Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]

Carmen Black
post 16.04.2005 22:45
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Pierwszy raz publikuję coś własnego na tym forum. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałi. Na razie tylko jeden rozdział. Jeśli będzie się podobać to będą kolejne.

ROZDZIAŁ 1

NIESPODZIEWANY WYJAZD


Wszyscy mieszkańcy domu przy Privet Drive numer 4 spali kamiennym snem. Wszyscy, poza jednym chłopcem. Harry Potter bał się zasnąć, bo noc w noc dręczyły go koszmary. Tego lata, zaledwie kilka tygodni temu zmarł jego ojciec chrzestny- Syriusz Black. Dla Chłopca, Który Przeżył była to prawdziwa tragedia. Harry przewracał się z boku na bok. Ilekroć zapadł w lekką drzemkę przed oczami widział tę samą scenę, Syriusza wpadającego za zasłonę.



W kwaterze głównej Zakonu Feniksa przy Grimmuald Place 12 trwała zażarta kłótnia pomiędzy Albusem Dumbledore’ m a Severusem Snape’ m .
-Nie, Albusie. Nie zgadzam się! Zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?!
-Ależ drogi kolego to tylko nie całe dwa miesiące.
-To aż dwa miesiące.
-Severusie przykro mi, ale nie masz wyjścia. Harry’ emu podasz eliksir wieloosobowy, więc nawet jeśli ktoś by do ciebie przyszedł w odwiedziny to nikt go nie pozna.
-Dyrektorze- widać było, że czarnowłosy mężczyzna jest na straconej pozycji, jednak chwytał się każdej możliwości obrony- nie sądzę, żeby Potter był zadowolony możliwością spędzenia ze mną ponad sześciu tygodni. Poza tym ta dziewczyna… nawet jej nie znamy!
-Chciałeś powiedzieć, że to ty jej nie znasz.
-Ale…
-Żadnego „ale”- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Alastorze, jutro z samego rana pójdziesz po Harry’ ego i odprowadzisz go do Snape Manor.
-Dobrze. A co mam mu powiedzieć kiedy już tam będziemy?
-Severus wytłumaczy chłopakowi co trzeba.
Harry leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Były puste, a twarz przybrała wyraz kamiennej maski, której nic nie obchodzi. Już od godziny był w takim stanie. Ciągle myślał o tym dziwnym śnie. Nie był on związany bynajmniej z Voldemortem czy Syriuszem, tylko z jakąś dziewczyną. Nie pamiętał jak wyglądała, ale wiedział, że mówiła do niego. Miała obcy akcent, a jej słowa miały jakieś takie melodyjne brzmienie i układały się w zdanie: „Nim rok minie, poznasz swoje przeznaczenie”. Nie dawało to chłopakowi
spokoju i zaprzątało jego myśli. Co to miało znaczyć? Jakie przeznaczenie? O ile dobrze pamiętam to moim przeznaczeniem jest walka z Czarnym Panem- pomyślał.- No tak później będę ofiarą albo mordercą. Ciekawa perspektywa.
Z ponurych rozmyślań dotyczących jego przyszłości wyrwał go trzask towarzyszący aportacji. Młody Potter chwycił różdżkę i z bijącym sercem zbiegł na dół do kuchni. Zobaczył tam Szalonookiego, który zawzięcie tłumaczył coś wujowi Vernonowi i ciotce Petuni. Gdy tylko zauważył Harry’ ego zwrócił się do niego:
-Witaj chłopcze. Pakuj się zaraz musimy się stąd zbierać.
-Dzień dobry. Skąd mam mieć pewność, że jest pan prawdziwym Moody’ m?- zapytał podejrzliwie chłopak.- Nikt mi nie napisał, że dziś mam stąd wyjechać.
-Decyzja została podjęta dziś w nocy. Nie chcieliśmy wysyłać sowy w obawie,
że mogłaby zostać przechwycona. Dumbledore spodziewał się twojej reakcji,
dlatego kazał ci przekazać ten list.Harry niepewnie wziął list do ręki. Spodziewał się, że może to być świstoklik, który zabierze go prosto do Sami- Wiecie- Kogo. Nic takiego jednak się nie stało. Potter rozwinął pergamin i zaczął czytać:

Drogi Harry!
Zapewne zastanawiasz się dlaczego nikt nie napisał do Ciebie w sprawie twojego wyjazdu. Otóż nie chcemy, aby sowa wpadła w niepowołane ręce. Alastor zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Niestety nie będzie to Kwatera Główna, gdyż jak mniemam z tym miejscem wiążą się zbyt bolesne wspomnienia. Wszystkiego dowiesz się po dotarciu do celu. Chcę też powiedzieć, że nie możesz wysyłać listów do swoich przyjaciół, gdyż wiąże się to z wielkim ryzykiem. Oczywiście będziesz mógł się z nimi kontaktować, ale nie zdradzaj im swojego miejsca pobytu. Listy przekazywał będziesz członkowi Zakonu, a on dostarczy je do adresatów.
Z poważaniem

Albus Dumbledore

PS.
Słuchaj osoby, u której przez najbliższe kilka tygodni będziesz mieszkać.

Harry jak zahipnotyzowany wpatrywał się w list. Wydawał się być autentyczny, ale… No tak, zawsze jest jakieś „ale”. Zgadzał się w stu procentach, że z domem przy Grimmuald Place 12 wiąże się dużo wspomnień, ale miał też nadzieję, że
spotka się z Ronem i Hermioną, a z tego co przeczytał jasno wynikało, że nie. Poza tym gdzie chcą go umieścić?
-Chłopcze, dobrze się czujesz?- zapytał Moody, bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak…- odparł niezbyt przytomnie Harry.- To gdzie mnie pan zabierze?
-Nie mogę ci powiedzieć. Idź się spakować. Nie mamy za dużo czasu. Harry poszedł do swojego pokoju i zaczął wrzucać do kufra wszystko co miał pod ręką. Na dnie wylądowały jakieś ubrania, na nich książki, pergaminy i pióra. Najwięcej namęczył się przy wkładaniu Błyskawicy, ale i z tym szybko się uporał. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając czy wszystko zapakował. Wziął kufer i klatkę z Hedwigą, po czym wszystko zniósł do kuchni.
Szalonooki wyciągnął z kieszeni swojej szaty coś co wyglądało jak gwizdek. Swistoklik- pomyślał Harry.
-Daj kufer. Wiesz jak z tego korzystać?- zapytał były auror.
-Tak. To do zobaczenia w następne wakacje- rzucił w
stronę wciąż oniemiałej rodziny.
-To na trzy.
1…2…2!
Złapali gwizdek. Harry poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Oderwali się od ziemi i znikli.

Ten post był edytowany przez estiej: 06.07.2006 14:19


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Carmen Black
post 02.02.2006 17:54
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




ROZDZIAŁ 13

Biała Śmierć





Lord Voldemort był wściekły. Do Hogsmeade wysłał, co prawda, żółtodziobów, ale i tak ich strata boleśnie ukróciła jego szeregi. W dodatku, ci, którzy powrócili w jednym kawałku donieśli mu o „szybkim jak błyskawica i silnym jak olbrzym Człowieku – Ptaku”.

- Panie, kazał dać ci to – nieco zachrypnięty głos młodego chłopaka przemówił spod kaptura.

Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać wziął do ręki krucze pióro. Białe krucze pióro.

- Możecie odejść. Ty zostań – zwrócił się do klęczącego młodego człowieka. – Jak wyglądał, ten, który ci to dał.

- Wysoki, szczupły. Trochę łysawy.

- Znaki szczególne?

Chłopak zastanawiał się przez chwilę.

- Tak, Panie. Czerwone znamię na prawym policzku. Przypominało jakiegoś ptaka.

- Możesz iść.

