Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Wolność To Tylko Nieświadome Zniewolenie, erotyk perwersyjny

Margaret Brown
post 28.12.2010 00:58
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 27.12.2010




Opisywać postaci chyba nie muszę, ponieważ wszyscy ową bohaterkę znają, jeśli nie z sagi Rowling to z fan ficków, które już dostatecznie wypaczyły w Waszej wyobraźni osobowość Hermiony Granger, tak samo jak reszty bohaterów. Wybaczcie, ale ja zrobię to jeszcze bardziej perwersyjnie. O ile post nie zostanie usunięty za zbyt erotyczne treści, co jest bardzo możliwe.

Prolog

Przenieśmy się teraz do klasy piątej, gdy dziewczyna miała lat piętnaście i była niewinną i cnotliwą istotą, a za jedyne źródło demoralizacji mogła uważać opowieści swoich koleżanek z dormitorium Pravati Pail i Lavender Brown. Pewnego wieczora rozmowy dziewczyn zeszły na dosyć popularny, ale jakże unikany przez pannę Granger temat.
-I wiecie co wtedy się stało...- Lavender zawzięcie relacjonowała pewne zdarzenie mające miejsce na Balu Bożonarodzeniowym rok temu z udziałem jednego z uczniów Durmustangu. Jej policzki poróżowiały i zachowywała się jakby miała zdradzić jakąś wielką tajemnicę. Hermiona i Pravati siedziały na swoich łóżkach i z uwagą słuchały koleżanki.
-On wtedy mnie namówił, żebyśmy... no zrobili to- oświadczyła na wydechu.
-Co? Pocałowali się?- wypaliła bez zastanowienia panna Granger. Reakcją dziewczyn był głośny śmiech pełen politowania.
-Nie, Miona. Uprawiali seks- wykrztusiła wreszcie Lavender- na początku trochę bolało, ale potem było fajnie- oświadczyła dumna z siebie. Hermiona spojrzała na koleżankę z otwartymi ustami. Było dla niej szokiem, że w tak młodym wieku można robić takie rzeczy.
-Wiecie co... teraz, jak nie mam z kim to robię to sama. Wystarczy wyobrazić sobie jakiegoś seksownego faceta na przykład Harrego, albo Malfoya- szepnęła cicho jakby naprawdę zdradzała tajemnicę swojego życia.
Pravati na te słowa uśmiechnęła się lekko zawstydzona. Hermionie zrobiło się gorąco.
-Co?!- krzyknęła nagle jakby nie dosłyszała.
-Ech, Miona ty zawsze byłaś oziębła. Z Krumem to się nawet nie całowałaś- powiedziała Pravati powątpiewająco, patrząc na Lavender jak w obrazek. Po policzkach Hermiony popłynęły łzy upokorzenia. Zasunęła kotary wokół swojego łóżka i położyła się na lewym boku. Głośne chichoty dziewczyn ledwo do niej docierały. "Oziębła"- powtarzała ciągle w myślach. Cóż mogła poradzić, że wpajano w nią inne wartości, a żadnej potrzeby uprawiania seksu na razie nie miała. Uważała, że na takie czynności jest za młoda, poza tym nie miałaby z kim. Zasnęła dręczona uciążliwymi myślami.

****

Dłonie mężczyzny błądziły po jej ciele wywołując naprawdę niechciany dreszcz i ciepło wewnątrz podbrzusza. Nie wiedziała co się dzieje i kim on jest, wiedziała, że jest naga. Próbowała się odwrócić, żeby zobaczyć jego twarz. Trzymał ją bardzo mocno w pasie uniemożliwiając tę czynność. Gdy tylko się poddała jego dłonie powędrowały między lekko rozchylone uda. Spojrzała w dół. Zobaczyła jak palce mężczyzny zaczynają pieścić jej kobiecość, zwłaszcza w jednym szczególnie wrażliwym miejscu. Westchnęła, czuła napięcie wszystkich mięśni i jakby wyczekiwanie w napięciu na coś obłędnie przyjemnego, co miało się za chwilę zdarzyć. Wtedy poczuła chęć ujrzenia jego twarzy. Jakie było jej zdziwienie, gdy dostrzegła znajomego i znienawidzonego blondyna- Dracona Malfoya.
Obudziła się drżąca i spocona. Patrzyła szeroko otwartymi oczami na materiał baldachimu okalającego jej łóżko. Nagle zorientowała się, że jej ręce jakimś niewytłumaczalnym sposobem znalazły się pomiędzy udami, a jej nogi były zgięte w kolanach. Poczuła obrzydzenie do samej siebie i natychmiast je wyjęła. Ku jej większemu zdziwieniu były pokryte niezidentyfikowaną substancją. Zaczęła się zastanawiać jak to się stało i dlaczego. Napięcie w pobudzanym wcześniej strategicznym miejscu nie zelżało ani trochę, chwilowo ostudzone przez szok rozbudzonej dziewczyny, zaczęło powracać ze zdwojoną siłą. Walczyła, przewracała się z boku na bok, ale to nic nie dało. Przy każdym ruchu, materiał piżamy ocierający się o pobudzone ciało, piersi, brzuch, był nie do zniesienia. Była przestraszona, bo nigdy jeszcze nie znalazła się w takiej sytuacji. Zdała sobie sprawę, że miała erotyczny sen z udziałem swojego wroga, do tego był wyidealizowany, przystojny, delikatny, zupełnie inny niż prawdziwy. Jej wyobraźnia dała upust wtedy kiedy rozum jej nie filtrował, czyli we śnie. No tak, to tylko sen- powtarzała w myślach. Czytała kiedyś w mugolskiej gazecie dla nastolatek o takich przypadkach, gdy była na wakacjach w domu. Nie sądziła, że coś takiego spotka ją już teraz. Po chwili zastanowienia, postanowiła dać upust emocjom, doznać nieznanych wcześniej przyjemności.
Podwinęła koszulkę nocną, tak aby mieć łatwy dostęp do piersi i zaczęła je delikatnie gładzić. To nawet miłe- pomyślała. Obficie polizała palec i zaczęła nim drażnić stwardniały sutek, potem drugi. Chwilę później ej ręce same powędrowały do strategicznego miejsca, nęcone widokiem rozłożonych nóg. Najpierw delikatnie przejechała wewnątrz palcem, a gdy zahaczył o twardą fałdkę skóry, głośno przełknęła ślinę i poczuła napięcie wszystkich lędźwi przy jednoczesnym gorącu, rozchodzącym się po całym jej ciele. Dziewczyna intensywnie ruszała palcami. Widziała, że to wystarczy. Nie całą minutę później dormitorium wypełnił stłumiony jęk Hermiony, która przeżyła pierwszy w życiu orgazm. Jej mięśnie mocno zaciskały się na jej palcach, była oszołomiona, spocona, ale szczęśliwa, gdy chwilę później opadła zmęczona na poduszki.
Oddychała ciężko, jej myśli uporządkowały się kilka minut później, najgorsze w tym wszystkim było to, że gdy dochodziła do spełnienia miała przed oczami twarz Malfoya. Wyobrażała sobie, że to on doprowadza ją do rozkoszy. Ale to pozostanie tylko moją tajemnicą- i zasnęła z uśmiechem na ustach.



Rozdział I

Dracon Malfoy, arystokratyczny siódmoklasista, od co najmniej dwóch lat był uważany przez hogwarckie dziewczęta za jeden z najbardziej pożądanych obiektów seksualnych w szkole. Rangą tą musiał się dzielić jedynie ze swoim przyjacielem Blaisem Zabinim, który jako jego zupełne przeciwieństwo skupiał zainteresowanie tych, które wolały subtelnych brunetów od aroganckich blondynów. Te niewinne dziewczęta nie miały pojęcia, że jasnowłose uosobienie seksu może mieć pewien krępujący problem.
Otóż Dracon Malfoy czuł się od kilku dni... śledzony. Nie potrafił poradzić sobie z wrażeniem, że ktoś wieczorem szpieguje go we własnym dormitorium i pokoju wspólnym oraz przy nocnych wycieczkach po korytarzach zamku. Wczoraj uzyskał dowód, że jest to osoba, która w jakiś magiczny sposób stała się niewidzialna. Podejrzewał nawet motywy, widocznie była to jakaś zdesperowana lub napalona fanka. W każdym razie był pewien, że wczoraj osobę tę przez przypadek przyciął w drzwiach swojej sypialni. Był w szoku, gdy drzwi nie chciały się zamknąć, i napierały na coś, czego widać nie było. Szybko puścił klamkę i starał się wyczuć, co to takiego. Jego dłonie zdążyły musnąć jakiś niewidzialny, śliski materiał. Później szukał już na próżno, prześladowca musiał się wymknąć.
Miał pewien pomysł, jak raz na zawsze odkryć kim jest ta osoba i czego od niego chce. Alle do jego realizowania potrzebował właśnie Blaisa Zabiniego.
-Żartujesz, prawda?- to była jego reakcja na to co usłyszał.
-Nie, Blaise. Czy tak wyglądam, gdy żartuję?- zapytał Draco, dla lepszego efektu niewinnie się uśmiechając.
-Jeśli się zgodzę, stawiasz alkohol do końca swojego marnego życia, Smoku-odpowiedział brunet z ironią, przyglądając się swojemu przyjacielowi.
-Jasne- zgodził się blondyn, powstrzymując się od skomentowania epitetu "marny".

***

Pusta butelka whisky leżała na podłodze dormitorium Dracona samotna, gdyż oni obecny tam Blaise opróżniali właśnie drugą. Rozwaleni w najbardziej nieformalnych pozach na dużym łóżku, rozmawiali o wszystkim i o niczym, czekając tylko na znak obecności w sypialni intruza. Chwilę później, jakby na zawołanie, z pobliskiego regału spadło pióro, zupełnie jakby uczynił to niekontrolowany podmuch wiatru, mimo że drzwi i okna były zamknięte. Mocno wstawieni przyjaciele, nie mieli jeszcze tak przytępionych zmysłów, aby nie odczytać tego wydarzenia jak gwizdka przed meczem quiddicha.
Draco już czuł satysfakcję i ulgę na myśl o zdekonspirowaniu tego prowokatora lub prowokatorki, jednak przedtem należało zrobić coś, aby jego lub ją zszokować i osłabić czujność. I tutaj trafił w dziesiątkę...
Niepewnie, choć ośmielony dużą dawką alkoholu, zbliżył się do bruneta na niebezpieczną odległość kilku centymetrów. W jego brązowych oczach, dostrzegł szczere zainteresowanie, a nawet rozbawienie. Lekkie zawroty głowy, odrywające od rzeczywistości, przekonały Dracona do wykonania ostatecznego punktu swego planu. Raptownie zbliżył swoje usta do twarzy Blaisa, oczekując, że ten odruchowo się odsunie. Nic takiego jednak się nie stało. Obaj poczuli dotyk swoich warg, lekko natarczywy, lecz przyjemny. Blondyn przejął inicjatywę, powoli wsuwając dłonie pod koszulkę przyjaciela, jednocześnie wsuwając brutalnie język do jego ust. Obaj poczuli smak alkoholu i podniecenie, którego powodem było popełnianie czynu zakazanego. Zdziwiło ich to, w końcu mieli jedynie udawać, ale teraz przynajmniej wyjdą przekonująco. Ku zdziwieniu Dracona, to Blaise właśnie przejął inicjatywę, przyciskając go swoim ciałem do łóżka. Blondyn poczuł, że jego członek zaczyna nabrzmiewać, a męskość przyjaciela nieznacznie wbija mu się w biodro. Zaaferowani pieszczotami, nie usłyszeli cichych westchnień dochodzących spod ściany, a może tylko udawali, że nie słyszą. Po chwili wydarzyło się naraz wiele gwałtownych rzeczy. Część zaplanowanych, część zaskakujących.
Blaise rzucił się do drzwi, trzymając różdżkę w dłoni, zatarasował je. Blondyn w tym samym momencie skierował się w drugą stronę, machając na oślep rękami. Potknął się o coś i ku swojemu zdziwieniu wylądował na czymś śliskim i twardym. Lekko oszołomiony, starał się wyczuć kończyny, zacisnął ręce tam gdzie powinna znajdować się szyja. Usłyszał odgłos krztuszenia, ofiara zaczęła się rzucać, zrzucając przy tym z siebie pelerynę, której srebrny materiał przed sekundą kazał się oczom Ślizgonów. Jednak największy szok przeżył Dracon. Na jego podłodze leżała Hermiona Granger, w skąpej koszuli nocnej, dusząca się, ponieważ blondyn wciąż zaciskał dłonie na jej gardle.
-Puść ją, bo się udusi-Blaise nagle oprzytomniał. Zszokowany arystokrata otrząsnął się i natychmiast puścił dziewczynę, wstając na równe nogi z głupkowatym wyrazem twarzy, którego po prostu nie da się opisać.
-k...,Granger!- krzyknął nagle. Dziewczyna kaszlnęła kilka razy i w pozycji półleżącej zaczęła się cofać w stronę ściany, jak wystraszone zwierzę. Dziwności tej sytuacji dopełnił głośny śmiech Blaisa.
-No i z czego się cieszysz?- warknął Draco, po czym podszedł do Granger i brutalnie podniósł ją do pozycji siedzącej.
-Wiesz na co mam teraz ochotę?- zapytał głośnym szeptem, z ustami tuż przy uchu dziewczyny.
-Nie...- odpowiedziała niepewnie, wystraszona.
-Mam ochotę cię zgwałcić, poćwiartować, a twoje szczątki wrzucić do jeziora-oświadczył syczącym szeptem, mocno przylegając swym ciałem do Hermiony. Odsunął się na chwilę i otaksował ją, chamsko spoglądając od twarzy, następnie przeciągając wzrok na kształtne piersi, skrępowane cienkim materiałem koszulki nocnej. Potem patrzył na brzuch i uda, aż w końcu jego lubieżny wzrok powędrował do wystraszonych oczu dziewczyny, która spazmatycznie łapała powietrze ze strachu.
-Czemu to robiłaś?- zapytał blondyn, znowu przysuwając się do Gryfonki i bezwiednie kładąc dłoń na jej pośladku.
-Boja... - Hermiona nie potrafiła wyartykułować nic więcej. Po chwili milczenia Ślizgon brutalnie złapał dziewczynę za rękę i zaciągnął na łóżko, gwałtownie zerwał z niej jedyne odzienie, pozostała zupełnie naga.
-Sama tego chciałaś przychodząc to bez bielizny- chłopak zaśmiał się lubieżnie, odpinając klamrę paska do swoich dżinsów.
-Nie, błagam- cicho szepnęła Gryfonka odsuwając się w najdalszy kąt łóżka i zasłaniając strategiczne miejsca swojego ciała. Po jej zaczerwienionych policzkach potoczyły się łzy strachu.
Blaise, jako jedyny racjonalnie myślący w tym towarzystwie człowiek, przerwał niebezpieczną sytuację.
-Smoku, odpuść.
-Słucham?-Draco był już na etapie ściągania spodni, nie dokończył tej czynności, odwracając się do przyjaciela z mocno zdziwioną miną.
-To co słyszałeś. Zostaw ją- Blaise ponowił prośbę, mając w zanadrzu asa ukrytego w rękawie.
-To chyba żart? Ona mnie tu szpieguje, nadszarpuje moje zdrowie psychiczne, a ja nawet nie mogę się zemścić?- zapytał blondyn z niemym wyrzutem wymalowanym na twarzy.
-Jesteś mi coś winien. Mam ci przypomnieć? -brunet spojrzał sugestywnie na swojego przyjaciela, oblizując wargi. Dracon wciągnął powietrze w niekontrolowany sposób, w końcu nachylił się i podciągnął spodnie, po czym podszedł do barku i nalał sobie whisky.
Usiadł w fotelu i zaczął pić, patrząc wyczekująco na bruneta.
-Skoro chciałeś ją dla siebie, to trzeba było tak od razu mówić- Dracon uśmiechnął się zjadliwie- Ja popatrzę, nie krępuj się- dodał zapalając papierosa. Ku jego zdziwieniu, sprowokowany Blaise podszedł do łóżka i usiadł obok przestraszonej dziewczyny, niepostrzeżenie łapiąc ją za nadgarstki, co spowodowało odsłonięcie piersi, podkurczone nogi nadal zasłaniały jej łono.
-Nie przyznasz się czemu szpiegowałaś Smoka?- zapytał, patrząc Hermionie w jej przestraszone oczy. Pokręciła głową.
-W takim razie spędzimy czas w inny sposób- oświadczył lubieżnie, przejeżdżając językiem po szyi dziewczyny. Wiedziała już, że przyjdzie jej zapłacić wysoką cenę za to, co zrobiła.

