Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )


Aria Napisane: 16.01.2012 20:03


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 01.12.2010
Skąd: Zadupie zwane Wrocław
Nr użytkownika: 14393


Cudowne ! Po prostu cudowne. Nie wiem co jeszcze napisać. Po prostu CUDO xD
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #375134 · Odpowiedzi: 12 · Wyświetleń: 28793

Aria Napisane: 16.01.2012 19:53


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 01.12.2010
Skąd: Zadupie zwane Wrocław
Nr użytkownika: 14393


Przyjemnie się to czytało smile.gif Lubię opowiadania, w których jest duuużo przemyśleń/monologów wewnętrznych xD Czekam na kontynuację.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #375133 · Odpowiedzi: 8 · Wyświetleń: 20862

Aria Napisane: 16.01.2012 19:50


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 01.12.2010
Skąd: Zadupie zwane Wrocław
Nr użytkownika: 14393


Dość ciekawie się zapowiada, chociaż nie powiem, że nie czytałam ff, w którym Draco i Hermiona musieli się pobrać. Pomysł z przekazaniem (?) krwi Wybrańca Hermionie bardzo mi się podoba smile.gif Czekam na kontynuację.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #375132 · Odpowiedzi: 4 · Wyświetleń: 11402

Aria Napisane: 16.01.2012 19:46


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 01.12.2010
Skąd: Zadupie zwane Wrocław
Nr użytkownika: 14393


No trochę to krótkie. Nie mówię, że ja piszę jakieś nie wiadomo jak długie rozdziały, ale moim zdaniem powinno być to choć odrobinę dłuższe. Co do błędów - wyłapałam parę literówek, a na inne nie zwróciłam uwagi. Trochę już minęło, odkąd napisałaś ten rozdzialik, ale mam nadzieję na kontynuację, bo na podstawie czegoś tak krótkiego nie umiem nic więcej napisać smile.gif
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #375131 · Odpowiedzi: 1 · Wyświetleń: 7718

Aria Napisane: 26.12.2011 22:16


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 01.12.2010
Skąd: Zadupie zwane Wrocław
Nr użytkownika: 14393


