Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Epilog Surrealistyczny [zak] do LW, z archiwum Minerwy

Epilog Surrealistyczny [zak] do LW
 
dobre -zostawić [ 1 ] ** [100.00%]
słabe - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 1
Goście nie mogą głosować 
Minerwa
post 14.05.2004 14:44
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 14.05.2004




Nie, to nie plagiat. Minerwa jest panieńskim imieniem Dziewczyny Hagrida, do którego to imienia właśnie wróciłam smile.gif

Epilog surrealistyczny

Ponieważ zdecydowałam się ujawnić ten tekst, przeznaczony dotąd jedynie dla wtajemniczonych, informuję, że jest on swobodną parafrazą opowiadania Treemonishy, z którego pomysły wykorzystałam za zgodą autorki.


Raport Charlesa J. Mountficka, kierownika Biura d/s Pomocy Ofiarom Likantropii przy Departamencie Kontroli i Regulacji Magicznych Stworzeń Ministerstwa Magii.

W odpowiedzi na zarzut postawiony mi dnia 27 września bieżącego roku przez pannę Anette M. Thorpe, dotyczący zbyt rzadkich, jej zdaniem, wizyt kontrolnych u jednego z naszych podopiecznych (mowa o przypadku nr 32961, pan Remus J. Lupin), zdecydowałem się wraz z nią osobiście przeprowadzić taką wizytę w dniu 28 września bieżącego roku. Jako długoletni kierownik Biura d/s Pomocy Ofiarom Likantropii znałem przypadek doskonale, przez ostatnich kilka lat nie widziałem jednak wystarczających powodów do przeprowadzenia wizyty kontrolnej. Panna Thorpe oburzona moją odmową oświadczyła, iż ma zamiar wypełnić swe obowiązki do końca (od 1 października bieżącego roku przechodzi na emeryturę) i prosi, bym jej w tym nie przeszkadzał. Na moją delikatną uwagę, że do tej pory zajmowała się dziećmi, panna Thorpe udzieliła wymijającej odpowiedzi, iż pan Remus Lupin należy do najdłużej przez nas nieodwiedzanych podopiecznych i ona sama, przed przejściem na emeryturę, czuje się w obowiązku nadrobić to, jak się wyraziła, poważne zaniedbanie. Moja perswazja, że p. Lupin od dwóch lat regularnie przyjmuje wywar tojadowy nie dała rezultatu, podobnie jak tłumaczenie, że znajduje się on obecnie pod opieką panny Andrei Swift, która jako zarejestrowany animag jest w stanie wpływać na zachowanie p. Lupina podczas przemiany. Nie trafił jej do przekonania także argument, iż obecnie p. Lupin mieszka w głębi Jeszcze Bardziej Zakazanego Lasu, z daleka od ludzkich siedzib. Po dłuższej indagacji wyznała, że musi ostatni raz przed pójściem na emeryturę pocieszyć swoje słoneczko (odwiedzała rodzinę Lupinów przez dwa lata bezpośrednio po zaistnieniu przypadku 32961, jej podopieczny miał wówczas 6-8 lat) i pokazać mi, na jak dzielnego chłopca wyrósł dzięki jej opiece.
Do Jeszcze Bardziej Zakazanego Lasu teleportowaliśmy się we wtorek 28 maja około godziny 9.00. Było to możliwe dzięki łaskawej pomocy prof. Albusa Dumbledore'a, który dokładnie określił nam położenie domu i wskazał miejsce aportacji. Na moją uwagę, że przybywając tak wcześnie możemy zastać gospodarzy jeszcze śpiących, panna Thorpe odparła, że jej słodki chłopczyk zawsze był rannym ptaszkiem i wstawał już o siódmej. Moja delikatna sugestia, że od tej pory (ok. 30 lat) coś mogło się zmienić, pozostała bez odpowiedzi. Gdy zapukaliśmy do drzwi przez długą chwilę nikt nam nie otwierał, wreszcie panna Thorpe nacisnęła klamkę. Drzwi nie były zamknięte, więc weszliśmy do kuchni. Pierwszym, co zauważyłem, był straszny bałagan. Panna Thorpe wyjaśniła mi szeptem, że jest to najlepszy dowód, iż jej podopieczny nic się nie zmienił. Na stole zauważyłem mnóstwo brudnych kubków po herbacie i kilka opakowań po lodach czekoladowych, a na ławie, co wprawiło pannę Thorpe w lekkie zakłopotanie, butelkę po brandy i kilka sztuk bielizny.
Mimo naszych znaczących chrząknięć gospodarze wciąż byli nieobecni, więc panna Thorpe zdecydowała się pójść na górę by zobaczyć, czy w ogóle są w domu. Podkreślam z naciskiem, że odradziłem jej to i nie ponoszę żadnej odpowiedzialności za to, co potem się stało. W chwilę potem bowiem, panna Thorpe cofając się gwałtownie po schodach potknęła się w ich połowie i spadła do kuchni, dotkliwie tłukąc sobie tylną część ciała. Do tej pory nie udało mi się ustalić, co było bezpośrednią przyczyną tego przykrego wypadku, z następnych wydarzeń można jednak wysnuć pewne przesłanki, które pozostawiam bez komentarza.
W ślad za panną Thorpe zbiegł po schodach, zapewne w celu udzielenia jej pomocy, bohater niniejszego sprawozdania, p. Remus Lupin. Panna Thorpe podniosła się jednak sama i uciekła w najdalszy kąt kuchni, skąd zdecydowała się wyjść dopiero po dłuższej chwili. Pan Lupin przywitał się z nami przepraszając za swój strój, miał na sobie bowiem bardzo spraną i w kilku miejscach podartą nocną koszulę, absolutnie pozbawioną jakichkolwiek guzików, co może przynajmniej częściowo tłumaczyć pożałowania godny stan, w jakim znalazła się panna Thorpe. Zaproponował nam herbatę, zapewne zamierzając przy okazji iść się ubrać, panna Thorpe jednak odmówiła w imieniu nas obojga i ratując resztki zawodowej godności kategorycznie domagała się natychmiastowego wypełnienia kwestionariusza.
