Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Harry Potter I Tajemnice Magii [cdn], Debiut. Tom VII - amatorski

Eric
post 08.04.2006 10:15
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 08.04.2006




Witajcie.
To właściwie debiut, więc wdzięczny byłbym za krytykę - żebym mógł poprawić styl. Bety jeszcze nie mam, więc błędy są... Więc postaram się je w najbliższym czasie poprawić.
E.


Rozdział I Korzenie

- Nie! - Młody chłopak, a właściwie już mężczyzna obudził się z krzykiem w małej sypialni. Świeca stojąca na biurku już się prawie dopaliła, a jasne promienie słońca leniwie wpadały do pomieszczenia przez uchylone okno. Pokój wyglądał dziwnie, nie sprzątany od dawna, pełen kawałków pergaminu czy niewielkich ptasich piór. Na podłodze, w bezwładzie walały się książki, o tytułach na których widok niejeden człowiek skrzywiłby się z niesmakiem. A 'Historia Magii' czy 'Zaawansowane Eliksiry' były chyba tymi najzwyklejszymi. Ktoś mógłby uznać, że chłopak interesuje się po prostu dziwnymi rzeczami... Przeczyła temu wielka sowa, siedząca na szafce, miotła wyścigowa oparta niedbale o ścianę. I coś co leżało na biurku i przypominało zwykły patyk, a było prawdziwą czarodziejską różdżką!

- Nie! - powtórzył już ciszej Harry, tak bowiem chłopak miał na imię, chwytając jednocześnie różdżkę. Znowu śnił mu się ten sam sen. Sen prześladujący go od końca roku szkolnego. Znów widział Dumbledore'a błagającego Snape'a o życie... Znów widział ten wściekle zielony promień, i pełną niedowierzania twarz dyrektora. Czuł jak pojedyncza łza ścieka mu po policzku na wspomnienie zdrajcy.
Harry Potter był chłopcem niezwykłym, w pełnym znaczeniu tego słowa. Otóż, był czarodziejem, i miesiąc temu wrócił ze szkoły Magii i Czarodziejstwa.
Harry był dość wysoki, podrósł ostatnimi czasy a jego zielone oczy sprawiały wrażenie mądrych i spokojnych - jednak za nimi szalał prawdziwy sztorm uczuć. Włosy, niezbyt długie, opadały mu w bezwładzie na czoło, a niewielka blizna w kształcie błyskawicy szpeciła czoło.
Chłopak był kimś niezwykłym - gazety nazywały go wybrańcem lub Chłopcem-Który-Przeżył. A wszytko z powodu jakiejś przepowiedni!
Harry uniósł powoli głowę znad książki i przeciągnął się leniwie. Znowu uczył się do późna i zasnął. Po chwili zauważył przyczynę swojego przebudzenia - na parapecie, w równym rzędzie siedziały sowy. Mnóstwo sów! Gdy tylko otworzył okno wleciały do środka i zajęły miejsce na posłanym łóżku. Nie czekając chłopak zaczął odczepiać kolejne przesyłki, rozpoznając między innymi staranne pismo Hermiony, pełne zawijasów i tak znajome litery należące do Ginny, bazgroły Hagrida czy szlaczki Rona... Dopiero teraz przypomniał sobie, ze dzisiaj ma urodziny. Spojrzał z niepokojem na zegarek - wskazówki wskazywały że jest dopiero piąta rano. Harry poczuł radość gdy pomyślał że już niedługo wyniesie się z tego domu...
Rodzice chłopca nie żyli. Zostali zamordowani gdy miał ledwie roczek przez największego czarnoksiężnika na świecie - Lorda Voldemorta. A on trafił do Dursleyów - wujostwa nienawidzącego zarówno jego, jak i wszystkiego co miało chociażby najmniejszy związek z magią. Wrócił do odwiązywania paczek. Gdy tylko skończył, sowy odleciały, jakby nie mogąc wytrzymać bałaganu panującego w pokoju. Harry z ponurym uśmiechem wziął się do odpakowywania prezentów, w końcu kto mógł sądzić ze mu na tym zależy po śmierci Dumbledore'a! Ze wzruszeniem ramion zauważył że Hermiona, jego najlepsza przyjaciółka podarowała mu książkę - Jak zawsze! Tym razem dotyczącą zaawansowanej magii obronnej. Wypadł z niej niewielki list który sam się rozwinął, i zawisł przed oczyma Harry'ego. Ten się uśmiechnął, tym razem radośniej - nie spodziewał się, że Hermiona będzie rzucała zaklęcia na lewo i prawo, tylko dlatego że jej wolno.

Drogi Harry!
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Życzę ci byś cieszył się życiem, takim jakie jest.
I żebyś wreszcie zrozumiał że nie wszytko jest twoją winą... Mam nadzieję że szybko się
zobaczymy.
Hermiona.

PS: Będę uzdrowicielką! Tak się cieszę!

