Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ W Labiryncie Wyobraźni _ Harry Potter i Aethernus

Napisany przez: Merkury 07.04.2003 17:29

Harry Potter i Aethernus

Pewnego dnia Harry wraz z Ronem jechali do szkoly. Podczas ich rozmowy na temat quidditcha drzwi przedzialu nagle sie otworzyly i weszla do niego wysoka postac. Czlowiek odchylil kaptur i oczom chlopców ukazal sie mlodzieniec, który mial do szaty przyszyta naszywke z imieniem. Harry zapytal go:
-Jak masz na imie?
-Aethernus-odpowiedzial mlodzieniec
-Do której klasy idziesz w budzie?- zapytal Ron
-Ja nie jestem uczniem, tylko nauczycielem- odpowiedzial Aethernus
-Taa...pewnie...A ja jestem MUGOLEM- powiedzial Harry
-Myslcie jak chcecie ja musze isc.
Postac zarzucila kaptur i wyszla z przedzialu. Kiedy Ron zamknal drzwi obaj zaczeli sie smiac. Okolo godziny dwudziestej cala szkola zebrala sie w Wielkiej Sali, aby rozpoczac uczte i poznac nowych nauczycieli. Przy stole Gryffindoru slychac bylo bardzo glosne rechotanie poniewaz caly dom wiedzial juz o rozmowie Harry'ego i Rona z Aethernusem.
-"Ja nie jestem uczniem, tylko nuczycielem"...Hahaha...Juz mu wierze- powiedzial Semus
-Ty Harry, jak wygladal ten gosc?- zapytala Lavender
-Mial takie dlugie, biale wlosy mniej wiecej do pasa.- powiedzial Ron
-Czy wygladal tak jak ten obok Dumbledora?
-Ja nie moge. Harry patrz, to ON.
Rzeczywiscie. Obok dyrektora Hogwartu siedzial Aethernus. O godzinie dziesiatej wszystcy uczniowie rozchodzili sie do swoich domów. W czasie chodzenia po zamku Ron i Harry rozmawiali o dziwnym przybyszu.
-Ciekawe czemu dyrcio nie powiedzial nam czego on bedzie uczyc.- powiedzial Harry
-No wlasnie. Morze ten caly Aethernus kitowal, ze jest nauczycielem.
-Morzliwe, ale jesli nawet wciskal kit to czemu siedzial przy stole
-nauczycielskim?
-Czy ja wiem. Moze przekupil Dumbledora?
-Raczej nie. On by sie nie dal przekupic.
-No nie wiem. Za odpowiednial sumke, Kazdy jest przekupny.
-Mozliwe, ale on chyba taki nie jest.
Rano Harry i Ron wstali wczesnie i poszli na sniadanie, a skoro byla to sobota obaj postanowili odwiedzic Hagrida. W jego chacie zastali Aethernusa, który pograrzony byl w rozmowie z nim na temat dalszego uczenia sie Hagrida w Hogwarcie.
-Mówisz serio?- spytal olbrzym
-Oczywiscie- odpowiedzial Aethernus
-No...to...od kiedy mogie zaczac?
-Od poniedzialku. Twoja pierwsza lekcja to bedzie transmutacja.
-Bardzo fajnie. Moze w koncu bede mógl legalnie uzywac czarów- powiedzial Hagrid ze lzami w oczach.
-Szkoda, ze mój tatus tego nie zobaczy- dodal po chwili po czym halasliwie wydmuchal nos.
Aethernus porzegnawszy sie z Hagridem wyszedl z jego domku.
Kiedy drzwi chaty sie zamknely, Harry i Ron natychmiast obrzucili przyjaciela pytaniami:
-Skad go znasz Hagridzie?
-Kim on jest?
-Skad pochodzi?
-Spokojnie, spokojnie- powiedzial Hagrid.
-Znam go od wczorajszej uczty. Nie wiem skad wiedzial, ze mnie wyrzucono, ale bardzo sie ciesze, ze bede mógl wreszcie ukonczyc szkole.
-A kim on jest w Hogwarcie?- zapytal Harry
-Do konca nie wim, ale chyba kims w rodzaju...hmmm...korepetytora.
-Korepetytora???- zapytali chórem chlopcy.
-Tak. Bedzie pomagal innym nauczycielom w nauce.
-Wiec jednak nie klamal- powiedzial Ron.
-Najwidoczniej.
-A co was tak interesuje ten Aethernus?- zapytal olbrzym.
-Nie interesuje nas, ale rozmawialismi z nim w pociagu- powiedzial Harry.
-A o czym?-
-O niczym ciekawym.- powiedzial wymijajaco Ron.
-No...skoro tak mówicie, to chyba tak jest.
-No wlasnie, a jak narazie do zobaczenia Hagridzie.
-Taaa...nara- odpowiedzial zdziwiony olbrzym.
Po powrocie do szkoly chlopcy bedacy w drodze do gabinetu Dumbledora spotkali Hermione, która wracala z biblioteki. Ron zobaczywszy dziesiatki ksiazek zaczal sie smiac:
-Hahaha. Jeszcze nie bylo lekcji, a ty juz sie uczysz.
-Tak, a co, dziwisz sie? Przeciez ja zawsze sie duzo uczylam.
-Tak, to prawda, ale czasami troche przesadzasz- powiedzial ostroznie Harry.
-No trudno. Myslcie jak chcecie, ale wam powiem, ze Aethernus chce was widziec.
-Chyba ma wam cos waznego do powiedzenia- dodala z dziwnym usmiechem
-Czego on moze od nas chciec?- zapytal Ron.
-Skad mam to wiedziec? Nie jestem wrózka- odpowiedzial Harry.
Po wejsciu do gabinetu Aethernusa nikogo nie zastali wiec pomysleli, ze Hermiona sobie z nich zazartowala i wlasnie chcieli wyjsc kiedy nagle drzwi otworzyly sie i do pokoju wszedl Aethernus.
-Siadajcie- powiedzial na wstepie.
Harry i Ron zapadli sie w fotele poniewaz w jego gabinecie bylo straszniej niz w gabinecie Snape'a.
-Doszly mnie sluchy, ze nie tolerujecie mojej obecnosci w Hogwarcie- powiedzial mlodzieniec
-No cóz, nie zalezy mi na tym , abyscie mnie lubili, ale uwiezcie mi, ze wplynie to negatywnie na wasze oceny na koniec roku.
Powiedzial to takim tonem, ze chlopcy po prostu sie przeztraszyli.
-Widze, ze nie chcecie nic mówic... hmmm... trudno. Pamietajcie o jednej zeczy: profesor Dumbledor jest moim starym kumplem i powiedzial mi, abym mial na was oko- powiedzial to bardzo jadowitym glosem, a kiedy skonczyl usmiechnal sie zgryzliwie.
-No dobrze. To wszystko co chcialem wam powiedziec. Mozecie wyjsc.
Podczas powrotu do wiezy Gryffindoru Harry i Ron pograzeni byli w rozmowie na temat zachowania Aethernusa.
-Widziales jak on na mnie patrzyl?- spytal przerazony Harry.
-Taaa...Ale od kogo on sie dowiedzial, ze go nie lubimy?
-Nie wiem. Bardzo mozliwe, ze od Hermiony.
-Tak. To jest bardzo mozliwe.
W pokoju wspólnym Gryfonów bylo tloczno i chalasliwie poniewaz Fred i George odpalili parenascie sztucznych ogni doktora Fillibustera.
Podczas kolacji wszystcy uczniowie pograzeni byli w rozmowie na temat Aethernusa.
-Widzieliscie jaki on ma ladne wlosy?- zapytala Hermione jakas Puchonka
-Taak, a jaki on madry. Profesor Sprout mówila, ze pomógl zrobic jej wywar z mandragor i nawet bez pomocu wyszlo mu to bardzo dobrze- powiedziala Paravatti.
-O mój Boze...- powiedzial Ron. -Jak mozna sie zachwycac kims takim???
-Nie wiem. Jestem ciekaw co one w nim widza- powiedzial Harry.
-Ja tez.
-Zobaczymy co on potrafi. Rzuce na niego zaklecie i ciekawe jak zareaguje.
-Nie radze wam tego robic...- powiedziala Hermiona
-Tak? A to niby czemu?- zapytal Ron.
-Bo to jest najlepiej wyszkolony czarodziej na swiecie.
-Oczywiscie, a ja jestem Super Man'em- odpowiedzial Harry.
-Skoro nie chcecie mnie sluchac to nie , ale potem nie mówcie, ze was nie ostrzegalam- powiedziala Hermiona i przesiadla sie w inne miejsce.
-Wiesz Harry moze jednak tego nioe róbmy.
-Co strach cie oblecial?- zapytal wrednie Harry.
-Nie, ale boje sie, ze Hermiona znowu moze miec racje.
-No chyba masz racje- powiedzial Harry i spojrzal z lekiem na stól nauczycielski przy, którym siedzial Aethernus.
Nastepnego ranka Harry i Ron zeszli na sniadanie dosc pózno. W Wielkiej Sali przy stolach siedzialo tylko dwudziestu uczniów. Chlopcy szybko zjedli posilek i poszli do gabinetu Sethernusa, aby z nim pogadac. Pod drzwiami obaj zastanawiali sie co maja mu powiedziec i w koncu Harry zaproponowal, zeby wyzwac go na pojedynek.
-Chyba cos ci odbilo. Przeciez on moze cie zmiesc bylejakim urokiem- powiedzial Ron, który bardzo sie przestraszyl na mysl o pojedynku.
-To zaproponuj cos innego- odrzekl zdenerwowany Harry.
-Wyzwiemy go na turniej szachów- powiedzial po namysle.
-OK, ale jesli przegrasz to wtedy bedzie pojedynek.
-No... Niech ci bedzie.
Obaj weszli do gabinetu Aethernusa. W srodku zastali jeszcze Lupina pograzonego w rozmowie na temat Quidditcha.
-Ooo. Witaj Harry. Dawno sie nie widzielismy- powital go Lupin.
-Ciebie, takze milo widziec Ron.
-Tak. Dzien dobry panie profesorze- odpowiedzieli chórem.
-Co was tu sprowadza?- zapytal Aethernus.
-Chcielismy wyzwac pana na turniej szachów- powiedzial niesmiale Ron.
-Dobrze. Przyjmuje wyzwanie- dpowiedzial z usmiechem.
-Tylko powiedzcie gdzie i kiedy to sie odbedzie.
-Hmm... Za tydzzien w sobote w pokoju wspólnym Gryffindoru?- zapytal Harry
-Dobrze. Odpowiadaja mi te warunki.
-To fajnie- odpowiedzial Ron.
-No, a teraz zostawcie nas samych, bo musimy porozmawiac.
-Dobrze, i do widzenia.
Po wyjsciu z klasy obaj chlopcy zgodzili sie ze soba, ze chyba Aethernus lubi ich bardziej niz wczoraj. W pokoju wspólnym bylo cicho i spokojnie wiec Harry i Ron obwiescili wszystkim, ze za tydzien jest turniej szachów.
-Co? Wyzwaliscie go na pojedynek?- zapytal przestraszony Lee.
-Chyba was cos w glowy rabnelo- powiedzial Fred.
-Wlasnie. Nie mamy z nim szans- powiedzial George.
-No trudno. Nie zaszkodzi spróbowac.
W czasie obiadu nikt sie do Harry'ego i Rona nie odzywal. Chlopcy podejrzewali, ze to z powodu turnieju. Przy stole nauczycielskim Aethernus rozmawiel z Hagridem. "Pewnie w zwiazku z tym dalszym nauczaniem Hagrida"- pomyslal Harry. "Zreszta, nie moja sprawa". Po obiedzie wszystcy uczniowie mieli stawic sie u swoich opiekunów w zwiazku z ich planami zajec. W gabinecie profesor McGonagal Gryfoni bardzo sie zdziwili sie poniewaz w ich planach zajec byl tytul "Szkolenie Szczególowe".
-Co to jest, pani profesor?- zapytal Dean.
-To jest przedmiot, który ma za zadanie szczególowo przygotowac do tegorocznych egzaminów- odpowiedziala McGonagal.
-Aha. Nastepny przedmiot- powiedzial Semus.
-Wszystcy juz wiedza o co chodzi? No to juz, do wiezy.
Caly dom Gryffindoru, i nie tylko pograzony byl w smutnych myslach.
-Przeciez ten Aethernus nas zameczy- szlochala Lavender.
-Teraz juz wiemy co on mial na mysli mówiac nam, ze jesli nie bedzie nas lubic to wplynie to zle na nasze oceny- powiedzial Harry do Rona.
-Najwidoczniej- odpowiedzial Ron.

Napisany przez: Atlashia 07.04.2003 18:26

znasz moją opinię ^^


A nu nu nu (grozi palcem happy.gif) zakosiłes buziunie aethernusowi... a nu nu nu happy.gif

Napisany przez: Mara 07.04.2003 20:14

A mi się b.b.b.b. nie podoba!!!!!!!! To jest kicz. Straszne....dialogi są tak sztywne, że czułam jakby harry zamiast z ronem rozawiał z miotłą...

Napisany przez: Tajemnicza 07.04.2003 20:20

Nio Merkury! Powróciłeś! Super! Wiem (chyba) że tio jush było. Nio napish cosik nowego a gdzie sie podziała dziewczyna Harrego biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif. Napisz szybciutko coś bo siem mi i nietylko mi nudziii!!!!!!!!!

Napisany przez: Kiniulka 07.04.2003 21:20

Merkury .. hura ... Znowu tu jesteś i znasz chyba moją opinię ... Super fick !!!!

Napisany przez: Psychopatka 07.04.2003 21:26

Ten fick jest... no nie bede owijac w bawelne... ZA DUZO DIALOGOW!!! i sie robi pomieszanie z polataniem... chlopie, przedstaw wiecej akcji... opisy, odczucia... nie wiem, wymysl cos... bo sie robi sztywno i plastikowo.


Sory za brak polskich liter... klawiatura =(

Napisany przez: Merkury 08.04.2003 13:26

Na poniedzialkowym sniadaniu w Wielkiej Sali bylo wesolo i chalasliwie. Pierwsza lekcja Harry'ego i Rona bylo zielarstwo razem z Puchonami. Po dzwonku cala klasa zebrala sie pod cieplarnia numer trzy.
- Dzisiaj bedziemy zapoznawac sie z teoria leczeniem roslin.- oznajmila dziarsko profesor Sprout.
- Zapewne, kazdy z was widzial juz Wierzbe Bijaca.
- Przez nastepne szesc tygodni, kazdy z was bedzie musial wyleczyc minimum piec roslin.
- Pani profesor- odezwala sie Hermiona- Czy bedzie trzeba leczyc ta Wierzbe?
- Nie wiem.
- To zalezy od tego czy cos sie jej stanie czy nie.- powiedziala po namysle.
Po tym zdaniu cala klasa odetchnela z wielka ulga. Nastepna lkcja byla podwójna transmutacja.
- No nie!!!- krzykna ze zloscia Ron- Czy nie mozemy miec w tym roku troche ulgi???
- Najwyrazniej nie.
- Kurde. Mam nadzieje, ze nie zadadza nam pracy domowej.
- Juz dzwonek. Musimy sie spieszyc.- powiedzial Harry.
W sali od transmutacji byla juz cala klasa. Ron, Harry i Dean usiedli w ostatniej lawce, wyjeli ksiazki i pograzyli sie w rozmowie na temat quidditcha.
- Profesor McGonagal nigdy sie nie spóznia. Ciekawe co sie stalo.- powiedzial Nevil.
- Nie nawijaj. Im bardziej sie spózny tym mniej bedziemy mieli lekcji.- powiedzial Semus, ale kiedy skonczyl drzwi sali sie otworzyly i weszla najmniej oczekiwana osoba.
- Szybko. Pakujcie swoje rzeczy i wracajcie do dormitorium.- rzekl Snape.
- Czy nie bedzie lekcji?- zapytala z nadzieja w glosie Lavender.
- Tak, a teraz uciekac do wiezy. Ale juz.
W pokoju wspólnym bylo "gesto". Wszystcy Gryfoni chcieli wiedziec co sie stalo, co sie dzieje i co sie stanie. Nikt nie mógl wychodzic z wiezy wiec nie wiedzieli co dzieje sie w zamku. Okolo godziny pietnastej do salonu weszla profesor McGonagal i powiedziala, ze lekcje sa zawieszone do konca tygodnia poniewaz w piatek do szkoly przybywa delegacja z Durmstrangu.
- Juhuuuu. Nie ma lekcji.- krzyknal Fred i odpalil z piec lajnobomb.
- Ale od nastepnedo poniedzialku lekcje beda przedluzone.- powiedziala opiekunka, na co wszystkim Gryfonom usmiechy spelzly z twarzy. kiedy profesor McGonagal wyszla z pokoju wspólnego uczniowie nie wiedzieli czy cieszyc sie z wolnego czasu. Ostatecznie opiekunka nie powiedziala dlaczego musieli siedziec przez tyle godzin w wiezy.
- Harry, moze pójdziemy zobaczyc co sie tak naprawde dzieje w zamku?- zaproponowal Ron.
- Dobra, ale musimy wziac peleryne-niewidzke.
Przyjaciele chodzac po zamku nie dostrzegli niczego nadzwyczajnego wiec postanowili wrócic do Gryffindoru. Kiedy byli na czwartym pietrze zobaczyli, ze wiekszosc nauczycieli przyglada sie czemus na ziemi. Ostroznie podeszli i zobaczyli wielka dziure. Nauczyciele rozmawiwli o jakims trollu, który wtargnal do szkoly.
- Zobaczcie. Po sladach maczugi mozna wnioskowac, ze ten troll musial miec przynajmniej szesc metrów wzrostu.- powiedzial Snape.
- Severus ma racje.- powiedzial spokojnie Dumbledor.
- Czy nikt go nie widzial?- zapytal po chwili.
- Niestety nie.- odpowiedziala profesor Sinistra.
- Wiec trzeba zabronic uczniom walesac sie po szkole.- powiedzial z rozwaga.
- Natychmiast poinformujemy swoich podopiecznych.- rzekla McGonagal.
- Dobrze. Prosze was o jedna rzecz: powiedzcie im prawde.
Nauczyciele i dyrektor powoli rozchodzili sie w swoje strony i Harry i Ron postanowili wrócic do wiezy. Po powrocie obaj nie duzo ze soba rozmawiali, bo bardzo sie przestraszyli slyszac o olbrzymim trollu.
- Harry.- zaczal Ron, ale nie wiedzial co powiedziec lecz Harry wiedzial o co chodzi.
- Wiem, wiem. Nie bedziemy sie walesac po budzie.- powiedzial i schowal peleryne gleboko do kufra.
Przez nastepne dni Harry bardzo zalowal, ze obiecal sobie nie walesac sie po zamku. Na kazdy posilek byli prowadzeni przez nauczycieli, a kiedy ktos musial skorzystac z toalety musial czekac, az ktos inny, takze bedzie musial skorzystac. Gryfoni znudzeni ciaglym siedzeniem w salonie przygotowywali sie do turnieju szachów, uczyli sie eliksirów lub cwiczyli zaklecie.
- Normalnie nie moge.- powiedzial Ron kiedy podczas nauki eliksirów na jago notatki spadl kalamarz.
- Który to rzucil???- wrzasna z calej sily.
- Ja. Przepraszam Ron, ale cwiczylem zaklecia.
- Aha. Nastepnym razem badz ostrozniejszy.- powiedziawszy to wrzucil pergamin do kominka i sam zaczal sie uczyc czarów. Po poludniu, do pokoju wspólnego weszla profesor McGonagal, zeby im obwiescic, ze jutro jest wypad do Hogsmedes. Gryfoni bardzo ucieszyli sie slyszac ta wiesc i natychmiast pobiegli do dormitoriów szukac pieniedzy. Harry i Ron doszli do wniosku, ze to wspaniala okazja, aby troche poweszyc. W czwartek z samego rana obaj udajac, ze ida do sowiarni wymkneli sie z wiezy i pognali do biblioteki. Niestety pod samymi drzwiemi spotkal ich Snape.
- No,no,no. Slynny Harry Potter i jego towarzysz Weasly. Co tu robicie?- zapytal.
- My wlasnie szlismy do sowiarni, panie profesorze.
- Tak? Czy profesor McGonagal nie mówila wam, ze nie wolno chodzic po zamku bez nuczyciela?- zapytal dziwnym tonem.
- Mówila, ale my chcielismy... no... tego...- zaczal Harry, ale nie zdarzyl skonczyc bo Snape juz prowadzil ich do wiezy Gryffindoru.
- Macie szczescie, ze jestem w dobrym humorze bo inaczej zaprowadzil bym was do dyrektora.- to powiedziawszy odwrócil sie na piecie, "a czarna szata powiewala za nim jak skrzydla nietoperza".
- Ciekawe z czego on sie tak cieszyl?- zdziwil sie Ron.
- Czy to wazne? Nie zaprowadzil nas do Dumbledora, nie odjal punktów i nawet nie dal szlabanu.- powiedzial Harry.
- Co prawda to prawda, ale i tak chcialbym wiedziec co go tak ucieszylo.
W Hogsmedes Harry, Ron, Semus i Dean poszli do sklepu Zonka, aby zakupic sobie lajnobomby i inne rzeczy. Na ulicy bylo tloczno poniewaz z niewiadomej przyczyny do wioski zjechaly sie hordy czrownic i magów.
- Po co oni tu przyjechali?- zapytal zdziwiony Ron.
- Nie wiem. Moze dlatego, ze jutro przyjezdzaja ci z Durmstrangu?- powiedzial Dean.
- Bardzo mozliwe.- podsumowal Harry.
- Zreszta, kogo to obchodzi?- zapytal Semus.
- Yyy... Nie wazne. Chocmy do Zonka bo wszystko wykupia.
W sklepie pelno bylo nie tylko uczniów Hogwartu, ale takze malych dzieci, które nawet nie chodzily do szkoly. Po wyjsciu wszystcy przyjaciele mieli po trzy woreczki lajnobomb i proszków na bekanie.
- No. Jeszcze sie udalo cos kupic.- powiedzial zadowolony Semus.
- Taa, a teraz kto pierwszy w Miodowym Królestwie ten jest mistrzem.
Pierwszym, który dobiegl do cukierni byl Dean, a zaraz po nim Ron, Harry i Semus.
- Bylem ostatni tylko dla tego, ze sznurówka mi sie rozwiazala.- powiedzial za zloscia.
- Nie wazne, wchodzimy do srodka.- rzekl Harry otwierajac drzwi.
W tym sklepie równiez pelno bylo uczniów i innych czarodzieji. Jesli Ron nie pomylil sie w obliczeniach to przed nimi stalo trzydziesci osób.
- Zanim dojdziemy do lady to zabraknie owaru.- rzekl.
- Co ty. Przeciez oni maja jeszcze cala piwnice.- powiedzial zadowolony Dean.
- Tez racja.
- No wlasnie. Teraz sie pytam co kto kupuje?
- Ja jeszcze nie wiem.- powiedzial Harry.
Przy ladzie kazdy z nich kupil to samo, a po wyjsciu zauwazyli, ze zaczal padac snieg. Wszystcy zgodzili sie z Ronem, ze pójda do Trzech Miotel, aby napic sie grzanego, kremowego piwa. W gospodzie jak zwykle pelno bylo ludzi i magicznych stworzen. Przyjaciele usiedli przy stole obok wielkiej choinki, a Harry poszedl zamówic piwo. Siedzacy przy oknie Ron zobaczyl Aethernusa, który zmierzal ku gospodzie.
- Harry.- krzyknal.- Idzie Aethernus.
- No i co z tego?- zapytal.
- Nic. Tak tylko powiedzialem.
Kiedy Harry podszedl do stolu i postawil na nim cztery kufle do baru wszedl Aethernus i Ludo Bagman. Obaj panowie zajeli stól obk lady i zamówili napoje. Ron pomyslal, ze skoro Aethernus przyszedl z Bagmanem to znaczy, ze i on musi pracowac w ministerstwie. Powiedzial o tym Harry'emu, a on sie z nim zgodzil.
- On pewnie jest aurorem.- rzekl.
- Mozliwe.- odpowiedzial Ron.
- Lub pracuje w tych specjalnych oddzialach.
- Niom.- powiedzial Ron saczac swoje piwo.
Po wyjsciu z Trzech Miotel wszystcy udali sie do zamku. Sniegu napadalo juz do pasa, a oni nie mieli kurtek. W pokoju wspólnym cala czwórka usiadla przed kominkiem i zaczela grac w szachy. Bez zadnych watpliwosci i sprzeciwów uznali, ze to Ron jest najlepszy.
- Skoro jestes najlepszy.- powiedzial Harry.- To ty grasz pierwszy.
- Cooo?- zdziwil sie Ron, ale nie mógl sie sprzeciwic wiec tylko skinal glowa.
Mijal piatek, a Ron coraz bardziej sie denerwowal.a Harry byl tak zaangazowany w nauczenie sie grania w szachy, ze zapomniel, zreszta nie tylko on, ze dzisiaj przyjezdza delegacja z Durmstrangu. Po obiedzie on i Ron postanowili sie troche rozerwac i pójsc do Hagrida. Drózka prowadzaca do jego chaty byla odsniezona wiec starali sie isc w jak najglebszym sniegu.
Kiedy zapukali do drzwi nie otworzyl ich Hagrid, tylko Dumbledor.
- Witajcie chlopcy.- powital ich cieplo dyrektor.
- Dzien dobry.- odpowiedzieli z uklonem.
- Panie profesorze,. Chcieli bysmy zobaczyc sie z Hagidem.- powiedzial Harry.
- Domyslam sie.- odpowiedzial z usmiechem.- Prosze, wejdzcie.- mówiac to odslonil drzwi, aby ich wpóscic.
W srodku panowal zaduch i smierdzialo jakims dziwnym plynem, który stal w przezroczystym dzbanku.
- Co to jest panie profesorze?- zapytal Ron pokazujac na dzban.
- To jest lek dla Hagrida.- odpowiedzial.
- Coo? Hagrid jest chory?- zapytal Harry.
- Niestety tak.- odpowiedzial Dumbledor z zatroskana mina.
- A co mu jest?
- To bardzo zadka odmiana grypy, na która choruja tylko olbrzymy.
- Przeciez Hagrid jest pól-olbrzymem.- zauwazyl Ron.
- Ale jego matka byla olbrzymka, prawda?
- No... Prawda.- odpowiedzial z zaklopotaniem Harry.
- Wlasnie. Lecz nie martwcie sie, przeciez juz mamy lekarstwo, prawda?
- To bardzo fajnie.- rzekl Ron.- A kiedy Hagrid wyzdrowieje?- zapytal.
- Powinien wyzdrowiec za...hmmm... Jakis tydzien.
- To dobrze.- powiedzial Harry.- A gdzie on jest?- zapytal spogladajac na lózko, które bylo puste.
- Lezy w skszydle szpitalnym na sali dwa.
- Mozna go odwiedzac?- zapytal.
- Obawiam sie, ze nie Harry. Mimo tego, ze ta choroba dotyczy olbrzymów, ludzie, takze moga sie zarazic.- powiedzial dyrektor.
- Wiec mozemy go odwiedzic dopiero za tydzien?- zapytal zmartwiony Ron.
- Niestety tak. Nie martwcie sie.-powiedzial widzac, ze Harry i Ron spuscili glowy.- Mnie tez pani Pomfrey nie chce do niego wpuscic.
- A jesli mozna zapytac, dlaczego pan tu jest?
- Musze zaniesc do szpitala ten lek, bo Hagrid zapomnial go wziac.- odpowiedzial z usmiechem.
- A czy to prawda, ze dzisiaj ma przyjechac delegacja z Durmstrangu?- zapytal niesmialo Ron.
- Tak. To prawda. To wszystko co chcieli byscie wiedziec?- zapytal.
- Tak, panie profesorze.- odpowiedzieli chórem.
- To bardzo dobrze. Sluchajcie.- powiedzial cichym tonem.- czy profesor McGonagal powiedziala wam o wielkim trollu, który buszuje po szkole?
- Tak.
- Aha. Wiec mnie posluchala. Swietnie. Harry, Ron wiecie, ze nie mozna chodzic po szkole?- zapytal spokojnie.
- Tak, ale przeciez my nie jestesmy w szkole, prawda?
- Prawda.- powiedzial z usmiechem dyrektor.- Bystry z ciebie chlopak. Zobaczysz, w przszlosci bedziesz kims wielkim.- mówiac to wzial za stolu lek, otworzyl drzwi, powiedzial im "Do widzenia" i odszedl w kierunku Hogwartu.
Harry i Ron równiez postanowili, ze juz wróca do zamku kiedy nagle przypomnieli sobie o Kle. Pies siedzial przestraszony pod stolem, a chlopcy dzieki wspólnemu wysilkowi zalozyli mu smycz i wyciagneli na dwór. Po spacerze wrócili do salonu zzebnieci i mokrzy poniewaz Kiel wpedzal ich w najglebszy snieg.
- Ron, nie uwazasz, ze ten troll i choroba Hagrida jest powiazana?
- Nie mam pojecia.- odpowiedzial wyzynajac skarpetke.- Mozliwe.
- Mi sie wydaje, ze ten kto wpóscil do szkoly trolla, musial tez podsónac chorobe Hagridowi.- powiedzial po namysle Harry.
- Czemu tak uwazasz?- zapytal zdziwiony Ron.
- Bo tylko Hagrid móglby poradzic sobie z tak wielkim trollem.
- Wiesz, chyba masz racje.- rzekl Ron.
Kiedy on i Harry juz wyschli poszli do dormitorium, a poniewaz byla to godzina jedenasta to ubrali sie w pizamy i poszli spac. W nocy Harry jeszcze dlugo myslal nad tym co powiedzial w salonie, a, ze nie mógl nic wymyslic obrócil sie na drugi bok i usnal. Kiedy tak spal i spal przysnilo mu sie, ze to mógl byc Voldemort, a kiedy zobaczyl obraz Voldemorta zabijajacego Hagrida obudzil sie gwaltownie, wytarl spocone czolo i polozyl sie spowrotem.

Napisany przez: Bunny_Kou 08.04.2003 13:28

heh a ja koffam ten Fick smile.gif)

Tylko brakuje mi jakos dziewczyn.... oprocz Hermiony i profesorek nie widac ich na razie sad.gif

Czekam na moj romans z Deanem wink.gif

Czółko !!!


PIIISZ Merkury pisz smile.gif

Napisany przez: Merkury 08.04.2003 13:29

Rano kiedy Harry wstal zamierzal powiedziec Ronowi o swoim snie. W czasie drogi do Wielkiej Sali wpadl na jakas dziewczyne, której wczesniej nie dostrzegal. Nie wiadomo dlaczego w jego rzoladku zaczelosie cos dziac.
- Czesc.- powiedziala dziewczyna.- Jestem Tajemnicza Monlightshadoow, ale przyjaciele mówia mi Taj.- powiedziawszy to wyciagnela reke do Harry'ego.
- Yyyy... Czesc.- odpowiedzial z zaklopotaniem i uscisnal jej dlon.
- Jesli szukasz swojego przyjaciela Rona to jest w gabinecie profesora Aethernusa.- powiedziala i poszla w kieunku swojego dormitorium, a Harry patrzyl za nia tak dlugo dopuki nie zniknela na schodach.
- Czemu ja jej wczesniej nie zauwazalem?- pytal sam siebie. "Przeciez ona jest taka piekna." pomyslal i zwalil sie ze schodów. Kiedy sie podnosil ktos klepnal go w ramien. Harry byl przekonany, ze to Ron, ale kiedy sie odwrócil zobaczyl, ze to nie on, to byl...
- Czesc Potter.- powiedzial.
- Nie zanam cie.- odpowiedzial chlopiec.
- Nie przedstawilem sie? Mam na imie Sonar, a to moja dziewczyna, Vitari.
- Milo mi.- powiedzial Harry przeslodzonym tonem.
- Widze, ze nie lubisz Slizgonów. Twój blad: Rictusempra.
Harry odlecial na dobre osiem metrów, polamal sobie okulary i co najgorsze nie mógl sie podniesc. Gryfoni przestraszyli sie kiedy Sonar i Vitar podchodzili do lezacego plackiem na posadzce Harry'ego.
- Co tam Potter, ucioles se drzemke?- zapytal.
- A zebys wiedzial.- odpowiedzial Harry.
- To spij. Nie bede ci przeszkadzac.- powiedziawszy to kopnal Harry'ego w zebra, powiedzial innym, zeby mnie nie dotykali, zasmial sie zimno i odszedl w kierunku lochów. Kirdy zniknal na schodach wszystcy Gryfoni podbiegli do niego, a Taj pomogla mu wstac.
- Dziekuje.- powiedzial Harry, a kiedy zobaczyl kto mu pomógl zaczerwienil sie. Nagle z Wielkiej Sali wybiegl Ron, a kiedy zobaczyl poobijanego przyjaciela ruszyl za Sonarem. Uczniowie slyszeli jakas klutnie, potem bluzgi Rona i niespodziewanie Ron wyladowal na ziemi tak jak uprzednio Harry.
- Ron.- krzyknal i podbiegl do niego.- Nic ci nie jest?
- Nie.- powiedzial ze zloscia. Po czym wstal z podlogi pobiegl ponownie w kierunku lochów i tak jak przed chwila wylecial z korytarza i calym cialem gruchnal w posadzke.
- Ron. Daj sobie spokuj.- powiedzial Harry.- Nie wygrasz z nim.
- Wlasnie, ze wygram, ale na pewno nie teraz.- rzekl ze zloscia.
Na sniadaniu Harry przypomnial przyjaciolom, ze dzisiaj jest turniej szaczów.
- To juz dzisiaj?- zapytal Dean.
- Niestety tak.- powiedzial Ron.- A ja gram pierwszy. Kurde, czemu zaproponowalem ten turniej?- zapytal Harry'ego.
- Poniewaz nie chciales, zebym z nim walczyl.- przypomnial mu Harry.
- Ron, Harry, widzieliscie kiedys tego Sonara?- zapytal Semus.
- Nie, a dlaczego pytasz?- zdziwili sie koledzy.
- Bo on jest od nas o rok starszy. Jest w piatej klasie.
- Skad to wiesz?- zapytala Taj, która przez dluzszy czas przysluchiwala sie rozmowie.
- Od Malfoya.- odpowiedzial.
Po sniadaniu cala czwórka udala sie do salonu, aby przygotowac sie do turnieju. Harry postanowil, ze to on pójdzie po Aethernusa. Zdziwil sie kiedy Taj powiedziala, ze pójdzie z nim, jednak uieszyl sie z tego bo bedzie mógl ja zapytac czy moze byc jej chlopakiem. Kiedy powiedzial jej to o czym myslal od samego rana ona odpowiedziala tylko: "Jesli chcesz to prosze bardzo". Harry nie mógl sie powstrzymac, walnal czarek w jakis posag, który rozpadl sie na kawalki. Taj usmiechnela sie i poszli dalej. Na drzwiach gabinetu profesora byla kartka.
- Co na niej pisze?- zapytala Tajemnicza.
- "Bardzo mi przykro, ale nie moge wziac udzialu w waszym turnieju poniewaz musialem wyjechac do Albanii. Zagramy kiedy indziej. Przepraszam, Aethernus."
- Bardzo dziwne. Od kiedy nauczyciele wyjezdzaja do innych krajów podczas roku szkolnego?- zdziwil sie Harry.
- Moze mial cos waznego do zalatwienia?- powiedziala Taj.
- Mozliwe.- zgodzil sie chlopiec.
- Patrzcie, patrzcie. Potter ze swoja dziewczyna ida poskarzyc sie nauczycielowi.
Na koncu stal Sonar wraz z Vitari i paroma Slizgonami.
- Wiesz co Potter, chyba dam Ci jeszcze jedna lekcje.- mówiac to wyjal rózdzke, ale Taj byla szybsza.
- Dretfota .- krzyknela, a Sonar poprostu odlecial.
- Dziekuje za uratowanie moich pleców.- powiedzial Harry.
- Nie ma za co. Przeciez jestes moim chlopakiem.
Harry usmiechnal sie i oboje wrócili do wiezy Gryffindoru.

