Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ Muzyka _ Muzyka - Czemu Tak Ważna?

Napisany przez: PrZeMeK Z. 19.12.2006 22:58

Dlaczego muzyka jest dzisiaj aż tak ważna? Standardem staje się, że przy zawieraniu nowej znajomości jedno z podstawowych pytań to "Czego słuchasz?". Czemu to ma dla nas tak wielkie znaczenie? Czy znacie przykłady, kiedy muzyka staje się przyczyną konfliktu albo antypatii do kogoś?

Wydaje mi się, że ludzie przykładają dziś zbyt wielką wagę do muzyki. Jest ona ważna, owszem, ale dlaczego o człowieku ma decydować to, czego słucha? Niektórzy stają się wręcz muzycznymi snobami, którzy nie chcą mieć nic wspólnego np. z słuchaczami techno czy hip hopu. Sądzę, że to trochę głupie, żeby odmienne gusta muzyczne miały decydować o kontaktach między ludźmi.

A wy jak uważacie?

Napisany przez: Lilith 19.12.2006 23:28

to, jaki jest człowiek decyduje o tym czego słucha, nie odwrotnie.

Napisany przez: Katon 19.12.2006 23:52

Trudna sprawa. Nie oceniam zwyczajnych ludzi po muzyce. Jeśli ktoś się nie interesuje muzyką to ok. Tzn. dziwi mnie to, konsternuje i istnieje prawdopodobieństwo, że się nie zaprzyjaźnimy. Ale nie dlatego, że nim wzgardze, tylko dlatego, że samo tak wyjdzie.

Podobno muzyka jest dla mnie najważniejsza. Nie wiem. Jest esencjonalna. Wybija mi rytm życia. Wypełnia prawie wszystko. Live soundtrack. Ścieżka dźwiękowa do życia. Wewnętrzny winamp. Tak żyję. Trudno od tego uciec.

Oddaliłem się bardzo (muzycznie) od przeciętnego słuchacza radia. Dlatego tacy ludzie mnie nie irytują. Nie ma punktów zaczepienia. Ale jestem się w stanie bardzo pokłócić o muzykę. Jak o mało co. Ostatnio w B-sidzie na moją uwagę, że "House of jealous lovers" zmieniło oblicze muzyki jakiś gość usiłował tą tezę wyszydzić. I powiedział, że wogóle amerykańska muzyka jest niegodna uwagi. Że z Ameryki przyszli tylko Strokesi. Pokłóciliśmy się ostro. Bardzo ostro. Tak już jest. Jak coś jest ważne dla dwóch osób i jest wspólna płaszczyzna to i jest płaszczyzna konfliktu. Z eremefowym ludkiem jej nie mam. Nie będziemy gadać o muzyce i już.

Chociażby moje spory z Ryśkiem. Emocjonalne dość. Ale jednak nie kłótnie. Mimo pewnych złośliwości. Bo się lubimy i szanujemy (no przynajmniej ja jego =P). I w sumie słuchamy przecież podobnych rzeczy. Bardzo często tak jest.

Napisany przez: Neonai 20.12.2006 00:14

ludzie dobierają sobie znajomych, przyjaciół na zasadzie podobieństw. im bardziej ktoś jest do mnie podobny, tym bardziej go lubię i odwrotnie.

bardzo często o tym, jakiej muzyki słuchamy przesądza nasza osobowość, temperament, nasze poglądy, wychowanie. to to, co powiedziala Lilith, tylko bardziej rozwinięte.

(Misiek tam mi często mówi że Placebo to szajs i ze w jego niebie rozwali siekierką wszystkie ich płyty, a i tak go kocham XD . to było w nawiasie żeby nikt nie widział).

Napisany przez: Katon 20.12.2006 00:15

Hmmm... Nie wiem czy z tymi podobieństwami to tak do końca. Ale muzycznie chyba tak.

Napisany przez: Potti 20.12.2006 00:51

piszę czwarty raz, bo mnie to zmusiło do głębszego zastanowienia się.

muzyka nie jest dla mnie najważniejsza w życiu, ale nie ma niczego ani nikogo z czym/kim spędzałabym dziennie tyle czasu. nie umiem się bez niej obudzić, ani czasem zasnąć, chyba nie doszłabym ani nie dojechałabym nigdzie bez słuchawek w uszach, nie wysiedziała we własnym domu. jak Ipod wyładuje mi się w sytuacji, w której nie da rady nic z tym zrobić- prawie gryzę.
kocham uczucie, kiedy pierwszy raz zachwyca mnie jakaś piosenka, prawie jak motylki w brzuchu. zresztą, czasem mam tak i kiedy podniecam się czymś setny raz. po prostu mnie to unosi, chociażby świat dookoła mnie się walił.
niektóre zespoły sprawiają, że czuję się jakbym odkrywała wielką tajemnicę, inne jakbym w niej uczestniczyła. samba jest zupełnie oddzielnie od nich, ponosi mnie do tańca i wtedy nie liczy się już nic innego poza pilnowaniem kroków, raz-dwa-trzy, uderzeń biodrem.
dlatego nie umiem żyć bez muzyki, chociaż uzdolnienia w tym kierunku mam raczej niewielkie.

