Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]

Carmen Black
post 16.04.2005 22:45
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




Pierwszy raz publikuję coś własnego na tym forum. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałi. Na razie tylko jeden rozdział. Jeśli będzie się podobać to będą kolejne.

ROZDZIAŁ 1

NIESPODZIEWANY WYJAZD


Wszyscy mieszkańcy domu przy Privet Drive numer 4 spali kamiennym snem. Wszyscy, poza jednym chłopcem. Harry Potter bał się zasnąć, bo noc w noc dręczyły go koszmary. Tego lata, zaledwie kilka tygodni temu zmarł jego ojciec chrzestny- Syriusz Black. Dla Chłopca, Który Przeżył była to prawdziwa tragedia. Harry przewracał się z boku na bok. Ilekroć zapadł w lekką drzemkę przed oczami widział tę samą scenę, Syriusza wpadającego za zasłonę.



W kwaterze głównej Zakonu Feniksa przy Grimmuald Place 12 trwała zażarta kłótnia pomiędzy Albusem Dumbledore’ m a Severusem Snape’ m .
-Nie, Albusie. Nie zgadzam się! Zresztą jak ty to sobie wyobrażasz?!
-Ależ drogi kolego to tylko nie całe dwa miesiące.
-To aż dwa miesiące.
-Severusie przykro mi, ale nie masz wyjścia. Harry’ emu podasz eliksir wieloosobowy, więc nawet jeśli ktoś by do ciebie przyszedł w odwiedziny to nikt go nie pozna.
-Dyrektorze- widać było, że czarnowłosy mężczyzna jest na straconej pozycji, jednak chwytał się każdej możliwości obrony- nie sądzę, żeby Potter był zadowolony możliwością spędzenia ze mną ponad sześciu tygodni. Poza tym ta dziewczyna… nawet jej nie znamy!
-Chciałeś powiedzieć, że to ty jej nie znasz.
-Ale…
-Żadnego „ale”- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Alastorze, jutro z samego rana pójdziesz po Harry’ ego i odprowadzisz go do Snape Manor.
-Dobrze. A co mam mu powiedzieć kiedy już tam będziemy?
-Severus wytłumaczy chłopakowi co trzeba.
Harry leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Były puste, a twarz przybrała wyraz kamiennej maski, której nic nie obchodzi. Już od godziny był w takim stanie. Ciągle myślał o tym dziwnym śnie. Nie był on związany bynajmniej z Voldemortem czy Syriuszem, tylko z jakąś dziewczyną. Nie pamiętał jak wyglądała, ale wiedział, że mówiła do niego. Miała obcy akcent, a jej słowa miały jakieś takie melodyjne brzmienie i układały się w zdanie: „Nim rok minie, poznasz swoje przeznaczenie”. Nie dawało to chłopakowi
spokoju i zaprzątało jego myśli. Co to miało znaczyć? Jakie przeznaczenie? O ile dobrze pamiętam to moim przeznaczeniem jest walka z Czarnym Panem- pomyślał.- No tak później będę ofiarą albo mordercą. Ciekawa perspektywa.
Z ponurych rozmyślań dotyczących jego przyszłości wyrwał go trzask towarzyszący aportacji. Młody Potter chwycił różdżkę i z bijącym sercem zbiegł na dół do kuchni. Zobaczył tam Szalonookiego, który zawzięcie tłumaczył coś wujowi Vernonowi i ciotce Petuni. Gdy tylko zauważył Harry’ ego zwrócił się do niego:
-Witaj chłopcze. Pakuj się zaraz musimy się stąd zbierać.
-Dzień dobry. Skąd mam mieć pewność, że jest pan prawdziwym Moody’ m?- zapytał podejrzliwie chłopak.- Nikt mi nie napisał, że dziś mam stąd wyjechać.
-Decyzja została podjęta dziś w nocy. Nie chcieliśmy wysyłać sowy w obawie,
że mogłaby zostać przechwycona. Dumbledore spodziewał się twojej reakcji,
dlatego kazał ci przekazać ten list.Harry niepewnie wziął list do ręki. Spodziewał się, że może to być świstoklik, który zabierze go prosto do Sami- Wiecie- Kogo. Nic takiego jednak się nie stało. Potter rozwinął pergamin i zaczął czytać:

Drogi Harry!
Zapewne zastanawiasz się dlaczego nikt nie napisał do Ciebie w sprawie twojego wyjazdu. Otóż nie chcemy, aby sowa wpadła w niepowołane ręce. Alastor zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Niestety nie będzie to Kwatera Główna, gdyż jak mniemam z tym miejscem wiążą się zbyt bolesne wspomnienia. Wszystkiego dowiesz się po dotarciu do celu. Chcę też powiedzieć, że nie możesz wysyłać listów do swoich przyjaciół, gdyż wiąże się to z wielkim ryzykiem. Oczywiście będziesz mógł się z nimi kontaktować, ale nie zdradzaj im swojego miejsca pobytu. Listy przekazywał będziesz członkowi Zakonu, a on dostarczy je do adresatów.
Z poważaniem

Albus Dumbledore

PS.
Słuchaj osoby, u której przez najbliższe kilka tygodni będziesz mieszkać.

Harry jak zahipnotyzowany wpatrywał się w list. Wydawał się być autentyczny, ale… No tak, zawsze jest jakieś „ale”. Zgadzał się w stu procentach, że z domem przy Grimmuald Place 12 wiąże się dużo wspomnień, ale miał też nadzieję, że
spotka się z Ronem i Hermioną, a z tego co przeczytał jasno wynikało, że nie. Poza tym gdzie chcą go umieścić?
-Chłopcze, dobrze się czujesz?- zapytał Moody, bacznie przyglądając się chłopakowi.
-Tak…- odparł niezbyt przytomnie Harry.- To gdzie mnie pan zabierze?
-Nie mogę ci powiedzieć. Idź się spakować. Nie mamy za dużo czasu. Harry poszedł do swojego pokoju i zaczął wrzucać do kufra wszystko co miał pod ręką. Na dnie wylądowały jakieś ubrania, na nich książki, pergaminy i pióra. Najwięcej namęczył się przy wkładaniu Błyskawicy, ale i z tym szybko się uporał. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając czy wszystko zapakował. Wziął kufer i klatkę z Hedwigą, po czym wszystko zniósł do kuchni.
Szalonooki wyciągnął z kieszeni swojej szaty coś co wyglądało jak gwizdek. Swistoklik- pomyślał Harry.
-Daj kufer. Wiesz jak z tego korzystać?- zapytał były auror.
-Tak. To do zobaczenia w następne wakacje- rzucił w
stronę wciąż oniemiałej rodziny.
-To na trzy.
1…2…2!
Złapali gwizdek. Harry poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Oderwali się od ziemi i znikli.

