Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

10 Strony  1 2 3 > » 

Tenebris69 Napisane: 22.08.2007 22:11


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Jak zapowiadałam, oto 2 część. Powstała rok po pierwszej. No cóż, Wen nie jest na zamówienie. Ogólnie - trochę mniej gadania a więcej czynów. wink2.gif
Właściwie można czytać bez znajomości cz. 1. Dla tych, co zabiorą się bez znajomości 'jedynki' - akcja dzieje się 31 października.

Link do 1 części

Dziękuję Kasi (kkate) za korektę i poprawki. :*

CZĘŚĆ 2

(…) Ale czy miłość jest w stanie uchronić przed samotnością? Nie zapominajmy, że "Bóg ukrył piekło w samym sercu raju". *

Stał przed solidnymi, dębowymi drzwiami. Do kołatki przywiązana była maleńka dynia. Wydawało mu się, że wydrążony w niej szyderczy uśmiech przeznaczony jest dla niego. Od pięciu minut zbierał w sobie odwagę, żeby zastukać. Wiedział, że sam nigdy nie potrafił udawać przed przyjaciółmi. Zawsze wystarczyło jedno spojrzenie i już wiedzieli, że ich okłamuje. Może dlatego ich przyjaźń była taka silna? Za cenę licznych sprzeczek, obrażeń na tydzień czy dwa i drobnych bójek, każdy z nich wiedział, co myślą wzajemnie na swój temat. I te dobre, i złe rzeczy.
Wiedział, że tym razem musi okłamać Jamesa, nie dać mu najmniejszego powodu do podejrzeń. Nie, nie dla siebie. Zupełnie go nie obchodziło to, co James by z nim zrobił, gdyby poznał prawdę. Cokolwiek by to było – należy mu się z całą pewnością. Ale dla niej - to co innego. Nie potrafił do końca siebie zrozumieć. Dlaczego kochając ją, chce, by była szczęśliwa ze swoim mężem? Pragnął jej tak bardzo, że sama myśl o niej doprowadzała go do szału. Lecz mimo to gotów był na zawsze zrezygnować ze wszystkiego. Decyzję podjął rano, kiedy obudził się sam na własnym dywanie, przykryty kocem, pod którym na pewno nie zasypiał. Pamiętał siłę, z jaką wszystko, co wydarzyło się ostatniej nocy, mignęło mu przed oczami. To nie był początek wielkiej miłości. To było pożegnanie. Bilet powrotny do Szkocji. Nie mógł jednak wyjechać bez słowa, pozwalając, by wcześniej czy później został odnaleziony przez Jamesa, Petera czy Syriusza i postawiony przed pytaniem „Dlaczego uciekłeś?”. A stałoby się to zapewne szybciej, niżby się tego spodziewał. Przygotowana wymówka nie była idealna, ale prawdopodobna. „Wyjeżdżam na miesiąc” – powie Jamesowi, unikając wzroku Lily. – „Przekaż uściski ode mnie Łapie i Glizdogonowi. Sam rozumiesz, że muszę wyjechać natychmiast. Taka okazja dla kogoś takiego jak ja trafia się raz na milion lat. Odezwę się wkrótce, obiecuję.” Oczami wyobraźni widział listy wysyłane do nich coraz to rzadziej i rzadziej, aż w końcu całkowity ich brak. Tak musi być.
- Lunio, stary! Co tu tak sterczysz! Wchodź! Widziałem cię przez okno! – rozczochrana czupryna Jamesa wychyliła się zza futryny otworzonych gwałtownie drzwi.
Uśmiechnął się blado, zaciskając nerwowo pięści na mankietach płaszcza. „Żadnych oznak” – przypomniał sobie i wypuścił powoli powietrze, rozluźniając mięśnie.
- Wiesz… był u mnie Syriusz, wczoraj wieczorem, i dał całą stertę papierkowej roboty od Dumbla! Wyobrażasz to sobie? Na Noc Duchów! Chyba im się śni! Cały rok haruję, raz na dwanaście miesięcy mam prawo do pójścia na imprezę! W tym roku mieliśmy tyle zaproszeń, że aż żal było odmawiać... Jednak wiadomo, że Frank i Alicja mają pierwszeństwo… Cały Zakon chyba będzie. Muszę uporać się z tym świństwem jak najszybciej, więc rozumiesz, że nie mogę cię ugościć jak trzeba, aczkolwiek zaraz zawołam Lily, to zrobi ci herbatki…
- James… - Remus usiłował mu przerwać, ale James nadawał jak najęty, prowadząc go do salonu.
- … chociaż w sumie, to Glizdogon przywiózł ostatnio takie dobre, francuskie wino. Czemu by go teraz nie spróbować…? Taka okropna pogoda za oknem, że przyda się coś na poprawę nastroju… O, Lily, słoneczko…
Remus stanął jak wryty, omal nie zataczając się na fotel. Lily wynurzyła się zza zakrętu do kuchni, przeglądając trzymany w dłoniach jakiś katalog. Nie zauważyła go w pierwszej chwili, dopiero później zatrzymała na nim wzrok o sekundę dłużej, niż powinna, po czym uśmiechnęła się do niego uśmiechem przeznaczonym „dla przyjaciół”.
- Miło, że wpadłeś. Ten ponurak – wskazała na męża – od kiedy wstał, cały czas tylko narzeka. Już mam dość takiego smętnego towarzystwa.
Remus zastanowił się, czy powiedziała to specjalnie. Otrząsnął się jednak i odchrząknął.
- Chyba nie poprawię wam – położył nacisk na to słowo – humoru. Chcę wam powiedzieć, że…
- O, czyżbym słyszał drapanie w drzwi? Peter znów się wydurnia. Sąsiedzi już myślą, że mam szczury w domu, skoro ciągle widzą go na ganku…
Remus patrzył z rozpaczą, jak jego przyjaciel wraca do przedpokoju. Spojrzał niepewnie na Lily.
- Zrobię ci tej herbaty.
- Ależ nie, proszę się nie martwić, pani O’Donnell. Naprawdę, musiało się pani przewidzieć. To pewnie jakiś kocur… - dobiegł go głos Jamesa. Po chwili zastanowienia ruszył za nią do kuchni.
- Po co przyszedłeś? – zapytała Lily, gdy tylko usłyszała jego kroki. Stała do niego odwrócona plecami.
- Wiesz, po co – szepnął, marząc nagle o tym, żeby móc do niej podejść, objąć ją, przytulić. Jeansy, które miała na sobie, były zdecydowanie zbyt obcisłe.
Odwróciła się szybko.
- Uciekasz?
- Czy nie tego chciałaś?
- Obwiniasz mnie – stwierdziła pusto, wbijając spojrzeniem szmaragdowych oczu drzazgi w jego duszę.
- Dlaczego jesteś zła? – zapytał.
- Nie jestem – odparła twardo, lecz po chwili jej zacięty wyraz twarzy zmienił się. Patrzył, jak w jednej chwili przestawała być żoną, matką i aurorką. Czy to przez niego? – Jestem, Remus… - powiedziała cicho, opierając się o blat. – Jestem, bo nie potrafię zapanować nad tym, co czuję, nie potrafię postępować tak, żeby cię nie krzywdzić. – Odepchnęła się od stołu i podeszła całkiem blisko do niego. – Nie chcę, żebyś wyjeżdżał – prawie nie dosłyszał jej słów i zrozumiał, że zdławiły je łzy, które nagle wezbrały w jej oczach.
- Zmusiłaś mnie do tego – powstrzymał chęć odgarnięcia jej włosów za ucho.
- Wiem…
Przylgnęła do jego piersi, niemal wtapiając się w niego. Stał jak odrętwiały, całą siłą woli skupiając się na zegarze, wiszącym na przeciwległej ścianie.
- Gdzieście się schowali? – James wszedł do pokoju. Remus niemal odepchnął dziewczynę od siebie. - Jakiś nalot mamy czy co? Peter, wróć z łaski swojej do… normalniejszej postaci. Albo nie, bo wystraszysz mi żonę. Au! Nie gryź mnie, skubańcu…!
- M-muszę iść – wykrztusił, gdy James i Peter weszli do kuchni.
- Co? Lily, coś ty mu powiedziała…?
- Nie… naprawdę. Wpadłem tylko na moment. Cześć!
Wypadł z kuchni, słysząc za sobą jeszcze wołanie Petera „Będziesz u Longbottomów?”. Nie odpowiedział.
Gdy powoli szedł dobrze znaną mu drogą do swojego domu, powziął ostateczną decyzję. Pójdzie na przyjęcie w Noc Duchów. To na nim powie im o swoim wyjeździe. Tak będzie może nawet lepiej. Odpędził od siebie myśl „… i zobaczę ją jeszcze ten jeden jedyny raz.”.

