Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

6 Strony < 1 2 3 4 > »  
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Wilcza Rasa (zak), najprawdopodobniej - zakończone

iskra
post 27.07.2003 23:44
Post #26 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Może by to ktoś zbluzgał, co? =)

Mam napisane 7 rozdziałow tego. Jush teraz uprzedzam, że kontunuowac nie zamierzam =) Ale mila wiadomosc dla tych ktorym sie podoba: jestescie dopiero w trzecim rozdziale tongue.gif

_______________________________
< br>Wasuki wyjął złożone dłonie spod płaszcza i otworzył je. Stu pisnęła. Na dłoni Wasukiego siedziała mała biała myszka. Wasuki uśmiechnął się do mnie złośliwie, złapał myszkę za ogon i przystawił mi ja do twarzy. Niestety musiałam go rozczarować. Wzięłam stworzonko w dłonie.
- Wasuki, zostaw tą biedna istotkę. Wystarczy, ze przestraszyłeś Stu - uśmiechnęłam się, nie mniej złośliwie niż on.
Wilcza dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Najwyraźniej nie mogła uwierzyć, że nie boje się myszy. Ja z kolei nie mogłam zrozumieć dlaczego miałabym się jej bać.
- Cailith, zepsułaś mi całą zabawę - rzekł z wyrzutem Wasuki, a Stu podeszła do niego i z udawana złością uderzyła go w ramię.
- Wiesz, ze nienawidzę tych małych obrzydliwych stworzeń! - krzyknęła z uśmiechem i uderzyła go mocniej.
- Wiem - wyszczerzył zęby.
Stu zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała czule w policzek.
- Nie rób tego więcej - powiedziała słodko.
- Zastanowię się - odpowiedział tuląc ja do siebie.
Popatrzyłam myszce w czarne oczka i zamknęłam ją w dłoni.
- Pójdę na górę do siebie - rzekłam i nim wyszłam dodałam do Reydena - Porozmawiamy później.
Skinął twierdząco głową, a ja wyszłam po schodach i ruszyłam do swego pokoju. Usiadłam na łóżku i otworzyłam dłonie. Myszka patrzyła na mnie z trwogą. Na pewno bardzo się przestraszyła. Pogłaskałam ja palcem po główce, a ona tak jakby się uspokoiła. Wiedziałam jednak, ze to niemożliwe. Gryzonie działają instynktownie. Po prostu myszka tak bardzo się boi, że dlatego nie ucieka.
- I co my z tobą zrobimy, mała? - uśmiechnęłam się do stworzonka i pozwoliłam by zeszła z mojej dłoni na łóżko. Przyglądnęłam się jej uwarzeni - Dlaczego nie uciekasz?
Myszka oczywiście mi nie odpowiedziała. Nadal siedziała w tym samym miejscu i patrzyła na mnie przenikliwymi małymi perełkami. Uśmiechnęłam się. Ona jest naprawdę śliczna.
- Jak chcesz - rzekłam i położyłam się obok gryzonia. Zamknęłam oczy.
To pierwszy dzień, od trzech miesięcy, bez Lezarda, pomyślałam. Czuję się dziwnie. Sama świadomość, że go przy mnie nie ma, że nie mogę z nim porozmawiać, że nie wiem czy wróci... Świadomość była w tym przypadku przekleństwem. Pomyślałam o mojej rodzinie. Ciekawe co teraz robią? Jest przedpołudnie, więc mama pewnie wypieka chleb., tata jest w pracowni, a Tesu... Ciekawe co znowu wymyślił? On ma zawsze takie zwariowane, a czasem nawet niebezpieczne, pomysły. Wasuki i on byliby dobrymi przyjaciółmi... Tęskniłam za nimi wszystkimi, ale nigdy nie żałowałam. Nie żałowałam ani jednej swojej decyzji. Ani jednej...
Do pokoju weszła Stu.
- Cailith, może masz ochotę poznać okolicę? - spytała już od progu.
Podniosłam się i rozglądnęłam za myszą. Nie chciałam by Stu znów się przestraszyła. Gryzoń leżał w tym samym miejscu co wcześniej. Spał. Wzięłam myszkę w dłonie.
- Jak najbardziej - dopiero wtedy odpowiedziałam na pytanie.
- Świetnie - ucieszyła się - Ale najpierw wypijemy coś ciepłego i... wypuścimy tego obrzydliwego szczura.
Złapała mnie za rękę i pociągnęła na dół, po czym otworzyła drzwi frontowe. Zrozumiałam jej niemy rozkaz i wypuściłam myszkę. Następnie Stu przygotowała dwa kubki ciepłego kompotu. Wypiłam go ze smakiem.
- To co, Cailith? Idziemy?
Przytaknęłam i zaczęłam wkładać swoje buciki.
- Zaczekaj - powstrzymała mnie - Zaraz przyniosę ci porządne buty na zimę.
Nie wiedziałam o co jej chodzi. Moje buty były na zimę i tym bardziej były porządne. Stu podała mi buty na płaskiej podeszwie, wysokie aż po kolana. Były idealnie wyprofilowane do stopy. Od wewnątrz miały futerko. Nigdy nie widziałam takich butów.
- No, co się tak patrzysz? Zakładaj. - ponaglała mnie Stu.
Więc założyłam. Były niezwykle wygodne i niemal idealnie dopasowane, a przy tym moja stopa i łydka wyglądały bardzo zgrabnie.
- Tak myślałam, że mamy taki sam rozmiar stopy - uśmiechnęła się - Poczekaj chwilkę. Założę buty i pójdę po płaszcze.
Skinęłam twierdząco. Po kilku minutach byłyśmy gotowe do wyjścia.
Na zewnątrz nie było zimno, wręcz przyjemnie. Wspaniała pogoda na spacer. Szłam obok Stu, podziwiając piękno krajobrazu.
- Ładnie tu, prawda? - zagadnęła wilcza dziewczyna.
- Tak, bardzo - przytaknęłam.
- Wiosną jest jeszcze ładniej. Zresztą niedługo zima się skończy i sama będziesz mogła zobaczyć.
- Nie jestem pewna czy zostanę tu do tego czasu - rzekłam.
- Nie martw się. Nawet jeśli wyjedziesz stąd z Lezardem to zawsze możesz go poprosić by cię tu przywiózł.
- Skąd pewność, że go jeszcze zobaczymy? - spytałam z pochylona głową, prawie gniewnie.
- Cailith, Lezard wróci.
- Jeszcze niedawno mówiłaś coś innego - przypomniałam jej, teraz już nie kryjąc gniewu.
- Skąd w tobie tyle agresji? - spytała, niemal upominająco - Agresji i gniewu.
- Może dlatego, że nie rozumiem wielu rzeczy - warknęłam - Może dlatego, że boje się o Lezarda. A może dlatego, że ta cała sytuacja mnie przerasta, przerastają mnie problemy i życie.
Przy ostatnich słowach prawie płakałam. Nie wiem co się ze mną działo. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałam. A teraz... Jeśli tylko nie miałam pewności, że Lez jest bezpieczny czułam złość. Złość na samą siebie. Bałam się. Przyjaciela szuka się całymi latami, a można go stracić w jednej chwili.
Poczułam jak Stu mnie przytula.
- Czasem musimy sobie pozwolić na chwile optymizmu - rzekła łagodnie - Nie mogę powiedzieć, że Lez wróci cały i zdrowy, ale wróci. Mam nadzieję...
- Ja też i... przepraszam za swoje zachowanie.
- Nie ma sprawy - Stu uśmiechnęła się przyjaźnie - Chodź pokażę ci cos naprawdę ładnego.
Pobiegłam za nią. To wręcz nieprawdopodobne, że dotyk Lezarda i Stu działały na mnie tak uspokajająco. Jestem ciekawa czy ma to jakieś podłoże magiczne.
- To już niedaleko - zawołała moja wilcza przyjaciółka.
Nie wiem jak długo biegłyśmy, ale po ostatnich słowach Stu nie mogłam już ujrzeć jej domu, ani świerków, które go otaczały. Zupełnie niespodziewanie zaczął padać śnieg. Widoczność niemal cały czas spadała. Nie podobało mi się to. Dobrze, że miałyśmy czarne płaszcze. Stu złapała mnie za rękę i wprowadziła do jakiejś jaskini. Najpierw otrzepałam się ze śniegu, a dopiero potem rozglądnęłam... i niemal otworzyłam z zachwytu usta.
- Wiedziałam, że ci się spodoba - powiedziała radośnie i ruszyła na przód.
Nie mogłam się otrząsnąć. Widok zapierał dech w piersiach. Jaskinia nie była duża. Na środku mieściła się fontanna z zamarzniętą wodą, a wokoło... wokoło były piękne kolorowe kwiaty zamknięte w kryształowym lodzie. Po sklepieniu jaskini piął się bluszcz. On tez był oblodzony. Nie potrafię opisać tego widoku, bo przecież prawdziwego piękna nie da się opisać. Trzeba je zobaczyć.