Uzdrowicielką? Harry nie wiedział czy przyjaciółka przypadkiem nie zwariowała... W końcu, czekał ICH jeszcze rok nauki - specjalnie zaakcentował w myślach słowo 'ich'. On nie zamierzał wracać do szkoły... Miał znacznie ważniejsze zadanie. Szybko otworzył następną paczkę. I następną... I kolejną.
Już po chwili na łóżku leżał pokaźny stos prezentów, wśród których znalazł się między innymi praktyczny pokrowiec na różdżkę, kilka książek, nowa szata, wyposażona w kilka dodatkowych kieszeni a przy tym znacznie wygodniejsza od tej szkolnej a także zestaw przydatnych eliksirów. A pozostały jeszcze trzy listy... Harry sięgnął po pierwszy, ozdobiony pieczęcią Ministerstwa Magii i otworzył go. Zwój pergaminu upadł na łóżko, młodzieniec szybkim ruchem podniósł go i zaczął czytać.

Szanowny panie Potter!
W wyniku wydarzeń które nastąpiły pod koniec roku szkolnego, mam przykry obowiązek poinformować że szkoła magii i czarodziejstwa Hogwart zostaje zamknięta - Harry'emu zadrgała ręka gdy to przeczytał. Hogwart był jego domem... Jedynym miejscem gdzie zaznał szczęścia... Mimo że i tak nie zamierzał tam wracać, czuł ból narastający w okolicach serca - Mam obowiązek poinformować także pana, ze podobnie jak inni uczniowie ma pan obowiązek kontynuowania nauki. Po rozmowie z opiekunką pańskiego domu, uwzględnieniu znakomitych wyników w nauce w ostatnim roku, a także biorąc pod uwagę pańską umiejętność do zachowania rozsądku w chwilach stresu zdecydowaliśmy się przyjąć pana na pierwszy rok Akademii Aurorskiej w Kencie. Zgłosi się pan 30 sierpnia w atrium Ministerstwa magii. Ktoś zaprowadzi pana na miejsce.
Z wyrazami szacunku, Friderik Arsen

Harry westchnął wolno. Nie spodziewał się... Nie, to było mało powiedziane - list był dla niego szokiem! On aurorem! Szybko otworzył kolejną wiadomość i skrzywił się widząc na dole podpis ministra magii.

Panie Potter
Nie zamierzam ukrywać, że niniejsze rozporządzenie wydaję wbrew własnej woli, za namową doradców i pod naciskiem mediów. Mam nadzieję, że będzie korzystał pan z niego rozważnie, i pomoże Ministerstwu gdyby potrzebowało kiedyś pańskiej 'pomocy' - o której już mówiłem. Otóż:
Decyzją Ministra Magii i Najwyższej Rady Magicznej otrzymuje pan zezwolenie na używacie sztuk czarnomagicznych. Ponadto, otrzymuje pan, w porozumieniu z Międzynarodową konfederacją czarodziejów, zezwolenie na teleportację w dowolnym kraju na świecie (wyjątkiem jest Lichtenstein, nie będący częścią konfederacji). Otrzymuje pan także wolny wstęp do bibliotek ministerstwa, i kontrolowanego pobytu w Departamencie Tajemnic.
Nie wierzę byś był wybrańcem, Potter. Ale inni ludzie tak - i rządają by ministerstwo pomogło ci w każdy możliwy sposób.

Jednocześnie, na mocy mojej decyzji zostaniesz odznaczony Orderem Merlina I Klasy, za walkę z Voldemortem. Należy ci się to, ponieważ udowodniłeś nie raz, ze nie jesteś dzieckiem, a Sam-Wiesz-Kto może ulec innym.

Minister Magii

Harry uśmiechnął się kwaśno, przeczytawszy końcówkę listu - doskonale rozumiał powód swojego odznaczenia - Będzie musiał pokazać się w ministerstwie, czarodziejskie prawo jasno określało że odznaczony Orderem Merlina musi się w dniu 'odznaczenia' stawić tam osobiście. A to przekaże prasę że 'Wybraniec' popiera ministerstwo. Dopiero teraz Harry zobaczył maleńki dopisek na dole listu ministra.

PS: Wypuściłem Shunpike'a. Musimy porozmawiać. 28 sierpnia, po zakończeniu wręczenia ci Orderu. Czekaj w windzie 2.

-Bezczelny! - mruknął pod nosem Harry. Nic innego nie przychodziło mu do głowy, a trudno było inaczej określić zachowanie ministra. Scrimgefour przez cały rok namawiał go do poparcia ministerstwa... A teraz chce po raz kolejny 'porozmawiać'. Potter aż za dobrze wiedział jak będzie wyglądać ta rozmowa... A wypuszczenie niesłusznie zatrzymanego Stana Shunpike'a, konduktora Błędnego Rycerza było tylko argumentem, którym chciał się posłużyć minister. Harry głęboko odetchnął za nim sięgnął po ostatni list. I natychmiast zbladł rozpoznając pełne zakrętasów litery układające się tylko w dwa słowa:

Harry Potter

Otworzył kopertę, i powoli wyciągnął z niej kawałek pergaminu. Kawałek pergaminu, na którego końcu widniał tak dobrze znany podpis...

