Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Nemezis, jednopartówka, spojler HP6

Carmen Black
post 26.11.2005 23:24
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Pisane w ramach przygotowania do sprawdzianu z polskiego.

Kilka słów wyjaśnienia: Nemezis w mitologii greckiej jest uosobieniem gniewu bogów, mścicielka popełnionych zbrodni i bezstronny sędzia igrzysk, ukazywana z wagą, mieczem i miarą długości. Nemezis występowała przeciw wszelkiemu brakowi umiaru, dbała, by każdy otrzymał tylko tyle szczęścia, na ile zasługuje, sprowadzała ludzi, których spotkało niezasłużone szczęście do właściwego im stanu. Była córką Nocy (Nyks).

Mam nadzieję, że się spodoba. Komentujcie i płaczcie.
Pozdrawiam,
Carmen Black



Nemezis

Stał nad przepaścią. Na horyzoncie widać było czerwoną łunę zachodzącego słońca. Lekki wietrzyk muskał jego włosy odsłaniając charakterystyczną bliznę w kształcie błyskawicy. Uśmiechał się delikatnie. Tutaj był naprawdę wolny. Nic go nie ograniczało, nie musiał się niczym przejmować. Chciałby, żeby taki stan trwał wiecznie, ale miał świadomość, że nie jest to możliwe. Czarny Pan szalał w najlepsze, horkruksów ciągle nie udawało się znaleźć. Otarł samotną łzę spływającą po policzku. Tak wiele dałby, aby móc cofnąć czas… Naprawić wszystko, co złe…
- Nie jesteś Bogiem, Harry – usłyszał za sobą cichy głos. – Nikt nie jest.
Odwrócił się stając twarzą w twarz z Nią. Nie wiedział, kim była i szczerze powiedziawszy nie obchodziło go to.

Pierwszy raz zobaczył ją w Dolinie Godryka, kiedy remontował swój rodzinny dom. Stała po przeciwnej stronie ulicy i patrzyła na niego. Nie była zjawiskowo piękna. Nie była nawet ładna. Miała lekko pofalowane blond włosy i pokiereszowaną twarz.
Wrócił do pracy, a kiedy dziesięć minut później znowu spojrzał na drogę już jej nie było. W miejscu, w którym stała leżał mały piesek. Był czarny, ale prawe ucho miała białe. Zaopiekował się nim i od tej pory byli najlepszymi przyjaciółmi.

Kolejny raz spotkał ją w londyńskiej kawiarni. Podeszła do jego stolika i bez słowa położyła przed nim zapakowaną w szary papier książkę. To wtedy zauważył jaj oczy. Miały kształt migdałów i były brązowe. Spodobały mu się. Chciał z nią porozmawiać, ale ona zdążyła już wyjść. Dopił kawę, zapłacił rachunek i wrócił do domu.
Nie rozpakowany podarunek przez tydzień leżał na szafce w przedpokoju. W niedzielny ranek obudził go młody, Łapa, żartobliwie nazywany, Łatą. Patrzył na swojego pana czarnymi paciorkami oczu. Pociągnął go w stronę drzwi wyjściowych. Nie chciał jednak iść na spacer. Z uporem wpatrywał się w komodę.
Harry wziął książkę i poszedł do salonu. Rozerwał papier i jego oczom ukazała się okładka „Króla Edypa” Sofoklesa. Na pierwszej stronie starannym pismem napisano jedno słowo: Przeczytaj. Zrobił sobie herbaty, opatulił się kocem i zagłębił się w lekturze.
Uspokojony, Łapa wskoczył na sofę i położył pysk na kolanach młodego mężczyzny.

