Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Decyzje - Romans Chyba. [cdn], SS/HG

annie
post 09.05.2006 07:49
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 19.11.2005




Beta Jronia - Serdeczne dzięki.

Uprzedzam, jest dość ciężki w odbiorze.
Pisany tak, jakby szósty tom nigdy nie istniał.


DECYZJE

Rozdział 1

Siedziała skulona pod mugolskim kościołem. Czuła na sobie pogardliwe spojrzenia przechodniów, ale nadal wyciągała rękę. W duchu przełykała łzy.
To dla Zoe, powtarzała jak mantrę. Podjęła wszelkie kroki, aby mała nigdy nie dowiedziała się, jak jej matka „dorabia” do pensji. Każdej niedzieli rzucała na siebie zaklęcie iluzji i szła pod kościół by żebrać. Wracała późnym popołudniem i odbierała córeczkę od sąsiadki.

***

Kiedy wprowadzała się do tej klitki, nie przypuszczała, jak wielką pomocą okaże się ciekawska, starsza kobieta z naprzeciwka. Była wtedy przerażona. W ciąży, bez perspektyw na przyszłość. W mugolskim świecie, w obcym kraju. Z garstką oszczędności i bez wykształcenia. Całymi dniami szukała pracy. Bezskutecznie. Kto zatrudni dziewczynę w ciąży?

Wtedy właśnie pani Mount zjawiła się niczym anioł miłosierdzia. Obserwowała tą cichą, uprzejmą młodą kobietę, jak wraca wieczorami, zrezygnowana. Słyszała zza ściany cichy płacz. Któregoś dnia zapukała do drzwi, trzymając w ręce świeżo upieczony kawałek ciasta.

Z początku Hermiona nieufnie podchodziła do życzliwości sąsiadki. Jednak powoli, cierpliwie, kobieta przełamywała nieufność dziewczyny. Sama nie miała dzieci, oboje z mężem nie mogli ich mieć, i zawsze tego żałowali. Teraz wdowa znalazła kogoś, o kogo mogła się troszczyć, a dziewczyna nauczyła się przyjmować tę troskę z wdzięcznością. Z czasem nauczyła się znowu ufać.

To Nana – jak zaczęła ją nazywać Hermiona – była przy niej, kiedy urodziła się Zoe. To ona pomagała jej, kiedy bała się wziąć małą na ręce. Kiedy płakała rozpaczliwie w czasie pierwszych dni. Kiedy myślała, że nigdy nie pokocha tego dziecka. Nigdy nie opowiedziała kobiecie historii, związanej z poczęciem córki.

***

Dziecko gwałtu.

To był koszmar. Wtedy, w jakimś opuszczonym domu, Voldemort mścił się na szpiegu. Użył jej jako narzędzia i ofiary jednocześnie. Harry zabił go o godzinę za późno. Przez własną brawurę i wiarę w swoje zdolności wpadła w łapy śmierciożerców. Przez dwa dni tkwiła w jakimś obskurnym pokoju, modląc się do wszystkich bogów o wybawienie. Zastanawiało ją, dlaczego zostawiono ją samą sobie na tyle czasu.

Żadnych tortur, fizycznych ani psychicznych. Kiedy w końcu zaprowadzono ją przed oblicze tego psychopaty, i gdy usłyszała pierwsze słowa, zrozumiała. Ledwie słuchała następnych słów Voldemorta. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w zakrwawionego, klęczącego czarodzieja. Przeniosła wzrok na Czarnego Pana w chwili, kiedy rzucał na niepokornego Imperiusa. Blada, nienaturalna twarz, wykrzywiona była w grymasie okrucieństwa. Czerwone oczy lśniły szaleństwem.

Resztę pamięta jak przez mgłę. Trzask rozrywanych ubrań, śmiech śmierciożerców i ból. Całą wieczność tkwiła w krainie bólu na skraju obłędu. Ostatnie, co zarejestrowała, to lubieżne miny obecnych śmierciożerców, czekających na swoją kolej, po tym, jak Voldemort odwołał ubezwłasnowolnionego mężczyznę. I trzaski aportacji członków Zakonu. Ocknęła się już w Hogwarcie. Przy jej łóżku siedział Dumbledore i patrzył na nią stroskanym wzrokiem.

Zamknęła oczy, nie zasłużyła na tę troskę. Sama była sobie winna i sama za to zapłaci. Wtedy nie wiedziała jeszcze, jak wysoką cenę przyjdzie jej zapłacić za jedną głupią decyzję. Usłyszała jak Dumbledore mówi zmęczonym głosem, że Voldemort zginął. Otworzyła oczy i spojrzała na dyrektora. Zrozumiał jej nieme pytanie.