Drogi Harry!
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Pamiętasz... W pierwszej klasie, powiedziałem ci, ze dla należycie uporządkowanego umysłu śmierć jest tylko początkiem nowej wspaniałej przygody. Kiedy czytasz ten list, ja właśnie wyruszam na jej poszukiwanie. Mógłbym próbować cię pocieszać.... Uspokajać. Ale nie zrobię tego. Wtedy tylko bardziej bym cię zmartwił.
Wiem, ze obwiniasz się o moją śmierć - zawsze chcesz cierpieć za innych. Ale nie tego chcę. Zawsze pragnąłem, by po mojej śmierci inni żyli dalej... A ty? Wiesz jakie zadanie przed tobą stoi. Wiesz co masz robić! Świat idzie naprzód, a póki nie pokonasz Toma kolejni ludzie będą ginąć.
Posłuchaj mnie uważnie, bardzo ważne jest żebyś nadal się uczył - i szybko opuścił dom krewnych. Przez 16 lat byłeś tutaj bezpieczny, jednak wszystkie bariery przestały działać. A Tom już cię pewnie szuka.
Wysłałem list także do Minervy, razem z moim testamentem.
Harry... Kochałem cię, i zawsze będę cię kochał. Byłeś dla mnie jak wnuk, syn nawet. Nie zawsze mówiłem ci całą prawdę... Ale zawsze robiłem to dla twojego dobra. Mam nadzieję ze kiedyś mi to wybaczysz.
Nie powiem 'Żegnaj'. Powiem: Do widzenia - bo zawsze przy tobie będę Harry. Pamiętasz? Ci, którzy umierają nie odchodzą na zawsze... Żyją w naszych sercach. Ja będę żył w twoim.

Albus Dumbledore


Harry nie płakał już więcej, zacisnął tylko ręce w pięści na myśl o zdrajcy, który zamordował dyrektora. Harry nie był już tym dzieckiem, beztroskim nastolatkiem, co rok temu. Dorósł - nie zmienił się za bardzo fizycznie, mimo ze wyglądał nieco poważniej. Po prostu zaczął inaczej postrzegać świat... Powoli zaczynał rozumieć dlaczego ukrywano przed nim część prawdy. I przestał myśleć tylko i wyłącznie o zemście. Stał się osobą bardziej rozważną, a biorąc pod uwagę rady Moody'iego z czwartej klasy, paranoiczną. Nie czuł już nienawiści do Voldemorta - raczej smutek i żal. Żal po kimś, kto zmarnował swoje życie. Mimo to nadal nienawidził Snape'a i Lestrange. czuł, ze rzuciłby na nich zaklęcie niewybaczalne. Mimo że potrafił kochać.
Powoli wyprostował się na krześle, i chwycił różdżkę.

Pakuj! - powiedział wyraźnie, wykonując ledwo zauważalny gest. Wszystko - książki, prezenty, listy, sowie pióra... To wszytko uniosło się w powietrze i płynnym ruchem wleciało do obszernego kufra.
Kolejne machnięcie różdżką, i cicho wyszeptane zaklęcie, a kufer zmniejszył się do rozmiarów pudełka zapałek, które Harry natychmiast schował do kieszeni. Wzruszył lekko ramionami, żegnając tym gestem stare życie, i wyszedł z pokoju. Powoli zszedł po schodach na dół gdzie ciotka Petunia już zaczynała przyrządzać zegarek. Zegar nad lodówką wskazywał dokładnie szóstą rano.

- Odchodzę - zaczął chłopak bez żadnych wstępów. - Mimo tego jak mnie traktowaliście, chciałbym wam podziękować. Za to ze mogłem tutaj mieszkać... Za to, że mimo niebezpieczeństwa pozwoliliście mi tu pozostać w zeszłym roku. Dziękuję.
- Harry - Zaczęła ochrypłym głosem ciotka Petunia, chyba nie spodziewała się podziękowań. Jeśli chce...
- Nie. - wpadł jej w słowo Potter - Tylko bym was naraził. Żegnaj.

Młodzieniec wykonał półobrót. Petunia usłyszała szum szaty, i cichy trzask. Harry'ego już nie było.


Tymczasem Lord Voldemort przechadzał się po swoim dworze, jednocześnie przyglądając się swoim sługom. Wyruszali za moment, by 'Ostatecznie rozwiązać kwestię Pottera' - jak zwykł mawiać. Czuł to. czuł, ze osłony wobec domostwa tego nieznośnego bachora zaraz padną. Jego dom śmierciożercy znaleźli dość dawno, ale trzech, w tym Avery, zginęli próbując się tam dostać. Ale jeszcze kilka minut... - wściekły ryk Lorda Voldemorta, najpotężniejszego czarnoksiężnika na swiecie, rozdarł ciepłe powietrze.
Szeregi śmierciożerców zafalowały ze strachu, gdy ich pan zwrócił w ich stronę swe gorejące oczy.
- Pa... panie - Zaczął jeden z nich, ale nie dane mu było skończyć
- Crucio! - Voldemort zdjął zaklęcie dopiero po minucie, gdy jego sługa zaczął krwawić. - Nie ma go! On uciekł!

Śmierciożercy usłyszeli jeszcze, zanim Voldemort ich odprawił, że ich pan mruczy jakieś przekleństwa pod nosem. Stojący najbliżej Grable mógłby przysiąc że to 'przekleństwo' przypominało czyjeś nazwisko. Niestety... Nie skojarzył czyje.


W zupełnie innym miejscu dwóch mężczyzn i kobieta przechadzali się w świetle księżyca. Ubrani byli w identyczne czarne spodnie, i podobnego koloru bluzy. Śmieli się i żartowali, w końcu dzisiaj służba się skończyła! A oni mieli cudowne dwa miesiące na Risie przed sobą. Wyższy mężczyzna, idący pośrodku nagle zaklął, a przekleństwo to bardziej przypominało jęk niż cokolwiek innego. Chwilę później już go tam nie było.