Nie jakiegoś ptaka, tylko kruka. Symbol Ravena. Więc jednak zdecydował się wrócić. Co za bezczelność! A kiedy go potrzebowałem, to nie chciało mu się przyjść. „Wybacz, ale nie mam ochoty na kontakty towarzyskie” – myślał gorączkowo Lord. Odmowa była jawną obrazą i pogardą wycelowaną w niego, najpotężniejszego z czarnoksiężników. W poszukiwaniu Ravena rozesłał swoich najwierniejszych, ale po kilku miesiącach wrócili z niczym. Nic dziwnego skoro mężczyzna do perfekcji wręcz opanował sztukę kamuflażu.



Do Harry’ ego powoli docierały głosy z zewnątrz. Słyszał coś, ale nie wiedział, co. Otaczała go przyjemna lekkość, a narastający ból w prawej ręce uparcie przywracał go do stanu świadomości. Otworzył oczy. Oślepiająca biel zalała jego mózg tysiącami malutkich ostrych igiełek. Jęknął głośno i szybko zacisnął powieki. Przez chwilę próbował pokonać pulsowanie w głowie.

Kolejną próbę spojrzenia na świat odłożył na później. Czyjeś szybkie kroki zbliżały się do niego. Poczuł, że ktoś siada w nogach jego łóżka. Zaryzykował otwarcie oczu. Przez chwilę mrugał zawzięcie (starając się pozbyć mroczków.

- Już się obudziłeś? – odezwała się dziewczyna o bardzo znajomym głosie. Nie mógł jednak do nikogo go dopasować. – Twoje okulary.

Harry wziął je do ręki. Założył na nos i dopiero wtedy spojrzał na nastolatkę. Tych rudych włosów nie da się z nikim pomylić.

- Ginny.

Czarownica pokiwała głową. Chłopak dostrzegł na jej policzkach ślady po łzach.

- Co się stało? – zapytał najdelikatniej jak umiał.

- Hermiona l…leży nie…przy…ttomna – powiedziała szlochając. – Ron… On… chcce si… się…zz…zabić. M…mówi, ż…że bbez H…Hermmiony tto żżadne życie. Tty… ledwie… si…się wwylizałeś.

Harry nie wiedział, co ma zrobić. Nigdy nie miał rodzeństwa i nigdy nie musiał pocieszać rozhisteryzowanej nastolatki. Nieporadnie przytulił do siebie dziewczynę. Powiedział jej kilka uspokajających słów starając się przy tym nie krzywić, gdy Ginny ścisnęła go za ramiona.

- Ginn? Mam pytanie. Znasz ją? – wskazał dziewczynę zwiniętą w kłębek leżącą kilka łóżek dalej.

Rudowłosa spojrzała w tamtą stronę. Jej oczom ukazała się ciemna blondynka o piwnych oczach patrząca na nich szeroko otwartymi oczami. Dało się w nich dostrzec ból i coś na kształt zrezygnowania. Panna Waelsey uśmiechnęła się delikatnie. Mina Harry’ ego wyraźnie wskazywała, jakie uczucia nim targają.

- To Mary Abernathy. Mówiłam ci o niej. Pamiętasz?

Ale Harry nie odpowiedział. Wpatrywał się tylko w oczy nastolatki. Była teraz taka bezbronna, delikatna. Chciał ją chronić za wszelką cenę. Zabiłby, gdyby musiał, ale jej nie pozwoliłby zrobić krzywdy.

Ginny pokiwała głową. Może była młodsza od Harry’ ego, ale posiadała jeden istotny szczegół. Miała sześciu starszych braci. Pamiętała, jak Bill patrzył na Fleur, gdy zobaczyli się po raz pierwszy. Kilka tygodni później śliczniutka półwila zaczęła pobierać lekcje języka angielskiego u brata Ginevry. Tego lata Charli przyprowadził do domu swoją przyjaciółkę, również smokerkę. Kiedy Molly zapytała, czy zamierzają się pobrać, mężczyzna odpowiedział, że na razie są w fazie rozpoznawczej. Cokolwiek to miało znaczyć. Kilka lat temu Percy tak samo patrzył na Penelopę. O obiektach uczuć bliźniaków nie wiedziała nic. Domyślała się jednak, że George jest zakochany. W wakacje zachowywał się inaczej niż zwykle. Ron również w taki sam sposób patrzył na Hermionę. Jakby nic innego na świecie nie istniało.

- Pójdę do Rona – mruknęła wstając z łóżka.

Harry jedynie pokiwał głową. Instynktownie czół, że ta niepozorna nastolatka jest dla niego kimś wyjątkowym. Była taka piękna i inna niż wszystkie pozostałe. Uśmiechnął się z rozmarzeniem. Chciałby, ale nie, ona pewnie się nie zgodzi. A nawet gdyby jakimś cudem się zgodziła to jak on to sobie wyobraża?

- Zanim zupełnie to skreślisz, zapytaj. A nuż odpowiedź cię usatysfakcjonuje?

Zdziwiony chłopak spojrzał na źródło owego dźwięcznego głosu. Mary uśmiechała się do niego.

- Słucham?

- Dość głośno myślałeś, znaczy mówiłeś. Właściwie to chyba i jedno i drugie – powiedziała nerwowo.

Harry uśmiechnął się diabolicznie. W tej chwili dziękował Merlinowi wszystkim znanym bóstwom za podręcznik aktorstwa i lekcje z Pablem. Dzięki nim już nie czerwienił się przy każdej okazji i bez problemu mógł mówić, co tylko chciał. Bez obawy, że się skompromituje.

- Kim jesteś? – zapytał, choć odpowiedź doskonale znał.

- Mary Abernathy.

- A mnie się wydaje, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną pod słońcem.

Na policzki dziewczyny wypłynęły rumieńce.

Sielankową atmosferę przerwało pojawienie się w drzwiach Skrzydła Szpitalnego najbardziej nieoczekiwanej osoby. Mistrz Eliksirów szybkim krokiem przeszedł przez całe pomieszczenie. Nie omieszkał przy tym krytycznym wzrokiem spojrzeć na Harry’ ego.

Powiedz jej po prostu, że ją kochasz, Potter – chłopakowi wydawało się, że słyszy jadowity głos Hogwardzkiego Mistrza Ironii.

Chłopak spojrzał zdziwiony na nauczyciela, ale ten znikał już za parawanem przy końcu sali. Harry z niejakim zdziwieniem stwierdził, że Snape ostatnio zachowuje się jeszcze dziwniej niż w ciągu ostatniego półrocza. Wczoraj mu podziękował, a dziś dawał dobre rady. Zupełnie jak nie on.

Mary intensywnie wpatrywała się w parawan, za który wszedł profesor. O nienawiści, jaką żywił Mistrz Eliksirów do Złotego Chłopca krążyły wręcz legendy. Co najciekawsze nikt nie wiedział skąd to uczucie się wzięło. Co odważniejsi uczniowie snuli domysły, jakoby Severus był zakochany w matce Pottera, która to porzuciła go na rzecz Jamesa. Mary jednak nigdy nie dawała im wiary, twierdząc uprzejmie, że nauczyciel ma serce z kamienia i nie jest zdolny do uczuć wyższych. Teraz wysnuła inną, równie ciekawą teorię. Problem polegał na tym, że była ona jeszcze mniej prawdopodobna niż poprzednia. Na myśl o tym roześmiała się opętańczo. Przestała dopiero, gdy zabrakło jej tchu.

Harry z rosnącym zainteresowaniem patrzył na zaśmiewającą się do łez dziewczynę.

- Co cię tak rozśmieszyło?

Dziewczyna pochyliła się w jego stronę i konspiracyjnym szeptem zaczęła wyjaśniać swoje spostrzeżenia. Gdy skończyła Harry nie mógł się opanować i wybuchnął głośnym śmiechem.

