Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Darkness [cdn], druga część do "Błyskawicy"

Darkness and Shadow
post 14.03.2006 14:55
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 12.12.2005
Skąd: z dziury zabitej dechami ;)

Płeć: Kobieta



Oto druga część do "Błyskawicy". Zakończenia jeszcze nie mam, ale ja jestem dziecko zdolne i wymyślę! biggrin.gif . Dzisiaj tylko prolog, ale już niedługo pierwszy rozdział. Dla tych, którzy nie orientują się o co chodzi, to zapraszam do
"Błyskawicy"

DARKNESS

PROLOG

Kobieta w okolicach trzydziestki wpadła do Biura Aurorów otwierając drzwi na całą szerokość. Huk zwrócił uwagę kilku osób, które odwróciły głowy w kierunku wyjścia. Widząc zwisający z ramienia płat materiału w barwie mocnej czerwieni pomyśleli: „Kapitan Renatusse” - i wrócili do dotychczasowych zajęć.
Przybyła przystanęła i swoimi ciemnozielonymi oczami wodziła po sali. Odszukała nimi aurorkę w podobnym wieku, która ze słuchawkami na uszach siedziała opierając buty o biurko. Na blacie brakowało zazwyczaj spotykanego na większości biurek stosu zaległych raportów. Vivien szybko podbiegła do tego stanowiska omijając dzielnie szafki i aurorów idących z ogromnymi pudłami.
- Nim! Jak nie masz co robić, a tak najwyraźniej jest, to rusz się i pomóż swojej siostrze przy papierkach! - krzyknęła do przyjaciółki, która nadal kiwała głową w rytm muzyki nie dając najmniejszego znaku, że zrozumiała.
Kapitan podeszła do niej, wyjęła jej jedną ze słuchawek i wrzasnęła do ucha:
- Niki nie ma już siły do tych papierów! Idź pomóc siostrzyczce, bo się chyba nudzisz! - pół Biura patrzyło na nią jak na wariatkę.
Nimfadora jakby się otrząsnęła z transu i pochwaliła wręcz zdumiona:
- Wow, Viv. Czegoś takiego jeszcze nie słyszałam. Mogłabyś wrócić do roli wokalistki. Bo głos masz nie najgorszy! - ściągnęła nogi z blatu biurka. - Przesłuchiwałam nagranie z koncertu w Madrycie. Cudeńko. Pamiętasz to jeszcze? - wyjęła druga słuchawkę i przycisnęła STOP na czymś co przypominało mugolskiego walkmana.
- Jak mogłabym zapomnieć... - westchnęła Vivien wkładając ręce do kieszeni. - A skąd to wytrzasnęłaś?
- Co, nagranie?
- Nieee, ten sprzęt – wskazała na walkmana.
- Artur ostatnio nic innego nie robi, tylko coś takiego. Nie wiem czy do niego nie dotarło, że pracuje w innym wydziale, czy po prostu go wzięła nagle taka ochota na tworzenie mugolskich sprzętów, ale wiem jedno – to bardzo przydatny sprzęt – aurorka zwinęła kabelki i wsunęła je do szuflady wraz z walkmanem.
Wstała, zdjęła z oparcia krzesła płaszcz i narzuciła go na ramiona. Niechętnie powlokła się za przyjaciółką, która z trudem wymijała biurka i półki. Wreszcie, po wielu zderzeniach z pudłami, dotarły do wyjścia.
Wyszły na zatłoczony, nie za szeroki korytarz. Skręciły w prawo, a zanim docisnęły się do kolejnych drzwi jakiś młody auror zaczął wrzeszczeć:
- Kapitan Lupin! Pani kapitan!
Vivien szturchnęła przyjaciółkę mówiąc:
- To do ciebie. Szefunio wzywa. Trudno, będę musiała zmartwić Nicolę, bo już biedna miała nadzieje na pomoc. Szefunio przytrzyma cię chyba do końca zmiany, więc jak znajdziesz po robocie czas do wpadnij z małą i Remusem na wieczór – popchnęła przyjaciółkę na drzwi , w których stał ów młodzik. Patrzyła jeszcze jak Nimfadora znika za drzwiami gabinetu.
- Proszę wejść – zawołał Jack Saley będący nowym szefem Wydziału Aurorów. Wiedziała już, że ma dla niej jakieś zadanie. Wzięła głęboki oddech i przekroczyła próg biura zamykając za sobą drzwi. Saley siedział za biurkiem. Wskazał przybyłej miejsce i gestem kazał usiąść.
- Mam dla pani pewne zadanie, ale tym razem nie będzie go pani spełniać sama. Chodzi o to, że nasza placówka w miasteczku Lardon upada i z pięćdziesiątki wysłanych tam pozostało na dzień dzisiejszy może dwunastu. Tu jest lista wszystkich, którzy zasilą ten fort – przesunął w kierunku kobiety kartkę z imionami i nazwiskami różnych aurorów i aurorek.
- Jak długo mamy tam przebywać?
- Tylko przez tydzień. Pani poprowadzi ich na miejsce razem z kapitan Renatusse, ale jej tutaj nie poprosiłem, bo obecnie pomaga Początkującym w raportach...
Tonks uśmiechnęła się pod nosem.
- ...aurorzy są słabi i nieprzygotowani do walki z taką potęgą jaką jest Lud Cieni. Ten tydzień w Lardon ma ich przygotować do piekła jakim będzie wojna z Hasbartami. Jednostce też przydadzą się posiłki. Proszę wyruszyć jutro rano z tą całą grupą.