Las był cichy i spokojny. Sporadyczne odgłosy przyrody bynajmniej nie zakłócały owej ciszy. Mocne, letnie promienie słońca igrały w koronach drzew, i odbijały się od licznych strumieni tworząc istną tęcze barw. Tylko jedna droga, przecinała ten las. Zwykła polna, niezbyt szeroka droga biegnąca równo kilka kilometrów, by nagle wyjść na wielką polanę. Dopiero wtedy, widząc łagodne zbocza góry po obu stronach obserwator mógłby zauważyć ze znajduje się w jakiejś dolinie, niewielka tablica, wyglądająca na bardzo zadbaną za pomocą wykutych w mosiądzu liter informowała jak się to miejsce nazywa. Dolina Godryka
Na polanie w nieregularnych odstępach rozrzuconych było kilkanaście domostw - większych lub mniejszych, a ludzie spacerowali wzdłuż granicy lasu, najwyraźniej podziwiając widoki.

Nagle, z suchym trzaskiem towarzyszącym teleportacji przy samej tablicy pojawił się młody mężczyzna. Jego niezbyt długie czarne włosy były potargane, a mała blizna na czole widoczna ze sporej odległości. Harry Potter po raz pierwszy w życiu był w domu.
Praktycznie bez udziału świadomości potargał ręką włosy, i poprawił szatę - dotarł do doliny Godryka, ale nie wiedział gdzie dalej skierować swoje kroki, nikt mu nigdy nie mówił gdzie było domostwo Potterów. Szybkim krokiem ruszył w głąb 'wioski' mijając uśmiechniętych ludzi - widocznie tutaj wojna jeszcze nie dotarła.
Obszedł osadę kilkakrotnie, jednak bez skutku - o ile spodziewał się że może rozpozna któreś miejsce to się przeliczył. Z ponurym westchnieniem ruszył w stronę budynku ozdobionego okazałym malunkiem smoka, i karczmiennym szyldem.

- Hidnium! - mruknął cicho celując różdżką w swoją głowę. Tego małego przydatnego zaklęcia, pozwalającego zamaskować rany, blizny i inne 'znamiona' nauczył się pod koniec szóstej klasy - uznał że przyda mu się coś, co oszczędzi mu odpowiadania na powitania setek czarodziejów widzących 'wybrańca'. Nie widząc dalszych wymówek przed nieuniknionym wszedł do budynku

Sala była spora, rozświetlona mnóstwem świec a także dziwnymi 'urządzeniami' nie przypominającymi niczego co znają mugole. W środku, przy ustawionych w 'uporządkowanym nieładzie' stolikach nie siedziało wielu ludzi, ot zwykła wiejska karczma. Potter wolnym krokiem podszedł do kontuaru i już chciał zwrócić się do barmana gdy ten wypuścił z dłoni kufel który właśnie czyścił i krzyknął tak głośno, że Harry natychmiast zakrył uszy.

- JAMES!!? TO TY?! ALE PRZECIEŻ TY...?!
- Proszę pana, to nieporozumienie ja... - próbował wtrącić Harry, ale barman znowu mu przerwał
- JA CI DAM NIEPOROZUMIENIE, HUNCWOCIE JEDEN! BILLA NIE POZNAJESZ?!
- Panie Bill, ja nie jestem James. Ja jestem Harry - oznajmił zrezygnowanym głosem młodzieniec. Chciał uniknąć zamieszania, a stało się wręcz odwrotnie. Zapomniał że wszyscy wytykali mu podobieństwo do Jamesa, i sam został wzięty za swojego ojca.
- Harry? Harry Potter? To naprawdę ty! Niech cię uściskam! Byliśmy przyjaciółmi z Jamesem... Wybacz za zamieszanie! - gorączkował się barman, a Harry z niepokojem obserwował ludzi pośpiesznie opuszczających salę
- Ależ nic się nie stało proszę pana... Ja mam... Znaczy, mam do pana pytanie
- Wal śmiało, młody! chcesz czegoś do picia?
- Nie.... Znaczy, mógłby mi pan powiedzieć gdzie mieszkali - głos zadrgał mu na moment - Moi rodzice?