Napisany przez: Merkury 08.04.2003 13:32

Kiedy Harry i Taj weszli do salonu Ron krzyknal:
- Gdzie jest Aethernus?
- W Albanii.- odpowiedzial Harry bez emocji.
- Co z turniejem?- zapytal Ron.
- Bedzie kiedyindziej.- odpowiedzial Herry i razem z Taj usiadl w rogu i czyms ja zaja.
- No swietnie. Od kiedy Harry ja poznal spedza z nia wiecej czasu niz ze mna.-powiedzial ze zloscia.
- Co dziwisz sie?- zapytali Dean i Semus.- My tez mamy dziewczyny.
- COO???
- To. Moja jest Lavender.- powiedzial Semus.- A moja Bunny.
- Kto?- zapytal adziwiony Ron.
- Taka dziewczyna z Ravenclawu.
W tym momencie chlopcy spojrzeli na swoje zegarki i rzekli:
- Narazka Ron. Musimy isc z naszymi dziewczynami na spacer.
Kiedy to powiedzieli Semus podszedl do Lavender i cala trójka wyszla z salonu.
- Co tu sie dzieje?- zapytal oszolomiony Ron.
- Moda na dziewczyny.- odpowiedzial Nevil.
- Aha.
Ron bardzo zaskoczony obecna sytuacja postanowil pójsc do wyrka. Bedac na schodach spojrzal w kierunku Harry'ego i Taj, ale juz ich tam nie bylo.
- Za chwile chyba pójde sie splókac.
Okolo godziny dwunastej wrócil Harry,Taj, Dean, Lavender i Semus.
W salonie bylo cicho i spokojnie. Cala piatka usiadla przed przygasajacym kominkiem i zaczela dyskutowac kto z nich ma najlepsza dziewczyne.
- Ja, na to procent mam najladniejsza dziewczyne.- zapuszyl sie Dean.
- Co ty chrzanisz.- zdziwil sie Sumus.- To Harry ma najladniejsza.
- Mów jak chcesz, ale to moja dziewczyna jest najladniejsza- powiedzial.
- Wiecie co wam powiemy?- zapytaly sie nagle Lavender i Taj.
- Nie a co?- zdziwili sie chlopcy.
- Jestescie glupi!!!- powiedzialy to, wstaly z wylenialych foteli i poszly do swojej sypialni.
Chlopcy , takze uznali, ze jest juz pózno i poszli do dormitorium. W sypialni, tak jak w salonie bylo cicho i spokojnie. Cala trójka przebrala sie w pizamy
i weszla do lózek. W calym zamku panowala cisza i spokuj tylko jedynie Filch i Ron nie mogli zasnac. W piekny niedzielny ranek Ron nie spojrzawszy nawet na loze Harry'ego udal sie samotnie do Wielkiej Sali. Kiedy juz sie tam znalazl zobaczyl swoich przyjaciól, którzy calowali sie ze swoimi dziewczynami. Ron usiadl w polowie stolu obok Nevila.
- Czesc.- powiedzial chlopiec wciagajac trzeci talesz jajecznicy.
- Czesc.- odpowiedzial Ron bez entuzjazmu.
- Dlaczego jestes w takim humorze?
- Nie domyslasz sie?
- Chodzi o Harry'ego?- zapytal, a Ron skinal glowa.
- Nie martw sie. Im to przejdzie.
- Obawiam, sie ze nie.
- Czemu?
- Przeciez oni sie caluja.- powiedzial z odraza.
- No i co z tego? Nie tylko oni.
- Tak, a kto jeszcze?
- Sonar i Vitari, Aethernus i Atlashia. Podawac dalej?- spytal.
- Nie. Wez mnie nie dobijaj.
- Dobra, dobra.
Ron, który bez zapalu jadl jajecznice doszedl do wniosku, ze i on musi miec jakac dziewczyne. "Tylko, która zechce, abym byl jej chlopakiem?"
- Nevil. Znasz jakas laske, która nie ma chlopaka?
- Tak. Znam.
- Kto to jest?
- Ta któta wlasnie weszla.
Ron spojrzal na drzwi i nie mógl uwierzyc wlasnym oczom. Do Sali weszla Fleur Delacur. Piekna blondynka o niebieskich oczach. Usiadla przy stole Gryffindoru, pomachala Ronowi i pokazala, aby obok niej usiadl.
- No tak. Nastepny, Który ulegl milosci.- powiedzial Nevil patrzac jak Ron siada obk Fleur i zajmuje ja rozmowa.
- Fleur czy bedziesz chodzic do Hogwartu?- zapytal Ron willowata dziewczyne.
- Tak, a co?
- Nic. Pytam z ciekawosci.- odpowiedzial z zaklopotaniem.
- Ty jestes w Gryffindor, prawda?- zapytala dziewczyna.
- Tak.
- No to bedziemy w jednym domu.
- Naprawde?- zapytal uradowany Ron.
- Tak. Chcalbys mnie o cos zapytac, Ron?
- Yyy... Tak... Czy masz chlopaka?- zapytal czerwieniac sie jak burak.
- Nie, ale ty mi sie podobasz.- odpowiedziala z usmiechem.
Chlopiec nie mogac uwierzyc we wlasne szczescie rabnal w stól Slytherinu zakleciem. Wszystcy Slizgon bardzo sie zdziwili kiedy ich stól malo nie przygniótl uczniów do sciany. Ron zaczerwienil sie, ale bylo to nic w porównaniu z kolorem jego twarzy kiedy Fleur pocalowala go w policzek.
- Jesli chcesz byc moim chlopakiem to bardzo sie z tego uciesze.- powiedzial z usmiechem.
Ron nie dbajac o pozory wyrzucil w powietrze caly stól Hufflepuffu w powietrze razem z jego uczniami. Ron czerwony po uszy razem z swoja nowa dziewczyna wyszedl z Wielkiej Sali, a kiedy byli juz w polowie schodów uslyszal glosny trzask swiadczacy o tym, ze stól Puchonów spadl juz na ziemie i roztrzaskal sie w drzazgi. Przy portrecie Gróbej Damy spotkal Harry'ego i Taj, którzy wlasnie wychodzili z salonu, a poniewaz byli tak bardzo zajeci soba, ze nawet nie zauwazyli Rona i Fleur. Kiedy Ron i willa weszli juz do salonu wszystcy chlopcy zwracali glowe w kierunku dziewczyny Rona.
- Ty Ron, ale masz zagrzebista dziewczyne.
- Ty to masz zawsze szczescie Ron. Cholera, odkad zyje nie widzialem takiej laski.- powiedzial Lee.
- Dzieki.
Ron nagle zwrócil sie do Fleur.
- Moglabys nie rzucac swoich czarów na moich kumpli?- zapytal.
- No dobrze.- odpowiedziala i cofnela czar.- Teraz lepiej?
- Tak. Duzo lepiej.- powiedzial Ron i wskazal pusty kat z mosieznym zegarem na scianie.
- Zobacz Dean.- powiedzial Nevil.- Ron tez ma dziewczyne.
- No i co z tego?- zapytal.
- To z tego, ze nie bedziesz mógl sie chwalic swoja dziewczyna bo on i tak ma lepsza.- powiedzial zlosliwie Nevil.
- Wiesz co Nevil?
- Nie.- odparl chlopiec.
- Cos dziwnego sie tu dzieje.
- Gdzie? W Gryffindorze?
- Nie. W calym zamku.- odparl Dean.
Kiedy skonczyl zegar na scianie wybil dziesiata, a wiekszosc Gryfonów udala sie na blonie, aby urzadzic wielka bitwe na sniezki.
Na bitwie wiekszosc uczniów odniosla rany, a ponad polowa lezala plackiem na sniegu. Ci którzy mogli podnosili sie i szli w kierunku szpitala, tch którym nie udalo sie wstac o wlasnych silach trzeba bylo tam zaniesc.
- Gdyby nie Slizgoni nikomu nic by sie nie stalo.- zauwazyl pooptlukiwany Semus, który mial podbite oko i zlamana reke.
- Zgadzam sie z toba.- rzekl Dean idacy za nim z wybitym zebem i rozcietym policzkiem. Na sniegu pelno bylo krwi, zebów i kawalków ubran. W szpitalu prawie wszystkie sale zapelnione byly narzekajacymi uczniami.
- Nie wyjcie!- krzyczala raz po raz pani Pomfrey.- Jesli mieliscie odwage brac udzial w tej bitwie to teraz miejcie odwage zniesc pare zastrzyków.
- Patrz, a Harry i Ron wogle nie wyszli z zamku.- powiedzial Dean.
- Taa. Pewnie zajeci byli calowaniem sie z Tajemnicza i ta cala Fleur.
- Pewnie masz racje.
Jednak kiedy obaj chlopcy znalezli sie w salonie zobaczyli, ze nikogo w nim nie ma, a kiedy sprawdzili dormitoria odniesli wrazenie jakby ktos wytlukl wszystkich Gryfonów.
- Gdzie wszystkich wywialo?- zapytal Fred, który dopiero co wszedl. Zobaczywszy, ze chlopcy wzruszyli ramionami powiedzial:
- Pewnie poszli do Hogsmedes.
- Co ty.- powiedzial Dean.- Przeciez McGonagal powiedziala byn nam o wypadzie do wioski.
- Wiesz, ze chyba masz racje.- rzekl George.- Ale nie wazne gdzie sa wszystcy.
- Teraz przynajmniej mamy caly salon dla siebie.- powiedzial zadowolony Lee rzucajac na podloge charczaca glizde.
Fred, George, Dean i Semus poszli w jego slady i nagle caly pokuj wspólny pokryl sie smierdzacym dymem, a podloga byla obchakana przez glizdy.
Po godzinie cala czwórka zmeczona rozrabianiem zaczela sie niepokoic o przyjaciól. W koncu Fred powiedzial to o czym wszystcy mysleli:
- Lepiej chodzmy ich poszukac bo jesli tu wpadnie McGonagal i ich nie bedzie to beda mieli ogromne klopoty. Pozostawiajac salon w nieladzie i smrodzie chlopcy wyruszyli na poszukiwanie przyjaciól.

Napisany przez: Bunny_Kou 08.04.2003 13:32

heh o wilku mowa a wilk tu smile.gif

Wlasnie pojawila sie Taj wink.gif

To wstaw od razu wszystkie czesci bo my czekamy na nowe wink.gif

Napisany przez: Merkury 08.04.2003 13:33

Nastaly Swieta, a Hogwarcie zostali sami chlopcy oraz cztery dziewczyny: Taj, Bunny,
Vitari i Atlashia. Chlopcom powoli wychodzilo z glowy, ze kazdy musi miec dziewczyne.
- Zreszta Ron, po co komu dziewczyna?- zapytal Semus.
- Nie wiem.- odpowiedzial obojetnym tonem.
- Mam wrazenie, ze to byla sprawka czarów.- dodal po namysle.
- Chyba masz racje.
- Niech, ci którzy maja dziewczyny to niech je maja bo ja daje se spokuj.
- Ja tez.- powiedzial Semus.- Z dziewczynami nie mozna robic nic fajnego.
- No.
- No to dobra. Kto gra w szachy?- zapytal wesolym tonem.
W calej szkole byly juz tylko ctery pary: Harry i Taj, Bunny i Dean, Vitari i Sonar oraz Atlashia i Aethernus. Na korytarzach przestalo byc romantycznie, a reszta uczniów wracalo juz do stanu normalnosci, ale czy napewno?
Pewnego dnia Harry spacerujac wraz z Tajemnicza i Ronem zauwazyl, ze Hermiona, której tak dawno nie widzial, wchodi do jakiejs pustej klasy i ostroznie zamyka za soba drzwi. Chlopiec powiedzial o tym przyjaciolom i cala trójka wpadla do sali jak burza z piorunami, ale nie zastali w niej nikogo.
- Jak ona to zrobila?- zdziwil sie na glos Harry.
- Moze znalazla tu gdzies tajne przejscie?- podsunela Taj.
- Raczej nie.- powiedzial Ron.- Jesli wierzyc Mapie Huncwotów to w tym pokoju nie ma rzadnego przejscia.
- Czemu wierzyc?- zapytala dziewczyna.
- Niczemu.- rzekl wymijajaco Harry.
- Pewnie weszla do innej klasy.- powiedzial przyjaciel i wyszedl na zewnatrz.
- Mozliwe, ale jestem prawie pewien, ze weszla tutaj.- rzekl Harry po czym wzruszyl ramionami i równiez wyszedl z pokoju.
Kiedy drzwi klasy sie zamknely spod stolu wyszla Hermiona, a w ramionach trzymala ksiazke "Najsilniejsze Eliksir", kociolek oraz pare skladników.
- Cale szczescie, ze mnie nie zauwarzyli.- mruknela do siebie i z nosem w ksiazce zaczela wazyc eliksir.
- Jesli nie sporzadze Eliksiru Milosci do powrotu innych dziewczat to szkola przestanie byc romantyczna.- powiedziala szeptem, a kiedy skonczyla uslyszala za soba glos...
- Wiec to ty wazysz Eliksir Milosny, tak?
Zamiast odpowiedziec na pytanie Hermiona zapytala przestraszonyn tonem:
- Kto tu jest?
- Nie musisz tego wiedziec, ale pokaze ci.- odpowiedzial glos.
Hermiona uslyszala, ze ktos zesliznal sie z lawki i zmierza w jej kierunku.
- Avernatus.- powiedzial glos i oczom przerazonej dziewczyny ukazal sie nie kto inny niz sam Aethernus.
- Dzien dobry Hermiono.- powiedzial bardzo przeslodzonym tonem.
- O co panu chodzi?- zpytala odsylajac ksiazke pod lawki.
- O ten eliksir, który wazysz.- odpowiedzial jadowicie.
- Ja tu nic nie waze.- sklamala dziewczyna.
- Tak? A te rzeczy to moze drugie sniadanie?- zapytal wrednie.
Pierwszy raz Hermiona nie potrafila niczego wymyslic wiec tylko spuscila glowe. Aethernus podszedl do lezacych na ziemi skladników i na pierwszy rzut oko stwierdzil, ze to Eliksir Milosci.
- Hermiono.- powiedzial dziwnym tonem.- Obawiem, sie ze Dumbledor bedzie zmuszony wyrzucic cie z Hogwartu.- rzekl ze wstretnym usmiechem.
Dziewczyna przestraszona tymi slowami zgarnela skladniki i pomknela w kierunku drzwi.
- Nie uciekniesz mi.- krzyknal Aethernus.- Expecto Rami.- zawolal celujac w drzwi, które natychmiast zamienily sie w sciane. Hermiona, która nie spostrzegla tego dosc wczesnie uderzyla w nia i zostala z walona z nóg, a rzeczy, które niosla rozsypaly sie po calym pomieszczenie.
- Wingardum Leviosa.- powiedzial Aethernus celujac w kulaca sie na zimnej posadzce dziewczyne.- Teraz idziemy do dyrektora moja droga.- powiedziawszy to rzucil przeciw zaklecie i wyszedl przez drzwi, które spowrotem sie pojawily.
Przy Kamiennej Himerze Aethernus zdjal zaklecie z Hermiony i powiedzial haslo:
- Czekoladowy Blok.
Potwór orzyl i odsunal sie na bok ukazujac piekne, ruchome schody. Nauczyciel spojrzal na dziewczyne z odraza i powiedzial:
- Twoi rodzice sa mugolami, prawda.
Przestraszona Hermiona tylko kiwnela glowa, a Aethernus nie mógl jej bardziej dokuczac poniewaz staneli juz pod debowymi drzwiami od gabinetu Dumbledora. Mlodzieniec spojrzal na uczennice i rzekl:
- Porzegnaj sie ze szkola, glupia szlamo.- Kiedy to mówil w jego oczach plonal ogien nienawisci.
- Prosze wejsc.- dobiegl glos z wnetrza pokoju.
Aethernus wszedl do gabinetu i wprowadzil przestraszona Hermione.
- W czym moge pomóc?- zapytal uprzejmie staruszk zerkajac to na mlodzienca to na dziewczyne.
- Albusie.- powiedzial Aethernus.- Przylapalem panne Granger na wazeniu Eliksiru Milosci.
- Czy to prawda, Hermiono?- zapytal dziewczyne dyrektor, a ona tylko skinela glowa.
- Aethernusie, prosze cie, abys zechcial wyjsc i zostawic mnie z Hermiona.- rzekl uprzejmie Dumbledor.
- Ale...- zaczal, a kiedy zobaczyl, ze w oczach dyrektora plonie ogien, kiwnal glowa i wyszedl z okraglego gabinetu.
- Powiedz mi, dlaczego to robilas?- zapytal profesor.
- Poniewaz w Hogwarcie nigdy nie obchodzi sie Walentynek, a ja myslalam, ze kiedy w szkole bedzie pelno par to wreszcie zacznie sie ten dzien obchodzic.- powiedziala dziewczyna i spuscila swa glowe.
- Chodzilo ci tylko o Walentynki?- zapytal Dumbledor.
- Tak, panie profesorze.
- Wiec najwidoczniej bede musial spelnic twoje zyczenie.- rzekl z usmiechem, a kiedy zobaczyl, ze Hermiona chce cos powiedziec podniósl reke i powiedzial:
- Nie martw sie. Nie wyrzuce cie ze szkoly tym razem, ale nastepnym bede musial to uczynic.
Kiedy skonczyl porozmawial z dziewczyna na temat jej ocen i kazal wrócic do wiezy Gryffindoru. Na dole czekal na nia Aethernus najwyrazniej bardzo z siebie zadowolony.
- I co?- zapytal.- Idziesz zapakowac swój kufer?
- Nie.- odpowiedziala Hermiona.- Profesor Dumbledor powiedzial, ze daje mi ostatnia sznse.
Aethernus zrobil taka mine jakby dowiedzial, sie ze odwolali Swieta, a Hermiona z podniesiona glowa ruszyla w kierunku swojej wiezy. W salonie nikt nie zwrócil na nia uwagi wiec postanowila pójsc po ksiazki i troche sie pouczyc. Pod koniec kolacji Dumbledor wstal i poprosil o uwage, a kiedy wszystcy uczniowie sie uciszyli oglosil, ze na prosbe Hermiony w tym roku szkolnym odbeda sie Walentynki. Kiedy skonczyl cala sala wypelnila sie oklaskami i okrzykami radosci. Uczniowie mijajacy stól Gryffindoru zwracali sie do Hermiony:
- Dzieki, ze wyblagalas Walentynki.
- Dzieki tobie moge napisac do pewnego chlopca. Dzieki.
Gdy Hermiona konczyla swój posilek i zamierzala wyjsc z Wielkiej Sali wszystkie Gryfonki podbiegly do miejsca, w którym stala i zaczely ja przepraszac. W drzwiech Ron zaczepil Harry;ego.
- Jak widac wszystko wraca do normy.- powiedzial z usmiechem.
- Najwyrazniej.- odpowiedzial chlopak.
W salonie kazda dziewczyna chciala wiedziec jak Hermionie udalo sie wyblagac Walentynki, a chlopcy grali w szachy lub w gargulki.
Nastepnego dnia Harry'ego obudzil chalas, który robila Hedwiga dobijajac sie do okna.
- O, witaj Hedwigo.- powiedzial nieprzytomnie chlopiec.- Co tam dla mnie masz?
Sowa dala mu do zrozumiena, zeby sam sobie przeczytal list. Harry rozpoznal na kopercie pismo Syriusza i natychmiast zerwal sie z lózka. Liat byl dosc krótki wiec chlopiec szybko go przeczytal i nie mógl uwierzyc we wlasne szczesci. Polozyl list na nocnej szawce, podszedl do lózka Rona i obudzil go mówiac:
- Ron wstawaj szybko.
- Po co?- zapytal chlopak.
- Syriusz napisal, ze juz nie jest scigani, i ze mianowano go ministrem magii.
- Co?
- Wlasnie to. Zreszta sam sobie przeczytaj.- powiedzial i podal mu list.
Ron, tak jak uprzednio Harry bardzo ucieszyl sie z tej wiadomosci i zaproponowal, zeby powiedziec o tym Hermionie.
- Dobry pomysl.- zgodzil sie chlopiec.- Tylko musimy sie ubrac bo w pizamach chyba nie pójdziemy.
- No pewnie, ze nie.- powiedzil chlopiec z promiennym usmiechem.
Hermione zastali w salonie kiedy uczyla sie transmutacji.
- O czesc.- powiedziala, gdy tylko podeszli do jej stolika.
- Hermiono.- powiedzial waznym tonem Harry.- Lepiej zlap sie czegos bo jak powiem ci jedna nowine to spadniesz z krzesla.
- Pewnie chcesz powiedziec mi o tym, ze Syriusz zostal ministrem magii.- powiedziala Hermiona.
- Ty...Ty juz wiesz?- zdziwil sie Ron.
- Tak wiem.- odpowiedziala mu sceptycznie.
- Skad?- zapytal Harry.
- Z Proroka Codziennego.- odpowiedziala i pokazala im najnowszy numer.
- Aha.- rzekl Ron i wskazal przyjacielowi portret Gróbej Damy.
Na zewnatrz obaj chlopcy poruszyli temat Quidditcha.
- Dziwie sie czemu w tym roku go nie bylo.
- No. Moze nie moga znalezc nowego kapitana?- podsunal Ron.
- Mozliwe.
Obaj byli glodni wiec postanowili, ze pójda na sniadanie. W drodze do Wielkiej Sali spotkali profesor McGonagal.
- Potter. Weasley. Natychmiast do wiezy.- krzyknela i pobiegla dalej do góry.
- Co sie dzieje?- zapytal Harry, ale jego przyjaciel tylko wzruszyl ramionami. W salonie zastali wszystkich Gryfonów i Gryfonki stloczonych wokól pani profesor wiec i oni podeszli blizej.
- Mam dla was bardzo zla wiesc.- powiedziala.- Troll, o którym wam kiedys mówilam powrócil do szkoly i znowusz sieje spustoszenie. Rozleglo sie pare okrzyków przerazenia, a jakas dziewczynka z pierwszej klasy zrobila sie biala i zemdlala.
- Wiec tak jak wtedy zabrania sie wam walesania, a nawet wychodzenia z pokoju wspólnego.- powiedziala groznym tonem, a kiedy wyszla rozlegly sie krzyki przerazenia oraz gniewu.
- W Hogwarcie dzieje sie cos dziwnego.- powiedzial Ron, a Harry sie z nim zgodzil.- Ciekawi mnie kto go tutaj wpóscil.
- A kogo nie?- zapytal chlopiec.
- Mam wrazenie, ze ten caly Sonar i ta Vitari maczali w tym palce.
- Mozliwe, ze masz racje.- powiedzial Harry i pokazawszy Ronowi pusty stolik, na którym staly szachy zapytal:
- Gramy?
- Skoro nie mozemy wychodzic to mozemy zagrac.- powiedzial chlopiec i zaczal ustawiac figóry.
W Wigilijny ranek Harry zostal obudzony przez Rona, który cisnal w niego poduszke mówiac:
- Wstawaj spiochu. Prezenty dostales.
- Niom.- odpowiedzial.- Ty tez.
Harry dostal paczki od Rona, Hermiony, Hagrida, Dumbledora i Syriusza. Ten ostatni ucieszyl go najbardziej poniewaz przy nowej miotle, która dostal byl liscik.
"Drogi Harry. Wszystkiego najlepszego z okazji Swiat. Ta miotla, która Ci przysylam to Piorun Dwa Miliony. Pomyslalem sobie, ze kiedy dostaniesz nowa to Blyskawice oddasz Ronowi. Pozdrów ode mnie go i Hermione.
Pozdrawiam Syriusz.
P.S.
Dzisiaj przybede do Hogwartu, aby porozmawiac z Dumbledorem, a przy okazji zjem z wami Wigilijna kolacje."
Chlopiec po przeczytaniu listu byl tak szczesli jak jeszcze nigdy w tym roku, a kiedy przyjaciel zapytal go z czego sie cieszy to Harry tylko podal mu list i powiedzial:
- Jak przeczytasz to sie dowiesz.
Ron przeczytawszy go ucieszyl sie niemal tak jak Harry, a po chwili zapytal sie przyjaciela:
- I co, oddasz mi Blyskawice?- zapytal z nadzieja w glosie, a chlopiec tylko skinal glowa.
- Naprawde?
- Tak. Na sniadaniu zapytamy sie Dumbledora czy mozemy pójsc po twoja miotle.
Ron byl tak szczesliwy, ze wybiegl z dormitorim z wrzaskiem wariata, a Harry tylko spojrzal na drzwi, zasmial sie pod nosem i zaczal rozpakowywac inne prezenty. Kiedy otwierzl osstatni prezent zauwazyl Hedwige i Erola, które wlasnie wlecialy do sypialni i rzucily prezenty od pani Weasley na lózka przyjaciól. W paczce od matki Rona tak jak zwykle byl sweter, krówki domowej roboty oraz swiateczny placek ze sliwkami.
- Pycha.- powiedzial Harry do siebie i zabral sie za jedzenie cukierków. Kiedy chlopiec ubral sie i zamierzal zejsc na sniadanie do dormitorim wpadl Ron.
- I co, juz wszystcy Gryfoni wiedza, ze dostales Blyskawice?- zapytal, a chlopak zaczerwienil sie jak piwonia i pokiwal glowa na tak.
- No trudno. Zreszta nie moja sprawa.- powiedzial i zobaczyl, ze jego przyjaciel zaczyna sie ubierac.- Tylko sie pospiesz, bo nie zdazymy na sniadanie.- popedzil go Harry.
- Dobra, dobra. Juz jestem gotów, jak chcesz to mozemy isc.
W Wielkiej Sali siedzieli juz prawie wszystcy uczniowie Hogwartu wiec Harry i Ron poszli na swoje miejsca przy stole Gryffindoru. Kiedy usiedli do sali wszedl Aethernus, Dumbledor i...
- Patrz Ron.- powiedzial podniecony Harry.- To jest Syriusz.
Rzeczywiscie. Obok dyrektora szedl jego ojciec chrzestny. Chlopiec wstal i pomachal do Syriusza, a ten sie usmiechnal, powiedzial cos do Dumbledora i ruszyl w kierunku dwóch Gryffonów.
- Witaj Harry.- rzekl z usmiechem.- I ty tez Ron.
- Czesc.- odpowiedzieli chlopcy.- Nie zle miejsce dostales w Ministerstwie, nie.
- No. Nie wiem jak to sie stalo, ale mam wrazenie, ze Albus maczal w tym palce. Ale dosc juz o mnie. Lepiej powiedzcie co tam u was.- powiedziawszy to usiadl obok Harry'ego.
- U nas nic sie nie dzieje.
- A ten troll?- zapytal mezczyzna.
- Ten troll?- zapytal Ron.- Przeciez to nie jest ciekawe.
- No...W gruncie rzeczy to masz racje.- mówiac to podal Ronowi dyskretnie sakiewke pelnal galeonów. Chlopiec spojrzal na niego dziwnie i próbowal oddac mu pieniadze, ale on pogrozil mu palcem i kazal schowal woreczek do kieszeni.
- To dla ciebie z okazji Swiat.- powiedzial tak, aby tylko Ron go uslyszal.
- No chlopcy. Musze juz isc i porozmawiac z dyrektorem.
Po posilku chlopcy poszli do salonu pograc w szachy, a Ron powiedzial glosno:
- Cos mi sie wydaje, ze ten rok bedzie o wiele lepszy niz wszystkie poprzednie.- powiedzial to i potrzasnal kieszenia szata, w której spoczywala cala sakiewka galeonów. Harry spojrzal na niego dziwnie, ale musial oderwac wzrok od kolegi bo on zrobil juz pierwszy ruch.

Napisany przez: Merkury 08.04.2003 13:34

Przez caly czas, który poswiecili na granie w szachy Ron wygrywal z Harry'm, ale pod koniec przerwy miedzy sniadaniem, a obiadem bohater pokonal swojego kolege i mówiac prosto zbzikowal.
- Hura. Pokonalem Rona.- wrzeszczal na caly salon, az w koncu pewien Gryfon z siudmej klasy walnal w niego zakleciem:
- Dretwota.- powiedzial, a Harry;ego odrzucilo na drugi koniec pokoju wspólnego.
- Co ty sobie myslisz?- krzyknal na chlopaka Ron.- Jesli chcesz sie bawic w pojedynki do stan do uczciwej walki, a nie strzelaj w plecy.
- Pojedynek? Hmm... Wiesz co Weasley wyzywam cie na pojedynek.- rzekl z paskudnym usmiechem, Ronowi pozostalo tylko przelknac glosno sline.
- Tu i teraz.- powiedzial Gryfon.
- Tu i teraz?- zapytal przestraszony chlopiec.
- Co Weasley, strach cie oblecial?
- Nie, ale jesli chcesz walczyc z nim to musisz tez walczyc ze mna.- powiedzial Harry wstajac i masujac sobie zebra.
- Ty tez chcesz dostac w leb, Potter?
- On na pewno nie chce tlusciochu.- powiedzial Dean i razem z Semusem stanal obok Harry'ego i Rona.
- Co? Czterech na jednego?- zapytal Gryfon, a chlopcy zobaczyli, ze w jego oczach pojawil sie strach.
- Siedmiu, kolku.- dodal Fred i wraz z Georgem i Leem podeszli z drugiej strony.
- Do was nic nie mam.- rzekl zlekniety mlodzieniec.
- Ale masz do Rona i Harry'ego.- powiedzial Dean z ogniem w oczach.
- A kto zaczyna z nimi zaczyna, takze z nami.- rzekl Leei wyjal swoja rózdzke, a inni zrobili to samo.
- I co spaslaku, teraz sie bojisz, co.- powiedzial Semus celujac w glowe chlopca, ale w tym momencie do salonu wszedl Syriusz i Aethernus, a za nimi Bunny.- dziewczyna Deana.
- Czesc Dean.- krzyknela do chlopca, a ten zaczerwienil sie i tylko burknal niewyraznie:
- Czesc Bunny.
- Co tu sie dzieje?- zapytal Syriusz, który dostrzegl, ze Harry i jego przyjaciele celuja w Gryfona stojacego na srodku salonu.
- Czy wy robicie tu jakis turniej?- zapytal podejrzliwe Aethernus.
- Nie panie profesorze, ale on obrazil Harry'ego i Rona.- rzekl niesmiale Semus.
- Aha. Wiec ja wyzywam cie na pojedynek, spaslaku.- powiedzial profesor z nienawiscia w oczach.
- Ja nie moge pana uderzyc zakleciem.- powiedzial przerazony.
- Tak, a to niby czemu?
- No bo nie chce wyleciec ze szkoly.
- Jako minister magii obiecuje, ci ze nie zostaniesz wyrzucony z Hogwartu.- powiedzial z powaga Syriusz.
- Panowie, panie.- powiedzial Lee.- Zaczyna sie turniej miedzy profesorem Aethernusem, a spaslakiem.
- Nie truj.- powiedzial Syriusz.
- Przekraszam panie ministrze.
Nagle do pokoju wspólnego weszla dziewczyna Aethernusa-Atlashia.
- Witaj Aethernusie.- powiedziala z promiennym usmiechem.
- Syriuszu. Przeciez ona jest ze Slytherinu.- zaperzyl sie Harry.
- No i co z tego.
- Nic, nic.
- Na kolacje przyjedzie moja narzeczona.- powiedzial Syriusz lekko sie rumieniac.
- I pewnie chcesz zebym byl dla niej mily co?- zapytal chlopiec, a jego ojciec chrzestny pokiwal glowa.
- Aethernusie, móglbys chwile poczekac bo chcialbym przyprowadzic Taj.
- Dobra, ale sie pospiesz bo mam wrazenie, ze ten gnojek zaraz narobi w galoty.- rzekl profesor z pokretnym usmieszkiem.
Kiedy wszystkie dziewczyny i chlopcy z Gryffindoru i nie tylko usiedli na fotelach, a pojedynek mial sie zaczac do pokoju wspólnego przez otwarty portret wszedl Sonar i Vitari.
- Co tu sie dzieje?
- Nie twoja sprawa Sonar.- odpowiedzial mu Ron.
- Ron. Kazdy ma prawo do obejrzenia pojedynku.
- Dziekuje panie ministrze.- powiedzial Sonar, objal Vitari ramieniem i poszedl do wolnego fotela w rogu.
- Zaczyna sie pojedynek!!!- krzyknal Lee, a wszystcy zaczeli bic brawo.
Syriusz usiadl obok Rona i Harry'ego.
- To bedzie fascynujacy pojedynek.- powiedzial podnieconym tonem, a Gryfon i Aethernus uklonili sie i wyjeli swoje rózdzki.
- Dretwota.- wrzasnal chlopiec.
- Crucio.- krzyknal Aethernus.
- Syriuszu. Chyba nie powiesz o tym w ministerstwie, co?- zapytal zaniepokojony Harry.
- Nie martw sie.- powiedzial spokojnie.- Zaklecia Niewybaczalne juz sa legalne i kropka.
- Mówisz serio???- zapytal Ron.
- Absolutnie.
- Czyli nie mamy sie o co bac?
- Nie, ale siedzcie cicho bo chce obejrzec pojedynek.
Gryfon nadal turlal sie po podlodze, a Atlashia krzyknela do nareczonego:
- Zdejmij to zaklecie bo go zabijesz.
- Jak chcesz.- rzekl Aethernus, a kiedy zdjal czar chlopiec rozlozyl sie plackiem na czerwonym dywanie.
- Wstawaj bekonie.- wrzasnal Dean.- Nie udawaj, ze zemdlales.
- Dean.- powiedziala Bunny.- Daj mu spokuj. I tak juz mocno oberwal.
- No dobrze.
- No, a teraz siadaj i patrz na walczacych.
- Nie moge usiasdz bo ty bedziesz stac.- rzekl.- Ty usiadz.
- Usiade ci na kolanach.- powiedziala z usmiechem.
- Jesli tak no tousiade.- rzekl Dean i oblal sie rumiencem, kiedy Bunny usiadla na jego kolanach.
Nagle do pokoju wspólnego wszedl Snape, a kiedy ujrzal walczacych ze soba krzyknal:
- Teraz przesadziles Aethernus. Jeszcze dzis opuscisz Hogwart.
- Obowiam, sie ze nie masz racji Severusie.- powiedzial Syriusz.
- Wiec i ty tu jestes. Znakomicie.- rzekl Snape z ogniem w oczach.
- Jestem, tu ale wiedz, ze Dumbledor nie wyzuci Aethernusa ze szkoly.
- A to niby czemu?
- Bo ja jestem nowym Ministrem Magii i to ja zorganizowalem ten pojedynek, a teraz jesli chcesz to usiadz sobie wygodnie i poogladaj.
Snape mimo tego, ze nie nawidzil Syriusza musial usadowic sie na krzesle bo nie wypadalo odmówic ministrowi.
- Dzien dobry panie profesorze.- powiedziala Atlashia.
- Zalerzy dla kogo.- rzekl Snape oblesnym tonem.
- Syriuszu czy moge go zabic?- zapytal Aethernus przyjaciela.
- Wolalbym nie.
- Przeciez pani Pomfrey ma lek na to zaklecie.
- Reczywiscie. Jak moglem zapomniec. W takim razie masz moje pozwolenie.
- Avada Kedavra.- Krzyknal Aethernus.
Gryfon oberwawszy smiertelnym zakleciem zgial sie w pól i padl jak kloda na podloge salonu.
- Nie wieze.- powqiedziala ze strachem Bunny.- On go zabil.
- Teraz go zamknal w Azkabanie.- rzekl triumfalnie Snape.
- Jak zwykle sie mylisz Severusie.- powiedzial spokojnie Syriusz.- Zaklecia Imperius, Cruciatus i Avada Kedavra sa juz legalne i nikogo nie mozna zamknac za urzywanie tych czarów.
Kiedy Snape uslyszal zdanie wypowiedziane przez ministra zrobil mine jakby odwolano Gwiazdke, obrucil sie na piecie i wyszedl z salonu.
- Harry. Ron.- zwrócil sie do nich Syriusz.- Zaniescie go do skrzydla szpitalnego.
- Dobrze.- odpowiedziali chórem chlopcy.
- Co z nim teraz bedzie?- zapytala z niepokojem Bunny.
- W szpitae go orzywial.
- Jak? Przeciez on go zabil.- powiedzial dziewczyna wskazujac palcem na Aethernusa.
- Nie martw sie Bunny.- rzekl Dean, który wlasnie do nich podszedl.- Wymyslono juz eliksir na to zaklecie.
- Czy to prawda?- zapytalas Bunny.
- Tak.- odpowiedzial Syriusz.
- No widzisz.- rzekl Dean.- Chodz. Pójdziemy na spacer.
Kiedy wszystcy uczniowie sie uspokoili Syriusz powiedzial:
- Do zobaczenia na kolacji.
Wszystkie dzieci tylko pokiwaly glowami, a minister wyszedl z salonu.