***

Namiętność tłumiona gwałtem wybucha; miłość zadowolona, umie się ukrywać. **

- Oh.
Uśmiechnął się prostodusznie, zapominając o swoich kłach.
- Wchodź, Remus, wchodź! – roześmiała się Alicja, przyglądając się ze zdumieniem jego czarnej pelerynie z wysokim kołnierzem i falbaniastej, staromodnej koszuli.
- Pomyliłem imprezy? – zaniepokoił się, wskazując palcem na jej aurorską szatę. – Syriusz powiedział mi, że przebrania... Syriusz! Nie mów mi, że żartował!
- Nie, nie, nie... – zaprzeczył Frank, który pojawił się za swoją żoną w pękatym, czerwonym kostiumie, zapewne mającym przypominać pomidora. – Leć się przebrać, rzodkieweczko. – Gdy Alicja znikła na schodach, przysunął się do Remusa i powiedział konspiracyjnym szeptem: - Co za robota. Uwierzyłbyś, że nawet w Halloween mieliśmy wezwanie? James nadal siedzi w ministerstwie. Al mówiła, że pewnie zjawi się trochę później. Za to Lily już jest. Neville bardzo się ucieszył z odwiedzin Harry’ego.
Remus zdobył się na kolejny, wymuszony uśmiech i wszedł do zatłoczonego salonu.
- Hej, Lupin! Tośmy się dawno nie widzieli, nie? Dunny! Zobacz. kto w końcu wyszedł do ludzi!
- Nie żartuj, Okonsky. Wszyscy wiedzą, że sam siedziałeś w wywiadzie przez pół roku i nikt nie wiedział. co się z tobą dzieje!
Dwóch czarodziejów zaczęło się sprzeczać, a Remus czym prędzej umknął im w drugi kąt pokoju i zajął strategiczne miejsce przy wyjściu na taras.
Przed jego oczami ciągle przewijał się ktoś nowy. Znane i nieznane twarze. Z ciężkim westchnieniem uświadomił sobie, że to ostatni wieczór z nimi. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma na co czekać. Następnego dnia umówiony był z nowym nabywcą jego mieszkania. Nie miał nawet wielu rzeczy do pakowania.
- Trzymaj!
Kufel z płynem o barwie miodu został mu wepchnięty do ręki, a sekundę później na krześle obok, usiadł Peter przecierając chusteczką spoconą twarz.
- Pszczółka? – Remus wskazał na jego przezroczyste skrzydełka i pasiastą marynarkę.
- Ani waż się śmiać! A ty co? W Smarka się bawisz?
- Chyba nam obydwu brakowało pomysłu... – mruknął beznamiętnie, wciąż rozglądając się dookoła.
Bezwiednie szukał wzrokiem Lily, jednak zamiast niej dostrzegł tańcujących na środku pokoju Syriusza i Liz. Jakiś nieznany mu czarodziej patrzył się na młodego Blacka z zazdrością, sącząc powoli fioletowego drinka.
- Syriusz jest w swoim żywiole – zauważył Peter, także patrząc w tamtym kierunku. – Od dawna chciał się wyszaleć. Ciągle powtarza, że ma dość siedzenia i grzebania w papierach.
- A ty nie? – Remus upił łyk z trzymanego kufla. Myślał, że to piwo, ale pomylił się. Płyn zapiekł go w gardle i rozlał się ciepłą falą po całym jego ciele. – Co ty mi dałeś?
- Nowy wymysł Prewettów. Fabian mi opowiadał, jak próbowali zdublować Ognistą, a wyszło im to. Ale nie jest złe, nie? – Peter przechylił szklankę.
- Ujdzie – przyznał posłusznie Remus, ale odstawił kufel na stolik. Zbyt miał ochotę się napić, żeby móc sobie na to pozwolić.
- Nie róbcie stypy, chłopaki! – Radosny jak skowronek Syriusz pojawił się przed nimi ni z tego, ni z owego, ciągnąc za rękę Liz. – W balet, a nie siedzieć i narzekać! Nie czas na zmartwienia, podejrzenia...
- Podejrzenia? – Remus zmarszczył brwi.
- Cholera, chyba za dużo wypiłem. – Syriusz odgarnął włosy z czoła i przymknął oczy. – Liz, weź tego smutasa na parkiet, bo zaraz nam tu przyśnie. A ja sobie posiedzę z Glizdogonem i potrzeźwieję...
- Co? Ja nie... – zaczął Remus, ale Liz nie pytała go o zdanie, tylko wciągnęła między podrygujących czarodziejów, zasłaniając mu widok burzą ciemnych loków.
- Liz, nie mam ochoty, przepraszam... – Próbował się od niej uwolnić, ale nie dała się zbyć tak łatwo.
- Zmieniłeś się ostatnio – usłyszał w swoim lewym uchu. – Mam wrażenie, że nie mówisz nam wszystkiego.
Domyślił się, o co chodzi. Żeby było zabawniej, Liz jednocześnie myliła się i miała rację. Spojrzał na nią i zobaczył w jej oczach lekki strach.
- Masz rację – powiedział zimno, odsuwając ją zdecydowanie od siebie. – Nie mówię wam wszystkiego. Teraz możesz iść i podzielić się tym z Syriuszem.
Widział, że dziewczyna bardzo stara się odchodzić wolno i jak gdyby nigdy nic, ale dość nieudolnie. Odwrócił się zrezygnowany. Tylko po to, by znaleźć się twarzą w twarz z Lily.
Od razu pomyślał, że wygląda prześlicznie w prostej, długiej, białej sukience ze spływającymi z tyłu długimi pasami połyskliwego materiału. We włosy wplotła sobie wianek.
- Nimfa? – wyjąkał.
- Leśna. – Uśmiechnęła się do niego. Inaczej. Inaczej niż do innych. Inaczej niż do Jamesa. Zaczął się zastanawiać, dlaczego wcześniej nie rozpoznawał tego uśmiechu. – Zatańcz ze mną – powiedziała, obejmując go za szyję.
Omiótł wzrokiem salę, ale nikt nie zwracał na nich uwagi.
- Nie bój się, oni się świetnie bawią. James jest w ministerstwie.
- Wiem. Ale wiem także, że Syriusz tu jest. Skończył się czas zaufania, Lily. Dobrze, że wyjeżdżam. Kilku osobom może nawet ulżyć.
- Nie mnie. – Podniosła na niego swoje duże oczy, a on natychmiast swoje spuścił. – Nie chciałam zmusić cię do tego wyjazdu.
- Nie zaczynaj. Teraz to i tak nie ma znaczenia. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Kochasz Jamesa.
Wtuliła się w jego ramię, Jej ręce pokrywała gęsia skórka.
- Nie wiem, Remus – szepnęła, a i jego samego przeszedł dreszcz, gdy poczuł jej oddech na swoim karku. – Nie wiem, kogo kocham, a kogo nie. To wszystko jest takie trudne, wywróciłeś wszystko do góry nogami. Kiedyś myślałam, że to Jim jest całym moim światem, teraz, gdy zamykam oczy, widzę ciebie...
- Przestań – westchnął. Jej bliskość działała na niego gorzej od specyfiku braci Prewettów.
- Nie myśl o tym, Remus. Ta chwila trwa. Potem przyjdzie kolejna, ale to już inna historia. Teraz jesteśmy razem. Nie popełnimy grzechu cięższego, niż już popełniliśmy.
- Więc nadal chcesz grzeszyć?
- Z tobą mogę stanąć nawet przed bramami piekła...
Jęknął, kiedy jej dłoń wsunęła się pod pasek jego spodni i podwinęła koszulę. Podziękował w duchu za dobór stroju. Wampirza peleryna doskonale zakrywała to, co zakryć powinna, gdy obejmował dziewczynę w tańcu. Bardzo specyficznym, co prawda.
- Lil, tu jest pełno ludzi...
Nie odpowiedziała, nadal niewinnie obejmując go jedną ręką za szyję, podczas gdy druga rozkosznie drażniła skórę jego podbrzusza. Nie potrafił zapanować nad swoimi myślami. Wspomnieniem zeszłej nocy.
Zacisnął szczęki, wgryzając się sztucznymi kłami w wargi, gdy jej dłoń zsunęła się nieco niżej, rozpinając jednocześnie suwak jego spodni.
Będąc już prawie nieprzytomnym z podniecenia, ostatkiem sił powstrzymał ją.
- Nie mogę... tutaj... – wykrztusił. – Po prostu nie mogę.
- Za pięć minut – powiedziała, odchodząc – na drugim piętrze. Duże dębowe drzwi. Trafisz.
Znikła w tłumie, zostawiając go rozdygotanego i niezdolnego do najmniejszego ruchu. Dopiero po długiej chwili, gdy ktoś wpadł na niego, niemal zwalając go z nóg, dowlókł się do ściany, próbując uspokoić rozbudzone zmysły. Wiedział, że na pewne bodźce reaguje znacznie bardziej niż zwykli ludzie. Choć w tym wypadku nie było to nieprzyjemne.
Zdrowy rozsądek kazał mu stąd wyjść jak najszybciej. Uciec, wyjechać bez pożegnania. Bez zbędnych tłumaczeń. Jednocześnie wiedział, że tego nie zrobi. Wiedział, że pójdzie na górę.
Wrócił do opuszczonego wcześniej kąta, gdzie Syriusz znów nalewał sobie do szklaneczki, chwycił swój kufel i przechylił go do dna.
- Wow, Remus... – wymamrotał Syriusz, niezbyt przytomnie. – Chyba jesteś bardzo zdesperowany...
- A żebyś wiedział – wysapał i zaniósł się kaszlem. – Bywaj, Łapo.
I nie reagując na wołanie Petera i upewniwszy się, że już go nie widzą, pognał na górę.

***

Jak kochać, to namiętnie,
Bez wahań i bez skarg.
I spalić się doszczętnie
W płomieniu serc i warg. ***


Wpadł do sypialni i, nie patrząc na nic, podszedł prosto do niej i przylgnął wargami do jej warg. Oddała mu pocałunek, odciągając jednocześnie od okna, przy którym stała, jak wszedł.
- Krwawisz... – oderwała się od niego i podniosła palec do jego ust.
- To nic, to te zęby... – wygrzebał pospiesznie różdżkę z fałd szaty i machnął w swoim kierunku, wypowiadając formułę. Następnie skierował ją na drzwi. Uśmiechnął się do niej i przyciągnął zachłannie do siebie.
- Nie wierzę – wymruczała, ocierając się rozkosznie o niego. – Nie wierzę, że to ty. A gdzie twoje skrupuły?
- Zostały na dole – powiedział, myśląc o dopiero co opróżnionym kufelku.
Delikatnie ściągnął jej z włosów wianek. Zaśmiała się i pociągnęła go na łóżko.
- Nie mamy czasu na szczegóły – szepnęła z uśmiechem.
- Mamy – powiedział spokojnie. – Tym razem nie zamierzam się spieszyć. Ani trochę.
- A jeśli...
- Cii... – założył jej rudy kosmyk za ucho. – To jest nasze pożegnanie, Lily.
Leżeli przez chwilę obok siebie, wsłuchując się w dźwięki dobiegające z dołu, zagłuszane nieco przez szum porywistego wiatru. Gdzieś daleko grzmiało. Rozejrzał się spokojnie po sypialni, jak się domyślił, przeznaczonej dla gości. Nie było tu bowiem żadnych osobistych rzeczy, takich jak zdjęcia czy kosmetyki na toaletce. Nie wspominając o zabawkach Neville’a. Pamiętał, że w domu Jamesa zawsze potykał się o jakieś maskotki.
Ale teraz nie chciał myśleć o Jimie. Podniósł się do pozycji półleżącej i odpiął powoli pelerynę, następnie rozpiął mankiety. Gdy sięgał do guzików przy kołnierzyku, przeszkodziły mu ręce Lily, które oplotły go, błądząc po jego klatce piersiowej lekko i powściągliwie. Rozpinała pojedyncze guziczki powoli, pieszcząc delikatnie coraz to nowy kawałek jego dopiero co odkrytej, nagiej skóry. Poddał się jej zabiegom z cichym westchnieniem. Gdy doszła do samego dołu, zrzucił koszulę na podłogę i odwrócił się do dziewczyny, lecz ta była szybsza. Nie minęła sekunda, jak znalazła się na jego kolanach.
- Chce żebyś mnie zapamiętał. Chcę, żebyś zapamiętał tę noc. Do końca życia.
Piorun, który uderzył gdzieś w oddali, rozjaśnił niebo i jej postać. To przypomniało mu o pewnym obrazie. Nie pamiętał tytułu.
Krople zabębniły o parapet. Mieszały się z muzyką.