Trzeci raz ujrzał ją w barze, kiedy próbował utopić smutki w alkoholu. Rodzice Hermiony zostali zamordowani i on musiał to wszystko oglądać. Ciągle miał przed oczami ich przerażone twarze i zmaltretowane ciała.
Szła w jego stronę stopniowo wyłaniając się z papierosowego dymu. W ręku trzymała kufel piwa. Usiadła naprzeciwko i wbiła w niego wzrok. Poruszył się niespokojnie.
- To nie była twoja wina, – mimo iż była zaledwie metr od niego miał wrażenie, że jej głos dochodzi spod ziemi.
Westchnęła głęboko i mocno chwyciła go za ramię. Rzuciła na kontuar kilkadziesiąt funtów. Siłą wyprowadziła go na zewnątrz.
Nie wiedział, w jaki sposób znalazł się w łóżku. Faktem było, że w nim leżał. Spuścił nogi na zimną podłogę i usiadł. Zakręciło mu się w głowie. Na szafeczce nocnej zauważył fiolkę z niebieskim płynem w środku. O buteleczkę oparta była żółta karteczka z napisem: „Przebudzenie bywa bolesne”.
W głowie miał czarną dziurę. Nie pamiętał wczorajszego dnia.

Kolejne miesiące były jak zapracowany ul. On poszukiwał horkruksów. Ron i Hermiona zdawali egzaminy. Wielu czarodziejów znikało w niewyjaśnionych okolicznościach. Ministerstwo na siłę próbowało zaprowadzić porządek. Odbywało się mnóstwo procesów. Moody twierdził, że to przypomina rządy Croucha Seniora. Panika i chaos opanowały czarodziejski świat.

Czwarty raz zobaczył ją w Hogsmeade. Siedział w Trzech Miotłach, które zostały już odbudowane. Mieli tutaj oblewać zdane przez jego przyjaciół OWuTeMy.
Stała na zewnątrz ubrana w krótką spódniczkę w szkocką kratę i białą bluzeczkę. Na nogach miała buty z wężowej skóry. Odwróciła się i odeszła zostawiając go z mnóstwem pytań. Zerwał się gwałtownie i wybiegł z pubu. Zauważył ją dopiero, gdy znikała we wnętrzu Wrzeszczącej Chaty. Pobiegł w tamtą stronę.
- Czekałam na ciebie – odezwała się, gdy tylko przekroczył próg. – Zamknij drzwi.
Zrobił jak kazała. Zdał sobie sprawę, że, mimo iż widział ją już kilka razy, to tak naprawdę dopiero teraz usłyszał jej głos. Był melodyjny i dźwięczny, przypominał trochę dzwonki poruszane łagodnymi podmuchami wiatru. Usiadł pod ścianą i wyciągnął z kieszeni płaszcza książkę.
- Po co kazałaś mi to przeczytać?
- Żebyś zrozumiał.
Wpatrywał się w nią przez kilka minut. Oboje milczeli. Ona, żeby dać mu czas na zastanowienie się. On, żeby pojąć brutalną prawdę w całej jej rozciągłości. Jego źrenice rozszerzyły się ze zdziwienia.
- Tak, jesteś podobny do Edypa. Obaj jesteście tragiczni.
Pokręcił głową. Nie chciał w to uwierzyć.
- Ale to prawda – odezwała się cicho. – Nie ważne, jaką drogę wybierzesz i tak będziesz musiał pokonać Toma. Dam ci przykład, dobrze?
Zgodził się.
- Mógłbyś przez całe życie być białym magiem. Twoją siłą byłaby miłość. Pokonałbyś go, bo nie zniósłbyś widoku cierpienia innych ludzi – zamilkła na chwilę. – Ale mógłbyś też stać się jego uczniem. Nauczyłby cię wszystkiego, co sam umie. Byłbyś się jego prawą ręką. W końcu stałbyś się potężniejszy od niego i zechciałbyś go usunąć. Stałby ci przecież na drodze do całkowitej władzy…
Patrzył na nią bez mrugnięcia okiem. Wstała i skierowała się do wyjścia.
- Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, Harry. Każdy wybór zbliża cię do wypełnienia przeznaczenia. Przed Losem nie ma ucieczki. Dopadnie cię choćby na końcu świata.

