Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Dorosła Hermiona, banalny tytuł, niebanalny tekst

etusia
post 20.11.2014 20:31
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 6
Dołączył: 07.11.2008




Witam po bardzo, bardzo długiej przerwie od pisania. Może niektórzy pamiętają jeszcze moją jednopartówkę "Bez słów" znajdującą się w tym dziale, a dla tych którzy mnie nie znają bądź nie pamiętają, pragnę tylko słowem wstępu powiedzieć, że kocham pisanie. Szczególnie z uwzględnieniem paringu HG/DM. Dlatego chciałabym wszystkich, którym będzie chciało się czytać, uraczyć tym opowiadaniem. Postaram się, żeby nie było nudno i banalnie. Rozdziały w miarę możliwości będę się starała dodawać regularnie. Dla ciekawych ogólnego zarysu historii zapraszam na trailer do opowiadania: http://youtu.be/ok7mwopA4Tg
Pozdrawiam!


~*~

Rozdział I

- Ron, mógłbyś mi pomóc?

Młoda kobieta ciągnęła wzdłuż peronu ciężką walizkę i próbowała nadążyć za swoim mężem.

- Po co brałaś tyle rzeczy Hermiono? – mężczyzna nazwany Ronem odwrócił się, zatrzymał i zaczekał na swoją żonę. Wziął jej walizkę i ponownie ruszył przed siebie. Dziewczyna zmarszczyła nos i złożyła ręce na piersi. Patrzyła jak Ron znika w tłumie ludzi. Wiedziała, że dawno nie widział się ze swoim najlepszym przyjacielem Harrym, ale to jeszcze nie był powód dla którego mógł ją tak bezkarnie potraktować. Cóż, zamierzała odegrać się na nim później. Była teraz w zbyt dobrym nastroju, by teraz się z nim kłócić.

Spojrzała w bok i przyjrzała się szkarłatnej lokomotywie ciągnącej pociąg Hogwart Express. W jej oczach zabłysły łzy, kiedy oddała się wspomnieniom wszystkich minionych lat, kiedy wsiadała do jednego z wagonów na peronie w Londynie by wysiąść w Hogwarcie i spojrzeć na zamek, który był przez ten czas jej domem. Teraz jest już dorosłą kobietą, założyła rodzinę. Ale po raz kolejny będzie jej dane odbyć tę podróż. Znów będzie mogła usiąść w jednym z przedziałów i spoglądać na te same pola i lasy mijane po drodze.

Gdy pierwszy raz pojawiła się na peronie numer 9 i 3/4 pociąg wydawał jej się bajką, magicznym tunelem do krainy snów. Bała się uszczypnąć, bo wtedy mogła by się obudzić i już nigdy nie zobaczyć pociągu, który miał ją zawieźć na początek najwspanialszej przygody jej życia.

To w Hogwarcie spotkała najcudowniejszych przyjaciół, obecnego męża i spędziła najlepsze lata swojej młodości. Jednak życie było by zbyt monotonne, gdyby wszystko układało się jak w bajce. Dlatego dość szybko przekonała się, że jednak nie śni. Poza serdecznymi przyjaciółmi, spotkała też wrogów. Ludzi, przez których wylała morze łez i zszarpała tyle nerwów, że w tej chwili nie była już nawet w stanie sobie tego wyobrazić.

Nagle jej wspomnienia przerwane zostały przez donośny dźwięk lokomotywy oznajmiający, że za chwilę nastąpi odjazd. Otrząsnęła się ze swych myśli i pognała w kierunku wejścia, z którego wychylał się i machał ponaglająco ręką Ron. Wskoczyła do środka i po chwili pociąg ruszył.

- Harry! – ucieszyła się Hermiona i z całej siły przytuliła się do najlepszego przyjaciela.

- Hermiono – Harry równie mocno odwzajemnił uścisk. Tak, Harry Potter, Chłopiec Który Przeżył i prawdopodobnie jedyna osoba na ziemi, która była w stanie pozbyć się Lorda Voldemorta. Ten sam Harry Potter, który zaledwie rok temu ożenił się z Virginią Weasley, młodszą siostrą Rona.

