Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

4 Strony  1 2 3 > »  
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Bursztynowe Miasto..., bo celem nie jest ten cholerny gryf XD

iskra
post 21.06.2003 19:29
Post #1 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Nie wiem czy to to jest dobrym pomysłem, ale jakby co to mówie otwarcie i szczerze, że wszelkie konsekwencje powinien ponieść Momo. To jego wina (jakby co)! tongue.gif wink.gif

________________________________________________________________________________
______

BURSZTYNOWY GRYF


Kiedyś mówiono o nim "milutki chłopaczek". Wszyscy go uwielbiali. Z pobłażliwym uśmiechem spoglądali na psoty jakie wyczyniał. Matka lubiła patrzeć w jego orzechowe oczy, oczywiście póki nie zmarła. Pamiętał jej ciemne włosy powiewające na wietrze, jej zawsze szczere oczy i niezwykle piękny uśmiech. W jego skrawkach dziecięcych wspomnień czarnowłosa kobieta zawsze była przy nim. Potem pojawiła się ta druga, posiadaczka jasnych włosów i niebieskich oczu, wielkiego biustu i równie wielkiego tyłka - Czalka. Śmiała się często, a trzeba przyznać, że śmiech miała niezwykle głośny i irytujący, choć wcale nie złośliwy, a nawet ciepły. Nigdy nie rozumiał jak ojciec mógł pokochać kogoś tak bardzo odbiegającego od wizerunku matki. Wraz z przytyłą blondynką do domu wprowadzili się jej córka i syn. Bardzo chciał ich nienawidzić, albo chociaż przejawiać w stosunku do nich jawną niechęć, jednak skutek był odwrotny. Zawsze wspominał ich z sympatią, roześmianego Sheyda i wzbudzającą instynkt opiekuńczy Leenę. Czuł się z nową rodziną naprawdę szczęśliwy. Nadal był przez wszystkich uwielbiany, nie dano mu zejść na drugi plan. Zawsze wszyscy byli równi. Oczywiście do czasu. Wszystko musi mieć swój koniec. A koniec życiowej sielanki Thanta skończył się w momencie ukończenia 14 lat, kiedy to uwiódł Leenę i pozbawił ją tak zwanego wianuszka. Jeśli ktoś myślał, że koniec jest po prostu końcem to się mylił. Dla Thanta koniec był ostateczny, definitywny i na tyle oczywisty, by rozpoczynał coś nowego. Ojciec był wściekły, Czalka załamana, Leena cały czas płakała, a dorosły już wówczas Szeyd groził mu śmiercią. Jeśli znów ktoś pokusiłby się o przemyślenie sytuacji młodego Thanta, usprawiedliwianie jego postępku i stwierdzenie, że chłopakowi musiało być ciężko pomyliłby się po raz kolejny. Thant wiedział co robi. Wygnanie oznaczało wolność, a dla niej był gotów poświęcić wszystko. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że wolność była dla niego ucieczką. Ucieczką przed niemal idealną przeszłością, harmonią i statecznością.