You took my heart
Deceived me right from the start
You showed me dreams
I wished they'd turn to real...


Lily pochyliła się nad nim i musnęła wargami jego policzek, a następnie gwałtownie pocałowała. Zaskoczyła go. Objął ją mocno w pasie, jednocześnie szukając z tyłu na jej plecach zapięcia sukienki. Nie znalazł go. Miał niesamowitą ochotę po prostu to z niej zedrzeć. Zamiast tego jednak obsunął w dół jedno z ramiączek i pogładził jej ramię. Odgarnęła włosy do tyłu, ułatwiając mu tym dostęp do swojej szyi. Całując ją, cieszył się z jej przyspieszonego oddechu. Nie chciał dłużej czekać, zszedł ustami do granic jej dekoltu, ale został lekko odepchnięty.
Spojrzał na nią, przestraszony, że zrobił coś nie tak, ale ona tylko pokręciła tajemniczo głową i wstała, podciągając jednocześnie do góry białą, wręcz świecącą w świetle nocy suknię. Śliski materiał spływał po jej nodze, odsłaniając coraz to więcej i więcej...
Remus patrzył zafascynowany, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Zwracał uwagę nawet na najmniejszy szczegół. Także na jej błyszczące oczy, przysłonięte kurtyną rzęs.
Jęknął, gdy odsłoniła kawałek koronkowej bielizny. Teraz sukienkę, którą wciąż jednak miała na sobie, uznawał za całkowicie zbędną. Ona sama jednak się nie spieszyła. Ukucnęła znów przy nim, masując dłońmi jego uda. Przejechała mu końcem języka wokół brodawek, po czym położyła dłoń na jego znacznym już wzniesieniu. Syknął z rozkoszy i wbił paznokcie w materac, kiedy zaczęła przesuwać nią rytmicznie w górę i w dół.
- Lil, n-nie musisz...
- Wiem, Remus. Rozluźnij się. I unieś biodra.
Natychmiast spełnił jej polecenie. Sterta ubrań na podłodze powiększyła się o jego spodnie. Razem z bokserkami.
Zdumiony, a jednocześnie zawstydzony zamknął oczy i opadł na materac. Czuł, jak dziewczyna gładzi go delikatnie po zagłębieniu po wewnętrznej stronie uda, a następnie całuje jego bardzo wrażliwą skórę podbrzusza.
Zrozumiał już, co chciała zrobić. Sama myśl o tym powodowała, że miał ochotę krzyczeć. Ale nie krzyczał. Nie potrafił.
- Nie przestawaj - wyszeptał za to, nie dbając już, czy brzmi to egoistycznie czy nie. - Rób wszystko, tylko nie...
Nie dokończył, bo nagle jego męskość znalazła się w jej ustach. Całe jego ciało przeszył olbrzymi dreszcz podniecenia. Czuł jej ciepły język i jej wargi. Czuł, jak ssie delikatnie sam koniuszek, tylko po to, by za chwilę wsunąć go głębiej, powodując u niego fale błogiej przyjemności. Wiedział, że zaraz nie wytrzyma.
Nagle Lily cofnęła się, tak, że aby ją zobaczyć, musiał się znowu podnieść na łokciach.
- D-dlaczego? - wykrztusił Remus, wstając i siląc się na spokój. - Dlaczego mnie tak męczysz? - Zaniechał dalszych pytań, bo Lily stała przed nim prawie naga, w samych tylko, i to dość skąpych, majteczkach. Zazdrościł kolumience łóżka, do której przylgnęła całym ciałem.
- Możesz wziąć sobie to, czego ci potrzeba - usłyszał, wpatrując się bezczelnie we wpijającą się w jej pupę bieliznę.
Zawahał się. Lily poruszyła się niecierpliwie, wypinając się kusząco w jego stronę.
Nie wytrzymał i dwoma susami doskoczył do niej, ocierając się o jej pośladki. Dłonie wylądowały na jej piersiach. Jęknęła i zacisnęła palce na oparciu między kolumienkami.
- Remus, zrób to... Teraz.
Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Jednym ruchem zsunął jej majteczki na podłogę i wszedł w nią od tyłu zdecydowanym ruchem.

... there is no escape now
No mercy no more
No remorse 'cause I still remember
The smile when you tore me apart ****


Zupełnie stracił nad sobą kontrolę. Poruszał się w niej, nadając tempo, całując jej kark i plecy. Nie pamiętał, kiedy zmienili pozycję, kiedy przyparł ją, z nogami oplecionymi wokół jego bioder, do ściany. Pamiętał to, że zatracali się w ciszy. Bez słów. Bez krzyków. Tylko wśród westchnień i spazmów rozkoszy.

***
(…) radość w czystej postaci nie istnieje, musi być przemieszana ze smutkiem, tak jak prawda blisko sąsiaduje z kłamstwem, a miłość z nienawiścią.*****

- Lily, skarbie... Sie masz, Remus! - James odnalazł ich w tłumie. Z jego płaszcza kapało. - Nie zdążyłem się przebrać. Taka zawierucha... To będzie niespokojna noc. Chodźcie, widzieliście Syriusza...?
Od kiedy zeszli z powrotem na dół, Remus czekał na tę chwilę. Gdy nadeszła, nie potrafił spojrzeć przyjacielowi w oczy.
Przyjacielowi? Chyba już nie miał prawa tak o nim mówić.
- Co, Rogacz? Wymęczył cię stary Dumbel? - Syriusz znalazł się sam. Pomachał lekceważąco jakiejś blondynce, która patrzyła na niego z wyraźnym zawodem.
- Trochę - przyznał James. - I radził wracać do domu. Coś się święci. Wszyscy składają jakieś raporty... Nikt porządny nie śpi tej nocy, tylko czuwa.
Syriusz czknął.
- Czuwa, Łapo, a nie się wstawia - zaśmiał się James z politowaniem. - Jestem taki zmęczony... - usiadł przy stole i wziął sobie ciasteczko.
- Chcesz wracać do domu, kochanie? - Lily pogładziła go po włosach, nie spuszczając jednak wzroku z Remusa.
Kochanie. Do niego nigdy tak nie powiedziała. Ani razu.
Zbeształ się zaraz w myślach. Na co liczył? Na czułe słówka? Nie kochała go, tego był pewien. Traktowała go jak odskocznię od codzienności, zagubiona w tym wszystkim, co się dookoła nich działo. Szpiedzy, morderstwa... Praca ją wykańczała, dlatego tak rzadko o niej mówiła. Jamesowi za to dodawała wigoru.
Zebrał się w sobie i odchrząknął.
- Chciałbym wam coś powiedzieć. Dobrze, że jesteś, Peter - powiedział do pulchnego chłopaka, który doszedł do nich, nerwowo zacierając ręce.
- Coś taki zdenerwowany, Glizdogonie? Jakaś panna dała ci kosza? - zarechotał Syriusz, ale James go uciszył.
- Mów, Remus.
- Wyjeżdżam. Nie wiem, na ile. Miesiąc - może dwa. Dostałem pracę, wiecie, jaka to dla mnie ogromna szansa. Takiemu... czemuś... jak ja niełatwo jest znaleźć posadę. - Przerwał i popatrzył na nieruchome twarze swoich przyjaciół. Wciąż nie umiał nazywać ich inaczej. - Wiem, że...
- Nie tłumacz się, jedź.
James wypowiedział to za szybko. Lily, i chyba nie tylko ona, spojrzała na niego z zaskoczeniem. Remus milczał. Znał powody.
Zegar jednym uderzeniem wybił dwudziestą drugą trzydzieści.

***

A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (...) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (...) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. *

Pierwszy listopada niósł za sobą mroźny poranek. Za oknem było mokro. I brzydko.
Remus domknął walizkę i wymacał w kieszeni klucze. Obejrzał się raz jeszcze, czy na pewno wszystko zabrał, i wyniósł bagaże przed drzwi. Nie było tego dużo.
Dworzec zionął pustką. W taką pogodę, niewiele osób miało ochotę na podróże. Bez problemu kupił bilet na najbliższy pociąg. Teleportacja nie miała dla niego najmniejszego sensu. Wszak nie wiedział, dokąd zmierza. Byle jak najdalej stąd, w jakikolwiek zakątek Szkocji.
Do odjazdu zostało mu piętnaście minut. Za ostatnie grosze kupił sobie słodką bułkę i Fiukacza Porannego - gazetę, która wychodziła od niedawna, ale przynajmniej dostarczała informacji z ostatniej chwili - wiadomości napływały przez całą noc drogą kominkową.
Usiadł na ławce w poczekalni, wyjął bułkę z papierowej torebki i otworzył gazetę na przypadkowej stronie.
Na nekrologach.


