Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Inner Circle, Wewnętrzny Krąg

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 4 ] ** [100.00%]
Gniot - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 4
Goście nie mogą głosować 
hazel
post 17.01.2006 08:37
Post #1 

czym jest fajerbol?


Grupa: czysta krew..
Postów: 3081
Dołączył: 24.12.2005
Skąd: panic room

Płeć: kaloryfer



Oto przedstawiam wam, szanowni Forumowicze, pierwszą część mojego najnowszego FF laugh.gif , jednego z niewielu o tematyce związanej z HP. Proszę o komentarze.


Jak co dzień obudziło go światło słoneczne, przeciskające się między niedokładnie zaciągniętymi zasłonami. Nie otwierał oczu, czując, nawet pod zamkniętymi powiekami, wpadający do pomieszczenia blask. Przez chwilę leżał nie poruszywszy się, próbując przypomnieć sobie sny, które dręczyły go tej nocy. Od dawna nie były miłe, jednak jakaś forma sadomasochizmu, drzemiąca jego duszy powodowała, że nie potrafił zaprzestać tego porannego rytuału. Ciemne miejsce...błyski świateł, krzyki i męczące poczucie realności – nie zapomni tamtej nocy do końca życia.
Zniechęcony zwlekł się z łóżka, bosymi stopami szukając pantofli na podłodze, jednak jedynym na co trafił była pusta butelka po whisky.
Zszedł na dół po trzeszczących schodach, mijając po drodze porozrzucane po podłodze części garderoby
- Miałem kiedyś naprawić te schody...może kiedyś się na nich zabiję...- pomyślał z nadzieją, kierując się w stronę kuchni.
Blatu ani stołu nie widać było spod porozrzucanych wszędzie resztek jedzenia i pustych butelek po alkoholu. Spod opróżnionego opakowania płatków śniadaniowych wyciągnął czajnik, nalał do niego wody i postawił na brudnej kuchence.
Wrócił na górę, powoli wspinając się po stopniach. Ilość drinków wypita wczorajszego wieczoru zaczynała o sobie przypominać tępym bólem wewnątrz czaszki. Z podłogi obok łóżka podniósł spodnie i pomiętą koszulę, ubrał się niestarannie. Długie, szare i poplątane włosy związał w supeł na karku. Wciąż boso powrócił na dół, lecz tym razem skierował się w stronę frontowych drzwi i otworzył je szeroko. Zalała go fala słonecznego światła, na błękitnym niebie nie było żądnej chmurki. Rozejrzał się wokoło. Na sąsiedniej posesji, oddzielonej półmetrowym białym płotkiem, szalał z kosiarką do trawy pan Whitecombe.
- Powinni tego zabronić – mruknął pod nosem mężczyzna, wciąż mrużąc oczy w obronie przed wszechogarniającym blaskiem. Powoli schylił się po gazetę, leżącą po prawej stronie od drzwi, na zarośniętym chwastami i wybujałą murawą trawniku. Już miałwracać do domu, nawet postawił stopę na pierwszym z trzech, prowadzących do wejścia, stopni, gdy dobiegł go głos sąsiada:
- Dzień dobry, panie Stevens – nienawiść widoczna, nawet z tej odległości, w oczach sąsiada, brzmiała też jego głosie – piękny mamy dziś dzień, nieprawdaż?
- Dzień dobry, Edmundzie, faktycznie, bardzo piękny – odpowiedział zmęczonym i bezbarwnym głosem, a pod nosem dodał – zajebisty, ty pierdolony hipokryto...
W nadziei, że zakończył konwersację, odwrócił się i wszedł na ganek, jednak Edmund Whitecombe był najwyraźniej innego zdania:
- Panie Stevens, pańska furtka się zepsuła...
- Aleś ty inteligentny – mruknął Stevens, jednak mimowolnie spojrzał w stonę wskazywaną przez sąsiada. Furtka zwisała żałośnie na jednym zawiasie, dokładnie jak ją pozostawił parę dni temu.
- Faktycznie – włożył w to stwierdzenie całe pokłady cierpliwości, jakie posiadał, jednocześnie myśląc o różdżce, spoczywającej w kufrze na strychu. Miał wielką ochotę poćwiczyć nba drogim sąsiedzie zaklęcia niewybaczalne.
- Mógłbym panu pomóc ją naprawić, jestem stolarzem – ciągnął nachalnie Whitecombe, a Stevens miał pewność, że nie proponuje tego z życzliwości, ale z przykrości, jaką sprawia mu patrzenie na ten zgrzyt w jego idealnym świecie.
- Nie, dziękuję – rzucił nieuprzejmie i wszedł do domu, głośno trzaskając drzwiami.
Już na progu powitał go gwizd czajnika, oznajmiający, że woda się zagotowała. Spojrzał w dół na stertę nie otwartej korespondencji. Do kupki leżącej tam wczoraj dołączyła podłużna koperta wyglądająca jak rachunek z gazowni, ulotka z agencji turystycznej i jakiś niezidentyfikowany list w szarej kopercie. Zaintrygowany, miał zamiar schylić się i go podnieść, jednak gwizd dobiegający z kuchni wzmógł się o kilka tonów, więc tylko zepchnął nogą stertę na bok i ruszył, by zdjąć z gazu wściekle gwiżdżący czajnik. Rzucił gazetę na stół, zestawił wodę z kuchenki, wyjął z szafki kubek i puszkę z kawą. Zajrzał do jej wnętrza i ze zrezygnowaniem stwierdził, że została tylko resztka. Wsypał ją do kubka i zalał wodą. Z kupy brudnych naczyń zlewie wygrzebał łyżeczkę, spłukał ją pod zimną wodą i zamieszał kawę. Na cukier nie było co liczyć.
Usiadł przy stole, łokciem zepchnął na bok śmieci, rzucając przy okazji na podłogę kilka opakowań po jedzeniu na wynos. Rozłożył gazetę i pociągnął pierwszy łyk kawy. Na pierwszej stronie Timesa widniał, wydrukowany wielką czarną czcionką, nagłówek:

KOLEJNE NIEWYJAŚNIONE MORDERSTWO

A pod nim:

„ Dzisiejszej nocy oficer z siódmego posterunku londyńskiej policji odebrał zgłoszenie od zdenerwowanych mieszkańców Pebble Street o niepokojących odgłosach dobiegających z domu pod numerem 16. Gdy oddiał policji przybył na miejsce, funkcjonariusze, po uprzednim braku odpowiedzi ze strony mieszkańców, wyważyli drzwi i odnaleźli ciała czterech osób, państwa Spinner oraz dwójki ich dzieci. Wezwany na miejsce zdarzenia koroner orzekł, iż przyczyną zgony była prawdopodobnie trucizna, powodująca u ofiary zatrzymanie akcji serca. Jej skład nie jest jeszcze znany. Ślady walki widoczne na miejscu zbrodni wskazują, że ofiary zostały zmuszone do jej zażycia...”


- Dobre sobie – pomyślał Stevens – trucizna...te wszystkie niewyjaśnione zgony nie nauczyły tych ignorantów rozpoznawania efektów Avady...

„Rzecznik prasowy londyńskiej policji podał na spotkaniu z dziennikarzami, iż sprawców tej okrutnej zbrodni nie udało się jeszcze aresztować...”

- Aresztować? Spróbujcie sobie aresztować grupę śmierciożerców...

„...natomiast, dzięki zeznaniom sąsiadów, mamy już podejrzanych. Para, która wynajmowała pokój w domu państwa Spinnerów, nie została jeszcze odnaleziona. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że oni dokonali tego morderstwa, gdyż nie odnaleziono . Istnieje duże prawdopodobieństwo, że oni dokonali tego morderstwa, gdyż nie odnaleziono śladów włamania. Odkryte dokumenty potwierdzają ich tożsamość.”

Pod tekstem znajdowały się dwa zdjęcia, kobiety i mężczyzny. Podpisy pod nimi głosiły: Laeticia Fabrē i Michael McAllison. Stevens przyglądał się zdjęciu dziewczyny, była młoda i bardzo ładna, długie jasne włosy opadały delikatnie na romiona, wizerunku dopełniał mały nos i pełne usta. Kobieta uśmiechała się, odsłaniając równe, białe zęby. Stevens zaczął żałować, że zaprzestał prenumeraty „Proroka codziennego”, może tam pojawiłoby się zdjęcie odsłaniające więcej szczegółów. Napił się kawy i czytał dalej.