*

Thant uciekał. Właściwie nie miał innego wybory. Niemal czuł na karku oddech rycerskich koni. Słyszał ich zmęczone chrapanie, które raz za razem były zagłuszane krzykami rycerzy. Mimo, iż cała ta sytuacja zwyczajnie go bawiła dziękował wszystkim Bogom, choć w żadnego nie wierzył, że jego koń był w znacznie lepszej kondycji niż te w pogoni. Gwizdał na szlachtę, rycerzy, wszystkich snobistycznych hrabiów i całą resztę, ale czuł nieprzyjemne mrowienie na plecach, gdy pomyślał co mógłby z nim zrobić najbogatszy kupiec w Dziesiątym Okręgu - Severus de Galdish. Oczami wyobraźni widział kleszcze do wyrywania paznokci, koło do łamania kości i wiele innych zmyślnych urządzeń do zadawania bólu, których nie potrafiłby nawet nazwać. Ale skąd mógł wiedzieć, że Lilith powie wszystko ojcu? Nie chciał krzywdzić dziewczyny, ale potrzebował nieco grosza, a córka bogatego kupca była idealnym materiałem do wyłudzeń. Bez problemów dała się nabrać na tanie słówka pod tytułem "kocham cię". Skąd, do cholery, mógł wiedzieć, że córka Severusa de Galdish powie tatusiowi o swej miłości?! Thant westchnął w duchu. Zdecydowanie wolał, by go nie złapano. Najwyraźniej los wolał inaczej, bo jego koń potknął się nagle i wyrzucił jeźdźca z siodła. Ten wylądował twardo na ziemi. Mógł zginąć, ale szczęście go opuściło, skazując tym samym na powolną śmierć w sali tortur. Thant nie byłby jednak sobą, gdyby nie dobył miecza i nie rzucił się na kilku szlachetnych rycerzy z Dziesiątego Kręgu zamiast uciekać. Nie byłby również sobą, gdyby wykazał choć trochę rozsądku i przewidział nadjechanie kolejnych rycerzy. Młodzieniec stał z obnażonym mieczem naprzeciw dziewięcioosobowej zbrojnej drużyny.
- O kurwa - szepnął do siebie, czując już jak miażdżą mu kości.
Rozeźlone oczy rycerzy łypały na niego gniewnie. Thant był ciekaw czy napawają się już jego przegraną, bo wygrana nie przeszła mu nawet przez myśl. Fakt, że przez siedem lat uczył się władać mieczem nic nie zmieniał. Nawet jego szybkość i zwinność nic by tu nie pomogły. Jedyne o czym marzył to zginąć w walce i to szybko. Los jednak bywa przewrotny, marzenia nie zawsze się spełniają, a pomoc przychodzi, nie dość, że w najmniej oczekiwanym momencie, to jeszcze z najmniej oczekiwanej strony. Dziewięć par rządnych krwi oczu zwęziło się nagle. Będą atakować, przemknęło przez myśl uciekinierowi.
- Przepraszam, ale to chyba niezbyt uczciwa walka?
Wszyscy spojrzeli w stronę nadjeżdżającej kobiety. Niewątpliwie melodyjny głos należał właśnie do niej. Thant jeszcze nigdy nie widział... takiej kobiety. Ubrana była po męsku. Buty do kolan. Spodnie. Lniana koszula. Gruby podróżny płaszcz. Jakby tego było mało jej jasne włosy były ścięte na krótko!
- Proszę się nie wtrącać, panienko - rzekł jeden z rycerzy, a ton jego głosu dobitnie świadczył o tym, że wcale nie uważa jej za panienkę - Mamy tutaj osobiste porachunki.
- Może i osobiste, ale niewątpliwie nieuczciwe - odparła sucho kobieta - Wasz kodeks prawny chyba tego nie dopuszcza. Prawda, panowie rycerze?
Thant miał właśnie teraz okazję, by zabrać swą nienaruszoną cielesność własną i bezpiecznie, acz cicho i bez pożegnania, oddalić się stąd. Pozostał jednak. Fascynacja obcą młodą kobietą, a może nawet jeszcze dziewczyną, skutecznie przytrzymywała go w miejscu. Panowie rycerze nadal milczeli. Najwyraźniej nie w smak im było tłumaczyć się przed kobietą. Masywna dłoń rudawego rymarza, stającego najbliżej młódki zacisnęła się mocniej na klindze miecza. Tym razem oczy niewiasty zwęziły się złowrogo.
- Jak myślisz, panie rycerzu? Ilu Bogów zdołasz wezwać zanim zginiesz? - rzekła powoli, cedząc każde słowo.
Dziewięciu potężnie zbudowanych mężczyzn popatrzyło po sobie. Thant był pewien, że zaraz wybuchną śmiechem. Nie zdążyli. Kobieta wyciągnęła otwartą dłoń w ich stronę. Jej oczy zapłonęły purpurą na krótką chwilę, po czym z jej dłoni wyleciały ogniste strzały. Tańczyły przez chwilę między rycerzami, tak jakby wybierały cel uderzenia. Thant nie wiedział co było dalej. Upadł na ziemię i założył ramiona na głowę. Jedyne co do niego docierało to przeraźliwe krzyki jego prześladowców. "Czy to może być... magia?" myślał gorączkowo. Wokół niego panowała już cisza. Podniósł się pewnie na nogi i otrzepał z pyłu, piasku i liści. Chciał spojrzeć obojętnie i bez wyrazu na trupy rycerzy, ale widok zwęglonych do kości ciał sprawiał tylko, że miał mdłości.
- Nie podziękujesz? - spytała z uśmiechem kobieta.
- Czekaj - warknął, choć nie tak ostro jak zamierzył - Najpierw muszę się otrząsnąć z tego co właśnie zobaczyłem.
Kobieta w odpowiedzi zaśmiała się dźwięcznie, co zirytowało niesamowicie chłopaka. W innej sytuacji odwróciłby się na pięcie, wsiadł na konia i odjechał nie oglądając się na nikogo. Ale to nie była inna sytuacja. Stała przed nim tajemnicza kobieta używająca przerażającej magii, o której słyszał tylko w legendach i nigdy nie przypuszczał, że spotka się z tym diabelstwem. Dziewczyna kaszlnęła i widać było, że chciała ten fakt ukryć. Zaraz jednak rozpromieniła się znowu i podjechała bliżej, a on dopiero teraz zauważył, że jest pół krwi elfką, a może nawet elfką pełnej krwi o nietypowej urodzie.
- Cóżem powiedział, mości panno, żeś taka rozbawiona? - spytał uprzejmie, ale nie udało mu się ukryć nutki ironii w głosie.
- Jestem Shani - odparła ignorując jego pytanie, ani na chwilę nie przestawała się przy tym uśmiechać.
- Dziękuję ci, Shani, za uratowanie mi tyłka - rzekł z udawanym grymasem na twarzy, który miał wyglądać jak uśmiech.
Młoda kobieta imieniem Shani niezwykle go irytowała. Chciał po prostu odjechać, ale fascynacja i ciekawość znów wzięły nad nim górę.
- Ty się boisz - na jej twarzy zagościł uśmiech. Thant nie potrafił określić jego wyrazu, ale widząc go zaczął żałować, że nie odjechał - Boisz się magii.
- A co w tym dziwnego? Od wieków nikt nie posługiwał się magią! A ty...
- Jestem z Zerowego Kręgu - wtrąciła spokojnie.
Chłopak zamilkł. Słyszał o tym obszarze. Podobno tam narodziła się Moc i tam również miała swój koniec, po ty m jak Bogowie ją odebrali. O niektórych istotach jednak zapomnieli i magia przetrwała, choć ludzi, którzy ją praktykują, można liczyć tylko w dziesiątkach. Chłopak nie mógł uwierzyć, że przed kilkoma chwilami miał styczność właśnie z czarami. Była dla niego czymś nieznanym, a człowiek zazwyczaj boi się tego czego nie zna. Nie inaczej było z Tantem. Bał się. Bał się i to bardzo, ale strach sprawiał również, że nienawidził. Nienawidził siebie za swój strach, nienawidził strachu za to, że go opętał, a najbardziej nienawidził magii za to, że w ogóle istnieje. Westchnął i z rezygnacją włożył ręce do kieszeni. Zamarł.
- Coś się stało? - spytała Shani, przyglądając mu się przy tym uważnie.
- Nie ma go - szepnął.
W geście paniki zaczął przeszukiwać wszelkie kieszenie jakie posiadał, a trzeba przyznać, że była ich znaczna ilość. Nic jednak w nich nie znalazł prócz kilkunastu papierowych rureczek z tytoniem w środku i małej buteleczki sake ze wschodu. Rozglądnął się dookoła. Był gotów paść na klęczki w poszukiwaniu bursztynowego wisiorka w kształcie dysku z wygrawerowanym gryfem. Nie żeby tak mu zależało na ostatnim podarunku Lilith, ale był pewien, że dostanie za to sporo złotych monet, w końcu bursztyn był niezwykle wartościowy. Zrozpaczony utratą tak cennego przedmiotu, rozglądnął się bezradnie wokoło. Żaden blask odbitych promieni słonecznych o bursztyn nie przykuł jego wzroku. Shani zsiadła z konia. Nie wiedziała czego szuka ten młody mężczyzna, który nawet się nie przedstawił, ale rozglądnęła się również wypatrując czegoś niezwykłego. Przykucnęła. Może to czego on szuka jest bardzo malutkie, albo coś w tym stylu, pomyślała przelotnie. Thant usiadł zrezygnowany na ziemi krzyżując nogi. Wyciągnął zawinięty w papierek tytoń - niektórzy ze wschodu nazywali to papierosami - i wsadził do ust. Aby oddać się rozkoszy palenia tytoniu potrzebował tylko nieco ognia. Rozejrzał się w poszukiwaniu krzesiwa. Shani uśmiechnęła się tylko i palcem wskazującym zapaliła przy nim niewielkie ognisko. Chłopak aż podskoczył ze zdziwienia. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widział. Przecież ta dziewczyna wznieciła ogień jednym palcem!
- Pieprzona magiczka - warknął cicho, ale nie dosyć, by tego nie usłyszała.
- Tylko nie pieprzona - odparła pogodnie, na co Thant uniósł brwi w geście zdziwienia.
Każda inna niewiasta w najlepszym wypadku wymierzyłaby mu policzek za taką obelgę, a Shani nic sobie z tego nie zrobiła, nawet się uśmiechnęła. Ponadto stwierdził, że ta kobieta kryje w sobie wiele tajemnic i zastanawiał się czy to już przejaw nietypowego szaleństwa, czy może Shani po prostu wychowała się w rodzinie, w której chciano mieć syna. Z rozmyślań wyrwał go entuzjastyczny krzyk dziewczyny.
- Znalazłam! - cieszyła się jak dziecko - Nie wiem czy to o to ci chodzi, ale mniemam, że tak. Klucze do Bursztynowego Miasta nie leżą sobie od tak w lesie.
- Klucze? - zdziwił się i odebrał jej dość brutalnie wisiorek, na co Shani fuknęła obrażona.
- Czy was w pozostałych kręgach niczego nie uczą? - oparła się o pień drzewa - Gryf na bursztynowym dysku jest kluczem do starożytnego Bursztynowego Miasta.
- Brawo! - krzyknął Thant ironicznie i bez specjalnego entuzjazmu - Jesteś uczona kobietą, Shani, doprawdy, ale o fakcie, iż wisiorek jest kluczem do miasta wspomniałaś nieco wcześniej.
Dziewczyna łypnęła na niego wściekle spod oka. Z każdą chwilą zaczynała żałować, że uratowała tego ironicznego cymbała, myślącego tylko o pieniądzach i zawiniętym w podłużne papierki tytoniu. Nie miała również wątpliwości, że młodzieniec mógł wpoić w siebie znaczne ilości alkoholu. I ona dla niego złamała jedenastą zasadę Kodeks Używania Zaklęć Magicznych! Fakt faktem, że łamanie zasad było jej specjalnością, ale za złamanie jedenastej można było spłonąć na stosie. Perspektywa takiej przyszłości wcale nie napawała ją optymizmem.
- No więc? - mruknął Thant, a ona spojrzała na niego pytająco - Co z tym kluczem? Ile może być warty?
- Chcesz go sprzedać? - otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia- Sprzedać?! Zamienić na marne grosze Bursztynowego Gryfa, klucz do Magii, Potęgi, Władzy, Bogactwa?!
- Że co? - chłopak nadstawił uszu na dźwięk słowa "bogactwo".
Shani westchnęła i opowiedziała mu legendę o tajemniczym Bursztynowym Mieście - Amber. To starożytne miasto zostało wybudowane przez samych Bogów dla pierwszych istot, które zostały zesłane przez nich na ziemię. Jako budulcu użyli bursztynu, które podarował im morski smok imieniem Seelion. Bogowie wiedzieli jednak, że Seelion podarował im tak cenny dar tylko dlatego, iż sam bał się go. Bursztyn sprawiał, że zatracał swą moc. Dlatego też, już po stworzeniu Amber, widząc jak Moc smoka wzrasta z każdym dniem zamknęli go w jednej z bursztynowych komnat, by nie mógł im nigdy zagrozić. Seelion nie rozpaczał jednak długo nad tym faktem. Pogodził się ze swym losem, a gdy Bogowie zesłali do miasta istoty obdarzył je Mocą i nauczył jak z niej korzystać. Bogowie zawstydzili się wtedy, bo morski smok nauczał też kim są Pierworodni Świata i jak należy im dziękować za wszelkie stworzenia jakich dokonali. Chcieli więc oswobodzić Seeliona, ale on powiedział, iż kocha istoty i chce umrzeć wśród nich, a na znak swego uczucia podarował istotom bursztynowe wisiorki z zamkniętą w środku smoczą łuską. Amulety zwiększały Moc ich właściciela. Odtąd w samym centrum miasta została wybudowana świątynia Smoka Seeliona, w której nie tylko pamiętano o nim, ale także uczono kapłanki Pierworodnych Świata jak mają wypełniać swe obowiązki. Ale istoty zaczęły się buntować. Wciąż pragnęły Władzy, a ponieważ wiedziały, że tylko Moc Magiczna może ich do tego doprowadzić walczyły między sobą o amulety podarowane im przez morskiego smoka. Seeliona ogarnął wtedy gniew. Wygnał z Bursztynowego Miasta istoty przepełnione złą energią i poprosił Górskie Gryfy by strzegły bram. Wygnane istoty zrozumiały wkrótce swój błąd i błagały Seeliona o zezwolenie na powrót. Smok jednak okazał się nieugięty. Niedługo potem Śmierć zabrała Smoka Seeliona do gwiazd na niebie skąd miał obserwować poczynania ukochanych istot. Przez wiele wieków niegdyś zbuntowane istoty modliły się do gwiazdozbioru Wielkiego Smoka o to, by pozwolił im znów wkroczyć do Amber. Ich przodkowie nie pamiętali już dlaczego pragną dotrzeć do legendarnego miasta, a jedynymi pamiątkami po dawnych czasach świetności pozostały im tylko smocze łuski zamknięte w bursztynie. Czuli jednak, iż czegoś im brak. Seeliona wzruszyła bardzo skrucha istot. Podarował więc im Bursztynowe Gryfy na małym dysku. Były to klucze do Przeszłości istot, do zaginionego miasta Bogów.
- Bardzo pięknie - mruknął dość nieprzekonywująco Thant - Ale jak dostać się do Amber?
- Bursztynowy Gryf jest kluczem. Sprawi, że Górskie Gryfy przepuszczą cię przez bramy. Jest on też zapewne swego rodzaju wskazówką - Shani przymknęła swe szare oczy w kształcie migdałów i zamyśliła się przez chwilę - A może by tak podążyć śladami legendy, hę? Interesuje cię ekscytująca wyprawa, przygoda?
- Gwiżdże na to - wzruszył ramionami - Takie przygody to tylko głupie narażanie życia, a co otrzymuje się u celu? Nic prócz kupki bezwartościowych kamyczków i nauczki na przyszłość, by nie brać więcej udziału w takich eskapadach.
- Aleś ty cyniczny - żachnęła się - To byłaby zwykła podróż. Nic nie stracisz wyruszając na nią, a zyskać możesz niewyobrażalnie dużo!
- Sprzedam ci ten wisiorek za... - zawahał się nieco i zamyślił - powiedzmy 1000 złotych monet.
- Zwariowałeś? - prychnęła - Nie jest war nawet stu.
- Sama powiedziałaś, że może zaprowadzić do niewyobrażalnego bogactwa.
- Tak, ale...
- 2000 złotych monet - przerwał jej w obcesowy sposób.
- Zwariowałeś?! - wrzasnęła tak głośno, że Thant zaczął się zastanawiać czy nie lepiej by było zginąć z rąk rycerzy Severusa de Galdish.
- Więc zaproponuj jakąś rozsądną cenę tak, byśmy oboje byli szczęśliwi, a potem rozejdziemy się każde w swoją stronę.
Shani milczała. Zastanawiała się nad zapłaceniem nawet dość wygórowanej ceny za Bursztynowego Gryfa. Była niemal pewna, że znajdzie w Amber źródło potężnej magii, którą oczywiście posiądzie. Zawsze była niezależna i teraz również nie potrzebowała kompana, ale wiedziała, że młody wojownik z mieczem mógłby się znacznie przydać. Szybko przemyślała wszystkie "za" i "przeciw" co do ewentualnego towarzysza i stwierdziła, że mimo wszystko dobrze by było mieć go ze sobą.
- Pojedziesz ze mną - rzekła stanowczo z lekkim uśmiechem, którego chłopak znów nie potrafił określić.
Thant spojrzał na nią, a jego twarz pokrył cyniczny grymas. Bez słowa schował wisiorek do kieszeni i ruszył w kierunku jednego z koni rycerzy. Nie miał najmniejszej ochoty dyskutować z ta dziwaczną kobietą. Tym razem nawet fascynacja nie mogła go zatrzymać.
- Uratowałam ci życie! - krzyknęła.
- Mam to w nosie - obdarzył ją czymś na kształt uśmiechu - Uratowałaś, ale chyba tylko po to, by pociągnąć mnie ku idiotycznej podróży do, nie mniej idiotycznego, miasta.
Nie zastanawiając się długo spiął konia i odjechał galopem w las. Liczył, że już nigdy nie spotka Shani na swej drodze. Miał nieodparte wrażenie, że ta dziewczyna przyciąga do siebie kłopoty jak padlina sępy. Był jednak również nieświadom, iż sam posiada nie mniej tej ciekawej ukrytej umiejętności.

