Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Iluzja [zak] do LW, a może zagbione w czasie?

Sol z Ludzi Lodu
post 17.05.2004 21:24
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 05.04.2003




Moje opowiadanko. Ta Sol nie jest mną tongue.gif ale po prostu lubię to imię. Zapraszam do czytania, kto ma ochotę i do komentowania, także kto ma ochotę:) Miłego czytania smile.gif





Dwie kobiety stały na skarpie. Mocny wiatr targał ich włosami, chcąc pokazać, że nikt go nie potrafi zatrzymać. Nawet niecierpliwe dłonie postaci odgarniające kosmyki za uszy. Spoglądały w dal nic nie widzącym wzrokiem. Patrzyły, ale nic nie widziały. Mocno świecące słońce usilnie starało się zwrócić ich uwagę. Za nimi stał dom. Właściwie malutki domek z dwoma kondygnacjami i 3 pokoikami na każdym z nich. Obskurny widok jaki sobą prezentował nie zachęcał do wstąpienia do środka. Wyższa z kobiet spojrzała na swoją towarzyszkę, a ta lekko skinęła głową. Odwróciły się. Niższa uniosła dłoń i od niechcenia, ale z ulgą, jakby czekała na to od dawna, pstryknęła palcami.


**************************************************************** ****


Dwie dziewczynki stojące obok siebie, milczące, ale znające się lepiej niż matka z własną córką, stały przed małym budynkiem, zwanym szkołą. Obydwie dziewczynki miały spokojny wyraz twarzy, a zarazem wyrażający zniecierpliwienie. Wyczuć można było, że to czekanie je irytuje. Jak długo można się ubierać.
-Nareszcie – powiedziała wyższa – Teraz przynajmniej będzie się coś działo, ne Villemo?
Ta, skinęła tylko głową. Wiatr dmuchnął ze wszystkich sił. Wiedział, on zawsze wszystko wiedział. Pytać nie musiał, bo przeszłość i teraźniejszość nie mają przed nim tajemnic. Przyszłość...była niczym próżnia. Niezbadana póki nie nadejdzie. Obydwie wprawiły swoje nogi w ruch. Powoli, spokojnie. Podążały za grupą na końcu. Nie lubiły ścisku i szczebiocących innych dziewczyn. Same też nie lubiły się śmiać. Lubiły swoje towarzystwo, chodź mało się do siebie odzywały. Może właśnie to je tak do siebie przyciągało? Polna droga prowadząca pod górę, wprost do Chaty – obiektu ich paru godzinnej wycieczki. Jeszcze parę kroków i ujrzą słynna Zagubioną Chatę. Właściwie to owy domek tam nie stał, tylko pojawiał się od czasu do czasu. Jakby był zaczarowany. Nikt nie wiedział, dlaczego tak się dzieje, ani kiedy się pojawi. Ostatni raz zmaterializował się jakieś 74 lata temu. Prezentował sobą ruinę. Zielona farba, która była niegdyś wspaniale intensywna, teraz ledwo widać ją było pomiędzy wcięciami desek. Okiennice resztkami sił wisiały na skorozjowanych zawiasach i przy każdym silnym podmuchu wiatru podnosiły się z głośną skargą i z jeszcze większą powracały na uprzednie miejsce. Jedynie słynna pół obręcz nadal tkwiła nieprzerwanie od stuleci przed drzwiami budynku, i zapewne w jego wnętrzu również- druga pół obręcz. Pierwsza teleportowała się nauczycielka, a za nią ciekawi uczniowie. Ostatnia była najcichsza dziewczynka ze wszystkich, Villemo, Sol, jej równie cicha koleżanka teleportowała się chwilę przed nią. Żałowała, że to zrobiła. Od pierwszego spojrzenia. Od pierwszego zapachu jaki tu poczuła. Zgnilizna i rozkład... Czego? Tego dokładnie nie potrafiła określić. Nie podobało jej się tu. Czuła, że z każdego kąta tego starego budynku sączy się, nieprzerwanie, nienawiść w pierwotnej formie. Surowe i wyniosłe postacie na portretach zdawały