--------------------
Forever, your eyes will hold the memory.
I saw your heart as it overtook me.
We tried so hard to understand and reason
But in that one moment, I gave my heart away.


Wróciłam. Tak jakby.

Moje forum. Przystań obłąkańców.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Darkness and Shadow
post 26.03.2006 19:54
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 12.12.2005
Skąd: z dziury zabitej dechami ;)

Płeć: Kobieta



Rozdział V
Powołanie Darkness.

- Wystąp, Bezimienna! - zawołała Szron do stojącej pod ścianą Crenody, do której każdy bał się podejść, gdyż wiedział jaką siłę posiada. Nosiła maskę, dzięki której nikt nie wiedział z kim ma naprawdę do czynienia. Maskę, która tak przeszkadzała i zawadzała a jednocześnie chroniła.
Wywołana wyszła na środek potrząsając łańcuchami, w które miała zakute nogi i ręce. Z trudem uklękła na jedno kolano przed Pierwszą Potężną.
- Wstań! - rozkazała Najstarsza. Postać więźnia wyprostowała się, a łańcuchy opadły z brzękiem na posadzkę. Crenoda patrzyła prosto w zimne oczy Szron. Ta zaś wzięła do rąk miecz ze stojaka.
Nawet ktoś nie znający się na broni stwierdziłby, iż jest to oręże godne kogoś niezwykłego: srebrna rękojeść w kształcie dwóch węży pożerających i oplatających się nawzajem, a ostrze z najtwardszego żelaza. Czarne ornamenty zdobiły klingę, nadając jej tajemniczy wygląd.
- Wybrano cię spośród wielu innych kandydatek na nową Trzecią Potężną. Czy zgadzasz się przyjąć ten los? Zanim jednak podejmiesz decyzję wiedz, że mając taki dar jaki posiadasz, marnowałabyś się jako zwyczajny tropiciel, niewolnik, a będąc jedną z Trzech podjęłabyś się zaszczytu zgładzenia Villiama, o ile zgodziłabyś się... Więc jaki los wybierasz? - wyciągnęła ku niej rękojeść miecza.
Bezimienna zawahała się. „Być Zabójcą, czy tropicielem? Może jako Trzecia wypełniłabym swoje Przeznaczenie...” - pomyślała. Wreszcie wyciągnęła rękę ku broni. Uchwyciła rękojeść i wyjęła z rąk Szron.
- Zostanę Zabójcą. Taki jest mój wybór.
- Uklęknij – rozkazała Pierwsza. Więzień posłusznie wykonał rozkaz. - Teraz będziesz mówić za mną.
Postać pochyliła głowę ku ziemi.
- Ja, Bezimienna... - zaczęła Najstarsza.
- Ja, Bezimienna...
- ...ślubuję, że wypełnię swoje zadanie...
- ...ślubuję, że wypełnię swoje zadanie...
- ...i pozostanę wierna prawu Crenod...
- ...i pozostanę wierna prawu Crenod...
- ...że będąc Trzecią Potężna będę służyć pomocą ludowi Wyklętych...
- ...że będąc Trzecią Potężna będę służyć pomocą ludowi Wyklętych...
- ...i w Dniu Apokalipsy stanę do walki pod ich sztandarem...
- ...i w Dniu Apokalipsy stanę do walki pod ich sztandarem...
- Tak niech się stanie!
- Tak niech się stanie! - zakończyła przysięgę Bezimienna. Nagle z jej ręki wspartej na mieczu wystrzeliła wstęga łącząca jej dłoń z dłonią Szron. Po krótkiej chwili, zgasła.
- Jesteś teraz Trzecią Potężną... Darkness... Darkness to twoje nowe imię, gdyż z Ciemności się zrodziłaś i od Ciemności przybyłaś. Oświadczam, że masz za zadanie zabić Villiama. Czy przyjmujesz je?
- Tak – odrzekła zdecydowanym głosem.
Szron wyjęła coś z kieszeni. To był złoty medalion ze znakiem pioruna przebitego mieczem. Założyła go Trzeciej na szyję ze słowami:
- Oby ci służył. Jego poprzednia właścicielka... zginęła. Też była Trzecią Potężną, ale o tym porozmawiamy kiedy indziej...

