Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )


Vanillivi d'Azurro Napisane: 05.07.2006 21:59


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Przeczytałam Wasze komentarze, i trochę żałuję, że nie dowiedziałam się z nich czegoś bardziej konkretnego, na temat tego co powinnam poprawić. Nigdzie też nie napisałam, że tego nie skończę, pisałam tylko, że chcę się od Was dowiedzieć, czy powinnam pisać to dalej w takiej formie jak teraz, coś zmienić, czy wogóle opowiadanie jest tak beznadziejne, że należy je od razu skasować.

QUOTE
Jesteś pewna, że znasz definicję mariji zuzanny? (;

Tak, znam, po prostu zastosowałam skrót myślowy aby uniknąć niepotrzebnego rozrośnięcia się wprowadzenia. Chodziło mi o to, że często ktoś kto nadaje bohaterce takie samo imię jak swój pseudonim, tworzy bohaterkę wyidealizowaną, taką jaka sam chciałby być, czyli Mary Sue. Nie chciałam, żeby ktos od razu tak zaklasyfikował moją postać.

Przepraszam za brak ankiety, ale żadko bywam na tym forum i nigdy nie zwróciłam uwagi na taki zwyczaj.
A co do kursywy, to cały tekst nie jest nia napisany, tylko fragmenty w których wybiegamy w przyszłość, jak na przykład wstęp, który tutaj wkleiłam. Pierwszy rozdział jest już pisany normalnie.

Poprawiam błąd znaleziony przez Was i mam nadzieję, że w przyszłości dowiem się od was więcej na temat fabuły.
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #269466 · Odpowiedzi: 5 · Wyświetleń: 3501

Vanillivi d'Azurro Napisane: 05.07.2006 01:03


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Chciałam Wam zaprezentować wstęp do mojego opowiadania, jesli się spodoba, będą następne części. Z góry chcę uprzedzić oskarżenia o marysuizm, spowodowane tym, że główna bohaterka ma ten sam pseudonim co ja. Chciałam to zmienić, bo wiem, że tego typu rzeczy wpływają negatywnie na odbiór opowiadania, jednak jestem bardzo przywiązana do swojej postaci z która mam wiele cech wspólnych, a niektóre wątki są jakby żywcem wzięte z mojego życia, dlatego sądzę, że inne nazwisko byłoby sztuczne i niepasowało do niej. Życzę miłej lektury.