Napisany przez: Merkury 08.04.2003 13:35

W czasie kolacji Harry i Ron czekali na przybycie dziewczyny Syriusza az tu nagle Syriusz podchodzi do nich ze swoja narzeczona.
- Czesc chlopcy.- powiedzial do nich.- To jest Karolina.- rzekl wskazujac na wysoka ,szczupla, ciemno wlosa blondynke.
- Czesc chlopaki.- zwrócila sie do nich uprzejmym tonem.
- Czesc.- dpowiedzieli.
- Slyszala Harry, ze Syriusz jest twoim ojcem chrzestnym. Czy to prawda?
Bohater pokiwal glowa na "tak", a Karolina usmiechnela sie.
- No to narazie chlopaki.- powiedzial Syriusz i zaprowadzil narzeczona do stolu nauczycielskiego, aby przedstawic ja nauczycielom i dyrektorowi.
- Nie zla, co Ron?- zapytal Harry.
- Niom.- odpowiedzial przyjaciel.- Co ja bym dal, zeby miec dziewczyne.
Nagle do chlopców podeszla Taj i zapytala Harry'ego czy ma czas, aby z nia porozmawiac.
- A o czym?- zapytal.
- To tajemnica i nie chce, zeby ktos sie o tym wiedzial prucz nas.- odpowiedziala zerkajac z ukosa na Rona, który sie jej przygladal.
- No dobrze, ale chce potem tu wrócic.- rzekl Harry i wstal od stolu.
- Zaraz wracam Ron.
- Tak. Jasne.
Na korytarzu Taj zaczela wypytywac chlopaka czemu miedzy nimi nie jest tak jak dawniej.
- Nie wiem.- powiedzial Harry.- Tak sie zlorzylo.
- Jesli chcesz, zebym nadal byla twoja dziewczyna to musisz teraz ze mna pójsc do salonu i sie calowac.- powiedziala z usmiechem goblina.
- Ale Ron... On tam na mnie czeka...
- Wybieraj, albo ja, albo on.
- No dobrze choc, ale nie na dlugo.- powiedzial Harry, wzial ja na rece i zaniusl do wiezy Gryffindoru.
- Dean! Nie widziales Harry'ego?
- Widzialem. Szedl do wiezy z Tajemnicza.
- Aha. Dzieki.- odpowiedzial Ron, wstal i ruszyl w kierunku wyjscia.
- No pewnie.- powiedzial ze zloscia.- Znowu sie zaczyna.
Kiedy byl juz w polowie schodów zobaczyl jak Aethernus i Atlashia wychodza z Wielkiej Sali bardzo soba zajeci.
- Moze pójdziemy do twojego gabinetu?- zapytala.
- A po co?- zdziwil sie mlodzieniec, a kiedy Atlashia spojrzala na niego od razu zrozumial o co chodi.
- W takim razie prosze bardzo. Panie przodem.
- Co tu sie do diabla dzieje? Mam nadzieje, ze Hermiona nie wazy juz tego Eliksiru Milosci.- powiezial do siebie i ruszyl do góry w kierunkiu salonu Gryfonów.
Po wojsciu do cieplego salonu Gryfonów Ron odrazu zobaczyl Harry'ego i Taj calujacych sie w rogu pokoju.
- Dzieki, ze wróciles.- rzucil ze zloscia.
- Ron?- zdziwil sie chlopiec i natychmiast wstal.
- Czemu juz wruciles?
- Bo kolacja sie skonczyla tluku.- powiedzial.
- Tak? No to troche mi zlecialo.- odrzekl z zaklopotaniem Harry.
- Troche? Troche? Stoje tu od pól godziny i jak widze ty nawet nie miales zamiaru wrócic do Wielkiej Sali.
- Ron to nie moja wina.- powiedzial Harry bez zastanowienia.
- Jesli nie twoja to czyja?- zapytal rudy chlopak, a kiedy odpowiedzialo mu milczenie to dodal ze zloscia:
- Uwarzam, ze powinnismy zakonczyc nasza znajomosc tu i teraz.
- Nie. Ron. Wszystko ci wytlumacze.- powiedzial z zaniepokojeniem Harry.
- A co tu jest do tlumaczenia?- krzyknal Ron.
- Dasz mi ostatnia szanse?
- Nie wiem.- odpowiedzial z zastanowieniem.- Musze sie zastanowic.
Kiedy chlopak skonczyl Harry otarl czolo i podszedl do przyjaciela z wyciagnieta reka i zapytal:
- To jak? Zgoda?
Ron zastanawial sie przez dluzszy czas, ale w koncu uscisnal wyciagnieta dlón kolegi.
- Niech ci bedzie, ale to jest twoja ostatnia szansa.
- Dzieki.- odpowiedzial Harry i obaj wyszli z salonu, a kiedy byli na schodach Taj podbiegla do Harry'ego i zapytala:
- A kiedy skonczysz ze mna?
- Co? Calowanie?
- Tak.- odpowiedziala piekna dziewczyna.
- Moze pózniej.- odpowiedzial chlopak i z Ronem udal sie w kierunku gabinetu Aethernusa.
Pod drzwiami obaj uslyszeli glosu dwuch osób i natychmiast doszli do wniosku, ze to Aethernus i Atlashia sa w gabinecie i na pewno nie chcieli by im przeszkadzano.
- Ciekaw jestem co oni tam robial.- powiedzial Ron do Harry'ego, a kiedy ich oczy sie spotkaly obaj wybuchneli smiechem.
Po drodze do Wielkiej Sali spotkali Deana i Bunny, którzy równiez byli bardzo zajeci soba.
- Widziales?- zapytal naburmuszony Ron.- Nawet nam nie powiedzieli "czesc".
- No i co z tego?
- Nic.- odpowiedzial.- Tak tylko powiedzialem.
- Ciekawe gdzie jest Syriusz i Karolina.
- Pewnie u Dumbledora.- rzekl Ron.
- Chyba masz racje. Moze tam pójdziemy?- zaproponowal.
- Dobra, ale teraz musze ci sie odplacic.
- Coooo?
- Rictusempra.- krzyknal chlopiec, a Harry zostal uniesiony w powietrze, a potem calym ciezarem runal na zimna posadzke bolesnie obtlukujac sobie siedzenie.
- Teraz jestesmy kwita i mozemy isc do Dumbledora.- powiedzial z usmiechem.
- No dobra, ale nastepnym razem wyzwij mnie na pojedynak, a nie wal w plecy bez zapowiedzi.
- Postaram sie.- odpowiedzial Ron i obaj udali sie do posagu kamiennej chimery.
Kiedy Harry i Ron staneli przed kamienna chimera spojrzweli na siebie i powiedzieli jednoczesnie:
- Jakie jest haslo?
- Nie wiem.- odpowiedzial Harry.
- Ja tez.- odrzekl Ron.
- No to musimy poprubowac.- stwierdzil czarno wlosy chlopiec.- Mamy jedna wskazówke.
- Jaka?
- Dumbledore lubi slodycze.
- No i co z tego?
- Zastanów sie tluku.- rzekl ze zloscia Harry.- Jego hasla to zawsze nazwy róznych slodyczy.
Przez pietnascie minut obaj na zmiane wymieniali nazwy slodkosci i przysmaków.
- Czekoladowa zaba.
- Cytrynowy sorbet.
- Guma Droplesa.
- Czekoladowy blok.
Az w koncu Ron powiedzial bez entuzjazmu:
- Fasolki wszystkich smaków.- i ku zdziwieniu chlopców chimera ozyla i odskoczyla w bok ukazujac przejscie, w którym widnialy piekne ruchome schody. Obaj weszli na nie i natychmiast stopnie zaczely sie przesówac w góre. Przed pieknymi, debowymi drzwiami chlopacy zeszli ze schodów i zastukali w nie zlota koladka. Drzwi otworzyly sie, ale nikogo tam nie bylo. Powoli i bardzo ostroznie Harry i Ron weszli do okraglego gabinetu i zajeli sie ogladaniem przedmiotów i obrazów ze starymi dyrektorami Hogwartu. Nagle z robu pokoju dobieglo ich geganie i obaj odwrócili sie natychmiast. Na zlotej rzerdzi siedzial feniks dyrektora- Fawkes.
- Ron pamietasz Fawkesa prawda.
- Tak.
- Dobra. Skoro nikogo tu nie ma to mozemy stad wyjsc. Przyjdziemy tu pózniej.- powiedzial Harry i zmierzajac ku drzwiom spojrzal na Rona, którego oczy utkwione byly ponad ramieniem Harry'ego.
- Co ci jest?- zapytal.
- Nic mu nie jest.- odpowiedzial mu jadowity glos, a chlopiec natychmiast sie odwrócil i stana twarza w twarz z mistrzem eliksirów.
Ron podszedl do Harry'ego i obaj jednoczesnie przekneli glosno sline.

Napisany przez: Bunny_Kou 08.04.2003 13:37

heh.. wlasnie wstawiles mojego ulubionego parta ^^^

Dobra.... ja poczekam- wstaw wszystko i przede wszystkim napisz cos nowego OK?

Napisany przez: Merkury 08.04.2003 13:38

- No, no, no.- powiedzial Snape z jadowitym usmiechem.- "Slynny Harry Potter i jego towarzysz Weasley." Co tu robicie?
- Przyszlismy, zeby porozmawiac z dyrektorem.- odpowiedzial Ron.
- Taak? Przeciez dyrektora tu nie ma.
- Tez to zauwarzylismy.- mruknal Harry pod nosem.
- Co powiedziales Potter?- zapytal szybko Snape.
- Nic, panie profesorze.
- Teraz, kiedy zlapalem was na goracym uczynku moge was pomeczyc zakleciem Cruciatus.- rzekl z usmieszkiem wyciagajac rózdzke.
- Expelliarmus.
- Co do...- zaczal Snape, ale nie zdazyl skonczyc bo wyladowal na przeciwleglej scianie pokoju i osunal sie po niej nieprzytomny.
- Aethernus?
- Tak Harry.- odpowiedzial nauczyciel i wszedl do gabinetu z Atlashia.
- Milo cie widziec.- powiedzial Ron i wyciagnal do niego dlon.
- Ciebie tez.- odpowiedzial uscisnawszy dlon chlopca.
- Widze, ze nie lubisz Snape'a.- zauwazyl trafnie Harry patrzac na lezacego pod sciana mistrza eliksirów.
- Jakbys zgadl.- odpowiedzial Aethernus z pokretnym usmieszkiem.
- A co u ciebie?- zapytal Harry Atlashie.
- Nic ciekawego.- odpowiedziala dziewczyna.
- No... A co...- zaczal Ron, ale przerwal kiedy dostal kopa od Harry'ego.
- Co co?- zapytala zywo Atlashia.
- Nic.- odrzekl wymijajaco Ron.
- Aha.- odpowiedziala zawiedziona dziewczyna.
- Skoro Snape juz "spi" to moze stad wyjdziemy?
- Dobra.- zgodzila sie trójka i wszystcy wysli z gabinetu Dumbledore'a zostawiajac nauczyciela rozlozonego pod sciana.
Na dole Harry i Ron zaczeli dziekowac Aethernusowi za ocalenie skór:
- Dzieki.
- Wlasnie. Gdyby nie ty to bysmy sie tam wili po podlodze.
- Nie ma za co.- odpowiedzial mile polechtany mlodzieniec.- Przeciez jstesmy kumplami no nie.
- Zgadza sie. Jeszcze raz dzieki.
- No. A teraz was zostawimy sam na sam.- dodal Ron i póscil oko do Atlashii.
- O co mu chodzilo?- zpytala zdziwiona.
- Nie mam pojecia.- odpowiedzial krzyzujac palce w kieszeni szaty.
- To moze pójdziemy do ciebie?
- Jesli chcesz.- odpowiedzial, a potem wzial ja na rece i poszedl do swojego gabinetu.
W cieplym i schludnym pokoju wspólnym Harry i Ron zobaczyli, ze wszystcy Gryfoni zgromadzili sie wokól tablicy ogloszeniowej.
- Co tu sie dzieje?- zapytal Harry'ego Ron.
- A skad mam wiedziec?- odpowiedzial ironicznie.
- Moze pójdziemy i zobaczymy o co chodzi?- zaproponowal chlopiec.
- Panie przodem.- powiedzial Harry i z uklonem wskazal droge do tablicy.
- Bardzo smieszne.- odrzekl Ron i poszedl w kierunku ogloszenia.
"PRAGNIEMY PRZEKAZAC SZNOWNYM UCZNIOM, ZE JUZ JUTRO O GODZINIE 20.00 W WIELKIEJ SALI ODBEDZIE SIE PIERWSZE SPOTKANIE CZLONKÓW KLUBU AURORÓW. JEZELI KTOS NIE BEDACY CZLONKIEM PRAGNALBY SIE ZAPISAC TO NIE MA ZADNYCH ZAKAZÓW. ZAJECIA POPROWADZA PROFESOR AETHERNUS, MINISTER MAGII SYRIUSZ BLACK ORAZ WSPANIALY AUROR SZALONOOKI MOODY. SERDZECZNIE ZAPRASZAMY"
- To co Harry? Pójdziemy?
- No pewnie, ze tak. Przeciez ostatni Klub Pojedynków byl w drugiej klasie.
- To bedzie Klub Aurorów.- powiedzial Ron.
- No i co z tego?- zaperzyl sie Harry.- Przeciez nie ma róznicy.
- Ok. Ciekaw jestem co tam bedziemy robic.
- Uczyc sie zaklec i przeciw zaklec.- uslyszeli glos.
- Czego chcesz?- zapytal Ron Hermione, która wlasnie do nich podeszla.
- Chce wam powiedziec, ze jezeli ktos taki jak wy ma zamiar na to pójzdz to nie ma tam szans.
- Szans, na co?
- Na przejscie eliminacji.- odpowiedziala zdumiona.
- Skad o tym wiesz?- zapytali chlopcy.
- Bo ja jestem czlonkiem Klubu Aurorów.
- COO?
- TO. I nie rób takiej miny bo wygladasz jak szympans.- powiedziala i odszla.
- Nie wieze.
- Ja takze.
- Wiesz co Harry?
- Co?
- Powinnismy pójsc do jakiejs pustej klasy i uczyc sie zaklec.
- Chyba masz racje. Ja ide po peleryne, a ty wez ksiazki z zakleciami.- odpowiedzial Harry i popedzil do dormitorium po swa cudowna peleryne-niewidke.
Po okolo kwadransie chlopcy znalezli pusta, ciemna i zimna klase.
- Ta jest dobra.- mruknal Ron.- Wchodzimy.
Kiedy juz znalezli sie w srodku zrzucili peleryne, wyczarowali stól, polozyli na nim ksiazki, rózdzkami rozpalili w kominku i rzócili sie na fotele.
- No to od czego zaczynamy?- zapytal Ron.
- Moze od...- zaczal Harry, ale zamilkl bo uslyszal za drzwiami jakis halas.
- Szybko. Pod peleryne.- powiedzial i obaj ukryli sie pod plaszczem, a kiedy stopa Harry'ego zniknela pod peleryna zobaczyli, ze drzwi sie otwieraja.

Napisany przez: Bunny_Kou 08.04.2003 14:09

heh.. no to doszlismy do punktu wyjscia smile.gif

Sa juz wszystkie stare party a z tego co wiem, to jutro albo w czwartek powstana nastepne biggrin.gif

Napisany przez: Merkury 09.04.2003 14:59

- Jesteś pewna, że coś słyszałaś, kochana?- usłyszeli głos, a po chwili ukazała im się facjata Filch'a.
- Cholera.
- Co znowu?- zapytał Rona Harry.
- Zostawiliśmy książki na stole.- odpowiedział zdenerwowny.
- Najwidoczniej jakiś nauczyciel ty był. Chodź kochana, musimy sprawdzić resztę zamku.- rzekł Filch to kocicy i wyszedł z pomieszczenia.
- Uff.- Harry wypuścił głośno powietrze.- Mieliśmy szczęście.
- No. Jak nigdy. Od teraz musimy być ostrożniejsi.
Po dwóch godzinach ćwiczeń obaj chłopcy z piachem w oczach postanowili, że skończą i pójdą się położyć. Kiedy już znaleźli się w dormitorim, nie przebierając się położyli się do łóżek i zasnęli.
Rano Harry i Ron z worami pod oczami ruszyli na śniadanie. Pomimo tego, że po wczorajszym ćwiczeniu byli zmęczeni i niewyspani cieszyli się, że teraz mają jakieś szanse, aby dostać się do Klubu Aurorów. Kiedy chłopcy zajęli swoje miejsca przy stole Gryffindoru do Wielkiej Sali weszły trzy osoby: profesor Aethernus, Syriusz Black oraz słynny auror Szalonooki Moddy, a gdy zobaczyli ich inni uczniowie rozległy się głośne brawa i okrzyki radości. Profesor tylko pokiwał głową, minister uśmiechną się do wszystkich studentów natomiast Moody rzucił dzieciom spojrzenie, które sprawiło, że wszystcy zamilkli i zajęli się jajecznicą na bekonie. Kiedy trója zajęła miejsca przy stole nauczycielskim profesor Dumbledore zajął rozmową ministra magii.
- Mam nadzieję, że ten Klub będzie lepszy od tamtego w drugiej klasie.- powiedział Semus, który siedział na przeciwko Rona.
- Napewno. Przecież Lockhart to był oszust, nie.- odrzekł Dean siedzący obok Semusa.
- Nie prawda.- zaperzyła się Hermiona, która przysłuchiwała się rozmowie.- Po prostu nie daliście mu szansy, aby pokazał to co umie.
- Co ty chrzanisz?- zapytał zdziwiony Dean.
- To ty nie wiesz o tym, że ona się kocha w tym patałachu?
- Nie wiedziałem, ale skoro wiem to moge zacząć się śmiać.- powiedział Dean i zaczął się śmiać tak mocno, że spadł z ławy i gruchną o posadzkę, a zaraz za nim spadł talerz z jajecznicą.
- Co tu się dzieje Thomas?- zapytała chłopca profesor McGonagall.
- Nic pani profesor.- odpowiedział, podniusł się z zimnej posadzki i otrzepał się z kurzu.
- I tak ma być.
- Już nie mogę się doczekać 20.00, a ty?
- Ja także.- powiedział Harry i zaczął grzebać bez entuzjazmu w jajecznicy.

Napisany przez: Bunny_Kou 09.04.2003 15:51

heh fajne smile.gif

Tylko jak na moj gust mogloby byc dluzsze- kurde co ma byc o tej 20.00?? biggrin.gif


No móww !!!!

Napisany przez: Abaska 11.04.2003 22:53

Masz fajniutkie pomysly, ale troszke za szybko przechodzisz od jednego do drugiego. I do tego co cie, jakas mania napadla na to lizanie na korytarzach?? Ciagle tylko: byli zajeci soba... Niemalo czasu mi zajelo, zeby to przeczytac...I tak w ogole, to co z tymi z Durmstrangu???? Co z Hagridem? Mial przeciesh wyzdrowiec po tygodniu... W jaki sposob Syriusz zostal Ministrem Magii bez przechodzenia ze szczebla na szczebel?? Czemu jush nie jest scigany?? Czemu, Czemu... CZEMU??!! Chyba sie troszke w tej calej fabule pogubiles ^^ I dlaczego Hermi pogniewala sie na Rona i Harry'ego? Jakas taka apatyczna siem stala... I w ogole rzadko o niej piszesz... POPRAW MI SIE TU!!

Napisany przez: Aethernus 12.04.2003 19:28

gdzie tam za mało o hermionie? Zamało o Elias i o mnie =P

Napisany przez: Abaska 12.04.2003 20:39

No, wiesh, Aethernus... O Tobie to akurat jest duzo... Prawie caly fick jest poswiecony twojej osobie <p. tytul>. Chyba ze chodzi ci o ciebie i o elias jako pare, a tu jush inna para kaloszy biggrin.gif

P.S. Merkury, co z tym pisaniem?? Opusciles siem... dry.gif

Napisany przez: Abaska 12.04.2003 20:41

Acha, Bunny, Merkuremu chyba chodzi o ten Klub Aurorow z ta 20.00. A jak nie, to jush nie wiem biggrin.gif

Napisany przez: Merkury 12.04.2003 21:10

Jeśli chodzi o pisanie to nie zbyt mam czas. sad.gif
A jeśli chodzi o 20.00 to Abaśka ma rację. O tej godzinie odbędzie się Klub Aurorów.
Mam wrażenie, że niektórzy ze starego forum nie pamiętają mojego ficku. sad.gif
Mam nadzieję, że znajdę czas na next part w niedzielę wieczorkiem. biggrin.gif

Napisany przez: Aethernus 13.04.2003 12:54

Marek odwal sie od mojej buzki łaskawco co?

Napisany przez: Tajemnicza 13.04.2003 13:52

Hm.....Merkury. Śiwetny pomysł z tym klubem smile.gif. Wreszcie jakaś dziewczyna sie pojawiła biggrin.gif Jakoś tak pusto było. Cio sie dzieje z Hermioną. Jakaś taka jest dizwna i małojej jest sad.gif Troche szybko tio sie wszystko dzieje ale io szczegól pisz szybko next parta !!! Powodzenia happy.gif

Napisany przez: Merkury 13.04.2003 16:09

Mam nadzieję, że tym razem nikomu buźki nie zarąbałem... biggrin.gif
Jeśli tak to ten kogo była kiedyś wyśle mi prywatną wiadomość... smile.gif

Napisany przez: Bunny_Kou 16.04.2003 11:48

QUOTE (Merkury @ 12-04-2003 21:10)
Jeśli chodzi o pisanie to nie zbyt mam czas. sad.gif
A jeśli chodzi o 20.00 to Abaśka ma rację. O tej godzinie odbędzie się Klub Aurorów.
Mam wrażenie, że niektórzy ze starego forum nie pamiętają mojego ficku. sad.gif
Mam nadzieję, że znajdę czas na next part w niedzielę wieczorkiem. biggrin.gif

Wiesz Merkury... ciezko zapamietac wszystko po kolei co sie dzialo...

Zreszta ze Klub Aurorow to wiem ale nie zauwazylam nic, co sugerowaloby mi ze jest to wlasnie o 20.00..... hmm... moze slepa jestem? O_o

Yeah.. Bunny sie starzeje wink.gif

Czekamy na next parta !!

Napisany przez: anagda 16.04.2003 18:32

A co z FF? już go nie ma?

Napisany przez: Merkury 16.04.2003 21:26

Niestety dla tych, którzy lubią/lubili mojego Fick mam nieprzyjemną wiadomość:
Postanowił nie pisać więcej tego tematu... Jeśli ktoś ma pytanie dlaczego to odpowiadam, że według mnie i paru osób ze starego forum mój FF wygląda jak scenarisz do jakiegoś filmu o Harry'm.
Więc skoro tak to wygląda to nie ma sensu go dokańczać...
Musze albo przeczytać parę książek albo zaczerpnąć rady Ikara...
Ale jak narazie ten temat nie będzie miał nowych partów... (przynajmniej do Lanego Poniedziałku)
Jeżeli kogoś zawiodłem to bardzo mi przykro, ale tak to już jest:
"Life is brutal"

Napisany przez: ikar 18.04.2003 09:03

Moje zdanie... Masz swój styl, swoich fanów... ja bym to na twoim miejscu kontynuował...
Hmm - co do podobieństwa do scenariusza... myślę, że raczej zaczerpnąłeś pewne wątki - mi to nie przeszkadza... Heh... Co ja ci tu mam powiedzieć... Denerwowały mnie trochę te wstawki o dziewczynach itepe itede, no i trochę ta generalna naiwność... Ale w tym co robiłeś miałeś fanów... Styl... jeśli się pozbędziesz pewnego grubiaństwa, to myślę, że wyjdzie ci to na dobre... Hmm - widzę też pewną generalną lekkość pisania i zdolności do rozśmieszania, co dobrze rokuje na przyszłość... Generalnie - mi się nie podoba, ale uważam, że powinieneś to dalej kontynuować. Jak to już kiedyś pisałem - ćwiczenie czyni mistrza, a nie można ćwiczyć zaczynając od doskonałości... Obiecuję wpadać od czasu do czasu na ten temat i podrzucać jakieś wskazówki ^^. No to na początek - poza napomnieniem, byś troszkę złagodził kwestie damsko-męskie (nie potrafię sobie na przykład wyobrazić jak można zostać parą po jednej rozmowie, a nawet w jej trakcie... Zero realizmu... No, ale spowodowało to u mnie wybuch śmiechu... a jeśli o to ci chodziło... to się udało... smile.gif ) - czytaj jeszcze dwa razy to co napisałeś zanim umieścisz na forum - w ten sposób wyłapiesz sporo literówek i błędów polegających na zjadaniu/dodawaniu/zamienianiu liter, a i niektóre konstrukcje słowne zostaną przez ciebie wtedy, jak sądze, poprawione.

Na razie to byłoby tyle... smile.gif

Napisany przez: Avalon 19.04.2003 13:43

hezzu ikar =] Ty zawsze jakieś wypracowanie napiszesz =]]] (Co nie znaczy, że to źle ;P) Hehe... Może coś naskrobie to zrobisz osobny temat z uwagami dla mnie co? ;D

Napisany przez: Tajemnicza 19.04.2003 14:48

Merkury.....jak możesz....bede płakać.....nie mozesz....tego....zrobić.......... sad.gif sad.gif sad.gif sad.gif sad.gif sad.gif sad.gif buuuuuuuuuuuuuuuuuuuu. Tio co ze tio tak wyglada. Rozkręca sie FF a ty chcesz przerwac. Nieeeeee noooooo. ph34r.gif

Napisany przez: Kiniulka 19.04.2003 15:40

Merkury ... już rozmiawialiśmy na ten temat ... pisz dalej tego ficka ... widzisz doprowadziłeś mnie i Tajemniczą do łez sad.gif sad.gif sad.gif sad.gif sad.gif sad.gif sad.gif sad.gif

Napisany przez: Merkury 26.04.2003 21:14

O godzinie 20.00 wszystcy uczniowie Hogwartu zgromadzili się w Wilekiej Sali. Po wejściu do niej Harry i Ron stwierdzili, że nie ma tam długich stołów dla uczniów oraz stołu dla nauczycieli. Zastąpione je długim podium, na którym zasiadołu już dwóch z trzech mężczyzn mających nauczać młode pokolenie czarodziejów czarnej magii jak i obrony przed nią.
- Kogo brakuje?- zapytał Harry, który był za niski, aby zobaczyć kogo nie ma przez rząd siódmo klasistów.
- Aethernusa.- odpowiedzaił Ron.
- Ciekawe gdzie się podziewa.
- Pewnie walczy z wampirami lub z czymś takim.- powiedział Ron z marzycielską mgłą.
Po dłuższej chwili milczenia uczniowie znudzeni brakiem jakiej kolwiek akcji pogrążyli się w rozmowach na temat tego co trzej wspaniali czarodzieje im pokażą i kiedy będzie kolejne spotkanie.
- Już jestem.- dobiegł chłopców oraz dziewczyny głos, który na pewno należał do Aethernusa.
- Już??? Chyba dopiero.- odpowiedział mu głos Szalonookiego Moddy'ego, który na widok nauczyciele wbiegającego do Wilekiej Sali zszedł z podium.
- Miałem spotkanie z przyjacielem.- odrzekł wymijająco młodzieniec.
- Tak? Mimo wszystko wyzywam cię na pojedynek.
- Ty? Mnie?- zapytał Aethernus aurora i zaraz potem wybuchnął okrutnym, zimnym śmiechem.
- Tak. Ja. Stawaj i walcz kundlu.
- Jak mnie nazwałeś szumowino?.- zapytał nauczyciel z ogniem w oczach.
- Nazwał cię kundlem Aethernusie. I jeżeli nie masz nic przeciwko to może wejdziesz na podium i zaczniesz pojedynek.- dobiegł go głos Syriusza Black'a. Ministra Magii.
- Nie mam nic przeciwko. Możemy zaczyniać.- odpowidział mu młodzieniec z lekkim skinieniem głowy.
- Sonarus.- powiedział Syriusz celując w swoje gardło, a po chwili przemówił do uczniów, którzy nie słysząc sprzeczki dwóch mężczyzn zajęci byli rozmową.- Zaraz rozpocznie się pojedynek między waszym nauczycielem Aethernus, a wspaniałym aurorem Szalonookim Moddy'm.
- Nareszcie coś się dzieje.- krzykną z radością Ron.
- Zaraz po pojedynku.- kontynuował Minister - Cała nasza trójka pokaże wam parę czarnomagicznych zaklęć oraz skuteczne bloki.
- Niech już zaczynają.- krzyknął Semus na całą Salę.
- Spokojnie panie Finigan.- rozległ się przy drzwiach miły głos i go Wielkiej Sali wszedł Albus Dumbledore.
- O Albusie. Właśnie ciebie nam tu brakowała.- powiedział Moddy posyłając mu serdeczny uśmiech.
- Pojedynek czas zacząć.- rozległ się zwielokrotniony głas Syrisza Black'a, a Aethernus oraz Moddy wyciągnęli swoje różdźki i pokłonili się.
- Ale będzie jadka.- odezwał się do Harry'ego Dean stojący między nim, a jakimś Ślizgonem z szóstej klasy. Kiedy skończył zdanie obaj mężczyźni poruszyli nie znacznie różdżkami i krzyknęli:
- Imperio!!!- zabrzmiał zimny głos Aethernusa.
- Crucio!!!- rozległ się jeszcze chłodniejszy głos Moddy'ego.

Przepraszam, ze tak krótko, ale nie mam ostatni zbyt dużo czasu. Czekam także na krytyki. cool.gif

Napisany przez: Tajemnicza 27.04.2003 15:03

Nio wreszcie. Myslałam ze jusz nigdy nie dodasz nastepnego parta który sie tak swietnie zapowiadał. Nio ale jest i super! Nie widze błedów (nosze okulary )^^ Zaciekawiło mnie tio ze Moody i Aethernus bedą sie pojednykować. Swienie sie zaczyna. Napisz szybko next parta smile.gif

Napisany przez: Monika of Gryffindor 27.04.2003 15:28

Merkury, powiem ci szczerze twój fic mnie pasjonuje i znieciepliwością czekam na więcej. biggrin.gif

Napisany przez: ikar 27.04.2003 17:28

"aby zobaczyć kogo nie ma przez rząd siódmo klasistów." <- kogo nie ma, z powodu zasłaniających mu siódmoklasistów? nie wiem... smile.gif

I inne błędy - ale powiem ci jeszcze tylko ten, który chyba najbardziej rzuca się w oczy - nie ważne, że nie masz czasu - jest bowiem przycisk "zmień" - ucinasz końcówki wyrazów - to jest tym czymś, nad czym polecam popracować w najbliższej przyszłości smile.gif.

Pozdrawiam smile.gif

Napisany przez: Kiniulka 28.04.2003 14:55

Merkury ... nareszcie ... nawet nie wiesz jak się cieszę że jednak zdecydowałeś się pisać dalsze części tego ficka. ... Jednakże zdażają się minimalne błędy ... prawie nie zauważalne wink.gif

Napisany przez: Merkury 28.04.2003 17:18

- Expelliarmus!!!- ryknął Aethernus.
- Rictusempra!!!- wrzasnął Moddy.
- Ale się nawalają co nie Harry?- zapytał Semus.
- No.- odpowiedział i dalej pasjonował się pojedynkiem.
Nagle z nikąd, przy boku Rona pojawiła się Atlashia i spojrzawszy na walkę czarodzieji zapytała chłopaka:
- Co tu się dzieje?
- Klub Aurorów.- odpowiedział za niego Dean.- Pierwsze spotkanie.
- Ale dlaczego oni się biją?- zapytała ze zdumieniem dziewczyna.
- Ponieważ pan Moddy wyzwał twojego narzeczonego na pojedynek.- dobiegł ich głos, który niewątpliwie należał do Hermiony.
- A co ona tu robi?- zapytała Harry'ego Atlashia ze wstrętem.
- Ona należy do Stowarzyszenia Aurorów i jako członek musi być na każdym spotkaniu.
- Avada Kedavra!!!- zagrzmiał głos Szalonookiego Moddy'ego.
Po jego słowach wszystcy zgromadzeni w Wielkiej Sali spojrzeli szybko na podium. Harry'emu ciarki przeszły po plecach na słowa zaklęcia uśmiercającego lecz tak jak wszystcy spojrzał na obu mężczyzn.
- Uważaj Aethernus!!!- krzyknęła przerażona Atlashia widząc, że jej chłopak nic nie robi, aby uniknąć spotkania z zaklęciem posłanym w jego kierunku przez aurora.
- Nic mu nie będzie.- powiedział Ron choć sam w to nie wieżył.
Wszystcy wpatrzyli oczy w nauczyciela, a on jakby nigdy nic zaczął machać różdżką jakby chciał rzucić czar blokujący i akurat kiedy wykonał ostatni ruch zaklęcie ugodziło w brzuch młodzieńca.
- Nieeeeeeeeeeee!!!- wrzasnęła Atlashia i rozpłakała się kryjąc twarz w swoich pięknych, delikatnych dłoniach.
- On żyje!!!- krzyknęła Cho Chang, a cała szkoła spojrzała w kierunku ciała Aethernusa.
- To nie do wiary.- powiedział cicho Moddy przecierając swoje normalne oko kiedy ujrzał, że jego przeciwnik poruszył się, wstał, a następnie powolnym i chwiejnym krokiem wkroczył spowrotem na podium.
- To przecież niemożliwe.- powiedział głośniej patrząc na młodzieńca.- Jak to zrobiłeś?
- To bardzo proste.- odrzekł nauczyciel.- Jak już powiedziałem przed pojedynkiem byłem u mojego znajomego, aby przejrzeć pare starych tomów z zaklęciami używanymi przez założycieli Hogwartu.- kontynuował młodzieniec, a wszystcy uczniowie i nauczyciele zamilkli, aby usłyszeć co takiego Aethernus zrobił, żeby nie umrzeć.
- Wertując stronę po stronie natrafiłem na zaklęcie tarczy i zacząłem czytać jak go się używa. Zauważyłem także ilustrację i opis pojedynku, w którym jeden z czarodzieji rzucił zaklęcie uśmiercające na swojego przeciwnika, który szybko wyczarował tą właśnie tarczę i nic mu się nie stało. Nawet nie został odrzucony.
- To dlaczego ciebie to zdmuchnęło z podium?- zapytał swojego przyjaciela Harry.
- Ponieważ ja dopiero od paru godzin umiem to zaklęcie, a tamten mag uczył się go przez wiele miecięcy.- odpowiedział nauczyciel.
- Więc jednak istnieje ochrona przed tym zaklęciem?- zapytał Moddy z uśmiechem lecz w jego oczach Harry i Ron ujrzeci zawód i jakby smutek.
- Tak Moddy.- odpowiedział młodzieniec.
- Dziękujemy za opowieść i pojedynek, ale niestety muszę zakończyć to spotkanie ponieważ jest już bardzo późno.- wtrącił Dumbledore.- Będziesz mógł historię dokończyć za tydzień przy następnym zebraniu.- dodał z uśmiechem.
- Oczywiście.- rzekł Aethernus i podszedł do Szalonookiego z wyciągniętą ręką, a on uścisnął ją i powiedział mu coś na ucho. Młodzieniec spojrzał na niego i po chwili skinął głową na co Moddy uśmiechną się i zszedł z podium.
- Ale było fajnie co?- zagadnął do Harry'ego Ron.
- No.- odpowiedział chłopiec.- Mam nadzieję, że za tydzień będzie tak samo albo i lepiej.
- Możliwe.- odrzekł przyjaciel i obaj udali się do swojej wieży, aby odpocząć po bardzo ciekawym wieczorze.

Napisany przez: ikar 28.04.2003 20:01

"No.- odpowiedział" <- mad.gif przeczytaj końcówkę "Porad..."

"nie możliwe" <- tutaj powinno być jedno słowo - "niemożliwe"

"To dlaczego ciebie to zdmuchnęło z podium" <- "dlaczego ty zostałeś zdmuchnięty..."

Trzymajcie mnie bo gryzę biggrin.gif

QUOTE
Jednakże zdażają się minimalne błędy ... prawie nie zauważalne


Zdecydowanie się z tobą nie zgodzę biggrin.gif. Ale to już inna historia smile.gif - a Ty Merkury pisz dalej - mniej jest już literówek, ale wciąż jest ich niestety sporo. Spróbuj wstawiać tekst, przed zamieszczeniem, do Worda - i popatrz co podkreśla.

Napisany przez: Bunny_Kou 29.04.2003 19:01

Strasznie dano mnie nie bylo w necie ale Fick pieny smile.gif

Tylko pisz wiecej o romansach biggrin.gif To fajoskie jest ^^^

Napisany przez: Merkury 30.04.2003 21:42

No Bunny... Nareszcie wróciłaś... smile.gif COOL... biggrin.gif
Co do romansów to nie wiem jak się do tego zabrać, ale jeżeli będę mieć jakiś pomysł to zaraz coś naskrobię... dry.gif

Napisany przez: Tajemnicza 01.05.2003 12:53

Merkury, ruchy ruchy. Pisz szybko coś. Ostatni part był bardzo ciekawy. Ta tarcza. Bardzo fajny pomysł. Tak trzyjamj. Nie widze bledów smile.gif hehe jestem ślepa. Trzymajcie sie i całudy dla wszystkich :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

Napisany przez: Monika of Gryffindor 01.05.2003 18:56

Merkury ciekawi mnie jak Aethermus poradzi sobie z Voldemortem a co do ficka. Bombowy tylko tyle mogę powiedzieć. Pisz dalej i tyle!!!!!