Opisał przebieg walki, dodając na koniec, iż wszyscy słudzy Toma, obecni tego dnia, zginęli. Nie taki był zamiar członków Zakonu, ale nie dało się inaczej. Znowu zamknęła oczy, po policzkach potoczyły się łzy. Srebrnobrody czarodziej zapytał, czy pamięta, co stało się tamtej nocy. Znaleźli ją w kącie, nieprzytomną w poszarpanym ubraniu.

„Profesor Snape?”, zapytała cicho. Ciężkie westchnięcie Dyrektora i chwila ciszy. Wyjaśnił, że Lucjusz Malfoy, zanim zabił go Kingsley, rzucił na Severusa Obliviate. Nie wiedzą dlaczego i co się dokładnie wcześniej wydarzyło. Mają nadzieję, iż ona będzie w stanie wyjaśnić parę rzeczy.

Hermiona wzruszyła ramionami i obróciła się do ściany. Nie chciała teraz o tym rozmawiać. Nie była pewna, czy kiedykolwiek znajdzie na to dość siły. Stary czarodziej zrozumiał jej milczącą odpowiedź. Cicho powiedział, że jeżeli się zdecyduje, to zawsze znajdzie go w biurze, a potem wyszedł.

Rany fizyczne dziewczyny zagoiły się szybko, ale rany w duszy pozostały. Miała tylko dziewiętnaście lat i całe życie przed sobą, ale nie była w stanie się otrząsnąć. Przemykała korytarzami Hogwartu jak duch, na posiłkach grzebała tylko widelcem w talerzu, starając się nie zauważać współczujących spojrzeń członków Zakonu. Ani razu nie odwiedziła Harry’ego w skrzydle szpitalnym. Żyła we własnym świecie, pełnym demonów.

Z dnia na dzień niknęła w oczach. Czuła się coraz gorzej. Minął miesiąc i zaczęła mieć poranne nudności. W pierwszej chwili myślała, że to z nerwów, potem do niej dotarło. Była w ciąży. Pierwszą reakcją była panika, potem rezygnacja i wreszcie furia. Na siebie, na niego – jak mógł dać się złapać i jak mógł pozwolić na to, co się stało? – potem ochłonęła i wreszcie zaczęła myśleć.

Cały dzień leżała w łóżku i wpatrywała się w sufit. W głowie miała natłok myśli. Co dalej? Nikt nie wiedział, co się dokładnie stało. Z pewnością byli świadomi, że została zgwałcona, tego typu śladów nie da się ukryć, ale nie mieli pojęcia przez kogo, a ona nie chciała ich uświadamiać. Przypuszczała jednak, iż Dyrektor się domyślał, wyczytała to w jego spojrzeniu. I to, że nikt nie usiłował z nią rozmawiać na temat tamtych wydarzeń, też musiała być jego inicjatywa.

Wiedziała, że wystarczy pójść do Dumbledore’a i wszystko powiedzieć, a część jej problemów zniknie. Jeden dobrze przygotowany eliksir i po sprawie. Pozostanie niesmak i coraz większy wstręt do siebie. Nie była do tego zdolna. Nie chciała też widzieć rozczarowania w bladoniebieskich oczach czarodzieja.

Wieczorem wiedziała już co zrobi. Przygotowała konkretny plan. Zawsze w podbramkowych sytuacjach potrafiła twórczo myśleć. Zniknie i urodzi to dziecko. W końcu ono nie jest niczemu winne i nie powinno płacić za jej błędy. Jego ojciec nie jest nawet świadomy, co się stało, tym lepiej dla niej. I żadnych rozmów z Dumbledore’em. Ten człowiek potrafiłby ją przekonać do zmiany zdania, a ona nie była w stanie żyć tutaj po tym wszystkim.

Po raz pierwszy od tamtego koszmaru przespała spokojnie całą noc, a rano przystąpiła do realizacji swoich zamiarów. Wysłała sowę do Gringotta, aby sprawdzić, ile zostało jej oszczędności, ubrała się i udała na śniadanie. Widziała zdumienie na twarzach pozostałych jeszcze w zamku, uczestników walki. Ostatnio przychodziła na posiłki powłócząc nogami, rozczochrana, w pogniecionej szacie. Gapiła się tępo w talerz i jako pierwsza uciekała do przydzielonego jej na czas „rekonwalescencji” pokoju.

Dziś weszła energicznym krokiem, uczesana, w schludnym i czystym ubraniu. Usiadła na swoim miejscu i nalała kubek soku. Nie była w stanie nic zjeść, jej żołądek buntował się, ale dobry początek został zrobiony. Mieli uwierzyć, że zaczyna dochodzić do siebie. Spokojnie odpowiadała na słowa powitania i nawet zmusiła się, aby zostać nieco dłużej niż zwykle.