*

Ten post był edytowany przez iskra: 17.01.2004 19:03


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sir Momo Mumencjusz Mum
post 21.06.2003 19:34
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Tak, tak... to mnie chwalcie, a nie ją ^^ sama tego chciała wink.gif

Iskra wie, że mi się to podoba ^^ (ale i tak wolę "zaklinaczy" =P )

Mam tylko jedno zastrzeżenie - ja już czytałem drugie tyle tego opowiadania. A może byś napisała coś nowego? Bo się niecierpliwię ^^


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Vamp
post 21.06.2003 23:33
Post #3 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 17.06.2003




Powiem że calkiem nieźle, opowiadanie ciekawe, tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju... nie okresliaś w jakim wieku jest obecnieThant...
Ale ogolnie oki^^


--------------------
Kiedy zabije w sobie dobro, bede czysta.

Corey Taylor mym Panem...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Merkury
post 21.06.2003 23:50
Post #4 

KAFEL


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 136
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Gdańsk




Tak jak moim poprzednikom mi także opowiadanie się podoba... smile.gif
Błędów się nie dopatrzyłem, ale możliwe, że jestem ślepy... wink.gif
Mam nadzieję, że wkrótce napiszesz nowy part... cool.gif
Pozdroffka i powodzenia...


--------------------
"Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Narine
post 22.06.2003 09:42
Post #5 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 44
Dołączył: 11.06.2003




Czasami coś przekręciłaś smile.gif Ale większych błędów to raczej nie zauważyłam. Opowiadanie ciekawe, jak z resztą Twoje wszystkie. Będę czekać na następnego parta smile.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Psychopatka
post 22.06.2003 13:30
Post #6 

Prefekt Naczelny


Grupa: czysta krew..
Postów: 518
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Glajwic

Płeć: Kobieta



Hmm styl masz dobry, nie moge sie czepiac ale to wszystko w calosci.... cholera, no nie wiem czemu ale nie zrobilo na mnei wrazenie, owszem przeczytalam i czytac bede dalej... ale brakuje mi w tym jakiegos polotu... jakiejs takiej niezwyklosci. Nie wiem czemu, ale inne Twoje opowiadania bardziej przypadly mi do gustu... moze z czasem zmienie zdanie, zobaczymy. Pozdrawiam.


--------------------
Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ?
They say that God is inside us all, and sometimes
He is not in the way that I have preached for to wish to
but God is my lover and I love him too

//F.Ribeiro//
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 22.06.2003 13:59
Post #7 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



*

Syrkońskie karczmy nie były wykwintne, raczej ubogie, ale przynajmniej można było się w nich poczuć jak w domu. Właśnie do jednej z takich karczm trafił Thant i to nie dlatego, że lubił czuć się jak w domu, po prostu na lepszą nie było go stać. Usiadł przy stoliku obok ściany i rozglądnął się. Syrkon nie różnił się niczym szczególnym od innych miast, ale musiał przyznać, że karczmy były nadzwyczaj przyjemne. Przyznał by również, że czuje się tutaj jak w domu, gdyby tylko go miał. Westchnął. To już jedenaście lat minęło odkąd rozstał się z Syrkonem. Obiecał sobie, że nigdy tu nie powróci, ale... Westchnął raz jeszcze. Nigdy też nie chciał przyznać, że tęskni za rodziną i prawdę powiedziawszy tak było w istocie. Czasem tylko odczuwał nikłe ukłucie samotności. Szybko jednak je tłumił, sam nie wiedząc dlaczego. Jedyną osobą, do której tęsknił była jego matka. Nawet nie pamiętał jej imienia. W jego pamięci pozostały tylko obrazy, zamazane sytuacje, słowa, głos... nic więcej.
- Trzy miedziaki - rzekła gruba karczmarka stawiając przed nim kufel piwa.
Thant otrząsnął się ze wspomnień i zapłacił nawet nie spoglądając na otyłą kobietę. Całą jego uwagę zwróciło piwo. Patrzył na nie beznamiętnym wzrokiem zastanawiając się ile wypije tym razem, zanim zwali się nieprzytomny pod ławę. Wzruszył ramionami, odsunął piwo i wyciągnął tytoń. Zapalił.
- Thanti.
Tylko jedna osoba tak zdrabniała jego imię. Pamiętał jej głos. Taki ciepły i słodki jak miód. Odwrócił się za siebie po to tylko by natrafić na parę zielonych oczu. Przełknął ślinę i przyglądnął się dziewczynie. Włosy nadal miała jasne jak mleko, ale teraz jej warkocz sięgał prawie do kolan. Beżowa suknia miała prosty krój i idealnie na niej leżała. Thant nie mógł wyjść z podziwu jak piękną stała się kobietą przez ostatnie jedenaście lat. Kiedy patrzył w jej oczy pomyślał, że mógłby ją pokochać. Mógłby, ale nie po tym co jej uczynił będąc jeszcze chłopcem.
- Leena - szepnął niemal niedosłyszalnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi. Płynnym ruchem usiadła naprzeciw niego, a każdy jej ruch rozsiewał wokół zapach bzu. Dziwnie mu było patrzeć teraz na nią. Wciąż pamiętał ją kiedy była jeszcze dziewczynką.
- Wróciłeś - zaczęła i zawahała się. Widać było, że chciała jeszcze coś dodać.
- Wróciłem - potwierdził.
- Jak długo zostaniesz? - spuściła oczy - Bo nie liczę, że wróciłeś na stale.
Pierwszy raz nie wiedział jak odpowiedzieć kobiecie. Był przerażony. Przerażony zachowaniem Leeny, jej spokojem, nieśmiałym uśmiechem i pięknymi oczyma, z których lada moment mogły popłynąć łzy. Zrozumiał, że kocha go nie tylko jak brata. Zrozumiał również, że skrzywdził ją straszliwie i nic tego nie usprawiedliwiało nawet jeśli czyn był nieświadomy. Nieco drżącą ręką przeczesał swe krótko ścięte ciemne włosy i wypił piwo niemal jednym łykiem.
- Leena - rzekł stanowczym głosem modląc się przy tym, by nie powiedziała słów, których bał się najbardziej - Ja odjeżdżam...
- Kochałam cię - przerwała mu i zanim się spostrzegł chwyciła jego dłoń.
Przeklął w duchu wszystkich istniejących Bogów za to, że musiał to usłyszeć. Milczał. Milczał i czekał. Miał nadzieje, że zaraz coś się stanie. Było mu całkowicie obojętne co. Do karczmy mógł wbiec smok, karczmarka zamienić w świnie, opat przy barze w wilkołaka, mógł wlecieć rój szarańczy, pszczół, szerszeni, a nawet much końskich, mogły zaatakować skorpiony lub cokolwiek innego. Thantowi naprawdę było to obojętne, byle tylko nie musiał reagować na słowa Leeny. No i stało się. Ktoś szarpnął go nagle i z siłą wołu przygwoździł jego szyję ramieniem do ściany.
- Sheyd - wykrztusił Thant z trudem łapiąc oddech - Jak miło znów cię widzieć.
- Pamiętasz co ci obiecałem, bracie? - syknął mu do ucha.
Tak, Thant pamiętał i to bardzo dobrze. Czuł jak zimny pot spływa mu po skroni. Nie miał nawet cienia wątpliwości, że zaraz nie będzie już stuprocentowym mężczyzną.
- Siostra, podaj nóż - rzekł wolno Sheyd, cedząc każde słowo, a Thant zbladł jeszcze bardziej, gdy Leena bez słowa protestu podała bratu ostre narzędzie.
- Kiedyś cię kochałam, ale teraz... - urwała i zwęziła złowrogo piękne zielone oczęta.
- Sheyd, może porozmawiamy, co? - zaczął z wysiłkiem, łudząc się, iż da to jakikolwiek efekt - Ze względu na daw...
Nie dokończył. Masywne ramię przywarło do jego szyi jeszcze mocniej. Thant zaczął modlić się do wszystkich Bogów jakich znał i wcale mu nie przeszkadzało, że przed kilkoma chwilami wyklął ich od suczych synów. Nie wątpliwie przeżywał najgorsze chwile swego życia, bo przecież miał zaraz stracić swą męskość.
- Proszę, proszę - w karczmie rozbrzmiał nagle kobiecy śmiech - Pan uciekinier znów w tarapatach.
- Shani - zdołał wydusić - Jak dobrze, że...
Znów nie dokończył. Tym razem słowa stłumiło moce uderzenie pięścią.
- Słyszałam, panie uciekinierze, iż masz mi do zaoferowania niezwykle ciekawą transakcję - ciągnęła beztrosko Shani podchodząc do nich - Podobno chcesz mi oddać Bursztynowego Gryfa po niewiarygodnie niskiej cenie, wręcz za darmo, a ponadto chciałbyś wziąć udział w pewnej interesującej wyprawie.
- Pocałuj mnie w dupę - mruknął wrogo i znów dostał po twarzy.
- Mówisz do damy! - ryknął Sheyd, choć przecież nie wiedział kim jest Shani, ale jego rycerska duma nie mogła pozwolić, by ktokolwiek odzywał się w ten sposób do kobiety.
Thant miał nieodpartą pokusę by dodać, że taka z niej dama jak ze świni wierzchowiec. Wstrzymał się jednak, by nie narażać swego ciała na dalsze obrażenia. Obiecał sobie, że policzy się z tą elfią żmiją. Jego dalsze rozmyślania przerwał błyszczący sztylet, który został mu przystawiony do policzka. Najwyraźniej Sheyd chciał, by jego ofiara wiedziała czym zostanie wykonany wyrok.
- Tnij, przyjacielu - rzuciła lekko Shani i z tajemniczym uśmiechem, którego znów nie sposób było odszyfrować, przyglądała się poczynaniom barczystego mężczyzny wymachującym dość ceremonialnie sztyletem.
Młodzieniec z krótko obciętymi czarnymi włosami zaciął usta w wąską linię. Był pewien, że jego niedawna wybawczyni blefuje i tylko chwila dzieli go od wyswobodzenia. W świadomości tej trwał do momentu, gdy Sheyd zaczął ściągać mu spodnie. Potem szczerze w tą świadomość zwątpił.
- Dam ci tego cholernego gryfa! - wrzasnął nagle - Tylko zabierz ode mnie ten pieprzony sztylet!
Ledwo dźwięki jego głosu przestały pobrzmiewać w karczmie jasnowłosa kobieta uśmiechnęła się tryumfalnie. Uniosła lekko otwartą dłoń tak, jakby coś w niej trzymała, a zaraz potem w jej szarych oczach zatańczyły iskierki purpury i na dłoni zaczęła nagle tworzyć się świetlista kula. Reakcja zgromadzonych w karczmie ludzi była do przewidzenia. Pierwsza zareagowała Leena wydając z siebie przeciągły pisk. Sheyd zwalił się na klęczki i przerażonym wzrokiem patrzył na świetlistą kulę. Zaraz potem złapał siostrę za rękę i wybiegł z karczmy. Karczmarka zemdlała, a kilku gości poszło w jej ślady. Reszta z wrzaskiem wybiegła na zewnątrz. Thant siedział na ławie wciąż łapiąc oddech. Pomyślał, że wcale nie potrzebował roju szerszeni, plagi skorpionów, ani nawet smoka. Wystarczyła Shani.

