Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Coś Ode Mnie, Czyli To Co Naklikałam, To jest próba, tylko próba...

Ginny
post 25.10.2005 15:14
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 19.10.2005




Hmmm... No więc to jest pierwsza próbka mojej twórczości, proszę nie bądżcie zbyt surowi sad.gif

Ciemna, groźna noc ogarnęła las. Pośród wysokich, budzących grozę drzew, skradała się czarna postać. Biegła po leśnym mchu, stąpając cicho i ostrożnie, jakby...jakby nie chciała, by ją usłyszano...
Ruchy miała delikatne, dziewczęce, poruszała się zwinnie i szybko.
Na imię miała Iselin. Otulona w czarny płaszcz, jak zawsze pod koniec miesiąca, wyruszała przez las do wioski, aby pomóc jej biednym mieszkańcom. Gdyby jej rodzice się dowiedzieli...och, Iselin miałaby poważne kłopoty. Córce wielkiego pana doradcy króla nie przystoi znajomość z biedotą! Ojciec mógłby stracić prace, wyrzucono by ich ze dworu, cała tak długo budowana pozycja jej rodziny ległaby w gruzach. Dlatego Iselin musiała być dyskretna. Wychodziła ciemną nocą, kiedy wszyscy pogrążeni byli we śnie, a wracała zanim jeszcze pierwsze promienie słoneczne dotykały ziemi.
Iselin była naprawdę piękna. Miała długie lśniące blond włosy i prawdziwie błyszczące oczy w kolorze nieba o poranku. Delikatne rysy oraz ostrożne ruchy zdradzały jej wysokie pochodzenie, podobnie jak piękne zadbane dłonie. Wyglądem oraz całą swoją postacią przypominała leśnego elfa.
Tej nocy wracała wcześniej niż zwykle. wieczorem matka uskarżała się na silne bóle głowy. Mogła przebudzić się w środku nocy, zajrzeć do jej komnaty... Czekać na nią, zaniepokojona, a następnie zasypać gradem pytań. Zakazać nocnych podróży. A przecież bez niej ci biedacy nie przetrwają zimy. Niektórzy może by jakoś przeżyli, racząc się mlekiem od krowy i upolowanymi przypadkowo zwierzętami, ale na przykład ta biedna wdowa z czwórką małych dzieci... Nie, nie mogła sobie pozwolić, aby ktoś się o tym dowiedział.
Cichutko, jak najciszej wślizgnęła się przez olbrzymią bramę. Strażnik spał w swojej wieżyczce, lekko pochrapując. Rzucając mu zaniepokojone spojrzenie, Iselin poszła dalej. Weszła przez zamkowe wrota i skierowała się do wydzielonej im części zamku.
Nagle usłyszała czyjąś rozmowę. Naprędce schowała się za starą zbroją, stojącą we wgłębieniu ściany. Czując jak mocno i szybko bije jej serce, nasłuchiwała dalszych odgłosów z zewnątrz. Po chwili głosy ucichły. Czując, jak spływa na nią ulga, pobiegła do swojej komnaty. Zdjęła z siebie czarny płaszcz i ukryła głęboko w szafie. Wierzchnie odzienie pozostawiła złożone na krześle, założyła długą, białą koszulę i wsunęła się do pokrytym białą puchową kołdrą łoża. Pełna wrażeń mijającej już nocy, zasnęła prawie natychmiast.