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 28.07.2003 09:08
Post #27 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



To jest ZAJEBISTE! Dosłownie aż staje to się dla mnie nałogiem!!! Stwarzasz cudowny klimat do którego my mozemy sie zaklimatyzować. W pewnych momentach chce mi się śmiać do bólu brzucha biggrin.gif a czasami jestem tak wzruszona ze az mi wcześniej łezka poleciała tongue.gif Hehe... a czasami myślę ze ten fick jest troche, bez obrazy, ee...zboczony tongue.gif tongue.gif tongue.gif Ale jest cudownie, wiesz pewnie ze są błędy nawet sporo biggrin.gif ale ujdzie w tłumie, ale czasami zjadasz albo przemienasz litery i to troche denerwuje. To jest jeden z moich ulubonych ficków!!! Czekam na następnego parta, bo nie wytrzymam zaraz. Koffam Cię Iskro tongue.gif i wszystkich innych tesh biggrin.gif:tongue.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 28.07.2003 09:16
Post #28 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Ja wiem czemu Wy "toto" czytacie!!! Młodocianym się rzekomy erotyzm podoba!!! tongue.gif

Nie no, ale bez przesadyzmoof... =) dzieciaczki, gdzie tu jest cos zboczonego? happy.gif Wskażcie mi choć jeden moment...

Błędy? A są, nawet nie chce mi się ich poprawiać tongue.gif Jakbym miała jeszcze raz przebrnac przez to całe opowiadanie to bym chyba... nie wiem... kipnela przy 10 stronie biggrin.gif Tak wiec bledy bedą i ja na to nic nie mogę poradzić (inna sprawa ze jestem leniwa) =)


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 29.07.2003 19:43
Post #29 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Iskruś, dawaj parta! Nie mogę się doczekać, To nałó. Dalej. Ostatnio cos cie nigdzie nie ma. Na gg ani na forum!! Dalej dawaj dawaj parta następnego. Bo coś ci zrobie, jush nie mówie co tongue.gif tongue.gif
QUOTE
Młodocianym się rzekomy erotyzm podoba!!!
Hehehe...nio bo to takie, hehehe, śmieszne tongue.gif
QUOTE
dzieciaczki, gdzie tu jest cos zboczonego
EEEEE, możę źle to ujęłam ale nie wiedziałam jak to nazwać biggrin.gif tongue.gif Pa!


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sol z Ludzi Lodu
post 29.07.2003 22:23
Post #30 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 05.04.2003




No zemsto! Nie dociera:P Bo Ci zrobie nalot na gadaczu:P, że aż Ci sięwszystko pozacina tongue.gif no dobra joke, ale nie każ czekać^^ A co sądzę, to chyba już mówiłam^^


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 29.07.2003 23:00
Post #31 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



- Jak to możliwe? - spytałam i z zachwytem rozglądnęłam się po jaskini.
- Nie wiadomo - Stu usiadła na fontannie - Zapewne działa tu jakaś magia, ale nie mam pojęcia kto rzucił zaklęcie i po co.
- Może po to byśmy mogły cieszyć oczy tym widokiem - uśmiechnęłam się.
Po krótkiej chwili zaczęło mi się robić zimno. Otuliłam się szczelniej płaszczem. Stu zrobiła to samo.
- To miejsce ma jedną wadę. Przez cały rok jest tu niesłychanie zimno - ruszyła w stronę wyjścia - Lepiej stąd chodźmy. Nie chce się zamienić w kryształową ozdobę.
- Popieram cię całym swym sercem - odparłam.
Wyszłyśmy z jaskini. Padający śnieg nadal był gęsty.
- Mam nadzieję, ze wiesz którędy do domu - powiedziałam.
- Ja też - zażartowała Stu.
Ruszyłyśmy w stronę domu. Po dość meczącej wycieczce, przerywanej czasem wojną na śnieżki, dotarłyśmy w końcu co celu. Zobaczyłam czarnego konia przed budynkiem. Serce zabiło mi mocniej. Czyżby wrócił? Biegiem ruszyłam do drzwi. Stu próbowała mnie zatrzymać. Z trzaskiem otworzyłam drzwi.
- Lezard? - rzuciłam od progu nie rozglądając się.
Postać w czarnym płaszczu stojąca przede mną tyłem odwróciła się błyskawicznie. Przez chwilę patrzył na mnie uważnie. Nagle w mgnieniu oka znalazł się przy mnie. Poczułam na gardle nóż, a w oczy spoglądała mi para czarnych wilczych oczu.
- Życie ci niemiłe, dziewko? - warknął - Czego tu szukasz?
- O to samo mogłabym zapytać ciebie - odrzekłam odważnie i poczułam jak ostrze mocniej przylega mi do gardła.
- Bezczelność ludzi - mruknął, a ja czułam, że zaraz przejedzie nożem po mojej szyi.
- Sel, na bogów, przestań! - krzyknęła Stu stając na progu.
- To człowiek - przypomniał jej wilk zwany Selem.
- To towarzyszka Lezarda - poprawiła go Stu.
Poczułam jak ostrze oddala się od mojej szyi. Sel stanął przede mną i bezczelnie mierzył mnie wzrokiem.
- W pewnym sensie mogę go zrozumieć - uśmiechnął się lekko, a potem całą swą uwagę skupił na Stu - Jak się masz, Stu?
Podczas gdy Sel witał się z moją wybawczynią, ja przyglądnęłam się mu. Gdybym powiedziała, że był cały czarny oddawałoby to urok jego wyglądu, a być może też charakteru. Jego sierść była czarna, tak jak dość krótko przystrzyżone włosy i przenikliwe oczy. Ubranie też miał ciemne.
- Sel, to jest Cailith - Stu przedstawiła mnie przybyszowi - Radzę być dla niej miłym. Ona jest podopieczna Lezarda.
- Witam serdecznie - uśmiechnął się fałszywie i wziął moją rękę, którą zresztą wyrwałam z jego uścisku - Jestem Sel, brat Stu i syn Reydena, doświadczony i utalentowany mag.
Nie odezwałam się. Nie miałam ochoty rozmawiać z kimś kto przed chwila próbował poderżnąć mi gardło. Wilcza rasa chyba lubuje się w zadawaniu śmierci w ten sposób. Wasuki przecież tez chciał użyć noża.
Sel popatrzył na mnie jeszcze raz. Potem uśmiechnął się i złapał mnie dłonią za brodę, zbyt mocno był mogła się wyrwać.
- Milcząca jesteś. Czyżby odwaga cię opuściła? - spytał z kpiącym uśmiechem i popatrzył mi głęboko w oczy - Ty też bądź dla mnie miła, mała, bo nie ręczę za siebie.
- Sel, przestań ja straszyć! - wściekła się Stu - Dopiero co przyjechałeś, a już siejesz zamęt.
- Taka już moja natura - odrzekł nie przestając wpatrywać się we mnie. Po chwili mnie puścił.
On jest gorszy niż Wasuki, pomyślałam ze zgrozą. Z Wasukim da się przynajmniej jakoś żyć. A ten Sel... Nie wytrzymam z nim psychicznie. Jest okropny. Te jego zimne, niemal złe oczy przyprawiają mnie o gęsia skórkę. Jak to możliwe, że on jest synem Reydena? Reyden i Stu maja w sobie tyle ciepła, poczucia humoru, współczucia i dobroci. A Sel wydaje się być złośliwym narcyzem z kompleksem wyższości.
- Chodź, Cailith - zwróciła się do mnie Stu i ruszyła ku drzwiom kuchennym - Zrobimy coś do jedzenia tej czarnej owcy.
Stu nacisnęła na klamkę drzwi, ale te ani drgnęły. Pchnęła jeszcze raz, po czym popatrzyła z wyrzutem na Sela.
- Tylko nie owca - upomniał siostrę ze złośliwym uśmiechem.
- Sel, zachowujesz się jak szczeniak! - krzyknęła Stu - Wiem, że twoja magia jest niezwykle silna i nie musisz mi tego pokazywać! A poza tym zamknąć drzwi magia potrafi każdy podrzędny mag.
- Nasypie mu arszeniku do napoju - mruknęłam do siebie.
- Zapewniam cię, mała, że zostaniesz uprzedzona - warknął na mnie Sel.
- Nie jestem żadna "mała"! - podniosłam głos - Przynajmniej dla ciebie.
- A dla Lezarda?
Nie odpowiedziałam. To pytanie zbiło mnie z tropu. Co miał na myśli zadając właśnie takie pytanie?
- Czyżby to pytanie było dla ciebie kłopotliwe, mała? - Sel nie spuszczał z drwiącego tonu.
- Zamknij się, Sel - warknęła Stu - I otwórz te cholerne drzwi, jeśli chcesz cokolwiek zjeść.
Drzwi otworzyły się na oścież, choć Stu nawet ich nie dotknęła. Weszła do kuchni.
- Przygotuj coś dobrego, mała - rzucił kpiąco w moją stronę - I nie przypal niczego.
- Kim jesteś? - spytałam beznamiętnie i popatrzyłam mu bez lęku w oczy. Później już nigdy tego nie powtórzyłam. Za bardzo się bałam.
- To zależy - odpowiedział zimno. Bez uśmiechu.
- Od czego?
- Od ciebie - odparł.
Jeszcze przez chwilę patrzyły na mnie czarne ślepia bestii, którą w istocie był Sel. Potem odwrócił się i ruszył w stronę kominka. Ja natomiast dołączyłam do Stu. Coś się kończy, coś się zaczyna, pomyślałam. Skończyło się moje spokojne życie w Arnii, a już wkrótce Sel miał mi pokazać gdzie zaczyna się śmierć.