*


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sir Momo Mumencjusz Mum
post 22.06.2003 14:08
Post #8 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




No! To też już czytałem! Gdzie nowe części? ^^


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 23.06.2003 09:54
Post #9 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Heh, Iskierko, wiedziałem, że się nie zawiodę... Powoli zaczynam żałować, że wyjeżdżam na wakacje i nie będę mógł czytać dalszych części tego ficka... Ale cóż, jeszcze ponad 2 tygodnie (niech żyje sesja:D)...

Fick jest bardzo... Jakby to ująć... Epicki? Straszny rozmach... Czy jesteś pewna, że dasz temu radę? Ja nie podjąłbym się stworzenia całego świata, razem z zamieszkującymi go rasami i krajami... Ale tobie jak na razie idzie całkiem nieźle, nie za bardzo jest się czego czepnąć... Mam nadzieję, że tak pozostanie... Jak już mówiłem - kiedyś zgłoszę się po autograf... A ty mnie nie poznasz i to będzie ostatecznym impulsem który pchnie mnie do tego kroku, którego myślałem, że nigdy nie popełnię - zacznę się starać o publikację moich wypocin biggrin.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
ikar
post 25.06.2003 12:45
Post #10 

Mały człowieczek...


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 368
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Wawa :D

Płeć: Mężczyzna



Fajne ^^, ale znalazłem sporo błędów - szczególnie stylistycznych - cosik musisz bardziej uważać na słowa, których używasz... smile.gif

"W jego skrawkach dziecięcych wspomnień" <- "W skrawkach jego dziecięcych wspomnień"

"śmiech miała niezwykle głośny i irytujący, choć wcale nie złośliwy, a nawet ciepły" <- eee... śmiech ten nawet nie był ciepły? tak z tego zdania wynika - do przeredagowania.

"Wraz z przytyłą blondynką" <- z przytyłą? chyba raczej "z otyłą"...

"Bardzo chciał ich nienawidzić, albo chociaż przejawiać w stosunku do nich jawną niechęć, jednak skutek był odwrotny." <- nie no... przeczytaj sobie zdanie... sensu można się w nim tylko domyślić... lepiej coś w stylu: "jawną niechęć, ale nie był w stanie"

"w momencie ukończenia 14 lat" <- hehe, niezły chojrak tongue.gif - a co do zastrzeżenia - liczebniki pisze się słownie.

"Jeśli ktoś myślał, że koniec jest po prostu końcem to się mylił" <- przecinek, albo budowa zdania - "Jeśli ktoś myślał, że koniec jest po prostu końcem, to się mylił"

"Jeśli znów ktoś pokusiłby się" <- "Jeśli jednak ktoś..."

"stwierdzenie, że chłopakowi musiało być ciężko pomyliłby się po raz kolejny" <- po raz kolejny brak przecinka, albo błąd w budowie zdania - "stwierdzenie, że chłopakowi musiało być ciężko, pomyliłby się po raz kolejny"

"Mimo, iż cała ta sytuacja zwyczajnie go bawiła dziękował wszystkim Bogom" <- to chyba jednak problemy z budowaniem zdań - to są zdania wtrącone, podrzędne, a więc powinny być oddzielone od pozostałych przecinkami i na początku i na końcu zdania: "Mimo, iż cała ta sytuacja zwyczajnie go bawiła, dziękował wszystkim Bogom"

"wiele innych zmyślnych urządzeń" <- lepiej "wiele innych wymyślnych urządzeń"

"- O kurwa - szepnął do siebie" <- Iskra - język bohatera, czy nie - złagadzaj te wyrażenia - "kuźwa" by w zupełności wystarczyła, a opowiadanie napisane byłoby językiem literackim, a nie karczemnym.

"a pomoc przychodzi, nie dość" <- chyba przypadkowy nadmierny przecinek

pozostała część pierwszego parta - bez błędów smile.gif (nie licząc literówek wink.gif )

"Całą jego uwagę zwróciło piwo" <- lepiej "skupiło"

"po to tylko by natrafić na parę zielonych" <- przecinek "po to tylko, by natrafić na parę zielonych"

"Wciąż pamiętał ją kiedy była jeszcze dziewczynką" <- raczej "... jako dziewczynkę"

"Nie wątpliwie" <- razem: "niewątpliwie"

"Młodzieniec z krótko obciętymi czarnymi włosami" <- po co to? tylko zamieszanie wprowadza - lepiej po prostu "Thant" smile.gif - naprawdę nie nadużywajcie omijania powtórzeń - szczególnie, gdy powtórzeń nie ma ^^.

Jak widać - drugi part zdecydowanie poprawniejszy ^^. Fajnie się toto czyta i czuć wyraźnie specyficzną atmosferę ^^ - styl pisania też daje się wyczuć smile.gif. Są jeszcze niedociągnięcia, ale generalnie jest dobrze ^^

Aha - i jeszcze jedno zastrzeżenie na koniec... PLS przestań robić takie długie oddzielenia - w stylu
_____________________________________________________________

one są za długie! A przynajmniej - bardzo przeszkadzają - przynajmniej mi, oraz wszystkim przeglądającym forum w rozdzielczości 800X600 - rozciągają tak ramki forum, że przy czytaniu linijek trzeba również przesuwać suwakiem na boki - a to bardzo unieprzyjemnia czytanie.