Manifest krwi


16 maja 2022

Czasem, kiedy zamykam oczy, znikają wszystkie problemy dnia codziennego, a moje myśli zaczynają krążyć swobodnie po Oceanie Wyobraźni. Niekiedy zatrzymują się gdzieś w bliżej nieokreślonym miejscu na Morzu Adriatyckim, gdzie na statku Viktoria V. Marszałek Cukiereczek spotyka się z Panem R. i wtedy już wiem, że życie jest podłe i nic się na to nie poradzi.
- Chociaż nie, Panie Marszałku, ma Pan rację, trzeba przynajmniej próbować – westchnę patrząc gwiazdy i zobaczę, jak Marszałek Cukiereczek wzruszy ramionami z mina człowieka, któremu już dawno przestało na czymkolwiek zależeć, po czym spyta rzeczowo:
- Czemu chciał się Pan ze mną widzieć w tak nietypowym miejscu? Jutro rano mam ważne spotkanie w swoim biurze w Marsylii… - Marszałek wyjrzał niepewnie za burtę i spojrzał na niebo, na którym pojawiły się już pierwsze gwiazdy. – Cholera, zaklął w myślach, robi się coraz później.
- Zapewniam Pana, będzie Pan na czas - odrzekł pan R. – Swoją drogą, podziwiam Pana. Po tym wszystkim co miało miejsce jeszcze stara się Pan naprawić co się da….
Marszałek Cukiereczek zaśmiał się gorzko.
- Raczej rozwalić to, co jeszcze zostało. Niech to się jak najszybciej rozpadnie i gdy ze starego świata już nic nie zostanie, będziemy mogli na jego gruzach zbudować nowy, lepszy.
Lepszy. Cóż to słowo mogło znaczyć dla nich, którzy i tak przegrali? Zresztą nie ważne, Pan R. nie zaprosiłby przecież tutaj Marszałka Cukiereczka tylko po to , by rozmawiać o polityce. A więc, panie R., wyjaśni pan, o co chodzi? Bo czytelników już męczy ta niewiedza… Zresztą, Marszałek Cukiereczek też chętnie dowiedziałby się jaki jest cel tego spotkania…
- Chciałbym żeby opowiedział mi Pan o kimś. Był Pan dla niej kimś szczególnym.
- Kto to taki?
- Vanillivi d’Azurro. – powiedział szybko.
- Vanillivi d’Azurro? – zdziwił się Marszałek Cukiereczek. - Przecież ja prawie nie znam tej dziewczyny. Nie widziałem jej od lat.
- Pamiętam, że pracowała dla pana.
- Można tak powiedzieć, choć widzieliśmy się zaledwie kilka razy. Reprezentowała nasze interesy w Strasburgu. Ale przecież pan o tym wie, więc czego chce pan się dowiedzieć ode mnie? Jaką była pracownicą?
- Pamiętam, że wszyscy początkowo mieli wątpliwości, gdy pan mianował na to stanowisko tak młodą i niedoświadczoną osobę. Pan jednak zawsze ją sobie chwalił. Szybko udowodniła, ze miał pan rację. Proszę jednak nie mówić o wynikach, jakie odnosiła w pracy. Wiem dużo na ten temat, w końcu niejednokrotnie bardzo nam pomagała. Proszę opowiedzieć lepiej, o jej życiu osobistym. Wszystko, co pan o niej wie.
Sytuacja, w której się znalazł, coraz bardziej go zdumiewała. Stał na statku, płynącym w bliżej nieokreślonym celu i oczekiwano od niego od niego opowieści o kimś, kto przestał istnieć i dzisiaj już nie powinien mieć żadnego znaczenia. Spojrzał się zdumiony na przyjaciela i zapytał:
- Dlaczego myśli Pan, że jestem właściwą osobą?
Pan R. tylko się uśmiechnął.
-Dobrze wiem, że kiedy umarła, przeprowadził Pan śledztwo w tej sprawie. Włamał się pan do jej komputera, przeszukał pan posiadłość von Eiselbergów w Niemczech i pokój w hotelu w Strasburgu. Rozmawiał pan ze wszystkimi, którzy mogli coś o niej wiedzieć .
Marszałek zaczerwienił się lekko, minę miał jak uczeń, któremu zarzucano ściąganie.
- Ja nie… - wyjąkał.
- O nic pana nie oskarżam. Nie chcę też nikogo oceniać, nie interesuje mnie też w tej chwili, ile osób zabił każdy z pańskich informatorów. Chcę po prostu wiedzieć.
- Nie wiem, czy potrafię - mruknął Marszałek Cukiereczek. Za jego plecami słonce chyliło się ku zachodowi.
- A kto by mógł uczynić to lepiej od Pana? – spytał Pan R, i spojrzał się na niego zachęcająco.
