. Zacisnął dłoń na medalionie, który nosił na piersi, a drugą położył
na nieruchomej skale. W tym momencie stało się coś, co każdy człowiek o
zdrowych zmysłach uznałby za czary. Skała rozstąpiła się, ukazując czarny
jak smoła tunel. Szakal jednak nie wyglądał na ani trochę zdziwionego.
Obejrzał się raz jeszcze i zniknął w ziejącym mrokiem gardle. Skalna ściana
natychmiast się zatrzasnęła, pozostawiając grotę w głuchej ciszy,
przerywanej co chwile przez plusk maleńkich fal, obijających się o brzeg
jeziorka.
W tunelu było całkowicie ciemno, mimo to mężczyzna szedł
szybko i pewnie, jakby przebywał tę drogę setki razy. Po chwili marszu,
ciemności zaczynały się przerzedzać, a tunel oświetlił blask pochodni. Była
to ponura jaskinia, o przegniłych, wilgotnych ścianach i zatęchłym odorze
unoszącym się w powietrzu. Szakal nie oglądając się na boki, zbiegł po
wąskich schodach i stanął przed obszernymi wrotami. Na ich środku wyryty był
znak, identyczny jak na medalionie, który nosił - dwie gwiazdy nałożone na
siebie, a na środku symbol przedstawiający bawolą czaszkę. Szakal otworzył
owe wrota w taki sam sposób jak ścianę w jaskini. Wszedł do wąskiego
pomieszczenia, i napotkał kolejne drzwi, przystanął przed nimi nasłuchując,
a jego usta wykrzywiły się w cynicznym uśmiechu. Mocnym kopnięciem sprawił,
że wrota otworzyły się z hukiem. Szybkim krokiem wtargnął do olbrzymiej,
ciemnej komnaty. Tuż przed sobą widział posąg, wykonany z jakiegoś krwistego
kamienia. Posąg ten mógł przedstawiać jedynie boga, wyjętego z kart
pradawnych ksiąg. Jednak mężczyźnie ani w głowie było oddawać mu hołd,
splunął na kamienna posadzkę. Kilkadziesiąt zakapturzonych postaci zerwało
się z klęczek pod wpływem wtargnięcia Szakala. Szeptały cicho między sobą,
najwidoczniej zirytowane, że przerwał im modły. Nie zwrócił na nie większej
uwagi. Ruszył wąskim przejściem pomiędzy postaciami i zerknąwszy krótko na
posag boga, zniknął w drugim końcu komnaty.
Wszedł do kolejnej sali,
podobnie mrocznej i przesyconej grozą. Wrażliwy człowiek pewnie wzdrygnąłby
się czując dziwny, lodowaty chłód tego miejsca. Jedynym źródłem światła
były błękitne płomienie, tańczące w kominkach po dwóch stronach sali, oraz
pochodnia płonąca na czymś co przypominało ołtarz. Cała komnata wyścielona
była skórami. Na jej środku stał pokaźnych rozmiarów stół, a ściany
ozdobione były zwierzęcymi czaszkami. Szakal wbił oczy w mrok zalewający
przeciwległą część sali, jakby oczekując, że zaraz coś się z niej wyłoni. Do
jego uszu doszedł cichy szelest, a z mroku wyszła wysoka, chuda postać.
Siwe włosy związane były na karku, a obszerna szata ciągnęła się po ziemi
niczym welon.
Szakal schylił głowę i przyklęknął na jedno kolano.
-
Pozdrawiam cię o wielki Kapłanie Rangh - rzekł sucho, po czym szybko wstał
podchodząc do osoby w czerni.
- Witaj Szakalu - rozłożył dłonie
zakończone długimi paznokciami. - To zaszczyt być jedyną osobą, przed którą
schylasz głowę... nie licząc oczywiście Wielkiego Pana.
- Wszyscy się
przed tobą płaszczą, wiec moja osoba nie powinna ci robić różnicy -
uśmiechnął się pokrętnie - a przed "wielkim panem"- jak go
nazywasz, głowy nie schylałem nigdy.
- No tak... zapomniałem o twej
dziwnej ideologii. Ale proszę, proszę! - skinął kościstą dłonią. -
Rozgość się, poczęstowałbym cię najlepszym winem, ale wiem, że alkohol ci
nie służy - wyszczerzył nierówne zęby i usiadł w skórzanym fotelu. Ogień z
kominka oświetlił jego obficie poznaczoną zmarszczkami twarz, jednak
spojrzenie miał młode i bystre.
- Wiesz ... zawsze dziwnie się czuje
gdy patrzę w te twoje brązowe oczy. Gdy stajesz przy mnie jako przystojny,
młody mężczyzna o pogodnym uśmiechu... nie mogę się do tego przyzwyczaić,
pewnie dlatego, że prawda jest nieco inna - uśmiechnął się cynicznie.
-
Tak wygląda korzystniej - rzucił Szakal, rozglądając się leniwie po
komnacie, jego wzrok zatrzymał się na skórze czarnej pantery, ozdabiającej
ścianę.
- Och co to, to tak... ludzie i tak się już najedli strachu
przez ciebie - powiedział siwowłosy.
Szakal prychnął. - Jeśli mówisz o
historiach z demonami, to tylko ożywiłem stare legendy...
- No tak...
podobno jesteś mistrzem takich opowieści. Poza tym muszę ci pogratulować
Szakalu... - rzekł z uśmiechem. - Incydent z końmi był całkiem ciekawy -
dodał, widząc pytające spojrzenie mężczyzny.
- Z końmi? Skąd wiesz, że
to moja robota?
- Och...naprawdę uważasz, że jestem taki głupi? Kto
inny miałby interes w zabijaniu konia młodej dziewczyny w przeddzień jej
zamierzonego wyjazdu z miasta? Zresztą porozbijane łby... to do ciebie
pasuje mój drogi.
Szakal w odpowiedzi skrzywił się lekko.
- Zdradź
mi jedno... jak je uśmierciłeś? Intryguje mnie to od chwili gdy doniesiono
mi o tym fakcie - w głosie siwowłosego czuć było ironię.
Szakal wpatrywał
się w niego z lekkim niesmakiem.
- Dla kogoś kto potrafi wejść do
ludzkiego umysłu, koński nie jest problemem - rzekł głucho.
Rangh
zaśmiał się ochryple - Chcesz powiedzieć, że kazałeś im rozbić łby o
ścianę?!
- Dokładnie... - przytaknął, jakby to było oczywiste.
-
Czemu zabiłeś swojego wierzchowca?
Szakal zaklął pod nosem - A co miałem
zrobić? To bydle robiło tyle hałasu, że nie sposób było go uciszyć. Darłoby
się do rana... poza tym to wykreśla mnie z listy podejrzanych.
Oczy
siwowłosego błysnęły niezrozumiale. - No to na konia mamy
usprawiedliwienie, a co powiesz o człowieku?
Szakal ze świstem nabrał
powietrza i głosem pełnym irytacji rzucił:
- Głupi Bill, wtykał nos w
nie swoje sprawy, więc ogląda świat z innego wymiaru.
- Czemu zostawiłeś
ciało?
- A co miałem robić?! Przywlec tutaj?! - wybuchnął - i
tak miałem szczęście, że nie uciekł. Jeden trup mniej nie zaszkodzi,
pławicie się tutaj w śmierci i zgniliźnie - dodał z goryczą.
- A ty
śmiercią i zgnilizną się żywisz, więc nie podnoś głosu... - dokończył
siwowłosy.
Szakal zmarszczył brwi, w jego oczach pojawił się ogień,
który mógł zapłonąć tylko w spojrzeniu bestii.
- Co chcesz zrobić z
dziewczyną? - zmienił nagle temat.
- No właśnie... dziewczyna. - Rangh
pociągnął łyk wina. Bardzo dobrze, że ją zatrzymałeś...widać, że
zapamiętałeś nauki, które ci wpajano. Widzisz... dziewczynę musisz tutaj
przytrzymać przez dłuższy czas... będzie potrzebna - dodał mrużąc jasne
oczy.
Szakal nie zadawał pytań, doskonale wiedział co oznaczają te słowa.
Może gdyby Aria coś dla niego znaczyła, poczułby żal...ale on uczucia żalu
nie czuł od wielu lat.... zresztą żadnego uczucia.
- Użyj wszystkiego by
ją zatrzymać w mieście i niech ci ufa, bezgranicznie ufa. Wykorzystaj do
tego te cudowne, pociągające spojrzenie.
Szakal stał chwilę ze
zmarszczonym czołem, jakby szukając w myślach znaczenie tych słów. W końcu
skinął posłusznie głową.
- Doskonale panie strażniku, a teraz wybacz mi.
Wybrałeś złą porę na wizytę. Jestem zmęczony, muszę odpocząć i poddać się
medytacji - odwrócił się i ruszył miękkim krokiem w stronę wyjścia komnaty.
- Ludzie zaczynają węszyć - rzucił głucho Szakal.
Siwowłosy
przystanął i spojrzał na mężczyznę z bladym uśmiechem.
- To twoje
zadanie by nie węszyli... niewygodnych zlikwiduj.
- Tak jest - padła
krótka odpowiedź. Kapłan zmarszczył brwi i podszedł powoli do mężczyzny.
- Zadziwiające z ciebie stworzenie... przerywanie czyjegoś istnienia
traktujesz jak zrywanie owoców w sadzie...
- Tak mnie stworzono -
odpowiedział sucho, nawet nie spoglądając na Rangh'a. Siwowłosy położył
mu dłoń na ramieniu.
- Na koniec chciałem ci przypomnieć - rzekł ledwo
słyszalnym szeptem - przypomnieć, że to właśnie kobieta sprawiła, że
cierpiałeś tak straszliwe męki i stałeś się tym kim jesteś... stałeś się
potworem - uśmiechnął się jadowicie i zniknął poza drzwiami komnaty.
Szakal stał jeszcze chwile bez ruchu, wpatrując się w blade ogniki w
kominku. Rangh mówił prawdę. Od lat Miguel vel Tiran nie był człowiekiem.
Odebrano mu ludzkie uczucia i cechy... otrzymał w zamian nieśmiertelność i
niewyobrażalną, nadprzyrodzoną moc. Na co dzień ukryty pod sztuczną maską
sympatycznego strażnika, jedynie w tych podziemiach mógł odsłonić swe
prawdziwe oblicze. Oblicze krwawej bestii, bezlitośnie i okrutnie
wyszkolonej na demonicznego sługę cienia.
Kto czytał wnikliwie
opowiadanie od początku się nie zdziwił, kto nie czytał ma surprajsa =) kto
nadal obstaje przy lubieniu Szakala ma u mnie plusa... =)
<brawo> <brawo>
<hurra> <jupi> <etc> <etc> Fajno napisane
Nie mam za dużo czasu, by wymieniać
te nieliczne błędy, jakie są (brat się wpycha), ale wyżej wspomniany osobnik
napewno zaraz to zrobi. Dzięki, że dałaś parta dzisiaj (młotek okazał się
niepotrzebny ). Ciekawie napisane, i wciągające. I mimo
wszystko trochę zadziwiające. Jak wrócę z wyjazdu, to tutaj powinien już się
znajdować następny część
jednak spojrzenie miał młode i bystre. -
spojrzenie młode? nie wiem, coś mi tu nie pasuje:"D
żądałaś
komenta do fabuły - tu nie ma wcale pantery [abaśka won, pantera to mój
bohater 8>!]...kidding, kiddingXD
- Na koniec chciałem ci
przypomnieć - rzekł ledwo słyszalnym szeptem - przypomnieć, że to właśnie
kobieta sprawiała, że cierpiałeś tak straszliwe męki i stałeś się tym kim
jesteś... stałeś się potworem - uśmiechnął się jadowicie i zniknął poza
drzwiami komnaty. -----> i jak tu dalej nie czytac? temu haczykowi nikt
się nie oprze.
zły szakal...hmmm...wolę takiego niz dobrego szakala.
nie mam zastrzeżeń do fabuły, jest super tak jak jest.
howgh.
Hi hi - a więc jednak moje przewidywania
się w pewien sposób sprawdziły
Niom - i jak tu dalej nie czytać...
Psycho - piszpiszpisz dalej
A teraz parę rzeczy, które
wynalazłem
"Chciał uniknąć niepowołanego
wzroku kogokolwiek..." <- może "czyjegokolwiek niepowołanego
wzroku"?
"posiadły złudną zewnętrzną urodę." <-
"posiadały", a nawet "miały" (he he - tu taka mała
reminescencja - moja pani od polskiego zawsze powtarzała - "nie mówcie
mi, że ktoś "posiada" coś, bo to mi się zawsze kojarzy z
posiadłością ziemską" , hi hi, może i nie do końca się z tym
zgadzam, ale... coś w tym jest
)
"ale on uczucia żalu nie czuł od wielu lat.... zresztą żadnego
uczucia." <- "lat... tak jak i zresztą żadnego innego
uczucia."
"Na koniec chciałem ci przypomnieć" <-
może "ci jeszcze przypomnieć" - skoro to już końcowa wskazówka...
"niewyobrażalną, nadprzyrodzoną
moc" <- może "niewyobrażalną, niemal nadprzyrodzoną, moc"
- jakoś mi lepiej brzmi
Oki - to byłoby na tyle chwilowo
- i ty również masz "niemal nadprzyrodzoną moc" przykuwania naszej
uwagi... Czekamy na dalsze party
Ha! Wiedzialam, żę to bedzie Szakal
taki inny. Dobra jestem. Hheheheheh^^Świetne!! Nie widze błędów
chociaż Ikar zawsze coś wyskrobie
Hehe^^ Świtnie opisujesz. Stważasz świetną atmosferę. Nie umiem tego
określić. Coś wspaniałego. Wogóle. Bardzo fajnie zagadki ze tak powiem
Pisz szybko next parta, bo sie docekac nie moge!!
Heh...ja go lubie ale troche mniej...
Pamietasz psycho mniej wiecej
przewidziałam to tyko wtedy mysłam ze zabił te konie ze wzgledu na Arie a
tak dalej miałam racje Fajnie...chociaż myślę, że strasznie dużo
opisu dałas na początek ale potem to sie wyrównało bo i było trochę dialogu
Nie muszę chyba pisać, że fick jest
naprawdę dobry. Strasznie wciąga, chciałam przeczytać jeden part i koniec,
ale nie mogłam. Ile jeszcze częsci planujesz? Zostań pisarką, całe forum
kupi Twoje książki
Pozdrawiam i szczęścia na egzaminie (bo chyba go piszesz) życzę
Duuuzo czesci... mam a lot of pomysly w
glowie... wiec jeszcze troche Miasto Cieni pociagnie na tym forum... chyba
ze mi sie pisac odechce, np. tak jak dzis...wtedy nie wiem jak to bedzie.
Psychoptako, ty nas nawet tak nie
strasz! Nie wyobrażam sobie, że mogłabyś, od tak sobie,przestać pisać
Wiedziałam, że to Szakal
^^' Nie no, ja na serio już nie mam ochoty szukać błędów... No bo po co
[jak kots już słusznie powiedział] szukać dziury w całym?
Jest
fantastycznie. Naprawdę się nie mogę doczekać nexta.
Korzystajac z nieuwagi rodzicow dostalam
sie do netu... oni swiruja z tymi egzaminami... grrr. NIe mam next parta ale
mam jeszcze jeden bonus =) ostatni , tym razem speszlaj for Villemo... i
tak dalej nie wiem co ona w tym facecie widzi =) Pozdro
KLIKAJ TUTAJ
troche przypomina trupa ... ale
tak wlasnie wyglada =) dobra dosc bonusow... to nie forum rysunkow tylko
fickow, ide.
Talent plastyczny to masz fenomenalny
dziewczyno!
Co do ficka to już inna sprawa....błędy błędami
zresztą nie chce mi sie ich szukać bo inni mają do tego można by rzec
prawdziwy talent....tylko czegoś mi w tym opowiadaniu brakuje.
Nie pytaj
mnie tylko czego bo naprawdę nie wiem, choć próbowałam do tego dojść. Czuję
jakis niedosyt jak czytam twoje dzieło.Może to fabuła?...jak do tego dojde
to na pewno napiszę!
Na razie życzę weny i powodzenia na
egzaminach!
QUOTE (Mya vel. Angelina @ 03-05-2003 21:18) |
Talent plastyczny to masz fenomenalny
dziewczyno! Co do ficka to już inna sprawa....błędy błędami zresztą nie chce mi sie ich szukać bo inni mają do tego można by rzec prawdziwy talent....tylko czegoś mi w tym opowiadaniu brakuje. Nie pytaj mnie tylko czego bo naprawdę nie wiem, choć próbowałam do tego dojść. Czuję jakis niedosyt jak czytam twoje dzieło.Może to fabuła?...jak do tego dojde to na pewno napiszę! Na razie życzę weny i powodzenia na egzaminach! |
Pantera siedział na niewielkiej skale,
tej samej, na której po raz pierwszy ujrzała go Aria. Krople krwi z
rozciętej rany kapały powoli - Pac.. pac...
Na jasnym kamieniu
pojawiały się czerwone plamy. Wpatrywał się w nie ze zmarszczonym czołem, w
dłoni wciąż ściskając sztylet dziewczyny. Nie ból teraz przeszkadzał mu
najbardziej. Gorsze dla niego było to, że tak wielu spraw nie potrafił
pojąć. Nie rozumiał dlaczego ta rudowłosa istota go zraniła... przecież nie
chciał jej zrobić krzywdy. Żadne zwierze nie atakuję bez powodu... Jego
umysł na próżno próbował nadać sens ludzkim działaniom, z którymi się
spotykał. Zawsze gdy starał się do nich zbliżyć, uciekali z krzykiem, bądź
co gorsza zmuszali jego do ucieczki gradem strzał albo ostrymi kamieniami.
Wtedy też nie rozumiał czemu bije z nich taki gniew. Może sposób myślenia
Pantery byłby inny, gdyby nie spędził większości życia w samotności, wśród
dzikich zwierząt i mrocznego lasu. Z czasem zaczynał coraz bardziej
upodabniać się do rdzennego mieszkańca puszczy. W mieście uważano go za
dziwaka lub wariata, dziwiono się, że potrafi władać ludzką mową. Pantera
miał świetny zmysł słuchu, dogadywanie się ze zwierzętami nie sprawiało mu
najmniejszego kłopotu, więc czemu miałby nie zrozumieć ludzi? Poza tym w
jego pamięci zakodowały się wspomnienia z odległej przeszłości, kiedy to
używano tego dziwnego języka wkoło niego.