Uśmiech powoli spełzł z twarzy barmana gdy usłyszał pytanie. Lekko zmarszczył brwi i potarł oczy zanim zaczął mówić.
- Harry... Ja nie jestem odpowiednią osobą żeby... - widząc pełne wyrzutu oczy przerwał. Szczególnie, że spoglądały na niego oczy Lily. - Dobrze... Powiem. Cmentarz jest nieco głębiej w lesie, prowadzi do niego dróżka - na całej długości rzucono zaklęcie wiecznego świetlika, więc wieczorem ją bez trudu zobaczysz.
- Proszę pana... - Harry zmieszał się odrobinę - Chciałbym ich odwiedzić jak najszybciej... - Głos młodego Pottera wyrażał zdenerwowanie. Na twarzy barmana powoli pojawił się wyraz smutku, a zmarszczki na jego twarzy odrobinę się pogłębiły, gdy znów zmarszczył czoło.
- Przykro mi Harry... Ale na cmentarz można wejść tylko wieczorem... To bardzo stara tradycja. I... Mów mi Bill - wszyscy mi tak mówią - odpowiedział barman
- Bill. Dobrze, a gdzie...?
- Mieszkali? - wpadł mu w słowo - Przy samej granicy lasu... Po tym co ich spotkało my... Odbudowaliśmy ich dom. Wasz dom...
- Ja... Ja nie rozumiem? - Z trudem powiedział Harry. Po 10 latach u Dursley'ów nauczył się, że nie ma ludzi bezinteresownych... A tutaj?
- Bo widzisz... - Bill zaczerwienił się odrobinę - Byli naszymi przyjaciółmi... I wiedzieliśmy że kiedyś tutaj wrócisz. - Widząc powątpiewanie na twarzy chłopca szybko dodał - Jest nas niewielu, za to wszyscy się dobrze znamy... Przyzwyczaisz się, że żyją tutaj ludzie bezinteresowni - Bill uśmiechnął się ciepło do Harry'ego, i poklepał go po ramieniu - A co do kluczy... Wyciągnij różdżkę, wyceluj w stronę drzwi i powiedz Meyero Potter - To też pewnie uznasz za głupie, ale trzymamy zapasowe klucze w jednym miejscu. W Dolinie nie ma złodziei, każdy tutaj ufa każdemu...

Potter czując się nieco niezręcznie wykonał polecenie Bila, i głośno wykrzyknął zaklęcie.
Już po chwili usłyszał cichy świst, a mały złoty breloczek w kształcie znicza, do którego podczepiono kilka kluczy wylądował w jego dłoni. Chciał jak najszybciej zobaczyć ten dom, instynktownie spojrzał na barmana, ten jednak tylko skinął głową i pomachał mu ręką z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Młody Potter prawie biegiem opuścił gospodę. Szybko wypatrzył dom, stojący nieco na uboczu, a na który w pośpiechu nie zwrócił wcześniej uwagi. Z wahaniem zbliżył się do drzwi wejściowych, a jego serce zamarło na chwilę gdy zobaczył tabliczkę z własnym nazwiskiem stojącą kilka metrów przed domem.
Właśnie, dom. Zdziwił go bardzo - spodziewał się małego domku, w jakim zazwyczaj mieszkają młode rodziny - i dom istotnie tak wyglądał. Do momentu w którym Harry przeczytał napis na tablicy. Szybko zaczął rosnąć i zmieniać kształt, by po kilku sekundach stać się sporej wielkości piętrowym budynkiem pomalowanym na biało. Światło wesoło igrało na czystych szybach, zza których wyglądały śnieżno białe firanki. Dach, pokryty czerwoną dachówką był dość stromy, jednak idealnie pasujący do tego miejsca - podobnie jak dobrze widoczny taras, czy kolumienki zdobiące wejście.*
Gdy tylko Harry otrząsnął się z chwilowego szoku zbliżył się do drzwi i zapukał. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę że to bezcelowe, i włożył klucz do zdobionego zamka - miał szczęście, od razu trafił na właściwy klucz.
Drzwi otworzyły się bez najcichszego dźwięku, jakby zapraszały go do środka. Gdy tylko młodzieniec przekroczył próg natychmiast zapłonęły świece porozmieszczane tu i ówdzie. Drzwi zamknęły się za nim z cichym trzaskiem, ale on się tym specjalnie nie przejął, po raz pierwszy w życiu oglądając swój dom. Co prawda, widział go kiedyś, ale był tylko niemowlęciem - pamiętał tylko tą cholerną Avadę... Nic więcej. A było na co popatrzyć - Harry znajdował się w sporym przedpokoju. Posadzkę pokrywał gruby dywan, w ciepłym beżowym kolorze, a na ścianie wisiały portrety czarodziejów. Zdążył jeszcze zauważyć kilka mieczy wiszących na przeciwległej ścianie, zanim poczuł silne uderzenie, i znalazł się na podłodze. Spróbował podnieść głowę i dobyć różdżki, ale znowu poczuł to uderzenie - jakby bardzo silny podmuch wiatru, i wylądował dobre dwa metry dalej.
Wreszcie udało mu się unieść. Obok niego stały, ze wściekłymi minami, dwa skrzaty domowe, odziane w białe obrusy z dwiema skrzyżowanymi mieczami w gryfem w rogach - oba miały wyciągnięte ręce i celowały nimi w niego.
- Kim jesteś! - krzyknął niższy, którego długie uszy opadały do połowy policzków, a brwi tworzyły mały daszek zasłaniający oczy - Jak śmiesz odwiedzać dom państwa Potter?! - krzyknął znowu.
Tymczasem niższy skrzat przekrzywił zabawnie głowę. Był nieco wyższy, i wyglądał na starszego. Duże bursztynowe oczy utkwił w Harrym, a na jego ustach powoli wykwitł szeroki uśmiech.
- Panicz Harry! Panicz Harry! - zaskrzeczał nagle. - To naprawdę panicz! - na jego okrzyk niższy skrzat natychmiast opuścił rękę, i pstryknął palcami. Harry znowu stał, a jego ubranie nie nosiło żadnych śladów kurzu, który wszak ‘zamiótł’ jeżdżąc po podłodze.
- Jestem Mędruś, paniczu Harry! - mówił entuzjastycznie wyższy skrzat, a jego bursztynowe oczy wciąż lustrowały uważnie chłopaka - A to jest uszatek! - dodał wskazując na mniejszego, teraz pochylonego w ukłonie, stworka.
- Uszatek czekał, na Harry Potter sir! - powiedział płaczliwym głosem mniejszy skrzat - Uszatek przeprasza, ale uszatek myślał że Intruz… Uszatek jeszcze młody! - próbował się nieporadnie wytłumaczyć, jednocześnie bijąc się pięścią w pierś. Zdecydowanie zbyt mocno.
- Uszatku! Przestań! - Harry uznał że najwyższy czas powstrzymać skrzata, zanim zrobi sobie krzywdę. - Mędruś, możesz mi powiedzieć dlaczego ten dom tak wygląda? I kim wogóle jesteście?
- Przepraszam, Harry Potter sir. Znajduje się panicz w domu państwa Potter. Pan James rzucił czar, żeby było mu wygodniej, a pani Lily nigdy nie protestowała… Wszyscy widzą fałszywy dom. Nie prawdziwy! - mówił z entuzjazmem skrzat. My jesteśmy skrzatami Harryego Pottera sir. My czekali, aż Harry przyjdzie do domu! My utrzymywali porządek! - Z dziką dumą płonącą w bursztynowych, nieco wytrzeszczonych, oczach.
- Ale… Skąd wiedzieliście że przyjdę? - spytał zdziwiony Harry - Przecież ja…
- Bo państwo nie żyją… A tutaj są ich groby - powiedział cichutko Uszatek, powstrzymując łzę spływającą po policzku - My wiedzieli ze panicz przyjdzie, i my czekali… Pan Albus zabronił nam szukać Harry Potter sir.
Harry zacisnął zęby. Wspomnienie dyrektora nadal. Napawało go żalem, ale szybko przypomniał sobie o jego liście - i prośbie by żyć dalej. Skinął tylko głową obu skrzatom, i rozejrzał się po holu jeszcze raz - naprawdę wyglądał wspaniale, i nie był na tyle duży żeby onieśmielać.
- Możecie mnie oprowadzić? - spytał skrzatów. One, odpowiedzi, jak na komendę równocześnie pokiwały głowami w geście tak komicznym że wywołali uśmiech na twarzy Pottera. Ruszyli zwiedzać.