Napisany przez: Anka 01.05.2003 19:00

QUOTE (Monika of Gryffindor @ 01-05-2003 18:56)
Merkury ciekawi mnie jak Aethermus poradzi sobie z Voldemortem

Cóż, interesuje Cię wszystko z Voldemortem? Nie ma innych tematów? A co do opowiadanka. Podoba mi się, błędy są, ale bardziej interesuje mnie fabuła i inne rzeczy smile.gif

Napisany przez: Merkury 03.05.2003 00:36

Następnego ranka Harry i Ron rozmawiając o wspaniałym pojedynku wczorajszego wieczora wpadli na pomysł, aby samemu zorganizować turniej.
- Musimy się zastanowić czy to będzie tylko w Gryffindorze czy też w innych domach.
- Możemy się zapytać Aethernusa. On na pewno coś o tym wie.- zaproponował Harry.
- Taa. Na pewno. Pójdziemy do niego po śniadaniu.
- Ty jak zwylke tylko o jedzeniu.
- Wcale nie.- odpowiedział oburzony Ron i wszedł do Wielkiej Sali.
Po obfitym śniadaniu chłopcy udali się do gabinetu swojego przyjaciela. Kiedy podeszli do drzwi usłyszęli rozmowę między młodym nauczycielem, Albusem Dumbledore'em oraz Szalonookim Moddym.
- Voldemort wrócił?- rozległ się głos Aethernusa.
- Jeszcze nie, ale jeżeli jego słudzy znajdą tajny przepis to mogą go przywrócić.- odpowiedział dyrektor.
- To z jednej strony dobrze.- powiedział Moddy.
- Z jakiej strony?
- Z takiej, że ja i reszta aurorów będzie znów miała pracę i zajęcia.
- To także prawda, ale nie zapomnij o tym, że teraz Voldemort będzie się mścił za tyle porażek.- przestrzegł go Dumbledore.
- Będzie trzeba uważać, aby Harry'emu nie stała się żadna krzywda.- rzekł Aethernus z nutą zatroskania w głosie.
- On sam sobie poradzi.- odpowiedział Moddy.- Sam widziałem jak ćwiczył z Ronaldem Wealseyem zaklęcia.
- Pamiętaj, że oni nie potrafią tych zaklęć co my albo Voldemort.- przypomniał mu Albus.
- Skończmy na razie tą rozmowę bo zgłodniałem.- zakończył młodzieniec, podniósł się i ruszył w kierunku drzwi, za którymi wciąż stali chłopcy.
- Szybko.- powiedział cicho Harry.- Zaklęcia niewidzialności.
- Dobra.- odpowiedział przyjaciel i wyciągnął różdżkę.
- Avernatus.- powiedzieli i zniknęli w tym samym momęcie, w którym ich przyjaciel wyszedł z gabinetu pozostawiając otwarte drzwi dla dyrektora i Moddy'ego.
Kiedy plecy trojga mężczyzn zniknęły za rogiem korytarza przyjaciele wymówili zaklęcie jeszcze raz i pojawili się. Harry posłał Ronowi wymowne spojrzenie i chłopcy ruszyli w kierunku swojej wieży zupełnie zapominając o turnieju.
- I co teraz zrobimy?- zapytał ze strachem rudy chłopak.
- Nie mam pojęcia.- odpowiedział Harry, który był tak samo przerażony jak jego przyjaciel.- Może pójdziemy do Dumbledore'a i powiemy mu, że słyszeliśmy tą rozmowę?- zaproponował po chwili.
- Zrobimy to, ale nie teraz. Pójdziemy do niego wieczorem.
- Dobra. Mówimy komuś o tym co usłyszeliśmy?- zapytał chłopak.
- Chyba zgłupiałeś. Po chwili wiedziałaby o tym cała szkoła.- odpowiedział Ron stukając się palcem w głowę i dając koledze do zrozumienia, aby zaczął myśleć.
- Dobra, dobra. Tylko tak pytałem.- powiedział i ruszył szybszym krokiem do wieży Gryffindoru.
- Avernatus.- zabrzmiał głos, którego Harry i Ron z pewnością nie mogli dosłyszeć.- Co Aethernus knuje? Czemu nic mi nie powiedział?- zapytała Atlashia sama siebie.- Jeżeli to co oni mówili jest prawdą to oznacza, że już niedługo nastanie "ciemność".- powiedziała z niezrozumiałą nutą w głosie i ruszyła w kierunku lochów.
- Harry.- zaczął Ron.- Może, biorąc pod uwagę to co nadejdzie, powinniśmy zabrać się za dalsze ćwiczenia.
- Chyba masz rację.- odpowiedział obojętnie chłopak. Nie myślał teraz o tym. Myślał o swoich nieżyjących rodzicach. To on ich zabił. Lord Voldemort. Ten zapchlony drań.- pomyślał Harry lecz, któraś z jego myśli musiała się odbić na jego twarzy ponieważ Ron zapytał: Nic ci nie jest, Harry?
- Nie. Chodźmy poćwiczyć.- odpowiedział szybko chłopak i wstał.- Możemy iść do tej samej klasy co poprzednio.- zaproponował.
- Dlaczego tam?
- Bo tam są nasze książki.- przypomniał przyjacielowi Harry.
- Racja.- odrzekł Ron i ruszył w kierunku portretu Grubej Damy.

Napisany przez: Merkury 03.05.2003 00:57

Mam nadzieję, że tym razem nie ma tylu błędów i literówek lecz jeżeli ktoś je znalazł to bardzo proszę o napisanie gdzie ten bląd/literówka się znajduje... smile.gif Od razu poprawię to miejsce... biggrin.gif
Czekam na krytyki... dry.gif Także... cool.gif

Napisany przez: Monika of Gryffindor 03.05.2003 15:30

Merkury ten fick bardzo mi się podoba. Masz światny styl chciałabym pisać tak jak ty. Czekan z niecierpiliwością na więcej.

Napisany przez: Kiniulka 03.05.2003 19:43

Fick jest super. Jednakże ... zdażają się błędy ortograficzne tkj : podniusł, Gróbej. Poza tym treść jest bardzo ciekawa. Napisz coś w najbliższej przyszłości.

Napisany przez: ikar 05.05.2003 17:59

Oki - faktycznie jest (nawet sporo) lepiej - ale jeszcze sporo pracy przed tobą smile.gif.

Literówki przesłałem ci przez gg, a trochę innych rzeczy wpiszę tutaj smile.gif

"tych zaklęć co my albo Voldemort" <- pamiętaj, żeby oddzielać zdania podrzędne i współrzędne od pozostałych przecinkami, bądź łączyć odpowiednimi łącznikami smile.gif, przykład, który tu "wyrzuciłem" w cudzysłowach nie jest jedynym w tym parcie...

Druga rzecz:

"- Wcale nie.- odpowiedział " <- spojrzyj jeszcze raz do posta tyczącego nie stawiania kropek po myślnikach kończących wypowiedź smile.gif - u ciebie jest to obecne w każdym orzekającym zdaniu wypowiedzianym przez bohaterów - a to jest zdecydowanie błąd smile.gif

No i oczywiście mam trochę uwag do konstrukcji zdań - ale na razie niech będą te uwagi - widzę, że zdecydowanie jest coraz lepiej - i kontynuuj smile.gif

Napisany przez: Merkury 06.05.2003 11:52

Po wejściu do klasy Harry i Ron stwierdzili, że książki, które tu przynieśli pare dni temu zniknęły.
- Cholera - zaklną rudy chłopak rozglądając się po ciemnej sali w poszukiwaniu księg z zaklęciami.
- Trudno - powiedział jego przyjaciel. - Musimy jeszcze raz pójść do biblioteki i wyporzyczyć te księgi.
- Masz rację - zgodził się Ron. - Tylko się pośpieszmy bo mogą je wyporzyczyć inni.
W drodze do biblioteki chłopcy natknęli się na Szalonookiego Moddy'ego oraz Aethernusa. Auror przyjrzał się dokładnie jednemu, a następnie drugiemu chłopcu i powiedział:
- My wiemy o tym, że wszystko słyszeliście - rzekł spokjojnie.
"Ale jak?" chciał zapytać Harry lecz w tej samej chwili kiedy otworzył usta przypomnieło mu się, że magiczne oko Moddy'ego widzi przez ściany, drewno i nie tylko.
- Wiemy także, że szukacie swoich książek, które zostawiliście w sali - powiedział nauczyciel wskazując na drzwi sali, z której wyszli studenci. - Nie martwcie się - kontynuował Aethernus. - One są w moim gabinecie. Jeżeli macie ochotę mogę z wami poćwiczyć. - rzekł z uśmiechem.
- Bardzo chętnie - odpowiedział uradowany Harry.
- Tylko nie zapomnij co mi obiecałeś - zwrócił się Szalonooki do młodzieńca.
- Nie zapome - przysiągł Aethernus. - Dziń u mnie. O tej godzinie, którą ustaliliśmy.
- Dobrze - odpowiedział. - Będę u ciebie o tej godzinie - skończył i ruszył w kierunku swojego gabinetu, a odgłos towarzyszący jego krokom musiał być obijaniem się drewnianej nogi o zimną posadzkę zamku.
- Więc dobrze chłopcy - zwrócił się do uczniów młodzieniec. - Chodźmy do mnie. Jakie zaklęcia już potraficie? - zapytał zpoglądając na Harry'ego dziwnym wzrokiem.
- Hmmm... - zastanowił się czarnowłosy chłopak. - Na pewno Expelliarmus, Impedimento, Drętwota, Rictusempra... - zaczął wymieniać lecz Aethernus mu przerwał mówiąc:
- Ale nie znacie Zaklęć Niewybaczalnych, tak?
- No... Nie... - odpowiedział zakłopotany Ron. - Nigdy się ich nie uczyliśmy.
- Więc dobrze. Teraz poznacie podstawy do tych czarów, a już za dwa tygodnie będziecie umieli się nimi posługiwać - zakończył z uśmiechem.
Harry zerknął na Rona i obaj zgodzili się, że Zaklęcia Niewybaczalne bardzo im się przyadzą i pomogą. Kiedy weszli do gabinetu swojego przyjaciela ujrzeli, że obok biurka stoi profesor Snape pogrążony w swoich myślach lecz kiedy otwierane drzwi zaskrzypiały przenikliwie wysoko obejrzał się i uśmiechnął jadowicie.
- Czego tu szukacie? - zapytał jak zwykle niemiłym głosem. - Waszego przyjaciela tu nie ma.
- Jestem Snape - dobiegł go głos z korytarza. - A Ron i Harry przybyli tu, abym nauczył ich paru zaklęć więc wyświadcz mi przysługę i zjerzdżaj do lochów.
- Jeszcze mnie popamiętasz - rzekł Snape przez zaciśnięte zęby. - Pamiętaj, że znam twoją najgłębszą tajemnicę - zakończył, zamachnął się swoją długą, czarną szatą i opóścił gabinet.
- Więc tak - zaczął Aethernus zamykając drzwi za mistrzem eliksirów. - Znacie słowa do zaklęć, których zamierzam was nauczyć?
- Oczywiście - odrzekł Ron machnąwszy ręką. - Impero, Crucio i Avada Kedavra.
Harry'emu, jak zwykle na dźwięc zaklęcia uśmiercającego, dreszcz przebiegł po plecach, ale nie dał po sobie poznać, że się boi. Nie chciał, aby Aethernus uznał go za boidudka.
- Dobrze, zancie słowa i pewnie wiecie także, że ruch ręką jest tak samo prosty jak przy zaklęciu rozbrajającym, mam rację? - zapytał, a obaj chłopcy potwierdzili to kiwnięcim głowy. - Świetnie. Zaczniemy od najtrudniejszego ponieważ trudniejest się go nauczyć. Wyjmijcie różdżki i niech każdy z was, zamachnąwszy się powie słowa "avada kedavra" celując w ścianę. Rubcie to pojedynczo. Najpierw Ron - rzekł wskazując na chłopca i pokazując ścianę przed nim.
- Avada Kedavra!!! - krzyknął Ron lecz z końa jego różdżki wyleciał tylko nikły promień zieleni, który rozpłyną się przed dotarciem do ściany.
- No... Nie jest źle - pocieszył go Aethernus. - Mi na początku nawet taki promień nie wychodził - rzekł z uśmiechem. - Teraz ty Harry - zachęcił chłopca.
Harry stanął przed ścianą z wyciągniętą różdżką i pomyślał sobie, że ta ściana to Lord Voldemort, i że musi go zabić. Tak. Musi. Zrobi to. Pomści swoich zmarłych rodziców.
- AVADA KEDAVRA!!! - ryknął chłopiec i ku zdumieniu jego oraz jego przyjaciół z różdżki wyleciała zielona smuga, przecieła powiętrze między ścianął, a Harry'm i uderzyła w cegły z siłą, której nawet Aethernus nie mógł przewidzieć. Ściana rozleciała się na drobne kawałeczki.
- O mój Boże - powiedział cicho młodzieniec wywalając oczy na dziurę, którą stworzyło zaklęcie rzucone przez tago małego chłopca. Harry'ego Pottera. - Dobrze. Wybaczcie mi, ale musimy skończyć dzisiejszą lekcję w tym momęcie.
- Czemu? - zapytał Ron.
- Ponieważ nie przypuszczałem, że Harry ma aż taką wielką moc magiczną - odpowiedział nauczyciel. - Wybaczcie, ale muszę sobie wszystko przemyśleć. A... I nie zapomnijcie świczyć tego zaklęcia - przypomniał chłopcom, wyprowadził ich na korytarz i pośpiesznie zamknął drzwi.
- Jak to zrobiłeś? - zapytał Harry'ego Ron kiey obaj zmierzali do wieży Gryffindoru.
- Pomyślałem sobie, że ta ściana to Voldemort, i że muszę pomścić swoich rodziców - wytłumaczył chłopiec.
- Dobra - powiedział dziwnym głosem rudzielec. - Jutro poćwiczymy te zaklęcie w Zakazanym Lesie.
- OK - zgodził się Harry, a kiedy to powiedział przyśpieszył kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w swoim dormitorium. Był bardzo zmęczony i śpiący, ale nie zdziwił go fakt, że udało mu się rozwalić ściańę gabinetu Aethernusa. Przecież Dumbledore poinformował go kiedyś, że Voldemort dał mu cząstkę siebie, gdy próbował go uśmiercić. Wtedy Harry'ego to martwiło lecz teraz był szczęśliwy, że dostał część Czarnego Pana. Pomyślał, że pomorze mu to w pokonaniu go kiedy on już wróci.

Napisany przez: Kiniulka 06.05.2003 22:02

Ogólnie fick jest jak najbardziej wspaniały ... Jednakże znowu wychwyciłam kilka błędów takich jak: wyporzyczyć, zpoglądając, zjerzdżaj, opóścił, momęcie. I jeszcze w kilku miejscach zapomniałeś dopisać litery, albo w ogóle pomyliłeś się ... jak na przykład: tago ... i jeszcze parę podobnych błędów. Napisz jak najszybciej nowy part.

Napisany przez: Bunny_Kou 10.05.2003 15:57

Kiniulka odczep sie od bledow..... kazdy je czasem robi.... a Ty to niby zawsze taka idealna? =='


Druga sprawa fajowo ^^ Czarny Pan rls! biggrin.gif Pisz wiecej i wiecej ^^


I sorry ze tak zdko jestem ale jestem czlowiekiem zapracowanym i nie mam czau na neta- sorry...... 3majcie siem! smile.gif

Napisany przez: Psychopatka 10.05.2003 16:03

QUOTE (Bunny_Kou @ 10-05-2003 15:57)
Kiniulka odczep sie od bledow..... kazdy je czasem robi.... a Ty to niby zawsze taka idealna? =='


Druga sprawa fajowo ^^ Czarny Pan rls! biggrin.gif Pisz wiecej i wiecej ^^


I sorry ze tak zdko jestem ale jestem czlowiekiem zapracowanym i nie mam czau na neta- sorry...... 3majcie siem! smile.gif

Hem... ty jestes jaks tego? A po co jest to forum?!!!! PO TO ZEBY BLEDY POPRAWIAC!!! I SZCZERZE OCENIAC! A nie pisac "super pisz dalej" wes sie zastanow nat tym co piszesz... nie ma znaczenai czy ktos jest idealny czy nie ( bo nikt nie jest) jak widzisz bledy to poprawiasz... i tyle.

Napisany przez: Merkury 10.05.2003 18:40

Hmmm... Chyba muszę się zgodzić z Kiniulką i Psycho... smile.gif Robię za dużo błędów, ale powód jest jeden...
Nie mam Word'a i niestety nie ma mi kto poprawić błędów... sad.gif
(Chyba, że słownik)
Ale dobra... Postaram się pisząc jutro nowy part nie popełnić tylu blędów... smile.gif
Pozdrawiam wszystkich i... Właśnie, co chciałem powiedzieć? Nie ważne... smile.gif
Skleroza nie boli... Hahaha... biggrin.gif

Napisany przez: Merkury 11.05.2003 14:04

W czasie poniedziałkowego śniadania kiedy wszyscy uczniowie zajadali się jajecznicą od stołu nauczycielskiego wstał dyrektor i uciszył Wielką Salę.
- Moi drodzy - zaczął z bardzo poważną miną. - Proszę was, abyście po moich słowach nie wpadli w panikę, dobrze?
- Oczywiście! - odpowiedzieli uczniowie krzykiem.
- Więc tak - kontynuował Dumbledore. - Muszę was z przykrością poinformować, że Lord Voldemort (większość studentów wzdrygnęła się na dźwięk tego imienia) powrócił z jeszcze większą mocą magiczną.
Kiedy skończył cała Wielka Sala rozbrzmiewała krzykami przerażenia, a dyrektor usiadł spowrotem na krześle i zakrył twarz dłońmi. Harry, którego to niezbyt przeraziło oglądał twarze koleżanek i kolegów. Większość z nich miała na twarzy wyraz wielkiego strachu lecz Malfoy, Crabbe i Goyle uśmiechali się do siebie.
- Harry - powiedział Ron stukając go w ramień. - Spójrz na Moddy'ego i Aethernusa.
Chłopiec spojrzał na stół nauczycielski i ujrzał, że nauczyciele uśmiechają się podobnie jak trzej Ślizgoni.
- Ciekawe co ich tak ucieszyło? - zastanawiał się na głos rudy chłopak.
- To przecież oczywiste - fuknęła na niego Hermiona.
- Czy ktoś się ciebie o coś pytał? - rzucił Harry z nienawiścią w oczach.
- Nie, ale pomyślałam sobie, że...
- To przestań i spadaj do biblioteki albo gdzieś indziej tylko zopstaw nas w spokoju! - krzyknął Ron i spojrzawszy na dziewczynę z takim ogniem, że tak czmychnęła od stołu.
- Pewnie się cieszą bo będą mieli coś do roboty - rzekł Harry zastanawiając się głęboko nad pytaniem od swojego przyjaciela.
- Pewnie masz rację - odrzekł rudzielec. - Chodź do Aethernusa. Zapytamy się czy wie gdzie jest Sam-Wiesz-Kto.
- Dobry pomysł - powiedział chłopak, po0dniusł się od stołu i ruszył w kierunku młodzieńca przedzierając się przez przerażony tłum uczniów.
- I jak - zaczął Ron - wiecie już gdzie "ON" jest?
- Tak - odrzekł nauczyciel. - Znajduje się gdzieś na południowym wybrzeżu i czeka na Śmierciożerców.
- To czemu nie zabijecie go teraz, kiedy nie ma jeszcze ze sabą popleczników? - zdziwił się Harry.
- Bo jak zapewne wiesz Harry, południowe wybrzeże jest bardzo duże i sporo czasu zająć może nam znalezienie go - wtrącił swoim grobowym głosem Moddy. - Lecz kiedy już będzie ze Śmierciożercami nie będzie się kryć tylko wejdzie do miast i zacznie mordować mugoli oraz czarodzieji.
- Więc? - zapytał ogłupiale Ron.
- I wtedy będziemy go mogli osaczyć i skończyć z nim na zawsze - odpowiedział i uśmiechnął się do młodych uczniów.
- Wybaczcie nam chłopcy, ale teraz musimy udać się do Ministerstwa i porozmawiać z innymi aurorami - dopowiedział Aethernus kończąc to rozmowę.
- Spoko - rzekł Harry. - Już wam nie przeszkadzamy. Jeżeli będziesz coś wiedzieć coś więcej to nas poinformujesz, nie? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Oczywiście - zapewnił go młodzieniec. - A teraz idźcie już do Wieży Gryffindoru bo lekcje zostały zawieszone aż do odwołania. - skończył z uśmiechem, a kiedy chłopcy odeszli zwrócił się do Moddy'ego. - Chodź. Musimy się śpieszyć bo Syriusz będzie się niecierpliwić.
- Już idę.
W drodze do wieży Harry i Ron debatowali nad tym w jaki sposób Voldemort powrócił. Harry zaproponował, że mógł wrócić tak jak wtedy kiedy byli w czwartej klasie, ale Ron nie zgodził się z tą teorią mówiąc:
- Przecież Dumbledore go zabił. Na naszych oczach.
- Pamiętaj, że Voldemort (Ron wzdrygnął się mimowolnie) już raz oberwał zaklęciem i nie zginął. Możliwe, że teraz też tak było.
- Chyba masz rację - rzekł rudy chłopak. - Skoro nie ma lekcji to może zagramy w szachy? - zaproponował.
- Świetna myśl - odpowiedział Harry i przyśpieszył kroku na marmurowych schodach.
"Mam nadzieję, że Moddy'emu i Aethernusowi się uda", pomyślał po chwili "Bo jeżeli nie to może oznaczać, że Voldemort będzie się tu panoszył do końca swoich dni, a niezbyt mi się podoba ta perspektywa." Przez pewien czas pogrążony był w tych ponurych myślach lecz nie mógł dalej rozmyślać o Czarnym Panie ponieważ jego przyjaciel zrobił już pierwszy ruch.
"Na pewno im się uda", powiedział w do siebie i grać w szachy rozmyślając tylko o grze.

Napisany przez: Bunny_Kou 11.05.2003 14:09

ojeju.... ale to jest troche chamskie jak sie w slupeczku wszystkie bledy wipisuje.....




Merkury a gdzie Bunny i Dean? biggrin.gif

Napisany przez: Psychopatka 11.05.2003 14:36

Nie jest chamskie... wrecz przeciwnie, chyba wtedy widac ze ktos czytal opowiadanie i stara sie poprawic i pomoc autorowi w pisaniu jeszcze lepiej. Ale skoro tego nei rozumisz, to twoj problem.

Napisany przez: Villemo 11.05.2003 15:37

QUOTE (Bunny_Kou @ 11-05-2003 14:09)
ojeju.... ale to jest troche chamskie jak sie w slupeczku wszystkie bledy wipisuje.....




Merkury a gdzie Bunny i Dean? biggrin.gif

a czytałaś ten temat
a znasz regulamin?
wiec wypowiadaj się jak należy, albo polecą nabijane posty.
howg.

Napisany przez: Kiniulka 11.05.2003 17:38

Bunny ... przecież od tego tu jesteśmy dry.gif ... od oceniania ficków. Jak zauważyła Psychopatka, staram się pomóc Markowi w poprawianiu błędów ( bo on nie ma Worlda). To by było na tyle.

Poza tym ... Marku znów są błędy ... ale jest ich mniej niż ostatnio więc nie będę ich wymieniać. Fick jak zawsze mi się podoba i z niecierpliwością czekam na następne części wink.gif

Napisany przez: ikar 12.05.2003 14:37

Niom smile.gif Literówek i innych tam jest zdecydowanie mniej. (BTW: Ostatni part chciałbym zadedykować Monice wink.gif ph34r.gif tongue.gif)

Styl też delikatnie się poprawia - szczególnie ostatni part, w którym widać sporo pracy, ale jeszcze troche przed tobą smile.gif

A że jestem Mr. Czepliwy - wiem tongue.gif hehehe, mam jednak nadzieję, że pare osób korzysta z tej "czepliwości" wink.gif. I dołączam się do innych głosów - forum właśnie po to jest, żeby sobie wzajemnie pomagać smile.gif.

Pozdrawiam smile.gif

Napisany przez: Abaska 13.05.2003 17:48

Obiecalam? Obiecalam ^^
Przeczytalam? Przeczytalam ^^
Skomentowalam? Zaraz... Komentuje ^^
Zrozumialam? Ee... z tym maly problem ^^" Ale sobie poradze...

Merkury, jak sie czyta tak z parta na part to widac, ze siem poprawiash!!
Oby tak dalej!! No i veny zycze!! ^^

Napisany przez: Atlashia 13.05.2003 20:58

poprawa stylu jest widoczna ^.^ straczy spojrzec na pierwszy part i na ostatni ^.^ duża róznica ^.^
Trochę mnie irytuje czesty zwrot "chyba masz rację./masz rację". Poza tym, brachu wiecej opisów ^.^ opisz otoczenie, głebsze uczucia bohaterów itp itd =]
zycze powodzenia =]

Napisany przez: Irys 15.05.2003 14:09

Szcerze mówiąc, opowiadanie jest całkiem-całkiem. Ale na kolana mnie nie rzuciło i nic nie wskazuje na to, że rzuci.

Napisany przez: Bunny_Kou 15.05.2003 18:52

QUOTE (Villemo @ 11-05-2003 15:37)
QUOTE (Bunny_Kou @ 11-05-2003 14:09)
ojeju.... ale to jest troche chamskie jak sie  w slupeczku wszystkie bledy wipisuje.....




Merkury a gdzie Bunny i Dean? biggrin.gif

a czytałaś ten temat
a znasz regulamin?
wiec wypowiadaj się jak należy, albo polecą nabijane posty.
howg.

nabijane posty? To fajnie masz.... po kazdej czesci opowiadania cos pisze, bo je lubie

i zupelnie nie rozumiem tej nagonki za mna... Sezon na króliki czy jak? O_o

Gosh... regulamin... mowcie co chcecie.... dla mnie to jest chamskie i juz... Owszem.. poprawiac bledy ale nie wypisywac wszystkie w slupeczku... efff... nie wazne.... widze, ze sie nie zrozumiemy...

Napisany przez: Abaska 15.05.2003 20:56

Ja tam jestem bezstronna, bo nie czytam komentow i nie wiem, o co biega, ale Bunny chyba dzisiaj po raz pierwszy sie usmiechnelam ^^

Powiedzialas "sezon na kroliki" a mash nicka bunny... czyli kłolik ^^ Nie wiem, czy zrobilas to celowo, ale nie wnikajac w szczegoly spodobalo mi sie to ^^

dobra, ja juz wiecej nie pisze, bo mnie jeszcze posadza o bezsensowne nabijanie postoff dry.gif

Napisany przez: Abaska 22.05.2003 23:00

A, niech mnie posodzajo!! MERKURY!! GDZIE NEXT PART?! No i po co ja siem tak spieszylam z przeczytaniem tego?! Jak mam z tego fige?! Popraw mi sie tu!! mad.gif

Napisany przez: Merkury 23.05.2003 18:51

Czy ja coś mówiłem, że szybko napiszę nowy part???
Jeżeli tak to sorx, ale miałem ważniejsze sprawy na głowie... dry.gif
(egzamin z kształcenia słuchu na przykład)
Ale nie ważne... Zaraz coś spróbuję skrobnąć, ale nie wiem co z tego wyjdzie... sad.gif
Aaaa... Chcę jeszcze uprzedzić, że na sto procent będą błędy... wink.gif

Napisany przez: Merkury 23.05.2003 19:47

Po paru partiach szachów chłopcy postanowili odwiedzić Hagrida. Obaj spojrzeli przez wielkie okno na domek gajowego i zobaczyli, że ich przyjaciel kopie ziemię przed domkiem. Udali się do dormitorium, w którym Semus i Dean ćwiczyli zaklęcia Imperius oraz Cruciatus, a chłopcy nie chcąc z nimi rozmawiać ubrali się po cichu i wybiegli z dormitorium udając się do portretu Grubej Damy. Byli już w połowie schodów kiedy Harry usłyszał znajomy, jadowity głos:
- Weasley, Potter, dokąd idziecie? - powiedział Snape wychodząc z klasy na prawo.
- Idziemy do Hagrida - powiedział Ron siląc się na spokojny ton. - I nic panu do tego.
- Weasley, Gryffindor traci przez ciebie dwadzieścia punktów - powiedział z paskudnym uśmiechem.
- Czy możemu już iść, panie profesorze? - zapytał szybko Harry widząc, że jego przyjaciel sięga po różdżkę.
- Tak Potter. Idźcie już.
Odwrócili się na pięcie i zbiegli na sam dół marmurowych schodów. Wyszli z zamku i, mimo kurtek, od razu przemokli do suchych nitek.
- Jaka idiotyczna pogoda - rzekł Harry kiedy razem z Ronem przeprawiali się przez głębokie błoto zmierzająć ku małej chatce na skraju lasu. Kiedy przeleźli już przez grząską nawierzchnię grządek z warzywami wpadli w kałuże, które powstału od padającego mocno deszczu. Cali brudni, mokrzy i zziębnięci zapukali do drzwi domku. Odpowiedziało im basowe szczekanie Kła, a po chwili w drzwiach stanął Hagrid.
- Co wam się stało? - zapytał kidy tylko weszli do środka i zdjęli swoje ubłocone kurtki.
- Wiesz jakie błoto jest na błoniach? - zapytał zdenerwowany Ron zdejmując swoje buty i wylewając wodę przez okno.
- A wim - przyznał Hagrid. - Przed chwilą kopałem ziemię przed domem.
- A po co? - zapytał Harry zdejmując swoją szatę i wyciskając wodę do misy, którą Hagrid przed nim postawił.
- Kopałem nowe grządki na warzywa, ale jak się rozpadało to przestałem - odpowiedział.
- A słyszałeś, że Sam-Wiesz-Kto wrócił? - zapytał Ron zdejmujący właśnie mokrą koszulkę, która przylepiła mu się do ciała.
- Taa. Ale Harry, pamiętasz jak ci mówiłem, że on wróci, nie?
- Tak, pamiętam - przyznał Harry zdejmując skarpetki i wyrzynając je zapytał - Czy dostałeś jakąś misje od Dumbledore'a?
- Tak, ale to nie wasz interes - odrzekł olbrzym wymijająco. - Myślę, że Olimpia mi pomoże i przyjedzie kidy dostanie sowę ode mnie - dokończył i lekko się zaróżowił.
- Madam Maxim? - zapytali równocześnie chłopcy zaprzestając wyciskania wody ze swych ubrań.
- Przyjedzie do Hogwartu? - zapytał Ron. - A weźmie uczniów?
- Spokojnie - powiedział i podniósł rękę. - Nie naraz. Po pierwsze, jeszcze nie wiem czy przyjedzie na pewno, a po drugie to jeżeli przyjedzie to na pewno nie weźmie ze sobą uczniów.
- Acha. Szkoda - powiedział z nutą zawiedzenia.
- Czyżbyś nadał kochał tą Fleur Delacour? - zapytał Harry z pokrętnym uśmiechem.
- Nawet jeśli tak to nic ci do tego! - krzyknął chłopak, ubrał się szybko i zamaszystym krokiem wyszedł z chatki, ale po chwili Harry i Hagrid usłyszęli głośny chlupot i soczyste przekleństwa Rona.
- Nic ci nie jest, Ron? - zapytał olbrzym wychodząc z chaty lecz po chwili jego dudniący śmiech można było usłyszeć na powieszchni dobrych kilkunastu metrów.
- Co się stało? - zapytał czarnowłosy chłopak i właśnie zamierzał wyjść z chatki kiedy do pomieszczenia wszedł Ron cały w błocie. Spojrzał na Harry'ego i powiedział od razu:
- Nic nie mów.
Chłopak posłuchał przyjaciela, nic nie mówiąc usiadł na swoim miejscu i całą siłą woli dusił w sobie śmiech.
- Przepraszam Ron - rzekł Hagrid wchodząc do chatki. - Zapomniałem ci powiedzieć, że kopałem też nową studnię.
- Następnym razem powiedz mi kiedy będziesz kopać coś głębszego dobra? - zapytał rudzielec zdejmując z siebie jeszcze bardziej ubłocone i mokre ciuchy.
Po trzech godzinach, kiedy ubrania Rona były czyste i cuche, chłopcy porzegnali się z Hagridem i udali się do zamku. Mimo, że desz już nie padał to i tak kiedy weszli do zamku pobiegli ile sił w nogach do wieży Gryffindoru, aby ich przypadkiem nie złapał woźny Filch.
- Jak myślisz - zapytał Ron - Jakie zadanie dostał Hagrid od Dumbledore'a?
- Nie mam pojęcia - odpowiedział Harry rozstawiając figury i zaczynając następną partię szachów.

Napisany przez: Avalon 24.05.2003 18:40

No.. czekalem az nadejdzie jakas zmiana pogody w twoim FF'ie =) Jeszcze wypadałoby uwzględnić pory roku, żeby jakoś udekorować FF... Zdarzyło się pare literówek, ale to pewnie dlatego, że pisałeś w pośpiechu, fajnie się to czyta przy soad'zie =PP Widac ze dialogi i opisy wmiare się zrównoważyły, jednak ich proporcja jest jeszcze nie równa... Więcej opisów plz =D A poprawa stylu jest ogromna =D

Napisany przez: Merkury 27.05.2003 10:09

- Syriusz!!! - rozległ się grobowy głos Moddy'ego. - Gdzie jesteś?
- Tutaj! - odkrzyknął mu Minister Magii.
Po chwili z mgły wynoł się dwie postacie, Syriusz Black oraz jego narzeczona Karolina.
- Gdzie "On" jeste? - zwrócił się Aethernus do dziewczyny.
- Tuż za tym wzgórzem - odpowiedziała wskazując kierunek, z którego przyszła para.
- Śmierciożercy też już są? - zapytał Moddy.
- Jeszcze nie, ale zaraz powinni się zjawić - odpowiedział Syriusz.
Młodzieniec kiwnął głową i ruszył w gęstą mgłę, a Moddy poszedł za nim starająć się, aby nie narobić zbyt dużego chałasu swoją drewnianą nogą.
- Patrz Alastorze - powiedział Aethernus zduszonym głosem wskazując ciemny kształt nad brzegiem morza.
- Wygląda tak jak rok temu - odrzekł Moddy spoglądając na Lorda Voldemorta swym normalnym okiem, a magicznym rozglądając się po całym wybrzeżu. Nagle tuż obok wysokiej postaci zaaportowała się mniejsza postać.
- To Glizdogon - rzekł Syriusz na widok postaci.
- Kto? - zapytała trójka ludzi ze zdziwieniem.
- Peter Petigrew - odpowiedział Syriusz ze spokojem, ale w jego oczach palił się ognień nienawiści.
Cała czwórka leżała w milczeniu na gołych i zimnych skałach przypatrując się postaciom. Kiedy oczy Karoliny zaczeły się powoli zamykać, a koncentracja mężczyzn zaczynała zanikać ciszę przerwał głos podobny do dźwięku torturowanego człowieka. Dziewczyna od razu się obudziła, a Syriusz, Moddy i Aethernus nastawili uszy chcąc usłyszeć co mówi Czarny Pan.
- Zaraz się okaże ilu pozostało mi wiernych - dobiegł ich cichy lecz słyszalny wysoki, zimny głos.
Po chwili ze wszystkich stron zaczęli pojawiać się zakapturzeni czarodzieje podchodząc niepewnie do swojego pana.
- Patrzcie! - wydyszała Karolina wskazując na śmiercożercę, który nie miał maski. - To jest Snape.
- To ty nie wiesz, że on był śmiercożercą? - zdziwili się mężczyźni.
- Nie - zaprzeczyła Karolina i z rumieńcem zpojrzała spowrotem na czarodzieji.
Przez chwilie cała czwórka patrzyła na mały tłum ludzi tłoczących się wokół Czarnego Pana.
- O nie! - krzyknął trochę zbyt głośno Syriusz, ale naszczęście Voldemort nie spojrzał w ich kierunku.
- Co się stało? - zapytał zaniepokojony Aethernus patrząc na Ministra Magii.
- Aethernus - zaczął trochę zdenerwowany - tam jest Atlashia.
- Co??? - wydyszał młodzieniec i szybko spojrzał na śmiercożerców. Syriusz ma rację, ale jak to się stało? Przecież tyle razy przebywał z nią sam na sam i nie zauwarzył Mrocznego Znaku na jej ramieniu.
- Moddy - zwrócił się do aurora Syriusz - wracajcie lepiej do Hogwartu. Karolina i ja sobie tu poradzimy.
- Dobrze - odpowiedział i podszedł do Aetherunsa, który był wstrząśnięty wiadomością, że jego nażeczona, prawie żona, jest śmiercożercą. - Aethernus. Wracamy do zamku - powiedział stanowczym głosem, wziął przyjaciela pod ramień, kiwnął głową Blackowi i Karolinie i zdeportował się.
- Co z nim będzie? - zapytała po chwili Ministra dziewczyna.
- Nie wiem. Pewnie się załamie, ale miejmy nadzieję, że będzie dobrze - odrzekł i spojrzał na tłum ludzi, który nie wątpliwie się powiększył.