KONIEC



* Paulo Coelho
** Wolter
*** Jan Brzechwa
**** Within Temptation („Angels”)
***** Dorota Terakowska

  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #314691 · Odpowiedzi: 3 · Wyświetleń: 7742

Tenebris69 Napisane: 11.08.2007 16:43


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Opowiadanie nie jest szczególnie wysokich lotów, poszukiwaczom perełek - odradzam. Powstało podczas jednego z nudnych wieczorów na skutek nienasycenia opowiadaniami tego typu. ;-)

Nie na żarty

Noc była chłodna, zwiastująca upalny dzień. Sierp księżyca zaglądał przez okno do dormitorium. Chudy, jasnowłosy chłopak wpatrywał się w swojego przyjaciela z wyrazem głębokiego zdziwienia na twarzy. Syriusz uśmiechnął się szelmowsko i jakby nigdy nic wskoczył na łóżko i okręcił się kołdrą.
- R-randka? - wydukał, chyba po raz trzeci, Remus. - Gdzie? Z kim? Co wy znowu... Nie zgadzam się!
- Uspokój się, Luniaczku. Usiądź, odpręż się, oddychaj głęboko... - rozwodził się Syriusz, przerzucając niedbale strony najnowszej "Czarownicy", zwędzonej z Pokoju Wspólnego. Młoda dziewczyna reklamująca krem z serii "CZAR NA WDZIĘK" przeciągnęła się kusząco i mrugnęła do niego ze strony dziewiętnastej.
- Wybijcie to sobie z głowy, jasne? - warknął Remus.
Odwrócił się ze złością i pomaszerował do swojego łóżka, zawalonego rzeczami Jamesa. Cisnął je bezceremonialnie na podłogę.
Syriusz patrzył beznamiętnie jak próbował wyplątać nogę ze sterty ubrań.
- Nie rozumiem czym ty się tak stresujesz - powiedział w końcu. - Każdy, powtarzam - KAŻDY, skorzystałby z okazji. Zrobiliśmy naradę i doszliśmy do wniosku, że nie możesz się tak wiecznie tylko zadręczać. Czas poużywać sobie życia, stary. Taka dziewczyna od razu zrobi z ciebie mężczyznę. - Wyszczerzył do niego zęby.
Remus zarumienił się i był wdzięczny, że w dormitorium było ciemno. Niestety, Syriusz zdawał się czytać w jego myślach.
- Ha! Co, myślałeś, że nie widzę jak się na nie patrzysz? Jak nasz posłuszny Pan Prefekt za każdym razem gdy z nimi rozmawia zjeżdża wzrokiem - tu zrobił ręką ruch, jakby w powietrzu rysował górę - na wyżyny? Natury nie oszukasz...
- Ja nie... Nieprawda! Nie podpuszczaj mnie! Zajmij się swoimi trzema dziewczynami, a mi dajcie - wszyscy - święty - spokój!
Z dołu dobiegł ich głośny śmiech. Najwyraźniej James rozkręcał wieczorną imprezę. Remus miał ochotę skorzystać z okazji i wyjść niby uciszać bawiącą się wesoło hałastrę, ale wzmianka o jego funkcji prefekta powstrzymała go. Zresztą, gdy spojrzał ponownie na leżącego na przeciwległym łóżku chłopaka, zupełnie mu się odechciało. Wzdrygnął się i wsunął cicho pod pościel. Wyhaftowany złoty lew zwinął się w kłębek jak niegroźny kociak i zasnął.
- Z kim chcieliście mnie umówić? - przerwał milczenie. Nie chciał się znów kłócić.
Syriusz dwoma susami znalazł się na jego łóżku. Obkręcił się na kolumience i ukłonił z - zapewne według niego - pełną szacunku miną.
- Z boską Larą Canell.
- Chodziłeś z nią! - wzburzył się Remus.
- I o to chodzi. - zarechotał Syriusz. - Sprawdzony towar, rozumiesz. Nie podsuwalibyśmy ci pierwszej lepszej.
- Dzięki za troskę - parsknął. - Skoro jest taka "boska", to czemu byliście razem niecały tydzień?
Syriusz zamyślił się, nadal oparty o kolumienkę jego łóżka. W tym świetle wyglądał niemal jak wyciosany posąg z marmuru. W piżamie.
- Nie pasowaliśmy do siebie - oświadczył w końcu odkrywczo. - Wiesz, platońskie połówki i takie tam... Znasz mnie.
- Czasem wydaje mi się, że nie - wyrzucił z siebie, zanim ugryzł się w język.
- A to niby co ma znaczyć? - Syriusz zmarszczył brwi.
Remus podciągnął się do góry i oplótł kolana ramionami.
- Nie rozumiem cię.
- To znaczy?
- Zawsze jesteś zabawny, przystojny, lubiany. I bawisz się ludźmi. Tylko ich wykorzystujesz, chociaż może komuś naprawdę na tobie zależało.
Syriusz prychnął.
- Ja jestem prosty i nieskomplikowany, Luniaczku. Cieszę się chwilą, ale nie biorę tego wszystkiego na serio! I nikt na to nie zwraca uwagi! To jakby ciebie odciągnąć od książek!
- I tym się różnimy. Bo ja biorę takie rzeczy na serio. Umawiasz mnie na randkę? - Uśmiechnął się kwaśno. - A co na to Lara? Zapewne będzie skakała z radości. Niezapomniane wrażenia - randka z wilkołakiem.
- Znowu zaczynasz.
Syriusz opadł obok niego na poduchy. Remus odsunął się od niego nieznacznie.
- Nie myśl o tym, stary. Zabaw się. To cię nic nie kosztuje. One lubią być adorowane. Nie musisz od razu zaciągać którejś do łóżka.
- No tak. Ty to robisz dopiero na drugiej randce...
- O co ci właściwie chodzi, co? - Zdenerwował się Syriusz. - Mówimy o mnie czy o tobie? Jesteś tak zamknięty w sobie, że trudno z tobą ostatnio wytrzymać! Niedługo zaczniesz się dusić! Weź się, Remus, w garść. Wgryź się w poduszkę, wykrzycz się jeśli to ma ci pomóc i funkcjonuj jakoś normalnie, bo aż żal na ciebie patrzeć.
- No to nie patrz! - krzyknął Remus, czując ogarniającą go złość. Syriusz nic nie rozumiał, ale i nie mógł zrozumieć. - Idź stąd! - Spróbował go zwalić na podłogę, lecz Syriusz był silniejszy.
Przygwożdżony do materaca chłopak szamotał się przez chwilę, aż w końcu poddał się i oklapł, próbując przełknąć łzy wstydu, że dał się aż tak wyprowadzić z równowagi. Wsłuchiwał się chwilę w swój przyspieszony oddech, czując się nagłą falę gorąca. Nie pamiętał potem jak chwycił Syriusza i przyciągnął go do siebie. Nie pamiętał jak ten zwalił się na niego całym ciężarem, tak że czuł na sobie jego napięte mięśnie i jego kolano miedzy swoimi udami. Nie pamiętał jak odnalazł miękkie wargi Syriusza swoimi spierzchniętymi nagle ustami.
Gdy ten odchylił się od niego, Remus nadal miał powieki przymknięte z podniecenia. Syriusz poruszył się - zapewne próbując się podnieść, a ciało Remusa przeszył dreszcz rozkoszy - syriuszowe kolano miedzy jego udami znalazło sobie świetny punkt oparcia.
- Oszalałeś, Remus? - wykrztusił Syriusz, gdy wreszcie udało mi się przeturlać na łóżko. - Co to było?
I nagle zaczął się śmiać. Śmiał się i śmiał, a Remus patrzył na niego, zdziwiony i zbity z tropu.
- Ale mnie załatwiłeś - zawył Syriusz, odgarniając z czoła proste włosy. - Przez chwilę naprawdę myślałem, że to było naprawdę...
- Syriusz...
- Zrozumiałem. Dopiekłeś mi. Teraz widzę już haczyk w moim 'na serio'. Przemyślę to, Lunatyku - powiedział, i wciąż zanosząc się śmiechem, wyszedł z dormitorium, zostawiając Remusa całego rozdygotanego i z całkowitym mętlikiem w głowie.
Remus patrzył za znikającym w drzwiach chłopakiem i nagle bardzo zapragnął, żeby była pełnia. Lecz widoczny za oknem, blady księżyc na półmetku swojej drogi przypominał mu o tym, że wszystkie wydarzenia niosą za sobą jakieś konsekwencje, od których i tak nie da się uciec.

*

Syriusz stał za drzwiami sypialni i oddychał głęboko. Serce trzepotało w jego piersi jak oszalałe.
Musiał stamtąd wyjść, jeśli chciał zachować resztki zdrowego rozsądku.
Lunio.
Lunatyk.
Jeden z jego przyjaciół.
Zadrżał na wspomnienie łapczywego pocałunku i ogarnął go nagły strach.
Już wiedział, dlaczego tak bardzo chciał znaleźć mu jakąś pannę. Klarowna sytuacja zmogłaby powstrzymać pojawiające się niekiedy przed jego oczami obrazy, zmienić sny.
Ostatecznie przekonał się, dlaczego z każdej kolejnej dziewczyny nie był do końca zadowolony.
Żadna z nich nie była Remusem.

KONIEC
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #313248 · Odpowiedzi: 14 · Wyświetleń: 12969

Tenebris69 Napisane: 30.07.2007 19:29


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Jak na mój gust to nie nie lubię Ginny dlatego, bo okazała się szkolną pięknością, ale ze względu na jej zachowanie. Tu niby kochała Harry'ego cały czas, a pocieszała się innymi. Ehym. Nie wiem no, może po prostu za mało było jej w książkach, żeby móc ją w pełni zaakceptować jako dziewczynę, a teraz - żonę głównego bohatera.
Czy Luna byłaby lepszą kandydatką? Zapewne w oczach wielu czytelników - tak. Ale Rowling miała własną wizję Ginny i chyba ją lubiła skoro przeznaczyła jej taki los. Może więc zasłużyła sobie na Harry'ego...? Wiem, że sama pewnie nigdy się do niej nie przekonam, a o epilogu myśleć nie będę za często. tongue.gif
Także Ginny mówię - NIE.

NIE powiem także śmierci Tonks i Lupina. Wiem, że trzeba było pokazać jakoś tragizm wojny, ale musiała zabijać akurat człowieka, który tyle przeszedł, żeby w końcu znaleźć szczęście? Tak, ja też mam remusomanię, ale to po prostu trochę niesprawiedliwe. I Teddy... Tyle trupów się posypało w tym tomie, że mogła ich oszczędzić. I żadne uwagi że ich śmierć była potrzebna do mnie nie przemawiają! tongue.gif

Para HG/RW też do mnie nie przemawia, ale cóż... to było wiadome-nieuniknione.