się prychać na głupią paplaninę nauczycielki. Uważnie obserwowały każdego. Jakby czekają. Gdyby tylko mogły, zaczęłyby tupać wyrażając tym swoje zniecierpliwienie. Wreszcie pojawiła się Villemo. Widać było, że oczy każdej postaci z portretu skierowały się na nią. Z lekką obawą...? Sol potrząsnęła przecząco głową. Przecież to tylko obrazy – zganiła się w duchu. Villemo zaś zdawała się niczego nie dostrzegać. Jakby wydawało jej się to naturalne... Z ust nauczycielki wypływały potoki słów, a uczniowie ściśnięci w kupkę, ani śnili się od siebie odsunąć – im także nie podobało się to miejsce. Nie...nie wiedzieli, że coś się tu czai, ale sam wygląd napawał im strachem. Podążyli w stronę schodów. Stare drewniane schody, zdawały się być jednak nie naruszone przez ząb czasu. Jakby ktoś podtrzymywał je w tym momencie, w którym wchodzili. Ani razu nie skrzypnęły... wyglądały jakby ktoś je wczoraj skonstruował z dębowego drzewa, i jedyną rzeczą jaka temu zaprzeczała był parocentymetrowy kurz spoczywający wygodnie na każdym stopniu. Miękki niczym puch, doskonale wyciszający kroki... Doszli na półpiętro, ale wnęce, która się na nim znajdowała, nie poświęcili ani minuty. Po prostu wspięli się dalej. W przeciwieństwie do Villemo, która powolnym krokiem, nie tłumacząc nic nikomu, zaczęła się jej przyglądać. Rozważała coś. Myślała o czymś intensywnie. Sol widziała, że włosy na jej rękach lekko zjeżyły się. Nie lubiła siostry w tym stanie, więc odeszła pospiesznie za grupą. Dziewczyna zaś zaczęła badać wnękę. Wyciągnęła przed siebie ramię, ale napotkała opór. Jej dłoń zatrzymała się na wyimaginowanej szybie. Delikatnie poruszyła dłonią, sprawiając, że dotykała teraz ‘przeszkody’ jedynie opuszkami palców. Po chwili zastanowienia opuściła dłoń niżej. Dotykając zimnej krawędzi wnęki. Gładziła ją z niemym uwielbieniem. Wyłupane kamienie w tym miejscu były ostre, Villemo wiedziała o tym. Zgrabnymi ruchami omijała je, wiedziała co się stanie jeśli dotknie, któregoś z nich. Nie chciała tego. Przymknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. Wyglądała w tym momencie doroślej niż nie jeden pracujący człowiek, poważniej...smutniej... Opuściła szybko dłoń i westchnęła z rezygnacją. Kiwnęła głową na znak zgody. Ponownie wyciągnęła dłoń jakby chciała się z kimś przywitać. Przez ułamek sekundy widziała dzieje tego domu, jego horror i poniżenie, psychodeliczne modły, maniakalne śmiechy, szalone oczy mieszkańców...i przez ułamek sekundy czuła lodowaty podmuch przenikający jej dłoń. Gdy spuściła ramię wzdłuż tułowia nic już nie czuła, ale wiedziała, że wiele może. Nie wiedziała jednak, że ktoś skrzyżował palce...
Podczas, gdy Villemo badała wnękę, grupa uczniów weszła do pokoju. Sol wyłapała między wierszami, że był to gabinet właściciela. Oj tak, to na pewno był gabinet – pomyślała Sol. Przed jej oczami widniała niesamowita scena. Niebieskie postacie, dużo niebieskich postaci.