***

- Tato, tato, tato! - Silvara ciągnęła Lupina za rękaw szaty. On wzdrygnął się tylko i odsunął trochę od niej. „Jej obecność za bardzo przypomina mi... Nie, nieważne... Ona przecież nie żyje, a te rzeczy to potwierdzają” - spojrzał na czarny, ciężki płaszcz aurorski i różdżkę z drewna hebanowego leżące na stole. Westchnął po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny.
- Tato! - dziewczynka coraz bardziej się niecierpliwiła. - Gdzie jest mama?
Remus popatrzyła na nią ze smutkiem i poczuł jak słona łza toczy mu się po policzku. Nie miał serca jej o tym powiedzieć. Zwrócił wzrok na różdżkę. Dostrzegł u podstawy rączki małe litery: N.T., a obok wycięte ze starannością: L.
„Nimfadora Tonks – Lupin” - przyszło mu na myśl.
- Tato, co z mamą? - Silvara denerwowała się coraz bardziej.
Wtem do refektarza weszły zapłakane Nicola i Vivien. Obie usiadły przy stole. Zapanowała na chwilę cisza, przerwana jedynie ich łkaniami i westchnieniami. Lecz nie na długo...
- Dlaczego one tak płaczą? Stało się coś? - ocknęła się córka Tonks szarpiąc ojca za rękaw. Ten spojrzał na nią zmęczonymi oczami i odrzekł:
- Już późno... Powinnaś spać... - Lupin wstał, wziął dziecko na ręce i dodał szeptem:
- One za bardzo to przeżywają... Z resztą, ja też.
- Ale co?
Wyszedł z kuchni, niosąc małą do podziemi, gdzie mieścił się ich pokój. Gdy położył wreszcie dziewczynkę na łóżku i przykrył kocem, odpowiedział na wcześniej stawiane pytania:
- Wszyscy opłakujemy teraz śmierć... śmierć... - zaciął się. - śmierć twojej mamy...
Silvara zamarła w bezruchu. Poczuła jak łzy napływają jej całą masą do oczu.
- To nieprawda! - wykrzyknęła zrywając się z posłania.
Remus ułożył ją z powrotem, a łzy otarł dłonią.
- To prawda... Najprawdopodobniej umarła z wykrwawienia... Miała tyle poważnych ran, że... Nie, nie powinienem ci opowiadać takich rzeczy. Jesteś zbyt młoda na to.
- Ale proszę po-powiedz prawdę. Czy ona na-naprawdę... nie żyje? Tato... - wyłkała przez łzy.
- Niestety... tak. Ja już odczuwam jej brak... Tak bardzo chciałbym ją ujrzeć, tylko poczuć ten dotyk jej chłodnych dłoni... i tak żeby uśmiechnęła się tak jak wtedy, kiedy oświadczyłem się jej... Jak chciałbym tego... A teraz już tego nigdy nie poczuję... Nigdy, a pomyśleć, że jeszcze dzisiaj, w nocy żartowała żegnając cię...
- Powinieneś pisać wiersze... - w drzwiach nieoczekiwanie pojawiła się Vivien z grobową miną.
- Co tu robisz? - spytał raczej nie zaskoczony jej wizytą Lupin.
- To już moja sprawa – odgryzła się. - Powiedziałeś jej? - spojrzała na Silvarę, a on przytaknął.
- Może trzeba było poczekać... Przecież to się stało jeszcze dzisiaj... Dobrze, ze jej tam nie było... Miałaby potworne wizje...
- Może trzeba i było poczekać, ale ja nie mógłbym okłamywać własnej córki.
- A nas w czasie ostatniej wojny z Voldemortem, to mogłeś? - odparowała szybko.
- Wciąż masz o to żal? - spytał Remus podchodząc do stołu i bębniąc palcami o blat. - Czy nie pamiętasz o prawie Crenod?
- Pamiętam. Dobra, to była wasza sprawa, a ja wiem, ze do tego nic mi nie było, bo nie byłam Powiernikiem Tajemnicy... - odburknęła niby obrażona. Odwróciła się na pięcie i już miała wyjść, kiedy rzuciła wzrokiem na Silvarę, później na niego i dodała:
- Obyś tego nie żałował.
Wyszła zostawiając ich własnym myślom, smutkowi i żałobie po stracie kogoś tak bliskiego, kim była dla nich dzielna pani kapitan z Wydziału Aurorów i 2. Oddziału Militarnego. Jeszcze tego wieczoru, na dziedzińcu przybyło kilka nowych tablic z nazwiskami poległych. Wśród znajdowały się: N. LUPIN, CH. WEASLEY, S. PODMORE, M.CARRINGTON, S. LESANNER i wiele innych. Czas pozostawiał głębokie rany, a tablic przybywało...