Ten post był edytowany przez ikar: 25.06.2003 12:48


--------------------
"At least we had a chance to say... Goodbye"
Nie ma opowiadań doskonałych - są tylko takie, w których jeszcze nie znaleziono błędów... (albo już je poprawiono :D)
Tolerancja, Wolna wola, Miłość (:)), Optymizm :)
Największe polskie forum RPG by Forum: Strefa Forumowych RPG ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 26.06.2003 10:54
Post #11 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



*

Blask ogniska rozpraszał mrok lasu. Nie było wysokie, ale dawało ciepło, a na tym właśnie zależało Thantowi i Shani najbardziej. Siedzieli milcząco naprzeciw siebie piekąc jabłka nad ogniskiem. Niezbyt wytworna kolacja, ale niczego innego nie mieli. Zaraz po incydencie w karczmie zwaliła się na nich cała ludność Syrkonu wymachując widłami i innymi przyrządami gospodarczymi, wrzeszcząc, że muszą wypędzić demony z miasta, a tym samym zmuszając do ucieczki owe "demony". Nadzwyczaj pechowa para chcąc nie chcąc musiała przenocować w lesie.
- Ten czar w karczmie - zaczął Thant - To światło. Przywołałaś samą Światłość Bogów?
Dziewczyna popatrzyła na niego nieco inaczej niż zwykle. Zawsze cyniczny i bezczelny chłopak był teraz spokojny, a nawet sympatyczny. Niestety nie mogła się powstrzymać od głośnego śmiechu.
- To było tylko zwykłe zaklęcie przywołujące jasność - rzekła rozbawiona - Wiedziałam, że to wystarczy do przestraszenia ludzi nie mających nigdy kontaktu z magia.
Thant milczał. Poczuł się naprawdę bardzo głupio, co było dla niego zupełnie nowym doświadczeniem. Niemal przez całe życie był pewny siebie, gruntowne wykształcenie sprawiało, że nic nie mogło go zaskoczyć, nic prócz czegoś tak niesamowitego jak magia. Westchnął w duchu nie wiadomo, który raz z kolei. Dziewczyna kaszlnęła nagle, na co jej towarzysz spojrzał na nią uważnie.
- Twoje imię - rzuciła lekko Shani. Najwyraźniej chciała przerwać krępującą ciszę.
- Co moje imię? - mruknął, a dziewczyna pomyślała, że znów zaczyna być nieprzyjemny.
- Twoje imię - powtórzyła dobitnie - Nie podałeś mi swojego imienia.
- Thant - odparł z wyraźnym znudzeniem w głosie.
- Nie rozumiem cię - założyła ręce na piersi - Już niedługo mamy wyruszyć na wspólną wyprawę, a ty się boczysz bez przerwy. Okaż trochę serca i przynajmniej spróbuj być miłym!
- Jak mi się będzie chciało - rzekł w odpowiedzi.
Zamknął oczy. Zupełnie jakby spadł, ale Shani wiedziała, że to nieprawda. Była niemalże pewna, iż jej towarzysz oddaje się rozmyślaniom, a być może nawet wspomnieniom. Usiadła wygodnie i zaczęła opowiadać o sobie i Zerowym Kręgu, świadoma, że Thant najprawdopodobniej nawet nie słucha. Opowiadała. O swoim stosunkowo krótkim życiu. O tym jak zorientowała się, iż posiada Moc większą niż przeciętną. O wielu latach spędzonych w szkole magicznej. O cierpieniu i bólu jakich doznawała. O szczęściu, które jej towarzyszy odkąd zrozumiała, że jest ono tym, czym chcemy by było. O podróżach i przygodach, które ją spotkały. Opowiedziała mu wszystko. Prawie wszystko.
- Czego oczekujesz? - odezwał się nagle Thant otwierając oczy. Ich orzechowy kolor dziwnie wyglądał w blasku ogniska. Shani pomyślała, że atmosfera może się zrobić bardzo napięta - Że usłyszysz teraz moją opowieść?
- Niczego nie oczekuje - rzekła cicho, ale z nutką wrogości w głosie.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję towarzysza ułożyła się przy ognisku do snu na tyle wygodnie, na ile pozwalała jej twarda ziemia i trawa. Naprawdę niczego nie oczekiwała od tego młodzieńca, prócz przymusowego uczestnictwa w wyprawie do Bursztynowego Miasta.

*

Górski Gryf siedział na murach Amber. Jego niezwykle czarne oczy, wyglądające jakby kryły w sobie całą mądrość istnienia, zwrócone były ku wschodzącemu słońcu. Czuł, że jeden z Kluczy zaczął niebezpiecznie szybko gromadzić energię. Nie wiedział jednak dlaczego tak się dzieje. Czy to oznacza, że istoty powrócą do utraconego raju? Tak długo na nie czekał. Czy to możliwe? Spuścił swój wielki lwi łeb i pokręcił nim przecząco. Tyle lat, tyle wieków... Grzywa znów zatrzęsła się pod wpływem przeczącego kiwania głową. Kim są posiadacze Klucza? Promienie słoneczne padły na podchodzącego do niego gryfa. Zmiana warty. On jednak się nie poruszył, a przybyły towarzysz usiadł przy nim.
- Zmiana - rzekł, jakby chciał przypomnieć przyjacielowi o tym fakcie. Jego głos był melodyjny, brzmiący prawie jak muzyka.
- Xion - szepnął cicho gryf o czarnych oczach - Też to czujesz.
- Też - przyznał - Jeden z Kluczy jest aktywny. Niedługo nadejdą. Wszystko się zmieni. Coś się skończy, coś się zacznie. Taka jest kolej rzeczy, Rayelu.
- On przyniosą chaos i zniszczenie. Czuję to.
- Idź już - niemalże warknął Xion - I nie myśl już o tym. Przeznaczenie i tak się dopełni.
Rayel poszedł, ale nie przestał rozmyślać o Kluczu i jego posiadaczach. Wciąż nurtowało go pytanie dlaczego akurat tych dwoje dostąpiło zaszczytu wędrówki do Amber. To nie mógł być Przypadek. Przypadek nie istnieje. Jest tylko Przeznaczenie. Ale czy oni mogli być wybrańcami Przeznaczenia?
Rayel mylił się. Przypadek istniał tak samo jak istnieje Przeznaczenie. A fakt, że Klucz został przekazany tym dwojgu był kolejnym dowodem nie tylko na obecność Przypadku, ale także na jego bezwzględność i dość perfidne poczucie humoru. Rayel nie mógł się skupić na niczym innym. Klucz i jego posiadacze. Tak bardzo chciał by Seelion był teraz z nimi, by poradził co mają czynić.

*

Shani nie spała tej nocy. Delikatny ból w płucach skutecznie jej to uniemożliwiał. Zasługą tego były też dziwne przeczucia jakie miała, a poza tym Thant głośno chrapał, albo udawał, by zwyczajnie w świecie ją zirytować. Dziewczyna brała raczej pod uwagę tą drugą możliwość. Nagle do jej uszu doszedł dźwięk łamanych gałązek z głębi lasu. Poderwała się i rozglądnęła uważnie. Nic jednak nie ujrzała. Uśmiechnęła się do siebie i pokręciła przecząco głową. Chyba zaczynam wariować, pomyślała.
- A oni tam zborze sieją... - zabrzmiał gdzieś w z bardzo bliska zapity śpiew.
Dziewczyna zerwała się na równe nogi i chwyciła za łuk wodząc wzrokiem wokoło. Zza drzew wyszedł nagle pijany mężczyzna ubrany na czarno. Ciemne włosy opadały mu na ramiona. W ręku trzymał małą skórzaną buteleczkę. Shani nie miała żadnej wątpliwości jaka jest jej zawartość. Napięła cięciwę i zwęziła złowieszczo oczy. Jeszcze tylko kilka kroków, pomyślała. Tylko kilka i będzie go miała. Dlaczego ten błazen, Thant, wciąż śpi?
- Dziewoja - zaśmiał się odziany na czarno osobnik ukazując wszystkie zęby, w tym i dwa kły- Waleczna dziewoja.
- Wampir? - szepnęła niemal niedosłyszalnie unosząc przy tym brwi ze zdziwienia. Zaraz jednak spojrzała na przybysza ze zgrozą. Jeśli to wampir, to nie mieli szans.
- Ano wampir - odparł, czknął i zaczął się zbliżać niebezpiecznie blisko Thanta - Mów mi Sagittarius, dziewko.
- Jeszcze jeden krok ku mojemu towarzyszowi, Sagittarisie - wysyczała przez zęby - Jeszcze jeden, a będziesz miał bełt w oku. Da nam to wystarczająco czasu do ucieczki.
- Kompan, wampir, mógłby nas już zabić, ale nie zrobił tego - rzekł nagle Thant - Więc widocznie nie ma złych zamiarów, a nie ma co na siłę wszczynać walki.
Czarnowłosy chłopka uśmiechnął się do Sagittariusa i przywitał jak dawnego przyjaciela. Potem zapytał co ma w buteleczce, a dowiedziawszy się, że to tylko wino, podał wampirowi swoją sake. Ten napił się zachłannie i odkaszlnął. Potem zaśmiali się oboje i usiedli przy ognisku oddając się rozmowie. Shani patrzyła na nich z niedowierzaniem, wciąż nie opuszczając łuku z napiętą strzałą.
- Te, dziewoja, zostaw tą broń, bo sobie jeszcze krzywdę wyrządzisz - rzekł z udawaną surowością Sagittarius, na co Thant wybuchnął śmiechem.
- Thant! - oburzyła się dziewczyna - Jesteś wariatem?! To jest wampir!
- Czepiasz się szczegółów - wykrzywił twarz w ironicznym uśmiechu.
- Dziewoja się nie boi - wampir znów zaczął udawać poważnego - Jam porządny wampir. Krwi nie pijam. Tylko wódkę. No, w chwilach porywu wino.
- To jest wampir, na wszystkich Bogów - rzekła jeszcze raz - Jeśli chcesz z nim pozostać, błaźnie, to proszę bardzo. Mi życie cennym jest.
Z ostatnimi słowami na ustach ruszyła do konia zbierając po drodze swoje rzeczy. Thant nawet nie próbował jej zatrzymać i bardzo dobrze wiedziała dlaczego. Jeśli ona odjedzie, on będzie miał problem z głowy. Bursztynowy Klucz. Shani zaklęła w duchu. Spięła jednak konia i pogalopowała w las, by znaleźć się jak najdalej od wampira. Nie pragnęła Magii, aż tak bardzo. Zostając naraziłaby niepotrzebnie swe życie, bo przecież wampir niewątpliwie był zagrożeniem. Zmusiła konia do szybszego biegu. Czuła jak zimny, nocny wiatr smaga ją po twarzy i rozwiewa krótkie jasne włosy. Kaszlnęła mocno i natychmiast zatrzymała konia. Oddychała ciężko. Magia Amber, pomyślała. Musi zdobyć choć część magii Bursztynowego Miasta. Zawróciła konia i już miała wracać do towarzysza, gdy spostrzegła, że nie wie gdzie jest. Rozejrzała się zdezorientowana. Jak to możliwe, że zabłądziła?