Rozdział 2

- Przepraaaaa...Malfoy? - zdziwiłam się.
- Nie, hipogryf. - zironizował Ślizgon.
Posłałam mu spojrzenie rozjuszonego bazyliszka, ale on tylko się uśmiechnął.
- No co ty? Nie przywitasz się? - mruknął zalotnie.
- Nie - warknęłam.
- Co ci? - zdziwił się blondyn.
- Nic ważnego.
- Powiedz.
- Nie.
- Mów. - przygwoździł mnie do ściany swoim ciałem.
Moje serce zabiło szybciej.
- Nic takiego... - mruknęłam.
Malfoy złapał mnie za brodę i zmusił, bym spojrzała mu w oczy. W jego szarych tęczówkach było coś, co sprawiało, że traciłam głowę.
- Harry przygotował dla Ginny romantyczną kolacją na Wieży Zachodniej. - powiedziałam szybko.
Na początku nie wiedział o co mi chodzi. Po chwili jednak załapał.
- Też chcesz iść na romantyczną kolację. - stwierdził.
Kiwnęłam lekko głową i spuściłam wzrok.
- Coś się wymyśli - szepnął mi do ucha Draco i pociągnął mnie w kierunku Pokoju Życzeń.
Kiedy zatrzymaliśmy się naprzeciwko idiotycznego gobelinu przedstawiającego Barnabasza Bzika, który próbował nauczyć trolle baletu, Draco zapytał:
- Łąka, plaża, błonia, czy jakiś pokój?
- Draco...
- Wybieraj. - powiedział wesoło - Bo jak nie, to ja sobie coś wybiorę i zapewniam cię, że w tym miejscu będzie ogromne łóżko.
Westchnęłam w geście bezradności.
- Niech będzie łąką - mruknęłam.
Malfoy trzy razy przeszedł wzdłuż ściany, w której po chwili pojawiły się duże drzwi.
Blondyn, jak przystało na dżentelmena, otworzył przede mną drzwi i mnie wpuścił.
Moim oczom ukazała się piękna łąka. Zielona, pachnąca trawa, kolorowe kwiaty...
Rzuciłam się na Draco z takim impetem, że oboje upadliśmy.
- Dziękuję - szepnęłam i pocałowałam go.
Po chwili Ślizgon przeturlał się, tak że teraz to ja leżałam pod nim.
- Więc...
- Nie zaczyna się zdania od ''więc'' - wtrąciłam.
Mallfoy przewrócił oczami i znów mnie pocałował.
Kiedy poczułam jego dłoń pod moją bluzką odepchnęłam go.
- Co? - zdziwił się chłopak.
- Nic, nic... - mruknęłam.
- Przepraszam. Zapędziłem się - powiedział i pocałował mnie w czoło.
Draco położył się na trawie i zapytał:
- No to co robimy?
- Leżymy? - bąknęłam kładąc się obok niego i opierając głowę na jego klatce piersiowej.
- Hmm... Dobry pomysł. - zaśmiał się zaczął bawić się kosmykiem moich włosów.
- Hermiono? - szepnął po dłuższej chwili.
- Mhm?
- Kiedy zamierzasz powiedzieć o nas swoim przyjaciołom?
W jednej sekundzie siedziałam prosto.
- Czemu pytasz?
- Bo wydawało mi się, że to między nami... Zaczyna robić się poważne.
- A mogę wiedzieć, czemu tak pomyślałeś? - zapytałam - Oczywiście nie mówię, że między nami nie zaczyna się robić poważnie.
- Miona, spotykamy się już od dwóch miesięcy.
- Wiem. Ale moim przyjaciele... Oni...
- Mnie nie znoszą. - dokończył za mnie blondyn.
- Tak.
- Powiemy im razem. Co ty na to?
- Okay... Ale nie zdziwię się, jak Harry będzie chciał cię zabić.
- Umiesz człowieka pocieszyć.
- Wiem. - wyszczerzyłam się do niego.
Draco nic nie odpowiedział, tylko usiadł za mną i mnie objął.
Uwielbiam takie gesty z jego strony. Splotłam nasze palce i wdychałam zapach jego dezodorantu. Kocham ten zapach. A może kocham jego...
Odgoniłam od siebie tę myśl. Bo nawet jeśli go kocham, to jestem prawie pewna, że to uczucie jest jednostronne.
Draco pocałował mnie delikatnie w szyję.
- Mówiłem ci już, że kocham zapach twoich perfum? - zapytał pomiędzy kolejnymi pocałunkami.
- Nie, nie mówiłeś. Ale właśnie myślałam o tym samym - zaśmiałam się - Uwielbiam zapach twojego dezodorantu...
- Mhm... - mruknął nie przerywając pieszczot.
- Draco...
- Tak?
- Ty chciałbyś..? Chciałbyś, żebyśmy..? - zaczęłam się plątać.
Na szczęście zrozumiał, o co mi chodziło.
- Oczywiście, że bym chciał. Ale mi nie przeszkadza czekanie. Ty musisz być gotowa. - to powiedziawszy cmoknął mnie w policzek.
Poczułam przyjemne ciepło w sercu. Jednak mu zależało na MNIE. Chciał czekać.
- Oczywiście nie pogardziłbym dzikim weekendem, który spędzilibyśmy w moim dormitorium. Robilibyśmy sobie tylko przerwy na jedzenie i toaletę. Nawet pod prysznic chodzilibyśmy razem. W końcu łóżko by się załamało, a osoby mieszkające za ścianą i piętro niżej zaczęłyby się skarżyć na hałas. Dostalibyśmy szlaban, podczas którego i tak namiętnie byśmy się kochali. W końcu McGonagall nie wytrzymałby, wywaliłaby nas ze szkoły, a my spędzilibyśmy ze sobą wspaniałe dwa miesiące. Wtedy ty zrozumiałabyś jak wielki błąd popełniłaś dając się wywalić ze szkoły, znienawidziłabyś mnie, ja zacząłbym pić. Miesiąc później wysłałabyś mi list, oznajmiający, iż jesteś w ciąży, a ja popełniłbym samobójstwo.
Kiedy skończył wygłaszać swój monolog, roześmiałam się i uderzyłam go lekko w ramię.
Odwróciłam się do niego i go pocałowałam.
- Wiesz... - powiedziałam, kiedy mogłam już złapać oddech - Chyba cię kocham...
Zdziwił się. Zobaczyłam to w jego oczach.
Zrobiło mi się smutno, ale natychmiast to zamaskowałam. Wstałam z trawy i pociągnęłam go za sobą. Kiedy tylko wyszliśmy z Pokoju Życzeń zaczęłam paplać jak najęta o tym, co Harry mógł dać Ginny.
Byle tylko nie zobaczył, jak skrzywdził mnie tym spojrzeniem...