Przez kolejny rok widywał ją, co kilka miesięcy. Pojawiała się, gdy potrzebował rady i znikała, gdy tę radę otrzymał. Za każdym razem coś mu zostawiała, wskazując właściwą drogę. Czasami był to wiersz, czasami powieść, a czasami zwykły przedmiot. Raz dała mu zeszyt zamykany na kłódkę. „Żebyś uporządkował swoje myśli” – widniało na pierwszej stronie. Innym razem znalazł na parkowej ławce zdjęcie przedstawiające jego, Rona i Hermionę. Zostało ono zrobione mugolskim aparatem jeszcze w czasach, kiedy razem chodzili do szkoły. „Obyś nie zapomniał, kim jesteś” – pisało na odwrocie.

Teraz, po blisko dwóch latach tej dziwnej znajomości znowu się zjawiła. Popatrzyła na horyzont.
- Zostały ostatnie trzy horkruksy. Jednym jest ciało Toma, zostaw go na koniec. Drugim jesteś ty. Znajdź sposób na pokonanie zła w tobie drzemiącego, ale nie spiesz się. Co nagle to po diable.
Wiatr zawiał mocniej. Poły jego płaszcza zaczęły przypominać skrzydła ptaka gotowego do lotu. Odwrócił się. Ale jej już nie było. Na przeciwległym krańcu płaskowyżu zobaczył jej zamgloną sylwetkę.
Przywołał miotłę i niczym sokół runął w dół. Charlie mówił mu, żeby nie latał w tych okolicach za dnia. Zbyt dużo mugoli się tu kręci. Wolał go posłuchać. Bądź, co bądź, ale smoker pracował w tym kraju przez kilka ostatnich lat.
Czujnie rozglądał się na boki. W końcu na występie skalnym dostrzegł to, czego szukał. Pierścień o zielonym oczku błyskał w ciemności. Wykonał kilka skomplikowanych ruchów. Zaklął cicho. Nie podejrzewał Riddle’ a o taką perfidię. Wziął głęboki oddech, skupił się. Wiele dałby, aby Bill mógł zrobić to za niego, ale jak na złość dzisiejszej nocy wypadała pełnia. Przypomniał sobie, jak Bill tłumaczył mu działanie poszczególnych klątw. Po blisko półrocznej nauce Harry był w stanie rozpoznać je wszystkie, ale ściągać umiał jedynie dwie. W dodatku pod bacznym okiem doświadczonego łamacza uroków. Wypuścił ze świstem powietrze.
„Musisz pamiętać, że każda klątwa jest jak małe dziecko. Jest cicho, dopóki obchodzisz się z nim delikatnie, ale zaczyna płakać, gdy tylko chwycisz je za mocno, albo nie w tym miejscu, co trzeba. Łamiąc urok pamiętaj o kilku podstawowych zasadach. Po pierwsze: zawsze licz się z ryzykiem. Po drugie: bądź dokładny i z największą precyzją rozplątuj kolejne nitki. Jeden nieostrożny ruch możesz przypłacić życiem.”
Precyzja. Łatwo mówić, ale gorzej wykonać, kiedy się siedzi na chwiejącej się miotle. Zamknął oczy. Jeden ruch poziomo, zatoczyć koło i na ukos od prawej do lewej. Potem znaleźć lukę i rozpocząć rozplątywanie supłów. W żadnym wypadku nie przerywać nitek.
Wreszcie, po blisko trzech godzinach udało się. Wziął do ręki sygnet i ruszył w drogę powrotną do domu.
W piwnicy miał urządzone małe laboratorium. Starał się znaleźć sposób na zniszczenie duszy Lorda. Po kilku miesiącach wynalazł na to sposób i gdy z powodzeniem udało mu się rozbić pierwszy horkruks, wiedział już, że teraz musi już tylko odnaleźć resztę.
Przez ponad trzy lata ich szukał i oto teraz miał w ręce ostatni przedmiot, w którym zaklęta była dusza jego wroga.