Marszałek wiedział, że jest wiele takich osób. Najpierw pomyślał o jej matce i siostrze, jednak szybko uznał to za kiepski pomysł. Ojca w ogóle nie brał pod uwagę. Eiselberg pewnie widział więcej od niego, ale on już od ośmiu lat ukrywał się w Paragwaju. W jego umyśle pojawiały się nazwiska przyjaciółek Vanillivi, jej koleżanek i kuzynek jednak wszystkie szybko znikały. Kiedy zaczął myśleć o jej nauczycielach, poddał się i w duchu zgodził się Panem R., że być może naprawdę był osobą, którą należało pytać, jeśli chciało się czegoś dowiedzieć o Vanillivi.
- Zgoda – powiedział – opowiem panu o niej.
Pan R. popatrzył się na niego zachęcająco.
Marszałek Cukiereczek przypomniał sobie, jak sześć lat temu, dokładnie czternastego kwietnia dwa tysiące szesnastego roku, czyli trzy dni po śmierci dziewczyny włamał się do zabezpieczonego przez policję pokoju hotelowego, który wynajmowała. Pokonał mnóstwo zabezpieczeń zarówno tych zastawionych przez Ministerstwo Magii, prowadzące śledztwo w tej sprawie, jak i tych, które przygotowała sama Vanillivi.
Najtrudniej było włamać się do jej laptopa, jednak Marszałkowi udało się odgadnąć większość haseł. Gdyby ktoś go spytał, jak to zrobił, powiedziałby, że po prostu rozumiał Vanillivi, ale wiedział, że ta odpowiedź zawierała kłamstwo; nikt tak naprawdę nie mógł zrozumieć tej dziewczyny i Marszałek zdawał sobie z tego sprawę. Jedynie Vanillivi rozumiała swoje postępowanie i to prawdopodobnie też nie do końca. Tak więc Marszałek Cukiereczek, odgadując hasła zabezpieczające jej pliki wykazał jedynie, że rozumie ją w stopniu troszkę większym niż inni.
Marszałek czasem zastanawiał się po co czarodziejce komputer. Gdy jednak przejrzał zawartość komputera Vanillivi, zrozumiał jak bardzo było jej przydatne zaklęcie pozwalające na korzystanie z urządzeń elektrycznych w miejscach oddziaływania magii, opatentowane na Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów w Kioto w roku dwa tysiące czwartym.
Oczywiście, nie wszystko co tam znalazł przedstawiało jakąkolwiek wartość. Większość do niczego nie była mu już potrzebna, jak nielegalne mp3, które Vanillivi ściągała z Internetu, czy wiersze, które pisała. To może zabrzmieć cynicznie, ale w końcu kogo interesuje jakiej muzyki słuchała zmarła pracownica Europejskiego Ministerstwa Magii? Marszałek Cukiereczek gdzieś w głębi duszy wiedział, że nawet takie szczegóły mogą wiele powiedzieć na temat czyjegoś charakteru, ale on przecież przegrał, więc jego zdanie nie ma nic do rzeczy.
W komputerze Vanillivi odkrył tajne kopie projektów nad którymi pracowała dla Ministerstwa, jednak najcenniejsza była zawartość jej skrzynki pocztowej, której Vanillivi nie opróżniła przed śmiercią, zawierająca między innymi listy, które wysyłała do męża i pamiętnik, prowadzony przez nią od dziewiątego roku życia.
Marszałek Cukiereczek przyglądał się nerwowo ikonie pamiętnika i w tym momencie zawahał się – przez jedną chwilę miał wątpliwości, czy słusznie postępuje, bo niby czemu miałby sobie przywłaszczać prawdo czytania jej prywatnych zapisków. Albo po prostu bał się, że nie będzie w stanie zrozumieć tego, co tam znajdzie…
Powoli przesunął wskaźnik myszki i w końcu kliknął. Wpisał hasło i zaczął czytać. W tej chwili poczuł, że zagląda w najczarniejsze, najbardziej perwersyjne zakątki spaczonej wyobraźni tej dziewczyny… Oczywiście wiedział, że pamiętnik zawiera wiele ubarwień i przekłamań, a niektóre fragmenty były pisane szyfrem. Nie zrozumiał naturalnie wszystkiego, ale lektura pamiętnika i późniejsze rozmowy z niektórymi jej… hm…znajomymi Vanillivi pozwoliły mu na nakreślenie ogólnego obrazu sytuacji, która doprowadziła do śmierci dziewczyny.
- Vanillivi d’Azurro przyszła na świat 11 września 1989. roku, jako… - Marszałek Cukiereczek rozpoczął swoją opowieść…
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #269398 · Odpowiedzi: 5 · Wyświetleń: 3501