Powoli ulegała wprawnym pieszczotom bruneta, czując znajome napięcie w rozgrzanym podbrzuszu. Jednocześnie podniecał ją wzrok Dracona, siedzącego na fotelu i palącego papierosa. Patrzył na nią spod przymrużonych powiek, na samą myśl, że mógłby się dołączyć do ich zabawy zadrżała.
-Widzę, że ci się podoba Granger, a teraz cię zerżnę, jeśli pozwolisz...- Blaise nie dał jej odpowiedzieć zamykając usta głębokim pocałunkiem. Jednocześnie rozsunął jej nogi kolanem, zapewniając sobie dostęp do wnętrza dziewczyny. Poczuła dłoń na piersi, natarczywie pieszczącą stwardniały sutek, po czym po brzuchu przesunął ją na łono Hermiony, pieszcząc przez chwilę wnętrze ud, by przejechać wreszcie dłonią po twardej łechtaczce, co spotkało się z głośnym jękiem kochanki. Chwilę potem zatopił w niej palce.
-Jesteś mokra- skomentował, po czym zaczął coraz intensywniej poruszać w niej palcami. Gdy była na skraju rozkoszy mocno w nią wszedł. Była dość ciasna, jednak dziewicą z pewnością nie była, co chłopak przyjął z ulgą. Zaczął dość intensywnie się w niej poruszać się, przygniatając dziewczynę swoim ciałem. Oboje głośno jęczeli, ona wbijała paznokcie w plecy Blaisa, co jakiś czas łącząc spojrzenie z Draconem, który nadal spokojnie siedział na fotelu w samej bieliźnie, jednak z widoczną erekcją. Jego źrenice były rozszerzone, co nie uległo uwadze dziewczyny. W pewnym momencie podniósł się z fotela, dziewczyna nie bardzo wiedziała co się dzieje, była już bliska spełnienia, Blaise przerwał.
-Teraz na pieska, kochanie- usłyszała. Posłuchała się natychmiast klękając na łóżku i podpierając się rękami, wypięła pośladki w stronę mężczyzn. Zaraz potem poczuła mocne pchnięcie, Blaise znowu w nią wszedł. Gdy otworzyła usta, jej kolejny jęk został stłumiony. Dracon klęknął przed jej twarzą, wkładając w usta swoją nabrzmiałą męskość. Zszokowana taką sytuacją dziewczyna, wciąż zdekoncentrowana przez kolejne pchnięcia Blaisa, dające jej niewymowną rozkosz, nie wiedziała co robić. Blondyn potraktował ją obcesowo, chwycił za włosy i począł poruszać się w jej ustach bardzo głęboko. Spojrzenia Blaisa i Dracona spotkały się, co wymuszała obrana przez nich pozycja. Było to spojrzenie poniekąd porozumiewawcze. Obaj nachylili się nad plecami dziewczyny, złączając swoje usta w brutalnym pocałunku. Języki mężczyzn poczęły toczyć ze sobą walkę, dla obu niewymownie przyjemną . Spełnienie przyszło prawie w tej samej chwili. Blondyn wytrysnął w usta Hermiony, przygryzając przy tym wargę Blaisa, poczuł metaliczny smak krwi. Dziewczyna połknęła nasienie, nie mając zbytniego wyboru by je wypluć. Chwilę potem rozległ się jej stłumiony jęk, gdy pogrążyła się w bezdennej rozkoszy.

Gdy było po wszystkim siedzieli w milczeniu, głośno łapiąc powietrze. Dziewczyna poczuła się wyraźnie zmieszana zaistniałą sytuacją, docierało do niej, że przed chwilą przeżyła coś, co nie miało mieć miejsca. Nagle dało się słyszeć pukanie do drzwi.
-Kto tam?- zapytał blondyn, nawet nie podnosząc się z miejsca.
-To ja Crabbe. Jest u ciebie Blaise?
-k..., czego chcesz?
- Snape złapał chłopaków na paleniu zioła i teraz robi rewizję w ich pokojach. Kazał zawołać któregoś z prefektów.
-Dobra już idę- odpowiedział zrezygnowany Blaise, zakładając na siebie jedynie szlafrok, pospiesznie wyszedł z pokoju. Dało się słyszeć jeszcze wymianę zdań na korytarzu,.
-Cp wy tam robiliście?
-Pieprzyliśmy Granger, a co?
-Ta , jasne- korytarz wypełnił głośny śmiech, tymczasem dziewczyna jęknęła, tym razem ze zrezygnowaniem. Dracon uśmiechnął się jedynie na jej zakłopotanie. Siedział, bezczelnie paląc papierosa, nie przejmując się swoją nagością. Gryfonka jednak skuliła się w kłębek, szczelnie okrywając się kocem.
-Kto by pomyślał, Wszechwiedząca Granger nie jest dziewicą.
-Skąd wiesz?- wyzywająco zapytała, podnosząc wzrok.
-Gdybyś była, po takiej akcji zwijałabyś się z bólu. Zresztą nie krwawisz- dodał po chwili zastanowienia.- Kto to był?
-A co cię to obchodzi?
-To ciekawe, niezwykle ciekawe. Będę obstawiał. Czyżby Wieprzlej?
-Nie!
-Hm… czyżbym nie doceniał ciotowatego Pottera?- zapytał z przekąsem. Dziewczyna jedynie się zarumieniła i spuściła wzrok.
-No nie! Ja pierdolę. Musisz mieć niezły uraz na psychice. Nie dziwię się, że jara cię podglądanie kogoś, kto potrafi się zabrać do rzeczy- szeroki, pełen pogardy uśmiech zagościł na twarzy blondyna.
-No więc doszliśmy do sedna sprawy. Zadam ci to pytanie po raz ostatni. Czemu mnie szpiegowałaś?
-Bo… bo mi się podobasz- widać uznała, że dalsze unikanie odpowiedzi nie ma sensu. Porzuciła wstyd i nabrała pewności siebie.
-Nie pochlebiłaś mi. Podobam się każdej- odparł znudzony blondyn.
-Ale żadna nie posunęła się do czegoś takiego, czy się nie mylę?- zapytała, triumfując. Wyjęła papierosa z ust Dracona, po czym głęboko się zaciągnęła. Chłopak był oniemiały jej nagłym przypływem pewności siebie.
-Umiesz się bawić, ale masz sporo do stracenia. Co zrobisz, gdy jutro postaram się, aby każdy w zamku wiedział co tutaj zaszło?
-Hm… A czemu miałbyś to robić? Żeby wszyscy twoi znajomi dowiedzieli się, że pieprzyłeś szlamę, czysto krwisty arystokrato?- odpowiedziała logicznie. Blondyn jedynie uśmiechnął się z uznaniem.
-Powinnam iść.
-Szczególnie kiedy kręci się tu Snape. Nie ma mowy, zostajesz na noc. Mam ochotę cię trochę poobracać.
-Nie jestem twoją zabawką. Idę.- Gryfonka wstała, szukała wzrokiem na podłodze swoich rzeczy.
-Czy nie tego chciałaś przychodząc tutaj? = chłopak mocno złapał ją za ramię i przysunął do siebie- Żebym cię wreszcie przerżnął?
-Zostaw mnie.
-Nie- odparł zdecydowany. Szybkim ruchem rzucił dziewczynę na łóżko, po czym przygniótł ją swoim ciałem. Zaczęła się wyrywać, jednak jej dłonie zostały mocno przyciśnięte do łóżka.
-Nie uciekniesz. Lepiej współpracuj, bo będzie bolało- brunetka kiwnęła głową. I tak straciła już godność, racjonalniej było się poddać i mieć odrobinę przyjemności z tego całego upokorzenia. Jednocześnie czuła niezwykły pociąg to tego nietuzinkowego osobnika, często wyobrażała sobie jak by to było, gdyby doszło między nimi do zbliżenia. Zazwyczaj tak ją to podniecało, że musiała sobie sama ulżyć.
-Rozsuń nogi- rozkazał, uwalniając ją spod swojego ciała. Obcesowość trochę ją onieśmieliła, ale powoli spełniła to żądanie. Spojrzał na nią przymrużając oczy, zadowolony że znowu udało mu się ją zawstydzić. Przesunął powoli ręką po wewnętrznej stronie uda, po czym dobrał się do cipki, delikatnie gładząc ją palcami, od niechcenia zahaczając o coraz bardziej nabrzmiałą łechtaczkę. Zsunął palce niżej, czując, że dziewczyna staje się coraz bardziej mokra, wdarł się dwoma palcami do jej wnętrza. Poruszał miarowo, powodując, że brunetka coraz gwałtowniej napierała na jego dłoń, uchylając usta i wzdychając z coraz większej przyjemności. Był obcesowy, interesowało go tylko to miejsce grzechu, nawet nie dotknął jej ust czy piersi. Przerwał pieszczoty, czując, że jego członek jest już stwardniały, pragnął tylko jednego, brutalnie w nią wejść. Zdezorientowana Gryfonka, toczyła błędnym wzrokiem, wyrwana ze słodkiej chwili zbliżającej ją do uniesienia. Gdy zobaczyła jego twarz nad swoją, zorientowała się co zaraz nastąpi, w oczekiwaniu na wypełnienie wygięła biodra do przodu, rozluźniając wszystkie mięśnie. Poczuła go między udami, był twardy i wilgotny, ocierał się o jej łono, westchnęła głośno zniecierpliwiona. Sadysta powstrzymał swoje zapędy, chcąc pastwić się nad swoją kochanką w inny sposób. Bawił się tak z nią jeszcze kilka chwil, po czym powoli się zatapiał w niej. Poruszał się miarowo i powoli. Dziewczyna oplotła nogami jego biodra, pragnąc mocniejszego zespolenia, jednak chłopak nie przyspieszał tempa. Gdy już wijąca się pod nim Gryfonka zaczynała jęczeć, błagając o litość, przestawał się w niej poruszać. Jej błagania jeszcze bardziej go podniecały, w pewnym momencie stracił już kontrolę. Wchodził w nią mocno i szybko, najgłębiej jak mógł. To tempo doprowadziło dziewczynę do szaleństwa, jęki obojga wypełniły po raz kolejny sypialnię. Poczuła w sobie jego potężny wytrysk, gdy tylko jej mięśnie zaczęły się mocno zaciskać na jego członku. Zamroczeni spełnieniem, leżeli długą chwilę w tej samej pozycji, ciężko oddychając. W końcu Dracon zszedł z dziewczyny, kładąc się obok. Ona jeszcze czuła rozlewającą się w swoim wnętrzu spermę. On położył się na boku podpierając głowę ręką. Zaczął się przyglądać swojej młodej kochance. Twarz miała zroszoną potem, zamglone spełnieniem oczy i delikatny uśmiech. Miał ochotę przywrócić ją do rzeczywistości, wyzwać od dziwek i stąd wyrzucić, ale nie mógł. Pierwszy raz zdobył się na czuły gest wobec niej, pogładził delikatnie po policzku. To przywróciło ją do rzeczywistości.
-Teraz mogę już iść?- zapytała zachrypniętym głosem.
-Nie- odpowiedział, przytulając Hermionę do siebie nawet ku swojemu zdziwieniu.
-Przecież tego nie chcesz.
-Masz rację, nie chcę- odpowiedziała wtulając się w tors blondyna. Zamknęła oczy, czuła ogarniającą senność.

Rozdział II

Następnego dnia, panna Granger, niewyspana, zmęczona i obolała, pojawiła się przed salą eliksirów. Harry i Ronald powitali ją raczej normalnie.
-Znowu uczyłaś się w nocy Herm?- zapytał Ron.
-Tak, uczyłam się- odpowiedziała przeciągle. Nagle usłyszała parsknięcie śmiechem. Kilka metrów dalej stał Malfoy, którego nie zauważyła wcześniej. Miał lekko podkrążone oczy, a na jego twarzy malował się perfidny uśmieszek. Gryfonka rzuciła mi zabójcze spojrzenie, po czym wróciła do rozmowy z przyjaciółmi.
-Nie zwracaj na niego uwagi, to palant- powiedział Potter, który oczywiście opatrznie zrozumiał całą sytuację.
-Wiem, Harry-odpowiedziała wściekła na blondyna, wczoraj obiecał zachować wszystko w tajemnicy.
***
-A teraz pan Zabini zamieni się z panną Granger miejscami i oboje przyjdą na szlaban dziś o 20. Mam nadzieję, że to nauczy was, że na moich zajęciach się nie rozmawia- zagrzmiał Sanpe. Hermiona wściekła na Rona, który dopytywał się jej o poprawność szczegółów swojego wypracowania, wstała i usiadła obok Malfoya. Po drodze minęła się z Blaisem, który na pewno nie rozmawiał z blondynem o nauce.
-Kłamczucha z ciebie. Ładnie to tak ściemniać przyjaciołom od serca?- szepnął Dracon.
-A co miałam powiedzieć?- odwarknęła.
-Prawdę. Oddałbym wszystko, żeby zobaczyć ich miny- odpowiedział rozmarzony.
-Spotkajmy się wieczorem na błoniach…- dodał po chwili.
-Po co?
-Porozmawiać.
-Ta jasne, już to widzę- odpowiedziała i zaczęła robić notatki, próbując ignorować dłoń blondyna na swoim kolanie.
***
-Spóźniłaś się- usłyszała głos dochodzący z cienia. Aż się wzdrygnęła.
-Do rzeczy- ponagliła, swojego rozmówcę. Wtedy podążyły ku niej dwie postacie. Okazało się, że Blaise też chce z nią o czymś „porozmawiać” przed szlabanem u Mistrza Eliksirów.
-Jutro urządzamy małą prywatną imprezę- zaczął blondyn.
-…i miłoby było, gdyby razem z tobą uczestniczyła w niej mała Weasleyówna- dokończył Zabini. Hermiona wybuchła głośnym śmiechem.
-Myślisz, że ona się zgodzi? Ginny chodzi z Finniganem, który pilnuje ją na każdym kroku. Ależ macie zachcianki.
-Hm… nie ma rzeczy niemożliwych. Masz zbyt wiele do stracenia. Postarasz się, Granger, dla swojego dobra- Dracon uśmiechnął się wrednie. Dziewczyna posmutniała, jak ona zaciągnie upartą Gryfonkę do dormitorium Ślizgonów?
-To by było na tyle, a teraz chodźmy na szlaban, bo Snape weźmie pod uwagę jakieś wyrafinowane tortury jak się spóźnimy- oświadczył Blaise. Ruszyli w stronę zamku.
***
-Odprowadzę cię- zaproponował Blaise, gdy koło godziny drugiej wychodzili z gabinetu Mistrza Eliksirów, zmęczeni po długim, ręcznym czyszczeniu jego laboratorium.
-Nie trzeba, nie raz chodziłam sama po nocy- odpowiedziała zimno.
-Kultura wymaga, abym cię odprowadził- nalegał.
-Więc chodźmy- poddała się w końcu, ruszając przodem przez korytarz. Szli w milczeniu, wreszcie znaleźli się przed portretem Grubej Damy.
-Dziękuję- powiedziała Hermiona.
-Za co?- zapytał opierając się o ścianę i unosząc pytająco brew.
-Za odprowadzenie. I…- zawahała się na chwilę- Za to, co zrobiłeś wtedy. Gdyby nie ty… on mógłby mnie skrzywdzić.
-Nie rób ze mnie świętego- odpowiedział delikatnie się uśmiechając- Więc nie czujesz się skrzywdzona?
-Nie, jeszcze nie.
-Wiesz co Granger, rozczulasz mnie… to dziwne- powiedział przybliżając się do dziewczyny. Poczuła jego ręce na swoich dłoniach.
-Ja też cię lubię Blaise- odpowiedziała ironicznie.
-To co, zaprosisz mnie?
***