- Kopę lat – powiedział Ron i najpierw podał przyjacielowi rękę, by później poklepywać go po plecach w przyjacielskim uścisku.

- Nie taka kopa – uśmiechnął się Harry – w końcu to tylko rok.Co słychać? Jakieś potomstwo w drodze?

Mimo, że Weasley’owie i Potterowie utrzymywali ze sobą stały kontakt listowny, to i tak mieli mnóstwo tematów do rozmów. Nie o wszystkim bowiem można było napisać, w szczególności w czasach gdy każda sowa mogła wpaść w niepowołane ręce.

- Jeśli już o tym mowa, to gdzie twoja małżonka? – zainteresowała się Hermiona.

- Nie martw się, jest tu ze mną. Zajęła nam przedział. Chodźcie

Przyjaciele zaczęli przesuwać się powoli wzdłuż pociągu, rozmawiając i śmiejąc się radośnie. Takie chwile jak ta trzeba było doceniać i czerpać z nich jak najwięcej, bo niestety w tak niepewnych czasach zdarzały się one niezwykle rzadko.

Mijając kolejne przedziały Hermiona przyglądała się znajomym twarzom. Ludzie niewiele zmienili się przez te pięć lat, od kiedy skończyli szkołę. A teraz wszyscy znów znaleźli się w jednym pociągu i zmierzali na wspaniałą, trzydniową imprezę. Zjazd absolwentów. Odbywał się on co dziesięć lat w Hogwarcie w okresie letnim, kiedy obecni uczniowie przebywali w swych domach. Obejmował wszystkie roczniki, które skończyły szkołę w danej dekadzie. Przez chwilę Hermiona zastanowiła się jak ci wszyscy ludzie pomieścili się, skoro co roku pociąg był wystarczająco zatłoczony, gdy jechało nim tylko siedem roczników. Uśmiechnęła się do siebie w duchu. W końcu nie jechali na zwykły zjazd absolwentów do zwykłej szkoły. Byli w drodze do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. To chyba wystarczająca odpowiedź, prawda?

W kolejnym przedziale zauważyła jasne blond włosy zaczesane lekko na żel. Mężczyzna siedział tyłem do niej i przyglądał się mijanej w oddali wiosce mugolskiej. Był tak skupiony, że zupełnie nie zwracał uwagi na swoich towarzyszy podróży. Ale gdy Hermiona skupiła na nim swój wzrok, on oderwał swój od okna i ich spojrzenia się skrzyżowały. Jej ciepłe orzechowe oczy spotkały się z jego zimnymi, stalowymi tęczówkami. Na moment czas się zatrzymał, ale jej serce dziwnie przyspieszyło. Trwało to zaledwie kilka sekund i nikt poza nimi nie zwrócił na to uwagi. Później on wrócił do przerwanego wyglądania przez okno, jakby to była niezwykle fascynująca czynność. Ona natomiast oderwała wzrok od tych niesamowicie platynowych włosów i podążyła za chłopcami do przedziału zajętego przez Ginny. To wszystko było takie dziwne. On, Draco Malfoy spojrzał na nią… inaczej niż przez te wszystkie lata w szkole, kiedy był jej największym utrapieniem. Tak, to było dziwne. Ale nie zamierzała nigdy do tego wracać. To było jednorazowe. Na pewno pomylił ją z kimś innym, choć przecież nie mogła się aż tak bardzo zmienić.

Dotarli wreszcie do przedziału zajętego przez rudą małżonkę Harry’ego. Po wylewnych powitaniach i wymianie uprzejmości umieścili swoje bagaże na półkach nad siedzeniami i zaczęli rozmawiać. Dokładnie tak samo jak za dawnych czasów, gdy jechali tą samą drogą ku początkowi roku szkolnego.

Czas mijał niesamowicie szybko. Nawet nie zauważyli, kiedy zrobiło się ciemno.