mam takie okresy, że w ogóle nie potrzebuję się z tym nikim dzielić. a nawet jeśli, nigdy nie czuję, że muszę non-stop o tym gadać. dlatego zadaję pytanie "czego słuchasz?", żeby przypadkiem kogoś nie przegapić, ale jeśli się nie pokrywa z moimi gustami- nie zwracam większej uwagi. nie staram się nikogo nawracać, póki mam wokół siebie ludzi, z którymi w potrzebie mogę porozmawiać, pożyczyć płyty, pokłócić się nawet wiedząc, że mają pojęcie o czym mówią.
za to śmieję się czesto. ale jakbyście przejrzeli playlisty większości ludzi z mojej szkoły, jak wielka by wasza tolerancja nie była, też byście się uśmiali. zabawne wydaje mi się rozprzestrzenianie sią nagłe Emo w moim otoczeniu (ludzie czasem nie mają pojęcia, że oprócz pasków i kropek chodzi o muzykę). a pozatym podejście o którym wspomniałeś, że hip-hop czy coś tam są poniżej godności.
jednak moje stosunki z ludźmi w bardzo niewielkim stopniu zależą od tego jakiej oni muzyki słuchają. mogę się z nich śmiać, mogę mieć z kimś lepszy kontakt z powodu podobnego gustu, ale to tylko jeden z wielu czynników.

choć "muzycznych snobów'' jest wciąż sporo wokół mnie, tak czy inaczej nie życzę nikomu znajomości z nimi. jakby nie tego, to czego innego by się czepnęli i w czym innym uważali, że są lepsi od innych, więc czym się przejmować wink2.gif

Napisany przez: Rysiek_Kowal 20.12.2006 00:54

Ja widze ten problem jakos tak:
Sa miedzy ludzmi inne rodzaje kontaktu niz tylko wymiana zdan czy gestow. Niektórzy nazywaja to 'nadawaniem na tych samych falach', ale chyba tak na prawde nie da sie tego nazwac. Nie zawsze zwiazane jest to z muzyka, czasami z doswiadczaniem tych samych wydarzen w zyciu albo podobnych z takiej samej prespektywy. Daje to jakies niefizyczne, mistyczne[no, moze przesadzam, ale brakuje mi tutaj jakiegos odpowiedniego slowa] połączenie miedzyludzie. Dzieki temu odczuwam, jakas blizsza relacje czy wiez z druga osoba. Mam wtedy poczucie, ze mamy ten sam poziom wrazliwosci, myslimy podobnie albo licza sie dla nas w zyciu te same wartosci. Dlatego chyba muzyka jest tak wazna, bo niesie emocje, ktorych czlowiek nie jest w stanie przekazac w kontakcie z drugim czlowiekiem.

QUOTE(Katon @ 19.12.2006 22:52)
Chociażby moje spory z Ryśkiem. Emocjonalne dość. Ale jednak nie kłótnie. Mimo pewnych złośliwości. Bo się lubimy i szanujemy (no przynajmniej ja jego =P). I w sumie słuchamy przecież podobnych rzeczy. Bardzo często tak jest.

To nie sa klotnie, bo za duzy jest mianownik tego wszystkiego co nas laczy w muzyce, a spory to tylko czepianie sie detali, ktore w ogolnym spojrzeniu tak na prawde nie odgrywaja jakiejs znaczacej roli.


Napisany przez: Katon 20.12.2006 09:38

Właśnie. Dyskusja z fanem Donia nie ma dla mnie sensu. I nie wywoła żadnych emocje. Z Ryśkiem dyskutuję z wypiekami na twarzy, czy w trzeciej minucie powinny wejść klawisze czy lepiej nie. Ale przecież i tak potem słuchamy tej piosenki i się nią zachwycamy.

To, że muzyka łączy to truizm. Ale ona jednak jest w czołówce pasji, które łączą najbardziej. Wspólny zachwyt z kimś nad czymś łączy. Zawsze tak było. Zawsze tak będzie.

Napisany przez: Ahmed 20.12.2006 19:38

QUOTE
Wydaje mi się, że ludzie przykładają dziś zbyt wielką wagę do muzyki.

Czemu? Dla mnie jest nierozłącznym elementem każdego dnia. Na uczelnię idę z muzyką na uszach, odpalam komputer, od razu włączam winampa, w internecie sprawdzam po drodze 5 serwisów dotyczących muzyki, staram się w miarę regularnie chodzić na koncerty (muzyczny katharsis), zacząłem pisać recenzje do gazety studenckiej. Interesuję się tym, odkrywam, polecam innym, dyskutuję, bo sprawia mi to wielką przyjemność. Wymiana opinii, niekoniecznie spór. Otwarta dyskusja, każdy wtrąca się, wchodzi innym w zdanie, żartujemy, uzasadniamy swoje opinie. Music-o-maniacy.
Otwarcie przyznaję, że najlepszy kontakt mam z osobami, które dzielą te same gusta muzyczne, co ja. Bardziej chodzi tu jednak o taką niewidzialną więź. Podpisuję się więc obiema rękami pod tym co napisał Rysiek o wrażliwości muzycznej. Jestem osobą otwartą na wszystkie rodzaje muzyki, w swoim życiu przechodziłem różne fazy muzycznych fascynacji. Całkiem niedawno zrozumiałem "fenomen" tego zjawiska, teraz staram się słuchać wszystkiego, co ciekawe, innowatorskie, otwarty jestem na wszelkie propozycje, rekomendacje.
QUOTE
Ale jestem się w stanie bardzo pokłócić o muzykę.

