Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Po Prostu, Takie coś

rhiamona
post 01.09.2007 01:34
Post #1 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 177
Dołączył: 12.08.2006
Skąd: Z kapusty :D

Płeć: Kobieta



Nie kojarzyć z „Tell me about” chociaż też opowiada o Black’u. Chciałam stworzyć takie lekkie czytadło, nic ambitnego. Kolejne zwykłe opowiadanie o Huncwotach. Jeśli się nie spodoba nie będę kontynuować i zaśmiecać forum.
Pozdrawiam wink2.gif



Krople deszczu melodyjnie uderzały w okna wieży Gryfonów. Jesień w tym roku pojawiła się wyjątkowo wcześnie i już na początku października przyniosła za sobą ulweną pogodę. Wysoki, ciemnowłosy chłopak po raz kolejny tego wieczór wygrał partyjkę magicznych szachów. Lubił wygrywać, ale łatwość z jaką niszczył pionki przeciwnika budziła w nim mieszankę irytacji i rozbawienia. „Ach ta miłość” – pomyślał przyglądając się błędnemu spojrzeniu swojego przyjaciela. Ciemnowłosy chłopak z nostalgią przypomniał sobie te zacięte partie, które rozgrywał z Remusem przeważnie przegrywając. Dobre czasy się skończyły, „to” dopadło nawet Lupina. Jamesa dawno spisał na straty. Od początku roku większość wolnych chwil spędzał na gruchaniu z Evans. A Peter? Peter często znikał nie wiadomo gdzie, swoim szczurzym zwyczajem, ale Black wątpił, że jest to spowodowane sprawami damsko-męskimi. Rozejrzał się po pomieszczeniu szukając wzrokiem punktu, w który co chwilę nerwowo zerka Lupin. Morgan? Zwykła blondynka o ciemnych oczach, ani specjalnie zgrabna ani błyskotliwa. Co on w niej takiego widzi? Jeszcze ta jego cholerna nieśmiałość, która nie pozwala mu normalnie z nią pogadać! Syriusz zupełnie nie rozumiał nowych zainteresowań swoich przyjaciół. Nie wierzył w miłość i ślubowanie do grobowej deski. Uważał to za sprawę czysto fizyczną, niewartą głębszej uwagi. Umiał oczarowywać kobiety, ale zazwyczaj robił to z nudy i dla ambicji nie przypisując temu żadnej ideologii. Bardziej cenił sobie przyjaźń z Huncwotami.

Gdy Remus wykonał najgłupszy z możliwych ruchów, który pozbawił głowy jego króla, irytacja Blacka sięgnęła granicy wytrzymałości.
-Dlaczego po prostu z nią nie pogadasz? – Lupin próbował udawać, że nie wie o co mu chodzi co jeszcze bardziej spotęgowało jego niezadowolenie.
– Przestań! Obydwoje wiemy, że chodzi o Morgan. Nie jestem ślepy.
– Ciszej!- Remus rozejrzał się uważnie dookoła, upewniając się że nikt nie usłyszał.
– Jesteś jednym z huncwotów, możesz mieć każdą dziewczynę, przecież o tym wiesz. – Właśnie, nie zapominaj Łapo o tym kim jestem. Wystarczająco wiele osób zostało obarczonych tą tajemnicą- szepnął najciszej jak potrafił.
– Czy ktoś każe Ci zaraz opowiadać historie życia i wyznać wszystkie grzechy? Każdy ma przecież jakieś sekrety.
– Nie takie sekrety!
– Ale w ten sposób męczysz siebie i innych – skwitował Black podkreślając ostatnie słowo. Remus już otwierał usta w odpowiedzi, kiedy pojawili się James i Lily.
– Co tam słychać chłopaki? Ooo... Remi widzę, że poniosłeś straszną klęskę. Źle się czujesz? Może zaprowadzić Cię do Skrzydła Szpitalnego?
– Rogaczu, na to nie ma lekarstwa i ty dobrze o tym wiesz – wyszczerzył się złośliwie Black wskazując wzrokiem na pannę Evans.
– Wytłumaczcie mi, o czym on bredzi? –Zapytała rozbawiona Lily.
– Podejrzewam, że on sam nie wiem, natura nie obdarzyła go zbyt dużą inteligencją. Uzdrowiciele mówią, że to cud że potrafi sam korzystać z toalety – odpowiedział Remus wywołując salwę śmiechu.
– Czasem, gdy mam problemy z tą toaletą to pomaga mi Remi. Dobry z Ciebie człowiek Remusku – Syriusz zamrugał teatralnie rzęsami i posłał Lupinowi buziaka, co jeszcze bardziej rozbawiło towarzystwo.
– A gdzie Peter? – Zapytał James.
– Jeszcze nie wrócił.
– Pewnie biedaczek się zgubił, albo poznał jakąś ślepą szczurzycę w kanale – zaśmiał się Potter.
– Przestań! – Evans dała lekkiego kośćca swojemu chłopakowi.
– Lily ja się tutaj zamartwiam o Glizdoogona a ty mnie jeszcze bijesz.- Łapa i Remus roześmiali się ponownie.
–Jesteście okropni. Idę się położyć, bo nie da się z wami wytrzymać.- Tego wieczoru Syriusz obiecał sobie, że rozwiąże problem Remusa przy najbliższej dogodnej okazji. Peter wrócił dopiero koło dwunastej tłumacząc, że cały wieczór spędził w kuchni objadając się pysznym puddingiem. Black wątpił w wiarygodność coraz to głupszych wymówek Petera, ale jak już powiedział to Lupinowi, każdy ma swoje sekret i on to szanował.
Dogodna okazja, aby „pomóc” Lunatykowi trafiła się już parę dni później.