*

--------------------------------

Tak dobrze? happy.gif No więc, Ikar... eee... dzięki za wytknięcie mi błendoof smile.gif Niektóre popełniam celowo, bo nie mogę sie oprzeć i w ogóle podobają mi się, ale postaram się poprawić wink.gif A jeśli chodzi o to "kurwa", to... no ja nie wiem... nie traktujcie wulgaryzmów jak wulgaryzmy tylko jak zabieg literacki, a poza tym Thant by mnie zywcem obdarł ze skóry gdybym mu kazała "kuźwa" mówić smile.gif Więc przepraszam wszystkich z góry, ale tego zmieniać nie będę i ,jeśli chcecie, możecie to cenzurować, albo co tam sobie życzycie happy.gif

rozdzielczość 600x800 ... ohyda... wink.gif


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 26.06.2003 11:09
Post #12 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



QUOTE (iskra @ 26-06-2003 10:54)
Zaraz po incydencie w karczmie zwaliła się na nich cała ludność Syrkonu wymachując widłami i innymi przyrządami gospodarczymi, wrzeszcząc, że muszą wypędzić demony z miasta, a tym samym zmuszając do ucieczki owe "demony".

Niepotrzebnie powtarzasz demony. Mogłoby chyba byc np. Wymachując widłami zmusili rzekome "demony" do ucieczki. Wymyśl coś, wiem że potrafisz biggrin.gif

QUOTE
Zamknął oczy. Zupełnie jakby spadł,
Chyba miało być spał... Czepiam się chyba, ale spędziłem parę minut zastanawiając się o co chodzi... biggrin.gif

QUOTE
A oni tam zborze sieją...
Zboże. Przez samo ż, słonko biggrin.gif

QUOTE
Kompan, wampir, mógłby nas już zabić, ale nie zrobił tego
Nie za bardzo jarzę o co chodzi w tym zdaniu... Thant zwraca się do Shanti czy do wampira? Mogłabyś to przeredagować?

QUOTE
Potem zaśmiali się oboje
Agh! Mój ulubiony błąd... Zaśmiali się oboje? A który z nich to baba? A może wampir to rodzaj nijaki? Powinno być chyba zaśmiali się obaj...

QUOTE
Mi życie cennym jest.
Może - ja cenię sobie swe życie, lub coś w tym stylu... Budowa grmatyczna tego zdania jest nieprawidłowa...

QUOTE
Thant by mnie zywcem obdarł ze skóry gdybym mu kazała "kuźwa" mówić smile.gif
Kaneda jakoś się nie gniewał w polskiej wersji Akiry...



No! Ponarzekałem trochę, teraz mogę coś więcej... Historia jak zwykle u ciebie nie jest ani wydumana, ani zbyt prosta... Tylko nadal nie wiem, czy nie bierzesz na swoje barki zbyt dużego ciężaru, starając się stworzyć aż tak rozbudowany świat. Ale to twój fick, prawda? biggrin.gif A tak w ogóle to myślałem, że juz pojechałaś na wakacje... Długo cię nie było biggrin.gif

Pozdrawiam iczekamna neksty biggrin.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 26.06.2003 12:35
Post #13 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Musze się oduczyć tych błedów w budowie gramytycznej... Ale nie moge!!! smile.gif Poprostu nie moge, ja lubie takie błedy, mi się to podoba i w ogole to to jest cute happy.gif Ale oke, postaram się, specjalnie dla Was smile.gif I co to miało być za pytanie "to twoj fick, prawda?" biggrin.gif

a tak poza tym <iskra wpada w depresje, chowa się pod łózko i zaczyna plakac z powodu tak wielkiej ilosci blendoof w swoim ficku> wink.gif

ps. matoos, orty to mój znak rozpoznawczy, jak nie wrzuce ficka do worda i nie sprawdze pisowni to idzie się poprostu zachlastać happy.gif


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 26.06.2003 12:39
Post #14 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



QUOTE
to twoj fick, prawda?

To broń boże nie było oskarżenie o plagiat, tylko to miało być tak - "twój fick - twoja decyzja" biggrin.gif

Chociaż widzę pewne Sapkowate naleciałości biggrin.gif

QUOTE
<iskra wpada w depresje, chowa się pod łózko i zaczyna plakac z powodu tak wielkiej ilosci blendoof w swoim ficku>

<Matoos wyciąga iskrę spod łóżka (dmucha na poparzone łapska:D), głaszcze ją po głowie i pociesza>
Nie martw się, też kiedyś będziesz w tym tak świetna jak ja (samokrytycyzm rulezz!!).

A tak na serio - pamiętaj, że ćwiczenie czyni mistrza!


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sir Momo Mumencjusz Mum
post 26.06.2003 12:49
Post #15 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Gdzie wy tam błędy widzicie??? Młotki jesteście i tyle! Toż tu żadnych błędów ni ma ^^ Ale z waz platfusy... doprowadzić iskrę do takiego stanu... ;P


A do iskry - prześlij mi te nowe części mailem, bo tu jakoś nic nowego nie widzę... ^^


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
ikar
post 27.06.2003 01:18
Post #16 

Mały człowieczek...


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 368
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Wawa :D

Płeć: Mężczyzna



Iskra - opowiadanko jest biuti, nu... ^^ serio mi się bardzo podoba ^^. A tak cię chwalą, że myślę, że przydało się poczytanie o błędach, co byś zwracała na nie bardziej uwagę wink.gif.

Mmm - nowy parcioch - fajniutki. Matoos wypisał chyba wszystkie błędy - te, które i ja zauważyłem przy pierwszym czytaniu, więc nie będę powtarzał, tylko dodam, że jest trochę więcej literówek jeszcze ^^ - czytaj przed dodaniem parta - nawet jeśli wklejasz skądś inąd ^^.

A skoro masz więcej tego... DAWAJ biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif

Mmm - brawo za świat - i atmosferę, bo ona wyszła bardzo dobrze ^^, aha - Amber odmienia się Amberu ^^.

Dobrze jest (i proszę mi tu nie narzekać na 800X600 biggrin.gif - jest zdecydowanie wyraźniejsze wszystko biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif, a i mniej się komp buntuje przy tej rozdzielczości, no i w końcu - później będą potrzebne okulary tongue.gif biggrin.gif ). Pozdro i pisz dalej ^^


--------------------
"At least we had a chance to say... Goodbye"
Nie ma opowiadań doskonałych - są tylko takie, w których jeszcze nie znaleziono błędów... (albo już je poprawiono :D)
Tolerancja, Wolna wola, Miłość (:)), Optymizm :)
Największe polskie forum RPG by Forum: Strefa Forumowych RPG ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 27.06.2003 13:49
Post #17 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Moje Amber się nie odmienia tongue.gif

________________________________________


*

Rayel nie mógł myśleć o niczym innym jak o Kluczu i jego właścicielach. Pytania... Wciąż pojawiające się nowe pytania nurtowały go, ale i irytowały. Chcąc je od siebie odpędzić próbował sobie przypomnieć niegdysiejsze słowa Seeliona. Z zaskoczeniem doszedł do wniosku, że pamięta niewiele. Zmartwiła go ta świadomość. On, Górski Gryf, opiekun i strażnik Amber zapomniał. Zapomniał o czasach Morskiego Smoka. Zapomniał o istotach. Zapomniał o dziedzictwie... Dziedzictwo! Słowo to sprawiło, że umysł gryfa począł się otwierać na obrazy przeszłość. Dziedzictwo... Potomkowie... Czysta krew... Rayel zamknął oczy, by myśli były bardziej przejrzyste i zrozumiałe. Dziedzictwo... Powtarzał to słowo, jakby było kluczem do zapomnianych, dawnych dni. Dziedzictwo... Ależ tak! Jak mógł o tym zapomnieć!? Jednocześnie zastanawiał się, która z istot może być potomkiem jego Shinovy. Wróciły wspomnienia. Ceremonia otrzymania Podopiecznego. Pamiętał jak bardzo był temu przeciwny. Nie wierzył, iż ceremonia taka zdołałaby zmienić cokolwiek. Istoty zostały wygnane z Amber. Nic nie mogło tego zmienić. Świtało już, gdy nadeszła jego pora, a ogień w bursztynowej czarze prawie dogasał. Był ostatnim, który miał otrzymać Shinovę. Podszedł do ognia i zamknął oczy szukając świadomości podobnej do swojej. Coś jednak się zmieniło. To obca świadomość znalazła jego. Zaakceptował ją i tak stali się jednością. Już wtedy wiedział, że potomek tej istoty wkroczy za kilka wieków do Amber. Gryf otworzył oczy. Czuł się bardzo pełny po powrocie wspomnień. Niedługo przeszłość się dopełni. Myśl ta nie napawała jednak Rayela optymizmem. Wiedział, iż jedna z istot posiadająca aktywny Klucz jest jego Shinovą.