- Wybaczcie, ale muszę zapalić – w przerwie między rozdaniami w wybuchającego durnia, Hermiona wstała i wyjęła papierosy i zapalniczkę z kieszeni jeansowej kurtki.

- Wciąż palisz? – zapytała Ginny – Ja rzuciłam. Harry mnie zmusił.

- Hej! Nie zmusił, tylko wyleczył – obruszył się brunet.

- Tak, tak – Ginny pogłaskała męża po policzku i puściła oczko do Hermiony, za co zarobiła pstryczka w nos.

Herm oznajmiła towarzystwu, że zaraz wraca, po czym wyszła na korytarz. Spojrzała w bok. Parę okien w lewo stał i równiezżpalił papierosa nie kto inny, jak Draco Malfoy. Zaciągnął się, spojrzał na Hermioną i zakrztusił się dymem. Na jego ustach wykwitł ten sam szyderczy uśmiech, który towarzyszył jego każdemu spojrzeniu na nią przez wszystkie szkolne lata. Po dziwnym napięciu sprzed kilku godziny nie było śladu. Przez chwilę dziewczyna zastanawiała się czy nie odłożyć papierosa na później, ale wyszła by na tchórza bojącego się Malfoy’a. A nie była już przecież małą dziewczynką, która płakała po nazwaniu jej „szlamą”. Była dorosłą kobietą i mogła stawić czoła temu arystokratycznemu dupkowi.

- No no no… kogo widzą moje oczy? – zatrzymał się pół metra od Hermiony i ponownie zaciągnął się papierosem – Granger. A może powinienem powiedzieć „Weasley”?

Jawnie z niej drwił. Ale ona nie zamierzała dać się podpuścić. Otworzyła okno i odpaliła swojego papierosa. Skupiła swój wzrok na czerni mijanego lasu.

- Zostałam przy swoim nazwisku – odparła najspokojniej jak tylko potrafiła.

Draco uśmiechnął się pod nosem, wyrzucił przez okno peta i na nieszczęście Hermiony odpalił kolejnego.

- W sumie racja. Już lepiej nosić mugolskie nazwisko, niż nazywać się Weasley.

Dziewczyna spojrzała na niego z nieukrywaną odrazą.

- Zamierzasz stać tu i obrażać mnie i Rona? Jeśli tak to daruj sobie, ale to nie robi na mnie żadnego wrażenia.

„Niektórzy z nas dorastają” dodała w myślach i wróciła do wyglądania przez okno. Resztę papierosa skończyli w milczeniu, po czym Hermiona bez słowa wróciła do przedziału.

Draco ukradkiem podążył za burzą jej kasztanowych włosów i zaczął się zastanawiać po co w ogóle do niej podszedł. To dziwne, ale gdy pierwszy raz po tych pięciu latach, kiedy mijała jego przedział i spojrzała na niego, poczuł… no właśnie, co? Jakby jakaś niewidzialna siła przyciągała go do niej. I wcale mu się to nie podobało.

Draco również wyrzucił niedopałek i wrócił do swojego przedziału. Wkrótce powinni zatrzymywać się w Hogwarcie.

Przez cała tą podróż zadawał sobie pytanie, po co w ogóle wsiadł do tego pociągu. W pierwszej chwili gdy dostał zaproszenie na zjazd absolwentów, miał ochotę wrzucić je do kominka i spalić. Ale potem stwierdził, że może przemyśleć sprawę. Ostatecznie jechał ekspresem do Hogwartu z Crabbem, Goylem, Zabinim i Parkinson. Oni również zdecydowali się pojawić. Czyżby kierował nimi sentyment? Nie, nie możliwe. Ślizgoni nie znają takiego uczucia. To musiała być czysta ciekawość.

W tym samym czasie Hermiona siedziała jak zahipnotyzowana.

- Hej, Herm. Twoja kolej – ponaglił ją Harry.

- Stało się coś? – zapytał Ron.

Dziewczyna otrząsnęła się z letargu.