Ten post był edytowany przez estiej: 06.07.2006 14:19


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Carmen Black
post 14.03.2006 00:18
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




ROZDZIAŁ 26
Przekleństwo


Nienawidził żyć w niepewności. Nienawidził, kiedy nie mówiono mu pełnej prawdy. Ale jeszcze bardziej nienawidził, kiedy go okłamywano. Wiele dałby, aby poznać treść tej wampirzej przepowiedni, o której napisał mu Mistrz. Jednak do tej pory z Louisa nie udało mu się nic wydusić, chociaż mężczyzna szkolę odwiedzał nadzwyczaj często.
Przeciągnął się i odłożył na stolik trzymaną w rękach książkę. Traktowała o eliksirach, ale była napisana prostym i przystępnym językiem. Nie miała w sobie ani odrobiny fachowego bełkotu, jakim raczyły go szkolne podręczniki i co najważniejsze była wyjątkowo ciekawa.
Hermiona próbowała zajrzeć chłopakowi przez ramię, lub chociażby odczytać tytuł. Zdziwiła się, kiedy w końcu udało jej się dojrzeć wytłaczane litery. „Omnium artium mediciuna nobilissima est*”. Wiedziała, że jest to łacina, ale nie potrafiła powiedzieć, co oznacza to sformułowanie.
- Co to znaczy? – zapytała Harry’ ego.
- Medycyna jest najszlachetniejszą z nauk – mruknął pod nosem.
Dziewczyna zakrztusiła się. Chłopak klepnął ją po plecach. Kiedy odzyskała oddech spojrzała na niego ze zdziwieniem. Słyszała o tej książce. Pani Pince kilka razy narzekała, że powinna ją mieć w swoim księgozbiorze, ale niestety, manuskrypt był w prywatnej kolekcji jakiegoś wpływowego czarodzieja. Nie to było jednak najciekawsze. Najbardziej kontrowersyjna wydawała się wiadomość, że nikt nie wiedział kim ten szczęściarz był.
Potter roześmiał się widząc wzrok nastolatki i słusznie domyślając się, co też chodziło jej po głowie. Pokręcił z rozbawieniem głową.
- Nie Hermiono, ta książka nie jest moja. Ja ją jedynie pożyczyłem. I nie, nie mogę ci powiedzieć od kogo.
- Od Black?
Parsknął śmiechem. Od Carmen mógłby co najwyżej pożyczyć podręcznik nekromancji, a i to niekoniecznie. Młoda czarownica lubiła, co prawda książki, ale rzadko miała je na własność. Pytana o to zawsze twierdziła, że gdyby chciała zamieszkać w bibliotece, to już dawno by się do niej przeniosła.
- Nie, nie od niej. Zresztą ona do uzdrowicielstwa ma, tak jak ty do osiągania najgorszych wyników w historii szkoły.
Uchylił się przed lecącą w jego stronę poduszką. Dziewczyna chwyciła kolejną poduchę i wzięła delikatny zamach. W ostatniej chwili powstrzymała się przed rzuceniem jej. Zachichotała pod nosem.
- To Black rzeczywiście ma daleko do zostania Uzdrowicielką. A tak właściwie, to kim ona chce być? Chodzi chyba na wszystkie możliwe zajęcia, które nie mają ze sobą nawet związku.
- Mają związek. Większy lub mniejszy, ale mają. Właściwie nie wiem kim chce zostać Carmen. Kiedyś mówiła coś o Nekromancji, ale z nią nigdy nic nie wiadomo.
Harry nie skłamał. Nie mógłby kłamać przed Hermioną. Nie po tym, co razem przeszli przez ostatnie kilka lat. Z resztą w tym roku i tak musiał zataić przed nią bardzo dużo informacji.
Portret grubej damy otworzył się i do środka weszło kilkunastu Gryfonów z Ronem na czele. Harry pomyślał, że chyba po raz pierwszy szkoła będzie tak bardzo czysta. Spojrzał na pannę Granger. Nastolatka uśmiechnęła się, kiedy dotarło do niej o czym mógł myśleć Harry. Po raz pierwszy to nie on dostał szlaban za bójkę ze Ślizgonami.
Kilka dni temu grupka mieszkańców Domu Węża, głównie piątego i szóstego roku, postanowiła urządzić sobie wyścigi na miotłach. Pech chciał, że jeden z piątorocznych z rozpędu wpadł na Rona. Zaskoczony chłopak szybko wyciągnął różdżkę i strzelił w delikwenta pierwszym zaklęciem, jakie przyszło mu do głowy. Była to klątwa powodująca wyrastanie węży na głowie, których nijak nie dało się usunąć. Na szczęście węże były tylko małymi i cieniutkimi padalcami, więc nikomu nic się nie stało.
Zgorszeni całym zajściem Ślizgoni podążyli na pomoc swojemu przyjacielowi. Gryfoni również wystawili swoją małą armię i zaczęli walczyć u boku Rona. Początkowa bitwa szybko przerodziła się w regularną walkę. Pani Pomfrey nie wypuściła poszkodowanych ze swojego królestwa przez całe dwa dni. Dopiero potem nauczyciele zaczęli hojnie rozdawać szlabany.
Waesley z westchnieniem ulgi opadł na najbliższy fotel. Jego zazwyczaj roześmiana twarz była teraz ściągnięta w grymasie złości. Z irytacją spojrzał na tłoczących się w pobliżu uczniów. Szybko opuścili Pokój Wspólny. Rudzielec przeniósł wzrok na Harry’ ego. Wbił w niego oczy pełne tłumionych emocji.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że usłyszałeś przepowiednię? Nie musiałeś mówić, co w niej było. Wystarczyło powiedzieć, że ją usłyszałeś.
- Bo na pewno nie chciałbyś żyć ze świadomością, że twój przyjaciel jest skazany na bycie mordercą lub ofiarą – mruknął nie patrząc nikomu w oczy. – Jeśli chcecie ją usłyszeć, to dobrze, chyba macie prawo wiedzieć, co mnie czeka, ale nie tutaj. Chodźcie do Pokoju Życzeń.
Wstał i nie czekając na przyjaciół opuścił wieżę. Wiedział, że prędzej czy później jego przyjaciele zaczną coś podejrzewać. Nie sądził jednak, że to Ron, jako pierwszy dowie się o przepowiedni. W zamyśleniu potarł brodę. Wolałby przygotować się na tą rozmowę. Zaklął w myślach. Miał przecież cały rok na przemyślenie tej kwestii.
Doszedł na miejsce. Rozejrzał się na boki. Korytarz był całkowicie pusty. Potrzebował miejsca, w którym dałoby się prowadzić poważne rozmowy, ale bez wprowadzania niepotrzebnego zdenerwowania. Najlepszy byłby zwykły salon z kominkiem. Przeszedł trzy razy pod ścianą.