Wiedziała, że każdy może wejść do Pokoju Wspólnego, aczkolwiek w nocy było to mało prawdopodobne. Mimo wszystko zgadzała się na wszystko co się tu teraz działo. Nagie ciała skąpane w blasku ognia z kominka, owładnięte zwierzęcą żądzą. Hermiona odgarnęła swoje kasztanowe loki ze spoconej twarzy, zawzięcie ujeżdżając Ślizgona siedzącego na kanapie. Pomieszczenie wypełniały wyuzdane jęki obojga, z każdą chwilą głośniejsze, gdyż dziewczyna mocniej nabijała się na Blaisa. Co jakiś czas ich usta łączyły się, by za chwilę oderwać się od siebie, skąpane w krwi. Ból działał na nich stymulująco, powoli zatracali się w nadchodzącej kumulacji rozkoszy. Wreszcie dziewczyna narzuciła szaleńcze tempo, którego oboje nie wytrzymali, zatopiła paznokcie w plecach swojego partnera głośno krzycząc. Opadli na siebie wykończeni, ich pulsujące ciała powoli wypełniało uczucie błogiego spełnienia.
-Hermiona!- od strony schodów prowadzących do dormitorium chłopców, doszedł długi, pełen żalu i zaskoczenia dźwięk piszczącego Pottera. Stał jak wryty, patrząc na dwa nagie ciała, fakt, że rozpoznał Blaisa Zabiniego jeszcze bardziej go zszokował.
-Harry?- pospiesznie zakryła się koszulą Ślizgona. Jednak Gryfon zarzucił na siebie Pelerynę Niewidkę, po czym zniknął w dziurze pod portretem.
-Herm… myślałaś, że te krzyki nikogo tu nie ściągną? Jeśli tak to jesteś naiwna. A o Pottera się nie martw, da się go jakoś zmanipulować.
-Nie sądzę…
-Wciśnij mu łzawą historyjkę o naszej wielkiej miłości i o tym, że przez nietolerancję i uprzedzenia musimy się ukrywać…
-Mam go okłamać?- zapytała, ubierając się w swoje rzeczy.
-Czas na decyzje już minął, wybrałaś jaka chcesz być. Teraz musisz ponieść konsekwencje-powiedział poważnie, zapinając spodnie. Hermiona posmutniała wyraźnie, dotarło do niej, że nie ma już odwrotu.
-Idę-powiedział, gdy już jego ubranie było kompletnie.
-Poczekaj- zatrzymała go, chwytając za rękę. Zlizała krew sączącą się z kącika ust Blaisa, o której widocznie zapomniał. Uśmiechnął się lubieżnie na jej poczynania.
-Jutro będzie bolało- pocieszyła go, zgarnęła swoje rzeczy i ruszyła schodami do swojego dormitorium.

***

Harry nie odzywał się do niej przez cały kolejny dzień, zawzięcie jej unikając. Udało jej się go złapać w bibliotece.
-Posłuchaj mnie, proszę- powiedziała siadając obok niego.
-Nie, wszytsko widziałem. Jesteś zwykłą dziwką, jak mogłaś coś takiego…
-Ranisz mnie Harry. Kocham Blaisa i chcę z nim być, ale teraz nie możemy się ujawnić- kłamała jak z nut- Miłość nie wybiera. Nic na to nie poradzę.
-On jest Ślizgonem, poza tym… myślałem, że nadal coś nas łączy, jak widać się pomyliłem.
-To był jeden raz, Harry. Umówiliśmy się, że o tym zapomnimy. Jesteś moim najlepszym przyjacielem nie chcę tego zniszczyć. Proszę-powiedziała ze łzami w oczach, zostawiając chłopaka w bibliotece ze swoimi myślami. Miał trochę łagodniejszą minę, widać jej słowa do niego dotarły i odniosły zadowalający skutek. Uśmiechnęła się do siebie. Poczuła swoistą satysfakcję z tego jak łatwo jej było manipulować tym łatwowiernym chłopcem.
-Jestem zła-szepnęła do siebie. Jednak dziś czekało ją jeszcze jedno wyzwanie. Musiała jakoś namówić Ginny na udział w „prywatnej imprezie” u Ślizgonów. Z nią tak łatwo nie pójdzie. Ginevra była inteligentna i przebiegła… trzeba było działać inaczej.

***
Ciekawość i podniecenie towarzyszyły jej podczas drogi do lochów. Mimo wczorajszej przygody z Blaisem czuła coraz bardziej rosnące libido. Dzisiaj chciała Malfoya, chciała czuć to co wtedy, strach, niepewność i zniewalającą rozkosz. Obok niej kroczyła Ginny. Zaciekawiona, choć lekko zirytowana. Nocna wędrówka niezbyt jej się widziała, musiała nakłamać swojemu chłopakowi i odwołać ich wieczorne spotkanie. Hermionie udało się ją namówić prostym sposobem. Powiedziała prawdę. Całą prawdę. Rudowłosa była na tyle tolerancyjna , że nie skomentowała niczego, od razu zgodziła się pomóc przyjaciółce. Oczywiście miała przy sobie różdżkę, tak na wszelki wypadek. Zastanawiała się, czy będzie musiała jej użyć. Było koło jedenastej gdy dziewczęta dotarły do lochów. Przy wejściu stali obaj, paląc papierosy z tym specyficznym ślizgońskim uśmiechem.
-Witamy szlachetne Gryfonki- zadrwił blondyn.
-Widzę, Weasley, że raczyłaś odwiedzić nasze skromne progi- zawtórował Blaise.
-Po prostu oddaję przysługę przyjaciółce, nie wyobrażaj sobie zbyt wiele- odpowiedziała z pogardą.
-Co jej powiedziałaś?- zapytał Dracon brunetki.
-Prawdę- odpowiedziała patrząc mu twardo w oczy. Nie tego się spodziewał… Liczył na wyrafinowane kłamstwo.
-Skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy, to zapraszam do środka- powiedział Blasie. Wejście do pokoju wspólnego Ślizgonów otworzyło się, weszli do lochu, gdzie siedziało jeszcze kilku uczniów, w tym Pansy Parkinson. Wlepiali w Gryfonki oczy, zszokowani, co mogą tu robić.
Parkinson zerwała się z miejsca, opuszczając swoje przyjaciółki i zatarasowała wejście do męskich dormitoriów.
-Draco! Co te wywłoki tu robią?- zapytała płaczliwie.
-Korepetycje- odpowiedział zdawkowo, uśmiechając się. Jednak Ginny poczuła się urażona wulgarnym językiem blondynki, co spowodowało, że w jednej chwili dziewczyna miała przyłożoną do gardła różdżkę, a rudowłosa uśmiechała się triumfalnie.
-Coś ty powiedziała, suko?- zapytała spokojnym głosem.
-Nie odważysz się…
-Nie?- Ginny zaśmiała się głośno.
-Dręt…- rudowłosa uniosła różdżkę, jednak nie zdążyła wypowiedzieć do końca zaklęcia, gdyż ktoś wyrwał jej ją z ręki.
-Nie chcemy tu ekscesów Weasley, złość radzę wyładowywać w bardziej,.. pożyteczny sposób- powiedział Dracon, który uratował sytuację.
-A ty Parkinson opanuj język, bo aż się coś robi, że ktoś z takimi manierami jest w Domu Węża- skomentował Blaise. Pansy już nic nie powiedziała. Czwórka ruszyła po schodach na górę.
-Oddaj mi różdżkę, Malfoy.
-Nie. Bo jeszcze mnie obezwładnisz i wykorzystasz- odpowiedział z cwaniackim uśmiechem.
-Tak, marzy mi się to. Przejrzałeś mnie- zaironizowała.
***
Siedzieli w dormitorium Blaisa i pili. Ginny miała mocną głowę, więc wlewała w siebie kolejne porcje whisky, równo ze Ślizgonami. Hermiona była trochę bardziej pijana. Dracon to zauważył i nie omieszkał wykorzystać.
-Choć Granger- pomógł jej podnieść się z podłogi, po czym wylądowali na łóżku Blaisa w drugim kącie pokoju.
-A teraz zrobisz mi dobrze… ustami- szepnął jej do ucha. Nie obchodziło go, że nie są sami, a nawet jeszcze bardziej podniecało.
Gryfonka uśmiechnęła się, z jej zamglonego wzroku można było wiele wyczytać. Zdjęła z niego koszulę, po czym zaczęła całować brzuch i powoli zdejmować spodnie.
-Hm… nie przeszkadza ci to?- Blaise zapytał rudowłosą, która wypiła właśnie kolejnego drinka.
-Jestem tak pijana, że nic mi nie przeszkadza- odpowiedziała. Jej błędny wzrok potwierdzał to bez wątpienia.
-Czyli stać cię na chwilę szczerości… chodzisz z Finniganem, tak?
-Nie mów mi o tym frajerze.
-To po co z nim jesteś? Jest bogaty, dobry w łóżku?
-Nie patrzę na majątek, a jeśliby oceniać po jego umiejętnościach… Zabini, dwadzieścia osiem sekund, rozumiesz?
-Słucham?
-On… - wypiła potężny łyk whisky- on kończy średnio po dwudziestu ośmiu sekundach.- powiedziała rozżalona. Blaise chciał się napić, ale nie udało mu się przełknąć, bo wypluł wszystko na dywan, gdy dotarł do niego sens wypowiedzi Ginny.
-To ja ci się nie dziwię, że jesteś taka znerwicowana- skomentował nadal się śmiejąc. W tym czasie w drugiej części pokoju zabawa się rozkręcała. Hermiona zdjęła spodnie i bieliznę z Dracona i zaczęła zawzięcie ssać jego męskość. Blondyn jęczał bezwstydnie, nie przejmując się dwójką konwersującą jak gdyby nigdy nic. Wreszcie osiągnął spełnienie, gwałtownie zanurzając się w ustach Gryfonki i wytryskując swoim nasieniem. Dziewczyna połknęła wszystko, po czym bezwstydnie oblizała wargi. Była niezmiernie podniecona.
-A teraz dziewczęta dajcie sobie buzi- Dracona poniosła wyobraźnia. Hermiona spojrzała na Ginny, która nieco zdziwiona oceniała sytuację. W ostatecznym rozrachunku wydało jej się to nawet niewinne i postanowiła spróbować. Podeszła do przyjaciółki i po chwilowym kontakcie wzrokowym ich usta złączyły się. Rudowłosa pieściła język brunetki, która odwzajemniała jej się tym samym. Ginny już chciała przerwać, gdy poczuła dłoń Hermiony na swojej piersi. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Dała się wciągnąć w wir pieszczot. Dziewczęta leżały na łóżku, zdejmując z siebie ubrania i namiętnie dotykając swoich rozpalonych ciał. Ruda czuła w ustach Hermiony smak nasienia Dracona, co jeszcze bardziej ją podniecało. Obaj mężczyźni obserwowali tę scenę z niemałym zdziwieniem, ale też z coraz bardziej lubieżnymi wyobrażeniami tego co jeszcze może się dziś stać.
W końcu Blaise postanowił przerwać to dla dobra wszystkich, biorąc pod uwagę że Weasleyówna jest zbyt pijana by racjonalnie myśleć. Złapał ją w pasie brutalnie odciągając od Hermiony i ciągnąc dziewczynę w kierunku drzwi. Dracon spojrzał na niego z dezaprobatą, ale również zrozumieniem. Hermiona leżała na łóżku zdezorientowana, z półprzymkniętymi powiekami.
-Poradzicie sobie sami- powiedział Blaise i wyprowadził rudowłosą z pokoju. Nie opierała się zbytnio, nie do końca wiedziała co się dzieje. Gdy byli już na korytarzu zapytała bezmyślnie opierając się o ścianę:
-Czemu to zrobiłeś?
-Sam nie wiem.
-I co teraz? Masz zamiar pozwolić mi spać na korytarzu, czy może odprowadzisz mnie do wieży Gryffindoru?- zapytała niezbyt wyraźnie, po czym osunęła się po ścianie.
-Chyba musiałbym cię zanieść, Weasley- uśmiechnął się złośliwie.
-Jak chcesz- odpowiedziała, zamykając oczy. Ślizgon wziął dziewczynę na ręce i zaczął iść w kierunku swojej sypialni.
Gdy byli już środku, bezceremonialnie rzucił dziewczynę na łóżko, co spowodowało chwilowy powrót jej świadomości.
-Ała! Gdzieś ty mnie przyprowadził, Zabini?- zapytała rozglądając się w ciemności po nieznanym pomieszczeniu.
-Do mojego dormitorium. Możesz tu spać, jeśli obiecasz, że nie zarzygasz mi pościeli, Weasley- dodał z krzywym uśmieszkiem i zaczął się rozbierać. Dziewczyna patrzyła na niego zdezorientowana. Nie wiedziała co robić, część jej chciała stąd uciec, ale rozum podpowiadał, że nie jest w stanie dotrzeć sama do swojej sypialni. No i bardzo chciało jej się spać, nawet widok prawie nagiego mężczyzny nie podziałał na nią tak jak powinien. Zwinęła się w kłębek na łóżku i momentalnie zasnęła. Brunet tylko uśmiechnął się pod nosem i położył obok dziewczyny, wyszarpując spod jej ciała koc. Poczuł znużenie, on też nie wylewał tego wieczoru za kołnierz. Uśmiechnął się pod nosem na wyobrażenie porannej reakcji rudowłosej, gdy obudzi się w jego łóżku. Zamknął oczy by zasnąć.


--------------------
Książki moje nie mają wam powiedzieć: bądź, kim jesteś, ale - udajesz, że jesteś, kim jesteś.