Trzy prowadzące, dwie kobiety i mężczyzna, patrzyli na ścianę za nią. Odwróciła się gwałtownie. Przy ścianie stał rząd krzeseł. Zasiadały na nich osoby z portretów. Te same wyniosłe, zimne twarze. Haczykowate, arystokratyczne nosy... a więc to były ich rozrywki... Nikt nie zwracał na nią uwagi, chociaż była pewna, że w momencie jak grupa opuściła pokój, nabrała niebieskich kolorów. Odsunęła się pod ścianę z krzesłami, starając się nie zasłaniać nikomu. Całą trójka ukłoniła się. Kobiety wyglądały na wiedźmy. Długie czarne włosy, zmierzwione przez wiatr, czarne oczy – magia czy rzeczywistość? Długie spódnice nie ukazujące nawet skrawka buta. Mężczyzna, można powiedzieć ideał. Miała niejasne przeczucie, że wiedziała co się stanie. Kobiety odeszły w stronę okna i poczęły się rozbierać. Powoli, zmysłowo pozbywały się każdej części garderoby, starając się zainteresować swoją osobą Mężczyznę. On zaś stał i patrzył na nie obojętnym, trenowanym wzrokiem. Napięcie wzrosło, atmosfera zagęściła się. Jednak arystokraci jak siedzieli sztywno tak nawet głowy nie przekręcili, czy włosów nie poprawili. Wiedźmy, gdy skończyły się rozbierać podeszły do Mężczyzny. Czas na niego. Powoli zdejmowały jego ubranie, starając się drażnić każdy kawałek jego ciała. Szaty opadły na podłogę. Sol nerwowo wyłamywała sobie palce. Wiedziała, kto to jest. Właśnie to sobie uzmysłowiła i zdała sobie sprawę, że ta scena nie została przeznaczona dla niej...
Wyższa kobieta podeszła do mężczyzny, wspięła się na palce i dotknęła swoimi wargami warg mężczyzny. Nie czuła odzewu. Spróbowała ponownie. Mężczyzna zaś uniósł dłoń i władczym ruchem odepchnął ją na bok. Przewróciła się, wiedziała, że tak będzie i uśmiechnęła się. Bożek podszedł do niższej i wskazał ją palcem. Wplótł dłonie w jej rozpuszczone włosy i pocałował. Puścił delikatnie. Z cienia wyłonił się płaski kamień. Zakrzepła krew, czarne świece, odwrócony krzyż... Arystokracja wykazała zainteresowanie... wszyscy wstrzymali oddech, na to czekali. Na bezbożny akt wykonany na ich oczach, na bestialski czyn jaki zaraz nastąpi. A wtedy linia pęknie i świat zaleje ciemnością. Rozkazał położyć się na nim. Sam zaś stanął obok. Dziewczyna bez lęku uczyniła jego polecenie. Obok Mężczyzny pojawił się malutki drewniany stolik z prymitywnymi przyrządami lekarskimi. Brudny od zakrzepłej na nim krwi skalpel, miniaturowe widły, na których dostrzec można było resztki jakiegoś mięsa, trzymających się uparcie metalu, mające na celu przypominanie zamierzchłych tortur... Wziął skalpel do ręki, pogładził dziewczynę po biodrze. Zadrżała... Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Szybciej niż można tego było się spodziewać, patrząc na początek leniwie postępującej ceremonii ofiary. Szybko przecinał skórę za uszami, pod oczami i na nosie. Wykreślił znak między piersiami i okrążył pępek. Dziewczyna ani razu nie krzyknęła, choć obficie sącząca się z jej ciała krew pozostawiała ślady na naznaczonym kamieniu...powoli wpisywała się w historię. Mężczyzna rytualnie wymienił przyrządy i chwycił zwinnym ruchem za widełki, po czym bez chwili zastanowienia wbił je w kolana dziewczyny. Na chwilę na jej twarzy widać było bolesny skurcz, jednak nie krzyknęła... Wiedziała, że nie wolno, inaczej zginie za szybko. Zaproponowała swoją ofiarę z chęcią i oddaniem, nie po to, by teraz krzyczeć...
Wiatr zawył z zawodu. Teraźniejszy chciał zobaczyć wszystko...ponownie. Do pokoju weszła Villemo. Zdawała się nie widzieć rozgrywającej sceny, a i Sol przestała cokolwiek dostrzegać.
-Zostajemy tu na noc.
-Nie – zaoponowała zdecydowanie wyższa z dziewczyn. – Czuje niepokój, niepokój ten wzmaga się z każdą sekundą spędzoną w tym domu. Śniłam, że śnię... w tym śnie spałyśmy tu... Ale dla ciebie był on wieczny.
Villemo nie trzeba dwa razy powtarzać. Nic nie powiedziała, nie dała nawet żadnego znaku, ale Sol wiedziała, że zmieniła zdanie.