A ja właśnie nie mam w sobie tego zacięcia. Potrafię uzasadnić swoją opinię, ale jeżeli ktoś ma inne zdanie, to raczej to akceptuję. Nie staram się narzucać mu swoich poglądów, mimo że przeważnie jestem przekonany o swojej racji.
QUOTE
ludzie dobierają sobie znajomych, przyjaciół na zasadzie podobieństw. im bardziej ktoś jest do mnie podobny, tym bardziej go lubię i odwrotnie.

Jest w tym sporo prawdy, ale nie do końca zgadzam się z Twoją opinią. Mam wielu przyjaciół, z którymi rozumiem się doskonale, mimo, że nie dzielimy wspónych zainteresowań i nie spędzamy ze sobą wiele czasu.

Napisany przez: Neonai 20.12.2006 20:02

Czytając jeszcze raz zdanie "Wydaje mi się, że ludzie przykładają dziś zbyt wielką wagę do muzyki" przyszła mi do głowy pewna myśl. Mianowicie taka, że to zdanie jest nonsensowne. Przeciez między innymi właśnie muzyka kształtuje ludzką wrażliwość, otwiera nas na nowe doznania, budzi w nas potrzeby wyższe, nawet, nie przesadzając, metafizyczne. A wiadomo, że od wieków artysci i intelektualisci dązą do tego, zeby zahukane społeczenstwo jakos na te wyzsze wartosci otworzyc. ilez chociazby w literaturze krytyki na temat ludzi nastawionych na rzeczy przyziemne, bez krztyny fantazji czy wlasnie tej wrażliwości. Muzyka jest potrzebna i warto do niej przykładać dużą wagę. Naprawdę.

Fakt, ugryzłam trochę z innej strony, ale wciąż na temat.


Napisany przez: Katon 20.12.2006 20:06

Szczególnie, że muzyka jest sztuką wyjątkową. Chyba najabardziej uniwersalną. Najbardziej abstrakcyjną, a przecież najbardziej powszechną. Nie udaje niczego. Jest muzyką. Nie odbija rzeczywistości (nie mówię o tekstach tylko o samej muzyce) tylko ją współtworzy na jakiejś pierwotniejszej płaszczyźnie.

'...bo ludzie źli, ach wierzaj mi, ci nigdy nie śpiewają...'

To z Goethego przecież. I biorąc poprawkę na metaforę - to prawda.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 20.12.2006 20:57

Ale widzicie. Piszecie z punktu widzenia absolutnych wielbicieli muzyki, bez której nie ma dla was życia. To zrozumiałe, to, że ja tak nie mam, nie oznacza, że tego nie rozumiem, ale czy naprawdę aż tak wielu ludzi "żyje muzyką"? Owszem, każdy czegoś słucha, ale wedle moich prywatnych obserwacji ludzie traktują ją raczej jako odskocznię od codzienności, czasem tło do codziennych zajęć... Być może mam mało wyrafinowanych muzycznie znajomych (np. nie znam nikogo, kto słuchałby tego, co ja), ale nie widzę aż tylu osób zaangażowanych w to całym sobą.
Ale problem dalej istnieje. To, co napisała Lilith, jest oczywiście prawdą, ale to niczego nie zmienia. Poznajecie kogoś nowego i pada pytanie o muzykę. Traf chciał, że ma gust muzyczny, który zupełnie wam nie odpowiada. I co? I już zaczynacie się hamować, już pojawia się gdzieś w głowie etykietka "eee, chyba niezbyt ciekawa osoba"... Często to właśnie staje się wyznacznikiem czyjejś wartości, a przecież być może ta właśnie osoba stałaby się dla was kimś wyjątkowym, gdyby nie to muzyczne "ale". Owszem, Katon ma rację, że część osób potrafi nie zwracać na to szczególnej uwagi, ale nie wszyscy. Najczęściej wygląda to tak jak w moim przykładzie - po niezadowalającej nas odpowiedzi o ulubiona muzykę rozmowa przestaje się kleić.

Spójrzcie na ludzi starszego pokolenia. Owszem, i oni mieli swoje prywatne gusta muzyczne, ale nie było to aż tak istotne. Jeden słuchał tego, inny owego i wszyscy jakoś przechodzili nad tym do porządku dziennego. A to, co widzę teraz, wygląda, jak wygląda. Wiadomo, inne czasy, ale trudno mi to zrozumieć.