- Iselin, o mój Boże, jak ty wyglądasz, do czego to podobne – załamała ręce matka, widząc jej stan nad ranem. – Znów siedziałaś do późna wieczorem? Panny nie powinny za dużo czytać, wiesz o tym. Zaraz zawołam Matyldę, te czarne cienie pod twoimi oczami są nie do zniesienia.
Istotnie, dziewczyna wyglądała wprost przerażająco. Poruszała się nieco z odrętwieniem, niewyspana, zmęczona, nie do końca jeszcze rozbudzona. Siedziała, trochę nieprzytomna w saloniku, oczekując aż zaczną dzwonić na śniadanie. Po chwili podbiegła do niej służąca wraz z pojemniczkiem z pudrem. Iselin biernie przyglądała się wysiłkom Matyldy, by jako tako doprowadzić ją do porządku.
- Od razu lepiej – oceniła ją matka. – Chodź kochanie, dzwonią na śniadanie.
Iselin nie spodobał się ten dziwny uśmieszek na ustach matki, który utrzymywał się przez cały posiłek. Kiedy ojciec pożegnał się z nimi i odszedł, by omówić ważne sprawy z królem, matka mimochodem napomknęła, czy by nie mogły wyjść do ogrodu. Dziewczyna zgodziła się.
Tego dnia pogoda była wprost wymarzona. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Skierowały swoje kroki do królewskich ogrodów, bowiem rosły tam piękne kwiaty, najpiękniejsze jakie kiedykolwiek widziały. Usiadły na ławce, nad stawem, przy którym ogrodnik przycinał żywopłot.
- Cóż za piękny dzień! – w głosie matki czaiła się trudno ukrywane podekscytowanie. – Czyż to nie są piękne kwiaty?
- Tak, oczywiście – odparła Iselin, zastanawiając się, o co tez chodzi matce. Nie musiała długo czekać. Wtem zza rogu wyłonił się młody mężczyzna. Przystojny, elegancko ubrany, skłonił się przed paniami, zdejmując kapelusz.
- Witam panią serdecznie – powiedział szarmancko, głębokim, męskim głosem. Uśmiechnął się, ukazując białe proste zęby. – I młodą damę również. – Błysnął okiem do Iselin. Dziewczyna pomyślała, że odrzucają ją te zbyt wymodelowane rysy, te zbyt szelmowskie, a zarazem wyniosłe brązowe oczy, te gładko ułożone czarne włosy.
- Ach, panie Eryku! Co też pana tutaj sprowadza? – spytała matka ze źle ukrywanym zdziwieniem.
- Przybyłem omówić ważne sprawy z Jaśnie Wielmożną Wysokością, a także by porozmawiać z obecna tu piękną panną Iselin, wasza córką – skłonił się lekko.
Iselin niedostrzegalnie wzdrygnęła się. Oczywiście, to przecież Eryk Vant, posłaniec króla. Nie był wcale taki stary, na jakiego go z początku oceniała, mógł być najwyżej trzy, cztery lata starszy... Nie oznaczało to bynajmniej, że zapałała do niego przyjaźnią.
- Och, to będzie dla nas wielki zaszczyt gościć pana na obiedzie. Zechce pan się zjawić?
- Jeśli nie sprawiłbym problemu... Pozwolą panie, ze się oddalę.
Iselin nie pragnęła niczego bardziej. Żeby się oddalił i żeby już nie powrócił. Zamyślona, nie odzywała się do szczebioczącej wesoło matki, zastanawiającej się co podać na obiad. Dobrze wiedziała co chodzi po głowie Erykowi Vantowi. I w żadnym razie nie zamierzała mu na to pozwolić.
Nie uznawała małżeństwa z dobrą partią, dla interesów, z przyjaźni. Jak każda młoda dziewczyna marzyła o wielkiej miłości, o kimś, kogo mogłaby pokochać, komu mogłaby powierzyć swoje myśli, plany, uczucia. ale jak dotąd nie spotkała nikogo takiego.
- Iselin?
Odwróciła się gwałtownie. Czas przyspieszył swój bieg, matka dawno wróciła do zamku, była sama. sama z Erykiem.
- Panie Eryku...
- Mów mi proszę po imieniu. Pozwolisz, ze usiądziemy? – nie czekając na jej odpowiedź usiadł, zmuszając ją do tego samego. – Iselin, nie będę krył o co mi chodzi. Jestem tobą oczarowany. Twoją urodą, twoim zachowaniem, twoją mądrością. Jeszcze dziś poproszę twych rodziców i króla o twoją rękę. – Iselin zaniemówiła. – Rozumiem twoje zaskoczenie, ukochana. Ja tez jestem zdumiony stanem moich uczuć, ale jestem pewny, że chcę, byś została moją żoną...