Nasz gospodarz, mocno zakłopotany, zgodził się, mimo to jednak już na wstępie pojawił się problem z ustaleniem dzisiejszej daty. Pan Lupin był bowiem bardzo zdziwiony, kiedy panna Thorpe oznajmiła mu, że dzisiaj jest wtorek - z dalszej części rozmowy wynikało, że pan Harry Potter, który odwiedził p. Swift i p. Lupina w ostatni weekend, opuścił ten dom w niedzielę wieczorem. Po jego odjeździe gospodarze poczuli się, jak wyraził się p. Lupin, nieco samotni, więc zdecydowali się trochę przedłużyć swój odpoczynek w sypialni, wychodząc tylko po herbatę, kanapki i lody czekoladowe, po których opakowania widzieliśmy. Pan Lupin zdawał się być zaskoczony faktem, że minęły aż dwa dni, odwrócił się bowiem w stronę schodów i zawołał: "Andrea, pobiliśmy rekord!"
W odpowiedzi na te słowa u szczytu schodów pojawiła się panna Swift, która, jak wspomniałem, zamieszkuje ten dom wraz z p. Lupinem. Jej strój, a właściwie jego brak był dla panny Thorpe kolejnym poważnym wstrząsem, choć moim zdaniem nie było powodu do tak histerycznej reakcji. Już sam pomysł złożenia wizyty o dziewiątej rano był chybiony, a wyrwana ze snu panna Swift mogła nie wiedzieć, iż jej przyjaciel nie jest sam. Słysząc przeraźliwy krzyk, p. Swift wycofała się, rzucając w stronę p. Lupina coś w rodzaju "Nie wiedziałam, że masz gości", co tylko potwierdza moje przypuszczenia. Po kilku minutach niezręcznego milczenia p. Swift ukazała się ubrana w zbyt dużą na nią szatę, należącą, jak się potem okazało, do p. Lupina. Podobnie jak on wyraziła swoje zdumienie, iż minęły już dwa dni. Wspomniała coś o oglądaniu przez ten czas jedynie sufitu, co przyprawiło p. Lupina o chichot, a pannę Thorpe o nowy wstrząs. Przystąpiliśmy do wypełniania kwestionariusza, jednak zmuszeni byliśmy je przerwać już przy punkcie trzecim, brzmiącym "Data ostatniej przemiany". Pan Lupin bowiem oznajmił niefrasobliwie, że już od czterech miesięcy się nie przemienia, co zawdzięcza eliksirowi preparowanemu przez p. Swift, i w związku z tym ma nadzieję być wkrótce całkiem skreślonym z naszej ewidencji.
Rewelację tę potwierdziła p. Swift, dodając, iż preparat jest obecnie w fazie daleko zaawansowanych testów, a p. Lupin jest jej, jak się wyraziła całując go, króliczkiem doświadczalnym. Pan Lupin skorygował to, twierdząc, iż nie zgadza się na króliczka, ponieważ zwierząt tych (od czasu, kiedy się nie przemienia i nie poluje) po prostu nie lubi. Panna Swift widząc nasze niedowierzanie poprosiła p. Lupina o przyniesienie listu Ministra Magii w tej sprawie - nasz gospodarz przyjął tę prośbę z dużą ulgą, gdyż jak sądzę zamierzał przy okazji się ubrać, gdy jednak odwrócił się w stronę schodów, mieliśmy możność się przekonać, że jego koszula jest z tyłu znacznie bardziej zniszczona niż z przodu, w dodatku podniosła się, odsłaniając wykonany magicznym flamastrem napis "Ex libris Andrei S." na prawym pośladku. Po kolejnych przeprosinach p. Lupin udał się na górę i powrócił z listem, owinięty w koc, ponieważ, jak wyjaśnił, jedyną jego szatę ma na sobie p. Swift, a w mugolskich ciuchach chodził nie będzie.
List Ministra Magii, który odczytałem na głos, potwierdził słowa p. Swift. Miałem świadomość, że spotykamy się z wydarzeniem mogącym raz na zawsze zmienić los nieszczęsnych ofiar likantropii - i że być może wkrótce nasze biuro stanie się niepotrzebne. Świadomy tego wstałem i złożyłem p. Swift oficjalne podziękowania i gratulacje. Miałem nadzieję, że panna Thorpe uczyni to samo, ona jednak zdawała się nie wiedzieć, co się dzieje dookoła niej. Przypuszczam, że w stan ten wprawiły ją nie tylko ostatnie silne wrażenia, lecz i perspektywa likwidacji Biura, któremu poświęciła całe swoje życie. Wiadomość o wynalezieniu eliksiru, który zapobiega przemianom u wilkołaków miała prawo być dla niej o wiele silniejszym wstrząsem, niż te kilka nic nie znaczących wydarzeń, będących jedynie skutkiem naszej zbyt wczesnej wizyty.
Zdawałem sobie sprawę, że od tej pory zajmowanie się przypadkiem 32961 znacznie przekracza moje kompetencje, zaniechałem więc wypełniania kwestionariusza i przeprosiłem za najście oraz za nietaktowne i wysoce nieprofesjonalne zachowanie mojej starszej koleżanki. Pociągnięta przeze mnie za rękaw panna Thorpe wstała, by się pożegnać, to samo uczynił, być może zbyt gwałtownie, p. Lupin, na skutek czego koc opadł z niego wraz z koszulą, co spowodowało u p. Swift atak śmiechu a u panny Thorpe nerwową reakcję polegającą na wyskoczeniu przez otwarte okno i ucieczce w stronę Jeszcze bardziej Zakazanego Lasu. Po dwóch godzinach poszukiwań i zastosowaniu wielkiej ilości zaklęć znaleźliśmy pannę Thorpe zemdloną, pod opieką pochylającego się nad nią jednorożca, który ku mojemu zdziwieniu nie uciekł na nasz widok, a z p. Swift i - co dziwne - także z p. Lupinem przywitał się w sposób bardzo familiarny. Po ocuceniu panna Thorpe nie była oczywiście w stanie się teleportować, wezwaliśmy zatem pomoc ze szpitala św. Munga. Panna Thorpe pozostaje tam do dzisiaj, jej stan wciąż się poprawia.
Gdyby, w związku z opisanymi wydarzeniami, zaszła potrzeba jakichkolwiek dodatkowych wyjaśnień, jestem do dyspozycji w swoim biurze, pan Remus Lupin zaś, wraz z panną Andreą Swift przebywają stale w domu prof. Dumbledore'a w Jeszcze Bardziej Zakazanym Lesie. Obecne miejsce pobytu panny Thorpe to pokój 234 w szpitalu św. Munga - tam też przesłałem jej otrzymane poranną sową zaproszenie na ślub panny Swift i pana Lupina, który odbędzie się za miesiąc w kaplicy zamkowej Hogwartu.