Napisany przez: Katon 20.12.2006 21:11

Hmmm. Po niezadowalającej, ale zaangażowanej odpowiedzi często zaczyna się kleić. Mimo wszystko. Jeśli komuś muzyka całkiem lata, to zwykle lata mu też sztuka. Nie zawsze, ale bardzo często. Literatura też mu lata. I gazet nie czyta. I na forum nie bywa. Niech spieprza. Oczywiście nie stosuję tego schematu w ten sposób - to byłoby idiotyczne. Zwracam uwagę na częstą zależność. Znam wielu ludzi, którzy na sakramentalne pytanie odpowiadają 'hip - hop'. I zauważyłem, że bulwersuje to zwykle tak zwanych inteligencików-studencików, którzy muzykę mają w dupie i lubią tylko wyniosłym tonem powiedzieć, że słuchają Turnaua i czasem sięgają po płyty Możdżera (nie sięgają). I oni są nauczeni, że hiphop to szajs. A jak ktoś słucha muzyki i się nią interesuje, to zwykle wie, że hiphop generuje mnóstwo gówna, ale urodził też rzeczy wielkie. Ludzie, którzy słuchają yncyk-yncyk radio planeta są zwykle młotami. Nie wszyscy, bo są świadomi słuchacze hausu czy tam czego i ja ich nie rozumiem, że zawsze z przyjemnością pogadam, bo mnie to fascynuje. Klasyka? No to już wogóle radość, jeśli ktoś naprawde ma pojęcie, a nie udaje, żeby się wypozować na krakowskiego intelektualistę. Jazz? Super. Pop? Ok. Tylko tu zależy. Jeśli ktoś wchłania Radio Zet, to się zwykle muzyką nie interesuje. A jeśli ktoś się naprawdę interesuje TAMTĄ muzyką, to faktycznie zaczyna mnie niepokoić. Ale też wzbudza zainteresowanie. Ale jest jeszcze inny pop. Choćby i Beyonce, Rihana i Timberlake. I ludzie, którzy w tym siedzą. Ja zawsze chętnie pogadam, bo sam mam pewną wiedzę i się nawykowo interesuję. Metal? No, jest problem. Ja mam problem. Znam i przyjaźnię się (znajomię się, to lepsze słowo) z kilkoma prawie-że-metalami, ale mentalność i sekciartwo większości mnie odstręcza. Oni są właśnie tacy, jak problem z przemkowej tezy. Oni na odpowiedź 'hip-hop' wydymają wargi z pogardą. Na odpowiedź 'indie' wydymają wargi z pogardą. Kto by tam gadał z słuchaczami bollywoodzkich soundtracków. I nie myją głowy. I oddają się swojej muzyce w całej swojej zewnętrzności koszmarnej. A muzyka, która wymaga takiej ofiary z własnego wyglądu nie może być spoko. Z 'polskimi punkami' podobnie. Nie lubię. Menelstwa. Kiedyś broniłem, ale urosłem. I rzygać mi się chce, od śmierdzących punków, ze śmierdzącymi laskami.
Tak czy inaczej człowiek interesujący się muzyką zwykle chętnie pogada z innym. Chyba, że muzyka jest pretekstem do identyfikacji grupowej. I to chyba tak naprawdę tu jest problem. I o tym jest ten temat. O ludziach, dla których muzyka jest tak naprawdę za mało ważna.

Napisany przez: avalanche 20.12.2006 22:24

hm. ja słucham nałogowo muzyki, ale właściwie to nie mogę powiedzieć, że się nią głębiej interesuję - nie orientuje się w niusansach w nazewnictwie gatunków, znam tylko podstawowe, ale jakoś mi to i tak do życia nie potrzebne. na swojej plejlist mam taki pierdzielnik muzyczny, szity, hity, bimbity itd. Nie znam często większości zespołów o których czytam tu na Kulturze, ale czasem sobie ściągnę, jak mi się spodoba to 'zaadoptuję' i może parę innych piosenek ściągne tego wykonawcy. Natomiast zupełnie nie przykładam wagi do jakiejś wiedzy o zespole - czasem moja wiedza ogranicza się więc do płci wykonawcy, nazwy zespołu, ewentualnie, jak się pofatyguje to nawet poznam imiona wykonawców. rzadko coś więcej.

Ale bez muzyki i tak nie mogę żyć. Bardziej niż tekst interesuje mnie po prostu melodia. Dostrajam się emocjonalnie do niej. Przeżywam, odczuwam. Zakręca mną.

obawiam się tylko, że niedługo ogłuchnę ;d i czego ja wtedy będę słuchać?

Napisany przez: BlackOmen 26.12.2006 01:16

Asiu, super szept dostaniesz na urodziny (;
Widać zgodność forumowiczów w tym że bez muzyki wszyscy dostana pierd... Ja sam ze swoją mp3 już zespawany jestem na dobre.
Muzyka ma wielki wpływ na człowieka i zgodzę się z przedmówcami, że osoby słuchające podobnej muzyki mają również podobne charaktery. Poza tym osoby lubiące daną muzykę często sięgają po informacje o autorach, historii danego albumu i innych pierdółkach z tym związanym. Jednocześnie człowiek się rozwija, później sięga po inne kawałki danego artysty, albo sprawdza jakie to on miał poboczne projekty, lub gdzie to tam się załapał w gościnę i tak to się napędza. To że ktoś odpowie 'słucham hip-hopu', albo 'słucham Nightiwsha (tudzież innego ala to)' nie znaczy, że jest hermetycznie zamknięty w granicach jednego gatunku. A po pytaniu 'czego słuchasz' można dobrze rozkręcić gadkę (: chyba że trafi się na buca który będzie używał samych argumentów 'bo tak'. Muzyka jest diabelsko ważna i można byłoby to wykazywać na miliony sposobów, tylko trzeba porządnie przysiąść.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 26.12.2006 02:55

QUOTE
nie orientuje się w niusansach w nazewnictwie gatunków, znam tylko podstawowe, ale jakoś mi to i tak do życia nie potrzebne. na swojej plejlist mam taki pierdzielnik muzyczny, szity, hity, bimbity itd.