Całe dwa tygodnie postępowała według swojego pomysłu. Wychodziła z zamku na krótkie spacery. Zaczęła nawet rozmawiać z McGonagall o rzekomych planach kontynuacji studiów. Teraz były wakacje i miała jeszcze dużo czasu na odrobienie zaległości, spowodowanych wojną, jak przekonywała ją opiekunka Gryfonów. Mogła pozostać w Hogwarcie, dopóki pozostali śmierciożercy nie zostaną wyłapani.

Hermiona przytakiwała i udawała, że zastanowi się nad tą ofertą, a w duchu ogarniało ją coraz większe znużenie tymi kłamstwami. „Jeszcze tylko parę dni”, powtarzała. Odwiedziła przyjaciela w szpitalu, zawsze wybierała chwile, kiedy spał pod wpływem środków znieczulających. Nie miała siły na rozmowę z Harrym. Siedziała przy jego łóżku i tylko trzymała go za rękę. Stracił już w tej wojnie wszystkich, których kochał, a teraz jeszcze ona odejdzie.

Pochłonięta swoim planem nie dostrzegała bacznie obserwujących ją mądrych oczu Dyrektora. I smutku na jego twarzy. Nie interesowała się również NIM. Ten rozdział życia uważała za zamknięty, teraz pracowała nad nowym, a tamte wydarzenia zepchnęła głęboko w podświadomość. Po trzech tygodniach była gotowa. Nad ranem, zabierając ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy i różdżkę, opuściła Hogwart.

U Gringotta była pierwszym klientem. Wymieniła wszystkie swoje galeony na funty i opuściła świat czarodziejów. Udała się na lotnisko i kupiła bilet na najbliższy lot do Australii. Było jej obojętne miasto docelowe, byle dalej od Anglii. Wylądowała w Melbourne, w drugim miesiącu ciąży, przerażona.

Następne trzy miesiące były najdłuższym okresem w jej życiu. Poszukiwanie taniego, a jednocześnie takiego, w którym można wychowywać dziecko, mieszkania. Załatwianie pracy, topniejące oszczędności, oraz coraz bardziej zaawansowana ciąża i bolące plecy, opuchnięte kostki.

***

Teraz, po pięciu latach, ciągle zastanawiała się, jak udało jej się przetrwać. Zaciskała zęby i parła naprzód. Po urodzeniu córki przyjęła pomoc Nany, która zaoferowała się zaopiekować małą, kiedy Hermiona będzie w pracy. Pracowała jak szalona w tygodniu i żebrała w niedzielę. Korespondencyjnie zdała mugolską maturę i po dwóch latach zapisała się na zaoczne studia chemiczne i nadal pracowała oraz żebrała. Został jej jeszcze tylko rok nauki, a potem będzie mogła znaleźć normalną pracę.

I dzisiaj wiedziała, że było warto. Zoe, jej największy skarb. Każdego dnia, jak wracała z pracy – sprzątała u bogatego małżeństwa – witał ją radosny szczebiot szczęśliwego dziecka. Czasem tylko, kiedy mała, widząc na spacerze szczęśliwe rodziny, pytała dlaczego nie ma tatusia, Hermionie przypominał się koszmar. Zoe była podobna do niej, wyjątkiem był kolor włosów i oczu. Czarne, połyskujące, proste włosy i czarne oczy. Zagadywała wtedy córkę i dziewczynka zapominała, aż do następnego razu. A Hermiona szła wypłakać się na życzliwym ramieniu sąsiadki. Jednak z upływem czasu koszmar bladł.

Przestała nienawidzić siebie i jego. On także był ofiarą, wiedziała o tym cały czas, ale musiała kogoś winić. Teraz była starsza, mądrzejsza i bardzie skłonna do wybaczania. Z początku często myślała o życiu, które zostawiła. Teraz nie miała czasu, aby zastanawiać się, co by było, gdyby. Jedyną rzeczą, która wiązała ją jeszcze z magią, była różdżka. Korzystała z niej tylko wtedy, kiedy szła żebrać.

***

Zebrała pieniądze, które udało jej się dzisiaj „zarobić”, wstała, i ruszyła do domu. W bramie zdjęła zaklęcie iluzji i ukryła różdżkę. Już nie mogła się doczekać wspólnego popołudnia z córką. Mała z pewnością już niecierpliwie czeka z jedną z jej ulubionych książeczek. Zoe miała cztery i pół roku, a jej ulubionym zajęciem było czytanie. Chłonęła nowe wiadomości jak gąbka. Pociąg do wiedzy odziedziczyła przecież w podwójnych ilościach.

