Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ W Labiryncie Wyobraźni _ Bez Przyczyny [zak??]

Napisany przez: Nawiedzona_XF 01.06.2006 14:56

Pamiętam moment, w którym ujrzałam go po raz pierwszy. Była letnia noc, a ja śniłam na jawie, wśród plątaniny korytarzy, złudnych świateł bilbordów reklamowych, niejasnych surrealistycznych krzyków i tysięcy zagubionych ludzkich istnień, krążących tam i z powrotem w poszukiwaniu sensu życia. Mimo tego wszechogarniającego chaosu zdołałam dotrzeć do miejsca, w którym już dawno obiecałam zjawić się przeznaczeniu. Pełna entuzjazmu usiadłam na własnym bagażu, który, choć tak bardzo ciężki i nieporęczny, zawierał w końcu cząstkę mnie. Od tej pory na te parę długich chwil, świadomie stałam się częścią tego miejsca, irrealnym dopełnieniem przelanym w tło całości. Wciąż słyszę te kontrowersyjne dźwięki, rozchodzące się z nikąd, tak niebywale flegmatyczne, trudne do zidentyfikowania. Zaczęłam błądzić spojrzeniem po otaczającym mnie świecie i wtedy dostrzegłam jego. Stał dumny gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi niedomówieniami i nawet nie zdawał sobie sprawy, że wkrótce stanie się ofiarą moich niewinnych i nic nie znaczących dla świata pragnień. Był taki daleki i kompletnie niedostępny. Wiedziałam, że nigdy nie będę mogła dla niego cokolwiek znaczyć jako kobieta, to było tak oczywiste, że nawet nie czułam się rozczarowana tą myślą. Przede wszystkim jednak liczyłam na to, że zaistnieje w jego życiu jako istota ludzka i nie byłoby w tym nic trudnego gdyby nie konflikt charakterów i stos paradoksalnych sytuacji w jakich miałam szczęście się znajdować w najmniej odpowiednich momentach. Choć to wszystko już minęło, a życie nieubłaganie toczy się dalej, ja wciąż wracam myślami do ubiegłych wydarzeń, szukam odpowiedzi na pytania, których wcześniej nie potrafiłam i wciąż nie potrafię znaleźć. Te drobne epizody, nic nie wnoszące do naszego życia, a jednak tak zapadające w pamięć…pełne dwuznaczności i podtekstów. To nie było ode mnie zależne, a on tego nigdy nie był w stanie pojąć…
Mijały dni, a ja zastanawiałam się jak długo będę jeszcze trwać w tym stanie kompletnej ignorancji. Nie wiedziałam jak to się działo, ale im bardziej starałam się zwrócić na siebie jego uwagę, tym on bardziej mnie lekceważył. Robił to nieświadomie, emanując przy tym bezkresną obojętnością, czy może naumyślnie patrząc z satysfakcją jak gnę się pod ciężarem jego lodowatego spojrzenia. Mimo to odczuwałam ponurą radość za każdym razem kiedy zaszczycił mnie swoim wzrokiem, z nadzieją szukając w jego oczach odrobiny ciepła, pozytywnego uczucia. Tak bardzo bolała świadomość, że on ma mnie za nic. Dla niego mogłabym nie istnieć, nie miałoby to żadnego znaczenia… Ranił mnie jak nikt inny dotąd, a nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. A ja tylko chciałam być dla niego czymś więcej niż jedną z tysiąca bezimiennych ludzi na ulicy. Właśnie ta myśl bycia nikim, bycia zapomnianym napawała mnie strachem, już od bardzo dawna. Tak bardzo pragnęłam słowa, gestu, czegoś co ukazałoby, że w pewnym sensie jakoś się liczę. Wcale nie zależało mi na szacunku, wszystko czego oczekiwałam to odrobiny zrozumienia. Dla osób z zewnątrz dostrzeżenie tej całej platoniczności między nami było trudne. Wątpiłam, czy nawet on sam to widzi, czy czuje… Był taki zimny i nieodgadnięty, ale tylko w stosunku do mojej osoby. Innych wydawałoby się, że traktował inaczej. Byliśmy jak dwie przeciwne siły, kontrastowi i oboje pełni egocentryzmu, oczywiście każdy na swój sposób. To wszystko stawało się tak absurdalne, że sama zaczęłam się zastanawiać czy owa sytuacja ma miejsce, czy nie jest to czasem wytwór mojej wyobraźni…
Był jeden taki wieczór, wydawałoby się, że taki sam jak i wszystkie wieczory, ale jednak swoją prozaicznością wiele zmienił. Pamiętam to krwawe słońce, tak bardzo flegmatyczne, które ostatkiem sił rozgrzewało ziarenka piasku.. Bosymi stopami przemierzałam bezkresną pustynię, przez chwilę stając się częścią tej rozżarzonej gwiazdy na pograniczu horyzontu. Cała plaża wyglądało niczym ilustracja wycięta z baśniowej książki. Jak w gorączce, pełna trosk i niepokoju matka przeciera swemu dziecku twarz zimną, tak mnie morska bryza koiła rześkim powietrzem. Przypatrując się morskim falom, które prowizorycznie kończyły swe istnienie rozbijając się o brzeg, by narodzić się znów z głębi oceanu, miało się wrażenie, że czas stanął w miejscu, że skończył się świat. Na te dobre kilka chwil czułam się jak rozbitek na bezludnej wyspie, ale wcale nie czułam się samotna. Miałam przecież to ogromne słońce, wiatr i morze…było tak spokojnie…nie potrzebowałam już nikogo…
Miał miejsce jeszcze jeden epizod, który również mało znaczący stał się dla mnie bardzo ważny. Choć była późna noc nie przykuwając niczyjej uwagi zdołałam przejść przez korytarz ,by w końcu dotrzeć do holu. Jednym szybkim ruchem wskoczyłam na okno, usadowiwszy się wygodnie, wyjęłam z kieszeni kartkę papieru po części już zapisaną i zaczęłam dokańczać wcześniejsze refleksje. Pisałam to wszystko bardzo chaotycznie, w obawie że emocje które teraz we mnie drzemią, niebawem ulotnią się wraz z nadejściem poranka. Zamyślona spojrzałam w niebo, gdzie za chmurami kształtował się zarys olśniewającego księżyca. Nie wydawał się taki daleki jak to opisują podręczniki do astronomii. Może tym suchym faktom i niezrozumiałym liczbą brakowało tej mistycznej bliskości poznania z opisywanym ciałem niebieskim. W życiu liczy się przecież coś więcej niż realność dnia codziennego, trzeba spojrzeć głębiej ponad zdrowy rozsądek i ruszyć w kierunku wyzwolenia. Nagle usłyszałam kroki i po chwili z ciemności wyłoniła się sylwetka mężczyzny. Światło księżyca oświetliło jego twarz. Zamarłam. Pragnęłam teraz tylko jednego, aby podszedł do mnie i zapytał się o czym pisze. Odpowiedziałabym, że o nim… Trudno przewidzieć jego reakcję, byłby bardziej zmieszany czy zaintrygowany ? Może chciałby przeczytać, a wtedy wzbudziłabym podziw w jego oczach, moją wrażliwą duszą …. Jednak on poszedł dalej, nawet mnie nie zauważył…
Skończył mi się już czas, pewien rozdział w moim życiu miał zaraz zostać zamknięty. Mimo pozorów zdołałam w pewnym sensie osiągnąć to co zamierzałam. Raz, trochę z wściekłości, a więcej z żalu płakałam. Wszedł wtedy do pokoju, usiadł na łóżku koło mnie i siląc się na troskę zapytał o powód mej rozpaczy. Skulona, chowając głowę w ramionach milczałam chwilę, a następnie uniosłam głowę i spojrzałam mu głęboko w oczy. Miałam sklejone rzęsy, cały rozmazany makijaż , to wszystko przez łzy, które wylałam z jego powodu. Patrząc na mnie zdał sobie sprawę, że zawinił… Nie wiem czy miał wyrzuty sumienia, ale na pewno z niesmakiem dopuszczał do siebie myśl, że ktoś płakał z jego powodu. Mówił coś by mnie uspokoić, ja udawałam że wierzę w jego altruistyczną postawę. Wzajemne poznanie zajęło nam bardzo dużo czasu i choć do końca między nami wciąż stoją liczne niedomówienia to i tak jestem szczęśliwa, za te parę szczerych uśmiechów i jego przyjacielskiej dłoni na moim ramieniu…
Spędzając z daną osobą dłuższy okres czasu, myśl że kiedyś trzeba będzie się rozstać jest czymś nierealnym. Każdy w życiu ma przeznaczoną dla siebie inną drogę, którą musi podążać, te drogi często się przecinają, czasami nawet łączą aby niespodziewanie rozejść się w przeciwne kierunki. Nie znamy przyczyny, nie wiemy po co i czy było warto… Pamiętam jak stałam na peronie. Wszystkie pociągi już dawno odjechały, zostaliśmy tylko my dwoje. Podeszłam do niego powoli, on też zrobił krok do przodu, chwila milczenia…ciche oczekiwanie. W końcu objął mnie mocno i przycisnął do siebie „ Ty pesymistko” wyszeptał, a ja wciąż nie wiem co miał na myśli…