Tymczasem, w zupełnie innym miejscu pojawił się mężczyzna. Chociaż ‘pojawił’ to nieodpowiednie określenie - po prostu spadł. Z jakichś dwóch metrów, wydając przy tym krzyk na dźwięk którego okoliczne zwierzęta umknęły w popłochu. Mężczyzna, z wrodzonym sobie pechem wylądował w dość wartkim strumieniu. Krzyknął po raz drugi, gdy poczuł jak zimna jest woda. I dopiero teraz rozejrzał się po okolicy - znajdował się, oczywiście po za tym ze w strumieniu, w lesie. A właściwie, biorąc pod uwagę gęstość drzew na skraju lasu. Zaklął po raz kolejny, z trudem wychodząc z wody. Szczególnie że brzeg był dość wysoki. Prawie podbiegł do granicy lasu, i zobaczył że znajduje się blisko niewielkiego miasta. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, gdy ruszył w tamtą stronę. Był przyzwyczajony do ‘nagłych podróży’ - ale obiecał sobie, że sprawca tej konkretnej, zarobi niezły opieprz. Po drodze zaczął gwizdać jakąś wesołą melodyjkę, zastanawiając się jak u cholery wyglądają czarodzieje w tym miejscu.


Lord Voldemort zapalił świecę, gdy poprzednia się dopaliła i znów spojrzał w księgę. Zainteresowała go jedna… Legenda? Legenda spisana dawno temu, do której przez lata dodawano różne zapiski:


Matthew von Caep jest postacią bez wątpienia niezwykłą. Znany jako rozjemca, lub jako mściciel - jego istnienie spowija tajemnica. Według legend, przybywa gdy na świecie naprawdę źle się dzieje, i doprowadza do pokoju. Ciekawostką jest ze jego sądy według legendy są wyjątkowo okrutne, według niepotwierdzonych pogłosek zniszczył całe miasto o które walczyły dwa słowiańskie plemiona w średniowieczu i doprowadził do zniszczenia Atlantydy, gdy jej władca nie zgodził się na zawieszenie broni z Grekami.
Postać Caepa pojawiała się w historii świata jeszcze kilkakrotnie, wiadomo tylko że jest nieprzewidywalny i nienawidzi przegrywać. Pewna zapomniana legenda mówi że jest wampirem przybywającym gdy zostanie wezwany, nawet wbrew własnej woli - jednak prawdopodobnie to tylko plotki. Wiadomo tylko, że gdy już przybędzie jest bardzo niebezpieczny.