***

4

Wieczorem wrócili Reyden i Wasuki. Okazało się, że byli na polowaniu. Przywitali się z Selem. Przez cały czas starałam się trzymać z dala od brata Stu. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Odkąd przyjechał starałam się cały czas spędzać w swoim pokoju. Ale i tam nie czułam się ani szczęśliwa, ani spokojna, ani nawet bezpieczna... Leżałam na łóżku, gdy usłyszałam pukanie. Nie odezwałam się. Po chwili do pokoju wszedł Wasuki.
- Chodzi o Sela, prawda? - spytał i usiadł na brzegu łóżka. Nie odpowiedziałam. Przeklęta wilcza rasa! Zawsze wiedzą o co chodzi zanim cokolwiek zdąży się odpowiedzieć.
- Tak, to o niego chodzi - stwierdził, gdy moje milczenie zaczęło się przeciągać.
- Skoro to wiesz to dlaczego pytasz? - mruknęłam obojętnie.
- Bo się o ciebie martwię.
- Nie wierze - odparłam - I nigdy nie będę potrafiła ci zaufać.
- Wy, ludzie, jesteście tacy przewrażliwieni i pamiętliwi - warknął.
- Tak, jestem człowiekiem - ja również nie kryłam irytacji - I to cię właśnie boli, Wasuki! Jesteś wściekły, że Lezard ma za przyjaciela człowieka. Jesteś wściekły, że coraz bardziej przywiązuje się do Stu. Jesteś wściekły, że musisz mieszkać z człowiekiem pod jednym dachem!
- To nie jest prawdą! Zastanów się w ogóle to ty mówisz! Przecież ci już mówiłem, że cię nie skrzywdzę, bo...
- Bo mnie szanujesz i cenisz jak Lez? - dokończyłam za niego i prychnęłam jak wściekła kotka - Przypomnij sobie co powiedziałeś później!
- Ty mi przypomnij. Jestem tego niezwykle ciekaw.
- "Nie zawaham się pozbawić jej życia, Lezardzie. Mimo, że tak ją cenisz." - zacytowałam, a Wasuki popatrzył na m nie dziwnie.
- To prawda - odparł zimno - Życie brata jest dla nie ważniejsze niż twoje. To nie powinno cię dziwić.
Milczałam. Wasuki w pewnym sensie miał rację.
- A ja się dziwiłem dlaczego Sel jest tak wrogo do ciebie nastawiony - mruknął i wstał. Ruszył ku drzwiom.
- Co przez to rozumiesz? - podniosłam się.
- Nikomu nie ufasz, prócz Lezardowi. Nikogo tak naprawdę nie kochasz. Z góry zakładasz, że inni pragną cię skrzywdzić, a ponadto... jesteś pyskata - dokończył z lekki uśmiechem.
Wyszedł, a ja pustym wzrokiem patrzyłam na zamknięte drzwi. Wiedziałam, że nie jest na mnie zły za brak zaufania z mojej strony. Ale co jeśli Wasuki ma rację?, pomyślałam. Czy tak widzą mnie inni? Jako pyskatą ludzką dziewczynkę, która nikomu nie ufa, nikogo tak na prawdę nie kocha i nie szanuje...
- Lezardzie, wróć jak najszybciej - powiedziałam szeptem do siebie - Potrzebuje cię, przyjacielu.
Położyłam się na plecach i wpatrzyłam w sufit. Pomyślałam o Tariminie. Przypomniałam sobie jego ciemne oczy i miły uśmiech. Przypomniałam sobie wszystkie dni, które z nim spędziłam. Wszystkie... Zamknęłam oczy. Nie warto wspominać przeszłość, to już nie wróci, pomyślałam bez żalu. Przestraszyłam się. Skąd u mnie takie bezwzględne myśli? Otworzyłam oczy i dopiero wtedy zauważyłam czarną postać stojącą przy mnie. Sel wskoczył na łóżko i usiadł na mnie okrakiem. Chciałam krzyknąć, ale zacisnął dłonie na mojej szyi i tym samum zdławił mój głos.
- Jak się masz, mała? - spytał z uśmiechem na twarzy, a ja pierwszy raz w życiu poczułam namacalny strach - Nie cieszysz się, że mnie widzisz?
Milczałam.

_______________________

Gryfa komentować, kanalie!!! GRYFA!!! I galerie tongue.gif

Tajemnicza, wierz mi - ja zawsze jestem (a przynajmniej czesto smile.gif )


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
skejtmenka
post 29.07.2003 23:56
Post #32 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 3
Dołączył: 06.04.2003




Fajne. Kiedy następna część?


--------------------
Właźcie na http://skejtmenka.blog.pl


RUMIANEK RLZ!!!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 30.07.2003 17:14
Post #33 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Skejtmenko, ale sie napisałaś =D Iskro !! SAuper!! Ciekawe co on chce jej zrobić tongue.gif tongue.gif tongue.gif Suprowsko opisujesz i wogóle masz super testy. Nie moge sie doczekać następnego pata!!! tongue.gif Ciekawe co w ni bedzie tongue.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 30.07.2003 21:47
Post #34 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



- Chyba zraniłaś Wasukiego, mała - powiedział. Poczułam, jak ręce na mojej szyi zaciskają się. Jednak nie na tyle mocno, bym nie mogła oddychać - On się tak martwi tym, że mu nie ufasz.
- Zostaw mnie, Sel - wydusiłam błagalnie, a z oczu popłynęły mi łzy. Tak bardzo się bałam śmierci. - Proszę cię.
Jego wyraz twarzy zmienił się natychmiastowo. Oczy zrobiły się... łagodne? Poczułam jak dłonie Sela rozluźniają się. Zszedł ze mnie i usiadł na brzegu łóżka. Pochylił głowę.
- Nie przepadam za ludźmi - zaczął mówić cichym głosem - Tak właściwie to ich nienawidzę. Przyznaję, że zastraszanie cię dostarczało mi sadystycznej przyjemność, ale... Na bogów, Cailith, nie wiedziałem, że boisz się aż tak bardzo.
- Skąd ten nagły napływ uczuć? - szepnęłam z wyrzutem prawie niedosłyszalnie.
- Co takiego masz w sobie, że od razu zjednujesz sobie tylu przyjaciół? - zignorował moje pytanie zadając inne. Spojrzał mi w oczy. Przez chwilę wyglądał jak mały chłopiec, który rozpaczliwie potrzebuje przyjaźni, zaraz jednak jego oczy stały się zimne i nieprzenikliwe - Nie myśl przypadkiem, że to na mnie w jakikolwiek sposób działa. I nie spodziewaj się z mojej strony nawet skrawka życzliwości.