Jak widać, główne oburzenie wywołują parringi...

  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #311217 · Odpowiedzi: 90 · Wyświetleń: 47919

Tenebris69 Napisane: 28.07.2007 22:09


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Jeśli chodzi o cytaty to trudno je wszystkie wymienić, bo perełek troszkę było. smile.gif Może jak przeczytam po raz 2 to wypisze... biggrin.gif

Zgadzam się jednak z Kasią, że zakończenie... zbyt oczywiste. Wiadomo, że nie mogło by się nagle okazać, że Harry jest z Luną czy coś takiego, bez przesady, ale... Nie wiem. Myślałam już, że Rowling wyjdzie z tego na tyle orginalnie iż uśmierci Harry'ego i będziemy mieli tylko jedną szczęśliwą parę - Rona i Mionę.
A tu - lypa. Zakończenie aż się prosi o zmianę na 'I żyli długo i szczęśliwie'. Rowling rozpaczliwie próbowała być orginalna pisząc, że wszystko będzie dobrze, ale to się mówi samo przez się.
To już mogła wyciąć ten epilog i pozostawić nas w niepewności.

Co do scen to zdecydowanie prowadzi śmierć Zgredka i dramatyzowanie Lupina. Oraz moment w którym dowiadujemy się o śmierci jego i Tonks. To było dość okrutne. Kolejne dziecko bez rodziców. No ale chociaż Teddy miał ojca chrzestnego i babcię... To jednak były 2 zupełnie niepotrzebne śmierci.

Snape proszący Harry'ego, żeby na niego spojrzał też robił wrażenie.
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #310867 · Odpowiedzi: 238 · Wyświetleń: 147321

Tenebris69 Napisane: 28.07.2007 21:59


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


No cóż... 7 tom jest o wiele gorzej tłumaczony niż 6.
AŚ stanęła poniekąd na wysokości zadania. Teraźniejsza grupa tłumaczy - niekoniecznie.

Przeczytałam orginał, teraz zerkam czasem na tłumaczenie fanowskie i... no wiadomo, że nie mozna sie spodziewać cudów. Ale jeśli jest ktoś kto NIE ZNA angielskiego i wie że NIE DOCZEKA do stycznia bez zasłyszenia jakiegoś spojlera, to... no chyba nie ma wyboru. Oczywiście istnieje alternatywa tłumaczenia ze słownikiem, każde słówko, ale to prędzej szlag trafi niecierpliwych niż to przeczytają do końca.
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #310864 · Odpowiedzi: 66 · Wyświetleń: 54349

Tenebris69 Napisane: 16.06.2007 23:25


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Raczej delikatnie. Wszystko przez zachód i fioletowe niebo.
__________________________________________


B Ł Ę D N Y
O G N I K


I g n i s
f á t u u s *



- Musisz mocno trzasnąć – położył dłoń na odrapanym drewnie i pchnął mocno ku framudze. Zamek zaskoczył. Wicher przestał szarpać ich płaszczami.
Rozejrzała się po wnętrzu i zacisnęła palce na wielkich, czarnych guzikach jesiennego palta.
„Małe, miłe mieszkanko. I ma mocną piwnicę” – taki opis kawalerki usłyszała od niego, kiedy ją kupił. Poczuła ukłucie smutku na widok zdartej tapety, sczerniałej już podłogi, maleńkiej, ciemnej kuchni. Z kranu żałośnie kapała woda.
- Nie mówiłeś, że…
- Cii… - objął ją w pasie i przytknął czoło do jej czoła. – Tak musiało być.
Poszukała ustami jego warg. Nigdy nie uwierzyła jak, tak opanowany na co dzień mężczyzna, może tak zachłannie całować. Na początku nie mogła się przyzwyczaić, a potem, gdy go nie było, tęskniła za tą obcą, a jednak niezwykłą i pociągającą, drapieżnością.
Zsunął płaszcz z jej ramion i powiesił na wbitym w ścianę gwoździu. Jego wzrok niemal ją palił, nie mogła oderwać od niego oczu. Był taki żywy. Zastanawiała się skąd bierze tyle siły. Pomimo tego, że nie miał w sumie nic, zawsze to właśnie on był tym optymistycznym akcentem każdego dnia, spotkania. Od lat. Od kiedy tylko pamiętała. Nie mogła uwierzyć, że wcześniej tego nie zauważała.
Złapał ją za rękę i poprowadził do okna. Wyjrzała na zewnątrz i uśmiechnęła się. Już wiedziała czemu wybrał to mieszkanie. Przed nią roztaczały się duże połacie ziemi, pokrytej zieloną, nie koszoną trawą. Urok obrzeży miast. A on przepadał za wolnymi przestrzeniami, tęsknił za wolnością.
Słońce zachodziło, prześwitując krwistoczerwonymi promieniami przez gałęzie rosnących w dali, gołych drzew. Liście, porywane przez wiatr, wydawały się czarne na tle fioletowo-złotego nieba. Podobnie jak ptaki. Owal księżyca był niemal niewidoczny w tym świetle.
Zerknęła na niego dyskretnie. Nauczyła się, że tylko w taki sposób może zobaczyć prawdziwego jego. Był sobą, gdy nikt nie patrzył i nie potrafiła tego w nim zmienić. Nawet przed nią udawał. Że wszystko jest w porządku, a problemy, które go dręczą nie powinny zajmować nikogo oprócz niego samego.
Teraz widziała w jego oczach strach. Bał się.
Przylgnęła do niego całą sobą. Chciała, żeby wiedział, że jest obok, że nie jest sam. I nigdy już nie będzie. To było jak choroba. Tak, zachorowała na niego. I nie chciała wyzdrowieć.
- Chodź… - szepnęła, muskając wargami delikatnie jego kark, i pociągnęła w głąb pokoju.
Dreszcz przebiegł mu wzdłuż pleców, kiedy wsunęła dłonie pod jego koszulę, drażniąc skórę podbrzusza.
- Nie przyprowadziłem cię tu tylko po to, - wyszeptał - żebyśmy…
Zamknęła mu usta pocałunkiem.
- Chcę mieć cię całego dla siebie , głuptasie. Jeśli to ci poprawi samopoczucie, możemy ustalić, że to ja nalegam.
Uśmiechnęła się do niego i popchnęła go na kanapę. Ta jęknęła i zapadła się lekko ku podłodze.
Zaśmiał się i zrzucił koc na podłogę, a następnie sam położył się na nim, ciągnąc ją za sobą.
- Myślę, że tutaj będzie nam nawet wygodniej.
- Kocham cię.
- Wiem.
Prychnęła i zdjęła szybkim ruchem sweterek przez głowę.
- Co?
- Nie mógłbyś powiedzieć na przykład „Też cię kocham”? – zapytała, niezbyt delikatnie rozpinając mu guziki koszuli.
- Myślałem, że nie muszę ci tego mówić – zmarszczył brwi w szczerym zdumieniu.
Szarpnęła i pasek dżinsów wylądował za kanapą.
Pochyliła się i pocałowała go w okolicach pępka. Przymknął powieki.
- Kocham cię.
- A powiedziałbyś coś innego… - pogroziła mu palcem, który zaraz potem wylądował na jego klatce piersiowej i spłynął w dół. – Pozwolisz mi się trochę poznęcać nad tobą?
- Tym razem nie… – uśmiechnął się zawadiacko i teraz to ona leżała na dole, piszcząc i próbując mu się wyrwać. Po minucie walki, poddała się i objęła go za szyję. Łzy mimowolnie napłynęły do jej butelkowo-zielonych oczu. Zauważył to, ale nic nie powiedział.
- Chcę się z tobą kochać, teraz, natychmiast – powiedziała tak cicho, że chociaż dzieliły go od niej centymetry, ledwo mógł dosłyszeć. – Potrzebuję cię… - dodała, już nieco głośniej.
Nie musiał pytać dlaczego płacze. Dwójka ludzi szczęśliwych w całym swoim i świata nieszczęściu. Postanowili, że gdy będą sami, rzeczywistość różna od ich rzeczywistości nie będzie miała miejsca.
Uwielbiała patrzeć na jego najpierw wolne i precyzyjne ruchy, a potem coraz szybsze, coraz to bardziej niekontrolowane. Uwielbiała jego szczupłe ciało, tak rozbrajająco delikatne i kruche, a jednocześnie silne i bezpieczne. Uwielbiała słyszeć jego przyspieszony oddech, jak odchyla głowę, zaciska zęby, żeby nie krzyczeć. Nigdy nie krzyczał.
Kiedy położył się obok niej, cały spocony i zmęczony, i objął, przyciskając policzek do jej ramienia, spojrzała na pokój, który tak ją przeraził, gdy go po raz pierwszy zobaczyła. I już nie był taki straszny.
Wiedziała kim dla niego była. Oglądała kiedyś jedną z tych jego opasłych ksiąg, które często ze sobą targał i zwróciła uwagę na jeden z rysunków. Na początku wydawało jej się że patrzy na zamalowany na buro-czarno prostokącik. A potem zobaczyła maleńki, zaledwie na kilka milimetrów błękitny płomyk. „Ognik” – poprawił ją wtedy. – „Ty jesteś takim moim ognikiem, wiesz? Dzięki temu wiem gdzie mam iść. Która strona jest tą właściwą stroną. Jeśli zgaśniesz, zapadnie całkowita ciemność i nie będzie już nic. Rozumiesz?”.
Wyjrzała przez okno, westchnęła i pogładziła śpiącego mężczyznę po policzku. Potrząsnęła nim lekko. Zamruczał z niezadowoleniem.
- Musimy zejść do piwnicy – szepnęła ze ściśniętym gardłem.
Otworzył natychmiast oczy. Czuła jak jego serce zaczęło znów szybciej bić.
- Boisz się mnie?
Pokręciła przecząco głową.
- A powinnaś się bać – wykrztusił gorzko.
Przeczesała palcami jego zwichrzone włosy. Ból w jego tęczówkach był nie do opisania. Wiedziała, że musi być silna.
- Chodź.
Przez srebrną poświatę księżyca przezierał się niebieski blask ognika.
KONIEC
__________________________________________

* błędny ognik, czasem nazywany także zwodnikiem
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #306984 · Odpowiedzi: 2 · Wyświetleń: 6298

Tenebris69 Napisane: 12.05.2007 22:39


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Hm, miejmy nadzieję, że Kasia skończy kiedyś "Jedyną", bo... ojjjjj, działo by się w ficku, działo! wink2.gif
Ale z tego co wiem - przyszłość tego opowiadania jest dość... hm. Niepewna.