Niżej widniał dopisek autora książki:
Tak więc nam, czarodziejom, pozostaje się cieszyć że ten potwór jest tylko mitem…

Voldemort utkwił swe oczy w tekście i przymknął oczy. Caep nie był legendą - czuł to. A koś taki byłby wspaniałym nabytkiem dla jego armii, szczególnie że Matthew był podobno zły. Tylko gdzie znaleźć rytuał przywołujący go? I czy to bezpieczne? - Czarny pan, Lord przed którym wszyscy czuli strach, po raz pierwszy w życiu miał wątpliwości.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
WeEkEnD
post 08.04.2006 11:22
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 103
Dołączył: 29.03.2006
Skąd: Taka dziura nad jeziorem Czos ;P




dry.gif Hmmm ciężko mi ocenić... Ale lekko mi się nie podoba, być moze za multum powtórzeń, troszkę niedociągnięć i dziwnej fabuły...

QUOTE
bezwładzie

Piszę się w BEZŁADZIE
QUOTE
Ktoś mógłby uznać, że chłopak interesuje się po prostu dziwnymi rzeczami... Przeczyła temu wielka sowa, siedząca na szafce, miotła wyścigowa oparta niedbale o ścianę. I coś co leżało na biurku i przypominało zwykły patyk, a było prawdziwą czarodziejską różdżką!

Yyy... Gdybym zobaczył miotłę, sowę i kawał drewna na biurku to nie PRZECZYŁBYM, ze dana osoba jest dziwna, tylko bym w się w tym UTWIERDZIŁ
QUOTE
Decyzją Ministra Magii i Najwyższej Rady Magicznej otrzymuje pan zezwolenie na używacie sztuk czarnomagicznych. Ponadto, otrzymuje pan , w porozumieniu z Międzynarodową konfederacją czarodziejów, zezwolenie na teleportację w dowolnym kraju na świecie (wyjątkiem jest Lichtenstein, nie będący częścią konfederacji). otrzymuje pan   także wolny wstęp do bibliotek ministerstwa, i kontrolowanego pobytu w Departamencie Tajemnic.Nie wierzę byś był wybrańcem, Potter. Ale inni ludzie tak - i rządają by ministerstwo pomogło ci w każdy możliwy sposób. 

Ile tu tych "Otrzymuje pan" ?
QUOTE
zostaniesz odznaczony Orderem Merlina I Klasy, za walkę z Voldemortem

Ludzie bali się wypowiadać imienia Czarnego Pana...
QUOTE
ponieważ udowodniłeś nie raz, ze nie jesteś dzieckiem, a Sam-Wiesz-Kto może ulec innym.

Khy... Raz Voldemort raz Sam Wiesz Kto... Zmienny ten Scrimegour...
QUOTE
a Sam-Wiesz-Kto może ulec innym.

Voldemort ulegający innym? Buahahaha już to widze laugh.gif
QUOTE
Drogi Harry! Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Pamiętasz... W pierwszej klasie, powiedziałem ci, ze dla należycie uporządkowanego umysłu śmierć jest tylko początkiem nowej wspaniałej przygody. Kiedy czytasz ten list, ja właśnie wyruszam na jej poszukiwanie. Mógłbym próbować cię pocieszać.... Uspokajać. Ale nie zrobię tego. Wtedy tylko bardziej bym cię zmartwił. Wiem, ze obwiniasz się o moją śmierć - zawsze chcesz cierpieć za innych. Ale nie tego chcę. Zawsze pragnąłem, by po mojej śmierci inni żyli dalej... A ty? Wiesz jakie zadanie przed tobą stoi. Wiesz co masz robić! Świat idzie naprzód, a póki nie pokonasz Toma kolejni ludzie będą ginąć. Posłuchaj mnie uważnie, bardzo ważne jest żebyś nadal się uczył - i szybko opuścił dom krewnych. Przez 16 lat byłeś tutaj bezpieczny, jednak wszystkie bariery przestały działać. A Tom już cię pewnie szuka. Wysłałem list także do Minervy, razem z moim testamentem. Harry... Kochałem cię, i zawsze będę cię kochał. Byłeś dla mnie jak wnuk, syn nawet. Nie zawsze mówiłem ci całą prawdę... Ale zawsze robiłem to dla twojego dobra. Mam nadzieję ze kiedyś mi to wybaczysz. Nie powiem 'Żegnaj'. Powiem: Do widzenia - bo zawsze przy tobie będę Harry. Pamiętasz? Ci, którzy umierają nie odchodzą na zawsze... Żyją w naszych sercach. Ja będę żył w twoim. Albus Dumbledore

PISZĄCY TRUP?! ohmy.gif


Po tylu błędach nie miałem ochoty czytać dalej. Nie podoba mi sie.
Ocena: 3-


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ajihad
post 08.04.2006 11:27
Post #3 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 32
Dołączył: 08.02.2006




Wspaniałe, Wspaniałe, Wspaniałe, Wspaniałe, Wspaniałe, Wspaniałe, Wspaniałe!
Wreszcie ktoś wziął się za pisanie dalszej historii dziejącej się po HPiKP!
Znalazłem kilka błędów:
1" Wspomnienie dyrektora nadal. Napawało go żalem, ale szybko przypomniał sobie o jego liście" - kropka między "nadal" a "napawało"
2 "One, odpowiedzi, jak na komendę równocześnie pokiwały głowami" - chyba powinno być "one W odpowiedzi"?
A tak to ff świetny. Bardzo ciekawy, zwłaszcza spodobał mi się list Dumbledora do Harry'ego i sytuacja jaka wyklarowała się w dolinie Godryka.
Pisz dalej, będę czekał z niecierpliwością.
Pozdrawiam, Ajihad.
Ps.WeEkEnD, jaki piszący trup? List jest tak napisany, że Dumbledore mógł go równie dobrze pisać rok temu jak i dwa dni przed śmiercią tongue.gif