Wstał pośpiesznie.
- A więc jednak masz jakieś uczucia - szepnęłam bardziej do siebie niż do niego.
Zatrzymał się.
- Każdy jakieś ma - odpowiedział bezbarwnym głosem i wyszedł.
Opadłam na plecy. To były najgorsze chwile w moim życiu. Tak bardzo bałam się, że Sel zaciśnie ręce mocniej, wydusi ze mnie życie. Rozpaczliwie bałam się śmierci. W odległej przyszłości zrozumiałam, że śmierć jest wybawieniem, a strach przed nią stał się moim przekleństwem.
Mój pierwszy dzień bez Lezarda dobiegał końca. Zastanawiałam się ile jeszcze wytrzymam takich dni. Otoczona żywymi istotami, a jednak bardzo samotna. Bezpieczna, a jednak prześladowana strachem. Bezradna jak dziecko... Zamknęłam oczy i niemal natychmiast zasnęłam.
Obudziłam się. Przez okno wpadały promienie wschodzącego słońca. Wdusiłam twarz w poduszkę. Chcę wrócić do domu, pomyślałam. Chcę wrócić do domu...
- Zaczekaj! - usłyszałam krzyk Stu dochodzący zza drzwi. Zaraz po tym do pokoju wpadł mały wilczy chłopak. Mógł mieć 10, może 12 lat.
- Nigdy jeszcze nie widziałem ludzkiej dziewczyny - rzekł zafascynowany. Podszedł do mnie i uniósł do góry moją spódnicę - Czy wszystkie ludzkie dziewki są poubierane w wilcze suknie? - spytał kpiąco.
Nie wytrzymałam. Byłam zaskoczona tym wtargnięciem. Nic nie mówiłam, ale to już była przesada! Nie wiem dlaczego tak się zdenerwowałam. Być może dlatego, że obrażał mnie taki smarkacz. Choć z drugiej strony czy można to nazwać obrazą? Zamachnęłam się by uderzyć chłopca. Na szczęście w porę się powstrzymałam. Zaraz potem weszła Stu. Chłopak popatrzył na mnie z niedowierzaniem .
- Stu, ona chciała mnie uderzyć - powiedział obojętnym tonem nie spuszczając ze mnie wzroku.
Zachowywał się niemal tak samo jak Sel. Kpiący, bezczelny, z kompleksem wyższości.
- Pewnych rzeczy nie można mówić, książę - odparła.
- Książe? - zdziwiłam się.
- Cailith, poznaj syna królowej, księcia Sevotharte.
- Możesz mi mówić Sevi, człowieku - pozwolił łaskawie.
- Mam imię - przypomniałam.
- Będę się do ciebie odzywać jak chcę, człowieku! - krzyknął rozkazująco.
- Dla mnie nie jesteś księciem, Sevotharte - powiedziałam zimno, patrząc w jego ciemne oczy - I radziłabym ci odnosić się do nie z szacunkiem.
- W przeciwnym razie? - zapytał i uniósł władczo podbródek.
- W przeciwnym razie będę zmuszona wymierzyć kilka klapsów na twój królewski tyłek!
- Stu, ona jest bezczelna! Mogę kazać ją powiesić?
- Nie, książę. Cailith ma rację - Stu uśmiechnęła się łagodnie do chłopaka - Powinieneś okazać jej szacunek.
- Ale... ale - mały wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. Widocznie nie był przyzwyczajony do takiego traktowania.
- Jeśli ty będziesz szanować mnie, ja będę się odnosić z szacunkiem do ciebie - obdarzyłam go promiennym uśmiechem i chciałam go poczochrać po włosach.
- Nie dotykaj mnie, człowieku! - krzyknął ze złością i chciał mnie uderzyć, ale złapałam w porę jego dłoń.
Nie odezwałam się. W pierwszej chwili miałam ochotę przyłożyć mu porządnego klapsa, ale zaraz potem stwierdziłam, że coś może zranić go dotkliwiej. Słowa.
- Nie będziesz dobrym królem - powiedziałam - Lud będzie cię nienawidził. Nigdy nie zdobędziesz ich zaufania. Wciąż będziesz żył w strachu przed zamachem na twe życie. Wszyscy będą podporządkowani twoim rozkazom, ale nigdy nie zaznasz miłości, przyjaźni... Tylko smutek, złość, samotność, gniew...
- Cailith, przestań! - krzyknęła Stu przerywając mi - Wybacz, ale nie pozwolę na obrazę księcia.
- Przepraszam, Cailith - usłyszałam cichy głos Sevotharte - Twoje słowa potrafi zrozumieć nawet takie rozpuszczone dziecko jak ja - do oczu napłynęły mu łzy.
Popatrzyłam na niego zdziwiona. Nie potrafiłam sobie wytłumaczyć zachowanie małego księcia. Obiecałam sobie, że kiedyś go o to zapytam... Objęłam chłopca. Czułam jak jego mięśnie napięły się pod moim dotykiem. On naprawdę potrzebuje miłości...
- Przepraszam, Sevotharte - rzekłam. Użyłam zbyt mocnych słów. Zwłaszcza, że ten dzieciak pewnie od zawsze słyszał, że jest najlepszy, będzie wspaniałym władcą i zapewne nikt nie odzywał się do niego tak jak ja.
Odsunęłam chłopaka na odległość rąk i uśmiechnęłam się.
- I jak Savotharte? Dogadamy się?
- Jestem księciem Savotharte! - podniósł głos.
- O nie, młodzieńcze - odparłam zimno - Jesteś jeszcze małym chłopcem, który nie ma pojęcia co oznacza bycie władcą.
- Nie jestem mały! Mam 11 lat! I nie odzywaj się tak bezczelnie, wiejska dziewko!!!
- Stu, zabierz tego dzieciaka - powiedziałam spokojnie i wstałam.
Stu nie interweniowała w moje wypowiedzi. Widocznie zauważyła, że staram się pokazać Sevotharte, że nie jest nikim wyjątkowym. Jest taką samą istotą jak wszyscy dookoła.
- Choć, książę - powiedziała ponaglająco.
- Oczywiście, że pójdę! Nie będę siedział w jednym pomieszczeniu z wiejską, głupią dziewuchą - rzucił pogardliwie.
- Dla twojej wiadomości, Sevotharte, miarą wartości człowieka nie jest przynależność do grupy społecznej lecz serce.
- My nie jesteśmy ludźmi - zauważyła bezbarwnie Stu i wyszła wraz z chłopakiem.


