Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Loony

Aleksa
post 25.08.2004 15:54
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




Ponieważ jest to opowiadanie o prawdziwej przyjaźni, dedykuję je mojej przyjaciółce, która była przy mnie w najtrudniejszych okresach mojego życia i mam nadzieję, że już zawsze będziemy razem pokonywać trudności, jakie szykuje nam los. Karolina, to dla ciebie.

Proszę jeszcze, żeby nie czytał tego nikt o słabszych nerwach i delikatnej psychice. To opowiadanie nie jest dla dzieci i właśnie, dlatego umieszczam je w tym dziale. Oczywiście będzie zawierać także wątek miłosny.


Prolog

Był mglisty poranek, słońce nieśmiało przebijało się przez niemal mleczne powietrze, zaglądając do okien starego zamczyska, którego nie można znaleźć na najdokładniejszej nawet mapie. Świat zaczynał już budzić się do życia, ale wśród murów kryjących stuletnie tajemnice nadal panowała cisza, przerywana jedynie uderzeniami skrzydeł sów, które wracały po zapewne pełnej przygód nocy. Kto wie, co im się dziś przydarzyło? Może upolowały jakiś smakowity kąsek lub odkryły wcześniej im nieznane terytoria. Mogły znaleźć miłość, której tak jak my, ludzie, szukają aż do skutku, albo wręcz przeciwnie, zawiodły się na osobie, której ufały, za którą oddałyby życie, a już oddały serce. Ale kto by się nad tym zastanawiał? Kogo obchodzi życie sów, których przecież jedynym obowiązkiem jest noszenie z rąk do rąk kartek papieru, na które ktoś mógł przelać swe najskrytsze pragnienia i myśli. Kogo obchodziłoby, co robią po nocach niepilnowane przez swoich właścicieli? Nikogo, ale czy na pewno? Otóż srodze się mylicie, myśląc, że dla wszystkich jest to nieistotne, ponieważ o tym właśnie w tej chwili myśli pewna dziewczyna, a może już kobieta, siedząca w oknie jednej z wież owego zamku. Myślicie pewnie, że musi być niezwykła, a może dosłowniej dziwna lub nawet szalona, skoro jej myśli zaprzątają takie głupoty. I macie rację, ona jest niezwykła, dziwna i pewnie także szalona. Nie tylko wy na to wpadliście, nie jesteście sami w tym osądzie, każdy, kto spotka ową niewiastę, od razu ocenia ją w ten sposób i chyba ona sama też tak o sobie myśli, a nawet na pewno. Od zawsze tak było i chyba zawsze będzie. Zdążyła pogodzić się z faktem, że nie pasuje do zwyczajnych osób. Jest inna, wie o tym, nie pasuje, o tym też wie. Wie również, że ludzie boją się rzeczy im nieznanych i nieprzewidywalnych, a no taka właśnie jest. Nikt tak naprawdę nie wie, kim jest, co czuje. Nikt nie wie, co przeżywa każdego ranka, kiedy budzi się z myślą, że oto nadchodzi następny parszywy dzień. Parszywy, tak, to dobre określenie, bo dla niej właśnie takie były dni, kiedy musiała radzić sobie z wyzwiskami, wyśmiewaniem, dyskryminacją i ignorancją ze strony osób, które tak właściwie nawet nie próbowały jej poznać. Czasami miała już tego dosyć, dosyć ciągłych obelg i poniżeń. Ach, jak chciałaby mieć wtedy kogoś, kto by jej pomógł i nie zwracałby uwagi na jej dziwactwa. Chciała mieć kogoś, komu mogła zaufać, wyżalić się, wyjawić najskrytsze tajemnice swej duszy i chciała, aby ten ktoś także tak robił, powierzał jej swoje sekrety i marzenia. Ale cóż, czy to mogło się ziścić? Było tylko głupim marzeniem o przyjacielu. Marzeniem, które trzymało ją przy życiu. Tyle razy chciała powiedzieć sayonara temu światu i ludziom. Już roztrzaskała maszynkę do golenia i oddzieliła ostre nożyki od plastikowej osłony, już napisała list, przepraszając ojca i dziękując mu za wszystko, tylko przy nim była szczęśliwa, już przyłożyła zimne ostrze do delikatnej skóry nadgarstka. Spytacie pewnie, co ją powstrzymało, co zmusiło ją do odsunięcia żyletki od ręki. Otóż nic jej nie powstrzymało, nic jej nie przeszkodziło. Ale skoro tak, to dlaczego nadal żyje, zapytacie. Mogę wam powiedzieć, ale czy na pewno chcecie wiedzieć? Chcecie przyjąć na siebie odpowiedzialność za taką wiedze? Jeśli tak, to posłuchajcie, nie mam powodu by wam nie powiedzieć. Na białą posadzkę łazienki popłynęły strużki krwi, ale było to jedynie kilka kropel, bo cięcie, które sobie zadała, było zbyt płytkie, by mogło pozbawić ją wystarczającej ilości krwi potrzebnej do życia. Pomyślała wtedy, że nawet zabić się porządnie nie potrafi, ale po chwili zdała sobie sprawę, że jej złość i żal trochę zelżały, przestały się tak bardzo liczyć. Ich miejsce zajęło inne uczucie, uczycie błogości, jakby wszystkie negatywne uczucia wypłynęły z niej wraz tymi paroma czerwonymi kroplami. Od tamtego czasu właśnie tak radziła sobie ze smutkiem, stresem, gniewem. Wraz z krwią pozbywała się cierpienia, ale wraz z cierpieniem pozbywała się także innych uczuć. Nie potrafiła już cieszyć się małymi przyjemnościami, już nie smakowały jej ciastka z czekoladą, już nie cieszył jej smak pieczonej gęsi, tak niegdyś wspaniałej, nawet landrynki, kiedyś tak przez nią lubiane, pomagające jej zapomnieć, straciły znaczenie. Niegdyś złe uczucia zabijała jedzeniem, choć nie było tego po niej widać. Teraz jednak znalazła inny sposób na pozbycie się smutków, skuteczniejszy sposób. Dlatego kiedy po wakacjach wróciła do szkoły, ludzie patrzyli na nią jak na jeszcze większą wariatkę. Sporo schudła, jej skóra była niemal przeźroczysta, a niegdyś duże oczy zdawały się teraz zajmować jej pół twarzy i z tego powodu jej spojrzenie wydawało się jeszcze bardziej zdziwione, jakby pytające o sens istnienia. Jednak ona nie szukała tego sensu, wiedziała, że i tak go nie znajdzie. Wolała zanurzyć się w rozważaniach o życiu sów, niż w kółko odtwarzać w myślach najokrutniejsze upokorzenia lub słuchać następnych, coraz to nowszych wyzwisk.
Spojrzała na łóżka koleżanek. Jeszcze spały. Ach jak im dobrze… Ona też chciałaby tak po prostu zamknąć oczy i zapomnieć choć na chwilę o koszmarze minionego dnia. Jednak nie dane jej było zaznać tego szczęścia. Już od dłuższego czasu nie mogła spać, a jeśli już zasnęła, budziła się niebawem z krzykiem na ustach. Nawet we śnie nie mogła uwolnić się od ciągłego poniżania. Dlatego teraz już nawet nie próbowała zasypiać. Po prostu uczyła się, odrabiał prace domowe, czytała wszelakie, dopiero co wydane powieści bądź swoje ulubione, przeglądane tysiące razy lektury, które znała już na pamięć. Często jednak po prostu siedziała w oknie, rozmyślając o przeróżnych rzeczach, najczęściej pomijanych w codziennych ludzkich rozważaniach. Tak też zrobiła i tej nocy.