Ten post był edytowany przez Ajihad: 08.04.2006 11:30


--------------------
G.R.O.M. Grupa Rosjan Odśnieżających Miasta
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
WeEkEnD
post 08.04.2006 11:59
Post #4 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 103
Dołączył: 29.03.2006
Skąd: Taka dziura nad jeziorem Czos ;P




QUOTE(Ajihad @ 08.04.2006 11:27)
Wspaniałe, Wspaniałe, Wspaniałe, Wspaniałe, Wspaniałe, Wspaniałe, Wspaniałe!
Wreszcie ktoś wziął się za pisanie dalszej historii dziejącej się po HPiKP!
Znalazłem kilka błędów:
1" Wspomnienie dyrektora nadal. Napawało go żalem, ale szybko przypomniał sobie o jego liście" - kropka między "nadal" a "napawało"
2 "One, odpowiedzi, jak na komendę równocześnie pokiwały głowami" - chyba powinno być "one W odpowiedzi"?
A tak to ff świetny. Bardzo ciekawy, zwłaszcza spodobał mi się list Dumbledora do Harry'ego i sytuacja jaka wyklarowała się w dolinie Godryka.
Pisz dalej, będę czekał z niecierpliwością.
Pozdrawiam, Ajihad.
Ps.WeEkEnD, jaki piszący trup? List jest tak napisany, że Dumbledore mógł go równie dobrze pisać rok temu jak i dwa dni przed śmiercią tongue.gif
*



Zacytuję:
QUOTE
Wiem, ze obwiniasz się o moją śmierć - zawsze chcesz cierpieć za innych

Gdyby Dumbledore napisał taki list spodziewając się śmierci naturalnej czy nawet morderstwa, skąd wiedziałby, że Harry by to widział? Bo gdyby nie widział nie byloby "obwiniasz się o moją śmierć" - na tej podstawie uważam, ze wygląda to tak jakby Dumbledore pisał po śmierci tongue.gif

Aha, jeszcze jedno:
QUOTE
Przez 16 lat byłeś tutaj bezpieczny

Dwa lata, czy też rok przed śmiercią odpada...

Ten post był edytowany przez WeEkEnD: 08.04.2006 12:01


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eric
post 08.04.2006 13:01
Post #5 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 08.04.2006




QUOTE
Gdyby Dumbledore napisał taki list spodziewając się śmierci naturalnej czy nawet morderstwa, skąd wiedziałby, że Harry by to widział? Bo gdyby nie widział nie byloby "obwiniasz się o moją śmierć" - na tej podstawie uważam, ze wygląda to tak jakby Dumbledore pisał po śmierci


Przez wszystkie tomy, począwszy od pierwszego harry obwiniał się o śmierć każdego znajomego. Dumbledore podobno jest bardzo mądry, i widząc rozbicie chłopaka po śmierci Syriusza, wysnułby wniosek że Harry i jego śmierć będzie sobie wypominał.
Ot, chociażby że nie udało mu się przekonać Albusa do tego że Malfoy i Snape nie są godni zaufania - w tym przypadku Harry śmierci dyrektora by nie musiał widzieć...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
WeEkEnD
post 08.04.2006 13:52
Post #6 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 103
Dołączył: 29.03.2006
Skąd: Taka dziura nad jeziorem Czos ;P




Każdy ma swoje własne zdanie- do mnie te tłumaczenia nie przemawiają i fic ogólnie niezbyt mi sie podoba biggrin.gif


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ajihad
post 08.04.2006 14:07
Post #7 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 32
Dołączył: 08.02.2006




Masz w tym rację WeEkEnD - wszystkich na raz nie zadowolisz tongue.gif


--------------------
G.R.O.M. Grupa Rosjan Odśnieżających Miasta
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
WeEkEnD
post 08.04.2006 14:16
Post #8 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 103
Dołączył: 29.03.2006
Skąd: Taka dziura nad jeziorem Czos ;P




No ba biggrin.gif


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Wanda
post 03.06.2006 22:30
Post #9 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 29.12.2005




Martwy D. pisze list do Pottera... dry.gif
O ile dobrze rozumiem, to A.D. napisał ten list przed śmiercią, bo wiedział co go spotka. Jeżeli wiedział, znaczy też, że to zaplanował. Jeżeli było to zaplanowane, to Snape jest jednak "tym dobrym". A w liście nia ma o tym mowy. trochę kupy się nie trzyma. Zrobiłeś z D. czułego, dobrego staruszka, który dla Pottera był jak dziadek.
Albus nie był nieporadnym staruszkiem: to był człowiek, który potrafił przewidywać bieg wydarzeń i snuć intrygi pod maską łagodnego uśmiechu i bestroskiego zachowania (Cytrynowego dropsa?). Ja u ciebie widzę starszego pana, który nie pasuję mi do Dumbla.
"Ostateczne rozwiązanie kwestii Pottera"= "Ostateczne rozwiązanie kwestii Żydowskiej"? tongue.gif Przepraszam, ja mam po prostu skazy na bani, nie przejmuj się...
Masz, nie martw się, jest dobrze, pisz dalej. czekolada.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 07:30