- Wiecie… Na korytarzu wpadłam na… Malfoy’a – powiedziała i w przedziale zapanowała cisza. Wszyscy spoglądali po sobie w milczeniu, które w końcu przerwał Ron.

- Był dla ciebie nieuprzejmy? Co ci powiedział? Mam pójść i mu dokopać?

- Nie Ron, nie. Nie jesteśmy już w szkole. Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Poza tym nie był nieuprzejmy – w zasadzie nie wiedziała czemu kłamie. Po prostu nie chciała zdradzać przyjaciołom treści tych kilku słów, które mieli „przyjemność” wymienić.

- No to o co chodzi? – zainteresowała się Ginny – Bo odkąd wróciłaś, jesteś jakaś dziwna.

- Eee… – Hermiona starała się wymyślić na szybko jakiś powód, dla którego w ogóle wspomniała o Malfoy’u – Podobno Draco Malfoy jest teraz Śmierciożercą.

- Zartujesz? – powiedział Harry.

- Po co Sami Wiecie Komu ktoś taki jak Malfoy?

- Nie wiem… Słyszałam jakieś pogłoski… Tak tylko się zastanawiałam…

- Myślisz, że McGonagall wpuściła by do Hogwartu Śmierciożercę?

- Nie wiem… – Hermiona zagryzła wargę – Nie to nie ma sensu. Po co o nim rozmawiamy?

- Tak jakbyś nie zaczęła tego tematu – Ron spojrzał najpierw na nią, a potem wrócił do przeglądania swoich kart – To gramy czy nie?

Reszta podróży minęła im w lekkim napięciu, które jednak minęło w momencie kiedy wysiedli z pociągu.

Hermiona stanęła na peronie i poczuła na twarzy powiew wieczornego wiatru a w jej nozdrza uderzył znajomy zapach Zakazanego Lasu. Podniosła wzrok i spojrzała na migoczące w oddali światełka w wieżyczkach zamku.

- Witaj ponownie – powiedziała do siebie. Ron usłyszał jej szept, wziął ją za rękę i poprowadził do najbliższego z powozów czekających na nich w rzędzie.

Gdy ruszyli, nie mogła oderwać wzroku od zbliżającego się powoli zamku.

Trzy powozy za nimi, Draco Malfoy wyglądał przez okno i spoglądał dokładnie w tym samym kierunku.


--------------------
- To die after fulfilling a dream or to desert a dream to live. Which do you think is a right choice?
- It's not a matter of which is right... What's important is which decision you will not regret.
'Taiyou no uta' ep 10
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
etusia
post 24.11.2014 17:47
Post #2 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 6
Dołączył: 07.11.2008




Witam Was Kochani w rozdziale drugim. Zapraszam wszystkich na kontynuację historii, oraz na drugi trailer do opowiadania: http://youtu.be/dEsmwJga0YY

Rozdział II

Śniło jej się, że znów jest w szkole, że chodzi na lekcje, że znów przemierza tak dobrze jej znane korytarze dźwigając ciężkie kilogramy wiedzy w postaci książek. Śniło jej się też, że wieczorami wygląda przez okno wieży Gryffindoru i spogląda na kołysane lekkim wiatrem czubki drzew Zakazanego Lasu.

Wyrwana z owego snu dźwiękiem budzika, przetarła oczy i przez chwilę nie wiedziała gdzie się znajduje. Jasne światło sierpniowego poranka mocno raziło ją w oczy. Odwróciła się, ale obok niej nie spał Ron. Nikt obok niej nie leżał a ona sama znajdowała się w pojedynczym łóżku, zwieńczonym czterema kolumienkami, między którymi zwisały spięte, szkarłatne kotary.