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 30.07.2003 22:05
Post #35 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Iskierko, dzięki tongue.gif Nie moglam się doczekać, gorąco się robi gorąco. Zaskoczył mnie ten książe, i to ze tak wpadł. Myślałam ze jak ona go przytuli zostną przyjaciółmi huh.gif a on taki uparty. Czekam na jeszcze!! Pa, Taj, pogromca małych chłopców tongue.gif (papuga jestem)


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 31.07.2003 17:37
Post #36 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Usiadłam na łóżku. Co tu robi wilczy książę?, pomyślałam. Zaraz potem uświadomiłam sobie, że ja też mam zejść na śniadanie. Cóż Sevotharte będzie musiał to jakoś ścierpieć. Uśmiechnęłam się złośliwie pod nosem. Jednak mój uśmiech po zejściu na dół zbladł znacznie. Nie zostałam przyjęta zbyt przyjacielsko. Kiedy weszłam do głównego pokoju wilcza kobieta ubrana w bardzo bogate stroje zaczęła wrzeszczeć, że to hańba być pod jednym dachem z człowiekiem. Sevotharte wykrzykiwał rozkazy, że mam stąd jak najszybciej się wynieść. Sel uśmiechał się do mnie kpiąco. Reyden i Stu nic nie mówili. Chyba chcieli przeczekać burzę. Na szczęście te wszystkie wrzaski zdołał przerwać Wasuki.
- Cisza! - wrzasnął. Kobieta natychmiast się uciszyła lecz książę nadal wykrzykiwał różne rozkazy - Ty też, Wasza Wysokość! Jak na razie to nie masz tu samowolki!
- Licz się ze słowami - warknęła kobieta. Wasuki zignorował ją.
- Cailith jest naszym gościem i nigdzie się stąd nie ruszy! - zaczął - To raz. Dwa: Wasza Wysokość zostaje tu pod opieką Reydena, więc radzę się zacząć przyzwyczajać do towarzystwa człowieka. I wreszcie trzy: Iria, nie rób takiej miny. Złość piękności szkodzi.
Wilcza kobieta nie zareagowała na komplement.
- Oczywiście zdajecie sobie sprawę jak zareaguje królowa na wieść, że zmuszacie księcia do ludzkiego towarzystwa? - spytała i spojrzała na mnie z pogardą.
- Króla będzie zapewne szczęśliwa, że książę obraca się w towarzystwie towarzyszki Lezarda - odezwał się niespodziewanie Sel.
- To jest towarzyszka generała Lezarda? Towarzyszka życia?!
- Nie - zaprzeczyłam. Miałam dosyć swojej bierności - Jestem jego przyjaciółką, a poza tym... Jeśli dacie mi konia, pani, odjadę stąd jak najszybciej.
- Mądra decyzja - uśmiechnęła się tryumfalnie Iria - Wasuki osiodłaj konia dla tej dziewki.
- Nie - sprzeciwił się.
- Ja to zrobię - zaoferował się Sel i mrugnął porozumiewawczo do Reydena.
- Oczywiście - zgodził się Reyden - Iria powinna już jechać do domu.
- Ja? - zdenerwowała się kobieta - Co ty knujesz, przeklęty magu?
- Pojedziesz do domu - powtórzył twardo - Cailith zostanie tutaj i pomoże mi w edukacji księcia. Jej wiedza bardzo się Jej Wysokości przyda. Poza tym Cailith czeka na powrót Lezarda.
- Strata czasu - warknęła do mnie wilcza kobieta imieniem Iria - On nigdy nie wróci. Wszyscy wiedzą, że jego misja to samobójstwo.
- Wróci - powiedziałam, choć z każdą chwilą zaczynałam w to wątpić - Wiem to.
- Nic nie wiesz - zaśmiała się tryumfalnie kobieta - Żałuję, że nie zobaczę twojej miny kiedy wszystkiego się do wiesz. Jak myślisz, co się z tobą stanie, gdy generał Lezard nie wróci? - spojrzała na mnie - Och, chyba się domyślasz. Nie sądzę byś była aż tak głupia.
Popatrzyłam na Reydena szukając w jego oczach odpowiedzi, ale nie ujrzałam jej. Zobaczyłam tylko nieprzeniknione wilcze oczy. Mądre, dobre, łagodne... i świadome. Świadome tego co mnie czeka.
- No dalej, Reydenie - kpiła ironicznie Iria - Powiedz jej prawdę!
Reyden nie odpowiedział. Czyżby prawda była aż tak okrutna?, pomyślałam.
- Zginiesz - powiedział obojętnym głosem Sel z pochyloną ze znudzenia głową. Popatrzył mi w oczy. W jego ciemnych oczach nie widziałam litości czy współczucia. Nie widziałam w nich złości, nienawiści, gniewu. Czarne oczy były obojętne. I to mnie najbardziej przeraziło. Apatia w jego oczach, strasznych a jednak urzekająco pięknych.
- Cóż mogę zrobić? - odparłam zwyczajnie, bez lęku, smutku - Pozostaje mi tylko śmiać się z przewrotności losu.
Złapałam płaszcz i ubrałam szybko buty. Wyszłam nie patrząc na nikogo. Ruszyła w stronę wielkiego drzewa, które rosło niedaleko. Zauważyłam je podczas wczorajszego spaceru ze Stu. Śnieg był głęboki, a ja byłam naprawdę wdzięczna Stu, że podarowała mi swoje wysokie buty. Było ciepło. Niedługo chyba przyjdzie wiosna. Wiosna... Kocham wschody i zachody słońca, kocham księżyc w pełni, kocham ptaki, kwiaty, motyle-wszystko co mnie otacza. Kocham życie, które prawdopodobnie niedługo zgaśnie. Raz matka rodziła i raz się umiera-przypomniałam sobie słowa Lezarda. Tak, to prawda. Czasami nic nie można zrobić... Dotarłam do drzewa. Było większe niż zdawało mi się na początku. To był dąb. Dotknęłam otwarta dłonią pnia. Mądrość. Siła. Bezpieczeństwo. Oparłam się o drzewo plecami. Pozwoliłam ciału zsunął się po pniu do pozycji siedzącej. Podciągnęłam nogi pod brodę i otuliłam je rękoma. Pochyliłam głowę i uwolniłam łzy. Płyńcie, myślałam, płyńcie strumieniami. Może to przyniesie mi ulgę... Nie wiem jak długo siedziałam pod drzewem, ale było mi bardzo zimno. Tak zimno, że niemal nie mogłam się ruszyć.
- Nie pragniesz śmierci - usłyszałam głos Sela. On to stwierdził, nie zapytał. Nie wiedziałam jak się tu znalazł i szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to za bardzo. Tymczasem czarny wilk ciągnął dalej - Dlaczego? Przecież tak właściwie jesteś sama. Nikogo tak naprawdę już nie masz. Lezard nie wróci. Dlaczego nie pragniesz śmierci?
- Bo się jej boję - odparłam nie patrząc na niego - Poza tym póki wciąż mam nadzieję, chce żyć.
- Nadzieję na powrót Lezarda?
- Nadzieję na powrót Lezarda - potwierdziłam i dodałam - Nadzieję na lepsze jutro, nadzieje na miłość i przyjaźń, nadzieję na wciąż nowe poranki i wieczory, nadzieję na życie.
Milczał. Nie rozumiałam go. Nie wiedziałam czy przyszedł tu po to by się napawać moją bezradnością i szybkim końcem, czy też pragnął mi pomóc. Podejrzewałam, że jest tutaj raczej z tego pierwszego powodu. Nawet wolałam ten pierwszy, bo gdyby było inaczej wiedziałabym, że Sel jest nieobliczalny. Chociaż czy już nie udowodnił swej nieobliczalności?
- Dlaczego byłeś po mojej stronie w tej całej kłótni? - spytałam.
- Wiedziałem, że nie chcesz odjechać.
- Ale dlaczego wstawiłeś się za mną? - pytałam spokojnym głosem. Już i tak nie mogłam nic zrobić - Przecież mnie nienawidzisz.
- Gdybyś wyjechała postąpiłabyś wbrew sobie. Potem wciąż zastanawiałabyś się czy zrobiłaś dobrze, wciąż miałabyś wątpliwości, wciąż byś tęskniła i nigdy nie wiedziałabyś czy Lezard żyje - urwał na chwilę - Nie jestem aż tak okrutny by pozwolić komukolwiek na taka powolną śmierć duszy.
- Ha, cudowne stwierdzenie "Nie jestem AŻ tak okrutny" - zaśmiałam się cicho, ironicznie.
- Nie znasz mnie, mała - powiedział z tak charakterystycznym dla siebie kpiącym uśmiechem - Nie wiesz jaki jestem, jaki byłem, co przeszedłem. Nie masz prawa mnie osądzać.
- Nie, nie mam - przyznałam - Ale... ty oceniasz mnie, ja ciebie. To chyba uczciwa wymiana?
- Nie, mała. To nigdy nie było uczciwe. Jestem magiem. Bezczelnie wtargnąłem w twoje uczucia, wspomnienia, duszę, we wszystko, choć wilcze prawo tego zabrania. Znam cię lepiej niż twoja własna matka. Ty natomiast nie znasz mnie w ogóle.
Popatrzyłam na niego dość obojętnie. Nic już dla mnie nie miało znaczenia, a tym bardziej słowa Sela.
- Masz rację. I nigdy cię już nie poznam. Nie pozwolisz by człowiek poznał cię choć odrobinę, nie pozwolisz komukolwiek się poznać.
- A więc jednak trochę mnie znasz - uśmiechnął się lekko.
- Sel... Czy to cię nie męczy? Nie męczy cię brak miłości, przyjaźni? Nie męczy cię samotność?
- Męczy - odparł obojętnie i usiadł koło mnie, ale nie na tyle blisko bym dotknęła choć jego płaszcza - Ale sam wybrałem sobie taki los.
Poczułam jakby Sel był moi przyjacielem, choć wiedziałam, że taki stan NIGDY nie nastąpi. Milczeliśmy. Zebrałam wszystkie myśli i... przeraziłam się. Nie tęskniłam za rodziną, choć wciąż ich kochałam. Nie miało dla mnie znaczenia co się ze mną stanie, jaka będzie moja przyszłość. Wszystko stało prostsze, choć tak bardzo skomplikowane. Popatrzyłam w niebo. Było czyste i błękitne. Idzie wiosna, pomyślałam.
- Dlaczego ludzie was krzywdzą? Dlaczego wy krzywdzicie ludzi? Dlaczego na świecie jest tyle gniewu, nienawiści, zła? - spytałam cicho.
- Bo musi istnieć równowaga - odparł - Obok szczęścia musi być ból. Obok przyjaźni nienawiść. Obok dobra zło.
- Po co to wszystko?
- Byśmy mogli doceniać pozytywne aspekty życia, być wrażliwymi. Byśmy odkładali w sobie pokłady miłości, współczucia. By kochać i być kochanymi. By nie być samotnym - odparł i spojrzał tam gdzie ja.
- Nie rozumiem cię.
- I nigdy nie zrozumiesz - szepnął i wstał.
- Dlaczego? Dlaczego mi to wszystko mówiłeś? Przecież mnie nienawidzisz.
- Myślisz, że cię nienawidzę - rzekł poważnie nie odwracając się - Bo ci tak powiedziałem. Naucz się słuchać sercem, nie uszami.
Odszedł. Nie zrozumiałam jego słów. Wtedy. Teraz je rozumiem dokładnie...