Vanillivi d'Azurro Napisane: 02.07.2006 13:55


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Ja wiem, że niektórym może się to wydać trochę dziwne, ale mój bogin z cąłą pewnością wyglądałby jak ćwiartka grejpfruta.
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #269013 · Odpowiedzi: 312 · Wyświetleń: 190635

Vanillivi d'Azurro Napisane: 07.04.2006 00:37


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Nie, Emoticonko, nie wierzymy w to.
Ale Voldemort must die (szkoda mi kolesia swoją drogą), a Potter niech żyje i żałuje tego, co zrobił.
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #259499 · Odpowiedzi: 144 · Wyświetleń: 28127

Vanillivi d'Azurro Napisane: 18.01.2006 17:02


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Ja tam najbardziej lubię czarną magię, a że się jej nie naucza w Hogwarcie, to OPCM też może być. Za to wogóle nie lubię eliksirów i zielarstwa - za dużo paprania się.
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #248305 · Odpowiedzi: 116 · Wyświetleń: 119248

Vanillivi d'Azurro Napisane: 05.01.2006 01:16


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


A mój patronus to mały, słodki kotek czarodziej.gif
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #246944 · Odpowiedzi: 408 · Wyświetleń: 150547

Vanillivi d'Azurro Napisane: 01.10.2005 23:23


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Toroj, uwielbiam twoje opowiadanka. To jest po prostu cudne! Miodzio!
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #239304 · Odpowiedzi: 103 · Wyświetleń: 46877

Vanillivi d'Azurro Napisane: 01.10.2005 23:16


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Zapowiada się interesująco, chociaż tytuł, a raczej jego brak, nie zachęca do przeczytania. No, ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
Pozdrawiam i weny życzę.
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #239303 · Odpowiedzi: 7 · Wyświetleń: 4828

Vanillivi d'Azurro Napisane: 01.10.2005 23:13


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Bardzo mi się podoba. Zupełnie nie przypomina ksiązek Rowling, ale to chyba dobrze. Fajne i oryginalne.
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #239302 · Odpowiedzi: 4 · Wyświetleń: 4522

Vanillivi d'Azurro Napisane: 01.10.2005 01:57


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Sorrki, ale to "coś" strasznie mi się nie podoba. Mało oryginalne, mnóstwo błędów i o wiele za krótkie. Poćwicz najpierw pisanie "do szuflady" i wklejej dopiero, gdy coś ci z tego wyjdzie!
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #239264 · Odpowiedzi: 11 · Wyświetleń: 5860

Vanillivi d'Azurro Napisane: 01.10.2005 01:39


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Szczerze mówiąc, to opowiadanko nie powaliło mnie. Nie jest złe, ale dość banalne i truno się nim zainteresować. Ale, puz dalej, zobaczymy co ci z tego wyjdzie.
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #239263 · Odpowiedzi: 40 · Wyświetleń: 12768

Vanillivi d'Azurro Napisane: 22.09.2005 23:33


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Ja wiem, że to może wydawac się śmieszne, ale mój bogin wyglądałby jak wielki, obrzydliwy pająk, albo inne paskudztwo... ble...
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #238670 · Odpowiedzi: 312 · Wyświetleń: 190635

Vanillivi d'Azurro Napisane: 22.09.2005 23:26


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


QUOTE(Mroczny Wiatr @ 22.09.2005 22:54)
huh.gif  cd a kiedy n?
*


Wiecie, sorrki, ale w tym tygodniu byłam bardzo zajęta. postaram się napisać w sobotę, ale jeśli mi sie nie uda będziecie musieli zaczekać do czwartku, bo wyjeżdżam z klasą na wycieczke integracyjną.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #238669 · Odpowiedzi: 17 · Wyświetleń: 11108

Vanillivi d'Azurro Napisane: 17.09.2005 01:50


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Uważam, że Harry raczej przeżyje... Ale nie dlatego, że jestem optymistką... Raczej z tego powodu, że raczej nia nie jestem...
W koncu gdyby zgineli i Harry i Voldemort, kto by przypominał światu, że normalny to on jednak nie jest (świat)? Na własne życzenie zresztą. crying.gif
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #238075 · Odpowiedzi: 194 · Wyświetleń: 41250

Vanillivi d'Azurro Napisane: 13.09.2005 21:48


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Czytałam już wcześniej ten ff na blogu. Szczerze mówiąc, średnio mi się podoba. Jak na mój gust za dużo Snape'a , a fragmenty o Bractwie są po prostu nieciekawe. Najbardziej podoba mi się ten fragment, w którym Harry kpi sobie, że został prawą ręką Voldiego.
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #237857 · Odpowiedzi: 109 · Wyświetleń: 65010

Vanillivi d'Azurro Napisane: 12.09.2005 22:05


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Rachegedanken von Demut gepeitscht
Du siehst und hörst nichts mehr
Deine kranken Gefühle
geben ihm keine Chance
Deine Wut will nicht sterben
nur dafür lebst Du noch