Wszystkie powtórzenia są zamierzone.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
kelyy
post 25.08.2004 18:11
Post #2 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 202
Dołączył: 23.04.2003
Skąd: Jelenia Góra




Opowiadanie dobre, świetny styl, ale nie moge sobie czegoś takiego wyobrazi.ć o Lunie Lovegood, a chyba o niej piszesz. Pełno w nim emocji, uwielbiam talkie emocjonalne opowiadania, a to aż od nich "kipi" wink.gif To dopiero początek, wprowadź jakąś akcje, chyba, że chcesz aby cały fick był właśnie taki. Ogólnie podoba mi się. Jest ok.




3majcie sie
pozdrooffka
kelyy


--------------------
Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujmy zdefiniować kształt gruszki.
Jaskier, "Czas Pogardy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Teodora
post 25.08.2004 21:47
Post #3 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 260
Dołączył: 18.06.2004
Skąd: dworzec kurski

Płeć: Kobieta



taka juz moje natuta ze robi mi sie słabo gdy ktos opisuje pocinanie sobie zył itp tak powiem juz mi sie ciemno przd oczami robiło uhh ale opowiadanie bardzo dobre i jak swierdziła poprzedniczka pełne emocji weny zycze aczkolwiek nie wiem czy dalej bede czytać z powodów natury psychicznej po prostu nie dam rady


--------------------
m
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aleksa
post 06.09.2004 15:11
Post #4 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