Hermionę martwiły delikatne oznaki magii. Z początku rzadkie, ostatnio jednak coraz bardziej częstsze i intensywniejsze. Wiedziała, że za parę lat o jej skarb upomni się czarodziejski świat i bała się tej chwili. Sama zrezygnowała z magii, ale nie może niszczyć życia dziecku. Westchnęła ciężko i zapukała do drzwi Nany, aby odebrać córkę.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
HUNCWOTKA
post 09.05.2006 15:12
Post #2 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 213
Dołączył: 06.06.2005
Skąd: :]




podoba mi się ten fanfick ,ale wydaje mi się ,że gdzieś go już czytałam . Publikowałaś go na innych forach?


--------------------
"Członkini The Marauders-fanklubu Huncwotów"
Kociaki:]
user posted image
UWAGA GRYZIE:P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Amania
post 10.05.2006 21:58
Post #3 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.03.2006




ja też już czytałam część tego ff gdzieś indziej. No i podoba mi się. Chętnie sobie przypomnę to opowiadanko. Strasznie to wciągające. Ale twoje opowiadania już to do siebie mają. Są niezwykle ciekawe.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
annie
post 12.05.2006 20:49
Post #4 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 19.11.2005




Rozdział 2.

- Mama! – usłyszała, gdy tylko weszła do przytulnej kuchni Nany. Zoe siedziała na swoim wysokim krzesełku i wymachiwała łyżeczką, z której skapywały resztki budyniu.

- Cześć, ptysiu – wyjęła córce łyżeczkę z ręki, wyciągnęła z krzesełka i mocno przytuliła. – Byłaś grzeczna? - połaskotała nosem miękki karczek.

Dziewczynka zachichotała i pokiwała główką.

– Bardzo grzeczna. Czytałyśmy z Naną książeczki.

Hermiona uśmiechnęła się, jakżeby inaczej. Cmoknęła Zoe w nosek i posadziła z powrotem.

– To teraz jeszcze przez chwilę bądź grzeczna i dokończ podwieczorek. Mama musi zjeść obiadek, a potem opowiesz mi wszystko, dobrze?

Mała kiwnęła zamaszyście główką. Kilka czarnych kosmyków wysunęło się z kucyka i opadło jej na twarz. Odsunęła je energicznie i z zawziętą miną zaatakowała budyń. Hermiona, sięgająca po talerz podsuwany jej przez Nanę, zamarła na sekundę. To zmarszczenie brwi. Po raz pierwszy tak wyraźnie widać było podobieństwo Zoe do tego człowieka. Automatycznie wzięła widelec i zaczęła jeść, nie odrywając wzroku od córeczki, która znowu wesoło paplała.

- …i wtedy króliczek zrobił się brązowy, a zaraz znowu niebieski – do zamyślonej Hermiony dotarła końcówka zdania.

- W książeczce?

- Nie - chichot. – Bugs. Zjadłam – na dowód postukała łyżeczką w dno miseczki.

Bugs był ukochaną przytulanką dziewczynki, nazwaną na cześć ulubionej kreskówki. Sporej wielkości pluszowa zabawka, którą Hermiona kupiła za pierwsze zarobione pieniądze. Wtedy Zoe była jeszcze niemowlakiem, ale kiedy tylko dorosła na tyle, aby się nią bawić, targała ją ze sobą dosłownie wszędzie.

Młoda kobieta popatrzyła pytającym wzrokiem na Nanę, która stawiała właśnie swoją „wnusię” na ziemię.

– Zoe, skarbie, idź i poszukaj niespodzianki, którą zrobiłaś dla mamy – po czym przeniosła wzrok na Hermionę i lekko pokręciła głową. – Później, – dodała – kiedy mała pójdzie spać. Musimy porozmawiać.

Dziewczyna całkiem straciła apetyt. Stało się to, czego ostatnio coraz bardziej się obawiała. Nana dostrzegła oznaki magii, a to wiązało się z niewygodnymi pytaniami i kolejnymi kłamstwami. Westchnęła ciężko i odsunęła w pół opróżniony talerz.

- Jak tylko Zoe zaśnie, dam znać. Muszę ci parę rzeczy wyjaśnić.

- Czas najwyższy – mruknęła starsza kobieta i popatrzyła na Hermionę z lekkim potępieniem. – Wiesz, że nigdy nie naciskałam na ciebie, ale teraz chyba powinnam – zabrała talerz ze stołu i odstawiła do zlewu. – Przyniosę wino. Podejrzewam, że będzie nam potrzebne.

Hermiona zdążyła tylko kiwnąć głową, gdy mała błyskawica wpadła do kuchni. W ręku trzymała pomiętą kartkę i wymachiwała nią gwałtownie.