***

Hermiona ze zdziwieniem malującym się na twarzy popatrzyła na swojego chłopaka. Czyżby wystarczyło, żeby Ron zadał to pytanie? A może chodziło o to, że Harry nie miał do niej zaufania? Odrzuciła ostatnią możliwość. Może po prostu Harry musiał dorosnąć do tej decyzji?
Wstali w tym samym momencie. Jakby czytając sobie w myślach pobiegli do Pokoju Życzeń.
Harry siedział na podłodze oparty o kanapę. W ręku trzymał kremowe piwo. Niewidzącym wzrokiem wpatrywał się w ogień płonący w kominku. Ron miał wrażenie, że jego przyjaciel w ogóle nie usłyszał, że weszli do pomieszczenia, ale nic bardziej mylnego. Chłopak uważnie wsłuchiwał się w ich kroki.
- Carmen, możesz wyjść. Ta rozmowa nie będzie cię dotyczyć – mruknął.
Dziewczyna roześmiała się i ściągnęła z siebie zaklęcie kameleona. Skierowała się w stronę drzwi.
- Nie powiedz za dużo – powiedziała. – Możesz ściągnąć na nich kłopoty.
Skinął głową.
Dziewczyna tanecznym krokiem opuściła pomieszczenie. Zatrzymała się na korytarzu i czujnie rozglądając na boki wyciągnęła różdżkę. Nakreśliła nią skomplikowany wzór, cały czas mamrocząc pod nosem. Uśmiechnęła się szeroko i podążyła w stronę lochów. Teraz miała pewność, że nikt, nawet z pomocą ogara nie wytropi trójki Gryfonów i, co najważniejsze nikt ich nie podsłucha.
Harry wstał i kilka razy obszedł pokój dookoła. Zatrzymał się na środku i machnął różdżką, wykrzykując inkantację. Ciągle nie mógł opanować tego zaklęcia, tak, jak należało. Mógł jedynie mieć nadzieję, że Carmen odpowiednio zabezpieczyła pomieszczenie z zewnątrz.
Spojrzał w oczy swojej przyjaciółki. Musiał jej powiedzieć. Ale najpierw… Tak, to najlepsze wyjście. Mógłby zmusić ich do złożenia Niezłomnej Przysięgi, ale mijałoby się to z celem. Uśmiechnął się szeroko, ale kiedy się odezwał jego głos był spokojny i opanowany.
- Hermiono, pytałaś kiedyś, czy czegoś nie ukrywam. Wtedy powiedziałem ci, że nie jesteś jeszcze gotowa na poznanie prawdy. Muszę przyznać, że kłamałem. To ja nie dorosłem jeszcze do powiedzenia o przepowiedni. Usłyszałem ją w czerwcu w gabinecie dyrektora. Zdradzę wam jej treść, ale obiecajcie, że nikt się o tym nie dowie. Nikt nie ma prawa wiedzieć, że znam część swojego przeznaczenia.
Ron i Hermiona zgodnie pokiwali głowami. Już nie mogli doczekać się, co było w przepowiedni. Dziewczyna miała trochę sceptyczną minę, natomiast Ron był wyraźnie podekscytowany.
Harry westchnął. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić idealnie naśladując głos profesor Tralewney.
- Oto nadchodzi ten, który ma moc Pokonania Czarnego Pana… Zrodzony z Tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca… A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie On miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna… I jedne z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje… Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca… - zamilkł na kilka minut, pozwalając im przetrawić zasłyszane informacje. – Nie jestem pewien, czy dokładnie tak to brzmiało, ale ogólny sens został zachowany.
Zareagowali, tak jak się tego spodziewał. Ron zaczął krzyczeć, że to niemożliwe, żeby jego najlepszy przyjaciel miał zginąć z ręki jakiegoś potwora w ludzkiej skórze. Hermiona rozpłakała się. Dziesięć, czy piętnaście minut później zaczęła zadawać dręczące jej umysł pytania. Mnóstwo pytań. Mimo iż cały czas łykała łzy ani na moment nie odwróciła oczu od twarzy Harry’ ego. Zupełnie, jakby miała nadzieję, że chłopak za chwilę podskoczy i powie, że żartował.
Tymczasem Harry był wyjątkowo spokojny. Wreszcie jego duszę przestały zalegać problemy. Teraz mógłby z czystym sumieniem wyjść z Pokoju Życzeń i już nie przejmować się gadaniem Rona i dociekliwością Hermiony, ale wiązało się to z pewnym ryzykiem. Przyjaciele mogliby zacząć węszyć na własną rękę, a to z pewnością nie byłoby dla nich zbyt bezpieczne. Dlatego spokojnie czekał, aż minie pierwszy szok.
- Harry, czy na pewno o tobie mówi przepowiednia? – dopytywała się Hermiona.
- Nie – mruknął. Szybko pośpieszył z odpowiedzią, gdy zauważył pytające spojrzenia przyjaciół. – Jest jeszcze jeden chłopak, który spełniał warunki, Neville Longbottom, ale Gad chciał, żebym to ja był wybrańcem. – Skrzywił się po wypowiedzeniu ostatniego słowa.
Potem padło jeszcze dużo podobnych pytań. Na jedne Harry odpowiadał, inne pomijał milczeniem. Nie zdawał sobie sprawy, ale nie powiedział ani słowa o Bractwie, ani o dwóch pozostałych przepowiedniach. Nie powiedział też nic, co mogłoby ściągnąć na nich kłopoty. Po prostu suche fakty bez większego znaczenia.
Trzy godziny później wstał z fotela i podszedł do drzwi. Jeszcze raz spojrzał na zapłakaną twarz przyjaciółki. Ron już dawno temu ukrył twarz w dłoniach. Nie chciał, aby ktokolwiek widział jego łzy.
- Teraz rozumiecie już dlaczego dziwnie się zachowywałem?
Nie odpowiedzieli od razu. Hermiona pokiwała jedynie głową, ale Ron nie chciał zostawić sprawy nie rozwiązanej do końca. Wstał i z prędkością błyskawicy dobiegł do Harry’ ego. Nie dbał już o czerwone oczy i mokrą twarz. Przycisnął czarnowłosego do ściany i ze zmrużonymi oczami zapytał, czy Black wiedziała, co było w przepowiedni.
Potter ze znudzeniem w głosie stwierdził, że Carmen owszem, słyszała o przepowiedni, ale nie wiedziała, co w niej było. Zaznaczył jeszcze, żeby Ron się tak nie gorączkował z powodu tych kilku słów, bo one tak naprawdę nic nie znaczą. Odwrócił się na pięcie i odszedł zostawiając dwójkę przyjaciół samym sobie.
Waesleyowi nie spodobała się ta odpowiedź. W głosie przyjaciela wyczuł jakąś nutkę, której nie potrafił zdefiniować. Nie, nie był to fałsz, tylko coś jakby złość, tłumiona nienawiść.
- Martwię się o niego – mruknął Ron, - ale nie możemy nic dla niego zrobić.
- Musimy coś, zrobić. Przecież to nasz przyjaciel! – wykrzyknęła zbulwersowana dziewczyna. – Nie możemy go zostawić teraz samego!
- Nie rozumiesz Hermiono? On właśnie tego chce. Trzymał nas na dystans, bo chciał nas chronić. Jeżeli sługusy Sama – Wiesz – Kogo dorwałyby któreś z nas mogliby zażądać wymiany. Nasze życie za Harry’ ego.
- Myślisz, że nie chciałby podjąć ryzyka?
- Nie. Myślę, że to Dumbledore nie pozwoliłby Harry’ emu na ratowanie nas.
- Jakby Harry kiedykolwiek słuchał w tych sprawach dyrektora.