Ogólnie wiadomą rzeczą jest, że Severus Snape się nie śmieje. A jeśli już to tylko, gdy chce okazać swoją wyższość. Sprawdzał właśnie stan zdrowia Hermiony Granger, gdy dobiegł go odgłos upadku. Wyjrzał zza zasłony. To, co zobaczył sprawiło, że musiał zweryfikować swój osąd na temat Pottera. Po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

Harry tarzał się po podłodze, próbując się uspokoić. Jednak za każdym razem, gdy spojrzał na Mary rozpoczynał swój rytuał od początku.

- Cóż cię tak rozbawiło Porter? – zapytał z irytacją mężczyzna.

Chłopak spojrzał na niego przeciągle, a następnie z całym przekonaniem oświadczył.

- Nie. Nie ma między nami podobieństwa. Ani fizycznego, ani psychicznego – stwierdził z mocą.

Mistrz Eliksirów przyglądał mu się przez chwilę. Przeniósł wzrok na czerwoną twarz Mary. Dziewczyna szybko odwróciła wzrok. Tymczasem Harry najspokojniej w świecie kontynuował swoją wypowiedź.

- Chociaż właściwie… – zamyślił się na chwilę. – Masz rację Mary – zwrócił się do dziewczyny – to całkiem możliwe. Gdybym nie był synem Jamesa, a kogoś innego i ten ktoś by o tym nie wiedział to mógłby mnie nie lubić, choćby, dlatego, że uchodziłbym za syna jego wroga.

Snape z rosnącym przerażeniem słuchał monologu młodego Pottera. Dwa miesiące mieszkania pod jednym dachem nauczyły go rozumowania chłopaka. Jeśli dobrze zrozumiał aluzję to zaraz świat zawali mu się na głowę.

- Czy my jesteśmy ze sobą spokrewnieni profesorze? – zapytał bez ogródek.

- Nie sądzę, panie Porter – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Może zechciałby pan wrócić do łóżka zanim zjawi się tu ta Matka Miłosierdzia, Pomfrey?

Harry posłusznie wypełnił polecenie. Powoli w jego głowie zaczynał kiełkować iście diabelski plan. Potrzebował jedynie zdobyć środki do jego realizacji.

Pół godziny później pielęgniarka wypuściła spod swoich skrzydeł Mary, ale kategorycznie zakazała opuszczać skrzydło szpitalne Ronowi i Harry’ emu. Temu pierwszemu ze względu na jego kiepski stan psychiczny. Drugiemu, ponieważ jego ręka ciągle dawała się we znaki.



Poppy Pomfrey była bliska łez. Przez te dwadzieścia lat pracy była zmuszona naprawiać rozbrykanych uczniów tysiące, jeśli nie miliony razy. Teraz jednak była bezradna. Nigdy dotąd nie musiała leczyć czegoś poważniejszego niż otwarte złamania, rany cięte, czy poprzestawiane części ciała*. Szczerze powiedziawszy nie wiedziała, co tak właściwie stało się z panną Granger.

- Severusie, jesteś pewien, że nic nie da się zrobić? – zapytała z nadzieją w głosie z trudem powstrzymując cisnące się do oczu łzy.

- Gdybym wiedział jak jej pomóc, już dawno bym to zrobił.

Zapanowała pełna napięcia cisza. Za oknami dało się słyszeć świergot ptaków i krzyki hogwardzkiej braci. Co prawda po ataku odwołano wszystkie wyjścia do Hogsmeade, ale na błonia uczniowie nadal mogli wychodzić. Fakt, zawsze pod opieką nauczyciela, ale jakoś im to nie przeszkadzało. Najważniejsze, że mogli cieszyć się świeżym powietrzem.

Harry słyszał jedynie strzępki rozmowy prowadzonej w przeciwnym końcu sali. Po roztrzęsionym głosie pielęgniarki poznał, że z jego przyjaciółką nie dzieje się nic dobrego. Założył na nos okulary i usiadł na łóżku. Przez chwilę zastanawiał się czy wstać. W końcu jednak podjął decyzję i założywszy kapcie przeszedł kilka metrów dzielące go od Hermiony. Najciszej jak potrafił zbliżył się do parawanu.

Snape szeptem tłumaczył kobiecie, że niestety nie wie jak pomóc dziewczynie. Dopiero po pięciu minutach dostrzegł Harry’ ego.

- A co ty tutaj robisz Potter? – zapytał z irytacją.

- Stoję – odpowiedział zgodnie z prawdą chłopak. – Czym ją potraktowali?

Mężczyzna popatrzył na niego przeciągle, ale dostrzegłszy w oczach Pottera jedynie determinacje westchnął głęboko.

- Za godzinę. W moim gabinecie – syknął przez zaciśnięte zęby.

Harry skinął głową i rzuciwszy przelotne spojrzenie na bladą koleżankę odwrócił się na pięcie i odszedł.

Mistrz Eliksirów natomiast stwierdził, że skoro Potter pofatygował się aż na drugi koniec skrzydła szpitalnego, to równie dobrze może opuścić Skrzydło Szpitalne.

- Ależ Severusie – zaprotestowała Pomponia – on jest jeszcze słaby!

- Gdyby był słaby nie przychodziłby tutaj – mężczyzna uciął protesty.

Szkolna pielęgniarka była zdenerwowana, delikatnie powiedziawszy. To miejsce było jej królestwem, w którym ona rządziła. A ten przerośnięty nietoperz mówi jej, co ma robić. Jeszcze czego! Niestety, musiała się z nim zgodzić. Zielonooki Gryfon czuł się niemal znakomicie. A ręka? Kilka okładów i eliksir przeciwbólowy powinny załatwić sprawę.



Godzinę później Harry opuszczał rażąco białe pomieszczenie. Po blisko piętnastominutowych zapewnieniach, że nie będzie nadwerężał mięśni i, że wieczorem wróci na badanie kontrolne został wypuszczony. Zastanawiał się, jakim cudem Snape przekonał panią Pomfrey, żeby pozwoliła Harry’ emu wyjść ze szpitala. Cóż, ten mężczyzna na zawsze pozostanie nierozwiązaną zagadką.

- Wejść! – odezwał się Mistrz Eliksirów, gdy tylko Porter zapukał w drzwi. – Siadaj.

Chłopak niepewnie usiadł na niewygodnym krześle, które zapewne pamiętało czasy ostatniej wojny. Przez chwilę panowała napięta cisza, przerywana jedynie przez bzyczenie natrętnej muchy.

- Chciałeś wiedzieć, czym potraktowano pannę Granger. Wątpię, żebyś zrozumiał, o czym mówię, ale spróbuję ci wytłumaczyć – w jego głosie zabrakło zwykle doskonale wyczuwalnego sarkazmu. – To, co spowodowało u niej taki stan, to okropna klątwa. Nazywa się, o ile dobrze pamiętam Moriatus. Powoduje…

- Powolną agonię, wiem – przerwał mu Harry. – Gdzieś czytałem – dodał tytułem wyjaśnienia.

Harry zamilkł na dłuższą chwilę myśląc nad czymś intensywnie. Hermiona została ugodzona klątwą niecałą dobę wcześniej. Śmierć następowała po siedemdziesięciu dwóch godzinach okropnej męczarni. Z tego, co pamiętał zostało jeszcze trochę czasu, żeby uratować dziewczynę. Tylko, co będzie na tyle silne, żeby przełamać moc uroku?

Snape również się nad tym zastanawiał. Miał tytuł Mistrza Eliksirów, potrafił uwarzyć niemal każdy specyfik. Śmiał się, kiedy zabijał i torturował. Nigdy jednak nawet nie przypuszczał, że będzie rozpaczał po śmierci Gryfonki, w dodatku mugolskiego pochodzenia.

- Mam! – wykrzyknął entuzjastycznie Harry. – Biała Śmierć – powiedział już nieco spokojniej.

Dopiero po kilku minutach w czarnych oczach Severusa pojawił się błysk zrozumienia, ale i niepewności. Biała Śmierć. Jasne, cóż za problem zrobić. Łatwizna, pod warunkiem, że ma się krew osoby rzucającej klątwę.