Część I - Zakład
- Dracooo! Ty potomku szatana, kradzieju jeden, ja ci chyba kiedyś łeb ukręcę, albo nie kiedyś. TERAZ! - Ściany się aż zatrzęsły, kiedy pokój wspólny Slytherinu przeszył przerażający krzyk, dobiegający ze strony schodów prowadzących do męskiego dormitorium siódmego roku. Po chwili sprawca niemalże trzęsienia ziemi pojawił się w pomieszczeniu, dysząc ciężko ze złości.
- Spoko, Zab, nie denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie. Mało mi pikawa nie stanęła, jak się wydarłeś - powiedział siedzący wygodnie w fotelu przed kominkiem jasnowłosy chłopak do najwyraźniej wściekłego kolegi.
- A powinna, co ja niby mam teraz zrobić? CO?
- Wyluzuj, stary...
- Wyluzować, WYLUZOWAĆ?! A niby jak mam się wyluzować, znowu podwędziłeś mi wypracowanie z Transmutacji! Kosa mnie żywcem usmaży! Choć raz mógłbyś sam coś odrobić, bo mam po dziurki w nosie harówy, która i tak pójdzie na darmo, bo jakiś pie***ony bufon mnie wykorzysta.
- Chciałbyś, co? Muszę cię zmartwić, jestem zajęty - odpowiedział blondyn ze słodziutkim smirkiem, nie zwracając uwagi na zły humor współbrateńca.
- Nie wciskaj mi tu farmazonów, bo ci pięścią zmażę z buźki ten głupkowaty uśmieszek.
- Jezu, co cię dzisiaj ugryzło?
- Ja ci zaraz… - Zabini poczerwieniał na twarzy i już zaciskał pięść, by zmasakrować przyjaciela, kiedy zaplanowany atak przerwało mu czyjeś głośne odchrząknięcie.
W drzwiach stała wysoka blondynka ze znudzeniem na opalonej twarzy.
- Czy moglibyście na chwilę przerwać tę dziecinadę?
- Czego chcesz, Pansy?! - odpowiedział pytaniem na pytanie blondyn, który na widok dziewczyny wyraźnie spochmurniał.
- Przypomnieć ci, że już jutro wyjeżdżam, w związku z czym dziś wyprawiamy imprezę, na której również ty powinieneś się pojawić.
- Jezu, przecież pamiętam. - Blondyn widowiskowo przewrócił oczami, dając do zrozumienia, że przecież nie ma jeszcze sklerozy.
- A pamiętasz, że trzeba kupić zagrychę i popitę? Umówiliśmy się, że ty zajmiesz się zakupami, a ja gośćmi.
- Yyy… Zapomniałem, ale kupiłem najważniejsze.
- Rozumiem, że wódka też jest potrzebna, ale nie wszyscy piją bez niczego, więc mógłbyś też o tym pomyśleć - dziewczyna mówiła coraz głośniej.
- Dobra, dobra. Zajmę się tym po obiedzie.
- Nie po objedzie, ale TERAZ!
- Niech ci będzie, zaraz wyślę sowę z zamówieniem do Magicznych Delikatesów.
- Mam nadzieję, że zdążą przysłać wszystko na czas, bo jak nie, to osobiście wykopię cię do Hogsmeade i nie wpuszczę do zamku bez zakupów! A póki nie będziesz miał potrzebnych rzeczy, nie pokazuj mi się na oczy. Do widzenia - dodała obojętnie i wyszła z pokoju.
- Jezu, Draco, jak ty wytrzymujesz z tą mopsicą? - spytał Blaise z wyraźnym zdziwieniem.
- Sam się nad tym zastanawiam. Gdyby nie starzy, już dawno bym ją rzucił, to jest raczej praca niż chodzenie.
- No, ale teraz będziesz miał cały miesiąc urlopu.
- Wiem, już nie mogę się doczekać jutra. Jeszcze tylko dzisiaj odegramy tę komedię, rano „czułe” pożegnanie i w końcu upragniona wolność.- Blondyn leniwie przeciągnął się w fotelu z rozmarzeniem w szarych oczach.
- Masz już jakieś plany na ten czas? Jakieś mięsko na oku?
- Nawet kilka, ale nic konkretnego. Nie chcę się wpakować w jakiś związek.
- Czyli co noc inna zdobycz?
- Może, ale nie od razu, na razie trochę odpocznę.
- Co ja słyszę, wielki Draco Podrywacz robi sobie urlop od lasek. To dopiero! A może po prostu skończył się twój urok osobisty i już żadna cię nie chce? - usłyszeli za sobą ociekający sarkazmem ślizgoński, męski głos.
- Te, Nott, lepiej uważaj, zarywałem panienki, o których ty jedynie możesz pomarzyć.
- No właśnie, zarywałeś. Jednak chyba od dawna żadnej nie wyrwałeś?
- Jakbyś nie zauważył, to ja już mam dziewczynę.
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało.
- Po prostu... yyy... nasz związek wszedł w nowy etap - gładko skłamał blondyn.
- Malfoy, kogo ty chcesz oszukać? Cały Slytherin wie, jak wygląda wasz „związek”, więc nie łgaj mi tu w żywe oczy. Ta wymiana z Dumstrangiem spadła ci jak z nieba, myślałem, że wykorzystasz ten czas.
- Może po prostu zaliczyłem już wszystkie godne uwagi.
- Może i tak, ale były to jedynie Ślizgonki.
- A myślisz, że mógłbym się przespać z Gryfonką? Daj spokój. - Draco i Blaise zaśmiewali się chwilę nad głupotą kolegi.
- Są jeszcze dwa domy – odpowiedział Nott, nie zwracając uwagi na wybuch radości towarzyszy.
- Nie zbliżam się do szlam.
- Niektóre to czystej krwi czarownice.
- Ale wielbicielki szlam i mugoli.
- Wykręty, Draco. Po prostu się wykręcasz. Założę się, że po prostu żadna z nich by ci nie uległa.
- Pie***ysz, Nott.
- A co, boisz się, że by ci się nie udało?
- Już sam nie wiesz, co mówisz. Chyba zapomniałeś, kto tu jest „łamaczem kobiecych serc”.
- Udowodnij to. Zaciągnij do łóżka Puchonkę lub Krukonkę, którą ja ci wyznaczę.
- Żartujesz chyba? Nie będę ci nic udowadniał.
- Po prostu nie dałbyś rady. A może odezwało się w tobie sumienie i nie chcesz zranić żadnej biednej dziewuszki.
- Spadaj, ja nie mam sumienia. Po przemyśleniu to może być nawet niezła zabawa. Tylko żadnych kaszalotów, ma mieć wszystko na swoim miejscu, a przede wszystkim czystą krew, innej nie dotknę. I jeszcze jedno: muszę coś z tego mieć, nie zakładam się o przekonanie.
- Też tak myślałem.
- Co więc proponujesz? Chyba nie chcesz zakładać się o pieniądze?
- Chyba żartujesz, żadnemu z nas ich nie potrzeba. Myślałem raczej o czymś innym.
- O czym?
- Nic specjalnego. Po prostu jeśli ci się nie uda, odejdziesz z drużyny, a jeśli ją przelecisz, to ja opuszczę zespół.
- Dobra, niech będzie. - Draco od dawna miał zatarg z Nottem. Przede wszystkim dlatego, że odkąd ten był w drużynie quidditcha na pozycji obrońcy, cały czas próbował zająć jego miejsce, zachowując się przy tym typowo w Ślizgoński sposób. Malfoy miał już dość tej walki, szczególnie że jego kolega został w tym roku kapitanem. Choć blondyn wiedział, że ze względu na ojca zostanie na swojej pozycji, to miał świadomość, iż Teodor zrobi wszystko, by go z niej zwolnić, poza tym nie miałby nic przeciwko, by zostać kapitanem. W związku z czym zakład był idealnym rozwiązaniem.
- Nawet mam już kandydatkę.
- Kogo?
- Lune Lovegood.