W ciągu następnych trzech lat widywał ją dosyć rzadko. Pojawiała się tylko w ostateczności. Raz przyszła, kiedy był niemal martwy. Sam się później zastanawiał, po co poszedł do tego przeklętego zamku pełnego wampirów. Stwierdziła wtedy, że jest tysiąc innych sposobów na popełnienie samobójstwa, a on wybrał najgorszy z możliwych. Innym razem zjawiła się na ślubie Rona i Hermiony, a dwanaście miesięcy później na chrzcinach ich pierworodnego syna, Davida.
Nie dawała mu już rad, ale jej obecność wpływała na niego kojąco. Po każdym takim spotkaniu z nową werwą zabierał się za wertowanie ksiąg. Przejrzał wszystkie, które były na Grimmuald Place 12. Czasami czuł, że te wszystkie czarno magiczne zaklęcia, które dzięki temu poznał wyłażą mu przez wszystkie pory skóry. U Minerwy Mcgonagall udało mu się nawet wybłagać pozwolenie na przeglądanie hogwarckich zbiorów. Niestety, niczego nie udało mu się znaleźć.
Gdy był już na skraju załamania nadszedł nieoczekiwany ratunek. Pojawiła się jak światło u wyjścia z ciemnego tunelu. Nie powiedziała nic, ale pokazała mu dwa zapisane pergaminy i nadgryzioną zębem czasu wizytówkę. Bez słowa odeszła zostawiając go z tysiącem pytań bez odpowiedzi.
Z początku na zapisanych kartkach nie widział żadnego sensu. Ot, kilka tytułów mugolskich książek. Dopiero, kiedy połączył je z nazwiskiem z wizytówki wszystko zaczęło nabierać kolorów. W miarę upływających tygodni spędzonych w różnych bibliotekach zaczynał rozumieć coraz więcej. „Najpiękniejsze jest niewidoczne dla oczu”. „Będąc na krawędzi, uważaj abyś nie spadł”. „Wybierając łatwiejszą drogę skazujemy się na unicestwienie”. Wszystkie te puste niegdyś frazesy stały się teraz światełkami oświetlającymi jego drogę. Był gotowy na spotkanie z przeznaczeniem.