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 31.07.2003 17:52
Post #37 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Zarąbiste! Kocham ten fick. Jest superowski! Śiwtne tematy rozmów bohaterów, opisy i jej rozmyślania. Jaaaa...suuuper. Zajebiscie się czyta, tak lekko i przyjemnie tongue.gif Kocham takie ficki. Przygodówki i troche fantastyki. Mmmmniam mniam ze tak powiem tongue.gif Czekam na następne party =D i bede cie o to wołać cały czas =D Pa! =)


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
nienor_malna
post 31.07.2003 19:51
Post #38 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 28.06.2003




[COLOR=green]a widzisz Iskierko mówiłam Ci że to świetne opowiadanie smile.gif musisz pisać je dalej... ja chcę znać dalszy ciąg i podejrzewam że nie tylko ja smile.gif pozdrawiem
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 05.08.2003 00:34
Post #39 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Ehkem...czy ktoś ten fick proadzi? Puk puk, jest tam kto?? Jakośnic nie widać i nie słychać. Na posta czekam i czzekam a tu bum. Nie ma nic. A dlaczego? Pewnie dlatego ze pani Iskierka gdzies pojechała. Skąd ja moge wiedziec, ale tak przypuzczam bo dawno jej nie widziałam =(


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 05.08.2003 15:08
Post #40 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Gdy wróciłam do domu, Irii już nie było, a domownicy jedli obiad. Przypomniałam sobie, że przecież nic dziś nie jadłam. Wzięłam więc jedzenie i poszłam do swojego pokoju. Nikt się nie odezwał. Miałam wrażenie, że podczas mojej nieobecności wiele się wydarzyło. Ale co? Nie miałam pojęcia. I nigdy tego nie dociekałam. Czasami rzeczy trzeba zostawić takimi jakimi są.
- Wybacz, że bez pukania, mała - powiedział Sel wchodząc do pokoju - Chciałbym ci jeszcze coś powiedzieć zanim odjadę.
- Odjeżdżasz? Przyjechałeś tylko na dwa dni?
- Oh, wiem, że będziesz tęsknić za moimi docinkami, mała - odparł z kpiącym uśmiechem - Nie martw się, jak wrócę być może jeszcze tu będziesz... Ale nie o tym chciałem porozmawiać.
Popatrzyłam na niego. Już się go nie bałam, a przynajmniej nie aż tak bardzo. Jest nieobliczalny, pomyślałam, by nie poczuć do niego żadnych pozytywnych myśli. Wiedziałam jednak, że jest już za późno. Nasze rzadkie rozmowy sprawiły, że już czułam do niego coś na kształt ostrożnej, nieśmiałej specyficznej przyjaźni. Nic na to nie mogłam poradzić. Zresztą nie wiem, czy bym chciała. Jednak zawsze wiedziałam, że to nigdy nie będzie prawdziwa przyjaźń. Nigdy.
- A o czym?
- O Lezardzie i jego zadaniu.
- Nie chcę - mruknęłam wrogo. Nie miałam ochoty wysłuchiwać, że Lez nie wróci.
- Słuchaj! - warknął - Chcę ci powiedzieć na czym polega jego misja byś sama oceniła czy wróci, czy też nie. Więc proszę mi tu nie prychać jak wściekła kotka, że niby nie chcesz, bo mówię to dla twojego dobra, mała.
- Ach, tak? Nie dość, że zniżasz się do poziomu rozmowy z człowiekiem, to jeszcze pragniesz mojego dobra. Cóż za postęp - uśmiechnęłam się zjadliwie.
- Uprzejmie informuję, że kpiące, złośliwe i zjadliwe uśmiechy należą do mojego wizerunku. U ciebie wygląda to jakoś komicznie, mała - odparł zimno.
- Przestań. Przecież wiesz, że już się ciebie nie boję - rzekłam lekko. Nie wiem co mnie podkusiło do użycia takich słów. Przecież to było kłamstwo, a poza tym wiedziałam, że Sel lubi wzbudzać strach. To były ryzykowne słowa. Sel złapał mnie jedną ręką za szyję. Poczułam na skórze zimno skórzanych rękawiczek.
- Czy naprawdę chcesz bym dopilnował tego byś się zaczęła bać? - szepnął złowrogo i zacisnął dłoń.
- Nie - wyszeptałam z trudem.
- Mógłbym cię teraz puścić i żylibyśmy w zgodzie, ale na twoje nieszczęście pomyślałaś, że możesz mnie zlekceważyć. Proszę, mała, nie myśl tak więcej. Nie jestem taki jak Lezard - poczułam jak uścisk rozluźnia się nieco.
- Co zamierzasz w związku z tym? - spytałam ze strachem. Wiedziałam, że nie czeka mnie nic dobrego.
- O zadaniu Lezarda będziesz musiała porozmawiać z Reydenem - odparł a potem złapał mnie za rękę. Poczułam ostry ból. Pisnęłam przerażona, a zarazem wściekła.
- Złamałeś! Złamałeś mi rękę!!! - wrzasnęłam przez pryzmat bólu - Odbiło ci.
- Do zobaczenia, mała - odparł obojętnie. W jego oczach było widać coś na kształt... przeprosin? Nie wierzę. Już nigdy nie uwierzę, że ta bestia ma jakiekolwiek uczucia!!!
Do pokoju wbiegli Stu i książę. Stu zbladła, gdy zobaczyła, że moja ręka jest nienaturalnie przekrzywiona.
- Złamałeś jej rękę? - szepnęła, a potem powtórzyła krzycząc - Sel, złamałeś jej rękę!?! Dlaczego!?!
- Tak to już bywa - odparł obojętnie.
- Jesteś wcieleniem zła! Wynoś się z tego domu!!! - Stu po tych słowach podeszła do mnie.
- Z przyjemnością - rzekł lodowato Sel i wyszedł.
Mały książę patrzył na to wszystko z rozszerzonymi ze zdziwienia oczami. Chyba nie rozumiał wszystkiego. Ja zresztą też. Ręka bolała mnie do tego stopnia, że po twarzy spływały mi łzy bólu. Stu na miejscu nastawiła mi kość. Krzyknęłam. Potem sprowadziła mnie na dół.
- Już wiem dlaczego tak krzyczałaś - rzekł do mnie Rejden, gdy zakładał mi szynę i bandażował rękę od dłoni do łokcia.
- To nie jest śmieszne - warknęłam przez zaciśnięte usta.
- Wiem - odparł poważnie, a potem zwrócił się do Stu - Wyrzuciłaś Sela z domu?
- Tak - przyznała wilcza dziewczyna.
- Porozmawiamy o tym później - rzekł niemal złowrogo i uśmiechnął się do mnie - Sel wiedział gdzie złamać, tak by ręka była potem sprawna. Nie martw się. Do zaślubin się zagoi.
- To znaczy, że Cailith będzie musiała zostać - wtrącił się Sevotharte.
- Co? - zdziwiłam się.
- Miałem cię wyprawić do domu - odparł Reyden.
- Ale dlaczego? Przecież miałam zostać!
- Porozmawiamy o tym później - powiedział i kazał mi się położyć.
Nie rozumiem wilczej rasy, pomyślałam po raz kolejny. Naprawdę nie wiem dlaczego nic mi nie mówią... Bo jestem człowiekiem, odpowiedziałam sama sobie po namyśle.
- Porozmawiajmy teraz - rzekłam z naciskiem.
- Dobrze, skoro chcesz. Chciałem cię odprawić do domu, bo pomyślałem, że męczysz się tu tylko. Czekasz na powrót Lezarda, który może nie nastąpić, Sel wciąż cię gnębi, a książę pewnie też dał ci się we znaki. Zresztą twoje miejsce jest w Arnii, wśród rodziny i przyjaciół.
- Odprawiłbyś mnie nawet, gdybym chciała zostać?
- Nie zastanawiałem się nad tym - odparł beztrosko - Ale teraz to już nie ma znaczenia. Zostajesz póki ręka się nie zagoi.
- Dlaczego Sel to zrobił? - spytałam.
- Nie wiem - odparł tak szybko, że miałam wrażenie, że jednak wie.
- Czy on wróci?
- To... to już zależy od niego - wtrąciła się Stu.
Milczałam. Inni też. Nawet Sevotharte.
- Na czym polega misja Lezarda - spytałam, nie tylko dlatego by przerwać milczenie.
- W zasadzie plan jest bardzo prosty - odpowiedzi udzielił mi Reyden - i dlatego taki niebezpieczny. Lez musi wkraść się do zamku i dać się złapać.
- Jak to?
- Nawet nie wiesz jakie rzeczy mówi się swoim umierającym ofiarom. Lez musi wytrzymać tortury i dokładnie zapamiętać każde słowo, a potem mieć jeszcze siły by się wydostać i tu dotrzeć.
- Ten plan jest absurdalny! - krzyknęłam - Przecież oni mogą go po prostu zabić, nic nie mówiąc.
- Wiem.
- To niesprawiedliwe - po policzkach zaczęły ściekać mi łzy - Lez musi zginąć tylko dlatego...
- Nie "tylko dlatego" - przerwała mi Stu zanim jeszcze zdążyłam dokończyć - Te informacje są nam bardzo potrzebne. Nie ma co ukrywać. Szykuje się wojna, a my mamy za mało wojska by wygrać. Bez istotnych informacji nie możemy mieć nawet nadziei. Rzeź sprzed kilkuset lat powtórzy się.
- Rzeź?
- Tak, to nie była wojna. Nasza armia była niewielka, ale walczyliśmy zażarcie o nasze domy, rodziny, życie, wolność. Fakt, że to my wywołaliśmy Wielką Wojnę...
- Nie, to nie my - przerwał jej ojciec - To buntownicze grupy, które za wszelką cenę chciały rozlewu ludzkiej krwi. Potem mogliśmy się tylko bronić.
- W szkole uczyli mnie, że to wilki były wszystkiemu winni i że wszyscy pragnęli naszej krwi. Chcieliście nas zniszczyć, bo uważaliście, że świat jest za mały dla dwóch ras i (o ile mi wiadomo) to wilczy król wypowiedział nam wojnę.
- Jest kilka tak zwanych prawd, ale jak to się mówi punkt widzenia zależy stołka, na którym się siedzi.
- Nieważne - wzruszyłam ramionami - To już przeszłość.
- Przeszłość jest częścią nas. Nie możemy o niej zapomnieć. Nawet jeśli byśmy chcieli...
- Przeszłości nie można zmienić. Pozostaje tylko o niej zapomnieć - rzekłam obojętnie patrząc Reydenowi w oczy.
- A czy potrafiłabyś zapomnieć wyrzekając się części siebie, tracąc wspomnienia?
- Znasz mnie niedługo, ale chyba wystarczająco by samemu sobie na to odpowiedzieć - uśmiechnęłam się lekko, szczerze.

_____________________

Prosze bardzo... oto kolejna czesc.

Tajemnicza, ja jestem tylko Ciebie wtedy nie ma =)


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 05.08.2003 19:31
Post #41 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Mmmmmm...wreszcie part! Jak długo czekałam! Nio bardzo ładnie =D Tylko nie rozumiem dlaczego Sel złamał jej rękę. Dziffne...Ale superowskie =D Emocje po przeczytaniu ficka są świetne. I klimacik mi się bardzo podoba. Czekam na następne party! Pozdraffiam i całuję tongue.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dirbaa
post 07.08.2003 12:54
Post #42 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 27
Dołączył: 30.06.2003
Skąd: Bytom... chyba =P




Chyba złamał jej rękę żeby została bo Sel doeiedział się że chcą zeby wyjechała. KIEDY NASTEPNA CZĘŚĆ??
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Rapsodia
post 07.08.2003 18:22
Post #43 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 52
Dołączył: 28.07.2003
Skąd: Radom

Płeć: Kobieta



Wasuki rządzi!! biggrin.gif A zaraz po nim Lezard!! wink.gif Hiehie.
Co do ficka. Niom jest jaki jest. Mi siem podoba ^^ Tylko ta Cailith... No jakoś nie potrafie jej zrozumieć...

Dobra. No to gdzie następne ochłapy?? tongue.gif


--------------------
user posted image user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 07.08.2003 18:42
Post #44 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Yaiho, pisiu pisiu dalej. Pisiaj następnego parcika, bo czekam i czkema. Mówiłaś, żę dodasz do Ras i Gryfa...A ja nic nie widze i nie mam się czym upajać tongue.gif
I przepraszam rapsodio
QUOTE
Dobra. No to gdzie następne ochłapy??