Witold Gombrowicz, Dzienniki
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Margaret Brown
post 28.12.2010 01:07
Post #2 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 27.12.2010




Rozdział III

W dormitorium Malfoya jednak noc dopiero się zaczynała. Gdy tylko Ginny i Blaise wyszli, Hermiona leżała wciąż na łóżku, z rozpiętą bluzką ukazującą czarny stanik. Patrzyła nieobecnym wzrokiem na drzwi, które dopiero się zamknęły. Była pijana, nawet gdy chwilę później zamknęła powieki, czuła że wiruje. Te zawroty głowy były raczej przyjemne, a jeszcze bardziej napięcie, które czuła na całym ciele. Była podniecona nowym doznaniem i jeszcze oszołomiona tym co działo się przed chwilą. Spojrzała na blondyna, który leżał oparty na łokciu i ślizgał wzrokiem po jej ciele, chłonąc każdą jego wypukłość i zagłębienie. Był jedynie w spodniach, które ciasno opinały się na jego pobudzonej męskości. Mimo, że niedawno szczytował w ustach dziewczyny, to co zobaczył przed chwilą na nowo pobudziło jego rządze. Nim się zorientowała, leżała na plecach przygnieciona do łóżka twardym ciałem, jego dłonie zacisnęły się na jej nadgarstkach, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Ich twarze dzieliła bardzo mała odległość, dziewczyna czuła na ustach jego oddech o zapachu tytoniu i alkoholu. Pomyślała wtedy, że chciałaby aby ją pocałował. Doszło między nimi już do kilku mocno erotycznych sytuacji, mimo to właśnie uzmysłowiła sobie, że czegoś jej brakowało. Do tej pory brała udział w bezpruderyjnych aktach, teraz dotarło do niej, że potrzebuje odrobiny czułości, mimo że od niedawna stała się zagorzałą nimfomanką. To co robiła z Blaisem dużo bardziej zaspokajało jej potrzeby, niż bycie jedynie obiektem kopulacji. Ale potrzeby psychiczne, to co innego. Do bólu pragnęła tego władczego blondyna. Czuła coś, co było ekstazą płynącą z uzależnienia.
Jednak on wciąż nie podjął żadnego kroku, aby spełnić to czego pragnęła, choć instynktownie to wyczuwał. Leżeli w bezruchu, w ciszy przerywanej jedynie przez przyspieszone oddechy. Aż w końcu Dracon otworzył usta i zapytał ją o coś, czego się nie spodziewała.
-Co robiłaś z Blaisem po szlabanie u Snapa?
-Słucham?- zapytała, a jej oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia.
-Odpowiadaj- jeszcze mocniej ścisnął jej nadgarstki.
-Dobrze wiesz, Malfoy. Zresztą nic ci do tego- wysyczała zjadliwie.
-Puściłaś się z nim- odpowiedział jeszcze bardziej niemiło, niż ona.
-Nie pierwszy i nie ostatni raz. Jeszcze niedawno ci to nie przeszkadzało, pamiętasz?- powiedziała szybko, wykrzywiając usta z bólu. Próbowała wyrwać się spod jego ciała, ale jedynie bezskutecznie szarpnęła kilka razy rękoma.
-Teraz to co innego. Jesteś moja, rozumiesz? – Hermiona gorzko zaśmiała się na te słowa.
-Nie będę twoją zabawką, już ci to kiedyś mówiłam!- wykrzyczała po chwili.
-Czy nie tego chciałaś, przychodząc do mnie?
-Nie. Wyobraź sobie, że nie marzyłam o tym aby mężczyzna, którego pragnę traktował mnie jak przedmiot!- wykrzyczała prosto w jego twarz. Czuła jak z jej oczu spływają łzy. On mimo to pozostał niewzruszony. Jednak wewnątrz zaczęło się w nim gotować. Próbowała go zmanipulować, próbowała wykrzesać z niego uczucia. To było jak najgorsza obelga, a przynajmniej tak to potraktował. Pragnął ją ukarać, za to że się otworzyła, za to wszystko co z nim robiła. Za to, że tak bezczelnie wtargnęła do jego życia.
-Nie zawsze ma się to, czego się chce, Granger- odpowiedział ze specyficznym zimnym uśmieszkiem. Uwolnił jej dłonie, ale tylko po to aby zerwać jej bluzkę, po czym próbował zdjąć z niej resztę ubrania. Dziewczyna nie ułatwiała sprawy, rzucała się i drapała go. W końcu zdenerwowany, znów ją unieruchomił.
-Uspokój się. Do kurwy nędzy, Granger, będę miał przez ciebie ślady!
-To mnie zostaw!
-Nie ma mowy, musisz wiedzieć gdzie twoje miejsce- gdy to powiedział, znów brutalnie zabrał się za zdejmowanie z Hermiony reszty odzienia i bielizny. Tym razem też się nie poddała. Z całej siły próbowała się wyrwać, zaciekle drapiąc blondyna. Gdy tak się miotali, dostrzegła w końcu w jego oczach niczym niezmąconą wściekłość. W końcu jego dłoń zacisnęła się na szyi dziewczyny. Zrozumiała, że to już przestało być grą. Jej oczy łzawiły, nie mogła załapać oddechu, dusiła się.
-To jak, będziesz grzeczna?- kiwnęła tylko głową. Gdy ją puścił, zaczęła spazmatycznie łapać powietrze. Po chwili się uspokoiła.
-Połóż się- powiedział. Spełniła polecenie od razu. Oddychała szybko, jej piersi gwałtownie unosiły się i opadały. Patrzyła na niego z niemym wyrzutem i bólem. Najbardziej pragnęła, aby ją teraz zostawił. Miała dość tej gry, a właściwie tego w co ona się przerodziła.
Patrzył na nią i zastanawiał się. Mógł wykorzystać sytuację, choć wiedział że ona tego nie chciała. Był wciąż jeszcze zdenerwowany, wręcz zirytowany jej zachowaniem. Nie dość, że nie podobało jej się jak ją traktuje, to jeszcze go podrapała. Chciał się teraz jej odwdzięczyć, wyżyć się na niej za to, że tak bardzo się do niej przywiązał, że aż nie mógł znieść myśli, że kochała się z innym, nawet jeśli to był jego przyjaciel. Już prawie czuł jak gwałtownie się w niej zatapia i z każdym brutalnym pchnięciem wywołuje u siebie rozkosz a u niej ból. `Nie. Nie możesz tego zrobić. Nie będzie chciała cię znać.` - jego sumienie szepnęło cicho. Posłuchał tego głosu.
-Wyjdź stąd, Granger. Szybko!- powiedział w końcu.
-Co?- oniemiała dziewczyna patrzyła na niego zdezorientowana.
-To co słyszałaś! Pospiesz się, bo zmienię zdanie- powiedział zimnym głosem. Dziewczyna nie czekając na kolejne ponaglenia pozbierała swoje ubrania, pospiesznie je na siebie założyła i wyszła z jego sypialni lekko się chwiejąc. Nawet na niego nie spojrzała. Po prostu wyszła.

****

Blaisa obudziły głośne świsty powietrza tuż przy uchu oraz włosy w ustach. Wolno się rozbudzając, doszedł do wniosku, że na jego ciele spoczywa ciężar. Otworzył oczy i ze zdziwieniem stwierdził, że Weasleyówna zrobiła sobie z niego materac. Przywierała do niego całym ciałem, z nogami owiniętymi wokół bioder. Jej długie włosy były rozsypane wszędzie i zasłaniały cały widok. Zrzucił dziewczynę z siebie nie siląc się na delikatność.
-Co się dzieje?- zapytała otwierając zaspane oczy. Widok Ślizgona w samej bieliźnie sprawił, że jej oczy zrobiły się okrągłe ze zdumienia. Podniosła się gwałtownie, co wywołało ogromny ból głowy, zamknęła oczy nie mogąc go znieść i zaczęła rozmasowywać skronie, co na wiele się nie zdało.
-Witaj Weasley.
-Zanim sobie przypomnę co tu robię, błagam, powiedz że masz eliksir na kaca.
-Za to, że chciałaś mnie udusić we śnie? Zapomnij.
-Błagam. Co chcesz w zamian?- od razu przeszła do negocjacji.
-Widać, że wychowałaś się wśród braci. Teraz gadasz do rzeczy.
-Więc?
-Zjesz ze mną śniadanie przy stole Slytherinu. Za…- spojrzał na zegarek- pół godziny.
-Dobrze, tylko daj ten eliksir- odpowiedziała, wciąż mając zamknięte oczy. Blaise wstał z miejsca, otworzył szufladę i podał dziewczynie małą fiolkę. Ruda łapczywie ją chwyciła i wypiła całą zawartość. Znów opadła na łóżko, jednak teraz czuła jak specyfik rozchodzi się po jej ciele likwidując nudności, ból głowy i stan ogólnego rozbicia. Po chwili była jak nowonarodzona. Uśmiechnęła się i powiedziała.
-Już sobie przypomniałam co tu robię. Tylko czemu jesteś bez ubrania?
-Nie śpię w ubraniu Weasley, My, Ślizgoni mamy swoje zasady.
-Taa… Chciałam cię udusić? O co ci chodziło?
-Leżałaś na mnie- odpowiedział z lubieżnym uśmieszkiem.
-Przepraszam. We śnie bardzo się rzucam. Pójdę się przebrać.
-Pamiętaj o obietnicy.
-Ale masz fanaberie. Niech ci będzie, do zobaczenia na śniadaniu- powiedziała i wyszła z dormitorium. Na korytarzu i w pokoju wspólnym na szczęście nikogo nie było.

****

-I co Blaise, jak dobra jest Weasleyówna? Było warto pozbawiać nas małego przedstawienia?- zapytał Dracon dyskretnie podczas śniadania, bo Pansy cały czas im się przyglądała chcąc wyłowić jakiekolwiek słowo z ich rozmowy.
-Jeszcze się o tym nie przekonałem- odpowiedział nalewając sobie kawy.
-Starzejesz się. Spałeś z nią w jednym łóżku i nic?
-Była tak pijana, że od razu usnęła, zresztą zasiałem ziarno zwątpienia, niedługo sama do mnie przyjdzie i będzie błagała, abym ją wziął. Dziewczyny są jednak nieskomplikowane.
-Całkowicie się nie zgadzam- odpowiedział Dracon buntowniczo, akurat w chwili gdy do Wielkiej Sali weszła Hermiona. Miała podkrążone oczy i była blada. Spojrzała na blondyna z pogardą i ruszyła do stołu Gryffindoru, siadając obok Pottera, który od razu zaczął jej o czymś nadawać, teatralnie gestykulując.
-Coś ty jej zrobił?- zapytał Blaise zdziwiony.
-Ostatecznie… nic.
-Wiem, że jesteś trudnym człowiekiem, ale skoro laska sama wskakuje ci do łóżka to chyba nie można tego spieprzyć. Ale ty jesteś wyjątkiem, Draconie Malfoy`u.
-O co ci k... chodzi?
- Znam cię i wiem, że zacząłeś się do niej przywiązywać, może nawet zaczęło ci zależeć. I właśnie dlatego potraktowałeś w taki sposób, że patrzy na ciebie z większą nienawiścią niż jeszcze rok temu? Gratuluję.
-Nie jest jedyną dziewczyną w zamku, Blaise. I wcale nie zaczęło mi zależeć, po prostu się nią znudziłem, powiedziałem jej to i teraz jest załamana i zła. To chyba oczywiste…
-Jesteś idiotą, wiesz przecież, że znamy się zbyt długo żebym nie wiedział kiedy kłamiesz.
-Daj spokój, ty zawsze narzucasz się ze swoja darmową psychoanalizą, tylko nie rozumiesz, że niektórzy nie mają ochoty słuchać twoich kazań na temat…
-Cześć- usłyszał za plecami dziewczęcy głos- Suń się Malfoy- Ginevra Weasley bezceremonialnie usiadła między Blaisem a Draconem.
-Witaj ponownie, kawy?- zapytał brunet.
-Chętnie- odpowiedziała Ginny smarując sobie tosta dżemem.
-Nie wiem, czy masz problemy z wyobraźnią przestrzenną, ale stół Gryfonów jest tam- Dracon wskazał na przeciwną stronę Sali- Jeszcze cię trzyma po wczoraju?
-Dzięki, Malfoy, ale czuję się świetnie- odpowiedziała. Blondyn spojrzał pytająco na przyjaciela, on tylko odpowiedział mu tajemniczym uśmiechem. Widok Ginevry spożywającej posiłek przy stole Slytherinu i gawędzącej z dwójką Ślizgonów wywołał poruszenie wśród wszystkich uczniów, którzy bezceremonialnie gapili się na ową scenę szukając potwierdzenia swoich omamów lub halucynacji. Takiego potwierdzenia nie znaleźli, bo scena owa była aż do bólu realna.
-No nie! Tego już za wiele!- krzyknęła głośno Pansy Parkinson. Teraz oczy wszystkich zwróciły się ku niej.
-Weasley, nie chcę cie widzieć przy naszym stole. To nie miejsce dla zdrajców krwi!- szatynka wstała i oskarżycielsko patrzyła na Ginny, która również wstała.
-Odwołaj to Parkinson- powiedziała prawie szeptem, ale cała sala zamilkła i teraz wszyscy przyglądali się tej scenie.
-Pansy, uspokój się. To nie jest tylko twój stół, więc nie psuj nam apetytu i się zamknij- powiedział głośno Blaise.
-Ginny! Co ty tam robisz?! Czemu jesz śniadanie przy stole Ślizgonów? Zmusili cię?- do siostry podszedł Ronald Weasley.
-Ron, nie wtrącaj się!- odpowiedziała Ginny.
-On ma rację, Gin. Nie powinnaś łamać tradycji i narażać się na takie docinki ze strony Parkinson- Harry Wybawca Ludzkości również postanowił wmieszać się w całą sprawę.
-Wybacz, Blaise, ale lepiej będzie jak już pójdę- Ginny odparła zrezygnowana. On tylko kiwnął głową i spojrzał na Parkinson najpogardliwszym wzrokiem na jaki go było stać. W Sali Wejściowej było słychać podniesione głosy, które dziwnie przypominały : „Odpierdol się Ron”.

***
Hermiona nie wiedziała czemu Ginny jadła śniadanie ze Ślizgonami, ale wyraźnie się jej nie podobało to co działo się później. A najbardziej wzrok Dumbledora, który ze skupieniem patrzył na rozgrywającą się scenę. Snape, siedzący obok niego już wstawał aby sypnąć szlabanami, ale Dumbledore go powstrzymał. Obserwowali scenę aż do jej zakończenia, po czym zaczęli cicho dyskutować, przy czym mina Snapa była nie do opisania. Wyglądał jak wściekły nietoperz.
Pierwsze dzisiaj były eliksiry. Dziewczyna siadła z tyłu, sama. Chciała się wyciszyć i pomyśleć. Snape długo nie przychodził. W sali panował gwar, a ona starała się nie patrzeć na Dracona. Obiecała sobie, że będzie go traktowała jak powietrze i zapomni o tym wszystkim co wydarzyło się w ostatnich dniach. Postanowiła sprowadzić swoje życie do normy. On też wydawał się zupełnie obojętny na jej osobę, co ułatwiało sprawę.
Do tej pory zastanawiała się czemu ją puścił. Tylko za ten przebłysk człowieczeństwa była mu wdzięczna. Zrozumiała, że to co robiła było bez sensu. Fałsz, kłamstwa i gierki, to nie tak chciała żyć. Postanowiła naprawić błąd jaki popełniła, mianowicie powiedzieć o wszystkim prawdę Harry'emu, który wydawał się oprócz Ginny jedyną osobą, z którą mogła szczerze porozmawiać.
Nagle do Sali wpadł wściekły Snape. Stanął za biurkiem i nawet nie sprawdził listy, tylko zaczął sączyć wściekłym głosem monolog.
-Możecie być z siebie dumni. Szczególnie ty Parkinson- tu dziewczyna podniosła głowę ze strachem- Rozmawiałem właśnie z dyrektorem. Natchniony sytuacją, której świadkami byliśmy na śniadaniu, dostrzegł problem w stosunkach międzydomowych Gryffindoru i Slyterinu. Aby temu zaradzić wpadł na niezwykle awangardowy pomysł, mianowicie zlecił mnie – tutaj jego twarz wykrzywiła się w wyrazie dezaprobaty i niedowierzania- organizację imprezy integracyjnej w Pokoju Wspólnym Ślizgonów- rozległy się pomruki niezadowolenia i zdziwienia.
-Sami jesteście sobie winni. Próbowałem uzmysłowić dyrektorowi, że zamknięcie was na całą noc razem może skończyć się tragicznie, ale Dumbledore w przeciwieństwie do mnie, wierzy w ludzi. Cóż… nie mam zamiaru przyczyniać się do tego żenującego wydarzenia, więc wyznaczam sprawców tego zamieszania, aby zorganizowali wyżej wymienione przyjęcie. Zatem Blaise Zabini, Dracon Malfoy i Pansy Parkinson się tym zajmą.
-Ale panie profesorze! Ja nawet się nie odezwałem! Nie miałem z tym nic wspólnego!- Malfoy zaczął się zawzięcie awanturować.
-Panie Malfoy, szczerze wątpię że nie miał pan żadnego udziału w początkach tej integracji, proszę mi wierzyć, wiem więcej niż ci się wydaje- Snape uśmiechnął się znacząco, po czym jego spojrzenie prześlizgnęło się na Hermionę. Dracon odwrócił się, by zobaczyć na kogo Snape tak patrzy i prawie podskoczył na krześle. Sugestia była tak niesubtelna, że nawet blondyn zorientował się, że Snape wie wszystko. Albo przynajmniej się domyśla. `Mógł coś zobaczyć na ostatniej lekcji eliksirów, kiedy rozmawiałem z Granger, a resztę sobie wydedukował`- pomyślał Draco.
-Jeszcze jakieś obiekcje?
-Eee… nie, panie profesorze.
-Rozumiem, że wszystko już jasne. Trójka skazańców zostanie po lekcji w celu omówienia szczegółów.