***

Od pamiętnej rozmowy minął ponad miesiąc. Ron i Hermiona zachowywali się niemal wzorowo. Od czasu do czasu rzucali Harry’ emu zaniepokojone spojrzenia, ale ogólnie rzecz ujmując nie dawali po sobie poznać, że coś wiedzą. Przynajmniej tak wydawało się Potterowi. W rzeczywistości Ron i Hermiona coraz więcej czasu siedzieli w bibliotece, zwłaszcza w dziale dotyczącym interpretacji wróżb.
Potter natomiast bardzo dużo czasu spędzał z Mary. Teraz byli już oficjalną parą, chociaż nie dostali błogosławieństwa jej rodziców. Dziewczyna prawdopodobnie w ogóle nie poinformowała ich o swoim szczęściu. Bardzo często snuli plany o tym, co będą robić po skończeniu szkoły, kiedy dorosną. Zapewne do tego czasu te plany bardzo się zmienią, ale na razie się tym nie przejmowali.
Złoty Chłopiec doskonale się kamuflował, ale Pablo i tak wiedział, że coś jest nie tak. Jednak ostatnio miał mało czasu na rozmowę z Gryfonem. Wszyscy uczniowie przygotowywali się do egzaminów końcoworocznych, które miały odbyć się już za tydzień. Próbował nawet delikatnie inwigilować umysł chłopaka, ale ten zaciekle się bronił, więc Sangre po kilku nieudanych próbach dał sobie spokój. Był pewien, że musi porozmawiać z Harrym. Udało, mu się go złapać dopiero po środowych eliksirach.
- Coś się stało? – zapytał, gdy znaleźli się w miejscu, gdzie nikt nie mógł ich podsłuchać.
Harry spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem.
- Nie, czemu miałoby?
- Dziwnie się zachowujesz.
- To nie powód – zauważył czarnowłosy chłopak.
Zaklął w myślach. Przed przyjaciółmi było ciężko udawać, a jeszcze trudniej grać swoją rolę. Nie potrafił wybrnąć z tej sytuacji. Wiedział, że Pablo prędzej czy później zorientuje się, co jest nie tak.
- Więc? Powiesz o co chodzi? – Sangre nie dawał za wygraną.
- To już początek czerwca – mruknął Harry. – Riddle ciągle nie dał o sobie nawet znać. To do niego nie podobne.
- Myślisz, że wymyśli coś okropnego?
- Ja to wiem.
Na tym rozmowa się skończyła. Pablo jeszcze przez chwilę stał w miejscu i patrzył za odchodzącym Gryfonem. Harry miał rację. Gad zgotuje im prawdziwą niespodziankę. Taką, której z pewnością się nie spodziewają.

***

Voldemort popatrzył na swoje sługi w milczeniu. W tym tygodniu miał przyjąć w swoje szeregi kilku nowych członków. Samo wytatuowanie tej piątki dzieciaków nie stanowiło problemu. Problemem był natomiast sprawdzian ich umiejętności, zwany próbą lojalności. Dla każdego kandydata na śmierciożercę potrzebny był jeden mugol, tudzież mugolka. Tylko skąd tylu ich nabrać bez wzbudzania podejrzeń?
Oczywiście można by przejść się po ulicach Londynu i wyłapać dowolną ilość bezdomnych, ale to byłoby zbyt proste. Zwykły człowiek ulicy, zabiedzony, głodny i chory nie wytrzymałby nawet jednej serii tortur. A oni potrzebowali osobników zdrowych i silnych. Wcale nie musieli być bogaci. Mogli być biedni, byleby byli silni. Uśmiechnął się szeroko. Chyba dowiedział się gdzie znaleźć takich ludzi. Była ich co prawda tylko trójka, ale może im się poszczęści i będą mieć gości?
- Nott, Avery, Malfoy, Lestrange pójdziecie na Privet Drive numer cztery. To w Little Whinging w Surrey. Mam nadzieję, że chociaż tego nie spapracie. Prawdopodobnie mieszka tam trójka mugoli, ale możliwe, że będą mieć gości. Wtedy weźmiecie tylko czwórkę, a resztę zabijecie. Czy to jasne?
Pokiwali głowami. Czarnemu Panu nie wolno się było sprzeciwiać. Jeśli czegoś chciał, to tak miało być.
- Panie – odezwała się drżącym głosem Bellatrix, - czy masz jakieś specjalne życzenia, co do osób, które mamy przyprowadzić, czy jest ci to obojętne?
Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać milczał przez chwilę. Nie rzucił Cruciatusa tylko dlatego, że to Bellatrix zadała pytanie. Tylko ona mogła zadawać pytania bez obawy o własne życie. Ona i Bezimienna. Dwie kobiety, a mimo wszystko tak od siebie różne. Jedna była wierną fanatyczką, o której wiedział nawet więcej niżby chciał. Druga była dla niego zagadką bez rozwiązania.
- Chodzi mi o konkretnych ludzi. Gruby mężczyzna, ma krótkie blond włosy i małe oczka. Jego syn wygląda jak skrzyżowanie małej orki i świni, bardzo prawdopodobne jest, że jest w jakiejś szkole, ale może uda wam się go dopaść. I jeszcze kobieta. Strasznie chuda i koścista, ma bardzo długą szyję. Ostatnią osobę pozostawiam waszej inwencji twórczej. Idźcie już.
Skłonili się nisko dotykając nosami podłogi. Później wyszli z dworku i aportowali się.
Czarny Pan spojrzał na pozostałe postacie. Została ich tylko szóstka. Nie było Snape’ a, ale jego nawet nie wzywał. Mistrz Eliksirów miał się zjawić dopiero jutro. Z eliksirem na porost włosów dla Lucjusza.
- Wy przygotujecie jedną z cel – mruknął w stronę Śmierciożerców. – Nie obchodzi mnie, którą wybierzecie. Ma być wyjątkowo przytulna – zaakcentował ostatnie słowo.
Nagini zasyczała.
- O tak moja droga – odezwał się Lord, gdy tylko drzwi zamknęły się za ostatnimi sługami. – Już niedługo będziemy gościć w naszych progach wyjątkową osobę…