Panna Pince była przyzwyczajona do widoku Remusa Lupina w świętym miejscu, jakim niezaprzeczalnie była biblioteka. Inaczej było w przypadku Syriusza Blacka, który był raczej niecodziennym i niebezpiecznym gościem. Bibliotekarka oderwała się od lektury mugolskich romansideł i złowrogo obserwowała każdy ruch intruza, czekając na najgorsze. Do tej pory nie zapomniała o okropnej stracie, którą przysporzyli jej Huncwoci w czwartej klasie, kiedy to „przez przypadek” podpalili regał unikatowych rękopisów poświęconych botanice.
- Nie mogę uwierzyć, że kupiłem go od tego mugola za takie grosze. Kilka czarów i jeździ jak nowy. Znajdziemy odpowiednie zaklęcie i będzie latał szybciej niż najnowszy model miotły.
– Skoro to tak proste, czemu tylko nieliczni posiadają takie przedmioty? Musi być na to jakiś przepis, jakieś pozwolenie.
– Oj Remi, Remi, Remi... Ty jak zwykle ze swoimi przepisami. Najpierw znajdźmy zaklęcie, później będziemy się martwić.
– To nie będzie łatwe - Lupin nadal nie podzielał entuzjazmu przyjaciela.
– Luniaczku uwierz w wiedzę zawartą w tych wspaniałych książkach.
– I kto to mówi? Nie spodziewałem się usłyszeć coś takiego z twoich ust. – Roześmiał się Lupin.
– Bo mnie jeszcze dobrze nie znasz. Tak samo jak twój niewdzięczny przyjaciel James Potter, który porzucił mnie i mój motor dla Evans i poszedł z nią do Hogsemade.
– Jakbyś nie zauważył Łapo, prawie wszyscy poszli do Hogsmeade.
– Nie narzekaj i tak nie masz odwagi zaprosić Morgan. – Remus w odpowiedzi spojrzał na Blacka z wyrzutem. Jego twarz była blada i zmęczona. Wielkimi krokami zbliżała się pełnia. Syriusz w duchu przyznał rację Lupinowi – Biblioteka była prawie wymarła. Wtedy jednak zobaczył coś interesującego, mianowicie obiekt westchnień Lunatyka siedział samotnie pod oknem wertując jakąś księgę.
– Spójrz Luniaczku, twoja ukochana. – Remus zauważył ja od chwili przekroczenia progu biblioteki i modlił się w duchu, aby Black jej nie dostrzegł. Bóg jednak tego dnia nie był dla niego łaskawy.
– Przysiądźmy się do niej, czy wolisz może abym Ci nie towarzyszył?
– To niedorzeczne. Dlaczego mielibyśmy się do niej przysiadać? Jest dużo wolnych stolików. Może gdyby było tłoczno...
– Przestań! Nie zachowuj się jak dziecko – Black był nieubłagany. – Przepraszam, moglibyśmy się tutaj dosiąść? – Zapytał siląc się na szarmancki, miły ton. Remus przeklinał go całym sercem. „Zabiję Cię Black” – pomyślał Lupin.
– Tak siadajcie -Margot spojrzała na nich lekko zaszokowana. Ilość wolnych miejsc była naprawdę rekordowo duża.
– Może to trochę dziwne, ale Remus ma problemy ze wzrokiem i mówił mi, że tutaj jest najlepsze światło. Lunatyk kopnął przyjaciela pod stolikiem. Syriusz uśmiechnął się sztucznie w odpowiedzi z miną „to dla twojego dobra”.
– Ach tak? Nie powinieneś nosić okularów? – Zapytała dziewczyna.
– Nie, to tylko mała wada. –Odpowiedział zawstydzony Remus.
-Och, Luniaczku nie okłamuj koleżanki, zachowujesz się jak Ślizgon. Prawda jest taka, że Remi nosi okulary wielkości denek od słoików, ale się ich strasznie wstydzi.- „Zamienię go w szampon do włosów Snape’a, kurde Snape chyba nie myje włosów. To zamienię go w sklątke. Poćwiartuję i wrzucę do jeziora. Nikt nie będzie po nim płakał.”
– A teraz przepraszam na chwilę, muszę pogadać z Pince. – Lupin nie wiedział co gorszę – zostać z nią sam na sam, czy z nią i z Blackiem.