Ty party uważasz za ochałpy ??? dry.gif sleep.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 07.08.2003 19:05
Post #45 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



5

Przez kilka dni prawie nie wychodziłam z domu. Czas spędzałam głównie na pomaganiu Stu w przygotowywaniu posiłków, czytania książek i próbie wpajania księciu, że mimo bycia królem i władcą, to jest on również istotą i opiekunem. Nie wiem czy to mi się udało nawet w małym stopniu. Z każdym zamienionym słowem z Sevotharte dostrzegałam podobieństwo między nim a Selem. Sevotharte to wyniosły, pewny siebie, bezczelny i złośliwy smarkacz. Natomiast moje zdanie na temat Wasukiego zmieniło się. I to bardzo. Jest on jednak odpowiedzialny, wbrew pozorom, i naprawdę kocha Stu. Teraz wątpię, że Wasuki mógłby spać z jakąkolwiek inną kobietą. Dla niego istniała tylko Stu, a te jego przechwałki i podteksty to tylko wynik jego charakterku.
Rano, ósmego dnia od wyjazdu Lezarda, nie wstałam z łóżka. Patrzyłam beznamiętnie w sufit.
- Lezard nie wróci - powiedziałam cicho do siebie i pozwoliłam by łzy zwątpienia pociekły mi po policzkach - Są obietnice, których nie sposób dotrzymać.
Nie schodziłam z łóżka póki Stu nie przyszła sprawdzić czy dobrze się czuję. Odpowiedziałam, że tak. Popatrzyła na mnie podejrzliwie i wyszła. Ja natomiast ubrałam się w czarna suknie od Lezarda. Włosy jak zwykle splotłam. O, bogowie dlaczego z tymi kudłami nic innego nie da się zrobić? Zeszłam na dół.
- Wyjeżdżam - powiedziałam zanim wszyscy zdążyli zasiąść do stołu.
- To znaczy, że już mnie nie będziesz męczyć tymi morałami? - ucieszył się Sevotharte i zaraz dostał od Wasukiego w głowę.
- Ale dlaczego? - spytała Stu.
- Lezard nie wróci - odpowiedziałam ze spuszczoną głową.
- I to mówi ta, która wierzyła w jego powrót najbardziej z nas wszystkich? - zakpił Wasuki, ale zaraz zrozumiał, że nie powinien. Widziałam to w jego oczach.
- Kiedy? - spytał Reyden. Przypomniałam sobie moment odjazdu Lezarda sprzed czterech miesięcy. To ja zadałam wtedy takie pytanie.
- Niedługo. Może nawet jutro. A teraz jeśli pozwolicie pójdę na spacer.
Skinęli tylko głowami. Cieszyłam się, że mnie nie zatrzymywali. To mi ułatwi odejście.
Podążyłam w stronę starego dębu.
- Cześć staruszku - powiedziałam, gdy już tam dotarłam.
Dotknęłam pnia. Mądrość. Siła. Bezpieczeństwo. Uśmiechnęłam się do siebie.
- To nasze ostatnie spotkanie - powiedziałam, tak jakbym rozmawiała ze starym przyjacielem - Już niedługo się stąd wyniosę i... spróbuje o wszystkim zapomnieć. Zacząć żyć od nowa.
- Kogo chcesz oszukać? - usłyszałam znajomy głos dochodzący zza drzewa.
Nie czekałam aż Sel się pokaże. Zaczęłam uciekać. Przestraszona nie patrzyłam pod nogi. Myślałam tylko o tym, że musze biec. Biec jak najszybciej. Potknęłam się o wystający spod śniegu pień. Upadłam na twarz i poczułam ostry ból w ręce, ale zaraz odwróciłam się na plecy. Sel szedł ku mnie. Zdrową ręką złapałam się za złamana łudząc się, że to w jakiś sposób uśmierzy ból. Nogami bezradnie kopałam w śnieg, by oddalić się od niego choć o kawałek. Sel kucnął przy mnie i położył dłonie na mojej złamanej ręce. Popatrzyłam mu w oczy i przeraziłam się, bo nie mogłam odgadnąć co w nich zobaczyłam. Odruchowo uderzyłam go w twarz zdrową ręką. Moje przerażenie zwiększyło się. Mógł zatrzymać uderzenie. Mógł, a jednak nie zrobił tego. Dlaczego?! Popatrzył na mnie.
- Nic nie rozumiesz - rzekł łagodnie. Nagle poczułam ciepło rozlewające się po złamanej ręce. Ból minął. Milczałam. Sel podniósł mnie delikatnie na proste nogi. Milczałam. Popatrzył mi w oczy.
- Czego chcesz? - warknęłam z lękiem i nienawiścią zarazem. Jego oczy były nieprzeniknione.
- Nie odjeżdżaj - powiedział.
- Dlaczego o to prosisz? Żeby mnie jeszcze dręczyć? Jaką jeszcze krzywdę chcesz mi wyrządzić? Dlaczego mam zostać?
- By poczekać na Lezarda - odparł.
- Lez nie wróci.
- Cailith, obroniłem cię przed Irią byś została, złamałem ci rękę by Reyden nie mógł cię odesłać do domu. A ty chcesz to wszystko zaprzepaścić tylko dlatego, że w chwilach słabości strąciłaś nadzieję?
- Po co to wszystko? Dlaczego tak bardzo chcesz bym czekała na Lezarda?
- Bo wiem, że jesteś z nim szczęśliwa, wiem, że jest dla ciebie przyjacielem, którego potrzebujesz, wiem, że chcesz tu zastać - nabrał w płuca powietrza - Bo cię kocham, mała głupia ludzka dziewczyno.
- Co?! Zwariowałeś?! - krzyknęłam przerażona tym wyznaniem. A jeszcze bardziej przerażono było to, że wydawało się ono szczere i prawdziwe - Jestem człowiekiem! Ślepy jesteś czy co?!
- Nie wrzeszcz tak, mała - odparł z kpiącym uśmiechem - To nie moja wina, że serce mnie nie słucha. A poza tym nie rozumiem dlaczego jesteś taka zbulwersowana.
- Ja jestem CZŁO-WIE-KIEM! A ty WIL-KIEM! Czy jest coś jeszcze do tłumaczenia?!
- O bogowie, mało było takich związków? - przewrócił oczami - Ja tylko mówię to co czuję.
- Nie, nie, nie - powtarzałam jak w transie chodząc w kółko - Nie, nie, nie, nie, nie.
- O co chodzi? - spytał z tym swoim kpiącym wyrazem twarzy.
- NIE ROZUMIEM TEGO!!! - wrzasnęłam, a tak właściwie to był to pisk. Bardzo głośny i przenikliwy pisk. Nie wiedziałam jak inaczej mogłam wyrazić to co czułam. Opuściłam ręce wzdłuż ciała. Odwróciłam się na pięcie z zamiarem odejścia. Sel złapał mnie za ramię.
- Zrobiłem wszystko byś mnie znienawidziła...
- I znakomicie ci się to udało - odparłam nie odwracając się.
- Wiem, ale... - umilknął. Pewne rzeczy chciał chyba przemilczeć. Zaraz potem dodał - Lez żyje. Nie pytaj jak, po prostu mi uwierz. Jeden jedyny raz.
- Nie. Raz to uczyniłam i naraziłam się na niepotrzebny ból i cierpienie.
Wyrwałam ramię z jego uścisku. Ruszyłam do domu... Prychnęłam w duchu. Do domu, którego tak naprawdę nie miałam. Już nic nie czułam i wiedziałam, że jeśli Lezard nie wróci i tego nie opanuje to pozostanie we mnie już na zawsze. Wieczna apatia. Stan, który niegdyś nienawidziłam, a który był teraz mym ukojeniem. Cóż za ironia. Nie wiem ile czasu szłam. Po prostu usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Otworzyłam oczy i ujrzałam, że jestem w chacie.

______________

ps. To są ochłapy wink.gif


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 07.08.2003 19:49
Post #46 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Dla mnie nie są to ochlapy tylko coś czym moge zaspokoić pragnienie!! Matko. Było tak ładie i musiała się zdenerwować =D Hhehe... Tylko nie pasuje mi swrot 'bo cię kocham, mała głupia ludzka dziewczyno' Niby ja kocha a bezczelnie nazywa dry.gif Mófilam ze czepne się tongue.gif Czekam na nastepnego parta!!!!!!!!!!!!

A teraz cos dziffnego "Był sobie zamek, a w tym zamku saaame dziwy. Czy to na pewno byl zamek?" Hhehehe...


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Rapsodia
post 07.08.2003 23:16
Post #47 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 52
Dołączył: 28.07.2003
Skąd: Radom

Płeć: Kobieta



QUOTE (Tajemnicza @ 07-08-2003 19:49)
Dla mnie nie są to ochlapy tylko coś czym moge zaspokoić pragnienie!! Matko. Było tak ładie i musiała się zdenerwować =D

Nio prosze. Ale wywołałam burze u ciebie. Ale sama Iskra je tak nazywała. A my przeciez rzucamy sie na nie niczym te hieny (za przeproszeniem tongue.gif ). Uważam, że ten fick jest świetny, a ty źle zrozumiałaś moją aluzję... dry.gif

Co do Cailith. nadal jej nie rozumiem... huh.gif No ale chyba jest coś ze mną nie w porządku... tongue.gif


--------------------
user posted image user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 07.08.2003 23:53
Post #48 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Dzisiaj ja z trudem rozumiem rózne rzeczy tongue.gif Przepraszam. I witaj w kubie :hien: ehehehe. Iskra...koffanie moje. Rzuć nam jeszczecos na pozarcie... Głodna jestem...Na prawde =D Hhehe. Iskra koffam cię koffam ficka koffam syskich na sffiecie oprócz siebie huh.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Abaska
post 09.08.2003 00:53
Post #49 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 240
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: a nie wiem, tak z powietrza.

Płeć: Kobieta



ohmy.gif ... Tylko na tyle na razie mnie stac... Iskro, jestes geniusz...

Pees (I): A ja nie wiem, czemu, mi sie bardziej Wilcza rasa od Gryfa podoba... Chyba dlatego, ze w tym drugim jush sie troche pogubilam i stracilam orientacje w terenie =) Nie wiem, gdze skonczylam ^^"

Pees (II): Mi sie tez troche to nie naturalne wydalo to wyznanie Sela...

Pees (III): To nie smakuje jak ochlapy, tylko jak nuttelka biggrin.gif

Weny zycze!!