- Nana naumiała mnie pisać – wysapała i podetknęła ją mamie prawie pod nos. – Zobacz!

Na samym środku dużej kartki widniały trochę koślawe literki. Hermiona z czułością spojrzała na córeczkę, przestępującą niecierpliwie z nogi na nogę.

– Wspaniałe. Jesteś najsprytniejszą dziewczynką jaką znam, napisałaś swoje imię i nazwisko – uśmiechnęła się z dumą. – A teraz biegnij pozbierać zabawki, musimy dać Nanie odetchnąć.

Po odprawieniu całej ceremonii pożegnalnej – jakby mieszkały co najmniej na drugim końcu świata – wróciły do domu. Zoe natychmiast pobiegła do siebie i zaczęła wyciągać książeczki. To był ich rytuał. Mała znosiła do większego pokoju „najlubione” bajki, a Hermiona przebierała się w tym czasie w wygodne ciuchy i robiła kakao.

Całe niedzielne popołudnia spędzały na czytaniu, oglądaniu bajek czy zabawie. Hermiona miała wyrzuty sumienia, iż tak mało czasu może spędzać z córką, więc kiedy tylko mogła, całą uwagę poświęcała czarnowłosej szczebiotce. Dziewczyna często zastanawiała się, jakim cudem mała jest takim żywym dzieckiem. Ona sama odkąd pamięta była raczej spokojna, a On również nie wyglądał, żeby był taki jako dziecko.

Dzisiejszy wieczór upłynął im na czytaniu „Opowieści z Narnii”. Dziwnym trafem Zoe fascynowało wszystko, co miało związek z magią.
To musi tkwić w genach. Hermiona wiedziała, że będzie musiała przemyśleć ponownie parę spraw. Przede wszystkim, co i jak powiedzieć córce. Wątpiła czy w tym wieku mała będzie w stanie zrozumieć pewne rzeczy. Trzeba będzie ją stopniowo przygotowywać na to, co nadejdzie.

Wieczorem, kiedy dziewczynka zasypiała, siedziała obok i gładziła ją po lśniących włoskach. Nad życie kochała swoje „przypadkowe” dziecko i bała się przyszłości. Po raz pierwszy w pełni dotarło do niej co zrobiła. Spaliła za sobą mosty i teraz była bezradna. Może gdyby wtedy jej rodzice żyli, jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Niestety, kiedy była na siódmym roku w Hogwarcie, zginęli w katastrofie lotniczej. Wracali concordem z urlopu, tym, który rozbił się we Francji.

Westchnęła ciężko, poprawiła zsuwającą się kołderkę i wyszła, cicho zamykając drzwi.
I czeka mnie jeszcze rozmowa z Naną. Nie miała pojęcia co powiedzieć. Prawdy nie mogła z wiadomych względów, a żadne kłamstwo nie będzie wyglądać przekonująco. Jak wyjaśnić zmieniającą kolor pluszową zabawkę? Nie można.

Zbierała właśnie książeczki, rozrzucone po całym pokoju, kiedy usłyszała ciche pukanie.
Nana. Szybko ogarnęła wzrokiem pokój, skrzywiła się na widok bałaganu, ale tylko wzruszyła ramionami i poszła otworzyć. Zanim wpuściła przyszywaną babcię, odetchnęła parę razy głęboko i przygotowała się na nieuniknione. Sądziła, że to, co musiała powiedzieć diametralnie zmieni ich stosunki.

***

Odebrała od starszej kobiety wino i zaprosiła gestem do pokoju. Sama weszła do kuchni po odpowiednie kieliszki. Starała się jak najdłużej odwlec tę rozmowę. Zabrała szkło i dołączyła do Nany. Pod jej ciepłym spojrzeniem nalała wina i podała kobiecie. Sama nie siadła, tylko zaczęła nerwowo chodzić po pokoju, zastanawiając się, jak zacząć.

- Pewnie zastanawiasz się… - rozpoczęła cichym głosem, stojąc twarzą do okna. Nie chciała widzieć wyrazu twarzy kobiety, kiedy powie to, co musi.

- Kiedy masz zamiar powiedzieć mi w końcu o tym, że ty i Zoe jesteście czarownicami? – Nana weszła jej w słowo. Kochała tę młodą kobietę i nie mogła patrzeć jak się męczy, usiłując znaleźć przekonujące kłamstwo.

Hermiona gwałtownie obróciła się przodem. Była zszokowana

– Skąd? Jak? Wiedziałaś… cały czas – stwierdziła, widząc zmieszaną minę Nany. – Muszę usiąść - klapnęła ciężko na fotel. – Wygląda na to, że nie ma sensu kłamać, tak jestem czarownicą, moja córka również. Wyjaśnij mi skąd wiedziałaś. Nie wierzę, że zorientowałaś się dopiero dzisiaj. Nie podeszłabyś do tego tak spokojnie, magia to nie jest coś, do czego mugole podchodzą ze zrozumieniem.