Rammstein, Meine Wutt will nicht sterben

Część2

-Chcesz mnie zabić? - zapytała bacznie obserwując twarz siedemnastolatka.
-To się zobaczy- odparł Harry - na razie przyszedłem pogadać.
-Chcesz, żebym wydała ci wszystkie sekrety Czarnego Pana? - zapytała rozwścieczona. - Nie licz na to! Jestem najwierniejszym śmierciożercą i nigdy bym go nie zdradziła!
-Zawsze sądziłem, że Śmierciożercą zostaje się... bo ja wiem... ze strachu albo... - mówił jakby się nad czymś zastanawiał. - Ale nie. Ty jesteś inna. Ty naprawdę wierzysz, że to, co robisz ma sens. Zabijasz myśląc, że postępujesz słusznie... - na jego twarzy malowała się pogarda.
-Nie, nie... to nie tak... - powiedziała słabym, łamiącym się tonem.
-Nigdy tego nie zrozumiem - powiedział szorstko. - I bynajmniej nie zamierzam próbować...
Przyglądał się jej tymi swoimi cudownie czekoladowymi oczami, z których wyzierała jednak przerażająca pustka. Zupełnie jak Voldemort. Czarny Pan.
Uniósł różdżkę i wyszeptał zaklęcie:
-Crucio!
Bellatrix upadła na zimną posadzkę. Nie, przecież to tylko zwykłe Cruciatus. Cruciatus rzucone przez siedemnastolatka. No, może nie takiego zwykłego, ale za często to widziała... robiła to za często by mogło zrobic na niej wrażenie.
A jednak zrobiło. Potwornie bolało. Nie była w stanie dłużej myśleć. Wydawało jej się, że rozżarzone noże przeszywały każdy centymetr jej ciała. Czuła ogromny ból w napiętych do granic możliwości nerwach. Zaklęcie rozciągnęło jej mięśnie tak, ze powoli pękały, rozłączało stawy, łamało kości...
Krzyczała. Straszliwy krzyk wypełniał celę, korytarze, a nawet dziedziniec i sąsiednie uliczki, rozbrzmiewając wciąz potwornym echem w uszach tych, którzy mieli nieszczęscie go słyszeć...
Podczas całej tej tortury nikt nie zareagował. Rudzielec, dziewczyna, dwóch aurorów... oni wszyscy przyglądali się tej scenie z ... tak, przerażeniem, ale w tym przerażeniu była zwykła obojętność.
Ale Harry nie był okrutnikiem. I nie był też zły. Jeszcze nie wtedy...
W kazdym razie po chwili cofnął zaklęcie.
Bellatrix znieruchomiała na posadzce. Próbowała się podnieść, ale najwyrażniej nie była w stanie. Harry podszedł do niej. Wziął ją na ręce i ostrożnie przeniósł na łóżko. Usiadł przy niej. Kobieta podniosła się lekko i zbliżyła do niego. Prawie machinalnie dotknęła drżącą dłonią jego policzka.
Speszyła się ale chwilę później przysuneła się jeszcze bliżej. jej usta błądziły teraz po jego gładkiej cerze, muskały delikatnie skórę jego twarzy, aż w końcu zacisnęły się na jego wargach w namiętnym pocałunku...
Harry poruszył się gwałtownie.
-Co ty robisz?! - zapytał, szarpiąc ją za ramię.
-Nic... przepraszam... - wyjąkała.
Próbowała się od niego odsunąć, ale trzymał ją zbyt mocno.
-Zapytałem. Dlaczego to zrobiłaś? - powiedział stanowczo.
-Przez chwilę przypominałeś mi...
-Kogo? - naciskał Harry.
-Czarnego Pana... - wyszeptała.
Uderzył ją z całej w twarz. Upadła na łózko szlochając.
-Jesteś taki jak on i nic tego nie zmieni. - powiedziała łkając.
Harry wstał i zaczął krążyć celi.
- Bellla... musisz mi powiedzieć... - mówił, ale ona prawie tego nie słyszał. Zakrywała twarz rękami, bezskutecznie próbując otrzeć łzy, które wciąz wypływały z jej oczu.
-Nie jesteś swoim ojcem, jakkolwiek byłbyś do niego podobny. - powiedziała bardziej do siebie niż do niego.
Harry przyjrzał się jej uważnie.
-Kiedy mówisz o moim ojcu, nie masz na myśli Jamesa Pottera, prawda? - zapytał.
Bellatrix starała się na niego nie patrzeć.
-Nie... nic nie powiem... nie mogę... - wyjączała.
-No dobrze, Bella. - odpowiedział Harry. -Spróbujmy inaczej. Ile czasu trzymałas Longbottomów pod Cruciatusem?
-Siedemnaście i pół minuty. -mruknęła bezmyślnie.
-A jak myślisz, co się dzieje z ofiarą, gdy dociągnie się zaklecie do dwudziestupięciu minut?
Bellatrix była przerażona. Spodziewała się z jego strony jednej miłosiernej Avady Kedavry, która wyrwie z jej ciała duszę, odbierając jej życie, ale nie, zdecydowanie nie tego.
-P-przeciez tego nikt by nie przezył ... nie...
Rozpłakała się na nowo.
-Sprawdzimy? - zapytał, wyciągając powoli różdzkę...
Lecz w tej chwili usłyszeli krzyk:
-Potter! Jak śmiałeś!!!