- Można zrobić, ale nie pamiętam wszystkich składników. Niestety – Potter spojrzał na mężczyznę z rosnącym zaniepokojeniem. Nie sądził, że kiedykolwiek przyjdzie mu martwić się o zdrowie psychiczne swojego nauczyciela.

- Eee… Dobrze się pan czuje?

Mężczyzna nie odpowiedział, jedynie skinął głową i rozpoczął przeszukiwanie swoich książek. Po piętnastu minutach w czasie, których całkowicie ignorował Harry’ ego uśmiechnął się z wyższością i oznajmił, że musi udać się do Dumbledore’ a i uzyskać pozwolenie na udanie się do domu państwa Granger.

- Ma pan pozostałe składniki?

- Większość – odpowiedział wymijająco mężczyzna.

Harry tymczasem udał się do swojego dormitorium. Zdziwiony Neville siedzący na łóżku zdążył jedynie zauważyć, że jeden z jego współlokatorów rozpoczął gorączkowe przeszukiwanie swojego kufra. Po chwili z prędkością błyskawicy wybiegł z pomieszczenia.

Jeśli w niedzielne przedpołudnie chcecie znaleźć Angelicę White to z całą pewnością nie powinniście szukać jej wśród pozostałych Puchonów. Zapewne od razu powinniście pójść na siódme piętro i dokładnie rozglądając się na boki przeprowadzić krótką rozmowę ze „Smoczą Wiedźmą”. Następnie należy grzecznie podziękować za otwarcie przejścia i niczym wąż wślizgnąć się do środka. Teraz wystarczy już tylko przejść przez obszerny salon i po kręconych schodach zejść na najniższy poziom. Z całą pewnością nad jednym z wielu bulgocących kociołków będzie można dostrzec poszukiwaną osobę.

- Cześć Angel – odezwał się chłopak, gdy tylko dostrzegł blondynkę.

- Witaj, co cię tutaj sprowadza? Z tego, co pamiętam powinieneś leżeć i nosa poza łóżko nie wyściubiać – powiedziała doskonale naśladując głos pielęgniarki.

Harry uśmiechnął się z wysiłkiem. Starał się robić dobrą minę do złej gry, ale jakoś marnie mu to wychodziło. Z resztą to, z czym przyszedł do Angelici było sprawą życia i śmierci.

- Miałbym do ciebie prośbę.

- Jak zwykle. O co chodzi?

Harry podał kartkę dziewczynie. Ta przez chwilę studiowała ją z uwagą. W końcu spojrzała na Pottera. Jej mina wyrażała skrajne zdziwienie.

- Muszę – to były jedyne słowa, jakie wypowiedział Wybraniec. – Pomożesz?



Biała Śmierć jest eliksirem, który podawać można jedynie w przypadkach osób potraktowanych klątwą z dziedziny uśmiercających. Wywar należy sporządzić w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin od momentu zaatakowania ofiary.

Składniki:

- 10 mililitrów krwi bliskiej osoby;

- 5 mililitrów krwi wroga;

- 10 mililitrów krwi żyjących krewnych;

- kwiat paproci strzelistej;

- ciało jednorożca;

- 2 łuski bazyliszka;

- 1 uncja sproszkowanych jelit krogulczych.



- Skąd zdobędziesz składniki? – zapytała blondynka.

- Nie ja – odpowiedział z tajemniczym uśmiechem. – Dzięki. Muszę lecieć.

Angel nie odmówi pomocy. Snape już rozpoczął proces zdobywania składników – myślał gorączkowo Harry. – Wróg. Kto jest śmiertelnym wrogiem Hermiony? No jasne, Malfoy, ale jakoś wątpię, żeby dał trochę tej swojej arystokratycznej krwi. Gdzieś na obrzeżach podświadomości zaczęło mu świtać, że najlepiej byłoby wykorzystać soki życiowe osoby, która klątwę rzuciła. Pomysł jakkolwiek idealny miał kilka minusów. Skąd zdobyć tę krew? Komu jej upuścić? Harry nie wiedział.

Odpowiedzi na te pytanie przyszły nadzwyczaj szybko. Snape’ a nie było na obiedzie, prawdopodobnie był u państwa Granger tłumacząc im zaistniałą sytuację. Potter również się nad tym głowił. Wykombinował, że będzie musiał przekonać Rona, aby dał się trochę pokłóć. Przypuszczał, że nie będzie mi8ał z tym większych problemów. Problemów końcu sprawa tyczy się Hermiony.

Grzebał właśnie w sałatce owocowej, gdy usłyszał szelest ptasich skrzydeł. Głowy wszystkich obecnych obecnych na sali poderwały się w górę, by zobaczyć pięknego, czarnego puchacza. Ptak zatoczył kilka kręgów, poczym dostojnie wylądował przed Hardym. Nie czekając na zaproszenie poczęstował się sokiem dyniowym i kawałkiem chleba leżącego na stole.

- Nie krępuj się – mruknął pod nosem chłopak.

Puchacz spojrzał na niego swoimi paciorkowatymi, ciemnymi jak noc oczyma. Wyciągnął przed siebie nóżkę domagając się najwyraźniej odebrania przesyłki. Harry niepewnie odwiązał pergamin. Z niewielkiego rulonika wyleciało małe zawiniątko w zielonej szmatce. Potter zabrał się za czytanie:



Tibi et igni!*

Krew wroga zabrana siłą potrafi zdziałać cuda.

NEMO.



Dobrze, że Pablo nauczył go kilku podstawowych zwrotów i pozdrowień stosowanych przez stare czarodziejskie rody. Niby robili to tylko w ramach odpoczynku od oklumencji, ale jak wiadomo wiedza najłatwiej wchodzi do głowy, gdy nie trzeba się jej uczyć.

Wyciągnął różdżkę i wyszeptał zaklęcie. Pergamin natychmiast zajął się ogniem i już po chwili została po nim jedynie kupka popiołu, którą Harry rozdmuchał na cztery strony świata. Potter rozpakował zawiniątko. Jego oczom ukazała się mała fiolka z szkarłatnym płynem w środku. Uśmiechnął się pod nosem. Jeden kłopot mniej.

Nie wiedział, co prawda, od kogo pochodzi przesyłka, ale czuł, że tej osobie może zaufać. Mówi się, że w pracy aurora najważniejszy jest instynkt, zwany przez niektórych szóstym zmysłem. W przypadku Złotego Chłopca był on rozwinięty na bardzo wysokim poziomie.

Albus Dumbledore cały czas obserwował Harry’ ego. Chłopak był podobny do Jamesa, ale tylko fizycznie. Pod względem psychicznym bardziej przypominał Lily. Tak samo jak ona skryty, przynajmniej od tego roku szkolnego. Oczywiście zawsze miał swoje tajemnice, ale teraz strzeże ich nieco bardziej zazdrośnie, jakby obawiał się, że każdy jest wrogiem i zechce mu je podstępem wydrzeć. Lily również korespondowała z dziwnymi osobnikami, przy których Fletcher to prawdziwy aniołek. Teraz najwyraźniej Harry przejął po niej pałeczkę. Nawet w jego ruchach da się dostrzec jakąś groźbę i dystans. O tak, Lisica też posiadała te cechy. Wyrobiła je sobie po pamiętnym treningu łowców…

Mężczyzna uśmiechnął się smutno. Stracił już kolejnego ucznia. A może tak naprawdę nigdy go nie miał?



- Dzień dobry, profesorze – przywitał się Harry trzy godziny później. – Ma pan wszystkie składniki?

Mężczyzna spojrzał na niego przeciągle, jakby zastanawiał się czy może mu cokolwiek powiedzieć. Ciekawe, bardzo ciekawe – myślał. Przez całe poprzednie pięć lat, Porter wykazywał praktycznie zerowe zainteresowanie przedmiotem. A teraz, nagle zaczął pisać naprawdę dobre wypracowania. Nie tak obszerne jak panna Granger, ale równie interesujące i treściwe. Nie mógł też nie zauważyć, że jego eliksiry, mimo iż nie idealne, nie były już trucizną same w sobie. Swoją drogą, od kiedy Złoty Chłopiec znał skład Białej Śmierci?