Walka trwała już od dobrych pięciu godzin. Wszyscy obrońcy Hogwartu byli zmęczeni. Aurorzy nie mieli żadnych szans w starciu ze świetnie wyszkolonymi oddziałami wroga. Sprawy nie ułatwiały olbrzymy i dementorzy. Lord posunął się nawet do sprowadzenia kilku demonów.
Harry czujnie rozglądał się na boki. Coś mu nie pasowało. Tom już dawno powinien się ujawnić. Jego armia wygrywała bitwę. Szkoła, ostatni bastion wolności upadała i nikt nie był w stanie tego powstrzymać. Przeważające siły wroga nie miały litości.
Wtedy pojawił się On, siejąc zamęt wśród obrońców. W splendorze chwały i uwielbienia swoich sojuszników zleciał z nieba, jak oddech śmierci. Jego czarna szata wyraźnie odcinała się od kredowobiałej gadziej twarzy. W czerwonych ślepiach widać było błysk fascynacji. Gładko wylądował na błoniach i zeskoczył z testrala. Stanął naprzeciwko Harry’ ego.
Zielonooki brunet przyjął nieme wyzwanie. W jego głowie kłębiły się tysiące myśli. Z trudem uchylił się przed lecącą w jego stronę Avadą. Wiedział, że w pojedynku na różdżki nie ma żadnych szans. Voldemort był uodporniony na każde niemal zaklęcie. Odrzucił swoją broń. I tak nie rzucała zaklęć jak należy, nie chciała skrzywdzić swojej siostry.
Lord zaśmiał się ochryple, ale Harry nie zareagował. Wiedział już, co musi zrobić.
- Zrób to – odezwał się cichym głosem. – Przecież zawsze tego chciałeś.
Świat zatrzymał się w oczekiwaniu kolejnego ruchu. Zwrócił swe kapryśne oczy na dwóch najpotężniejszych czarodziejów przełomu wieków.
- Avada Kadavra!
W ciszy, jaka panowała na placu bitwy okrzyk ten zabrzmiał jak wystrzał armatni. Zielone światło powoli zbliżało się do wysokiego czarnowłosego mężczyzny. Jego ramiona zadrżały lekko, po policzkach spłynęły perliste łzy. Nie odwrócił wzroku od czerwonych ślepi oprawcy. Patrzył w nie w chwili, gdy zabijające zaklęcie uderzyło go w serce. Stał jeszcze przez chwilę uśmiechając się delikatnie.
- Obyś mógł stanąć kiedyś przed obliczem Pana – wyszeptał z trudem. – W moich oczach zostałeś oczyszczony.
Obaj upadli na ziemię. Kilka stojących najbliżej osób zauważyło, że Voldemort zniknął, a na jego miejsce pojawił się około osiemdziesięcioletni człowiek o posiwiałych włosach. Na jego twarzy błąkał się niepewny uśmiech. Nikt jednak nie przejmował się nim zbyt długo. Czarny Pan został pokonany, ale również Harry Potter nie czuł się najlepiej.

Na skraju Zakazanego Lasu stały dwie osoby. Niewysoka kobieta w białej szacie i widmowa postać długobrodego starca.
- Co to było? – zapytał mężczyzna.
- Siła sugestii – odpowiedziała po chwili. – Wreszcie odkrył, że najszlachetniejszą zemstą jest przebaczenie.
- Tylko tyle?
- To aż tyle.
Oboje milczeli przez kilka minut, co chwilę spoglądając na uwijających się czarodziejów. Starzec spojrzał na bezwładne ciało Harry’ ego.
- Więc tak ma się to skończyć?
- Nigdy nie miało być inaczej.

KONIEC
Ciągu dalszego się nie przewiduje, aczkolwiek jakieś spojlery mogą nastąpić.


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Mroczny Wiatr
post 27.11.2005 16:01
Post #2 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 223
Dołączył: 07.09.2005
Skąd: Mroczny Zakątek

Płeć: Mężczyzna



bardzo ladnie ale co z bractwem?
tongue.gif


--------------------
Jeżeli sądzisz że w dobie Harry'ego Potter sztuka komputerów zanika ....... zapraszam do centrum chłodzenia i wyciszania PC cooling

The Dark Lord shall raise again!.....Give me your hand Wormtail.....Yes Master, thank you Master!.....The other hand!
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kara
post 28.11.2005 20:57
Post #3 

Absolwent Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 666
Dołączył: 12.11.2005
Skąd: 3miasto

Płeć: Kobieta



Dobrze napisane wciągnęło mnie i jest inne niz wszystkie i bardzo orginalne jeżeli chodzi o styl i bardzo podoba mi sie ten pomysł z Nemenzis./..smile.gif


--------------------
Luke I'm your father!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tomak
post 30.11.2005 17:45
Post #4 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 116
Dołączył: 12.07.2005
Skąd: Hogwart




Nie złe opowiadanko nawet powiem ze bardzo fajne. A co z Bractwem smoka ?? mam nadzieje ze niedlugo napiszesz cos jeszcze. Pozdro


--------------------
user posted image

S.Z.K.O.Ł.A.- Społeczny Zakład Karno Opiekuńczy Łączący Analfabetów

Kierowanie się logiką przy pracy z komputerem jest nielogiczne
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.03.2024 10:18