W tym momencie w umyśle tego
czarnowłosego, chudego mężczyzny pojawiło się jedno, mocne postanowienie -
nigdy więcej nie zbliży się do tych istot. Czuł, że nie należy do ich
świata i mimo, że tak bardzo go intrygowały nie miał zamiaru ryzykować
kolejnymi ranami.
Aria leżała w miękkim łóżku, z oczami wbitymi
w sufit. Nie zjadła dziś kolacji, była za bardzo zdenerwowana. Cały incydent
z Panterą całkowicie wyprowadził ją z równowagi. Była pewna, że zakończy
swoje życie na tej ciemnej ulicy, rozerwana przez niego na strzępy... myliła
się. To ona okazała się tą, która zaatakowała. Wmawiała sobie przez cały
czas, że działała w obronie własnej, że chciał jej zrobić krzywdę. Ale
cichutki głosik w głowie szeptał coś innego. Teraz jedynym jej marzeniem
było nie spotkać nigdy więcej tych olbrzymich, zielonych oczu. Wciąż
widziała jego spojrzenie. Spojrzenie pełne zdziwienia i niemego wyrzutu.
Trudno powiedzieć jak Aria by się poczuła, gdyby znała rozterki Pantery...
Jednak nie miała pojęcia, że ból o wiele większy niż rana na piersi,
sprawiła mu całkowita utrata zaufania do ludzi. Wiedząc o tym, poczułaby się
pewnie jeszcze gorzej. Bowiem rudowłosa mimo całej niesprawiedliwości i
zakłamania z jakimi spotkała się w swoim niedługim życiu, pozostała wciąż
tą samą, naiwną i wrażliwą dziewczynką. Dziewczynką, która stara się bawić w
dorosłą kobietę, a im dalej się w ta zabawę zapędza, tym bardziej odczuwa
fakt, że jest tylko zwyczajną, szarą osobą i żadne szlacheckie tytuły nic
nie dadzą jej w tym mieście. Nawet zwykła służka może nią pomiatać, a to że
ma gdzie spać, zawdzięcza życzliwemu strażnikowi. Ta myśl bezsilności
całkowicie ją podłamała. Skuliła się i przymknęła powieki aby usnąć. Jednak
przeszkodziły jej głosy dochodzące z korytarza. Aria przez chwilę nie
zwracał na nie uwagi. Jednak gdy głosy stały się głośniejsze, postanowiła
sprawdzić co się dzieje. Powoli wstała i podeszła do drzwi. Rozchyliła je
delikatnie. Przez niewielką szparę widziała trzy postacie. Jedną był
jasnowłosy Artreus, w drugiej rozpoznała tęgiego pana domu, trzecią osobą,
najbardziej schowaną w cieniu, okazała się Nerai.
Aria nie miała
zamiaru ich podsłuchiwać. Jednak słowa, które usłyszała sprawiły, że nie
mogła, bądź nie chciała się ruszyć z miejsca
- Szakal nie jest naiwnym
szczeniakiem... to ostatnia osoba, która dałaby się zwieść czartom - rzucił
oschle gospodarz domu.
- No nie wiem. Miał być wczoraj na kolacji... nie
było go. Dziś nie pokazuje się cały dzień... to podejrzane, teraz nikt nie
włóczy się po nocach. Po tym wypadku każdy boi się wyjść z własnego domu -
Artreus mówił spiesznie i nerwowo.
- Widać Szakala nie dręczą
nieuzasadnione obawy - warknęła Nerai. - Czasami znikał na kilka dni. Nie
sądzę, że cos mu się stało.
- Skąd wiesz?- wtrącił się znów Artreus -
może zło zauważyło, że Szakal stara się je wywęszyć i postanowiło go
załatwić?
- Przestań krakać! - głos gospodarza domu był podniesiony.
- Tiran to jedna z nielicznych osób, które nie dały się zwieść całej tej
panice... Jego brak nie byłby nam na rękę.
- To wszystko przez ta rudą
- warknęła Nerai - od czasu gdy się tutaj pojawiła, mamy same kłopoty.
-
Co ty gadasz? - prychnął Artreus - co ona może mieć z tym wspólnego?
-
Tego nie wiem, ale daję głowę, że to jakaś wiedźma. Trzeba ją stąd jak
najprędzej wykurzyć...
- Och Arti nie słuchaj jej! - zaśmiał się pan
domu - Nerai jest przewrażliwiona. Znienawidzi każdą kobietę, która zbliży
się do Szakala choćby na krok... jest po prostu chorobliwie zazdrosna.
W tym momencie Nerai fuknęła wściekle i spływając ognistym rumieńcem,
szybko zbiegła po schodach, znikając im z oczu. Aria nie przysłuchiwała się
dalej rozmowie. Zamknęła cicho drzwi i osunęła się ma ziemię. "Czyli on
jest kolejną ofiarą " - dzwoniło jej w głowie.
Świadomość, że
Szakala mogło spotkać to co tego chłopca ze stajni, przyprawiała ją o
dreszcze. Nie chciała myśleć co by się z nią stało bez jego pomocy. Pewnie
gdyby się za nią nie wstawił, zostałaby stąd wygnana... a na tej suchej
równinie czekałaby ją tylko śmierć. Jednak mimo wszystko nie o siebie bała
się najbardziej. Bała się o niego... o tego przystojnego, życzliwego
mężczyznę. Mężczyznę, do którego chyba każdy czuł sympatię. Poczuł się
winna... może zło chcę dosięgnąć ją? A on jej pomaga, więc najpierw zniszczy
jego. Zaczęła wyrzucać z siebie te ponure myśli, co okazało się niezwykle
trudne. Zawsze gdy człowieka coś dręczy, nadchodzą te najokropniejsze
przeczucia. Jakby siłą chciały wyssać z serca wszystko co optymistyczne.
Aria doznawała teraz takiego uczucia. Zdawało jej się, że wszystko coraz
bardziej blednie, że jej życie z czasem staje się coraz większym
koszmarem.
Długo płakała tej nocy, nękana obawami i sprzecznymi
myślami. Po bolesnym rozstaniu z pierwszą jej mi miłością, jaką był Reid,
dziewczyna postanowiła, że nigdy już nie zaufa żadnemu mężczyźnie. Ku
ironii, jej naiwne, dziewczęce serce przepełnione było bezgraniczną
ufnością do osoby, za sprawą której spotkać ją miał okrutny los.
pozniej napisze cos wiecej bo mi emma
`maczosa zabierze...
super po prostu=)
No ja czytałam...ale jak an Ciebie to za
dużo uczuć włożylas...
Normalnie błędów chyba żadnych...
A ja zauważyłam jeden błąd. Jedna litera
źle
"osunęła się ma ziemię" powinno być osunęła się na ziemię.
To tyle co do błędów.
Ogólnie jak zwykle mi się podobało ().
co Ty kombinujesz? =) zżera mnie ciekawość.
a, i Pantera, niezły z niego men, lubię bladych =)
hm.. błędów jako
takich nie ma, nic nie zaburza przejrzystości. =)
no, mój rzemieśniku kochany, napiszę teraz
coś więcej.
w kilku miejscach jak zwykle przecinki, ale naprawdę da się
to znieść.
nie wiem czemu, na rysunkach i w twoich ficach bardziej
podobają mi się faceci...nie wiem czemu [asz ten maczos pantera...asz asz
asz **].
Pokazałaś klasę, uczucie tego niedostyku raczej nie daje o sobie
znać.
chociaż może za mało poetycznych :"D porównań?
brawo =)
QUOTE (_Marcia @ 05-05-2003 16:22) |
No ja czytałam...ale jak an Ciebie to za dużo uczuć włożylas... Normalnie błędów chyba żadnych... |
QUOTE (Psychopatka @ 03-05-2003 21:35) |
Cos w tym
jest ... myslalam, ze to moje odczucie, ze czegos tutaj brak... wiesz
czasami autorzy maja dziwne podejscie do swoich opowiadan=) Ale widze, ze
sie nie myle tym razem...skoro ty tesh masz podobne wrazenie... Jak to
czytam to wydaje mi sie, ze cos jest nie tak... i za cholere nie moge
wylapac co =( =( =( Pozdrawiam. |
Psycho, brakuje mi jednego przecinka ale to
jest szczegol. Bardzo dobrze opisałaś uczucia. Stwarzają one taką prawdziwą
"tarczę" człowieka. Czyta się lekko i zwiewnie
Super. Co tu dużo pisać. Hehehe Spoks. A co do bonusa, trochę inaczej
sobie pantere wyobrazałam, ale tylko szata mi nie pasowała.
Ale to szczegol. Pisz szybko next parta bo siem doczekac nie
moge@!!!!
[klask, klask, klask]
Budujesz atmosferę, budujesz. Parcik jak zwykle świetny. Dodaj jeszcze
trochę Pantery - ale tak jak uznasz za stosowne. Ze specjalistką dyskutować
nie będę. Czekam na parciocha i na Panterę
No kurczę nie chcę tu zaśmiecać topicku
niepotrzebnymi komentami, ale heh... obiecałaś mi to wszystko razem
przysłać, albo chociaż dać na stronę to sobie ściągnę. Sorki za tyle
kłopotu, ale nie czytałam na bierząco i się pogubiłam... =( a przeczytać
bym chciała całość.
przeczytałam to całe wszystkopod rząd.
wydało mi się to bardzo dobre. zaczęłam czytać coś innego, co można by uznać
za dobre. ale po przeczytaniu tego ficka nie wydawało mi się to juz
interesujące. to jest dowód, że tejn fick ma swoją klasę. ktoś zauważył to
już - świetnie opisujesz facetów i robisz z nich intrygujące postacie. i
wreszcie uczucia - to jest coś co bardzo lubie czytać.
Szakal jest wspaniały!
Kolejna część... nawet przyjemna =)
Krótko bardzo... nie mam głowy do pisania, tzn mam... ale jakoś sztywno mi
idzie, a nie chcę zmaścić. Macie wiec malutki parcik.
Miłego czytania i
proszę o komenty
Podczas gdy Aria niemal odchodziła od
zmysłów z niepokoju, Szakal siedział na pozłacanym tronie w mrocznym
podziemiu. Tron ten znajdował się tuż pod krwawym posągiem boga i był
zapewne tronem niezwykłym, może nawet tronem świętym, lecz na pewno nie
przeznaczonym dla osoby Szakala. Mężczyzna wyglądał jak obrazek, żywcem
wyjęty z groteskowej książeczki, ośmieszającej wszystko co jest darzone
czcią. Rozparty wygodnie, wyciągnął długie nogi i gryzł jakby nigdy nic
dyniowe pestki, których skorupki lądowały na kamiennej posadzce.
Wiele lat minęło od tamtego dnia. Dnia kiedy to z własnej woli stał się
sługą boga Varina, pana cieni i wszelkich demonów, bóstwa potężnego, które
zyskiwało coraz więcej oddanych zwolenników na tych ziemiach. Ukryci pod
czarnymi szatami kapłani, byli jedynymi mieszkańcami tej podziemnej
twierdzy, odbudowanej przed laty, aby ukazać, że nie zapomniano tutaj o swym
mrocznym władcy. Sługami Varina byli potężni magowie, lub po prostu
zwyczajni kapłani, a prócz nich ktoś jeszcze
- Szakal.
Mimo tego, że
chyba najrzetelniej wykonywał swe obowiązki, nie czcił Varina nigdy. Wręcz
przeciwnie... kpił z niego. Kpił z wszystkiego i wszystkich wkoło.
Wystarczała mu świadomość tego, że musi wykonywać swoje ponure zadanie.
Zadanie, którym było zdobywanie ofiar, przeznaczonych do złożenia
demonicznemu bóstwu. Szakal z funkcji tej wywiązywał się doskonale. Ukryty
pod postacią strażnika o wyglądzie Miguela vel Tirana, jakim był niegdyś,
zyskał zaufanie i otwarte pole do manipulowania ludźmi... do manipulowania
uczuciami. A zdolność tą opanował doskonale. Trudno było uwierzyć, że
stworzenie, które właściwie pozbawione było wszelkich skrupułów i
delikatności , w czasie kilku sekund potrafiło wycisnąć łzy z oczu gbura lub
wzbudzić śmiech załamanej wdowy. Istota umysłu była czymś, co Szakal
opanował do perfekcji... Opanował w czasie długich lat w mrocznej pustce.
Lat w czasie, których powoli z człowieka przekształcał się w bestię,
stworzoną do jednego celu - zabijania.
A teraz siedział spokojnie i
gryzł pestki...
Drzwi komnaty otworzyły się z nieprzyjemnym
skrzypnięciem, po twarzy Szakala przeszedł uśmiech, uśmiech pozbawiony
wesołości, uśmiech ostry i bezwzględny jak ostrze noża. Bursztynowe oczy
zmrużyły się lekko, przyglądając postaci, która stanęła w ciemnej komnacie.
Postacią tą był mężczyzna odziany w czarne szaty. Miał ciemne ulizane włosy,
które teraz pogładził nerwowo.
- Widzę, że twoje ciało rozkoszuje się
wypoczynkiem... w miejscu raczej do tego nie przeznaczonym - rzucił z
sarkastycznym uśmiechem na wąskich ustach.
- No i co z tego?
- Och
nic... nic prócz tego, że przychodząc się modlić, widzę demona na świętym
Tronie Varina- syknął zjadliwie.
Szakal zaśmiał się obnażając zęby.
-
Za wysoko mnie cenisz, nazywając demonem...Gdybym nim był, zabiłbym cię
dawno temu , mój drogi Oterio.
Kapłan mruknął coś niezrozumiałego pod
nosem. Znał doskonale posępne i przepełnione cynizmem oblicze Szakala, a
mimo to nie czuł specjalnej obawy w tej chwili.
- Myślałem, że może
trochę szacunku pomogłoby twojej udręczonej duszy.
- Nie mam
duszy...
- Och... kiedyś pewnie miałeś. Może cos pozostało, jakaś nikła
namiastka. Więc szacunek naprawę nie mijałby się z celem.
Szakal sprawnie
zeskoczył z tronu. Spoglądał na kapłana z lekkim rozbawieniem, po czym
odwrócił się od niego plecami i ruszył wzdłuż rzędu czaszek, ustawionych na
podeście po obu stronach posągu. Wiele z nich było poobijanych, lub dziwnie
zniekształconych, co wskazywało na niezbyt lekką śmierć tych ludzi.
-
Trochę szacunku? - warknął podnosząc jedną z nich, w której brakowało sporej
części skroni.
- Czy jej właściciel miał "trochę szacunku" ?
Kto to w ogóle był? Jakiś wasz przyjaciel, którego żywcem oskalpowaliście w
przypływie gniewu? Czy może ta śliczna dziewczyna, której zmiażdżyłem kark
jakiś czas temu? Podobała ci się Oterio... widziałem twój wzrok jak
umierała. Kiedy jęczała w bólach, jak oni wszyscy zresztą... - dodał
beznamiętnie, przerzucając czaszkę do drugiej dłoni.
- Myślałem, że po
ostatniej rozmowie z Rangh'em trochę zmieniłeś swe postępowanie. Widzę,
że się myliłem. Mistrz znów będzie musiał dać ci kilka lekcji - rzekł oschle
kapłan.
Szakal dopiero teraz przestał się uśmiechać. Po jego twarzy
przeszedł cień gniewu.
- Chyba, że gustujesz w bólu - dodał Oterio z
pokrętnym uśmiechem.
W tym momencie w sali rozległ się odgłos pękających
kości. To Szakal cisnął czaszkę pod nogi kapłana z taką siłą, że
roztrzaskała się w kawałki.
- Będę gustował w twoim bólu... kiedy
żywcem wyrwę ci serce - warknął i szybkim krokiem ruszył ku wyjściu. -
Masz wybitny talent do dwóch rzeczy. Do płaszczenia się przed Rangh'em i
do wywoływania u mnie mdłości- rzucił na odchodnym i zniknął w
ciemnościach.
Oterio stał jeszcze chwilę wpatrzony w rozbitą czaszkę,
jakby zastanawiając się nad czymś usilnie. Rozmyślanie to przerwał mu
jednak dotyk czyjejś dłoni. Odwrócił się błyskawicznie. Tuż za nim stał
siwowłosy Rangh.
- Mistrzu ja...
- Szakal jak sądzę...- odpowiedział
cichym głosem, przyglądając mu się uważnie.
- Jest całkiem bezkarny.
Czasem aż nie chcę mi się wierzyć, że jest po naszej stronie - syknął
czarnowłosy kapłan z lekką goryczą.
Rangh uśmiechną się blado.
-
Póki w jego sercu jest gniew i nienawiść jest nasz... Zaczniemy się martwic,
kiedy tego zabraknie.
no dobra - chyba czas się ujawnić i
tutaj...
Opowiadanko całe jest super - wciąga,
zapiera dech w piersiach i uzależnia... jak tylko przeczytałam pierwszego
parta, wiedziałam, że pierwszą rzeczą jaką będę robić po wejściu na forum,
to zobaczyć czy nie ma nic nowego w "Mieście Cieni" ...
W ostatnim parcie jest kilka
literówek (np. szacunki - zamiast szacunku), ale myślę, że to wynik
przemęczenia i przyzwyczajenia się oczu do tekstu...
Resztę błędów wyciągnie Ikar, bo już
widzę, że parta czyta i pewnie za chwilę bedzie komentował
Już czekam na dalsze
części...
Pa
hmm.. trochę się tutaj zamotałam, nie do
końca rozróżniłam, do kogo należała wypowiedziana kwestia w dialogu. w
ogóle, było mało konkretów. chwilowy spadek formy.. mam nadzieję, że nie na
długo =)
Nom...no to miał byc przyjemny part?
Wątpie Fajnie jest...może bylo troszke powtórzeń,
albo mi się zdawało? No to wszystko...