Zaraz, zaraz… Hermiona zerwała się z pościeli i wyskoczyła na podłogę. Podbiegła do okna i nie wierzyła własnym oczom. Cudowny widok ze snu, rozpościerał się przed nią w stu procentach. Zamknęła powieki, powoli podniosła rękę i klepnęła się lekko w policzek. Otworzyła oczy a otoczenie się nie zmieniło. Uszczypnęła się więc w przedramię. Nadal nic. Ona na prawdę znów była w Hogwarcie. Uśmiechnęła się, przeciągnęła i spojrzała na resztę dormitorium. W pozostałych łóżkach spały Lavender Brown, Parvati Patil i Ginny Weasley. Ta ostatnia zaczęła się właśnie wiercić i powoli otworzyła oczy.

- Heeeeeeeeeej – ziewnęła przeciągle i podniosła się do pozycji siedzącej – Co taaaaaaaaaaaam Herm?

Hermionie właśnie zaczął przypominać się poprzedni wieczór.

- Hmm, w sumie nic, tylko obudziłaś mnie około 2 w nocy wracając z nocnej przechadzki z Harry’m – uśmiechnęła się i przysiadła na brzegu łóżka przyjaciółki.

Ginny odwzajemniła uśmiech.

- Spacerowaliśmy po błoniach i wspominaliśmy czasy, kiedy to musieliśmy się wykradać na takie przechadzki. To było takie podniecające, że ktoś może nas nakryć. Teraz niby nie było takiej możliwości, choć Gruba Dama nawrzeszczała na nas, że budzimy ją o tak późnej porze i zaczęła narzekać na niedojrzałą, dzisiejszą młodzież. Tak bardzo za nią tęskniłam.

Virginia już się nie uśmiechała. Teraz szczerzyła zęby w pełnym tego słowa znaczeniu.

- Która godzina? – zapytał rudzielec.

- Około ósmej.

- Śniadanie za dziesięć minut?

- Jasne!

Dziewczyny umyły zęby, zaczesały włosy i ubrały się zakładając na siebie wierzchnią szatę z naszytym godłem Gryffindoru z niewielkim dopiskiem „Zjazd Absolwentów”. Przeszły przez dziurę w portrecie i skierowały się w stronę Wielkiej Sali.

- Wczoraj nie miałyśmy okazji, żeby zbyt wiele porozmawiać – zaczęła Ginny.

- Tak, bo szwędałaś się po błoniach ze swoim mężem, którego masz przecież na co dzień – odparła Hermiona.

- Przepraszam Herm, my po prostu chcieliśmy powspominać… – Ginny chciała przeprosić przyjaciółkę, ale zauważyła że ta dusi się ze śmiechu. – No wiesz? Jak możesz? Zestresowałaś mnie!

- Daj spokój – Hermiona dała jej kuksańca w bok – Przecież mamy jeszcze dwa dni. A dziś wieczorem wielki bal. Upijemy się, pogadamy.

Mijały kolejne korytarze, zaglądały do poszczególnych klas. Śmiały się z przywoływanych wspomnień, gdy chodziły do szkoły, gdy spotykały się z chłopakami, gdy chodziły na lekcje, gdy nie musiały myśleć o tym co przyniesie jutro. A potem powrócił najgroźniejszy czarnoksiężnik wszech czasów i poprzewracał wszystko do góry nogami. Zaczęli znikać ludzie, zarówno mugole jak i czarodzieje. Wprowadzona została godzina policyjna, ludzie ze strachu zaczęli opuszczać kraj, ale tak na prawdę nie było metody, która dała by stuprocentowe bezpieczeństwo. Każdy żył tak, jakby następnego dnia miało nie być. Małżeństwa żegnały się wychodząc do pracy tak, jakby już mieli się nie zobaczyć. Powstawały prywatne przedszkola specjalnie chronione przez specjalistycznie przeszkolonych aurorów, by rodzice mogli zorganizować opiekę nad swoimi dziećmi, choć i tak większość z nich wolała dla swych pociech naukę w domu. Tak na prawdę nikt głośno nie mówił o wojnie, ale po cichu wszyscy się na nią przygotowywali. Voldemort do tej pory nie pokazywał się publicznie, ale ludzie wiedzieli, że gdzieś się ukrywa i szykuje na przejęcie władzy nad czarodziejskim światem. Jego poplecznicy działali w ukryciu i nikt do końca nie wiedział kim byli. Tak na prawdę mógł nim być każdy. Miły sprzedawca lodów z kolorowego samochodu z dzwoneczkiem, sąsiad, czy dostawca pizzy. Dlatego takie momenty, jak zjazd absolwencki w Hogwarcie, gdzie można było się rozerwać i zapomnieć na chwilę o całym złym świecie, trzeba było doceniać i korzystać z nich póki trwały.