Może podziała MULTUM waszych komentarzy. wink2.gif
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #304438 · Odpowiedzi: 99 · Wyświetleń: 47871

Tenebris69 Napisane: 09.01.2007 18:26


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Bardzo dziękuję wam za komentarze! :*
Widzę że, podobnie jak na innych forach, problem tkwi głównie w paringu. Pargingu, którego ja upacie bronię i bronić będę. wink2.gif
Napiszę więc tak jak na DK: Problem tkwi w tym, że większość uważa Lily za taką chodzącą świetość. Ułożoną żonę, matkę... Zawsze jest przedstawiana tak samo.
Puśmy więc wodze wyobraźni i wyrwijmy się ze standardów Lily-ukochana- i-wierna-żona-Jamesa. A inne pary? Harry/Severus? Hermiona/Severus? Ginny/Remus? Chyba nie są bardziej prawdopodobne niż ta.
Lily była kobietą o bardzo zdecydowaną, a jednocześnie drapiezną. Taka przedstawiła ją Rowling w "Najgorszym wspomnieniu...". Ale przylgneła do niej etykietka przykladnej żonki i tak się jej trzyma.
Przyznam, że ja sama kiedyś byłam przeciwniczką tej pary. tzn. coś mi w niej nie pasowało. Jednak pewno opowiadanie, całkowicie zmieniło moją wizję apropo tej dwójki i... tak powstał ten tekst. smile.gif

Jeszcze raz dziękuję.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #290272 · Odpowiedzi: 7 · Wyświetleń: 12293

Tenebris69 Napisane: 26.12.2006 12:42


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Romans o zabarwieniu erotycznym. NC-17 (raczej).

Przedmowa: Opowiadanie to powstało jako alternatywa do innego, którego tytułu nie mogę zdradzić. Zostało napisane już... no kilka miesięcy temu i przelezało na dysku aż do teraz. Tekst nie był betowany, ale mam nadzieję, że aż tak bardzo nie namieszałam.
Czekam na opinie.

__________________________________________

A PIEKŁO PUKA DO TWYCH DRZWI,
czyli w sercu raju
*

„(…) Ale czy miłość jest w stanie uchronić przed samotnością? Nie zapominajmy, że "Bóg ukrył piekło w samym sercu raju".” – Paulo Coelho


***

„Miłość to symbol wieczności. Niszczy poczucie czasu, wymazuje pamięć początków i obawę przed końcem.” - Madame De Stael

Zegar tykał miarowo nad kominkiem w salonie. Tykał od zawsze. A jednak tej nocy nie dawał mu spać.
Przekręcił się na drugi bok i zakrył głowę poduszką. Wiedział, że tu wcale nie chodzi o jakiś głupi zegar. Ból tępo pulsował mu w skroniach. Zrobiło mu się niedobrze.
Odrzucił poduszkę i usiadł na łóżku, przyzwyczajając wzrok do jaskrawego blasku ulicznej latarni, której światło wkradało mu się do sypialni. Poszedł do kuchni po szklankę wody. Wracając, uciszył różdżką denerwujące tykanie i usiadł na dywanie, opierając się plecami o kanapę.
Kanapy bywają zdradliwe, pomyślał nieco bezsensownie. Ale to przecież zaledwie dwa dni temu w tym samym miejscu przez krótką chwilę był tak szczęśliwy jak nigdy przedtem. Nadal szczątki tego niesamowitego uczucia od czasu do czasu przypominały o sobie, rozchodząc się dreszczem gdzieś w okolicach karku, łaskocząc w płucach i rozlewając się przyjemnym ciepłem w dole brzucha.
Do tej pory nie mógł uwierzyć, że to nie był jeden z wielu znów snów jakie męczyły go nocami i przez które jeszcze trudniej było przestać myśleć o niej w taki, a nie inny sposób, doprowadzając go czasem niemal do szaleństwa. Lecz jednocześnie tylko te sny mu zostały i nieważne jakiego potem czuł moralnego kaca, wyczekiwał ich co noc, kładąc się spać z przyspieszonym biciem serca.
Remus Lupin. Z tą swoją melancholią, nieśmiałością i romantycznym usposobieniem, zazwyczaj wyśmiewanym przez przyjaciół i traktowanym poważnie tylko przez tę jedną, jedyną osobę. Tylko ona zawsze go rozumiała. Bezbłędnie odczytywała jego nastroje. Zawsze wiedziała kiedy jest skłonny do rozmowy, kiedy może się mu zwierzyć, a kiedy dowiedzieć się jakiegoś strzępka informacji o jego raczej samotnym życiu. Mogłoby się to wydawać zabawne dla kogoś, kto usłyszałby taką ich rozmowę. Ona potrafiła wyrzucić z siebie wszystko, on – kolekcjonował takie strzępki układające się w całość i stopniowo, nie spiesząc się odrywał kawałki układanki.
Teraz, gdy wiedział, że już nigdy nie będzie mógł usiąść obok niej, spojrzeć jej w oczy i, ukrywając w zakamarkach duszy wszystkie swoje namiętności oprócz zwykłej przyjaźni, porozmawiać z nią tak jak kiedyś, coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że ta jedna chwila, w której skłonny był przenosić góry, nie była tego warta. Bo minęła, podobnie jak to co łączyło ich do tej pory.
Zamknął oczy i napił się łyk wody. Wciąż potrafił przypomnieć sobie dotyk jej ust na swoich wargach, mokrego od łez policzka ocierającego się o jego własny, jej drżących palców rozpinających w pośpiechu guziki jego koszuli. Pamiętał, jakby to działo się kilka sekund wcześniej. Każde jej spojrzenie, kiedy ich twarze dzieliły od siebie centymetry. Potem długie rzęsy łaskoczące jego skórę, aż w końcu jego dłoń naprowadzana przez nią po jej gładkiej talii ku górze.
Nie, nie wolno mu było tego pamiętać. Jeśli chciał dalej żyć blisko nich, musiał wyrzucić to ze swoich wspomnień, stać się jeszcze bardziej skryty niż do tej pory, gdyż teraz nie wiedział, czy zawsze będzie w stanie się powstrzymać. Kochała Jamesa. Miłością czystą, bez zazdrości. Ufali sobie bezgranicznie. To ona pierwsza nadszarpnęła zaufanie męża, nie przyznając się do tego. Lecz mimo to, to Remus czuł się winny. Nieważne, że to ona zaczęła. Była rozgoryczona, zła, jak nigdy potrzebowała wtedy bliskości.
Ale nie takiej, podpowiedział mu złośliwie jakiś głos.
Pomyliła się, dając się ponieść emocjom, ale on jej nie powstrzymał. Nie odepchnął jej gdy po raz pierwszy go pocałowała, tylko sam zatopił palce w jej ciemnorudych włosach, przyciągnął do siebie i pozwolił jej na to czego żadnej innej kobiety nigdy nie dopuścił. Bał się wyobrazić sobie co by było gdyby wtedy nie oprzytomniał. Jak mógłby stanąć z Jamesem twarzą w twarz? Jak czułby się widząc jak przez niego rozpada się związek jego najlepszych przyjaciół?
Podniósł się z dywanu, odstawił szklankę i sięgnął po płaszcz. Nie przebierając się z piżamy, narzucił go na siebie i wyszedł z domu na oświetloną takimi samymi jaskrawymi latarniami ulicę. Było duszno. Chmury kłębiły się nad jego głową, tworząc ciężki, buro-granatowy baldachim. Ruszył przed siebie w bliżej nieokreślonym kierunku, czując nagłą potrzebę zwykłego spaceru. Takiego jak kiedyś, kiedy wymykali się z chłopakami na zamkowe błonia i wędrowali całymi godzinami, odkrywając coraz to nowe tajemnice hogwardzkich włości. Teraz, prostej jak strzała, wylanej asfaltem drodze, daleko było do świeżej trawy, której zapach potrafił sobie odtworzyć w umyśle nawet teraz, lecz każdy kiedyś jest w stanie przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Nowego życia. Przejścia z nastoletnich knowań w dorosłe życie. Jego życie było teraz takie jak ta droga. Wiedział co będzie mijał i jaki będzie koniec. Jeszcze kilka lat temu zastanawiał się czemu Los potraktował tak właśnie jego. A może właśnie za to? Czy takie było jego przeznaczenie? Jeśli tak, po co w ogóle walczyć, wzbraniać się przed tym co nim zawładnęło bez reszty. Czy do końca życia ma uciekać, skoro już pokutuje wciąż za ten sam grzech? Czy to w ogóle ma sens?
Nie miało. Zdawał sobie sprawę z jego chaotycznych myśli. Szedł szybkim krokiem, zgarbiony, z rękami w kieszeniach, bijąc się w myślach sam ze sobą aż drogi nie zasłonił mu cień. Cień, który, podobnie jak jego, najpierw poruszał się szybko aż w końcu przystanął. Stały te dwa cienie naprzeciwko siebie, a ich właściciele niezależnie od siebie bali się oderwać wzroku od chodnika.
I nagle, zanim Remus zdążył się odważyć i spojrzeć odważnie przed siebie, poczuł jak ktoś obejmuje go za szyję i wtula się mocno, bardzo mocno w bezpieczny zakamarek miedzy jego szyją a ramieniem. Czuł gorący oddech tuż koło ucha i słyszał cichy szept, powtarzający w ciągle to samo zdanie: „Nie mogłam zapomnieć, Remus. Nie mogłam zapomnieć…”. Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy ile tam stali. W międzyczasie lunął deszcz. Powietrze przerzedziło się, stało się lżejsze, czystsze. Remus spod przymkniętych powiek odnotował tylko fakt, że po pewnym czasie, gdy otrząsnął się z pierwszego szoku, odwzajemnił uścisk, zatapiając twarz w miękkich, pachnących owocami kiwi, całkowicie już mokrych włosach. Tak, wiedział, że to kiwi. Wiedział od chwili, gdy będąc w łazience w jej domu, nie mógł się powstrzymać przed otworzeniem jednej z szafek. Identyczną buteleczkę miał schowaną na dnie szuflady ze świeżymi koszulami do dziś. Niekiedy za sprawą jakiegoś powiewu, idąc ulicą wydawało mu się, że ją mijał. Dopiero po chwili przypominał sobie, że to przesiąknięty tym zapachem kołnierzyk jego koszuli.