***

- Darkness! - zawołała nową Zabójczynię Posłanka Lemdet.
- Darkness! - wezwała po raz kolejny Crenodę siedzącą na parapecie. Przyglądała się swojemu medalionowi, który dostała na przyjęciu do grona Wyklętych. Słysząc swoje nowe imię odwróciła głowę i zetknęła się ze wzrokiem Lemdet.
- Żmija chce cię widzieć w swojej jaskini. – oznajmiła przybyła. „Żmija” - tak nazywano niekiedy Pierwszą Potężną.
Darkness zeskoczyła z parapetu wsuwając łańcuszek pod koszulę. Zaczęła powoli zmierzać w stronę gabinetu Szron. Tymczasem Posłanka zawołała:
- Chyba chodzi o coś ważnego, bo dosyć była zdenerwowana. Aha i uważaj, bo jak jest zdenerwowana to lubi rzucać różnymi przedmiotami!
- Dobra, będę uważać! - odkrzyknęła idąc, wojowniczka.

***

- Wzywałaś mnie... - w drzwiach gabinetu Szron pojawiła się Darkness.
- Tak, tak – mruknęła Najstarsza grzebiąc w papierach. - Miałam ci przecież opowiedzieć o historii Błyskawicy.
- Ach tak... - przypomniała sobie wojowniczka, wślizgając się do komnaty.
- Usiądź – powiedziała Pierwsza Potężna, wyciągając jakiś papier i podbijając go pieczęcią Crenod: mieczem skrzyżowanym z łukiem. Odłożyła dokument i zaczęła opowieść:
- Obiecałam ci, że opowiem ci jej dzieje. Jej powiązanie z Crenodami zaczęło się już któregoś lipca, kiedy to śmierciożercy chcieli ją przejąć, gdyż Płomień zrozumiała, że to właśnie ona najlepiej nadaje się na Trzecią Potężną. Całe szczęście, jej plan się nie powiódł. Niedługo potem ja usiłowałam ją odnaleźć, lecz nie potrafiłam jej namierzyć. W końcu dowiedziałam się, że jest w Zamku Cieni. Wysłałam do Snape'a list niby od Płomień, by zmienić tą kobietę w Crenodę. Ten nie powiedział jej jednak najważniejszej rzeczy: że jest Trzecią Potężną, więc musiałam się przebrać za śmierciożercę i przekazać jej to co trzeba. Niestety, śmierciożercy odebrali mi medalion, który miała ona otrzymać i musiała się zadowolić wisiorem przeznaczonym kiedyś dla Dryad.
Darkness spojrzała na nią pytająco, jakby chciała się spytać „co zaś za Dryad?”.
- Moja siostra, ale o tym kiedy indziej – wytłumaczyła Szron i wróciła do opowieści:
- Uwolniła ona swojego męża z niewoli, lecz sama pozostała tam dłużej. Kiedy się wydostała z tego zawilgłego miejsca pełnego szczurów i krwi, spotkała Shade. Wiesz która to, prawda? - zwróciła się do gościa. Ta skinęła głową.
- Shade i Armia Crenod złożyły jej przysięgę. Później spotkałyśmy się i wyjaśniłam jej na czym polega jej zadanie. Niedługo potem dałam jej dar widzenia przeszłości. Ty na niego musisz jeszcze poczekać... Kiedy nadeszła bitwa przy wodospadzie Wysokim, ona zabiła Płomień i spadła z wodospadu. Cudem udało się jej przeżyć i wyruszyła do Hogwartu na jednorożcu. Walczyłyśmy tam razem przeciw armii olbrzymów i wilkołaków. Po walce, ona powróciła do męża i przyjaciół, a ja odeszłam w cień. Ostrzegłam ją, że kiedyś będzie musiała wrócić, ale kiedy dawałam jej znaki, ona zlekceważyła je.
- I co się stało? - spytała cicho Darkness.