Hmm... Juz mi sie zdaje, ze wiem, co bedzie
w najblizszym czasie... Szakal pozbedzie sie wrogich uczuc i odejcie od tego
"zgromadzenia" ^^ Nie mam weny, wiec nie mysle jak to inaczej
nazwac... Psycho, ten part wcale nie byl taki przyjemny... Szczegolnie jak
sobie wyobrazalam, co oni z tymi ofairami robili... UGH!!
Ludzie! Bez przesady... A
kto zostanie złym bohaterem? Zwłaszcza, że Psycho wyraźnie pisała: "Od
lat Miguel vel Tiran nie był człowiekiem. Odebrano mu ludzkie uczucia i
cechy..." i dużo podobnych.
Do Psycho - nie przejmuj się i pisz
dalej. Choćby dla jednego zagubionego osiemnastolatka...
Dzizus!! Sir Momo!! Ty
masz 18 lat?! Jacy wy wszyscy starzy jestescie... Ja mam za tydzien
dopiro 13 ):
Wiem, ze ten post bedzie skasowany _^_
Sir
Momo!! Mi sie po prostu zdaje, ze jak takie cos nastapi, to powoli
bedzie sie zblizal koniec opowiadania...Ale mam nadzieje, ze to nie nastapi
^^
Jaki koniec opowiadania co? Czy ja
mowilam ze je koncze?
posty pokasuje przy kolejnym parcie ( te
niepotrzebne posty)
Patrz obiecałam dziś przeczytać całe, ale
wyjść musiałam, dopiero niedawno wróciłam... (I co się głupio tłumacysz?
><).
Ale przeczytałam więcej niż połowę i na tej podstawie mogę
powiedzieć to co zauważyłam (nie wiem czasem czy się nie powtórzę, ale
nevermind).
Opisy są ciekawe, a to jest sztuka. No bo dialogi to
ciekawe są zazwyczaj, ale jak jeszcze nie-dialogi fajnie się czyta to jest
naprawdę dpbrze.
Po za tym chyba czytasz dużo książek, bo masz naprawdę
bogate słownictwo. Bardzo mało jest powtórzeń. Nie ma też nachalnych opisów
ubrań, co strasznie mnie u innych irytuje.
Z rzeczy bardziej
sybiektywnych to... Pantera ma 'Wiedźmińskie' oczy =))) Mniam...
No i napiszę jeszcze to co pisałam Ci na GG (dla innych co może to
czytają, to niech się pouczą). W scenie 'walki' nie ma czegoś
takiego, że zjawia się Pantera i wszystkich rozwala, co w większości
opowiadań ( i mam tu na myśli nie tylko te z forum) tak ie dzieje...
Gdzieś się tylko pogubiłam jak oni z tej piwnicy wyleźli, potem na
cmentarzu z Szaklem i Artim... czegoś tu nie zrozumiałam, to muszę jeszcze
raz przeczytać.
A już tak ogólnie pisać to nie będę, że mi się bardzo
podobao, i że ma swój niepowtarzalny klimat, bo i po co skoro to chyba wiesz
=)
A... i nie widzę tu zbyt ielkiej 'brutalności'. Czytałam
bardziej brutalne rzeczy =)
Ale może daj gdzieś ostrzerzenie dla tych
'wrażliwszych' co by potem nie mówili, że ich nie ostrzegałaś =)
[QUOTE=Nietoperka]Resztę błędów wyciągnie
Ikar, bo już widzę, że parta czyta i pewnie za chwilę bedzie komentował
[/QUOTE]
Niom, czytałem ^^, ale nie miałem siły komentować
Może się dzisiaj poprawię
"może nawet tronem świętym"
<- moim zdaniem - niepotrzebnie powtórzyłaś "tronem"
^^
"które zyskiwało coraz więcej oddanych" <- chyba
lepiej byłoby zapisać to w stronie czynnej
- "zyskującego"
"Sługami Varina byli potężni magowie,
lub po prostu zwyczajni kapłani," <- zmieniłbym na coś w rodzaju
"Sługami Varina byli zarówno potężni magowie, jak i zwykli
duchowni" (dla ustrzeżenia się od podwójnych "kapłanów"
)
"Miguela vel Tirana, jakim był niegdyś" <- może lepiej
"którym był niegdyś"?
hihi - już kolejny raz czytam zdanko
"A teraz siedział spokojnie i gryzł pestki..." <- dałbym tu
początek "ale", ale jest good ^^, teoretycznie humorystyczne, ale
podkreśla też bezwzględność Szakala...
"syknął czarnowłosy kapłan z
lekką goryczą" <- chyba ładniej brzmiałoby "syknął z goryczą
czarnowłosy kapłan"
Widzę, że powoli zaczyna się szukanie
rozwiązania fabuły, a w każdym razie pierwiosnki sposobu na w miarę dobre
zakończenie (w znaczeniu happy endu ^^ ), no, ale mam nadzieję, że to
dopiero jeszcze dłuuuugo przed nami ^^, mam rację? ^^
Milusio
No i chyba jednak na stałe zmienię kolejność czytania
Co by ci tu jeszcze napisać... hmm... a niech będzie pościarsko
"pisz dalej" ^^
Pozdro!
Eire, ja 23 maja ^^
Psycho...
Eeee... No qrde, czy ja zawsze musze byc zle zrozumiana? Wiem ze nie masz
zamiaru konczyc tego!! Eff... Ja chyba mowie po jakiemus innemu...
Napisalas, ze cos tam bedzie zle dla tego zakonu, jak on sie stanie dobry
(no, w skrocie). No wiec ja mowie, ze FF najprawdopodobniej skonczy sie (co
nastapi w daleeeeekiej przyszlosci) na tym, ze Szakal wlasnie bedzie dobry,
itepe, zapali mu sie lampka we lbie, lub cos w tym stylu...
Eff...
Nie wiem, po co ja tlumacze, bo i tak mnie nikt nie zrozumie...)))):
Przpraszam, myslalam ze chodzilo Ci o to
ze fick zbliza sie do konca. Zle zrozumialam ajm sorry...
Co do tego ze
Szakal stanie sie dobry. Kazdy mozhe miec wlasna teorie wiec szanuje twe
domysly =) i nie dementuje ich. Ale pragne zauwazyc, ze wielu z was
postrzega Szakala wciaz jako czlowieka... ktory moshe ot tak po prostu sie
nawrocic....myslalam ze dosyc przejzyscie opisalam jego postac...
W
kolejnych partach jasniej to przedstawie.
Psycho Psycho Psycho. DLaczego tak
mało??????!!!!!!!!! Myślałam ze mi sie
przez te kilka dni nazbierają 2 stronki a tu? Jeden part (ważne ze wogóle
cosik) A coosz. Nie bede sie powtarzać ze jest super.itp. U osttnim parcie
takie dziwne cosik bylo. Inna atmosfera albo cus. nie wiem. Bardzo się
cieszę ze ten fick na jusz tyle stron bo na to zasługuje!!
Tak jak powiedziała gdy z Tobą
rozmawiałam...coś topornie Ci idzie...gdzie to uczucie?
Pisałas tak ciekawie a teraz? Latam wzrokiem od linijki od linijki nie
zaczytując sie dobrze
Może mały odpoczynek?
Topornie mowisz... a moshe ten part taki
po prostu mial byc... suchy i bezuczuciowy... nikt o tym nie pomyslal? ...
Mozhe mi nie wyszedl.. nei wiem, a przrwy nie ma po co robic.
Osz..Ty...no możliwe że taki miał
być...ja nie wiem...nie jestem Tobą i nie pisze
Ale troszkę więcej uczucia by się przydało
QUOTE (Tajemnicza @ 15-05-2003 18:00) |
DLaczego tak mało??????!!!!!!!!! Myślałam ze mi sie przez te kilka dni nazbierają 2 stronki a tu? Jeden part (ważne ze wogóle cosik). |
A gdzie wy chcecie uczucia...
Przeca Szakal NIE MA UCZUĆ co było
już podkreślane aż do przesady... =="
No i ten mniam
fragmencik
QUOTE |
A teraz siedział spokojnie i gryzł pestki... |
dobrze, ja juz nic nie bede mowic. i
chyba zle zrozumialam opowiadanie i czesci dotyczace Szakala... Chyba po
prostu nie moge uwierzyc w to, ze jest jaki jest
Psycho... zawiodłam się... dwa tygodnie
mnie nie ma na forumku a tu tylko DWA parciki. Ale nie mówię, że są hoho
Szczególnie ten ostatni bardzo mi się
podobał. Błędów nie wyłapałam [nio chyba, że literówki]. No i ja nie
rozumiem loodzi. Przecież powiedziałaś, że Szkal jest bezuczuciowy no i to
samo wychodziło z tego ostatniego parta. Zresztą co ja tam będę gadać.
Przecież iesz, że jest super
Na początku wróce do sprawy Szakala...
wlasciwie ja nie rozumiem calego zamieszania. Jak mozna nie wierzyc ze jest
jaki jest? Mi by bylo raczej trudniej uwierzyc w to ze taki dobry, mile i
uczynny z niego facet...
Ale nie wazne... oto kolejny part. Nieco inny
klimatycznei nish wczesniejszy
Aria nie potrafiła dłużej wytrzymać w ciasnym pokoju.
Dusiła się w nim, dusiła się własnymi myślami i obawami. Zawsze się tak
czuła, gdy coś nie dawało jej spokoju... jakby odcinano jej dopływ
powietrza. Podniosłą się z podłogi i wyszła, zamykając drzwi najciszej jak
tylko potrafiła.
Było bardzo wcześnie... na pewno wszyscy domownicy
spali, a dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty ich budzić, jeszcze
posypałyby się wrogie słowa i niemiłe uwagi. Zbiegła po schodach, modląc się
w duchu, by nie spotkać pyskatej Nerai. Ciemnowłosa służąca była ostatnią
osobą, która powinna ją widzieć w takim stanie... Czyli z podkrążonymi,
czerwonymi od łez oczami. Przeszła przez salon i rozglądając się
niespokojnie otworzyła drzwi. Świeże powietrze dostało się do jej płuc, od
razu poczuła się nieco lepiej. Zmrużyła oczy i spojrzała na niebo. Ciężkie,
ołowiane chmury wisiały nisko nad ziemią, a zimny wiatr targał koronami
pobliskich drzew. Opuściła wzrok i skamieniała. Tuż przed nią, na schodach
werandy, siedział mężczyzna. Był odwrócony do niej plecami i najwyraźniej
pogrążony we własnych myślach. Aria przetarła oczy, by upewnić się, że w tym
co widzi nie ma złudzenia.
- Cienie zbierają się nad miastem... -
rzekł, wpatrując się w chmury i nie spoglądając na rudowłosą.
-
Szakal...?!
Odwrócił się do niej, jego twarz rozjaśnił
uśmiech.
- Dzień dobry.
Aria otworzyła usta ze zdziwienia. Była
pewna, że już nigdy go nie ujrzy... a on jakby nigdy nic siedział na
schodach i uśmiechał się lekko. Przez myśl jej przeszło, że to duch. Ale
Szakal na ducha nie wyglądał, podniósł się powoli i otrzepując ubranie,
podszedł do dziewczyny.
- Coś się stało? - zapytał mrużąc oczy. Widać
zaintrygowała go jej zdziwiona mina
Aria pokręciła głową.
- Nie... to
znaczy tak - rzucił spiesznie - Myślałam... wszyscy myśleli że Ty... -
zająknęła się, ciągle nie wierząc własnym oczom - że Ty...
- Że stałem
się kolejną ofiarą jakiejś bestii albo seryjnego mordercy?- dokończył z
lekkim rozbawieniem.
Spuściła wzrok, rumieniąc się, ale szybko podniosła
go znowu. Uśmiechał się ciągle i spoglądał na nią dziwnym wzrokiem. Wzrokiem
politowania pomieszanego z sympatią.
- Po prostu odwiedziłem przyjaciela
mieszkającego na przedmieściach... Zagadaliśmy się, wspominając dawne
dzieje, no i się zasiedziałem... że tak to nazwę. Nie mieliście się czym
martwic, a szczególnie ty. Nawet gdyby coś mi się przytrafiło, nie powinnaś
się tak denerwować - dodał znacząco.
Wiedział, że to nieprawda. Wyczuwał
na odległość, jak przeżywała to, że mogła go już nie ujrzeć... wyczuwał i
śmiał się w duchu, że jej reakcje są takie, jakich oczekiwał.
Arii
wydało się teraz, że wszystkie jej problemy odpływają w dal. Świat stał się
nagle o wiele prostszy i jaśniejszy, niż jeszcze przed chwilką. Czuła w
sercu ogromna radość, radość której nie potrafiła wytłumaczyć, i poczuła
chęć zrobienie czegoś, co jeszcze niedawno uznałaby za głupie. Bez
zastanowienia rzuciła się temu wysokiemu mężczyźnie na szyję i przytuliła
najmocniej jak tylko potrafiła. Przy nim czuła się bezpiecznie... nie umiała
tego wyjaśnić. Nie mogła widzieć, że źrenice Szakala, który objął ją ze
śmiechem, rozszerzyły się gwałtownie
- Tak się bałam... - wyszeptała
cichutko.
Pogładził jej włosy i zbliżył usta do ucha - Strach jest
największym wrogiem... lepiej poddać się nadziei i wierze.
Nerai
wstała jak zwykle wcześnie rano. Klnąc na bałagan jaki zastała w salonie,
chwyciła wiadro z resztką warzyw z kolacji, chcąc nakarmić nimi zwierzęta w
oborze. Zatrzymała się jednak przy oknie, z którego rozpościerał się widok
na werandę. Wiadro z warzywami upadło z trzaskiem na podłogę. Pieści
dziewczyny zacisnęły się kurczowo w niemej wściekłości. Widziała Arie,
uwieszoną na szyi Szakala... a on jakby nigdy nic obejmował ją i coś
szeptał do ucha. Po chwili rudowłosa odsunęła się od mężczyzny i pogrążyli
się w rozmowie.
Nerai zagryzła wargi niemal do krwi. Widok Szakala
nie napełnił ją taką radością jak Arie. Spodziewała się, że nic mu nie jest
i pewnie się gdzieś włóczy. Przez te wszystkie lata poznała go doskonale.
Znała jego zwyczaje, sposób bycia, mówienia. Wiedział o nim wszystko, a tak
przynajmniej jej się wydawało. Była na każde jego zawołanie, każde skinięcie
ręki, kaprys... a ta smarkula przyjeżdża jakby nigdy nic i od razu pada mu w
ramiona! - dzwoniło jej w głowie.
Ciemnowłosa czuła, że gotują
się w niej uczucia, najchętniej wybiegłaby teraz na werandę i wyrwała te
wszystkie rude włosy z tej parszywej głowy. Powstrzymała się jednak i
widząc, że dwójka ludzi ruszyła wolnym krokiem w kierunku wejścia do domu,
chwyciła za wiadro i spiesznie zniknęła na zapleczu. Dopiero zamykając za
sobą drzwi, odetchnęła i przysiadła na przegniłych, drewnianych schodkach.
Widziała przed sobą stadko kur i kaczek, a z obory dolatywał nieświeży
zapach... tak wyglądała jej ponura codzienność. Zaklęła szpetnie pod nosem
i w tym momencie, ku jej zgrozie, poczuła jak do oczu cisną jej się łzy.
Nie, nie będzie się mazgaić! Nigdy tego nie robiła. Życie nauczyło ją
bycia twardą... ale łzy nie słuchały jej myśli. Po chwili przestały gnieść
się w oczach. Dwie cienkie stróżki spłynęły po śniadych policzkach i powoli
kapały na schody. Pochyliła głowę, czując na karku pierwsze krople chłodnego
deszczu. Przez lata wmawiała sobie, że jej życie może stać się bajką. Bajką
którą nigdy nie było...a teraz traciła powoli wiarę w szczęście i księcia,
który podarowałby jej to, czego tak bardzo pragnęła, podarowałby jej coś
czego nigdy nie zaznała - miłość.
- Nerai do cholery nie ociągaj
się! Wstawaj z tych schodów! - krzyk gospodarza rozerwał wilgotne
powietrze.
Przez ciało służącej przeszedł dreszcz.
Podniosła się,
ocierając policzki. Na jej twarzy malował się gniew, pomieszany ze
zdecydowaniem. Rozganiając kopniakami drób, ruszyła w stronę obory.
a mi się bardziej podobają takie
bezuczuciowe, oschłe party, a nie tu - takie wzruszające, gdzie połowa
bohatrów płacze, od tego mam Ludzi Lodu =)
jakieś krzaki ci zostały,
powinnas to usunac...jest dobrze, ale daj cos z ostra akcja, albo bardziej
melanholijnego...
daj pana Panterę i po kłopocie 8>
yyy... no fajne... yyy...
no... yyy... podoba mi się... yyy... super... yyy... co by tu jeszcze...
yyy... yyy... pisz dalej... yyy... daj Panterę..
yyy...
Reasumując - piszesz za rzadko. dawaj częściej party (no i
mogły by być dłuższe). Nie mam za dużo do napisania, ale ponieważ spice
world to jednak nie to, co bym chciał...
well...dawno nie czytałam więc musiałam
troche nadrobić i szczerze przyznaję, że trochę za dużo zdradziłaś na temat
Szakala. Te całe podkreślanie jego braku człowieczeństwa wyszło trochę tak
jakbyś chciała nam na siłę to wcisnąć. Poza tym stracił całą swoją
tajemniczość.
Pozostaje nam już tylko Pantera ( jego mroczna przeszłość
dalej jest tajemnicą i oby tak dalej bo nie będzie nad czym
dumać)
Ostatni part wyszedł ci nieźle. Pomijając drobne błędy( głównie
natury literowej ). Opisywanie uczuć wychodzi ci świetnie.
A tak na
marginesie czy Pantera nie jest jakimś powinowatym Szakala. W końcu mają
zwięrzątkowate imionkano i mimo wyraźnych animozji jeszcze obaj chodzą po
tym świecie ( znaczy się twoim fickowym światku).
Rozumiem ze wielu pasjonowala w tym ficku
wlasnie ta atmosferka kryminalu... ze tak to nazwe, nie bylo wiadomo co i
jak, kto i jak itp...