***

„Szaleństwo miłości nie szuka dla siebie wyrazu.” - Simone Weil

- Lily, to szaleństwo… Wiesz, że… wiesz, że… - jęknął, bo opuszki palców dziewczyny pieściły delikatnie jego brzuch - … będziesz tego żałować – dokończył o wiele ciszej.
Odpowiedziało mu westchnienie. Zaczynała niebezpiecznie zsuwać się w dół, a on podciągając ją do góry, przez przypadek musnął jej pierś. Spojrzał jej w oczy, kompletnie oszołomiony całą tą sytuacją. Ogień migotał w jej szmaragdowych tęczówkach tak, że wcale nie był pewny czy to tylko odbicie z kominka. Przypatrywał się przez chwilę w to niesamowite zestawienie kolorów. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i dopiero wtedy spostrzegł, że to był uśmiech zupełnie inny od tego, który znał. I wtedy do niego dotarło, że to nie jest ta sama Lily, myśląca o domu, mężu, o Harrym. Leżąc na nim była zupełnie inna dziewczyną, jego i tylko jego. Kobietą? Kochanką? Nie, jeszcze nie. Jeszcze jest czas, żeby zawrócić.
Jęknął ponownie, gdy ugryzła go leciutko w płatek ucha. Był świadomy, że jeśli pozwoli sobie na chwilę utraty kontroli, nie będzie odwrotu. W końcu, był mężczyzną. Jego odporność miała swoje granice. Zwłaszcza, że akurat na nią nie był kompletnie odporny.
To wszystko wydawało mu się za proste. Zbyt łatwe, by mogło być prawdziwe. „W moich planach nie istnieje jutro” – zwykł mawiać Syriusz, kiedy wiedział, że robi coś niekoniecznie właściwego. Lecz on zawsze pamiętał. Jeśli ktoś w ogóle może być pesymistycznym optymistą, to Remus Lupin z pewnością zasługiwał na to miano. Ale w chwili gdy czuł na sobie ciepło jej ciała, oddawał pocałunki poczucie „jutra” zamazywało się z każdą sekundą.
Nawet nie zauważył kiedy zamienili się miejscami, w każdym razie nagle dotarło do niego, że to on patrzy na nią z góry, obejmując ją najdelikatniej jak potrafił, a ona pocierała udami o jego biodra, doprowadzając go tym niemal do szału.
- Zaczekaj… - szepnął, gdy zaczęła rozpinać pospiesznie guziki od swej bawełnianej, szkarłatnej sukienki. – Mogę…?
Zaśmiała się krótko i bawiąc się jego włosami, obserwowała jak powoli, w skupieniu odpina guzik po guziku. Gdy skończył, uniosła się do góry i pozwoliła by materiał sam zsunął się z jej ramion. Przylgnął do niej, nie ośmielając się spojrzeć w dół i zaczął stopniowo całować jej usta, potem szyję i dalej, coraz niżej aż do krawędzi czarnego, koronkowego stanika. Przekręciła się wtedy na brzuch, dając mu czas na zrozumienie skomplikowanego mechanizmu zapięcia. Gdy uporał się z tym problemem, odchylił się i przez chwilę przyglądał się jej rozsypanym i kontrastującym z jasną powierzchnią kanapy włosom, zamkniętym powiekom z nienaturalnie wręcz długimi rzęsami, wpół rozchylonym, lekko nabrzmiałym ustom, nagim plecom, skrawkowi czarnej dolnej części bielizny wystającemu zza nieściągniętej do końca sukienki. Lily poruszyła się ze zniecierpliwieniem, otworzyła oczy, spojrzała na niego i obróciła się w jego stronę bez cienia zawstydzenia. W przeciwieństwie do niej, Remus kompletnie zmieszany i nie mogąc już dłużej kontrolować swojego podniecenia, zupełnie nie wiedział co zrobić. Lecz ta wiedza nie była najwyraźniej od niego wymagana, bo Lily podniosła się – tak jak on – do pozycji siedzącej, odrzuciła na podłogę sukienkę i pocałowała go leciutko najpierw w policzek, później w usta, naprowadzając jednocześnie jego ręce na swoje piersi. Sama przejechała mu dłonią po brzuchu, zatrzymując się na granicy gumki spodni od piżamy. Nie zdążył zaprotestować, nim bez trudu pokonała tę barierę. Zataczała palcami niewielkie kółka na napiętej skórze jego podbrzusza, aż w końcu wsunęła rękę głębiej, w zagłębienie jego uda, omijając jednak zręcznie miejsce, które znacznie odznaczało się wypukłością na szarym tle materiału.
- Lil, nie… - wykrztusił ledwo przez zaciśnięte gardło. Spróbował się odsunąć, co okazało się wcale nie takie proste. Oboje stoczyli się z kanapy, lądując, na szczęście, na miękkim dywanie. Ona na nim. Niewiadomo czy to przypadek czy nie, ale jej dłoń dotarła do celu, który tak uważnie omijała. Zacisnął zęby, żeby nie krzyknąć. Wiedział, że to co potem robił było zbyt zachłanne, zbyt silne jak na taką delikatną dziewczynę, ale nie potrafił już nad tym zapanować. Całował ją łapczywie, nękany nagłym strachem, że już nigdy nie będzie tak jak tej nocy. Lecz i ona, zamiast go przystopować, wbiła mu paznokcie w plecy, zalewając go fala bólu i podniecenia jednocześnie. Mali masochiści.
- Lily…
- Tak? – odezwała się po raz pierwszy odkąd przekroczyli tego dnia próg jego domu.
- Nie przestawaj.
Ten jeden uśmiech był wart więcej niż najpiękniejsze słowa.

***

Kiedy zasnęli, zaczynało szarzeć. Nadszedł poranek trzydziestego pierwszego października.


Chwilowo koniec.

* Tytuł zmieniony na prośbę pewnej osóbki. :*
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #289056 · Odpowiedzi: 7 · Wyświetleń: 12293

Tenebris69 Napisane: 02.09.2006 10:38


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Sasasa... ]:-> Oj, Kasia ma rację - będzie się działo. ^^

Co do odcinka - buhahaha. Cudo. wink2.gif Był i Bob, i żubrówka... ;D Ni wspominając o drapieżnej, wkurzonej Lily. XD

Ale za PEWNĄ POSTAĆ to nadal mam ochotę cię oskalpować. dry.gif

Czekam z niecierpliwością na ROZÓJ WYDARZEŃ... :>

czekolada.gif <- na wzmocnienie wena
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #277173 · Odpowiedzi: 99 · Wyświetleń: 47871

Tenebris69 Napisane: 20.08.2006 16:33


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Łiiii! JEDYNA!

Moja mina jak mi napisałaś, że prawie skończyłas odcinek wyglądała tak: blink.gif
A teraz blask twojego opowiadania mnie olśnił: dementi.gif XD

Nie no. Serio. Fajny odcinek. I mimo, ze ja z utęsknieniem wyczekuję TEJ sceny, to ta cała akcja z jimem wyszła ci całkiem zgrabnie. Ja się tylko zastanawiam czy... no bo Remus w WA pytał się SYriusza czy go podejrzewali. Tzn. że o tym nie wiedział. A tu Jim nie kryje tego co o nim mysli.

*idzie oskalpować "pewnego osobnika", który opóxnił ukazanie się kolejnego odcinka*
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #275605 · Odpowiedzi: 99 · Wyświetleń: 47871

Tenebris69 Napisane: 22.03.2006 18:19


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Oj, długo się zbiierałam na to przedstawienie. Nie mogłam się jakoś do tego zebrać. Przedstawienie, moim skromnym zdaniem, jest niczego sobie. Aktualny Romeo bardziej mi odpowiada...hmm... wizualnie. Tzn. nie chodzi tylko o to, że bardziej mi sie podoba od Krzyśka, ale też bardziej mi pasuje do tej roli. Chociaż oglądając sceny BEZ Romea miałam ciągle wrażenie że zaraz na scenę wyjdzie Krzysiek, a nie Krystian. tongue.gif Jakoś się przyzwyczaiłam do starej obsady.
Sama akcja "R&J" była dość ciekawie zrobiona. Taka odmina po orginalnej wersji, której mam już serdecznie dosyć. Lubie taką róznorodność.