- Co cię to obchodzi Potter? – Porter głosie nauczyciela jak zwykle nie zabrakło odpowiedniej dawki ironii.

- Hermiona jest moją przyjaciółką – odpowiedział cicho chłopak. – Ron się załamał, Ginny cały czas płacze albo wrzeszczy. To chyba logiczne, że chcę coś z tym zrobić?

Gdyby w pobliżu gabinetu Mistrza Eliksirów przechodził jakiś Ślizgon, z całą pewnością czekałoby go załamanie nerwowe. Wychowawca Slytherinu najspokojniej w świecie rozmawiający z Gryfonem, w dodatku Harrym Porterem nie był zbyt częstym widokiem.

- Mam krew rodziców panny Granger – odezwał się w końcu. – Dzięki temu eliksir będzie silniejszy. Paproć i jelita są dość popularnym składnikiem, więc również nie będzie z nimi problemu. Ciało jednorożca trzymam pod zaklęciem zamrożenia.

- Quirrell – mruknął pod nosem Harry, otrząsając się na samą myśl o pierwszym nauczycielu obrony.

Mężczyzna skinął głową. Okazało się, że łuski bazyliszka ma dla niego zdobyć znajomy z Nokturnu i przesłać sową poleconą. Snape pojęcia nie miał natomiast skąd zdobyć pozostałe ingrediencje.

Harry uśmiechnął się szeroko. Zdziwiony mężczyzna zauważył w ręku chłopaka fiolkę po brzegi wypełnioną ciemnoczerwoną cieczą.

- Krew wroga zabrana siłą potrafi zdziałać cuda – Porter w zamyśleniu powtórzył przeczytane kilka godzin wcześniej słowa. – Niech pan zacznie przygotowywać eliksir – wyraźnie się ożywił. – W ciągu dziesięciu minut dostarczę ostatni składnik.

Nim nauczyciel zdążył się odezwać chłopaka już nie było. Westchnął teatralnie i rozpoczął żmudny proces ucierania twardych jak skała jelit krogulczych.

Już po raz drugi jednego dnia Hogwart był świadkiem burzy w postaci pewnego rozczochranego młodzieńca. Harry w iście rekordowym tempie pokonał kilka kondygnacji schodów i sieć korytarzy. Wydyszał hasło i wbiegł do środka.

- Angel! – krzyknął w progu laboratorium. – Umiesz pobierać krew?

- Tak – odpowiedziała zdziwiona. – Wystarczy jedno zaklęcie i po sprawie.

Harry miał ochotę nosić dziewczynę na rękach. Nie wyobrażał sobie jak mógłby prosić o pomoc Madame Pomfrey, nie mówiąc już o Snape’ ie. Ron prawdopodobnie z krzykiem wyskoczyłby z łóżka, gdyby zobaczył w swoim najbliższym otoczeniu profesora z różdżką w ręku. Chłopak chwycił piętnastomililitrową fiolkę, pociągnął za sobą Anielicę i pobiegł do wyjścia.

W drodze do Skrzydła Szpitalnego wytłumaczył jej, co i jak. Panna White pochwaliła go, mówiąc, że czasami nawet on potrafi myśleć. Na co Potter jedynie uśmiechnął się w iście diabelski sposób. Najciszej jak tylko potrafili, wślizgnęli się do białego pomieszczenia. Łóżko Rona znajdowało się tuż przy drzwiach, więc nie było większego problemu z dostaniem się do niego.

- Ron? – wyszeptał cicho Harry. Gdy chłopak nie zareagował, odezwał się nieco głośniej – Ron!

Rudzielec otworzył oczy i z nieprzytomną miną rozejrzał się dookoła. Dostrzegłszy swojego najlepszego przyjaciela uśmiechnął się lekko.

- Co z Hermioną? – zapytał. – Nie chcą mi nic powiedzieć.

- Nie będę owijał w bawełnę – powiedział Harry. – Jest kiepsko i dlatego potrzebujemy twojej pomocy. Jest pewien sposób na uratowanie jej życia, ale musisz dać nam trochę swojej krwi.

Waesley skinął głową. Harry przypuszczał, że nie dotarła do niego nawet połowa z wypowiedzianych przed chwilą słów.

Angelica delikatnie ujęła dłoń Rona. Przyłożyła różdżkę do kciuka. Wyszeptała inkantację i przez kilka minut patrzyła, jak szkarłatny płyn spływa do probówki. Zakorkowała ją i podała Harry’ emu. Tknięta jakimś wewnętrznym impulsem rozchyliła powieki leżącego chłopaka i w skupieniu im się przypatrywała.

Kiedy wyszli ze Skrzydła Szpitalnego miała minę wyrażającą skrajne oburzenie. Mamrotała coś o nieodpowiedzialnych starych pannach i przemądrzałych pielęgniarkach. W drodze do lochów spotkali Ginny idącą odwiedzić brata. Angel zatrzymała się gwałtownie, spojrzała na najmłodszą latorośl Waesley’ ów i konspiracyjnym szeptem powiedziała, żeby nie podawać Ronowi już żadnych eliksirów uspokajających, bo może to spowodować nieodwracalne zmiany w jego psychice.



- Dzień dobry, profesorze – przywitała się ciągle roztrzęsiona Angel. Harry skinął głową.

- A cóż to się stało, że jest pani taka wzburzona? – mężczyzna nie silił się nawet na powitanie.

Angelica jakby tylko na to czekała. Wybuchła nową falą wściekłości i irytacji. Zalała pozostałe dwie osoby przebywające w pomieszczeniu potokiem słów, z których dało się zrozumieć li i jedynie pojedyncze zwroty. Krzyczała coś o kretynizmie i nieodpowiednim zawodzie, bo najlepszym dla tej imitacji uzdrowiciela byłaby rola kata.

- Uspokój się dziewczyno! – wysyczał zdenerwowany nie na żarty Snape. – Jeszcze raz, spokojnie, powiedz, o co ci chodzi.

Widząc, że panna White nie jest w tej chwili zdolna do racjonalnego myślenie, Harry położył w uspokajającym geście rękę na jej ramieniu. Wziął kilka głębszych oddechów i podjął swoją opowieść.

- Panie profesorze? – zagadnął nieśmiało. – Jej chyba chodzi o to, że pani Pomfrey nafaszerowała Rona chyba wszystkimi możliwymi eliksirami uspokajającymi.

- W skrócie? – odezwała się cicho Angel. – Ron jest naćpany.

Nauczyciel stał bez ruchu. Z kamienną twarzą i oczyma krzeszącymi iskry wyglądał jak uosobienie boga gniewu. Przeszedł do gabinetu. Po chwili dało się stamtąd słyszeć syczący głos Snape’ a i spokojny Dumbledore’ a. Pięć minut później, wróciwszy do pracowni, zastał swoich uczniów destylujących krew rudego Gryfona. Szybko domyślił się, że chcą pozbyć się nadmiaru narkotyku.

Mężczyzna miał obiekcje, co do obecności Pottera i White w czasie ważenia specyfiku. Jednak po pięciu minutach przekonał się, że ta dwójka rozumie się bez słów. Musiał przyznać, że Angelica radzi sobie całkiem nieźle, a Potter… Potter dzielnie jej asystował.



Aby zrobić eliksir należy:

1. Nalać ćwierć litra wody do srebrnego kociołka rozmiar 2.

2. Wlać oczyszczoną krew, zgodnie z kolejnością podaną powyżej. Zamieszać trzy razy w prawo.

3. Dodać posiekany kwiat paproci strzelistej.

4. Zagotować ciało jednorożca (posiekane w kosteczkę) w osobnym kociołku. Następnie przelać wywar, odcedzając mięso.

5. Gdy eliksir przybierze barwę ciemnoszarą należy wrzucić utarte jelita krogulcze.

6. Po piętnastu minutach dorzucić sproszkowane łuski bazyliszka. Zamieszać cztery razy w lewo.

Teraz eliksir powinien mieć kolor jaskrawozielony.