Z tym się zgodzę. W zasadzie bez zastrzeżeń. Mam dokładnie tak samo.
Nie umiałbym tak się wkręcić w żaden gatunek muzyczny czy wykonawcę, żeby znać członków zespołów aż do sprzątaczek, wszystkie utwory ze wszystkich możliwych i niemożliwych płyt itp. Jeśli coś mi się spodoba - słucham, aż coś innego zajmie jego miejsce. Mogę nawet wskazać kilka zespołów, których znam więcej niż jedną - dwie piosenki i słucham częściej, ale nie aż tak jak wy. Nawet nie wiem, po co miałbym szukać jakichś informacji o wykonawcach.

Swoją drogą, to musi być fascynujące, aż tak być w to zanurzonym.

Wychodzi, że żyję po prostu w jakimś kiepskim środowisku, bo u was nie ma takiego problemu jak u mnie. Bardzo otwartych muzycznie ludzi macie. Ja - żeby podać najbliższy przykład - siedzę w ławce z chłopakiem, który jest absolutnym fanem rapu, i to głównie tego undergroundowego, nie żadne 50 Centy itp. Rozmowa z nim o muzyce to w zasadzie dwa monologi, a nie dialog. I chyba to on po części był inspiracją do założenia tego tematu.
Sam już, cholera, nie wiem, po co go zakładałem. I o czym on właściwie jest. Piszcie, co wam się z nim skojarzy.

Napisany przez: avalanche 26.12.2006 14:06

a w moim środowisku jakoś się nie rozmawia o muzyce. wszystko inne, ale nie muzyka. każdy czegoś tam słucha, jak większość nie rozstają się ze swoim empetrójem, czasem podeśle mi ktoś elektronika śmiesznego xD, ale rzadko się uciuła z tego temat do rozmowy.

Napisany przez: patix 26.12.2006 21:54

Mam wrażenie, że to jak rozmowa o pogodzie. Nie masz co powiedzieć, a panuje niezręczna cisza - ej, no to czego słuchasz? aha... no... ciekawe... a słyszałeś najnowszy kawałek....
No i się ciągnie.
A czy jest ważna; trudno powiedzieć.
O ile ludzie nie kierują się stereotypami przy doborze przyjaciół (w kwestii muzyki), to czemu nie.

Napisany przez: Myśka 29.12.2006 23:54

skoro muzyka jest tak wazna, to zaczyna przejmowac kontrole. kiedys znajomy zarzucil mi, ze nie powinnam jej tak personalnie traktowac, zwracac uwagi na tekst, tworzyc z niego wlasnej historii. ale wydaje mi sie, ze o to w sztuce chodzi. aby dotknac, posmakowac, znalezc wlasna droge odbioru, przetworzyc. jak bysmy kolo niej przechodzili obojetnie to trudno byloby nadac temu miano sztuki.
jestem zdania, ze to, co nas pobudza do myslenia i inspiruje, jest dobre i jezeli nawet wejdzie w nas gleboko, zaszyje sie gdzies pod skora, stanie sie integralna czescia zycia - to tylko pomoze. nie wazne, ze stracisz wszystkich przyjaciol, zawsze bedziesz mial swoja pasje, cos co cie nakreca i sprawia, ze zycie to nie wegetacja lub tulaczka.

Napisany przez: Neonai 30.12.2006 00:31

po co miec przyjaciol, w koncu mjuzik is maj bojfrend!

Napisany przez: Cat 30.12.2006 00:32

ja nie mam przyjaciół =( ale moje disko polo jest zawsze ze mną!

Napisany przez: Potti 20.04.2007 17:50

ok, są ludzie, którzy nie interesują się muzyką, nie obchodzi ich co tam w tle sobie leci, a być może interesują się czym innym. w sumie nie ma w tym nic złego i w większości przypadków potrafię się z nimi dogadać.

jednak pewne braki trudno zaakceptować u dorosłego człowieka, szczególnie jeśli bierze się on za uczenie muzyki. rozumiem, że szkołom zazwyczaj trafiają się ludzie, którym się po prostu nic więcej nie udało osiągnąć, ale tu się o podstawy rozchodzi i o poważne podchodzenie do siebie. no, bo sorry jeśli pani od muzyki każe mi napisać "coll jazz" zamiast "cool jazz", potem mówi o Milesie Davisie jakby nie miała najmniejszego pojęcia kto to i co osiągnął, a w dodatku pisze "Dewis" i jak ją poprawiam, upiera się, że ma rację, każąc mi się (tylko trochę grzeczniej to ujmując) zamknąć, bo zna się lepiej...