Rozdział IV

Dracon jeszcze dwa dni ubolewał nad niesprawiedliwością jaka go spotkała, potem wkroczył w fazę akceptacji. Było to pewne urozmaicenie, bo jego jedynym zajęciem w tym czasie, było skuteczne unikanie jakiegokolwiek kontaktu z Granger. Szczególnie po tym, jak Snape uświadomił ich, że zamierza pilnować uczniów tylko oficjalnie. W praktyce to oni są odpowiedzialni za to, aby nikt nikogo nie zabił. W rzeczywistości pozostali zostawieni sami sobie, ale Ślizonów jakoś to nie martwiło. Bez profesora stojącego na straży dobrych obyczajów i cnót, będzie można, stosownie do okazji, nagiąć pewne zasady regulaminu. Stało się jasne, że Snapowi zależy najbardziej na udowodnieniu Dumbledorowi pomyłki i skompromitowaniu jego szlachetnego pomysłu. A skoro możnaby się przy tym trochę zabawić… tego Ślizgonom nie trzeba było dwa razy powtarzać.

W czasie gdy cała szkoła huczała od plotek na temat piątkowej imprezy, która miała być obowiązkowa dla wszystkich uczniów dwóch skłóconych domów, od piątego roku wzwyż, Hermiona starała się porozmawiać szczerze z Harrym. Już kilka razy próbowała, ale jakoś nie miała odwagi aby powiedzieć mu prawdę. Tak okrutną, że złamałoby to cały światopogląd. W końcu zdobyła się na to.
Był czwartkowy wieczór. Oboje siedzieli do późna w pokoju wspólnym, który od dawna zaczął się wyludniać. Nawet Ronald poszedł wcześniej spać, gdyż skończyły mu się pomysły na uniknięcie jutrzejszej imprezy. Wszyscy troje doszli do wniosku, że nie ma wyjścia. Trzeba będzie pójść. Dla Hermiony było to wyjątkowo trudne. Unikanie JEGO na tak małym obszarze mogło się wydać prawie niemożliwe.
- Harry…
- Tak?
-Muszę z tobą poważnie porozmawiać.
- O czym? – zapytał odrywając się od książki o quddichu.
- To nie będzie łatwe.
- Dlaczego?
- Bo wierzysz w miłość.
- A ty nie?
- Nie.
- I o tym chciałaś mi powiedzieć?
- Nie. Okłamałam cię. Przepraszam.
-W jakiej sprawie? – zapytał zaskoczony.
- W sprawie Blaisa.
-Zabiniego?
-Tak. To co widziałeś… to było przypadkowe. Nie jestem z nim związana. Chciałam się zabawić, to wszystko. Myśl o mnie co chcesz, ale musiałam ci to powiedzieć.
- Herm, kiedy ty się tak bardzo zmieniłaś?- zapytał zrezygnowany.
-Może zawsze taka byłam… Nie wiem.
-A wtedy, rok temu… gdy no wiesz.
-Harry, byłam młoda i głupia. Każdy popełnia błędy. Cenię cię tylko jako przyjaciela, to nie mogło się udać. Zrozumiałam to zbyt późno, jak sam wiesz.
-Wiem, już się z tym pogodziłem. Ale nie chcę żebyś była taka cyniczna. Kiedyś…
-Przeszłości nie przywrócisz, Harry. Kiedyś to było kiedyś. Teraz jestem jaka jestem i nic tego nie zmieni.
-Jest jeszcze coś, czym chcesz mnie zszokować?
-Niestety tak. Spałam również z Malofoyem. Ale z nim to było co innego… Mam wrażenie jakbym była od niego uzależniona. To jest mocniejsze ode mnie.
-Słucham?- w tym pytaniu było więcej rozpaczy niż złości.
-Ale skończyłam z tym. Teraz jestem na odwyku.
-Co on ci zrobił?
-Właściwie to nic. Ale było blisko. Uznałam, że nie chcę być traktowana jak przedmiot. Raz czy dwa mogłam to zaakceptować, ale otrząsnęłam się. Na dłuższą metę nie dałabym rady. Teraz robię wszystko żeby go unikać. Ale jak wiesz jutro nie będzie to możliwe.
-No, tak. Niestety- potwierdził wciąż zszokowany.
-Dlatego boję się tam iść, nie chcę znowu zrobić czegoś wbrew sobie.
-Mam cię pilnować?
-Tak, proszę cię. Innego wyjścia nie ma.

***
Pokój Wspólny Slytherinu zmienił się na jeszcze bardziej mroczny. Ślizgoni za wszelką cenę chcieli podkreślić genezę swojego domu, uznali że tak mogą to zrobić najlepiej. O żadnej integracji nie ma mowy, jesteście na naszym terenie- to można było wywnioskować z każdego lampionu w kształcie węża , z którego świeciło zielone światło. Coraz więcej mieszkańców Domu Węża schodziło ze swoich dormitoriów Pokoju Wspólnego tylko po to, aby niemile powitać swoich gości. Większość Ślizgonów miała niezobowiązujące stroje, jedynie Pansy Parkinson postanowiła założyć różową sukienkę, która więcej odkrywała niż zakrywała.
Dracon i Blaise ubrali się na czarno, aby wyrazić jeszcze dogłębniej swój żałobny nastrój. Stali przy prowizorycznym barku i dolewali alkohol do waz i dzbanków z napojami. Przy wejściu wisiała magiczna lista, zaczarowana przez Snapa. Każdy uczestnik musiał się na niej osobiście podpisać. Mijała już dwudziesta, jednak żaden z Gryfonów się jeszcze nie pokazał.
-Słuchaj Blaise. Może oni woleli popełnić zbiorowe samobójstwo niż przekroczyć progi lochów- Dracon wydedukował z coraz szerszym uśmiechem. Jednak jego nadzieje okazały się płonne. Do pomieszczenia nagle zaczęli napływać Gryfoni, Snape zdjął na jedną noc hasło z drzwi. Przez chwilę obie strony zabijały się wzrokiem. Blaise szukał wśród tłumu Ginevry. Jednak nigdzie jej nie dostrzegł. Nie było również Hermiony, Pottera ani Weasleya. Gryfoni zaczęli się tłoczyć przy drzwiach, wpisując się na magiczną listę.
-Nalej mi Blaise, bo nie wyrobię.
-Masz. Ja też się napiję. Eee.. Drac, nie ma nigdzie Ginny i Herm.
-Nie obchodzi Granger- wysyczał przez zęby.
-Jasne…
-Cisza!- wrzasnął nagle Dracon na całą salę. Wszystkie oczy zwróciły się na niego.
-Po pierwsze nie próbujcie pić nic co tu stoi, bo jest w tym alkohol. Wasze delikatne podniebienia mogłyby tego nie znieść. Po drugie, jak wiecie, jesteśmy na siebie skazani, więc proponuję na tę noc zawieszenie broni, choć szczerze mówiąc wisi mi co zrobicie, mam przy sobie różdżkę, jak pewnie każde z was- kilku Gryfonów spojrzało na siebie niepewnie.
-Nikt nie będzie się tu pojedynkował- powiedział Blaise- Dracon żartował, oczywiście. Dosyć tych przemówień- zamilkł na chwilę po czym machnął różdzką i w pomieszczeniu zaczęła płynąć całkiem przyjemna muzyka, a zielone światła migdały intensywnie, tworząc tajemniczy mrok, w którym dostrzegało się tylko kontury sylwetek. Gryfoni stali jeszcze przez chwilę zaaferowani, po czym rozpierzchli się po całej sali. Impreza zaczęła się rozkręcać.


***
- Ron to idiota, nie mogę pojąć jak można być tak tępym!- krzyczała Ginny gdy szli w stronę lochów z Harrym i Hermioną.
-Nie spodziewałem się, że jest w stanie narazić swoje zdrowie tylko po to aby nie pójść do Ślizgonów- odpowiedział Harry. Właśnie wracali ze skrzydła szpitalnego. Ronald próbował udawać, że ma złamaną nogę. W konsekwencji jego działań magicznych usunął sobie skórę z całej łydki.
-Nie chce mi się tego komentować- powiedziała Hermiona, która czuła już skurcz w żołądku z wiadomego powodu. Harry pochwycił jej wzrok i uspokajająco się uśmiechnął.
- Seamus jest już na miejscu?- zapytał Harry.
-Tak- odpowiedziała Ginny, krzywiąc się nieco.
-Coś nie tak?
-Hm… nie. A właściwie to tak. Zrobił mi awanturę, po tym jak usiadłam przy stole Slytherinu. Prawie zerwaliśmy… właściwie to mam go już dość. Chcę to zrobić dzisiaj.
-Ale sobie miejsce znalazłaś- Hermiona zaśmiała się nerwowo, bo byli już na miejscu. Drzwi automatycznie się otworzyły. Wiedzieli, że zwrócą na siebie uwagę przez spóźnienie, ale nie sądzili, że aż tak. Światło pochodni z korytarza oświetlało wnętrze pokoju wspólnego. Większość osób zwróciła swoje oczy ku nowo przybyłym. Hermiona od razu go zobaczyła. Siedział z Blaisem na kanapie i palił papierosa. Natarczywie na nią spojrzał po czym zaczął coś mówić do swojego przyjaciela.
-Czy ja dobrze widzę?
-Tak, Drac. Właśnie jej podobno powiedziałeś, że ci się znudziła- Blaise spojrzał z dezaprobatą na blondyna, który obserwował jak Hermiona składa zamaszysty podpis na liście. A wyglądała naprawdę zjawiskowo. Luźno spięte włosy i czerwona, obcisła sukienka uczyniły z niej boginię seksu. Kołysząc biodrami skierowała się na wysokich szpilkach w stronę znajomych ze swojego domu. Za nią poleciał Potter.
Ginny podpisała się jako ostatnia. Uśmiechnęła się promiennie do Blaisa, który odwzajemnił uśmiech, podziwiając dziewczynę. Kaskady rudych loków opadały na odsłonięte plecy. Granatowa sukienka wiązana na szyi podkreślała jej apetyczne piersi i eksponowała długie nogi. Jednak nie podeszła do Ślizgonów, tylko skierowała się w zupełnie inną stronę. Postanowiła poszukać swojego prawie byłego chłopaka i zakończyć tę sprawę już ostatecznie.