Ale szczerze mowiac to ten fick nie mial tak
wygladac... nie mialo byc zagadak ani nic takiego. Szakala musialam ujawnic,
zrobilam to i tak pozniej nish zamiarzalam=) Mowisz, ze za bardzo podkreslam
jego bezuciowosc. Tesh tak uwazam... ale co z tego skoro ludzie i tak widza
w nim dobrego kolesia?
Poza tym Szakala przeszlosci nie znacie. Nie
wiecie ani co... ani dlaczego... ani jak... wiec jest chyba jeszcze bardziej
tajemniczy nish na poczatku.
Na 100% lepsze od tamtego parta...teraz
było wciągające i normalnie zarąbiste
Fajnie napisałaś
Życze dalej weny...no i czekam na next party
Romantycznie siem robi, romantycznie.
Hehehehe... Fajnie opisane jest to cco ta służka czuje. Własnie jakos tak
fajnie ci wyszło. Niby taka twarda zawsze a teraz nagle sie rozkleiła. Ten
part był bardzo wciągający. Chciałam isc po herbate ale poszłam dopiero
kiedy skonczylam czytac. Hehehe Mam humorek, niedługo muszem isc bo
kochany tatus krzyczy. O matko. Ide, papapapa
Heyka
Psycho - a gdzie jest nowy part?
- to ja tu mam masę egzaminów i nie mogę za dużo bywać na forum, ale czemu
nie ma jeszcze parta? :>
No, to skoro już tu piszę...
- fajnie przedstawiłaś tu stronę uczuciową
- i jak to powiedział Matoos - "skąd u Szakala takie słowa - wiara,
miłość, ee?"
- fajne . No i "biedna" Nerai...
Choć w sumie... Nerai mniej ucierpi - bo już zdąży przeboleć stratę Szakala,
a na Arię wiadomość o tym, kim jest spadnie jak grom z jasnego nieba...
Moim zdaniem przedstawiłaś go w odpowiednim momencie... teraz dla
nas, czytających, będzie bardziej widoczne to, co robi, i będziemy mogli
pełni fascynacji czytać i zadawać sobie pytanie - kiedy oni to wreszcie
odkryją... Tylko musisz nas dobrze poprowadzić... No i jeszcze bardziej
przykładać się do partów, wiesz, apetyt rośnie w miarę jedzenia, i mamy
teraz dość wygórowane wymagania .
No nic, wierzę w ciebie i proszę o następny part
"wyrwała te wszystkie rude
włosy" <- tak jak mówiłem, "kłaki" chyba byłyby bardziej
obrazowe. A reszta - troszkę interpunkcji jak zwykle, no i nie wiem, czy za
bardzo nie starasz się unikać powtórzeń
- zresztą jak większość . Takie unikanie ich na siłę, czasem jest
gorsze niż samo powtórzenie. Jeśli unikasz - spróbuj zrobić to w sposób
niezauważalny - tak, żebyśmy nie mogli się domyślić, że chcesz zamienić
jakiś wyraz
- zawsze możesz na przykład zrobić to zaimkami .
no więc :
po 1: za rzadko
piszesz
po 2 : fragment : "a on jakby nigdy nic obejmował ją
i coś szeptał do ucha. Po chwili rudowłosa odsunęła się od mężczyzny i
pogrążyli się w rozmowie.
Nerai zagryzła wargi niemal do krwi. Widok
Szakala nie napełnił ją taką radością jak Arie. Spodziewała się, że nic mu
nie jest i pewnie się gdzieś włóczy. Przez te wszystkie lata poznała go
doskonale. Znała jego zwyczaje, sposób bycia, mówienia. Wiedział o nim
wszystko, a tak przynajmniej jej się wydawało. Była na każde jego zawołanie,
każde skinięcie ręki, kaprys... a ta smarkula przyjeżdża jakby nigdy nic
i od razu pada mu w ramiona!" powtarza się "jakby nigdy
nic". <<wiem, że jest w miarę daleko od siebie, ale tak jakoś to
się zauważa. moim zdaniem coś trzeba z tym zrobić
po 3 : nie mam innych
zastrzeżeń. jest super poprostu[ylko, ze za rzadko!!!
pisz, proszę Cię!
z poważaniem
^^ Corny
QUOTE (Psychopatka @ 18-05-2003 18:46) |
(...) ale
co z tego skoro ludzie i tak widza w nim dobrego kolesia?
(...) |
Nie tylko Ty tak myslisz... nie wszyscy
co to czytaja sie wypowiadaja na forum. Ale nie wazne, nie mam ochoty
prowadzic off topico na temat Szakala... i tak bede go przedstawiac tak jak
ja chce i tyle =) A odbieranie jego jest dowolne, Pozdrowka.
Kurde... znów namieszałam.. jakieś
dziwne te moje party się robią.
Przygarbiona postać
przebiegła między wysokimi trawami, kołysanymi chłodnym wiatrem. Pantera
zatrzymał się, oddychając ciężko i oglądając się niespokojnie, wszedł na
brukowaną uliczkę. Był głodny. Mało powiedziane, był bardzo głodny. Brak
zapału do polowania na ptaki, skusił go, do odwiedzenia ponurego miasta.
Doskonale wiedział, że na tych ulicach leży mnóstwo skarbów, a
przynajmniej on je skarbami nazywał. Nigdy nie potrafił zrozumieć, jak
ludzie mogą marnować tyle jedzenia... Bezszelestnie przemknął uliczkami i
wpadł na dużych rozmiarów plac. Wkoło zapadał zmrok i wszystko topiło się w
szarości. Uśmiechnął się, widząc stos kości. Na placu zawsze można było
znaleźć wiele resztek, wyrzuconych przez kupców odpadków, albo towarów
zgubionych przez kupujących. Teraz przysiadł na ziemi i zaczął ogryzać suchy
gnat. Rozejrzał się wkoło, węsząc niczym pies i chwytając w garść nadgniłą
marchew. Wyostrzony słuch dał mu do zrozumienia, że ktoś się zbliża.
Mężczyzna nawet nie drgnął, oczekiwał na dalszy bieg zdarzeń. A zdarzenia
popłynęły, jak pchnięte ogromna siłą... Na placu rozległ się gardłowy krzyk.
- Łapcie go! Łapcie tego potwora! Tym razem mi nie
ucieknie!
Pantera odwrócił się błyskawicznie i mimowolnie
uśmiechnął. Tuż za nim stał tęgi kupiec.. Czarnowłosy pamiętał go doskonale.
Nie tak dawno temu podwędził mu sporo świeżego mięsa. Od tamtego czasu gruby
jegomość stał się jednym z najgorętszych jego wrogów. Teraz stał wskazując
go oskarżycielsko palcem. Jego krzyki i wyzwiska sprowadziły na plac, grupkę
przechodzących obok ludzi. Kilku mężczyzn widząc Panterę, wyjęło miecze.
Cofnął się powoli, nieco zawiedziony tym, że nie może dłużej ucztować. Tym
czasem kupiec pieklił się dalej. Czarnowłosy zlekceważyłby to, gdyby nie
kamień, który przeciął powietrze tuż przy jego uchu. Wzdrygnął się na ten
odgłos i chciał szybko wycofać się w boczną uliczkę, ale kupiec zabiegł mu
drogę. Jego przekrwione oczy wybałuszone były nienaturalnie, a na ustach
pojawił się złośliwy uśmiech
- I teraz cię mam suczy synu! - ryknął
i rzucił się w kierunki Pantery, który błyskawicznie zrobił unik i przypadł
do ziemi w pozycji dzikiego zwierzęcia.
- Na co się gapicie?! łapać
go!!! - darł się grubas, machając pulchnymi łapskami. Kilkoro
mężczyzn o niezbyt przytomnych spojrzeniach momentalnie skoczyło w kierunku
mężczyzny. Nie mieli jednak szans... ich cel z cichym chichotem uniknął
ciosu i powalił jednego z przeciwników. Nikt nie mógł się równać w walce z
istotą wychowaną w głuszy... A na pewno równać się z nią nie mogły zwyczajne
mieszczuchy. Pantera Błyskawicznie rozprawił się z kolejnym napastnikiem i
wyminął dwóch pozostałych, dzikie ryki bólu i wściekłości dzwoniły mu w
głowie. W tym momencie poczuł, że grunt ucieka mu spod nóg, upadł na
ziemię, czując, że coś szarpie go za kostkę, to kupiec trzymał go mocno i
za nic nie chciał puścić. Z głuchym warkotem wymierzył przeciwnikowi
siarczyste kopniecie, jednak nie zdążył się podnieść bo zwalił się na niego
kolejny człowiek. Bez zastanowienie chwycił ostry odłamek kamienia i z pasją
wbił w gardło przeciwnika. Ciepła krew trysnęła mu prosto w twarz.
Oswobadzając się spod ciężaru charczącego mężczyzny, wykorzystał chwilę
nieuwagi i zniknął w ciemnej ulicy. Serce kołatało mu w piersi jak nigdy
dotąd... krew przeciwnika zakleiła mu oczy, otarł je spiesznie i ze zgrozą
usłyszał głosy mężczyzn, którzy ruszyli za nim w pościg. Usłyszał koło ucha
kolejny świst, tym razem strzały nie kamienia. Przyspieszył biegu i zniknął
w ciemnym zaułku. Nagle poczuł, że na coś wpada, odskoczył gotowy do zadania
kolejnego desperackiego ciosu, ale znieruchomiał. Tuż przed nim stała
rudowłosa istota. Ta sama istota, która jeszcze niedawno rozerwała mu pierś
jakimś żelastwem. Lekko chwiała się, otrząsając po zderzeniu. Mężczyzna
poczuł, że pętla zaciska mu się na gardle. Tuż za sobą słyszał głosy
rozwścieczonej bandy, a przed nim stała osoba, której obawiał się równie
mocno. Jednak nie dane mu było dłużej rozmyślać, bowiem mężczyźni byli
bardzo blisko. Aria wychwyciła wrogie głosy i ujrzała rozszerzone z nerwów
i strachu oczy Pantery. Zagryzając mocno wargi, otworzyła silnym kopnięciem
pobliską komórkę na drewno.
- Szybko! - krzyknęła, dając mu do
zrozumienia, że ma tam wejść.
Spoglądał na nią niepewnie. W tym momencie
Aria zrobiła coś, na co wcześniej nigdy by się nie odważyła - złapała go za
ramię i najzwyczajniej wepchnęła do komórki, zamykając za nim drzwi. Zrobiła
to dosłownie w ostatniej chwili, bo na ulice wypadła grupa mężczyzn
uzbrojonych w łuki i miecze. Zatrzymali się widząc rudowłosą
- Panienko
czy widziałaś...
- Och tak - skinęła spiesznie głową - taki dziwny
człowiek... albo raczej bestia! Przebiegł tedy, skierował się tam.
-
Tam?
- Tak, tak... tam! - mówiła szybko wskazując im brudną, boczną
uliczkę.
- Dziękuję panienko ... - wydyszał kupiec - uważaj bo to
niebezpieczny morderca, ale szybko go złapiemy - dodał i paroma
przekleństwami skierował bandę we wskazanym przez dziewczynę kierunku. Aria
poczekała aż jego krzyki ucichną, po czym z drżącym sercem weszła do
komórki. Na początku w ciemności nie dostrzegła nic. Dopiero po chwili
ujrzała w koncie parę lśniących oczu. Zadawała sobie pytanie co ona
najmądrzejszego robi...to ten głupi honor kazał jej mu pomóc... a jeśli
faktycznie racja była po stronie ścigających go mężczyzn? Wtedy nie daruje
sobie tego do końca życia...
- Już odeszli - powiedziała lekko drżącym
głosem.
Pantera drgnął niespokojnie i skierował się ku spróchniałym
drzwiom , ale zastąpiła mu drogę.
- Poczekaj... mogą być ciągle w
pobliżu - nie miała zamiaru teraz się z nim rozstawać. O dziwo nie czuła
strachu tylko ciekawość. Jednak Pantera najwyraźniej nie miał ochoty na
bliższe poznawanie dziewczyny, bo zaczął krążyć niespokojnie po
pomieszczeniu.
- Wtedy nie chciałam ci zrobić krzywdy... teraz też nie
chcę ... zraniłam cię bo.. bo myślałam, że masz wrogie zamiary - dokończyła
niepewnie.
Zielone oczy zabłyszczały dziko.
- Chce wyjść...- rzucił
i wyminął Arie, poczuł jej uścisk na ramieniu. Nagle do
jego umysłu
doszedł sygnał. Sygnał mówiący o tym, że ludzki dotyk oznacza tyle samo co
ból. Cała dzikość jego natury zebrała w sobie, wyszarpał ramię i silnym
ciosem pchnął dziewczynę na ścianę. Aria jęknęła z bólu pomieszanego ze
strachem. Mężczyzna przyparł ją do muru. Wtedy rudowłosa zrozumiała swój
błąd, błąd który tak często w życiu popełniała... Nigdy nie wyzbędzie się
naiwności, a to co dziś uczyniła, jej ojciec nazwałby igraniem z ogniem.
Kilka cali przed sobą widziała płonące, kocie źrenice, a lśniące zęby
wyszczerzony były w typowo zwierzęcym grymasie. Arii wydawało się, że serce
podchodzi jej do gardła... teraz pewnie zemści się na niej za tą ranę na
piersi. Aria widziała już najczarniejsze scenariusze swej przyszłości.
-
Nie jestem twoim wrogiem - wyjąkała, czując na twarzy jego ciężki, gorący
oddech.
um sexi lova...**
jakiś taki tem
part...no nie wiem. Dziwny.
ale i tak mi się podoba...
Panteraaaaaaa
Przeczytałem... i nie wiem co
napisać... skończyły mi się logiczne komplementy... fajno, że jest
Pantera... i fajno zakończyłaś - można się spodziewać, że w następnym parcie
będzie Pantera znowu... ale mondre zdania piszę... no nic... podoba mi się
nadal...
gupi koment, ale jest ;P
Panterka powrocil!!
(Yeeest!!). Chociaz musze przyznac, ze w dziwnym dosyc stylu...
Eee... Nie no, nie wiem, jak to slowami opisac... Hmm... Tak mysle i nic nie
pishe przez 5 minut chyba, ale nic nie wymysle, wiec na temat owego stylu
nic nie powiem ^^" No i... Kurcze, nie wiem, czy powinnam to
powiedziec, bo ktos znowu powie cos na temat mojego komenta... a, co mi tam.
No wiec... Ta ostatnia scena przypomniala mi trochu takiego ficka... Hmmm...
Co to bylo? "Historia z piorem" czy cos tak. No mimo wszystko mi
tu jakims romansem zalecialo z tym oddechem... Wiem, ze to raczej nie siest
mozliwe, ale... To takie dziwne jest to zakonczenie parta... no
dziwne...
Ach tam, ja jush nie komentuje, bo ktos mnie jeszcze
posadzi, ze dopatruje sie w tym romansu . Dobra, mniejsza o to. Czekam na next
part!!
No hmm.. twoje kojarzenie z romansem jest
trafne =) Fakt w opowie Aeth bylo cos takiego... tyle ze tam malfoy nie
rzucal hermiona o sciane i nie dzialal w akcje ostatecznej desperecji... a
tak mozna okreslic zachowanie Pantery, który jest zdenerwowany, zmeczony i
nie bardzo wie co ma robic... wiec nie wiedze w scenie przywalenie Arii do
sciany nic romantycznego. Przynajmneij na razie =)
A co do romansu...
wszystko jest mozliwe, ale w sensownym czasie i okolicznosciach. Pozdro.
W końcu zebrałem się na odwagę, coby ocenić
ficka Psycho. Kobieto, ty masz talenta takiego, ze wszystkie inne ficki na
tym forum powinny podwinąć ogony i BIEGUSIEM wskoczyć do najbliższego
jeziorka...
Ale mam też zastrzeżenia:
Degustbus est non
disputandum, ale opisy według mnie to NIE jest najważniejsza część
opowiadania... Jakbym był na twoim miejscu to skupiłbym się bardziej na
dialogach, bo tutaj Ci trochę brakuje. Mała rada, jeśli można: postaw się w
sytuacji, w jakiej znajdują się bohaterowie, wczuj się po prostu. To tak jak
z aktorstwem. Wtedy wszystko staje się proste...
Za to opisy przeżyć
wewnętrznych bohaterów na najwyższym poziomie, po prostu chylę
czoła...
To chyba tyle. A i jeszcze jedno postać Pantery kogoś mi
przypomina, ale to machnę kiedyś na privie, jak mnie najdzie, bo pewności
nie mam. Na razie powiem tylko, że nie chodzi mi o Leppera...
QUOTE (matoos @ 26-05-2003 19:41) |
W końcu
zebrałem się na odwagę, coby ocenić ficka Psycho. Kobieto, ty masz talenta
takiego, ze wszystkie inne ficki na tym forum powinny podwinąć ogony i
BIEGUSIEM wskoczyć do najbliższego jeziorka... |
Suuuuuuuuuuuuuuper!!!Nie wiem
co powiedzeć. Świetnie opisane i wogóle
Cuuuudo. Nie ma błędów. Matko jakie to ciekawe!!! Pisz szybko
next parta!!Nie moge sie doczekać. O ludzie zaraz eksploduję z
wrażenia. Najlepszy part chyba ze wszystkich (jak na razie)Czekam na
następne równie ciekawe parciki!!!Powodzenia i pozdrófffa dla
wszyyyyyyyyyskich maniaków i wogóle ludkóff na zabujanym świecie
:D:D
Komentujcie, komentujcie... bo ja sie
nie mecze na darmo =)
Pantera stał nieruchomo jak kamienny
posąg. Silnymi ramionami przyparł rudowłosą do ściany. Uczucie, które w tej
chwili w nim płonęło, można by nazwać zamętem, ogromnym zamętem. Oczy zaszły
mu krwawą mgłą wściekłości i nienawiści do ludzi... nienawiści, która
zakorzeniła się w nim głęboko i czasami mimowolnie ukazywała się w świetle
dziennym. Czuł jej strach, czuł, że drżała i zadawał sobie bezsensowne
pytanie - co teraz ma zrobić? Czy zostawić ją w spokoju i zniknąć gdzieś w
ciemności nocy, czy rozerwać jej gardło tak jak tamtemu mężczyźnie na placu?