***

Czwórka Śmierciożerców wylądowała na ulicy pełnej jednakowych domków. Idealnie równo przycięte trawniki aż raziły swoją dokładnością i symetrią. Żaden śmieć nie miał prawa leżeć poza koszem. Nawet kwiatki były posadzone jakby od linijki.
Malfoy skrzywił się mimowolnie. Był perfekcjonistą w każdym calu, ale nawet u niego taki widok wywołał zdegustowanie. On preferował pozorny nieład panujący w ogrodzie.
Bellatrix rozejrzała się dookoła. Spośród tego kiczowatego porządku wyraźnie wyróżniało się jedno podwórko. Wyjątkowo czyste i zadbane. Na żwirowym podjeździe stał czerwony, wypucowany na błysk samochód. Na drzwiach błyszczała złota czwórka.
- To tutaj – mruknęła kobieta. – Zajrzyjcie przez okna. Musimy wiedzieć, ile osób jest w środku.
Stanęła nieopodal wejścia. Z mściwą satysfakcją złamała kilka kwiatów. Nienawidziła mugoli z całego serca, chociaż niektórzy panowie byli doprawdy bardzo wysportowani, zwłaszcza w łóżku. Niestety każdy jej kochanek lądował dwa metry pod ziemią.
Rekonesans poszedł nadzwyczaj pomyślnie. W środku była tylko piątka ludzi, w tym poszukiwana trójka. Bellatrix myślała przez kilka minut. Stara kobieta, czy młoda dziewczyna? Nastolatka była zdecydowanie ciekawszym materiałem do „badań”.
Ustawili się w szyku bojowym. Bella i Lucjusz kulturalnie zapukali do drzwi. Dwie minuty później otworzył im wyjątkowo gruby chłopak. Lestrange uśmiechnęła się paskudnie.
- Drętwota!
Weszli do środka. Błysnęło zielone światło. Zdeportowali się z czwórką mugoli. Spokojnie mogli powiedzieć, że akcja powiodła się w stu procentach.

***

Tonks zaklęła siarczyście. Wstała z krzesła i podbiegła do kominka.
- Gabinet dyrektora Hogwartu! – wykrzyknęła. Po raz pierwszy zauważyła, jak wolno nawiązuje się połączenia za pomocą proszku Fiuu.
- Słucham cię Tonks – Dumbledore uśmiechał się dobrotliwie. Uśmiech zamarł na jego ustach, gdy zauważył wzrok Aurorki.
- Był atak na Privet Drive cztery. Jedna osoba nie żyje. Nie wiem kto. Muszę kończyć, bo właśnie się zbieramy. Musimy powstrzymać hieny* zanim wywęszą, że to tam mieszkał Harry.
Szybko pobiegła w stronę głównej sali. Czekali już na nią inni. Jeszcze tylko wysłuchali rozkazów i pobiegli w stronę portalu.
Kiedy dotarli na miejsce nie zauważyli niczego podejrzanego. Powoli zbliżyli się do domu z numerem czwartym. Drzwi były szeroko otwarte, w środku paliło się światło. Było bardzo cicho. Właściwie, gdyby nie doskonale wyczuwalna Czarna Magia można by uznać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Nimfadora przeszła do kuchni. Jak zwykle była ona wyjątkowo czysta. Nawet najmniejszy paproch nie zaśmiecał podłogi, czy sprzętów. Weszła do salonu. Wciągnęła powietrze, wstrzymała oddech.
Na kanapie z rozłożonymi rękami leżały zwłoki pani Figg. Podeszła do niej i dotknęła jej martwego ciała. Było jeszcze ciepłe. Zawołała swoich towarzyszy.
- To Arabella Figg – oświadczyła. – Przyczyną śmierci była Avada. Porwane zostały co najmniej trzy osoby. Idźcie do sąsiadów, może coś widzieli. Ruszać się!
Wszyscy, pominąwszy najstarszego stopniem Aurora wyszli na ulicę. Mężczyzna spojrzał na swoją podwładną ze zdziwieniem. Do tej pory bardzo rzadko wydawała polecenia, a jeszcze rzadziej podnosiła głos.
- Skąd wiesz, że porwane zostały trzy osoby?
- Ostatnimi czasy byłam tutaj dość częstym gościem. Tutaj mieszkali krewni Harry’ ego.
- Pottera? – chciał się upewnić.
- Tak. Petunia, jego ciotka, siostra jego matki. Vernon, mąż Petuni i Dudley ich syn.
- Powiesz chłopakowi?
- Sam się dowie. I to prędzej niż nam się wydaje.
- Jeśli nie uda nam się odbić tych ludzi, Potter będzie chciał zemsty. Będziemy mieć przechlapane.
- Nie sądzę. Harry nigdy nie był z Dursleyami w dobrych stosunkach. Ale tak, będzie chciał zemsty. Na Czarnym Panu, a wtedy lepiej, żeby Gad trzymał się z daleka.
Dalszą konwersację przerwało pojawienie się Jolsey. Zadyszana dziewczyna wbiegła do pomieszczenia. Z trudem udało jej się zatrzymać przed przełożonymi. Powiedziała, że jedna osoba, kobieta mieszkająca naprzeciwko widziała dziwnie ubranych ludzi. Dowódca kiwnął głową i wyszedł za swoją podwładną.
Tonks jeszcze przez chwilę patrzyła w martwe oczy Arabelli. Z kieszeni szaty wyciągnęła lusterko dwukierunkowe.
- Dyrektorze, wiem już, kto nie żyje. To pani Figg. Dursleyowie zostali porwani.
Przez chwilę słuchała odpowiedzi. W końcu rozłączyła się i wyszła na zewnątrz. Wychodząc spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Dochodziła dwudziesta pierwsza. Jeszcze tylko godzina i będzie mogła wrócić do domu i zająć się Billym.