rozumiem, że pozostałe 25 obecnych osób miało to gdzieś, bo od początku semestru siedzą i nie mają pojęcia o czym mówi, dopiero dziś zajarzyli, że to wszystko o muzyce jak przy okazji jazzu wspomniała o hip-hopie. ale robienie z debili jeszcze większych debili wcale nie jest fajne. nie każdy rodzi się w rodzinie, która słucha dobrej muzyki (szeroko pojętej), nie każdy ma na tyle chęci, żeby sam cokolwiek się o niej dowiedzieć. i potem wyrastają na takich ignorantów, którzy na niczym właściwie się nie znają (nie myślę, że wszystko na muzyce się opiera, ale jedno często drugie za sobą pociąga).

jak dobrze, że już niedługo.

Napisany przez: Ludwisarz 20.04.2007 18:57

Uważajcie, żebyście nie przesadzili z fanatyzmem, a szczególnie z mierzeniem innych ludzi swoją miarą.
Bo rozumiem dokładnie, że muzyka jest czymś ważnym, nieodłącznym elementem, trzeba słuchać, czytać, myśleć, podziwiać, zbierać informacje.

Ale tak jak Katon dobrze napisał - do słuchacza Radia Rmf FM tudzież Zet nie powinniscie sie ani przez sekunde przyczepic. Nie, on nie jest ograniczony, glupi, ciemnota, nie ma wlasnego zdania i ma nierozwienieta osobowosc. Szunujmy sluchaczy Radia Zet, niech intryguja Nas sluchacze progdeathtrashblooddeathrapesatan metalu. Ale za zadne skarby nie mozna przekreslac kogo od razu i stosowac schematu nie slucha muzyki - nie potrzebuje wyzszych wartosci - nie interesuje go sztuka - jest zwykly- jest nieciekawy - nie jest godny mojego zainteresowania.


Bo przeciez w srodowisku zapalonych administratorow systemow Unixowych kazdy z Nas uchodzi za nieciekawego i niewartego zainteresowania czlowieka, bo uzywamy Windowsa XP.
Bo przeciez w srodowisku awangardy teatralnej podziemnego polskiego teatru offowego uchodzimy za tępe młoty niewrażliwe na sztuke, bo nie podniecamy sie, że jakaś kobita stoi 20 minut w miejscu i rusza lewą nogą - ba, nawet o tym nie wiemy?

I tak dalej, i tak dalej.

A ja to bym nawet słucham muzyki gdyby:
a) miał szybszy internet i mógł ściagać muzykę
b) miał więcej niż 600 mb wolnego miejsca na dysku
c) komputer byłby w moim pokoju
d) miałbym głośniki
e) gdyby słuchawki które są przy kompie miały dłuższy kabel i niemusiałbym robić olbrzymiego garba żeby czegoś posłuchać
f) gdybym miał odtwarzacz jakiś w pokoju i nagrywarke szybszą niż 12x
g) gdyby baterie do mp3 playera nie były takie drogie

Napisany przez: Rysiek_Kowal 20.04.2007 19:21

QUOTE(TimmY @ 20.04.2007 18:57)
A ja to bym nawet słucham muzyki gdyby:
QUOTE(TimmY @ 20.04.2007 18:57)
a) miał szybszy internet i mógł ściagać muzykę
Możemy Ci coś powysyłać np. pocztą.
QUOTE(TimmY @ 20.04.2007 18:57)
b) miał więcej niż 600 mb wolnego miejsca na dysku
Nie musisz słuchać mp3.
QUOTE(TimmY @ 20.04.2007 18:57)
c) komputer byłby w moim pokoju
Nie musisz słuchać na komputerze.
QUOTE(TimmY @ 20.04.2007 18:57)
d) miałbym głośniki
Zainwestuj w jakis tani sprzet, jakis zwykły odtwarzac tani mp3(tyle sie teraz tego sprzedaje w wszelkich tesco czy biedronkach) albo w tani boombox. Jakis emiter dzwieku to chyba jednak podstawa sluchania jest tongue.gif
QUOTE(TimmY @ 20.04.2007 18:57)
e) gdyby słuchawki które są przy kompie miały dłuższy kabel i niemusiałbym robić olbrzymiego garba żeby czegoś posłuchać
No comment tongue.gif
QUOTE(TimmY @ 20.04.2007 18:57)
g) gdyby baterie do mp3 playera nie były takie drogie
Akumulatory nie sa drogie - bardziej ekonomiczne wyjscie niz baterie.

Napisany przez: vold 20.04.2007 19:52

Sztuka nowoczesna jest mocno przegięta wink2.gif


Co do muzyki, to 'music addicted' dobre określenie.
Naprawde, już nałóg mocny, czasem jak mam chęć posłuchania czegoś, a nie mam możliwości to nerwówa straszna mnie łapie.
Tyle że ostatnio dopiero zacząłem doceniać CDAUDIO, pieprzyć mp3 [haha, no oczywiście że hipokryzja].