To be continued.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #237733 · Odpowiedzi: 17 · Wyświetleń: 11108

Vanillivi d'Azurro Napisane: 11.09.2005 01:50


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 11.09.2005
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 3689


Rachegedanken von Demut gepeitscht
Du siehst und hörst nichts mehr
Deine kranken Gefühle
geben ihm keine Chance
Deine Wut will nicht sterben
nur dafür lebst Du noch

Rammstein, Meine Wutt will nicht sterben


Wolność, czyli happy forever

To opowiadanie rozgrywa się w listopadzie 1997 roku, a więc w połowie pierwszego semestra, siódmego roku pobytu Harry'ego Pottera w Hogwarcie. nie jest to jednak bespośrednia kontynuacja
"Księcia Półkrwi" i nie zawiera spoilerów. W tym czasie Harry znacznie urósł, nauczył się porządnie czesać, a jego okulary gdzieś zapodziały się. (Twierdzi, że wzrok poprawił mu się samoistnie, ale, jako że kolor jego oczu również się zmienił, podejrzewamy, że używa mugolskich soczewek kontaktowych... Żenada, panie Potter! )
Niestety, genialny profesor Dumbledore, który co prawda zmarnował swoich najlepszych uczniów ale i tak jest wielki, nie żyje. Zmarł, śmiercią bohatera, bo jakże by inaczej, w starciu z jakimś anonimowym śmierciożercą, a na stanowisku dyrektora Hogwartu zastąpiła go profesor McGonnagall. Od czerwca 1995 roku Ministerstwo Magii przestało lekceważyć Voldemorta i rozpoczęło groteskowe akcje przeciwko niemu. Jedyną jego zasługą było osadzenie Bellatrix Lestrange w londyńskim więzieniu Liberty.
Jakkolwiek po przeczytaniu początkowych fragmentów może się wam wydawać, że tytuł jest pełną gorzkiej ironii kpiną z Czytelnika, okazuje się, że uszczęśliwienie wszystkich jest możliwe, wymaga tylko masowej hipnozy i zniszczenia wszelkich ksiązek historycznych.