Oba wyjścia zdawały się mieć pozytywne i negatywne strony.. może gdyby
Pantera potrafił wszystko spokojnie przemyśleć, zdecydowałby się na jakieś.
Ale w takich okolicznościach trudno mu było się skupić. Jednak nagle ta
drobna istota wypowiedziała słowa... słowa, które dziwnie zakłuły go w
sercu.
- Nie jestem twoim wrogiem...
Spoglądał jej w oczy i
instynktownie uwierzył. Poczuł gdzieś w głębi żołądka dziwne uczucie... Z
jego twarzy zszedł wrogi grymas, powoli odsunął się, puszczając dziewczynę.
Aria z cichym jękiem złapała się za ramię i osunęła na kolana. Ujrzał, że
jakaś wystająca drzazga rozerwała jej rękaw i drasnęła ramie. Po jasnej
skórze ciekła powoli krew. Pantera wpatrzony był w tą czerwoną smugę ze
zmarszczonym czołem. Szybko przeniósł spojrzenie na jej duże błękitne oczy i
usta rozchylone w chęci wypowiedzenia jakichś słów. Nie chciał jej
skrzywdzić, naprawdę nie chciał. Sam nie wiedział czemu, przypadł na kolana
koło niej.
- Nie... to nic tylko draśnięcie - rudowłosa istota
uśmiechnęła się niepewnie - Teraz przynajmniej jesteśmy kwita...
Spojrzał na nią pytająco, nie bardzo rozumiał sens tych słów.
-
Pomogłam tobie, tak jak ty mi kiedyś... Zraniłam cię, a teraz skaleczyłam
się przez ciebie, w obu przypadkach działaliśmy myśląc, że druga osoba ma
złe zamiary... i oboje się myliliśmy.
Pantera poczuł, że lodowate macki
oplatają mu gardło i nie pozwalają wydusić ani słowa. Wreszcie jednak zdobył
się na odwagę
- Przepraszam....
- Nie przepraszaj... właściwie nie
masz za co, lepiej pomóż mi wstać.
Chwycił jej dłoń i podciągnął do
góry.
- O tak .. dziękuję... teraz, teraz myślę, że możemy chyba wyjść
z tej śmierdzącej komórki, ta banda powinna być już daleko... Zdradzisz mi,
czemu cię ścigają?
Wzrok Pantery powędrował gdzieś w kierunku zakurzonej
ziemi.
- Gruby człowiek mnie nienawidzi... Nie spodobało mu się, że
jestem głodny.
- Stąd ta krew na policzku? - dziewczyna dopiero teraz
zauważyła czerwoną, świeżą plamę. Wcześniej nie zwróciła na nią uwagi, bo w
towarzystwie szerokich blizn faktycznie nie rzucała się w oczy.
Nie
odpowiadał, jego oczy błyszczały dziwnie. Aria rozchyliła usta, chcąc coś
powiedzieć, ale powstrzymała się. Domyśliła się, że doszło do jakiejś
krwawej bójki. Mimo wszystko nie potrafiła się teraz zmusić na choćby cień
niechęci wobec niego. Ten wychudzony, obdarty człowiek, który jeszcze przed
chwilą zachowywał się jak bestia, wzbudzał w niej sympatie.
- Idź już -
powiedziała powoli - uciekaj, zanim znów się tutaj zbiorą, wtedy może nie
będę mogła ci już pomóc.
Skinął posłusznie.
- Jak cię nazywają ? -
zapytał.
- Arianne... ale przyjaciele mówią mi Aria.
- A ja
jestem przyjacielem?
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy. Powinna
przewidzieć, że odbieranie jej słów przez Panterę nie jest takie samo jak
przez zwyczajnego człowieka... bo Pantera zwyczajnym człowiek nie był.
Spojrzała w zielone duże oczy i oddychając głęboko rzekła:
-
Oczywiście.
Zmarszczył lekko brwi - Aria... ładnie - rzucił i zniknął w
ciemnej ulicy.
Stała jeszcze chwilę samotnie, zupełnie zapominając o
piekącej ranie.
- Ciekawy jesteś czarnowłosy... - wyszeptała do
siebie.
Pantera był zupełnie zatopiony w dziwnych myślach. Do
dzisiaj uważał, że wszyscy ludzie są podobni, a tymczasem ta rudowłosa
istota wydawała się być zupełnie inna... Była dla niego miła, może ta
jakieś ich magiczne sztuczki? Wiedział, że powinien być ostrożny, ale dziwne
uczucie w głębię żołądka nie pozwalało mu myśleć trzeźwo... i tym uczuciem
na pewno nie był głód.
- Proszę, proszę, proszę... - szyderczy głos
przerwał mu rozmyślanie. Pantera spojrzał błyskawicznie w kierunku, z
którego dobiegał. Ujrzał wysoką postać, która stała oparta o mur jednego z
domów.
- To takie wzruszające... brudny dzikus w romantycznej scenerii z
młodą dziewczyną, piękna i bestia. Jest nas już dwóch...
Pantera
wzdrygnął się lekko, na widok tej twarzy. Doskonale znał te bursztynowe oczy
i wyraziste rysy. Osoba Szakala nie była mu obca, mężczyzna ten rzucał mu
się zawsze w oczy... było w nim coś dziwnego, jakiś chłód, który czarnowłosy
poczuł również teraz.
- Pewnie w tej twojej pustej, kudłatej głowie,
zalśniła myśl, że możesz w niej znaleźć jakąś bratnią dusze... albo i coś
więcej - mówił dalej strażnik, powoli podchodząc do oniemiałego Pantery. -
Ale widzisz, czasami spotykają nas przykre niespodzianki i chyba cię
zasmucę, bo prędzej wypruje ci flaki, niż pozwolę byś jej tknął! -
warknął głucho.
Pantera chciał go powalić doskonale wypracowanym ruchem,
ale Szakal był szybszy, lśniące ostrze błysnęło i dotknęło gardła
Pantery.
- Jeszcze jeden krok a przysięgam, że odrąbie ci łeb. Stój więc
spokojnie i wysłuchaj mnie do końca. Pragnę ci zdradzić, że mogę w każdej
chwili oddać cię w ręce ludzi, którzy krążą niedaleko, szukając właśnie
ciebie. Zabicie obywatela miasta... hmm za to chyba grozi jakaś kara? Kto
wie... może zamknięcie w ciasnym wiezieniu? Co o tym myślisz? To chyba nie
to o czym marzysz.
Czarnowłosy poczuł niemiłe ciarki. Oddychał
niespokojnie, wpatrując się w chłodne oczy Szakala, który mówił dalej:
-
Nie obchodzi mnie co sobie myślisz, gdzie żyjesz, co żresz i co masz
zamiar dalej robić... zostawię to w spokoju, ale jest jeden warunek -
tutaj urwał na chwilę, opuszczając miecz.
- Nigdy, przenigdy nie chcę
widzięć cię w towarzystwie tej dziewczyny.
Pantera zacisnął wargi,
zmuszając się, do nie wypowiadania ani słowa.
- Natomiast... natomiast
jeśli twoja zwierzęca żądza zwycięży i jednak będziesz się za nią włóczył -
oczy Szakala zalśniły upiornie.
- Chyba nie chcesz umierać w taki
sposób? Widziałeś to prawda? Ciągle to widzisz i bardzo boisz się tego
losu...Wiem o czym myślisz... wiem czego się lękasz - źrenice strażnika
rozszerzyły się gwałtownie. Ich twarze znajdowały się w odległości kilku
centymetrów. Pantera był pewien jednego... to nie były ludzkie oczy.
Zacisnął mocno szczęki, na jego policzkach pojawiły się twarde wzgórki.
-
Szakal położył dłoń na jego chudym ramieniu. Czarnowłosy wzdrygną się,
czując ten dotyk, ale jakaś nieznana siłą nie pozwoliła mu się poruszyć.
Strażnik zbliżył usta do jego ucha.
- Opowiadałeś komuś, o czym mówi
pieśń, niosąca się po samotnej dolinie?- wyszeptał z lekką ironią. Pantera
drgnął i odpychając mężczyznę, odskoczył na kilka kroków, jego pierś
poruszała się niespokojnie.
Twarz Szakala wykrzywiła się w ironicznym
grymasie.
- Wiec przemyśl moją propozycję. A teraz wynoś się stąd, zanim
moja łaska przeminie... no już! Szybko!
Czarnowłosy nabrał w
płuca zimnego powietrza. Przez tak krótki moment miał nadzieję, że te
istoty są inne, mylił się. Nie chciał mieć nic wspólnego z ludźmi, to nie
był jego świat... Bolesne zdarzenia z przeszłości przypomniane przez
Szakala, uderzyły ze zdwojoną siłą. Biegiem pomknął w stronę lasu, jak
najdalej od tego miasta...Jak najdalej...
- Ludzie to jednak marne
istoty, nieprawdaż Miguelu - mówił do siebie Szakal. - Ich wszystkie głupie
zasady, żądze, radości - szeptał, oglądając ostrze swego miecza - biedna,
żałosna rasa Miguelu...właśnie dlatego musiałeś umrzeć. Gatunek ludzki jest
skazany na wymarcie, jeśli się ich nie wytępi, to za kilkaset lat zabije ich
własna głupota - umilkł, widząc czarnego kota, przebiegającego ulicą.
Zmarszczył brwi. Zwierzę zatrzymało się i spojrzało na niego swoimi
przenikliwymi oczami. Mężczyzna przykucnął, wyciągając rękę. O dziwo kot
podszedł do niego i zaczął się łasić.
- Jesteście jak zwykłe
zwierzęta, tylko chyba jeszcze bardziej naiwni - mówił, podnosząc kota na
wysokość swojej twarzy.
- Wasz istnienie jest z góry przesądzone.
Rodzicie się w jękach waszych suczych matek, żyjecie w bezsensownej pogoni
za materialnymi śmieciami, a potem... - pogładził zwierzę po karku
-
Potem robi się weselej ...
Na głuchej ulicy rozległ się odgłos
miażdżonych kości i przeraźliwy pisk, który urwał się chrapliwie.
- To
właśnie tak często prowadzi was na dno... zaufanie, drogi Miguelu... wbrew
pozorom nie tak trudno je wzbudzić.
Oh yeah!... Psycho - ... to chyba
najlepszy z dotychczasowych partów! Tak gdzieś po środku poczułem
zwątpienie, bo myślałem, że skoro jest tak długi, to nie uda ci się utrzymać
tej atmosfery, nastroju i poprawności do końca... Chylę czoła... Udało ci
się... Jestem zachwycony
Wielkie brawa.
Co więcej - przy pierwszym czytaniu nie rzucił mi się
w oczy żaden błąd - może poza troszkę nadmiernym jak dla mnie unikaniem
powtórzeń
- ale tak jest zwykle, gdy coś mnie zainteresuje bardziej i wciągnie... Nie
zamierzam czytać tego parta w poszukiwaniu błędów
- chcę zostawić chociaż jeden taki - tym bardziej, że po prostu bardzo mi się
podoba .
Zdecydowanie bardzo ciekawe.
Pozostawia po sobie pytanie: kim jest Pantera dla Szakala? Chwalić nie będę
bo Ty i tak wiesz, że mi się baaardzo podoba. Mam nadzieję, że jak
najszybciej dasz nową część...
To jest poprostu świtne. Czytałam z zapartym tchem... jeden z najlepszych
partów tego opowiadania [tak jak to już powiedział Ikar]. Mnie nęka tylko
jedno pytanie czego[oprócz ludzi] lęka się pantera? no i prawdopodobnie
Szakal o tym wiei postara się to wykorzystać. Dovbra kończe filozofować i
tak mnie nikt nie rozumie. Poprostu kłaiam się twojemu talentowi,
Psychopatko.
Dziwny odcinek. Brawa dla tego, kto go
zrozumie. Proszę o komentarze, bardzo ładnie proszę.
W życiu w nicości istnieje jeden przyjaciel. Towarzyszy mi od wieków...
jest wewnątrz. Jak robak wdziera się we wszystkie zakamarki mojego
umysłu... w kościach roznosi się pył... Jest moją przeszłością ,
teraźniejszością i przyszłością... jest moim ojcem, bratem i powiernikiem.
Jest nauczycielem. Nawet wtedy gdy zawalą się mogiły pradziadów... Gdy
ostatni kwiat zegnie się i runie w przepaść. On pozostanie. Wciąż ze mną.
Wciąż nucąc swą pieśń. Wciąż wtapiając się w gorycz i samotność. Moim
przyjacielem jest ból... a dalej jest tylko pustka.
Szakal szedł pustą ulicą, otuloną welonem nocy. Był
zgarbiony, a jego wzrok wbity był w ziemię. Sprawiał wrażenie całkowicie
zatopionego we własnych myślach. Nagle podniósł głowę i rozejrzał się
bystro, nasłuchując. Jego dłoń odruchowo powędrowała ku rękojeści miecza,
zatrzymała się jednak w pół drogi. Poczuł lodowaty dotyk na karku ... dłoń
opadła bezwładnie w geście zrezygnowania, po czym zacisnęła się kurczowo.
- Czego chcesz....
Wkoło rozległ się śmiech. Upiorny, nieludzki
chichot, niknący gdzieś w innym wymiarze. Mężczyzna zaklął pod nosem. Tuż
przed nim, dosłownie z nikąd, zmaterializował się smukłą postać. Długie
sploty jasnych jak len włosów powiewały na wietrze, a twarz o delikatnych
rysach wykrzywiła się w uśmiechu. Szakal spoglądał na nią z mocno
zaciśniętymi ustami. Istota zaśmiała się dziko i dosłownie rozpłynęła w
siwej mgle.
- Do cholery... nie mam nastroju na głupie zabawy,
czego....
Urwał, zginając się z cichym syknięciem. Znów stała przed nim.
Błękitne oczy błyszczały w świetle księżyca, a biała dłoń dotknęła jego
szyi. Oddychał ciężko, starając się nabrać powietrza w płuca, które rozrywał
mu straszliwy ból.
- Przestań... - warknął.
Uśmiechała się drwiąco,
okrążając go jak zwierze ofiarę.
- Czego znów chcesz? - zawołał, nie
spuszczając jej z oczu.
- Pytanie brzmi - czego ty chcesz? - ostry
głos zadźwięczał mu w głowie. Szakal zmrużył oczy i rzucił się, chcąc ją
uderzyć, ale zniknęła nim zdążył jej tknąć. Usłyszał jej chichot za sobą.
- Mówiłem, że nie mam ochoty na zabawę z tobą...
- To już nie
zabawa... nie sądzisz?
Przesunęła dłoń po jego szyi i zatrzymała się na
piersi.
- Czuję bicie twego serca... czy to nie jest odpowiedź na jedno
z pytań , które cię dręczą? Ja też mam pytanie. Dlaczego go nie zabiłeś?
Dlaczego pozwoliłeś mu odejść? Nie sądzisz, że to nie było rozsądne?
-
Postawiłem mu warunek, postąpiłem słusznie.
- Tak uważasz? - w jej
oczach pojawił się błysk - Myślałam, że twą zasadą jest niszczenie
niewygodnych przeszkód... czyżbym się myliła. Pożałowałeś go?
- Wiesz
dobrze, że nie... - pokręcił głową.
- Nie? Czyli to prawda, że ludzie
nie mają dla ciebie żadnego znaczenia...to tylko pył na wietrze. Tak właśnie
o nich myślisz? Albo chciałbyś myśleć...
Błyskawicznie wyciągnął miecz i
zadał cios, ale ostrze przecięło powietrze.
- Dlaczego tak traktujesz
kobiety? - spytała z ironią.
- Ty... ty nie jesteś kobietą... niczym nie
jesteś - pokręcił głową z obłędem w oczach - Ty nie istniejesz!
Znów usłyszał dziki śmiech, ale tym razem głośniejszy i bardziej
natarczywy.
- Mylisz się, to Ty nie istniejesz - zaczęła powoli,
dotykając ustami jego szyi.
- Ty żyjesz miedzy dwoma światami - ani
żywy, ani umarły... Tak jak on, nie wiesz nawet kim jesteś. Dlatego go
oszczędziłeś? Widzisz podobieństwo? Nigdy nie będziecie podobni, bo ty nie
jesteś taki jak on, nie jesteś tym czym on.
Oczy Szakala rozszerzyły
się. Ale nie były to bursztynowe oczy Miguela vel Tirana, były to oczy nie
ludzkie, przeraźliwie blade i nabiegłe krwią... zimne i martwe.
- Został
w mnie w spokoju - powiedział powoli kręcąc bezradnie głową.
Objęła go
i zbliżyła usta do jego ust.
- Czuję, że drżysz... Wiem coś czego nie
wie nikt... znam wszystkie twoje myśli, znam wszystkie twoje żądze... co
czujesz? Powiedz mi o tym, co czułeś przed laty? Chce posłuchać tej historii
z twoich gorących ust.
Padł na kolana.
- Proszę, zostaw mnie -
wycedził. Był słaby, był bardzo słaby...
- Wiesz, że to nie możliwe.
Wiem jak mnie nienawidzisz, jak nienawidzisz siebie. Lecz tylko ja znam twe
myśli, gdy snujesz się nocą po zatęchłych korytarzach swego umysłu... to
takie ponure ścieżki.
Spojrzał prosto w jej chłodne oczy.
- Ty nie
istniejesz - warknął - nie istniejesz! NIE
ISTNIEJESZ!!!
Zaśmiała się, obnażając białe zęby.
Szakal słyszał tylko szum i szepty, dziesiątki szeptów, setki szeptów,
tysiące... Wszystkie wdzierały się w niego i raniły tak boleśnie, jak armia
os. I nagle wszystko ucichło...
Rozejrzał się nieprzytomnie po pustej
ulicy i odetchnął. Cały dygotał, z czoła spływały mu strużki zimnego potu.
Drżącą dłonią dotknął trupio sinego policzka, pod skórą poczuł sieć
pulsujących żył.
- Nie... błagam nie... - szeptał do siebie, mrużąc
nieludzkie oczy. Targnął nim kolejny
zryw bólu. W Asghardzie tej nocy
rozległ się potworny głos, przeraźliwy skowyt wyrażający gniew i
nienawiść... niewyobrażalnie wielką nienawiść.