Napisany przez: Potti 20.04.2007 20:43

gdybym teraz nagle straciła możliwość ściągania, miała utrudnione słuchanie, itd. itp. to na pewno nie byłoby tak kolorowo jak teraz, ale przestać bym nie umiała. za to gdybym nigdy nie zaczęła, a nie miała za bardzo jak... no to już różnie mogłoby być. jakieś przykre się to wydaje.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 27.04.2007 22:33

Muszę nieco zweryfikować moje dotychczasowe poglądy.
Po ponad dwóch tygodniach bez komputera - i tym samym mojej prywatnej muzyki - stwierdzam, że i dla mnie w jakimś stopniu jest ważna. Bo poszedłem dwukrotnie do znajomego tylko po to, by posłuchać na YouTube kilku kawałków R.E.M. Na pewno nie mogę się mierzyć z Wami i Waszym zaangażowaniem w muzykę, ale już trochę bardziej to rozumiem.

Zgadzam się z Timmym, że ocenianie kogoś po tym, czego słucha i przypisywanie mu z tego powodu różnych cech jest niemiłe.

Swoją drogą, ostatnio mam nietypowy problem. Ludzie dziwnie na mnie patrzą, gdy mówię, że nie słucham disco polo. Bo wokół mnie słucha tego 95% młodzieży. Serio, nie sądziłem, że kiedyś mnie to spotka, ale autentycznie rozmawianie o muzyce jest dla mnie przykre. Nie mogę znaleźć nikogo, kto słuchałby czegoś podobnego. Choćby i R.E.M. - u.
Dlatego właśnie raczej unikam tematu muzyki w rozmowach. Jeśli to ma być kolejna rzecz oddzielająca mnie od innych, to ja podziękuję.

Napisany przez: Katon 27.04.2007 22:39

Ej, słuchają disco polo tak na serio serio?

U nas już nawet nikt nie mówi rytualnego: słucham każdej muzyki, no oczywiście, haha, poza country (och, jak mnie wpieprzają takie idiotki różne, które uważają, że country to szczyt obciachu a słuchają Libera) i disco polo oczywiście. Nikt nie mówi o disco polo, bo po co.

Napisany przez: Neonai 27.04.2007 22:41

mowilam ci, u mnie tez tak jest. jak fajnie ze juz skonczylam liceum=D

Napisany przez: PrZeMeK Z. 27.04.2007 22:54

Na serio serio. I jeszcze niektórzy techno, ale ledwie parę procent. I to nie tylko młodzież - wracając codziennie okazją, niczego nie słyszę częściej z kaset/płyt w samochodach, niż disco polo.
Ha, to dlatego w dużych miastach jest tak mało fanów disco polo. Wszyscy sprowadzili się do mojej okolicy.

I autentycznie patrzą na mnie jak na dziwaka.

Napisany przez: Neonai 27.04.2007 23:19

jabym uogólniła, że "sprowadzili się" do wszelkich prowincji =)

Napisany przez: Katon 27.04.2007 23:31

Masakra. U nas nawet po wiochach słuchanie disco polo to obciach i żenada. Słuchają wieśniaki discotechniawki i takich tam, ale nie disco polo.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 27.04.2007 23:38

Hm, ja tam nie robię rozróżnienia na discotechniawki i disco polo. cheess.gif Różnica jest tylko w obecności lub braku 'umc umc'.
Ale skoro już tak piszesz, discotechniawka też jest w cenie.

I mi to naprawdę by nie przeszkadzało, gdyby mój gust muzyczny nie przeszkadzał im. Nie sądziłem, że to aż tak ważne, czego się tam sobie w domu czy na empetrójce słucha. Przez radiowęzeł im swojego "niediscopolo" przecież nie puszczam.

Neonai - możliwe, moje rodzeństwo cioteczne (nad Bugiem) też żyje w Polskim Zagłębiu Disco Polo. cheess.gif

Napisany przez: Katon 28.04.2007 12:02

Jeśli ktoś słucha discopolo - ok. Jeśli ktoś pogardza innymi, bo nie słuchają discopolo to sorry, ale jest idiotą. Ogólniepojętym.

Napisany przez: Eva 28.04.2007 12:32

Zauwazylam takie dziwne zjawisko - moj kuzyn mieszka na wsi. Jako ze ma staly internet, nagrywarke i ogolnie sprawny komputer, to kumple biegaja do niego nagrywac plyty. I od jakiegos czasu kuzyn nagrywa wylacznie disco polo. Powrot jest bliski, niedlugo na polsat wroci jakis 'diskorelax', a wczoraj przechodzac ulica przez otwarte okno jednej z kamienic uslyszalam wydobywala sie przeurocza melodia rodem z zaoranego pola.

Napisany przez: Lilith 28.04.2007 13:27

ej to nie jest smieszne.
byłam swego czasu na imprezie domowej u kumpeli ze studiów.
chatka połozona w jakiejs miescinie zabitej dechami, no ale imprezowicze miastowi. tylko niestety dj, w sensie kolo, ktory se siadł przy laptopie i puszczał bombowa muzę, był miejscowym znajomkiem. no i kurna puszczał disco polo. takie ordynarne. z majtkami i cyckami i przelec mnie w tej koniczynie. na poczatku wszyscy haha, ale smieszne, no ale dobra, pusc juz kolo jakies cos, czego sie da słuchac. ale jasna cholera on na tym laptopie nie miał niczego innego! absolutny szok. z tego wszystkiego poszłam wczesniej spac i usiłowałam nie słyszec ty si moja laska.