Napisany przez: avalanche 01.06.2006 15:22

Dziwne i niestrawne dla mnie. Właściwie to nawet nie zrozumiałam o co chodziło z tym mężczyzną, raz jest niedostępny a pod koniec się pojawia przytulający. I skąd ten pokój jak był korytarz. Trochę zbyt przeintelektualizowane - natłok "trudnych" słów, które przytłaczały treść. A zresztą słownictwo można wybaczyć - podnosi nieco wartość. Jednakże w tym wypadku było tego zbyt dużo, jak na mój gust.

W ogólnym rozrachunku jestem na nie.

Napisany przez: Abaska 21.06.2006 18:25

Popieram zdanie Avalanche co do mężczyzny i jego zmiany oraz pokoju. Niecodzienne słowa jakoś specjalnie mi nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie.

Nie przepadam za opisowymi opowiadaniami, bo z reguły w połowie myślę już o końcu, co strasznie wkurza. Niestety z tym opowiadaniem też tak było, ale nie zniechęcaj się, bo to po prostu moje widzimisię, że wolę, gdy ff jest w choć maleńkim stopniu urozmaicony dialogami smile.gif

Pozdrawiam.

Napisany przez: Kara 22.06.2006 15:16

QUOTE
Wciąż słyszę te kontrowersyjne dźwięki, rozchodzące się z nikąd, tak niebywale flegmatyczne


To moze mi wydaj dźwięk flegmatyczny bądź kontrowersyjny bo ja takich nieznam... no może można zaakceptować że kontrowersyjny?? Ale flegmatyczny?? wyjasnij mi to proszę.

co do całego ficka zbyt pompatyczny. Jestem na nie.

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)