Mmm, nastrojowe
Daje troche do myślenia, i, przynajmniej mi, sporo wyjaśnia
(i mam trochę myśli na pewien temat
). Niezły pomysł
- no, ale niech każdy ma szansę pomyśleć o tym sam
Co do opowiadanka - przeczytaj jeszcze
raz i usuń literówki
- utrzymuj formę Psycho i pisz jeszcze więcej
(nawet jak skończysz zawsze możesz dać prequela, sequela, albo jakieś
poboczne opowiadanko z tymi bohaterami (zawsze możesz dać otwarte
zakończenie
), no, ale na razie - pisz ^^ ).
prosisz-masz =)
nooo...dawno mnie
tu nie było, ale jak już przeczytałam, orzekam co następuję:
miodek.
- Objęła go i zbliżyła usta do jego ust. ---> to w tekście
wygląda jakby było jeszcze jedną kwestią w dialogu, a przecież nie
jest...
poza tym uwag krytycznych raczej brak, pantera był i mogłam się
popodniecac...asz.
Psycho, tylko parę literówek...
I tak
właściwie, to nie mam się do czego jeszcze przyczepić
No coosz, co tu dużo móffić.
Super!! i tyle Ostatni post rozumiem tak pół na pół.
Widać ze Szakal miał baaaardzo ciekawą przeszłość. Ale żęby on sie
potworo-kobiety bał?? Dziffie się. Ale coosz. Jest bardzo ciekawe. Cieszę
się żę mogę się przynnajmniej przy tym Ficku rozerwać. Weszłam tylko na
moment, chciałam zobaczyć tylko ten fick, bo mam zamiar jutro wejść, a teraz
bede oglondać po raz którys dalszy ciśg władcy pierścienia "dwie
wieże" Dobra Psycho. Trzymaj się i pisz duuużo dla nas.
Papapapapa....do jutra
Milo mi ze sie podoba... ale mam
pytanie
Taj, gdzie tam bylo napisane ze on sie boi tej istoty...?
Nio Psycho... romansidło jak
nic... te wstawki erotyczne... te półsłówka... widać, że od początku
chciałaś pisać w takich klimatach, ale Ci nie wyszło... pozwolisz mi zgadnąć
co będzie dalej? Szakal załamany spotkaniem ze swoją dawną kochanką pocieszy
się w ramionach Pantery. Przypadkiem zauważy ich Aria, której uczucia sa
rozerwane pomiędzy tych dwojga. Kiedy jednak zauważy, z jakim uczuciem darzą
się obaj panowie, wróci do swojego rodzinnego miasta jako córa marnotrawna.
Zostanie przyjęta z radością, ponieważ przywiezie ze sobą Nerai, z którą
weźmie ślub, i tym samym dopełni przeznaczenia. I wszyscy będą żyć długo i
szczęśliwie...
Z mojej strony tylko jedna prośba - wprowadź
trochę ostrzejsze sceny miłosne... może trochę klimatów sadomaso? Czekam z
niecierpliwością na dokończenie tego dramatycznego romansa...
Ach Sir Momo! Tys jeden zrozumial
moje opowiadanei w pelni! Lecz zamilknij... albowiem niech inni domysla
sie tego sami... Amen...
Off topis skasuje sie potem.
Oto Twoja rekompensata -
LUDZIE!!! NABIJCIE TEJ WREDNEJ PSYCHOPATCE DO ŁBA,
ŻE MA UMIEŚCIĆ TU NOWEGO PARTA JAK NAJSZYBCIEJ
dziękuję za
uwagę
NO KOMENTOWAC!!!! WYTYKAC
MI BLEDY!!! NO NO NOOOO DLA KOGO JA TO
PISZE?!!!! DLA SIEBIE? DLA WUJA GIENKA???
NEIN
NEIN
NEIN
JESTEM WREDNA PSYCHOPATKA I LADNIE PROSILAM O
KOMENTY... A WY TO MACIE GDZIES!!! WIEC SIE
OBRAZE!!!!
i bede chlipic... razem z Momcusiem... ktory
twierdzi zem jest wredna
Jesteś
WREDNA!!!!!! HAHAHAHAHAH
Chyba zgodzę się z Sir Momo... jesteś
wredna, bo nie chcesz dać ludziom poczytać Twojej twórczości, chociaż już
usychają z tęsknoty za Panterą, Szakalem, Arią, ...
Nie daj się więcej prosić i umieść coś
nowego, bo wszyscy czytający poumierają i nie będziesz miała dla kogo
pisać..
A jak można wytykać błędy, w czymś,
co ich nie zawiera??? Po co powtarzać sugestie innych???
Piszesz
naprawdę świetnie i nie przestawaj tego robić, bo nietoperze sa krwiożercze
i znajdą wszystkich, którzy im podpadną
CHodzi Ci o to na lawce? Czy o
legitymacyjne? Sliczna to ja nie jestem... a ze wygladam na wredna i
straszna... nigdy tak nie mowilam =)
QUOTE |
CHodzi Ci o to na lawce? Czy o legitymacyjne? Sliczna to ja nie jestem... |
Hmm, szukam w pamięci... Chyba
legitymacyjne, chociaż to drugie może widziałam. Nie wiem :/ Wstaw je
jeszcze raz, pliss
Już kasuję oba posty
i czekam na kolejnego długiego parta. Właśnie jesteś śliczna i sympatycznie
wyglądasz
Rzeczywiście, bardzo wciągające. czytając
je odczuwałam pewien dreszczyk. udało ci się stworzyć w nim tajemniczą
atmosferę
Akurat to przeczytałam i powiem szczerze,
że jestem pod wrażeniem! Supcio! Napisz szybciutko następnego
parta!
Właśnie przeczytałam twoje opowiadanie
Psychopatko i muszę powiedzieć, że jestem
oczarowana!!!!! Naprawde masz dziewczyno
talent!!!!!!!! Jak zaczełam czytać to po
prostu nie mogłam się oderwać puki nie doszłam do końca. Napisz szybciutko
kolejną część bo nie moge sie doczekać co się stanie
dalej!!!!!!!
A tak na marginesie to witam
wszystkich bo jestem tu po raz pierwszy
Witaj Layla - na powitanie zmień avatarka
- ten już zajęty przez kogoś o ile mi się
dobrze zdaje
Psycho - noooo - nie każ mi nabijać postów w oczekiwaniu na parta
- skasuj totego, ale napisz żesz tego
parcioszka
No b. mi się podoba jak piszesz Psycho
Od Twoich opowiadań trudno się było oderwać
Ja tam nie mam co do Twojego stylu żadnych zastrzeżeń...więc oby tak dalej
I gdzie ten parcioch?
Wiecie, jaka ze mnie
kretynka???
Przeczytałam pierwszego parta i od razu wysłałam komenta, a
potem się kapnęłam, że tego jest 11 stron!
No i teraz muszę się
zrekompensować.
Psycho, stanowczo nie powinnaś tu pisać.
Powinnaś
raczej pisać w zaciszu swojego gabinetu, wydawać takie dzieła, jak to i
zarabiać na tym grubą kasę.
Z drugiej jednak strony, my tutaj chyba byśmy
się zapłakali, więc może
DASZ W KOŃCU NASTĘPNEGO PARTA???!!!
Sheila, nie przesadzajmy... Mimo tych
wszystkich zachwytów nie całkiem się z nimi zgodzę. Fakt faktem, że pomysł
ciekawy, ale znów wykonanie mi nie pasuje. Jest taki prostym językiem
napisane, przystępnym, ale to zaleta, chodzi o to, że fabuła jest trochę
banalny, ale co tam. Jest ciekawe i tego nie poddawajmy zaprzeczeniom. Po
drugie masz problemy z interpunkcją, jak mówili wcześniej. Dochodzi do tego
mylenie się w osobach. Raz, ba nawet więcej razy zauważyłam, że Aria była
określana mianem mężczyzny "- Tak tez myślałam - odrzekł nie
spuszczając go z oczu" to pewnie literówka. Chociaż to nie jeden raz.
Następne hm.nie za bardzo też pasowało mi wyrażenie "Wkrótce napełnisz
te puste boki taką ilością owsa jaką zdołasz" napełnia się raczej
żołądek, a nie boki... po tym zostaje jeszcze "przez chwilę stała w
rozterce" może lepiej by brzmiało przez chwilębyła w rozterce, bo chyba
stać w niej się nie da. Ostatnia sprawa to polskie litery. Są, są, są, a
potem nagle ich nie ma, potem znów isę pojawiają i tak w kółeczko. A czasem
są w nieodpowiednich miejscach. Na początku było najwięcej właśnie takich
błędów, z czasem albo przestałam zauważać albo po prostu ich nie było. No i
pozostała zachęta, pisz dalej, bo czytać będę, skoro już zaczęłam
Heh Droga Soll, dziekuje za opinie.
Polskie litery to sprawa klawiatury ktora czasami nei chec ich pisac =)
zmiana plci to problem naturli literowek...interpunkcja - tu sie zgodze.
A co do banalnej fabuly... oj Soll Soll... Twoje zdanie, ja nie
przecze i chyba fakt hmmm,odbioru tego opowiadania... B zapewniam Cie,ze
fabula tutaj banalna nie jest... tylko widzisz, wielu ludzi, na pierwszy
plan wyciaga opisane zdarzenie... i mowi < aa banalna opowiastka>...
tyle ze mi nie chodzilo o wartka akcje i powalone orginalne pomysly...
wsadzilam tutaj kilka waznych mysli, czy ktos zrozumie i zauwazy to jego
sprawa.
A wyglad opowiadania mial sprawiac wrazenie banalnego... bo
to miala byc zwyczajna opowiesc fantasy...miasto jakich wiele, ludzie jakich
wiele... potworasy itp... a jesli ktos zauwazy ta niezwyklosc to bede mu
wdzieczna
Dzieki za uwage =)
Ja tylko taki "mały" błedzik
zauważyłlem, ale nie w tym najnowszym parcie tylko w tym
poprzednim.
QUOTE |
Kilkoro mężczyzn o niezbyt przytomnych spojrzeniach momentalnie skoczyło w kierunku mężczyzny. |
QUOTE (matoos @ 09-06-2003 11:41) |
A i jeszcze jedno! Domagam się sceny miłosnej pomiędzy Panterą a Szakalem! Przecież to widać, ze między nimi coś iskrzy! |
Droga Psychopatko, Sapkowski to nei jest,
na pewno. Może ja jedna przychodze na to forum odpocząc od męczenia się w
szkole(bo jej nie lubię) i poczytać sobie coś miłego, a twój ff
niewątpliwie, jak pisałam w poprzednim poście, jest ciekawy. Jeśli ma jakiś
ukryty sens, a fabuła nie jest banalna, to przykro mi bardzo, bo ja nie będę
się starała głębiej go interpretować czy szukać jakiegoś ukrytego sensu.
Jeśli takowy posiada, to super, bo to się żadko zdarza. Pozdro:) i napisz
next parta.
A czy ja mowilam ze to ma byc na poziomie
Sapka? =) Przyjmuje twe zdanie, tylko chcialam cos wyjasnic.. a glebszy
sens... heh, nie szukaj, sam sioe znajdzie pod koniec opowa. ( mam nadzieje
)
Psycho, dlaczego nie piszesz. Tak długo
mnie nie było a ty nic nie piszesz. Myślałam ze sobie poczytam.... Ale coosz
chyba za dużo myślę. Hehehe. Spoko. BARDZO PODOBA
MI SIĘ TEN FICK I CZEKAM NIECIERPLIWIE NA NASTEPNE
PARTY!!!No więc pSychopatko bierz się do roboty. I witaj
Sol spowrotem wokół formuowiczów. Cieszę się, żę
wróciłaś!!!!!
Qrde jego nać... Dokończ żesz to, bo jak nie... to dostaniesz ode mnie płytę z 150 h. hip-hopu na mp3!!!!
I gdzie następna część? Ostatni part był 2 tygodnie temu... Psychopatko, nie męcz nas dłużej
Brak weny, mowisz?
No, ale nic... Tolkien swoje dzielo pisal przez 60 lat, wiec Tobie zostaje
jeszcze ponad 59 do skonczenia tego =) Poczekamy =) A na razie: weny zycze
Hejeczka
Może jednak usiądziesz i coś skrobniesz? To ja tu sobie nadrabiam już któryś
dzień zaległości, a TY jeszcze nie napisałaś parcika? Oj
nieładnie...
Sol - a ty się ucz od Psycho jak pisać
Ja też swoje zastrzeżenia mam, błędy, o których mówiłaś - i ja o nich
mówiłem, ale na serio Psycho pisze naprawdę dobrze... A, że ma styl, w
którym przesadza (wg mnie) z epitetami (przymiotnikami), to jest jej
sprawa... Bardzo długo jej to wypominałem, ale w końcu zrozumiałem, że to
jej styl, i to właśnie te przymiotniki nadają pewnego specyficznego klimatu
temu fickowi...
Psycho - odblokuj się
i pisz . Proszę .
A ja wiem czemu Psycho nie pisze
- BO MA DZISIAJ URODZINKI!
i imprezka na całego.......nie wymagajcie
od niej za dużo. I tak bardzo długo pisze Miasto Cieni i to na bardzo
wysokim poziomie a wy sie niecierpliwicie że następny part jeszcze nie
opublikowany.
A tak na marginesie (społecznym
....tak tak....walnieci ludzie rlz!) to życze ci Psycho wszystkiego
najlepszego i oczywiście weny, żebyś zawsze nas
zaskakiwała coraz to nowymi pomysłami oraz nowymi świetnymi partami do
Miasta Cieni (sory że nie daje komentów ale czasu brakuje....postaram sie
jednak od czasu do czasu coś ci tu skrobnąć )
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO PSYCHO!
- Czy ty oszalałaś?!!!
Kompletnie straciłaś rozum!! Jesteś głupsza niż myślałam -
krzyczała Nerai, kręcąc się niespokojnie po kuchni.
- Co cię to właściwie
obchodzi ? - warknęła Aria, zawijając rękę mokrym opatrunkiem. Ku jej
wściekłości musiała akurat wpaść na tą wredną służącą... gdyby nie ona
wszystko by było w porządku, a fakt zranionej ręki nie wyszedłby na
jaw.
- Idiotka... nie potrafisz nawet upilnować siebie! - mówiła
dalej czarnowłosa, bardziej do siebie niż Arii. - Przecież on mnie zabije...
miałam cię pilnować.
- Nie jestem dzieckiem - zaperzyła się.
-
Jesteś!!! Nie można cię zostawiać na chwilę samej. Bogowie nas
pokarali takim gościem jak ty... obyś się wyniosła prędko z tego miasta,
pokaż mi tą rękę! No już! Masz szczęście, że to nie jest głęboki...
chociaż... mogłoby się wdać zakażenie i byłoby po tobie. Przyniosłabym ci
zwiędłą różę na grób.
Rudowłosa wyrwała ramię, klnąc cicho.
- No nie
obrażaj się już, bo faktycznie nie pożyjesz długo, opatrzę to szybko, a
potem ani słowa nikomu. Nie chce stracić pracy przez ignorantkę jaką jesteś
i....
Urwała bo do kuchni wszedł akurat jasnowłosy syn burmistrza.
-
Jednak panienka powróciła... już się niepokoiliśmy. Pół miasta biega,
szukając Pantery, podobno rozpłatał gardło staremu Benowi , była jatka
jakich mało - zaśmiał się ochryple. W tym momencie Nerai
znieruchomiała.
- Pantere? Był w mieście??
- Tak - pokiwał znacząco
głową - kręcił się podobno po rynku, nie wiem po co. Dorwali go, więc zabił
Bena. Jeśli go złapią, szubienica będzie miała nowy ciężar.
Nerai
prychnęła.
- Nie złapią... zresztą postąpił słusznie. Ben był brudnym
opojem, a Pantera nie zrobiłby mu krzywdy bez powodu.
- Ten dzikus
zginie. Czarne chmury zbierają się nad nim coraz gęściej i ty o tym wiesz
moja droga.
- Mówicie tak od lat!- rzuciła oschle. W jej głosie Aria
wychwyciła chrapliwą nutę.
- A ty od lat zapalczywie go bronisz, ciekawe
czemu?
Nerai spąsowiała i wyszeptała coś pod nosem. Aria przysłuchiwała
się rozmowie z niemałym zaciekawieniem, zdziwiło ją, że ta pyskata służka
broni Pantery. Chwilowo miała już ochotę powiedzieć jej o spotkaniu z
ciemnowłosym, powstrzymała się w ostatniej chwili. Tymczasem Artreus ciągnął
dalej:
- Moja Nerai... burmistrz jutro wyda rozkaz. Jeśli jeszcze raz
pokaże się w mieście, każdy ma obowiązek strzelać.
- Strzelać? Z tego
badyla, który nosisz na plecach i nazywasz łukiem?- warknęła wściekle.
-
Za jego głowę ma być wyznaczona nagroda, więc ja też wezmę udział w obławie
na bestie. Biedny wyrzutek - zakpił mężczyzna, ignorując ostre słowa
kobiety. Nerai warknęła coś niezrozumiałego pod nosem i wyszła z kuchni,
zatrzaskując drzwi za sobą. Aria nie miała ochoty przebywać sam na sam z
mężczyzną, który zawsze starał się ją zauroczyć oklepanymi sposobami.
Bąknęła coś na pożegnanie i szybko zawijając rękę, pobiegła do swego pokoju.
Całym sercem pragnęła, by Pantera nie dostał się w ich ręce, nie wiedziała
czemu... bardzo nie chciała by cokolwiek mu się stało.
Biegł
przez las szybciej niż zwykle, ale tym razem w jego oczach malowała się
wściekłość. Nienawidził ich, nienawidził. Parszywe, pokraczne istoty!