*

Shani błądziła przez kilka godzin po mrocznym lesie lecz dopiero, gdy słońce zaczęło wyłaniać się zza gór była w stanie odnaleźć drogę powrotną. Przeklinała samą siebie i cały świat. Wiedziała, że podróż z Thantem i Sagitariusem, bo nie miała wątpliwości, że wampir zostanie w towarzystwie, nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Nie miała jednak wyboru. Nie miała również pewności. Pewności, że Amber, legendarne Bursztynowe Miasto, istnieje naprawdę. Jeśli tak, to miała jeszcze szansę, ale jeśli nie... Shani pokręciła głową jakby chciała wyrzucić z siebie tę myśl. Poczuła delikatny ból w płucach i kaszlnęła. Zatrzymała konia i pogłaskała go po szyi. Nie wiedzieć czemu gest ten sprawił, że poczuła się nieco lepiej. Wciąż jednak dyszała ciężko. Zsiadła z wierzchowca i usiadła pod drzewem krzyżując nogi. Zwierze popatrzyło na nią, a oczy mu błysnęły.
- Nie patrz tak na mnie, Flekeri - szepnęła z wymuszonym uśmiechem - Jestem zmęczona, ale nic mi nie jest.
Zwierze zarzuciło łbem. Shani zamknęła oczy. Brak snu po całonocnych poszukiwaniach dawał o sobie znać. Była zmęczona. Tak. Ale nie tylko wyczerpaniem fizycznym. Poczuła mokre nozdrza na policzku i skrzywiła się z obrzydzeniem. Dlaczego Flekari wciąż nie może się przyzwyczaić, że nie jest już tym kim był niegdyś? Odepchnęła łeb konia, na co zwierze zatupało nerwowo kopytami. Zawsze musiał dopiąć swego, wiedzieć lepiej. Dziewczyna spojrzała na niego nie bez złości. Kasztanowy rumak wyszczerzył w odpowiedzi zęby.
- Jesteś niemożliwy - syknęła podnosząc się - Nawet jako koń.
Zachwiała się lekko i oparła o pień. Flekari przymknął swe czarne oczy i przyklęknął na przednie kolana, by łatwiej jej było wejść na siodło. Nic nie mówiąc wsiadła na wierzchowca. Była mu jednak bardzo wdzięczna za ten gest. W ramach podziękowania poklepała zwierze po karku. Flekari ruszył z kopyta, a dziewczyna wiedziała już, że znalazł drogę powrotną do obozowiska. Choć sama nie chciała się do tego przyznać, bała się tego co tam zastanie. Nie wierzyła wampirowi. Zresztą kto normalny uwierzyłby krwiożerczej bestii? Słońce było już wysoko, ale nie osiągnęło jeszcze południa. Shani wiedziała, że jest już blisko obozowiska. Czuła nawet zapach spalonego drewna. To co za chwilę zobaczyła przeraziło ją bardziej niż mogła się tego spodziewać. Thant leżał przy ognisku. Nie poruszał się i był nienaturalnie blady. Wampira nie było widać nigdzie w pobliżu. Dziewczyna zeskoczyła z konia i podbiegła do czarnowłosego chłopaka. Natychmiast sprawdziła jego szyję. Zamarła. Poniżej lewego ucha widniały dwie czerwone rany. Odskoczyła od niego jak oparzona i rozglądnęła się panicznym wzrokiem po okolicy. Ledwo zaczęła trzeźwo myśleć jej oczom ukazała się chuda sylwetka wampira. Wychodził z lasu trzymając w dłoniach jakieś zioła. Uśmiechnął się pogodnie na widok jasnowłosej, krótko ściętej dziewczyny.
- Witam waleczną dziewoję
Shani nie odpowiedziała. Wyciągnęła w stronę Sagittariusa otwartą dłoń. Nim wampir zdołał cokolwiek powiedzieć wyrzuciła w jego stronę płonąca kulę. Błyskawicznie zwalił się na trawę.
- Cholera - warknęła gniewnie.
Kula zdołała tylko go drasnąć. Wampir podniósł się z klęczek i popatrzył z dezaprobatą na dziewczynę. Otrzepał nadpalony płaszcz i ruszył w jej stronę. Jego blade oczy nie wyrażały żadnych emocji, a przez to stawał się jeszcze bardziej przerażający. Podszedł do niej i zaglądnął jej w oczy przybliżając znacznie swą twarz. Uśmiechnął się sztucznie ukazując kły. Shani była sparaliżowana strachem. Nie chciała umierać. Nie w ten sposób, nie tak.
- Wiesz co trzymam w ręce? - spytał cicho, a gdy milczenie przeciągało się, dodał - Ratunek dla twojego przyjaciela.
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia, a wampir rozchylił usta jeszcze bardziej. Przykucnął przy Thancie i wsadził do ust zioła. Po chwili wypluł zmielona roślinną papkę na rękę i smarował w ranę. Czarodziejka była kompletnie zdezorientowana.
- Ratunek? - szepnęła niezbyt przytomnie.
- Tak. Ratunek - przytaknął - Ten idiota miał szczęście położenia się na jadowitym wężu.
Shani uśmiechnęła się odruchowo na myśl, iż nie tylko ona traktuje czarnowłosego młodzieńca jako niezbyt rozgarniętego. Nie wiedzieć czemu przestała się lękać wampira. Z wyraźną śmiałością podeszła do niego i bez strachu przykucnęła przy ciele Thanta. Nadal wpatrywała się w czynności Sagittariusa.
- Teraz możemy tylko czekać - rozsiadł się wygodnie krzyżując nogi - Miejmy nadzieję, że trucizny zneutralizują się nawzajem.
- Co proszę?! - niemal krzyknęła dziewczyna - Dałeś mu truciznę?
Wampir spojrzał na nią, a na jego twarzy wyraźnie malowała się irytacja. Uśmiechnął się jednak tylko i podał jej buteleczkę z trunkiem alkoholowym. Dziewczyna odtrąciła ją i powtórzyła pytanie, nie siląc się nawet by ukryć gniew.
- Żyję na tym parszywym świecie już od ponad czterystu lat. Lecznicze własności ziół nie są mi obce. Byłabyś więc łaskawa, panienko Shani, zamknąć swą śliczną buzię i nie wypowiadać się o rzeczach, o których nie masz najmniejszego pojęcia - rzekł z uśmiechem, a dziewczyna, wbrew swej woli, miała nieodparte wrażenie, że uśmiech ten jest przyjazny.
Zaklęła w duchu, ale zaraz się uspokoiła. Jeśli chciała pomóc Thantowi musiała być skupiona. Zamknęła oczy i wytężyła wszystkie zmysły. Wiedziała, że musi utrzymać równowagę ducha, ale mimo wszystko nie mogła się powstrzymać od przeklinania samej siebie za nieuwagę na lekcjach o uzdrawiającej magii Świętej Ziemi. Otworzyła z wahaniem oczy. Jej dłonie jarzyły się delikatną brunatną barwą. Uśmiechnęła się do siebie promiennie. W końcu odniosła sukces. Zawiesiła dłonie nad raną Thanta przekazując mu energię Ziemi. Czynność ta była o tyle niebezpieczna, że moc Świętej Ziemi musiała najpierw przepłynąć przez jej ducha, a to powodowało znaczne obciążenia. Po twarzy dziewczyny zaczęły spływać stróżki potu. Nagle poczuła zimną dłoń na ramieniu, co wyrwało ją z transu.
- Wystarczy - rzekł stanowczo wampir, a potem dodał z lekkim uśmiechem - Magia uzdrawiania chyba nie bardzo ci wychodzi.
Młoda czarodziejka nie odpowiedziała. Bardzo nie lubiła jak ktoś wytykał jej wady, a tym bardziej jeśli te wady były związane z magią. Sagittarius uśmiechnął się jeszcze szerzej i pociągnął dużego łyka z małej buteleczki. Shani pokręciła z rezygnacją głową. Jak można się tak upijać od samego rana? Nagle poczuła ból w płucach i kaszlnęła przeciągle zasłaniając usta. Wampir spoważniał momentalnie i spojrzał na nią uważnie. Odwróciła wzrok uciekając od spojrzenia jego bladych niebieskich oczu. Sagittarius uznał to za znak, że dziewczyna nie chce rozpoczynać rozmowy na ten temat. Milczał więc dyplomatycznie licząc, że sama zacznie mówić. Mylił się jednak. Cisza przeciągała się, co najwidoczniej przeszkadzało tylko dziewczynie, bo wyraz jej twarzy świadczył, że wyraźnie pragnie tę cisze przerwać tylko nie wie jak. Jej zakłopotanie przerwał budzący się Thant. Shani rozpromieniła się natychmiast. Wiedziała bowiem, że to jej magia sprawiła, iż tak szybko odzyskał przytomność. Czarnowłosy chłopak o orzechowych oczach wstał do pozycji siedzącej i podrapał się leniwie po karku.
- Pieprzone gady - zaklął głośno przypominając sobie ból ukłucia zębów węża, a zaraz potem napotkał parę szarych ładnych oczu. Na jego twarzy pojawił się bliżej nieokreślony grymas - A już myślałem, że nie wrócisz.
Shani uśmiechnęła się sztucznie. Doskonale wiedziała, że chłopak miał nadzieję już jej nigdy więcej nie zobaczyć.
- Dziewoja pomogła mi uratować ci życie, towarzyszu - rzekł wampir już lekko podpitym głosem.
- Znowu? - warknął Thant i spuścił z rezygnacją głowę.
- Tak, znowu - odparła dziewczyna nawet nie próbując ukryć tryumfującego tonu - Jeśli masz choć trochę honoru nie odmówisz mojej propozycji.
Twarz chłopaka wykrzywił cyniczny grymas, a Shani już wiedziała jaka będzie odpowiedź. Westchnęła w duchu żałując, że już za chwilę będzie musiała zapłacić wygórowana cenę za Bursztynowego Gryfa, jeśli tylko chce dotrzeć do Amber.
- To bardzo dobrze się składa - rzucił lekko Thant - Bo ja honoru nie posiadam ni krzty. Żegnam więc miła panią. Musi pani już chyba iść. Pewnie mąż z dziećmi czeka. Pranie, gotowanie, sprzątanie...
Po lesie rozległo się głuche uderzenie. Czarnowłosy popatrzył na dziewczynę wrogo i przyłożył dłoń do policzka. Nigdy nie myślał, że uderzenie kobiety może aż tak zaboleć. Z oczu Shani wręcz sypały się iskry gniewu. Sama nie wiedziała dlaczego jego słowa tak bardzo ją rozeźliły. Wampir wstał nagle i otrzepał z trawy czarny płaszcz. Spojrzał znacząco na dziewczynę, a chłopakowi rzucił buteleczkę z resztka zawartości.
- Myślę, panienko Shani, że powinniśmy oddalić w trybie natychmiastowym - rzekł wolno, po czym zwęził swe niebieskie błyszczące oczy - Oczywiście najpierw nasz przyjaciel podaruje nam Bursztynowego Gryfa.
Thant w odpowiedzi prychnął pogardliwie, a o od daniu Klucza nawet nie myślał. Przynajmniej nie za darmo. Już miał podać cenę, gdy poczuł jak ręce wampira łapią go za kołnierz i pociągają brutalnie do góry. Chłopakowi pociemniało w oczach. Nie doszedł jeszcze do siebie po ukąszeniu węża.
- Co robisz? - spytała dziewczyna podrywając się na proste nogi - Chyba nie zamierzasz go skrzywdzić? Sagittariusie!
- Miło, panienko Shani, że w końcu odezwałaś się do mnie po imieniu - posłał jej uśmiech - ale zmuszony jestem poprosić cię kolejny raz byś się łaskawie uciszyła.
Czarodziejka skrzywiła się, a wampir ciągnął dalej.
- Więc jak będzie, towarzyszu? - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu ukazując dwa kły.
- A miałem cię za kompana - syknął Thant, bez żalu w głosie.
- Miałeś mnie za nierozgarniętego pijaka - poprawił go sucho i uniósł nieco wyżej.
- Postaw mnie na ziemi to porozmawiamy. Kulturalnie - zaproponował czarnowłosy, na co wampir odpowiedział perlistym śmiechem, ale pozwolił mu stanąć na własnych nogach.
- Nie masz nic wspólnego z kulturą - rzucił z nieco kpiącym uśmiechem - A teraz oddaj Klucz.
Thant z wyraźną niechęcią sięgnął do kieszeni po Bursztynowego Gryfa i równie niechętnie podał go wampirowi. Shani była zdezorientowana. Nie wiedziała czy Sagittarius odbiera Klucz dla siebie czy też dla niej. Najbardziej nurtowało ją jednak pytanie skąd wampir wie w ogóle, iż czarnowłosy posiada Klucz do Bursztynowego Miasta. Czyżby Thant wszystko mu opowiedział? Wampir schował wisiorek do kieszeni i ruszył w stronę konia dziewczyny. Ten, o dziwo, nie spłoszył się. Zanim zdołała zadać jakiekolwiek pytanie wampir podprowadził do niej konia i podał cugle.
- Panienko Shani - uśmiechnął się - Czas na nas.
- Na nas? - podniosła ze zdziwienia brwi.
- Na nas - potwierdził i nim zdążyła się zorientować wsadził ją na wierzchowca, na co Frekeri zareagował głośnym rżeniem przypominającym do złudzenia śmiech.
Thant patrzył za nimi póki nie znikli mu z oczu. Podniósł niewielki kamień. Chyba tylko po to by rzucić nim z całej siły o ziemię. Sam nie wiedział dlaczego jest taki wściekły. Ostatecznie wzruszył ramionami, dogasił ognisko i wsiadł na swego wierzchowca. Skierował się w przeciwną stronę niż jego niedawni towarzysze. Rzucił jeszcze przelotne spojrzenie w miejsce, gdzie widział ich po raz ostatni i zmusił konia do szybkiego biegu.
*