Końcówka trochę nie taka, jak planowałam, ale ok. Zapraszam do komentowania. Wasze opinie wiele dla mnie znaczą smile.gif
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #375120 · Odpowiedzi: 6 · Wyświetleń: 19441

Aria Napisane: 09.12.2010 17:25


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 01.12.2010
Skąd: Zadupie zwane Wrocław
Nr użytkownika: 14393


Blaise nazywa Hermionę ''Szczotunia'' ze względu na jej niesforne loki (o ile można tak nazwać jej szopę xD). I tak, czytałam ''Zmowę...'' smile.gif Po prostu to przezwisko bardzo mi się podobało i akurat mi wpasowało w opowiadanie smile.gif To nie tak, że od kogoś kopiuję, bo w moim ff sytuacja z przezwiskiem jest zupełnie odmienna smile.gif
Czyli tak dla jasności: Hermiona nie ma krótkich włosów, a przezwisko odnosi się do jej rozczochranej czupryny smile.gif biggrin.gif
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #373645 · Odpowiedzi: 6 · Wyświetleń: 19441

Aria Napisane: 01.12.2010 13:14


Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 01.12.2010
Skąd: Zadupie zwane Wrocław
Nr użytkownika: 14393


Proszę o szczere opinie smile.gif Wiem, że jest dużo błędów i tego typu świństwa, ale nie miałam czasu poprawić smile.gif Wspomnę od razu, że jestem odporna na krytykę, jednak tylko tą uzasadnioną.
_____________________________________________________________________________