Syriusz nigdy nie lubił Pince, mimo że nie była jeszcze taka stara zachowywała się jak zgorzkniała, niezamężna jędza. Jednak nikt nie znał biblioteki tak dobrze i on potrzebował tej wiedzy do wyższych celów. Postanowił więc, że będzie miły i słodki jak miód. Nie brał pod uwagę faktu, że panna Pince otoczona została przez zbroją dawnych krzywd, która uodparniała ją na jego urok a co gorsza, postanowiła choć w ten niewielki sposób się zemścić. Bez najmniejszych skrupułów podała mu tytuł nieodpowiedniej księgi, uśmiechając się przy tym prawie niezłośliwie. Mimo jej wskazówek Syriusz miał trudności z odnalezieniem tej „właściwiej” wśród wielu innych tomów. Nie miał wprawy w szukaniu książek. Zapatrzony w tytuły wpadł na kogoś- Przepraszam.
– Nie, nic się nie stało- Chłopak poczuł przyjemny zapach, który nie mógł w pierwszej chwili zidentyfikować. Słodki, kakaowy, z nutką wanilii. Tak, to na pewno był zapach czekolady. Istota, która nią pachniała okazała się być szarooką dziewczyną o krótkich brązowych włosach. Była średniego wzrostu i miała problem ze ściągnięciem książki z najwyższej półki. „Hm.. może i ja znajdę jakieś ciekawe zajęcie” – pomyślał Gryfon. Bez najmniejszego problemu podał książkę dziewczynie.
– Dzięki, zostawiłam różdżkę na stoliku.
– Nie ma sprawy, omal Cię nie zabiłem.
– Nie przesadzaj. A co do książki, której szukasz, nie wiem dlaczego, ale Pince Cię okłamała. Spróbuj poszukać tego zaklęcia w „Samodzielne tworzenie mioteł i innych niebanalnych środków transportu”- odpowiedziała
– Skąd wiesz czego szukam?
– Podsłuchiwałam – dziewczyna puściła do niego oko i odeszła. Zaintrygowała go. Tym bardziej, kiedy okazało się że miała rację. Książka polecona przez Pince była jakimś skupiskiem historycznych bzdetów na temat magicznego transportu. Druga nie odpowiadała na wszystkie pytania, ale zawierała najważniejsze informacje – nazwę potrzebnego zaklęcia. Black spisał je i miał ochotę podzielić się nowinami z Remusem, ale ten rozmawiał w najlepsze z Margot. Nadal wyglądał na trochę zmieszanego i wytrąconego z równowagi, jednak Syriusz wiedział że wszystko jest na dobrej drodze. „Mój mały Remusek dorasta” – pomyślał żartobliwie. Zauważył, że ciemnowłosa dziewczyna wychodzi z biblioteki. Postanowił iść za nią.
– Poczekaj, zapomniałem się przedstawić!. – Zatrzymała się i spojrzała na niego zdziwiona, ale i też rozbawiona.
– Syriusz Black.
– Audrey Norton.- Łapa po szacie poznał że jest Krukonką, ale do której klasy mogła chodzić? Raczej nie do siódmej, bo by ją kojarzył.
– Może chciałabyś pójść ze mną do Hogsmeade w najbliższym czasie? – Zapytał
– Po co urządzać szopkę z Hogsemade? Nie lepiej od razu iść do skrytki na miotły albo jakiejś opuszczonej klasy? – Odparła wojowniczo patrząc mu prosto w oczy tak jakby chciała zmiażdżyć go tym spojrzeniem. Black był oszołomiony i zły. Jak ona śmie tak do niego mówić?
– O co Ci chodzi? – Zapytał rozdrażniony.
– Mieszkam z Kate Fox w dormitorium. Musiałam przez dwa dni słuchać przez ciebie jej szlochów i lamentów nad nadziejami, których nie spełniłeś. Oraz innymi rzeczami, które zrobiłeś nadgorliwie. – „Cholera! Kate Fox, tak przeklęta histeryczka. Wszystko przebiegało normalnie, kiedy nagle jej się coś odwidziało i wpół rozebrana wybiegł z płaczem”
– Nie oceniaj mnie pochopnie. Znasz tylko jej wersję.
– Och, twoja jest zapewne fascynująca, ale śpieszy mi się. Może innym razem. –A co z twoim Krukońskim, niezaspokojonym głodem wiedzy? – Zapytał ironicznie.
– Skoro tak bardzo Ci na tym zależy, mogę wysłuchać twoje Gryfońskiej prawdy, ale nie teraz.
– Jutro po kolacji koło biblioteki – dziewczyna spojrzała niepewnie, jakby rozważała wszystkie za i przeciw, jednak w końcu powiedziała – Zgoda.

Ten post był edytowany przez rhiamona: 01.09.2007 20:45
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 30.04.2024 22:25