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 27.06.2003 13:55
Post #18 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Łał, iskierko, co za niesamowity part... Przeczytałem go 3 razy i nie znalazłem niczego, co by mi jakoś przeszkadzało... Profesjonalnie prowadzona akcja, świetne dialogi, zaskakujące zwroty... To najlepszy z dotychczasowych partów. I ta tajemnica... Audiotele: Kto jest shinovą Rayela? biggrin.gif

CudnieCudnieCudnie - nic dodać nic ująć biggrin.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
ikar
post 27.06.2003 14:07
Post #19 

Mały człowieczek...


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 368
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Wawa :D

Płeć: Mężczyzna



Hi hi hi biggrin.gif


Takie generalne odczucie - wprawdzie widzę, że chyba (!) kreujesz Thanta na tą shinovę, ale o ile nikt inny do nich nie przyłączy się - to ja stawiam na Saggitariusa biggrin.gif (łeee, wolałem go nieprzyjemnego i ironicznego, albo tajemniczego i małomównego (jak Vincent z FF7 *-* biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif) ).

Saggitarius na shinowę! biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif

no i dwa błędy, które mi się rzuciły w oczy:

"Wiedziała, że podróż z Thantem i Sagitariusem, bo nie miała wątpliwości, że wampir zostanie w towarzystwie, nie będzie należała do najprzyjemniejszych." <- myląca konstrukcja zdania - chyba lepiej byłoby "Wiedziała, że podróż z Thantem i Sagitariusem nie będzie należała do najprzyjemniejszych, bo nie miała wątpliwości, że wampir zostanie w towarzystwie." smile.gif

"Ten idiota miał szczęście położenia się na jadowitym wężu." <- to nie jest po polsku ^^, lepiej coś na kształt: "Ten idiota, na swoje nieszczęście, położył się na jadowitym wężu", albo coś takiego ^^.

Pozdro ^^


--------------------
"At least we had a chance to say... Goodbye"
Nie ma opowiadań doskonałych - są tylko takie, w których jeszcze nie znaleziono błędów... (albo już je poprawiono :D)
Tolerancja, Wolna wola, Miłość (:)), Optymizm :)
Największe polskie forum RPG by Forum: Strefa Forumowych RPG ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sir Momo Mumencjusz Mum
post 27.06.2003 16:08
Post #20 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




hehehe iskra - pisz dalej ^^ i przesyłaj mi kolejne części ^^ to naprawdę jest miłe uczucie, gdy jest się dwa party przed innymi ;D


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 27.06.2003 22:20
Post #21 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Iskro..bardzo mi się podoba twoje opowiadanie. Błędy nie rzucają się w oczy i lekko się czyta. Ciekawi mnie to bardzo. Najfajniejsze jest to ze w tym ficku uzyłas bursztynu który nie był(chyba)jeszcze w opowiadaniach na fourm (odkąd ja przyszłam) Dziwi mnie to ze tutaj mówi chłopak"...wać panno..." a tutaj "......pocałuj mnie w dupe...' Hm....to troche dziwne nie prawdasz. W w ty m zdaniu:
"...Xion - szepnął cicho gryf o czarnych oczach - Też to czujesz.
- Też - przyznał - Jeden z Kluczy jest aktywny. Niedługo nadejdą. Wszystko się zmieni. Coś się skończy, coś się zacznie. Taka jest kolej rzeczy, Rayelu..." Powiino być chyba tak
"...Xion - szepnął cicho gryf o czarnych oczach - Też to czujesz.
- Tak - przyznał - Jeden z Kluczy jest aktywny. Niedługo nadejdą. Wszystko się zmieni. Coś się skończy, coś się zacznie. Taka jest kolej rzeczy, Rayelu..." Pisz szybciutko następnego parcika biggrin.gif Pozdro!! holiday.gif czarodziej.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sir Momo Mumencjusz Mum
post 27.06.2003 22:26
Post #22 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 154
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z Warszawy




Tak wogóle to powinno być "coś się kończy, coś się zaczyna" ^^


--------------------
W imię Moda, bezczelnym nabijaczom wieczny przynosimy odpoczynek! Amen.

jam ci on gdyżeś aniele wzbił się księżyc świeci w jeziorze pluskają ryby i do tego wcale idę i widzę i słyszę i tak dalej bo w końcu zaiste przeszłość przepowiedziana przeznaczeniem jest zawsze ten obcy co jeździł koleją w armacie widziany huk raz za razem niby on nie ja wy amen

To ja ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 27.06.2003 22:48
Post #23 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Tajemnicza, jeśli Thant wyraża się z uprzejmością do Shani to jest to ironia (myślałam, że to widać wink.gif ) smile.gif

Ikar... eee.... jakby Ci to powiedzieć... hmmm.... nic nie powiem, wszystko się okaze happy.gif


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Jade^_^
post 28.06.2003 00:09
Post #24 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 124
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: z dużej wsi

Płeć: Kobieta



brak mi słów... dry.gif
no po prostu brak mi słów na to, jaki ten fick jest................... jaki?? huh.gif
no ten Twój fick jest thumbdown.gif
joke tongue.gif
dobra żartuję... ona jest po prostu zawalisty! biggrin.gif
świetnie rozwijasz akcję, wprowadzasz nowe elementy i trzymasz w napięciu... wink.gif
czasami nie rozumiem niektórych fragmentów, ale to pewnie przez moją głupotę unsure.gif
w nagrodę dla Ciebie czekolada.gif i kiss.gif
pisz dalej... smile.gif
no więc... to wszystko Twoja wina Momo! Słyszysz! Twoja wina, że wypuściłeś tego ficka na Forum, więc składam Ci pokłon o najwyższy z najwyższych laugh.gif i dziękuję po stokroć tongue.gif biggrin.gif

P.S.: coś mi się wydaje albo ten cały Thant ma, że tak powiem, troche zbaczając z kursu, chętkę na Shani... bo niby skąd ta złość i w ogóle.. rolleyes.gif .. a ja mam zresztą nosa (chyba) do takich rzeczy tongue.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 28.06.2003 00:27
Post #25 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Jednak nie masz do tego nosa tongue.gif miłości pomiedzy nimi nie będzie happy.gif

I nie zartuj nigdy ze fick jest do bani, bo malo co zawal nie dostalam happy.gif biggrin.gif wink.gif (kocham swoją samokrytykę, ucze sie od Momo tongue.gif )

pozdrawiam ^^


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

4 Strony  1 2 3 > » 
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.03.2024 11:36