- Wszystko ci wyjaśnię. Za dużo tych tajemnic. Znalazłaś się w takim momencie życia, w którym musisz podjąć ważne decyzje i powinnaś dowiedzieć się wszystkiego. Nie wiem, czy ci to w czymś pomoże, ale męczą mnie te sekrety – upiła łyk wina, jakby na dodanie sobie odwagi. – Chcę cię przeprosić za to, co zaraz powiem i musisz mi obiecać, że wysłuchasz mnie do końca – popatrzyła na Hermionę i czekała, a kiedy dziewczyna skinęła głową, kontynuowała. – Chyba zacznę od tego, że mój mąż był czarodziejem i przyjacielem Albusa Dumbledore’a. Albus podejrzewał, co chciałaś zrobić i nie spuszczał cię z oczu. Wiesz, że przed nim nic się nie ukryje, dlatego też jak tylko ustalił gdzie jesteś skontaktował się ze mną – urwała i sięgnęła po wino. – Nie zdziwiło cię, że w miarę szybko znalazłaś mieszkanie? I na dodatek tanie i w dosyć dobrej dzielnicy? – spojrzała na Hermionę. – Albus i jego sztuczki – zaśmiała się cicho. – Zawsze był w tym dobry. Wracając do tematu: wyjaśnił mi, ogólnie bez wchodzenia w szczegóły, kim jesteś oraz co ci się przytrafiło i poprosił, abym zaopiekowała się tobą. Martwił się, nie mógł wpłynąć na ciebie, nie chciałaś tego i byłaś pełnoletnia, ale nie chciał pozostawić cię samej sobie. Miałam nie ingerować w twoje życie, tylko dyskretnie pomagać. Gdy tu się wprowadzałaś, wiedziałam o tobie więcej, niż mogłabyś sobie wyobrazić. Z początku się wahałam, ale kiedy cię poznałam, pokochałam jak własną córkę. Jak wiesz, nie mogliśmy mieć z Akselem dzieci. Ty mi je zastąpiłaś, a kiedy urodziła się Zoe, byłam najszczęśliwszą babcią na świecie. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, że nie powiedziałam ci tego wcześniej. Albus prosił, abym milczała. Nie wiem dlaczego – zakończyła.

Hermiona podczas całej tej przemowy wpatrywała się w kobietę. Nie wierzyła własnym uszom. Dumbledore ją szpiegował! Cały ten czas wiedział! Poczuła się zdradzona. Przez niego i przez Nanę. To była jej decyzja, aby odciąć się od przeszłości. A ona cały czas podążała za nią. Powinna była wiedzieć, przed nią nie da się uciec.

- Ponieważ wiedział, że jeśli się dowiem to ucieknę jeszcze dalej – zaczęła z goryczą. – Przez ten cały czas pozwalałaś, abym karmiła cię kłamstwami i udawałaś, że w nie wierzysz. Musiałaś uważać mnie za straszną kłamczuchę.

- Hermiona, to nie tak – przerwała jej. – Wiedziałam, że nosisz w sobie rany i potrzeba czasu, aby się zaleczyły. Chciałam dać ci ten czas. Wierzyłam, iż któregoś dnia sama powiesz mi wszystko. Myślę, że ta chwila w końcu nadeszła. Magia w Zoe jest coraz silniejsza i nie dałabyś rady dalej tego ukrywać. Nie przeczę, że ciekawi mnie, co dokładnie spowodowało, że zdecydowałaś się na taki drastyczny krok. I kim jest ojciec Zoe.

***

...I kim jest ojciec Zoe. Ostatnie słowa Nany odbiły się echem w umyśle dziewczyny. Dla małej było to tylko puste słowo, ale jej, ojciec Zoe kojarzył się z najgorszym koszmarem, jaki może przeżyć kobieta. Sytuacji nie poprawiał fakt, iż wtedy był nielubianym choć szanowanym przez nią człowiekiem. Nie, od dawna nie czuła do niego nienawiści, za to, co się stało. Współczuła mu. Ale ciągle nie mogła się przemóc, aby o tym z kimkolwiek rozmawiać. Swój strach, ból, obrzydzenie do samej siebie zepchnęła głęboko w podświadomość i nie chciała ich wywlekać na wierzch.