Czekam na komenty czy mam pisać dalej.

Ten post był edytowany przez Aleksa: 11.09.2004 12:38
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nimbuska2000
post 15.09.2004 09:00
Post #5 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 166
Dołączył: 13.05.2004

Płeć: Kobieta



No no no...
Ach ależ ta Luna jest rozchwytywana...W innym opowiaadnku Neville teraz Malfoy...
O ile dobrze odczytuje twoje zamiary Malfoy nie odmówi wyzwaniu? wink.gif
Czy masz pisać dalej???A jak myślisz!?Znęcanie się nad innymi no i Malfo w roli kochanka.Niech zadzroszczą mu takiej faaajnej girl! zelka1.gif


--------------------
-To żałosne. No, mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić. Wiesz co, może zaczniesz chodzić z McLaggenem, wtedy Slughorn mianuje was królem i królową Ślimaków...
-Możemy przyprowadzić gości-powiedziała Hermiona, która z jakiegoś powodu zrobiła się purpurowa na twarzy- i zamierzałam zaprosić ciebie, ale skoro uważasz, że jesteś ponad takie głupoty, nie będę nawet próbowała! (...)
-Zamierzałaś mnie zaprosić?- Zapytał Ron zupełnie innym tonem.
-Wyobraź sobie, że ta.- Odpowiedziała ze złością Hermiona.- Ale jeśli wolisz, żebym chodziła z McLaggenem... (...)
-Nie, nie chcę- powiedział bardzo cicho Ron.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Teodora
post 15.09.2004 20:14
Post #6 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 260
Dołączył: 18.06.2004
Skąd: dworzec kurski

Płeć: Kobieta



mi się podoba.... aczkolwiek nie jest to arcydzieło

Ten post był edytowany przez Teodora: 15.09.2004 20:15


--------------------
m
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Carti
post 21.09.2004 08:50
Post #7 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 09.04.2003
Skąd: La Luna de Palma Gradac




Hm... No i Draco skipnie sie z Luna (kurde, pisze na szkolnym Macintoshu i nie umiem robic polskich znakow blush.gif ), ona sie zakocha, on sie zakocha, ale ona w koncu sie dowie, ze to byl tylko zaklad i wszystko skonczy... Draco zas bedzie cierpial i powie, ze z tym zakladem to prawda, ale zakochal sie w niej... Ona nie bedzie chciala uwierzyc, ale w koncu uwierzy i beda zyli dlugo i szczesliwie... Sorry za zdradzenie calej fabuly, ale jesli mam racje, to pomysl jest raczej oklepany... Natomiast jesli nie, to z calego serce przepraszam i bede czekac na rozwoj fficka smile.gif.


--------------------
Quidquid latine dictum sit, altum videtur.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
..:Ala:..
post 21.09.2004 13:54
Post #8 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 30.06.2004




Pierwszy rozdział w ogóle mi się nie podobał. Pewnie dlatego że nie było dialogu. Ale drógi to masakra jest poprostu ok biggrin.gif Podoba mi się że nie jest to znowy Herry+Hermiona Draco+Hermiona itp itd. Mam nadzieje że następny rozdział dasz szybko
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aleksa
post 21.09.2004 16:32
Post #9 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




Drogi Carti, niestety muszę cię zmartwić, widać nie czytałeś Cichej Wody, bo wiedziałbyś, że nie piszę oklepanych fanficków. Zapraszam do dalszego czytania, a zobaczysz, jak bardzo się myliłeś wink.gif.
Ps: Następna część najdalej w sobote.