- Gin, a jak się ma Garnuszek Babuni?

Jakiś czas temu Vigrinia założyła niewielką restaurację w Londynie. Interes powoli się rozkręcał, a z jej umiejętnościami kulinarnymi miała na prawdę sporą szansę na sukces.

- Powoli do przodu. To będzie na prawdę miła odmiana poczuć choć przez chwilę jak ktoś gotuje dla ciebie a nie na odwrót – powiedziała to w momencie, w którym właśnie minęły próg Wielkiej Sali.

Cztery długie stoły były zastawione po brzegi śniadaniowymi potrawami na podgrzewaczach. Począwszy od tostów, jajecznicy, jajek na twardo i na miękko, a skończywszy na sałatkach i różnych rodzajach owsianek.

Z kawą i tostami dziewczyny usiadły na swoich dawnych miejscach.

- Za chwilę przyleciała by poczta – wspomniała Hermiona i obie podniosły głowy nasłuchując sowich skrzydeł. Ale nic się nie wydarzyło. Mimo wielu podobieństw, nie były już tymi samymi nastolatkami co kiedyś i nie przybyły do szkoły na kolejny rok nauki. Za dwa dni miały wrócić do swych codziennych zajęć i znów żyć w niepewności.

Wielka Sala powoli się napełniała byłymi uczniami Hogwartu. Radosna atmosfera podniecenia unosiła się w powietrzu. Tak na prawdę zatarły się granice pomiędzy mieszkańcami różnych domów. Już nie dzieliła ich rywalizacja o puchar domów. Minęło kilka lat. Wszyscy byli już dorośli. Dogadywali się nawet Ślizgoni z Gryfonami. No… prawie wszyscy.

Na progu Wielkiej Sali stanął Draco Malfoy. Rozejrzał się dookoła i zobaczył Vigrinię z Hermioną przy stole Gryfonów, pogrążone w rozmowie. Skierował swoje kroki w ich stronę. Gdy znalazł się w zasięgu ich głosów, usłyszał perlisty śmiech Granger. Cóż, nie był już tym samym, piskliwym dźwiękiem co kiedyś. Teraz… zaczął mu się podobać.

- Mogę się przysiąść? – zapytał i nie czekając na odpowiedź usiadł obok Hermiony.

Dziewczyny spojrzały na niego z niedowierzaniem.

- Co… co… co? – Ginny nie mogła wykrztusić słowa. Hermiona natomiast zachowała trzeźwość umysłu. Może dlatego, że wczoraj też musiała stawić mu czoła i nie było do dla niej aż takim szokiem jak dla jej rudej przyjaciółki.

- Czego chcesz Malfoy?

- Czemuż taka nie uprzejma? – blondyn wyszczerzył zęby i Hermiona mimo woli się zarumieniła.

- Dziwisz się? – odparowała – Przez długie siedem lat jestem dla ciebie niczym więcej jak jedynie wspaniałym powodem do coraz to wymyślniejszych żartów, a teraz siadasz obok i pytasz czy możesz zjeść ze mną śniadanie?

- To było w szkole. Skończyło się pięć lat temu. Czyż nie dojrzeliśmy? Nie dorośliśmy?

Miała wrażenie, że niektórzy jednak nie dorośli mimo upływu czasu.

- Być może. W takim razie chyba uszanujesz jak powiem ci, że nie mam najmniejszej ochoty jeść z tobą śniadania?