Miała wrażenie, że jeżeli tylko ona o tym wie, to był to tylko senny koszmar. Koszmar, który dał jej największy skarb – córkę. I teraz miała opowiedzieć wszystko kobiecie, która, chociaż ją kochała, to jednocześnie ją oszukiwała. Jednak, jeśli miałoby się być szczerym, to ona również zbudowała swoje życie na kłamstwie. Sama okłamywała tę kobietę, która była przy niej w najgorszym etapie jej życia i nigdy jej nie osądzała. Po prostu była.

Jeszcze przez moment Hermiona siedziała w milczeniu i tylko popijała małymi łyczkami wino. Po dłuższej chwili podjęła decyzję. Odstawiła kieliszek i odetchnęła.

– Czy Albus wie jak wygląda Zoe? – musiała się upewnić czy, jak się domyślała, Dumbledore jest świadomy, czyją córkę urodziła.

- Tak. Wysyłałam mu wasze zdjęcia – starsza kobieta wyglądała na skruszoną. – Wybacz, ale nie mogłam się oprzeć pokusie pochwalenia się jakim ślicznym dzieckiem jest Zoe. Co jakiś czas zresztą wysyłał mi sowę z prośbą o najświeższe informacje – urwała i spojrzała domyślnie na siedzącą naprzeciw dziewczynę. – On wie, prawda? Wie, kim jest ojciec?

Hermiona nie odpowiedziała. Wiedziała, że musi wyjaśnić Nanie wszystko, ale akurat to chciała zachować dla siebie. To, że Dumbledore wie, było do przewidzenia. Podejrzewała, że nikomu nie powiedział. Zrozumiał jej motywy. W chwili, kiedy to pomyślała, uświadomiła sobie, iż nie ma pretensji do dyrektora, ani do Nany. Wszystko, co robili wynikało z troski o nią, przy jednoczesnym uszanowaniu jej decyzji.

- Wie. Jak przypuszczam tylko on i chciałabym, aby tak zostało – sięgnęła przez stolik i ujęła dłonie poorane zmarszczkami. – Proszę, to nie ma znaczenia, kim on jest. Zostałam zgwałcona, ale to już wiesz… Człowiek, który to zrobił, został do tego zmuszony, a potem rzucono na niego zaklęcie zapomnienia. Powiem tylko tyle, że nie pamięta tego, co się wtedy stało. Nie wiem też, co powiedział mu Albus, ale jestem pewna, iż nie wspomniał o najistotniejszym szczególe. A ci, którzy mogli go uświadomić do końca, nie żyją. Wszyscy zginęli tamtej nocy – zakończyła.

- Czyli ojciec Zoe żyje? – ścisnęła w geście pocieszenia dłonie dziewczyny, kiedy ta skinęła głową. – Więc może, gdyby mu powiedzieć…

- Nie – przerwała jej gwałtownie Hermiona, uwolniła ręce, wstała i znowu zaczęła chodzić po pokoju. – Nie zrozumiesz tego, Nana, ale tak jest najlepiej. Mam mu przypomnieć najgorszy koszmar jego życia? Był wtedy torturowany, bo Voldemort odkrył, że jest szpiegiem Dumbledore’a. To potężny i bardzo dumny czarodziej, a w tamtą noc wyglądał jak kupka nieszczęścia, nie miał już nawet siły się bronić. Niszczyli go, powoli i boleśnie, rozumiesz? A na koniec ten psychopata postanowił jeszcze zabawić swoich sługusów jego kosztem i wykorzystał do tego mnie. Nie, wystarczy, że ja pamiętam i nie będę miała tego szczęścia, aby zapomnieć. Zresztą, co by to dało? I tak nigdy by w to nie uwierzył. Już wcześniej mnie nie znosił, a fakt, że byłam świadkiem jego poniżenia, nie poprawiłby sytuacji. To trudny człowiek i nie sądzę, aby się zmienił – usiadła przy kobiecie i spojrzała na nią prosząco. – Zostawmy ten temat, dobrze? To nas do niczego nie zaprowadzi.

Nana westchnęła ciężko w duchu.
No cóż, Albusie, próbowałam. Uprzedzałeś mnie, że jest uparta i znajdzie najlepsze z możliwych argumentów, aby pozostawić to tak, jak jest. Teraz twoja kolej, by coś z tym zrobić. Ciągle otwarta pozostawała kwestia przyszłości Zoe. Albus prosił ją, żeby delikatnie starała się przekonać Hermionę do powrotu do Anglii. Owszem, w Australii również była szkoła magii, ale Dyrektor planował dla Hermiony i jej córki inną przyszłość.

Uważał, że minęło wystarczająco dużo czasu, aby dziewczyna się otrząsnęła. Wierzył w nią, zawsze była silna, najsilniejsza z całej trójki, i chciał jej powrotu do czarodziejskiego świata. Poczynił już nawet pierwsze kroki w tej sprawie. Rozmawiał z rektorem czarodziejskiej uczelni, na której studiowała zanim przydarzyło się to nieszczęście. Uzyskał zapewnienie, że przyjmą ją z otwartymi rękoma i będzie mogła ukończyć studia.