Zostawić do ostygnięcia (nie więcej niż trzydzieści minut). Ostateczny produkt powinien mieć barwę białą.



W ciągu dwóch godzin, jakie spędzili na przygotowywaniu mikstury nikt się nie odzywał. Pominąwszy wydawane półgłosem komendy.

- No, to teraz ostatni składnik – odezwał się Mistrz Eliksirów. – Potter, łuska bazyliszka.

Chłopak podał mu zgniecione na popiół dokładnie dwie łuski. Większa ich ilość byłaby śmiertelna. Wywar zabulgotał, zadymił i zmienił barwę na jadowicie zieloną.

W czasie, gdy Snape sprzątał laboratorium, Harry i Angelica poszli sprawdzić, co, z Ronem. Chłopak zaczynał już kontaktować, ale ciągle miał problem ze zogniskowaniem wzroku i właściwą koordynacją. Cały czas siedziała Ginny, która z zawziętą minął pisała coś na pergaminie.

- Numerologia – wyjaśniła.

Milcząca do tej pory Angelica odciągnęła na bok czarnowłosego chłopaka. Trwożnie rozglądając się dookoła z konsternacją wyszeptała, że koniecznie muszą pozbyć się Pomfrey. Kobieta raczej nie byłaby zadowolona, że jakieś dziwne specyfiki niewiadomego pochodzenia są podawane jej pacjentom.

Chłopak w odpowiedzi skinął głową i z najmilszą miną, na jaką było go stać zbliżył się do panny Waesley. Wytłumaczył jej całą sprawę, pomijając milczeniem nazwę specyfiku, który zamierzają zaaplikować nieprzytomnej Gryfonce. Ginny obiecała, że postara się zająć czymś pielęgniarkę. Może zapyta o stan zdrowia Hermiony? Albo swojego brata?

- Zostało pięć minut – dyskretnie przypomniała White.

Ginewra skinęła głową i udała się w stronę gabinetu Poppy.

Niedługo później do Skrzydła Szpitalnego wsunął się Severus. Gestem nakazał uczniom przejść do prowizorycznej salki przy końcu sali. Weszli do środka i Mistrz Eliksirów podszedł do leżącej dziewczyny.

- Zostało niewiele czasu – mruknął zamyślony. – Jeśli nie podamy jej tego w ciągu dwóch godzin to…

Nie musiał kończyć. Milczenie było wymowniejsze od słów i Harry czuł, że jeśli zaraz czegoś nie zrobią to gotów jest rozpłakać się. Angel zauważyła jego bladą twarz. Uśmiechnęła się uspokajająco. Wszystko będzie dobrze – zdawały się mówić jej oczy. Porter wziął kilka głębszych oddechów. Pytającym wzrokiem spojrzał na nauczyciela.

Mężczyzna westchnął. Położył fiolkę na szafeczce nocnej. W jaki sposób miał zaaplikować specyfik nieprzytomnej osobie? Nie wiedział. Przypuszczał też, że narządy wewnętrzne panny Granger nadają się, co najwyżej na śmietnik. Nigdy nie spotkał się z tą klątwą. Owszem znał jej skutki, ale, na Merlina, ostatni raz użycie jej odnotowano ponad piętnaście lat temu! Czyżby to był?… Nie, to niemożliwe. Mówili, że on nie żyje, ale ciała nigdy nie odnaleziono. Jeśli teraz wrócił, to prędzej, czy później Czarny Pan dowie się o jego zdradzie. Snape zbladł gwałtownie. Wiedział, co robi się ze zdrajcami.

Angelica spojrzała na Mistrza Eliksirów. Co prawda nie mogła wiedzieć, co też chodzi mu po głowie, ale jednego była pewna, nie były to przyjemne myśli. Jednym machnięciem różdżki wyczarowała igłę i strzykawkę. Naciągnęła białego płynu. Zbliżyła się do Hermiony, podwinęła rękaw jej koszuli nocnej, oczyściła rękę i wkłuła się w żyłę. To powinno zadziałać szybciej i mocniej. Miała taką nadzieję.

Niestety, potężna moc użyta do rzucenia klątwy nie chciała ustąpić. Wszędzie dookoła dało się wyczuć Czarną Magię, której epicentrum znajdowało się w ciele szesnastoletniej Gryfonki.

Harry ocknął się z nieprzyjemnych myśli. Jego wzrok powędrował w stronę blondynki usiłującej zrobić zastrzyk. Tknięty nagłym impulsem wyciągnął różdżkę. Zbliżył się do łóżka i wskazał na serce dziewczyny. Wypowiedział jakieś niezrozumiałe słowa.

Cała mroczna moc zgromadzona w Hermionie wytrysnęła w powietrze w postaci czarnego ptaka o dziwnych kształtach. Przypominał trochę feniksa skrzyżowanego z sępem. Zatoczył kilka kręgów nad pomieszczeniem, po czym ostro pikując w dół zaczął zbliżać się do Pottera. Chłopak ile sił w nogach pobiegł w stronę wyjścia.

- To powinno wrócić tam, gdzie jest tego miejsce! – krzyknął przez ramię.

Teraz już bez większych problemów Angelica mogła dokończyć wstrzykiwanie specyfiku. Pozostało im jedynie czekać.



W niedzielne późne wieczory większość uczniów siedziała w pokojach wspólnych odrabiając zadania, ucząc się do sprawdzianów lub po prostu grając i bawiąc się. Zdarzały się jednak wyjątki, jak na przykład Draco Malfoy. Chłopak szedł właśnie w tylko sobie znanym kierunku, kiedy natknął się na pędzącego jak wiatr Pottera. Kilka metrów za nim dostrzegł jakiegoś dziwacznego ptaka o długim zakrzywionym dziobie i potężnych szponach, które z łatwością mogłyby rozerwać człowieka.

- Co Potter?! – wykrzyknął. – Boisz się zwykłego ptaka?!

Ale Harry nie słuchał. Wiedział tylko, że musi dotransportować to zło w miejsce, z którego nie ma odwrotu. Do istnej świątyni Czarnej Magii w Hogwarcie. Do Komnaty Tajemnic. W biegu przywołał swoją miotłę. Przyda mu się, żeby mógł wrócić.

Kiedy znalazł się w łazience zatrzasnął za sobą drzwi. To powinno zatrzymać na chwilę to wstrętne ptaszysko. Marta zawodziła siedząc na oknie. Gdy dostrzegła chłopaka uśmiechnęła się delikatnie.

- Marto – odezwał się Harry oficjalnym tonem, – jeśli nie wrócę w ciągu godziny, zawiadom profesora Snape’ a. On powinien wiedzieć, co zrobić.

Zasyczał i umywalki rozsunęły się ukazując ciemny tunel prowadzący w głąb ziemi, pod powierzchnię zamku. Wsiadł na Błyskawicę i runął w dół. Usłyszał jeszcze jak drzwi rozlatują się w drzazgi pod naporem cielska ptaka.

Cały lot trwał może pięć minut. Musiał użyć dość silnego zaklęcia burzącego, aby móc przedostać się dalej. Ciągle nie uprzątnięto tutaj po pamiętnym zaklęciu Lockharta. Z resztą nie było takiej potrzeby. I tak nikt tu nie zaglądał.

Znowu wysyczał tajemniczą formułkę. Śluza otworzyła się wypuszczając na zewnątrz stęchłe powietrze i fetor gnijącego mięsa. Padlina bazyliszka leżała tam, gdzie zastała go śmierć. Chłopak podleciał do samego końca pomieszczenia. Zeskoczył z miotły i czekał. Za chwilę powinien pojawić się jego prześladowca.