Abaska - zemsta Iskierki jezeli nie bedzie tu lada chwila next parta wink.gif

(druga kopiara tu rosnie XD)


--------------------
uhm.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 09.08.2003 10:48
Post #50 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



- Jesteś bardzo blada, Cailith - powiedziała Stu - Czy cos się stało?
- Sel właśnie mi powiedział, że mnie kocha - odparłam obojętnie.
Reyden zakrył dłonią twarz i pokręcił z rezygnacja głową. Cisza jaka zapanowała była niemal namacalna. Sevotharte popatrzył mi w oczy i... nagle wyskoczył na stół. Uniósł tryumfalnie rękę z okrzykiem na ustach.
- O, tak! Nareszcie to powiedział!
- Co cię tak cieszy smarkaczu? - warknęłam, a potem zwróciłam się do Reydena - Wiedziałeś.
- Tak, wiedziałem - potwierdził to co stwierdziłam - Wiedziałem od samego początku.
Milczałam. W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli, pytań, na które nigdy nie poznałam odpowiedzi.
- Wyjeżdżam - oznajmiłam po dość długiej chwili - Jutro rano. Żałuję, że jestem na tyle tchórzliwa, że nie wyjadę natychmiast, bo boje się jechać nocą.
Nie oglądając się na innych poszłam do swojego pokoju. Moje słowa były pełne gniewu. Wiedziałam o tym. Położyłam się na łóżku. Gdzie się podziała dawna ja?, zastanawiałam się. Gdzie dawna Cai, dziewczyna, która kochała każdą chwilę, swą złość wolała przemilczeć, była pełna dobroci, życzliwości, chęci pomagania? Tak bardzo się zmieniłam przez te kilka, chyba 12, dni. Tak bardzo... Wtuliłam głowę w poduszkę. Nic innego nie mogłam zrobić. Nic... Zapadłam w głęboki sen.
Pukanie do drzwi obudziło mnie. W pokoju panował mrok, mimo świecącej się świeczki.
- Nie... - nie dokończyłam. Do pokoju wszedł Sevotharte. O, bogowie jak to imię nie pasowało do tego malca!
- Naucz się, że nie należy wchodzić do pokoju bez zaproszenia - mruknęłam.
- Cailith, ja też nie chcę żebyś odjeżdżała - powiedział nieśmiale i usiadł na brzegu łóżka.
Pierwszy raz zwrócił się do mnie po imieniu, a nie pogardliwie "człowieku" czy "dziewucho". Nie zwróciłam na to jednak większej uwagi. A powinnam... Być może przyszłość potoczyłaby się inaczej.
- Co to znaczy "ja też"? - spytałam beznamiętnie.
- No... - zawahał się - Tak jak Sel.
- Jak Sel? - fuknęłam wściekle - Nigdy nie staraj się być do niego podobnym.
- Ty nawet nie starasz się zrozumieć - szepnął książę. Te słowa... - Sel cię tak bardzo polubił.
- Miałam wątpliwą przyjemność się już o tym dowiedzieć.
- Ty nie wiesz co on czuje - Sevotharte pochylił głowę, tak by czarne włosy opadały mu na twarz - Nie wiesz, że...
- Co jest, Sevotharte? Przyszedłeś go usprawiedliwiać?
- Tak - pochylił jeszcze bardziej głowę - Sel nigdy by ci tego nie powiedział.
- Więc i ty nie powinieneś tego mówić - zauważyłam.
- Posłuchaj - nadal miał pochyloną głowę - Sel robił to wszystko, bo... hm, nie chciał niszczyć ci życia. Wiedząc, że generał Lezard jest dla ciebie przyjacielem chciał byś była przy nim kiedy wróci.
- Nie chciał niszczyć mi życia? - rzuciłam ironicznie - Mógł po prostu przemilczeć swoje uczucia, a nie sprawić by strach trawił mnie od środka.
- Generał Lezard... - urwał - Jest jeszcze coś o czym nie mogę powiedzieć.
- Czy tylko tyle masz mi do powiedzenia? - spytałam ze znudzona miną.
- Wiedz, że Sel cierpi nie mniej od ciebie - powiedział i wstał.
- A to dobre - zaśmiałam się sztucznie, ale zaraz przybrałam poważny, wręcz wrogi wyraz twarzy - Co ty nie powiesz.
Sevotharte odwrócił się i napotkałam parę błękitnych oczu. Już wtedy wiedziałam. Wiedziałam, że będzie wspaniałym władcą.
- Postaw się w jego sytuacji, proszę. Jak ty byś się czuła raniąc ukochaną osobę tylko dlatego, że to jedyny sposób.
- Jedyny sposób na co?
- I ja nie powinienem mówić tego czego nie powiedziałby Sel - uśmiechnął się smutno i otworzył drzwi - Wiele się od ciebie nauczyłem. Nie myśl, proszę, że marnowałaś tylko czas.
- Myślałam tak. Wiele razy - odparłam, a on pochylił głowę - Ale wiem, że się myliłam... Wasza Wysokość.
Pochyliłam lekko głowę z szacunkiem, a on obdarzył mnie promiennym uśmiechem.
- Sevi - poprawił mnie - Proszę, mów mi Sevi.
Trzaśnięcie drzwi.
- Wszystkie słowa wypalają na duszy piętno - powiedziałam jakby jeszcze tu był - Zapamiętaj to, Sevi.
Dlaczego nie jestem kowalem swego losu?, myślałam. Zawsze poddaje się temu co przynosi mi życie. Jeśli przyjmuję z góry przesądzony los, to... życie tak właściwie nie ma sensu.
- Nie - powiedziałam na głos - Lez, zawsze powtarzał, że należy się doszukiwać sensu w bezsensie.
Westchnęłam i podeszłam do okna. Miałam widok na tyły domu, las, a dzisiejszej nocy także na księżyc. Świecił pełnią swego uroku. Taki jasny wśród mroku.
- Lezard - wyszeptałam.
Nagle poczułam skurcze w żołądku. Przypomniałam sobie, że nic jeszcze nie jadłam.
- Cóż, wygląda na to, że za dużo myślę - uśmiechnęłam się do siebie, pogodnie, tak jak kiedyś.
Wyszłam z pokoju i ruszyłam ku schodom. Cisza. Pomyślałam, że to trochę dziwne, ale nie byłam tym faktem specjalnie zaniepokojona. Nim zeszłam ze schodów zauważyłam, że w dużym pokoju na dole jest więcej osób niż zwykle. Dużo więcej. Ostatnie kroki pokonałam biegiem. Nim zdążyłam ogarnąć całe pomieszczenie moje oczy spoczęły na jednej osobie.
- Tarimin? Ty tutaj?
Byłam całkowicie zdezorientowana. Wiem, że spałam. Wiem, że po wyjściu Sevotharte byłam zajęta własnymi myślami. Ale dlaczego nie usłyszałam odgłosów walki dochodzących z dołu? Czyżby magia?
- Wygląda na to, że uprzedziłem twojego wilczego przyjaciela - powiedział przyjaźnie, ale ostatnie słowo niemal wypluł.
Nie rozumiałam jego słów. Rozglądnęłam się po sali. Było tam 6 żołnierzy królewskich. Znałam wszystkich. Reyden siedział związany na krześle. Z ramienia sączyła mu się krew. Sevotharte robił mu prowizoryczny opatrunek. Wasuki siedział na podłodze. Związany i pobity. Obok leżała Stu w czerwonej plamie... krwi? Wasuki płakał. Moje oczy też zaszły łzami. Poczułam rękę Tarimina na ramieniu. Odwróciłam do niego rozżaloną twarz i spojrzałam w jego ciemne oczy.
- Jak mogłeś? - szepnęłam - Dlaczego?
- Nie miałem wyjścia - powiedział przepraszająco - Uwierz mi.
Reyden skierował na niego bystre oczy.
- Stu broniła Sevotharte - powiedział beznamiętnie.
W jednej chwili podszedł do niego krepy osiłek zwany Turbi i uderzył go z zamachem w twarz. Chciałam podbiec do przyjaciela, ale Tari zatrzymał mnie.
- Przestań. To wilk.
Nie skomentowałam tego. Wyrwałam się i podeszłam do Reydena. Opatrzyłam jego rozcięty policzek. Rana była długa, ale niezbyt głęboka. Jedyne co mogłam zrobić to rozedrzeć brzeg swojej sukienki i przyłożyć materiał do rany. Podeszłam do Wasukiego.
- To twoja wina - warknął przez łzy nim zdarzyłam go dotknąć, a potem spojrzał na mnie szalonymi ze wściekłości oczyma - Przysięgam, że poderżnę ci gardło przy pierwszej okazji, suko!
Patrzyłam na niego przerażona.
- Ale ja nic... - spojrzałam na Tariego.
Pomachał mi przed oczami... moim wisiorkiem!
- Niby taki niepozorny, a z odrobiną magii zawsze znajdzie swojego twórcę - rzekł z satysfakcją.
Uderzyłam go w twarz i wyrwałam wisiorek.
- Po co przyjechałeś? - spytałam z żalem - Odjedź.
- Przyjechałem po ciebie. Ty mnie tu sprowadzasz.
Milczałam. Tak, to byłą moja wina. Usiadłam obok Reydena wyraźnie pokazując, po której jestem stronie. Chociaż nie wiem czy to miało jakikolwiek sens. Wszystko i tak było przesądzone. To moja wina, myślałam wciąż w duchu. Moja wina.

_________

Heh =) Miło, że się Wam podoba. Ale ja nie jestem tego zdania happy.gif


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

6 Strony < 1 2 3 4 > » 
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 19.04.2024 12:21