- W porządku - uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny. – Powiedz mi jeszcze tylko, jakie masz plany w stosunku do Zoe. Jest czarownicą, teraz jest jeszcze za mała, aby zrozumieć, że to, co robi to najprawdziwsza magia, ale w końcu zacznie zadawać pytania. Dlaczego jest inna. Myślę, że powinna mieć kontakt z dziećmi takimi jak ona. Przypomnij sobie, jak na ciebie reagowali ludzie, kiedy byłaś mała i co czułaś, zanim nie dowiedziałaś się, kim jesteś naprawdę.

Na twarzy Hermiony pojawiło się zatroskanie.

– Zdaję sobie z tego sprawę i, szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co robić – westchnęła. – Wiem, że muszę jej pewne rzeczy wyjaśnić, nie jestem pewna czy zrozumie, ale potem będzie jeszcze gorzej.

- A kontakty z rówieśnikami takimi jak ona? Myślałaś o tym?

- Nie wiem, Nana, nie wiem – Hermiona wyglądała na zrezygnowaną. – Będę chyba musiała poszukać kontaktów z australijskim czarodziejskim światem. Tylko, że nawet nie wiem, gdzie zacząć szukać. – Gwałtownie poderwała głowę i spojrzała na przyszywaną matkę. – Przecież twój mąż był czarodziejem. Ty wiesz, jak tam trafić, prawda?

- Wiem – przytaknęła. – Ale czy jesteś pewna, że chcesz zostać w Australii? Tutejszy czarodziejski świat różni się nieco od tego, który znasz. Każdy kraj ma własną specyfikę, a nasz jest pod ogromnym wpływem aborygenów. Najstarsze czarodziejski rody wywodzą się właśnie z tej rasy. Tutejsza magia związana jest bardziej z przyrodą. Dobrze się zastanów, zanim podejmiesz jakąś decyzję w tej sprawie.

- Co masz na myśli, mówiąc „związana z przyrodą”? – jak zwykle taka ogólnikowa odpowiedź nie była wystarczająca dla Hermiony. Chodziło przecież o przyszłość jej dziecka.

- No cóż. Ten kraj, jak zdajesz sobie sprawę, to ojczyzna przede wszystkim aborygenów. Ich magia to jedność z duchami przyrody i zwierząt. Kształcą tutaj czarodziejów głównie pod tym kątem. Reszta to tylko dodatki. Ty i Zoe jesteście angielkami. Wasza magia jest inna. Równie potężna, ale podstawy jej zrozumienia są całkowicie różne i głęboko zakodowane w psychice każdego czarodzieja. Im potężniejszy czarodziej tym trudniej jest się przestawić. A w Zoe drzemią naprawdę olbrzymie pokłady magii. Miałam okazję przysłuchiwać się gorącym dyskusjom Aksela i Albusa na temat różnic i podobieństw. Wierz mi, tych pierwszych jest o wiele więcej – zamyślonym wzrokiem spojrzała na coraz bardziej pognębioną dziewczynę. – A czy nie zastanawiałaś się nad powrotem do Anglii? – rzuciła niepewnie i wstała.

Nie była pewna czy dobrze zrobiła tak od razu przechodząc do rzeczy, ale musiała dać Hermionie do myślenia. Podeszła do znieruchomiałej młodej kobiety i pieszczotliwie poklepała ją po policzku.

– Pójdę już. Masz sporo do przemyślenia. Mam nadzieję, że dokonasz właściwego wyboru. Pamiętaj, tu chodzi nie tylko o ciebie. Masz Zoe.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nawiedzona_XF
post 25.05.2006 21:22
Post #5 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 23.05.2006
Skąd: Warszawa




Podoba mi się twoje opowiadanie...

Napisane jest w sposób przystępny, wszystko tworzy taki klimat pełen oczekiwania na nadejście lepszych dni... Czekam zniecierpliwieniem na kolejny rozdział....ciekawi mnie twój opis reakcji Snape na wiadomość o dziecku...jeśli wogóle się dowie XD
Pozdrawiam


--------------------
Bywają myśli tak głębokie, że pogrążają autora...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 19.08.2006 20:24
Post #6 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



Bardzo ciekawy i oryginalny fick. Mimo trudnego tematu czyta się bardzo lekko. I umieram z ciekawości, jak potoczą się dalsze losy Hermiony i Zoe, i czy dojdzie do spotkania ze Snape'em...


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 23.04.2024 18:12