Przepraszam, że tak krótko, ale mam dziś egzamin więc nie mam zbyt wiele czasu. wink.gif

Napisany przez: Bunny_Kou 27.05.2003 10:48

tiak ^^

Napławde fajne smile.gif


A co do Abaski- pewnie ze z tym sezonem na króliki to bylo celowo =P
I milo mi, ze doprowadzilam kogos do usmiechu biggrin.gif

P.S.
Swietny avator- X-men evolution rls! smile.gif

Napisany przez: harciomaniak 29.05.2003 17:03

cześć
bardzo fajne jest to twoje opowiadanie
jadnak więcej o Hermionie
czekam na następnego parta

Napisany przez: Merkury 12.06.2003 17:27

Piszę, piszę, ale veny nie mom... wink.gif
A poza tym mam rozwalony Silnik VBScript więc nie mogę zrobić opcji "zmień" ani "cytuj" więc dlatego nie ma mnie na forum od dłuższego czasu... dry.gif
Ale jeżeli naprawię to ścierwo to od razu napiszę z cztery nowe party... smile.gif
Proszę o cierpliwość i pozdrawiam... cool.gif

Napisany przez: Merkury 15.06.2003 16:21

Przed napisaniem kolejnego parta chciałbym wszystkich przeprosić za mój wielki błąd w ficku. wink.gif
Przez cały czas pisałem Szalonooki Moddy, a nie Moody.
Lecz skoro zacząłem pisać tak to chcę tak skończyć. Przepraszam za utrudnienia w czytaniu, ale niestety źle spojrzałem do książki. wink.gif
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam

Napisany przez: Merkury 15.06.2003 17:22

- Harry, Ron - rozległ się donośny głos Moddy'ego, który przed paroma sekundami zaaportował się na błoniach. - Chodźcie mi pomóc.
- Co się stało Aethernusowi? - zapytał przestraszony Ron kiedy podbiegł do aurora i rzucił okiem na swojego przyjaciela wyglądającego jakby go pozbawiono duszy.
- Przeżył szok - stwierdził rzeczowo mężczyzna. - Okazało się, że Atlashia jest śmierciożercą.
- CO??? - krzyknęli chłopcy niedowierzając własnym uszom.
- Niestety tak - przyznał Moddy i spojrzał na młodzieńca, którego trzemał pod ramieniem - pomóżcie mi zanieść go do szkoły.
- Wingardum Leviosa - powiedział Harry celując w przyjaciela, który uniósł się w powietrze.
"Czemu ja o tym nie pomyślałem?" zapytał sam siebie Moddy i ruszył w kierunku szkoły przeczesując krzaki w Zakazanym Lesie.
Czarnowłosy chłopiec po chwili zrównał się z aurorem i zapytał:
- Jak się panu udała teleportacja na terenie Hogwartu?
Mężczyzna spojrzał na chłopca, przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią i rzekł:
- Na początku roku Aethernus, Dumbledore i ja przewidywaliśmy, że Voldemort wróci więc wydzieliliśmy specjalną przestrzeń, na której moża się deportować i aportować.
- A po co to zrobiliście? - włączył się do rozmowy Ron.
- Ponieważ skoro Czarny Pan miał wrócić to lepiej, aby było miejsce, z którego możnaby wysyłać czarodzieji do walki z nim, prawda?
- No... tak - przyznał troszeczkę zmieszany chłopak.
W skrzydle szpitalnym pani Pomfrey zajmowała się załamanym młodzieńcem, a Harry, Ron, Moddy oraz Dumbledore stali na korytarzu i rozmawiali z przejęciem.
- Co z nim teraz będzie panie dyrektorze?
- Wszystko zależy od niego - odpowiedział staruszek, a po chwili zwrócił swój wzrok na aurora.
- Ilu ich jest Alastorze?
- Około siedemdziesięciu - odpowiedział mężczyzna zaskoczony takim pytaniem.
- Czyli więcej niż poprzednim razem - odrzekł bardziej do siebie niż do pozostałych. - Będzie o wiele trudniej ich pokonać niż kiedyś - skończył, a pozostała trójka spojrzała na siebie.
- Harry, Ron - zwrócił się do uczniów Dumbledore - pójdźcie do Gryffindoru i powiedzcie o wszystkim reszcie.
Chłopcy kiwnęli głowami i właśnie zamierzali odejść kiedy z sali wyleciała pielęgniarka bardzo czymś przerażona.
- Panie dyrektorze - powiedziała roztrzęsionym głosem - on się rozdwoił.
- CO?! - krzyknęli Ron, Harry i Moddy, ale Albus wyciągnął różdżkę i wkroczył do sali szpitalnej.
Czwórka ludzi zgromadzonych na korytarzu patrzyła na siebie przerażonym wzrokiem i wytężała słuch, aby usłyszeć chodźby najcichszy dźwięk.
- AVADA KEDAVRA!!! - rozległ się głos dyrektora, a pielęgniarka zamarła z przerażenia. Po chwili z sali wyłonił się Dumbledore chowający różdżkę w kieszeń szaty.
- Co mu zrobiłeś? - zapytał Moddy, który nie krył strachu.
- Zabiłem kopię, którą stworzył Eliksirem Rozdwojenia - odparł staruszek siadając na krześle.
- Eliksir Rozdwojenia? - zdziwił się Harry. - A co to takiego?
- To jest mikstura dzięki której można się klonować - wyjaśniła szybko pani Pomfrey, a dyrektor spojrzał na nią swoim bystrym wzrokiem.
- Chłopcy - zwrócił się nagle do studentów Moddy - idźcie do wieży i poinformujcie cały wasz dom o tym co się zdarzyło na południowym wybrzeżu, dobrze?
- Oczywiście - odpowiedzieli i pobiegli w kierunku pokoju wspólnego Gryfonów. Po drodze wogóle ze sobą nie rozmawiali, ale myśleli o tym samym. Myśleli o tym co stanie się ze szkołą, z przyjaciółmi oraz ze wszystkimi czarodziejami. Nie myśleli teraz o mugolach. "Czy Dumbledore i Syriusz podejmą odpowiednie kroki, aby powstrzymać Vlodemorta kiedy jeszcze niczego nie zaczął? Na pewno już przemyśleli tą kwestię. Tak. Z nimi nic nam nie grozi." Powiedzieli sobie w duchu i przyśpieszyli kroku.

Napisany przez: Bunny_Kou 16.06.2003 17:13

jejku.... za kazdym razem jak piszesz Avada Kevadra to mnie poprostu dreszcze nachodza ^^

Dobre smile.gif

Ale dlaczego nie piszesz jush nic o Deanie i Bunny?? (co mnie wywalili z Hogwartu czy jak? wink.gif )

Napisany przez: Bunny_Kou 27.07.2003 19:55

łeeeee wyjechalam na wakacje a tu co?? Koniec mojego ukoffanego Ficka?? Nieee !! cry.gif

Napisany przez: Merkury 28.07.2003 07:59

Jeszcze nie koniec. Napiszę parę (z pięć, sześć) części i go skończę.
Ale podejrzewam, że napiszę je dopiero we wrześniu bo teraz nie mam ani czasu ani veny.
Przykro mi jeżeli Was zawiodłem.
Pozdrawiam wszystkich i proszę o cierpliwość.

Napisany przez: harciomaniak 01.08.2003 11:19

Proszę Merkury, sad.gif
napisz jedną część teraz.
Twoje opowiadanie jess bardzo ciekawe.
Jeśli naprawdę się nie da trudno.
Ale proszę postaraj się. smile.gif
Pozdrawiam i życzę weny. wink.gif

Napisany przez: Merkury 04.08.2003 08:41

W pokoju wspólnym Harry i Ron obwieścili Gryfonom powrót Lorda Voldemorta. Jedni panicznie się przestraszyli, a natomiast inni byli zbyt przerażeni na panikę więc tylko stali jakby wryci w podłogę pokoju i przyglądali się chłopcom.
- Nie martwcie się - powtórzył po raz trzeci rudzielec. - Dumbledore, Black i Moddy podjęli już jakieś kroki i na pewno temu zaradzą. Po tych słowach, powtórzonych już po raz któryś z kolei, chłopak zszedł ze stołu i ruszył w kierunku Harry'ego.
- Powiedziałeś to tak, jakbyś sam w to nie wierzył - mruknął do podchodzącego przyjaciela Harry.
- Zamknij się - rzucił szybko i spojrzał zaniepokojony na Gryfonów, ale oni tego nie usłyszeli i nadal byli przerażeni jak przed chwilą. - Chodź się przejść po błoniach bo tutaj zwariować można.
Obaj przeszli przez dziurę pod portretem i po chwili pędzili korytarzami szkoły, które teraz były niesamowicie przerażające. Może dlatego, że nie było na nich żadnego nauczyciela, ucznia ani nawet ducha, a może dlatego, że obaj chłopcy co chwilę myśleli, że zza załamania korytarza wyjdzie Voldemort ze swoimi poplecznikami.
- Bardzo mi się to nie podoba - mruknął po pewnym czasie Harry rozglądając się uważnie po korytarzu i rzucając szybkie i krótkie spojrzenia na drzwi po obu stronach korytarzu. - Ani żywego ducha.
- No... - przyznał Ron, który coraz bardziej się niepokoił - mam nadzieję, że Sam-Wiesz-Kto nie wejdzie do szkoły.
- Na pewno nie - przyznał chłopak nadal rozglądając się w poszukiwaniu czegoś jeszcze bardziej nienormalnego niż zwykłe nienormalności. - Musiałby się teleportować, a na pewno nie wie o tym, że wytyczono miejsce, z którego można się bezpiecznie deportować i aportować.
- Też prawda, ale mógł się tego dowiedzieć od szpiegów, których zapewne ma w Hogwarcie.
- O tym miejscu wiedzą tylko nauczyciele, Syriusz i my, pałko - powiedział Harry, ale wybaczył swojemu przyjacielowi tą nieuwagę ponieważ wiedział, że Ron, mimo tego, że grał twardziela, okropnie się bał spotkania z Voldemortem albo z jego poplecznikami.
- Przecież znamy Zaklęcia Niewybaczalne - próbował pocieszyć Rona chłopak - jakoś sobie poradzimy. Nie takie rzeczy już się robiło, no nie?
Rudzielec uśmiechnął się nieśmiało i pchnął dębowe drzwi, do których obaj dobiegli nawet nie wiedząc kiedy. Wyszli na błonia nadal ze sobą rozmawiając lecz nagle obaj stanęli jak wryci. Na polu przed szkołą stała przynajmniej setka ludzi w czarnych szatach z kapturami oraz różdżkami przygotowanymi do walki, a między nimi chodził Dumbledore rozmawiając z dziwną armią czarodziei. Stali tak i wytrzeszczali oczy na tak wielką ilość chętnych do walki z Czarnym Panem, ale w którymś momencie jedna z zakapturzonych postaci spojrzała na nich i zwróciła się do dyrektora, który obejrzał się w kierunku drzwi, uchwycił zdziwione spojrzenia studentów i gestem ręki zaprosił ich do siebie.
- Chłopcy - powiedział kiedy zbliżyli się do niego i stanęli przodem do armii - oto nasza armia uderzeniowa przygotowana właśnie na takie przypadki. Nie jest to cała armia ponieważ inni czarodzieje jeszcze nie zdążyli się teleportować, ale to są mało znaczne szczegóły. Arturze - powiedział i spojrzał na osobę w piątym szeregu - może podejdziesz przywitać się ze swoim synem.
Osoba wystąpiła z szeregu i ruszyła szybkim krokiem w kierunku rudego chłopaka, a kiedy stanęła przed nim, zrzuciła kaptur i oczom chłopców ukazał się:
- Tata? - krzyknął Ron zupełnie zbity z tropu. - Przecież powinieneś być teraz w ministerstwie. Kiedy ćwiczyłeś zaklęcia? Kiedy cię zwerbowana do tej armii? Czy mama o tym wie?
- Spokojnie - rzekł pan Weasley kładąc rękę na ramieniu syna i zaglądając mu w oczy. - Mama o wszystkim wie, zaklęcia ćwiczyłem niedawno, a zwerbowano mnie jakieś trzy miesiące temu. Nie martw się o nic i zajmij się Ginny.
- Ale... - zaczął Ron lecz jego ojciec nie pozwolił mu skończyć tylko pogłaskał go po głowie, puścił oko do Harry'ego, zarzucił kaptur na głowę i wrócił do szeregu.
- Teraz - powiedział Dumbledore kiedy tylko pan Weasley odwrócił się w jego kierunku - możecie ruszać do walki z Voldemortem, z jego poplecznikami oraz z dementorami, którzy już przyłączyli się do Czarnego Pana. Możecie używać Zaklęć Niewybaczalnych w starciach z wrogiem i nie musicie brać zakładników. Ruszajcie, i niech feniks nad wami czuwa.
Armia stanęła na baczność, odwrócili się w kierunku Zakazanego Lasu i zaczęli śpiewać jakąś pieśń albo psalm w nieznanym Harry'emu i Ronowi języku. Po chwili ostatni szereg zniknął w gęstwinie, a dyrektor podszedł do chłopców.
- Panie profesorze - zwrócił się do niego Harry jak tylko ten stanął za nimi - jak się nazywa ta armia?
- Szwadron Feniksa - odpowiedział Dumbledore i popatrzył na Rona, a ten na niego i rzekł:
- Ja nie chcę, żeby mój tata zginął - powiedział i spuścił głowę, aby ukryć przed profesorem, że płacze.
- Nic mu nie będzie, Ron - powiedział ojcowskim głosem staruszek i tak jak na Rona spojrzał na Harry'ego, któremu także zbierały się łzy. Nie chciał, żeby coś stało się panu Weasley'owi. Mimo tego, że Artur Weasley nie był jego rodziną, nie chciał tracić takiej interesującej znajomości. To on ze swoją żoną przygarnęli Harry'ego podczas wakacji. Jeżeli coś mu się stanie to on, Harry, pomści go zabijając Voldemorta i wszystkich jego popleczników.
- Chłopcy - Dumbledore przerwał potok myśli chłopca jakby czytał w jego myślach. - Nic im się nie stanie - powtórzył - ale jeśli nawet to mamy Eliksir Wskrzeszenia - powiedział i uśmiechnął się do chłopców, którzy nie mogą odwzajemniać uśmiechu tylko wpatrywali się w dyrektora mokrymi oczyma.
- Jeżeli nie macie więcej pytań - rzekł po dłuższej chwili widząc, że chłopcy są z dołowani - to możecie wrócić do wieży, ale mam prośbę, abyście nikomu nie powiedzieli co tu widzieliście ani czego się ode mnie dowiedzieliście, dobrze?
Harry i Ron w odpowiedzi kiwnęli głowami, odwrócili się w kierunku zamku i ruszyli niepewnym krokiem do dębowych drzwi mając nadzieję, że to wszystko się dobrze i szybko skończy, i że armia wróci w całości bez żadnych ofiar.

Napisany przez: Mellisa 04.08.2003 09:25

no no no... tongue.gif bardzo ciekawe. Musialam duuuzo sie naczytac, ale warto bylo, bo naprawde fajowo piszesz. Moze miejscami za duzo dialogow, ale mimo wszystko swietny fick laugh.gif Pozdrawiam cieplutko i czekam na dalsze czesci..

Napisany przez: Tajemnicza 04.08.2003 23:28

Nio, nio Merkury. Postarałeś się przykuć uwagę czytelnika. Mam nadziję ze tak bedzie do koń ca, który ma niedługo nastąpić =( Dlaczego tak krótko? Przedtem było 9 stron chyba a teraz. Zalewie niecałe 4 ;( Bu....pisz nsteonego parcia!

Napisany przez: Bunny_Kou 08.08.2003 16:50

Braawo braawo brawissimo biggrin.gif

Przestraszyles mnie ze to juz koniec..... jest naprawde swietny klimat smile.gif Tak trzymaj ^^

Napisany przez: Merkury 20.10.2003 21:24

Po powrocie do salonu Harry i Ron usiedli przygnębieni w kącie pokoju i nie rozmawiali ze sobą o tym co zobaczyli i czego się dowiedzieli. Niestety po pewnym czasie podeszła do nich Hermiona ze swoją wszechwiedzącą miną i powiedziała:
- Zapewne Dumbledore powiedział wam o Szwadronie Feniksa, prawda?
Chłopcy spojrzeli zdziwieni najpier na nią, potem na siebie, a następnie znów na nią i Harry zapytał:
- Skąd wiesz o armi?
- Profesora McGonagall mi powiedziała - odpowiedziała i spojrzawszy na Rona dodała: - wiem także, że twój ojciec jest w armi.
- My też o tym wiemy - odrzekł ze złością. - A teraz, jeśli łaska, zejdź nam z oczu.
Dziewczyna spojrzała na niego urażona, ale odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku portretu Gróbej Damy, za którym po chwili znikła, a Ron spojrzał na Harry'ego i powiedział:
- Wiesz co, Harry? Mam jej serdecznie dość. Szkoda, że jakiś śmierciożerca się do niej nie dobrał.
- No - odrzekł Harry, ale wiedział, że Ron tak nie myśli lecz po chwili ktoś przerwał mu tok myśli krzykiem:
- Wszyscy uczniowie mają się nastychmiast stawić w Wielkiej Sali!!! - krzyczał Lee Jordan przez magiczny megafon. Przerażeni Gryfoni zgodnie z rozkazem ruszyli
w kierunku dziury pod portretem. Harry i Ron podnieśli się z miejsc i też podchodzili do portretu Grubej Damy kiedy nagle ktoś przemówił grobowym głosem:
- Harry, Ron, poczekajcie - chłopcy odwrócili się i dostrzegli, że na jednym z foteli siedzi Aethernus więc zapytali:
- Jak się tu dostałeś?
- To nie istotne - odpowiedział szybko i podniósł się z miejsca ruszając w ich kierunku - Chce z wami pogadać na temat naszej armii. Czy chcielibyście do niej należeć?
Harry i Ron wytrzeszczyli na niego oczy i odrzeki:
- MY?!
- Tak wy - powiedział spokojnie profesor - przed chwilką rozmawiałem z Albusem i uzgodniliśmy, że jeżeli tylko będziecie chcieli to nie ma żadnych przeciwwskazań.
Więc jak? - spytał na końcu.
Chłopcy spojrzeli na siebie i pochwili Ron skinął lekko głową, a Harry odpowiedział:
- Chcemy.
- Wspaniale. Chodźcie za mną. Musimy jeszcze pogadać z Moddy'm.
Poprowadził ich do kominka, wycelował różdżką w palenisko i powiedział:
- Dissendium - kominek nagle wuchnął wielkim połomieniem, a potem, bardzo powoli i stopniowo, ich oczom ukazały się wąskie schody prowadzące na dół nieznanym im korytarzem. Kiedy Harry postawił nogę na pierwszym stopniu pochodnie wiszące na ścianach zapłonęły bladoniebieskim światłem, a z dziur nad pochodniami rozległ się ten sam psalm, który śpiewał Szwadron Feniksa zagłębiając się w Zakazany Las. Rona i Harry'ego przeszedł nagle dreszcz kiedy usłyszeli tę pieść, ale nie dali tego po sobie poznać i brnęli dalej wąskim lochem. Po pewnym czasie dotarli do dziwnych wrót, w których lśniła gładka, niebieska szyba, przynajmniej tak im się wydawało.
- To jest portal do Kwatery Głównej. Wystarczy w niego wejść - rzekł Aethernus na widok tego, że chłopcy się zatrzymali.
- Ale czy to boli? - zapytał Ron ze strachem patrząc na przyjaciela, ale ten tylko uśmiechnął się, pokręcił głową i rzekł:
- To nic nie boli. Wskakuj Ron. Zaraz po tobie wejdzie Harry.
- No to wchodzę - powiedział rudzielec zielony na twarzy, a Harry obserwował co się z nim stanie kiedy nagle, Ron właśnie wsunął prawą nogę w portal, rozbłysło niebieskie światło, a kiedy zniknęło Rona już nie było. Chłopiec zamrugał kilka razy, aby upewnić się, że z jego oczami wszystko jest dobrze kiedy znienacka profesor popchnął go ze słowami:
- Zaraz do was...
Lecz Harry nie usłyszał reszty zdania ponieważ w tej samej chwili, w której wpadł w portal ogłuszył go niesamowity ryk, a w następnej już stał przed wielkim zamkiem, większym od Hogwartu oraz na pewno o wiele bardziej przerażającym.
Nagle, przy ramieniu Rona pojawił się Aethernus i na widok ich zdziwionych min powiedział:
- Witam was chłopcy, w Kwaterze Głównej Szwadronu Feniksa.

Napisany przez: Mellisa 21.10.2003 21:42

Wiesz Merkury...
I Ty mi tu narzekasz ze pisac nie umiesz?

Bys sie wstydzil takie glupoty pisac... biggrin.gif

Oby tak dalej... naprawde przyjemnie sie czyta...
Czasami cos zgrzyta, ale ogolnie jest git ^^

gratuluje i pozdrawiam

Napisany przez: Merkury 22.10.2003 20:17

- Co tak stoicie? - zapytał Aethernus patrząc na nich z uśmiechem - ruszcie się bo nie zdążymy na zebranie Rady Nadzorczej Szwadronu - powiedział i ruszył w kierunku wrót prowadzących do zamku lecz kiedy Harry i Ron nie ruszyli się z miejsc zatrzymał się i zapytał ponownie:
- Co z wami?
- Gdzie jesteśmy? - zapytał rudzielec patrząc na zamek ze zgrozą.
- W Transylwanii, a co? - odpowiedział profesor patrząc na niego podejrzliwie.
- Nic. Tylko tak pytam - odrzekł Ron szybko i podszedł do niego, a Harry kiedy to ujrzał ruszył za przyjaciółmi w kierunku bramy. Kiedy cała trójka dotarła do wrót Aethernus zatrzymał ich wyciągając przed siebie rękę i zapatrzył się w czarną otchłań wewnątrz zamczyska. Chłopcy również tam spojrzeli lecz po chwili usłyszeli ryk, bez wątpienia należący do jakiegoś potwora, i ich oczom ukazał się najstraszliwszy potwór jakiego dotąd kiedykolwiek mieli okazję zobaczyć. Był cały czerwony, miał conajmniej trzy metry wzrostu, wielkie kły oraz długi ogon najerzony kolcami, które pokrywały zresztą jego plecy oraz miała dwa wielkie, czarne rogi. Bestai zatrzymała się przed nimi i zapytała Aethernusa:
- Kim oni są?
- Moimi przyjaciółmi oraz nowymi żołnierzami Szwadronu Feniksa - odrzekł Aethernus chłodnym tonem.
- Nie znam ich więc nie mogę pozwolić im wejść do zamku - powiedziała bestia straszliwym głosem i popatrzyła profesorowi w oczy.
- Wpuść nas. Jeśli tego nie zrobisz to się wścieknę i wiesz co wtedy zrobię - odrzekł Aethernus, a w jego tonie odczuwalny był cień groźby.
Bestia chyba jednak odczuła ten cień ponieważ zapytała:
- Grozisz mi, Aethernusie?
- Nawet jeśli, to co mi zrobisz? - krzyknął młodzieniec wyraźnie wściekły - jestem członkiem Rady Nadzorczej Szwadronu Feniksa i nie masz prawa nie wpuścić mnie do twierdzy.
- Ciebie wpuszczę, ale ich nie - powiedział potwór wskazując na chłopców, a Harry, który wciąż przyglądał się mu z wielkim zainteresowaniem ujrzał, że jego łapy, górne jak i dolne, zakończone są wielkimi, błyszczącymi czarnymi pazurami.
- Mam tego dość - rzucił profesor i wyciągnął różdżkę celując nią w potwora i rzekł bardzo cicho:
- Jeżeli nas nie wpuścisz, będę zmuszony zabić cię.
- Myślisz, że sam sobie ze mną poradzisz? - zapytała bestia i uśmiechnęła się ironicznie - dobrze wiesz, że jedno zaklęcie uśmiercające nic mi nie zrobi.
Ron, który najpierw wyglądał na przerażonego teraz zrobił się czerwony i wyciągając własną różdżkę rzekł:
- No to my mu pomorzemy, prawda Harry? - powiedział do chłopaka, a ten skinął głową i kiedy wyciągnął swoją różdżkę i wycelował ją w bestie lecz wtedy zza jej pleców rozległ się znajomy głos:
- Co tu się dzieje Bhaallu?
Nagle z bramy wyszedł wielki człowiek, a kiedy ujrzał trójkę ludzi uśmiechnął się do nich i powiedział:
- O cholibka. Co wy tu robicie?
- Przyszliśmy zobaczyć się z Albusem, ale ten potwór nie chce nas wpuścić - odrzekł Aethernus trochę spokojniejszym tonem.
- Co? - zapytał Hagrid i spojrzał szybko na bestie. - Nie chiałeś wpuścić do zamku Aethernusa, Rona i Harry'ego? Dobrze usłyszałem?
Olbrzym rzucił Bhaallowi takie spojrzenie, że ten jakby się trochę wystraszył i odpowiedział przerażony:
- Nie znam tych uczniów i dlatego nie chciałem ich wpuścić. Przecież moim zadaniem jest pilnowanie tych wrót, prawda?
- Prawda, ale jeżeli ktoś kogo znasz mówi, że to są jego przyjaciele to masz wpuszczać ich wezwzględu na to znasz ich twarze czy nie, jasne?
- Oczywiście Hagridzie. Przepraszam. Obicuję, że to się już nigdy nie powtórzy - odrzekł potwór, odwrócił się i pomaszerował wgłąg korytarzu znikając im z oczu.
- Tyle problemów jest z tym strażnikiem - powiedział Aethernus do Hagrida kiedy już schował różdżkę i podszedł do niego. - Skąd go wytrzasnołeś?
- Z Zakazanego Lasu - odpowiedział olbrzym i gestem zaprosł Harry'ego i Rona do zamczyska - jest tam taka wielka dziura. Przypomina piekło. No wiecie... Bardzo gorąco, pełno lawy i wogóle.
- Aha - mruknął nauczyciel, którego to wyjaśnienie chyba nie uspokoiło.
Szli dość długo wielkimi korytarzami aż w końcu dotarli do gigantycznych drzwi,
na których widniały dwie ludzkie czaszki wyrzeźbione z kamienia. Hagrid spojrzał na profesora i rzekł:
- Dumbledore już jest w środku z całą Radą Nadzorczą. Czekają na was - i już zamierzał odejść kiedy Aethernus zatrzymał go słowami:
- A czemu ty tam nie wchodzisz?
- Ja... no... tego... - zmieszał się olbrzym.
- Jeżeli dobrze pamiętam to także jesteś członkiem Rady Szwadronu, prawda?
- No... tak - przyznał Hagrid i spojrzał na młodzieńca spode łba.
- Więc wejdziesz tam razem z nami - rzucił Aethernus i silnym rochem ręki otworzył drzwi, a Harry i Ron spojrzeli co jest za drzwiami i omal się nie przewrócili. Zza wrót patrzyło na nich kilkudzisięciu czarodzieji, z których wszyscy, prócz jednego, mieli czarne szaty i zarzucone na głowy kaptury. Jedyną osobą, która nie miała czarnego płaszczu był Albus Dumbledore. Kiedy drzwi otworzyły się spojrzał na czwórkę przybyłych, uśmiechnął się i powiedział:
- Właśnie na was czekaliśmy.
Powoli i bardzo ostrożnie Harry i Ron ruszyli przed siebie kierując się do czterech wolnych krzeseł koło dyrektora. Kiedy dotarli do wolnych miejsc Dumbledore rzekł:
- Siadajcie chłopcy. Wy także - rzucił w kierunku Aethernusa i Hagrida, którzy posłusznie usiedli po drugiej stronie staruszka, a ten rzekł:
- Możemy zacząć zebranie.
Po tych słowach wszystkie osoby w czarnych szatach zrzuciły kaptury i przekręcili głowy w kierunku chłopców. Harry'emu i Ronowi dreszcz przebiegł po plecach lecz nie dali po sobie poznać tego, że się boją, ale tak naprawdę strzach ich sparaliżował, a rudzielec zrobił się nieco zielony. Jednak kiedy dyrektor wstał i spojrzał na niego, na powrót zrobił się biały i wbił w oczy w swoje kolana.
- Pragnę wam przedstawić - rzekł Dumbledore do pozostałych osób - nowych żołnierzy Szwadronu Feniksa.

Napisany przez: Avalon 22.10.2003 22:10

no oglonie mi sie podoba smile.gif... już prawie nie masz problemów ze stylem... tylko czasem ci coś kolejnościowo nie wyjdzie,

QUOTE
ich oczom ukazał się najstraszliwszy potwór jakiego dotąd kiedykolwiek mieli okazję zobaczyć. Był cały czerwony, miał conajmniej trzy metry wzrostu, wielkie kły oraz długi ogon najerzony kolcami, które pokrywały zresztą jego plecy oraz miała dwa wielkie, czarne rogi.
np. tutaj.
No i troche to naiwne.. ni z tąd ni zowąd przychodzi sobie Aethernus ;P (XD wiesz o co chodzi XD) i proponuje chlopakom, zeby sie przylaczyli do szwadronu...
Dumel by na takie coś raczej nie pozwolił, w końcu so nie pełnoletni ;P
ale tak pozatym to fajnie i lekko sie to czyta ^^

Napisany przez: Milenka 23.10.2003 14:58

Extra!!! Dawaj szybko next parta!

Napisany przez: Merkury 24.10.2003 13:41

Ty, Mati... czepiasz się... wink.gif Może to właśnie Dumbledore zaproponował to, aby Potter i Weasley zostali członkami Szwadronu, co?
Zresztą nie ważne... Zaraz wkleję nowy part... smile.gif Mam nadzieję, że teraz nie będziesz miał się czego uczepić... tongue.gif

Napisany przez: Merkury 24.10.2003 14:34

Po paru godzinach Harry i Ron wyszli z sali bardzo podekscytowani.
- Bałem się, że zrobią nam jakiś sprawdzian, a ty? - zapytał rudzielec przyjaciela.
- Ja też. Albo, że rozkażą walczyć z aurorami - odrzekł Harry.
Kiedy błądzili korytarzami i zaglądając w różne miejsca zamku dosłyszeli głos zza swoich pleców i odwrócili się gwałtownie. W ich kierunku biegł truchtem Aethernus z dwoma czarnymi szatami. Zatrzymał się przed nimi i powiedział zdyszany:
- Oto wasze szaty chłopcy. Reszta strojów czeka w waszych pokojach. Chodźcie za mną to was tam zaprowadze.
Harry i Ron zupełnie oniemiali tym co usłyszeli ruszyli posłusznie za profesorem. Po długiej wędrówce dotarli wreszcie do pięknych, dębowych drzwi, które wogóle nie pasowały do zamku.
- Oto wasz pokój - powiedział Aethernus patrząc na nich przez ramię. - Hasło do waszego apartamentu - tu uśmiechnął się ironicznie - brzmi sakar i nie wolno wam go nigdy przekręcić ponieważ spotka was coś bardzo nieprzyjemnego.
Po tych słowach odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia, a chłopcy stali przed drzwiami i patrzyli w nie jak zaklęci. Po chwili Harry postanowił przerwać milczenie i powiedział wyraźnie do drzwi:
- Sakar!
Rozległo się głośne skrzypienie i drzwi otworzyły się ukazując piękny pokój o jakim ani jeden z nich nie śnił. Stały w nim dwa piękne, wielkie łóżka z czarnymi baldachimami, cztery dębowe szafy z czego dwie były pełne szat, obszerna łazienka odgrodzona ścianą oraz wielkie okno z widokiem na portal. Po paru minutach kiedy obaj zaniemówili z wrażenia Ron otrząsnął się z szoku i powiedział:
- To jak Harry, wchodzimy?
- Chyba tak - odpowiedział i przeszedł nie pewnie przez próg, a kiedy nic mu się nie stało podszedł do łózka na prawo od drzwi i usiadł na nim ponownie oglądając pokój. Po długim czasie kiedy obaj przyzwyczaili się do nowego pokoju przez drzwi wszedł Albus Dumbledore i uśmiechnął się widząc na twarzach uczniów zadowolenie, a kiedy wstali, aby się przywitać uśmiechnał się jeszcze szerzej i rzekł:
- Widzę, że podoba wam się nowy pokój? - Harry i Ron pokiwali głowami twierdząco, a dyrektor kontynuował - Jak mniemam nie wiecie jeszcze co będziecie tu robić prawda?
- Eee... Nie... - przyznał Ron i zaczerwienił się po uszy.
- Nic nie szkodzi. Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie - odrzekł Dumbledore i wstał. - Za poł godziny zaczyna się kolacja i właśnie podczas posiłku wszystkiego się dowiecie.
Właśnie zamierzał wyjść kiedy Harry zwrócił się do niego:
- Panie profesorze...
- Tak, Harry - odpowiedział dyrektor odwracając się do niego.
- My nie wiemy gdzie odbywają się posiłki - dokończył i zaczerwienił się tak samo jak uprzednio Ron.
- Och. Racja - przyznał profesor, a w jego oczach pojawiły się wesołe błyski - oto mapa zamku - rzekł, a kiedy machnął różdżką na łóżku Harry'ego pojawiły się dwa rulony pergaminu. - Sala jadalna to to największe pomieszczenie - dopowiedział i wyszedł z pokoju. Ron podniósł mapę i wytrzaszczył oczy.
- Co jest? - zapytał Harry i podszedł do niego.
- Ta mapa bardzo przypomina Mapę Hunctwotów - powiedział rudzielec przyglądając się pegaminowi.
- Accio! - rzekł Harry celując we własną mapę, która natychmiast podleciała do jego wyciągniętej dłoni.
- Masz rację - przyznał chłopiec kiedy już przejrzał własną mapę - wszystko jest takie samo. Pokazane korytarze, tajne przejścia oraz ludzie. Niesamowite.
Przez pewien czas obaj oglądali mapy kiedy nagle zegar na ścianie wybił pół do ósmej. Chłopcy podnieśli się z łoża zwinęli mapy, schowali je do wewnętrznych kieszeni nowych szat i wyszli na korytarz. Przeszli przez jedno z tajnych przejść, które pokazywała mapa, i już po pięciu minutach stali przed wielkimi drzwiami z rzeźbionymi, ludzkimi czaszkami. Obaj pozielenieli ze strachu, ale nie chcą stać tak przez cały czas zmusili się do pchnięcia drzwi. Rozwarły się z hukiem, a każdy z czarodzieji jedzących kolację spojrzało w ich stronę. Onieśmieleni chłopcy spojrzeli na siebie, kiwnęli głowami i weszli do sali, a kiedy podeszli do stołu wrota zamknęły się z równie wielkim hukiem na co Harry i Ron podskoczyli z przerażenia i przyspieszyli kroku, aby jak najszybciej zająć miejsca obok dyrektora. Kiedy usiedli, Dumbledore zachęcił ich gestem do jedzenia, a sam wstał i rzekł:
- Chciałbym wszystkim tu obecnym, którzy jeszcze ich nie znają, nowych członków Szwadronu Feniksa - wskazał na Harry'ego i Rona, a reszta czarodzieji powstała i zaczeła klaskać.
- Nie jest tak źle - powiedział Ron półgębkiem.
- No... - przyznał Harry i zabrał się za tosta, którego przed chwilą wziął do ręki i rozejrzał się po czarodziejach zasiadających przy stole.
Tak, pomyślał, mogło być znaczenie gorzej.

Napisany przez: Avalon 24.10.2003 15:27

no nie mam sie czego czepic, moze za wyjatkiem

QUOTE
- Masz rację - przyznał chłopoic kiedy już przejrzał własną mapę - wszystko jest takie samo. Pokazane korytarze, tajne przejścia oraz ludzie. Niesamowite.

;P

Napisany przez: Merkury 24.10.2003 16:34

Jak zwykle się czepiasz.... wink.gif Ale już ten błąd poprawiłem... tongue.gif
Jak znajdziesz jeszcze jakieś miejsce to pisz... smile.gif

Napisany przez: Mellisa 24.10.2003 19:59

Mi sie podoba...

Bardzo interesujaco sie czyta...
Czasami tylko pewne stwierdzenia mnie raza...
np: "stali przed wielkimi drzwiami z wyrąbanymi, ludzkimi czaszkami"

troszke drazni mnie tu slowo "wyrąbanymi" ...
moim zdaniem to slowo jest bardzo potoczne i nie pasuje...