- Hermiona! Pośpiesz się! - Harry darł się do mnie przez drzwi.
- No już, już... Idę. - odkrzyknęłam mu.
Usłyszałam westchnienie mojego przyjaciela, który był już wyraźnie podirytowany moim ociąganiem się.
Prawda była taka, że ja, Hermiona Granger, nie znoszę wstawania w środku nocy. A tego właśnie dzisiejsza sytuacja ode mnie wymagała.
Harry wręcz błagał mnie na kolanach, żebym pomogła mu przygotować romantyczną kolację dla niego i Ginny. Jako że i Harry i Ginny są dla mnie jak rodzeństwo, którego nigdy nie miałam, nie mogłam odmówić zielonookiemu.
Szybko dokończyłam przygotowywania (bo w końcu jestem dziewczyną i nie wyjdę na korytarz [nawet jeśli jest środek nocy] w piżamie) i wyszłam z mojego prywatnego dormitorium (Przywilej prefekta naczelnego).
- No, wreszcie. - mruknął mój przyjaciel - Ile można się ubierać?!
- Długo - powiedziałam i wyszczerzyłam do niego zęby.
Zaczęliśmy się skradać korytarzami. Harry postanowił, że romantyczna randka odbędzie się na Wieży Zachodniej. Tam właśnie poszliśmy.
- Masz wszystko? - szepnęłam. Nie chciałam żeby przez przypadek usłyszała mnie Pani Norris lub Filch.
- Tak. Wszystko - Harry pomachał mi przed nosem woreczkiem, w którym coś cicho zagrzechotało.
- Zaklęcie pomniejszające? - zapytałam.
- Tak - odrzekł z dumą zielonooki - Uczyłem się od mistrzyni.
Posłałam mu szeroki uśmiech, a on odwzajemnił gest.
Nagle z przeciwnego końca korytarza usłyszeliśmy kroki. Jednak nie był to Filch. Jego kroki, a raczej człapanie, nauczyłam się rozpoznawać przez prawie siedem lat wymykania się w nocy z dormitorium.
Mój przyjaciel już chciał się chować za jakąś zbroją, ale go powstrzymałam.
- Harry, przecież jestem prefekt naczelną. Mogę przebywać poza dormitorium w dowolnych godzinach i mogę do tego samego upoważnić kogo chcę - powiedziałam szybko.
Kroki były coraz głośniejsze, co znaczyło, że KTOŚ się zbliża.
Tym ktosiem okazał się...
- Blaise?! Co ty tu robisz? - zdenerwowałam się. Jeszcze tylko brakowało tego, że by Filch złapał jedynego Ślizgona, którego lubiłam.
- Hej, Szczotuś. Co ty tu robisz? - zapytał chłopak.
- Grzyby zbieram! Do dormitorium! - syknęłam.
- Lekką hipokrytką jesteś. Wiesz o tym? - zaśmiał się Zabini.
- Tak, tak... - mruknęłam - Świetnie. Cieszę się z tego powodu niezmiernie. A teraz spadaj! Jak Filch cię złapie, to mi nie mów, że cię nie ostrzegałam.
- Ale właśnie nie ostrzegałaś - rechotał Blaise.
- No to ostrzegam!
- Wy dwoje obalacie każdą teorię na temat tego, jak nienawidzą się Gryfoni i Ślizgoni - powiedział Harry.
- Wiemy - odpowiedzieliśmy z Blaisem równocześnie.
- Sio! - mruknęłam na odchodne do Ślizgona.
- Jak spotkam Filcha, to użyję mojego uroku osobistego - rzekł Blaise z niezwykle poważną miną.
Parsknęłam śmiechem. Ale nie dlatego, że Zabini mi miał uroku osobistego, bo miał. I to sporo. W końcu musiał być jakiś powód, dla którego dziewczyny ustawiały się do niego kolejkami. Poza tym, że był przystojnym, wysokim, wysportowanym brunetem o pięknych, niebieskich oczach, miał wspaniałe poczucie humoru i był dobrym rozmówcą. Był także mądry. Miał tylko parę wad: był ze Slytherinu, był sarkastyczny, ironiczny, odrobinę egoistyczny no i przede wszystkim rozpieszczony, jak każdy bogaty nastolatek.
Harry i ja w końcu dotarliśmy na Wieżę Zachodnią.
Wyczarowaliśmy stolik, świece i krzesła. Mój przyjaciel wyciągnął z woreczka obrus, talerze, sztućce i serwetki. No i oczywiście Harry postarał się o jakiś prezent dla Ginny. Nie powiedział mi co to, ale jestem pewna, że Ginevra przybiegnie się pochwalić.
Potter zajął się sprowadzeniem z kuchni paru potraw. Pomagał mu w tym Zgredek, który bardzo się cieszył , że może w czymś pomóc.
Ja zajęłam się kwiatami i estetyką (Harry niestety nie zwracał na to uwagi). Tu parę płatków róż, tam też trochę... My, dziewczyny, lubimy takie rzeczy.
- To powiesz mi w końcu z jakiej okazji ta romantyczna kolacja dla Ginny? - zapytałam po raz kolejny.
- Nie mogę - bąknął chłopak.
- Harry... Czy ty się rumienisz?! - zdziwiłam się.
- Ja... No... Eee...
To na prawdę musiało być coś poważnego, bo ostatnio Harry rumienił się tak, kiedy oznajmił mi, że spędził z Ginny noc...
- Ron by mnie zabił... - mruknął pod nosem zielonooki.
Oczy zaczęły mnie szczypać, jak zwykle, gdy rozmawialiśmy o najmłodszym synu Weasley'ów. Ale już nie płakałam. Już nie... Minęło parę miesięcy od tragicznego wypadku, w którym Ronald został poważnie ranny i zapadł w śpiączkę.
Pogodziłam się z myślą, że jeden z moich przyjaciół może się już nigdy nie obudzić.
Od pokonania Voldemorta łatwiej mi przyswajać przykre wiadomości. Może to przez to, że zginęło tak wielu ludzi? Nie wiem...
Kiedy skończyliśmy przygotowywać Wieżę Zachodnią na romantyczne randez vous zostawiłam Harry'ego samego, by poczekał na Ginny.
Sama znów skradałam się korytarzami Hogwartu nasłuchując choćby najmniejszego szelestu.
Nagle zderzyłam się z kimś, kto akurat wychodził zza zakrętu.
- Przepraaaaa...Malfoy?
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #373623 · Odpowiedzi: 6 · Wyświetleń: 19441


New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.03.2024 09:01