Malfoy wstał, spojrzał ostatni raz na Ginny i Hermionę, skinął im głową i odszedł do stołu Ślizgonów. Ta ostatnia odprowadziła go wzrokiem. Ta pierwsza powoli wychodziła z szoku.

- Widziałaś to? To znaczy… Widziałaś?

- Tak Ginny, siedziałam tu cały czas – odpowiedziała Hermiona uszczypliwie i podniosła do ust kubek z kawą, jednak nie upijając ani jednego łyku opuściła do spowtorem na stół. Przeszła jej ochota na cokolwiek.

- Hej, czego chciał Malfoy? – Ginny poczuła całusa w policzek i po chwili obok niej usiadł Harry a po stronie Hermiony Ron.

- Chciał z nami… – zaczęła żona Pottera, ale Granger jej przerwała.

- Nie wiesz czego mógł chcieć Malfoy? Kolejnej konfrontacji. Jak widać niektórzy z nas nigdy nie dorosną.

Aby odwrócić uwagę od tematu Dracona, od razu sprowadziła rozmowę na inny tor. Przez resztę śniadania rozmawiali o zbliżającym się balu, o tym jaka będzie muzyka, że na pewno będzie cudowny i jak spędzą nadchodzący dzień. Mimo, że już nikt nie wspomniał ani słowem o Malfoy’u, Hermiona cały czas nie mogła przestać o nim myśleć. Co było w nim takiego, że przyciągało jej wzrok, jej myśli? Że nie mogła wyrzucić go ze swojej głowy?

Cały czas go spotykała. A to podczas spaceru po błoniach, a to podczas obiadu siedział dokładnie w takim miejscu, że mogła swobodnie na niego patrzeć. A to podczas przechadzki po korytarzach szkoły z profesor McGonagall i profesorem Flitwickiem. Na jej nieszczęście zaprosili go, aby do nich dołączył, więc Hermiona musiała znosić jego obecność przez kolejną godzinę. I mimo, że nie chciała się do tego przyznać, cały czas czuła jego wodę toaletową, co przyprawiało ją o zawroty głowy. Wreszcie pod pretekstem skorzystania z toalety postanowiła urwać się i już nie wrócić do podróży w przeszłość z nauczycielami ze szkoły. Miała dość.

Skręciła w korytarz prowadzący do sali transmutacji i przysiadła na jednym z parapetów. Słońce powoli zaczynało chylić się nad czubkami drzew. Za jakieś dwie godziny zacznie się bal. Tak bardzo cieszyła się, że weźmie w nim udział. Że spotka swoich dawnych kolegów, że spędzi te cudowne dni nie martwiąc się zupełnie niczym. Jak widać jednak nie dane jej było zaznać spokoju.

- Tu się schowała pani Weasley.

Wyrwana z rozmyślań Hermiona zerwała się na równe nogi tak szybko, że zakręciło jej się w głowie. Malfoy złapał ją za ramię i przytrzymał.

- Puść mnie – warknęła dziewczyna i odwróciła się żeby odejść. Malfoy jednak przytrzymał ją mocniej i odwrócił twarzą do siebie.

- Czego do cholery chcesz? Widzę cię wszędzie! Śledzisz mnie? Łazisz za mną? To jakiś nowy rodzaj gry? Żartu? Szukasz pretekstu, żeby żeby znów ze mnie drwić?

Malfoy nie zwracając uwagi na jej potok słów schylił się i złożył na jej ustach mocny, szybki pocałunek.

Podczas śniadania nie była w szoku. Teraz za to stan w jakim się znalazła można było nazwać czymś więcej niż szokiem. Natomiast w spojrzeniu Dracona nie było drwiny. To co się przed chwilą stało nie miało na celu żartu z niej. Więc o co chodziło?

Ten post był edytowany przez etusia: 24.11.2014 17:48


--------------------
- To die after fulfilling a dream or to desert a dream to live. Which do you think is a right choice?
- It's not a matter of which is right... What's important is which decision you will not regret.
'Taiyou no uta' ep 10
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 06.05.2024 15:30