To taki drobiazg...

a ogolnie okej ^__^

pozdrawiam

Napisany przez: Avalon 24.10.2003 20:57

dobre spostrzezenie Mell, moze lepiej to zastap na "wyrzeźbionymi"?

tak ps. czemu Cie dzis cieciu w szkole nie było? tongue.gif

Napisany przez: Merkury 25.10.2003 17:17

Po kolacji, która dla Harry'ego ciągnęła się niezmiernie długo, poszedł z Ronem do swojego pokoju i walnął się na łóżko. Leżeł przez chwilę twarzą w pościeli kiedy usłyszał, że ktoś albo wchodzi do pokoju albo z niego wychodzi. Podniósł się i zobaczył, że w drzwiach stoi wysoka, zakapturzona osoba. Przerażony chłopiec wyciągnął różdżkę, wycelował w postać i powiedział roztrzęsionym głosem:
- K-k-kim jesteś?
Z różdżki wystrzeliło parę złotych iskier, ale wysoka osoba wogóle się tym nie przejeła, wręcz przeciwnie, zaśmiała się ochryple i wyciągnęła własną.
- Ani kroku bo będę musiał cie zabić - powiedział Harry przestraszony do granic możliwości.
- Stawaj i broń się, Potter - odpowiedziała postać. Harry mógłby założyć się o wszystkie pieniądze jakie posiada, że zna ten głos tylko w tej chwili nie mógł go do nikogo ze znajomych dopasować.
Zakapturzona osoba zrobiła parę kroków w jego kierunku i zatrzasnęła drzwi jednym, krótkim ruchem ręki.
- Kim jesteś? - zapytał chłopiec ponowie choć i tak nie spodziewał się odpowiedzi.
- Jesteś gotów Potter? - zapytała po chwili postać. - Aby się ze mną zmierzyć?
- Tak - odrzekł Harry próbując przekonać samego siebie. - Chyba tak.
Mówiąc to wyprostował rękę z różdżką celując w głowę zakapturzonej postaci.
- Więc zaczynajmy - rozległ się ochrypły głos spod kaptura lecz zanim Harry zdołał zrobić cokolwiek osoba krzyknęła:
- Drętwota!
Harry w ostatniej chwili rzucił się na podłogę unikając czaru, a postać zaśmiała się.
- Stawaj i walcz. Podczas pojedynku nie można pozwolić sobie na drzemkę.
- Wiem - odrzekł chłopiec przyciszonym tonem i podniósł się z posadzki ponownie unosząc różdżkę.
- Impedimento! - krzyknął czarodziej, ale tym razem Harry był na to przygotowany i zanim czar zdążył go dotknąć zamachnął się różdżką mówiąć:
- Protego!
Zaklęcie odbiło się od tarczy chłopca i poleciało w kierunku jego przeciwnika, a ten uchylił się natychmiast unikając trafienia. Czar rozprysnął się na ścianie.
- Całkiem nieźle, Potter - powiedział postać grobowym tonem.
- Dzięki - odrzekł Harry czekając na jakikolwiek ruch ze strony przeciwnika i w końcu się doczekał. Osoba ponowie uniosła różdżkę i krzyknęła:
- Inferno!!!
Z jego różdżki wystrzalił pióropusz ognia, a Harry wiedząc, że jest za późno na zaklęcie tarczy rzucił się na podłogę z prędkością pocisku lecz czar spopielił mu górną cześć jego bujnej czupryny. Chłopciec czując swąd spalenizny postanowił nie dopuścić więcej do takiej sytuacji i jeszcze leżąc na ziemi wrzasnął:
- Incendio!
Przeciwnik nie spodziewając się takiego ataku nie zdążył się ani uchylić ani zablokował zaklęcia dlatego podpaliła mu się szata. Czarodziej spojrzał szybko na nią, potem na Harry'ego wciąż leżącego na ziemi, następnie znów na ubranie i rzekł celując w płomienie:
- Preparatus! - z różdżki wystrzelił strumień wody gasząc mały pożar.
- Coraz lepiej, Potter. Tylko następnym razem nie atakuj z pozycji leżącej. To nie jest dobry pomysł.
Harry wstał ostrożnie, a kiedy spojrzał na dziurę po ogniu dostrzegł kawałek drewnianej nogi. Pomyślał przez ułamek sekundy i skojarzył oba fakty:
- Profesor Moddy? - zapytał spodziewając się jaka będzie odpowiedź.
- Świetnie, Potter - odrzekł czarodziej i zrzucił kaptur. - Skoro już wiesz kim jestem to może będzimy walczyć dalej? - zaproponował, a Harry skinął głową przyjmując postawę bojową.
- Wspaniale - rzekł Moddy i bez ostrzeżenia krzyknął - Rictusempra!
Harry zaskoczony tak nagłym atakiem aurora nie zdołał zrobić najmniejszego ruchu i został ugodzony zaklęciem, które uniosło go w powietrze i wybiło nim szybę, która znajdowała się za jego plecami. Spadając coraz szybciej chłopiec przypomniał sobie zaklęcie i mruknął:
- Mobali!
Czar zadziałał natychmiast i tak spowolnił Harry'ego, że ten zdołał normalnie stanąć na błoniach. Tak, jakby skakał ze schodów. Spojrzał w górę i dostrzegł, że profesor się śmieje. Kiedy tak stał przypominając sobie jakieś zaklęcie, które zrzuciło by go z tamtąd auror krzyknął złośliwym tonem:
- Stała czujność, Potter! Stała czujność!
Harry przestał się zastanawiać nad jakimkolwiek zaklęciem. Wyciągnął różdżkę celując nią w ścianę pod Moddy'm i krzyknął:
- AVADA KEDAVRA!!!
Świsnęło, błysnęło zielonym światłem, Harry usłyszał krzyk aurora - "O cholera!!!" i nagle po całych błoniach rozległ się wybuch porównywalny z eksplozją porządnej bomby, a w następnej chwili profesor leciał z szybkością strzały. Harry nie chciał, aby tak dobry auror roztrzaskał się na trawie dlatego machnął różdżką i powiedział spokojnie:
- Mobali!
Zaklęcie, tak jak uprzednio chłopca, spowolniło lot nauczyciela, że i ten zdołał bez urazu stanąć na błoniach otaczających zamczysko. Spojrzał najpierw na Harry'ego, następnie na dziurę w murze, pokiwał głową i schował różdżkę do kieszeni szaty. Chłopiec uczynił to samo i wolnym krokiem ruszył w kierunku Moddy'ego.
- Całkiem niezła dziurka, Potter - pochwalił go auror kiedy ten podszedł do niego.
- Dziękuję - odrzekł Harry nie wiedząc co może mu za to grozić.
- Tego się po tobie nie spodziewałem - mruknął profesor, a kiedy chłopiec na niego spojrzał uśmiechnął się i ciągnął dalej - wiedziałem, że Aethernus nauczył ciebie i Rona Zaklęć Niewybaczalnych, ale, że dojdziesz do takiej wprawy... Nawet o tym nie śniłem, ale nie ważne. Zdałeś egzamin i dowiodłeś, że słusznie zrobiliśmy przyłączając cię do Szwadronu.
Harry zupełnie oniemiał słysząc, że był to sprawdzian, a kiedy doszedł do siebie zapytał:
- A z kim Ron się pojedynkuje?
- Z Remusem - odpowiedział Moddy uśmiechając się do Harry'ego kładąc mu rękę na ramieniu - nie martw się, nic mu nie grozi, a teraz chodź do Dumbledore'a. Muszę mu powiedzieć, że zdałeś egzamin na szóstkę.
Właśnie zmierzali do głównych wrót kiedy auror mruknął:
- No tak... zapomniałem o jednej sprawie - znów wyciągnął różdżkę i celując w kupkę gruzu i szkła powiedział:
- Reparo!
Kawałki muru i okna podleciały do góry i ułożyły się na powrót w gładką ścianę oraz piękne, wielkie okno. Harry szczęśliwy, że udało mu się wygrać z tak dobrym i potężnym czarodziejem jak Moddy podejrzewał, że służba w Szwadronie Feniksa oraz pobyt w tym dziwnym zamku będą jednymi z najszczęśliwszych chwil w całym jego życiu.

Napisany przez: Kiniulka 25.10.2003 18:27

Siema !!! Jak zawsze dam "wyczerpującą" ocenę tongue.gif To żart . Mam do powiedzenia tylko tyle ... Super fick (Sam dobrze o tym wiesz), Błędów jako takich nie zauważyłam. Pozdrawiam cieplutko biggrin.gif

Napisany przez: Avalon 25.10.2003 19:14

kiniulka, bez obrazy ale tam jest w cholere biggrin.gif

QUOTE
Z różdżki wystrzeliło parę słotych iskier, ale wysoka osoba wogóle się tym nie przejeła, wręcz przeciwnie, zaśmiała się ochryple i wyciągnęła własną różdżkę.
powtórzenia i literówka
QUOTE

- Jesteś gotów Potter? - zapytała po chwili postać. - Aby się ze mną zmierzyć.
- Tak - odrzekł Harry próbując przekonać samego siebie. - Zaczynajmy.

wg. mnie Harry by w zyciu sie tak nie zachował strasznie sztuczne.
QUOTE
- Stawaj i walcz. Podczas pojedynku nie można pozwolić sobie na drzemkę.
- Wiem - odrzekł chłopiec przyciszonym tonem i podniósł się z posadzki ponownie unosząc różdżkę.

to samo co wyżej
QUOTE
- Impedimento! - krzyknął czarodziej, ale tym razem Harry był na to przygotowany i zanim czar zdąży go dotknąć zamachnął się różdżką mówiąć:
połknełeś Ł... nie zdąży tylko zdążył, nie ten czas stary wink.gif
QUOTE
- Magic Shield!
to taki mniej znaczący błąd, ale sama Rowling mówiła, że zaklęcia są po łacinie a ty tu z agngielskim wyjechałas i do tego dosc prymitywna nazwa
QUOTE
- Dzięki - odrzekł Harry czekając na jakikolwiek ruch ze strony przeciwnka i w końcu się doczekał. Osoba ponowie uniosła różdżkę i krzyknęła:
literówka... połknołeś
QUOTE

Przeciwnik nie spodziewając się takiego ataku nie zdążył się ani uchylić ani zablokował zaklęcia dltego podpaliła mu się szata. Czarodziej spojrzał szybko na szatę, potem na Harry'ego wciąż leżącego na ziemi, następnie znów na szatę i rzekł calując w płomienie:
nie wiem jak mogles zrobic tyle bledow i powtorzen w paru zdaniach ;]
QUOTE

- Reparo
- Mobali

po zaklęciach stawiaj wykrzykniki... przynajmniej tak zawsze robi p. Rowling
QUOTE
jadnymi z najszczęśliwszych chwil w całym jego życiu.

no literówka i jednymi z najlepszych chwil w jego czyciu? Przeciez on tam jest dopiero chyba z 12 godzin a na dzieńdobry czekała go walka... smile.gif nieco kontrowersyjnie...
Szczerze mowiac, to czuje, ze pisales troshke na odwal, ale ten pomysl z mood'ym byl dobry smile.gif

//Edit

Napisany przez: Merkury 25.10.2003 22:09

Jak zwykle potrafisz popsuć mi humor tarzanie... wink.gif
Się przypiepszasz i nawijasz... a co do zaklęć to może znajdź mi słownik łaciński, co? Z góry dzięki... dry.gif

Napisany przez: Nikson 26.10.2003 10:08

Merkury...
Faajny fick...
Na początku to było troche zagmatfane i trudno sie czytało... A jeszcze jak cały czas miszesz Moddy, a nie Moody to jusz wogóle..
Co do zaklęcia Magic Shiled(czy jakoś tak)... To to oznacza po łacinie Protego tak było w V tomie HP... Nie którzy nie czytali wiec mogom niewiedziec...
Pozdrawiam i zycze wytrwałosci w pisaniu... Pozdro!

Napisany przez: Avalon 26.10.2003 10:27

QUOTE (Merkury @ 25-10-2003 22:09)
Jak zwykle potrafisz popsuć mi humor tarzanie... wink.gif
Się przypiepszasz i nawijasz... a co do zaklęć to może znajdź mi słownik łaciński, co? Z góry dzięki... dry.gif

ja ci dam Tarzanie, ty skinheadzie ;D
co do słowników:
http://www.latina.hereditas.pl/sl_pl.php
http://www.jezuici.krakow.pl/bibl/dicta.htm <- to łacińsko polski ;D
http://www.perseus.tufts.edu/cgi-bin/enggreek?lang=la <- angielsko łaciński, anglika znasz nie?
http://sunsite.ubc.ca/LatinDictionary/ <- to samo co wyżej
http://www.verbix.com/languages/latin.shtml <- odmiany czasowników łacińskich
starczy?
//edit słowniki

Napisany przez: Nikson 26.10.2003 12:58

Nio i kiedy następny parcik czekam az od wczoraj biggrin.gif

Napisany przez: Merkury 26.10.2003 15:41

QUOTE (Nikson @ 26-10-2003 10:08)
Merkury...
Faajny fick...
Na początku to było troche zagmatfane i trudno sie czytało... A jeszcze jak cały czas miszesz Moddy, a nie Moody to jusz wogóle..
Co do zaklęcia Magic Shiled(czy jakoś tak)... To to oznacza po łacinie Protego tak było w V tomie HP... Nie którzy nie czytali wiec mogom niewiedziec...
Pozdrawiam i zycze wytrwałosci w pisaniu... Pozdro!

Co do tego słynnego już Moddy'ego to spójrz na sam początek poprzedniej strony. Tam wszystko wyjaśniłem... A co do tego "protegus" to to jest niby Zaklęcie Tarczy? wink.gif
Jeżeli tak to zaraz poprawię... tongue.gif

P.S.
Dzięki za słowniki Av... Na 100% się przydadzą... dry.gif

Napisany przez: Avalon 16.11.2003 12:01

ty tu nie skwiercz tylko nastepnego parta dawaj ;]

Napisany przez: Merkury 21.11.2003 22:15

Kolejnego dnia Harry wstał bardzo wcześnie. Ubrał się po cichu, aby nie obudzić Rona i wyszedł z komnaty. Chodził długo po zamku nie wiedząc co ze sobą zrobić, aż w końcu wyszedł na dwór, usiadł na kamieniu i zaczął myśleć o tym co go bardzo nie pokoiło. O tym co zrobi Dumbledore, aby powstrzymać Voldemorta. Niby stworzył ten Szwadron Feniksa, ale czy to wystarzczy? Czy to wystarzy, aby powstrzymać Czarnego Pana skoro odzyskał dawną moc? Przez chwilę zadręczał się takimi ponurymi myślami kiedy nagle usłyszał znajomy głos:
- Harry!
Chłopiec spojrzał w kierunku źródła głosu i zobaczył Rona wystawiającego głowę z okna w ich komnacie.
- Co?! - odkrzyknął po chwili.
- Dumbledore chce, abyśmy zaraz stawili się w sali!
- Już idę! - odkrzyknął Harry i podniósł się z głazu. Ruszył wolnym krokiem w kierunku wrót wejściwych kiedy usłyszał dwa głosy. Odruchowo rzucił się za jedną ze zbrój i zamilkł chcąc usłyszeć o czym te osoby rozmawiają.
- Dumbledore nie może się dowiedzieć, że utrzymuję z tobą kontakty Lucjuszu.
- Spokojnie. Jeżeli nie wymiękniesz to o niczym się nie dowie - odpowiedziała postać, a Harry poznał ten głos. Bez wątpienia był to głos należący do Lucjusza Malfoy'a. Śmierciożercy.
- Ale on wie o wszystkim. Dowie się, że jestem zdrajcą.
Postać, która to wypowiedziała była zakapturzona więc chłopiec nie mógł zidentyfikować tej osoby.
- Teraz musze lecieć - powiedział Malfoy i zarzucił kaptur na głowę.
- Narazie Lucjuszu. Jeżeli dowiem się czegoś nowego od razu dam ci znać.
Malfoy podniósł rękę w geście podziękowania i ruszył szybkim krokiem w stronę portalu, a kiedy do niego dotarł odwrócił się w kierunku zamczyska spojrzał na okno ponad wejściem. Przypatrywał się dłuższą chwilę twierdzy po czym wkroczył w błękitne światło i zniknął. Harry wyszedł z cienia zbroi i wyciągnął różdżkę. Wycelował w zdrajcę i krzyknął:
- Drętwota!
Postać zdążyła tylko obrócić nieznacznie głowę i została ugodzona zaklęciem. Harry zastanawiał się przez chwilę czy ta osoba zobaczyła jego twarz, ale doszedł do wniosku, że nie ma to większego znaczenia. Ponownie uniósł różdżkę i powiedział:
- Wingardum Leviosa!
Ciało uniosło się w powietrze i opadało nie znacznie w dół lub podnosiło w górę. Chłopiec wyprostował prawą rękę i powędrował w kierunku sali jadalnej, a jego "zakładnik" leciał za nim. Po chwili Harry dotarł do drzwi z rzeźbionymi czaszkami i otworzył je zamaszystym machnięciem różdżki. Kiedy tylko przekroczył próg sali wstał Dumbledore i zapytał:
- Harry. Gdzie byłeś? Czekamy tu na ciebie i czekamy.
- Przepraszam panie profesorze, ale złapałem zdrajcę.
Po tych słowach rozległy się podniecone szepty bo każdy chciał wiedzieć kto jest zdrajcą.
- Oto on - powiedział chłopiec i skierował ciało na stół gdzie spadło jak wór kartofli.
Dumbledore spojrzał na postać i zrzucił jej kaptur. Wszyscy na sali wstali ze swoich miejsc i otoczyli staruszka chcąc zobaczyć kto jest zdrajcą.
- Nott! - krzyknął Moody. - Czemu go przyjołeś do Szwadronu?
- Chciałem dać mu szanse - odrzekł Dumbledore. Jego głos nie miał żadnej brwy. Po chwili strącił ciało na podłogę i powiedział:
- Aethernusie. Zajmij się nim po śniadaniu, dobrze?
- Oczywiście Albusie - odpowiedział młodzieniec i usiadł na swoim miejscu.
Po kolei każdy członek Rady Szwadronu zasiadł na swoim miejsc i wszystko wracało do normy. Jednak Harry, który obserwował innych magów dostrzegł, że co jakiś czas każdy z nich spogląda na ciało Notta.
- Jak myślisz, co z nim zrobią? - zapytał Ron, który dopiero teraz odzyskał mowę.
- Nie mam pojęcia - odrzekł chłopiec i zają się swoją jajecznicą.

Napisany przez: Mellisa 21.11.2003 22:40

Bardzo ciekawe, jak zwykle zreszta... =)
szkoda ze takie krotkie =)

wiesz, powiem Ci, ze troszke mnie rozbawilo to stwierdzenie:
"Przepraszam panie profesorze, ale złapałem zdrajcę." laugh.gif

troszeczke naiwnie zabrzmialo...
ale pewnie tak mialo byc...

czekam na nastepne czesci

Napisany przez: Avalon 22.11.2003 15:15

ok, tylko popraw literowki i ortografy.

Napisany przez: Merkury 23.11.2003 18:19

To mi powiedz gdzie one są miszczu... tongue.gif Bo nie moge ich znaleźć... wink.gif

Napisany przez: Avalon 23.11.2003 22:38

QUOTE
Bez wątpienia był to głos należący do Lucjusza Malfoy'a. Śmierciżercy.
QUOTE
Ponownie uniusł różdżkę i powiedział:
- Wingardum Leviosa!
QUOTE
powędrował w kierunku sali jadalnej, a jaego "zakładnik" leciał za nim
QUOTE
- Harry. Gdzie byłeś? Czekamy tu na ciebie, i czekamy.
- nie potrzebny przecinek.

QUOTE
bo każdy chciał wiedzieć ktop jest zdrajcą.

QUOTE
staruszka chcą zobaczyć kto jest zdrajcą.
QUOTE
Szwadrony zasiadł na swoim miejsc i wszystko wracało do normy.

Napisany przez: Nikson 24.11.2003 21:23

UUU troche ci tego wypisała... ale i tak czekam na nexta smile.gif

Napisany przez: Mellisa 24.11.2003 21:51

QUOTE (Nikson @ 24-11-2003 21:23)
UUU troche ci tego wypisała...

Avalon jest facetem... laugh.gif

Na serio Nikson tongue.gif

Napisany przez: Avalon 24.11.2003 22:06

no na serio na serio nikson ty ty nieodruzniaczu-plci-meskiej ;D hehe

Napisany przez: Nikson 25.11.2003 11:03

Wybacz mistrzu... Będe posłuszny wink.gif Ale tak na serio to po tfojim nicku mozna pomyslec ze baba z ciebie... A co do ficka DAWAJ TEGO PARTA
Dziękuje biggrin.gif

Napisany przez: Merkury 25.11.2003 17:12

QUOTE (Avalon @ 24-11-2003 22:06)
no na serio na serio nikson ty ty nieodruzniaczu-plci-meskiej ;D hehe

A widzisz? Zawsze Ci mówiłem, że jesteś babą... tongue.gif Ale Ty się upierałeś, że nie... smile.gif
Jeżeli jednak chodzi o fick, to next part powinien pojawić się w piątek... turned.gif
Sorx, że tak późno, ale czasu nie mam... wink.gif

Napisany przez: Merkury 25.11.2003 17:42

Sie odezwał tarzan... tongue.gif To jest forum i każdy wyraża swoje opinie... Hahaha biggrin.gif
A tak na normalu, to sie tak nie podniecaj... Bo sie zesrasz... Hahaha... turned.gif

Napisany przez: Merkury 25.11.2003 18:04

QUOTE (Avalon @ 25-11-2003 17:56)
po 1. ja sie wcale nie podniecam, tylko wyrazam swoją opinie biggrin.gif
po 2. znowu zgapiasz texty ;P

Weź sie czep tramwaju i ze mnie zejdź... Dobra? wink.gif
A tak apropos, to Ty także zgapiasz, niektóre texty więc nic tu nie gadaj o zgapianiu...

Napisany przez: Avalon 25.11.2003 20:23

prosze bardzo, zeby offtopicu nie robic skasujmy te posty i czekam na PW...

Napisany przez: Bunny_Kou 26.11.2003 21:16

przyznaje sie bez bicia- dafno tu nie zagl;adalam smile.gif

Ale brakuje mi jednego... foroomowiczow ktorym obiecales udzial w Ficku.... wiesz jak sie fajnie czytalo, co robie w danej chwili czy cos takiego?

Napisany przez: Merkury 26.11.2003 21:29

Ooo... Bunny Nareszcie wróciłaś... smile.gif A co do ficku, to sorx, że nie zamieszczałem jak narazie nowych przygód forumowiczów... Nie dawno ktoś z forum powiedział mi, że ficki z forumowiczami są nudne... Więc chyba sama rozumiesz te braki wink.gif
Ale, jeżeli Ci zależy, to mogę stworzyć parę przygód z Tobą w roli głównej smile.gif
Pozdrawiam turned.gif

Napisany przez: Avalon 26.11.2003 22:02

przypominam, ze czekam na PW...

Napisany przez: Merkury 26.11.2003 22:31

Kiedy wszyscy członkowie Rady Szwadronu skończyli jeść i pić Aethernus podszedł do nieruchomego ciała Notta, uniósł je za pomocą różdżki i wyszedł z sali kierując się do swojej komnaty. Harry i Ron szybko zerwali się na nogi i wybiegli za przyjacielem chcąc z nim porozmawiać. Dogonili go na końcu korytarza, a on odwrócił się do nich, uśmiechną się i rzekł:
- Pewnie chcecie zobaczyć co z nim zrobię, co?
- No, a jak myślisz? - zapytał Ron z błyskiem w oczach.
Oczy nauczyciela dziwnie pojaśniały kiedy przyjrzał się Ronowi, a po chwili odpowiedział:
- Muszę was zmartwić. Nie możecie pójść ze mną. To co z nim zrobię nie będzie przyjemne.
Obaj chłopcy spuścili wzrok patrząc na swoje buty lecz to nie zadziałało na profesora ponieważ rzekł:
- Przykro mi. Naprawdę - po tych słowach odszedł znikając za zakrętem.
Harry i Ron przez chwilę przysłuchiwali się jego kroką po czym jak cienie ruszyli za przyjacielem. Kiedy po paru minutach skraj jego ciemnej szaty zniknął za drzwiami podbiegli do nich i przyłożyci uszy do grubych, dębowyk belek nasłuchując. Stali tak przez strasznie długą chwilę, aż w końcu usłyszeli głos młodzieńca:
- Gadaj. Komu przekazywałeś informacje?
- Nie wiem o co ci chodzi Aethernusie - dobiegł przerażony głos Notta.
- Gadaj albo cie zabije - powiedział profesor z nutą groźby w głosie.
- Nie zrobisz tego - odrzekł już pewniejszym głosem mężczyzna.
Zapadła głucha cisza. Harry i Ron przycisnęli głowy do drzwi jeszcze mocniej nie chcąc uronić choćby słowa. Stali tak długo nic nie słysząc, aż nagle Aethernus krzyknął:
- AVADA KEDAVRA!!!
Obaj chłopcy odskoczyli od drzwi jakby popieścił ich prąd. Nie mogli uwierzyć, że ich przyjaciel kogoś zabił. Nawet jeżeli był zdrajcą nie zasługiwał na śmierć. Po chwili drzwi od komnaty nauczyciela otworzyły się i stanął w nich właśnie ten człowiek, który dokładnie przed chwilką zabił człowieka. Jego mina nie wyrażała tego co powinna wyrażać po uśmierceniu kogoś, wręcz przeciwnie, uśmiechał się. Nie był to jego normalny uśmiech. Raczej przypominał szaleńca. Jednak kiedy przemówił jego głos był spokojny jak zawsze:
- Co tak patrzycie?
- Jeszcze się pytasz?! Przed chwilą zabiłeś tamtego człowieka i się pytasz co tak patrzymy? - ryknął na niego Harry wstrząśnięty pytaniem młodzieńca.
- Aaa... - odrzekł kiwając głową. - Więc o to wam chodzi - spojrzał za siebie na ciało Notta - o to co zrobiłem, tak?
- Tak - powiedział Ron wstrząśnięty równie mocno jak Harry.
- Musicie zrozumieć, że bycie członkiem Szwadronu Feniksa nie polega na potrafieniu groźnych zaklęć i uroków. Trzeba również ich urzywać. Wiem, że nie powinienem go zabijać, ale zrozumcie, to było konieczne.
- Wcala nie - wrzasnął Harry. - Nie musiałeś go zabijać. Wystarczyłoby, gdybyś go wtrącił do Azkabanu i...
- Nie, nie wystarczyłoby - przerwał mu Aethernus. - Chyba zapomniałeś, że skoro Voldemort ma władzę nad dementorami, to ma władzę nad Azkabanem. Nim byśmy się obejrzeli, uwolniłby Notta, a ten wróciłby do obiegu.
- Możliwe - rzekł Harry roztrzęsionym głosem - ale nie musiałeś go zabijać.
Ostatnie słowo chłopiec wykrzyczał, i rzucił się biegiem w stronę swojej komnaty. Kiedy stanął pod drzwiami otworzył je zaklęciem i rzucił się na swoje wspaniałe łoże. Leżał tak długi czas z głową schowaną w poduszkach, aż w końcu usłyszał, że do pokoju wchodzi Ron.
- Nic ci nie jest Harry? - zapytał rudzielec wyraźnie zaniepokojony.
- Nie. Nic mi nie jest i nie chcę z tobą gadać - odpowiedział chłopak.
- Jak chcesz - rzekł Ron i opuścił komnate.
Kiedy drzwi zamknęły się za nim, Harry obrucił się na plecy i zaczął rozmyślać o słowach Aethernusa, które nadal brzmiały mu w głowie. "Trzeba również ich używać". A co będzie jeżeli on, Harry, będzie musiał kogoś zabić? Czy stanie na wysokości zadania? Czy może wystraszy się i ucieknie, a Voldemort będzie się z niego śmiać? Co będzie jeżeli przez niego zginął niewinne osoby ponieważ "słynnemu Harry'emu Potterowi" póściły nerwy. Przez chwilę pogrążał się tych ponurych myślach po czym zasnął zmęczony wszystkim co widział i słyszał.

Napisany przez: Nikson 28.11.2003 22:57

Zaczynam ludziom wytykac błędy...

Jedynym błędem który mi sie rzucił w oczy było

QUOTE
Czy może wystraszy się i ucieknie, a Voldemort będzie się z niego śmić?

no to tylko to nic wiecej... Pisz dalej bo fajne...

Napisany przez: Merkury 29.11.2003 11:40

Dzięki Nikson, zaraz to poprawię, a tu macie nowy part. smile.gif Życzę miłej lektury. czarodziej.gif

*************************

Śniło mu się, że walczy z Lordem Voldemortem. Do około nich stał krąg śmierciożerców oraz członków Szwadronu Feniksa. Przez chwilę Czarny Pan i on, Harry, stali mierząc się wzrokiem aż nagle z różdżki Voldemorta wystrzelił zielony promień, pomknął ku niemu i ugodził go w brzuch. Jego martwe ciało upadło w trawę, a Czarny Pan zaczął się śmiać i wtedy Harry się obudził.
- Co się stało?! - zapytał Ron podchodząc do niego. Był blady i jakby zaniepokojony.
- Śniło mi się... - zaczął Harry, ale nie był w stanie odpowiedzień normalnie na pytanie przyjaciela - śniło mi się... że... walczyłem z Voldemortem.
- Nie wypowiadaj tego imienia - syknął Ron wzdrygając się.
- I zginąłem - dokończył Harry. Wstał z łóżka, podszedł do stolika pod oknem i nalał sobie wody do szklanki.
- Co?! - zapytał Ron wstrząśnięty snem Harry'ego. - Zginąłeś? To przecież niemożliwe.
Harry spojrzał na niego. Teraz rudzielec był bledszy do marmurów w ich łazience. Otarł rękawem szaty czoło z potu, wziął łyka wody i odpowiedział:
- Owszem, możliwe. Przecież czar mojej matki już nie działa.
- Ale... jeżeli ty zginiesz... to... to... - zaczął Ron nie mogąc dobrać słów.
- To trudno. Mam nadzieję, że ktoś mnie pomści - odrzekł chłopiec. - I chciałbym, abyś ty był tym, który mnie pomści i zabieje Czarnego Pana.
Ron przełknął głośno ślinę, ale pokiwał głową. Po czym powiedział:
- To może pójdziemy do lasu poćwiczyć?
- No dobra. Tylko się ubierz.
- Ach, tak. Racja - rzucił Ron, wziął swoje ubrania i poszedł do łazienki natomiast Harry podszedł do okna i przyglądał się błękitnemu portalowi znowu zastanawiając się nad swoim snem. Po chwili rudzielec wyszedł już ubrany, wziął swoją różdżkę i opuścił komnatę. Harry wyszedł za nim. Ruszyli samotnie wielkim korytarzem, który teraz był chłodny i mroczny. Kiedy wreszcie dotarli do wielkich wrót wejściowych zobaczyli owego potwora sprowadzonego z lasu przez Hagrida.
Bestia obejrzała się słysząc ich kroki i powiedziała swoim demonicznym głosem:
- Co robicie tak wcześnie na nogach?
- Chcemy poćwiczyć w lesie - odrzekł Harry patrząc prosto w oczy potwora.
- Więc dobrze - demon odsunął się, aby ich przepuścić - tylko nie wchodźcie do szczeliny. Jeżeli do niej wskoczycie nikt i nic was nie uratuje.
- Będziemy pamiętać - powiedział Ron i podążył za przyjacielem.
Kiedy doszli do portalu zabłysnęło błękitne, oślepiające światło i ich oczom ukazała się profesor McGonagall, a kiedy ich ujrzała zapytała natychmiast:
- Co wy tu robicie?
- Idziemy poćwiczyć pani profesor - odpowiedział Harry uprzejmie.
- Do lasu? - zapytała ponownie nauczycielka spoglądając na nich zza swoich prostąkątnych okularów.
- Tak jest - tym razem to Ron udzielił odpowiedzi.
- No dobrze. Tylko nie wchodźcie...
- Do szczeliny - wpadł jej w słowo Harry, a ona uśmiechnęła się i ruszyła szybko w stronę zamczyska.
- No to wchodzimy - rzekł Harry i popędził do drzew. Ron był tuż za nim. Weszli w puszczę. Było tak ciemno, że obaj zapalili światło i zaczęli przedzierać się przez zgniłe pnie i gałęzie. Po długiej wędrówce dotarli do niewielkiej polany. Była tak mała, że gałęzie drzew, które ją otaczały stworzyły dach. Harry uniusł swoją różdżkę celując w konary i powiedział:
- Incendio!
Gałęzie od razu zaczęły płonąć i po pewnym czasie obaj chłopcy ujrzeli blade promienie słoneczne. Ron uśmiechnął się i wyjął własną różdżkę calując w Harry'ego.
- To jak, zaczynamy? - zapytał z błyskiem w oczach.
- Tak - odrzekł Harry przyjmując pozycję bojową.
Przez chwilkę stali pojedynkując się wzrokiem po czym...
- Drętwota! - krzyknał rudzielec.
- Impedimento! - ryknął Harry.
Oba zaklęcia spotkały się w połowie drogi i odbiły zmierzając w kierunku swoich właścicieli. Ron uskoczył przed zaklęciem, a Harrry mruknął:
- Protego!
Urok odbił się od tarczy z poleciał gdzieś między drzewa. Chłopiec ponownie uniósł różdżkę rozkazując przyjacielowi, aby wstał. Ron podniósł się powoli i ostrożnie, ale kiedy tylko wyprostował obie nogi Harry wrzasnął:
- Expelliarums!
Ron został uniesiony w powietrze, jego różdżka wyrwała mu się z ręki, a on rąbnął całym ciężarem w jedno z pobliskich drzew tracąc przytomność. Harry podbiegł do niego i starał się go obudzić, ale tylko tracił czas. Po chwili wstał, skierował parwą rękę w kierunku puszczy i powiedział:
- Accio!
Po chwili na jego wyciągniętej dłoni wylądowała różdżka Rona. Harry jeszcze raz próbował przywrócić go do stanu używalność, ale na marne. Tym razem skierował rękę na przyjaciela i mruknął:
- Mobilicorpus!
Ciało rudzielca uniosło się w powietrze i zawisło parę cali nad ziemią w pozycji stojącej. Harry ruszył w kierunku, z którego przyszli. Przedzierał się długi czas przez gąszcz, ale w końcu wyszedł z lasu. Odsapnął chwilę po czym ruszył do zamku. Kiedy dotarł do drzwi od jego komnaty zobaczył, że drzwi są uchylone. Powoli i ostrożnie otworzył je szerzej i zajrzał do środka. Ujrzał zakapturzoną postać, która wysypywała właśnie zawartość jego kufra. Zostawił Rona na korytarzu, a sam wpadł do pokoju i celując w postać zapytał:
- Co tu robisz?!
- Nie widzisz, Potter? - odrzekła osoba i zrzuciła kaptur. Był to Szalonooki Moody.
- To pan? Czego pan tu szuka?
- Mapy tego zamku - odrzekł profesor dalej przeczesując rzeczy Harry'ego.
- Mam ją tutaj - odpowiedział chłopiec i wyciągnął mapę z kieszeni szaty. Moody od razu mu ją wyrwał i rozwinął rozglądając się po całej jej powierzchni.
- Cholera - zaklnął i oddał mapę Harry'emu. - Już uciekł.
Harry chciał zapytać kto uciekł, ale nie zdążył poniewarz z korytarza dobiegł go głos Aethernusa:
- WSZYSCY CZŁONKOWIE SZWADRONU FENIKSA MAJĄ NATYCHMIAST STAWIĆ SIĘ W SALI JADALNEJ! JEST TO ROZKAZ DUMBLEDORE'A!
Moody od razu ruszył do drzwi, a Harry wybiegł za nim. Właśnie w tej samej chwili kiedy chłopak zamykał drzwi od komnaty obudził się Ron i zanim zdążył zadać jakiekolwiek pytanie Harry pociągnał go za sobą biegnąc do Sali Jadalnej.
Znów nawiedziły go okropne myśli. Zastanawiał się co się tym razem stało i o kogo chodziło aurorowi.