Blaise wstał z miejsca z zamiarem ruszenia za dziewczyną.
-Miała sama podobno do ciebie przyjść i błagać. Jednak to ty się za nią uganiasz- skomentował Dracon, po czym wypił swojego drinka do dna.
-Plan wymagał modernizacji. A ty będziesz tak siedział cały wieczór?
-Tak- odpowiedział, nalewając sobie kolejnego drinka.
-Nie wiem komu robisz na złość…
-Nie radzę ci teraz szukać Weasleyówny. Chyba jest zajęta- zauważył blondyn i wskazał na drugi koniec pomieszczenia. Tuż przy wejściu na schody Ginny i Seamus Finnigan rozmawiali o czymś dość głośno, jednak muzyka wystarczająco zagłuszała ich podniesione głosy. Oboje wyglądali na zdenerwowanych, jednak to chłopak był bliski stracenia nad sobą kontroli.
-Wręcz przeciwnie, myślę że powinienem tam pójść- odpowiedział Blaise i zaraz zaczął przeciskać się przez tłum. Dracon jeszcze raz przeanalizował sytuację i ruszył za nim, uznając że nic dobrego z tego wyniknąć nie może. Byli już dość blisko żeby słyszeć całą kłótnię. Kilka osób ustawiło się w kółeczku i przysłuchiwało bezczelnie, robiąc widowisko.
- Ty ślizgońska dziwko!- krzyknął Seamus, szklanka, którą trzymał w ręku wylądowała na ścianie.
-Słucham?- Ginny nie wierzyła własnym uszom.
-Myślisz, że nie wiem gdzie byłaś tamtej nocy? Dziewczyny powiedziały mi, że nie spałaś w swoim dormitorium!
-To nie znaczy, że jestem dziwką! Opanuj się!
-Jasne… Słyszałem plotki! Od początku mnie zdradzałaś i nie byłaś ze mną szczera!
-No teraz to już przesadziłeś. Myślałeś, że będę ci się zwierzać ze wszystkiego? Mam coś takiego jak własne życie.
-Własne życie, czyli potajemne pieprzenie się ze Ślizgonami?- zapytał z sarkastycznym uśmiechem. Ginny nie wytrzymała. Wszyscy mieli wrażenie, że go uderzy. Tymczasem odetchnęła i po chwili uśmiechnęła się złowieszczo.
-Widzisz Seamus, każda kobieta ma potrzeby, ale nie każdy mężczyzna potrafi je zaspokoić. Przykro mi, ale ty nie podołałeś…- ostatnie zdanie było zjadliwym szeptem. Seamus zrobił się czerwony na twarzy, zbliżył się do Ginny i zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał. Uderzył ją w twarz z taką siłą, że upadła na ścianę a potem zszokowana zsunęła się po niej na podłogę.
-Zabiję go- powiedział Blaise wyjmując różdżkę. Draco mu ją szybko zabrał, kiwnął na Crabba i Goyla.
-Trzymajcie go- powiedział grobowym głosem.
-Malfoy! Oddaj mi różdżkę!- krzyczał Blaise, który był już przytrzymywany przez dwóch osiłków. W tym czasie Dracon wymierzył różdżką w Seamusa, który nawet nie zdążył wyjąć swojej. Patrzył na niego z pogardą, a wręcz politowaniem. Zerknął na Ginny. Hermiona i Potter już pomogli jej wstać.
-Chodź- powiedział do chłopaka, który w końcu się ruszył. Ocenił widocznie swoje szanse i uznał, że nie ma żadnych. Malfoy wbił mu różdżkę w plecy i prowadził ku wyjściu. Słyszał za sobą krzyki Blaisa i pomstujący tłum. Już wszyscy na sali wiedzieli co się stało. Wyszli na korytarz.
-Jesteś podobno Gryfonem. To żałosne… Bić kobietę. Nawet my, Ślizgoni się do tego nie zniżamy. Możesz być pewien, że Blaise dobrze zajmie się twoją byłą dziewczyną. Perfitus Totalus!- krzyknął. Bezwładne ciało upadło na podłogę. Draco mocno kopnął go w brzuch.
-Och, przepraszam. Potknąłem się- zaśmiał się cicho i wrócił do pokoju wspólnego. Aż się zdziwił. Wszystko wróciło do normy. Muzyka nadal grała, choć niektórzy bawili się niezbyt chętnie. Czuć było napiętą atmosferę. Nie dostrzegł nigdzie ani Blaisa ani Weasleyówny. Jedynie Hermiona stała przy barze i piła drinka z niezbyt tęgą miną.
-Gdzie oni są?- zapytał bez zbędnych wstępów.
-Na górze- odpowiedziała. Odwróciła się i ruszyła w kierunku kanapy, na której usiadła. Pomyślał, że lepiej im nie przeszkadzać. Poszedł za nią.
- Wokół jest dużo miejsc. Nie musisz siadać obok mnie- zauważyła nawet na niego nie patrząc. Upiła łyk whisky, nawet się nie krzywiąc, wciąż patrzyła na bawiące się osoby. Szukała wzrokiem Pottera, którego nigdzie nie było. Uznała, że poszedł do toalety.
-Nie muszę, ale mogę. Chciałbym zauważyć, że to pokój wspólny Slytherinu.
-W takim razie ja zmienię miejsce- powiedziała stanowczo i już podnosiła się z kanapy, gdy złapał ją za nadgarstek i pociągnął ją w dół. Tym razem spojrzeli sobie w oczy. Znowu to poczuła. Nieziemskie przyciąganie i pożądanie. Czuła jego zapach, który działał na wszystkie jej zmysły.
-Oczekujesz, że cię przeproszę, tak?- zapytał puszczając jej rękę. Uznał, że wytworzył już wystarczające napięcie.
-Nie, Malfoy- zaśmiała się cicho- Nie jesteś do tego zdolny. A ja nie jestem tak głupia aby nie zdawać sobie z tego sprawy, dlatego staram się ciebie unikać. Jak widzisz, trochę mi to uniemożliwiasz- powiedziała upijając kolejny łyk alkoholu. Dracon uśmiechnął się tylko złośliwie. Dotarło do niego, że dał jej przewagę. W jednym momencie słabości, gdy wypuścił ją ze swojego dormitorium. Teraz ona była górą. A on mimo wszystko o niej myślał i nie mógł tego znieść. Patrzył na jej profil, usta, dekolt, piersi, dłoń subtelnie trzymającą szklankę z drinkiem i wtedy dotarło do niego, że nie może dłużej wytrzymać. Pragnienie piekło od środka, zjadało jego umysł i wolną wolę.
-Przepraszam- powiedział w końcu. Znowu na niego spojrzała, jej oczy były pełne zdziwienia.
-Po co to robisz?
-Jeszcze nie wiesz?- zapytał starając się aby jego twarz zachowała neutralny wygląd, bez żadnych oznak zniecierpliwienia.
-Przystajesz na moje warunki?- zapytała jeszcze z większym zdziwieniem.
-Tak. - wyszeptał jej do ucha, jego gorący oddech owionął jej szyję, wywołując ledwo zauważalny dreszcz. Jednak on go wyczuł, był zbyt blisko. Patrzyli na siebie jeszcze przez chwilę, po czym blondyn złapał dziewczynę za rękę i porwał na parkiet. Nie protestowała. Po kilku minutach ich taniec obserwowali wszyscy obecni. Niektórzy stawali i gapili się bezczelnie z otwartymi ustami. Część zawzięcie szeptała. Kolejny incydent dzisiejszego wieczoru bardzo ożywił wszystkich Ślizgonów jak i Gryfonów. Jednak dwójka reprezentantów owych domów nie zwracała uwagi na zamieszanie jakie wywołali.
Hermiona na początku czuła się skrępowana, ale zaraz wczuła się w rytm gorącej latynoskiej piosenki. Nie zdawała sobie sprawy, że to potrafi, szczególnie na tak wysokich obcasach.
Jemu zawsze przychodziło to z łatwością, jednak teraz było inaczej. Traktował to jako specyficzny taniec godowy, wciąż miał przed oczami wirującą w tańcu kobietę, której pożądał, co jakiś czas ich ciała stykały się ze sobą tworząc niewyobrażalne, wręcz bolesne napięcie. Tak, teraz było inaczej. Po raz pierwszy nie zastanawiał się co powiedzą inni.
-Chcę się z tobą kochać- wyszeptał jej do ucha zaraz gdy skończyli tańczyć.
Czuł jak się wahała, słyszał jej przyspieszone od wysiłku bicie serca. I wtedy to zrobił. Pocałował ją. Na oczach wszystkich, nie zważając na nic.
Początkowo zesztywniała, jakby ze strachu. Po chwili oddała pocałunek z większym zaangażowaniem niż mógł się spodziewać. Pierwszy pocałunek, o smaku tytoniu i alkoholu, który nastąpił zbyt późno, a dla niej znaczył więcej niż wszystkie wspólne wyuzdane przygody. Gdy oderwali się od siebie po dłuższej chwili, wreszcie dostrzegli zwrócone na nich oczy wielu osób. Kilka Gryfonek, które bawiły się w pobliżu, stało teraz i wymieniało między sobą uwagi.
-Chodź stąd- powiedział. Objął ją w pasie, prowadząc do schodów. Towarzyszył im wzrok wielu zdziwionych osób i szepty zagłuszane prawie zupełnie przez głośną muzykę.
-Twoja nieszczęsna reputacja- westchnęła, gdy wchodzili już po schodach prowadzących od dormitoriów.
-Nie psuj nastroju, Granger- odpowiedział złośliwie. Milczała. Znaleźli się przy drzwiach. Otworzył je, gestem wskazując, aby weszła pierwsza. Jednak ona się zawahała. Stała i patrzyła to na wejście, to na niego, jakby rozważając wszystkie za i przeciw.
-Przysięgam na honor Ślizgona, że nie stanie się dziś nic czego nie będziesz chciała- powiedział w końcu, patrząc jej prosto w oczy. Wiedział, że nadal mu nie ufa. Jednak zaryzykowała. Weszła do środka, nie mając żadnej pewności.
Nie wiedziała czego się spodziewać. Oczekiwała jakiejś sugestii, bezpruderyjnej propozycji czy wręcz polecenia. Nic takiego się nie zdarzyło. Zapalił świece jednym machnięciem różdżki i podszedł do osobistego mini-barku nalać sobie drinka. Jej również podał, ale upiła tylko łyk. Uznała, że nie będzie marnować czasu, skoro on wyraźnie czeka na jej krok. I tak się też stało. Podeszła do Dracona z większą pewnością siebie niż zdawała sobie z tego sprawę. Położyła ręce na jego klatce piersiowej, delikatnie badając strukturę jedwabnego materiału koszuli. Twardo patrzyła mu wtedy w oczy, dając do zrozumienia że wie czego chce. Mimo tego była przygotowana na jakąś obraźliwą odpowiedź, po której miałaby ochotę trzasnąć drzwiami i płakać w poduszkę przez pół nocy. I znowu ją zaskoczył, bo nie powiedział nic. Położył tylko ręce na jej plecach i powoli odsunął zamek od uwodzicielskiej sukienki w kolorze krwi.
-Górą czy dołem?- zapytał.
-Raczej dołem- odpowiedziała nieznacznie się uśmiechając. Nie bez problemów udało się wreszcie ją ściągnąć. Przeciągnął wzrokiem po jej ciele. Miała na sobie jedynie czarny komplet koronkowej bielizny i pończochy. Zawrzało. Oboje rzucili się na siebie w jednym momencie, pospiesznie ściągając ubrania, które latały po całej sypialni. Gdy byli już nadzy, przywarli do siebie mocno, łącząc się w pospiesznym pocałunku. W tym samym momencie wylądowali na łóżku, wciąż walcząc o pozycję. Dracon pozwalał jej się ze sobą droczyć, uwalniając spod swojego ciała. Wtedy usiadła na nim okrakiem i bez żadnego zawstydzenia poczęła ocierać się o jego męskość, wciąż patrząc mu w oczy spod swoich przymrużonych powiek. Akcja zwolniła tylko na chwilę, bo zaraz poczuła napięcie, z którym nie mogła już walczyć. Gwałtownie nabiła się na jego pobudzony członek, głośno wzdychając, gdy poczuła jak mocno ją wypełnia. Zaczęła mocno ruszać biodrami, blondyn podziwiał jej kołyszące się piersi. Narzuciła szybkie tempo, chciała go mieć tutaj i teraz, nie mogła się opanować. Czuła, że właśnie tego jej brakowało przez te kilka dni abstynencji. Jednak blondyn nie byłby sobą, gdyby pozwolił się zdominować. Z trudem pozbył się widoku Hermiony, ujeżdżającej go w szaleńczym tempie. Chwycił ją za biodra i przekręcił, przygniatając do łóżka. Spojrzała na niego ze złością, że jej przerwał. Poczuła jeszcze większe pragnienie niż wcześniej. Przez chwilę toczyli wzrokowy pojedynek, zaraz jednak połączyli się w brutalnym pocałunku, który był elementem walki o dominację. Dracon zaczął powoli się w niej poruszać, jednocześnie pobudzając ustami wrażliwą skórę na szyi, dekolcie. Całując piersi i przygryzając stwardniałe sutki. Dziewczyna krzyczała głośno, nie przejmując się niczym. Błagała go, aby przyspieszył, jej ciało było tak rozpalone, że pragnęła jedynie gwałtownego spełnienia. Trwało to długo, gdy tylko czuł, że jego kochanka zbliża się do orgazmu, zwalniał tempo jeszcze bardziej.
-Nienawidzę cię, Malfoy!- wykrzyczała w końcu. Niedługo potem osiągnęli spełnienie. Dwa pulsujące ciała owładnęła kumulacja rozkoszy. Intensywna i całkowita. Oddychali głośno przez długi czas, nie mogąc uspokoić oddechów. Długo leżeli w milczeniu, jednak nie było ono niezręczne, ale raczej oczyszczające.
-Nadal mnie nienawidzisz?- odezwał się pierwszy, sięgając po papierosa.
-Czy ja wiem, musiałabym się zastanowić- odpowiedziała, uśmiechając się lekko. Przyciągnął ją do siebie i objął ramieniem. Ot tak, czysty odruch bezwarunkowy, który mógłby zakwalifikować do tych zbyt sentymentalnych. Owionął ją dym wydychany z jego ust, tłumiący zapach dwóch rozgrzanych ciał.
-Chciałbym, żeby kobieta taka jak ty, była matką moich dzieci- powiedział w końcu. Na początku ją to dosyć mile zaskoczyło, jednak tylko odpowiedziała smutno:
-Nie, nie możesz tego chcieć.
Uświadomiła sobie, że nie żyje w bajce. Nie jest księżniczką i nigdy nie będzie miała swojego księcia. Dzieliło ich zbyt wiele, a jednej z tych rzeczy nie dało się zmienić: krwi, pochodzenia i uprzedzeń. I tak zyskała zbyt wiele. Jedną noc z nim, która nie była grą. Była tak do bólu szczera jak porcje rozkoszy, które jej dawkował tej nocy. Nie rozmawiali więcej. Zatracali się w sobie jeszcze przez wiele godzin. Nad ranem usnęli, wykończeni.
Dracon obudził się rano sam. Miał nadzieję, że ją ujrzy, ale wiedział też że ona nie może sobie na to pozwolić. To i tak było zbyt wiele. Niedługo potem zauważył, że zniknął jego krawat w kolorach Slytherinu. Kilka minut później odkrył w szufladzie jej koronkowe stringi.
-Wymiana artefaktów- mruknął do siebie.

Rozdział V

Ta noc była inna również dla Ginevry i Blaisa. Jak wiemy, rozpoczęła się niezbyt mile. Oboje siedzieli właśnie w łazience Ślizgona.
- Jak Ron się o tym dowie… Od razu napisze matce.
-Co takiego? To nie twoja wina, że ten skurwiel cię uderzył.
-Och, Zabini. Chodzi mi o to co powiedziałam wcześniej. Wszyscy tego słuchali, jutro Hogwart będzie huczał od plotek. A jeszcze potem poszłam do twojej sypialni. Strzeliłam sobie moralnego samobója.
-Skoro już mają plotkować, to czemu nie dać im prawdziwych powodów?- uśmiechnął się łobuzersko, unosząc brew.
-Tak, jasne. Jak ja wyglądam… - jęknęła nagle, gdy ujrzała swoje odbicie w lustrze. Seamus nie tylko rozciął jej wargę. Miała również stłuczony nos, z którego ciekła krew.
-Zaraz się tym zajmę, tylko użycz mi różdżki- powiedział, krzywiąc się na samo wspomnienie tego jak załatwił go przyjaciel.
-Proszę bardzo- rudowłosa podwinęła sukienkę, ukazując smukłe udo i wyjęła zza pończochy różdżkę, po czym wręczyła ją Ślizgonowi. Wiedziała, że prowokuje, ale zdawała sobie również sprawę, z możliwości zakończenia tego wieczoru. Nie mogło stać się inaczej niż sobie to podświadomie dawno zaplanowała. Zbyt długo na to czekała. W końcu udało jej się uwolnić od dawnego życia, w którym się dusiła. Czuła się wolna, myślała, że może zrobić wszystko co tylko chciała, bez względu na konsekwencje.
Syknęła tylko, gdy Blaise usuwał rany z jej twarzy, czuła uporczywe szczypanie, jednak musiała je znieść.
-Przepraszam, zrobiłbym to delikatniej, ale gryfońska różdżka nie chce ze mną współpracować- westchnął poirytowany, lecz z lekkim uśmiechem, który Ginevra zdążyła już uznać za charakterystyczny.
-Rozumiem, jakoś przeżyję- odpowiedziała, przeglądając się w lustrze. Jej twarz wyglądała już normalnie, nienaturalne zaczerwienienie niknęło. W lustrze dostrzegła za sobą jego, stanął tuż za nią. Jego dłoń błądziła po jej udzie. Podwinął sukienkę rudowłosej i delikatnie wsunął różdżkę za pończochę.
-Dziękuję- szepnęła cicho, unikając jego wzroku. Oddychała szybko i dość głośno, widział jak jej piersi unoszą się i opadają z każdym oddechem. Dłoń Ślizgona wciąż spoczywała na udzie dziewczyny.
-Chcesz mi się oddać teraz, czy zejdziemy na dół pobawić się w stwarzanie pozorów?- zapytał, unosząc brew. Parsknęła głośnym śmiechem.
-Zabini, warto mieć marzenia, choć musisz wiedzieć, że większość z nich się nigdy nie spełni- odpowiedziała wciąż się śmiejąc i ruszyła do drzwi. Poszedł za nią, zastanawiając się czy ta gra ma sens. Mógł ją wziąć tu i teraz, nawet by się nie sprzeciwiła, w końcu sama go prowokowała. Jak widać duma i obcesowość wzięły nad nim górę. Niepotrzebnie.
***