Edit: Sorry, już poprawiłam.

Ten post był edytowany przez Aleksa: 08.10.2004 00:06
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Majka
post 22.09.2004 17:07
Post #10 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 70
Dołączył: 10.06.2004
Skąd: Finlandia (Lahti)




taa, mi sie opowiadanie bardzo podobało smile.gif czekam na dalsze części smile.gif


--------------------


***

Naprawdę myślałam, że miłość jest tylko w filmach. Dałam się nabrać.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Carti
post 23.09.2004 09:04
Post #11 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 09.04.2003
Skąd: La Luna de Palma Gradac




Przepraszam wobec tego, Alekso. Nie mówiłem, że ten ffick jest oklepany, tylko że pomysł może być nieco oklepany, bo wykorzystany w niejednym filmie. Ale wygląda na to, że się mylę, więc przepraszam jeszcze raz i czekam na rozwój sytuacji smile.gif.

EDIT: A, jeszcze jedno. Nie chcę mi się już Wam wszystkim po kolei tłumaczyć, że NIE jestem dziewczyną... Sam sobie taki los zgotowałem, kreując nick. A mówcie do mnie na ONA, mówcie, nie gniewam się, bo ja bardzo lubię dziewczyny tongue.gif.

Ten post był edytowany przez Carti: 23.09.2004 09:06


--------------------
Quidquid latine dictum sit, altum videtur.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aleksa
post 07.10.2004 21:21
Post #12 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 18.08.2004




Wreście skończyłam drugą część! Niestety mogą być błędy, bo mam problemy ze skontaktowaniem się z moją korektorką. Mimo wszystko mam nadzieję, że wam się spodoba i napiszecie sporo komentów, bo zastanawiam się już nad skończeniem tego.

I jeszcze jedno. Mimo, że motyw zakłady jest dość popularny i stosowany już w wielu scenariuszach filmowych książkach, a nawet fanfickach to raczej nie będzie przedstawiony tutaj jak zazwyczaj. To tyle, nie chcę się wygadać .

Część II - Przyzwyczajenia
„Tyle zamieszania, bo ktoś wyjeżdża, przecież to tylko wymiana. Za miesiąc i tak wrócą. Jak można tak bardzo przejmować się czyjąś nieobecnością?”- Zastanawiała się pewna blondynka, siedząca w pokoju wspólnym Ravenclawu. Cały jej dom był obecnie mocno poruszony. Większą część Krukonów podniecała wieczorna impreza pożegnalna w Slytherinie, na którą zaproszeni byli uczniowie ze wszystkich domów, powyżej czwartego roku, oczywiście poza Gryffonami.
-Loona, nie widziałaś Norie?- Usłyszała za sobą głos koleżanki z roku Trinie Chummy.
-Wyszła jakieś dziesięć minut temu.
-Wiesz może gdzie?
-Mówiła coś o „podelcach przez cały dzień zajmujących łazienkę” i że „przez to musi lecieć przez pół zamku by się wykąpać”.
-Jezu, jaka ona jest niecierpliwa, przecież powiedziałam, że już wychodzę. Teraz pół godziny będę musiała szukać tego cienia. No cóż, trudno. Dzięki za pomoc.- Brunetka ruszyła z powrotem w stronę schodów do dormitoriów, jednak zanim do nich dotarła odwróciła się jeszcze raz. –A może ty też byś poszła?
Loone zmroziło, kiedy to usłyszała. „Miała iść na IMPEZE? ONA? Nie to niedopuszczalne, co ta Chummy sobie wyobraża?! Nie będzie przecież paradować po lochach w przykrótkiej kiecce, koronkowych stringach i dekoltem do pępka. A co najgorsza, z tapetą na twarzy, grubszą niż mury Hogwardu!” Niestety właśnie to kojarzyło się pannie Lovegood z „towarzyskimi spotkaniami Hogwardzkiej młodzieży” jak zwykło się nazywać melanże przy nauczycielach. Jednak nie powiedziała tego na głos, mogłaby urazić Trinie, jedną z nielicznych osób w szkole (prócz nauczycieli), która nie wstydziła się do niej odzywać.
-Raczej nie, zepsułabym sobie imidż –odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem- po za tym mam już inne plany.- Choć mogłoby się wydawać, że zmyśla, nie było to kłamstwo. W istocie, na ten wieczór miała już inne plany, dla niej dużo bardziej interesujące.