- Co ty sobie wyobrażasz? – krzyknęła z furią matka. – Że będziesz wybierać i przebierać w kandydatach? Że skoro jesteś córką człowieka, który praktycznie współrządzi krajem, to wolno ci wszystko i jesteś lepsza od innych? O nie moja panno! Nic nie powiesz ani ojcu, ani Erykowi! Wyjdziesz za niego, ja ci to mówię, tu i teraz!
- Ale ja go nie kocham! Nawet go nie lubię! – zawołała Iselin ze łzami w oczach. – Nie chcę go, nie mam zamiaru...
- Powiedziałam raz! Król również wyraził zgodę, nie masz nic do powiedzenia! – matka wychodząc, trzasnęła drzwiami, zostawiając córkę samą ze swoimi troskami.
Iselin zapłakana rzuciła się na łóżko. Myślała, że chociaż matka ją zrozumie, że chociaż ona będzie po jej stronie. Została sama. Nie miała wyboru, musiała poświęcić wszystko, co miała w życiu.
Chyba że... w jej głowie zaświtała myśl. Ucieknie. W wiosce przyjmą ją z otwartymi ramionami. Nie będzie już im pomagać, ale na pewno się odwdzięczą. Dadzą schronienie, może trochę jedzenia. Nie będzie prosiła o wiele, a nawet pomoże im w zdobywaniu pożywienia. Tak, to jest rozwiązanie...
Łzy już dawno obeschły, kiedy Iselin snuły plany ucieczki. Jednak jakaś część jej serca żałowała matki i ojca, którzy mimo iż jej nie rozumieli, byli jej rodzicami i chcieli jej dobra. Nie mogła jednak poddać się ich rozkazom, z ciężkim sercem wybrała życie z dala od nich.


Ostatnie dni w zamku były dla niej prawdziwą męką. Matka widząc, ze córka pogodziła się z losem snuła plany ich przyszłego życia, rozprawiała o ślubie i weselu. Ojciec również, z tym jego dobrotliwym uśmiechem uściskał mocno Iselin. Dziewczyna na ten serdeczny gest przez cały dzień biła się z myślami, łkając ukradkiem, w końcu podjęła decyzję, ze nie zmieni postanowienia.
Jej plany mocno się zmieniły.
Pewnego wietrznego ranka obudziła ją drżąca ręka Matyldy.
- Panienko Iselin, panienko Iselin, niech panienka szybko wstanie, o mój Boże, gwałt, rabunek, grabież, strach pomyśleć! Napadli na nas, niech panienka szybko się zbierze, trzeba uciekać, uciekać daleko!
Iselin wstała i walcząc z paniką zebrała najpotrzebniejsze rzeczy, ubrała się i wybiegła za pokojówką. Tuz obok sali tronowej napotkała zrozpaczoną matkę i Eryka.
- Iselin Bogu dzięki! – dziewczyna skrzywiła się, gdy wziął ją w ramiona. – Chodź, musimy uciekać, wyjdziemy tajnym wyjściem przez lochy, przejdziemy przez góry, już czeka na nas daleko powóz, chodź!
- Zaraz! – krzyknęła Iselin, wyrywając się z duszącego ja uścisku. Spostrzegła bladą twarz matki. – Mamo, a wy?
- Muszę zostać przy twoim ojcu, a on nie opuści króla. znasz jego upór. To mój obowiązek. Jedźcie i zaraz po przyjeździe weźcie ślub. Nie wiadomo, nie wiadomo – zapłakała.
Zanim całkowity sens tej wypowiedzi dotarł do Iselin, upłynęło kilka sekund. Chciała zaprotestować, ale Eryk, nieco już zaniepokojony odgłosami dobiegającymi zza murów zamku, pociągnął ją za rękę ku wyjściu. Dziewczyna zrozpaczona wyrwała się.
- Poczekaj! Zapomniałam... – pobiegła na górę. Eryk zrezygnowany, został na dole, przekonany, że dziewczynka istotnie nie wzięła jakiejś rzeczy.
Iselin wpadła na górę, momentalnie zdjęła poszewkę z kołdry, zawinęła w nią wszystko, co było jej potrzebne i przez okno spuściła się po winorośli na sam dół. Pilnie bacząc, by nie natrafić na królewską straż przemknęła się ku dobrze jej znanym starym, ukrytym przejściu w murze. Po kilku minutach była już wolna. Musiała jednak przejść kawałek, by dojść od tej strony do lasu.
Myślała, ze jest już bezpieczna. W pewnym momencie usłyszała jednak jakiś okrzyk w nieznanym jej języku, a kula przemknęła tuż obok jej głowy. Owładnięta paniką, pobiegła wprost przed siebie, na szczęście w dobrym kierunku. Potykając się i przewracając, cała umazana błotem, biegła w nadziei że ktoś jej pomoże. Po raz kolejny upadła, tym razem tak nieszczęśliwie, że zaczęła boleć ją kostka. Ciężko oddychając, ogłuszona bólem osunęła się na ziemię. Więcej nie pamiętała.