Ale może to dlatego, bo jestem musiacalową maniaczką. biggrin.gif
  Forum: Muzyka · Podgląd postu: #257443 · Odpowiedzi: 16 · Wyświetleń: 7675

Tenebris69 Napisane: 22.02.2006 19:00


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


QUOTE
>>b) żadnych podtekstów erotycznych/scen brutalności (ogólnie: jesteśmy na forum ogólnodostępnym, a nie na Kwiecie Lotosu, więce respektujmy odgórny regulamin),


Szkoda. tongue.gif Może bym się skusiła... wink2.gif

Ale sam pomysł jest świtny. :] Mam nadzieje, ze ten konkurs wypali. smile.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #254082 · Odpowiedzi: 30 · Wyświetleń: 35400

Tenebris69 Napisane: 03.02.2006 20:09


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Katon, a na jakiej podstawie tak twierdzisz?
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #250767 · Odpowiedzi: 881 · Wyświetleń: 110784

Tenebris69 Napisane: 27.01.2006 10:47


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Powitajmy w naszym gronie Włóczęgę! holiday.gif
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #249469 · Odpowiedzi: 881 · Wyświetleń: 110784

Tenebris69 Napisane: 30.12.2005 15:42


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #246462 · Odpowiedzi: 937 · Wyświetleń: 376874

Tenebris69 Napisane: 30.12.2005 12:01


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Lubię:

star.gif Remusa
Bo:
- jest słodki
- milusi
- spokojny
- zrównoważony

star.gif Jamesa
Bo:
- wariat z niego, ale kochany
- ma genialne pomysły
- czerpie facet z zycia ile wlezie
- jest wiecznie roztrzepany (i tu nie chodzi tylko o fryzure ^^ )

star.gif Syriusza
Bo:
- nie poddał się
- potrafił opanować chęć zemsty
- zawsze był lekkoduchem
- jest tak naprawde dla nas tajemnicą bo w gruncie rzeczy wiemy o nim niewiele

star.gif Hermionę
Bo:
- jest rozważna
- potrafi byc także zabawna
- traktuje regulaminy z szacunkiem, ale bez przesady (chociaz nawet nie zadje sobie z tego sprawy)
- jest nieco głupiutka bo nie widzi wielu rzeczy jakie dzieją się wokół niej (np. uczycia Rona)

star.gif Severusa
Bo:
- podobnie jak Syriusz jest dla nas tajemnicą
- jego przyszłość stanowi dla nas zagadkę
- domyślamy się, że pod pancerzem Postrachu Hogwartu kryje się zupełnie inny facet

star.gif Tonks
Bo:
- jest zabawna
- gapa z niej strasza, ale jest urocza

star.gif Dorcas Meadowes
Bo:
- mam na jej temat własne wyobrażenie

Irytuje mnie:

star.gif Harry
Bo:
- obwinia siebie o wszystkie krzywdy na świecie
- zawsze chce zostać jakims bohaterem od siedmiu boleści
- nawet o tym nie wiedząc szuka dziewczyny, a ma ją przeciez tuz przy boku

star.gif Ron
Bo:
- jest takim samym rasista jak Malfoy
- w denerwujący sposób stara się zwrócić uwagę Hermiony

star.gif Dumbledore
Bo:
- dziadzio Albus skrywa za wiele sekretów
- jest cholernie wkurzający (te jego niedomówienia!)

star.gif Draco
Bo:
- myśli że jest Królem Świata
- nienawidzi szlam
- jest chamski i arogancki
- co tu dużo pisać - jest dupkiem
- mimo to ma w sobie coś intrygującego
- to wiona jego rodzicow że tak go wychowali

star.gif Ginny
Bo:
- nie chcę spojlerować

Nie znoszę:

star.gif Cho
Bo:
- pozostawię to bez komentarza, wszystko już zostało napisane

star.gif Moody'ego
Bo:
- jest przewrażliwiony
- jakiś taki w ogóle... niemiły

star.gif Voldemorta
Bo:
- nie wie czego dokładnie chce
- jest POWAŻNIE stuknięty
- Voldzio ma denerwujący zwyczaj zabijania ludzi, których spotyka
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #246438 · Odpowiedzi: 450 · Wyświetleń: 1113861

Tenebris69 Napisane: 20.12.2005 16:24


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Wpadlam, ale nie czytałam, bo jak pisałam - nie przepadam za blogami. Zresztą... moze w święta się w nie zagłębię, bo teraz trzeba wszystko w szkole pozaliczać. tongue.gif
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #245587 · Odpowiedzi: 881 · Wyświetleń: 110784

Tenebris69 Napisane: 19.12.2005 20:00


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Najczęsciej, mówiąc "Slytherin" mamy przed oczami Dracona. A że Joaśka zrobiła z niego czarny charakter, to już nie nasza wina i nie można tu dyskutowac kto jest "za" Draconem a kto "przeciw" niemu. To negatywna postać (póki co).
Slytherin sam w sobie jest normalnym domem. Tak naprawdę granica między nim a Gryffindorem jest bardzo niewielka.
Pomyślmy... Czy gdyby było inaczej Harry otrzymałby możliwość wyboru?
Autorka poświęca całą swoją uwagę głównemu bohaterowi. A Harry jest źle nastawiony do Ślizgonów. Głównie z powodu Rona. obaj zakładaja, że Dom Węża jest "be" i że wszyscy jego mieszkańcy to kopie Malfoy'a.
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #245527 · Odpowiedzi: 206 · Wyświetleń: 38921

Tenebris69 Napisane: 19.12.2005 19:41


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Nie zdążyłam się wypowiedzieć o blogach, więc jeszcze wtrące o ty swoje trzy grosze.
Nie lubię blogów.
Tzn. nie tyle "nie lubię" ile mnie denerwują. Zawsze to są kolosalne eseje, które zazwyczaj balansują pomiędzy poziomem miernym a zupełnie dennym.
Może to i uprzedzenie - nie wiem. dry.gif
Jedynym blogiem, który czytałam był blog Smerfki vel Morasi => http://nienawidze-cie-potter.blog.onet.pl .
Świetny humor - w sam raz na poprawę nastroju.

Co do fanfików...
Mam wiele ulubionych, a że zaliczym się do remusomaniaczek 3/4 z tych "ulubionych" dotyczy właśnie niego. Przeważnie. :]
Oto kilka przykładowych opowiadań, które bardzo lubię i na pewno o nich nie zapomnę:

Týr (autorka: Nilc)
Ucieczka (autorka: Nilc)
Lipcowe noce są krótkie (autorka: Nilc)
Chłopiec i jego pies (autorka: Nilc)
Listy z lata 1975 (tłum. Nilc)
Nocne Huncwotów rozmowy (autorka: Skye)
Bój się, księżycu (autor: Kubiś)
Manewry (autorka: Merid)
Jedyna, która go rozumiała (autorka: kkate)
Pieśń życia (autorka: Anulcia)

No i w końcu... sama też piszę. A wszystko przez TFM. wink2.gif
To dzięki temu klubowi powstała pierwsza część serii Tibi et igni, potem Lux in tenebris aż wreszcie kolos - Ab Aeterno, czyli Remus Lupin i Mroczny Rumak. biggrin.gif
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #245525 · Odpowiedzi: 881 · Wyświetleń: 110784

Tenebris69 Napisane: 15.12.2005 18:05


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Mnie takie podsumowanie zadawala - krótko i treściwie. wink2.gif

QUOTE
Proponuję, żebyśmy zorganizowali jakiś konkurs np. na opowiadanie.

Był już konkurs?
Był.
Ktoś przysłał opowiadanie?
Nie.

A ja nie mam nic więcej do dodania. dry.gif

Jeżeli chcecie - organizujcie.
Tzn. zarząd zgodzi się chyba i tym razem.
Ale najpierw niech zgłoszą się osoby, które by w czymś takim w ogóle wzięły udział (tylko niech to nie będą posty, ze ktoś EWENTUALNIE lub MOŻE JAK MU SIĘ BĘDZIE CHCIAŁO weźmie udział, tylko tak na 100%.

A temat o pannie Meadowes już mamy, i nawet w klubie było pytanie o nią...?
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #245074 · Odpowiedzi: 881 · Wyświetleń: 110784

Tenebris69 Napisane: 10.12.2005 12:02


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Moja różdżka jest identyczna jak Alexy666. wink2.gif
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #244758 · Odpowiedzi: 137 · Wyświetleń: 59362

Tenebris69 Napisane: 10.12.2005 11:54


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Chcecie czat? Róbcie.
Aczkolwiek mnie nie będzie, bo idę do teatru.

Teraz moje zdanie apropo pytania emi.

Sądze, że Jo zaczynając pisać "Harry'ego" miała już cały plan w głowie. Huncwoci nie przyszli jej do głowy tak nagle, przy pisaniu "trójki". Pamiętajmy o tym, że np. Syriusz występuje już w pierwszej części w jedym zdaniu. XD
Celem pisarki jest pokazanie historii Harry'ego Pottera. Nie jego ojca i nie jego przyjaciół. Oczywiście, to wszytsko się ze sobą nierozerwalnie wiąże, ale wyobraźcie sobie, jak bardzo byłaby zagmatwana ta książka, gdyby w rodziały wtrącone jeszcze były co chwilę jakieś wspomnienia Huncwotów. Zauwazmy, że nawet dwójce pierwszoplanowych bohaterów - Ronowi i Hermionie - Rowling nie poświęca wystarczająco dużo uwagi. Wszystko widzimy z perspektywy Harry'ego, który (o dziwo) również zapomina, ze np. Remus był przyjacielem jego rodziców, Syriusza i petera i na pewno mógłby mu o tym wiele opowiedzieć. Sęk w tym, że te "opowieści" zabrałyby kolejne siedem tomów.
Może urok historii Huncwotów polega właśnie na tym, że nigdy do końca nie będziemy wiedzieć jak to naprawdę było? Że zawsze będziemy mogli snuć własne przypuszczenia, dając popis naszej wyobraźni?
QUOTE
Wydaje mi sie, ze autorka nie mowi nam wszystkiego o Huncwotach, bo chce zebysmy sami wymyslali cos nowego i w ten sposob "poczuci" ta cala magie, ktora sama Jo moze czuc, wymyslajac powiesc.

Dokładnie o to mi chodzi, grlouiee.
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #244757 · Odpowiedzi: 881 · Wyświetleń: 110784

Tenebris69 Napisane: 29.11.2005 18:01


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Fajne pytanie. smile.gif
I w sumie podzielam wasze zdanie. ^^

Remus - jakies smęcidła XD
Syriusz - rock
Peter - country wink2.gif
James - wszystkiego po trochu

Co do drugiego pytania...

Remus - zgadzam się z Magyą
James - sądzę, że mógł odziedziczyć wiele po tatusiu (i to nie tylko wygląd)
Syriusz - na pewno przejął od rodziców swoją zawziętość i lekki narcyzm tongue.gif
Peter - zero podobieństw z rodzicami

Chcecie czat?

Środa.
Godz. 18:00.


Pasuje?
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #243676 · Odpowiedzi: 881 · Wyświetleń: 110784

Tenebris69 Napisane: 26.11.2005 23:58


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004
Nr użytkownika: 2683


Wróciłam, kochani! Po dwutygodniowych męczarniach bez komputera! ^^

Dołączyli do nas następujący użytkownicy:

+ GMichal
+ Dorcas Ann Potter
+ sabriel

Prosze o brawa. ^^

Uff... zabieram się za nadrabianie zaległości! biggrin.gif
  Forum: Harry Potter · Podgląd postu: #243557 · Odpowiedzi: 881 · Wyświetleń: 110784

10 Strony  1 2 3 > » 

New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 26.04.2024 16:31