***

-Jezu, długo jeszcze?- Żalił się wyraźnie znudzony blondyn, rozkładający się właśnie na srebrno zielonych fotelach w slytheryńskich lochach.
-Mógłbyś przynajmniej zachować pozory, że się dobrze bawisz.- Odpowiedział brunet siedzący na pobliskiej sofie, wyglądający na nieco bardziej zadowolonego z życia, niż jego sąsiad. W ręku trzymał coś, co najwyraźniej miało być w jak największej odległości od Draco.
-Z chęcią, jeśli tylko oddasz mi flaszkę.-Powiedział szarooki, zezując na upragniony przedmiot, trzymany przez kolegę.
-Chciałbyś, a przecież wiesz, że jak teraz oddam ci „Wyborową”*, to za pół godziny cały loch zdemolujesz, a po całej godzinie będę cię musiał za szaty włosy do kibla ciągnąć, żebyś pokoju nie zabrudził i wstydu se nie narobił.
-Nie przesadzaj, aż tak słabej łepetyny to ja nie mam.
-Owszem, możesz długo wytrzymać, jeśli tylko skończysz w odpowiednim momencie. Niestety nie potrafisz na ten moment trafić!!!
-Oj tam ostatnio nie było tak źle.
-Nie było tak źle?! Raczysz żartować! Gdyby nie to, że twój ojciec ma tyle kasy, to skończyłbyś w Mungowskiej izbie wytrzeźwień!!!
-Ale w końcu skończyło się tylko na płaceniu za zniszczenia.
-I niezłym odszkodowaniu.
-Nie przypominaj mi, ojciec się nieźle wkurzył.
-No właśnie, a chyba nie chcesz powtórki z rozrywki?
-Dobra wiem, tylko nie zacznij mi znowu morałów prawić, bo wtedy i bez picia będę bełtać. Ide się przejść.
-A co mam powiedzieć twojej „oblubienicy”?
-I tak nie zauważy, że mnie nie ma, chyba, że żarcie się skończy. A jakby, co to coś wymyśl, ufam twojej wyobraźni.
-Dobra, tylko jeszcze się tu pokaż, bo nie mam zamiaru całej imprezy spędzić na wymyślaniu bajek dla tego mopsa.
-Jasne, jasne. Nie długo będę.
To mówiąc wyszedł, starając się żeby nikt nie zwrócił na niego uwagi. Niestety był zbyt charakterystyczną postacią, więc oczywiście ściągną na siebie zachwycony wzrok Hogwardzkich uczennic. Dopiero po piętnastu minutach, znalazł się w korytarzu biegnącym w stronę wyjścia z zamku. Kiedy wyszedł na błonia, oświetlone jedynie srebrzystym blaskiem księżyca, przez chwilę tylko stał wpatrując się w grę światła, na płaskiej tafli jeziora. Po chwili kątem oka dostrzegł ruch, kiedy przyjrzał się bliżej zobaczył, że z pewnością jest to jakiś uczeń zmierzający w stronę Zakazanego Lasu. Przyjrzawszy się jeszcze bardziej stwierdził, że zdecydowanie jest to uczennica. W pierwszej chwili chciał to olać, jednak zbyt był zaciekawiony powodem tej niezwykłej włóczęgi, niezwykłej ze względu na miejsce, do którego zmierzała dziewczyna. Postanowił, więc po cichu przyjrzeć się z bliska jej poczynaniom.

*nie robić min „Wyborowa” jest wszędzie na świecie, w Anglii też (sprawdzone )

***

Chodziła do nich, kiedy tylko miała czas i okazję. Te zwierzęta pomagały jej przetrwać najgorsze momenty w życiu. Zawsze mogła się przy nich wypłakać, zwierzyć z najskrytszych myśli i pragnień ukrytych w jej sercu. Nigdy jej nie wyśmiały, nigdy nie były złośliwe, zawsze tkwiły na miejscu i zawsze miały dla niej czas. Wolałaby przy nich zostawać, zamiast wracać do siedliska obłudy i kłamstw, którym według niej była nie tylko wieża Raveclawu, ale i cały zamek. Doznawała tam tylu upokorzeń, którymi dzieliła się tylko z nimi. Jednak mimo wszystko, miała coś, co rozwinęło się właśnie dzięki tym wszystkim niepowodzeniom. Ta rzecz to wyobraźnia, która pozwalała jej zapomnieć o codzienności, niestety tylko tymczasowo. Dzięki niej snuła również wiele marzeń, o których wiedziały tylko te, jak uważało Ministerstwo, niebezpieczne stwory. Testrale były dla niej najważniejszą rzeczą w tym, jak dla niej, ponurym zamczysku. Gdyby nie one pewnie już dawno zwariowała, chociaż według inny już tak było. Zaczęła się zastanawiać czy ktoś w ogóle przejąłby się jej zniknięciem, kiedy nagle jej rozmyślania przerwał odgłos łamanych gałęzi. Wpierw pomyślała, że to zwierzęta, ale gdy spojrzała w ich kierunku, okazało się, że żadne z nich nie zmieniło miejsca. Już miała darować sobie dalsze poszukiwania źródła hałasu i spowrotem zanurzyć się w rozmyślaniach, kiedy do jej uszu doleciał teraz dużo głośniejszy dźwięk. Zanim jednak znów zdążyła się rozejrzeć, tuż przed nią znalazł się jakiś duży niezidentyfikowany przedmiot, który najwyraźniej jeszcze przed chwilą znajdował się na gałęziach drzewa, przy którym siedziała. Przez moment przyglądała się zjawisku i zdążyła się zorientować, że to nie „coś”, jak na początku myślała, ale „ktoś” zwarzywszy, że przez cały czas rzucał dość głośne i niewybredne przekleństwa. Wyglądało to dość groteskowo, szczególnie, że „cywilne” ciuchy i fryzura osobnika niemal w całości pokryte były liśćmi, drobnymi gałązkami oraz zdartą korą. Każda inna, tzw. „normalna” osoba zapewne byłaby przerażona całą sytuacją, jednak jak już wam wiadomo nasza bohaterka zdecydowanie nie była „normalną” osobą w związku, z czym zaczęła się po prostu śmiać z zdezorientowanego, jak zdążyła się zauważyć, chłopaka.