Sporządził:
Charles J. Mountfick
kierownik Biura d/s Pomocy Ofiarom Likantropii
przy Departamencie Kontroli i Regulacji Magicznych Stworzeń Ministerstwa Magii.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Merkury
post 16.05.2004 00:17
Post #2 

KAFEL


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 136
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Gdańsk




Niom, fajnie, fajnie... smile.gif
Tylko małe pytanko, myślałem, że nie ma departamentu 'Kontroli i Regulacji Magicznych Stworzeń Ministerstwa Magii' tylko, że jest Urząd Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, ale cóż, moze w tym ficku jest inne Ministerstwo; biggrin.gif
Pozdrawiam i cekam na kolejne części.


--------------------
"Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hagrid
post 17.05.2004 14:34
Post #3 

Historyk Forumowy


Grupa: czysta krew..
Postów: 1222
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Szczytno/Olsztyn (Apliakcja Radcowska)

Płeć: Mężczyzna



Czemu się do mnie nie przyznajesz DH? Miło Cię widzieć u nas.


--------------------
Dobro zawsze zwycięża, bo zło niszczy się samo!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Minerwa
post 18.05.2004 15:47
Post #4 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 14.05.2004




Re merkury:
Urząd Kontroli i Regulacji został wzięty z "Więźnia Azkabanu" - jeżeli Rowling pisała o "tym" ministerstwie, to moje też jest to samo smile.gif Kolejnych części nie będzie, to opowiadanie tworzy całość. Możesz za to poszukać odniesień do niego (a były, były) w opowiadaniach innych autorów, m.in. Katali i Arthura Weasleya.

Re Hagrid:
Po pierwsze mój eks to nie Ty smile.gif A po drugie, wróciłam do panieńskiego imienia, ponieważ rozstałam się z Hagridem. Nietrudno zgadnąć.
A mnie też miło się z Wami przywitać!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eowina
post 14.08.2004 15:18
Post #5 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 200
Dołączył: 09.03.2004
Skąd: Lublin




Bardzo fajny ff. I ciekawe zakonczenie "Apokryfu".Bo jak zgadłam(ale mądra jestem tongue.gif ) chodzilo ci pewnie o zakonczenie historii Remusa i Andei


--------------------
"Nie każdy bładzi,kto wędruje..." J.R.R Tolkien

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 26.04.2024 10:44