-Potter, uważaj bo się upijesz- Blaise rzucił złośliwą uwagę, gdy razem z Ginny znaleźli się w pokoju wspólnym. Gdy schodzili ze schodów, Ślizgon mocno chwycił ją za rękę i tak właśnie wparadowali na salę.
-Nie twoja sprawa- odpowiedział. Gdy dostrzegł tych dwoje razem, zachłystnął się drinkiem.
-Ginny, co to ma znaczyć?! Jesteś z Zabinim?
-Nie. Złapał mnie i nie chce puścić, nie wiem o co mu chodzi- uśmiechnęła się niewinnie, wyrywając dłoń z uścisku bruneta, chwyciła szklankę z alkoholem i wypiła ją prawie do końca. Blaise wziął z niej przykład, choć mina Pottera mogła obrzydzić w tym momencie spożywanie czegokolwiek.
-No nie patrz się tak, Złoty Chłopcze. Nie zmazałem niewinności waszej gryfońskiej dziewicy. Jeszcze- dodał teatralnym szeptem.
-Jeśli on ci coś zrobił, Gin- zaczął Potter, jednak dziewczyna mu przerwała.
-Słuchaj, Harry. Chyba nie sądzisz, że jestem bezbronną dziewczynką, co? I jak sam widziałeś, Gryfoni również potrafią być kompletnymi skurwielami, więc daruj sobie swoją przemowę, nasączoną uprzedzeniami.
-Dobrze, Gin, przepraszam. Powiedz mi tylko gdzie jest Hermiona i już dam ci spokój. Poszedłem zobaczyć co stało się z Seamusem i wtedy zniknęła…
-Co Malfoy mu zrobił?- zapytała Ginny z lekkim zaciekawieniem.
-Trochę go uszkodził. Znalazłem go na środku korytarza, leżał na posadzce. Zaklęcie porażenia ciała… Odprowadziłem go do wieży Gryffindoru, żeby nie było ekscesów, gdyby znalazł go jakiś nauczyciel.
-Aha…- odpowiedziała inteligentnie rudowłosa.
-To gdzie jest Hermiona?
-Uwierz mi, Potter. Nie chciałbyś wiedzieć gdzie ona jest- odpowiedział za nią Ślizgon i uśmiechnął się znacząco. Zanim Potter zaczął biadolenie, zaciągnął rudowłosą na parkiet.
-Mogłeś mu powiedzieć…
-Myślisz, że byłby spokojniejszy? Wpadłby do dormitorium Dracona i przerwałby im w najbardziej nieodpowiednim momencie. To mogłoby się skończyć dożywotnią traumą dla każdego z nich.
-Może i masz rację. Hm… mógłbyś podnieść rękę trochę wyżej? Ślizgonki z piątego roku się na nas gapią.
-Nic nie poradzisz na to, że ludzie są zazdrośni- odpowiedział, po czym muzyka znacznie przyspieszyła, nie mieli już możliwości rozmowy. Pozostała tylko mowa ciała, co w tańcu daje nawet większą szansę na porozumienie.

***
-Nie sądziłem, że będzie tak spokojnie. Liczyłem na zbiorowy pojedynek, a tu proszę…- powiedział Zabini, gdy około 2 w nocy zapanowało całkowite zawieszenie broni miedzy członkami obu domów. Odbywały się zawody w piciu, tańce na stołach, a kilka par dało się ponieść chwili w ciemniejszych zakątkach pokoju wspólnego.
-Cóż, jutro wszystko wróci do normy, gdy tylko wytrzeźwieją- odpowiedziała z przekonaniem Gin.
-Możliwe…- zaczął Blaise. W tym momencie ktoś zwymiotował obficie na podłogę- choć niektóre rzeczy pozostaną w pamięci na długo- uśmiechnął się znacząco.
-Chyba nadszedł już ten etap, kiedy lepiej się usunąć, jeśli nie chcesz zaliczyć zgona, albo zostać obrzyganym. Zaproś mnie do siebie- powiedziała z błyskiem w oku.
-Wiedziałem, że ulegniesz mojemu urokowi, Weasley- uśmiechnął się ironicznie.
-Czasem za dużo mówisz. Uważaj, bo kiedyś może paść jedno słowo za wiele, a wtedy będziesz żałował, Zabini- odpowiedziała całkiem poważnie. Kiwnął tylko głową. Gra się skończyła. Wstał z miejsca i podał jej rękę. Chwyciła ją i ruszyli w stronę schodów do dormitorium. Tym razem nikt nie zwracał na nich uwagi, jedynie Pansy patrzyła z zawiścią prosto w oczy Ginny. Lecz dziewczyna ją całkowicie zignorowała.
***

Gdy tylko weszli do jego sypialni, poczuła niesamowite zniecierpliwienie. Od tak dawna nie doznała prawdziwego spełnienia, że pragnęła z całej siły przylgnąć do ciała Ślizgona. Na jego ustach znów pojawił się uśmieszek, gdy pochwycił jej jednoznaczny wzrok. Przez jej myśli przemknęło wtedy mnóstwo pomysłów na to co mogłaby dziś z nim zrobić, a co zawsze pozostawało tylko w sferze nikłych fantazji. Stali bardzo blisko, chwycił ją w pasie i przyciągnął tak, że ich ciała napierały na siebie.
-I co ja mam z tobą zrobić, Gin- powiedział bardziej do siebie, wciąż patrząc jej w oczy- Nie zrozum mnie źle, ale nie jestem typem wiernego pantoflarza… Seks w porządku, ale co do zobowiązań będziemy musieli ponegocjować- uśmiechnęła się tylko na te słowa.
-Ty idioto, myślisz że przyszłabym tutaj gdybym chciała się ładować w kolejny związek? Jestem wolną kobietą i mogę robić co chcę, teraz mam ochotę na…- nie dokończyła, bo zamknął jej usta pocałunkiem. Pierwszym, łapczywym i długo wyczekiwanym, który obojgu sprawił niewymowną przyjemność. Zdołał się jednak oderwać na chwilę od dziewczyny, aby powiedzieć coś, co było kompletnie nie na miejscu i mogło całą sytuację odwrócić o sto osiemdziesiąt stopni.
-Musisz wiedzieć, że spałem z twoją przyjaciółką, dwa razy- uznał, że zabrzmiało to wystarczająco idiotycznie, aby się zaśmiała. Nie zrobiła jednak tego, tylko patrzyła na niego, bezwiednie gładząc dłonią bark Ślizgona.
-Wiem, powiedziała mi o tym- wyznała lekko się uśmiechając.
-I nie masz żadnych…- przerwała mu w połowie zdania, mówiąc:
-Nie mam. Nie obchodzi mnie co robiłeś wcześniej, z kim i ile razy. Zresztą Hermiona jest śliczna, nie dziwię ci się. Gdybym była facetem…- teraz on jej przerwał ze zdziwieniem:
-Źle zrobiłem, że wtedy zabrałem cię z dormitorium Dracona. Mogłaś dokończyć to czego chciałaś, teraz widzę, że to nie było tylko przez alkohol. Ty chciałabyś uprawiać seks z kobietą. Zadziwiasz mnie, Weasley...- ostatnie zdanie wyszeptał do ucha Ginevry, jego oddech owionął szyję Gryfonki. Atmosfera robiła się coraz gorętsza.
-Oj, zamknij się już- odpowiedziała zniecierpliwiona. Bezwstydnie wpiła się w usta bruneta, który przyjął jej śmiałe posunięcie z największą aprobatą. Już od dawna chciał ją mieć, jeszcze przed ich rozmową podczas feralnej imprezy w dormitorium Dracona. To on spowodował, że się tam znalazła. Hermiona przyprowadziła Ginevrę na jego dyskretne życzenie. Od kilku miesięcy ją obserwował i wydawała mu się atrakcyjna w ten oryginalny sposób, który mógł dostrzec jedynie rasowy znawca kobiecych charakterów i typów urody. Ekscytacja rozpalonym ciałem rudowłosej rosła z każdą chwilą, gdy odkrywał nowy fragment nagiej skóry, po czym naznaczał pocałunkami jej przynależność właśnie do niego. Jej pieprzenie o wolności wydawało mu się teraz wręcz śmieszne. Była jego, oddawała mu się na własne życzenie, mógł ją wziąć jak tylko chciał, spełnić swoje najbardziej perwersyjne marzenia. Nie mogłaby tego przerwać, czuł jak bardzo jest podniecona, zabrnęła zbyt daleko, aby zawrócić z drogi, na której on był przewodnikiem.
Systematycznie pozbywali się wszelkiego odzienia, Ginevra niecierpliwie zsunęła ze Ślizgona dolną część bielizny i uśmiechnęła się zaczepnie gdy ujrzała jego pobudzony członek. On bez zastanowienia złapał ją i posadził na parapecie, po czym przylgnął do ciała dziewczyny, a ona pospiesznie oplotła nogi wokół bioder swojego kochanka. Nachylił się nieco, namiętnie całując piersi rudowłosej, jego język okrążał stwardniałe sutki zostawiając mokre ślady na ciele Ginevry. Czuła między udami jego twardą erekcję, jej mokra kobiecość przylgnęła do brzucha mężczyzny, w oczekiwaniu na zbliżenie. Wygięła się do tyłu, opierając o witrażowe okno, dała mu do zrozumienia, że pragnie aby w nią wszedł. On jedynie spojrzał w półprzymknięte oczy dziewczyny, pokazując twardym spojrzeniem, że jest w jego woli. By to potwierdzić wsunął dłoń między oba ciała, odnajdując pomiędzy wilgotnymi wargami jej łechtaczkę i zaczął ją drażnić dwoma palcami. Ginewra w reakcji na jego ruchy poczęła coraz głośniej wzdychać, wijąc się na parapecie. Palce kochanka szybko zrobiły się mokre od soków dziewczyny, a ona po chwili wydawała już stłumione jęki. Mężczyzna dawkował doznania, jego dotyk stawał się coraz delikatniejszy, zupełnie inny niż chciała rudowłosa. Jej nogi drżały, biodra wygięła jeszcze bardziej, po czym mocno uderzyła głową w szybę, zupełnie o niej zapominając. Skrzywiła się tylko, ból głowy był skutecznie tłumiony przez rozrywające podniecenie. Blaise bez zastanowienia otworzył okno*, chwycił biodra kochanki i wszedł w nią jednym stanowczym ruchem. Po błoniach rozległ się krzyk tłumiony przez grzmoty, rozgrywającej się na niebie burzy. Ginevra wygięła się jeszcze mocniej, jej włosy rozwiewał wiatr i zlepiały krople deszczu. Zimne powiewy i deszcz chłodziły jej rozpalone ciało. Widziała błyskawice rozdzierające czarne niebo, mogła dostrzec okna do dormitoriów na tym samym piętrze i piętro niżej. Jednak nie mogła się skupić na widoku nieba, ani podglądaniu sąsiadów. Czuła w sobie intensywne pchnięcia Ślizgona, które powodowały jej coraz głośniejsze jęki i błagania o więcej. Jego dłonie mocno zacisnęły się na jej piersiach i tylko nogi zaciśnięte wokół bioder Zabiniego chroniły Weasleyównę przed wypadnięciem z okna. Odgłosy ich seksualnego uniesienia roznosiły się wokół zamku, jednak nie potrafili się już pohamować. Po chwili osiągnęli spełnienie, niemal równocześnie. Dziewczyna poczuła w sobie gorące nasienie swojego kochanka. Gdy ochłonęli, zdjął ją z okna i zaniósł na łóżko.
-Przykryj się, Gin. Zmarzłaś.
-Nie zauważyłam- odpowiedziała, próbując uspokoić oddech. On nie przejął się jej zdaniem i rzucił na dziewczynę zieloną kołdrę zdobioną srebrnymi wężami zwijającymi się w wielką literę S, po czym położył się obok.
-Nie sądziłam, że będę kiedykolwiek leżała naga pod Ślizgońską pościelą.
-Zapamiętaj chwilę, w której doświadczyłaś tego zaszczytu- Zabini odpowiedział zmęczonym głosem i przygarnął rudowłosą do siebie władczym gestem. Położyła głowę na jego klatce piersiowej , nie mając na nic więcej siły.
-Nawet nie wiesz…- wyszeptała cicho.
-Wiem- przerwał jej w pół słowa. Po czym położył jej dłoń na ustach, dając do zrozumienia, aby nic więcej nie mówiła. Po chwili zasnęli.

Zdaję sobie sprawę, że ich sypialnie były w lochach, pod jeziorem prawdopodobnie, więc wszelkie okna były niemożliwe. Wiem, że to nieścisłość z mojej strony.



ROZDZIAŁ VI


Sześć lat później.