Zatrzymał się, dysząc ciężko i słysząc głośne bicie swego serca. Uderzył
pięścią w konar grubego drzewa... poczuł ból. Uderzył jeszcze raz. Prócz
nich nienawidził siebie. Nienawidził tego ciała... zauważał podobieństwo
między sobą a nimi i wściekał się na samą myśl, że coś może ich łączyć, że
jest tym czym oni. Z jego gardła wydostał się dziki krzyk, jakby chciał
zwrócić na siebie uwagę ponurej, milczącej puszczy. Potężnym ciosem
przełamał konar drzewa na pół, gdyby ktoś teraz go zobaczył, zapewne
uciekałby z krzykiem. Jednak wkoło było cicho i pusto. Żadnego z leśnych
mieszkańców nie interesował ból płonący w sercu młodego człowieka. Jedynie
liście drzewa zaszumiały głośniej, jakby w niechęci do tego czarnowłosego
chudzielca. Ten spokój polany rozjuszył go jeszcze bardziej. Zaczął zrywać
z siebie potarganą koszulę. Nie chciał wyglądać jak oni.. nie będzie tego
nosił. Jednak znieruchomiał, dotykając głębokich blizn na piersi. Jego oczy
rozszerzyły się, jakby ujrzały jakieś straszliwy obraz z przeszłości.
Westchnął lekko, spuszczając głowę. Widział rząd mrówek, maszerujących tuż
pod jego dłońmi. Nagle napotkały ogromną wodę, dla nich nieprzebyte morze.
Z zielonych oczu powoli kapały łzy... łzy których znaczenia nie potrafił
wyjaśnić, nie potrafił zrozumieć, a co najgorsze powstrzymać. Padł na
wilgotną trawę, chciał by ta noc trwała wiecznie, pod jej osłoną nic mu
nie groziło, tutaj nie dosięgną go żadne ich czary. To jest jego dom... Jest
, był i będzie, po kres wszystkiego...
Lis złapany w sidła
odgryza swą łapę. Człowiek rozgina kraty i miażdży żelazem kajdany. Ptak
leci w dal, nie znając przyszłości, nie wiedząc gdzie jego dom... Bo
istnieje wolność...istota tak wielka i niedoceniona.
Słyszę gdy jęczy
stłamszona w odgłosie mych kroków... dotrze wkrótce do umysłu, a wtedy
znikną więzy... Oczy moje ujrzą anioła.
Oczy Szakala płonęły jak
dwie gwiazdy pośród ciemności, usta były mocno zaciśnięte, a mięśnie karku
napięte i drżące. Mógł przewidzieć, że usłyszy takie słowa.
-
Zapominasz CZYM jesteś Szakalu, zapominasz PO CO tu jesteś - mówił Kapłan
Rangh, powoli przechadzaj się po swej komnacie, w koncie Orterio uśmiechnął
się cynicznie. Szakal nie odpowiadał, pochylił jeszcze niżej głowę, jakby
usilnie starając ukryć się przed świdrującymi oczami kapłana.
- Co
masz na swoje usprawiedliwienie?
- Zrobiłem to, co uważałem za słuszne
- odpowiedział tak cicho, jakby sam nie był pewien swej racji.
Nie
zdążył dokończyć, bo kapłan przerwał mu uderzając pięścią w blat stołu.
-
Wiec się omyliłeś Szakalu! - krzyknął - Nie jesteś tutaj od myślenia,
tylko od wykonywania tego, do czego zostałeś stworzony, do zabijania! A
ty pozwoliłeś mu odejść!
- I co w tym takiego karygodnego?- warknął
z lekkim wyrzutem.
- Co? - kapłan błysnął jasnymi oczami - pytasz co?
Myślisz, że on ci nie wejdzie w drogę? Nie udawaj... Czujesz tą więź, która
pojawia się między nim i ją. To na razie cienka niteczka, ale jeśli jej
nie usuniesz, to zamieni się w grubą linę, której nie przerwiesz nawet ty.
Wiesz dobrze, że ten dzikus jest sprytniejszy od wszystkich mieszczuchów
razem wziętych.
Szakal prychnął pod nosem.
- Wiem mój drogi, jak
bardzo skołatany jest twój biedny umysł, ile okropnych myśli i wizji cię
nawiedza i nie zawaham się twierdzić, że jesteś szaleńcem - mówił spokojniej
Rangh, z nuta drwiny w głosie - ale nie będę tolerował głupiej litości,
bez względu na to jak bardzo poprzestawiane masz w tym swoim zwierzęcym
łbie.
Szakal uniósł głowę, zdawało się, że powoli traci panowanie nad
sobą, drżał niespokojnie. Rangh uśmiechnął się mrużąc oczy - Myślisz, że nie
słyszę, gdy rzucasz się po korytarzach i wykrzykujesz jej imię... pamiętasz
jak ją zabijałeś, prawda?
W tym momencie Szakal całkiem stracił
panowanie nad sobą, z jego gardła wydobył się zwierzęcy ryk, rzucił się na
kapłana z dziką pasją, lecz nim zdążył go tknąć, ogromna siła zatrzymała go
i rzuciła na ścianę komnaty. Padając z jękiem na posadzkę, poczuł jak
niewidzialna siła, nie pozwala mu się ruszyć. Wbił wściekłe spojrzenia w
kapłana. Rangh miał mocno zaciśnięte usta , podszedł bliżej i wykonał ruch
dłonią, pod wpływem którego Szakal zwinął się z jękiem.
- Czy nie
uważasz, że na zbyt dużo sobie pozwalasz? Widzę, że błędem było wypuszczenie
cię. Twoje miejsce to ciemny loch. Tam możesz obcować z samym sobą, w
prawdziwej postaci, której tak bardzo nienawidzisz. Jeśli jeszcze raz w
jakikolwiek sposób się przeciwstawisz, przysięgam, że spotka cię kara -
zakończył sucho.
W oczach Szakala nie malował się już gniew, teraz
dojrzeć w nich można było beznadziejną bezradność, opuścił głowę oddychając
ciężko.
- Tak jest mój...mój Panie - wyszeptał z goryczą. W ciemnym
kącie Orterio uśmiechnął się jadowicie.
- W takim razie zejdź mi z
oczu!
Mężczyzna powoli wstał i nie spoglądając na Rangh'a wyszedł
z komnaty, widział przed sobą tylko mrok. W jego głowie od tylu lat
gnieździło się jedno pragnienie... teraz jeszcze głośniej dawało o sobie
znać. Przysiadł pod jednym z filarów i odetchnął głęboko. Bolało go ramię,
którym uderzył o twardą ścianę. To nie prawda, że nie odczuwał
bólu...wydawało mu się tak, bo zwyczajny ból nie mógł się równać z tym co
przeżył... ale czy na pewno przeżył? Nie potrafił sobie uświadomić, że
długie dni w mroku, kiedy stawał się potworem, były powolnymi latami
śmierci Miguela vel Tirana... lecz czy na pewno śmierci? Taki właśnie był,
ani żywy ani martwy. Spoglądał na kamienne chimery ozdabiające komnatę. To
jest jego dom... Jest, był i będzie, po kres wszystkiego.
QUOTE (Psychopatka @ 15-06-2003 22:48) |
Nie chce
stracić pracy przez ignorantkę jaką jesteś i.... |
QUOTE |
W oczach Szakala nie
malował się już gniew, teraz dojrzeć w nich można było beznadziejną
bezradność, opuścił głowę oddychając ciężko.
|
- Mój Boże... - jęknęła Syriiuszka
podczas czytania trzeciej strony - Ile jeszcze?! hm... Dobra, narazie
moje obserwacje do końca trzeiej strony... "Pantera" to w
porównaniu z "szakalem" dosyć płytki nick - albo tak mi się
przynajmniej wydaje... szakal brzmi hm... bardziej interesująco =D. Ech...
(westchnienie) dobra, 4 strona... a wiesz co, Psycho? Mi tam absolutnie nie
przeszkadza duża ilośc dialogów, wręcz przeciwnie bo ja dialogi uwielbiam
=D
heh, wiem, że jestem boska, bo nawet komenty czytam więc... powiem że
w Panterze to własnie oczka są najfajniejsze =D (strona 4, dialog Dark Lady
- psycho =D )
Gishes.. kolejny part... miałam iść do lekarza dzisiaj
==" Chyba mi się to nie uda =D
Ech... strona piąta =="
Wiesz co? Nie podoba mi sie że Szakal za nią wyleciał. Ja chcę żeby on
był zły. Ja chcę żeby to on pozabijał te koniki!!! (bunt =D) To
na pewno on!
"Aria zatrzymała się przy płocie za stajnią i padła
na kolana wymiotując. " <-- uch, jak romantycznie =D
"-
Czemu tak na mnie patrzysz?! Czego u licha chcesz?! Też uważasz, że
jestem wiedźmą?! - Wybuchła, uderzając pięściami w jego pierś. - Uch...
jesteś taki sam jak oni wszyscy, taki sam - syczała wściekle - Taki jak
każdy mężczyzna! Co wy o mnie możecie wiedzieć?! Dla was zawsze
byłam tylko zabawką, podłe potwory! " <-- psycho, to jest
normlanie telenowela....
"W tym momencie Szakal złapał ją za
nadgarstki." <-- a nie mówiłam? =D
"Oparła się o pierś
mężczyzny" <-- PSYCHO! To czytają
DZIECI!!!
"Aria obudziła się czując, że leży w jakimś
miękkim, ciepłym łóżku. " <-- no bez przesady... ==" że niby co
ona robi w jego łóżku?
=D dobra, już kończę =D
A i tak uważam że ta
służąca jest płatną dzi.. znaczy panią do towarzystwa szakala =D. Czytamy
dalej, kolejny part...
och! 6 strona! Dobra, połowa już za mną...
i nie mówiłam? Ta służąca jst zazdrosna.. haha, jestem genialna
=D
Psycho... ja chcę więcej pantery =="
"no moja kochana,
przeczytałam...a gdzie więcej o Panterze? XD
jesteś b.dobrą pisarką,
systematyczną i w ogóle...chylę czoła.
na razie nie zauważyłam, czegoś do
zaczepienia sie...bravissimo.
[villka spada robic nowy lay]
Daj
więcej o Panterze, blagam cieeeee..." <-- o właśnie, zgadzam sie z
Villemo =D Ja chcę panterę =D
"- Jeśli ja jestem dziwna, to jak
nazwać ciebie?- warknęła pod nosem.
" <-- kie kie... ale tekst
=D
Bu.. ta wredna jędza skaleczyła moje panterę... T T
kolejna
strona...
jee... znowu ten szakal, cały czas szakal, ja chcę panterę!
szakal jest gupi =="
HA! Wiedziałam że to on zabił konie.. ja
jestem jednak genilna =D
Strona 8.
JEST! PANTERA! (Siris
czyta)
"- Och Arti nie słuchaj jej! - zaśmiał się pan domu -
Nerai jest przewrażliwiona. Znienawidzi każdą kobietę, która zbliży się do
Szakala choćby na krok... jest po prostu chorobliwie zazdrosna. " <-
wspominałam już, że jestem genialna?
strona 9.
No kiedy wreszcie bęzie
Pantera.. T T
Stronka 10 =="
Jeest =D
Uch uch =D Kocham takie
party.. ja chcę jeszcze! Jak teraz walniesz mi szakala, co zapewne
zrobisz, to zwariuję =="
JEST! pantera! Dziękuję Psycho
=D
Dobra, ja chcę dalej... i chcę... chcą żeby Pantera pocałował tą
laskę.. tak =D Dokłądnie tego brakuje mi do pełni szczęścia =D
Cp kryć,
ffick genialny...
To masz pecha Syrii bo ja wole Szakala...
=) ta postac jest ciekawsza.
Kolejny ciekawy part. Błędów prawie żadnych
nie zauważyłam, były dwie literówki i jak Matoos już napisał w jednym
miejscu za dużo kropek
Widać, że poświęcasz fickowi trochę czasu. Dopracowane zdania, prawie
żadnych błędów
To naprawdę dobry fick.
Tradycja musi być, a jak "Super! Pisz dalej!" A
tak serio, pisz dalej
Czekam na następną część.
Do fanek Pantery: Co wy w nim widzicie?
Hurra!!! Nastał
nowy part!!! Jestem tak szczęśliwy, że nic logicznego już to nie
wymyślę... SIUPEL!!!
Psycho - uczłowieczanie Nerai?
I to nawet sensowne
Trochę rzeczy rozwiązujesz w sposób w jaki sobie to wyobrażałem, ale
jednak sporo mnie jeszcze zaskoczyło - i dobrze... i szkoda jednocześnie - bo
za szybko
- ale wakacje za pasem
Pozdrawiam i pisz dalej
- nie ma to jak przyjemność oglądania
Matoosa na stole (jak się zgodzi, to prześlę Ci przez gg
jeden z jego tańców [aaau! Matoos, nie bij
]
QUOTE (ikar @ 16-06-2003 23:30) |
(jak się zgodzi, to prześlę Ci przez gg jeden z jego tańców [aaau! Matoos, nie bij ]) |
uch uch ahahahhhaa a ja mam orginał
rysunku Pantery hahaha i widziałam się z Pyshco a ta chamka nie powiedziała
mi NIC co dotyczyło fabuły chociaż ją naciskałam jak choelra... ale dorba
nowina ludu, dzisiaj bedzie nowy part =D
No moshe kolo 23.. bo przed chwial na
chate wrocilam =) wiec sie nieciesz za bardzo haha
Dupa, nie ma. A tak się napaliłam T T
Ficxka nie zdazylam.. jutro powinen byc jush na 1000 %.. ale macei bonusa...
http://republika.pl/marita121314/rysunki/panterka.JPG
O ty mendo jedna znowu nie ma ffi... ooo... PANTERA! Khie khie, Panterka się cieszy z deszczu, ale sexi rysunek =D (tylko rączki ma z leksza zjebane, albo paraliż z tej radości go dorwał =P)
Mialo byc wiecej o Panterze... ale Psycho postanowila wprowadzic lekkei zmiany...
Rozmowa, którą Aria przeprowadziła z Szakalem na temat polowanie na Panterę, miała charakter dwóch suchych zdań ze strony mężczyzny. Dziewczyna zauważyła, że nie wgłębiał się chętnie w ten temat, ale nie miała na tyle odwagi by spytać go, dlaczego unika rozmów o tym czarnowłosym. Zresztą Szakal wydawał jej się jakiś dziwny... miał ciągle podkrążone oczy i spojrzenie wbite gdzieś w dal, jakby myślami przebywał setki mil stąd. Był też bladszy i stanowczo chudszy niż wtedy gdy ujrzała go po raz pierwszy. W głębi ducha martwiła się trochę o niego, ale zawsze gdy mówiła komuś o swych spostrzeżeniach, uspokajano ją słowami - " O niego martwić się nie musisz".
Zastanawiało ją też, co dzieje się z tajemniczym Panterą. W jej głowie istniały domysły, że nie pojawia się w mieście pewnie z powodu nagonki urządzonej na niego. Dlatego wybierając się na wieczorny spacer, spowodowany chęcią oderwania się od uszczypliwego zrzędzenia Nerai. Nie przypuszczała, że napotka właśnie tego intrygującego ją człowieka. Wieczór był monotonny i zwyczajny. Nawet ptaki wydawały się być zbyt rozleniwione końcem wiosennego dnia i nie raczył jej uszu swym śpiewem. Pamiętała przestrogi Szakala, by nie chodzić o zmroku... ale jeszcze zmrok nie zapadł, a ona zdąży wrócić do domu przed zmierzchem.
Sama nie zauważyła, kiedy wyszła poza granice miasta. Na piaszczystą drogę padały promienie powoli zachodzącego słońca, tą sama drogą tu wjechała... pamiętała ten dzień doskonale. Zatopiona w swych myślach dziewczyna, nie zauważyła pary zielonych oczu, bacznie ją obserwujących. Pantera z głośnym biciem serca, siedział oparty o niewielką skałę. Poznał ją od razu i nie wiadomo czemu poczuł pętle zaciskającą mu się na gardle. W głowie dzwoniły mu groźby Szakala...coś na kształt splotu oślizgłych płazów podchodziło mu do gardła. Tymczasem Aria stanęła na drodze i zakładając ręce na piersi, spojrzała na tarczę zachodzącego słońca. Kiedyś uwielbiała takie widoki... ostatnio jakoś nie myślała o pięknie natury, a może wydoroślała? Mężczyzna przyglądał się smukłej postaci z mieszanymi uczuciami. Najmądrzej byłoby się wycofać, ale czemu zawsze musi postępować mądrze? Nie miał czasu się dłużej zastanawiać bo odwróciła się i napotkała parę zielonych oczu. Przez jej ciało przeszedł lekki dreszcz. Chwila, o której myślała od poprzedniego spotkania z nim, właśnie nastąpiła. Ale tym razem nie pozwoli tego zmarnować. Musi się czegoś dowiedzieć o nim... po prostu musi, bo inaczej jakiś natrętny, mało stworek rozerwie ją od środka.
- Witaj - rzuciła z przyjaznym uśmiechem, siląc się by jej słowa brzmiały naturalnie.
Zielone oczy zmrużyły się lekko, ale ich właściciel nawet nie drgnął.
- Co tu robisz? Podziwiasz jak ja zachód słońca?
Pantera spojrzał na świetlistą tarcze, która niemal całkowicie skryła się za horyzontem. Przez chwilę zastanawiał się nad czymś, po czym wstał powoli i nie wiedząc czemu, podszedł bliżej kobiety. Mało go teraz interesowały groźby Szakala. Zresztą Szakala tutaj nie było... A błękitne spojrzenie tej istoty wabiło go bardziej niż cokolwiek na świecie.
- Ty pewnie ciągle oglądasz jakieś piękne widoki, co? - zapytała z lekką drwiną. Starała się mówić spokojnie, choć postać czarnowłosego stającego zaledwie par kroków przed nią, wcale jej tego nie ułatwiała. Po raz pierwszy nie był przygarbiony... stał wyprostowany i smukły, wydał jej się przez to jeszcze chudszy i stanowczo wyższy niż wcześniej.
Do głowy Pantery wpadł nagle pewien pomysł, szalony pomysł. Sam nie widział co było jego źródłem, ani co chciał poprzez niego uzyskać.
- Chodź ze mną - powiedział głosem tak zwyczajnym i pełnym prostoty, że Aria otworzyła szerzej oczy.
- Słucham???
- Chodź... pokażę ci mój dom - uśmiechnął się. Miał nadzieję, że jego las spodoba się tej istocie. Do dziś nie miał okazji pokazywać im tych wszystkich miejsc, ona będzie pierwsza.