Nie mylił się. Ptaszysko leciało w jego stronę z zawrotną szybkością. O wiele szybciej niż potrafią latać zwykłe ptaki. Machnął różdżką i przejście zamknęło się z głuchym zgrzytem. Zaczął gorączkowo myśleć. W jaki sposób mógłby pokonać to coś? Czarna magia nie zadziała, to pewne, mogłaby, co najwyżej dodać temu czemuś mocy. Patronus? Nie, to nie to. Przypomniał sobie teksty wielokrotnie czytane w domu Mistrza Eliksirów i później, razem z Carmen.



„Siłą napędową Czarnej Magii, nie jest zło samo w sobie. To człowiek sprawia, że coś staje się złe. To ludzkie wybory wpływają na zaklęcia. Cruciatus początkowo był stosowany na strzygi, dopiero później (początek XX wieku) zaczęto go rzucać na ludzi.

Najlepszy sposobem pokonania Czarnej Magii wydaje się, więc to, co jest w nas najlepsze. Nasza dobroć…”



Zaczynał już rozumieć. Schował różdżkę i czekał, aż ptak zbliży się dostatecznie blisko, by móc pokonać go jego własną bronią.

Poczuł silne uderzenie w okolicach piersi. Zatoczył się i upadł. Szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w sklepienie. Przedstawienie czas zacząć.



Ciemne włosy, ładna cera. Mary Abernathy. Kocha ją – dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę… Ginny uśmiechająca się do niego… Hermiona prawiąca mu kazanie, bo znowu nie odrobił zadania z eliksirów…



Jego ciało wyprężyło się.



Lupin pokazujący mu jak poprawnie rzucić Patronusa… Syriusz twierdzący, że mogą razem zamieszkać… Ron tłumaczący mu niektóre tajniki magicznego świata…



Przerażający krzyk rozdarł ciszę Komnaty.



Jego matka i ojciec… Państwo Waesley… Hagrid…



Na piersi chłopaka pojawiło się małe znamię w kształcie pentagramu. Bił od niego czerwony blask. Po chwili plamka zaczęła blednąć, aż zniknęła całkowicie. Harry jeszcze przez kilka minut leżał na posadzce ciężko oddychając. Nie był w stanie wykonać nawet najmniejszego ruchu. Wszystko go bolało, każdy mięsień, każda kość.



Snape siedział w swoim gabinecie, gdy przez jedną ze ścian przeniknął Krwawy Baron.

- Severusie – mężczyzna podniósł głowę znad pergaminu. – Jest problem z młodym Potterem. Marta kazała ci przekazać, że zanim chłopak tam poszedł to powiedział, że jeśli nie wróci w ciągu godziny masz się o tym dowiedzieć.

Spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Dwudziesta, Potter wybiegł ze skrzydła po osiemnastej. Wziął głęboki oddech. Zdawało mu się, że znowu musi ratować skórę Złotego Chłopca. Wstał i poszedł za duchem.

To, co zobaczył w łazience wprawiło go w stan lekkiego porażenia. Drzwi rozwalone były w drobny mak, zupełnie jakby ktoś potraktował je Kadavrą. Pottera nigdzie nie było widać.

- Augustusie – zwrócił się do Barona – zawiadom Dumbledore’ a, że potrzebna mi będzie jego pomoc.

Po piętnastu minutach przyszedł dyrektor. Minę miał zaniepokojoną, a jego radosne zazwyczaj oczy straciły swój blask. Fawkes siedział mu na ramieniu. Nim mężczyzna zbliżył się do krawędzi otworu, pomarańczowo – złoty ptak poszybował w dół.

Minął kolejny kwadrans, nim feniks ukazał się w otworze. W swoich szponach trzymał nieprzytomnego Gryfona, który kurczowo ściskał miotłę. Starszy czarodziej machnął różdżką i przejście się zamknęło. Harry’ ego zaniesiono do Skrzydła Szpitalnego.



- Jesteś pewien, Severusie, że właśnie tak powiedział? – pół godziny później zapytał Dumbledore.

- Tak – po raz setny powtórzył Mistrz Eliksirów. – A wcześniej rzucił to dziwaczne zaklęcie. Nie zapominaj o tym, co działo się na początku roku.

- Spokojnie – powiedział w zamyśleniu białobrody mężczyzna. – Na pewno jest jakieś racjonalne wytłumaczenie.

__________

* W 1984 roku pewien wyjątkowo uzdolniony Krukom wymyślił klątwę, która powodowała przestawianie się części ciała, gdy tylko osoba nią obłożona kłamała lub była niemiła.

* Tibi et igni – (łac.) dosłownie „Dla ciebie i dla ognia”, właściwe znaczenie: „Przeczytaj i zaraz spal”.