Napisany przez: Nikson 29.11.2003 12:07

O ty pitko grochowa jedna... Ja to chciałem sobie czytnąć o czym bedom gadac a tu doba... Ja cie zabije... A błeów sie nie doszukałem... Choć niepokoji mnie ten fragment

QUOTE
Śniło mu się, że walczy z Lordem Voldemortem. Pojedynkuje się z nim na śmierć i życie. Do około nich stał krąg śmierciożerców oraz członków Szwadronu Feniksa.
Dziwnie mi to zabrzmiało... Nio nic... Czekam na więcej smile.gif

Napisany przez: Merkury 29.11.2003 12:14

Ok... Już tego nie ma... A co do tego o czym będą rozmawiać to musisz uzbroić się w cierpliwość... tongue.gif Jeżeli wejdziesz wieczorkiem na forum to powinien być następny part... biggrin.gif
Ale nie ważne...
Pozdrawiam i zapraszam wieczorkiem... turned.gif

Napisany przez: Merkury 29.11.2003 15:58

- Harry. Ron. Siadajcie - rzekł Dumbledore kiedy tylko stanęli w drzwiach. Posłusznie usiedli na swoich miejscach ciekawi co takiego dyrektor chce im powiedzieć.
- Jak wszyscy dobrze wiecie, wczoraj złapano zdrajcę. Był nim Nott, który poniósł najcięższą karę - śmierć - rozległy się podniecone szepty, ale kiedy profesor uniusł dłoń, wszystko ucichło. - Niestety Nott przekazał informacje dotyczące naszej armii swojemu pracodawcy, Lucjuszowi Malfoy'owi - ponownie rozległy się szepty - który, jak zapewne wszyscy wiecie, jest jednym z najbardziej zaufanych ludzi Lorda Voldemorta. Teraz, kiedy wiadomości od naszych ludzi wpadły w jego ręce cała nasz armia powraca do Kwatery Głównej. Przybędą tutaj za około - spojrzał na swój zegarek z dwunastoma wskazówkami - pół godziny. Do tej pory Aethernusie, Harry i Ronie, musicie sprowadzić wszystkich uczniów Hogwartu tutaj reszta zaś pomoże mi rozbudować zamek. Wszystko jasne? - magowie pokiwali głowami. - No to do roboty.
Harry i Ron podnieśli się z krzeseł i wyszli z sali, za nimi ruszył Aethernus. Dotarli do portalu i wskoczyli w jego błękitną toń. Kiedy stali już na posadzce tajemnego korytarza spojrzeli za siebię, aby upewnić się, że Aethernus wszedł za nimi jednak, nie było go tam. Trochę zaniepokojeni ruszyli ciemnym korytarzem, a hymn Szwadronu dobiegał ze szczelin nad pochodniami. Wkrótce dotarli do kamiennej ściany, Harry stukną w nią różdżką i przeleźli przez gzyms do pokoju wspólnego Gryffindoru. W salonie panowały głośne rozmowy i dopiero kiedy Ron wystrzelił snop zielonych iskier i wszystko uciszło, a Gryfoni spojrzeli w ich stronę.
Chłopcy opowiedzieli im wszystko co wiedzieli i teraz cała wieża Gryffindoru wchodziła do tajemnego korytarza zmierzając do portalu.
- No dobra. Gryfonów już załatwiliśmy. Gdzie teraz? - zapytał Ron kiedy ostatnia osoba znikła w przejściu.
- Do Hufflepuffu - odrzekł Harry i przeszedł przez dziurę pod portretem. Zbiegali właśnie po marmurowych schodach kiedy dobiegł ich głos:
- Co tu robicie, szlamy?
Harry i Ron zatrzymali się i odwrócili. Na górze schodów stał Draco Malfoy jak zwylke z siebie zadowolony.
- Nie twoja sprawa, Malfoy - rzucił Harry i zbiegł na parter.
- Ron chodź to... Ron?!
Spojrzał na stopnie, rudzielec wyciągnął różdżkę i wycelował nią w Dracona.
- No dalej Weasley - syknął chłopak - tylko spróbuj.
Przez chwilkę obaj uczniowie sztyletowali się oczyma aż nagle
- Rictusempra! - zawył Malfoy.
- Protego! - rzekł Ron, a zaklęcie odbiło się od tarczy z ugodziło Malfoya w brzuch.
- Ron! - krzyknął Harry. - Ruszaj się. Nie po to tu przyszliśmy.
- A... Racja - przyznał rudzielec czerwieniąc się. - Tylko ostatni raz.
- No dobra.
- Drętwota!
Kolejne zaklęcie ugodziło Malfoya. Przestał się śmiać, ale stracił przytomność kiedy uderzył w zbroję.
- No dobra, idziemy - powiedział Ron chowając swoją różdżkę.
Po pewnym czasie, a trwało to wyjątkowo krótko, trzy z czterech domów zostały ewakuowane do Kwatery Głównej. Pozostali tylko Ślizgoni. Chłopcy pobiegli do lochów i stanęli przed nagą ścianą, z której co chwile spływały strużki wody.
- I co teraz? - zapytał Harry Rona, ale ten wzruszył ramionami. - Skoro nie znamy hasła będziemy musieli sami zrobić sobie przejście. Ron, odsuń się.
Nie trzeba było mu tego powtarzać. Posłusznie wlepił się w ścianę, a Harry stanął przed ścianą, wyciągnął różdżkę i ryknął:
- AVADA KEDAVRA!!!
Strumień zielonego światła pomknął ku ścianie. Wiatr spowodowany zaklęciem rozczochrał włosy Rona i nagle obaj chłopcy zostali obsypani kurzem i tynkiem z rozbitej ściany. Wszyscy Ślizgoni, którzy przebywali w tej chwili w salonie spojrzeli na nich. Byli wystraszeni i nawet tego nie ukrywali. Harry i Ron weszli do pokoju wspólnego i wytłumaczyli o co chodzi.
- Teraz pójdziecie do naszej wieży. Przy portrecie powiecie gównojad, podejdziecie do kominka, stukniecie w niego różdżką i udacie się korytarzem do portalu - zakończył Harry i spojrzał po Ślizgonach. Wszyscy kiwali głowami i po kolei opuszczali salon. Kiedy ostatni uczeń opuścił komnatę Harry i Ron pobiegli do dormitoriów, aby sprawdzić czy nikt nie został. Na szczęście dormitoria były puste więc obaj chłopcy pobiegli do Wielkiej Sali, aby zobaczyć czy żaden z uczniów nie je posiłku. Tam także nikogo nie było.
- Już wszyscy - powiedział Ron zamykając drzwi wejściowe.
- Jeszcze nie - odpowiedział Harry, pchnął drzwi i pobiegł przez mokre błonia do chatki Hagrida. Wewnątrz zastał pogrążonego w śnie Kła. Złapał go wpół i pobiegł spowrotem do zamku. Byli już w połowie marmurowych schodów kiedy rudzielec dostrzegł Malfoy'a. Spojrzał na Harry'ego, a ten powiedział
- Go też musimy wziąć.
- Cholera - zaklnął Ron i celując w ciało bladego chłopca powiedział:
- Wingardum Leviosa!
Ślizgon uniósł się i poszybował na Ronem. Kiedy nareszcie dotarli do kominka w salonie Gryffindoru postanowili obudzić Dracona.
- Enervate! - mruknął Harry celując w pierś swojego wroga. Bardzo powoli i jakby z oporem Draco otworzył oczy. Spojrzał najpierw na Harry'ego potem na Rona, a na końcu na pokój, w którym się znalazł. Szybko podniósł się z ziemi i wyciągnął własną różdżkę mówiąc:
- Teraz to masz przerąbane, Weasley.
- Imperio! - powiedział Harry wściekły na Ślizgona. - Teraz pójdziesz z nami.
Cała trójka ruszyła korytarzem. Kiedy dotarli do błękitnego portalu Harry postawił Kła na posadzce i pchnął go w stronę światła. Błysnęło i pies zniknął.
- Teraz ty - wycedził Ron, a Malfoy posłusznie wskoczył w błękitną poświatę. Zaraz po nim wskoczyli chłopcy i już po chwili stali na trawie przed Kwaterą Główną. Nieopodal portalu stali wszyscy uczniowie Hogwartu, cała Rada Nadzorcza Szwadronu oraz Strażnik. Harry i Ron pospieszyli do Dumbledore'a, a on uśmiechnął się na ich widok:
- Świetna robota - mruknął do nich. - Teraz stawajcie w szeregu. Zaraz przybędzie nasza armia.
Chłopcy posłusznie zajęli miejsca w szeregu przed dyrektorem. Przez parę minut panowała głucha cisza aż w końcu z między drzew rozległ się znajomy psalm.
- Nadchodzą - powiedział Dumbledore.

Napisany przez: Nikson 29.11.2003 16:58

Eno, eno... Zajebiste to siest.... Jusz sie tej wojny doczekac... A czy mi sie daje czy ten fanfick dochodzi powoli do konca???

Napisany przez: Merkury 29.11.2003 17:20

Nie zdaje Ci się... Powoli, powoli prowadzę go ku świetlanej przyszłości... biggrin.gif Albo końcowi jak chcesz... smile.gif Ale możliwe, że potem napiszesz drugą część kto wie... tongue.gif Oczywiście jeżeli fick spodoba się Forumowiczom... turned.gif
Pozdrowionka

Napisany przez: Tajemnicza 29.11.2003 22:37

Mmmmm, merkury. Śiwtne, chociaz bledy stylistyczne są i to sporo. Innych blędów nie widze, albo nie zwracam zbytniej uwagi. Robi sie ciekawie, i szkoda ze planujesz koniec =((( Jaaaaa, pisz dłuższe party, wszytscy tak krótko pisza =( Nio mama nadzije ze pojawi sie jeszcze wiele pattyów smile.gif Pa i powodzenia!

Napisany przez: Avalon 30.11.2003 00:07

bedzie koment z 2 partow, a dokladniej troche krytyki wink.gif :

QUOTE
- Incendio!
Gałęzie od razu zaczęły płonąć i po pewnym czasie obaj chłopcy ujrzeli blade promienie słoneczne. Ron uśmiechnął się i wyjął własną różdżkę calując w Harry'ego.
to nie bląd stylistyczny, ale bardziej błąd w myśleniu... Jakby Harry podpalił troche gałęzi to by był pożar w lesie...
QUOTE
mruknął:
- Mobiliarbus!
Mobilicorpus...
QUOTE
Kiedy dotarł do drzwi od jego komnaty zobaczył, że drzwi są uchylo
literowka
QUOTE
- Mam ją tutaj - odpowiedział chłopiec i wyciągnął z szty mapę.

-| |-
QUOTE

Moody od razu ruszył do drzwi, a Harry wybiegł za nim. Właśnie w tej samej chwili kiedy chłopak zamykał drzwi od komnaty obudził się Ron


QUOTE

- Jak wszyscy dobrze wiecie, wczoraj złapano zdrajcę. Był nim Nott, który poniósł najcięższą karę, śmierć
to taki drobny błąd, ale razi - zamiast "," powinno być "-"
QUOTE
że Aethernus wszedł za nimi jednak... nie było go tam
nie potrzebny wielokropek wg. mnie, mogłeś dać np. "że, Aethernus wszedł za nimi, jednak tam go nie było." Brzmiało by wg. mnie lepiej.
QUOTE
a hymn Szwadrony dobiegał ze szczelin nad pochodniami.
- zgubiłeś osobe, albo literówka
QUOTE

Ron wystrzelił snok zielonych iskier wszystko uciszło i Gryfoni spojrzeli w ich stronę.

Wogole to zdanie jest pokrecone po pierwsze powinno być snop i ucichło, zjadłeś jedno i, i zamiast i które wstawiłeś powinno być a.
QUOTE
Rona i nagle obaj chłopcy zostali obsypani kurzem i tynkiem z rozbitej ścniany. 
literówa
QUOTE
- Enervate! - mruknął Harry celując w pierść swojego wroga.

ponownie literówka.
QUOTE

a na końcu na pokój, w którym się znalazł.
nie pamietam dlaczego akurat do tego się przyczepiłem i nie moge se przypomnieć. Sprawdz jeszcze raz ten odcinek w FF'ie i sam do tego dojdz.
QUOTE
i wyciągnął własnął różdżkę mówiąc:

literówka
QUOTE
Chłopcy posłusznie zajęli miejsca w szregu przed dyrektorem
- | | -
i to by było na tyle...

Napisany przez: Abaska 06.12.2003 18:32

A wg. mnie fiki z forumowiczmi przyciagaja tylko tych, ktorzy w tych fickach sa. Amen.

Merkury, musialam wszystko od poczatku czytac, bo asz sie pogubilam na czym skonczylam XD Caly czas piszesz w ten sam sposob, choc pod koniec stalo sie to troche bardziej interesujace...

A ja nie wierze, ze skonczysz XD Tak sie rozkreciles, ze nie zdolasz tak latwo porzucic tego ficka XD

Pozdrawiam!!


Napisany przez: Bunny_Kou 06.12.2003 20:25

QUOTE (Abaska @ 06-12-2003 19:48)
Niop XD Za bardzo zzyl sie z tym fickiem...

hmm... zreszta nie tylko on smile.gif

Napisany przez: Merkury 06.12.2003 20:26

QUOTE (Bunny_Kou @ 06-12-2003 19:20)
QUOTE (Merkury @ 05-12-2003 17:30)
O dzięki Bunny... smile.gif O Deanie bymbył zapomniał... tongue.gif Ale spoko, będzie i Twój Dean tylko uzbrój się w cierpliwość bo next part się szybko nie pojawi... turned.gif
Pozdrawiam

szybko sie nie pojawi....... a czemu ? tongue.gif

Hmm Abaska mam podobne zdanie, co ty- on szybko nie skonczy smile.gif

A może chcecie się założyć? tongue.gif
Jeżeli tak to moge ten fick skończyć w dwuch - trzech zdaniach... czarodziej.gif
Ale jeżeli nie no to trochę ten koniec jeszcze przeciągnę... smile.gif
Pozdrawiam i prosze o cierpliwość dementi.gif

Napisany przez: Abaska 06.12.2003 20:47

Ja sie moge zalozyc... Pod warunkiem, ze dasz mi wygrac XD

Napisany przez: Merkury 06.12.2003 21:20

QUOTE (Abaska @ 06-12-2003 20:47)
Ja sie moge zalozyc... Pod warunkiem, ze dasz mi wygrac XD

I co jeszcze? tongue.gif Na ogół w zakładach chodzi o to, aby wygrać, no nie? czarodziej.gif
Ale czy jesteś pewna, że chcesz się ze mną założyć? happy.gif
Jeżeli tak to zakończę fick zaraz i myślę, że niektórzy Forumowicze będą nie pocieszeni... smile.gif
Więc dobrze radzę, zastanów się dobrze... Albo jak to mówią, "dwa razy"... turned.gif
Pozdrawiam

Napisany przez: Nikson 06.12.2003 22:49

Merkury Nie Skwiercz tylko dawaj nexta(czy to nie przypomina ci cegos=]) Ja kazałem zamknąć mojego ficka... Ale ty mas zsfojego dokonczyc...

Napisany przez: Abaska 06.12.2003 23:04

No, Merkury, właśnie dlatego chcę, żebyś dał mi wygrać laugh.gif Żebyś nie skończył tego tak hop-siup, tylko żebyś dokończył ładnie i porządnie XD

Pozdrawiam!!

Napisany przez: Merkury 07.12.2003 00:42

QUOTE (Nikson @ 06-12-2003 22:49)
Merkury Nie Skwiercz tylko dawaj nexta(czy to nie przypomina ci cegos=]) Ja kazałem zamknąć mojego ficka... Ale ty mas zsfojego dokonczyc...

Przypomina, przypomina, ale czemu kazałeś zamknąć swojego FF i zamieścić go w Labiryncie? wink.gif Przecież nawet go nie skończyłeś... dry.gif
A co do mojego ficku, to spoko... Tylko żartowałem z trym szybkim skończeniem happy.gif Jeszcze będzie z 6-8 partów... czarodziej.gif
Pozdrawiam

Napisany przez: Abaska 07.12.2003 00:53

Dobra, to juz nie mow, ile jeszcze bedzie (i tak wyciagniemy z ciebie wiecej, o to sie nie martw cool.gif ), tylko wklejaj nastepne party!!

Napisany przez: Bunny_Kou 09.12.2003 17:02

QUOTE (Merkury @ 07-12-2003 00:42)
QUOTE (Nikson @ 06-12-2003 22:49)
Merkury Nie Skwiercz tylko dawaj nexta(czy to nie przypomina ci cegos=]) Ja kazałem zamknąć mojego ficka... Ale ty mas zsfojego dokonczyc...

Przypomina, przypomina, ale czemu kazałeś zamknąć swojego FF i zamieścić go w Labiryncie? wink.gif Przecież nawet go nie skończyłeś... dry.gif
A co do mojego ficku, to spoko... Tylko żartowałem z trym szybkim skończeniem happy.gif Jeszcze będzie z 6-8 partów... czarodziej.gif
Pozdrawiam

haha a nie mowilam- mowilam ze nie skonczysz go szybko biggrin.gif

Napisany przez: Merkury 12.12.2003 20:02

No to daję kolejnego parta. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Jeżeli coś jest nie tak to mówcie, zaraz to poprawię. smile.gif
A teraz zapraszam do lektury smile.gif

******************************

Psalm Szwadronu Feniksa narastał z każdą chwilą. Z gąszczu wyłonił się pierwszy szereg magów, a zaraz za nim wszyscy inni. Każda postać była zakapturzona i zamaskowana. Kiedy czarodzieje minęli błękitny portal zatrzymali się i zamilkli. Po chwili jednak zrzucili swoje maski i kaptury i każdy z nich podbiegł do swoich pociech. Rozległy się głośne krzyki dzieci "Tato, jak dobrze, że już jesteś!" oraz podniecone szepty rodziców "Tak, ja też się cieszę." Przez chwilę panował ogólny rozgardiasz. Nikt nie zwracał uwagi na Radę Nadzorczą lub choćby na Dumbledore'a. Harry obserwował czarodzieji i czarodziejki ściskające swoich rodziców. Wyobrażał sobie, że jego ojciec podbiega do niego i go ściska. Na te myśli z oczu Harry'ego popłynęły łzy. Nie otarł ich. Pozwolił im spłynąć po jego policzkach. W końcu ujrzał pana Weasley'a witającego się z Ronem i resztą dzieci. Na ten widok z jego oczu popłynęły kolejne łzy, a on odwrócił się i pobiegł w kierunku wrót wejściowych. Przez chwilę biegł korytarzem zmierzając do swojej komnaty, gdy nagle, kiedy wybiegł zza rogu wpadł na dość wysoką, zakapturzoną postać. Siła uderzenia była tak potężna, że zwaliła chłopca z nóg, a postać, na którą wpadł cofnęła się o parę kroków.
- Uważaj jak biegasz, Potter - rozległ się opryskliwy głos, a Harry od razu go skojarzył. To był głos Lucjusza Malfoy'a.
- Co pan tu robi?! - krzyknął Harry podnosząc się z zimnej posadzki. Przez krótką chwilę mierzył pana Malfoy'a wzrokiem po czym wyciągnął różdżkę i wycelował ją w kierunku śmierciożercy.
- Drętwota! - zawołał Harry, a kaptur opadł z głowy wysokiej postaci.
Ku zdziwieniu Harry'ego nie był to Lucjusz Malfoy. Był to Barty Crouch. Chłopak wytrzeszczył na niego wzrok. "Przecież to niemożliwe" - pomyślał i dalej przyglądał się postaci.
- Kim pan jest? - zapytał po chwili nie spuszczając różdżki. - Nie może pan być Bartym Crouchem. On nie żyje.
Osoba nie odpowiedziała. Przypatrywała się przez chwilę młodemu chłopcu po czym przywołała na swą twarz uśmiech szaleńca i sięgnęła za pazuchę szaty. Harry domyślił się co ta osoba zamierza zrobić więc wrzasnął tylko:
- Expelliarmus!!!
Zaklęcie trafiło Barty'ego Croucha, a ten uniósł się w powietrze i uderzył z impetem w ścianę. Jego różdżka wyrwała mu się z ręki i poszybowała w kierunku Harry'ego. Ten złamał ją i schował do kieszeni płaszcza po czym powoli i ostrożnie zbliżył się do mężczyzny. Osoba zmdlała więc Harry mógł spokojnie przeszukać płaszcz i szatę człowieka. W wewnętrznej kieszeni znalazł spłaszczoną piersiówkę. Otworzył ją wylał nieco gęstego płynu na rękę i powąchał go. Nie wyczuł jednak niczego. Miał swoje podejrzenia co to za eliksir, ale nie wiedział jak się upewnić. Postanowił więc zaprowadzić osobę do Dumbledore'a i opowiedzieć mu o tym co zaszło.
- Mobilicorpus! - mruknął celując w bezwładne ciało, a ono uniosło się do pozycji pionowej i zawisło przed Harry'm parę centymetrów nad ziemią. Chłopiec ruszył w kierunku wrót wejściewoych. Kiedy wyszedł na ciemne błonie zobaczył, że nikogo na nich nie ma. Nikogo prócz Albusa Dumbledore'a, który bez wątpienia wpatrywał się w błękitną taflę portalu. Harry podbiegł do niego i spojrzał w jego twarz. Była jakby zmartwiona i nieobecna.
- Panie profesorze? - zapytał uczeń troszeczkę zdziwiony.
Nauczyciel otrząsnął się i spojrzał na chłopca.
- Harry. Witaj. Czyżbyś czegoś ode mnie chciał? - zapytał i uśmiechnął się do ucznia, a ten skinął głową i wskazał palcem na ciało Barty'ego Croucha, które teraz spoczywało na wilgotnej trawie. Dyrektor przez chwilę przyglądał się postaci, aż w końcu wyciągnął własnął różdżkę i calując w pana Croucha wypowiedział parę dziwnych słów. Rozbłysło pomarańczowe światło, a ciało mężczyzny znikło pozostawiając po sobie tylko trochę spalonej trawy.
- Harry - rzekł po chwili Dumbledore, a ten spojrzał na niego - jutro przybędzie tu Syriusz. Chce się z tobą zobaczyć.
Harry skinął głową. Dyrektor uśmiechnął się ponownie i wszedł do ciemnego zamku, ale chłopiec nie poszedł za nim. Ruszył w kierunku kamienia, na którym niedawno siedział i pogrążył się w ponurych myślach.

Napisany przez: Mellisa 12.12.2003 22:15

'zamasokowana' <-- literowka

"Po chwili jednak zrzucili swoje maski i kaptury i każdy z nich podbiegł do swoich dzieci. Rozległy się głośne krzyki dzieci " <--- powtorzenie, ktore wybija z rytmu

'Wyobrażał sobie, że jego ojciec podbiego do niego'

Lucjusza Malyoy'a <-- błąd

śmierciżercy <-- literowka

Przypatrywała się przez chwilę młodemu chłopcy

"Osoba zmdlała więc Harry mógł ją spokojnie przeszukać płaszcz i szatę człowieka." <-- zle sformulowane zdanie...

pare bledow interpunkcyjnych...


ogolnie naprawde ciekawe i tych kilka bledow psuje odczucie calosci...
gratuluje i czekam na dalsze czesci...

Napisany przez: Tajemnicza 12.12.2003 22:39

Ja piernicze tongue.gif Ale taja nic nie pamietam! Z poczatku to wogole wiecie. To bylo taaaaaaaaak dawwno!!!! Co do opowa robi sie ciekaweeeee. Bardzo ciekawe i coraz ciekawsze. Ciekawa jestem co bedzie dallej =) Bledy stylityczne sa nadal =/ Czekam na nasteone party! Pa i pozdro!

Napisany przez: Merkury 12.12.2003 22:48

QUOTE (Tajemnicza @ 12-12-2003 22:39)
Ja piernicze tongue.gif Ale taja nic nie pamietam! Z poczatku to wogole wiecie. To bylo taaaaaaaaak dawwno!!!! Co do opowa robi sie ciekaweeeee. Bardzo ciekawe i coraz ciekawsze. Ciekawa jestem co bedzie dallej =) Bledy stylityczne sa nadal =/ Czekam na nasteone party! Pa i pozdro!

Skoro są błędy to mi je wypisz... Następnym razem może ich nie być... smile.gif
Tylko niech ktoś mi je wypisze bo się wpienię... happy.gif
Pozdrawiam i czekam na listę z błędami tongue.gif

Napisany przez: Mellisa 12.12.2003 22:56

czekaj, czekaj... ^^

okej, poprawiles pierwsza serie... laugh.gif
bardzo dobrze poprawione bledy smile.gif

a wredna Mell znalazla jeszcze jedna literowke:
"Osoba zmdlała więc Harry mógł spokojnie przeszukać płaszcz i szatę człowieka"

a poza tym interpunkcja...
przed 'wiec' powinien byc przecinek...

=)

Napisany przez: Merkury 12.12.2003 23:36

QUOTE (Mellisa @ 12-12-2003 22:56)
czekaj, czekaj... ^^

okej, poprawiles pierwsza serie... laugh.gif
bardzo dobrze poprawione bledy smile.gif

a wredna Mell znalazla jeszcze jedna literowke:
"Osoba zmdlała więc Harry mógł spokojnie przeszukać płaszcz i szatę człowieka"

a poza tym interpunkcja...
przed 'wiec' powinien byc przecinek...

=)

Czemu od razu wredna? wink.gif
Wpożądku, o to mi chodziło... A co do tego "więc" to sprawdzę w słowniku bo coś mi się wydaje, że jednak nie powinno być przecinka, ale sprawdzę... tongue.gif
Wciąż czekam na wytknięcie mi moich błędów... biggrin.gif
Pozdrawiam

Napisany przez: Mellisa 13.12.2003 13:50

QUOTE
Harry obserwował czarodzieji i czarodziejki ściskające swoich rodziców. Wyobrażał sobie, że jego ojciec podbiega do niego i go ściska
to juz kwestia stylistyczna, ale mysle, ze troche razi to powtorzenie smile.gif moze uzyc 'przytulic'?

QUOTE
Otworzył ją wylał nieco gęstego płynu na rękę i powąchał go
tu na pewno powinien byc przecinek. Przed 'wylał' smile.gif

QUOTE
Nikogo prócz Albusa Dumbledore'a
przecienk po 'nikogo' =)


QUOTE
(...) w końcu wyciągnął własnął różdżkę i calując w pana Croucha wypowiedział parę dziwnych słów


to dzisiejsza seria tongue.gif

pozdrawiam

Napisany przez: Nikson 13.12.2003 13:52

Przy tym parcie normalnie sie wzruszyłem... To Takie Piękne biggrin.gif
Pisz wiecej!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!!!!!!!!& #33;!!!!!!!!!!!!!!&# 33;!!!!!!

Napisany przez: Bunny_Kou 14.12.2003 19:37

Syriusz? Super! ^^ Czekam na new parta ^^

I zrob cos dla mnie.... niech pojawi sie choc na chwile moja ukochana postac HP czyli Lupinek ^^ I ..... cos mi obiecales... a Deana + Bunnyś jak nie bylo tak nie ma sad.gif

Taj fajnie ze wrocilas biggrin.gif

Napisany przez: Avalon 21.12.2003 20:53

literówki, wyłapałem z 4, nie chce mi sie ich wypisywac, a konkretniej nie mam czasu.
Fabuła nawet OK, ale ciągle się dzieje coś nowego, akcja pędzi.
Ten fick ma jedna wielka wade w fabule, prawie zawsze wątek zaczyna sie w jednym parcie i w nim się konczy, a jak po 2 dniach dajesz nastepnego, to nawet nie pamietam co sie stalo..

Napisany przez: Cho Chang 23.12.2003 17:15

Szczerze to nie rozumiem osób, które zachwycają się tym fickiem (bez obrazy wink.gif )
Staram się nie być wredna, ale pewnie mi to nie wyjdzie....Ale cóż: spróbuje biggrin.gif
Rzuciło mi się w oczy kilka błędów ortograficznych, nazwy pisałeś raczej jak się czyta nie pisze oraz gubiłeś litery (to ostatnie rozumiem, sama mam takie problemy tongue.gif ) Pomysł jest bardzo fajny. Sądzę, że po prostu nie umiesz opowiedzieć swojej wizji (ja też tak mam)
Ogólnie jest na +
Życzę weny smile.gif
P.S. I co byłam taka wredna?

Napisany przez: Cho Chang 23.12.2003 17:20

QUOTE
wiesz, powiem Ci, ze troszke mnie rozbawilo to stwierdzenie:
"Przepraszam panie profesorze, ale złapałem zdrajcę."

A może przepraszam panie profesorze, że żyję? laugh.gif

Napisany przez: Merkury 23.12.2003 23:27

No wiesz Cho. Skoro Tobie się mój fick zbytnio nie podoba, to nie znaczy, że innym także. Do nikogo nie mam też pretensji za krytyki. Po to pisze ten fick, aby je otrzymywać i w miarę możliwości poprawiać swoje błędy. smile.gif
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt.

Napisany przez: Bunny_Kou 31.12.2003 12:40

QUOTE (Merkury @ 23-12-2003 23:27)
No wiesz Cho. Skoro Tobie się mój fick zbytnio nie podoba, to nie znaczy, że innym także. Do nikogo nie mam też pretensji za krytyki. Po to pisze ten fick, aby je otrzymywać i w miarę możliwości poprawiać swoje błędy. smile.gif
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt.

heja smile.gif

Merkury next part please!

Napisany przez: Merkury 16.01.2004 15:18

Po pewnym czasie Harry usłyszał głos, którego nie mógł zidentyfikować. Wstał i ruszył ku niemu. Głos dobiegał z wnętrza Lasu. Chłopiec stanął na skraju puszczy, wyciągnął różdżkę, mruknął "Lumos!" i popatrzył przed siebie. Wszędzie było ciemno i cicho i tylko co pewien czas rozlegał się ten tajemniczy głos. Harry uniósł różdżkę na wysokość ramienia i zaglębił się w mroczną toń Przeklętego Lasu. Przez pewien czas szedł wąską, wydeptaną przez Hagrida ścieżką lecz kiedy dotarł do wielkiego dębu ścieżka się urwała i teraz mógł liczyć tylko na siebie. Stał przez chwilę nieruchomo chcąc usłyszeć cokolwiek i wtedy dobiegł go ten głos. Bezwątpienia dochodził z zachodu więc Harry ruszył ponownie w lewo. Wędrował długo, aż w końcu, kiedy starcił wszelką nadzieję i chciał wrócić do zamku potknął się i spadł w dół wąwozu, którego uprzednio nie zauwarzył. Kiedy wstał i otrzepał szatę z ziemi i popiołu rozejrzał się i ujrzał szczelinę, tą samą, o której mówił mu Hagrid. Ostrożnie i bardzo powoli podszedł do krawędzi dziury i spojrzał w dół. Ujrzał mnóstwo lawy oraz ognia, ale nic prócz tego. Po chwili usłyszał odgłos zapadającej się ziemi więc odskoczył i wpadł prosto na schody, które pojawiły się znikąd. Podniósł się i zszedł na dół. Po chwili dotarł do rzeki pełnej bulgoczącej lawy i buchających płomieni. Stał przez chwile myśląc nad jakimś zaklęciem, które wyczarowałoby most, ale nie mógł sobie żadnego przypomnieć. Patrzył jeszcze przez chwilę w szkarłatne płomienie i odwrócił się. Wszedł po schodach spowrotem na górę, a kiedy ponownie stanął na wysuszonej ziemi schody zapadły się w ziemi tak, że jeżeli ktoś nie wiedział, że tam one są nigdy by się tego nie domyślił. Po około dwuch godzinach Harry wyszedł z lasu i spojrzał na niebo, które teraz było zupełnie czarne. Jedynym jasnym punktem na zachmurzonym choryzoncie był zamek. Chłopiec rzucił okiem na błękitny portal. Przyglądał mu się przez chwilę i nagle rozbłysło prawie biało światło, które na trochę go oślepiło. Przetarł gwałtownie oczy i spojrzał na przejście. Na tle niebieskiego portalu ujrzał postać. Zakapturzoną postać spowitą czarnym płaszczem podróżnym. Postać ta przyglądała się przez chwilę zamkowi po czym ruszyła ku wejściu. Harry cicho ruszył za nią, ale kiedy osoba zrzuciła kaptur stanął jak zamurowany. Ta postać to była Atlashia. Chłopak bardzo zdziwiony podbiegł do niej zapominając o tym co mówił mu o niej Moody.
- Witaj Atlashio!
Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Harry też był zdziwiony. Nie widział jej od bardzo długiego czasu, a teraz, widzi ją stojącą obok wrót do Kwatery Głównej Szwadronu Feniksa. Przez chwilę zastanawiał się czy zapytać ją co robiła przez tyle czasu lecz nagle przypomniał sobie słowa aurora "Atlashia jest śmierciożercą. Musisz się jej strzec!"
- Ty... - zaczął wściekły.
- Harry, poczekaj. Wysłuchaj mnie... - odpowiedziała dziewczyna wyciągając ręce z kieszeni szaty.
- Ty... Ty... Ty zdradziecka... - mówił dalej chłopak. - Jak mogłaś zrobić to Aethernusowi?
- Poczekaj! Wysłuchaj mnie! - krzyknęła Atlashia piskliwym głosem.
- Nie! Zabiję cie! Zabije! - wrzasnął Harry i sięgnął po swoją różdżkę, ale dziewczyna okazała się szybsza. Błyskawicznie wyciągnęła swoją i wycelowała w pierś Harry'ego.
- Wybacz mi Harry, ale muszę to zrobić - powiedziała wilgotnym głosem.
- EXPELLIARMUS!!!
- Nie..... - ryknął chłopak, a kiedy zaklęcie ugodziło w jego ciało został uniesiony w powietrze na wysokość drugiego piętra i poleciał w stronę puszczy. Siła zaklęcia była tak potężna, że Harry przeleciał ze sto metrów zanim zaczął opadać. Zachaczył głową o czubki paru drzew, a potem spadł na polanę z siłą która powaliłaby słonia. Przez chwilę próbował się podnieść lecz kiedy cały świat zawirował mu przed oczyma opadł na wilgotną trawę i stracił przytomność. Atlashia patrzyła przez chwilę w stronę Przeklętego Lasu, schowała różdżkę do kieszeni szaty, szepnęła do siebie "Wybacz mi, Harry" i wkroczyła do twierdzy. Kiedy tylko skraj jej szaty zniknął w korytarzu po lewej stronie z portalu wyszły trzy osoby. Syriusz, Bunny oraz Dean. Postacie szybkim krokiem ruszyły w kierunku wrót. Kiedy byli już około trzech metrów od wejścia drogę zagrodził im Bhaall.
- Kim jesteście? - zapytał jak tylko podeszli.
- Jestem Syriusz Black, Minister Magii oraz Honorowy Członek Rady Nadzorczej Szwadronu Feniksa - przedstawił się mężczyzna patrząc bestii prosto w oczy.
- Ciebie znam, ale kim są te szczeniaki? - odparł potwór i spojrzał na Bunny i Deana.
- Są ze mną - odrzekł Syriusz pozbywiając się swego uprzejmego tonu.
- Przykro mi Syriuszu, ale nie mogę wpuszczać obcych.
- BHAALL!!!
Bestia odwróciła się i gwałtownie odeszła od wejścia do zamku. Z ciemnego korytarza wyszedł Hagrid. Jego wzrok skierowany był na potwora.
- Wracaj do środka!
- Dobrze Hagridzie - odparł Bhaall wystraszony i posłusznie wkroczył w cień zamczyska.
- Witaj Syriuszu - powiedział Hagrid podchodząc do niego ściskając mu dłoń. - Dawno cię tu nie było. Co porabiałeś?
- Wiele rzeczy Hagridzie - odparł mężczyzna. - Znasz zapewne Bunny i Deana. Chodzili do jednej klasy z Harry'm.
- Znam, znam - odpowiedział Hagrid patrząc teraz na nich. - No, ale nie stójcie tak tylko wchodźcie bo Dumbledore na was czeka.
- No to idziemy - powiedział Dean i podbiegł do Hagrida, a po chwili wachania podeszła do niego również Bunny.
- No, chodźcie.
Ruszyli szerokim, mrocznym korytarzem i już po pięciu minutach stali przed drzwiami prowadzącymi do Sali Jadalnej. Wkroczyli do niej, a Dumbledore powstał i podszedł do nich witając się kolejno z Deanem, Bunny i Syriuszem.
- Witaj Syriuszu. Cieszę się, że znalazłeś trochę czasu, aby tu wpaść.
- Tak. Dawno mne tu nie było.
- Teraz chodźcie do stołu. Harry i Ron zaraz się tu zjawią.
Lecz w tej chwili kiedy dyrektor sięgną po mise z zupą do sali wpadł Ron.
- Czy ktoś nie widział Harry'ego?! Nigdzie go nie ma!
Na te słowa wszyscy obecni na sali wstali od stołu i spojrzeli na Dumbledore'a, który również wstał i patrzył na rudzielca penetrującym wzrokiem po czym wyciągnął różdżkę i wyszedł z sali. Reszta czarodzieji i czarodziejek uczyniła to samo i po chwili wszyscy członkowie Szwadronu Feniksa zebrali się na błoniach przed zamkiem czekając na rozkaz dyrektora. Syriusz stał z tyłu i wyglądał na wstrząśniętego wieścią, że Harry'ego nie ma w Kwaterze Głównej.
- Rozproszcie się i przeszukajcie cały ten teren! - powiedział Albus. - Przeszukajcie las, lochy i Hogwart! Musimy go znaleźć!
Magowie stanęli na baczność, wyciągnęli różdżki i śpiewając psalm Szwadronu rozeszli się we wszystkie strony. Dumbledore podszedł do Syriusza i powiedział:
- Nie martw się. Jeżeli jest na tym terenie to go znajdziemy.
Mężczyzna spojrzał na niego i zapytał:
- Dlaczego ja mam takiego pecha? Dlaczego?

****************

Przepraszam za ten brak w moim ficku, ale musiałem zrobić sobie urlop od Forum. Mam nadzieję, że ten fragment się Wam spodobał. smile.gif

P.S.
Jeżeli są w nim błędy to proszę mi powiedzieć gdzie.
Pozdrawiam

Napisany przez: Bunny_Kou 16.01.2004 17:53

Fajny part biggrin.gif

Szczeniaki?? Sam jestes szczeniakiem!! (do potwora) biggrin.gif

hehe milo mi, ze wrocilam do gry biggrin.gif

Napisany przez: Nikson 17.01.2004 10:46

Caaałkiem fajne...tylko zaklecie Expeliarmus(czy jakos tak) mnie powaliło laugh.gif ono zabiera różdzki a nie odrzuca na kilometr... Nio nic takto fajne... Pozdro merkury

Napisany przez: Bunny_Kou 18.01.2004 13:54

Merkury kiedy bedzie C.D?

Napisany przez: Merkury 22.01.2004 20:41

QUOTE (Bunny_Kou @ 18-01-2004 13:54)
Merkury kiedy bedzie C.D?