***

W kuchni Kwatery Głównej Zakonu Feniksa trwało zebranie nadzwyczajne. Wszyscy zostali już poinformowani o porwaniu rodziny Harry’ ego i teraz czekano na przybycie dwóch brakujących osób.
Molly Waesley siedziała bez ruchu niczym posąg i z kamienną twarzą wpatrywała się w drzwi. Nie, nigdy nie przepadała za Dursleyami, ale jakoś nie mogła znieść myśli, że Harry zostałby na tym świecie zupełnie sam. Oczywiście miałby jeszcze ich, Zakonników, ale nie miałby żadnej żyjącej rodziny. Poza tym, dlaczego ich nie ochronili, skoro Snape szpiegował? Przecież na pewno coś obiło mu się o uszy.
- Przyszli – odezwał się Moody. – Chyba się pokłócili.
Molly szybko wstała ze swojego miejsca i zakręciła się koło kuchni. Po chwili po pomieszczeniu roznosił się przyjemny aromat herbaty.
Dyrektor powolnym krokiem przeszedł przez drzwi. Kilka metrów za nim, z miną skazańca prowadzonego na szafot szedł Mistrz Eliksirów. Severus zajął swoje stałe miejsce, starając się przy tym nikomu nie patrzeć w oczy. Albus stanął przy jednym z końców stołu i potoczył zmęczonym wzrokiem po zgromadzonych.
- Severus twierdzi, że o niczym nie wiedział – od razu przeszedł do sedna sprawy. – Przypuszczamy, że państwo Dursley przetrzymywani są w Wężowym Grodzie, lub w Cienistym Dworze. W jednym z tych dwóch miejsc następuje inicjacja młodych Śmierciożerców.
- Na niewiele nam się to zdaje – mruknął najstarszy syn Waesleyów. – I tak nie wiemy, gdzie są kryjówki Riddle’ a.
Albus smutno pokiwał głową. Prawda była taka, że mogli wiedzieć, gdzie ktoś jest przetrzymywany, ale nie mogli go odbić. Z tej prostej przyczyny, że nie wiedzieli, gdzie ukryte są dwory Toma.
- Severusie, na czym dokładnie polega test lojalności? – zapytał Arthur.
Mistrz Eliksirów zamknął oczy. Nie chciał sobie tego przypominać. Niestety członkowie Zakonu Feniksa mieli prawo wiedzieć takie rzeczy.
- Chodzi o sprawdzenie umiejętności kandydata. Głównie jego siły charakteru. Będą torturować mugoli, a na końcu ich zabiją.
- To wszystko?
- Och, nie. To dopiero początek. Później trzeba wykazać się w swojej dziedzinie. Eliksiry, Czarna Magia, Zaklęcia Ochronne, Walka, czasami Legilimencja.
Na kilkanaście minut zapanowało milczenie.
- Więc? Co zrobimy? – niechciane pytanie zadała Tonks.
- Czekamy, aż Czarny Pan mnie wezwie, co może nastąpić równie dobrze za godzinę, jak i za dwa dni.

***

Voldemort zamoczył pióro w atramencie i zaczął pisać. Dwie minuty później zmiął kartkę i spopielił ją zaklęciem. Już od godziny próbował napisać list do „gościa numer jeden”, ale wszystko, co do tej pory udało mu się przelać na papier okazało się zbyt… słabe?, pełne patosu?
Wstał od stołu i przeszedł do lochów. Musiał załatwić sprawę inaczej. Naciągnął na głowę kaptur, tak, żeby dokładnie zakrywał jego twarz. Nie chciał już teraz przestraszyć swoich gości. Chyba rzeczywiście powinien już pomyśleć o zmianie wizerunku.
Machnął różdżką, niwelując działanie zaklęć zamykających. Tak jak się spodziewał czwórka mugoli ciągle była nieprzytomna. Może to i lepiej? Będą sprawiać mniej kłopotów. Podszedł do starszej kobiety. Uciął jej pukiel włosów.
Wrócił na górę i zaklęciem trwałego przylepca przymocował je do kartki papieru. Uśmiechnął się paskudnie. To było genialne w swej prostocie. Jeszcze tylko mały Mroczny Znak w rogu kartki, zamaszysty podpis, który tylko kilka osób będzie w stanie odszyfrować i gotowe. Przywołał do siebie czarną sowę. Do jej nóżki przywiązał kopertę i wypuścił ptaka w mroki nocy. Jutro rano przesyłka powinna dotrzeć na miejsce.

***

Była niedziela i Harry siedział przy stole Gryfonów. Coś kazało mu wstać wcześniej i przyjść do Wielkiej Sali. Jakieś dziwne przeczucie, którego nie potrafił zidentyfikować. Być może niektórzy nazwaliby to intuicją.
Zamieszał owsiankę i skrzywił się mimowolnie. Była godzina siódma i żaden uczeń jeszcze nie wstał. Nawet nauczycieli było mało. Nic dziwnego, skoro każdy chciał się zrelaksować.
Usłyszał szelest skrzydeł. Podniósł głowę, ale niczego nie zauważył. Wzruszył ramionami i wrócił do konsumowania swojego skromnego posiłku.
Poczuł delikatne uszczypnięcie w mały palec lewej ręki. Podniósł wzrok. Siedziała przed nim najpiękniejsza sowa, jaką w życiu widział. Jej czarne, delikatne piórka lśniły w świetle słońca. Wyciągnęła przed siebie nóżkę, domagając się odebrania przesyłki. Chłopak odwiązał kopertę i pozwolił sówce napić się i zregenerować siły po podróży. Tego, że nie jest ona szkolną sową był całkowicie pewien.
Uważnie obejrzał kopertę z każdej strony. Na pozór nie było w niej niczego anormalnego. Ot, zwykła kartka papieru, ale Harry miał wrażenie, że ona żyje. Wyciągnął różdżkę i kilka razy machnął nią nad przesyłką. Zaklęcie nie wyczuło żadnego podstępu. Nieco uspokojony powoli otworzył list.
W środku była tylko jedna kartka. Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mu się w oczy były włosy. Brązowe włosy konkretniej. I Mroczny Znak w rogu kartki.

Potter!
Zapewne domyślasz się, do kogo należą te cudnej jakości włosy? Jeśli nie to trudno, ale powiem ci, że są one własnością ostatniej przedstawicielki Evansów. Teraz już wiesz?
Skoro dowiedziałeś się, kogo przyszło mi gościć w swoich progach, to zapewne domyślasz się również, że chciałbym tu widzieć również ciebie. Wtedy rodzinka byłaby w komplecie.
Masz piętnaście minut na podjęcie decyzji. List jest świstoklikiem, jakbyś nie wiedział i niestety tylko ja mogę go odkleić od twojej ręki. I, na Wielkiego Salazara, postaraj się nie wygadać nikomu.
Sam – Wiesz – Kto.