***

,„Z czego ona się śmieje?”- Zastanawiał się lekko zawstydzony i coraz bardziej zdenerwowany blondyn. Nie dość, że był cały obolały, to jeszcze ona się z niego naśmiewała, już chciał powiedzieć jej coś niezbyt uprzejmego i dosyć dosadnego, kiedy zorientował się, że:
a) zauważył z kim ma do czynienia i że od tego „kogoś” zależy jego przyszłość w drużynie
b) to w zupełności była (niestety) tylko i wyłącznie jego wina i to ona powinna się na niego wydzierać
c) ku swemu przerażeniu zauważył zwierzęta, z którymi akurat przebywała dziewczyna, a które teraz powoli otaczały go ze wzrokiem, raczej niezbyt przyjaznym.

W związku z tymi trzema nieco krępującymi, a w przypadku ostatniego, niebezpiecznymi powodami, postanowił zrobić jedyną rzecz, jaka w tej sytuacji przyszła mu do głowy.
-Yyy… Cześć.- Nic mu nie odpowiedziała, najwyraźniej nie mogąc przestać się śmiać.- Miło, że tak cię bawi moja obecna sytuacja, ale mogłabyś coś zrobić z tymi potworami, to może pośmiejemy się razem.
-To… nie… są …potwory.- Powiedziała w przerwach niemalże histerycznego już śmiechu.
-Jak zwał tak zwał, nieważne. Tylko weź im coś powiedz, nie chcę się stać kolacją dla jakiś…-już miał powiedzieć obślizgłe podroby pegaza, ale w porę się opanował widząc, że dziewczyna najwyraźniej je lubi- zwierząt.-Wykrztusił w końcu, ale widział, że na odpowiedź będzie musiał jeszcze trochę poczekać, zważywszy na stan „koleżanki”.
-One… ci… nic… nie… zrobią, nie jedzą… ludzi.- Odrzekła wreszcie, powoli uspokajająca się dziewczyna.
-Jesteś pewna? Jakoś tak dziwnie na mnie patrzą.
-Nic dziwnego, skoro spadłeś im prawie, że na głowy.
-No.. tak, ale i tak czuję się nieswojo.
-I nie wyglądasz.
-A jak ma wyglądać ktoś, kto właśnie zleciał z dziesięciometrowego* drzewa?
-Przesadzasz, to najwyżej cztery metry*.
-Dobra nieważne, nie chcesz usłyszeć, co ja tak właściwie tam robiłem?
-Chyba wole nie wiedzieć.
-I tak ci powiem.- Draco postanowił działać w związku z zakładem i odejściem testrali- Zastanowiło mnie, po co taka olśniewająca osóbka jak ty idzie do tego jakże ponurego i niepasującego do niej miejsca, więc…
-Daruj sobie, po prostu ciekawość cię zżerała na myśl co ktoś może robić o tej poże w lesie.
-Tak nisko mnie oceniasz?
-Tak.
-Dobrze, może byłem trochę zainteresowany, ale tylko ze względu na ciebie i…
-Acha. Założę się, że do końca nie wiedziałeś, za kim idziesz, a teraz podlizujesz się żebym cię nie wkopała, ale bez obaw, bo przy okazji ja też bym wpadła.
-Wiem o tym i wcale się nie podlizuję, po prostu mi się podobasz i…
-Aż taki zdesperowany jesteś?
-Yyy? Dlaczego?- Chłopak był już nieco zdezorientowany, wysilał się jak mógł a ona cały czas mu przerywała.
-Dlaczego?! Jestem uznawana za największą dziwaczkę w szkole, nawet Longbottom mnie unika, a ty z takimi tekstami wyjeżdżasz. Daj spokój i lepiej powiedz, o co tak naprawdę chodzi.
Draco już chciał zaprzeczyć, ale nie zdążył nawet ust otworzyć, kidy ona znów zaczęła mówić.
-Zaraz, zaraz… Przecież ty się założyłeś, z tym Knotem, Notem, jakoś tak. Cała szkoła już o tym mówi, ale wiadoma jest tylko stawka i nikt nie ma pojęcia o warunkach, oprócz tego, że ma to związek z jakąś dziewczyną. Ale ja już zaczynam się wszystkiego domyślać. Założyliście się, że to mnie poderwiesz. Już rozumiem, czemu te bubki z twojego domu od wczoraj tak się na mnie gapią…
Draco był w zbytnim szoku, żeby powiedzieć cokolwiek, a co dopiero zaprzeczyć, szczególnie, że to była prawda. Zastanawiał się tylko „SKĄD ONI WSZYSCY O TYM DO CHOLERY WIEDZĄ?! I JAK ONA SIĘ DOMYŚLIŁA, O CO CHODZI?!
-Ja…eee…- Niestety nic mądrzejszego nie był w stanie z siebie wydusić.
-Czyli tak. Dobra, ale mogłeś powiedzieć w prosto, co chodzi.
-Niby jak?!- Draco z szoku i zawstydzenia przeszedł w stan lekkiego podenerwowania.- Po prostu miałem powiedzieć „Loony, choć zemną do łóżka, spędźmy ze sobą gorącą noc żebym mógł zostać kapitanem drużyny Ślizgonów.” I niby byś się zgodziła?!- Teraz był już pewien, że przegrał.
-Ażebyś wiedział, że się zgadzam.