- Spotkała ją kara – westchnęła Szron. - Zabili ją Hasbartowie. Zdarzyło się całkiem niedawno... A wszystko przez to, że nie chciała opuścić rodziny i przyjaciół.
- Nie dziwię się jej – odrzekła wojowniczka. - Mnie też byłoby trudno porzucić bliskich, by zostać znów Crenodą.
Najstarsza spojrzała na nią z politowaniem. „Jesteś tak do niej podobna. Nawet tego nie czujesz, ale ja to widzę” - pomyślała.
- Ale ja nie mam bliskich... Nikogo... - dokończyła Trzecia. - W każdym razie nie pamiętam, żebym miała.
„Biedna, nic nie pamiętasz... Cóż może być gorszego, niż nie wiedzieć o sobie nic? Może lepiej jak nie wiesz. Prawda może być dla ciebie zbyt bolesna, zbyt przerażająca...” - myślała Szron.
- A tak chciałabym wiedzieć choć to, kim byli moi rodzice, czy miałam przyjaciół... jak się nazywałam... - ciągnęła dalej Darkness.
„Może źle robię kryjąc przed nią prawdę... Nie. Lepiej będzie jak nie pozna prawdy zanim... Właśnie do kiedy...” - rozważała w myślach Najstarsza. Odezwała się wreszcie:
- Wiesz... Ja wiem jak się nazywałam i skąd pochodziłam i niektórzy mi to wypominają. Dla ciebie będzie o wiele lepiej, jak będziesz na razie nieświadoma swego pochodzenia. Kiedy nadejdzie właściwy czas, dowiesz się prawdy. Czy jesteś gotowa wyruszyć już jutro w podróż?
- Już jutro? - zdziwiła się Darkness. - A szkolenia, przygotowania?
- Po co szkolenia, skoro zabijanie masz we krwi? Mieczem chyba potrafisz dobrze władać?
- Chyba tak...
- To po co szkolenia? Jutro rano przyjdź do mnie, a opowiem ci o co chodziło z tym wisiorem przeznaczonym dla Dryad i o tym co jest moim przekleństwem – o moim pochodzeniu. Możesz odejść.
Wojowniczka już wstała, lecz Szron sobie nagle coś przypomniała:
- Aha. I raczej nie próbuj zdejmować maski – ostrzegła.
- Czemu? - spytała, stojąca w drzwiach Trzecia.
- Mówię ci, raczej nie próbuj, lecz jeśli chcesz się przekonać, to możesz sprawdzić...

***

Darkness usiadła na starym sienniku. Życie, choćby nawet w pałacu, było ubogie, gdy żyło się w czasie ciężkiej wojny. Przekonała się o tym już pierwszego dnia.
- Nie zdejmować maski... - mruknęła po nosem. - Czemu by nie spróbować?
Uchwyciła palcami żelazo i starała się je odciągnąć. Na nic. Czuła, jakby jeszcze bardziej zaczęło przywierać. Szarpnęła, ale od razu zaprzestała działań z powodu bólu, który ogarnął całą jej twarz.
- Treste – zaklęła po crenodzku i położyła się na wyrze. Maska paliła jej skórę tak, że czuła się tak, jakby ktoś przykładał jej rozpalone do białości żelastwo.
- Co Szron robiła z tym CZYMŚ? - spytała samą siebie ledwo poruszając wargami z powodu bólu, który nie pozwalał jej na więcej.


--------------------
Forever, your eyes will hold the memory.
I saw your heart as it overtook me.
We tried so hard to understand and reason
But in that one moment, I gave my heart away.


Wróciłam. Tak jakby.

Moje forum. Przystań obłąkańców.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 22.05.2024 14:15