- Nie wiem.. nie wiem czy mogę, zbliża się zmrok - zaczęła powoli, ale zielone oczy wpatrywały się w nią z takim uporem, że trudno jej było odmówić, tym bardziej, że oczy te należały do osoby, o której chciała się dowiedzieć jak najwięcej.
- Do...dobrze - zająknęła się, spoglądając w kierunku osady, jakby obawiając się czyjegoś niepowołanego spojrzenia.
W odpowiedzi wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Za mną ! - rzucił i pomknął poprzez wysokie trawy, w kierunku mrocznej ściany lasu.
- Za tobą.... tak Aria, weź się w garść. Poczekaj chwile, hej !!!- zawołała, starając się nadążyć za czarnowłosym
- Obyś tego nie żałowała - wyszeptała do siebie, podwijając nogawki przydługich, męskich spodni, które wadziły jej w biegu.
W czasie gdy Aria spotkała Panterę, Szakal kręcił się nie spokojnie po dużym salonie domu. Coś go dręczyło... coś mu nie pasowało. Przeczuwał głęboko w sobie, jakieś dziwne wydarzenia, które miały nastąpić, bądź już nastąpiły. Przez pewien czas nie potrafił ich z czymkolwiek skojarzyć. Ale po kilku godzinach bólu głowy, przypomniał mu się fakt istnienia pewnej ważnej osoby... a raczej dwóch osób.
- Nerai, gdzie jest Aria?
Czarnowłosa służąca znieruchomiała pod wpływem tego pytania.
- Nie wiem panie, powiedziała, że wychodzi. Pewnie włóczy się gdzieś po mieście.
Bursztynowe oczy gwałtownie uniosły się na dziewczynę.
- Kiedy wyszła? - głos miał tak zimny, że Nerai poczuła ciarki
- Nie wiem panie... kilka godzin temu, było jeszcze jasno i...
Szakal nie słuchał jej dalej, zaklął cicho i wyszedł z salonu, zostawiając oniemiałą służącą w wyjątkowo podłym z nastroju. Wypadł na ulicę, czując, że wszystko się w nim kotłuje. Doskonale przeczuwał, że Aria łazi gdzieś po mieście w samotności... a teraz pewnie już nie w samotności. Pantera nie dawał mu spokoju, trudno było opisać jak żałował, że wtedy go nie zabił... Niech no się tylko okazja nadarzy, on się postara by te paskudne, kocie oczy nie ujrzały więcej słońca. Nagle przystanął i rozejrzał się uważnie. Stał przy jakimś opuszczonym gospodarstwie. W brudnym bajorze taplały się ptaki. Szakal wyczuł zapach zgnilizny i skrzywił się lekko, ale nie to było przyczyną jego niepokoju. Wyostrzony słuch dał mu do zrozumienia, że ktoś od pewnego czasu za nim idzie. Udał jednak, że to lekceważy i ruszył dalej, jednak każdy mięsień jego ciała był napięty i gotowy do uniku lub ataku. Nagle do jego uszu doszedł świst, w ułamku sekundy mężczyzna uniknął ciosu i silnym kopnięciem powalił napastnika. Teraz widział kto go śledził... brudna banda miastowych łotrów, z którymi miał delikatnie mówiąc " ostre" kontakty. Ci sami ludzie nie tak dawno temu zaatakowali Arie, wtedy pomocny okazał się Pantera, ale Szakal nie przepuścił okazji postraszenia starego Drena... A Dren jak widać chciał się teraz zemścić. Szakal błyskawicznie dobył miecza, broniąc się przed ostrzem jednego ze zbirów. Był świetnym szermierzem, ale banda napierająca na niego z wszystkich stron nie była łatwym przeciwnikiem. Widział grad iskier, pryskających spad zderzającego się żelaza i nagle osłabł. Syknął z bólu, czując jak potworny cios w plecy łamie mu żebra. Padł na kolana plując krwią, w głowie mu wszystko wirowało.
- Ty brudny gnoju - warknął Dren, śmiejąc się chrapliwie - Mówiłem, że kiedyś się z tobą policzę, nie wolno mi wchodzić w drogę rozumiesz!- rzucił, kopiąc Szakala z taką siłą, że tamten zwiną się na twardej ziemi. Drena bardzo bawiło, pastwienie się nad strażnikiem, więc mówił dalej.
- Nie wiem w jaki sposób, taki kundel jak ty może mieć taką opinie w tym mieście. Chyba przez te wszystkie głupie baby, które skoczyłyby za tobą w ogień.
Szakal nie odpowiedział, zebrał natomiast wszystkie siły, jakie skrywała jego ludzka postać i bez ostrzeżenia rzucił się na kpiącego Drena.. Mężczyzna przez chwilę nie bardzo wiedział co się dzieje, świadomość odzyskał, czując lodowate palce Szakala na gardle, palce zaciskające się z potworną siłą... Trudno powiedzieć, co go ocaliło, chyba zwyczajny głupi przypadek. Mózg, któremu brakowało tlenu, przestawał pracować prawidłowo, gościła w nim panika. W tym momencie jakiś zakodowany impuls, kazał prawej dłoni, wyciągnąć zza pasa przeciwnika długi sztylet. Szakal nie zdążył się cofnąć, lodowate ostrze przebiło pierś na wylot. Zimne palce zelżyły swój uścisk. Dren zaczerpnął powietrza, cofając się z przestrachem w oczach i trzymając się za posiniałą szyję. Strażnik zachwiał się i padł na kolana. Rozszerzony oczy nie ukazywały nic. Klęczał tak chwilę bez ruchu, z kącika ust powoli spływała stróżka krwi.
- Celny cios... szkoda że musisz umrzeć - wyszeptał i padł na ziemię z cichym jękiem. Dłonie zacisnęły się w konwulsyjnym ruchu i zaraz potem znieruchomiały.
- Cholera... zabiłeś go!
Dren drgnął lekko... jego kompan miał racje. Szakal był martwy.
Szakal zginął... a przecież jest nieśmiertelny... oj, czuję, że Psycho coś kombinuje ^^ Dawaj neksta, bo będę jęczał ^^
Bradzo fajniutkie. Tak samo sobie pod koniec pomyślałam Sir Momo. On jest nieśmiertelny!! Mmmmmm.....ciekawie się robi. Zjajdasz dużo ogonków od ą i ę, ale nie robisz błędów ortograficznych i innych. Ale jak sama powiedizałaś "to dopiero połowa sukcesu" Ale mi sie strasznie podoba. Pisz tak dalej a zajdziesz daleko. Fick zyskuje coraz większą popularność
To pewnie jakaś zagrywka, mająca na celu zbicie innych z tropu, a on pewnie i tak będzie żył To tlyko moje domysły, ale być może sięmylę
"oczy wpatrywały się w nią z takim oporem" - może lepiej oczy wpatrywały sięw nią z takim uporem ??
I to na tyle dzisiaj
taak mialo byc uporem... to literówka =) =) =) zaraz poprawie.
Nyo^^ to może ja dam komenta - bardzo mi sie podobało a najbardziej sposób jaki opisywałaś walkę Szakala z tymi łotrami (mnie zawsze ciągnie do krwi ) dlatego duży plusik
już się nie mogę doczekać......co z Szakalem będzie?
Mnie również się podobało =) No właśnie, co z Szakalem =P Co do błędów... chyba gdzieś jakieś literówki były, a może mi się zdawało =P Czekam na następnego parta no i jeszcze "Super! Pisz dalej!" =P
QUOTE (Psychopatka @ 21-06-2003 16:30) |
Zimne palce zelżyły swój uścisk. |
QUOTE (matoos @ 23-06-2003 09:28) | ||
Wydaje mi się, że nie to miałaś na myśli, co uzyskałaś... Zimne palce zelżyły swój uścisk? Że niby co, sklęły go? Może chciałaś napisać, że Uścisk zimnych palców zelżał? Poza tym błędem znalazłem parę braków przecinków, i uporczywe przenoszenie miejsca orzeczenia w zdaniu, ale to chyba część stylu tego opowiadania... Jeśli chodzi o fabułę to znowu mnie wyprzedziłaś... Jestem zaskoczony... Ale podoba mi się takie rozwiązanie, chociaż i tak wiem swoje... Mogę się domyślać, co będzie dalej I sądzę, że moje domysły mają dużą szansę powodzenia... Pozdrawiam! |
Młahaha - fajny part ^^ i ciekawi co wymyślisz - tym bardziej, że nic o tym nie mówisz a to wzmaga zaciekawienie - nooo - czekam
" Dlatego wybierając się na wieczorny spacer, spowodowany chęcią oderwania się od uszczypliwego zrzędzenia Nerai. Nie przypuszczała, że napotka właśnie tego intrygującego ją człowieka. " <- to jest jedno zdanie ^^ - tak mi się szczególnie rzuciło w oczy. Jest też trochę innych, ale co tam ^^ ja też mam wakacje - a styl - ja już się przyzwyczaiłem i mi się podoba ^^.
Pozdro!
Psycho, ty masz coś z głową, franco jedna!!! Nikt normalny takiego CZEGOŚ nie jest w stanie napisać!!! Jestem pod WIELKIM wrażeniem Podobało mi się bardzo
W sumie faktycznie niektóre rzeczy sa standardowe (przynajmniej dla mnie), ale przedstawienie ich mistrzowskie
Gratulacje Psycho trzymaj tak dalej!
ps. Pantera.. cute *.* wiedzialam ze jemu mozna zaufac, wiedzialam.... nie dobry Szakal, nie dobry, ale jaki pociągający
Mmmmmmm...psycho. Dlaczego nie piszesz??
Czekam tylko na twoją następną część. Mam nadziję ze sie ona szybko pojawi.
Zyczę ci duzej i długiej weny!!!
Cholernie nostalgicznie... az sie
rzygac moshe wam zachciec. Ale trudno, poart dla wrazliwych uczuciowo hie
hie
Zatrzymali się na jakiejś obszernej polanie. Aria
oddychała ciężko i dopiero po chwili rozejrzała się wokoło. Trawiasta
przestrzeń upstrzona była setkami kwiatów. Biel, czerwień, błękit...
wszystkie zdawały się blade pod osłoną księżycowej nocy. Przechadzała się
wśród tych kwiecistych kobierców i gromad świetlików, raz po raz zerkając
na Panterę.
- Co to za miejsce?
Nie odpowiedział. Spojrzał tylko na
nią tymi swoimi dziwnymi oczami. Po czym odwrócił głowę i ruszył wąską
ścieżką w głąb lasu. Aria pospieszyła za nim. Od początku rzucało jej się w
oczy to jaki był sprawny i szybki. Szedł znów przygarbiony, rozglądając się
czujnie na boki. Aria z niemałym zachwytem spoglądała na otaczający ich las.
Przestała się odzywać, wiedząc, że Pantera i tak nie odpowiada na jej
pytania. Nie mogła pojąc faktu, że kompletnie się go nie obawia... domyślała
się co powie Szakal, gdy usłyszy o tej jej leśnej wędrówce... o ile usłyszy.
Uśmiechnęła się do siebie.
- Dokąd mnie prowadzisz, co? Powinnam być
w mieście, jest środek nocy.
- Pokaże ci dolinie
- Dolinę? Jaką
dolinę?
Pantera zaśmiał się cicho - Dolinę Cieni, to niedaleko. W tym
mieście mówią, że to dolina martwych dusz...
- Ty w to
wierzysz?
Zatrzymał się, spoglądając na nią jakoś dziwie. Przez chwile
Arii wydawało się, że chce jej o czymś powiedzieć, ale on tylko pokręcił
przecząco głowa. Wspinali się po niewielkiej skarpie na wzgórze. Dziewczyna
czuła, że zaczynają ją bolec nogi i plecy. Nie była przyzwyczajona do
długich marszów, Reid nie zabierał jej na takie spacery, to stanowczo nie
było w jego stylu. Odetchnęła, gdy stanęła na równym gruncie...pod stopami
rosła miękka trawa. Oddychając ciężko, spojrzała przed siebie, jej ciało
przeszedł lekki dreszcz. Powoli podeszła do postaci, stojącej na zboczu
skarpy.
- Na bogów... jak tu pięknie! - tylko tyle zdołała wydusić
z siebie, spoglądając na pagórkowaty krajobraz, po którym raz po raz
przelewały się cienie. Aria doskonale wiedziała, że to iluzja spowodowana
wiatrem i księżycowym światłem, odbijającym się od traw. Ale nie mogła
oderwać od tych niewysokich wzgórz oczu. Cichy szum działał na nią tak
kojąco. Nie starała się uporządkować włosów, które roztańczyły się na
wietrze. Wreszcie przestała zachwycać się doliną i skierował spojrzenie na
towarzysza.
- Tutaj mieszkasz?
Pantera uśmiechnął się blado -
Mieszkam wszędzie...tutaj też. Ludzie rzadko tędy chodzą. Mawiają, że to
miejsce jest przeklęte...
- A jest?
- Nie wiem... Wy opowiadacie
dziwne historie. Często nie wiadomo co jest prawdą a co łgarstwem.
-
Czyli nic się nie stanie, jak zejdę do tej doliny?
Spojrzał na nią
uważnie.
- A chcesz tego?
Nie odpowiedziała, nie musiała. Widział
to w jej błękitnych oczach. Z jego ust wydobył się cichy śmiech.
-
Chodź za mną - szarpnął ją za ramię i pociągnął w dół trawiastego zbocza.
Już po chwili czuła zapach kwiatów i słyszała wiatr grający swą ponurą
melodię.
Aria po raz pierwszy szła przy nim ramię w ramie, wcześniej
biegł przodem, bądź odskakiwał, gdy próbowała się zbliżyć. Teraz ta bariera
jakby osłabła. Dziewczyna nie wiedziała co jest tego powodem. Nie domyślała
się, że jest pierwszą istotą ludzką, która wędruje z nim po tym malowniczym
miejscu. Pewnie nie miałaby odwagi tu wejść, gdyby zdążyła usłyszeć
opowieści krążące o Dolinie Cieni.
Wypytywała go o wszystko co z
lasem związane. I o dziwo znał odpowiedzi na każde jej pytanie.. znana mu
była każda roślina, każde zwierze. Opowiadał tak, jakby sprawiało mu to
przyjemność. Nie pytała skąd zna tak dobrze ludzką mowę. Ale stwierdziła,
że dość długo musiał przebywać wśród ludzi i nawet dzikość lasu nie zabiła w
nim niektórych nawyków.
Wreszcie zmęczeni przysiedli na zielonej
murawie. Pantera rozłożył się ma ziemi i spojrzał w gwiazdy. Aria
przyglądała mu się od samego początku ich spotkania i ciągle dostrzegała coś
innego i ciekawego. Coraz bardziej rzucało jej się w oczy to jaki był chudy
i wyniszczony. Domyślała się, że marnie jadał i nie wiele spał. O głębokie
blizny na policzku nie miała odwagi wypytywać. Zresztą sadziła, że i tak nie
uzyskałaby odpowiedzi.
- Lubisz patrzeć w gwiazdy? - Spytała, unosząc
spojrzenie ku niebu. Skinął nieznacznie głową.
- Nie lubię gdy
spadają...
Aria zmarszczyła brwi, przypomniały jej się opowieści o tym,
że spadająca gwiazda zwiastuje czyjąś śmierć.
- Uczeni w moim mieście
mawiali, że spadające gwiazdy to oddalone o setki, tysiące mil odłamki
słońca. Podobno opadają czasem na ziemię i to coś wróży. Nie wiem co, nie
słuchałam ich wtedy i nie pamiętam dokładnie.
Pantera nawet na nią nie
spoglądał, oczy miał nadal wbite w niebo, jakby próbował tam dojrzeć coś
niezwykłego, niestety bez skutku.
- Gwiazdy to bogowie... - zaczął
powoli.
- Bogowie?
- Tak. Każda grupa istot na ziemi ma swe własne
bóstwo. Posiadają je ludzie, wilki, orły, mrówki, a nawet trawy i stokrotki,
na których teraz siedzisz. Podobno waszym bogiem jest słońce...Pewnego dnia
bóstwo wygasa i wtedy jego ogień spada z Wielkiego błękitu. To oznacza, że
nadszedł kres jakiegoś rodzaju istnienia. Bezpowrotny koniec dla skrawka
świata. To smutne.
Aria spoglądała na niego szeroko otwartymi oczami.
Zerknęła w górę i poczuła dziwny dreszcz. Może to prawda? Historia o bogach
bardziej do niej przemówiła niż latające kawałki słońca...
- Skąd o tym
wiesz?
Zmarszczył brwi - Las mi opowiedział...
- Las? Chcesz
powiedzieć, że rozmawiasz z lasem. Drzewa nie mówią... chyba - dodała nieco
sceptycznie.
Dopiero teraz spojrzał w jej stronę. Nie tylko spojrzał, ale
i podniósł się, siadając tuż przed nią.
- Mówią... tylko wy nie
potraficie tego usłyszeć, bo nie chcecie słuchać. Drzewa znają mnóstwo
opowieści, rosną tutaj od setek lat. Widziały więcej niż każdy człowiek. Jak
większość roślin i bestii Wsłuchaj się...
Aria uśmiechnęła się lekko.
- W takim razie o czym śpiewają kwiaty w tej dolinie?
Oczy Pantery
nabrały dziwnego wyrazu. Coś na kształt pustki odbiło się w wąskich
źrenicach. Wbił je gdzieś w dal, a potem szybko opuścił.
- To smutna
pieśń... nie znam jej sensu i znać nigdy nie chciałam - rzucił szybko, nie
spoglądając w jej stronę. Aria rozchyliła lekko usta, ale nie odpowiedziała
nic. Nastała głucha i niezbyt przyjemna cisza.
- Jest naprawdę późno...
chciałabym przed świtem być w domu, żeby mnie nie szukano. Odprowadzisz
mnie?
Bardzo ładnie
Ja nie wiem, ale jak czytam to
opowiadanie to się strasznie wczuwam... Oczami wyobraźni widze wszystkie
wydarzenia... To jak jakiś dopracowany film... Nawet "Stynide" na
mnie tak nie podziałało
Podoba mi się.
Acha, i pisz więcej bo czuje niedosyt
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)