Jeśli to wam się sapodoba moge przysłać drugą część...


--------------------
Uwierz w noc. To ona cię przywiodła tu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Pirrania
post 27.10.2005 21:01
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 15.11.2004




Poza tym, że pryzdala by Ci się beta bo masz sporo literówek, to jest jak na debiut, całkiem do rzeczy.

Mam jednak kilka zastrzeżeń.

Czy to jest jakaś twórczość własna, czy ff, bo jak na razie wszystko wskazuje na to że to pierwsze. Ewentualnym dowodem na poparcie drugiej teorii może być co najwyżej występująca na końcu kula swiatła. To raz

Dwa. Akcja trochę za bardzo pędzi, i w tym pędzie jakoś gubisz dokładne opisy postaci, jak w przypadku adoratora głównej bohaterki. Jest opisany jakoś tak sucho i jakby niekompletnie. Do tego tak z biegu wqyzniania miłosne. I bynajmniej nie chodzi tu o to że mam coś przeciwko takim wyznaniom, wręcz przeciwnie, ale wszystko na właściwym miejscu.

Trzecią i najbardziej niepokojącą sprawą, która rzuciła mi się w oczy, jest lekka marrysueiczna skłonność bohaterki. Taka piękna, taka dobra, taka przez wszystkich uwielbiana, a efektu dopełniają "elfie" porównania. To z kolei nasówa jeszcze skojarzenia z Tolkienem, a to jest już zupełnie niezdrowe.

Podsumowanie
Trochę zbyt pędząca akcja, szkicowe przedstawienie postaci, przeidealizowana bohaterka, niezły styl, pomysł(może nie powalający, ale jakiś jest) ale to wszystko okraszone błędami.

Chętnie zobaczę jakie masz dalsze pomysły.

Pozdrawiam
Pirrania


EDIT
I jakiś porządny tytuł by się przydał...

Ten post był edytowany przez Pirrania: 27.10.2005 21:02


--------------------
Persfazja to fascynująca umiejętność, gdy działa poprawnie pozwala dostać to czego sie chce i to w ładnym opakowaniu
Pirrania

http://s8.bitefight.pl/c.php?uid=46382 <<< Mroczna sprawa, ale jaka fajna
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ginny
post 06.11.2005 17:38
Post #3 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 19.10.2005




Wow... Spodziewałam sie że wypadnie gorzej... Słowa krytyki zawsze sie przydają, dzieki!


--------------------
Uwierz w noc. To ona cię przywiodła tu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sosenka
post 28.12.2005 19:30
Post #4 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 27.12.2005




takie sobie


--------------------
SOSNY GÓRĄ A RESZTA KANAŁAMI !!!!!!!! NIKT NIE WYGRA Z n00bami!!!!!! \m/
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katarn90
post 28.12.2005 22:05
Post #5 

Czarodziej


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 826
Dołączył: 13.07.2005

Płeć: Mężczyzna



ff fajny, ale nie o tym chciałem napisać.
Apel do sosenki > przykro mi, że masz tak mało oleju w głowie, ale nawet pięciolatek wypierdziałby więcej na temat tego ficka niż ty. Nabijanie postów jest surowo zabronione biggrin.gif a twoja ocena jest gówno warta i nadaje się do kosza. Sorki, ja też jestem tu nowy (powiedzmy), ale pisze troszeczkę mądrzejsze posty, a jak nie moge nic wymyślić, bo akurat wyssało mi mózg (tak jak tobie, tyle, że mi z czasem mija) to siedze cały dzień i myślę.
Dobra do rzeczy. Fick narazie się rozkręca, napisz kolejny part to będzie łatwiej oceniać, ale narazie jest zaskakująco dobrze. Kilka błędów jest, ale jak wspominam swój debiut....oj, Boże.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 04.05.2024 13:29