Cześć 1
Bellatrix Lestange siedziała na swoim łóżku w jednej z najciemniejszych cel londyńskiego więzienia Liberty. Była tutaj zupełnie sama, oczywiście nie licząc dwóch aurorów, pilnujących jej zza krat. Nauczyła się jednak ignorować ich, a i oni udawali, że jej nie widzą, w istocie pilnie śledząc każdy jej ruch.
Była tu już od pół roku. Tak, pół roku osamotnienia i izolacji to wystarczająco dużo czasu na refleksje o zmarnowanym życiu.
Bellatrix Lestrange podniosła się z łóżka i zrobiła kilka powolnych kroków w stronę szafki, na której wisiało popękane lusterko. Była ładną, szczupłą kobietą o śniadej cerze i ciemnych oczach, w których widać było jakiś fanatyczny blask. I tylko ten blask przypominał, ze jest tą samą Bellatrix Black w której najprzystojniejsi chłopcy podkochiwali się w szkole. Wszyscy, ale nie on. Tak, tylko jej oczy nie zmieniły się przez ten czas. Jej czarne włosy, opadające ciężkimi puklami na ramiona zmatowiały, a cera jakby zszarzała. Na jej twarzy pojawiły się pierwsze zmarszczki, jeszcze prawie niewidoczne, ale jednak.
Usiadła z powrotem na łóżku.
-Tak, tak, zmarnowałam sobie życie! – krzyknęła.
Nikt jej na to nie odpowiedział.
Ale dlaczego, doprawdy dlaczego, popełniła te wszystkie zbrodnie? Dlaczego zabijała i torturowała nie znając litości? Dlaczego nie mogła żyć normalnie, znaleźć sobie jakiejś ciekawej pracy, męża, mieć dzieci? Pomyślała o swojej młodszej siostrze, jej dorastającym synu… rodzinie… i poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Jednak nie, nie żałowała. Nie miała wyrzutów sumienia… Cholera, dlaczego w ogóle została śmierciożercą?
Odpowiedź była jedna, ale teraz, po latach, po tym wszystkim co miało miejsce, co zrobiła, brzmiała głupio i jakoś tak niedorzecznie; bardziej jak fragment brazylijskiego serialu, niż prawdziwe życie: nieszczęśliwa miłość. Do prawdy, żałosne. Jednak dziś była pewna, że to było właśnie to.
On był starszy… tak, starszy… i nieziemsko przystojny… - zapisała się dośmierciożerców, by zaimponować mu i wesprzeć go… albo chociaż być przy nim, mieć pretekst by spoglądać w te jego piękne oczy… czuć jego dotyk, chociażby raniący…
-Dosyć, Bella – powiedziała sobie stanowczo. Idiotyzmem byłoby sądzić, że ktoś taki jak on zwróci uwagę właśnie na nią. Ale z drugiej strony… kto by pomyślał, że będzie wolał tę rudowłosą idiotkę, gatunku grzecznych dziewczynek, które nigdy, przenigdy w świecie by go nie poparły…
Ale w końcu wsparcie i miłość to jednak nie to samo, pomyślała z żalem Bellatrix. Pokochali się, mieli razem dziecko i byliby cali happy, gdyby nie… - wzdrygnęła się mimowolnie. Tragiczny koniec tej historii wszyscy znali aż nazbyt dobrze.
Ale ona… Co jej przyszło do głowy, żeby… - wspominała chwilę gdy udało się jej skraść mu pocałunek… - gdyby wiedziała… Och, tak gdyby wiedziała, udawałaby, że go nienawidzi… I przefarbowałaby swoje śliczne, czarne włosy na rudo. Uch, te jej okropne kłaki.
Z zamyślenia wyrwały ją dudniące kroki strażnika.
Otworzył kraty i do jej celi wszedł wysoki, przystojny mężczyzna o czarnych oczach i czekoladowych oczach. Przez chwilę Bellatrix myślała, że to sam Voldemort przyszedł do niej, ale nie, to był tylko Harry Potter...
-Cześć Bella... - powiedział szyderczym tonem, którego Czarny Pan tak często używał.
Dwoje jego przyjaciół, szatynka z mnóstwem włosów na głowie i wysoki rudzielec weszli za nim do celi. Przez chwilę spoglądali na siebie niepewnie, najwyrażniej nie wiedząc, co ze soba zrobić, potem stanęli nieruchomoobok aurorów, postanawiając tak jak oni do niczego się nie mieszać.
Harry skierował różdżkę w jej stronę.
Belltrix przeraziła się. W końcu miał wszelkie powody, by jej nienawidzić.To ona zabiła jego ojca chrzestnego, Syriusza Blacka, ona dręczyła i torturowała rodzinę jego przyjaciela do utrary zmysłów, nie pozostawiając im żadnej nadziei na przyszłość...
-Zabije mnie... - pomyślałatrzęsąc się ze strachu. Nie, 37 lat to nie jest odpowiedni wiek na umeranie.
-20 tym bardziej, idiotko! - usłyszała w myślach słodki głosik Lily Evans.
-Chcesz mnie zabić? - zapytała, bacznie obserwując twarz siedemnastolaka.
-To się zobaczy - odparł Harry. - na razie przyszedłem pogadać
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #237542 · Odpowiedzi: 17 · Wyświetleń: 11108


New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 10.05.2024 16:21