Hermiona Granger oglądała się w dużym lustrze umieszczonym na toaletce w sypialni. Czarna sukienka, idealnie dopasowana, z odpowiednim dekoltem, aby zakrywać tyle ile potrzeba. Od dawna wiedziała jak wzbudzić zainteresowanie w osobnikach przeciwnej płci. Czerwone usta, ciasny kok, mocno wytuszowane rzęsy, czyli wieczorowa odsłona kobiety sukcesu. Jeden szczegół mącił ten idealny obrazek. Trzymała na rękach kilkumiesięczne dziecko. Zaczęło płakać. Brunetka skrzywiła się jedynie, lecz zaraz zaczęła uspokajać dziewczynkę. Nie przynosiło to jednak rezultatu, dziecko płakało jeszcze głośniej.
-Gin, zrób coś! Ona wciąż płacze!- krzyknęła Hermiona.
-Już idę- za dwie minuty z łazienki wyszła rudowłosa kobieta. Również była ubrana wieczorowo, lecz miała na sobie granatową sukienkę, która miała na celu zamaskować wszelkie niedoskonałości po porodzie. Dosyć skutecznie, bo Ginevra wyglądała promieniście.
-Ty i twoje podejście do dzieci, Herm- zaczęła narzekać, gdy tylko wzięła dziewczynkę na ręce, ta przestała płakać.
-Na szczęście nie planuję własnych- odpowiedziała z nutką żalu w głosie.
-Nigdy nie mów nigdy- zripostowała rudowłosa.
-To co, matko chrzestna, schodzimy na dół? A może powinnam mówić już pani wiceminister?
-Gin, dobrze wiesz, że to nieoficjalne informacje…
-Wszystkie gazety się o tym rozpisują, niewiele mamy kobiet, które zrobiły karierę za granicą.
-Może dlatego, że aby coś osiągnąć trzeba poświęcić całe życie osobiste- odpowiedziała smutno- Co innego ty, masz męża, dziecko… ech. Do tej pory nie mogę wam wybaczyć tego ślubu w tajemnicy. To było okrutne!
-Herm, dobrze wiesz jakie wtedy były czasy. Jego rodzina, moja rodzina. Woleliśmy nie ryzykować. Teraz myślę, że dobrze się stało. Wszyscy już pogodzili się z tym, że jesteśmy małżeństwem- Ginevra uśmiechnęła się. Zaraz obie kobiety wyszły z sypialni, by uczestniczyć w przyjęciu z okazji chrztu małej Arabell.
-Kto jest ojcem chrzestnym?- zapytała Hermiona, gdy schodziły schodami w dół.
-Ja… chciałam cię uprzedzić wcześniej, ale… bałam się, że odmówisz przyjazdu z Francji-odpowiedziała nieco speszona Ginevra, gładząc machinalnie po główce swoją córkę.
-Jak mogłaś?- zapytała zrozpaczona.
-Wybacz, proszę. Zachowuj się normalnie. Zrób to dla mnie, proszę. I… lepiej nie patrz w lewo- powiedziała rudowłosa, gdy tylko zeszły ze schodów do salonu. Oczywiście Hermiona odruchowo odwróciła głowę i tam dostrzegła jego. Stał z jakąś blondynką, uwieszoną na jego ramieniu. Popijał szampana i ze znudzonym wyrazem twarzy rozmawiał z jakimś starszym jegomościem, który jako jeden z nielicznych miał na sobie czarodziejską szatę. Uznała, że się nie zmienił. Choć emanował jeszcze większą nonszalancją, niż kiedy widziała go ostatnio. Na peronie dziewięć i trzy czwarte, w czerwcu, gdy opuszczali Hogwart w ostatniej klasie. A to było tak dawno… Nie mogła oderwać oczu od blondyna, chłonęła wzrokiem jego zaostrzone rysy i sylwetkę, która sprawiała, że zmiękły jej kolana, a to wszystko przez to, że nie była przygotowana. Gdyby Gin powiedziała jej wcześniej, przeszłaby obojętnie, i nawet nie spojrzała w jego stronę. Na szczęście ktoś złapał ją za ramię i odprowadził w najdalszy kąt salony, wciskając do ręki drinka.
-Witaj, Harry.
-Cześć Herm, nie widziałem cię całe wieki- czarnowłosy przywitał się uściskiem z dawną przyjaciółką.
-Bo mnie całe wieki tutaj nie było- odpowiedziała, po czym wypiła całego drinka jednym haustem.
-Nie musisz się upijać, nie zauważył jak się na niego gapiłaś. Reszta gości podniecała się słodką Arabell, więc nikt nie dostrzegł twojego niezrównoważonego zachowania.
-Dzięki, Harry. Co u ciebie?- zapytała, postanowiła zmienić temat, nie miała zamiaru roztrząsać swojej towarzyskiej porażki. Choć cały czas w myślach odtwarzała jego obraz, a właściwie ich obraz. Owa blondynka, jego dziewczyna, czy też narzeczona, przyprawiła ją bolesne ukłucie w żołądku.
-… i wszystko dosyć się skomplikowało- w tym momencie Hermiona skupiła uwagę na słowach Harrego.- Ron, jako jedyny z rodziny nie przyszedł, nie akceptuje małżeństwa Ginny i Zabiniego- powiedział zmartwiony, zerkając na parę małżonków i wianuszek gości, zachwycających się ich córeczką.
-Co robi Malfoy?- zapytała po dłuższym przetrawieniu dotychczasowej informacji.
-Pracuje w Departamencie Tajemnic. W ostatnim roku awansował dwa razy, nawet go chwalą w ministerstwie, więc porzuciłem teorię, że maczał w tym palce jego ojciec.
-A ta kobieta, z którą przyszedł?
-To jego asystentka, krążą o niej różne plotki, choć on raczej publicznie pokazuje się sam, nie wiem czemu ją wziął- Harry wzruszył ramionami- skończyłaś już ten wywiad?
-Tak, wybacz. Czuję się zdezorientowana, wracać po tylu latach…
-Witam panno Granger- ktoś przerwał jej w pół zdania, odwróciła się i napotkała te same oczy, które co noc rozpamiętywała w tęsknych koszmarach- A może pani?
-To akurat nie powinno pana interesować, panie Malfoy- odpowiedziała z pogardliwym uśmiechem. Już miała szukać pomocy u Harrego, nie czuła się na siłach, aby przetrwać tę rozmowę, jednak dawny przyjaciel szybko się usunął, z daleka wykonał jedynie przepraszający gest.
-Zmieniłaś się- stwierdził- Zimna i niedostępna, przyszła pani wiceminister, nawet ta fryzura oznacza: nie zbliżać się bo gryzę.
-Dziękuję za miłe słowa, nie spodziewałam się usłyszeć tak ciepłego powitania- zironizowała.
-I co, warto było?
-Słucham?
-Warto było wyjeżdżać?
-Nie wiem- odpowiedziała, tracąc powoli pewność siebie.
-Myślałem, że przyprowadzisz jakiegoś gogusia żabojada.
-I dlatego wziąłeś swoją asystentkę?
-Widzę, że jesteś dobrze poinformowana. Tak, właśnie dlatego ją wziąłem. Choć jest nawet pożyteczna, świetnie obciąga i parzy kawę- uśmiechnął się sarkastycznie. Ona jedynie prychnęła na jego uwagę.
-To żałosne, Malfoy.
-Nie pamiętasz już…- tu zrobił efektowną pauzę i przysunął się do kobiety na tyle, aby mogła poczuć jego zapach- … ty też to lubiłaś- wyszeptał nad jej uchem.
-Nie przypominam sobie abym parzyła ci kawę- dopowiedziała, uśmiechając się słodko. Odwróciła się od niego i ruszyła do Ginny i Zabiniego, aby powzdychać nad uroczą Arabell, jej córką chrzestną.

***
-Na ile przyjechałaś, Herm?- usłyszała pytanie, które padło z ust Blaisa Zabiniego. Trzymał na rękach dziecko, powoli ją kołysząc gdyż dopiero zasnęła. Brunetkę rozczulił ten widok. Poczuła dziwną pustkę.
-Na tydzień. Dostałam aż tyle urlopu, szczerze mówiąc nie powinnam tu w ogóle przyjeżdżać, wybacz że tak mówię, ale gdy wrócę, będę przez wiele tygodni dochodzić do siebie, a wy zostaniecie tutaj ze swoim szczęściem- powiedziała z goryczą- Wybacz- dodała po chwili. Mężczyzna pokiwał jedynie głową ze zrozumieniem.
-Co ten idiota zdążył ci nagadać?
-Nic. W zasadzie to powiedział prawdę.
-Wiesz, że on też jest samotny. Przez te sześć lat nie był w dłuższym związku z kobietą niż kilka nocy.
-Hm… przed sześcioma laty też. Dziwne…- westchnęła ironicznie. Blaise jedynie pokiwał głową ze zrezygnowaniem. Tylko Zabini wiedział, że jego przyjaciel czeka na jedyną kobietę, z którą mógłby być. Choć Malfoy sam nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Czekał właśnie na nią. Nie chciał jednak uświadamiać Hermiony, że unieszczęśliwia ona ich oboje, wolał aby sama do tego doszła.
-Masz, muszę poużerać się z gośćmi- powiedział brunet, przekazując kobiecie śpiące dziecko i poszedł w ślady swojej żony. Hermiona przytuliła do piersi swoją chrześnicę, przyglądała się jak Arabell spokojnie śpi, mimo gwaru rozmów roznoszącego się po całym przestronnym salonie.
-Chciałabyś takie?- rozległ się dobrze znany jej głos, tuż za fotelem, w którym siedziała. Odwróciła głowę i ich oczy znów się spotkały.
-Nie wiem- szybko zdała sobie sprawę, że już drugi raz odpowiedziała w ten sposób na jego pytanie. A przecież tak niecierpiała przyznawać się przed kimkolwiek, że czegoś nie wie. Usiadł na oparciu fotela i delikatnie pogłaskał dziecko po głowie. Wtedy przypomniała sobie to co jej powiedział, kiedy ostatni raz ze sobą spali. „Chciałbym, żeby kobieta taka jak ty, była matką moich dzieci”. Aż się zdziwiła, że tak dokładnie to pamięta. Teraz patrząc na Ginny i Blaisa, dostrzegła coś. To oni pokonali to, czego tak się bała. Im się udało, jej też mogło. Gdyby tylko się wtedy nie wycofała. Ale teraz było już za późno. Ma we Francji swoje życie, do którego musi wrócić. Oddała dziecko Draconowi i wyszła bez słowa.


KONIEC.


--------------------
Książki moje nie mają wam powiedzieć: bądź, kim jesteś, ale - udajesz, że jesteś, kim jesteś.

Witold Gombrowicz, Dzienniki
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kolis
post 01.01.2011 18:20
Post #3 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 41
Dołączył: 14.08.2007
Skąd: Z piekła rodem

Płeć: Kobieta



Jak mnie boli, że zrobiłaś z Hermiony tak wulgarną, nie szanującą się dziewczynę. Erotyki to erotyki, ale powinny zawierać w sobie więcej szacunku do ciała i duszy. Akcja powinna się rozwijać w bardziej przemyślany sposób. Erotyk powinien być piękny. Ten sprawia, że tak mi żal tej pustej Hermiony.
Styl pisania jest całkiem niezły, ale powinnaś bardziej popracować nad fabułą. Naprawdę.
Jednak to moje tylko skromne zdanie.
Powodzenia.


--------------------
''Od grzechu zaczął się Mój świat, a że Bóg Mnie stworzył, a Szatan opętał - Jestem więc odtąd po dziś dzień raz grzeszna, a raz święta.''
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Cherlai
post 02.01.2011 18:42
Post #4 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 133
Dołączył: 29.07.2009

Płeć: niebo pełne F16



Ja przepraszam bardzo, ale dla mnie to jest po prostu okropne, oklepane do bólu, pod koniec zmuszałam się do czytania. O braku kanoniczności postaci nawet nie będę mówiła. A fabuła jest tak cholernie podobna do przeróżnych ficków Kitiary, że aż zęby bolą. Nie wiem też, w którym miejscu Kolis doszukała się ładnego stylu. Jedyne co mi się podobało to pewne słowne perełki i niektóre riposty. Końcówka totalnie zrąbana.
Wybacz, ale kompletnie nieee.

A sceny miłosne w niektórych momentach są tak prymitywnie przedstawione...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
em
post 02.01.2011 19:40
Post #5 

ultimate ginger


Grupa: czysta krew..
Postów: 4676
Dołączył: 21.12.2004
Skąd: *kṛ'k

Płeć: buka



"sceny miłosne", ale to uwzniośliłaś

przeleciałam (hue hue) wzrokiem tekst i moje oko złapało "obiekt kopulacji", "kumulacja rozkoszy", ale najbardziej rozbawiło mnie "wytryskując swoim nasieniem". a można cudzym?

żałość


--------------------
all you knit is love!
każdy jest moderatorem swojego losu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Muchomorek
post 02.01.2011 19:41
Post #6 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 31
Dołączył: 24.09.2008
Skąd: Bydgoszcz

Płeć: Kobieta



O Merlinie. Nie dość, że z Hermiony zrobiłaś pusta landrynkę, która staje się nimfomanką, to spaczyłaś totalnie wszystkie charaktery każdej postaci. W pewnych momentach zastanawiałam się gdzie widziałam podobne motywy i teraz już wiem! Widziałam u Kit ! Dziękuję Cherlai za rozjaśnienie sprawy smile.gif.
Oczywiście były też chyba dwa lub trzy momenty przy których się uśmiechnęłam,a le to chyba przez przypadek. W każdym razie <pomijając niesmak, błędy oraz totalny brak minimalnego kanonu> nie jest źle. Jest gorzej, ale śmiem twierdzić, że gdybyś włożyła w to więcej serca, usiadła i nie zgapiła od Kit prawdopodobnie wyszło by genialnie.
Końcówka nie jest najgorsza - jest wręcz chyba najlepiej napisana. Są jeszcze bardzo dobre riposty i sytuacje.
Hm. Mniejsza o to.
I tak życzę powodzenia, może następnym razem!

Ten post był edytowany przez Muchomorek: 02.01.2011 19:53


--------------------
Głęboko wierzyć...w swoje racje.
Mądrze wątpić...w sens popełnianych czynów.
Dążyć do celu...w życiu.


User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Serena van der Woodsen
post 02.01.2011 22:25
Post #7 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 80
Dołączył: 14.04.2008

Płeć: Kobieta



Jako zupełna erotomanka nie mogę tego kompletnie zjechać xD. Opisy erotyczne faktycznie bardzo przypominają styl Kitiary. Mogłaś się nią inspirować, mogłaś pisać to sama - nie wiemy. Wyszło jak wyszło. Mnie osobiście większość scen się podobała, co nie znaczy, że podoba mi się całe opowiadanie.
Tak w ogóle, to chyba nie ma przepisu, który mówi o tym, że postacie, które przedstawiamy w ff MUSZĄ być kanoniczne. To zależy od autora. Tak mi się wydaje. Nie czepiajmy się więc tego.
Inna sprawa, końcówka całkiem zgrabna, jednak totalnie nie pasująca do reszty opowiadania. W ogóle.
No cóż. To tyle. Au revior! (czy jakoś tak xD)


--------------------
Wiesz, że mnie kochasz...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
katbest
post 03.01.2011 16:05
Post #8 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 01.04.2009
Skąd: Gdynia

Płeć: włóczykij



Mi się dziwnym trafem podobało, właściwie to podobały mi się sceny erotyczne i koniec opowiadania. Chociaż Serena miała rację, że nie pasuje do całości, ale kogo obchodzi całość. Olać ich biggrin.gif
A co do Hermiony, każdy się jej czepia, ale mi się podoba. smile.gif Jest zupełnie inna, ale ani w pozytywnym ani w negatywnym świetle. Jest po prostu inna i tyle.
Życzę weny i szaleństwa (może w końcu ktoś zmieni nasze poglądy na bohaterów) czarodziej.gif
Katbest
P.S. A tak na wenę czekolada.gif


--------------------
"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać." - Antoine de Saint-Exupéry
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Cassie.C
post 03.01.2011 17:30
Post #9 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 19
Dołączył: 25.01.2010

Płeć: Kobieta



Popieram zdanie Muchomorka i Cherlai.
Jak zawsze staram się być wyrozumiała, tak tutaj nie mogę.
Hermiona stała się nagle nimfomanką. Sceny miłosne wyglądają jak skopiowane od Kit.
Ogólnie jestem na nie, ale nie zaszkodzi jak jeszcze coś napiszesz.
Trzymam kciuki. smile.gif


--------------------
"...godziny nocy to godziny przemocy - kłów, pazurów i łap..."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kolis
post 03.01.2011 20:53
Post #10 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 41
Dołączył: 14.08.2007
Skąd: Z piekła rodem

Płeć: Kobieta



Cóż, moim zdaniem styl tak bardzo nie kuleje. Miałam nieprzyjemność spotkać się z o wiele gorszymi ff pod tym względem.
Aczkolwiek jestem bardziej negatywnie nastawiona. Do ogółu.


--------------------
''Od grzechu zaczął się Mój świat, a że Bóg Mnie stworzył, a Szatan opętał - Jestem więc odtąd po dziś dzień raz grzeszna, a raz święta.''
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
karolina123321
post 12.05.2012 22:45
Post #11 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 01.04.2012




QUOTE(Serena van der Woodsen @ 02.01.2011 21:25)
Jako zupełna erotomanka nie mogę tego kompletnie zjechać xD. Opisy erotyczne faktycznie bardzo przypominają styl Kitiary. Mogłaś się nią inspirować, mogłaś pisać to sama - nie wiemy. Wyszło jak wyszło. Mnie osobiście większość scen się podobała, co nie znaczy, że podoba mi się całe opowiadanie.
Tak w ogóle, to chyba nie ma przepisu, który mówi o tym, że postacie, które przedstawiamy w ff MUSZĄ być kanoniczne. To zależy od autora. Tak mi się wydaje. Nie czepiajmy się więc tego.
Inna sprawa, końcówka całkiem zgrabna, jednak totalnie nie pasująca do reszty opowiadania. W ogóle.
No cóż. To tyle. Au revior! (czy jakoś tak xD)
*



Końcówka nie może być zgrana z treścią ponieważ akcja dzieje się 6 lat później . Po sześciu latach to oni dojrzeli , zmienili się . Chyba to logiczne że nie są już takimi przepełnionymi hormonami nastolatkami .
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
karolina123321
post 13.05.2012 20:00
Post #12 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 01.04.2012




Jak dla mni najlepsza jest końcówka . Wgl te końcowe rozdziały są zdecydowanie lepsze niż te na początku czekolada.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Margaret Brown
post 29.09.2012 21:27
Post #13 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 27.12.2010






--------------------
Książki moje nie mają wam powiedzieć: bądź, kim jesteś, ale - udajesz, że jesteś, kim jesteś.

Witold Gombrowicz, Dzienniki
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.03.2024 17:07