Harry zamrugał kilka razy. To przestawało być śmieszne. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Zostało dwanaście minut. Spróbował odkleić od siebie list, ale niestety nie udało mu się to. Zaklął szpetnie. Dał się podejść jak jakieś dziecko, które nie wie, że życie jest złe i okrutne.
Przez pięć minut próbował uwolnić się od felernego listu, ale jego wysiłki spełzły na niczym. Zdenerwowany wstał od stołu i potrącając mijających go uczniów pobiegł na siódme piętro. Zatrzymał się przed obrazem smoczej wiedźmy i wypowiedział hasło. Stanął na środku salonu i rozejrzał się gorączkowo. Wiedział, że gdzieś tutaj były awaryjne świstokliki. Skoro nie mógł uciec od Riddle’ a, to chociaż spróbuje wydostać stamtąd Dursleyów. Podniósł różdżkę i wykrzyknął zaklęcie. Przez chwilę nic się nie działo, ale w końcu dotarły do niego cztery świstokliki. Schował chusteczki do kieszeni. To były jego bilety do wolności, więc nikt nie powinien ich znaleźć.
Zostały mu jeszcze trzy minuty. Musiał dać znać swoim znajomym, gdzie się wybrał. Nie starczyłoby mu czasu, na napisanie listu, ale gdyby tak posłużyć się Mrocznym Znakiem i podpisać go własnym nazwiskiem? Tak, to był dobry pomysł.
- Morsmordre! – wykrzyknął.
Znak wyczarowany przez chłopaka był wyjątkowo jasny i koślawy, ale z całą pewnością nie dało się go przeoczyć. Szybko zaczął machać różdżką układając pod nim napis zawierający jego imię i krótką informację, o przyczynach jego natychmiastowego zniknięcia. Miał tylko nadzieję, że Smoki zorientują się o co mu chodzi.
Skrzywił się, kiedy poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Jego ostatnią przytomną myślą było, że jego życie to prawdziwy horror, przekleństwo.
_____________________
* Omnium artium mediciuna nobilissima est” – Medycyna jest najszlachetniejszą z nauk.
* hieny – dziennikarze, ludzie z „Proroka” i innych magicznych gazet, a także Radia Czarodziejów.