*Wybaczcie, ale już mi się nie chciało przeliczać na cale, później poprawię.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
MeGi_16
post 07.10.2004 22:44
Post #13 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 137
Dołączył: 31.12.2003
Skąd: Poznan




mi się tem podoba,nie jakoś przerażająco,zapewne dlatego,że to dopiero początek,ale zapowiada się ciekawie.no i gratuluję pomysłu na parę,takiej to tu chyba jeszcze nie było.poczekamy zobaczymy.weny życzę!!

Carti czy ty się uczysz tak debilnego języka jakim jest łacina?lotto mi o twoją sygnaturkę?!!


--------------------
"Czymże jest życie, jeśli nie szeregiem natchnionych szaleństw? Trzeba tylko umieć je popełniać! A pierwszy warunek: nie pomijać żadnej sposobności, bo nie zdarzają się co dzień." George Bernard Shaw (1856 - 1950)


---
"Dla Ciebie mógłbym zrobić wszystko
co zechcesz powiedz tylko...
Naprawdę na dużo mnie stać"
Myslovitz

Dla Ciebie warto żyć =*

Hej Kolejorz,hej Kolejorz,heja heja hej Kolejorz!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 08.10.2004 18:04
Post #14 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



Hehe .. jaki ten part był śmieszny .. najbardziej rozbawił mnie moment "wracającego" na ziemię Draco smile.gif . Mam nadzieję, że wkleisz nowego parta jak najszybciej. Pozdróffka. PAPA


--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
vaampir
post 08.10.2004 19:56
Post #15 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 82
Dołączył: 22.01.2004




cóż... twój styl pozostawia trochę do życzenia, ale pomysł jest naprawdę świetny, orginalny i nietuzinkowy (chyba sie powtarzam smile.gif ), w każdym razie będę z częcią czytać dalej


--------------------
My candle burns at both ends;
It will not last the night;
But, ah, my foes, and oh, my friends -
It gives a lovely light.

Edna St Vincent Millay

Sprawdź, jak dobrze mnie znasz...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nimbuska2000
post 04.11.2004 10:53
Post #16 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 166
Dołączył: 13.05.2004

Płeć: Kobieta



Ej!? Może byś napisała coś dalej!? To ekstra opowiadane orginalne i świetnie napisane, więc szkoda byłoby go zmarnować...(zmarnować pomysł)
PISZ!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!! biggrin.gif


--------------------
-To żałosne. No, mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić. Wiesz co, może zaczniesz chodzić z McLaggenem, wtedy Slughorn mianuje was królem i królową Ślimaków...
-Możemy przyprowadzić gości-powiedziała Hermiona, która z jakiegoś powodu zrobiła się purpurowa na twarzy- i zamierzałam zaprosić ciebie, ale skoro uważasz, że jesteś ponad takie głupoty, nie będę nawet próbowała! (...)
-Zamierzałaś mnie zaprosić?- Zapytał Ron zupełnie innym tonem.
-Wyobraź sobie, że ta.- Odpowiedziała ze złością Hermiona.- Ale jeśli wolisz, żebym chodziła z McLaggenem... (...)
-Nie, nie chcę- powiedział bardzo cicho Ron.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
PrZeMeK Z.
post 01.01.2006 14:34
Post #17 

the observer


Grupa: czysta krew..
Postów: 6284
Dołączył: 29.12.2005

Płeć: wklęsły bóg



Hej, Autorko, gdzie dalszy ciąg?! To jeden z ciekawszych fanfików, jakie czytałem! Pomysł jest oryginalny i ciekawy, a wykonanie... Jest dobrze, ale popracuj nieco nad interpunkcją i - taka skromna prośba - nie używaj w dialogach określenia "Loony". Aż tak bardzo przeszkadza ci swojska "Pomyluna"?


--------------------
Hey little train, wait for me
I once was blind but now I see
Have you left a seat for me?
Is that such a stretch of the imagination?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dorcas Ann Potter
post 01.01.2006 16:13
Post #18 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 309
Dołączył: 14.06.2005




Zaraz mnie coś trafi.
Następna osoba, która odnawia stare tematy.
TAK SIĘ NIE ROBI.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kara
post 03.01.2006 21:16
Post #19 

Absolwent Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 666
Dołączył: 12.11.2005
Skąd: 3miasto

Płeć: Kobieta



Rzeczywiście temat odnowiony...to może coś dopisze teraźniejszego??Bo szczerze mówiąc mi się podobało...i czekam na rozwój wydarzeń


--------------------
Luke I'm your father!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 02.05.2024 22:37