Hmmm... Jeszcze nie wiem, ale może w piątek... wink.gif
A co do zaklęcia, to weź Nikson looknij jeszcze raz do drugiej części Pottera i przeczytaj co się stało z Lockhartem (czy jakoś tak tongue.gif) po tym jak dostał od Snape'a. To jest w rozdziale "Klub Pojedynków"
Pozdrawiam

Napisany przez: Merkury 01.02.2004 16:33

Przepraszam, że tak długo zwlekałem, ale zabrakło mi czasu, aby coś napisać. Mam nadzieję, że ten part się Wam spodoba.
Pozdrawiam i życzę miłej lektury. smile.gif

*************

Harry otworzył oczy i odwrócił się na plecy. Polanka, na której wylądował była tak mała, że gałęzie z pobliskich drzew tworzyły nad nią dach, który przepuszczał tylko niewielkie smugi światła. Chłopiec podniósł się powoli i zaczął rozcierać głowę. Rozglądał się po polanie wypatrując wyjścia lub jakieś ścieżki, ale nic takiego tam nie było. Jedynie pomiędzy drzewami płynął malutki strumyk, który ginął pomiędzy drzewami. Harry podszedł do niego i nachylił się, aby wziąć trochę wody i obmyć sobie twarz. Próbował przypomnieć sobie co stało się przed tym jak wylądował w tym lesie i zanim stracił przytomność. Nagle wyprostował się gwałtownie i podbiegł do miejsca, w którym leżał. Rozejrzał się i wypatrzył różdżkę. Podniósł ją i podszedł do skraju polany. Musiał być bardzo daleko od zamku, ponieważ nie widział nic, prócz drzew, ani trochę wolnej przestrzeni. Po chwili wyprostował prawą rękę i powiedział:
- Avada Kedavra!
Zielone światło wystrzeliło z reóżdżki i pomknęło w kierunku drzew spalając je i łamią tworząc wąską, acz wyrazistą ścieżkę. Harry ruszył nią. Przez długi czas wędrował, aż doszedł do kolejnej polany, tym razem o wiele większej. Po środku polany widniała sadzawka. Chłopiec podbiegł do niej i zatrzymał się jak wryty. W gładkiej tafli wody nie odbijało się nic. Ani drzewa, ani chmury ani nawet jego twarz. Odszedł od zbiornika nie wiedząc co może się stać. Schylił się po niewielki kamień i rzucił nim prosto w sadzawkę. Kamyk bez wątpienia wpadł do wody, ale nie pokazały się na niej żadne oznaki tego, że coś w nią wpadło. Harry ponownie wyciągnął swoją różdżkę, i celując w wodę rzekł:
- Incendio!
Kiedy tylko szkarłatne płomienie dotarły do głatkiej tafli woda znikła, a z dziury, w której niegdyś się znajdowała wystrzelił blado-niebieski słup energii. Chłopak cofną się szybko i potknął o korzenie bardzo dorodnego dębu. Wpadł w wysoką trawę nieopodal brzegu polany. Patrzył na słup i zastanawiał się co takiego to coś robi, kiedy nagle, z wnętrza owej energii przemówił głos:
- Czego tu szukasz młody Potterze?
Harry wstał i powoli podszedł do miejsca, z którego wydobyły się słowa.
- Ja niczego nie szukam. Po prostu byłem ciekaw co się stanie. Ja, przepraszam - zakończył nie wiedząc co powiedzieć dalej.
- Nic nie szkodzi - odrzekł głos. - Czy jest coś, o co chciałbyś się mnie zapytać?
- Eee... Tak. Są takie dwie rzeczy - odpowiedział niepewnie chłopak.
- Słucham.
- Kim albo czym jesteś?
Zapadła cisza, jakby owy głos zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Jestem pradawnym źródłem energii i wiedzy. Istoty, które potrafię stworzyć zdobywały wiedzę i przekazywały ją mnie. Żyję w tym lesie od około trzech tysięcy lat. Wiem i widziałem więcej niż Lord Voldemort, twój nauczyciel Albus Dumbledore, a nawet więcej niż założyciele Hogwartu. Jakie jest następne pytanie?
- Czy, mógłbym cię prosić, abyś wskazał mi drogę do Kwatery Głównej Szwadronu Feniksa?
- Mogę wskazać, ale czy nie lepiej byłoby, gdybym cię od razu tam przeniósł Harry?
- A możesz to zrobić? Jeżeli tak, to bardzo proszę! - krzyknął Harry bardzo szczęśliwy.
- Zamknij oczy i przygotuj się do podróży. A, i jeszcze jedno, odwiedź mnie jeszcze kiedyś, dobrze?
- Obiecuję - powiedział Harry, a wtedy rozbłysło szkarłatne światło i Harry znalazł się na błoniach okalających zamek. Otrzepał szatę z ziemi i błota i usłyszał przytłumiony głos:
- Tylko nie zapomnij o mnie Harry.
- Nie zapomnę - powiedział stanowczo chłopak i wszedł do zamku. Bardzo szybko znalazł się przy drzwiach do Sali Jadalnej, otworzył je i ujrzał Syriusza i Karolinę siedzących przy stole razem z Lupinem, Dumbledore'm i Moody'm.
- Harry! - wrzasnął Minister Magii i podbiegł do swojego chrześniaka. - Gdzie byłeś cały ten czas?!
- Jeżeli dasz mi złapać oddech to wszystko wam opowiem - odpowiedział Harry i uśmiechnął się siadając pomiędzy dyrektorem a Karoliną.

Napisany przez: Mellisa 01.02.2004 16:52

QUOTE
Polanka, na której wylądował była tak małe, że gałęźie z pobliskich drzew tworzyły nad nią dach, który przepuszczał tylko nie wielkie smugi światła

w pierwszym zdaniu juz trzy male bledy...

QUOTE
wyścia

QUOTE
Jedynie, pomiędzy drzewami

nie powinno byc przecinka
QUOTE
Przypominał sobie co zdarzyło się zanim wylądował tutaj i stracił przytomność

to kwestia gustu, ale to zdanie wyglada tak, jakby Harry cos sobie przypomnial a potem stracil przytomnosc...
QUOTE
zdobywały widzę

literowka
QUOTE
Żyje w tym lesie

żyję... literówka...
QUOTE
było by

łącznie...

ciekawy part...
naprawde interesujacy...
szkoda tylko, ze taki krotki...

bardzo szybko skonczyla sie ta przygoda...
chcialabym wiecej... ^^

gratuluje =*

Napisany przez: Merkury 01.02.2004 17:59

Dzięki Mell. Błędy poprawiłem, a zdanie zostało troszeczkę zmienione. smile.gif
Pozdrawiam

Napisany przez: Aninna 01.02.2004 18:13

Super Merkury piszesz!
Tu nie ma błędów.
Ort ani Krzaków!!!!!!!!!!!!!! ;!!!! tongue.gif
Super!!

Napisany przez: Kiniulka 05.02.2004 18:09

Siemka Merkury !!! Na Twoją prośbę przeczytałam ostatniego parta i tak jak poprzedniczki uważam że jest on bardzo fajny, ale trochę za krótki (Mam nadzieję że następne części będą dłuższe). Na zachęcenie do szybszego pisania dostaniesz ode mnie nutella.gif i czekolada.gif . Pozdrawiam i życzę weny na dalsze pisanie smile.gif

Napisany przez: Kasandra Black 08.02.2004 14:56

K***a!!!!!!!!!!!!!!& #33;!!
Czy tylko ja zauważyłam tu błędy ortograficzne???????????????????

Napisany przez: KaRoLiNa 08.02.2004 16:22

Kasandra nie rzucaj na wszystkich mięsem jak znalazłaś jakieś błędy to je wskaż i popraw a nie bluzgasz mad.gif . Gratuluje kultury osobistej.

A fick mi się nie b. podoba według mnie ma denną fabułe i dziwie się że ma tylu wielbicieli, ale tu już sprawa gustu a nad gustami się nie dyskutuje.

Napisany przez: Bunny_Kou 17.02.2004 16:33

QUOTE (Merkury @ 01-02-2004 16:33)
- Avade Kedavra!

Avada a nie Avade wink.gif

Calkiem niezle ^^ Czekam na to, co bedzie dalej ^^

Napisany przez: Merkury 20.02.2004 20:19

QUOTE (Bunny_Kou @ 17-02-2004 16:33)
QUOTE (Merkury @ 01-02-2004 16:33)
- Avade Kedavra!

Avada a nie Avade wink.gif

Calkiem niezle ^^ Czekam na to, co bedzie dalej ^^

Poprawiłem to Bunny, ale niestety (a dla niektórych bardzo dobrze wink.gif) nie doczekasz się nowych partów. Przynajmniej narazie. Nie mam ani veny ani niczego innego, aby napisać albo skończyć ten fick. Może w bliżej nieokreślonej przyszłości coś dopiszę, ale tymczasowo się na to nie zanosi.
Sorry Bunny. sad.gif
Pozdrawiam

Napisany przez: Mellisa 20.02.2004 20:45

Merkury, kazdy potrzebuje odpoczynku...
Czekam z niecierpliwoscia na nastepna czesc...

i pewnie wiele osob takze...
nie mozesz nam tego zrobic

przerwa - okej
koniec - nie...

=*

trzymaj sie

Napisany przez: Yhma 22.02.2004 20:57

Merkury ty ponienes napisac ksiazke tongue.gif
Bardzo to mi sie podoba,nawet ciekawy temat.
Znalazlam pare bledow.
Sa literowki,ale to rzadkosc.
Wiec czekam na next parta.
Ps:Sypnij komentarza na moj ff''Odbudujmy To Razem''
Pozdrawiam Yhma.

Napisany przez: Merkury 22.02.2004 22:28

QUOTE (Yhma @ 22-02-2004 20:57)
Merkury ty ponienes napisac ksiazke tongue.gif
Bardzo to mi sie podoba,nawet ciekawy temat.
Znalazlam pare bledow.
Sa literowki,ale to rzadkosc.
Wiec czekam na next parta.
Ps:Sypnij komentarza na moj ff''Odbudujmy To Razem''
Pozdrawiam Yhma.

Jak są to wskarz miejsca. smile.gif
Komentarz zaraz moge wrzucić, a co do partów... hmm... Nie wiem jak to będzie.
Mam już jeden napisany, ale nie wiem czy go umieścić. wink.gif Obawiam sie, że wyszedłem z wprawy... wink.gif
No, ale zobaczymy... happy.gif Najpóźniej jutro coś wkleje... smile.gif
Pozdrawiam i zapraszam jutro!

Napisany przez: Merkury 26.02.2004 20:57

- Więc wszystko jest jasne - powiedział dyrektor kiedy Harry zakończył swą opowieść. - Albo raczej, prawie wszystko. Powiedz mi Harry, jak znalazłeś się w tej puszczy?
Chłopak milczał. Wiedział, że jeśli powie kto wysłał go w głąb lasu Aethernus załamie się i tylko Bóg wie co wtedy zrobi.
- Harry? - zapytał z niepokojem Syriusz.
- To była Atlashia. - odpowiedział cicho, ale mimo tego dotarło to do wszystkich obecnych w sali.
- Słucham?! - zapytał białowłosy młodzieniec podnosząc się z krzesła. - Coś ty powiedział?
Harry spojrzał na niego. Jego twarz pozbawiona była wyrazu. Przez chwilę obaj patrzyli sobie w oczy po czym Aethernus odwrócił się i wyszedł z sali. Harry podniósł się ze swojego krzesła chcąc go dogonić, ale poczuł na swoim ramieniu rękę Dumbledore'a więc posłusznie usiadł i spojrzał na profesora.
- Daj mu to przemyśleć Harry. Nie możemy mu teraz przeszkadzać.
Chłopak kiwnął głową i obrócił wzrok w kierunku Syriusza, ale ten nie chciał spojrzeć mu w oczy. Przez pare minut panowała nieprzyjemna cisza po czym drzwi do sali otworzyły się znowu i stanął w nich Remus Lupin trzymający urzędowy list w ręku. Podszedł szybko do Dumbledore'a i podał mu list.
- O co chodzi Remusie? - zapytał uprzejmnie dyrektor patrząc na mężczyznę.
- O Artura, dyrektorze - odparł Lupin. - To jest list od Rady Nadzorczej Hogwartu. Mianowano go Głównym Radnym.
Dumbledore wpatrywał się przez chwilę w Remusa jakby nie dosłyszał co powiedział jednak po chwili rzekł:
- No to trzeba go o tym poinformować. Syriuszu, mógłbyś to zrobić? - mężczyzna skinął głową i wyszedł z sali. - Harry, jeżeli chcesz możesz już iść do komnaty. Ron na pewno na ciebie czeka.
Harry takrze kiwnął głową i wyszedł za ojcem chrzestym. Przeszedł paroma tajnymi korytarzami i wszedł do swojej komnaty. Był pewien, że Ron na niego czeka, ale nie było go. Chłopak rozejrzał się po całym pomieszczeniu, a potem wyszedł z pokoju chcąc zbadać takrze reszte zamku i ewentualnie błonia. Obejście Kwatery Głównej zajęło mu sporo czasu, ale był przynajmniej pewien, że Rona nie ma na terenie zamczyska. Wyszedł na zielone błonie i rozejrzał się. Wystarczył jeden rzut okiem, aby przekonać się, że rudzielca tam nie ma. Zastanawiał się gdzie jego przyjeciel mógł się podziać. Przez kilkanaście minut omiotał wzrokiem trawniki, a kiedy odwrócił się rozbłysło biało-błękitne światło. Harry odwrócił się na pięcie i zobaczył, że z portalu wyszedł Ron. Miał na sobie czarny płaszcz i poruszał się bardzo szybko jakby chciał, aby nikt go nie zobaczy.
- Ron! - krzyknął Hary i ruszył w kierunku przyjaciela. Nie był co prawda pewien, że to on, ale coś mu mówiło, że jest to jego przyjaciel. - Ron, gdzie ty byłeś?
Zakapturzona postać nie odezwała się. Chłopak zastanawiał się przez chwilę czy nie wyciągnąć różdżki, ale owa postać wyprzedziła go i już celowała w jego pierś.
- Co ci odbiło Ron?! - krzyknął Harry i siegnął po własną różdżkę kiedy postać powiedziała:
- Drętwota!
Szkarłatne światło ugodziło Harry'ego w pierś. Chłopak znieruchomiał i upadł na twarz w wilgotną trawę.
- Wybacz Harry - rozległ się głos z pod kaptura. - Musiałem to zrobić.
Postać obeszła nieruchome ciało i szybko wkroczyła do zamku gdzie zniknęła za rogiem korytarza.
*****
Harry otworzył oczy. Zobaczył granatowo czarne niebo, a kiedy podniósł się z ziemi strasznie rozbolała go głowa. Przycisnął prawą dłoń do potylicy i ruszył powoli w stronę wrót. Niebardzo wiedząc gdzie idzie dotarł w końcu do swojego pokoju. Otworzył drzwi i nawet nie rozglądając się czy w środku nie ma Rona rzucił się na łóżko mówiąc:
- To mi sie ostatnio bardzo często zdarza.

----------------
Przepraszam, że tak krótko, ale jak już mówiłem nie mam veny. Dodałem ten part tylko dlatego, że coś mnie nie szło. Sam nie wiem co. wink.gif
Jeżeli są błędy to proszę mi je wytknąć.
Pozdrawiam.

Napisany przez: Mellisa 27.02.2004 13:20

na samym poczatku błedy/literowki

QUOTE
kto wysłał go w gąb lasu

QUOTE
Eybacz Harry

QUOTE
ruszył powoli w stroną wrót


to tyle zauwazylam na pierwsze przeczytanie...

ogolnie bardzo ciekawie sie zapowiada, dlatego nie mozesz nas tak trzymac w niepewnosci i szybciutko dodaj kolejnego parta... =)

Juz nie moge sie doczekac...
happy.gif

=*

Napisany przez: anagda 27.02.2004 14:20

WOW! przeczytałam to wszystko i jestem pełna podziwu. bardzo mi się podob. sa drobne błędy (każdemu się zadrza). nie moge sie doczekac kolejnego parta!

Napisany przez: Alisia 28.02.2004 19:40

Co by tu pisać.... Opowiadanie fajne, ciekawe napisane, chociaż nie jest bez błędów. Nie mozna oczekiwać, ze sprawdzisz wszystkie dotychczasowe party i wyłapiesz literówki, ale wspominam o tym na przyszłość. jak sam mówiłeś, przyjmujesz krytykę, bo moze ci pomóc, dla tego wspominam o tych aspektach nieciekawych wink.gif
W kazdym razie, nawet nie wiesz, jak długo się to wszystko czytało, ani nawet, jak mnie oczy szczypią. Na serio. Mam coś z monitorem, więc już kończę...
Ale wcale nie żałuję, ze przeczytałam... laugh.gif Życzę weny!
Alisia

Napisany przez: Kiniulka 28.02.2004 21:47

Bardzo fajny fick. Błędy minimalne ... tak jak zauważyła Anagda "Każdemu się zdarzają". Szkoda że tak rzadko dajesz nowe party.
Jeżeli dałoby radę to bardzo ucieszyłabym się, gdyby w następnym parcie ukazała się moja postać.... przemyśl to ... Życzę Ci weny i powodzenia.

Napisany przez: Yhma 29.02.2004 10:23

Merkury ty wiesz jak bardzooo lubię twój ff.
Błędy są,ale nie chce mi się ich łapać.
Merkury,a p'prppos kiedy będzie II część?

PS:Jest super!

Napisany przez: Bunny_Kou 06.03.2004 18:53

Merkury jak smiesz =P

Masz pisac i koniec!

Weny kurde zycze!!

~~najwierniejsza fanka~~

Napisany przez: Kiniulka 11.03.2004 22:21

Już tak dawno nie było nic nowego sad.gif Marky mam nadzieję że twoja wena wkrótce wróci i znowu będziemy mogli zachwycać się twoim jakże oryginalnym fickiem. Pozdrawiam.

Napisany przez: Bunny_Kou 20.03.2004 10:56

hmmm... Merkury juz tyle czasu minelo a Ty nic.... napisz cos bo sie zielona ze zlosci robie tongue.gif

Napisany przez: Merkury 20.03.2004 14:17

No dobrze... Skoro tak prosicie to mogę wstawić kolejnego parta... (mimo tego, iż chciałem usunąć ten fick wink.gif)
Życzę miłej lektury.

BTW
Nie bijcie jak będzie dupiasty. wink.gif

****************

Harry otworzył oczy. Z korytarza dobiegały go krzyki kilku osób. Wstał i szybko wyszedł z komnaty. Skręcił w lewo i zobaczył Dumbledore'a, Moody'ego, Syriusza i paru innych aurorów kłucących się z... Ronem.
- Co tu się dzieje? - zapytał podchodząc do grupy ludzi.
- Odsuń się, Potter - zagrzmiał Moody i wyciągnął różdżkę celując nią w Rona.
- Co pan wyprawia?! - krzyknął Harry i podbiegł do przyjaciela. - Ron! Co tu się dzieje?!
Chłopak nie odpowiedział. Stał jakby został spetryfikowany, a potem powoli zaczął wyciągać swoją różdżkę nadal patrząc na Dumbledore'a. Urwał lewy rękaw swojej szaty ukazując Mroczny Znak.
- Jestem Śmierciożercą! - wybuchnął nagle. Obrócił się na pięcie, wypowiedział parę dziwnych słów i machną ręką w kierunku trzech aurorów. Na chwilę zapadła cisza. Nikt się nie odzywał. W powietrzu unosił się dziwny odór, a potem Ron rozłorzył ręce. Wszystko zawirowało, aurorzy zostali rozerwani na strzępy. Moody ryknął z wściekłości.
- Crucio!
Szkarłatny promień pomknął ku Ronowi, ale ten tylko powiedział Protego po czym odwrócił się i wybiegł z zamku kierując się do lasu.
- Zabijcie go! - krzyknął Syriusz.
Wszyscy członkowei Szwadronu Feniksa wyciągnęłi własne różdżki i pobiegli za Ronem.
- Zamordujcie tego szmatławca! - wrzasnął Moody za czarodziejami.
Harry stał sparaliżowany strachem. "Ron? Śmierciożercą?" Ale, dlaczego?"
- Potter - zabrzmiał mu przy uchu głos aurora. - Idź do pokoju.
Harry posłusznie wrócił do swojej komnaty i poożył się na łóżku. Chciał zasnąć. Chciał zapomnieć o tym co się przed chwilą wydarzyło. Miał nadzieję, że to tylko koszmar. Ale nie, to była prawda. Jego najlepszy przyjaciel przeszedł na Ciemną Stronę i stał się poplewcznikiem Voldemorta. Dlaczego to zrobił? Dlaczego?

(ciąg dalszy nastąpi. Ale, czy aby na pewno?)

**************

Przepraszam, że tak krótko, ale veny nie mam zupełnie. sad.gif
Pozdrawiam.

Napisany przez: genio1 21.03.2004 10:56

Masz pisać................!!!!!!!

Napisany przez: Merkury 11.05.2004 21:14

Witam po baaaaardzo długiej przerwie.
Nie wiem jak mi wyjdzie ten part więc jeżeli wypadnie źle to proszę nie bić, ok? smile.gif
Zapraszam do lektury.

*****************

Harry jeszcze długo słyszał głosy członków Szwadronu, którzy szukali Rona po całych terenach przyzamkowych. Nadal nie mógł się otrząsnąć z szoku, kiedy dowiedział się, że jego najlepszy przyjaciel jest śmierciożercą. Dopiero około północy głosu aurorów, magów i czarownic ucichły kiedy cała armia wracała do zamku. Postanowił porozmawiać z Syriuszem na temat tego co się wydarzyło przed paroma godzinami. Wciągnął buty na nogi i szybko opóścił swoją komnatę zmierzając prosto do sali jadalnej. Już chciał wejść kiedy usłyszał podniesione głosy Dumbledore'a, Moody'ego i Syriusza. Przytknął ucho do drzwi i przysłuchiwał się wymianie zdań.
- Trzeba go znaleźć i zabić - rozległ się grobowy głos aurora.
- Nie. Może nie jest śmierciożercą z własnego wyboru - odrzekł Syriusz, ale jego ton nie był zbyt przekonujący. - Może został zauroczony.
- Daj spokój Syriuszu! - warknął Moody i ciągnął dalej - Albusie, daj mi kilku potężnych magów, a znajdę to ścierwo i zabiję, choć nie lubię tego robić - dokończył ściszonym głosem.
- Dobrze Alastorze. Weź tych, których zechcesz, tylko nie mów Arturowi i Molly co zamierzasz zrobić - powiedział dyrektor jak zwykle spokojnym głosem. - A teraz, jeżeli pozwolicie, udam się do Londynu. Dobranoc.
Harry usłyszał szuranie krzesła więc szybko schował się w pobliskiej komórce na miotły pozostawiając jedynie wąską szparę, aby móc dostrzec kiedy droga będzie wolna. Drzwi od sali rozwarły się i wyszedł z nich Albus Dumbledore, a zaraz za nim pokuśtykał Moody. Harry poczekał aż kroki mężczyzn ucichnął i dopiero wtedy opuścił swoją kryjówkę. Zatrzasnął pospiesznie drewnanie drzwiczki i wszedł do sali jadalnej, w której, za długim stołem, siedział samotnie Syriusz. Chłopak podszedł do niego i powiedział spokojnie:
- Syriuszu, czemu nie powiedziaeś Moody'emu, aby dał Ronowi spokój? Przecież nie wiemy czy nie jest pod wpływem uroku Imperius, prawda?
Minister spojrzał na niego, a w jego oczach błyskały ogniki desperacji jakich Harry jeszcze u niego nie widział.
- On zabił trzech aurorów, Harry. Trzech aurorów jednym zaklęciem. Nie ma innego wyjścia.
- Przecież to także twój przyjaciel! - powiedział chłopak trochę głośniej.
- Tak, był nim, ale po tym co zrobił nienawidzę go. Przykro mi, Harry.
- Nie! Lecę go szukać! Oni nie mogą go zabić!
Odwrócił się i ruszył szybkim krokiem ku drzwiom, a kiedy minął próg mężczyzna powiedział:
- Harry, jutro dowie się o tym Aethernus i wtedy Ron na pewno nie przeżyje. Aethernus nigdy nie pozostawił kogoś przy życiu jeżeli kazano mu kogoś zabić. Nie możesz już nic zrobić.
Chłopak stał w progu i myślał o słowach swojego ojca chrzestnego. Nie wiedział jak ma to skomentować więc ruszył wolnym krokiem ku swojej komnacie rozmyślając o sposobach wyciągnięca Rona z tego bagna.

***********

Mam nadzieję, że nie było tak źle. smile.gif
Jeżeli są błędy to proszę mi je wskazać.
Pozdrawiam.

Napisany przez: Mellisa 11.05.2004 21:40

QUOTE
przy zamkowych
\
razem
QUOTE
Nadal nie mógł się otrząsnąć z szoku, który nim wstrząsną

po pierwsze bląd, a po drugie wogole to zdanie takie srednie...
otrząsnął się, wstrząsnął... mysle, ze lepiej byloby uzyc innych słow
QUOTE
Dopiero około północy głosu aurorów, magów i czarownic ucichły kiedy cała armia wracała do zamku

do poprawki
QUOTE
na temat tego co się wydarzyło

przecinek po 'tego'
QUOTE
opóścił

jaki perfidny blad. Az razi w oczka ^^
QUOTE
Już chciał wejść kiedy

przecinek
QUOTE
Harry usłyszał szuranie krzesła więc szybko ...

przeinek przed 'więc'
wogole za malo przecinkow stosujesz, a uwierz, ze z tymi znaczkami byloby przejrzysciej. Nie chce mi sie wiecej braków przecinkow wypisywac, takze uwazaj nastepnym razem wink.gif

ogolnie ciekawie i strasznie sie ciesze z powrotu...
=)

Napisany przez: Kiniulka 26.05.2004 21:30

Bardzo fajny ... szkoda, że taki krótki. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się nowy part. Błędów nie będę wypominać, bo zostały wytknięte w poprzednim poście. Pozdrawiam.

Napisany przez: Bunny_Kou 27.05.2004 19:15

hmm.. daawno na tym forum nie bylam, a widze ze ominal mnie tylko jeden part.. Merkury dlaczego nie piszesz??? Masz pisac!!!

I wez mnie zaczep na gg, bo listy nie mam a potrzebuje z Toba pogadac XD

Napisany przez: genio1 09.06.2004 20:03

Widzę, że ten fick podupadł. Czy będą następne party?? Chciałbym, aby były...

Napisany przez: Kiniulka 09.06.2004 20:54

Każdy fan tego fick`a by chciał żeby były następne party. Niestety Merkury dał sobie z nim spokój. sad.gif cry.gif

Napisany przez: Merkury 11.06.2004 22:35

QUOTE (Kiniulka @ 09.06.2004 20:54)
Każdy fan tego fick`a by chciał żeby były następne party. Niestety Merkury dał sobie z nim spokój. sad.gif cry.gif

A dziwisz się, Kiniulka?
Przecież te ostatnie party, o ile można je tak nazwać, to jest kicz i szmelc, a nie party. Poprostu już nie umiem pisać. Może, kiedyś jeszcze vena do mnie wróci, choć szczerze mówiąc wątpię, że taki dzień nadejdzie. wink.gif

Napisany przez: Atlashia 12.06.2004 13:38

Boze, jaka ja brutalna! ^^

Podoba mi sie, chociaz mam wrazenie, ze czasem piszesz po prostu na sile. Poczekaj, az dol przejdzie - zacznij pisac znowu z nowym paBerem. XD

Napisany przez: Merkury 26.09.2005 22:28

No cóż, pomyślałem, że może wrócę i coś napiszę. smile.gif
Nie wiem kto z byłych fanów tego ficka jeszcze tu jest, ale może ktoś się znajdzie. biggrin.gif

**********

Nastał świt. Na trawie jak zwykle błyszczały niewielkie kropelki rosy. Liście poruszały się lekko w słąbym wietrze, a Harry leżał na łóżku i wciąż rozmyślał. Nie wiedział co może zrobić dla swojego przyjaciela, ale czy on wciąż nim jest skoro stanął po stronie Voldemorta? Czy można go nazwać przyjacielem skoro zabył trzech bardzo dobrych aurorów jednym zaklęciem? Może jednak dobrze, że zostanie zabity... Jednak trudno było mu się z tym pogodzić. Wstał z łóżka i podszedł do okno - widać z niego było portal prowadzący na błonia. Po kilku dłuższych chwilach wyszedł z niego Aethernus - trudno było nie poznać tych białych włosów, nawet z takiej odległości - spieszący w kierunku bramy. Chłopiec odszedł od okna i ruszył w kierunku drzwi, już miał je otworzyć kiedy same się otwarły ukazująć wysoką postać Albusa Dumbledore'a.
- Witaj Harry - powiedział jak zwykle spokojnie i z uśmiechem, który mimo wszystko był nieco bledszy niż zazwyczaj. - Chciałbym, abyś poszedł ze mną do Komnaty Jadalnej, jest tam już Alastor, Syriusz i Aethernus.
- Dobrze panie profesorze - odrzekł sztywno i dał się wyprowadzić z komnaty.
Kiedy szli korytarzem czuł jakby niepasował do tego miejsca, jakby był kimś obcym w tym świecie, pełnych kłamstw i oszustów. Każdy element zamku wydawał się być za jakąś kurtyną mgły; niewyraźny, lekko przyciemniony. Weszli do sali.
Poza osobami wymienionymi przez Dumbledore'a było tu również około stu innych magów oraz około dwustu aurorów, wszyscy pogrążeni byli w rozmowie, ale natychmiast zamarli, gdy tylko wrota się otworzyły. Dyrektor wskazał Harry'emu miejsce obok Syriusza, a sam usiadł przy końcu stołu.
- Panowie - zaczął - spotkaliśmy się tutaj, aby naradzić się w sprawie niezywkle ważnej oraz niebezpiecznej. Jeden z nas, Ronald Weasley, jest poplecznikiem Lorda Voldemorta. Niewiadomo od jak dawna dla niego pracuje, jednak pozostaje faktem, że teraz jest naszym wrogiem. Wczoraj z Alastorem Moddy'm oraz z Ministrem dyskutowaliśmy na ten temat i podjęliśmy pewną decyzję jednak chciałbym się zapoznać z waszym zdaniem - usiadł, złożył dłonie i zaczął się przypatrywać wszytkim po kolei. Nagle głos zabrała jeden z niewielu zakapturzonych czarodzieji.
- Uważam, że powinniśmy go złapać i sprawdzić czy nie jest pod wpływem klątwy Imperiusa.
- Ależ Sigonie, on zabił trzech aurorów jednym zaklęciem - odpowiedział natychmiast Kingsley.
- Jednak trzeba się upewnić czy zrobił to z własnej woli.
- Co tu jest to sprawdzania i udowadniania - zagrmiał Moddy - trzeba gówniarza zabić i będzie po kłopocie.
- Alastorze, prosze... Niech inni się wypowiedzą - przerwał mu Albus zachęcając gestem innych do kontynuowania dyskusji.
Przez kilkanaście minut wszyscy wymieniali się opiniami na te temat, aż w końcu powstał Aethernus i powiedział:
- Uważam, mimo wszystko, że powinniśmy go natychmiast uśmiercić. Wiem, że jest on przyjacielem wielu z nas, ale teraz stał się wrogiem, potężnym wrogiem, jako, że sam go uczyłem. Takie jest moje zdanie i proponowałbym, abyście panowie jak najszybciej podjęli decyzje w tej kwestii jako, że czas działa na naszą niekorzyść.
Usiadł i obrzucił wszystkich stalowym spojrzeniem. Odyło się głosowanie i... za uśmierceniem było prawie sto procent. Dumbledore szepnął coś do Aethernusa i Moddy'ego po czym wstał i ogłosił koniec zebrania. Wszyscy czarodzieje powoli zaczęli opuszczać salę, tylko Harry pozostał na swoim miejscu nawet nie podnosząc głowy. Poczuł, że ktoś stoi obok niego, odwrócił głowę i zerknął w góre - to był Syriusz.
- Przykro mi Harry, ale nie można było zrobić tego inaczej.
- Można było - warknął Harry i spowrotem zaczął przypatrywać się swoim dłoniom.
- Zrozum Harry, on jest wrogiem, a że przebywał wśród nas jest jeszcze groźniejszy. Musze go zabić, imo faktu, że nie chcę - rzekł cicho Aethernus siadająć obok Syriusza.
- Odwal się... Wiem, że uwielbiasz zabijąć! Dziwie się, że nie jesteś po stronie Voldemorta! Pasowałbyś do Malfoy'a i całej reszty tych popaprańców - krzyknął Harry i energiczne wstał przewracając krzesło.
Na chwilę twarz młodzieńca skamieniała, palce prawej dłoni zacisnęły się, po czym powoli rozluźniły, a na jego twarzy ponownie zagościł lekki usmiech.
- Może i bym pasował, ale zauważ, że ja zabijam tylko tych złych, a nie niewinnych mugoli czy też zwykłych czarodzieji i czarodziejki. Skoro tego nie rozumiesz nie mamy o czym rozmawiać - dodał, podniósł się i szybkim krokiem opuścił salę.
Syriusz dodał po cichu - Nie było innego wyjścia, Harry - po czym sam wyszedł pozostawiając chrześniaka z mętlikiem w głowie i łzami cisnącymi się do oczu.

**********
Ech, nie wiem jak wypadło. Mam nadzieję, że ktoś to skomentuje. smile.gif
Jeśli nie jest tragicznie to może zaczę ten topic kończyć, a jak nie to... nie. tongue.gif

Pozdrawiam.

Napisany przez: Tomak 27.09.2005 17:32

fick jest fajny. O błedach nie mówie bo niezwracam na to uwagi. napoczatku zraził mnie troche ten eliksir wskrezszajacy czy cos takiego, puki go niebyło to wszystko mialo jakis sens a takto zabija cie to cie ktos ozywi ty kogos zabijesz to on i tak moze zmartwychstac sobie, zklecia niewybaczalne sa juz legalne,kazdy robi co chce to takie troche dziwne. ale ogólnie fick niezł i fabuła ciekawa.

Edit:
Syriusz ministrem magii to raczej troche dziwne według mnie. Akcja dzieje sie bardzo szybko czasami nie jest to zaznaczone nawet ze opisujesz juz cos innego i jak sie opusci ze 2 linijki to całkiem co innego sie wydarza

Napisany przez: Czarny Łowca_ 27.09.2005 18:36

Takie to jest troche dziwne. Rona mają zabić, a przecież jest ten eliksir, więc jaki sens ma zabójstwo jak można go ożywić i znowu zabić i znowu......
Fick jest fajny i przyjemnie się czyta. Błedów nie widze. Czekam na następną część.
zelka1.gif na pokrzepienie. Narazi bez procentów tongue.gif

Napisany przez: Merkury 27.09.2005 20:31

Spokojnie. smile.gif
Już wszystko przemyślałem - a miałem na to ponad rok w końcu - i wiem co zrobić, aby trochę naprawić ten fick. biggrin.gif

Jak tylko znajdę kilka wolnych chwil to skrobne nowy part. wink2.gif

Napisany przez: Katarn90 27.09.2005 21:14

Szczerze mówiąc nie podoba mi się w ogóle ten ff. Wszystko dzieje się zbyt szybko. Raz ominąłem bodaj jedną linijkę i od razu się połapałem, bo akcja traktowała całkowicie o czym innym. Same dialogi, żadnych opisów (mówisz, że Ron wszedł do gabinetu i nie opisujesz jaki on jest - to jest przykład). Ale skoro ff ma swoich fanów to pisz go dalej. Tym bardziej, że ostatnio jakby dajesz więcej opisów. Przydałoby się, żaby jakiś dobry forumowy pisarz (Anulcia, Kkate) pisała z tobą, albo pomagała ci pisać, a wtedy byłoby dobrze. Bóg zapłać.

Napisany przez: Bunny_Kou 21.10.2005 18:25

Me psypełzło żeby rozkazać Ci pisać!

Napisany przez: Mellisa 06.11.2005 17:14

mówiłam, że się wypowiem

pomijając temat ficka
który bardziej lub mniej może odpowiadać
zajmę się moim ogólnym wrażeniem

świetne porównania stosujesz.
'kurtyna mgły' bardzo obrazowo wprowadza
w magiczny charakter opwowieści.
to tylko przykład

jakieś drobne literówki
rozpraszające troszku
bo zamiast myśleć co zaraz zrobi Dumbledore
zastanawiam sie jaki głębszy sens jest
w pisaniu literki 'ą' w słowie 'słaby'

taki los czepialskich
i ich ofiar
^^


Napisany przez: Red Rose 06.11.2005 22:40

Merkury..... a więc jeszcze piszesz. Cuż za niespodzianka. To dobrze, pisz, pisz, w końcu wszyscy tak kochają twój ff. A składnią i gramatyką się nie przejmuj. To nie jest najważniejsze. No, powodzenia. Może nawet przeczytam to, co tam stworzyłeś... wink2.gif

Napisany przez: Dorcas Ann Potter 12.11.2005 15:09

To pierwszy fick Twojego autorstwa, jaki przeczytałam. Spodobał mi się, ale dlaczego części takie krótkie sad.gif . Tak, wiem, to pytanie retoryczne. Podziwam, ze masz chęć pisania i gratuluję świetnego opowiadania smile.gif .

Napisany przez: Kiniulka 14.11.2005 22:52

Ziombel bombel no nie mogę wróciłeś tongue.gif hihi biggrin.gif:D ale fajnie smile.gifsmile.gifsmile.gif Super że znowu nabrałeś ochoty na pisanie smile.gif kurcze skrobnij cosik nowego smile.gif smile.gif smile.gif pozdrówa dla Ciebie Merkury smile.gifsmile.gifsmile.gif

Napisany przez: Dorcas Ann Potter 15.11.2005 09:09

Pisz, pisz ludzie czekają (Ależ ja nie popędzam smile.gif

Napisany przez: Mev 28.11.2006 22:30

Ta, czekają, czekają, a ja go będę popędzał xD tongue.gif

Napisany przez: hazel 01.12.2006 03:08

Wiem, że mogłabym teraz powiedzieć, że archeologią zajmujemy się trzy piętra niżej, i że według obowiązującej na tym forum etykiety nie odkopujemy tematów, które mają rok czasu, ale wiem, że zaraz wpadnie tu jakiś mod i zrobi to dużo bardziej fachowo ode mnie.

Napisany przez: em 01.12.2006 09:14

w myśl regulaminu (tak, tak, jest tu coś takiego) zamykam i przenoszę do LW. Natomiast nie polecam regularnego odkopywania tematów, Mev, za to bywają tu sankcje.

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)