Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Tanie życie, nie związanie z HP, jednoczęściówka

Katarn90
post 19.11.2005 21:08
Post #1 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



Heh, odnalazłem w ciemych zakamarkach pokoju, opowiadanie, które napisałem wraz moim kolegą z gimnazjum, przed kilku miesięcy. Zapraszam, a jak się nie spodoba to proszę o równe podzielenie bluzgów na mnie i kolegę.


Polska złota jesień.
Szlag mnie trafia, kiedy słyszę to powiedzenie. Właśnie idę przez brudną i mokrą Warszawę, poszukując choć odrobiny złota. Bez rezultatu.
Idę do Darka, bo to nie daleko. Mijam jakieś sklepy, ale nie zwracam na nie uwagi, bo po co? Sprzedawca w jednym z nich to zwykły nazista, a na dodatek jego szynka jest o wiele droższa niż w innych sklepach.
Staram się myśleć o pierdołach. Żeby zapomnieć o rzeczach ważnych. Zakładam sobie niewidzialną opaskę na oczy, by po prostu podążać, gdzie mnie nogi poniosą. Jestem już niedaleko Darka, kiedy przypominam sobie, że on nie żyje.
Cóż za ironia losu.
Życie Darka przypominało wieczną podróż po oceanach, na kołyszącym się okręcie. Darek wypadł z niego nagle, tak nagle, że kiedy bosman spytał mnie o niego, to całkowicie zapomniałem, że już nie żyje. A może nie chciałem tego dopuścić do swojej świadomości?
Cofam się w kierunku rynek i wspominam Darka. Jacyś nic nie warci ludzi spacerują sobie po chodniku, jak zawsze. Ale dla mnie to już nigdy nie będzie ten sam chodnik, to już nigdy nie będzie ten sam plac. Bo tam znalazłem Darka. Zadziwiające jest, jak osobiste wydarzenia mogą zmienić nasz punkt widzenia. Kiedyś to był normalny chodnik, normalne gołębie karmione przez milczące dzieciaki, tylko brak niemieckich oficerów.
Pamiętam, jak szedłem tędy kilka dni temu i zobaczyłem Darka. Przypominał ptaka, który raniony przez myśliwego nagle przerwał swój lot. Opierał się o szybę sklepu mięsnego, cały splamiony krwią. Kula przebiła ramię na wylot, druga rozpruła płuco, trzecie boleśnie roztrzaskała obojczyk. Ludzie wołali o pomoc, ale tylko ja podszedłem do niego bliżej i otarłem krew spływającą z nosa i ust. Mówiłem same głupoty, ręce mi się trzęsły, nie wiedziałem co powiedzieć. Czułem ogromną niemoc i byłem wściekły, albo rozżalony, albo wzruszony – sam nie pamiętam. Tamten dzień to biała plama w mojej pamięci.
Spoglądam na rynek i widzę świętujących ludzi, nawet chcę się do nich przyłączyć, ale czuję, że nie dam rady.
Przypominam sobie, jak z tego miejsca nawoływałem Marysię. Przyszła za późno. Darek umarł, a zabił go niemiecki oficer, kiedy Darek próbował wykraść trochę chleba dla Marysi i swego synka – Stasia.
Marysia wypytywała mnie o Darka, ale ja nie wiedziałem co powiedzieć, bałem się. Niemcy po dwóch dniach oddali nam jego ciało, w trumnie. Nie było płaczu, były dzikie wrzaski i jęki Marysi, i nawet to mi odebrano.
Odwracam wzrok od pobliskiej latarni, bo za bardzo przypomina mi tę, na której powiesiła się Marysia. Staś umarł wczoraj, na gruźlicę.
Przyspieszam kroku, ale drogę zastępują mi jacyś mężczyźni. Wyglądają na dobrze zbudowanych, ale mam załzawione oczy i nie mogę się przyjrzeć. Kątem oka widzę świętującą ludność Warszawy – dzieci z kwiatami, rodziców uradowanych końcem wojny. Ale ja czuję się jeszcze gorzej, niż w trzydziestym dziewiątym. Jeden z mężczyzn prosi o pieniądze. Mam dwa złote, na chleb, ale nie chce mu oddać. Mężczyzna zaciska dłoń w pięść i czuję na twarzy potężne uderzenie. Poszarpanie wargi i rozcięte dziąsło krwawi obficie, kiedy upadam na chodnik. Powtarzam, że to moje jedyne pieniądze. Nie mogę ich oddać, bo zginę z głodu. Obok nas przebiega wesoły chłopiec i rozsypuje kwiaty, kilka spada na mnie. To róże – słyszę własny głos w głowie.
Mężczyzna chwyta mnie za kołnierz, stawia na nogach i jeszcze raz każe oddać pieniądze. Odmawiam.
Czuję, jak mężczyzna chwyta mnie mocno za ramię i odpycha w tył. Tracę równowagę i wpadam na szybę sklepu mięsnego. Słyszę trzask pękającej szyby i wrzaski właściciela. Upadam na szczątki, strącając wyborne dania z półek, i czuję palący ból w plecach. Widzę przerażenie w oczach mężczyzn, którzy uciekają. Sprzedawca krzyczy coś, a ja dopiero po chwili pojmuję. Dostrzegam wielocentymetrowy, długi kawał szkła, wbity w mój bok. Nie, to niemożliwe, myślę, to nie może się tak skończyć, choć, czy może się skończyć lepiej, po tym co stało się z Darkiem i Marysią? Czuję przeogromny ból i krzyczę coś w agonii, chcę umrzeć. Sprzedawca woła innych ludzi, ale ja nie chcę być ratowany, chcę żeby to się skończyło. Słyszę wiwatujące tłumy, jakiś polityk staje na środku i krzyczy: ”Niemcy pokonani”, z uśmiechem na twarzy. A ja umieram.
Próbuję wyjąć szkło z boku, ale boli strasznie. Kładę się na bok i słucham. Czekam na Darka.

Ten post był edytowany przez Katarn90: 19.11.2005 21:28
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.03.2024 00:52