--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Carmen Black   Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]   16.04.2005 22:45
KaFeCkO  
QUOTE   17.04.2005 19:03
Carmen Black   ROZDZIAŁ 2 „CZUŁE” POWITANIE ...   17.04.2005 21:32
Weasley   a bedzie rozdział 3?!   18.04.2005 16:46
Magya   Mam mieszane uczucia i z krytyką wstrzymam się do ...   18.04.2005 19:12
Carmen Black   ROZDZIAŁ 3 WYJAŚNIENIA Harry zamr...   18.04.2005 22:05
Carmen Black   CZwarty jest dłuższy... ROZDZIAŁ 4 Ważne rozmowy...   21.04.2005 18:31
Mariah Hiwatarii   Bardzo fajne opowiadanie !!! Podziwiam...   03.05.2005 11:57
Moonchild   hmmm.. no to zacznijmy od początku 1 rozdział to...   03.05.2005 12:35
Carmen Black   Do Moonchild!! 1) Piszę w "wordzie...   03.05.2005 14:30
Moonchild   Dobra Snake zamiast Snape to jeszcze moge zrozumie...   03.05.2005 14:39
Carmen Black   A więc tak: to jest kolejny rozdział. Ma niecałe 1...   04.05.2005 00:27
Moonchild   Całkiem fajne :) Pojawiło się troche więcej opisów...   08.05.2005 11:29
Forhir   Swietne! Czekam z niecierpliwoscia na kolejne ...   08.05.2005 12:03
Ewelka   Przecyztałam dopiero trzy pierwsze odcinki ale...   08.05.2005 19:08
raven11   Super! :D czekam na następne jest świetne mam ...   19.05.2005 19:21
Martuś_gryffindor   fajnie fajnie,ale dla mnie to troszke za duzo opis...   28.05.2005 13:14
Carmen Black   Rozdział 6 już jest. Jeśli jego konwencja wam się ...   29.05.2005 18:03
Moonchild   No wreszcie dałaś kolejną część. I to całkiem ciek...   29.05.2005 19:52
Carmen Black   No cóż. Może trochę wyjaśnię. W liście owszem nie ...   02.06.2005 21:05
Carmen Black   ROZDZIAŁ 7 NOWI Zgiełk. Hałas. Śmiech. Krzyki. J...   02.06.2005 21:09
Moonchild   Początek średnio mi się podobał, ale dalej się roz...   02.06.2005 21:46
Carmen Black   No cóż. Błędy są. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, ...   20.06.2005 16:06
Moonchild   Dawno tu nie zaglądałam. Nawet nie zauważyłam, że ...   10.07.2005 22:46
Carmen Black   Jeśli są błędy - przepraszam. Nie jest to jednak m...   14.07.2005 22:49
Avadakedaver   Grtuluję Ci! napisałaś już prawie całą książkę...   04.02.2006 21:14
Natalia   Podoba Mi Się Nie Znalazłam Żadnych Błędów Może D...   15.07.2005 13:32
Vanillivi d'Azurro   Czytałam już wcześniej ten ff na blogu. Szczerze m...   13.09.2005 21:48
Carmen Black   Ja, ja przepraszam. Wiem, że niektórym to się nie ...   14.09.2005 17:04
Carmen Black   Sory, to jest ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. ...   14.09.2005 17:24
Tomak   Przeczytałem opowiadanko i stwierdzam ze jest napr...   14.09.2005 18:47
Carmen Black   Na żywca, na żywca. Jestem mistrzem improwizacj...   14.09.2005 19:36
Mroczny Wiatr   :blush: Cóż szkoda, że dopiero jutro. Szkoda, że ...   14.09.2005 23:14
Carmen Black   Rok temu, że się tak wyrażę nie miałam jeszcze ...   15.09.2005 15:04
Carmen Black   Obiecany rozdział jedenasty właśnie wylądował. Zap...   15.09.2005 15:11
Tomak   Bombastick fajny parcik opowiadanko wciaga. Piszes...   15.09.2005 15:30
Carmen Black   Kolejne części podzielone na party najpierw ląd...   15.09.2005 15:43
Carmen Black   Jak zwykle coś mi ucina końcówkę. No, nic. Wklejam...   15.09.2005 15:30
Tomak   Dobra kapie. o sowe było by trudno a kominka w dom...   15.09.2005 16:06
Moonchild   Podoba mi się, ale miejscami troche nudnawe sie ro...   15.09.2005 16:38
Mroczny Wiatr   :blush: Doczytałem reszte u Ciebie na blogu bo co...   16.09.2005 14:14
Tomak   A mozesz podac adres bloga bo tez bym sobie chciał...   16.09.2005 14:33
Mroczny Wiatr   Carmen podała wczoraj o 15,43 http//hpibractwosmo...   16.09.2005 16:20
Tomak   Dzieki. Jezeli juz wczesniej adres był podawany to...   16.09.2005 17:33
Carmen Black   Do stu tysięcy wściekłych Hipogryfów! Na Chime...   16.09.2005 18:02
Tomak   Impervius! Mam małe pytanko. Co to za zakleci...   16.09.2005 19:56
Czarny Łowca_   Zeklęcia Impervius użyła Hermiona w tomie IV i dru...   17.09.2005 14:43
Tomak   Aha juz pamietam dzieki teraz juz sobie przypomnia...   17.09.2005 15:00
Czarny Łowca_   Faktycznie pomyłka, ale pisałem to z pamięci, a ta...   17.09.2005 17:50
moniczka   Narazie przeczytalam tylko trzy rozdzialy, bo nie ...   17.09.2005 18:23
Carmen Black   Dawno tego nie aktualizowałam. Mam sporo zaległośc...   02.02.2006 17:49
Carmen Black   Kontynuacja dwunastki Kolejne kilka tygodni były ...   02.02.2006 17:51
Carmen Black   ROZDZIAŁ 13 Biała Śmierć Lord Voldemort by...   02.02.2006 17:54
Katon   Kurde, ludzie, macie rozmach.   02.02.2006 17:56
Carmen Black   ROZDZIAŁ 14 Serum prawdę Ci powie ...   02.02.2006 17:58
Carmen Black   ROZDZIAŁ 15 Poza czasem i przestrzenią Harry ...   02.02.2006 18:01
Carmen Black   ROZDZIAŁ 16 Wyprawa - Wyglądasz jak kretyn ...   02.02.2006 18:06
Carmen Black   Rozdział 17 Drużyna Marzeń Anastazja Romanowa s...   02.02.2006 18:08
Carmen Black   Rozdział 18 Kryształowy Sen Przez cały tydzień ...   02.02.2006 18:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 19 Ciężkie życie artysty Anastazja wst...   02.02.2006 18:11
Tomak   Czytałem na blogu rozdzialiki są super nie moge si...   02.02.2006 20:26
Ajihad   Czy tu będą następne rozdziały? :(   12.02.2006 15:30
Carmen Black   Rozdziały będą, a jakże! Rozdział 20 Zagini...   12.02.2006 17:16
Carmen Black   ROZDZIAŁ 21 Odkryte tajemnice Hogwardzkie śniad...   12.02.2006 17:24
Ajihad   Juhuuu! :P Wreszcie! Te części wymiatają...   12.02.2006 23:17
Carmen Black   ROZDZIAŁ 22 Prawda w oczy kole Ginny siedziała pr...   15.02.2006 19:22
Czarny Łowca_   Świetnie że jest już nastepna część. Szczególnie p...   16.02.2006 11:08
em   Nie mam czasu czytać całości, wybacz ^^", ale...   16.02.2006 11:14
Ajihad   Prócz tego, że jak powiedział emoticonka: " H...   16.02.2006 17:37
Carmen Black   Mam nadzieję, że będzie się miło czytało... ROZDZ...   20.02.2006 00:04
Carmen Black   ROZDZIAŁ 24 [u]Urodziny[/b] Powoli docierały do n...   22.02.2006 16:47
Avadakedaver   niessamowite. TY jesteś niessamowita, Carmen. Powi...   26.02.2006 23:13
Carmen Black   Z Rowling nie zamierzam niczego obgadywać. Każda z...   28.02.2006 21:13
Avadakedaver   noooo... niby tak, ale kobieto, takiego talentu ni...   02.03.2006 22:38
Moongirl   jak zaczełam czytać to opowiadanie to hm bylo wida...   07.03.2006 17:14
zgred   Pozdrowionka opowiadanie ciekawe. Im wiecej czytas...   11.03.2006 12:24
mateusz14   Niezłe opowiadanie nie moge się doczekać następneg...   11.03.2006 13:25
Carmen Black   ROZDZIAŁ 26 [u]Przekleństwo Nienawidził żyć w nie...   14.03.2006 00:18
Ajihad   Skończyć w takim momencie! Tóż to zbrodnia...   14.03.2006 09:47
Moongirl   jaka cudna niespodziewajka :) rozdzial swietny :) ...   15.03.2006 16:47
pelbinek   Kiedy wyjdzie następny rozdział ?? Bo już nie mogę...   23.03.2006 16:18
Michal   No to jest za......e:) Pomyśl czy tego nie wydać,...   23.03.2006 23:21
Carmen Black   ROZDZIAŁ 27 [u]Powtórka z rozrywki[/u] Dudley si...   24.03.2006 18:08
pelbinek   Następny super odcinek :D Tylko znowu przerwany w ...   24.03.2006 20:05
Dragona   Troche podobne do Szczesliwych dni (skalpel Avereg...   25.03.2006 20:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 28 [u]Cena wolności[/u] Hermiona była p...   07.04.2006 22:19
Ajihad   Wreszcie nowy part! Określę go jednym zdaniem ...   08.04.2006 11:39
Dragona   No i oto chodzi ten rozdzial wyszedl ci swietnie :...   09.04.2006 15:38
Michal   Kiedy bedzie dalszy ciąg... juz od 18dni nic niema...   25.04.2006 16:40
Carmen Black   Rozdział 29 Powroty bolą najbardziej Mary siedzi...   26.04.2006 17:18
Michal   Fajne:D:D Harry śmierciożercą:] Tylko nierozumiem...   26.04.2006 18:32
Carmen Black   Gwałt był iluzją. Mroczny Znak był jedynie chronio...   26.04.2006 18:55
Michal   Aaa dobra teraz czaje:] Dzięki:D:D Jak skonczysz ...   26.04.2006 20:17
Carmen Black   [b]Rozdział 30 Nie zrywaj… Harry pakował ku...   01.05.2006 19:25
nosferatu   nie tylko nie :cry: to...to mój ulubiony ff napisz...   03.05.2006 16:16
Ajihad   Nie! Tylko nie to! Ten napis"koniec...   03.05.2006 21:58
Moongirl   a bedzie jakis dalszy ciąg? w nowym ff?   12.05.2006 16:17
Hawtagai   Jestem pod wrażeniem tego ff :) mam nadzieje,że t...   12.05.2006 16:46
Carmen Black   Nie, nie koniec   12.05.2006 20:08
Kedos   To nie moze byc koniec bo gdzie cala bitwa ;P Nooo...   12.05.2006 23:23
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 13.05.2024 17:55