**************************************************************** ****


Wyższa z kobiet uniosła do góry dłoń, obok twarzy. Środkowym palcem pociągnęła po linii nosa, pozostawiając delikatnie czerwony ślad. Wyszeptała coś cicho. Nic, co mogło być przeznaczone dla uszów ludzi. Wiedźmy..., które rządziły światami i żywiołami. Z chęcią wykorzystywały je do pomocy, zemst. Największą jednak przyjemność sprawiało im to, że potrafiły tak przerazić, że dorosły mężczyzna, uważający, że niczego się nie przestraszy, chowa się pod stołem, szczęka zębami i dygocze nogami. Kobiety odwróciły się w stronę domku. Wyższa dokończyła szeptać słowa i machnęła dłonią, jakby do kogoś machała. Zielony domek... zniknął. Po chwili także i one.



******************************************************** ************



Dwie kobiety stojące na skarpie. Wysoka i trochę niższa. Przed nimi stoi piękny zielony domek, z długą już historią. Pomalowany na zielony kolor, zachęcał swym spokojem. Jednak coś nie pasowało. Nie było gromadki dzieci bawiących się przed domkiem. Nie było matki, która śpiewając wesoło rozwieszałaby pranie na sznurkach bieliźnianych. Okiennice były zamknięte. Czasami obydwie zastanawiały się po co one w ogóle są jak się ich nie otwiera, ani nawet nie uchyla. Kobiety kiwnęły głowami. Postąpiły krok do przodu. Przeszły barierę. W tym samym momencie ktoś wyszedł z domu. Złożył im uniżony ukłon i poprowadził do drzwi. Portal... już tam był. Stawali kolejno; Villemo, Sol, sługa. Prowadził dalej, schodami na górę. Żywy portret na półpiętrze. Złe oczy i wyraz twarzy. Nienawiść promieniująca od tej osoby. Tak gęsta, że aż namacalna. Nikt jednak się tym nie przejmował... To tylko obraz, nie liczyło się, że za nim jest wnęka... Sługa otworzył drzwi. Weszły opanowane, gotowe na wszystko. Rozejrzały się po sali.... Pod ścianą z drzwiami stał rząd krzeseł...



Jeszcze raz proszę o komentarze smile.gif A jeśli ktoś ma jeszcze ochotę poczytać opowiadania, to zapraszam na mój drugi temat tongue.gif lol adres jest tutaj
smile.gif jeśli ktoś chce to miłego czytania smile.gif

Ten post był edytowany przez Sol z Ludzi Lodu: 19.05.2004 19:33


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Agrado
post 17.05.2004 22:26
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




Jakieś takie monotonne mi sie wydaje. To znaczy nie wiem jak to precyzyjnie okreslić, ale chodzi mi o to, że niektóre konstrukcje aż rażą. Nie uważam się za eksperta w tych sprawach, ale według mnie ciężko się czyta. Monotonne zdania. Akcja owszem - jakaś jest, ale według mnie mało czytelna.

W dodatku radziłbym podzielic tekst na akapity, co by się łątwiej czytało.

No sorki, takie moje zdanie, co nie znaczy, że inne opowiadania mi sie nie beda podobać. Zaraz do nich zerknę.

Pozdrawiam.


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sol z Ludzi Lodu
post 19.05.2004 16:04
Post #3 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 05.04.2003




Nie ma za co sorki, przecież po to daję tutaj ten fic żeby można było wyrazić opinię na jego temat, ne? I dzięki, że mimo wszystko przetrwałeś do końca smile.gif Ale jednego nie rozumiem(może zbyt tępa jestem:P) Ciężko bo cięzko? Czy ciężko, bo wizualnie jest nieciekawe? Aaa chyba się już domyśliłam o co, ale jednak proszę o potwierdzenie lol smile.gif


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Agrado
post 19.05.2004 17:33
Post #4 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




A więć potwierdzam biggrin.gif

Zdecydowanie lepiej by się czytało gdybyś podzieliła to na akapity.

I kilka błędów do poprawy tongue.gif

QUOTE
Nie było gromadki dzieci bawiących się przed domek


Chyba powinno być:

QUOTE
Nie było gromadki dzieci bawiących się przed domkiem


Next:

QUOTE
Trzy prowadzące, dwie kobity i mężczyzna, patrzyli na ścianę za nią


Powinno byc chyba:



I nie za bardzo rozumiem ten początek:

QUOTE
kobiety
QUOTE
Trzy prowadzące...


I tego nie rozumiem:

QUOTE
Nikt nie zwracał na nią uwagi, chociaż była pewna, że w momencie jak grupa opuściła pokój, nabrała niebieskich kolorów


I bym trochę ostatni akapicik zmienił. BO taki trochę według mnie mało czytelny.

Pozdrawiam.



--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 25.04.2024 22:21