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Carmen Black   Harry Potter I Bractwo Smoka [zak]   16.04.2005 22:45
KaFeCkO  
QUOTE   17.04.2005 19:03
Carmen Black   ROZDZIAŁ 2 „CZUŁE” POWITANIE ...   17.04.2005 21:32
Weasley   a bedzie rozdział 3?!   18.04.2005 16:46
Magya   Mam mieszane uczucia i z krytyką wstrzymam się do ...   18.04.2005 19:12
Carmen Black   ROZDZIAŁ 3 WYJAŚNIENIA Harry zamr...   18.04.2005 22:05
Carmen Black   CZwarty jest dłuższy... ROZDZIAŁ 4 Ważne rozmowy...   21.04.2005 18:31
Mariah Hiwatarii   Bardzo fajne opowiadanie !!! Podziwiam...   03.05.2005 11:57
Moonchild   hmmm.. no to zacznijmy od początku 1 rozdział to...   03.05.2005 12:35
Carmen Black   Do Moonchild!! 1) Piszę w "wordzie...   03.05.2005 14:30
Moonchild   Dobra Snake zamiast Snape to jeszcze moge zrozumie...   03.05.2005 14:39
Carmen Black   A więc tak: to jest kolejny rozdział. Ma niecałe 1...   04.05.2005 00:27
Moonchild   Całkiem fajne :) Pojawiło się troche więcej opisów...   08.05.2005 11:29
Forhir   Swietne! Czekam z niecierpliwoscia na kolejne ...   08.05.2005 12:03
Ewelka   Przecyztałam dopiero trzy pierwsze odcinki ale...   08.05.2005 19:08
raven11   Super! :D czekam na następne jest świetne mam ...   19.05.2005 19:21
Martuś_gryffindor   fajnie fajnie,ale dla mnie to troszke za duzo opis...   28.05.2005 13:14
Carmen Black   Rozdział 6 już jest. Jeśli jego konwencja wam się ...   29.05.2005 18:03
Moonchild   No wreszcie dałaś kolejną część. I to całkiem ciek...   29.05.2005 19:52
Carmen Black   No cóż. Może trochę wyjaśnię. W liście owszem nie ...   02.06.2005 21:05
Carmen Black   ROZDZIAŁ 7 NOWI Zgiełk. Hałas. Śmiech. Krzyki. J...   02.06.2005 21:09
Moonchild   Początek średnio mi się podobał, ale dalej się roz...   02.06.2005 21:46
Carmen Black   No cóż. Błędy są. Rozdział nie jest zbyt ciekawy, ...   20.06.2005 16:06
Moonchild   Dawno tu nie zaglądałam. Nawet nie zauważyłam, że ...   10.07.2005 22:46
Carmen Black   Jeśli są błędy - przepraszam. Nie jest to jednak m...   14.07.2005 22:49
Avadakedaver   Grtuluję Ci! napisałaś już prawie całą książkę...   04.02.2006 21:14
Natalia   Podoba Mi Się Nie Znalazłam Żadnych Błędów Może D...   15.07.2005 13:32
Vanillivi d'Azurro   Czytałam już wcześniej ten ff na blogu. Szczerze m...   13.09.2005 21:48
Carmen Black   Ja, ja przepraszam. Wiem, że niektórym to się nie ...   14.09.2005 17:04
Carmen Black   Sory, to jest ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. ...   14.09.2005 17:24
Tomak   Przeczytałem opowiadanko i stwierdzam ze jest napr...   14.09.2005 18:47
Carmen Black   Na żywca, na żywca. Jestem mistrzem improwizacj...   14.09.2005 19:36
Mroczny Wiatr   :blush: Cóż szkoda, że dopiero jutro. Szkoda, że ...   14.09.2005 23:14
Carmen Black   Rok temu, że się tak wyrażę nie miałam jeszcze ...   15.09.2005 15:04
Carmen Black   Obiecany rozdział jedenasty właśnie wylądował. Zap...   15.09.2005 15:11
Tomak   Bombastick fajny parcik opowiadanko wciaga. Piszes...   15.09.2005 15:30
Carmen Black   Kolejne części podzielone na party najpierw ląd...   15.09.2005 15:43
Carmen Black   Jak zwykle coś mi ucina końcówkę. No, nic. Wklejam...   15.09.2005 15:30
Tomak   Dobra kapie. o sowe było by trudno a kominka w dom...   15.09.2005 16:06
Moonchild   Podoba mi się, ale miejscami troche nudnawe sie ro...   15.09.2005 16:38
Mroczny Wiatr   :blush: Doczytałem reszte u Ciebie na blogu bo co...   16.09.2005 14:14
Tomak   A mozesz podac adres bloga bo tez bym sobie chciał...   16.09.2005 14:33
Mroczny Wiatr   Carmen podała wczoraj o 15,43 http//hpibractwosmo...   16.09.2005 16:20
Tomak   Dzieki. Jezeli juz wczesniej adres był podawany to...   16.09.2005 17:33
Carmen Black   Do stu tysięcy wściekłych Hipogryfów! Na Chime...   16.09.2005 18:02
Tomak   Impervius! Mam małe pytanko. Co to za zakleci...   16.09.2005 19:56
Czarny Łowca_   Zeklęcia Impervius użyła Hermiona w tomie IV i dru...   17.09.2005 14:43
Tomak   Aha juz pamietam dzieki teraz juz sobie przypomnia...   17.09.2005 15:00
Czarny Łowca_   Faktycznie pomyłka, ale pisałem to z pamięci, a ta...   17.09.2005 17:50
moniczka   Narazie przeczytalam tylko trzy rozdzialy, bo nie ...   17.09.2005 18:23
Carmen Black   Dawno tego nie aktualizowałam. Mam sporo zaległośc...   02.02.2006 17:49
Carmen Black   Kontynuacja dwunastki Kolejne kilka tygodni były ...   02.02.2006 17:51
Carmen Black   ROZDZIAŁ 13 Biała Śmierć Lord Voldemort by...   02.02.2006 17:54
Katon   Kurde, ludzie, macie rozmach.   02.02.2006 17:56
Carmen Black   ROZDZIAŁ 14 Serum prawdę Ci powie ...   02.02.2006 17:58
Carmen Black   ROZDZIAŁ 15 Poza czasem i przestrzenią Harry ...   02.02.2006 18:01
Carmen Black   ROZDZIAŁ 16 Wyprawa - Wyglądasz jak kretyn ...   02.02.2006 18:06
Carmen Black   Rozdział 17 Drużyna Marzeń Anastazja Romanowa s...   02.02.2006 18:08
Carmen Black   Rozdział 18 Kryształowy Sen Przez cały tydzień ...   02.02.2006 18:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 19 Ciężkie życie artysty Anastazja wst...   02.02.2006 18:11
Tomak   Czytałem na blogu rozdzialiki są super nie moge si...   02.02.2006 20:26
Ajihad   Czy tu będą następne rozdziały? :(   12.02.2006 15:30
Carmen Black   Rozdziały będą, a jakże! Rozdział 20 Zagini...   12.02.2006 17:16
Carmen Black   ROZDZIAŁ 21 Odkryte tajemnice Hogwardzkie śniad...   12.02.2006 17:24
Ajihad   Juhuuu! :P Wreszcie! Te części wymiatają...   12.02.2006 23:17
Carmen Black   ROZDZIAŁ 22 Prawda w oczy kole Ginny siedziała pr...   15.02.2006 19:22
Czarny Łowca_   Świetnie że jest już nastepna część. Szczególnie p...   16.02.2006 11:08
em   Nie mam czasu czytać całości, wybacz ^^", ale...   16.02.2006 11:14
Ajihad   Prócz tego, że jak powiedział emoticonka: " H...   16.02.2006 17:37
Carmen Black   Mam nadzieję, że będzie się miło czytało... ROZDZ...   20.02.2006 00:04
Carmen Black   ROZDZIAŁ 24 [u]Urodziny[/b] Powoli docierały do n...   22.02.2006 16:47
Avadakedaver   niessamowite. TY jesteś niessamowita, Carmen. Powi...   26.02.2006 23:13
Carmen Black   Z Rowling nie zamierzam niczego obgadywać. Każda z...   28.02.2006 21:13
Avadakedaver   noooo... niby tak, ale kobieto, takiego talentu ni...   02.03.2006 22:38
Moongirl   jak zaczełam czytać to opowiadanie to hm bylo wida...   07.03.2006 17:14
zgred   Pozdrowionka opowiadanie ciekawe. Im wiecej czytas...   11.03.2006 12:24
mateusz14   Niezłe opowiadanie nie moge się doczekać następneg...   11.03.2006 13:25
Carmen Black   ROZDZIAŁ 26 [u]Przekleństwo Nienawidził żyć w nie...   14.03.2006 00:18
Ajihad   Skończyć w takim momencie! Tóż to zbrodnia...   14.03.2006 09:47
Moongirl   jaka cudna niespodziewajka :) rozdzial swietny :) ...   15.03.2006 16:47
pelbinek   Kiedy wyjdzie następny rozdział ?? Bo już nie mogę...   23.03.2006 16:18
Michal   No to jest za......e:) Pomyśl czy tego nie wydać,...   23.03.2006 23:21
Carmen Black   ROZDZIAŁ 27 [u]Powtórka z rozrywki[/u] Dudley si...   24.03.2006 18:08
pelbinek   Następny super odcinek :D Tylko znowu przerwany w ...   24.03.2006 20:05
Dragona   Troche podobne do Szczesliwych dni (skalpel Avereg...   25.03.2006 20:09
Carmen Black   ROZDZIAŁ 28 [u]Cena wolności[/u] Hermiona była p...   07.04.2006 22:19
Ajihad   Wreszcie nowy part! Określę go jednym zdaniem ...   08.04.2006 11:39
Dragona   No i oto chodzi ten rozdzial wyszedl ci swietnie :...   09.04.2006 15:38
Michal   Kiedy bedzie dalszy ciąg... juz od 18dni nic niema...   25.04.2006 16:40
Carmen Black   Rozdział 29 Powroty bolą najbardziej Mary siedzi...   26.04.2006 17:18
Michal   Fajne:D:D Harry śmierciożercą:] Tylko nierozumiem...   26.04.2006 18:32
Carmen Black   Gwałt był iluzją. Mroczny Znak był jedynie chronio...   26.04.2006 18:55
Michal   Aaa dobra teraz czaje:] Dzięki:D:D Jak skonczysz ...   26.04.2006 20:17
Carmen Black   [b]Rozdział 30 Nie zrywaj… Harry pakował ku...   01.05.2006 19:25
nosferatu   nie tylko nie :cry: to...to mój ulubiony ff napisz...   03.05.2006 16:16
Ajihad   Nie! Tylko nie to! Ten napis"koniec...   03.05.2006 21:58
Moongirl   a bedzie jakis dalszy ciąg? w nowym ff?   12.05.2006 16:17
Hawtagai   Jestem pod wrażeniem tego ff :) mam nadzieje,że t...   12.05.2006 16:46
Carmen Black   Nie, nie koniec   12.05.2006 20:08
Kedos   To nie moze byc koniec bo gdzie cala bitwa ;P Nooo...   12.05.2006 23:23
2 Strony  1 2 >


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 13.05.2024 06:36