Napisany przez: Katon 28.04.2007 14:21

I teraz czas na niepoprawną pointę. Oceniam ludzi po muzyce! Tak, oceniam. Kto na serio słucha disco polo jest wieśniakiem. Nie człowiekiem ze wsi, tylko wieśniakiem. Kołkiem. Jełopem. Bałwanem.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 28.04.2007 14:31

Ech, przy całej mojej dobrej woli trudno mi się nie zgodzić.

...98% mojej klasy w ogólniaku to wieśniaki. Kurde.

Napisany przez: vold 28.04.2007 16:21

Też bym dziwnie patrzył na kogoś kto słucha REM z takim zacięciem.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 28.04.2007 17:24

Skoro tak twierdzisz...

Wracając na chwilę do poprzedniego tematu:

QUOTE
(och, jak mnie wpieprzają takie idiotki różne, które uważają, że country to szczyt obciachu a słuchają Libera)

U nas (tzn. u moich znajomych) obciachem jest słuchanie rocka. Pod tym pojęciem rozumieją wszystko, co nie jest disco polo, techno, słabym hip - hopem ani metalem.

Napisany przez: Child 28.04.2007 20:31

rozrożniają rock i metal? oż! jacy z nich krytycy i dziennikarze muzyczni

Napisany przez: Ahmed 28.04.2007 21:39

QUOTE(vold @ 28.04.2007 16:21)
Też bym dziwnie patrzył na kogoś kto słucha REM z takim zacięciem.
*


Vold, przesadzasz. Wbrew pozorom R.E.M. to jeden z najważniejszych zespołów lat 80. Wiem, że większość osób, widząc nazwę REM, zaraz myśli: Everybody Hurts, Losing My Religion, Man On The Moon, Shiny Happy People etc. czyli utwory, które zostały oklepane 1000 razy w każdym radiu. Nie można jednak zaprzeczyć, że Stipe i jego band to pionierzy college rock'a, a ich początkowe dokonania (Murmur, później Document) są uznawane za klasykę dekady, chociaż wiele osób nie kojarzy żadnego utworu z tych albumów. Koniec offtopa.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 28.04.2007 22:48

Po poście Ahmeda zrozumiałem, co miał na myśli Vold. Jeśli to miał na myśli.
Nie jestem znawcą muzyki ani jej koneserem. Słucham tego zespołu nie ze względu na szeroko pojęte zasługi dla muzyki czy wartość artystyczną, tylko dlatego, że mi się podobają. I nie sądziłem, że to aż tak ważne. O tym właśnie jest ten temat.

I szczerze: nie znam albumów, o których pisze Ahmed. Znam głownie te utwory "oklepane 1000 razy w każdym radiu". (Pomijając już kwestię, że jedyną ich piosenką, jaką znałem z radia, było Loosing My Religion). Nie wykluczam, że kiedyś poznam więcej ich twórczości, ale nie zamierzam robić tego na siłę.

Child - rozróżniają, bo "metal to ta muzyka, gdzie krzyczą".

Napisany przez: vold 28.04.2007 23:57

Chyba chodzi o to co mi się kojarzy z REM, osobiste skojarzenia [symbol akcydentalny, haha]. No jakoś tak, po prostu wrażliwi chłopak i REM.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 29.04.2007 00:37

Nie jestem pewien, o kim to było. ;]

Napisany przez: Lilith 29.04.2007 23:30

nie rozumiem Przemek, czemu tak zawzięcie udowadniasz nam, ze jestes muzycznym ignorantem.
podoba Ci sie REM, spoko, ale zaraz poprawiasz, ze nie znasz wiekszosci wykonan tego zespolu.
wiesz, ja osobiscie, jezeli cos mi sie podoba (nie mysle tylko o muzyce), to staram sie czegos wiecej na ten temat dowiedziec, czy poznac.
Twoja sprawa czego słuchasz, w co sie ubierasz i czym sie interesujesz, ale na Boga, nie utwierdzaj nas i siebie w przekonaniu, ze niczego nie słuchasz, niczym sie nie intersujesz i nie masz zadnego stylu.
jezeli wydaje Ci sie, ze jestes zaden, to moze po prostu to zmien?
sorry za włazenie z butami, ale no przejęłam sie.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 29.04.2007 23:50

Rozumiem i nie mam pretensji. W sumie sam się o to prosiłem.

Akurat fragment o R.E.M. miał pomóc mi w uniknięciu sytuacji, gdy ktoś tutaj stwierdzi, że nie jestem ich fanem, bo nie znam tego czy tamtego ich dokonania. Chciałem tylko zaznaczyć, że póki co nie znam ich na tyle, by móc o R.E.M. rozmawiać na wymaganym poziomie. Ale chciałbym poznać. Spróbuję.

A udowadniam to, co udowadniam, z prostej przyczyny, której łatwo się domyślić. I której na pewno się domyślasz. Ale to forum raczej nie jest od takich rozmów. Nie tutaj.

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)