‘W razie zauważenia któregoś z podejrzanych, prosimy o natychmiastowy kontakt z najbliższym komisariatem policji...”

Stukanie w szybę przerwało mężczyźnie lekturę. Rozejrzał się szybko, by zidentyfikować źródło niepokojącego dźwięku. Najwyraźniej ktoś lub coś pukało w kuchenne okno. Odsunął zakurzoną firankę i podniósł roletę. Widok, który ujrzał, zdziwił go niezmiernie, choć nieraz był świadkiem takiej sytuacji. Na parapecie siedziała sowa płomykówka, usilnie dziobiąc w szybę. Stevens zdecydowanym ruchem szarpnął klamkę i otworzył okno, doniczka ze sterczącym z niej zeschłym badylem upadła na wyflizowaną podłogę i roztrzaskała się z hukiem. Wcale nie był pewien, że chce się dowiedzieć, co jest w liście przytwierdzonym do sowiej nóżki, jednak ciekawość zwyciężyła. Odwiązał zwitek pergaminu. Dostarczycielka poczty nie odleciała jednak, wręcz przeciwnie – wfrunęła do wnętrza, zrobiła kilka okrążeń wokół pomieszczenia i usiadła na szczycie kuchennej szafki. Mężczyzna pokazał jej zdecydowanym gestem, że ma się wynosić, co spotkało się z całkowitą ignorancją. Zrezygnowany, rozwinął pergamin. Sens zdań, napisanych w pośpiechu, sądząc po charakterze pisma, nie od razu do niego dotarł.

„W związku z brakiem odpowiedzi na mój poprzedni list, uznaję pańskie milczenie za zgodę na spotkanie. Jeśli okoliczności na to pozwolą, pojawię się w pańskim w domu dziś w południe”

Z poważaniem
L.F.

Gdy wreszcie zrozumiał, co czyta, spojrzał na kuchenny zegar. Wskazywał godzinę dwunastą pięć. Pobiegł do przedpokoju, po drodze potykając się o kosz na śmieci i rozrzucając jego zawartość po podłodze. Padł na kolana i zaczął gorączkowo przeszukiwać stos zlekceważonej poprzednio poczty. W końcu w jego ręce wpadł list w szarej kopercie, ten sam, który go zainteresował kilkanaście minut wcześniej. Obrócił go w palcach szukając informacji o nadawcy, jednak obie strony koperty były czyste. Rozerwał ją szybko i wyjął złożony na pół arkusz papieru. Rozłożył kartkę, jednak nim zaczął czytać, rozległo się nerwowe pukanie do drzwi. Wepchnął list do kieszeni, odruchowo przejechał dłonią po włosach, co jeszcze bardziej pogorszyło jego samopoczucie. Otworzył drzwi.
Przed nim stała kobieta, pomimo upalnej pogody ubrana w długie ciemne spodnie, bluzę z kapturem, czapkę bejsbolówkę i duże, ciemne okulary.
- Dzień dobry – powiedziała uprzejmie, choć w jej głosie nie było nic, co mogłoby wskazywać na to, że ten dzień był lub będzie dla niej dobry i miły. Jednocześnie zdjęła okulary i czapeczkę, odsłaniając jasne włosy i czekoladowe oczy. Stevens stał jak spetryfikowany, gratulując sobie w duch własnej bezmyślności i zdolności kojarzenia podstawowych faktów. – Pan Tomas Stevens, o ile się nie mylę – kontynuowała.
- Pani Laeticia Fabrē – wyjąkał - o ile się nie mylę...
Był pewien, że się nie myli.

Ten post był edytowany przez hazel: 17.01.2006 08:39


--------------------
user posted image
The voice in my head doesn’t think I’m crazy.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Kara
post 08.09.2006 18:10
Post #2 

Absolwent Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 666
Dołączył: 12.11.2005
Skąd: 3miasto

Płeć: Kobieta



Jest swietnie teraz już wiem że już napewno tobie pisanie wychodzi... Jest swietnie... Przekonałaś mnie... smile.gif


--------------------
Luke I'm your father!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 19.05.2024 21:04